Kim są nadludzie?

Czy nietzscheański Ubermensch ma coś wspólnego z chrześcijaństwem? A czy można chociaż zobaczyć w chrześcijaństwie pewne podobieństwa? - Zobaczmy. Pytania o człowieka, pytania o istotę człowieczeństwa należą do podstawowych.

Po co komu etyka?

Czym jest etyka i moralność? Czy zastanawiamy się nad tym na co dzień, czy postępujemy etycznie? Właściwe po co moralnością mamy się przejmować, albo jakimś zbiorem zasad etycznych?

Wojna cywilizacji według Samuela Huntingtona

Jak żywa jest pamięć zbiorowa? Huntington stawia tezę, że w XXI w. wojna między różnymi cywilizacjami zajmie miejsce dziewiętnastowiecznych wojen narodowych i dwudziestowiecznych wojen między ideologiami.

Dlaczego kult Maryi wywołuje u niektórych taki sprzeciw?

Kult Maryi jest zjawiskiem szczególnym i niezwykłym w Kościele Rzymsko-Katolickim. Obecny kształt tego kultu zawdzięczamy tradycji, pobożności ludowej, dyskusjom teologów i soborom. Dlaczego kult Maryi jest dla wielu chrześcijan kontrowersyjny?

Ks. Nikos Skuras: "oczywiście, oczywiście..."

Ks. Nikos - zawsze mówi o tym że Jezus Cię kocha z twoimi grzechami, i przyjmuje zawsze do Swego Serca. Ale używa mocnych słów i dla wielu jest kontrowersyjny. Jak atomowa bomba

Inżynieria zniewolenia

"Jeśli diabeł jest obecny w naszej historii to jest nim zasada władzy" - Mikhail Bakunin. Czym jest inżynieria społeczna? Mało kto wie, że inżynieria społeczna jest opartą na nauce sztuką nakłaniania innych ludzi do spełniania życzeń i oczekiwań rządzących.

Adama Doboszyńskiego Modlitwa o Wielką Polskę

Autorem modlitwy jest Adam Doboszyński - wybitny Polak, brutalnie zamordowany przez komunistów. Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Świętej Jedyny, Panie Jezu Chryste i Ty, Najświętsza Panno Kalwaryjska z cudownego obrazu, raczcie wejrzeć na szczerość dusz naszych i na czystość dążenia naszego...

Liberalizm – definicja bestii

W encyklice Pascendi Dominis Gregis papież Pius X napisał, iż „największa i najbliższą przyczyną modernizmu jest bez wątpienia pewnego rodzaju wypaczenie umysłu”...

niedziela, 21 lutego 2016

Jarosław Narymunt Rożyński - Bezbronna Polska

Na pytanie: Przez większość 25-lecia wolnej Polski rodzimi politycy przekonywali, że zbrojna agresja nam nie zagraża. Czy w obliczu agresji rosyjskiej na Ukrainie i w Syrii oraz złożonej sytuacji geopolitycznej na świecie, Polska jest gotowa do obrony? Jak na ewentualny konflikt jesteśmy przygotowani, co robimy aby nie powtórzyć historycznych błędów II Rzeczpospolitej? Czy modernizacja naszych sił zbrojnych oraz w szerszym ujęciu całego systemu bezpieczeństwa podąża we właściwą stronę?



Jeżeli chcemy, aby w przyszłości nigdy już nie doszło do powtórki z historii - musimy postawić nasze interesy geopolityczne ponad tragedie narodowe.
Od wielu lat w Polsce powtarza się, że nasza doktryna obronna opiera się przede wszystkim na obronie kolektywnej w ramach sojuszu NATO. Oficjalne dokumenty opisujące rzekomo nasze zagrożenia geopolityczne oraz potencjalne rozwiązania kryzysu wyglądają bardziej jak opracowania dla szkoły średniej z 1995 roku, niż rzeczywiste przedstawienie faktów i potencjalnych scenariuszy. Ostatecznie trudno dziwić się autorom tych opracowań, którzy przedstawiają tok rozumowania całkowicie z innej epoki i nie rozumieją jakie zagrożenia stawia przed nami XXI wiek.

Sprawa przestaje być zabawna, gdy osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo oznajmiają, że geopolityka nie jest na tyle istotnym czynnikiem, by uznawać go jako determinujący w kształtowaniu polityki obronnej. Jednocześnie przedstawiane są nam plany na nieokreśloną przyszłość oparte o drony, których nie mamy ani w zaplanowanym budżecie, ani tym bardziej w najbliższych planach produkcji. Dosłownie w tym samym czasie Rosja mobilizuje żołnierzy rezerwy, po to aby od września do listopada, czyli tuż przed zimą, przeprowadzić najbardziej krytyczne operacje. Jednocześnie w produkcji rosyjskiej są już drony, samoloty uderzeniowe, które będą od przyszłego roku wykorzystywane na masową skalę. Najlepiej jednak przedstawić poszczególne fundamentalne założenia krok po kroku.

1. NATO - No Action Talk Only

Sojusz NATO jest czysto wirtualny. Europa jest tak samo podzielona w obrębie struktur NATO jak i Unii Europejskiej. Najlepiej świadczą o tym głosy Niemiec i Holandii, które są przeciwne wzmacnianiu sojuszu w Europie Środkowo-Wschodniej. Niemcy otwarcie odpowiedziały, że ważniejszy jest dla nich sojusz z Rosją (!!!). W tym samym czasie Francja jest jednym z największych sprzedawców broni do Rosji, zaraz po Niemczech i Wielkiej Brytanii. Prawda jest prosta i brutalna - broń, którą Rosja atakuje swoich sąsiadów - pochodzi w dużej mierze albo z Unii Europejskiej, albo została kupiona za pieniądze ze sprzedaży gazu Unii Europejskiej.

Skoro Francja, Niemcy, Holandia i Wielka Brytania - nie chcą nam pomóc, a jednocześnie Czechy, Słowacja i Węgry są już faktycznie pod całkowitą sferą wpływów Rosji - to kto potencjalnie miałby przyjść Polsce z pomocą ?

Największą siłą NATO w Europie jest Turcja. Jakie Polska ma relacje z Turcją ? Jak Turcja zapatruje się na NATO, skoro od dziesiątek lat blokuje jej się dostęp do struktur Unii Europejskiej ?

Idąc dalej - największym państwem NATO jest USA. Tylko powstaje pytanie - co musiałyby zrobić USA, aby pomóc Polsce w przypadku agresji ? Ilu żołnierzy musiałoby wziąć udział w takiej operacji, skoro w samym Obwodzie Kaliningradzkim stacjonuje czasem około 500,000 żołnierzy ? Oczywiście nie jest to możliwe. Amerykanie mogą jedynie wesprzeć nas poprzez transfer technologii, ale to nie zwalnia nas z konieczności wyprodukowania własnych zakładów zbrojeniowych i masowego uzbrojenia się celem odparcia agresji. Jeszcze raz podkreślam - Stany Zjednoczone mogą nam pomóc, ale nie będą za nas toczyć walki w obronie naszych granic.

Jeżeli ktoś liczy na to, że Amerykanie utworzą masowo swoje bazy wojskowe na terenie Polski po to, aby bronić naszej suwerenności to bardzo głęboko się myli. Proponuję po prostu wprowadzić sztywne dane do arkusza kalkulacyjnego, tak aby chociaż w przybliżeniu poznać koszta takich operacji. Gdy ten etap już się uda, to trzeba jeszcze znaleźć odpowiedź na pytanie - po co ktoś miałby poświęcać czas, życie i pieniądze swoich obywateli, aby podejmować obronę innego kraju, który przez dziesięciolecia podejmował nieracjonalne i nieodpowiedzialne decyzje ? Jak Amerykanie mają bronić kraju, w którym sami ministrowie twierdzą, że ich Ojczyzna jest tworem czysto teoretycznym?

USA nie będą za nas bronić naszych granic. Stany Zjednoczone mogą nam pomóc, ale to my sami musimy na swoich barkach udźwignąć obronę naszego kraju. Polityka opierająca się na liczeniu na cudzą pomoc pokazała nam w 1939 roku, że nie wolno nam po raz kolejny popełniać tego samego błędu. Zbyt szybko zapomnieliśmy czym była zachodnia zdrada!

2. Rosja nie cofnie się przed niczym

Nie ma takiej czerwonej linii, której Rosja by nie mogła przekroczyć. To państwo znalazło się w sytuacji, gdzie żadne rozwiązanie nie jest już wyjściem z kryzysowej sytuacji, więc gotowe jest na każdy ruch, bo nie ma już nic do stracenia. Oznacza to, że Rosja nie boi się NATO, nie boi się sankcji ekonomicznych, nie boi się nawet otwartej wojny z zachodem, bo wie, że nie tylko gospodarka wymusza zmiany ustrojowe i przyśpiesza rozpad federacji, ale również izolacja zagraniczna, a przede wszystkim - sytuacja wewnętrzna. Sytuacja demograficzna, struktura przemysłu i wszystkie inne czynniki wyraźnie wskazują, że rozpad Rosji przed 2020 rokiem niezależnie od okoliczności - jest już przesądzony. Tym samym czeka nas nowa rewolucja na wschodzie, porównywalna do rozpadu ZSRR, ale tym razem - znacznie bardziej niepewna. O ile było wiadome, że po rozpadzie ZSRR to służby specjalne przejmą kontrolę nad państwem - o tyle nie wiadomo, kto przejmie kontrolę po Władimirze Putinie. Jeżeli będzie to przedstawiciel demokracji to czeka go bardzo trudne stawianie rosyjskiej gospodarki na nogi. Jeżeli natomiast społeczeństwo będzie domagać się siły i budowy rosyjskiego imperium - to może dojść do sytuacji, gdzie będziemy jeszcze tęsknić za aktualnym przywódcą. Rosja pęcznieje jak balon, ale ostatecznie - na wschodzie czeka nas niedługo wielki huk i rozpad na kawałki. Jednak Rosja również ma tą świadomość i będzie bez względu na wszystkie okoliczności przeć na zachód grabiąc wszystko, co napotka na swojej drodze. Dokładnie tak samo funkcjonował ZSRR, który utrzymywał swoją gospodarkę przede wszystkim łupiąc sąsiednie kraje.

3. Czas gra na niekorzyść Rosji

Sankcje gospodarcze to nie jedyny problem Rosji. Ten kraj stoi w obliczu wielkiego kryzysu demograficznego. Obecnie mieszka tam 143 mln mieszkańców, a prognozy na 2030 rok przy założeniu, że nie zmieni się struktura federacji, podają liczbę mieszkańców na około 90-110 milionów. Pilnym problemem jest również możliwość wystawienia armii odpowiadającej potrzebom strategicznym. Już w tej chwili powszechnie wiadomo, że granica z Chinami, Mongolią czy Kazachstanem jest sprawą całkowicie umowną. Granica kazachsko-rosyjska jest drugą, co do długości na świecie (pierwsza jest granica amerykańsko-kanadyjska) i Rosja nie jest w stanie jej w całości kontrolować, dlatego nie prowadzi się tam kontroli. Jednocześnie przecież Kazachstan graniczy z Chinami, tak samo jak Mongolia. Dlaczego o tym piszę ? Ponieważ systematycznie i coraz szybciej spada liczba Rosjan w porównaniu z innymi grupami etnicznymi. Już w tej chwili Islam w Rosji stanowi ponad 12%, a Rosyjski Kościół Prawosławny zaledwie nieco ponad 40%. Możemy zatem w najbliższym czasie spodziewać się coraz większych napięć społecznych i tarć pomiędzy różnymi kulturami i religiami - Czeczenia jest tutaj tylko jednym z wielu przykładów. Dlatego Rosja zrobi absolutnie wszystko, co uzna za konieczne, by odbudować się w swoich granicach byłego ZSRR. Jest to dla niej jedyny sposób podreperowania swojej gospodarki i pozycji, a w swojej ocenie federacja musi to zrobić kosztem innych narodów. Jednocześnie w świadomości przeciętnego Rosjanina, ich kraj broni się przed agresją z zachodu.

4. Rosja rzuci w pierwszej kolejności do walki Białoruś i Ukrainę

Nie ulega wątpliwości, że już niedługo Rosja zacznie uzależniać kolejne pożyczki dla Białorusi od konkretnych działań militarnych. Dla federacji najlepsza jest sytuacja, kiedy oficjalnie to nie ona, lecz Białoruś wchodzi w konflikt z krajami bałtyckimi. W tym momencie - jeżeli ktoś odpowie Białorusi - Rosja wyjdzie na przeciw, by "bronić" swojego sąsiada. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę Aleksander Łukaszenko, który swoimi działaniami wskazuje, że już w tej chwili znajduje się pod ogromnym naciskiem ze strony Kremla. Ostatecznie jego sytuacja będzie najbardziej dramatyczna - dostanie polecenie: atakuj, a jeżeli go nie wykona, zastąpią go kimś innym, bardziej zdecydowanym i uległym.

W przypadku Ukrainy sprawa wygląda jeszcze prościej. Po przejęciu kontroli na Ukrainie, prawdopodobnie pojawi się z powrotem albo Wiktor Janukowycz, albo inny pro-rosyjski przywódca. Propaganda za wszystkie niepowodzenia Ukrainy będzie obwiniać kraje zachodu, w tym Polskę. Jednocześnie wykorzysta dwa propagandowe elementy. Na wschodniej Ukrainie będzie propaganda mająca na celu przedstawienie, że to zachodni faszyści zaatakowali Ukrainę i bracia Rosjanie ich wyzwolili, a teraz pora odpłacić za cierpienia i niedolę. Jednocześnie na zachodniej Ukrainie będą podsycane ruchy skrajnie narodowościowe na tle trudnej przeszłości Polski i Ukrainy. Jeżeli Rosja przejmie kontrolę nad Ukrainą, to niezbędne będzie nałożenie sankcji również na Ukrainę. To jeszcze bardziej odepchnie Ukrainę od zachodu i nastawi negatywnie przeciwko Polsce.

Tym samym w najbliższym czasie Polska będzie miała przeciw sobie takie punkty zapalne : Obwód Kaliningradzki, Białoruś, Ukraina, Mołdawia. Jest także wysoce prawdopodobne, że coraz trudniej będzie się porozumieć również z Litwą, która będzie stała przed prostym wyborem: albo będziecie ulegli wobec Rosji, albo będziecie naszymi wrogami. Tym samym ponownie od Bałtyku, aż po Karpaty - znów będą stacjonować wrogie wojska.

5. Chcesz mieć pokój, przygotuj się na wojnę

Polska powinna już dzisiaj zrobić wszystko, absolutnie wszystko, co konieczne, aby uzbroić się po zęby. Powinniśmy zdawać sobie sprawę, że świat znacznie zmniejszył się i to co dzisiaj dzieje się na wschodniej Ukrainie, dosłownie za kilka miesięcy może mieć miejsce również u nas. Największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski są PARTIE POLITYCZNE, które są absolutnie w całości skupione wyłącznie na własnym interesie. Ta przeciągająca się od 25 lat całkowita niefrasobliwość pokolenia Solidarności, połączona z dziedziczeniem władzy przez kolejne pokolenia rodzin postkomunistów jest w tej chwili największym hamulcem rozwojowym dla naszego kraju. Tymczasem Polska jak nigdy potrzebuje jedności, współpracy, mobilizacji i determinacji w walce o swoją przyszłość. Historia pokazuje, ze konflikt między endecją i sanacją przed II Wojną Światową spowodował, że nasza Ojczyzna, nie zdążyła wystarczająco przygotować się do odparcia konfliktu. Aktualne walki między Platformą Obywatelską a Prawem i Sprawiedliwością również szkodzą przede wszystkim Polsce. Jednocześnie Sojusz Lewicy Demokratycznej nie jest tutaj żadną alternatywą czy możliwym rozwiązaniem, tak samo jak Polska Partia Socjalistyczna w okresie międzywojennym.

6. Korona Rzeczypospolitej

USA i Rosja są zgodni w jednej sprawie - nie chcą na mapie widzieć samodzielnej, niezależnej, jagiellońskiej Rzeczypospolitej. Wszelkie działania USA i Rosji zmierzają wyłącznie do podporządkowania sobie Polski i Ukrainy. Obaj gracze próbują nastawić kraje w regionie przeciw sobie, lecz żaden nie wspiera nas do stopnia, w którym moglibyśmy pozostać niezależni lub bardziej asertywni.

Polska powinna przede wszystkim przyciągać do siebie Białoruś i Ukrainę, tak aby USA lub Rosja nie zdołała przejąć na nimi kontroli. W tym celu powinniśmy wykorzystać wszelkie możliwe metody, ponieważ nasze trzy kraje mają łącznie populację i siły zbrojne, które mogą powstrzymać parcie Rosji na zachód. Jednocześnie im dłużej Rosja zatrzyma się na wschodniej granicy tych państw, tym więcej Polska będzie miała czasu na uzbrojenie się i przygotowanie do potencjalnej agresji. Ostatecznie najpóźniej po rozpadzie Rosji - Polska odbuduje swoją dawną potęgę, ponieważ dla krajów wschodnich nie będzie żadnej innej alternatywy. Do tego wszystkiego potrzeba jednak wytrwałości, determinacji, a przede wszystkim wizji, którą obecni liderzy partyjni po prostu nie dysponują.

Nie wolno nam stawiać Wołynia jako znaku stop dla unii Europy Środkowo-Wschodniej, czyli Korony Rzeczypospolitej. Nie postawiliśmy znaku stop z napisem "Holokaust" w trakcie integracji z Unią Europejską. Jeżeli chcemy, aby w przyszłości nigdy już nie doszło do powtórki z historii - musimy postawić nasze interesy geopolityczne ponad tragedie narodowe.

- Jarosław Narymunt Rożyński,
www.prezydent.org.pl

Czuję to szaleństwo w powietrzu

Cały czas trwa konflikt w Syrii. Władimir Putin zdecydował, że wyśle rosyjskie wojsko na Bliski Wschód, aby pomogło rządowym siłom opanować kryzys. - Jedynym sposobem zakończenia trwającej od 2011 r. wojny w Syrii jest wsparcie prezydenta tego kraju Baszara el-Asada w walce z terroryzmem - powiedział rosyjski prezydent w rozmowie dla amerykańskiej stacji CBS. Czy awantura Władimira Putina w Syrii może oznaczać, że już wybuchła III wojna światowa?



Sytuacja na Bliskim Wschodzie cały czas jest bardzo niestabilna - syryjskie siły rządowe cały czas prowadzą walki, ale trudno przewidzieć, kiedy uda zakończyć się ten konflikt. Dlatego też Władimir Putin zdecydował się wysłać rosyjskie wojsko do Syrii. - Jedynym sposobem zakończenia trwającej od 2011 r. wojny w Syrii jest wsparcie prezydenta tego kraju Baszara el-Asada w walce z terroryzmem. Głęboko wierzę, że wszystkie działania zmierzające w innym kierunku, tzn. mające na celu zniszczenie legalnego rządu syryjskiego, stworzą sytuację, którą już obserwowaliśmy w innych krajach regionu lub w innych regionach, np. w Libii, gdzie wszystkie instytucje państwowe rozpadły się - powiedział Władimir Putin. - Nie ma innego rozwiązania kryzysu syryjskiego, jak wzmocnienie struktur rządowych i pomoc w walce z terroryzmem - stwierdził rosyjski prezydent i jasno dał w ten sposób do zrozumienia, że Rosja zamierza uczestniczyć w walce przeciwko Państwu Islamskiemu.
Wielu z najbardziej znamienitych jasnowidzów, a nawet sama Biblia ujawniły przerażającą prawdę – Syria zostanie zniszczona. A potem… spodziewać się należy wszystkiego, co najgorsze.

Oczy całego świata zwrócone są na Bliski Wschód. Trwa nerwowe oczekiwanie na rozwój sytuacji w tym jednym z najbardziej zapalnych regionów świata. Niewykluczone, że w ciągu najbliższych godzin lub dni rozpocznie się zbrojna interwencja Stanów Zjednoczonych w Syrii. Jak wówczas zachowają się takie kraje, jak: Rosja, Chiny czy Iran? Nie brakuje dziś głosów, że konflikt w Syrii może stać się zarzewiem poważniejszego kryzysu, który rozleje się nie tylko na cały Bliski Wschód, ale przekształci się w spór o charakterze globalnym. Takie stanowisko nie jest obce komentatorom oraz politologom. Czy grozi nam zatem III wojna światowa? O tym, że to od tego obszaru może się zacząć wielki rozlew krwi, który dotknie wiele krajów na świecie przekonanych było wielu słynnych profetów, wśród nich określany mianem „śpiącego proroka” Edgar Cayce czy Nostradamus. Równie bezpośrednia jest pod tym względem Biblia.

Wiele osób na samo hasło przepowiednia lub jasnowidz reaguje wprawdzie alergicznie bądź z drwiącym uśmiechem na twarzy. I rzeczywiście, w wielu wypadkach takie kpiące spojrzenie na prognozy profetów jest uzasadnione. Tym razem wydaje się jednak, że mamy do czynienia z sytuacją wyjątkową. Oto kilka różnych źródeł zaprezentowało podobny pogląd, jeśli chodzi o wizję dotyczącą przyszłości jednego z zakątków świata. Co więcej, zakładają one, że nie pozostanie ona bez wpływu na sytuację globalną. Ciekawy wydaje się też fakt, że żadne z nich nie prezentuje swojej rachuby w sposób zawoalowany, jak to ma często miejsce, kiedy przepowiednie ukryte są w metaforycznym gąszczu, pozostawiającym dużą dowolność interpretatorom. Tym razem mamy do czynienia z przekazem podanym wprost.

Jasnością przekazu w kwestii Syrii zaskakuje nawet kipiące zwykle od alegorii Pismo Święte. Oto, co możemy przeczytać w Księdze Izajasza, jednej z ksiąg Starego Testamentu:

„Wyrok na Damaszek:
Oto Damaszek przestanie być miastem,
stanie się stosem gruzów.
Na zawsze opuszczone jego miasta
będą pastwiskiem dla trzód,
które się [tam] pokładą,
i nikt ich nie spłoszy” (Iz 17, 1-2; cytat z Biblii Tysiąclecia wydawnictwa Pallotinum w Poznaniu)

Czy możliwe jest, by wizja ta dotyczyła jakiegoś istotnego wydarzenia z przeszłości, gdy Damaszek został obrócony w pył? Z pewnością nie. Stolica Syrii pozostaje jednym z najstarszych miast świata i jest nieprzerwanie zamieszkana już od tysięcy lat. Zgodnie z proroctwem, które odnaleźć można w Księdze Izajasza, upadek tego starożytnego miasta nie pozostanie bez wpływu na sytuację na całym świecie i na ludzkość. Jego zniszczenie nastąpi bowiem w… przededniu ostatecznego końca dziejów.

Także wizje Nostradamusa, kiedy chodzi o rozwój sytuacji na Bliskim Wschodzie, wydają się bezkompromisowe. Nie może być przecież mowy o nadziei, skoro francuski mistyk w swoich czterowierszach sugeruje, że wojna o zasięgu globalnym, która będzie stanowić początek końca, rozpocznie się właśnie w tym regionie geograficznym. Według wizji Nostradamusa, na Bliskim Wschodzie miałoby dojść do trzech wielkich wojen. Zdaniem osób zajmujących się badaniem przepowiedni najsłynniejszego jasnowidza, część z nich dotyczyła rewolucji, do jakich kolejno dochodziło w kolejnych rejonach Afryki Północnej, gdy demonstranci wyszli na ulice m.in.: Egiptu, Libii oraz Tunezji, by obalić dyktatorów. Ale do dziś nie wiadomo, czy tzw. arabska wiosna przyniesie długo oczekiwaną stabilizację w regionie czy efekt wręcz odwrotny. Trzeba przecież pamiętać, że obecna sytuacja w Syrii jest częścią rozpoczętej w 2010 r. Arabskiej Wiosny Ludów.

„Fałszywa trąbka skrywająca szaleństwo sprawi, że Bizancjum zmieni swoje prawa. Z Egiptu pójdzie naprzód człowiek, który zażąda wycofania rozporządzenia, wymiany pieniędzy i zmiany standardów” – brzmi jeden z czterowierszy Nostradamusa, który zdaniem niektórych komentatorów nawiązuje do wydarzeń, których początek miał miejsce pod koniec 2010 r.

Nostradamus zapowiedział, że niepokoje na Bliskim Wschodzie doprowadzą do konfliktu o zasięgu globalnym. W przepowiedniach spisanych przez Francuza odnaleźć można wiele wersów, które wskazują na to, że jedna z wielkich wojen, które dotkną ludzkość, rozpęta się właśnie od wspomnianego regionu. W internecie często przytaczany jest ostatnio fragment jednej z zapowiedzi astrologa, która brzmi następująco:

„Atlantydzi z poparciem Unii wzburzą miasto dwóch rzek, Arabowie i Albańczycy dokończą dzieła nienawiści, Torując drogę islamowi i nawałnicy krwiożerczego półksiężyca!”

W kwestii sytuacji politycznej w Syrii oraz jej wpływu na przyszłość świata otwartością wykazał się również słynny Edgar Cayce. Człowiek, który przewiedział Hitlera, wielkie finansowe kryzysy, a także zamachy na prezydentów, zapowiedział nadejście czasu wielkich rewolucji (rozruchy w Egipcie, Libii i Tunezji). Ujawnił także, że III wojna światowa zacznie się od Syrii. Z jego wizji wynika, że wówczas cała nadzieja spocznie w rękach… Rosji. To od jej stanowiska oraz działań ma zależeć, czy ruszy destrukcyjna machina prowadząca w prostej linii do zagłady świata.

Obecna sytuacja jest klasyczną, wręcz podręcznikową ilustracją powiedzenia Lenina o tym, że Zachód sprzeda Sowietom sznurek, na którym go powieszą. To Merkel sprzedała Rosji ten sznurek w zamian za możliwość gospodarczego i kulturowego powrotu do roli mocarstwa w Europie i pozyskania kolejnego państwa do okradania. Bo my sprzedani zostaliśmy Niemcom już w 2007, teraz miała dojść Ukraina, trzeba było uprzedzić Chińczyków, którzy też pchają się na Ukrainę.

Finalizacja podziału wpływów w Europie między Rosję a Niemcy nie wypaliła. Ukraina miała być stowarzyszona z UE, w zamian Niemcy sprzedały Gazpromowi rury i zbiorniki gazu na swoim terenie – fajny deal, prawda? Niestety, kiedy już Janukowycz miał podpisywać traktat w Wilnie, Putin powiedział NIET! Cóż, nie wiedzieliśmy o kontrakcie z Gazpromem, a dokładniej o jego zakresie, pierwszy raz w życiu usłyszeliśmy o Opalu wczoraj ... dość, że Putin uznał, że ma już wystarczającą ilość owego sznurka i przystąpił do wieszania.

Co dalej? - Ukraina jest w podobnej sytuacji, jak Polska w 1939. Ale tylko w podobnej. Po pierwsze, bardzo dobrze rozgrywa sprawę Krymu (my polegliśmy za Gdańsk), po drugie, nie ma za plecami żadnego mocarstwa, które jej wbije nóż w te plecy. Niemniej, jeśli Putin wkroczy na jej ziemie, zacznie się wojna na całego.

Wiedzą o tym twórcy NWO (New World Order), grupa Bilderberg i Komisja Trójstronna, nie na darmo Palikot, były członek tej ostatniej, krzyczał o konieczności natychmiastowego zapisania Ukrainy do NATO. Oto na oczach tych „najważniejszych” na świecie cały ich projekt wali się w gruzy. Żeby uratować NWO, trzeba natychmiast zniszczyć Rosję, czyli Putina - niestety – ciut się chłopaki spóźnili.

Jeśli faktycznie wybuchnie wojna, nie skończy się na Ukrainie, popatrzmy na proroctwo z Tęgoborza, bo jest naprawdę adekwatne. To nie bajka, tylko bardzo jasna synteza działań wojennych, najpierw Ukraina, potem pójdą Estonia i Łotwa, włączy się Finlandia. Turcy wejdą na Ukrainę i dojdą do „rzeki” (Dniepr), potem Chiny walną atomem w Rosję i będzie po wszystkim. Wszyscy, Klimuszko, O.Pio, dosłownie wszyscy to przepowiadają. A Polska pozostaje z boku i jest bezpieczna.

To, co się dzieje, już dawno przekroczyło wszelkie racjonalne myślenie, ideologia NWO właśnie się przewraca na naszych oczach, a tryumfuje typowo rosyjska wiara w „metafizyczny” Trzeci Rzym. Coraz mniej w tym banków i interesów finansowych, coraz więcej szaleństwa. Przecież na zdrowy rozum Rosja ma nieprzebrane możliwości do zagospodarowania, po co jej agresja i imperium?

Cóż, właśnie przegrywa „szkiełko i oko”, a górę bierze kompletnie porąbany „mesjanizm” rosyjski. Wg niego tylko wciągnięcie Polski do tej wojny może zmienić bieg przeznaczenia, dlatego Putin wprost oskarża Polaków o zmontowanie Majdanu. Dlatego, wspierając wszelkimi sposobami Ukraińców, powinniśmy prawdopodobnie  udawać stojących z boku, bo inaczej ten szaleniec gotów uderzyć na Polskę z powodu jakiejś przepowiedni i niech mi nikt nie tłumaczy, jaki to przewidujący i mądry polityk. To psychopata i paranoik, a ten jego Dugin to już kompletne szaleństwo (poczytajcie TUTAJ i zróbcie to uważnie!).

I oni tej szalonej filozofii uczą w szkołach wojskowych, toż to jest indoktrynacja na poziomie quasi-religijnym. Al-Kaida przy nich to pestka...

- Niespodzianka?
Jak dla kogo, Kaczyńscy ostrzegali przed tym od lat. Ale kto by ich słuchał w dobie Internetu i lotów międzygwiezdnych, kto uwierzy, że jakiś wariat w imię quasi-religijnych przekonań zagrozi całemu światu. Tak, wiemy, szaleni to są Arabowie, ale Putin? Taki Europejczyk?

Europejczyk, aha – wystarczy na jego kałmucką gębę popatrzeć, żeby wiedzieć, co on ma w głowie. A polski Kościół z moskiewskim Cyrylem porozumienie podpisał, dobrze, że nie z samym diabłem osobiście.

Możecie wyrzucić do kosza wszystkie te nader inteligentne przewidywania i analizy, mamy do czynienia z czymś wyłażącym z pradziejów, jak na filmach SF, gdzie nagle objawia się jakaś mroczna siła sprzed tysiącleci, jakieś instynkty kompletnie niepojęte dla racjonalnego świata.

Naprawdę trzeba się modlić, wcale nie żartuję ani nie straszę dla zabawy, po prostu czuję to szaleństwo w powietrzu, podobnie jak przed 10 kwietnia 2010...

Wykorzystano notkę: http://naszeblogi.pl/45039-pomylilam-sie-wczoraj-przepowiednia

Polacy i pożar Moskwy 1812 roku

Ale się rozmarzyłem czytając artykuł, zamieszczony na portalu Kresy.pl: http://www.kresy.pl/kresopedia,historia,rzeczpospolita?zobacz/polacy-i-pozar-moskwy-1812-roku

„Pożar Moskwy był tak wielki i straszny, jakby wulkanu eksplozja; w powietrze buchały kłęby ogniste barw rozmaitych, czerwone, sine, zielonawe, siarczyste”.


Triumf

14 września 1812 roku cesarz Napoleon Bonaparte w asyście oficerów dotarł na przedpola Moskwy. Po bitwie pod Borodino nikt już nie bronił dawnej stolicy carów. Droga do miasta stała otworem. Jako pierwsi wkroczyli do niej polscy huzarzy. Byli to żołnierze 10 Pułku Huzarów Księstwa Warszawskiego. Po dwóch wiekach polski żołnierz ponownie znalazł się w płonącej Moskwie[1]. Płonącej, bo pierwsze pożary wybuchły już wieczorem 14 września. Początkowo nie wiedziano, co było ich przyczyną. Wkrótce wykryto, że to sami Rosjanie podpalają miasto, by jego bogactwa nie dostały się w ręce Francuzów i ich sprzymierzeńców. Wśród tych ostatnich było wielu żołnierzy polskich. Co czuli wchodząc do starej stolicy swego wroga, który ledwie kilkanaście lat wcześniej wziął udział w trzecim rozbiorze Polski? Co czuli ci, którzy pamiętali poniżenia, jakie dotknęły ich kraj w minionych kilku dekadach: rozboje rosyjskiego żołdactwa w Polsce, rozbiory, rzeź warszawskiej Pragi? Co czuli? Satysfakcję! Józef Matkowski, oficer inżynierów wojsk Księstwa Warszawskiego notował:

„Szliśmy przez Moskwę upojeni nie trunkiem, ale rozkoszą, żeśmy się zrównali z naszymi pradziadami [...]”[2]

Z kolei Józef Załuski, oficer 1 Pułku Szwoleżerów Gwardii Cesarskiej, pisał:

„[…] jak tylko było można, wyrobiłem sobie urlop od jenerała Krasińskiego przebywającego w Moskwie przy cesarzu i pojechałem do tej stolicy; z bólem wprawdzie, ale więcej z zawziętością, przejeżdżałem te popalone ulice – przypisując ten pożar wzajemnemu uczuciu tego narodu, który tyle pożarów szerzył po naszej ziemi od Bałtyku do Krępaku [Tatr], od Czarnego morza po za Wartę aż do Pomorza... a kiedy stanąłem na moście rzeki Moskwy pod Kremlinem, zatrzymałem się na tem stanowisku, z którego szeroko wzrok sięga na wszystkie strony, a rozpamiętywając wyrżnięcie rodaków [500 polskich gości weselnych, których wyrżnięto w Moskwie w 1606 roku] towarzyszów Dymitra, i rocznicę roku 1612go [rzeź kapitulującej, polskiej załogi Kremla] i wyrżnięcie Pragi [czyli prawobrzeżnej części Warszawy w 1794 roku], powiedziałem sobie, że teraz w r. 1812 pomszczona Praga i cień [generała Jakuba] Jasińskiego [poległego w obronie Pragi] i że już mogą zmazać z swoich grobowisk napis: Exoriare aliquis nostris ex ossibus ultor [oby z naszych kości powstał jakiś mściciel]”[3]

Refleksja

Ale nie tylko satysfakcja z odwetu i dorównania przodkom przepełniała polskie dusze. Znaleźli się i tacy, którzy z podziwem i współczuciem pisali o zajętym mieście i jego tragicznym losie. Do nich należał Konstanty Janta, adiutant generała Kirgenera, dowódcy saperów gwardii.

„Dnia 14 września po południu ujrzeliśmy w końcu z daleka wyniosłe, złocone mury Kremlina i setnych cerkiew w [dawnej] stolicy Rosji, nad samym zaś wieczorem całe wojsko stanęło obozem we wsi pod samą Moskwą. Wtem dowiedzieliśmy się, że wszyscy prawie mieszkańcy opuścili ją z Rostopczynem, gubernatorem wojennym […].

Dnia 15 września o godzinie szóstej rano, odebrawszy rozkaz generała Kirgenera udania się do miasta dla zrobienia mieszkań sztabowi, wjechałem nieledwie pierwszy z Polaków do Moskwy i w całej jeszcze widziałem ją świetności.

Rozległość jej (ma bowiem 7 mil niemieckich [około 50 km] obwodu), gmachy publiczne i prywatne architektury wytwornej, wreszcie wszystko nad moje spodziewanie znalezione, zdziwiło mnie niepomału. Ludzi tamecznych nie zastałem więcej jak 8000, samego prawie motłochu. Nie liczę do tego 500 familii cudzoziemców, które cesarz ze sobą z Moskwy uprowadził, a które w czasie następnym, w odwrocie, prawie ze szczętem z głodu i nędzy wyginęły.

Najprzód uskuteczniłem zlecenie generała. Zająłem dla nas pałac księcia Dołgorukiego i poboczne budowle. O godzinie dziewiątej rano wszczął się pierwszy pożar w starym Kremlinie, zbiorze wielkiej liczby najbogatszych sklepów (w tych wszystko znaleziono); ta część miasta, przedzielona od jego reszty murami wokoło, przy tym składy sklepione, odziane zewsząd okiennicami, drzwiami, kratami i dachami z blach żelaznych, aniby mogła roznieść pożar dalej nad swój obwód.

Gwardie weszły z cesarzem koło południa. Wszyscy, widząc niepodobieństwo rozprzestrzenienia ognia tego, chodzili spokojnie po Moskwie, pięknościom się jej przypatrując. Dotąd żadnych jeszcze znacznych nie popełniono zdrożności, prócz, że kilka z winem piwnic i składów żywności odbito. Ale to wybaczyć wojsku należało, pomimo że od Możajska nic nie miało do pokarmu, że zgłodniałe i spragnione weszło do stolicy. Ale mnie w tej mierze najbardziej zgorszył widok znacznej liczby pijanych żołnierzy, leżących bez duszy na ulicach Moskwy. Przez cały dzień 15 września chodziłem po tym nieszczęśliwym mieście i com tylko mógł widzieć w tak krótkim czasie, tom wszystko widział.

Byłem naprzód w gmachu Akademii, w jej sławnym księgozbiorze, gdzie znalazłem znaczną ilość rzadkich dawnych dzieł polskich i rękopism. Ująłem sobie jego poddozorcę, który mi najpiękniejsze zrobił nadzieje. Nie mniej ucieszony poszedłem do nowego Kremlina, gdzie są dawne i nowe pałace carów, dawne i nowe arsenały, koronacyjne cerkwie, gmach dla senatu Moskwy przeznaczony i wspaniały, jeszcze nie ukończony kościół. […]

Oglądałem to wszystko z ukontentowaniem. Byłem na wieży Iwana. Następnie zdjęliśmy z niej ów krzyż święty, którego podług odezw imperatora [cara] oczy nasze nigdy widzieć nie miały. Widziałem sławny dzwon Moskwy, w ziemię zapadły, którego tylko wierzchołek widać, 18 stóp francuskich obwodu mający, dalej owo działo niesłychanej wielkości przed bramami Kremlina [w którym, podczas poprzedniego pobytu polskich żołnierzy w Moskwie, luźna czeladź grywała w karty][4] i prześliczną salę Senatu, okrągłą; w niej 24 kolumn kamiennych i rzeźby dłuta niepospolitego. Byłem na długich korytarzach, przystrojonych dawnymi i nowoczesnymi archiwami Senatu, ale na ich rozpoznanie długiego trzeba było czasu.

Z Kremlina poszedłem do domu dzieci znalezionych, prawie tak wielkiego, jak dom inwalidów w Paryżu. Obejrzałem teatr jeden z najpiękniejszych w Europie, szpital przepyszny dla chorych oficerów i kilkanaście pałaców pierwszych, otworem stojących, krótko mówiąc, tak mnie wszelkie rzeczy omamiły, żem nawet oka zmrużyć nie mógł, kiedy za nadejściem nocy każdy posilony udał się do spoczynku.

Przeczuwałem smutny los tego miasta i wkrótce ujrzałem jego początek. O godzinie bowiem jedenastej zaczęły się naprzód palić dwa domy drewniane przy podwalu. Zbudzeni saperowie ugasili je, lecz w tejże chwili we dwudziestu miejscach po różnych stronach pożary buchnęły i dotąd przez siedem dni nie było nocy w Moskwie. Masy okropnych płomieni i czarne powstające dymy raziły ustawicznie oczy i czułych do najtkliwszego politowania pobudzały nad tylu gorejącymi pięknościami.

Gdy już Kremlin wokoło ogniskami był otoczony, wyniósł się cesarz jeszcze w nocy z niego i zajął mieszkanie za miastem w przepysznym pałacu letnim carów Petrowka, nad którego wewnętrzne urządzenie nie widziałem nic piękniejszego. Wszystkie gwardie tamże się udały, a gdy nazajutrz ogień koło Kremlina zwolniał, wrócił cesarz do niego i już w nim bawił aż do opuszczenia Moskwy. My za powrotem zajęliśmy naprzód pałac Gagarina, a potem Kutejsowa.

Dnie 16, 17, 18 i 19 września były dniami okropnego rabunku. Nikt już nie myślał o ratowaniu miasta, ale tylko o robieniu zdobyczy. Rozhukane żołnierstwo na wszystkie się nieprawości wylało. Napotykanych popów z brodami między opalonymi ruinami, biorąc za podpalaczy, okrutnie zabijało. Żeby się nie rozwodzić nad tyle smutnymi i ludzkość hańbiącymi rzeczami powiem krótko, że ten cały przeciąg, oniemiały prawie, siedząc jak przykuty w mym pokoju, sądziłem, iżem dnia sądnego doczekał, a za każdym zwróceniem oczu w okna uderzały mnie nowe, coraz okropniejsze sceny.

Od pożaru Moskwy ledwie 500 pałaców i domów ocalało. Do tego nie liczę nowego Kremlina i wiele cerkiew (do tysiąc ich było), których płomienie, dla grubych sklepień i odzień żelaznych, pochłonąć nie mogły. Pałace rosyjskich panów znalazłem nader wspaniałe. Meble z drzew drogich, brązy, kominy, osady drzwi, wszystko z marmurów włoskich, obrazy pierwszych mistrzów, statuy, obicie, zwierciadła, porcelana, zgoła wszystko kosztownością zadziwiało, a w każdym pałacu znajdowało się coś szczególnego, godnego widzenia. Rafinerie cukru i setne rekodzielnie Moskwy, którem przed pożarem część widział, wysokiego stopnia doskonałości dopięły. Moskwa obszernemu handlowi z Azją i pobytowi wojsk magnatów moskiewskich winna była prawo należenia do rzędu stolic, którymi się najoświeceńsze narody szczycą.[...]

Kolumna nasza pracowała przez ten cały pobyt nad rozwalaniem różnych murów w starym Kremlinie. Kopała miny pod najdawniejszą cerkwią, pomnikiem śmiesznej struktury. Stawiała piece na chleb, rozbierała ołtarze z ozdób srebrnych i świętych nawet grobów dobyto, aby im kosztowności poodejmować. Była mi się dostała głowa niespróchniała Iwana cara, alem jej dla niedostatku sposobów przewozu zabrać nie mógł.”[5]

Pożar i grabieże

Konstanty Janta nie był oczywiście jedynym, który opisał pożar i grabież Moskwy. Te dwa elementy pojawiają się właściwie we wszystkich relacjach żołnierzy polskich, którzy mieli okazję przebywać wówczas w mieście. Jedne z nich były mniej drastyczne, inne bardziej. Jednak ich autorzy nie starali się ukrywać rzeczywistości, nawet jeśli o plądrowaniu miasta pisali z zażenowaniem i wstrętem. Polacy mieli zresztą nieco mniej powodów by je odczuwać, gdyż w grabieży odznaczyli przede wszystkim francuscy i niemieccy żołnierze. Zaś wydatnie ich wspomogli... rosyjscy mieszkańcy miasta. Rzecz jasna nie wszyscy. Część z nich zachowała godną podziwu szlachetność. Wśród nich byli mnisi opisani przez adiutanta generała Sokolnickiego, Romana Sołtyka:

„Trudy dnia i żar powodowany przez ogień sprawiły, że cierpieliśmy palące pragnienie, nie mogąc znaleźć wody, by orzeźwić się, kiedy dostrzegliśmy w drzwiach przestronnego klasztoru wielu moskiewskich mnichów, którzy rozdawali żywność i wino wszystkim, którzy przechodzili przed ich świętym schronieniem. Nie czynili oni żadnej różnicy ani co do rangi, ani co do narodowości. Wydawało się, że ci pobożni ludzie, najbardziej zbliżeni ze względu na swój stan do boskości, bezstronni w tym wielkim konflikcie, litowali się nad zbłądzeniem ludzkim i nie mieli innego celu, jak tylko przynieść nieco ukojenia ich mękom. Jeden z nich, skoro nas zobaczył, zbliżył się i ofiarował mi czaszę napełnioną winem. Zawahałem się przez chwilę czy przyjąć, bowiem w powszechnym rozjątrzeniu ludu Moskwy można było podejrzewać, że jest zatrute; skoro jednak przyjrzałem się bogobojnej twarzy moskiewskiego mnicha, na której panował wyraz spokoju i cnoty, przyjąłem czarkę z jego rąk i wychyliłem. Oficerowie, którzy mi towarzyszyli, uczynili to samo.”[6]

Natura ludzka ma jednak to do siebie, że w każdym narodzie znajdą się tacy, którzy nieszczęście innych wykorzystają by się wzbogacić. Nawet jeśli to nieszczęście dotyka ich rodaków. Szczególną pazernością wykazało się moskiewskie pospólstwo, które wyczuło jedyną w swoim rodzaju szansę by polepszyć swój los. Jak pisał wspomniany już Józef Matkowski:

„Motłoch pospolity witał nas aklamacjami […] i wzywał do rabunku, mówiąc Zwol'te pohulat [pozwólcie pohulać / zabawić się]. Z obrzydzeniem więcej jak z litością poglądałem na ten motłoch, który sam wynosił wódkę, wina etc. z piwnic panów swoich.”[7]

Wracając do Polaków. Jednostki z nich sformowane przemaszerowały jedynie przez Moskwę i zajęły pozycje poza nią. Miały więc ograniczoną możliwość przyłączenia się do grabieży miasta. Ale i na to znalazł się sposób. Jak pisał Henryk Brandt, kapitan piechoty Legii Księstwa Warszawskiego:

„Żołnierze, którzy nie byli pod bronią ani na służbie, pod rozmaitemi pozorami wymykali się i wykradali z obozu. Kotły opuszczone przez kucharzy stały bez ognia; ludzie posłani po drzewo, słomę i wodę – nie powrócili. Taki nieporządek wkradł się do naszego, wzorowo dotąd karnego wojska, że żołnierze wymykali się pojedynczo nawet od patrolów. Przykład dany przez konnicę był tem zaraźliwszy, że obładowani łupami kawalerzyści przeciągali przez nasz obóz zapewniając, że całe miasto zostało wydane na rabunek. […]

Po kilkudniowym rabunku zaspokoiła się większość żołnierzy, i to czego nie zdołałaby dokonać żadna siła – to jest przywrócenie porządku i karności – samo z siebie się zrobiło.”[8]

W mieście znaleźli się albo rabusie, którzy rzecz jasna nie chwalili się swoimi przeżyciami, albo też adiutanci generałów i oficerowie przebywający tam w związku z zadaniami służbowymi. I to ci ostatni pozostawili po sobie liczne opisy wydarzeń zaszłych w dawnej stolicy carów, podczas pobytu w niej Wielkiej Armii Napoleona. Poniżej przedstawiam jedną tylko, moim zdaniem najbarwniejszą relację z płonącej i plądrowanej Moskwy. Jej autorem jest Wincenty Płaczkowski, porucznik polskich szwoleżerów gwardii.

„Pożar Moskwy był tak wielki i straszny, jakby wulkanu eksplozja; w powietrze buchały kłęby ogniste barw rozmaitych, czerwone, sine, zielonawe, siarczyste; a te dobywały się z miejsc, gdzie były ogromne składy słoniny, oliwy, oleju, łoju, wosków i innych podobnych palnych przedmiotów.  Mówiono nam później, że w pałacach i domach właściciele umyślnie ponakładali w miejscach sposobnych miny ogniste, z prochu, siarki i saletry złożone, aby nieprzyjaciół, gdy się rozkwaterują, pogubić, co i w rzeczy samej uczuć się dało.

W cesarskim zamku Kremlu od spieków pożaru szyby popękały. Kryminaliści, których gubernator Moskwy kazał z turmy [więzienia] wypuścić dla prędszego spalenia miasta i uszkodzenia nieprzyjacielowi, patrole nasze chwytały i na słupach latarniowych wieszali.

To miasto paliło się ciągle dniem i nocą prawie dni jedenaście, a tak wielki był ogień, że w ciemnej nocy o mil kilka za miastem jakby we dnie widzieć można było. W tym czasie widziałem Francuzów nader chciwych wzbogacenia się, że dla zdobyczy zdrowie i życie ryzykowali. Nieraz przejeżdżając z patrolem, widziałem ich po domach, sklepach – wszędzie pełno niebacznych na pożar piekielnie się rozszerzający; kupy ich tornistrów na ulicach złożone były.

Chciwość ich była nienasycona; najprzód jeden drugiemu pokazuje zdobycz swoją i rozkłada jakby na targu jakim do sprzedania, wtem widzi, że z innych sklepów piękniejsze i kosztowniejsze rzeczy kamraci wynoszą, śpieszy więc za nimi, zabiera znowu, co może; dawne zdobycze, co przez kilka godzin nosił w tornistrze, wyrzuca, a nowe pakuje i tak idzie dalej.

Tym sposobem w zapamiętałej chciwości kilkakrotnie przez dzień coraz co innego nabiera i wyrzuca, dźwiga i nosi na plecach, rad by wszystko pochłonąć, jak gdyby był pewny i bezpieczny życia i powrotu do swego kraju, i że zdobycze dla swojej rodziny zaniesie. Zdarzyło mi się widzieć we Francji, gdyśmy tam stali na kwaterach, że gdy jednego Francuza syn odstawny z wojska powrócił i witał się z rodzicami, ci go dość mile i radośnie przyjęli, lecz w kilka dni potem wypędzili go z domu, dlatego że bez żadnej zdobyczy powrócił i nic do domu nie przywiózł.

Dla takiej to zapalczywej chciwości w Moskwie bardzo ich wielu poginęło: nie uważając bowiem na to, że pożar coraz bardziej i naglej obejmuje i że już na domach dachy palą się, ci niebaczni na to cisną się tłumem jeden przez drugiego, uniesieni za zdobyczą wpadają na pierwsze, drugie i trzecie piętro, a tu przepalone pułapy padają na nich, uciec niepodobna, bez ratunku więc żywcem się palą i w tychże gruzach zagrzebani zostają.

Zdarzyło się jednej nocy, bardzo ciemnej, iż naprzeciwko Kremlu w rządowych magazynach, w których był skład monety miedzianej, to jest kopiejek i półkopiejek, a to w workach wielkich rogożowych, tam drzwi odbili: znaleźli te worki, poczęli je dźwigać i wynosić.

W samych drzwiach na progu jeden wór spodem rozerwał się, postrzegli od ognia blask tej monety nowo wybitej, która wydawała się jak złoto, a padając rozsypała się po schodach i dalej aż na brukowaną ulicę. Poczęli więc krzyczeć w uniesieniach radości: złoto! złoto! Cisnęli się na przełaj, a nawet bili się z sobą i wydzierali mocą z rąk jeden drugiemu; z tornistrów wyrzucali różne rzeczy i towary, które tam mieli i po kilka dni nosili, a pakowali te kopiejki znalezione, bo mieli ich za dukaty rosyjskie.

Toż samo i artyleria, która stała z armatami na placu przed Kremlem, skrzyneczki do armat służące pełne ponasypywała. Lecz krótko trwało chciwości złudzenie! Jak tylko dzień nastał, zaraz poznali, że to jest tylko czysta i nowa miedź; w zapalczywości więc gniewu wszystko to potem powyrzucali i wszędzie po ulicach tej miedzi rozsypanej na bruku wiele leżało.

Gdy już Moskwa przestała się palić, znaczna liczba mieszkańców z niższej klasy powróciła, a między gruzami miasta w kilku miejscach szałasy sobie z tarcic pobudowali i różnymi towarami, napitkiem i żywnością handlowali. Inni też z podobnej klasy zapoznali się z Francuzami i Niemcami i chodzili razem z sobą po gruzach z rydlami, siekierami i kilofami; w wiedząc dobrze, gdzie jakie sklepy lub składy w jakich domach były, żelaznymi drągami gruzy i popioły odwalali, ziemię odkopywali i spuściwszy się w powyłamywane sklepienia różne kosztowne i drogie towary i rzeczy dobywali, a takową zdobyczą na równo się z sobą dzielili.

Tak to powszechnie się dzieje, że wojna jednych zuboża, a innych wzbogaca. […]

Podczas pobytu swego w Kremlu Napoleon rozkazał z cerkwi Św. Iwana, z najwyższej wieży, zdjąć i spuścić krzyż, który był długi najmniej łokci 20, a szeroki cali 8, gdyby cali 4, kuty z czystego srebra, z wierzchu zaś obciągnięty grubo złotem. Ten krzyż złożony był około muru tej cerkwi na ziemi i tam przez kilka dni spoczywał.

Jeszcze wzięty był z cerkwi św. Jerzy, siedzący na koniu w postaci niewielkiej, jak dziecię w roku trzecim, a koń jak źrebię czterotygodniowe: to było wylane takoż z czystego srebra i grubo wyzłacane. Z sali tronowej dawnych carów zabrano bardzo starożytnych półświeczników szczerozłotych i drogimi kamieniami sadzonych sztuk dwanaście.

Rozkazał potem Napoleon ten krzyż na szyny krótkie poprzecinać, a całą tę zdobycz w paki przekładać i z tym wysłał do Francji [...]”[9]

Polskie ślady

Polacy w Moskwie widzieli nie tylko pożary i grabież miasta. Odnajdywali tam również  pamiątki i ślady po wcześniejszych wojnach toczonych między państwem moskiewskim a Rzecząpospolitą. Odnajdywano na przykład groby pomordowanych dwa wieki wcześniej Polaków:

„Mając czas wolny od służby, wziąłem z sobą jednego mieszkańca, który pojechał ze mną za miasto dla pokazania mi mogił naszych Polaków, którzy za Zygmunta III w mieście tym wyrżnięci byli.

Wstąpiłem na wierzch tych mogił, a smutek rozdarł serce moje! Wspomniałem i was w obecnej chwili i zabolałem nad wzniecającym się przeczuciem, że nadzieje nasze, za któreśmy tyle trudów ponieśli, tyle bratniej krwi przelali, nigdy się pono urzeczywistnić nie miały. Wyniosły zdobywca [Napoleon Bonaparte] nie myślał o nas pono wcale!”[10]

Odnajdywano liczne i różnorodne łupy wojenne zdobyte przez Moskali w Rzeczypospolitej. Cześć z nich, zwłaszcza sztandary, starano się wywieźć do Polski. Pisał o tym Roman Sołtyk:

„W jednej z sal pałacowych, przeznaczonej na uroczystości koronacyjne carów, pośród bogatych draperii i zdobycznej broni zawieszone były chorągwie wzięte na ludach Wschodu i kilka sztandarów odebranych konfederatom barskim. Wielu generałów polskich z świty Napoleona zabrało je, pragnąc po powrocie do swych siedzib przyozdobić swe domostwa tymi oznakami, odzyskanymi na naszych wrogach.”[11]

Podobnie Konstanty Jana:

„Przez miesiąc i dni cztery bawiliśmy w Moskwie. W tym czasie znalazłem sposobność zyskania kilku dawnych chorągwi, z których jedną, konfederacji barskiej, złożył księżnie [Izabeli Czartoryskiej] generał Sokolnicki, ja zaś dwie polskie, a jedną Dymitra Fałszywego.”[12]

Szczególnie wzruszały momenty, gdy odnajdywano pamiątki rodzinne. Udało się to na przykład księciu Dominikowi Radziwiłłowi, o czym wiemy dzięki Józefowi Załuskiemu:

„Udałem się następnie do jenerała Krasińskiego, gdzie przy gościnnych pu[c]harach, oglądaliśmy z rozrzewnieniem klingę Radziwiłłowską, przez Dominika Radziwiłła już natenczas lub wkrótce majora naszego pułku, w Kremlinie znalezioną.”[13]

Jeszcze jedna pamiątka przeszłości zwracała szczególną uwagę Polaków. Były to działa odnalezione w moskiewskim arsenale:

„Widok arsenału dostarczał mi nie mniejszego zainteresowania. Pośród 60 tysięcy karabinów, które tam wzięliśmy, znajdowało się też 150 luf armatnich, w większości odlanych przed dwustu laty przez oficerów polskiej artylerii i które z tej racji określano zawsze mianem dział zygmuntowskich. Ich wykonanie, jak też nadzwyczajne rozmiary wielu z nich, świadczyły o doskonałości, jaką osiągnęła wówczas nasza artyleria.”[14]

„Udałem się potem do Kremlinu, gdzie nie tyle Granitowa Pałata (odwieczna sala carów), arsenał i starożytne cerkwie zwracały moją uwagę – ile szeregi licznych śmigownic i dział polskich, znaczonych herbami królestwa i różnych rodzin polskich, które dla ciężaru swego a może i dla chluby, nietykalnie leżały jeszcze w Kremlinie na swojem miejscu, kiedym Kremlin po ostatni raz zwiedzał w r. 1825 na 26ty, przy zwłokach imperatora Alexandra Igo.”[15]

Epilog

Pobyt Polaków w Moskwie w 1812 roku był o wiele krótszy niż dwa wieki wcześniej. Wówczas trwał ponad dwa lata. Tym razem nieco ponad miesiąc. 18 października Napoleon Bonaparte, nie doczekawszy się propozycji pokojowych, opuścił mury miasta. Tak zaczęła się tragiczna droga powrotna. Był to również początek końca tego geniusza wojny.

Moskwa zapisała się w pamięci Polaków raczej pozytywnie. Wbrew intencjom Rosjan, mieli się w niej zupełnie dobrze. Pożar miasta im nie dokuczył. Pogoda była piękna, a żywności pod dostatkiem. Problemy zaczęły się dopiero podczas odwrotu do Polski. Ale to już inna historia...

dr Radosław Sikora


Przypisy:

[1]    O pożarze Moskwy w 1611 roku: Radosław Sikora, Jak Polacy Moskwę spalili... Artykuł dostępny pod linkiem: http://www.kresy.pl/kresopedia,historia,rzeczpospolita?zobacz/jak-polacy-moskwe-spalili

[2]    Józef Matkowski, Zbiór niektórych szczegółów życia mego. W: Pamiętniki z lat 1792 – 1849 Melchiora Witkowskiego i Józefa Matkowskiego. Oprac. Ryszard Grabałowski. Wrocław 1961. s. 122.

[3]    Józef Załuski, Wspomnienia o pułku lekkokonnym polskim gwardyi Napoleona I, przez cały czas od zawiązania pułku w r. 1807, aż do końca w roku 1814 przez Józefa Załuskiego, byłego jenerała brygady w głównym sztabie wojska polskiego; niegdyś oficera i szefa szwadronu rzeczonej gwardyi cesarza Francuzów. Kraków 1865. s. 264.

[4]    Radosław Sikora, Husarze – wcale nie tacy wielcy! Artykuł dostępny pod linkiem: http://www.kresy.pl/kresopedia,historia,rzeczpospolita?zobacz/husarze-wcale-nie-tacy-wielcy

[5]    Konstanty Janta, Dziennik wojny moskiewskiej w roku 1812, a szczególnie obrotów głównej kwatery ces. Napoleona. Cytat za: Robert Bielecki, Andrzej Tyszka, Dał nam przykład Bonaparte. Wspomnienia i relacje żołnierzy polskich 1796–1815. t. II. Kraków 1984. s. 111–113.

[6]    Roman Sołtyk, Napoléon en 1812. Mémoires historiques et militaires sur la campagne de Russie, par le comte Roman Sołtyk, général de brigade d’artillerie polonais, officier supérieur à l’état-major de Napoléon.. Cytat za: Robert Bielecki, Andrzej Tyszka, Dał nam przykład Bonaparte. Wspomnienia i relacje żołnierzy polskich 1796–1815. t. II. Kraków 1984. s. 119.

[7]    Matkowski, Zbiór, s. 121.

[8]    Henryk Brandt, Moja służba w Legii Nadwiślańskiej. Opr. Andrzej Ziółkowski. Gdynia 2002. s. 220–221.

[9]    Wincenty Płaczkowski, Pamiętniki Wincentego Płaczkowskiego porucznika dawnéj gwardii cesarsko-francuzkiej spisane w roku 1845. Cytat za: Robert Bielecki, Andrzej Tyszka, Dał nam przykład Bonaparte. Wspomnienia i relacje żołnierzy polskich 1796–1815. t. II. Kraków 1984. s. 120–122.

[10]  Płaczkowski, Pamiętniki (Cytat za: Dał nam, s. 122).

[11]  Sołtyk, Napoléon, (Cytat za: Dał nam, s. 115).

[12]  Janta, Dziennik, (Cytat za: Dał nam, s. 113).

[13]  Załuski, Wspomnienia, s. 265.

[14]  Sołtyk, Napoléon, (Cytat za: Dał nam, s. 115).

[15]  Załuski, Wspomnienia, s. 265.

Islamscy emigranci rozrabiają w Polsce


Korzystając ze strefy Schengen pierwsi imigranci zaczęli przechodzić przez granicę polsko-niemiecką.

Wojewoda lubuski Władysław Dajczak w rozmowie z Pawłem Sikorą, dziennikarzem portalu dziennik.pl powiedział, że w gminie Łęknica i w Słubicach doszło już do pierwszych ekscesów „z udziałem kilkuosobowych grup”. Na prośbę mieszkańców wojewoda lubuski Władysław Dajczak stworzył specjalne patrole dla poprawy bezpieczeństwa pasa granicznego. „Do urzędu wojewódzkiego wpłynęły sygnały z gmin, że już zdarzały się pojedyncze incydenty z udziałem ludzi, którzy przebywają teraz za granicą w obozie dla uchodźców, w pobliżu Frankfurtu. Chodzą grupami po 5–8 osób. Szczególnie wieczorem są hałaśliwi i zaczepni w stosunku do mieszkańców”.Na prośbę mieszkańców policja skierowała do Słubic dodatkowych funkcjonariuszy z oddziału prewencji w Gorzowie.

Choć rząd deklaruje przyjęcie w tym roku 400 uchodźców z Włoch i Grecji, to żaden z nich nie trafił jeszcze do Polski. Jednak przygraniczne samorządy już narzekają na tych przebywających za zachodnią granicą. Szukając tańszych zakupów i rozrywek, imigranci  z niemieckich placówek przyjeżdżają do nas, nie zawsze legalnie. Do ekscesów z udziałem kilkuosobowych grup doszło już w gminie Łęknica i w Słubicach. Na prośbę mieszkańców wojewoda lubuski Władysław Dajczak stworzył specjalne patrole dla poprawy bezpieczeństwa pasa granicznego.

Uchodźcy przechodzą granicę w kilkuosobowych grupach. To w większości młodzi mężczyźni szukający wrażeń w polskich klubach. W obozie w Niemczech siedzą bezczynnie. W przygranicznych Słubicach w sklepach jest taniej, a do przejścia zachęca też korzystny kurs euro. Niemiecki samorząd informuje, że w okolicy Frankfurtu mieszka ok. 1,3 tys. uchodźców. Docelowo ma tam zostać osiedlonych ok. 3 tys. osób. Samorządowcy zauważają, że ten proces może zdestabilizować bezpieczeństwo przygranicznych mieszkańców. Wojewoda lubuski Władysław Dajczak 19 stycznia rozmawiał w tej sprawie z szefami służb oraz samorządowcami. Z uwagi na kilka incydentów z udziałem imigrantów zorganizowano patrole, w których składzie znaleźli się funkcjonariusze straży granicznej, gminnej i policji.

Strategia Putina



Aby zrozumieć, co się obecnie dzieje na wschodzie Ukrainy trzeba omówić dwie kwestie, które Putin widać z zapałem realizuje. Jest to  a) odwieczna walka o wpływy między Rosją a USA – która przyjęła obecnie kształt przepychanki z NATO  oraz b) odbudowa Imperium Rosyjskiego. 

Doktryna "obronna" Rosji wyjaśnia hipotetyczne zagrożenie NATO.

Doktryna Federacji Rosyjskiej wobec Europy to inaczej odnowa imperium rosyjskiego



Choć USA jest odwiecznym wrogiem Rosji i vice wersa to Federacja zdaje sobie sprawę,  że macki amerykańskiej działalności przejawiają się w strukturach europejskich. Jest nią pośrednio Unia Europejska a bezpośrednio pakt Północnoatlantycki czyli NATO. I to własnie na tych strukturach obronność rosyjska opiera swoje działania jako głównego wroga na dzień dzisiejszy. Ktoś pewnie zapyta, co ma Unia Europejska/NATO do bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej? Ano sporo. Bo de fakto od tego zaczęła się cała ta sprawa z Ukrainą. Po pierwsze dzięki ujawnieniu dokumentów z WikiLeaks wiemy, że Gruzja i Ukraina miały wejść do struktur Zachodu. I choć Ukraina jak i Gruzja chciały wejść do NATO, by oddalić się od wpływu i niebezpieczeństw jakie niesie Federacja Rosyjska. Ci temu stanowczo, po rosyjsku odradzali. Żadnego sojuszu z państwami przyściennymi z formacjami Zachodu a w szczególności z Gruzją i Ukrainą Federacja Rosyjska po prostu sobie nie życzy i kropka.
10.09.2014 – Nie chcemy widzieć Ukrainy w NATO – powiedział w Brukseli rosyjski ambasador przy Unii Europejskiej Władimir Czyżow. Według niego byłoby to „bezprecedensowe wyzwanie dla bezpieczeństwa europejskiego, najważniejsze od obalenia muru berlińskiego”. (wiadomości.wp.pl)
Z Gruzją po 2008 Rosja sobie poradziła, pozostała więc kwestia Ukrainy. Odnośnie Gruzji trzeba zwrócić uwagę tylko na jeden fakt, iż obecne wydarzenia na Ukrainie, są kontynuacją acz śmielszej strategii, której wynikiem jest już zajęcie Krymu, a obecnie ważą się losy tzw. Noworosji i może i całej Ukrainy.
Przypominając wydarzenia z Gruzji, „Washington Post” zaznacza, że chociaż Zachód powstrzymał rosyjski marsz na Tbilisi i obalenie demokratycznie wybranego rządu, to jednak Władimir Putin osiągnął mniejszy cel. Do tej pory pod wpływem Rosji pozostają dwa obszary: Abchazja i Osetia Południowa. Stany Zjednoczone i ich europejscy sojusznicy nałożyli wówczas na Rosję dyplomatyczne i gospodarcze sankcje. Celem było przekonanie Putina, że koszty jego działań mogą przeważać nad korzyściami taktycznymi, co ostatecznie miało powstrzymać go od dalszej agresywnej polityki. Z perspektywy czasu podjęte przez Zachód środki należy ocenić jako niewystarczające, a ich odwrócenie przedwczesne.
Wracając do kwestii Ukrainy. Tak powstał Majdan, który przerodził się w obecną wojnę. I tutaj trzeba zwrócic uwage na fakt iż Majdan był produktem amerykańskim, którego celem było obalenie prorosyjskiej władzy i obsadzenie na ich miejscu prozachodnie grupy…. paradoksalnie nacjonalistyczno-faszystowskie co opisałem szerzej tu: Rosyjski atak na Ukrainę, natomiast powstanie tzw. separatystów, republiki Doniecka i Ługańska, które Putin, jakby już je za swoje uważał, nazywając Noworosja to twór już czysto rosyjski co poruszyłem tą kwestię tu: Wojna na Ukrainie. Rosjanie uderzają.

Tak więc Ukraina staje się dla Rosji buforem bezpieczeństwa przeciw wpływom zachodnim, a w między czasie kolejnym sposobem sondowania wytrzymałości i charyzmy przedstawicieli UE/NATO. Opisuje to doktryna Federacji Rosyjskiej Najważniejsze ogólnodostępne dokumenty określające kierunki polityki bezpieczeństwa Rosji to: „Doktryna wojskowa Federacji Rosyjskiej”, „Koncepcja polityki zagranicznej FR” oraz„Strategia bezpieczeństwa narodowego Federacji Rosyjskiej do 2020 roku”. Ta ostatnia obowiązuje od maja 2009 r., obecna wersja „Doktryny wojskowej” została zatwierdzona w lutym 2010, a „Koncepcja polityki zagranicznej” – w lutym 2013 r. Warto zauważyć, że pierwsze dwa dokumenty, bardzo agresywne i antyzachodnie w treści. W „Doktryny wojskowej” trzeba zwrócić uwagę na trzy aspekty. Z dwoma z nich mamy do czynienia od początku agresji rosyjskiej przeciwko Ukrainie: zbrojną interwencją „w obronie” rodaków mieszkających poza granicami Rosji. Mówi o tym punkt 26 w rozdziale III, określający kwestię użycia wojsk poza granicami Rosji:
„W celach obrony interesów Federacji Rosyjskiej i jej obywateli, podtrzymania międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa, zgrupowania Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej mogą być operacyjnie wykorzystane za granicami Federacji Rosyjskiej zgodnie z ogólnie uznawanymi zasadami i normami prawa międzynarodowego, międzynarodowymi umowami Federacji Rosyjskiej i federalnym prawodawstwem” (TVN24)
oraz traktowaniem NATO jako największego zagrożenia dla bezpieczeństwa Rosji. Czemu jest największym zagrożeniem? Ponieważ w czasie konfliktu zbrojnego siły NATO posiadają druzgoczącą przewagę technologiczną, zbrojeniową i liczebną niż armia rosyjska. I nie ma tu z tym gdybac gdyz sami Rosjanie to wiedzą, stąd własnie ciągła jej modernizacja rozpoczęta za kadencji Putina. NATO natomiast zdaje sobie sprawę z patowej sytuacji w konfrontacji z Federacją Rosyjską w tym względzie i kraj ten posiada największy potencjał atomowy na świecie. I tutaj jest pies pogrzebany. Właściwie jak przy broni atomowej jesteśmy to własnie największy niepokój powinien budzić aspekt trzeci owej doktryny. W rozdziale III pt. „Polityka wojskowa Federacji Rosyjskiej”, w punkcie 22 czytamy:
„Federacja Rosyjska zastrzega sobie prawo do użycia broni nuklearnej w odpowiedzi na użycie przeciwko niej i (lub) jej sojusznikom nuklearnej lub innego rodzaju broni masowego rażenia, a także w przypadku agresji przeciwko Federacji Rosyjskiej z użyciem broni konwencjonalnej, kiedy zagrożone jest samo istnienie państwa. Decyzję o użyciu broni nuklearnej podejmuje Prezydent Federacji Rosyjskiej”. (TVN24)
Na poparcie tych deklaracji znajdujemy np: 02.08.2014 – Rosja wprowadzi zmiany do swojej doktryny wojennej, Według Michaiła Popowa zmiany te wymuszają czynniki zewnętrzne: rozszerzenie NATO, kwestia tarczy antyrakietowej oraz sytuacja na Ukrainie i wokół niej. Generał armii Jurij Jakubow, wysoki przedstawiciel ministerstwa obrony w Moskwie, wezwał do zmiany rosyjskiej doktryny wojskowej, by pozwalała ona na przeprowadzenie prewencyjnych uderzeń jądrowych. Obecna doktryna daje prawo wykorzystania arsenału nuklearnego jedynie w przypadku wrogiej agresji „kiedy zagrożone jest samo istnienie państwa (rosyjskiego)”. Zaapelował, by jasno wskazać, iż wrogami Rosji są USA i NATO oraz określić warunki przeprowadzenia wymierzonych w nich wyprzedzających ataków jądrowych.(wiadomości.wp.pl)

03.09.2014 – Moskwa przeprowadziła manewry z udziałem strategicznych wojsk rakietowych, na uzbrojeniu których są rakiety dalekiego zasięgu wyposażone w głowice jądrowe (ang. ICBM – Intercontinental Ballistic Missile)  (tvn24)
W czasie, gdy w Walii obradowali przywódcy państw NATO, rosyjskie bombowce strategiczne (Tu-95) ćwiczyły atak nuklearny na USA z użyciem pocisków manewrujących – pisze serwis The Washington Free Beacon. (wiadomości.wp.pl)
Niestety, broń nuklearna staje się już nie tylko straszakiem zapewniającym równowagę przeciw autodestrukcji zainteresowanych stron, a taktyczną bronią wyprzedającą! Moim zdaniem Rosjanie na tej podstawie dochodzą do wniosku, że  takie małe taktyczne uderzenie w jedno z miast, no może dwa nie stworzy reakcji odwetowej bojąc się omawianej autodestrukcji…. Szaleństwo, czy chłodna kalkulacja? Jak mówi Radosław Sikorski:
– Federacja Rosyjska już dzisiaj ma doktrynę użycia broni atomowej jako pierwsza – przypomniał szef MSZ, komentując zapowiedzi Putina dotyczące nowej rosyjskiej doktryny wojennej. (TVN24)
Dlatego też dochodzimy do drugiej kwestii strategii Putina jakim jest dążenie do odrodzenia się Imperium rosyjskiego! Jest to de fakto następstwem powyższej doktryny w konflikcie USA/NATO.  Rosja rozbudowuje swoją armię (Patrz:  Rosyjskie wojsko zmodernizowane [2014]),  ma argumenty prawne do interweniowania z użyciem wojska, potwierdzają to manewry wojsk rosyjskich i własnie dlatego widzimy jej agresywne działania na Ukrainie! Takie działania uświadamiają społeczności międzynarodowej o jej zapędach imperialistycznych w tym do powodów do obaw o dalszą ewentualną ekspansję skierowaną głownie na kraje bałtyckie i Polskę. I nie są to tylko czcze gadania a faktyczna, skrupulatna i konsekwentnie realizowana strategia odbudowy państwa rosyjskiego! O zagrożeniu dla Polski opisałem szczegółowiej tu: Sprawa Polski w sytuacji zagrożenia Rosyjskiego. Również politycy rosyjscy owe zapędy potwierdzają – nawet jeżeli niektórych traktujemy jak błaznów, np. Władimir Żyrinowski który mówi na spotkaniu „Krym 2014” w Jałcie m.in.
„Rosja powstawała, rozkwitała i stawała się silna tylko w formie Imperium!” I teraz dopiero zaczynamy budować fabryki. Dlatego: militaryzacja, mobilizacja, twarda propaganda! Dzień i noc – żeby bali się!(…)  zrobimy propagandę taką, że ich rozoramy! Tak, żeby się bali, że czołgi ruszają na Kijów! Że czołgi mogą dojść do Brukseli! Możemy w ciągu doby was okupować! Zająć, zniszczyć! (…)
Moim zdaniem warto jednak znać jego wypowiedzi, ponieważ przytaczają ziarna faktów związanych z planami Federacji. Patrz Władimir Żyrinowski o Polsce.
Czy tak Rosja planuje odbudować swoje imperium?
Wydaje się – jak zauważa „Washington Post” – że celem Putina jest powrót do dawnego imperium. W jego działaniach można zauważyć spryt i przebiegłość. Zastraszaniem i szantażem utrzymał w strefie wpływów Moskwy Armenię i Białoruś. Tam, gdzie takie działania nie przynosiły rezultatu, decydował się na bardziej zdecydowane kroki, ale jednocześnie takie, które nie spowodowałyby całkowitego zniszczenia stosunków gospodarczych i politycznych z Europą i Stanami Zjednoczonymi.
Podsumowując –  strategia Putina polega na niedopuszczeniu do utraty Ukrainy, na rzecz Zachodu a w między czasie pozwala wykorzystać zaistniałą sytuację do ekspansji terytorialnej na obszarach Europy Środkowej w imię pomocy rodakom, odbudowując w ten sposób Imperium rosyjskie ukazując odradzaną putinowską potęgę poprzez strach jego armii (niekiedy pod postacią „zielonych ludzików”) z zastraszaniem użycia broni atomowej, argumentując to strategicznymi posunięciami w konfrontacji do poczynań sił NATO i całym zachodnim światem. Sondowanie Zachodu idzie Putinowi bardzo dobrze, gdyż po Gruzji, Krym wzięto wszak bez jednego wystrzału (chyba że liczyć strzały nad głowami wojaków ukraińskich) a teraz rozpad Ukrainy staje się nieunikniony, a i przy tym zdaje się Rosja tylko rozpędzać. Aktualizacja 11.09.2014 – Dążenie Rosji do utworzenia korytarza lądowego na Krym – jest to prawdopodobne, powiedział Radosław Sikorski
– Wiemy, że Rosjanie mają olbrzymie trudności logistyczne na Krymie, z dostawami wody, paliwa, praktycznie wszystkiego. (…) po aneksji półwyspu okazało się, że zarządzanie nim nie jest wcale proste.(…) może być wielka pokusa otwarcia mostu lądowego na Krym – ocenił Sikorski. – To się będzie wiązało z kontynuacją wojny, bo im głębiej Rosjanie wejdą, tym sytuacja etniczna i polityczna zmienia się na ich niekorzyść. (TVN24)
Ripsonar,
https://ripsonar.wordpress.com/2014/09/09/strategia-putina/

Desant Rosjan w Polsce w dwie godziny?

Od Moskwy do polskiej stolicy jest zaledwie 1,3 tys. km. Czołg T-90 wjedzie na przedmieścia w mniej niż dobę od rozpoczęcia marszu - takie słowa padły na antenie rosyjskiej telewizji Piatyj Kanał.
 

Desant Rosjan w Polsce w dwie godziny? - Potwierdzają to eksperci! Rosjanie śmieją się z polskiego wojska i twierdzą, że ich czołgi T-90 będą w Warszawie w ciągu 24 godzin. Desant powietrzny potrzebuje na to niewiele ponad godzinę. Są jeszcze Iskandery. Te rakiety dwie minuty po odpaleniu wybuchną w centrum Warszawy. Problem w tym, że rosyjscy propagandziści mogą mieć rację.

Nie jesteśmy gotowi na konflikt z Moskwą. Nie jesteśmy przygotowani na atak ze wschodu. Na wypadek wojny całą swoją nadzieję pokładamy w sojusznikach. - To jest całkowicie bzdurne założenie. Wbija się ludziom do głowy, że sojusznicy mają nas bronić. A to nie tak. To my mamy mieć skuteczny system odstraszania a nie wierzyć , że jednostki NATO przyjdą nam z pomocą po 7 dniach od chwili wybuchu wojny ( a będzie to nota z ubolewaniem i nic więcej!)- mówi w rozmowie z faktem24.pl Wojciech Łuczak, wojskowy ekspert i wiceprezes agencji Altair.

Rosjanie śmieją się z polskiego wojska i twierdzą, że ich czołgi T-90 będą w Warszawie w ciągu 24 godzin. Desant powietrzny potrzebuje na to niewiele ponad godzinę. Są jeszcze Iskandery. Te rakiety dwie minuty po odpaleniu wybuchną w centrum Warszawy. Problem w tym, że rosyjscy propagandziści mogą mieć rację.

Na filmie wyemitowanym przez piąty kanał telewizji pokazali, jak czołgi T-90 zmierzają do Warszawy. Lektor mówi, że będą tam w ciągu 24 godzin, bo tyle potrzebują do przejechania 1300 kilometrów. Wcześniej jednak do stolicy Polski dostanie się sowiecki desant. Spadochroniarzom wystarczy na to 1, 5 godziny. W tym czasie rosyjskie pociski balistyczne będą w drodze do USA. Na zakończenie filmu na rakiecie widać emotke ze zmrużonym okiem. Ma to oznaczać, że filmik jest żartem. Jeśli tak to raczej kiepskim. Tyle tylko, że jest w nim ziarno prawdy. Taki materiał pojawił się w Rosyjskiej telewizji https://youtu.be/AXWOKhCGyog



Gdyby doszło do hipotetycznego konfliktu, Rosjanie rzeczywiście byliby w kilka godzin w Warszawie. Zapytany o to Wojciech Łuczak mówi - To prawda. Kilka tygodni temu, odbyły się w Polsce ćwiczenia pod kryptonimem Kraj. Jednym z elementów była walka z batalionem rosyjskiego specnazu. Wyniki były takie, że zdecydowano się je utajnić - podkreśla Wojciech Łuczak. Nie chce zdradzać szczegółów, ale dyplomatycznie mówi że, nie napawają one optymizmem. - Takie ćwiczenia powinny odbywać się co dwa lata. Biorą w nich udział organy administracji publicznej, jak i dowództwa oraz sztaby na wszystkich szczeblach kierowania i dowodzenia siłami zbrojnymi - przyznaje generał Roman Polko, były dowódca jednostki GROM. W ramach „Stolica-16” ćwiczono obronę Warszawy przed rosyjskim Specnazem, perfekcyjnie wyszkolonymi komandosami.

Teoretycznie ich atak mógłby wyglądać tak. Przed rozpoczęciem wojny na lotnisku, pojawia się grupa turystów wracających z Wiednia i przesiadająca się na lot do Moskwy. Broń byłaby już w skrytkach na terenie miasta. Ich zadaniem byłoby nie tylko unieszkodliwienie prezydenta czy premiera i najbardziej znanych polityków i generałów, ale też wprowadzenie chaosu w mieście.

Odcięcie prądu, zatrucie wodociągów, wysadzenie kilku stacji benzynowych. - Do jakiego kataklizmu może doprowadzić grupa nawet źle przeszkolonych ludzi, pokazuje ostatni przykład zamachów terrorystycznych w Paryżu - mówi były dowódca GROM, generał Roman Polko. Kiedy Specnaz polowałby na polskich polityków w drodze byłyby rosyjskie pociski samosterujące - Lecą 8 metrów nad ziemią a my nie mamy niczego, co byłoby je w stanie wykryć i zestrzelić. Właśnie takimi rakietami Putin, rozpoczął konflikt z Syrią - podkreśla Łuczak. Rosjanie mają jeszcze Iskandery. Odpalone z okręgu kaliningradzkiego dolatują aż za Berlin. - Przeciwko tym rakietom, nie mamy również żadnej broni - dodaje wojskowy ekspert. Kompleksowy system obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej, który negocjujemy z amerykanami ma być kompletnie gotowy w….2028 (który jeszcze nie istnieje! SIC!) roku i będzie kosztował 50 mld zł - mówi Łuczak. Do tego czasu naszego nieba bronią pochodzące z lat 60 zestawy rakietowe.

Niewiele pomogą nam też F-16 i pociski do nich kupione u Amerykanów. - Mamy samoloty ale bez systemów naprowadzania i rozpoznawania celów one są ślepe i głuche - podkreśla Łuczak. Do tego maszyny te wymagają specjalistycznych urządzeń i obsługi. Tylko w w bazie w Krzesinach i w Łasku są na przykład specjalne odkurzacze, które pozwalają utrzymywać pasy startowe w odpowiedniej czystości, tak żeby samoloty mogły startować i lądować. To nie wszystko. Oba lotniska są w zasięgi rosyjskich rakiet. - Jedynym ratunkiem byłoby ich przebazowanie, na wypadek konfliktu - Tajemnicą poliszynela jest to, że maszyny trafiłyby do bazy w Niemczech. Kolejna rzecz to kody dostępu do supernowoczesnych rakiet JASSM kupionych za gigantyczne pieniądze od Amerykanów.

Nie mamy jednak do nich dostępu. - Istnieje możliwość unieruchomienia tych rakiet na pokładzie samolotu, drogą radiową przez osoby mające dostęp do kodów źródłowych - mówi nam Michał Likowski, redaktor naczelny branżowego miesięcznika „WTO Raport”. Innymi słowami o użyciu rakiet zdecyduje Amerykanin, siedzący przed komputerem gdzieś w Arizonie z nogami na krześle a nie nasz pilot. Eksperci podkreślają jednak, że wojna nie wybuchnie z dnia na dzień. To proces długotrwały, który narasta tygodniami i nie dzieje się z godziny na godzinę. - Problem w tym, że my liczymy na sojuszników i ich sprzęt. Bazujemy na tym, że Rosjanie nie są gotowi do ataku, tak jak my do jego odparcia. Ale to błędne koło. Na wypadek mobilizacji, będzie za późno żeby lata zaniechań i zaniedbań naprawić - mówi nam Michał Likowski redaktor naczelny „WTO Raport”. I żadnym pocieszeniem nie jest to, że Rosjanie potrzebowali w konflikcie z Ukrainą blisko miesiąca, na to żeby sprowadzić tam kilkaset czołgów.

Idea Międzymorza to szansa, której nie wolno nam zaprzepaścić


Idea Międzymorza to szansa, której nie wolno nam zaprzepaścić. Zwłaszcza w obliczu spodziewanego i rychłego upadku Rosji, na który powinniśmy się dobrze przygotować. Idea, czyli pomysł zacieśniania współpracy między krajami naszego regionu, bo do budowy federacji państw to jeszcze daleka droga.

Aktualna sytuacja geopolityczna w Europie oraz na Bliskim Wschodzie daje Polsce większe niż kiedykolwiek szanse na realizację idei takiej współpracy. W obliczu zagrożenia ze strony Federacji Rosyjskiej oraz problemów gospodarczych i społecznych zachodniej Europy, pojawiają się nie tylko możliwości, ale i konieczność współdziałania, zwłaszcza w sferze bezpieczeństwa i obronności.

Najbardziej naturalnym sojuszem, czy rdzeniem są państwa powstałe na byłych terenach II-ej Rzeczypospolitej, jak Ukraina i Białoruś. Widać tam ciążenie ku Polsce jako państwu mającemu odpowiedni potencjał cywilizacyjny, ekonomiczny (członkostwo w Unii Europejskiej oraz przewidywanemu członkostwu w TTIP - Transatlantic Trade and Investment Partnership) i militarny (na pierwszy plan wysuwa sie członkostwo Polski w NATO jako zbiorowym i najpotężniejszym systemie bezpieczeństwa).

Jak widać, po Ukrainie również Białoruś zaczyna pchać sie w nasze ramiona. Potencjalna przestrzeń wspolpracy powinna być rozciągnięta nie tylko o państwa Grupy Wyszehradzkiej, ale i Skandynawię i Turcję. Połączenie tego regionu z budowa przez Chiny nowego Jedwabnego Szlaku daje wręcz oszałamiające prognozy rozwoju. Dawna Rzeczypospolita nie musiała być okrojona i rozczłonkowana, było to możliwe dzięki egoizmowi naszych przodków, partykularnym interesom szlachty i magnaterii, która zamiast zdobywać nowe tereny i integrować zamieszkałą tam ludność mówiła dokładnie to co niektórzy teraz: "poczekajmy, oni są biedni - dlaczego mielibyśmy się z nimi dzielić, są ważniejsze wydatki niż zbrojenia, Ukraińcy to potomkowie dzikich Kozaków - nie nadają się do cywilizacji", etc. Wypisz, wymaluj - dokładnie te same hasła powtarzają dzisiaj tzw. pożyteczni idioci. Oczywiście bardzo aktywnie działa rosyjska agentura wpływu, bo Rosja doskonale rozumie zagrożenia dla niej płynące z potęgi Rzeczypospolitej. Warto posłuchać rosyjskich ideologów, którzy powtarzają zgodnie: "albo my albo oni". Dlatego wg "doktryny obronnej" FR Polska nie ma prawa istnieć.

Rosjanie nie są zainteresowani żadną normalizacją i rozwijaniem dobrych stosunków z Polską. Stąd głównym priorytetem rosyjskiej agentury wpływu jest torpedowanie, w tym ośmieszanie Idei Międzymorza i wbijanie klina między Polaków i Ukraińców. Stąd odgrzewanie tego samego zimnego kotleta o tzw. "banderowcach" (wg rosyjskiej propagandy oczywiście żyjących współcześnie) i jakoby tylko czekających aby "rezać Lachów" i zająć Przemyśl.

Tymczasem obecnie zaledwie kilka procent Ukraińców posiada przekonania nacjonalistyczne. Dlatego ciągłe przypominanie "Rzezi Wołyńskiej" i obarczanie za nią jednostronnie i wbrew faktom tylko nacjonalistów ukraińskich.

Jest jeden plus tego wszystkiego. Prezentacja takich poglądów na polskich forach internetowych jednoznacznie identyfikuje takie osoby jako szkodników z głupoty lub nadania, w sposób oczywisty szkodzące polskiej racji stanu i będące w sprzeczności z polityką obecnego rządu Beaty Szydło i zabiegami Prezydenta RP Andrzeja Dudy na arenie międzynarodowej.

Przykre, że tak wielu na licznych stronach niby popierających obecną władzę, mieniących się polskimi patriotami powtarza kłamstwa ruskiej agentury. Niestety zdarza sie to nazbyt często, żeby przypisywać to przypadkowi. Ja rozumiem, że niektórzy nie potrafią myśleć samodzielnie, docierać do źródeł i samemu wyciągać wnioski, tylko powielają rosyjskie destrukcyjne konstrukty myślowe.

Niestety można zidentyfikować też takich, którzy robią to celowo. Są Rosjanami z pochodzenia, bądź Rosjanami mentalnymi i wielkimi miłośnikami Putlera i imperialnej Rosji, gdyż są zsowietyzowani i mają wyprany mózg. - Więc Polski nie uważają za swoją ojczyznę i najwyższą wartość. Albo są zdrajcami i kolaborantami występującymi przeciwko Polsce i Polakom za pieniądze z Kremla. Dziwne, że tacy są bezkarni a nawet mają zapewnioną całkowitą wolność w tym co złego robią.

Wracając do Idei Międzymorza, z Ukrainą i Białorusią na czele - musimy ją wspierać z całych sił. Przecież Ukraińcy i Białorusini to nasi bracia Słowianie; w przeciwieństwie do Rosjan, którzy Słowianami nie są, chociaż bardzo by chcieli.

Niedźwiedź zdycha. Oby jak najszybciej zdechł! - Ciśnie się na usta, jednak to fałszywe założenie - bo niedźwiedź nie ma tu nic do gadania, nawet jak żyje. Może sobie pomruczeć tylko, a my róbmy swoje. Z Białorusinami i Ukraińcami zacznijmy budować bliższe relacje. Ekonomiczne, kulturalne, gospodarcze i obronne. Bo w idei Międzymorza - to tak gwoli przypomnienia nie chodzi wcale o przyłączenie tych państw do Polski, ani też o zbudowanie jakichś Stanów Zjednoczonych Międzymorza, ale tworzenie (to proces rozciągnięty w czasie) wspólnoty wartości i interesów, podobnie jak to jest z UE. Każde z tych krajów ma pełne prawo zachować swoją odrębność kulturową, prawną, religijną, językową, itd.

Nie musimy też od Ukraińców żądać zaprzestania kultu Bandery, bo to zwyczajnie nie nasza sprawa. My możemy go uważać za zbrodniarza, bo rosyjska agentura tak nam to wpaja, a Ukraińcy zwyczajnie mogą mu budować pomniki i nadawać szkołom jego imię, gdyż dla nich to bohater narodowy, który walczył z sowietami o wolną Ukrainę. Nam nic do tego. Było kiedyś i nie ma żadnego wpływu na naszą wspólną przyszłość, którą musimy zbudować razem na fundamentach równości, suwerenności i poszanowania oraz zagwarantowania odrębności. A że to Rosjanom (tym prawdziwym i mentalnym) to się nie podoba i wyją o banderowcach i Rzezi Wołyńskiej, cóż - niech wyją - my róbmy swoje.

A więc budujmy Międzymorze, choćby poprzez wsparcie dobrym słowem wśród znajomych i w Internecie, przezwyciężając stereotypy i demaskując ruskie kłamstwa; i popierajmy polski rząd w tym względzie.

Bo jak nie my to kto? Jak nie teraz, to kiedy?

sobota, 20 lutego 2016

Kilka faktów o tzw. uchodźcach


Uchodźcy to osoby, które uciekają do bezpiecznych krajów, bo w swojej ojczyźnie grozi im prześladowanie z powodu rasy, religii, narodowości, przekonań politycznych lub przynależności do określonej grupy społecznej. Definicję uchodźcy zawiera konwencja genewska z 1951 r. w sprawie uchodźców, którą w Polsce powiela ustawa z 2003 r. o udzieleniu cudzoziemcom ochrony na terenie Rzeczypospolitej Polskiej. Uchodźcami mogą być dziś Syryjczycy i Erytrejczycy. Mogą też być nimi np. Afgańczycy czy Nigeryjczycy, ale również obywatele innych krajów. Przypadek każdej osoby trzeba rozpatrywać indywidualnie. Podział uciekających do Europy na te dwie grupy ma kolosalne znaczenie. Bo imigrantów Europa nie musi przyjąć, ale uchodźców tak, bo potrzebują pomocy. Takie rozróżnienie wprowadził też UNHCR.Prawo międzynarodowe gwarantuje uchodźcom minimalne standardy pomocy, np. nie wolno ich wydalać czy zawracać do krajów, w których groziłoby im niebezpieczeństwo.W sierpniu ub. roku UNHCR wydał specjalny komunikat w tej sprawie. Czytamy w nim: „Władze każdego kraju postępują ze zjawiskiem migracji zgodnie z własnymi przepisami i procedurami. W przypadku uchodźców muszą stosować zasady dotyczące ochrony uchodźców i udzielania im azylu zdefiniowane zarówno w prawie krajowym, jak i międzynarodowym. Na rządach państw ciąży specyficzna odpowiedzialność za każdą osobę, która chce uzyskać status uchodźcy na ich terytorium czy na granicy.Łączenie uchodźców i imigrantów może mieć poważne w skutkach konsekwencje dla życia i bezpieczeństwa tych pierwszych. UNHCR podkreśla, że imigrant może bezpiecznie wrócić do swojego domu, uchodźca – nie.
http://polska.newsweek.pl/wszystko-co-musisz-wiedziec-o-uchodzcach-i-imigrantach,artykuly,370682,1.html

Kryzys humanitarny w Syrii jest największym na świecie po II wojnie światowej – mówi Wojciech Wilk z PCPM. - Pod względem skali to kryzys bez precedensu, wielokrotnie przekracza ten, który miał miejsce podczas wojny w Jugosławii. W marcu 2016 wojna wkroczy w czwarty rok swojego trwania, długość konfliktu jest już porównywalna z II wojną światową, a nadziei na rozwiązanie nie ma. Doświadczenia z Afganistanu pokazują, że nawet po zakończeniu konfliktu odbudowa państwa może potrwać parę lat – dodaje ekspert.
Efekty kryzysu promieniują na cały Bliski Wschód. – Bardzo zła sytuacja jest też w Iraku, gdzie ISIS panuje nad częścią terytorium. Z samego Bagdadu do ucieczki zmuszonych zostało 1,5 – 2 mln ludzi. W regionie Kurdystanu 2 mln osób koczuje w obozach, z czego 1/3 to chrześcijanie.
http://swiat.newsweek.pl/glod-a-syria-gdzie-mieszkaja-najglodniejsi-ludzie-swiata-,artykuly,377357,1.html 

Uchodźcy (może z pojedynczymi wyjątkami) przybywający do Europy, nawet syryjscy, NIE są teraz zagrożeni utratą życia, bo NIE przybywają bezpośrednio z terenów walk. Uchodźcy syryjscy przybywają z obozów i mieszkań w krajach sąsiednich, głównie z Turcji. Ich życie tam jest marne albo wręcz okropne, ale to nie znaczy, że byli tam w śmiertelnym niebezpieczeństwie (chyba że śmierci głodowej z braku pomocy). Europa ich ratuje nie od śmierci, ale od ponurego życia, którego nie chce im na miejscu poprawić.
Przed wojną Syria liczyła 23 mln ludzi różnych wyznań, w tym muzułmanów i chrześcijan. Szacuje się, że z powodu trwającej tam wojny domowej, w której walczą trzy strony (wojska rządowe, rebelianci i Państwo Islamskie), wewnątrz kraju miejsce zamieszkania zmieniło 7,6 mln ludzi. Kolejne ponad 4 mln wyemigrowało do krajów sąsiednich.
W Turcji przebywa 1,9 mln Syryjczyków, m.in. w obozach dla uchodźców. Wielu mieszka w namiotach, również zimą. W małym Libanie schronienie znalazło 1,2 mln Syryjczyków. Kolejne 630 tys. uciekło do Jordanii, 250 tys. do Iraku, 132 tys. do Egiptu i 25 tys. do krajów Afryki Północnej.
W Jordanii 86 proc. tych, którzy mieszkają poza obozami, żyje poniżej granicy ubóstwa, wynoszącej 3,2 dol. dziennie. W Libanie 55 proc. uchodźców mieszka w prowizorycznych warunkach.
Teraz większość osób przebywająca w tych krajach próbuje przedostać się do UE.
http://polska.newsweek.pl/wszystko-co-musisz-wiedziec-o-uchodzcach-i-imigrantach,artykuly,370682,1.html

W 2016 roku możemy spodziewać się co najmniej podwojenia liczby uchodźców/imigrantów, czyli 2,5 mln ludzi (prognoza oparta na danych z czterech ostatnich lat i roku bieżącego). A w latach kolejnych? Na Bliskim Wschodzie uchodźców, łącznie z uchodźcami wewnątrz danego kraju, jest ok. 17 mln. Do tego dochodzi rosnąca liczba ludności w Afryce: w ciągu 15 lat przybędzie tam minimum 400 mln ludzi. Unia NIE ma programu ani radzenia sobie z napływem uchodźców i imigrantów w przyszłym roku ani w latach następnych.
Większość tych, którym kraje Unii odmawiają azylu, NIE jest deportowana i NIE wyjeżdża dobrowolnie. W Niemczech deportowanych jest ok. 10 tys. osób rocznie, nakazy deportacji ma 170 tys. osób. Osoby czekające na deportację dostają zasiłki, tyle że mniejsze niż azylanci.
http://excathedra.pl/index.php?p=/discussion/8054/wazne-fakty-o-imigrantach-i-uchodzcach

Z danych Biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) zawartych w raporcie „Trendy światowe 2014” wynika, że na koniec 2014 r. na całym świecie było 59,5 mln osób przymusowo przesiedlonych. Opuścili domy z powodu wojen i prześladowań. To o 8,3 mln więcej niż rok wcześniej. W ostatnich pięciu latach wybuchło co najmniej 15 konfliktów. Osiem w Afryce (Wybrzeże Kości Słoniowej, Republika Środkowoafrykańska, Libia, Mali, Nigeria, Demokratyczna Republika Konga, Sudan Południowy i Burundi), trzy na Bliskim Wschodzie (Syria, Irak i Jemen), jeden w Europie (Ukraina) i trzy w Azji (Kirgistan, Birma i Pakistan). Tylko niektóre się zakończyły, w 2014 r. do swoich krajów powróciło zaledwie 128 tys. uchodźców, to najmniej od 31 lat. Poza tym wyprawy do Europy ułatwił chaos w Libii, skąd wyrusza wiele łodzi przemytników.
W 2014 r. na całym świecie było 19,5 mln uchodźców, a 38,2 mln zostało przesiedlonych w granicach swoich krajów. Dziś najwięcej uchodźców, a także osób przesiedlonych wewnątrz kraju jest z Syrii, Afganistanu (2,59 mln uchodźców) oraz Somalii (1,1 mln uchodźców).
http://polska.newsweek.pl/wszystko-co-musisz-wiedziec-o-uchodzcach-i-imigrantach,artykuly,370682,1.html

Większość przybywających do Europy to NIE są uchodźcy, lecz imigranci ekonomiczni. Do 2013 r. kraje Unii odrzucały dwie trzecie wniosków o azyl. Nawet w zeszłym roku większość, 55 proc., wniosków azylowych została odrzucona. Może w tym roku będzie inaczej, ale dane z I kwartału każą w to powątpiewać: największą grupą, która w I kw. ubiegała się o azyl w Unii, byli mieszkańcy Bałkanów: Kosowa, Albanii, Serbii; w sumie 30 proc., w Niemczech stanowili 58 proc.
W wywiadzie dla holenderskiej telewizji NOS Frans Timmermans, pierwszy wiceszef Komisji Europejskiej stwierdził, że 60 proc. imigrantów napływających do Europy, kieruje się pobudkami ekonomicznymi i nie powinien przysługiwać im status uchodźcy.
http://telewizjarepublika.pl/uchodzcy-timmermans-60-proc-przybywajacych-to-imigranci-ekonomiczni,28848.html

Do 2017 roku Niemcy wydadzą 50 mld euro na utrzymanie imigrantów w Niemczech
http://www.money.pl/gospodarka/unia-europejska/wiadomosci/artykul/kryzys-migracyjny-bedzie-slono-kosztowal,210,0,2010834.html

Niemiecki ekonomista Hans-Werner Sinn, powiedział że Niemcy powinny podnieść wiek emerytalny żeby utrzymać imigrantów, jeżeli tego nie zrobią to konieczna będzie podwyżka podatków.
http://www.money.pl/gospodarka/unia-europejska/wiadomosci/artykul/imigranci-w-europie-niemcy-beda-musieli,77,0,1924173.html

Gospodarka unijna NIE potrzebuje setek tysięcy niewykwalifikowanych pracowników i NIE będzie ich potrzebowała w przyszłości. Wg prognoz European Centre for the Development of Vocational Training w najbliższych 10 latach w 26 na 31 analizowanych krajów nastąpi spadek zapotrzebowania na takich pracowników, średnio o 25 proc.
Niemcy wydali gigantyczne kwoty na utrzymanie imigrantów, choć nawet lewicowa komisja europejska przyznaje że 60% ludzi którzy przedostali się do Europy z ostatnią falą imigrantów to imigranci ekonomiczni którzy nie pochodzą z krajów ogarniętych wojną
http://www.bankier.pl/wiadomosc/KE-przyznaje-60-procent-osob-ktore-dotarly-do-Europy-to-imigranci-ekonomiczni-3475900.html

Libańska dziennikarka Carol Malouf, udawała uchodźcę w drodze do Europy, twierdzi że jedynie 20% tych ludzi to Syryjczycy.
W I kw. uchodźcy z Syrii (albo ludzie za nich się podający) stanowili 16 proc. występujących o azyl, czyli wśród tych, którzy azyl dostaną, stanowią ok. jednej trzeciej. "Grupy przestępcze zarabiają mnóstwo pieniędzy na fałszywych paszportach syryjskich" - powiedział szef Fronteksu. Do uchodźców syryjskich zalicza się też syryjskich Kurdów stanowiących szczególną grupę.
https://www.youtube.com/watch?v=pkIs2zD_00I

Gdyby przeznaczyć 50 mld euro na 6 mln prawdziwych uchodźców w Libanie, Turcji i Jordanii to każdy z prawdziwych uchodźców mógłby co miesiąc otrzymywać świadczenie wyższe od polskiej pensji minimalnej.
Europejska lewica woli wydawać 50 euro za dobę na hotel dla jednej w Niemczech niż przeznaczyć te pieniądze dla kilku osób w obozach w Libanie i Jordanii a każdy człowiek który ośmieli się skrytykować lewicową politykę jest nazywany faszystą jak w Wenezueli za czasów Hugo Chaveza.
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/imigranci-zamieszkaja-w-hotelach-w-berlinie-miliony-na-zakwaterowanie,615831.html

36,95 funtów tygodniowo. - Każda osoba ubiegająca się o azyl w Wielkiej Brytanii otrzymuje na przeżycie 36,95 funtów. Według danych Asylum Information Database ubiegający się o azyl we Francji może otrzymać do 56,62 funtów na tydzień. Niemcy i Szwecja – które przyjęły lub przyjmą najwięcej imigrantów – wypłacają odpowiednio 35,21 i 36,84 funtów w tygodniu.
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/1632153,1,9-malo-znanych-faktow-o-kryzysie-uchodzcow-w-europie.read</>

.