Ale się porobiło. Słynny z bezpardonowej walki i skutecznego demaskowania rosyjskiej delegatury na portalach prawicowych Janusz Kamiński, o nicku Jazgdyni zdemaskował niezwykle groźnego i szkodliwego przestępcę, właściwie zdrajcę Narodu i kolaboranta Jarka Ruszkiewicza vel Spirito Libero, vel Prezes Fundacji, vel Naczelny Neonowy Cenzor. Czyli główno-dowodzącego rosyjskimi płatnymi trollami Kremla. Ruszkiewicz, przyciśnięty do muru przyznał, że w przeszłości trudnił się nielegalnym i przestępczym procederem wysyłania ludzi do niewolniczej pracy na plantacjach we Włoszech.
Jazgdyni napisał: Niesławny agent i prowokator, podpora ruskiej tuby propagandowej Neon24, Jarosław Ruszkiwicz wreszcie sam się przyznał, że brał udział w wysyłaniu ludzi do niewolniczej pracy na plantacjach pomidorów prowadzonych przez włoską mafię. Napisał:
- Wiedziałem już natomiast, jak to jest we Włoszech, że wcale nie tak łatwo, jak mówią, ale tym razem łudziłem się, że będzie inaczej – wspomina. - Pierwszy raz pojawiłem się we Włoszech, w samym w Rzymie, może z dziesięć lat temu. Przyjechaliśmy ze szwagrem, jeszcze w Polsce słyszeliśmy, jak to wspaniale jest we Włoszech, jak to praca czeka na człowieka na ulicy, że wystarczy pójść pod kościół polski, a tam pracodawca sam cię znajdzie, da zakwaterowanie, dobrą robotę, legalne papiery w razie czego. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Pracy nie było, dachu nad głową nie było, jedzenia nie było... I most na Tiburtinie, główny dworzec w Rzymie na kilka tygodni stały się naszym domem. Tam spaliśmy na materacach znalezionych na śmietniku. Każdy, kto spał pod mostem, miał swój rewir i swoją skrytkę, gdzie chował materac. My kładliśmy swoje na windzie. Żywiliśmy się w Caritasie, tam też ubieraliśmy się, korzystaliśmy z pralni. No i ciągle szukaliśmy pracy. W końcu się trafiła. Nadal jednak mieszkaliśmy pod mostem, bo nie było nas stać na nic innego. Z czasem odłożyłem na bilet do Polski i po prostu opuściłem Włochy - z ulgą i nauką płynącą na przyszłość - że jeśli tu wrócę, to tylko do pewnej pracy załatwionej wcześniej w Polsce.
Sezonowa praca na południu Włoch na plantacji pomidorów miała być właśnie pewnym, legalnym i dobrze płatnym zajęciem. Ofertę Mariusz znalazł w krakowskiej gazecie. Zadzwonił pod podany numer, powiedziano mu, że praca jest legalna, że otrzyma umowę w języku włoskim i rzeczywiście przed wyjazdem umowa została mu przysłana.
- Wszystkim, którzy jechali do pracy, kazano zapłacić za bilet w obie strony, ale biletu powrotnego nie otrzymali - opowiada. - Na miejscu miały na nas czekać baraki mieszkalne, woda do mycia, woda do picia, posiłek…
Tymczasem nie było nic.
źródło: http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100228/REPORTAZ/87408486
Podobnych relacji są setki w Internecie. Wystarczy poszukać.
A tak opisuje ten haniebny proceder Fabrizio Gattii, dziennikarz włoskiego tygodnika L’Espresso, który podając się za Rumuna przez tydzień zbierał pomidory w obozie pracy w Apulli. W tym samym rejonie gdzie od lat zatrudniani byli Polacy. Był świadkiem brutalnego traktowania, bicia i poniżania pracowników. Z relacji wynika, że dochodziło tam także do morderstw.
Tydzień w konspiracji pośród więzionych pracowników to konieczność by poznać panujące tu warunki i wyzysk przekraczający ludzką wyobraźnię. To jedyny sposób by zdać relacje z horroru, którego doświadczają pracujący tu imigranci. Ich liczbę szacuję się na co najmniej 5000 osób, może 7000. Dokładnie nie wiadomo, bo nikt tego nie rejestruje. Wszyscy są obcokrajowcami i wszyscy pracują na czarno. Rumuni, Bułgarzy, Polacy, Afrykanie z Nigerii, Mali, Ugandy, Senegalu, Sudanu, Libii i wielu innych państw.
Współczesne niewolnictwo
Przedsiębiorcy należący do rolniczego przemysłu Foggi i wielu narodowych kompanii żywnościowych prowadzą swą działalność wykorzystując niewolniczą pracę imigrantów. Mniejsze i większe firmy działają w ten sam sposób. Na okres zbiorów wynajmują sezonowych pracowników, a do ich kontroli angażują armie bezwzględnych i gotowych na wszystko gangsterów, współczesnych kapo. Są to głównie Włosi, Arabowie z północnej Afryki, a także obywatele państw Europy Środkowo-Wschodniej. To oni pilnują porządku na polu, zmuszają ludzi przemocą do pracy od 7.00 rano do zmierzchu. Przetrzymują ich w prowizorycznych oborach bez wody i prądu, unikanych nawet przez bezpańskie psy.
Pracownicy opłacani są marnie albo wcale nie otrzymują pieniędzy. Ich stawka nie przekracza 2-3 euro na godzinę. Oprócz tego zmuszani są do płacenia haraczu, który stanowi opłaty za zakwaterowanie i dowóz na pole.
To nic trudnego stać się częścią obskurnego europejskiego rynku rolnego. Przykładem, który wprost przedstawia zasady jakie tu panują, jest rozmowa z pochodzącym z Afryki kapo, nie odstępującym na krok od swego szefa, którego życzenia i zachcianki gotowy jest spełniać w każdej chwili.
– Jesteś z Rumunii? Mogę cię wynająć na jutro, pod warunkiem, że masz dziewczynę.
– Dziewczynę? – odpowiadam zaskoczony.
– Musisz przyprowadzić kobietę dla mojego szefa. Jeśli to zrobisz będziesz miał pracę. Jakaś dziewczyna się zgodzi.
Następnie wskazał ręką na grupkę ludzi pracujących przy przenośniku taśmowym ogromnego ciągnika służącego do zbioru pomidorów.
– Te dwie osoby tam to Rumuni, tak jak ty. Ona sypia z szefem.
– Ale ja jestem sam – mówię.
– Jeśli tak to nie ma dla ciebie pracy.
Wszystkie drogi prowadzą do Fogii
Stacja kolejowa w Fogii, 36-letni Mahmoud oznajmia, że zbiory pomidorów prawdopodobnie się zaczęły. Tam na północy pomidory są jeszcze niedojrzałe, ale tu na południu mamy początek sezonu. On sam, bezrobotny sypia po rowach niedaleko Lucery. Zarabia sprzedając informacje przybyszom, przyjeżdżającym do Fogii na zbiory „czerwonego złota”.
Dzisiaj musi być najgorętszy dzień lata, na termometrze zgodnie z wiadomościami podawanymi w prasie 42 st. C. Do Apulii dostać się można jadąc dziesięć kilometrów wzdłuż stanowej drogi nr 16 i dalej przez plantacje oliwek. Wioska wygląda jak mała wyspa w środku morza pól. Na horyzoncie porzucona obora, którą zamieszkuje grupa Afrykanów. Murzyni odpoczywają pod drzewem, leżąc na starej, zniszczonej sofie. Woda, którą tu piją z brudnych butelek pochodzi ze studni. Jest mocno zanieczyszczona i zupełnie nie nadaje się do spożycia. Dwóch mężczyzn śpi na ohydnych, śmierdzących materacach porozrzucanych niedbale na ziemi. Za przywilej noclegu w oborze, każdy z nich płaci po 50 euro miesięcznie. Ci ludzie czują się jednak szczęśliwcami. Kapo za miejsca w szopie żądają po 5 euro za noc.
W prowincji Fogia obowiązuje silna segregacja rasowa. Rumuni śpią razem z innymi Rumunami. Bułgarzy z Bułgarami. Afrykańczycy z Afrykańczykami itd. Zasady te dotyczą wszystkich. Pilnujący porządku na polach nie pozwalają na żadne wyjątki od tej reguły.
źródło: http://pracownicysezonowi.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=160&Itemid=13
W takich warunkach mieszkali niewolnicy z Polski w obozach pracy przy plantacjach pomidorów:
źródło: http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,14946582,Traktowani_jak_niewolnicy__Wyrok_za_obozy_pracy_we.html
Poniżej można poczytać, jak ideowi przyjaciele Ruszkiewicza bronią go i nawet mu współczują.
Ciekawostka, którą mi dziś przysłano z Naszych Blogówjazgdyni2015-02-26 [22:40]Cyborgu,jak napisałem powyżej, ja się wzdrygałem przed publikacją tej notki. Swołocz tylko na to czeka. Zobacz tylko co wysmażył drugi opiekujący się mną agent Jarosław Ruszkiewicz na NEonie24.Jak oni potrafią cudownie i bez skrupułów łżeć. Mimo, że wszystko jest publicznie do sprawdzenia. Lecz zgodnie z dobrą kagiebowską szkołą propagandy bazują na lenistwie czytelników, którym nie będzie chciało się czegoś poszukiwać.
Zrobię to tak, że jego kumple z ABW z pobliskiej Biskupiej Górki nie zdążą przyjechać. Taka krótka dżentelmeńska rozmowa.Pozdrawiam-------------Kogo dotyczą te zapowiedzi?
Nastepne kłamstwo konfabulatora z Gdyni
-
//Muszę się bronić przed tym bydlakiem. Google ani mysli go zablokować, lub dostarczyć IP, bym mógł go sądowo ścigać. Bo przecież jest demokracja i wolność słowa. Lecz, jak tylko przejdę na emeryturę, na stałe osiądę w mojej Gdyni, to znajdę drania. Odszczeka każde kłamstwo i z osobna zje każdą literę swoich paszkiwli. //
Ale jaja....
Cap z Gdyni cały czas podkreślał, że zna Obiboka i na tę "slamsowatą" Orunię wpadnie ze swoimi zaprawionymi koleżkami marynarzami (chyba gorzałą zaprawionymi jak sam cap z Gdyni...)
A teraz co? Skarży się, że go nie może znaleźć?
Dobrze chociaż, że wie gdzie ja mieszkam, szkoda tylko, że mu się piętra pomyliły :)))
Dupku z Gdyni...
Dobra rada - zbastuj i nie ośmieszaj się więcej
Weź sobie wolne od klawiatury na jakieś 5 lat to może ludziska zapomną. Choć Wujek Google jest okrutny i pamiętliwy... :))))))
PS. Jak nie możesz znaleźć Obiboka to ja ci pomogę! Przecież wiesz gdzie mieszkam. Wpadnij to pogadamy i coś ci poradzę :)))))))))
- @Rebeliantka 23:14:31//Kogo dotyczą te zapowiedzi?//A jak myślisz Rebeliantko?To ja mieszkam na Oruni na ul. gen. Okulickiego.
Czy można to już potraktować jako "groźbę karalną"?Pytam się bo Ty oblatana w te klocki jesteś :)PS. "Kurdupel"...Mam tylko 180 cm wzrostu, wiem, że to niewiele ale żeby zaraz "kurdupel"... :(((
@gosc hotelowy 06:52:09
- //Kurde to wyglada na niezla siekiere (tzn. SL vs. JZG) - poszlo o kase czy o kobiete ? :] //
Jaką kasę... Jego kobieta (z pewnością mądrzejsza od marynarzyka) i mógłbym się z Nią umówić na kawę i zapewniam, że byłaby najwyżej tylko trochę rozczarowana Spiritkiem... (no może przesadzam?..)
A siekierę to już obiecuje i obiecuje ten z Gdyni i obiecywał nawet, że "wpadnie ze swoimi zaprawionymi koleżkami na Orunię". Na Obiboka.
Jeszcze takiego desantu nie zauważono. Tym bardziej, że ten z Gdyni określa się jako "autochton"...
A my z Oruni to co mamy robić?
To co? Kaszebów z odzysku (Grodno/ Ukraina- niepotrzebne skreślić albo dodać) mamy lać?...
Będzie europejska rozróba o gnębienie mniejszości etnicznych a na koniec będzie "antysemnityzm".
Ja to przynajmniej nie mam problemów z tożsamością, Kujawiak z Chłopów Kujawskich jestem. Strzelno, pow. mogileński. Starczy proboszcza spytać :)))
@Jarek Ruszkiewicz SL 07:18:40
- to co ten jeden się tak rzuca? każden wie, żeś Pan musiał mieć związki z mafią :)
- No widzisz, jak tych agencików przycisnąć, to śpiewają jak na spowiedzi. Oni są tak pewni siebie i przekonani o swej bezkarności, że ujawniają nawet najbardziej skryte fakty ze swej brudnej a nawet przestępczej działalności.
Potem, jak już rynek niewolników się wyczerpywał i nasycił to musiałem wspinać się do Lombardii i Piemontu...