Kim są nadludzie?

Czy nietzscheański Ubermensch ma coś wspólnego z chrześcijaństwem? A czy można chociaż zobaczyć w chrześcijaństwie pewne podobieństwa? - Zobaczmy. Pytania o człowieka, pytania o istotę człowieczeństwa należą do podstawowych.

Po co komu etyka?

Czym jest etyka i moralność? Czy zastanawiamy się nad tym na co dzień, czy postępujemy etycznie? Właściwe po co moralnością mamy się przejmować, albo jakimś zbiorem zasad etycznych?

Wojna cywilizacji według Samuela Huntingtona

Jak żywa jest pamięć zbiorowa? Huntington stawia tezę, że w XXI w. wojna między różnymi cywilizacjami zajmie miejsce dziewiętnastowiecznych wojen narodowych i dwudziestowiecznych wojen między ideologiami.

Dlaczego kult Maryi wywołuje u niektórych taki sprzeciw?

Kult Maryi jest zjawiskiem szczególnym i niezwykłym w Kościele Rzymsko-Katolickim. Obecny kształt tego kultu zawdzięczamy tradycji, pobożności ludowej, dyskusjom teologów i soborom. Dlaczego kult Maryi jest dla wielu chrześcijan kontrowersyjny?

Ks. Nikos Skuras: "oczywiście, oczywiście..."

Ks. Nikos - zawsze mówi o tym że Jezus Cię kocha z twoimi grzechami, i przyjmuje zawsze do Swego Serca. Ale używa mocnych słów i dla wielu jest kontrowersyjny. Jak atomowa bomba

Inżynieria zniewolenia

"Jeśli diabeł jest obecny w naszej historii to jest nim zasada władzy" - Mikhail Bakunin. Czym jest inżynieria społeczna? Mało kto wie, że inżynieria społeczna jest opartą na nauce sztuką nakłaniania innych ludzi do spełniania życzeń i oczekiwań rządzących.

Adama Doboszyńskiego Modlitwa o Wielką Polskę

Autorem modlitwy jest Adam Doboszyński - wybitny Polak, brutalnie zamordowany przez komunistów. Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Świętej Jedyny, Panie Jezu Chryste i Ty, Najświętsza Panno Kalwaryjska z cudownego obrazu, raczcie wejrzeć na szczerość dusz naszych i na czystość dążenia naszego...

Liberalizm – definicja bestii

W encyklice Pascendi Dominis Gregis papież Pius X napisał, iż „największa i najbliższą przyczyną modernizmu jest bez wątpienia pewnego rodzaju wypaczenie umysłu”...

wtorek, 30 września 2014

Wróg czai się wszędzie. Rosyjscy terroryści zaatakowali czołgiem kiosk

czolg-donieck2

Zdumieni mieszkańcy Doniecka zachodzą w głowę, jaka idea mogła przyświecać bandytom, którzy znienacka przypuścili atak na kiosk przy przystanku komunikacji miejskiej.

Świadkowie wydarzenia relacjonują, że do czołgowej szarży pod flagami samozwańczej „Donieckiej Republiki Ludowej” doszło w dzielnicy Kujbyszewska przy prospekcie, nomen-omen, im. marszałka Żukowa. Ucierpiał kiosk. Ofiar w ludziach nie było.

czolg-donieck
źródło: http://kresy24.pl/56676/wrog-czai-sie-wszedzie-terrorysci-zaatakowali-czolgiem-kiosk-foto-fakt/

Rosyjski terroryzm


Terroryzm to teoria i praktyka określająca różnie umotywowane, planowane i zorganizowane działania pojedynczych osób lub grup, realizowane z całą bezwzględnością, za pomocą takich środków jak przemoc fizyczna, użycie broni lub ładunków wybuchowych, którego celem jest wymuszenie od władz państw i społeczeństw określonych zachowań oraz świadczeń. Do niedawna współczesne zjawisko terroryzmu utożsamiane było przede wszystkim z aktywnością organizacji fundamentalistów islamskich.

Z kolei terroryzm w ujęciu wojskowym był postrzegany jako forma walki zbrojnej stosowana przez stronę dużo słabszą. Zjawisko terroryzmu jest istotnym wyróżnikiem współczesnych wojen asymetrycznych oraz stanowi skuteczną formę działań nieregularnych. Z tego względu z uwagi na wysoką skuteczność działań terrorystycznych (maksymalny zysk przy stosunkowo niskich nakładach), we współczesnych katedrach wojskowych zaczęto zastanawiać się nad możliwościami użycia metod terrorystycznych jako narzędzi ofensywnych (odwetowych), które mogłyby być wykorzystane przez państwo broniące się przed dużo silniejszym agresorem.

Przebieg konfliktu rosyjsko – ukraińskiego pokazał tymczasem, iż sięganie po metody terrorystyczne niekoniecznie musi być wyłącznie atrybutem strony słabszej. Na naszych oczach okazało się bowiem, że regionalne mocarstwo europejskie jakim jest Rosja postanowiło użyć narzędzi klasycznego terroryzmu jako formy walki zbrojnej w trakcie jej działań militarnych i politycznych. Z tego względu terroryzm kremlowski jest z pewnością niemoralny, ale jednocześnie należy go postrzegać jako trwały wkład Moskwy w rozwój teorii i praktyki współczesnych działań wojskowych.

Terroryzm w Rosji (wczoraj)

Do niedawna Rosja mając ku temu obiektywne podstawy, postrzegała terroryzm jako istotne zagrożenie dla swojego bezpieczeństwa. Współczesne akty terrorystyczne w państwie moskiewskim pojawiły się jako rezultat wybuchu pierwszej wojny czeczeńskiej, co miało miejsce w grudniu 1994 roku. Szczególne znaczenie miała przeprowadzona w czerwcu 1995 roku pod dowództwem Szamila Basajewa operacja w Budionowsku, gdzie Czeczeńcy zajęli szpital miejski wraz z zakładnikami i zażądali wycofania wojsk rosyjskich z terytorium Czeczenii oraz amnestii dla swoich bojowników. Mimo oblężenia szpitala przez jednostki federalne, a nawet udziału w szturmie na szpital doborowej jednostki rosyjskiego specnazu „Alfa”, czeczeńskie komando odparło wszystkie ataki. O skuteczności całego przedsięwzięcia świadczy fakt, iż operacja ta zmusiła ostatecznie Rosjan do zawarcia porozumienia rozejmowego ze stroną czeczeńską.

Wraz z zaangażowaniem się wojsk rosyjskich w lokalne konflikty na Kaukazie akcje terrorystyczne wymierzone w rząd na Kremlu nasilały się od początku naszego stulecia. I tak dla przykładu 23 października 2002 roku miał miejsce spektakularny atak czeczeński pod dowództwem  Mowsara Barajewa na teatr na Dubrowce w Moskwie, gdzie w akcji rosyjskich jednostek specjalnych w trakcie odbijania zakładników obok członków czeczeńskiego komanda zginęło ponad 130 osób cywilnych zatrutych gazem. Z kolei 1 września 2004 roku miał miejsce kontrowersyjny atak bojowników czeczeńskich na szkołę w Biesłanie, gdzie według oficjalnych danych zginęło ponad 370 zakładników. 29 marca 2010 roku miał miejsce zamach samobójczy na stacje metra w Moskwie (39 zabitych, 102 rannych), natomiast 24 stycznia 2011 roku nastąpił zamach na lotnisku Domodiedowo w Moskwie (36 zabitych, 180 rannych). Ubiegły 2013 rok także obfitował w dramatyczne akty terrorystyczne, czego potwierdzeniem były trzy zamachy w Wołgogradzie. Pierwszy 21 października przeprowadzony w autobusie podmiejskim (7 zabitych, 37 rannych), drugi 29 grudnia przeprowadzony w gmachu dworca kolejowego (17 zabitych, około 50 rannych) oraz trzeci 30 grudnia przeprowadzony w trolejbusie (15 zabitych, 28 rannych). Osobną kategorią były dokonane w sierpniu i wrześniu w 1999 roku zamachy na bloki mieszkalne w Moskwie oraz Wołgońsku, które zdaniem władz na Kremlu zostały przeprowadzone przez czeczeńskich separatystów, a według alternatywnych hipotez (w tym zamordowanego polonem Aleksandra Litwinienki) dokonane zostały z inspiracji rosyjskich służb specjalnych, dając pretekst do wybuchu II wojny czeczeńskiej.

Terroryzm wobec Ukrainy

W czasie dotychczasowego konfliktu na Ukrainie Rosja bez zahamowań sięgnęła po stosowanie narzędzi terrorystycznych. Ich cel był wielopoziomowy. W wymiarze strategicznym długofalowym celem Moskwy było wsparcie procesu przejęcia pełnej kontroli politycznej nad całym obszarem Ukrainy, w obliczu upadku władzy Wiktora Janukowycza gwarantującego zahamowanie ukraińskiego marszu w stronę Unii Europejskiej. W wymiarze strategicznym ograniczonym celem Kremla było oderwanie od Ukrainy maksymalnego obszaru południowo-wschodniej Ukrainy przy jednoczesnym podważeniu pozycji międzynarodowej obecnych władz w Kijowie. W wymiarze regionalnym akty terrorystyczne miały przyczynić się do szybkiego przejęcia przez Moskwę politycznej kontroli nad terenami zamieszkałymi przez ludność prorosyjską, natomiast w wymiarze lokalnym w praktyce chodziło o wprowadzenie terroru psychologicznego wśród zwolenników rządu centralnego w Kijowie zamieszkujących tereny wschodniej Ukrainy.

Katalog klasycznych zachowań typowych dotychczas dla terrorystów islamskich otwiera stosowana przez Rosjan praktyka występowania w środkach masowego przekazu (telewizja, internet) w mundurach z zamaskowanymi twarzami, czemu towarzyszyło odczytywanie żądań politycznych. Ten swoisty terroryzm psychologiczny wzmacniany był incydentami porywania działaczy ukraińskich, co miało wzmocnić poczucie zastraszenia wśród społeczności lokalnych, które zachowywały lojalność wobec Kijowa. Wyrafinowaną kategorią porwań były porwania działaczy ukraińskich, ich bicie, torturowanie, a następnie wypuszczanie. Najbardziej znanym przykładem takich działań było porwanie 22 stycznia 2014 roku Dmytro Bułatowa aktywisty Majdanu, którego torturowano, obcięto mu ucho, przebito ręce, a następnie wyrzucono z samochodu.

Jeszcze bardziej drastyczną formą działań terrorystycznych było (właściwie nadal jest) porywanie działaczy ukraińskich i ich mordowanie, czego znanym przykładem było znalezienie w styczniu w podkijowskim lesie ciała zamordowanego Jurija Werbickiego. Podobnym przypadkiem było porwanie i zamordowanie ukraińskiego polityka Wołodymyra Rybaka, co ujawniono dzięki podsłuchanej przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy rozmowie między rosyjskimi separatystami. Wiele wskazuje, że za mordem miejskiego radnego z Gorłówki jakim był Wołodymyr Rybak stali żołnierze rosyjskiego wywiadu wojskowego. Kolejnym przykładem aktu o charakterze terrorystycznym było zamordowanie w maju Walerija Androszczuka szefa milicji w Mariupolu, którego powieszone ciało znaleziono w pobliżu lotniska. Ostatnim przypadkiem tego typu działań tym razem w wymiarze międzynarodowym było uprowadzenie i zamordowanie w Ługańsku litewskiego konsula honorowego Mykoła Zelenca. Informacje o tym fakcie zamieścił na Twitterze minister spraw zagranicznych Litwy Linas Linkeviczius. Do aktów o charakterze terrorystycznym należy zaliczyć także praktyki używania zakładników jako żywych tarcz w budynkach publicznych zajmowanych przez separatystów rosyjskich.

Strona moskiewska (rękoma rosyjskich separatystów) nie zawahała się wkroczyć na grunt terroryzmu międzynarodowego dokonując pod koniec kwietnia bieżącego roku porwania autobusu z członkami misji OBWE, a następnie dopuszczając się do ich uwięzienia i przetrzymywania w gmachu delegatury Służby Bezpieczeństwa Ukrainy w Słowiańsku. Celem powyższego zabiegu było co najmniej zmiękczenie stanowiska stolic europejskich odnośnie oceny konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Faktu tego nie zmienia późniejsze oświadczenie uwolnionego polskiego oficera Krzysztofa Kobielskiego, który stwierdził między innymi: „nie byliśmy źle traktowani, choć było wiele momentów, w których czuliśmy zagrożenie”.

Co interesujące manewr z porwaniem obserwatorów OBWE powtórzono pod koniec maja bieżącego roku. Tym razem jeden z liderów prorosyjskich separatystów samozwańczy mer Słowiańska w obwodzie donieckim Wiaczesław Ponomariow cytowany (co znamienne) przez rosyjską agencję Interfax, potwierdził, że jego bojownicy przetrzymują czterech obserwatorów OBWE narodowości duńskiej, estońskiej, szwajcarskiej oraz tureckiej. Nietrudno skonstatować, iż zatrzymani oficerowie musieli mieć świadomość, iż znaleźli się w rękach człowieka podejrzewanego o dokonywanie morderstw na lokalnych działaczach ukraińskich.

Innym typem aktywności o charakterze terrorystycznym po stronie rosyjskiej był incydent porwania w Doniecku polskiego księdza Pawła Witka. Ksiądz po skrępowaniu kończyn taśmą klejącą został umieszczony w bagażniku samochodu, którym przewieziono go w miejsce odosobnienia. W tym przypadku dzięki pomocy lokalnych wspólnot religijnych oraz polskiego konsula udało się na szczęście życie księdza uratować. Fakt ten z kolei jest tłem szerszych działań mających na celu zastraszanie lokalnych społeczności katolickich. Według informacji przekazanej przez proboszcza donieckiej parafii św. Józefa księdza Mikołaja Pileckiego wiernym, którzy od ponad dwóch miesięcy zbierali się w centrum miasta na modlitwę o pokój na Ukrainie grożono ze strony separatystów rosyjskich pobiciem, a nawet rozstrzelaniem.

Zgodnie ze sztuką działań współczesnych terrorystów Moskwa postanowiła wykonać selektywne uderzenia na elementy infrastruktury krytycznej Kijowa. W tym celu 17 czerwca 2014 roku rosyjscy terroryści wykonali atak na gazociąg Urengoj – Pomary - Użhorod. Prawdopodobnie za pomocą tej eskalacji Moskwa chciała pokazać Europie, iż Ukraina jest niestabilnym państwem tranzytowym, co ma obecnie istotne znaczenie w kontekście rozmów z Komisją Europejską na temat planów budowy gazociągu South Stream.

Najbardziej drastycznym aktem terrorystycznym w dotychczasowej wojnie na Ukrainie była tragedia z 17 lipca 2014 roku, kiedy rosyjscy separatyści zestrzelili cywilny samolot pasażerski Boeing 777 należący do malezyjskich linii lotniczych na pokładzie którego znajdowało się 295 osób (w tym m.in. Holendrzy, Amerykanie, Brytyjczycy, Australijczycy, Malezyjczycy, Hindusi oraz Francuzi). Warto wreszcie przypomnieć, że Rosja w trakcie obecnego konfliktu z Kijowem otarła się o akt terroryzmu jądrowego. Trudno inaczej nazwać przeprowadzenie w marcu bieżącego roku próby wystrzelenia rakiety balistycznej „Topol”, jak nie chęcią Moskwy zgodnie z definicją terroryzmu jądrowego „wymuszenia jakiegoś działania, zastraszenia określonej społeczności lub władzy dla osiągnięcia celów politycznych, społecznych, religijnych bądź osobistych.”

Nie można dziś wykluczyć, iż w przyszłości Moskwa nie zastosuje także innego typu działań charakterystycznych dla współczesnego terroryzmu. Najwyższy więc czas aby uświadomiono sobie w stolicach europejskich, iż Władimir Putin stał się akuszerem praktyk terrorystycznych we wschodniej Europie i w świetle prawa międzynarodowego na wzór Prezydenta Jugosławii Slobodana Miloszewicza jego miejsce jest przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze, a nie w fotelu prezydenta Federacji Rosyjskiej.

Dr Artur Jagnieża


Komentarze

Trudno pojąć dlaczego Rosja będąc bardzo dużym i bogatym krajem - gdzie nikomu nie powinno niczego brakować, gdyby był mądrze rządzony - zamiast równać do światowej czołówki, próbuje świat ściągnąc do swojego poziomu.

W Polsce komunistom nie udało się do końca odebrać ludziom własnych przekonań, godności i przedsiębiorczości. Ale czym dalej na wschód tym więcej mieli czasu, bezwzględności i historycznych uwarunkowań by móc stworzyć "człowieka sowieckiego", czyli bezmyślnego niewolnika który bez słowa sprzeciwu spełnia odgórne polecenia.

Gdy na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych komunizm w końcu gospodarczo zbankrutował i ideologicznie się wypalił, u nas odrodziła się ludzka przedsiębiorczość i ludzie przypomnieli sobie co oznacza wolność. A na wschodzie.ten okres to okres wielkiej smuty. Sowieccy niewolnicy nie chcieli wolności. Oni chcieli by władza mówiła im co mają robić i że zapewni im chleb, socjal i propagandowo-ideologiczną papkę jakim to są mocarstwem.


Prawda jest taka, że jak ktoś urodził się niewolnikiem, to do wolności nie tęskni, tylko się jej boi. Jak zwierzęta urodzone i wychowane w klatkach. Nawet jak klatki otworzysz, to one tak same z nich nie będą chciały wyjść.

Terroryzm nie jest wymysłem putinowskim i nie skończy się wraz z odejściem kremlowskigo watażki - to integralna właściwość systemu sowieckiego, nazywanego dziś dla niepoznaki "Rosją". Wystarczy przypomnieć sobie historię ZSRR i jego wsparcie dla wszelkiego typu "ruchów narodowo-wyzwoleńczych". Dopóki będzie istniała Rosja wraz ze społeczeństwem, które w 85% popiera wojnę i wszelkie metody w niej stosowane, dopóty zjawisko terroryzmu będzie zagrażało sąsiadom Rosji. Im zaś bardziej ambitne cele postawi przywództwo tego państwa, tym brutalniejsze i zdradzieckie będą metody, z którymi się zetkniemy. Terroryzm to po prostu oręż sowietyzmu, będący funkcją ambitnych celów i niewielkich możliwości tego kolosa na glinianych nogach. 

Na dzisiejszą sytuację trzeba spojrzeć oczyma Putina. Jego celem jest reaktywacja imperium wszelkimi metodami. Nie spocznie póki tego nie dokona lub Rosja jaką znamy nie zniknie z mapy świata. Polska jest zatem bezpośrednio zagrożona i nie uniknie wojny ani za cenę ustępstw, ani bezbronności. Jedyne wyjście dla nas to zbroić się i budować jak najdoskonalszą, najwszechstronniejszą armię. Do tego potrzeba jednak przywództwa, szczególnie zwierzchnika sił zbrojnych, który jest w stanie jasno zdefiniować zagrożenie. B.Komorowski i jego BBN jeszcze kilka miesięcy temu chcieli "współpracować z Rosją taką, jaka ona jest" (patrz strategia BBN).

Należy zamknąć granicę z Kaliningradem. W świetle wojny ukraińskiej to pierwszy krok, który należy uczynić niezwłocznie.

Na Ukrainie jakimś cudem pojawili się "zielone ludziki" i ogłosili powstanie jakichś z kibla wyjętych republik, których "rząd" w całości składał się z rosyjskich najemników, żołnierzy i dresiarzy lokalnych, którzy przypadkiem akurat mieli chwilę wolnego między włamaniami a gwałtami. Nigdy wcześniej w historii nikt nie słyszał o jakichś ruchach niepodległościowych na tamtych terenach, a oto nagle na ruskich czołgach przyjechały tam nowe - kremlowskie rządy. Do "zielonych ludzików" na Krymie Putin się przyznał, z głupawym uśmiechem, do tych na Ukrainie jakoś jeszcze nie, choć świat widzi kim oni są i skąd się wzięli, a także ich uzbrojenie, sprzęt. 

Znane nam przypadki prześladowań to nic. Ofiar prześladowań terrorystów są tysiące. Proszę poczytać o Nadii Sawczenko, ukraińskim pilocie-kobiecie porwanej z terytorium Ukrainy, przewiezionej do Rosji i sfingowanym procesie. W tej chwili przebywa ona w szpitalu psychiatrycznym bo towarzysze nie mając żadnych dowodów zdecydowali się uznać ją za niepoczytalną i leczyć do końca życia u KGB-owskich doktorów. Na porządku dziennym są sytuacje gdzie terroryści-separatyści (?) ostrzeliwują własne terytorium po czym mówią przed kamerami rosyjskich TV (które już czekają ze sprzętem "za rogiem") udając cywilów że "ukrańska armia ostrzeliwuje bezbronnych zwykłych ludzi". Putinowska Rosja to nadal ZSRR. Propaganda, zabójstwa polityczne, terroryzowanie inaczej myślących... Jedna, wielka kremlowska mafia. Jedynym sposobem aby z tym skończyć to doprowadzenie do ruiny tego kołchozu poprzez nowy wyścig zbrojeń i uzbrojenie takich państw jak Polska w broń jądrową oraz informowanie społeczeństwa rosyjskiego poprzez sieć mediów o prawdziwej działalności kremlowskiej mafii. Pan Łgarow dziś wymyślił ze "chce resetu (?) z Zachodem. Czyli Rosja wzięła na co miała ochotę i sprawę zamykamy. 

Miejmy nadzieję że nikt się na to nie nabierze. Jedyne wyjście to wzmocnienie sankcji aż do skutku i rozpoczecie nowego wyścigu zbrojeń, którego Rosja nie wytrzyma. 

źródło: http://www.defence24.pl/analiza_terroryzm-w-rekach-moskwy

poniedziałek, 29 września 2014

Intronizacja Jezusa Chrystusa to akt bałwochwalstwa


Biskupi Polscy, już jakiś czas temu wystąpili stanowczo przeciwko działalności tzw. ruchów intronizacyjnych. Oświadczyli, że idea intronizacji nie jest potrzebna.

W liście pasterskim hierarchowie podkreślili, że już od momentu przyjścia Chrystusa urzeczywistnia się w świecie Królestwo Boże, które nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek formą panowania człowieka w świecie. Według biskupów myślenie, że po obwołaniu Chrystusa Królem Polski, wszystko się zmieni na lepsze, jest „iluzoryczne” i „wręcz szkodliwe dla rozumienia i urzeczywistniania Chrystusowego zbawienia w świecie”.

- Nie trzeba więc Chrystusa ogłaszać Królem, wprowadzać Go na tron. Bóg Ojciec wywyższył Go ponad wszystko. Trzeba natomiast uznać i przyjąć Jego królowanie, poddać się Jego władzy, która oznacza moc obdarowywania nowym życiem, z perspektywą życia na wieki - napisali w liście biskupi.

Zdaniem przedstawicieli Episkopatu w „prorockim programie misji idealnego Króla” nie ma żadnej aluzji do ziemskiego panowania, co oznacza, że nie potrzebuje on jakiejkolwiek formy intronizacji. Biskupi zachęcają wiernych, by oddali Chrystusowi życie w swoich domach i parafiach, bo „tylko wtedy zmieni się oblicze naszej Ojczyzny i Kościoła”.[1]

Inicjatorką Intronizacji była francuska zakonnica św. Małgorzata Maria Alacoque (1647-1690). Kult Najświętszego Serca Pana Jezusa rozpowszechnił się wtedy bardzo w całym Kościele, jako oddawanie się jego Sercu - osób indywidualnych, całych rodzin i społeczności. Było to jedną z najbardziej rozpowszechnionych form pobożności w Kościele.

Inny nurt intronizacyjny łączy swą działalność z objawieniami Sługi Bożej Rozalii Celakówny (1901-1944), której proces beatyfikacyjny jest w tokuByła zwykłą świecką kobietą, która całe życie przepracowała jako pielęgniarka na oddziale skórno-wenerycznym szpitala św. Łazarza w Krakowie. Była też wizjonerką. 

Na stronach redemptorystów (www. redemptor.pl) o. Jan Mikrut omawiając nurty intronizacyjne przestrzega: „Rozalia apostołka Intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa nigdzie nie pisze o intronizacji Chrystusa Króla. Słowo intronizacja jest ściśle związane z pojęciem Serce; Serce która oznacza Osobę Jezusa spostrzeganą przez Miłość, przez Serce”. - zob.: http://ekai.pl/diecezje/warszawska/x33083/dwie-inicjatywy-intronizacji-jezusa/

W polskim Kościele działają akceptowane przez Episkopat grupy wiernych, pragnących uroczystej intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa. Kładą nacisk na potrzebę głębokiej wewnętrznej przemiany, która jest efektem uznania Chrystusa za Króla i Pana całego życia. Jednym z takich środowisk są Wspólnoty Intronizacyjne – oddolny ruch świeckich, który zabiega o działanie w ramach Kościoła instytucjonalnego [2].

Nie za bardzo wiadomo czym się kierują zwolennicy Intronizacji. 

Można spotkać głosy, że bez pomocy Chrystusa Króla nie damy rady w walce z szatańskim podstępem i pokusami. Zapraszając Go do siebie (swojej osoby, rodziny, miasta, kraju) zyskujemy ogromnego Orędownika u Ojca , który pomoże nam przezwyciężyć Złego.

Zobacz też: http://nspj.jezuici.pl/intronizacja-najswietszego-serca-pana-jezusa-nauczanie-magisterium-kosciola-i-bledne-opinie-teologiczne-ks-dr-leszek-poleszak-scj-2/ , co jest również nieprzekonujące.


Polscy biskupi jednak podkreślili: „Wśród ważnych propozycji troski o Kościół i o Polskę oraz jej przyszłość są i takie, które budzą uzasadniony niepokój. Biskupi doceniają znaczenie uroczystości Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata, ustanowionej w 1925 r. przez papieża Piusa XI. Od tego momentu wszyscy mamy wspaniałe możliwości ofiarowania swojego życia, życia polskich rodzin oraz całej naszej Ojczyzny Chrystusowi, Królowi Wszechświata. Czynimy to co roku, szczególnie w przededniu Adwentu. Nie ma więc potrzeby szukania nowych, niezgodnych z zamysłem Kościoła, form nabożeństw do Chrystusa Króla. Niepokojące są działania podejmowane poza Kościołem diecezjalnym i wbrew biskupowi miejsca. Posłuszeństwo Kościołowi i troska o Jego jedność są głównymi kryteriami oceny wiarygodności religijnych inicjatyw” (przeczytaj treść komunikatu KEP: http://kosciol.wiara.pl/doc/929882.Komunikat-Rady-Biskupow-Diecezjalnych).

Ks. prof. Andrzej Muszala pisze: „Jeżeli człowiek jest prawidłowo rozwinięty duchowo, dziwne pomysły nie przyjdą mu do głowy. Wynikają one z braku formacji, a to sygnał, że nie ma w nim podstawowych wartości duchowych. Musi wtedy mieć Chrystusa Króla, ogłoszonego przez parlament. Cóż jednak dałby taki akt? Byłby kolejnym znakiem zewnętrznym (jak wiele ich już mieliśmy!), który do niczego nie prowadzi. Byłaby to kolejna akcja zewnętrzna. Za kilka lat wymyślimy, że należy intronizować Trójcę Świętą i tak dalej... Jeśli nie mamy właściwej relacji duchowej z Jezusem, to musimy mieć jakiś namacalny substytut. To symptom braku formacji. Czy można sobie wyobrazić Karola de Foucauld, który walczy o to, by intronizować we Francji Jezusa? Spektakularne akcje nie zastąpią dążenia do zjednoczenia z Bogiem” [3].

Co miałby dać taki akt? - Byłby kolejnym znakiem zewnętrznym, jakich wiele ich już mieliśmy, który do niczego nie prowadzi. Co więcej, mógłby on być nawet bardzo niebezpieczny, ponieważ groziłby zatraceniem tego, co bezcenne w Chrystusie, i co tak zażarcie chcieli obronić ojcowie patrystyczni oraz chrześcijanie pierwszych wieków – przekonanie, że Syn Boży jest także prawdziwym człowiekiem. Jeżeli traktujemy Go jako podwójnego Króla (przecież On i tak jest Królem Wszechświata!), to przesuwamy niebezpiecznie akcent w stronę Jego boskości do tego stopnia, że w naszej świadomości przestaje być człowiekiem – jednym z nas! Grozi to popadnięciem w herezję, która szerzyła się w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, odczłowieczania Chrystusa, która w konsekwencji prowadziła do twierdzenia, że nie mógł On umrzeć na krzyżu. Dlatego Sobór Chalcedoński w 451 roku uchwalił, że Chrystus jest prawdziwym Bogiem, ale też prawdziwym człowiekiem, czyli ma podwójną naturę. I nic więcej nie trzeba dodawać! Wielu chrześcijan ciągle jednak ma skłonności dodatkowego koronowania Chrystusa tak, że przestaje patrzeć na Niego jak na prawdziwego człowieka, który – jak my – doświadczał chorób i umarł [4].

Podstawą bycia katolikiem jest posłuszeństwo papieżowi i biskupom. W przypadku głosów domagających się Intronizacji jest to wypowiedzeniem posłuszeństwa, co skutkuje automatycznym wyłączeniem się ze społeczności wiernych.

Arcybiskup krakowski ks. kard. Stanisław Dziwisz powierzył troskę o poprawny kult oraz interpretację pism SB Rozalii Celakówny jezuitom Prowincji Polskiej Południowej. Jezuici orzekli, że według wizji Rozalii Jezus żąda Intronizacji Swego Serca a nie swej Osoby na Króla, więc spór wokół tej kwestii jest gołosłowny. Z tego powodu niektóre grupy wiernych mają koncepcje na Intronizację odmienne od stanowiska Kościoła. Łączy ich kwestia podstawowa: zgodność co do tego, że Jezus zażądał od Polski dokonania Intronizacji.

Jednak katolik nie może zachowywać się jak Hus, czy Luter i buntować innych przeciw władzom kościelnym.

W obietnicy danej Piotrowi - "cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie" - Kościół katolicki odczytuje m.in. zapowiedź nieomylności papieża jako nauczyciela wiary. Nieomylnie naucza Ewangelii nie tylko papież, ale również złączone z nim kolegium biskupów, nieomylna jest również wiara całego Kościoła, złączonego ze swoimi biskupami i papieżem. Prawdę tę przypomniał - warto o tym wiedzieć - ostatni Sobór. Następca Piotra jest bowiem znakiem jedności Kościoła, przez niego szczególnie ujawnia się nieomylna wiara Kościoła; wszakże jest to nie tylko jego wiara - wiara, której naucza papież, jest wiarą całego Kościoła.

Oto odnośne teksty Soboru Watykańskiego II: "Ogół wiernych, mających namaszczenie od Świętego, nie może zbłądzić w wierze i tę szczególną swoją właściwość ujawnia przez nadprzyrodzony zmysł wiary całego Ludu, gdy poczynając od biskupów aż po ostatniego z wiernych świeckich, ujawnia on swą powszechną zgodność w sprawach wiary i obyczajów" (Konstytucja o Kościele, nr 12); "Choć poszczególni biskupi nie posiadają przywileju nieomylności, to jednak głoszą oni nieomylnie naukę Chrystusową, wówczas gdy nawet rozproszeni po świecie, ale z zachowaniem więzów łączności między sobą i z Następcą Piotra, nauczając autentycznie o rzeczach wiary i obyczajów, jednomyślnie zgadzają się na jakieś zdanie, jako mające być definitywnie uznane" (tamże, nr 25) [5].

Ale dlaczego Intronizacja Jezusa Chrystusa miała by być aktem bałwochwalstwa?

W Kościele Katolickim na każdym kroku można spotkać osoby klękające oraz modlące się do wizerunków czy posągów, ludzi trzymających w rękach miniaturowe krzyże, różańce czy też szkaplerzyki. Wszystkie te dewocjonalia są nieodłącznymi atrybutami największej religii w kraju, czyli Kościoła Rzymsko-Katolickiego (KRK).

Wielu zarzuca, że tego rodzaju postępowanie jest bałwochwalstwem. Kościół (KRK) jednak zaprzecza i twierdzi, że jego wierni są ludźmi inteligentnymi i żaden wierny nie wierzy, że podobizna na ołtarzu, rzeźba czy różaniec jest Bogiem, Jezusem czy Maryją, ale są to jedynie figury wyobrażające Chrystusa czy inne osoby.

Modlący się przed figurą faktycznie modli się do osoby wyobrażonej w tej figurze (obrazie) a nie do samego obrazu czy rzeźby. - zob.: http://www.teologia.pl/m_k/kkk1k12.htm

Czym to miało by się różnić od Jezusa Chrystusa, który by został królem w akcie intronizacji? - Wymiarem. Bo taki Chrystus nie był by ograniczony do indywidualnego aktu spotkania człowieka z Bogiem, czy tej intymnej relacji stworzenia ze Stwórcą, tylko miał by istnieć w wymiarze państwa. Wielu zagorzałych zwolenników Intronizacji nawet nie ukrywa, że o to właśnie chodzi. - O obwołanie Jezusa Chrystusa królem Polski.

"Samo pojęcie intronizacja (wyniesienie na tron) określa ceremonię wyniesienia kogoś do godności królewskiej. Ceremonia ta zasadniczo składa się z dwóch części: z aktu ustanowienia króla oraz z aktu uznania go przez poddanych, a także złożenie mu hołdu. Dokonując zatem Intronizacji Jezusa Chrystusa, (...) wprowadzamy Go jako naszego Króla na monarszy tron, wystawiony Mu przez jednostkę, jak i zbiorowo przez cały naród" - czytaj dalej: http://intronizacja.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=380:pro-memoria-&catid=37:aaa

Wymiar teologiczny Intronizacji.

Prawdę mówiąc zarówno wiernym, jak i duchownym trudno ogarnąć o co w Intronizacji ma chodzić i czym to ma się różnić od obecnych form kultu Jezusa Chrystusa. Pojawiają się interpretacje zlewające w jedno kult Serca Jezusa i kult Chrystusa Króla i proponujące tzw. Intronizację Najświętszego Serca Jezusa, czasem określając ją jako Intronizację Najświętszego Serca Jezusa Króla Wszechświata lub Króla królów i Pana panujących… - zob.: http://intronizacja.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=85%3Aintronizacja-jezusa-krola-polski&catid=35&Itemid=137&showall=1

Ks. dr Leszek Poleszak  SCJ,  sercanin, teolog duchowości analizując wszystkie istniejące obecnie interpretacje dotyczące zagadnienia intronizacji, uznał je z założenia za „niejasne i fałszywe teorie”, które „wypaczają prawdziwy sens intronizacji”. Ze szczególną krytyką odnosi się do próby łączenia kultu Serca Jezusowego i kultu Chrystusa Króla, zwłaszcza zaś do promowania  jak to określa – „tak zwanej” Intronizacji Najświętszego Serca Jezusa.

Jednym z najbardziej znanych zwolenników Intronizacji jest ks. Małkowski. Jednak, jak się można przekonać jest to postać wielce kontrowersyjna. Sprzecznych wypowiedzi ks. Małkowskiego można wiele przeczytać, jak np. ze spotkania jakie odbyło się 15 IV o 17:30 przy Chełmskiej 21, u księży zmartwychwstańców, w budynku z szyldem… szkoły wyższej im. B. Jańskiego [6].

Ks. Małkowski ogłosił, że ma pomysł na prosty i krótki przekaz dla ludu – czego domagała się publiczność. Otóż zamierzał ogłosić od 1 maja krucjatę różańcową. Ale, uwaga, „na razie bez mowy o intronizacji, żeby nie alarmować przeciwników”. W modłach „prosimy o odrodzenie ojczyzny”, a wiadomo, że „zmiana polityczna korzystna, w wyniku krucjaty na Węgrzech nastąpiła”! Publiczność dodała, że podobne cuda działy się na Filipinach i w Austrii. Jak widać sprawa jest prosta. Zmianę rządów należy załatwić krucjatą, a jak już się zmienią, to pewnie wtedy nie będzie trzeba uważać „żeby nie narażać się na atak przeciwników”, będzie można z otwartą przyłbicą wystąpić o intronizację do premiera Kaczyńskiego. I sprawa załatwiona [7].

Ks. Małkowski pokazuje pewną drogę wszystkim tym, kórzy opowiadają się tak głośno za Intronizacją. Tylko czy to jest właściwa droga?

_________________________
źródła:
[1] http://niezalezna.pl/35146-biskupi-nie-oglosza-chrystusa-krolem-polski
[2] http://idziemy.com.pl/kosciol/biskupi-przeciwni-idei-intronizacji-chrystusa/
[3] http://kosciol.wiara.pl/doc/929866.Biskupi-przeciwni-intronizacji
[4] http://gosc.pl/doc/922102.Z-czego-wynikaja-problemy-Kosciola/2
[5] http://mateusz.pl/ksiazki/js-sd/Js-sd_45.htm
[6] http://wszystkojestmozliwe.wordpress.com/2011/04/17/sprytny-plan-ks-malkowskiego/
[7] http://wobroniewiaryitradycji.wordpress.com/komentarze-kaplana-krk/ks-malkowski-komentuje/wizja-ks-stanislawa-malkowskiego-uslyszalem-slowa-bl-ks-jerzego-staszku-jestem-z-toba-w-krucjacie-rozancowej/

Jezuici zamordowani przez Żydów?

Chrześcijaństwo polega na świadomości własnej niedoskonałości i grzechu. Kłamiemy, kradniemy, zdradzamy, ale nie przekreśla to naszej świętości. Umiejętność przyznania się do błędu stanowi o sile moralnej człowieka. 

Przyznaję teraz, że celowo dokonałem oszustwa wykorzystując tekst Janusza Górzyńskiego i dokonując poprawek które odpowiedzialność Rosjan za agresję na Ukrainę kierowały na Żydów. Co było celem? - Pokazanie do czego prowadzi kłamstwo i walka o prawdę niegodnymi metodami.

Bowiem, czy godną metodą jest obarczać kogoś innego za czyny, których ten nie popełnił, tylko po to aby zdjąć odium nieprawości z prrawdziwego sprawcy? A taka była notka Rebeliantki, powielająca kłamstwa Janusza Górzyńskiego. Zastosowałem więc tą samą metodę, co wyżej wspomniani.

Usunąłem fragmenty tekstu mówiące o odpowiedzialności Żydów zamiast Rosjan i zamieściłem całość na moim blogu http://1do10.blogspot.com , oczywiście wyraźnie podając źródło i czyj jest tekst. Wściekłość Rebeliantki sięgnęła zenitu i nazwała mnie "plagiatorem". Odpisałem jej, że powinna raczej się cieszyć i być wdzięczna za propagowanie ciekawego skąd inąd tekstu na temat obłożenia Putina klątwą przez mnichów z Góry Athos. Bo to było celem mnichów z Athos. Tymczasem Górzyńscy postanowili to zignorować. Przez cały wczorajszy dzień trwało bicia piany o odpowiedzialności Żydów za całe zło na świecie a na Ukrainie w szczególności. Faszystowska i imperialna Rosja znikła całkowicie z pola widzenia.

Wygląda na to, że jest to obecnie celowa metoda odwracania uwagi or rosyjskiego agresora. Prym w tym wiedzie sprawdzona tuba propagandowa Kremla: NeOn24.ru. Jak ktoś chce dowiedzieć się na temat wojny na Ukrainie to może przeczytać wszystko, ale nie to, że Rosja jest agresorem, że napadła na suwerenny kraj - Ukraine i że bezprawnie okupuje Krym.

Możemy zobaczyć jakiego nadużycia dokonał Janusz Górzyński na swoim blogu. Skopiował na swój blog na NeOnie24.ru tekst pt. Jezuiccy męczennicy – zamordowani przez kalwinistów i opatrzył go tytułem: Jezuiccy męczennicy – zamordowani przez żydów. Tutaj tekst źródłowy: http://www.pch24.pl/jezuiccy-meczennicy---zamordowani-przez-kalwinistow,25280,i.html




Zobaczmy na czym polega nadużycie i manipulacja Rebeliantki. Napisała ona w tytule: "Antysemici rzucili klątwę na Putina". Ale to kłamstwo - nie antysemici tylko mniści z Góry Athos. Istotą tej klątwy i jej wymiarem nie jest to, że ktoś jest antysemitą lub nie, ale to że autorytety prawosławia, święci mężowie wypowiadający się tam jako stróże wiary i moralności potępili zdecydowanie Putina i obarczyli go odpowiedzialnością za rozpętanie bratobójczej wojny (w ramach prawosławia) z Ukrainą. Wymiar tej klątwy jest taki, że Putin - przestępca będzie wyłączony ze wspólnoty Kościoła.

To jest zasadnicze przesłanie a nie to czy ktoś jest antysemitą, albo że Żydzi mieli jakoby być odpowiedzialni za wojnę na Ukrainie. 



Prawda i kłamstwo jako oręż


Czym jest Prawda? I jakie ma odniesienie do rzeczywistości? Prawdę możemy rozpatrywać w sensie ontycznym lub poznawczym. W tym drugim przypadku mamy na uwadze zarówno wiedzę o czymś, jak i to, czego ta wiedza dotyczy. Wiedza i przedmiot, o którym nas ta wiedza informuje, są zatem koniecznymi elementami wyznaczającymi znaczenie terminu "prawda", jednak nie w izolacji, lecz we wzajemnym przyporządkowaniu. Średniowiecze określało to jako adaequatio, czyli: zgodność, zrównanie, zupełna harmonia pomiędzy dwoma porównywanymi ze sobą przedmiotami. Znaczenie słowa "prawda" wskazuje więc na ową szczególną zgodność, jaka zachodzi między wiedzą czy intelektem a przedmiotem. /źródło: http://www.nonpossumus.pl/biblioteka/jan_krokos/o_prawdzie_i_wolnosci/011.php

Dla ludzi wierzących Prawda to zgodność naszych sądów i wypowiedzi ze stanem faktycznym. Czy chcemy tego czy nie obowiązuje nas jako katolików klasyczna definicja prawdy (zob.: http://www.eduteka.pl/doc/klasyczna-definicja-prawdy ). W przeciwnym razie możemy mówić o relatywizmie i kłamstwie. Oczywiście definicji prawdy istnieje dużo i każdy znajdzie coś dla siebie. Ale jeżeli mówimy o wierzących w Jezusa Chrystusa to prawda jako zgodność rzeczy z rzeczywistością jest oczywistością. Nie tylko oczywistością zresztą - jest także obowiązkiem i zadaniem. Innymi słowy chrześcijanin nie powinien milczeć w obliczu kłamstwa. Jeżeli przyjmujemy, że Pan Bóg z niczego stworzył świat, człowieka, system moralny, a chaos uporządkował to znaczy, że przyjmujemy że jesteśmy częścią tego systemu. Nie można przyjmować czegoś jednostkowo - jedno przyjmując a coś innego odrzucając; albo przyjmując pewien zbiór zasad z pominięciem tej jednej, niewygodnej w danym momencie. Wiemy, że Pan Bóg stworzył świat i człowieka, ale to nie wszystko - ten proces stwarzania nie zakończył się tysiące albo miliardy lat temu, on trwa cały czas. Pan Bóg jest siła sprawczą porządku i zasad wszędzie i w każdym momencie. I jest Prawdą.

"Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem" (J 14,6) - mówi Jezus. Kierując się Dekalogiem i s słuchając głosu własnego sumienia - nie powinniśmy zabłądzić- wiemy jaki jest cel życia chrześcijanina. Niby to proste, ale w praktyce okazuje się, że ta droga wcale nie jest prostym traktem, na poboczach świeci wiele kolorowych neonów rozpraszających uwagę i zachęcających do zejścia z trasy choć na chwilę i zagłuszających kierunek wytyczony przez Boga i Prawdę. Mimo wszystko jednak trudno nie myśleć o tym, co tu i teraz. Szczególnie, gdy codzienność dokucza, a wieczność wydaje się czymś tak odległym. No i coś nam się przecież od życia należy...

W życiu codziennym często widzimy powszechnie wygłaszane opinie mijające się z prawdą, mity mącące w głowach i błędne interpretacje rzeczywistości, a zarazem przedstawiane fakty, by wyprostować nieścisłości. Trzeba dużej wprawy, by wszystkie błędy, które uznane zostały przez kogoś za prawdę ponownie skonfrontować z rzeczywistością i wyciągnąć wnioski. Pamiętajmy o tym, że prezentowanie odmienych opinii wymaga dużej odwagi, bo często biegnie pod prąd przekonań grupy osób, przeświadczonych o tym, że mają rację.

Jednak nic nie zwalnia nas od poszukiwania prawdy, od weryfikacji informacji i przedstawienia dlaczego mijają się z prawdą obiektywną i jakie fakty powininiśmy uwzględniać podczas poszukiwania rzetelnych danych.

Prawdę można zniekształcać na różne sposoby. Niektórzy przeinaczają ją od samego początku lub przedstawiają swoje opinie jako czyste fakty. Inni powielają informacje, nie zadając sobie trudu ich sprawdzenia, albo upraszczają i streszczają fakty z wiarygodnych źródeł, przez co przegapiają to, co najważniejsze.

W życiu codziennym często widzimy powszechnie wygłaszane opinie mijające się z prawdą, mity mącące w głowach i błędne interpretacje rzeczywistości, a zarazem przedstawiane fakty, by wyprostować nieścisłości,

Przyjrzyjmy się kilku przykładom z naszego podwórka mających odniesienie do prawdy.

1. Profesor Witold Kieżun - czy był współpracownikiem bezpieki w czasach komunizmu i donosił na kolegów?
- Niestety nie jesteśmy w stanie stwierdzić tego definitywnie bez odniesienia się do faktów, a te są nam niedostępne.

2. Czy światem żądzą Żydzi (albo żydzi)?
- Opieranie się w swych sądach na opiniach pewnej małej wrzaskliwej grupki osób o podejrzanych intencjach jest niewystarczające.

3. Intronizacja Jezusa Chrystusa na Króla Polski.
- W sytuacji, gdy Kościół wypowiedział się jasno, że nie wchodzi ona w rachubę - domaganie się jej jest aktem nieposłuszeństwa, co w Kościele jest grzechem.

Jak widzimy - powyższe przykłady stanowią odniesienie do prawdy. Zazwyczaj jednak nie jesteśmy w stanie przesądzić "jak jest?", bo dysponujemy zaledwie wiedzą cząstkową. A na podstawie kilku aspektów trudno sobie wyrobić zdanie co do całości zagadnienia. W takim stanie niewiedzy wygłaszanie kategorycznych sądów jest aktem kłamstwa, a nie bojem o prawdę.

Jednak czymś o wiele gorszym jest świadomie głoszenie kłamstwa. Bez oparcia w rzeczywistości, bez odniesienia do dowodów, z fałszywą i subiektywną intencją tworzenia "faktów medialnych".


Jaką wartość ma dla przeciętnego człowieka prawda? - Od tego pytania zależy nasz stosunek do drugiego człowieka i do nas samych. Do widzenia własnych i cudzych przekonań w odniesieniu do hierarchii wartości. A ta nie jest sprawą indywidualną, ale obiektywną i istniejącą ogólnie. Dlatego takie wartości jak Bóg, Honor, Ojczyzna umieszczamy na samym szczycie. Jak w takim razie odnieść się do nawoływania, że w razie wojny "nie będę walczył za mój kraj i go bronił przed najeźdźcą z zewnątrz"? A jak zareagować, gdy ktoś nawołuje do pokoju, gdy wojska inwazyjne jakiegoś państwa okupują część terytorium innego, dokonując przy tym mordów i grabieży? Wołanie o pokój w takim momencie jest opowiedzeniem się po stronie agresora, który chce usankcjonować swoje zdobycze. Jest odmawianiem napadniętemu prawa do obrony. Jest kpiną z prawdy, tej obiektywnej. Bo subiektywnie patrząc punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ale czy najwięcej nie powinni mieć do powiedzenia sami zainteresowani?  

Każdy nosi w sobie pewne przekonania, jednak rzadko chce je konfrontować z faktami i z hierarchią wartości, które jak zauważyliśmy powinny istnieć obiektywnie. A czy w tej klasycznej definicji prawdy jest miejsce dla ładu pomiędzy tym co widzimy, otaczająca nas rzeczywistością, a tym co mamy w głowie, co jest w stanie pojąć nasz umysł? Zgoda na ten ład może spowodować niezgodność z obiektywną prawdą, więc wybór ...niestety jest łatwy. Stąd się biorą postawy np. konformizmu, ksenofobii a nawet antysemityzmu. 

Oczywistą przeszkodą jest to, że nasz umysł jest w stanie pojąć ograniczony zasób informacji, a zdolość do syntezy i wyciągania wniosków nie jest sprawą automatyczną i powszechną. No i do tego dochodzi jeszcze podświadomość, bo pewne procesy dzieją się bez uświadomienia sobie o nich. Niezwyle trudno też jest uświadomić sobie w świadomości nasze uczucia i emocje, które w decydujący sposób wpływają na nasze postawy.

Wielu ludzi przez pryzmat prawdy widzi rzeczy, które im przynoszą korzyść, które dla nich są dobre, niestety - tylko dla nich! Często zachodzi wtedy mechanizm identyfikacji z pewną ideą. Wygląda to tak: skoro wg mnie to jest dobre, skoro mogę znaleźć wypowiedź autorytetu albo Pisma Świętego na ten temat - to znaczy, że to powinno być dobre da innych. Niestety tak nie jest. Bo "należenie do mniejszości, nawet jednoosobowej, nie czyni nikogo szaleńcem. Istnieje prawda i istnieje fałsz, lecz dopóki ktoś upiera się przy prawdzie, nawet wbrew całemu światu, pozostaje normalny. Normalność nie jest kwestią statystyki." /George Orwell (z książki Rok 1984). Oraz "mówienie prawdy w epoce zakłamania jest rewolucyjnym czynem" /G. Orwell.


"Wystarczy, jeśli uczeń będzie jak jego nauczyciel, a sługa jak pan jego. Jeśli pana domu przezwali Belzebubem, o ileż bardziej jego domowników tak nazwą. Więc się ich nie bójcie! Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach! Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle" /Ewangelia wg św. Mateusza, rozdział 10.

Stajemy wobec wyboru za kim lub za czym powinniśmy się opowiedzieć? I czy powinniśmy czekać na dogodny moment, czy raczej występować "w porę i nie w porę"?


Gdyż: "Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę" - napisano w Biblii (Stary Testament. Księga Ozeasza. Rozdział 8,7)Pan Jezus Chrystus powiedział też: "Nie mniemajcie, że przyszedłem, przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz" (Ewangelia Mateusza 10:34). Czy w tych słowach i w tym zestawieniu jest sprzeczność?

Dotykamy tu fundamentalnej rzeczy: jak bardzo radykalni powinniśmy być w szukaniu prawdy i jej głoszeniu? Milczenie wobec kłamstwa to pójście na kompromis; to zaprzedanie części siebie i swoich poglądów za "święty spokój", "aby się nie narażać". To konfrontacja z faktem czy powinniśmy, często sami "porywać się z motyką na słońce"?

Kim są kłamcy? - To są ludzie, którzy twardo zarzekają się i trwają w swojej "prawdzie", wiedząc, że istnieją okoliczności tą ich prawdę podważające. Prawda obchodzi każdego, bez wyjątku, ale problem w tym, że każdy zazwyczaj woli mieć "swoje poglądy, które nazywa prawdą. Oznacza to klasyfikowanie jej bardzo nisko w swojej wewnętrznej hierarchii. Są rzeczy, które prawdę zabijają - plugawe kłamstwa, fałsz, ludzka głupota, ciasnota umysłowa. Jednak na dobrą sprawę, aby móc kłamać, trzeba znać stan faktyczny, trzeba znać prawdę. Dotykamy tutaj kwestii świadmości.


Określenie "mówimy prawdę", możemy rozumieć nie tylko w sensie poznawczym, lecz i w sensie moralnym. "Mówimy prawdę" znaczy bowiem - do pewnego stopnia - tyle, co "nie kłamiemy". Do pewnego stopnia, bo nie wystarcza "nie kłamać', by mówić prawdę. Nie kłamie ten, kto mówi zgodnie z własnym przekonaniem, kto nie wprowadza kogoś świadomie w błąd, gdyż - jak powie św Augustyn - "Kłamstwo polega na mówieniu nieprawdy z intencją oszukania". Mówi zaś prawdę jedynie ten, kto mówi zgodnie z własnym przekonaniem i to przekonanie jest zgodne ze stanem rzeczy (jest prawdziwe w sensie poznawczym). O człowieku, który faktycznie mówi prawdę, chciałoby się słusznie powiedzieć, że jest prawdomówny, choć terminem tym obejmujemy i tych wszystkich, którzy po prostu nie kłamią. Rozszerzając tę zgodność z własnym przekonaniem na wszystkie czyny ludzkie, mówi się o prawdzie moralnej jako o zgodności między postępowaniem a przekonaniami. Człowiek żyjący w prawdzie tak pojętej, to człowiek prawy, zaś kogoś, kto nie żywi przekonań, a nagina się do nich, nazywamy obłudnikiem, hipokrytą, udawaczem, słowem: człowiekiem zakłamanym. Ciekawe, że nie ma specjalnej nazwy na kogoś, kto ma szczere przekonania, lecz w swej słabości nie stosuje się do nich w swym postępowaniu. On także nie żyje w prawdzie, ale nie jest zakłamany. /za: http://www.nonpossumus.pl/biblioteka/jan_krokos/o_prawdzie_i_wolnosci/011.php

Jednak mimo, że nie można w takim przypadku mówić o kłamstwie, bo jak twierdził Akwinata kłamstwo musi być świadome i posiadać intencję oszukania, to niezgodność z prawdą powszechną czy obiektywną istnieje i nada wymaga korekty. Zwykle w takich przypadkach mówimy o "pożytecznych idiotach". Pożytecznych dla ciemnych mocy i idiotach, bo nieświadomie służą złu. Prawda jest wartością pozytywną, podczas gdy kłamstwo będące jej zaprzeczeniem jest wartością negatywną albo antywartością. Powtarzanie utartych zwrotów, które prawdą nie są przyczynia się do powiększania strefy nieprawości. Ma to związek z urabianiem opinii i praniem mózgu. Takie "bicie piany" nie ma nic wspólnego z dążeniem do poznania prawdy.

Prawda towarzyszy nam od najmłodszych lat i towarzyszyć będzie do późnej starości. Przez całe życie, jako wspaniałe dzieło Boga, mamy obowiązek dążyć do prawdy, gdyż mamy dawać o niej świadectwo. Tak mówi nasza wiara. Jeśli będziemy postępować inaczej, skończymy jak biblijny Piłat - ślepi, bo przecież nie wystarczy dążyc do prawdy, nią trzeba żyć i o nią zabiegać.

Żyć prawdą, to żyć godnie. Żyć prawdą, to żyć przede wszystkim uczciwie. Przede wszystkim samemu z sobą. W zgodzie z własnym sumieniem, ale i odniesieniem do rzeczywistości i wartości, które istnieją obiektywnie i w ustalonym porządku.

Pamiętajmy, że prawda jest czymś, czego my, zwykli śmiertelnicy, nigdy do końca nie poznamy. Może powinniśmy zapytać samego siebie: czy żyjemy prawdą? Bo kto żyje prawdą, ten prawdziwie istnieje!

Ostre oświadczenie III Międzynarodowego Kongresu Tłumaczy Literatury w Moskwie


Wyrażamy mocny protest przeciwko polityce rządu rosyjskiego, przeciwko interwencji wojskowej na Ukrainie i wobec propagandy nienawiści, która zniekształca rzeczywistość, i zachęca ludzi do przemocy.

Trzeci Międzynarodowy Kongres Tłumaczy Literatury Pięknej odbył się pod hasłem „tłumaczenie literackie jako środek w dyplomacji kulturalnej”. W obecnej sytuacji, gdy istnieniu kultury i dyplomacji zagraża niespotykane niebezpieczeństwo, my tłumacze, przedstawiciele dyplomacji kulturalnej, doskonale zdając sobie z tego sprawę, czujemy się w obowiązku wyrazić swoją opinię.

Wyrażamy nasze przerażenie i ból spowodowane wydarzeniami na Ukrainie i udziałem Rosji w tych wydarzeniach- zarówno wojskowych i propagandowych. Wyrażamy mocny protest przeciwko polityce rządu rosyjskiego, przeciwko interwencji wojskowej na Ukrainie i wobec propagandy nienawiści, która zniekształca rzeczywistość, i zachęca ludzi do przemocy.

Nie możemy uwierzyć, że próbuje się osiągnąć wielkość Rosji jako narodu kulturowego, z pomocą wyimaginowanej agresji, aneksji i walki ideologicznej. To nie może być tak, że bratobójcza wojna, niosąca śmierć, cierpienia, zniszczenia i alienację, odzwierciedla interesy społeczeństwa rosyjskiego.

Ukraina i Rosja mają długą wspólną historię, są ściśle związane językiem, religią, tradycją, i powiązanymi z nimi relacjami zawodowymi. Wiele miesięcy, rosyjskie media zaprzeczają i podważają tę wspólną historię, kopią głębokie rowy między dwoma narodami. Wojna między Rosją a Ukrainą grozi nieprzewidywalnymi skutkami w dłuższej perspektywie i całkowicie zniszczy wszelkie poczucie wspólnoty.

Powinność tłumacza jako mediatora między kulturami – to wspieranie pokoju, wolności słowa; wypowiadanie się przeciwko przemocy i kłamstwu. Tłumaczenie jest możliwe tylko jako wolny transfer języków, kultur, idei i postaw.

Wszyscy zebrani się na kongresie tłumacze literatury rosyjskiej, związani są z kulturą rosyjską długoterminowymi relacjami serca i miłością. Zgromadziliśmy się tutaj, ponieważ chcemy, aby kontynuowany był dialog z kolegami z całego świata. My, niżej podpisani, wyrażamy protest, ponieważ uważamy, że obecna polityka państwa rosyjskiego szkodzi spokojnej wymianie kulturowej, wolności słowa i dyplomacji politycznej, a tym samym zaszkodzi interesom całego społeczeństwa rosyjskiego.

tłumaczył jak umiał Cezary Krysztopa

źródło: http://avmalgin.livejournal.com/4894521.html

(za: http://blogpublika.com/2014/09/19/ostre-oswiadczenie-iii-miedzynarodowego-kongresu-tlumaczy-literatury-w-moskwie-wyrazamy-mocny-protest-przeciwko-polityce-rzadu-rosyjskiego-przeciwko-interwencji-wojskowej-na-ukrainie-i-wobec-propaga/)


Tekst rosyjski:

***
Третий международный конгресс переводчиков художественной литературы проходит под лозунгом «Литературный перевод как средство культурной дипломатии». В сегодняшней ситуации, когда существованию культуры и дипломатии угрожает невиданная ранее опасность, мы, переводчики как представители культурной дипломатии, остро сознаем обязанность высказать свое отношение к происходящему.
Мы выражаем ужас и боль по поводу событий на Украине и по поводу участия России в этих событиях– как военного, так и пропагандистского. Мы выражаем решительный протест против политики российского руководства, против военного вторжения в Украину, против пропаганды ненависти, которая искажает реальность и призывает людей к насилию.
Невозможно поверить, что попытки добиться мнимого величия с помощью агрессии, аннексии и идеологической борьбы отражают интересы России как культурной нации. Не может быть, чтобы братоубийственная война, несущая лишь смерть, страдания, разрушение и отчуждение, отражала интересы российского общества.
Украина и Россия имеют многовековую общую историю, тесно связаны языком, религией, традициями, родственными и профессиональными отношениями. Многие месяцы российские CМИ отрицают и подрывают эту совместную историю, роют глубокие рвы между двумя народами. Война между Россией и Украиной грозит на непредсказуемо долгий срок полностью уничтожить всякое чувство общности.
Долг переводчика как посредника между культурами – содействовать миру, свободе слова; открыто выступать против насилия и лжи. Перевод возможен лишь как свободный трансфер языков, идей, культур и мировоззренческих установок.
Мы все, как приехавшие на конгресс переводчики-русисты, связанные с русской культурой многолетними отношениями сердечной привязанности и любви, так и российские переводчики с разных языков, собрались здесь, потому что хотим и впредь продолжать диалог с коллегами всего мира. Мы, нижеподписавшиеся, выражаем свой протест, ибо считаем, что сегодняшняя политика российского государства вредит мирному культурному обмену, свободе высказывания и политике дипломатии, а тем самым вредит интересам всего российского общества.

"Goje jak zwierzęta pociągowe - mają służyć Żydom"


Rabin Owadia Josef, duchowy przywódca partii Szas wchodzącej w skład koalicji rządzącej Izraelem oznajmił, że "goje rodzą się po to, by służyć Żydom". – Po co goje są tak naprawdę potrzebni? Będą pracować, będą orać, będą zbierać plony. My zaś będziemy tylko siedzieć i jeść jak panowie - zapowiedział rabin podczas przemówienia w synagodze. Potem porównał osoby, które nie są Żydami do... zwierząt pociągowych - pisze "Rzeczpospolita".

Zdaniem rabina, gdyby goje nie mogli służyć Żydom "nie mieliby po co istnieć". Tłumacząc zaś długowieczność ludzi pochodzenia nie-Żydowskiego rabin Josef użył plastycznej metafory porównując takich ludzi do... osłów. – Wyobraźcie sobie, że zdechł wam osioł. Stracilibyście w ten sposób pieniądze. To jest taki sam sługa. Właśnie dlatego goj otrzymuje długie życie. By dobrze pracować dla Żyda - mówił rabin.

Rabina potępiły już organizacje żydowskie z USA. - Judaizm naucza czegoś zupełnie innego - oburzał się szef Amerykańskiego Kongresu Żydów David Harris. Od radykała odcinają się też niektórzy ortodoksyjni Żydzi. - Jako ortodoksyjny rabin czułem się zażenowany, słysząc jego ostatnią wypowiedź – przyznał rabin Mosze Jakow Poupko z Jerozolimy w rozmowie z "Rzeczpospolitą".



Josefa jednak prawdopodobnie nie spotkają żadne poważne konsekwencje mimo iż jego słowa mogłyby być ścigane na podstawie ustawy o zakazie szerzenia rasizmu. - Od tego człowieka zależy istnienie rządu. Dlatego władze nie kiwną palcem – tłumaczy "Rzeczpospolitej" Uri Huppert, specjalista ds. judaizmu z Jerozolimy.
za: "Rzeczpospolita", arb

_______________________________________________________________

My nie "zioniemy nienawiścią" do pochodzenia, tylko obawiamy się żydowskich kłamstw, pogardy, pychy, złodziejstwa, pazyrności itd. Nic nam po tym. Poza tym nie przeczymy, że Żydzi są najpracowitsi w siedzeniu, jedzeniu, rządzeniu, oszukiwaniu itp. a także pogardzaniu nawet Bogiem. W 1Sm 8,7 Bóg o nich powiedział: "...mną wgardzili, bym nie był królem nad nimi". W niektórych tłumaczeniach słowo "wzgardzili" zastąpiono: "odrzucili". Jeszcze gorzej postąpili z Bożym Synem i do dziś Nim gardzą. /komentarz - żródło: Internet
_______________________________________________________________

Czytając takie wypowiedzi żydowskich dostojników staję się faktycznie anty-semitą . Powiedżcie mi czym niby różni się postępowanie żydów w stosunku do Palestyńczyków i innych arabów od postępowania Hitlera w czasie wojny ja nie widzę żadnej różnicy. Toż to jest czystej wody LUDOBÓJSTWO w wykonaniu ŻYDÓW/komentarz - żródło: Internet
_______________________________________________________________

Żydzi wiedzą, że zostali wybrani, ale od początku nie pojmowali do czego, choć im to Bóg wiele razy powtarzał. Bóg chciał, by byli narodem uwalniającym wszystkie narody z przekleństwa Noego (Rdz 9, 24-27), ale oni sami wpakowali się w to przekleństwo (1Sm 8) i dodali do niego następne : Rdz 27,29; Mt, 27,25; Ga 1,8-9 (ewangelia głoszona przez Pawła jest odwrotna do Jezusowej!!! ) itp. Sami siebie ustanowili ludźmi niedorajdycznymi, potrzebującymi obsługi "gojów", i pewnie wielu z nich w to "wybraństwo" wierzy/komentarz - żródło: Internet
_______________________________________________________________

Tacy własnie są Żydzi . Ta wypowiedź mówi o nich wszystko. Inaczej postrzegają GOI wtedy , gdy ci mogą uratować im , czy ich dzieciom życie w tragicznych okolicznościach / Przypomnę chociażby czas wojny , getto / Tylko strach u D... zmienia ich wredne charaktery .Skąd w tych ludziach tyle nikczemności , aby tak otwarcie , bez cienia żenady mowić o innych w taki sposob? /komentarz - żródło: Internet
_______________________________________________________________

I dlatego żydzi sa tak znienawidzeni na całym świecie. Przeklęta, intrygancka, przekupna i leniwa nacja. Hitler - sam żyd - dobrze o tym wiedział. /komentarz - żródło: Internet

Łamanie traktatu INF przez Rosję


Konsekwencje dla NATO

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Łamanie przez Rosję traktatu dotyczącego całkowitej likwidacji pocisków rakietowych krótkiego i średniego zasięgu (INF) może mieć poważne wojskowe i polityczne następstwa dla europejskiego bezpieczeństwa. W najbliższym czasie członkowie Sojuszu powinni domagać się od Rosji wyjaśnienia stawianych jej zarzutów, a jednocześnie wypracowywać możliwe środki wzmocnienia potencjału odstraszania i obrony Sojuszu na wypadek, gdyby Rosja zaczęła wprowadzać do uzbrojenia niezgodne  z traktatem rakiety – pisze w Biuletynie PISM Jacek Durkalec, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Zawarty w 1987 r. traktat INF jest wyjątkowym porozumieniem, które wyeliminowało całą kategorię uzbrojenia USA i ZSRR – wystrzeliwane z lądu rakiety balistyczne i samosterujące o zasięgu 500–5500 km. W ten sposób ograniczyło ono ryzyko zaskakującego uderzenia nuklearnego, stając się jednym z kamieni węgielnych przewidywalności i stabilności wojskowej w Europie. Jednak wg raportu Departamentu Stanu USA z 29 lipca 2014 r. Rosja łamie ten traktat, co każe wątpić w jego przyszłość, już i tak niepewną – Rosja sygnalizowała możliwość wycofania się z niego od 2005 r. Podkreślała, że jest on dyskryminujący, gdyż coraz więcej państw, w tym sąsiadujące z nią Chiny, rozbudowuje swoje arsenały rakietowe, na co Rosja nie może odpowiedzieć w podobny sposób.

Fiaskiem zakończyły się dążenia Moskwy do nadania traktatowi globalnego charakteru. Oprócz tego Rosja wymieniała wycofanie się z układu jako możliwą odpowiedź na rozwój amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej w Europie. To, że jeszcze nie wystąpiła z traktatu, wynikało w dużej mierze z obaw o reakcję USA, ale przede wszystkim państw europejskich i azjatyckich, dla których rakiety o zasięgu mniejszym niż 5500 km stwarzają większe bezpośrednie zagrożenie. W przypadku USA rakiety te mogą zagrozić jedynie części ich terytorium, m.in. Alasce, a także ich siłom zbrojnym rozmieszczonym w Azji i Europie.

Prawdopodobnie Rosja doszła do wniosku, że by uniknąć kosztów wystąpienia z porozumienia, korzystniej będzie je potajemnie łamać lub omijać. USA miały przesłanki, by podejrzewać o to Rosję przynajmniej od 2011 r.

Na termin publikacji ostrych oskarżeń wpłynęło radykalne pogorszenie się wzajemnych relacji spowodowane rosyjską agresją na Ukrainę. Mógł się do tego przyczynić również nacisk republikańskich członków Kongresu. Niewykluczone, że USA nie mogły dłużej czekać z reakcją, gdyż Rosja jest bliska rozmieszczenia zakazanych rakiet na dużą skalę.

Podejrzane rosyjskie rakiety

USA jednoznacznie wskazują, że Rosja łamie postanowienia traktatu zabraniające posiadania i produkowania rakiet samosterujących o zasięgu 500–5500 km, przeprowadzania ich testów oraz posiadania i produkowania wyrzutni dla takich rakiet. Nie podają jednak, o jaką rakietę chodzi i w jaki sposób narusza ona traktat. Według niektórych ekspertów może to być pocisk R-500, który wykorzystuje tę samą mobilną wyrzutnię co rakiety balistyczne Iskander. Może on mieć zasięg nawet 3000 km i jest zdolny do przenoszenia głowic zarówno konwencjonalnych, jak i nuklearnych. Niewykluczone jednak, że powodem amerykańskich oskarżeń jest inny pocisk samosterujący.

Choć USA oficjalnie nie oskarżają o to Rosji, zastrzeżenia co do zgodności z traktatem budzą również niektóre rosyjskie rakiety balistyczne. Pojawiają się zarzuty, że Rosja omija postanowienia traktatu INF, rozwijając rakietę RS-26 Rubież. Choć formalnie jest to rakieta międzykontynentalna objęta ograniczeniami i środkami weryfikacji w ramach nowego układu START, spekuluje się, że jej głównym zadaniem może być przenoszenie kilku głowic na dystansie mniejszym niż 5500 km. Nie wiadomo, czy testowana wielogłowicowa wersja RS-26 może pokonać dystans 2 międzykontynentalny. Celowe omijanie traktatu przez Rosję jest jednak trudne do udowodnienia. Ani traktat INF, ani nowy START nie zabraniają testowania rakiet międzykontynentalnych na krótszych dystansach. Wątpliwości budzi również rakieta balistyczna Iskander-M, która jest już w wyposażeniu rosyjskich sił zbrojnych. Choć oficjalnie jej zasięg nie przekracza 500 km, jej parametry techniczne wskazują, że jest on większy.Dopóki jednak Rosja nie przetestuje tej rakiety na dystansie powyżej 500 km, nie ma podstaw, by twierdzić, że narusza traktat INF.

Poziom zagrożenia dla Europy 

Niezależnie od tego, czy Rosja łamie traktat INF, wszyscy członkowie NATO i tak mogą być celem rosyjskich rakiet międzykontynentalnych, mających techniczną zdolność do ataku na krótszych dystansach. Poza tym Rosja ma inne środki ataku nuklearnego, nieobjęte traktatem INF, m.in. wystrzeliwane z powietrza rakiety samosterujące o zasięgu 3000 km. Polska i państwa bałtyckie dodatkowo liczą się z tym, że nawet jeśli zasięg rakiet Iskander-M wynosi 500 km, umożliwia to Rosji rażenie prawie całego ich terytorium, w tym kluczowych obiektów wojskowych takich jak lotniska, porty czy centra dowodzenia. Rakiety te stacjonują w Łudze, niedaleko granicy estońskiej. Nawet jeśli nie ma ich obecnie w obwodzie kaliningradzkim, mogą tam zostać szybko przetransportowane drogą powietrzną. Do odpalenia tych rakiet Rosja może wykorzystać terytorium Białorusi.
Łamanie lub omijanie przez Rosję traktatu INF ma przede wszystkim znaczenie psychologiczne. Pokazuje, że Rosja chce mieć zróżnicowane i przetestowane środki uderzenia rakietowego na Europę. Bezpośrednie zagrożenie dla poszczególnych państw europejskich będzie zależne od liczby, zasięgu i lokalizacji rakiet. Na przykład po umieszczeniu w Łudze rakiet o zasięgu 1000 km Rosja miałaby możliwość uderzenia konwencjonalnego i nuklearnego na całe terytorium Polski bez wykorzystania obwodu kaliningradzkiego. W przypadku rakiet o zasięgu 2000 km pole rażenia objęłoby całe terytorium Niemiec, a zasięgu 3000 km – wszystkich europejskich państw NATO poza Portugalią.
Zdolność ataku nuklearnego na cele w całej Europie wzmacniają dodatkowo rakiety RS-26. Zróżnicowany arsenał poszerza rosyjskie możliwości zastraszania państw NATO. Jeśli dojdzie do konfrontacji wojskowej z którymś z członków Sojuszu, testowanie rakiet zdolnych do przenoszenia głowic jądrowych lub ograniczony atak konwencjonalny z użyciem takich rakiet mogą służyć do sygnalizowania wzrastającego ryzyka użycia broni jądrowej. Może to zostać wykorzystane m.in. w scenariuszu, w którym Rosja dokonuje agresji na państwa Europy Środkowej i szantażem rakietowym chce odstraszyć pozostałe państwa NATO od udzielenia wsparcia. Poza tym Rosja mogłaby używać swoich rakiet jako zwykłego narzędzia prowadzenia wojny. Dotyczy to rakiet uzbrojonych w konwencjonalne ładunki, których próg użycia jest mniejszy niż tych wyposażonych w głowice jądrowe.

Rosyjskie rakiety mogą być również odpowiedzią na amerykański plan rozwoju systemu obrony przeciwrakietowej. Dawałyby jej one dodatkowe możliwości wyprzedzającego ataku na instalacje USA w Polsce i Rumunii, a także na Alasce. Rozmieszczenie rakiet o zasięgu 700 km w zaanektowanym Krymie pozwalałoby Rosji m.in. na uderzenie na bazę Deveselu w Rumunii bez konieczności instalowania rakiet w Naddniestrzu. Niewykluczone, że Rosja spróbuje wykorzystać swoje rakiety jako kartę przetargową do uzyskania prawnie wiążących ograniczeń amerykańskiego systemu. Moskwa może kalkulować, że niektórzy członkowie NATO będą skłonni do wywierania presji na USA, by te zgodziły się na limity w zamian za redukcję rosyjskich rakiet zagrażających Europie.

Wyzwania dla NATO 

Niezależnie od konsekwencji wojskowych i politycznych, łamanie traktatu INF jest ostatnim etapem demontażu przez Rosję mechanizmów przewidywalności wojskowej w Europie. Powiększa niepewność wywołaną przez rosyjską agresję na Ukrainę, brak mechanizmu kontroli zbrojeń konwencjonalnych, ograniczenia istniejących środków budowy zaufania takich jak Dokument wiedeński oraz brak środków przejrzystości w obszarze niestrategicznej broni jądrowej.

Rosyjskie działania wymagają stanowczej reakcji USA, uzgodnionej w ścisłych konsultacjach z sojusznikami. Przede wszystkim USA powinny domagać się od Rosji odpowiedzi na stawiane jej zarzuty w procesie dwustronnych konsultacji lub na forum specjalnej komisji ds. weryfikacji, przewidzianej przez traktat INF. Wezwanie do wyjaśnienia przez Rosję tych oskarżeń i jej powrotu do pełnego przestrzegania traktatu powinno być zawarte w deklaracji szczytu NATO w Newport we wrześniu br. Jednocześnie NATO powinno wypracowywać możliwe środki dostosowania zdolności odstraszania i obrony na wypadek, gdyby mimo oskarżeń Rosja i tak zwiększała liczbę rakiet. Sojusz dysponuje wieloma opcjami, włącznie z rozbudową środków uderzenia rakietowego z morza, powietrza i lądu oraz zaadaptowaniem wspólnego systemu obrony przeciwrakietowej do zwalczania ograniczonych ataków rakietowych ze Wschodu. W dłuższej perspektywie forma odpowiedzi będzie zależała od skali rosyjskich działań oraz gotowości NATO do podejmowania kosztownych finansowo i politycznie decyzji. By jak najbardziej utrudnić państwom Sojuszu wypracowanie konsensusu w tej sprawie, Rosja może tak jak do tej pory konsekwentnie podważać wszelkie zarzuty.

W celu zniechęcenia do stanowczej reakcji może również grozić otwartym wystąpieniem z INF i znacznym rozbudowaniem swojego arsenału. Dodatkowo odpowiedź NATO komplikuje to, że rosyjskie rakiety mogą być przedstawiane jako odpowiedź Moskwy na rosnące, choć niewyrażane głośno, obawy związane z potencjałem wojskowym Chin.

Dla Polski łamanie traktatu INF przez Rosję oznacza, że potrzebna jest spójna reakcja Sojuszu. Potwierdza również istotną rolę polityki nuklearnej NATO, w tym obecność w Europie amerykańskich sił jądrowych, umożliwiających dodatkową odpowiedź na ewentualny szantaż nuklearny. Poczucie bezpieczeństwa w obliczu rosnącego zagrożenia rakietowego zostanie wzmocnione także dzięki zwiększeniu obecności sił NATO w Polsce i gotowości Sojuszu do udzielenia wsparcia w najpoważniejszych scenariuszach. Wobec niepewnej przyszłości traktatu wzrasta również znaczenie modernizacji sił zbrojnych RP, w tym zakupu systemów obrony powietrznej i przeciwrakietowej oraz pocisków samosterujących powietrze–ziemia JASSM.

Źródło: Biuletyn PISM

Jacek Durkalec
ekspert projektu „Nieproliferacja i kontrola zbrojeń” Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, wcześniej pracował w Ministerstwie Obrony Narodowej, był stażystą w Organizacji Narodów Zjednoczonych. Specjalizuje się w zagadnieniach kontroli zbrojeń, rozbrojenia jądrowego, proliferacji broni masowego rażenia, obrony przeciwrakietowej, polityki obrony i odstraszania NATO oraz polskiej polityki bezpieczeństwa.

„Oko Moskwy” znowu działa?

Po 20 latach przerwy w Polsce znów można usłyszeć charakterystyczny sygnał, którego źródłem może być jeden z rosyjskich radarów dalekiego zasięgu. Czy Rosjanie uruchomili instalacje pochodzące jeszcze z czasów zimnej wojny?

Prezydent Władimir Putin wizytuje jeden z radarów Woroneż /AFP

O wykryciu sygnału, emitowanego najprawdopodobniej przez rosyjski radar, poinformowali ostatnio pracownicy Podziemnego Miasta na Wyspie Wolin, będącego częścią Muzeum Obrony Wybrzeża w Świnoujściu. Przy użyciu zabytkowej radiostacji udało im się odebrać na częstotliwości 15 MHz charakterystyczny dźwięk stukania, który przypisano początkowo dawnym radzieckim radarom Duga, pochodzącym jeszcze z czasów zimnej wojny.

Za sprawą wspomnianego sygnału instalacje te zyskały swego czasu na Zachodzie przydomek „rosyjskich dzięciołów”. Stanowiły jeden z filarów radzieckiego systemu wczesnego ostrzegania przed atakiem rakietowym. Jego zadaniem było wykrywanie pocisków balistycznych z głowicami jądrowymi, wystrzeliwanych w stronę ZSRR przez państwa zachodnie – głównie USA. System określany był mianem „Oko Moskwy” i pokrywał swoim zasięgiem północną Amerykę i dużą część Pacyfiku.


„Oko Moskwy” czuwa 

Prace nad radarami Duga rozpoczęto już pod koniec lat 50. XX wieku. Pierwsza konstrukcja tego typu - nazwano ją Duga-1 - powstała w rejonie Mikołajowa na południu Ukrainy i istniała do roku 1970, kiedy to zastąpił ją nowocześniejszy radar - Duga-2. Kolejne urządzenie uruchomiono sześć lat później w rejonie Czarnobyla. Działało do roku 1986 i zostało wyłączone w związku z katastrofą, do jakiej doszło w pobliskiej elektrowni atomowej.

Ostatni z radarów systemu Duga wprowadzono do użytku w roku 1982. Był on zlokalizowany w rejonie Komsomolska nad Amurem na Dalekim Wschodzie Rosji. Obiekt ten działał do roku 1989, kiedy to jego konstrukcja została uszkodzona, prawdopodobnie wyniku pożaru. Mniejsze elementy wchodzące w skład systemu rozsiane były też na sporym obszarze Rosji oraz dzisiejszej Ukrainy i Białorusi.

Wiadomo na pewno, że jeden z radarów, zlokalizowany w rejonie Kalinówki na Ukrainie, został ostatecznie rozebrany w 2001 roku. Skoro zatem większa część instalacji Duga od dawna już nie istnieje, to co w takim razie usłyszeli pracownicy muzeum w Świnoujściu? Specjaliści podejrzewają, że może chodzić o sygnał, którego źródłem jest zupełnie nowy rosyjski system radarowy.

Pozostałości radaru Duga w rejonie Czarnobyla /YouTube

Radary Woroneż

Od kilku lat Rosyjska armia pracuje nad systemem radarowym o nazwie Woroneż. Urządzenia tego typu mają zasięg 4,5 tys. km, który może być jednak zwiększony do 6 tys. km. Radary mogą wykrywać nie tylko rakiety strategiczne, lecz również pociski średniego i krótkiego zasięgu, a także rakiety manewrujące.
Instalacje Woroneż istnieją już m.in. w graniczącym z Polską Kaliningradzie i w rejonie Petersburga, a także w syberyjskiej części Rosji. W sierpniu 2013 ukończono budowę radaru w miejscowości Usole Syberyjskie, a w tym roku oddano do użytku nowe konstrukcje zlokalizowane w rejonie Irkucka i w Kaliningradzie.

Ta ostatnia (możliwe, że to jej sygnał odbierany jest w Świnoujściu) ma w swoim zasięgu całą Europę oraz znaczną część Atlantyku i może śledzić ok. 500 obiektów. Zgodnie z rosyjskimi zapowiedziami, do roku 2020 do służby wejść ma 7 kolejnych radarów z rodziny Woroneż. Mają one tworzyć nowy rosyjski system wczesnego ostrzegania, zdolny m.in. do śledzenia celów w przestrzeni kosmicznej.

źródło: http://nt.interia.pl/technauka/news-oko-moskwy-znowu-dziala,nId,1501039

niedziela, 28 września 2014

Klątwa rzucona na Putina przez mnichów z Góry Athos


Mnisi z góry Atos to jedni z najbardziej świętych ludzi prawosławia. Duchowni wezwali teraz hierarchów cerkwi, by na Władimira Putina nałożono klątwę za "rozpętanie wojny". Jeżeli któryś z hierarchów posłucha świętych mężów, to rosyjski prezydent nie będzie mógł nawet wejść do cerkwi.

W prawosławiu są dwa rodzaje potępień: wielkie i małe. To byłoby wielkie, jednoznaczne z anatemą. W praktyce ktoś obłożony klątwą nie ma prawa korzystać z sakramentów. By móc wrócić do cerkwi, musi odpokutować zło, którego się dopuścił. To biskupi lub jeden z nich podejmuje decyzję, czy pokuta była wystarczająca - dodaje Krzysztof Gołębiowski. Według mnichów z klasztoru świętego Sawy Serbskiego na greckiej Górze Atos, Władimir Putin "niszczy naród rosyjski". Przypominają, że obecny prezydent Federacji Rosyjskiej wywodzi się z KGB.

Agresja wojskowa i aneksja Krymu przez Federację Rosyjską, stwarzają olbrzymie problemy dla Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Paradoksalnie, największa ilość wiernych tego Kościoła (12 – 13 mln) mieszka nie w Rosji, lecz na Ukrainie: głównie we wschodniej i centralnej części kraju. Jego wiernymi są nie tylko Rosjanie, ale w znacznej większości Ukraińcy. Kościół ten, noszący nazwę Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego, dysponuje pewną autonomią od Moskwy wyrażającą się w tym, że jego zwierzchnika wybiera lokalny synod, ale jest on członkiem Świętego Synodu Patriarchatu Moskiewskiego i jemu „de facto” podlega.

Zdecydowanie konkurencyjnym wobec Moskwy ośrodkiem grupującym wyznawców prawosławia na Ukrainie jest Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Kijowskiego, który wyszedł ze struktur Patriarchatu Moskiewskiego po odzyskaniu niepodległości przez Ukrainę w 1991 r. Kościół ten nie ma statusu kanonicznego (nie jest uznawany przez inne Kościoły prawosławne), co jednak nie przeszkadza mu w prowadzeniu aktywnej działalności. Dysponuje podobną co Patriarchat Moskiewski liczną wiernych, a wedle niektórych sondaży nawet nieco większą. Oprócz tego istnieje Ukraiński Autokefaliczny Kościół Prawosławny, będący kontynuacją Kościoła działającego w diasporze, skupiający jednak zaledwie kilkaset tysięcy wiernych.

Najbardziej zagorzałym zwolennikiem idei zjednoczenia prawosławia na Ukrainie, a zarazem ogłoszenia autokefalii od Moskwy jest obecnie kijowski metropolita Filaret, stojący na czele Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego. Zerwał on pępowinę z Moskwą już ponad 20 lat temu. Podlegający mu Kościół skupia - jak wykazują badania - nieco ponad połowę prawosławnych na Ukrainie.
żródło: http://www.niedziela.pl/artykul/8600/Rosyjskie-prawoslawie-wobec-Ukrainy

Autonomiczna Republika Góry Athos, Athos[1], także Święta Góra (nowogr. Άγιο Όρος, grec. staroż. Ἅγιον Ὄρος – Agion Oros) – dalsza od nasady część górzystego półwyspu Athos, w Grecji, posiadająca status okręgu autonomicznego, zamieszkiwanego wyłącznie przez mnichów prawosławnych. Bliższa nasady część półwyspu Athos stanowi terytorium o standardowym statusie administracyjnym.
źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Athos

Polecam obszerne fragmenty opracowania Janusza Górzyńskiego. Jest on blogerem piszącym na NeOn24.ru - ruskiej tubie propagandowej. Stąd w tekście pierwotnym znalazło się dużo wtrąceń nt. Żydów.

Znany z neopogaństwa, wrodzonego komunizmu i wielkiej miłości do putinowskiej panslawii niejaki Spiritus Liberalny vel Jarek Ruszkiewicz, obecny szef, któremu tam piszący nie za darmo starają się przypodobać, zaczęli operację odwracania uwagi od rosyjskiego imperializmu i faszyzmu sugerując (sic!) że to wszystko wina Żydów.

Te agenturalne wtręty zostały więc usunięte i obecnie tekst Górzyńskiego wygląda tak jak przed redakcyjnymi poprawkami Ruszkiewicza. Tekst w takiej postaci jest warty przeczytania i zapoznania się z nim. /Na podstawie wpisu na NeOnie24.ru

Zapraszam do lektury:

Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz” (Mt 10,34)
„Nie ma pokoju dla bezbożnych” (Izajasz 48, 22)
„Każda dyskryminacja jest niedopuszczalną niesprawiedliwością nie tyle ze względu na nią i konflikty, do których może prowadzić w społeczeństwie, ile na hańbę, którą przynosi godności osoby ludzkiej; nie tylko godności tego, kto pada ofiarą niesprawiedliwości, ale znacznie bardziej godności tego, kto niesprawiedliwości się dopuszcza”. /Święty Jan Paweł II Wielki

KOŚCIÓŁ POTĘPIŁ ZBRODNIĘ KAINA I CYWILIZACJĘ ŚMERCI

„Kain rzucił się na swego brata Abla i zabił go”. (Rdz. 4, 8)

„Taka bowiem jest wola Boża, którą objawiono nam od początku, abyśmy się wzajemnie miłowali. Nie tak, jak Kain, który pochodził od Złego i zabił swego brata” (1 J 3, 21-12).

1. Dwie są drogi, jedna droga życia, a druga śmierci2 - i wielka jest różnica między nimi. 2. Oto droga życia: Przede wszystkim będziesz miłował Boga, który cię stworzył3, następnie zaś bliźniego twego jak siebie samego4, a czego nie chcesz, by ktoś ci robił, tego wszystkiego i ty także nie rób drugiemu5.
http://www.apologetyka.katolik.pl/odnowa-kosciola/z-historii-chrzecijastwa/patrystyka/149/534-didache-nauka-dwunastu-apostoow
(…)
A oto droga śmierci: przede wszystkim jest ona zła i pełna przekleństwa: mordy, cudzołóstwa, pożądania, rozpusty, kradzieże, bałwochwalstwo, magia, czary, rabunki, fałszywe świadectwa45, obłuda, nieszczerość, przebiegłość, pycha, niegodziwość, zuchwałość, chciwość, bezwstyd w mowie, zazdrość, bezczelność, duma, chełpliwość, zanik wszelkiej bojaźni46. 2. Prześladowcy ludzi prawych, wrogowie prawdy, miłośnicy kłamstwa, nieświadomi nagrody, jaką otrzyma sprawiedliwość, nie idą za dobrem ani za sądem sprawiedliwym, czujni nie na dobro, ale na zło. Obca im jest łagodność i cierpliwość. Kochają marność47, gonią za zyskiem, nie mają litości dla ubogich, obojętnie przechodzą koło udręczonych, nie znają swego Stwórcy. Mordercy dzieci, niszczą przez poronienie to, co Bóg powołał do życia48. Odtrącający tych, co nie mają, gnębiciele ciemiężonych, obrońcy bogaczy, a niesprawiedliwi sędziowie biedaków, są to grzesznicy w złym zatwardziali. Trzymajcie się, dzieci, z dala od nich wszystkich!

Mnisi z Atosu ogłosili anatemę przeciw Putinowi

Do wyklęcia (rzucenia anatemy) "naczelnego dowódcy wojsk Federacji Rosyjskiej, pułkownika KGB ZSRR Władimira Putina" wezwali biskupów, księży i mnichów prawosławnych mnisi z klasztoru św. Sawy Serbskiego na Górze Atos. Powodem tej decyzji było "rozpętanie wojny z braćmi w wierze z Ukrainy" - zaznaczył w obszernym przesłaniu, napisanym w imieniu zakonników ich przełożony o. Atanazy.

Wystąpienie to może mieć istotne znaczenie dla wielu wiernych - duchownych i świeckich - Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, dla których ta święta dla całego prawosławia góra w Grecji i znajdujące się tam klasztory są wielkim autorytetem, z którym liczą się nawet, przynajmniej do pewnego stopnia, władze państwowe. Oficjalna propaganda rosyjska wielokrotnie twierdziła, jakoby mnisi z Atosu w pełni popierali obecną politykę Rosji i jej agresję przeciw Ukrainie. Po zajęciu Krymu i przyłączeniu go do Rosji prokremlowskie środki przekazu zapewniały, że cały Atos przeżywał wielką radość z tego powodu.

Tymczasem oświadczenie o. hieroschimnicha (wysoka godność w monastycyzmie prawosławnym) Atanazegojest całkowitym zaprzeczeniem tych twierdzeń, surowo potępiając działania Moskwy i prezydenta oraz bojowników z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej.

Według mnicha nawet mnisi wywodzący się z narodów tradycyjnie rusofilskich, jak Bułgarzy, Serbowie czy Rumuni, przyjmują docierającą na Atos propagandę putinowską z coraz większym zdumieniem i niezadowoleniem. Dlatego mówienie o masowym poparciu Atosu dla Rosji i wojowników w Donbasie oznacza rozmijanie się z rzeczywistością - podkreślił o. Atanazy.

"Dziś wszystkie siły piekielne cieszą się! Dziś odwieczny wróg Rodzaju Ludzkiego osiągnął swój straszny cel - udało mu się wreszcie rozpętać bratobójczą wojnę, rozdzielając trójjedyny wcześniej naród ruski i narzuciwszy rozdzielonym Rosjanom, że jesteśmy już nie braćmi jednej krwi, ale krwawymi wrogami" - rozpoczął swój dokument mnich z Atosu.Zwrócił uwagę, że - "jak zawsze" - diabeł uczynił to na swój szatański, przewrotny sposób, ogłaszając rozpoczęcie wojny w wigilię Niedzieli Przebaczenia [ostatnia niedziela przed prawosławnym Wielkim Postem - KAI].

Według zakonnika, winę za to, co się wydarzyło, ponoszą też sami hierarchowie prawosławni, którzy wprost sprzyjali tym działaniom. "To my zamykaliśmy oczy na zbrodnie dyktatorskich reżymów w Rosji i na Ukrainie przed całym narodem rosyjskim i prawosławiem, to my udzielaliśmy im błogosławieństwa, rozwiązując im ręce do nowych przestępstw i podziałów; to my dawaliśmy się złapać na lep ich datków z wampirskiego stołu, pozwalaliśmy im kokietować Rosjan do tego stopnia, że dziś wystąpili oni przeciw sobie nawzajem i brat jest gotów zabijać brata" - stwierdził z goryczą przełożony klasztoru św. Sawy.

Zwrócił uwagę, że działania prowadzone na wschodzie Ukrainy nie są żadną"wojną o wolność Noworosji", ale sprowokowaną i skoordynowaną rosyjską rzezią, "samozjadaniem się i samozagładą narodu rosyjskiego".


Zdaniem o. Atanazego żadna propaganda antyrosyjska ostatnich stu lat nie była w stanie w tak wielkim stopniu przyczynić się do rozpalenia wrogości między wyznającymi tę samą prawosławną wiarę narodami rosyjskim i ukraińskim, "jak uczyniła to podstępna antysłowiańska polityka W. Putina w ciągu ostatniego półrocza, i to (podobnie jak w 1917) rękami samych Rosjan".

Zakonnik przypomniał, że już w marcu br., w Niedzielę Triumfu Prawosławia [pierwsza niedziela Wielkiego Postu - KAI], mnisi z tzw. Karulii, czyli najbardziej ascetycznego i niedostępnego miejsca na Atosie, którego mieszkańcy cieszą się największym autorytetem na Świętej Górze, z o. Atanazym na czele w głównej świątyni klasztoru św. Sawy zbiorowo wyklęli naczelnego dowódcę wojsk Rosji, płk. W. Putina. W tekście anatemy zarzucono mu, że jest "niszczycielem narodu rosyjskiego", że wydał Rosję na "rozdarcie jej przez kaganat [dawna forma monarchii niektórych ludów na Wschodzie - KAI]" oraz za wpędzenie "jej narodów w wojnę bratobójczą".

O. Atanazy zapewnił, że jego wspólnota od dawna już modli się gorąco "o pojednanie trójjedynego narodu ruskiego oraz o uwolnienie Rosji i Ukrainy od szkodliwej władzy, która, grając na szalonych naszych namiętnościach, rozpala tę bratobójczą wrogość wśród Rusów". Podkreślił przy tym, że Atos bynajmniej nie popiera jednogłośnie Rosji i rosyjskiej agresji w Donbasie w tzw. "wojnie z siłami chaosu".
W innym miejscu swego przesłaniu skrytykował on surowo młodych Rosjan, przybywających na Świętą Górę, aby rozpocząć tu posługę zakonną. Zwrócił uwagę, że są oni tu nazywani "mnichami gazpromowymi" i postrzegani jako swego rodzaju ramię Moskwy na Atosie.
"Gazprommnisi" są czekistami i po prostu szarlatanami, przybyłymi tam na rozkaz lub za pieniądze Gazpromu i w swych modlitwach i kazaniach są gotowi wypełniać każde zamówienie duchowe - ostrzegł przełożony klasztoru.
Na zakończenie swego przesłania zapewnił, że ogromnie leży mu na sercu los narodu i państwa rosyjskiego, dodając, że nie obawia się ukrainizacji Donbasu i tzw. Noworosji, lęka się natomiast o samą Rosję, która z demograficznego punktu widzenia znajduje się w tragicznej sytuacji.
Źródło: http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,20044,mnisi-z-atosu-oglosili-anateme-przeciw-putinowi.html

Góra Athos Republika Mnichów
Klasztory na Świętej Górze Atos
METEORY - KLASZTORY ZAWIESZONE W POWIETRZU
SVETA GORA-ATOS

Anatema – słowo oznaczające klątwę, wyłączenie ze społeczności. W Kościele w ciągu pierwszych VI wieków był terminem technicznym, używanym przy oficjalnym wyłączaniu osób ze społeczności wierzących. W późniejszym okresie stosowano je jako formułę dogmatyczną na określenie poglądów uznanych za herezję. Termin ten pochodzi od greckiego słowa ανάθεμα (greka klasyczna: ανάθημα), odpowiadającego hebrajskiemu cherem, czyli "klątwa".

W Starym Testamencie cherem może oznaczać:

  • poświęcenie Bogu łupów zdobytych w świętej wojnie (Joz 6-7)
  • poświęcenie Bogu jakiejkolwiek rzeczy jako wotum, bez możliwości wykupienia lub zastąpienia jej czymś innym (Kpł27,28-29)
  • karę wymierzaną w przypadku bałwochwalstwa (Pwt 13,13-19)

W Nowym Testamencie podejmowane i rozwijane jest trzecie znaczenie anatemy:

  • w stosunku do fałszowania prawd wiary (1 Kor 16,22; Ga 1,8n)
  • w sprawie braci, którzy są w błędzie, może być stosowana dopiero jako ostateczność, po nieudanych próbach wyprowadzenia ich z błędu (Mt 18,15n; 1 Kor 5; 2 Kor 2,6-11)
  • anatema uważana jest zawsze jako sankcja czasowa, której zadaniem jest przywrócenie błądzącego do jedności ze wspólnotą Kościoła (1 Kor 5,5; 1 Tm 1,20)


W czasach Ojców Kościoła anatemę ogłaszano publicznie na synodach lub soborach powszechnych w odniesieniu do osób i grup wyznających wiarę w sposób uznany przez Kościół za heterodoksalny. Oznaczała ona usunięcie z Kościoła, równoznaczne z utratą prawa do używania nazwy "chrześcijański" przez owe osoby czy wspólnoty.
Por. J. N. Gignac, Anatema, w: Catholic Encyclopedia (1913) : ...anatema była głównie ogłaszana przeciwko heretykom. Wszystkie synody i sobory, od Soboru w Nicei do Watykańskiego I, formułowały swoje kanony dogmatyczne następująco: "Jeśli ktoś mówi . . . niech będzie «anatema» (wyłączony ze społeczności wierzących)". Jednak, chociaż w ciągu pierwszych wieków anatema zdawała się nie być czymś różnym od orzeczenia o ekskomunice, na początku VI w. zrobiono rozróżnienie pomiędzy jednym a drugim.
Źródło; http://pl.wikipedia.org/wiki/Anatema

W Kościele prawosławnym ekskomunika to odsunięcie członka Kościoła od Eucharystii. Celem zasadniczym ekskomuniki jest powrót ekskomunikowanego do wspólnoty eucharystycznej.
Anatema może być ogłaszana w stosunku do heretyków. Wtedy osoba taka nie jest potępiona przez Kościół, ale raczej pozostawiona sama sobie.
Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Ekskomunika


TO NIE PIERWSZA KLĄTWA RZUCONA NA UCZESTNIKÓW WOJNY NA UKRAINIE

Rosyjski ksiądz ogłosił ekskomunikę za udział w wojnie z Ukrainą

Wieloletnie kary ekskomuniki czekają tych, którzy dobrowolnie biorą udział w „bratobójczej wojnie” na Ukrainie lub podżegają do niej.

Zapowiedział to w kazaniu wygłoszonym 31 sierpnia w cerkwi św. Bazylego Wielkiego w miasteczku Staraja Russa w obwodzie nowgorodzkim miejscowy proboszcz 47-letni ks. Grigorij Machnow-Wajtienko.

Ja, niegodny ksiądz Grigorij, na mocy danej mi władzy, na podstawie kanonów św. Bazylego Wielkiego, odłączam od komunii świętej na 20 lat tych wszystkich, którzy z własnej woli wzięli w ręce broń w celu udziału w bratobójczej wojnie na Ukrainie. Również na podstawie kanonów św. Bazylego Wielkiego na 11 lat odłączam od komunii tych wszystkich, którzy swoją działalnością i swymi słowami ustnie lub pisemnie podżegali do udziału w tej bratobójczej wojnie. Amen
- powiedział ks. proboszcz we wspomnianym kazaniu.

Ks. Grigorij Machnow-Wajtienko urodził się 3 września 1967 w Moskwie, gdzie spędził dzieciństwo i młodość. Ukończył Państwowy Instytut Kinematografii (WGIK), po czym pracował jako reżyser w Centralnej Telewizji Rosyjskiej, kierował komercyjnymi spółkami telewizyjnymi, filmowymi i radiowymi. W latach 2003-08 był generalnym dyrektorem prawosławnego kanału telewizyjnego „Błagowiest”. W tym czasie kształcił się także w seminarium duchownym. W 2008 arcybiskup nowogrodzki i staroruski Leon wyświęcił go na diakona,a 13 lutego 2009 – na kapłana.

Ks. Grigorij niedawno wrócił z Kramatorska w obwodzie donieckim na Ukrainie i właśnie pod wpływem pobytu w tym mieście i tego, co tam zobaczył, postanowił wydać oświadczenie, które przekazał mediom.
Miasteczko Staraja Russa znajduje się w obwodzie nowogrodzkim i obecniemieszka w nim ponad 30 tys. ludzi.
Źródło: http://wpolityce.pl/swiat/212163-rosyjski-ksiadz-oglosil-ekskomunike-za-udzial-w-wojnie-z-ukraina


Krew brata twego głośno woła ku mnie z ziemi
Aktualne zagrożenia życia ludzkiego


Kain rzucił się na swego brata Abla i zabił go” (Rdz 4, 8): u korzeni przemocy skierowanej przeciw życiu

Bo śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się ze zguby żyjących. Stworzył bowiem wszystko po to, aby było (...). Bo dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka — uczynił go obrazem swej własnej wieczności. A śmierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą”(Mdr 1, 13-14; 2, 23-24).
Ewangelia życia, ogłoszona na początku wraz z aktem stworzenia człowieka na obraz Boży, przeznaczonego do życia pełnego i doskonałego (por. Rdz 2, 7; Mdr 9, 2-3), zostaje podważona przez bolesne doświadczenie śmierci, która wchodzi na świat i rzuca cień absurdu na całą egzystencję człowieka. Śmierć pojawia się na skutek zawiści diabła (por. Rdz 3, 1. 4-5) i grzechu pierwszych rodziców (por. Rdz 2, 17; 3, 17-19). Wchodzi na świat przemocą poprzez zabójstwo Abla, który ginie z ręki swego brata Kaina: „gdy byli na polu, Kain rzucił się na swego brata Abla i zabił go” (Rdz 4, 8).
To pierwsze zabójstwo jest opisane w sposób niezwykle wymowny na kartach Księgi Rodzaju, przez co nabiera znaczenia paradygmatu: te stronice są na nowo zapisywane nieprzerwanie i każdego dnia, z zatrważającą jednostajnością, w księdze dziejów ludzkości.
Przeczytajmy jeszcze raz tę biblijną opowieść, która mimo swej archaiczności i niezwykłej prostoty zawiera w sobie wyjątkowo bogatą naukę.
Abel był pasterzem trzód, a Kain uprawiał rolę. Gdy po niejakim czasie Kain składał dla Pana w ofierze płody roli, zaś Abel składał również pierwociny ze swej trzody i z ich tłuszczu, Pan wejrzał na Abla i na jego ofiarę; na Kaina zaś i na jego ofiarę nie chciał patrzeć.
Smuciło to Kaina bardzo i chodził z ponurą twarząPan zapytał Kaina: «Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? Przecież gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną; jeżeli zaś nie będziesz dobrze postępował, grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować».
Rzekł Kain do Abla, brata swego: «Chodźmy na pole». A gdy byli na polu, Kain rzucił się na swego brata Abla i zabił go.
Wtedy Bóg zapytał Kaina: «Gdzie jest brat twój, Abel?»  On odpowiedział: «Nie wiem. Czyż jestem stróżem brata mego?» Rzekł Bóg: «Cóżeś uczynił? Krew brata twego głośno woła ku mnie z ziemi! Bądź więc teraz przeklęty na tej roli, która rozwarła swą paszczę, aby wchłonąć krew brata twego, przelana, przez ciebie. Gdy rolę tę będziesz uprawiał, nie da ci już ona więcej plonu. Tułaczem i zbiegiem będziesz na ziemi
Kain rzekł do Pana: «Zbyt wielka jest kara moja, abym mógł ją znieść. Skoro mnie teraz wypędzasz z tej roli, i mam się ukrywać przed tobą, i być tułaczem i zbiegiem na ziemi, każdy, kto mnie spotka, będzie mógł mnie zabić!»  Ale Pan mu powiedział: «O, nie! Ktokolwiek by zabił Kaina, siedmiokrotną pomstę poniesie!»  Dał też Pan znamię Kainowi, aby go nie zabił, ktokolwiek go spotka. Po czym Kain odszedł od Pana i zamieszkał w kraju Nod, na wschód od Edenu” (Rdz 4, 2-16).
Kain jest bardzo „smutny” i ma „ponurą twarz”, ponieważ „Pan wejrzał na Abla i na jego ofiarę” (Rdz 4, 4). Tekst biblijny nie wyjaśnia dlaczego Bogu bardziej się podoba ofiara Abla niż Kaina; bardzo jasno wskazuje jednak, że Bóg, choć wybiera ofiarę Abla, nie przerywa dialogu z Kainem. Karci go, przypominając mu o jego wolności wobec zła: zło nie jest bynajmniej nieuniknionym przeznaczeniem człowieka. To prawda, że podobnie jak wcześniej Adam, Kain jest kuszony przez złowrogą moc grzechu, który niczym dzika bestia czyha u wrót jego serca, aby rzucić się na swą ofiarę. Ale Kain pozostaje wolny od grzechu. Może i powinien nad nim panować: „grzech (...) czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować” (Rdz 4, 7).
Zazdrość i gniew uzyskują przewagę nad Bożym upomnieniem. Kain rzuca się na swego brata i zabija go. Jak czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego, „Pismo Święte w opisie zabójstwa Abla przez jego brata Kaina ukazuje od początku historii ludzkości obecność w człowieku gniewu i pożądliwości, skutków grzechu pierworodnego. Człowiek stał się nieprzyjacielem swego bliźniego10.
Brat zabija brata. Podobnie jak w pierwszym bratobójstwie, tak i w każdym zabójstwie człowieka zostaje podeptana więź pokrewieństwa „duchowego”, która łączy ludzi w jedną wielką rodzinę11, jako że wszyscy mają udział w tym samym podstawowym dobru: w równej godności osobowej. Nierzadko zostaje podeptane także pokrewieństwo „ciała i krwi”, na przykład kiedy zagrożenia życia powstają w relacjach między rodzicami a dziećmi, jak to się dzieje w przypadku przerywania ciąży, albo gdy w szerszym środowisku rodziny czy krewnych dopuszcza się lub zaleca stosowanie eutanazji.
U korzeni wszelkiej przemocy skierowanej przeciw bliźniemu leży ustępstwo na rzecz „logiki” Złego, to znaczy tego, który „od początku był zabójcą” (por. J 8, 44), jak przypomina nam apostoł Jan: „Taka bowiem jest wola Boża, którą objawiono nam od początku, abyśmy się wzajemnie miłowali. Nie tak, jak Kain, który pochodził od Złego i zabił swego brata” (1 J 3, 21-12). Tak więc zabójstwo brata od zarania historii jest smutnym świadectwem tego, z jak przerażającą szybkością szerzy się zło: do buntu człowieka przeciw Bogu w rajskim ogrodzie, dołącza się śmiertelna walka człowieka przeciw człowiekowi.
Po zbrodni Bóg wkracza, aby pomścić zabitego. Kain, zapytany o los Abla, zamiast zawstydzić się przed Bogiem i prosić o przebaczenie, z zuchwałością omija pytanie: „Nie wiem. Czyż jestem stróżem brata mego?”(Rdz 4, 9). „Nie wiem”: Kain próbuje kłamstwem zakryć zbrodnię. Czyniono tak często w przeszłości i czyni się nadal, posługując się różnymi ideologiami dla usprawiedliwienia i zamaskowania najokropniejszych przestępstw przeciw osobie. „Czyż jestem stróżem brata mego?”: Kain nie chce myśleć o bracie i odrzuca odpowiedzialność, którą każdy człowiek ponosi za bliźniego. Mimo woli przychodzą tu na myśl współczesne tendencje, prowadzące do uwolnienia człowieka od odpowiedzialności za bliźnich, wyrażające się między innymi zanikiem solidarności z najsłabszymi członkami społeczeństwa, jak starcy, chorzy, imigranci i dzieci orazobojętnością często występującą w relacjach między narodami, nawet wówczas, gdy w grę wchodzą wartości fundamentalne, takie jak życie, wolność i pokój.
Ale Bóg nie może pozwolić, aby zbrodnia pozostała bezkarna: krew zabitego woła do Niego z ziemi, na której została przelana i domaga się, aby wymierzył sprawiedliwość (por. Rdz 37, 26; Iz 26, 21; Ez 24, 7-8). Z tego tekstu Kościół zaczerpnął określenie „grzechy wołające o pomstę do nieba” i włączył do tej kategorii przede wszystkim dobrowolne zabójstwo człowieka12. Dla Żydów, podobnie jak dla wielu innych narodów w starożytności, krew jest nośnikiem życia, więcej — „krew jest życiem” (por. Pwt 12, 23), życie zaś, zwłaszcza ludzkie, należy wyłącznie do Boga: kto podnosi rękę na życie człowieka, podnosi niejako rękę na samego Boga.
Kain zostaje przeklęty przez Boga, ale również przez ziemię, która odmówi mu swoich plonów (por. Rdz 4, 11-12). Zostaje też ukarany: będzie mieszkał na stepie i na pustyni. Zabójcza przemoc całkowicie odmienia środowisko życia człowieka. Ziemia, która „w ogrodzie Eden” (Rdz 2, 15) była krainą obfitości, życzliwych relacji między ludźmi i przyjaźni z Bogiem, staje się „krajem Nod” (por. Rdz 4, 16) — miejscem „nędzy”, samotności i oddalenia od Boga. Kain będzie „tułaczem i zbiegiem na ziemi” (Rdz 4, 14): niepewność i niestałość losu staną się jego udziałem na zawsze.
/Święty Jan Paweł II encyklika EVANGELIUM VITAE /

Zob.: Wojna IV generacji. Wywiad z dr Rafałem Brzeskim

.