Kim są nadludzie?

Czy nietzscheański Ubermensch ma coś wspólnego z chrześcijaństwem? A czy można chociaż zobaczyć w chrześcijaństwie pewne podobieństwa? - Zobaczmy. Pytania o człowieka, pytania o istotę człowieczeństwa należą do podstawowych.

Po co komu etyka?

Czym jest etyka i moralność? Czy zastanawiamy się nad tym na co dzień, czy postępujemy etycznie? Właściwe po co moralnością mamy się przejmować, albo jakimś zbiorem zasad etycznych?

Wojna cywilizacji według Samuela Huntingtona

Jak żywa jest pamięć zbiorowa? Huntington stawia tezę, że w XXI w. wojna między różnymi cywilizacjami zajmie miejsce dziewiętnastowiecznych wojen narodowych i dwudziestowiecznych wojen między ideologiami.

Dlaczego kult Maryi wywołuje u niektórych taki sprzeciw?

Kult Maryi jest zjawiskiem szczególnym i niezwykłym w Kościele Rzymsko-Katolickim. Obecny kształt tego kultu zawdzięczamy tradycji, pobożności ludowej, dyskusjom teologów i soborom. Dlaczego kult Maryi jest dla wielu chrześcijan kontrowersyjny?

Ks. Nikos Skuras: "oczywiście, oczywiście..."

Ks. Nikos - zawsze mówi o tym że Jezus Cię kocha z twoimi grzechami, i przyjmuje zawsze do Swego Serca. Ale używa mocnych słów i dla wielu jest kontrowersyjny. Jak atomowa bomba

Inżynieria zniewolenia

"Jeśli diabeł jest obecny w naszej historii to jest nim zasada władzy" - Mikhail Bakunin. Czym jest inżynieria społeczna? Mało kto wie, że inżynieria społeczna jest opartą na nauce sztuką nakłaniania innych ludzi do spełniania życzeń i oczekiwań rządzących.

Adama Doboszyńskiego Modlitwa o Wielką Polskę

Autorem modlitwy jest Adam Doboszyński - wybitny Polak, brutalnie zamordowany przez komunistów. Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Świętej Jedyny, Panie Jezu Chryste i Ty, Najświętsza Panno Kalwaryjska z cudownego obrazu, raczcie wejrzeć na szczerość dusz naszych i na czystość dążenia naszego...

Liberalizm – definicja bestii

W encyklice Pascendi Dominis Gregis papież Pius X napisał, iż „największa i najbliższą przyczyną modernizmu jest bez wątpienia pewnego rodzaju wypaczenie umysłu”...

niedziela, 29 czerwca 2014

Wpływ totalnej wojny informacyjnej na dzieje PRL

Żeby zrozumieć mentalność polskiego społeczeństwa należy przyjrzeć się czasom i uwarunkowaniom jakie tą świadomość narodową ukształtowały. Czasy PRL-u wywarły w świadmości zbiorowej niezatarte piętno, które odbija się czkawką do dziś. Trudno niekiedy wytłumaczyć konkretne postawy ludzkie, wybory, fobie i preferencje, ale bez dogłębnego spojrzenia w przeszość nie uda nam się przybliżyć do zrozumienia dzisiejszego Polaka. Bez spojrzenia na obywatela Polski z lat 40-tych, 50-tych, 60-tych, 70-tych i 80-tych ub. wieku nie będziemy mieli szans prześledzić ewolucji postaw ludzi dzisiejszych. Oczywiście nie tylko tamte czasy kształtowały poskie społeczeństwo, ale były podłożem i przyczyną takich a nie innych postaw. 

Kościół katolicki po zakończeniu II wojny światowej musiał stawić czoła poważnym problemom, ponieważ doktryna komunistyczna dążyła do zagarnięcia władzy na wszystkich szczeblach życia społecznego oraz politycznego w Polsce. Komuniści chcieli osiągnąć wpływy w sferze duchowej, jednak na przeszkodzie stał Kościół rzymsko- katolicki, który odgrywał znaczącą rolę w kulturze społecznej narodu polskiego. Kościół był jedyną niezależną strukturą społeczną, dlatego od początku wiadomo było, że władze komunistyczne będą toczyły z nim walkę. Konflikt między Kościołem, a państwem toczył się w latach 1945-1989, czyli od zakończenie II wojny światowej do upadku komunizmu. 

Ideologia komunistyczna była wroga religii. Kościół był zagrożeniem dla systemu, ponieważ miał on wpływ na wielu Polaków. Władze musiały przyjąć odpowiednią strategię, aby podporządkować sobie ten organ, ponieważ należało się spodziewać wyraźnego oporu ze strony wiernych. 

Jednym z pierwszych aktów Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej było zerwanie konkordatu z Watykanem we wrześniu 1945 roku. 
W obliczu nowej doktryny mającej na celu wytępienie jakichkolwiek oznak wiary Kościół polski musiał przyjąć odpowiednią politykę. Celem było popieranie i szerzenie opozycji wobec partii komunistycznej.


Jak widzimy zasadniczym elementem tamtego okresu była ideologia komunistyczna i wojna informacyjna za pomocą których władza toczyła walkę ze społeczeństwem i jego świadomością. Zobaczmy zatem jak to działało.

Poniżej pragnę przedstawić ciekawy artykuł na ten temat.


Józef KosseckiWpływ totalnej wojny informacyjnej na dzieje PRL, Kielce 1999

W 1953 roku (również po śmierci Stalina) rozkręcała się na całego akcja represji skierowana przeciwko Kościołowi katolickiemu w Polsce, miała ona wszelkie znamiona prowokacji politycznej, wzmagającej napięcia społeczne i wykazującej "reakcyjność" katolicyzmu polskiego oraz uzasadniającej konieczność utrzymywania go w ryzach za pośrednictwem odpowiednio rozbudowanego aparatu bezpieczeństwa.


Jak wspominaliśmy w poprzednim rozdziale, już wcześniej starano się osłabiać Kościół montując ruch tzw. księży patriotów oraz ruch katolików społecznie postępowych skupionych wokół Stowarzyszenia PAX. Mimo to kierownictwo Kościoła nie dało się sprowokować, zaś prymas Stefan Wyszyński starał się prowadzić politykę porozumienia z władzami - o czym najlepiej świadczyć może zawarte 14 kwietnia 1950 r. porozumienie między państwem a Kościołem. O tym, jak bardzo - mimo wszelkich prowokacji władz - kardynał Wyszyński starał się o dialog, a nawet porozumienie z władzami PRL, świadczyć może rozmowa, którą w dniu 14 stycznia 1953 r. odbył z przedstawicielem władz PZPR Franciszkiem Mazurem, który był wówczas wicemarszałkiem Sejmu i członkiem Biura Politycznego KC PZPR. Prymas Tysiąclecia poruszył w tej rozmowie bardzo istotne problemy toczącej się wówczas walki informacyjnej, a zwłaszcza stosunek komunizmu i masonerii do Kościoła katolickiego. Prymas Wyszyński stwierdził wówczas m. in.:

"(...) Marksizm wyrósł w środowisku protestancko-anglikańskim, na wskroś kapitalistycznym, a był stosowany w środowisku prawosławnym. To stworzyło swoiste obciążenie środowiskowe, z którego dotąd marksizm nie wyzwolił się. (...)Pamiętać trzeba, że największym nieszczęściem naszym jest dziedziczenie obciążenia marksizmu wiekiem XIX-tym. (...) Wrogi stosunek marksizmu do religii jest też produktem wieku XIX; wtedy bowiem modna była walka oficjalna masonerii z religią i filozofii indywidualistycznej. Masoneria głosiła wtedy wszelkiego rodzaju rozdziały: Kościoła od państwa, męża od żony, obywatela i państwa, indywidualizm moralny, społeczny, gospodarczy (kapitalizm). Nad filozofią materialistyczną zaciążyła też filozofia indywidualistyczna, niemiecka, ubiegłego wieku. Marks był zbyt mało indywidualny, by umiał się obronić przed tymi wpływami; stąd tworząc państwo społeczne, pomyślał je indywidualistycznie (kolektywizm).

Nie widzę wewnętrznej konieczności ateizmu dla nowego ustroju, nie widzę ścisłej więzi między marksizmem a ateizmem. W koncepcji Marksa jest to naciągane. Ta pomyłka jest tragiczna dla przebudowy społecznej, bo ją opóźnia. Wojna najlepiej ujawnia, że życie publiczne bez religii nie da się utrzymać. Norymberga - to zwycięstwo Dekalogu w świecie.To są błędy, w wyniku których Kościół katolicki, jako religia, jest uważany za sprzymierzeńca kapitalizmu. To są okulary protestanckie na nosie marksistowskim. Bo protestantyzm był kapitalistyczny, ale katolicyzm nie był i nie jest kapitalistyczny. Dlaczego? - Bo Kościół ma swoją naukę katolicko-społeczną, która w założeniach bliższa jest tęsknotom komunizmu, niż dążeniom kapitalizmu. - Bo Kościół posiada bogatą dokumentację, która wskazuje, jak katolicyzm zwalczał ducha kapitalistycznego. - Bo istnieje moralność społeczno-katolicka. Bo, nadto, cała nauka Kościoła, nie tylko nauka o miłości i o pracy, uznawana przez komunistów, ale i nauka o własności, ma wielkie społeczne znaczenie dla proletariatu.(...) Dla tych powodów, zarzutu komunistycznego, że Kościół «trzyma z kapitalizmem» - dziś nie rozumie większość ludzkości. Nie można więc głosić, bez gwałtu dla prawdy historycznej, że Kościół stawał w obronie wielkiej własności, gdyż był zawsze za upowszechnieniem własności; że był przeciwny przebudowie ustroju, bo sprawę tę odważnie sam stawiał; że Kościół «tradycyjnie z dawien dawna wiązał się z klasami posiadającymi, broniąc uporczywie przywilejów możnych i bogatych», bo temu przeczy cała działalność ludowa Kościoła, (...). Nie można więc głosić, że istnieje solidarność klasowa między księdzem a posiadającym, bo każdy proboszcz nieustannie woła do bogatych - daj biednym. Jakżesz inaczej wygląda prawda od «Trybuny Ludu» z dnia 12 I br. Śmiem twierdzić, że ateizm marksistowski opóźnia przebudowę społeczną i dobrobyt mas. (...) Walka zaś komunizmu z religią odwraca od komunistycznej przebudowy najlepszych ludzi. Pozbawia to rewolucję społeczną sił duchowych, argumentację zaś sprowadza do szablonów, iście egipskich - nowych zobowiązań produkcyjnych z okazji każdego «święta» komunistycznego. Ostatecznie, ludziom już się te nowe zobowiązania przejadły, a trzeźwi pytają, ile to już wszystko wynosi"3.

W dalszym ciągu kardynał Wyszyński omawia stosunek rządu PRL do Kościoła katolickiego, stwierdzając: 

"(...) - w Polsce Rząd prowadzi walkę z Kościołem za bardzo po linii carskiego prawosławia. By to dostrzec, wystarczy wziąć do ręki argumenty z prasy przeciwko Watykanowi - są one typowo «carsko-prawosławne». Cała nienawiść prawosławia do Rzymu równała się u nas nienawiści prawosławia do Polski katolickiej. Znamy literaturę carsko-prawosławną; jakże bardzo przypominają dziś ją wydawnictwa "Książki i Wiedzy" i artykuły "Trybuny Ludu".
Co uderza w tych artykułach, to prymitywizm argumentacji «carskich czynowników» to nie dla umysłowości polskiej, która jest zachodnioeuropejska. Idzie tu o jakiś «poziom prawdopodobieństwa». Argumentacja prasy polskiej przeciwko Stolicy św. nie liczy się z tą zasadą prawdopodobieństwa.

W dziedzinie ustaw i zarządzeń - dzisiejsze wasze zarządzenia przeciw Kościołowi przypominają Swod Zakonow. Czy p. Marszałek zna spis ustaw i zarządzeń carskich, które Sejm polski zniósł w Konkordacie w 1925 r., gdyż wszystkie ograniczały Kościół katolicki. Była to długa litania. A dzisiejsze instrukcje o kulcie publicznym przypominają zarządzenia generalnego gubernatora Skałona z 1911 r.

W tej «robocie» brak jest psychologicznego wyczucia naszego społeczeństwa. A przecież jeszcze żyje dziś społeczeństwo, które bardzo cierpiało przez te zarządzenia carskie. Mamy w rodzinach naszych ludzi prześladowanych przez carat za religię. (...)

(...) Popełniacie błąd zasadniczy - mnożąc sobie wrogów. "Trybuna Ludu" głosi całemu światu, że biskupi, że Papież - to wrogowie Polski Ludowej. Któż wtóruje tej tezie? Czy "Osserwatore Romano"? Nie - to Niemcy, masoneria i Anglosasi. Rząd wmawia w cały świat, że Watykan jest wrogiem Polski Ludowej. Przecież to na rękę tym wrogom. To im ułatwia zadanie. Oni powinni wam płacić honoraria! Niemcy przytakują waszej tezie - i mówią: nic dziwnego! Podobnie w Ameryce!

Wracam raz jeszcze do masonerii. Bo masoneria całego świata też się cieszy z waszej tezy. Oni dziś przekonują komunistów, że powinni zlikwidować Kościół w Polsce. Bo masoneria też wierzy w to, że oni zwyciężą, podobnie jak wy. Ale chcą mieć pole bez konkurentów. I dlatego dziś zachęcają komunistów: zniszczcie Kościół, pozostanie nam tylko jeden wróg - komunizm. W tej chwili komunizm jest «wynajęty» przez masonerię wszechświatową do likwidowania Kościoła. Ilekroć musieliśmy występować przeciwko wam, bronić praw Kościoła, zawsze byliśmy pochwalani przez masonerię; bo w walce niszczał Kościół. Ale «gdyśmy się dogadywali» - zawsze rozpoczynano atak na biskupów. Bo «pokój religijny» w Polsce był nie na rękę masonerii. Masoneria to wspólny wróg - i nasz, i wasz; my się znamy na nim już od dawna; wy zdradzacie naiwność początkujących wobec masonerii. Nie bądźcie ich najmitami i nie załatwiajcie sprawy masonerii - vulgo kapitalistów.

Mądra polityka - to nie mnożyć sobie wrogów. Wtedy i przeciwnicy wasi będą zaskoczeni. (...) Dalej - Kościół w Polsce nie może być ustawiany przez propagandę komunistyczną jako reakcjonista w swej istocie. Nie można głosić, że Episkopat otrzymuje instrukcje polityczne z Rzymu. Byłem w Rzymie, rozmawiałem z papieżem długie godziny - nie usłyszałem ani jednego słowa niewłaściwego przeciwko Prezydentowi RP i partii. Od 4 lat prowadzę sprawy Kościoła w Polsce. Świadczę, jak człowiek mający prawo do uczciwości, że nigdy nie próbowano nawet sugerować mi wskazań politycznych. Któż to wie lepiej, niż ja? Oczekuję wiary w tym punkcie! 
Pisanina "Trybuny Ludu" nadaje się do prokuratora.

Właśnie dlatego mamy prawo oczekiwać demobilizacji sił aparatu administracyjnego przeciwko Kościołowi. Mamy mnóstwo dowodów na to, że ten aparat stoi z lontem przy działach, gotów strzelać na oślep. (...)

I jeszcze! Kościół w Polsce nie może być ustawiany, jako ośrodek zachęcający do antynarodowej i antypaństwowej działalności. Bo tak nie jest ani dziś, ani nie było kiedykolwiek w historii. Trzeba sprawy stawiać zgodnie z psychiką narodu i jego linią rozwojową. Pisarze wasi za mało znają historię Polski i dlatego na tak wiele sobie pozwalają. Kościół bardzo liczył się z narodem, z jego językiem, któremu dał wstęp do świątyni (kolędy, pieśni ludowe), z dziejami, z obyczajami. Kościół nie latynizował, nie germanizował, nie moskwiczył. Dał ludowi do ręki polski śpiewnik i modlitewnik, dziś wyciągany na Śląsku ze skrzyń, gdy wy nie pozwalacie na druk polskiej książki religijnej.

(...)Wierzę mocno, że Kościół przetrwa do końca świata. I w to - że da sobie radę w każdym okresie, jak dał sobie radę z arianami, z protestantyzmem. I dziś Kościół ma do powiedzenia bardzo wiele dobrego i narodowi, i ludziom. Nie idzie mi «o ratowanie» tylko Kościoła. Idzie o coś więcej - o wydobywanie mocy nadprzyrodzonej Kościoła na dziś. Prowadzę linię dwojaką: zasadniczą płynącą z istoty Kościoła, i drugorzędną - z rozumu kierowniczego. Kościół zawsze stał na stanowisku rzeczywistości i realizmu; rozmawiał z każdym państwem, które chciało z nim rozmawiać. Rozmawia więc w Polsce i z państwem komunistycznym. To nie koniunktura - na miesiąc, czy rok. To zasada"4 .

Nie były to słowa rzucane na wiatr. Najlepiej świadczyć o tym może fakt, że władze kościelne w Polsce, kierowane przez prymasa Wyszyńskiego, nie ogłosiły i nie zastosowały w praktyce, ogłoszonego w 1949 r. dekretu Kongregacji św. Officjum, który groził ekskomuniką nie tylko członkom partii komunistycznych i robotniczych, ale również tym, którzy z nimi współpracują.
Oferta dialogu, a nawet w pewnym stopniu współpracy, złożona przez prymasa Wyszyńskiego F. Mazurowi miała charakter strategiczny - nie zaś tylko taktyczny - zaś jej uzasadnienie, którego obszerne fragmenty przytoczyliśmy wyżej, zawierało głęboką analizę socjotechniki walki informacyjnej, toczącej się wówczas w skali światowej. 

Przyjęcie tej oferty przez kierownictwo PZPR mogło nawet oznaczać fiasko prowadzonej wówczas z pełnym powodzeniem operacji Splinter Factor i innych analogicznych działań, których celem było m.in. wyhodowanie swoistej szczepionki przeciwko komunizmowi. Przyjęcie propozycji dialogu czy tym bardziej współpracy z Kościołem mogło faktycznie ułatwić recepcję nowego ustroju w Polsce, a więc stanowiło wielkie zagrożenie dla wszelkich sił zainteresowanych w zaognianiu sytuacji w naszym kraju (zwłaszcza zaś tych, o których mówił Prymas). Przede wszystkim jednak była ona nie na rękę ekipie Bieruta, która chcąc utrzymać dawny kierunek w obliczu zmian zachodzących w ZSRR, starała się zaogniać sytuację w Polsce i pokazywać, że tylko ona jest w stanie rozprawić się z polską «reakcją».

Odpowiedź na ofertę prymasa Wyszyńskiego przyszła bardzo szybko, w postaci fali represji skierowanych przeciw Kościołowi i towarzyszącej im propagandy.

"Rok 1953 należy uznać za szczytowy okres prześladowań Kościoła katolickiego. Początek dał dekret z 9 lutego o obsadzaniu stanowisk kościelnych, który uzależniał od zgody właściwych organów państwowych wszelkie zmiany organizacyjne i personalne w organizacji kościelnej. Dekret zobowiązywał duchowieństwo do składania ślubowań na wierność PRL przed urzędnikami państwowymi. Aparat bezpieczeństwa otrzymał jeszcze jedną broń w postaci artykułu 6 dekretu, którego zapis brzmiał: «Uprawianie przez osobę pistującą duchowne stanowisko kościelne działalności sprzecznej z prawem i porządkiem publicznym, bądź popieranie lub osłanianie takiej działalności, powoduje usunięcie tej osoby z zajmowanego stanowiska przez zwierzchnie organa kościelne samoistnie lub na żądanie organów państwowych». 

Urzędy bezpieczeństwa często korzystały z artykułu tego dekretu, usuwały niewygodnych duchownych, których należało usunąć z zajmowanych stanowisk kościelnych, przygotowywały odpowiednie materiały kierując je do określonych terytorialnie urzędów do spraw wyznań z zaleceniem usunięcia z zajmowanego stanowiska wskazanego duchownego. Mogły wyznaczyć także inną karę. Motywacja była zawsze taka sama: «wrogie wystąpienie lub zachowanie». Za pomocą tego dekretu usunięto z kurii biskupiej w Katowicach prawie wszystkich kurialistów poza teren województwa.

W 1953 roku organy bezpieczeństwa rozkręcały akcję wokół tzw. dywersyjnej działalności kleru w gospodarce narodowej, oskarżając duchowieństwo o występowanie przeciwko tworzeniu spółdzielni produkcyjnych na wsi, współzawodnictwu pracy, pracowaniu w niedziele i święta itd. Zarzucano księżom podburzanie robotników do niewykonywania planów produkcyjnych, organizowania sabotaży, dywersji itd. Na czele nowo utworzonego Departamentu XI MBP (przedtem wydział Departamentu V), któremu w resorcie powierzono walkę z Kościołem, stanął ppłk K. Więckowski, który opracował "Wytyczne pracy" funkcjonariuszy tego pionu «w dziedzinie walki z wrogą działalnością Kościoła skierowaną przeciwko gospodarce narodowej». «Zostało udowodnione - stwierdzały wytyczne - że poprzez szeroko rozbudowaną sieć swoich wtyczek docierających do najbardziej tajnych i ważnych ogniw naszego życia gospodarczego, poprzez zachowanie dużych jeszcze wpływów w klasie robotniczej i wśród inteligencji pracującej w zakładach pracy, reakcyjna część kleru ma duże możliwości wrogiego działania w formie bezpośredniego udziału w organizowaniu szpiegostwa, sabotażu i szkodnictwa gospodarczego oraz poprzez polityczną propagandę oddziaływania. (...) Równolegle z bezpośrednim udziałem w organizowaniu dywersji, sabotażu i szkodnictwa wrogie elementy klerykalne Kościoła szeroko penetrują szeregi klasy robotniczej, starają się poprzez coraz to nowe formy docierać, zbliżać i utrzymywać pod swoimi wpływami robotników i inteligencję pracującą. 
Próbują przez te formy i oddziaływania zahamować rozwój naszej gospodarki». Dzisiaj można te zarzuty oceniać jako absurdalne, wtedy te absurdy wyznaczały całe serie aresztowań księży i działaczy katolickich wtrącanych do więzień i tam maltretowanych. 

W marcu 1953 roku zawieszono wydawanie powiązanego z kurią krakowską i episkopatem «Tygodnika Powszechnego»"5. 
Następnie redakcję tę przekazano katolikom związanym z PAX-em.


źródło: Józef KosseckiWpływ totalnej wojny informacyjnej na dzieje PRL, Kielce 1999

----------------------------------------
3 Peter Raina, Stefan Kardynał Wyszyński Prymas Tysiąclecia, tom 3; cyt. za "Słowo Powszechne", 26-28 maja 1989 r.
4 Tamże.
5 H. Dominiczak, Organy bezpieczeństwa PRL..., wyd. cyt., s. 106-107.

piątek, 27 czerwca 2014

Umarła klasa, czyli Opara o sobie i neonowych blogerach

Usłużny czytelnik Neonowego pomylenia z poplątaniem właśnie doniósł mi, że Ryszard Opara chyba zwariował. Wysmażył kolejną notkę zamiast zajmować się znachorstwem - jak niedawno jeszcze deklarował. Te zioła chyba na niego tak źle wpływają, gdyż zaczął omawiać publicznie neonowe problemy. Sprawdziłem - rzeczywiście wskaźnik Aleksa jednoznacznie pokazuje tendencję upadłości Neonu24. Też na jego miejscu bym się niepokoił i próbował przywołać swoich podkomendnych do porządku. Tylko czy oni chcą go jeszcze słuchać po tym jak im znalazł nowych zwierzchników?
Jednym słowem Oparowy bełkot w najczystszej postaci. - Publikuję za uważnym blogerem, który zaczerpnął go wprost z neonowego szamba.



Zapraszam:

/jednocześnie zalecam ostrożność, bo szaleństwo może się udzielić/

Ryszard Opara pisze:


"Wtedy nieważne jest, co powiedział Prezes Fundacji o członkach Rady Blogerów Neonu24. Przecież to ONI wszyscy, eksperci mają to samo zdanie. Takie samo jak Prezes. Funkcjonują dla… kasy.
Polska na Neonie24 nie istnieje. 
Polska to pojęcie czysto abstrakcyjne. Wszelkie układy i narodowe starania – bezwartościowe.
Polska to „postaw sukna” dla grabieży - lub realizacji agenturalnych - czyli własnych interesów.
Blogerzy Neonu24 to murzyni, głupcy, bezwolni, bezduszni, bez żadnej przyszłości… itd. itp. 
Taki jest sens rozmów i komentarze grupy liderów i moderatorów - najważniejszych osób na Neonie24. Prezes Fundacji; Główny Specjalista od tzw. Spraw Wewnętrznych; Agent Jeznach - Główny Dezinformator i Minister tow. Nikander od Finansów oraz ich służalcze grupy klakierów - członków portalu tzw. Użytecznych Idiotów. Cała prawdziwa „plejada Polskości”.
Na forum wszyscy ONI, wyrażają wspólne poglądy; udają troskę o przyszłość portalu, los; dobrobyt i bezpieczeństwo wypowiedzi. Mianują się być wielkimi patriotami, walczą o finanse i właściwe miejsce rosyjskiej informacji w Polsce i w Świecie – oczywiście pod patronatem Władimira Władimirowicza.
Natomiast prywatnie, nieoficjalnie, przy cytryńcówce i dobrej zakąsce, cały ten swój patriotyzm i zaangażowanie na pokaz oraz powołanie do służby wpływu - mają głęboko w d.... - całkowicie odmienne zdanie.
Cała obecna klasa – kasa Neo-polityczna. Poczynając od Jarka Ruszkiewicza i gwiazd takich jak Wojtas, poprzez Wrzodaka i Sendeckiego, na Ślepej Mańce - Twoich/Swoich) (śmiesznych) - ruchach kończąc. To Polscy komedianci polityki, walący jednym wspólnym głosem, którego nie sposób inaczej ocenić jako pro-rosyjski – wszyscy szukają winnych Cyganów, aby ich powiesić. 
Wszystko, jest jedną wielką, tragi-farsą. Ich kamuflaż na nic. Wszyscy główni aktorzy: to wybrani, kiepscy komedianci blogierskiej sceny politycznej. Za to im płacą towarzysze. Ale tak długo już chyba nie będzie albo coś się zmieni. 
Mistyfikacja kosztuje.
Tylko ten ma rację, kto ma pieniądze (i media). Nie masz pieniędzy - nie masz racji. Nieważne co kto mówi, natomiast ważne kto - to coś mówi. Takie są zasady i podstawa obecnej naszej działalności. 

Nasze działanie polega na tym, że wszyscy (zwłaszcza funkcyjni) - udają i robią co chcą. To przecież główne argumenty - wolnego słowa. Opinie, wypowiedzi i treści są nieważne.

Niesłychaną Zbrodnią natomiast jest - tolerowanie wypowiedzi nie po linii wytycznych. Prawdziwa obraza majestatu, a szczególnie ciężkie przestępstwo, kiedy dotyczy osób sprawujących władzę moderatora.

Fakt, że słowa i treści stanowią zdradę naszej umowy ze zleceniodawcą - współczesną Targowicę – jest bez znaczenia. Kto płaci ten wymaga. Chcecie przejścia na rozliczenia rublowe?

W rezultacie Osoby, które powinny być natychmiast zawieszone – usunięte z funkcji, stanowisk, postawione przed Redaktorem Naczelnym, wyjaśniają, bez żenady w TV Narodowej (i to z uśmiechem na ustach) : „to nieporozumienie; skróty myślowe; męska rozmowa - bzdury. Bąkną też gdzieś na marginesie słowa przeprosin…ale w sumie wiedzą. MY – jako część Układu Zamkniętego, jesteśmy bezkarni. Do czasu Towarzysze. Kiedyś cierpliwość Władimira Władymirowicza się skończy. Co wtedy zrobimy? Z czego będziemy żyli?
Gdyby te Osoby miały honor, powinny podać się do dymisji, ale ich honor z reguły albo i zawsze - kończy się przy wypłacie. To przecież nasze główne zadanie: agentów wpływu. Wybrańcy (czyli ja) tylko wydają ich pieniądze i obliczają głosy. To musi wystarczyć hołocie neonowej.

Prezes Fundacji, określił wydarzenia jako zamach stanu. Ktoś, zaaranżował spotkanie Nikandera oraz Wrzodaka aby ich nagrać, skompromitować. Skandal. Winni powinni ponieść karę. Surową. Trzeba natychmiast przesłuchać operatora kamery - Sendeckiego.
Albo… to prowokacja usraelska, (w obliczu konfliktu na Ukrainie) - przeciwko naszej braci blogerskiej i pracującym ciężko (dzień i noc) - najwyższym ideologom i cenzorom?
Prezes przechodzi do ataku. W obronie linii programowej, najlepiej wymienić ten cały majdan. Obecny i tak nic nie robi/nie zrobi a kto będzie tu pracował - nie ma znaczenia. Najważniejsza jest dyscyplina partyjna, nasze miejsce przy żłobie. MY decydujemy: jak się nakarmić, zabawić, napić. Aby do następnych wyborów. Przedtem trzeba tylko ustawić PKW, aby dobrze policzyć głosy. Zdradzę wam teraz, że moje plany dotyczą stanowiska Prezydenta RP. Obok zleceń należy zacząć budować zaplecze i struktury dla mnie.

Atak jest stekiem bzdur, manipulacji medialnych, zorganizowanych przez nasz Układ Zamknięty..
Wtedy nieważne jest, co powiedział Nikander o Wrzodaku. Przecież to ONI wszyscy, eksperci mają to samo zdanie. Takie samo jak Prezes. Funkcjonują dla…kasy. Kwestia rozumienia jakich, których i czyich pieniędzy - to sprawa tylko ich subiektywnej oceny.

Analiza ostatnich wydarzeń, które wstrząsnęły naszym środowiskiem - dramatyczna jest Wprost porażająca w swej wymowie. Ale nie tylko to jest skrajnie niepokojące. Moderatorzy, cenzorzy – usłużne środowiska (i poplecznicy) oraz media – coraz mniej analizują treść wypowiedzi i komentarzy - wszyscy próbują znaleźć i powiesić Cygana. A kto winny – nieważne.
Najlepszą formą obrony, jest atak. Ważne - aby odwrócić uwagę opinii neonowej, której trzeba będzie dostarczyć igrzysk. A że chleba wkrótce co  niektórym zabraknie… Wybranym nie zabraknie!

Na normalnym portalu - byłby to koniec obecnego Układu.
W Naszym Neonie24 – Umarła Klasa. Ale nic to.

KASA jest w rękach Układu Zamkniętego. I tylko to się liczy. Niech żyje KASA.   

Ryszard Opara"
/koniec cytatu/


Co z nim zrobić?

-------------------------------------------------
Nie raz zwracałem się publicznie do Pana Opary, aby zajął się czymś pożytecznym. Jedną z proponowanych działalności było założenie działu samopomocy medycznej w nE, w którym z racji swojego zawodu mógłby się udzielać ku pożytkowi potrzebujących.
Pan Opara podobno znów zajmuje się medycyną, a jego witryna tonie, zamiast się rozwijać.

interesariusz z PL 
-------------------------------------------------
  • @moher 01:54:22
    okulistyczny czy okultystyczny?
    pytam, bo najwyraźniej niedowidzę :P

    Nie czepiajcie sie pana Opary, jest stworzony do wyższych celów, zapowiadał że zajmie się do końca wieloma sprawami i nie odpuści a ostatnio nawet zajmował się geopolityką z prognozami dla świata
-------------------------------------------------

-------------- CZYŻBY ???
  • -------------------------------------------------

    Pozaukładowy Opara?

    Polska bezczelność wręcz dech mi zapiera, co najmniej kilka razy dziennie.
    STARY WIARUS26.06 05:24
    6105899

    -------------------------------------------------
  • Ryszard
    to wszystko twoja i moja wina - niestety - taki pasztet moralny jest wynikiem naszej pasywności i brakiem zdecydowanego odporu

    na nic zaklinanie i biadolenie

    pozdrowionka
Ktoś pamięta jeszcze Lipskiego?

Ruski wybór Pawła Tamborskiego na Prezesa GPW

Dzień po śmiesznym wotum zaufania dla rządu Paweł Tamborski, wiceminister Skarbu Państwa i jeden z „bohaterów” nagrań z podsłuchów zostaje szefem Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, ale nie ma jeszcze na to odpowiedniej licencji. To nic, giełda poczeka z dwa tygodnie na odpowiednie papiery. To jest bardzo ważny news dla Polski i Europy. /źródło

Walne Zgromadzenie Giełdy Papierów Wartościowych powołało w czwartek Pawła Tamborskiego, do niedawna wiceministra skarbu, na nowego prezesa spółki. Aby objąć funkcję musi jeszcze otrzymać zgodę Komisji Nadzoru Finansowego. Za powołaniem Tamborskiego było 32,2 mln głosów, przeciw 3,3 mln głosów, wstrzymało się 0,64 mln głosów.
Tamborski zastąpi na stanowisku prezesa GPW Adama Maciejewskiego, który pełnił funkcję od początku 2013 roku. Kadencja dotychczasowego zarządu GPW wygasa z dniem odbycia Walnego Zgromadzenia.


Wybór Pawła Tamborskiego na Prezesa GPW, na parkiecie której (jeszcze w dawnym KC PZPR) - jako jeden z pierwszych maklerów papierów wartościowych - zaczynał karierę zawodową wymaga zadania pytania: czy ABW rzetelnie sprawdziła jego powiązania, skoro media izraelskie informują, że P.Tamborski jest współpracownikiem Mosze Kantora, właściciela Acronu, który sukcesywnie zwiększa swoje zaangażowanie kapitałowe w polskim sektorze chemicznym /Mosze Kantor liczy na pomoc Tamborskiego Wszak ABW nie powołano do tego, aby jego funkcjonariusze naruszali nietykalność cielesną dziennikarzy, tylko by m.in. dbali o bezpieczeństwo ekonomiczne państwa, do czego trzeba wiedzy, a nie bezmyślnych osiłków... /źródło

Szefowi rosyjskiego Acronu ma udzielić pomocy jeden z bohaterów ostatnich stenogramów „Wprost” były wiceminister skarbu Paweł Tamborski, który za dwa dni może zostać szefem warszawskiej giełdy.
Izraelskie portale informacyjne Politicorrect oraz Likundik podały wczoraj informację o planowanym rozszerzeniu przez Mosze Kantora, którego nazywają „izraelskim oligarchą”, działalności inwestycyjnej w całej Europie Wschodniej. Według izraelskich mediów, które powołują się na swoje źródła wśród warszawskich urzędników, Kantor rozważa właśnie inwestycyjną ekspansję na terenie Polski. Powodzenie tej akcji oligracha warunkuje jednak powołaniem na szefa warszawskiej giełdy Pawła Tamborskiego, byłego wiceministra skarbu w rządzie Donalda Tuska.
Politicorrect nazywa Tamborskiego „bliskim współpracownikiem”, zaś Likundik określa go wręcz mianem „jednego z najbliższych przyjaciół” Mosze Kantora.Oba portale podkreślają, że jeśli Tamborski, przejmie stery Giełdy Papierów Wartościowych, to zacznie odgrywać jedną z najbardziej kluczowych ról w polskiej gospodarce. Dlatego izraelski oligarcha czeka na jego powołanie i dopiero wtedy podejmie ostateczną decyzję o rozpoczęciu akcji inwestycyjnej w najpierw w Polsce, a potem w całym regionie.
Przypomnijmy, że Mosze Kantor jest szefem rosyjskiego koncernu chemicznego Acron, który od kilku toczy wojnę o przejęcie kontroli na polską chemią, konsekwentnie skupując udziały Grupy Azoty – jednego z największych koncernów chemicznych w Europie. Z działalnością inwestycyjną Mosze Kantora w Polsce kojarzony jest też ostatni zakupionej, dużej spółki chemicznej Ciech, którego oficjalnie dokonał najbogatszy Polak Jan Kulczyk. Według nieoficjalnych i niepotwierdzonych informacji, za kilka miesięcy spółki kontrolowane przez Acron mają odkupić Ciech od Kulczyka. Obie prywatyzacje (Azotów i Ciechu) pilotował jako wiceminister skarbu Paweł Tamborski. Po ich dopięciu, na początku czerwca złożył dymisję i został uznany przez Donalda Tuska za jedynego słusznego kandydata do objęcia funkcji prezesa Giełdy Papierów Wartościowych. Za dwa dni, czyli 26 czerwca 2014 r. ma się odbyć Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy, na którym Tamborski ma zostać wybrany - bez żadnego konkursu - prezesem GPW.
Paweł Tamborski stał się także mimowolnym bohaterem kolejnego odcinka tzw. „afery podsłuchowej” opublikowanego przez tygodnik „Wprost”. Tamborski znalazł się w stenogramach fragmentu rozmowy ministra skarbu Włodzimierza Karpińskiego z prezesem koncernu naftowego PKN Orlen Jackiem Krawcem. Włodzimierz Karpiński tak mówi na łamach „Wprost” o swoim zastępcy:
Wołam kiedyś, Tamborek, mówię do ciebie. Mówię, kiedy zrobisz tę politykę energetyczną, bo jak dzieci we mgle, nie wiadomo, łupki, atom, nie wiadomo w co ręce włożyć. A on mówi: teraz kurwa to idę do domu. Pierdolę wszystko [śmiech] […]. Ale on tam od początku zesrany w tym ministerstwie, on tam nie ma nic do roboty. /źródło
Poprzedni szef GPW w wywiadzie mówił o jakichś chodzących za nim smutnych panach,o szykowanej prowokacji na niego i jego najbliższych współpracowników,by go zawodowo i prywatnie skompromitować i nic się w mediach z tego powodu nie działo.Pies z kulawą nogą się tym nie zainteresował. No i wyszło, "Tamborek" ,że zacytuję klasyka z podsłuchanej rozmowy, dostał to,co miał dostać i zrobi to, co mu każą.(wpuszczenie Rosjan na giełdę). A Prokuratura? tak się zajęła obróbką filmu z laptopem Latkowskiego w roli głównej, że nie zrobiła na potrzeby swego śledztwa, kopii z nośników przekazanych ABW. /źródło

Hipoteza, która jest możliwa, mówi o służbach rosyjskich. Ta wersja powtarza się często.

Ona w sposób najmocniejszy budzi pewne skojarzenia, dodatkowo jest rzeczywiście prawdopodobna. W tej hipotezie mowa o służbach rosyjskich i powiązanych z nimi oligarchami. Mamy obecnie przesilenie w Polsce między interesami Niemiec i Rosjan. Symbolem tego przesilenia jest walka o polską chemię, w której krzyżują się interesy niemieckie i rosyjskie. Jednak to nie koniec. Niemcy i Rosjanie walczą o PKP Cargo, które jest żyłą złota. Trwa walka o Rafinerię Gdańsk, czyli Lotos, toczy się walka o przejęcie znaczącego pakietu w Orlenie. Rosjanie mają również chrapkę na KGHM, który bardzo dobrze współgrałby z ich zasobami metali ziem rzadkich. Dzięki temu mogliby prowadzić skuteczniejszą politykę, a dodatkowo mieliby w tej branży firmę na terenie Unii Europejskiej.

Ta walka Niemców i Rosji może mieć jakiś związek z aferą taśmową? To może mieć przełożenie na aferę?

Ta niemiecko-rosyjska przepychanka może powodować, że Rosjanie od dawna zbierają „kompromaty” na wszystkich polskich polityków. I obecnie przez swoje kanały mogą wypuszczać wybrane fragmenty. Zobaczmy, że w dotychczasowych nagraniach nie ma wątków dotyczących PSLu, czy prezydenta Komorowskiego. Jest uderzenie w otoczenie Donalda Tuska, ale również nie w niego samego. To też istotne.

To nie ma być nokaut tylko ostrzeżenie?

To jakby sygnał: „uspokój się, bądź grzeczny, to nic ci nie zrobimy. Ale teraz patrz, że możemy…” Na razie nie mamy uderzenia w Tuska. Ono przyjdzie później. Jeśli premier się nie podporządkuje Rosjanom.

źródło:

https://soundcloud.com/audioelement/rozmowa-w-redakcji-witold-gadowski-o-aferze-ale-tez-co-robic

czwartek, 26 czerwca 2014

Nielegalny napis

Jak donoszą media Rebecca Gallagher z Gowerton, jedna z klientek brytyjskiej sieci Primark, znalazła dramatyczną wiadomość na wszytej metce zakupionej przez siebie sukienki. "Jesteśmy zmuszani do pracy w nieludzkich godzinach" - przeczytała. Sieć próbuje wyjaśnić, w jaki sposób etykieta trafiła na ubranie, ale podkreśla, że nigdy do tej pory takich incydentów nie było.


Problem znany jest już od lat, a o wykorzystywanie pracowników oskarżano kilka znanych sieci odzieżowych. W 2011 r. np. hiszpański Inditex, do której należą takie marki jak Zara czy Massimo Dutti, został oskarżony o takie praktyki. Koncern musiał zapłacić pracownikom odszkodowania. Robotnicy pracowali po 16-18 godzin dziennie. W pomieszczeniach nie było toalet ani ciepłej wody, ze ścian wystawały przewody elektryczne. Za każdą uszytą bluzkę lub spódnicę pracownicy dostawali zaledwie od 7 do 12 centów (czyli ok. 20-40 groszy).

źródło: http://www.mirror.co.uk/news/uk-news/third-shopper-finds-sweatshop-cry-3762570


Oto niektóre komentarze na ten temat na polskich forach internetowych:

 Uważam że najważniejsze w tej sprawie to wyjaśnić jak to się stało że napis pojawił się na metce i kto go napisał. Winni tego zamachu na bogobojnych przedsiębiorców powinni zostać przykładnie ukarani - w szczególności szwaczka i kontroler jakości który przepuścił tego bąka. Powinni też zapłacić odszkodowanie za zniszczenie materiału i reputacji. Całe szczęcie że nie znalazło się tam słowo f@ck bo bylibyśmy już całkowicie zgorszeni tym wyczynem.

 Najważniejsze jest to, że ten napis powstał nielegalnie, co jest przestępstwem ściganym z całą surowością.

 Należy niezwłocznie ukarać klientkę, czyli osobę, ujawniającą informację uzyskaną w sposób nielegalny, czym zdestabilizowała działalność firmy charytatywnej, niosącej pomoc krajom ubogim. Podłe, skandaliczne zachowanie tej pani.

 Jak to jest wogole mozliwe ze w dobie globalnego dostepu do informacji, ludzie dowiaduja sie o takich rzeczach z metek?

 Gdyby pracowały dzieci poniżej 6 roku życia takich problemów by nie było - nie potrafią pisać.

 Wszystko wskazuje na nielegalny atak chińskich szwaczek wsparty przez Rosjan i mafię węglową. 

 Nie będzie jakiś szeregowy pracownik lub zorganizowana grupa szwaczy szantażować poważnej firmy. Trzeba szybko znaleźć źródło tego przecieku i ukarać. Firma nie może tolerować takich nielegalnie wszytych metek. To jest teraz najważniejszy cel dla firmy. najlepiej jakby prezes firmy wystąpił do zarządu z wnioskiem o głosowanie czy nadal mu ufają (tzn. czy zarząd się rozwiąże i szuka sobie nowej pracy). Tak się załatwia te sprawy w cywilizowanym świecie.

 To spisek szwaczek pisany obcym, azjatyckim alfabetem. Nasze służby się tym zajmą i kolejny raz zdadzą egzamin, ratując międzynarodowy wizerunek koncernu.

 Na szczęście walne zebranie akcjonariuszy firmy udzieliło absolutorium radzie nadzorczej spółki. Czyli problemu nie ma.


Uwaga:
Niektóre wypowiedzi mogące być odczytywane jako aluzje do Tuska i jego sprawowania rządów są nieuprawnione.

Tajemnice manipulacji

Inżynieria społeczna to inaczej wywieranie wpływu na masową skalę. Mówiąc obrazowo: granie tak aby inni tańczyli jak chcemy.

Liczy się skuteczność. 




Wielu zastanawia się dlaczego Platforma Obywatelska i Donald Tusk osobiście święci same tryumfy, a Prawo i Sprawiedliwość z Jarosławem Kaczyńskim zalicza porażkę za porażką? - Od wielu lat; i końca tego trendu nie widać. Nawet afera za aferą jaka wybucha nie jest w stanie zatopić "Platformy". Osoba przywódcy ugrupowania, jego charyzma, umiejętność przekonywania, wzbudzania zaufania grają rolę? Może szczęście albo czary? A ja myślę, że jest prostsze wyjaśnienie tego fenomenu.

Zręczny polityk, swoimi zapewnieniami, potrafi manipulować zachowaniami, decyzjami obywatela, a nawet i jego uczuciami. Społeczeństwo jest bardzo podatne na działania socjotechniki. - To dlaczego tego nie wykorzystać? - myślą zapewne zainteresowani.

Już od najmłodszych lat człowiek styka się z działaniem różnych socjotechnik. Ubarwianie rzeczywistości przez dzieci jest bardzo częste np. opowiadanie rówieśnikom o mamie projektantce mody, która w rzeczywistości jest zwykłą krawcową, albo o Mercedesie brata, gdy ten ma Poloneza. Nie jest to jednak bardzo szkodliwe. Chociaż prawda wiele razy wychodzi na jaw i ani opowiadającemu nie jest miło, ani słuchającemu. Innym przykładem socjotechniki, z którym mamy kontakt już w szkole są plotki, które często bolą osobę obgadywaną. Wiele razy plotkujący nie zaprzestają obmawiania innych i robią to przez całe życie.

Żeby odpowiedzieć na pytanie: jaką rolę pełni socjotechnika w życiu publicznym należy wpierw zastanowić się nad tym jakie korzyści są czerpane przez tych inżynierów wpływu i czy inni też mają z tego jakieś zyski, czy może tracą na tym. Socjotechnika nie jest nigdy w stu procentach dobra, ani też nie jest w stu procentach zła. Zawsze znajdzie się jakieś ,,ale” np. Adolf Hitler potrafił świetnie manipulować ludźmi i ich zachowaniem. Oczywiście nie tylko on ale i jego współpracownicy, a także i cały naród czerpali z tego korzyści, lecz i była tego zła strona, bo tracili na tym inni. Tracili to nawet nieodpowiednie słowo. Niemcy z Hitlerem na czele pieli się do władzy i potęgi ,,po trupach”, w dosłownym znaczeniu. Hitler potrafił słowami podbudować lud do zjednoczenia się w walce. Wszyscy byli mu oddani niczym swojemu bogu. Był dzięki temu u władzy a jego kraj był silnym mocarstwem. Innym przykładem może być stosowana w Polsce, czyli dotycząca bezpośrednio nas lub naszych przodków pod koniec minionego wieku propaganda. Pokazywano m.in. za pomocą filmów, przemówień, jaki to nasz kraj, pod rządami komunistów jest cudowny. Oczywiście niektórzy wiedzieli, że to jedno wielkie oszustwo, że prawda była cenzurowana, ale są do dziś tacy ,,omamieni” przez tamtą propagandę, którzy twierdzą, że ,,za komuny było lepiej”. Lecz czasy komunizmu w Polsce już minęły i warto zastanowić się jak to jest z socjotechniką w życiu publicznym dzisiaj.

Otóż jest ona powszechnie stosowana przez wielu ludzi, z czego niektórzy mają korzyści a inni tracą na podatności na jej wpływy. Socjotechnicy dążą najczęściej do władzy i do wzbogacania się. Śmiało można twierdzić, że wielu polityków stosuje manipulację. Najczęściej ludzi ,,łapią się” na ich obietnice, zapewnienia kampanie wyborcze, hasła, ulotki. Idą zagłosować na taką osobę a potem gdy pan/i X jest u władzy, czyli osiąga za pomocą socjotechnicznych zagrywek swój cel, zwykli zjadacze chleba oczekują na jakieś obiecane czyny ale obietnice wyborcze takich polityków nie zostają zazwyczaj spełnione.

Innym źródłem socjotechnicznego oddziaływania na człowieka są massmedia podawanie nieprawdziwych informacji jest powszechnie znane. ,,Obsmarowywanie” osób publicznych w celu zniesławienia, poniżenia ich jest powszechnie stosowane.

Socjotechnicy mają wiele sposobów na osiągnięcie swych celów, często obrzydliwie oszukując biednych, starszych ludzi chodząc po domach i ,,wciskając kit” w celu uzyskania pieniędzy.

Lecz chyba najgorszym rodzajem socjotechniki stosowanym od lat na całym świecie, na który "nabierają się" niezliczone rzesze ludzi jest reklama. Istnieje bardzo cienka granica pomiędzy koloryzowaniem a najzwyklejszym w świecie kłamstwem. Niestety, przez reklamy ta granica jest bardzo często przekraczana. Jest to chyba najbardziej wpływający na człowieka sposób manipulacji, działający wśród różnych grup wiekowych. „Magia” reklam działa już na najmłodszych. I to w różnoraki sposób. Dzieci widzą coś w telewizji i muszą to mieć, tylko dlatego, że to jest pokazane w reklamie. Maluchy widzą, że bardziej "prestiżowe" zabawki są w telewizji a te zwykłe nie są reklamowane.

Innym przykładem może być to, że dziewczynka widzi na reklamie lalkę która lata i gdy rodzic (po wielu prośbach) kupuje takową lalę okazuje się, że ona nie ma żadnych nadzwyczajnych funkcji, tylko była przedstawiona w reklamie aby zadomowić się w wyobraźni dziecka. To są tylko przykłady działania reklam na dzieci, lecz z dorosłymi bywa podobnie. Nauczeni za młodu, że "to co z reklamy jest lepsze" ślepo kupują produkty pokazane w TV czy na bilbordach. Innym działaniem jest pokazanie wyidealizowanych funkcji, zastosowań produktów. Człowiek kupuje taki na przykład super-proszek, który w rzeczywistości nie pierze zbyt dobrze. Duży wpływ na decyzje ludzi przy zakupie droższych rzeczy takich jak sprzęt AGD, RTV czy samochodów a także i przy doborze kredytów i lokat itp. mają różne treści, do których są malutkie, wręcz nieczytelne odnośniki, dzięki którym producenci ,,umywają ręce” w razie nieporozumień i konfliktów dotyczących innych realiów niż pokazanych w reklamie. Reklamy z jednej strony są dobre z innej złe. Właśnie one oszukują ludzi co jest wielkim minusem, lecz czyż producenci i sprzedawcy nie zyskują na tym? A sam klient z początku cieszy się, że zakupił "świetny towar", bo dopiero po czasie okazuje się, że to bubel.

Lecz jaką socjotechnika odgrywa rolę w życiu publicznym? Jak wiadomo oszustw, kłamstw, propagandy i wszelkiego rodzaju metod podkolorowania rzeczywistości jest wiele. Spotykamy się z nimi codziennie, a do niektórych już przywykliśmy. Ludzie dają manipulować sobą z czego czerpią inni. Można powiedzieć, że socjotechnika w pewnym sensie kształtuje nas, społeczeństwo. Ten problem dotyczy nas wszystkich. Nasze decyzje są kształtowane na korzyść socjotechników. Ogół ludzkości poddaje się im często nieświadomie. Temu problemowi nie można zaradzić. Nawet kontrpropaganda by nie pomogła. Socjotechnika i jej metody zaszły tak daleko, że mało kto umie się im postawić. Odgrywa ona dużą rolę w formowaniu życia publicznego. Jest to morderca, który działa po cichu. Zabija jasne myślenie i kierowanie się właściwymi kategoriami w życiu. Ludzie mają po prostu robioną ,,kaszkę z mózgu”.

Dziś kluczem do sukcesu politycznego, skutecznego rządzenia i utrzymywania się u władzy są badania socjologiczne wskazujące oczekiwania i nastroje społeczne wyborców i obywateli. Udowodnił to Donald Tusk, pokazał Janusz Palikot. Badania to jedno z najważniejszych narzędzi nowoczesnego marketingu politycznego. Nie wszyscy politycy zdają sobie jednak z tego sprawę, a zwykli ludzie nie mają o tym pojęcia.

Powtórne zwycięstwo Platformy Obywatelskiej oraz sukces wyborczy ugrupowania Janusza Palikota wskazały nowe, tym razem już najważniejsze miejsce marketingu w działalności politycznej. Tym samym ostatecznie zakończyła się era, w której marketing polityczny był ważny, ale ważniejsza była choćby osobowość czy charyzma politycznego przywódcy. Wygrali dzięki badaniom.

Mało który komentator życia politycznego oceniając Donalda Tuska obejmującego funkcję premiera w 2007 roku wierzył w to, że będzie on w stanie do końca kadencji utrzymać wysokie poparcie społeczne. Zwłaszcza, że wcześniej żadnemu premierowi się to nie udało. Z kolei Janusz Palikot rozpoczynając formowanie nowej partii politycznej w 2010 roku, według komentatorów był wręcz skazany na porażkę.

Donald Tusk od 2007 roku skutecznie wykorzystuje najnowsze narzędzia marketingowe.
Jak to możliwe? Wszystko za sprawą nowoczesnego sposobu uprawiania marketingu politycznego, w którym niezwykle istotną rolę odgrywają badania nastrojów społecznych oraz bardzo szczegółowa, naukowa wręcz analiza zachowań i oczekiwań elektoratu.

Dziś skuteczne uprawianie polityki polega m. in. na stałym monitorowaniu nastrojów społecznych oraz regularnym przeprowadzaniu złożonych badań socjologicznych wskazujących politykom czego oczekuje od nich społeczeństwo i poszczególne grupy interesów
.
Poniżej dwa przykłady obrazujące rolę badań nastrojów społecznych:

„Kibole” kontra nastroje społeczne
Podczas kampanii wyborczej Donald Tusk jednoznacznie i ostro wypowiedział się przeciwko bandytom stadionowym. Zamykając stadiony piłkarskie kilka miesięcy temu naraził się „kibolom”, ale także sporej rzeszy prawdziwych kibiców. Przypomnijmy, że Tusk sam jest fanem piłki nożnej i aktywnym kibicem. Dlaczego to zrobił? Ponieważ badania nastrojów społecznych wskazały jednoznacznie, że blisko 60 proc. społeczeństwa opowiada się przeciwko kibicom i ich zachowaniu.

W tej samej sprawie politycy Prawa i Sprawiedliwości broniąc bandytów stadionowych chcieli stanąć w opozycji do rządu. Nie zdawali sobie jednak sprawy z tego, że wpadli tym samym w pułapkę niewiedzy. Niewiedzy na temat nastrojów społecznych. Sporo na tym stracili. Być może to właśnie ujęcie się za najbardziej znanym polskim „kibolem” Piotrem S. przez senatora Romaszewskiego spowodowało, że dziś jest już byłym senatorem…

Sformatowanie partii lewicowej
Janusz Palikot stworzył formację polityczną, jak sam ją określił, lewicowo-liberalną o zabarwieniu antyklerykalnym. To nie przypadek. To efekt przeprowadzonych licznych badań socjologicznych, które pokazały, że właśnie po lewej stronie sceny politycznej jest miejsce na nowy polityczny byt. Dobrze przeprowadzone badania wykluczają jakąkolwiek pomyłkę. To posunięcie okazało się doskonałe. W obliczu kryzysu SLD, Janusz Palikot zdobył szansę zagospodarować całą lewą stronę sceny politycznej. Badania wskazywały na taką możliwość już przeszło rok temu.
Ciekawostką może tu być nie do końca spójny pomysł tłumaczący antyklerykalizm Palikota, który choćby podczas sejmowego ślubowania w 2005 roku wypowiedział słowa „(…) tak mi dopomóż Bóg”. Kontrowersyjny poseł raz twierdził, że od 16 roku życia jest osobą niewierzącą, następnie tłumaczył, że to katastrofa smoleńska go zmieniła… Pewne jest to, że u Palikota nastąpiła… przemiana polityczna. Jeśli natomiast chodzi o przemianę światopoglądową – można mieć poważne wątpliwości, bo zdarzają się one niezwykle rzadko.

Dla porównania spójrzmy na partię Polska Jest Najważniejsza, która sformatowana został jako ugrupowanie prawicowe. Tu była pułapka. W tej przestrzeni, obok PO i PiS absolutnie nie ma i w najbliższym czasie nie będzie miejsca na nową partię prawicową! O tym także jednoznacznie mówiły badania oczekiwań społecznych. Twórcy PJN najprawdopodobniej o tym nie wiedzieli i dziś są już w większości poza sceną polityczną.

Podsumowując. Obecnie uprawianie polityki polegającej na spotkaniu się kilku działaczy i myśleniu nad tym, co by tu robić, żeby zaistnieć, jak się sformatować i czego chcą wyborcy to polityczny archaizm. Dziś liczą się dobrze przeprowadzone badania socjologiczne, bez których żadne poważne działania polityczne nie mają większego sensu. - czyt dalej: http://doradztwomedialne.pl/blog/tajemnica-sukcesu-tuska-i-palikota.html#sthash.C9ytpgQ5.dpuf

Dość istotnym zagadnieniem we współczesnym społeczeństwie jest socjotechnika, zwana również inżynierią społeczną (socjalną). Jej klasyczna definicja opisuje ją jako realizację socjologii w praktyce, a więc zapewnianie form naprawy problemów w społeczeństwie, które uprzednio nakreśliła socjologia. - źródło: L. Sobkowiak, Socjotechniczne mechanizmy walki politycznej. [w:] A. Kasińska-Metryka, K. Kasowska-Pedrycz (red.), Socjotechnika w polityce – wczoraj i dziś. Tom 1, Kielce 2009, s. 205.

Ponadto, jak twierdzi prof. Piotr Pawełczyk z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu: „stanowi ona proces rozszerzonej reprodukcji porządku społecznego – w odróżnieniu od socjalizacji, która jest reprodukcją prostą (powieleniem)”. Warto podkreślić, że marketing polityczny i manipulacja stosowane przez określoną osobę nie mają dużego wpływu na świadomość społeczną, więc nie wpisują się w ramy socjotechniki. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę działania wszystkich polityków jako kolektywu, należy uznać, że kształtują oni postawę społecznej akceptacji wobec polityki rynkowej. Relację między socjotechniką a marketingiem politycznym można przyrównać do przykładu John’a K. Galbraith’a dotyczącego rynku samochodowego: każda reklama samochodu każdej konkretnej marki na rynku amerykańskim stanowi wezwanie do kupna samochodu danej marki, ale wszystkie reklamy wszystkich marek samochodów łącznie stanowią pewne przesłanie, które mówi – bez samochodu nie możesz żyć.

Tak samo kampanie wszystkich partii kreują jedno socjotechniczne przesłanie zachęcające do „kupienia” polityki jako całości, gdyż zaczyna ona pełnić rolę towaru. - źródło: P. Pawełczyk, Socjotechnika czy marketing polityczny? [w:] P. Pawełczyk (red.), Marketing polityczny: Szansa czy zagrożenie dla współczesnej demokracji? Poznań 2007, ss. 10-11.

Inżynieria społeczna (ang. Social engineering) w politologii, socjologii i marketingu to zespół technik służących osiągnięciu określonych celów poprzez manipulację społeczeństwem. Osoba posługująca się inżynierią społeczną w sprawowaniu rządów zakłada, że cel, do którego dąży jest ważniejszy niż prawda czy niezależność myślenia osób poddawanych manipulacji.

Socjotechnika odwołuje się do emocji człowieka i stara się uśpić ludzki rozum. Często manipulator stara się przekonać odbiorcę jego przekazu do swoich idei nawet kosztem nieetycznego odrywania ich od rzeczywistości, bo sądzi on, że cel jego działalności uświęca takie środki.

Inżynieria społeczna polegająca tak naprawdę na manipulowaniem społeczeństwem nie jest bynajmniej wymysłem ostatnich czasów. Od zarania dziejów niektóre metody inżynierii społecznej były wykorzystywane w sposób nieświadomy przez przywódców; niekiedy z chwalebnych pobudek, np. dla umocnienia ludzi żyjących w ciężkich warunkach. Niektóre religie od zawsze bezwiednie posługiwały się socjotechniką, aby wzmocnić pozytywne oddziaływanie na wiernych i dać im siłę do przetrwania trudów codzienności.

Znaczenia słowa socjotechnika 

  • Działanie indywidualne lub grupowe zmierzające do uzyskania pożądanego zachowania jednostek i grup społecznych. 
  • Zespół dyrektyw dotyczących dokonywania racjonalnych przemian życia społecznego. Dyrektywy te, zwane dyrektywami socjotechnicznymi określają, jak przy pomocy odpowiednich środków dokonywać celowych przemian społecznych, opierając się przy tym na ocenach i wartościach społecznych. 
  • Refleksja teoretyczna nad celowymi działaniami społecznymi, przyjmująca ich skuteczność za jedno z głównych kryteriów analizy. 
  • Sztuka lub umiejętność skutecznego oddziaływania na innych. 

Techniki stosowane w inżynierii społecznej 

  • pozorny wybór – adept socjotechniki przedstawia podmiotom manipulacji kilka punktów widzenia, ale zdanie zgodne z jego poglądami w zawoalowany sposób ukazuje w bardziej pozytywnych świetle, 
  • ośmieszanie – manipulator stara się ośmieszyć nieodpowiadające mu idee, 
  • autorytatywne świadectwo – socjotechnik powołuje się na powszechnie akceptowany autorytet, 
  • transfer (przeniesienie) – osoba manipulująca społecznością stara się skojarzyć swoje przesłanie z pozytywnym pojęciem ugruntowanym wśród jego odbiorów, często poprzez tworzenie zbitek słownych, 
  • niezależne zdanie – adept inżynierii społecznej tak kształtuje przekaz, aby stworzyć wrażenie, że nie zależy mu na przekonaniu odbiorców do swojego zdania, 
  • selekcja faktów – manipulator wybiera fakty tylko dla niego wygodne i pozwala odbiorcom na dostęp tylko do jego przekazów, 
  • zamiana nazw (nowomowa) – socjotechnik tworzy nowe pojęcie, któremu nadaje silne tło emocjonalne, a potem wykorzystuje je masowo w konstruowaniu komunikatów przekazywanych manipulowanym osobom, 
  • wskazywanie negatywnych grup odniesienia (wskazywanie wroga) – manipulator wskazuje wroga, który ma zagrażać grupie odbiorców jego przekazu, co pozwala na jej konsolidację wokół promowanych przez niego idei, 
  • zdanie większości – adept inżynierii społecznej twierdzi, że jego zdanie podziela większość i twierdzi, że wszyscy swoi tak mówią, 
  • kłamstwo – socjotechnik kłamie, ale stara się uprawdopodobnić swoje twierdzenia i ogranicza dostęp odbiorcy do innych źródeł informacji, łączy kłamstwa z prawdziwymi faktami, 
  • tworzenie stereotypów – osoba manipulująca grupą tworzy stereotyp, a potem stale go używa, aby wzmocnić jego siłę, 
  • powtarzanie sloganów – specjalista od socjotechniki wymyśla slogan, który stara się potem jak najbardziej rozpowszechnić, 
  • kształtowanie tła emocjonalnego – osoba stosująca inżynierię społeczną stara się swój przekaz skojarzyć z elementami budzącymi pozytywne uczucia, poprzez tworzenie miłej atmosfery, czy pozytywnego tła. 

Można wyróżnić następujące rodzaje wpływów wywieranych na innych:

  1. przymus
  2. stosunek wyższości, w którym rozkaz bez groźby użycia siły określa zachowanie drugiej osoby
  3. manipulacja, w której wykorzystuje się mechanizmy oddziaływania, nie bez wyłożenia celów wprost
  4. jasne stawianie sprawy z ukazywaniem alternatywnych kierunków działania
  5. wzór do naśladowania, gdzie człowiek wywierający wpływ nie jest świadomy  tego, że daje wzór
  6. udzielanie porad i wskazówek
  7. wymiana, w której jedna osoba modyfikuje sytuację tak, aby wynikało z tego określone zachowanie się drugiej osoby

Przewodnik po technikach manipulacyjnych 

Oto sześć uniwersalnych zasad opracowanych przez prof. Roberta Cialdiniego, znanego amerykańskiego psychologa, autora książki "Wywieranie wpływu na ludzi". Według niego owe sześć zasad w uniwersalny sposób opisuje zachowania ludzi, a wszystkie szczegółowe techniki negocjacji (manipulacji) są tylko ich hybrydą lub modyfikacją.

Wzajemność
Taką zasadę stosowali członkowie sekty Hare Kriszna na dworcach lotniczych w USA, obdarowując przypadkowych pasażerów kwiatem, a następnie prosząc o datek, który zwykle otrzymywali. Wykorzystywali w ten sposób psychologiczny nawyk, który wymaga od nas, abyśmy rewanżowali się za to, co otrzymujemy.
Gościsz u rodziny? Na pewno zaproponujesz także im gościnę. To miła strona tej zasady. Gorsza - w promocji w supermarkecie dostajesz kawałek serka na wykałaczce, prawdopodobnie zrekompensujesz się, kupując całe opakowanie.

Niedostępność
To, co wyjątkowe, jest bardziej pożądane. Jeśli nie mogę czegoś mieć, to właśnie tego chcę. Pewien biznesmen, importer wołowiny i jednocześnie student Cialdiniego, przeprowadził eksperyment. Kiedy dzwonił do swoich klientów, informując, że dostawy mięsa z RPA spadną w najbliższym czasie, zamówienia wzrosły dwukrotnie. Kiedy mówił, że dostawy spadną, ale podkreślał, że jest to wiadomość z poufnych źródeł, zamówienia wzrosły o 600 procent! Informacja zyskała na wartości, bo była wyjątkowa, ekskluzywna.

W potrzasku autorytetu
Biały kitel lekarza, mundur wojskowego czy pilota, garnitur profesora... Amerykanie badali, jak duża jest siła autorytetów. Okazuje się, że posłuszeństwo pielęgniarek wobec poleceń lekarzy może nawet zagrażać życiu pacjentów.
Robert Cialdini opisuje eksperyment, podczas którego kazano pielęgniarkom wykonywać absurdalne polecenia, np. zrobienie doodbytniczej wlewki leku przeznaczonego do leczenia chorych uszu. Pielęgniarka doskonale wiedziała, na co choruje pacjent, nie odważyła się jednak przeciwstawić presji autorytetu.
Inny eksperyment pokazał, że śmiertelną dawkę lekarstwa gotowe są podać także pielęgniarki, którym polecenie wydał przez telefon nieznany lekarz.

Zaangażowania (konsekwencja)
W regule tej wykorzystuje się naturalną potrzebę bycia konsekwentnym. Podziwiamy stałość, wytrwałe dążenie do celu, ludzi o takich cechach oceniamy jako godnych zaufania. Sami też chcemy tacy być, a przez to łatwiej nas zmanipulować. Kluczem do stosowania tej metody jest czyjeś początkowe zobowiązanie - jeśli się uda nam je wymóc, potem będzie dużo łatwiej namówić tę osobę do spełnienia kolejnych żądań. Technika jest bardziej skuteczna, gdy zobowiązanie jest wygłaszane publiczne, a jego podjęcie wymaga wysiłku.
Z natury nie jesteśmy rozsądni - jeśli zdarza nam się podjąć złą decyzję, to mamy tendencje do brnięcia dalej, staramy się znaleźć sposób, by ją uzasadnić - wszystko po to, by pozostać konsekwentnymi. Właśnie z tą zasada wiąże się najwięcej technik manipulacji stosowanych przez zawodowych negocjatorów i sprzedawców.

Lubienie i sympatia
Lubimy ludzi, którzy są do nas podobni - czy to jeśli chodzi o wygląd, czy poglądy polityczne. Podobieństwo powoduje, że łatwiej nam na nich wpływać, a takie osoby chętniej spełniają nasze prośby. Ludzie częściej przyznają rację tym, których znają i lubią.
Zgodnie z tą zasadą zwykły komplement zwiększa szanse na ustępstwo. Badania pokazują także, że bardzo ważna jest atrakcyjność fizyczna - o ludziach przystojnych, dobrze ubranych myślimy, że są mądrzejsi, inteligentniejsi od innych.

Społeczny dowód słuszności
Postrzegamy zachowanie jako bardziej poprawne, jeśli inni też tak czynią. Jeżeli chcemy kogoś skłonić do ustępstwa, pokażmy, że inni się na to również zgodzili. Łatwiej przyjmujemy rzeczy, które zaakceptowali inni (im jest ich więcej, im są bardziej sławni, tym lepiej). Z tego powodu wiele produktów reklamują znani aktorzy, piosenkarze itp.
Poniżej przedstawiam wybrane techniki wpływania na ludzi.

Wzbudzanie poczucia winy
Jak działa ta technika. Zasada jest prosta -manipulant robi wszystko, abyśmy poczuli się winni. Z wyrzutami sumienia jesteśmy bardziej ulegli, skłonni do ustępstw i nierzadko zrezygnujemy z tego, co jest nam na rękę. Wszystko, aby zadowolić rozmówcę. Nie warto, to przecież manipulacja!

Atak personalny
Na dzień dobry słyszysz, że ubrałeś się nieodpowiednio, masz fatalny gust - bez dwóch zdań to chamstwo, ale uwaga - to manipulacja, stan twojej odzieży nie ma tu nic do rzeczy. Rozmówca chce cię zbić z tropu - im mniej pewnie będziesz się czuł, tym łatwiej ulegniesz przeciwnikowi.

Przeszkadzanie
Technika nawiązująca do poprzedniej. Omawiasz ważny kontrakt, ale gospodarz, z którym robisz interesy, posadził cię na niewygodnym fotelu, cały czas dzwoni telefon, do pokoju ktoś zagląda i do tego klimatyzacja się zepsuła. Zaczynasz się czuć niekomfortowo, trudno ci się skupić. I o to chodzi!
Będziesz mniej uważny, nie dość konsekwentny w swoich żądaniach, mało twardy, szybciej skończysz negocjacje - a na to liczy twój przeciwnik.

Dokręcanie śruby (imadło)
Ten sposób najlepiej obrazuje pewna znana anegdota z Henrym Kissingerem, szefem dyplomacji za prezydentury Nixona i Forda w roli głównej. Otóż kiedy poproszony o przygotowanie raportu na temat polityki zagranicznej asystent dyplomaty dostarczył mu kilkustronicowy raport, Kissinger odesłał go szybko z notatką "Czy to wszystko na co Pana stać?".
Kilka dni potem asystent na biurku szefa położył drugą, dwa razy grubszą wersję raportu. Ponownie dostał raport z powrotem z taką samą notatką. Przekonany był, że pominął coś ważnego, więc po raz kolejny zasiadł do pracy, bardzo dokładnie przewertował materiały i przygotował jeszcze grubszy materiał. Tym razem postanowił go doręczyć osobiście.
Wręczając raport, powiedział, że to wszystko, co mógł zrobić, i nic więcej nie ma do dodania. - W takim razie będę musiał w końcu przeczytać ten raport - odparł Kissinger. Pytając, czy to już wersja ostateczna, czy nic bardziej atrakcyjnego partner nie może zaproponować, dokręcamy śrubę, dociskamy go. Ten czuje presję i ustępuje.

Dobry - zły glina
Nie ma filmu o policjantach, który pominąłby tę metodę. Przypomnij sobie, jak wyglądają policyjne przesłuchania? Jeden z policjantów to brutal, jest wulgarny, najchętniej rozszarpałby przesłuchiwanego. A drugi to człowiek-dusza, serdeczny, miły, własną piersią chroni atakowanego podejrzanego.
To tylko pokaz - tak samo gra "zły", jak i "dobry" policjant. Chodzi tylko o to, aby tak zmanipulować przesłuchiwanego, by ten w końcu uległ dobremu policjantowi. Podobną metodę stosują cywilni negocjatorzy - jeden bywa twardy i niezłomny, drugi - chętniej godzi się na ustępstwa.
Nieprzygotowani na to wpadamy w potrzask, godząc się na warunki drugiej strony, często nie zdając sobie sprawy, że to właśnie ten "miękki" negocjator nas wykorzystał.

Wilk w owczej skórze lub metoda inspektora Columbo 
Pamiętacie pomięty garnitur podłego gatunku i nieodłączny prochowiec porucznika Columbo? Na pierwszy rzut oka to obraz nędzy i rozpaczy. I do tego ten gruchot, którym poruszał się, tropiąc przestępców. A te jego metody? Zapomina o ważnych rzeczach, plącze się, daleko mu do stereotypu policjanta twardziela. A jednak wygrywa!
Nie ma takiej zagadki, której by nie rozwiązał, przechytrzając, wydawałoby się, sprytnych przestępców, którzy dali się nabrać na wygląd ofermy.
Tak też robią niektórzy doświadczeni negocjatorzy. Sprawiają wrażenie nieporadnych, gubią się w połowie wypowiedzi, z rozbrajającą szczerością przyznają, że nie mają doświadczenia w tak poważnych rozmowach. Skutek? Twardy do tej pory przeciwnik zamienia się w doradcę, zaczyna pomagać "ofermie", traci czujność i wpada w pułapkę.

Stopa w drzwiach
Szef poprosił cię, abyś negocjował warunki zakupu komputerów dla działu, ale w propozycji umowy ze sklepem znajduje się kilka punktów, na które nie chcesz się zgodzić. Jak poprowadzisz rozmowy, aby postawić na swoim?
Dobrze zacząć od żądania ustępstwa w drobnej kwestii, na którą partner na pewno się zgodzi, a następnie przejść do poważniejszych.
To właśnie technika "stopa w drzwiach". Na co liczysz? No to, że osoba manipulowana będzie dalej konsekwentnie zgadzać się na twoje propozycje. To działa, bo wszyscy lubimy być odbierani jako osoby konsekwentne (porównaj z ogólną potrzebą konsekwentnego działania opisaną przez prof. Cialdiniego).

Odłóżmy to na później
Negocjacyjni nowicjusze bardzo często na pierwszy ogień biorą punkty najcięższe i nierzadko kończy się to impasem i załamaniem negocjacji. Co wtedy, gdy nasz rozmówca nie chce ustąpić ani na krok? Atmosfera znacznie się pogarsza i szanse na porozumienie maleją w zastraszającym tempie.
Doświadczeni mediatorzy wiedzą, że wtedy dobrze jest odłożyć sporną kwestię na potem i przejść do tych mniej istotnych. Rozwiązując je, stwórzmy atmosferę zaufania, porozumienia, obie strony chętniej godzą się na kompromis. A to najlepszy klimat do rozwiązywania trudnych problemów.

Niepełne pełnomocnictwo
Po długich negocjacjach udało ci się sprzedać swój produkt za dobrą cenę. Podpisałeś już umowę przedwstępną, gdy pełnomocnik twojego klienta ze smutną miną informuje cię, że niestety, jego szef nie zgadza się na uzgodnione warunki i żąda niższej ceny. Co czujesz?
Przecież już godziłeś się na duże ustępstwa, dogadaliście się, już w myślach przeliczałeś prowizję i co teraz? Gdy nie wiesz, że jesteś manipulowany, pewnie poddasz się i przynajmniej w części zgodzisz się na ustępstwa, byle spełnić oczekiwania szefa twojego rozmówcy. Zostałeś zmanipulowany i z przeciwnika zamieniasz się w sojusznika

Oskubywanie
Taktyka stosowana w końcowej fazie negocjacji, kiedy już przeciwnik przełamie nasz opór. Kupujesz samochód, sprzedawca namawia cię na wersję podstawową. Zdecydowałeś się i wtedy diler zaproponuje klimatyzację w promocyjnej cenie, potem cztery poduszki powietrzne, aluminiowe felgi, metaliczny lakier i ani się obejrzysz, a kupujesz wersję ful wypas.

Niska piłka
Taktyka bardzo podobna do oskubywania, ale jeszcze bardziej perfidna. Manipulator przedstawia pierwszą propozycję, która jest bardzo korzystna. Jesteś gotowy ją zaakceptować i wtedy okazuje się, że nastąpiła pomyłka, np. sprzedawca źle spojrzał do cennika, i produkt jest droższy.
Zasada często stosowana przez supermarkety, gdzie bardzo często o tym, że produkt jest droższy, dowiadujemy się przy kasie. "Pomyłkę" najczęściej wybaczamy, a tym samym dajemy się zmanipulować.

Próbny balon
Sprzedajesz mieszkanie, żądasz 200 tys. To dopiero początek negocjacji, więc klient zapewne chce się dowiedzieć, jaka jest cena minimalna. Jak to zrobi, jeśli zna się na manipulacji?
Powie, że gotowy jest już dzisiaj sfinalizować transakcję, ale zapłaci 170 tys. zł. Ty wtedy najprawdopodobniej zaproponujesz swoją cenę, mniejszą od początkowej. I właśnie zostałeś zmanipulowany. Klient już wie, ile zapłaci za to mieszkanie w najgorszym wypadku, i negocjuje dalej

Bezinteresowny kelner
To metoda na manipulowanie rzekomą bezinteresownością. Nabieramy się na nią bardzo często w restauracjach. Zamawiamy wybrane danie, ale słyszymy od kelnera, że to drogie i niespecjalnie godne polecenia. Ufamy doradcy, który potem naciąga nas na drogie drinki i desery. W rezultacie zapłacimy więcej, niż zaoszczędziliśmy przy głównym daniu.

Pusty portfel
Taktyka bardzo często stosowana w negocjacjach cenowych. Nasz klient podkreśla, że chętnie kupi od nas proponowany towar, ale... niestety, właśnie zarząd obciął mu budżet. W ten sposób daje do zrozumienia, że chętnie dokona transakcji, ale liczy na ustępstwa i znalezienie rozwiązania przerzuca na nas

Pozorne ustępstwo
Metoda stosowana nagminnie. Masz już dość swojego operatora komórkowego, chcesz zrezygnować z jego usług i kiedy to robisz, odzywa się do ciebie pracownik sieci i namawia do negocjacji. W imieniu operatora idzie na ustępstwo i proponuje abonament niższy o 50 proc. przez pół roku, zgadzasz się zadowolony. A przecież masz najniższy abonament? W takim przypadku zyskuje tylko operator, bo przez kolejne dwa lata będziesz korzystał z jego usług, zyskując tak naprawdę niewiele. Ta metoda manipulacji polega na wzajemnej wymianie ustępstw, najczęściej jednak nie są one tej samej wartości, oczywiście na naszą niekorzyść.

Drzwiami w twarz
Jesteś sprzedawcą w sklepie komputerowym i rozpoczynasz negocjacje. Od jakiej ceny zaczniesz? Najwyższej! Wysuwając taką propozycję, wiesz, że klient zareaguje oburzeniem. Liczysz na to, bo wtedy obniżasz cenę albo dorzucasz do ceny koszty serwisu, czyli idziesz na ustępstwo. Klient czuje się zadowolony, z przyjemnością i poczuciem zwycięstwa decyduje się na transakcję.
Tylko ty wiesz, że druga cena także była dużo wyższa niż ta, na którą bez problemu mogłeś się zgodzić.

Zdechła ryba
Śmierdzi i przeszkadza okrutnie, prawda? W negocjacjach taką zdechłą rybą jest żądanie, które oburzy naszego kontrahenta i całą swoją energię przeznaczy na jego zbicie.
Sęk w tym, że owa propozycja jest przynętą. Kupujemy samochód, sprzedawca podał nam cenę. Nabywca rzuca więc zdechłą rybę i żąda, aby właściciel najpierw pomalował auto. Gdy ten protestuje, proponuje, że zrezygnuje z malowania pod warunkiem obniżenia ceny.

Optyk z Brooklynu
Nazwa tej metody pochodzi od autora tej techniki - pewnego optyka w Nowym Jorku, który wszystkich swoich klientów, gdy pytali o cenę, podchodził w ten sam sposób. - Szkła będą kosztowały 90 dolarów -mówił i czekał na reakcję klienta. Gdy ten się nie oburzał, dodawał: - Za każde ze szkieł. Brak reakcji prowokował go do dodania, że to za podstawowy model, potem jeszcze doliczał kolejne kilkadziesiąt dolarów za osłony przeciwodblaskowe i szybką realizację zlecenia.
Przestawał, gdy słyszał opór klienta. Im wcześniej klient zaprotestował, tym mniej zapłacił.

Śmieszne pieniądze
Przedstawiciel telewizji kablowej namawia cię na zakup abonamentu, tłumaczy, że to tylko 1,6 zł dziennie, a możesz odbierać kilkadziesiąt programów. To rzeczywiście niewielkie pieniądze, ale policz dokładnie i okaże się, że oznacza to 49 zł miesięcznie, a więc 588 zł rocznie. A to już całkiem poważna kwota.

Byle nie stracić
Ludzi bardziej motywuje to, co mogą stracić, niż to, co mogą zyskać. W jednym z amerykańskich badań przedstawiciele firmy handlującej materiałami ociepleniowymi podzielili się na dwie grupy i chodzili do właścicieli domów. "Jeśli założysz naszą izolację, zyskasz 50 centów dziennie" - mówili jedni. "Jeśli nie założysz naszej izolacji, stracisz 50 centów dziennie" - przekonywali drudzy i to właśnie oni byli bardziej skuteczni.
Rada: przekonuj swojego rozmówcę, co go ominie

Magiczne słowo
Wiarygodność to jedno ze źródeł sukcesu. Aby wzbudzić wiarygodność, najpierw mów o swoich wadach, potem o zaletach. "Jesteśmy drodzy, ale tego warci" - reklamuje się koncern kosmetyczny. Firma z branży motoryzacyjnej przyznaje: "Nasze auta są kanciaste, ale za to bezpieczne". Małe słówko "ale" ma wielką moc.

Zmiana poglądów (dysonansu poznawczego)
To sytuacja, w której uświadamiamy sobie sprzeczność pomiędzy naszymi przekonaniami a informacjami odbieranymi. W naszym teście opisaliśmy to następującą sytuacją: Jesteś właścicielem firmy, która wprowadza na rynek nowy produkt. Musisz obarczyć pracowników działu sprzedaży nowymi obowiązkami, czemu sprzeciwia się szef tego działu. Jak przekonasz go, aby zaakceptował twój pomysł i zmotywował swoich pracowników do wydajniejszej pracy?
Miałeś do wyboru trzy odpowiedzi: tłumacząc, że jest jednym z najlepszych pracowników firmy i kusząc wysoką premią, zdradzając, że bez jego pomocy przyszłość firmy jest niepewna, i prosząc, by przekonał pracowników, sugerując, że w jego dziale pracuje za dużo ludzi i nakazując wykonać polecenie.
Bardzo prawdopodobne, że zadziałają wszystkie trzy metody, ale dobremu negocjatorowi zależy nie tylko wykonaniu polecenia, ale także na zadowoleniu pracowników. Co więc zrobi dobry manipulator?
Będzie się starał wyjaśnić swojemu podwładnemu, że jego zdanie jest ważne, a jego pomoc nieodzowna, a kiedy przekona go do swojej sprawy (zlikwiduje dysonans poznawczy), zyska wiernego sprzymierzeńca.

Wolność myśli, zachowań (reaktancja)
Szef narzuca ci swoje zdanie, za ciebie planuje twój rozkład dnia. Ktoś, natarczywie trąbiąc, zmusza cię do zwolnienia miejsca parkingowego. Gdy czujemy, że ktoś wywiera na nas presję, buntujemy się, bo nikt nie lubi być ograniczany, wszyscy cenimy swobodę.
Wszelkie zabiegi mające na celu odzyskanie swobody działania to właśnie reaktancja. Dlatego jeżeli chcemy na kogoś wpłynąć, nie decydujmy za niego, tak poprowadźmy rozmowę, aby sam doszedł do wniosków, na których nam zależy.

Automatyczne zachowanie
Na wiele sygnałów reagujemy automatycznie - drogie oznacza dla nas to samo, co dobre, tanie - złe. Mając do wyboru - oczywiście w pewnych okolicznościach - drogi lub tani produkt, od razu zakładamy, że drogi towar jest ekskluzywny i lepszy.
Uważaj, to bardzo skuteczna manipulacja!

Ingracjacja
Polega na manipulowaniu innymi poprzez zwiększenie własnej atrakcyjności. Chętniej zaufamy osobie ładnej, dobrze ubranej, elegancko się wysławiającej niż brzydkiej, niegrzecznej i byle jak ubranej.
Oczywiste jest, że ludziom uśmiechniętym, sympatycznym ulegamy chętniej. Jeżeli chcemy zrobić na kimś wrażenie, staramy się zachować odpowiednio do sytuacji. Zasada ta dotyczy nie tylko naszego wyglądu, ale także wartości przez nas wyznawanych. Ludzie cenią dobrobyt, mądrość, zdrowie - to są wartości, które powszechnie wzbudzają pozytywne reakcje, powołując się na nie, możemy liczyć na większą sympatię... i korzyści.
Wyróżniamy trzy rodzaje ingracjacji:

  1. Podnoszenie wartości partnera - Któż z nas nie lubi ludzi, którzy nas chwalą? Komplementujmy więc naszego negocjacyjnego partnera - przez pochlebstwa zwiększamy jego mniemanie o sobie, podnosimy jego wartość, a on rekompensuje się nam serdecznością i sympatią. Technikę tę negocjatorzy potocznie nazywają wysmażaniem;
  2. Konformizm - technika, która polega na dostosowaniu się do partnera strojem, zachowaniem, sposobem mówienia. Dlatego gwiazdy zabawiające żołnierzy na wojnie prezentują sceniczne stroje w wojskowe ciapki, a politycy podczas przemówienia w stoczni zakładają kask;
  3. Autoprezentacja. To zachowanie, które w sposób pożądany przez manipulatora zaprezentuje jego osobę. Aby zastosować tę zasadę, trzeba jednak znać preferencje osoby, na którą chcemy wpływać. Przykładem autoprezentacji są wysiłki studentów podczas sesji egzaminacyjnej, kiedy okazuje się, że profesor Iksiński lubi bluzeczki z dużymi dekoltami i wszystkie studentki w dzień egzaminu właśnie tak są ubrane.

Kozioł ofiarny
Ulubiona technika polityków. Dziennikarze wykryli kolejną aferę, premier/minister/inny polityk tłumaczy się zawile, że o niczym nie wiedział, to nie jego kompetencje. I co wtedy? Przyparty do muru obiecuje zająć się sprawą, znaleźć winnych i wyciągnąć konsekwencje. To manipulacja, bo w ten sposób odsuwa od siebie wszelką odpowiedzialność, a opinię publiczną kieruje na boczny, zupełnie nieistotny tor. Dowody? Regularnie donoszą o nich gazety. Kozioł ofiarny w nagrodę za solidarność z szefem i milczenie zdobywa równie intratną, choć mniej eksponowaną posadę.

Zagadanie
Na zakończenie dość niecodzienna technika stosowana czasami przez firmy zajmujące się sprzedażą przez telefon. Pracownicy są szkoleni z umiejętności wypowiadania jak największej liczby zdań bez potrzeby zaczerpnięcia powietrza. Przerwa na oddech oznacza, że klient najprawdopodobniej podziękuje i się rozłączy. A chodzi przecież o to, aby wysłuchał jak najwięcej informacji o usłudze, produkcie czy firmie. Technika opiera się na założeniu, że większość ludzi nie przerwie komuś wypowiedzi, bo to niekulturalne.

Autor. Aneta Borowiec

Bibliografia
Słownik Wyrazów Obcych, Warszawa 1997,
 M. Szulczewski, Informacja społeczna, Warszawa 1979, s. 89.
B. Dobek-Ostrowska, J. Fras i B. Ociepka, Teoria i praktyka propagandy, Wrocław 1997.
A. Dąbrówka, E. Geller, R. Turczyn, Słownik synonimów, 1995,
B. Dobek-Ostrowska, J. Fras i B. Ociepka, Teoria i praktyka propagandy, Wrocław 1997,
B. Wojtasik, Pułapki manipulacji w poradnictwie zawodowym w: Poradnictwo zawodowe w wymiarze europejskim pod red. W. Rachalskiej, Częstochowa 1999,
W. Kopaliński, Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych, Warszawa 1989,.
A. Podgórecki, Zasady socjotechniki, Warszawa 1966,
P. Honey, Jak radzić sobie lepiej z ludźmi, Warszawa 1997,.
J. Wójciak, Manipulacja - gdzie? kto? jak?, "Wieści Zamkowe" 1996 nr 2.
B. Dobek-Ostrowska, J. Fras i B. Ociepka, Teoria i praktyka propagandy, Wrocław 1997,.
B. Wojtasik, Pułapki manipulacji w poradnictwie zawodowym w: Poradnictwo zawodowe w wymiarze europejskim pod red. W. Rachalskiej, Częstochowa 1999,
J. Kirschner, Manipulować - ale jak? Osiem praw postępowania z ludźmi, Warszawa 1994,
Wikipedia



.