Kim są nadludzie?

Czy nietzscheański Ubermensch ma coś wspólnego z chrześcijaństwem? A czy można chociaż zobaczyć w chrześcijaństwie pewne podobieństwa? - Zobaczmy. Pytania o człowieka, pytania o istotę człowieczeństwa należą do podstawowych.

Po co komu etyka?

Czym jest etyka i moralność? Czy zastanawiamy się nad tym na co dzień, czy postępujemy etycznie? Właściwe po co moralnością mamy się przejmować, albo jakimś zbiorem zasad etycznych?

Wojna cywilizacji według Samuela Huntingtona

Jak żywa jest pamięć zbiorowa? Huntington stawia tezę, że w XXI w. wojna między różnymi cywilizacjami zajmie miejsce dziewiętnastowiecznych wojen narodowych i dwudziestowiecznych wojen między ideologiami.

Dlaczego kult Maryi wywołuje u niektórych taki sprzeciw?

Kult Maryi jest zjawiskiem szczególnym i niezwykłym w Kościele Rzymsko-Katolickim. Obecny kształt tego kultu zawdzięczamy tradycji, pobożności ludowej, dyskusjom teologów i soborom. Dlaczego kult Maryi jest dla wielu chrześcijan kontrowersyjny?

Ks. Nikos Skuras: "oczywiście, oczywiście..."

Ks. Nikos - zawsze mówi o tym że Jezus Cię kocha z twoimi grzechami, i przyjmuje zawsze do Swego Serca. Ale używa mocnych słów i dla wielu jest kontrowersyjny. Jak atomowa bomba

Inżynieria zniewolenia

"Jeśli diabeł jest obecny w naszej historii to jest nim zasada władzy" - Mikhail Bakunin. Czym jest inżynieria społeczna? Mało kto wie, że inżynieria społeczna jest opartą na nauce sztuką nakłaniania innych ludzi do spełniania życzeń i oczekiwań rządzących.

Adama Doboszyńskiego Modlitwa o Wielką Polskę

Autorem modlitwy jest Adam Doboszyński - wybitny Polak, brutalnie zamordowany przez komunistów. Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Świętej Jedyny, Panie Jezu Chryste i Ty, Najświętsza Panno Kalwaryjska z cudownego obrazu, raczcie wejrzeć na szczerość dusz naszych i na czystość dążenia naszego...

Liberalizm – definicja bestii

W encyklice Pascendi Dominis Gregis papież Pius X napisał, iż „największa i najbliższą przyczyną modernizmu jest bez wątpienia pewnego rodzaju wypaczenie umysłu”...

wtorek, 28 lipca 2015

Przykład manipulacji i plagiatu na stronie Niepoprawni.pl


Te pytania "Wizjonera" - to powtórzenie ruskiej wrzuty niejakiego Gorajana, prowadzącej do "Maskirowki", która ma celu jedynie dezinformację:

Na te pytania nigdy nie pojawią się wszystkie odpowiedzi w jednym miejscu i czasie, więc "ciemny lud" będzie myślał, że to celowy spisek. Tymczasem prawda jest zupełnie inna, wręcz prozaiczna...

Poza tym - jak to się stało, że tym razem Gawrion się nie przyczepił do "Wizjonera" za dokonanie przez niego plagiatu z tej strony? Wizjoner "zapomniał" dodać znaki cytatu, a Gawrion "zapomniał" sprawdzić na okoliczność pobierania cudzych treści z Internetu i podawania ich jako własne... 

Sojusz Polski i Ukrainy


Pakt między Polską a Ukrainą to nie tylko pobożne życzenia, wymóg chwili, misja dziejowa, słuszny wybór, pieśń przyszłości czy trudna przeszłość obu krajów, to także a może przede wszystkim droga do lepszego jutra tych narodów, droga do pokoju w tej części świata i sposób na budowę lepszego jutra..

Zobaczmy jak to onegdaj bywało. Taki pakt między obydwu krajami już kiedyś był, i był jednym z najważniejszych strategicznych paktów w tej części Europy.

W początkach wieku XIV Ruś Halicko – Włodzimierska, tj. tereny rozciągające się w głąb Podola na południowy - wschód od Roztocza Lwowsko – Tomaszowskiego, ulegała coraz większej destabilizacji i pogrążała się w upadku społeczno-gospodarczym. Taki stan rzeczy wynikał w dużej mierze z faktu, iż ziemie te z jednej strony padały ofiarą niszczących najazdów tatarskich, z drugiej zaś podlegały stałym naciskom litewskim z północy. Stąd też książę halicki Jerzy II spoglądał z nadzieją w kierunku Rzeczypospolitej i Węgier, szukając wsparcia u Kazimierza Wielkiego oraz Karola Roberta Andegaweńskiego. Ci ostatni natomiast ze swej strony żywo zainteresowani byli pogranicznymi terenami Grodów Czerwieńskich i Podola.

W 1340 roku, po śmierci Jerzego II, przychylność bojarstwa z wyżej wzmiankowanych ziem zaczęła coraz wyraźniej przeważać na stronę polską. I to na tyle silnie, iż pojawiły się propozycje zawarcia unii. Taki stan rzeczy pozwolił Kazimierzowi Wielkiemu najpierw na zawarcie porozumienia z przedstawicielami szlachty ruskiej, a następnie – w 1349 roku – na szybkie i całkowite opanowanie militarne Księstwa Halicko – Włodzimierskiego. Kwestia pretensji korony węgierskiej do tychże obszarów uregulowana została w roku następnym - na mocy układu podpisanego w Budzie- zaś dwa lata później kolejne porozumienia oddały Wołyń Litwie, a Ruś Czerwoną królowi polskiemu. Nie doszło jednak przy tym do oficjalnego włączenia ziemi ruskiej do Polski, lecz Kazimierz Wielki zdecydował się na utrzymanie z nią związków o charakterze unii personalnej.

Dopiero w 1387 roku Jadwiga podjęła działania, mające na celu przekwalifikowanie wzajemnych relacji tych dwóch organizmów terytorialnych na stały związek państwowy, choć z zachowaniem formalnej odrębności Rusi Halickiej. Wyrazem tegoż było brzmienie tytulatury królów Rzeczypospolitej, gdzie wyszczególniano wyraźnie, iż każdy z nich jest „królem polski, wielkim księciem litewskim, ruskim,...etc.” Tak więc ta część późniejszej Ukrainy formalnie nie została do Polski inkorporowana, lecz – przenosząc w realia XIV – wieczne terminologię późniejszą – niejako z nią skonfederowana. Nie zmienia to jednak faktu, iż granica polsko – ruska szybko ulegała zatarciu, zwłaszcza dzięki silnym i dwukierunkowym oddziaływaniom kulturowym.

Równolegle przebiegała ekspansja na południowy - wschód Wielkiego Księstwa Litewskiego, które objęło swymi granicami Białoruś i Ruś Naddnieprzańską, sięgając nawet na skraj ziem wielkoruskich. Zjawisko to o tyle było znaczącym, iż po unii Litwy z Polską doszło do administracyjnego połączenia w ramach Korony Rusi Czerwonej i Podola z ziemiami naddnieprzańskimi (1569 r.). Sytuacja ta zaś umożliwiała tamtejszej ludności uświadomienie sobie jedności tegoż terytorium i co z tego wynika - odrębności narodu ukraińskiego.
/za: Kresy.pl

Nieco informacji skąd i dlaczego Ruś pojawiła się na dawnych ziemiach Lachów. Tutaj problem Rusi we wczesnym okresie dziejów Polski: http://www.kki.pl/pioinf/przemysl/dzieje/rus/rus2.html

Polityka Lecha Kaczyńskiego zmierzała do politycznego zintegrowania krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Działania prezydenta nie przyniosły spodziewanych szybkich skutków, bo też tego typu wysiłki rzadko kończą się szybkim powodzeniem, jednak w oczach rosyjskich strategów i elit politycznych ich logika była całkowicie jasna i niebywale szkodliwa dla rosyjskich zamierzeń. Prezydent Kaczyński dążył bowiem do zbudowania trwałej koalicji Polski – jako lidera Europy Środkowej– nie tylko z krajami tzw. nowej Europy, ale również z krajami tzw. BUMAGI, czyli Białorusi, Ukrainy, Mołdawii, Azerbejdżanu, Gruzji i Armenii. Ta strategia zbudowana była na tradycyjnym polskim myśleniu geopolitycznym, którego korzenie sięgają czasów jagiellońskich.

„Polska nie porzuci Ukrainy”… – Prezydent Kaczyński prowadził bardzo aktywną politykę, której celem było utrwalenie sojuszu polsko-ukraińskiego. Sojusz strategiczny Polski z Ukrainą nie opiera się na osobistych relacjach polityków, ale na wspólnocie wartości i tej samej wizji przyszłości.

„Brakującym elementem o fundamentalnym znaczeniu jest pamięć o Rzeczpospolitej Obojga Narodów. To właśnie  brakujący kamień węgielny. Bez przypomnienia znaczenia I Rzeczpospolitej nie uda nam się zbudować sprawnego, sprawiedliwego i wolnościowego państwa. Bez nawiązania do tradycji Jagiellońskich i Rzeczypospolitej wielu narodów nie uda nam się zrozumieć naszych przodków, naszych tęsknot, samych siebie. Bez Rzeczpospolitej nie zrozumiemy zachowania Polaków w wieku XIX, nie zrozumiemy atrakcyjności polskiej kultury, polskiego stylu życia, nie zrozumiemy wysiłku zbrojnego w wojnie bolszewickiej, a także determinacji Powstańców Warszawskich, niemal naturalnego oporu wobec obu totalitaryzmów, walki żołnierzy wyklętych czy fenomenu Solidarności. Bez I Rzeczpospolitej wreszcie nie uda się nam pogodzić Polaków z własnym państwem, nie uda się nam ze współczesnych Polaków uczynić dumnych i świadomych obywateli.”...

”Znany amerykański historyk Timothy Snyder w książce „Skrwawione ziemie" opisał europejskie terytoria, na których w pierwszej połowie XX wieku dochodziło do największych zorganizowanych mordów ludności cywilnej bez związku z prowadzonymi działaniami wojennymi. Na obszarze Europy Środkowej i Wschodniej w krótkim czasie (od lat trzydziestych do początku pięćdziesiątych) wymordowano około 14 milionów ludzi. Snyder zarysował mapę owych „skrwawionych ziem". Co zaskakujące mapa ta niemal w całości (z wyjątkiem Krymu) pokrywa się z mapą państwa Jagiellonów i Rzeczpospolitej Obojga Narodów.

Po lekturze książki Snydera nasuwa się myśl, że jedną z przyczyn Holokaustu, głodu na Ukrainie, ludobójstwa ludności polskiej, litewskiej, łotewskiej, estońskiej, białoruskiej, ukraińskiej i innych nacji, był brak znaczącej siły politycznej w Europie Środkowej i Wschodniej, która zapewniłaby bezpieczeństwo w tym rejonie. Zabrakło jakiejś formy Rzeczpospolitej.”...

”A tymczasem państwo Jagiellonów i Rzeczpospolita stanowią klucz do zrozumienia polskości. Bez wiedzy o tym, czym było państwo wolnych i równych obywateli bez względu na pochodzenie i religię, nie zrozumiemy dzisiejszych tęsknot Polaków, i dystansu do III RP. Bez wiedzy o Rzplitej nie jesteśmy nawet w stanie wyobrazić sobie, jak wysoką kulturę polityczną i jak znakomity ustrój stworzyli w XVI wieku nasi dalecy przodkowie.Każdorazowe sięgnięcie bezpośrednio do myśli, pism sejmowych czy sejmikowych z XVI czy pierwszej połowy XVII wieku pokazuje państwo współrządzone przez wolnych, znakomicie wykształconych obywateli, którzy w większości przedkładają to co wspólne nad to co partykularne i osobiste. Słowem lektura tekstów źródłowych zawstydza nas, bo podobne postawy niezwykle rozpowszechnione w XVI wieku, dziś należą do rzadkości.”

Z analizy amerykańskiego centrum wywiadu geopolitycznego Stratfor – nazywanego cieniem CIA wynika, że światowi przywódcy coraz częściej rozważają powrót do proponowanej przez marszałka Józefa Piłsudskiego koncepcji Międzymorza.

Jako pierwszy o konieczności takiego sojuszu mówił tuż po zakończeniu I wojny światowej marszałek Józef Piłsudski. Międzymorze miało stanowić sojusz obronny państw zarówno wobec Niemiec jak i Związku Radzieckiego. Nazwa „Międzymorze” odnosiła się do państw, które miały stanowić trzon sojuszu, gwarantując, że rozciągałby się od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego.

- Ze względu na ponowne pojawienie się rosyjskiej siły, w najbliższym czasie nieunikniony będzie powrót do idei Międzymorza jako sojuszu, któremu wsparcie zapewnić będzie miała nie tyle Francja, jak w pierwotnej koncepcji, lecz Stany Zjednoczone. Sojusz ten powinien skoncentrować się na rosji. Oświadczenia gen. Hodges'a o rozlokowaniu części sił amerykańskiej armii w krajach bałtyckich w zasadzie stanowi mały początek Międzymorza. Obszar, w którym rozlokowane będą poszczególne jednostki, od państw bałtyckich, przez Polskę, a następnie Rumunię i Bułgarię, aż do Morza Czarnego, jest jasnym sygnałem dla Rosji, że to, co dzieje się na Ukrainie powoduje zacieśnienie współpracy i scementowanie sojuszu Międzymorza – czytamy w analizie Stratfor.

Dyrektor Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego Jan Malicki powiedział w rozmowie z PAP, że rozwój sytuacji na Ukrainie zależy w głównej mierze po pierwsze od zachowania Rosji, a po drugie od działań Zachodu. Jak dodał, o ile zachowanie Rosji daje się łatwo przewidzieć, to trudniej jest przewidywać reakcję państw UE.

"Bez wątpienia Moskwa będzie cisnęła coraz bardziej i bez przerwy na Ukrainę i na kraje sąsiednie, powiększając swoją strefę wpływów tak daleko, jak to tylko będzie możliwe, dopóki nie napotka na opór Zachodu bądź krajów regionu wspartych przez Zachód" - powiedział. Postawa UE - dodał - jest jednak "wielką niewiadomą".

"Widać ogromną różnicę między postawą USA a postawą UE jako całości. Stany Zjednoczone już się pogodziły z faktem, że o bezpieczeństwie europejskim trzeba myśleć bez Rosji czy nawet wbrew Rosji. Natomiast UE nie jest w stanie pogodzić się z tym faktem i nadal dąży do tego, by Rosja była jednym z filarów bezpieczeństwa europejskiego" - ocenił ekspert.

Z tej logiki - dodał - wymykają się jedynie kraje "nowszej grupy unijnej" - m.in. Polska, Rumunia czy kraje bałtyckie. "Jednak ich głos jest zbyt słaby, aby mógł przeważyć siłę głosu głównych krajów UE, przede wszystkim Francji i Niemiec; a dodatkowo te kraje nie tworzą żadnego sojuszu" - zaznaczył Malicki.

Według szefa Studium Europy Wschodniej UW "Polska wypadła z wielkiej gryeuropejskiej o Ukrainę i w tej chwili nie jest w stanie ani sama silnie wpłynąć na poglądy UE w tej kwestii, ani nacisnąć czy przekonać kraje wschodniej Europy".

Malicki podkreślił, że przyszłość Ukrainy zależy mocno od tego, co zrobi Zachód - "czy postanowi zablokować postępy Rosji we wschodniej Europie, mające na celu przywrócenie dawnej strefy wpływów".

"Jeśli takiej blokady nie będzie - i tu nie chodzi o wojnę, tylko o zdecydowaną postawę, jasne deklaracje - to nacisk na Ukrainę będzie się powiększał i straty będą coraz większe, straty ludzkie a być może także straty terenu" - ocenił ekspert z UW. Tym bardziej - dodał - Ukraina potrzebuje jednoznacznego wsparcia Polski.

Według Malickiego Polska musi wziąć na siebie budowanie koalicji w gronie mniejszych, unijnych krajów regionu. "Nie chodzi tylko o Ukrainę, ale generalnie o budowanie grupy państw, która będzie myślała o bezpieczeństwie regionalnym, o zabezpieczeniu siebie, niestety przede wszystkich przed agresorem rosyjskim" - zaznaczył. Jak dodał, "niestety to się nie dzieje".

Jak zaznaczył, polskie wsparcie dla ukraińskich reform, licznie fundowane stypendia dla ukraińskich studentów, współpraca organizacji pozarządowych i samorządów, to wszystko bardzo potrzebne i cenne inicjatywy, jednak powinniśmy też brać czynny udział w "wielkiej polityce" dotyczącej Ukrainy. Obecnie - stwierdził - "z bólem trzeba powiedzieć, że jesteśmy na marginesie sprawy ukraińskiej".

Dyrektor fundacji Współpracy Polsko-Ukraińskiej PAUCI Jan Piekło ocenił w rozmowie z PAP, że niedzielna wizyta prezydenta Bronisława Komorowskiego w Kijowie na uroczystościach pierwszej rocznicy Majdanu, będzie wyraźnym sygnałem wsparcia. "Pojawienie się prezydenta Polski w momencie trudnym w Kijowie będzie stanowić silny gest solidarności z Ukrainą" - powiedział.

Dodał, że będzie to gest szczególnie ważny po wizycie prezydenta Rosji Władimira Putina w Budapeszcie. "Był to naprawdę spektakl przerażający, kiedy widziało się Orbana z Putinem, który składa wieńce na grobach okupantów sowieckich, którzy dławili powstanie w Budapeszcie w 1956 r." - stwierdził Piekło.

Ekspert ocenił, że dozbrojenie przez Polskę Ukrainy byłoby krokiem w dobrą stronę. "NATO zdecydowało, że każdy kraj członkowski może podjąć w tej kwestii decyzję samodzielnie. Robi to już Litwa, państwo mniejsze, które ma znacznie mniejszą polityczną rangę. Powinniśmy pójść śladem Litwy, bo to, by Ukraina była krajem proeuropejskim, demokratycznym i stabilnym, leży w żywotnym interesie Polski" - podkreślił Piekło.

Według niego drugie porozumienie z Mińska zakończyło się fiaskiem, a prezydent Rosji "wystawił do wiatru" przywódców europejskich, którzy przed rozpoczęciem rozmów w stolicy Białorusi mówili, że jest to ostatnia szansa powstrzymania konfliktu. "Widzimy teraz jasno, że rozejm miał wejść w życie dwa dni po rozmowach w Mińsku, ponieważ chodziło o zdobycie Debalcewe. Najwidoczniej taki był plan Putina i został dokładnie zrealizowany" - mówił Piekło.

Ekspert obawia się, że "przy takiej postawie polityków europejskich możemy spodziewać się porozumienia Mińsk III, do którego dojdzie po zdobyciu Mariupola". "Wówczas zostanie postanowione, że trzeba jeszcze dać separatystom korytarz lądowy na Krym. Może wtedy będzie spokój, bo o ten właśnie korytarz Rosji chodzi. On zapewni możliwość zaopatrywania Krymu; w zimie jest to jedyna droga poza powietrzną" - mówił Piekło.

W jego ocenie decydowanie się na kolejne negocjacje przez przywódców europejskich świadczy o dużej słabości polityki europejskiej. "Kanclerz Niemiec Angela Merkel postawiła na szali swój wielki autorytet i ten autorytet został mocno nadszarpnięty przez przywódcę Rosji" - uważa Piekło. Zdaniem eksperta politycy europejscy błędnie oceniają Putina, ciągle traktując go jako wiarygodnego partnera, który będzie dotrzymywał porozumień. "Tymczasem Putin wielokrotnie udowadniał, że to nieprawda" - podkreślił ekspert.

źeódło: http://wyborcza.pl/1,91446,17461175,Eksperci__Polska_powinna_budowac_sojusz_na_rzecz_Ukrainy.html

niedziela, 19 lipca 2015

Blogerze - dawno nie publikowałeś na Niepoprawnych!

Otrzymałem na moją skrzynkę mailową taką wiadomość:


Jednak próba zalogowania skończyła się tak:


Czy to Gawrion zgłupiał, czy jego system AIM(S)? - http://niepoprawni.pl/przewodnik/aims . A może jedno i drugie?

Wygląda jednak na to, że to Gawrion (to mściwa bestia)...

- Po czym tak sądzę? - Po tym, że w miarę upływu czasu przybywa mi kar, chociaż nic nie piszę bo jestem zablokowany. Ten człowieczek knebluje mi usta coraz bardziej. Oprócz wyzerowania moich punktów blogera dołożył teraz wyzerowanie punktów komentatora:



źródło: http://niepoprawni.pl/przewodnik/ewidencja-naruszen

Co tak go rozwścieczyło? - Edycja wpisu na Shoutboxie (Gawrion nie wiadomo dlaczego nazywa to "gadaczką"). Cóż to takiego? - To wymyślone przez niego miejsce do opowiadania bzdur, inaczej - mówienie głupstw - zob.: https://slowodnia.wordpress.com/2010/11/23/austriackie-gadanie/

Podobno zmodyfikowałem jakiś wpis. Podobno..., bo dowodów tego "przestępstwa" brak... - cyrk na kółkach...

No i czy edycja jakiegoś wpisu na chacie powinna skutkować tak okrutną karą? Jeżeli kara jest za surowa i nieadekwatna do popełnionego zabronionego czynu to budzi to podejrzenia o stronniczość i powody tej niesprawiedliwości. Zresztą osądźcie sami.

Niestety jest inne wyjaśnienie tej sytuacji - Gawrion chciał się mnie pozbyć i dlatego uknuł intrygę i spreparował "edycję wpisu na gadaczce".

Padłem ofiarą prowokacji i stałem się przysłowiowym kozłem ofiarnym.

Potem odbył się sąd kapturowy, a ja nie miałem żadnej możliwości dowiedzieć się co się stało i dlaczego zostałem zablokowany. O wyrażeniu sprzeciwu i domaganiu się wyjaśnień nie było mowy.

Po kilku dniach napisał do mnie maila jeden z blogerów pytając mnie o całe zajście. Odpowiedziałem mu tak:

No właśnie, nie mam dostępu do konta i zastanawiałem się co jest grane? 

Na NP nie mogę się zalogować. Podejrzewam, że Gawrion mnie zablokował. Chciałem do niego napisać, ale nie mam możliwości - nie znam maila. Nikogo innego też nie znam.

Jeżeli mnie zablokował za zmiany na Shoutboxie, to jest to jakaś prowokacja, To jakiś absurd. Ja myślę, że w tym przypadku Gawrion chce zrobić ze mnie kozła ofiarnego. System ma takie błędy i luki bezpieczeństwa, że go jako informatyka kompletnie skompromitowało. Co prawda zaglądałem do innych wpisów na Shoutboxie ale niczego nie zmieniałem. To prowokacja grubymi nićmi szyta.

Gawrion już od dawna proponował mi opuszczenie portalu. A teraz jak system się sypie i jak czytam cały czas występują błędy to chyba zamierza wszystko zwalić na to że ktoś mu się włamuje i psuje portal. I być może tym hakerem mam być ja? To dziecinada. On jest niepoważny i zupełnie niewiarygodny.

Nie wiem, czy rzeczywiście o mnie mu chodzi, czy zablokował jeszcze innych?

Spokojnie poczekam na ogłoszenie przez niego "wyników śledztwa" i przedstawienie dowodów. Mocnych. - Że nie będzie to tylko wyciąg z logów, że niby w tym samym czasie byłem na portalu zalogowany. Jak mnie obarczy winą za "dokonanie zmian", to chcę zobaczyć twarde dowody. Zamierzam napisać notkę i pożegnać się z tym cyrkiem. Szkoda czasu na szarpaninę w "piaskownicy" jak piszą o NP na NeOnie24.ru.

To wszystko jest niepoważne. Verita narobiła rabanu, a jaka jest pewność, że to nie ona sama czegoś nie zmieniała?

Co do Gawriona, to jak można szukać winy u innych, tylko nie u siebie?

Narka,

MS
................

Nie tylko ja zostałem potraktowany w tak perfidny sposób. Oto co spotkało najbardziej aktywnego i najbardziej lubianego blogera Niepoprawnych, który był duszą towarzystwa - Józia z Londynu: 






Na wielu portalach można spotkać takie hasło: "tu się dobrze pisze" jako zachęta do publikowania notek i komentarzy. Na Niepoprawni.pl jest odwrotnie - blogerzy są zniechęcani i banowani. Nie za naruszanie Netykiety, obrażanie innych, trollowanie, sianie wrogiej propagandy, namawianie do zdrady Ojczyzny, ale za poglądy. Za dążenie do prawdy. Za opowiadanie się za Polską Racją Stanu. A to najgorszy rodzaj cenzury. I może świadczyć o kolaboracji z wrogiem.

Dlaczego akurat teraz pojawiła się cenzura na portalu Gawriona? - Mam podejrzenia graniczące z pewnością, że chodzi o to aby zrobić miejsce dla pro-ruskiej propagandy i aby nie było w związku z tym wielu oponentów. Tutaj przykład: http://1do10.blogspot.com/2015/07/niepoprawnipl-przepoczwarzaja-sie-w.html

Na ile mogłem walczyłem z ruską agenturą wpływu, przeciwnikami Kościoła Katolickiego, sekciarzami, ideologami, kłamcami i zwykłą głupotą. To wielu mętom bardzo się nie podobało. Było na Niepoprawni.pl wiele ataków trolli, którym dawałem odpór i zwycięskich bitew w których brałem udział. Tutaj jedna z nich: http://niepoprawni.pl/blog/7852/intronizacja-jezusa-chrystusa-to-akt-balwochwalstwa
Kopia tutaj, na wypadek gdy mściwy Gawrion wpis usunie: http://1do10.blogspot.com/2014/09/intronizacja-jezusa-chrystusa-to-akt.html

Poniżej komentarz blogera Muni, który wiele wyjaśnia o co toczy się walka i z kim:


Widać wyraźnie, że Gawrion, właściciel portalu Niepoprawni.pl, główny cenzor (tak, tak - zmieniał na żywca, bez zezwolenia moje wpisy), samozwańczy sędzia innych i sędzia we własnej sprawie - stanął po ciemnej stronie mocy. Do ustalenia pozostaje pytanie o korzyści. 

Teraz z tej walki czuję się zwolniony. W razie czego skomentuję coś lub opublikuję notkę pod innym nickiem o zmienionym IP. To dziecinnie proste. Nawet na NeOnie24.ru pozostawiłem sobie taką możliwość i w każdej chwili mogę zabrać głos. Jak dotąd z tego nie korzystam, bo to dziecinada. Zresztą po co i dla kogo? - Dla tych paru przygłupów skupionych w kółku wzajemnej adoracji, którzy swoje wypociny powodujące jedynie wzruszenie ramionami uważają za misję dziejową? Ruskich płatnych trolli z oczywistych względów pomijam.

Czy portal Gawriona to tylko prywatny eksperyment socjologiczny, szeroko zakrojona akcja inżynierii społecznej - taki wentyl bezpieczeństwa dla rządzących, czy jeszcze coś innego - to temat na głębszą analizę. Jednak rzut oka wystarczy aby stwierdzić, że z Niepoprawnymi coś jest nie tak.


W związku z tym wykreślam Niepoprawni.pl z listy portali prawicowych i patriotycznych. I tą moją opinię będę upowszechniał w sieci i ostrzegał niezorientowanych.

piątek, 17 lipca 2015

Kim są szmaty Putina?

"Swoją małą walkę toczą głównie na portalach społecznościowych, a ich największym marzeniem jest legitymacja GRU. W Polsce jest już parę tysięcy prorosyjskich internautów."

"Gdy ktoś nazywa ich „agentami wpływu” czy „cieniami Putina” śmieją się. - Może Moskwa wreszcie zacznie mi godnie płacić? - zastanawia się Michał, jeden z członków grupy "Noworosja".

"W grupie „Noworosja” znajdziemy zwolenników Kongresu Nowej Prawicy. Jest też lokalny działacz SLD i członek Twojego Ruchu. Różnorodność polityczna często prowadzi do sporów o to, która z partii jest najbardziej prorosyjska. Można też zauważyć dwie prawidłowości: w grupie próżno szukać sympatyków PiS i PO."


GDZIE SĄ SZKOLENI?

"Agencja propagandowa, która jest bohaterką tego artykułu oficjalnie nazywa się FAN (“Federalna Agencją Newsową)” i działa co najmniej od lipca 2014 roku. Skupia pod sobą 12 innych firm (różne lokalizacje) – większość z nich w ten czy inny sposób ma tworzyć materiały dotyczące konfliktu z Ukrainą lub polityki rosyjskiej."


JAKIE INSTRUKCJE DOSTAJĄ Z ROSJI?

1. Ukraina = UPA. Stosować zamiennie z "banderowcy".
2. Budować pozytywny obraz Rosji. Putina przedstawiać jako prawdziwego męża stanu, który prowadzi Rosję i trzyma porządek.
3. Antyamerykanizm. Mocno krytykować Stany Zjednoczone. Przedstawiać ich jako agresora, państwo niesprawiedliwe, stanowiące zagrożenie dla reszty świata.
4. Antysemityzm. Atakować Żydów, a Izrael przedstawiać jako największego wroga Polski.
5. Antyunijność. Bruksela jest następna w kolejności po USA i Izraelu. UE przedstawiać jako źródło wszelkiego zła i zepsucia w kraju. Najlepiej jakby Polska była poza Unią i dążyła do przymierza z Rosją.
6. Katyń - ani słowa! Wybielać historię i minimalizować ilość ofiar rosyjskiej przemocy na terenie Polski. Gloryfikować PRL jako czas stabilności i podkreślać liczbę ofiar rosyjskich w walce z III Rzeszą.
7. Zniechęcać Polaków do wszelkich sojuszy. Z USA, Niemcami, Litwą czy Ukrainą. Wszelkie próby porozumienia z sąsiadami określać jako słabość i działania agentury.
8. Sprawy bieżące. Działać też na określonych odcinkach, wynikających z zapotrzebowania w danej chwili (gaz łupkowy, zbrojenia = marnotrawstwo pieniędzy, lepiej dać na szpitale i domy dziecka, ekologia Anty GMO, odnawialne źródła energii = ślepa uliczka, itd).
9. Dyskredytować wszystkie rządy Polski po 1989 r. Oskarżać wszystkich premierów o żydowskość. Krytykować polskich polityków przy każdej okazji. Przekonywać, że Polska jest krajem biednym (akcenty: jabłka, szczaw i mirabelki) oraz bezbronnym (podkreślać potęgę atomową Rosji).
10. Nawoływać do protestów antyrządowych.
11. Skłócać Polaków ze sobą, prowokacyjne komentarze.
12. Każdego kto się nie zgadza z rosyjską wersją wydarzeń i ma inne zdanie niż rosyjskie władze - nazywać banderowcem lub zdrajcą niegodnym krwi Polaków zamordowanych przez UPA.
13. W ostateczności podważyć zdrowie psychiczne interlokutora i wysłać go do "psychuszki".

Apropo: dziewczyny z FEMEN chciały ukraść urnę Putina...

KRADNĘ DLA PUTINA 

Trzy działaczki ukraińskiego ruchu FEMEN próbowały ukraść urnę wyborczą, do której swój głos w wyborach prezydenckich w Rosji wrzucił premier tego kraju i jeden z kandydatów na prezydenta Władimir Putin.


Młode kobiety wbiegły do lokalu wyborczego w siedzibie Rosyjskiej Akademii Nauk przy Prospekcie Lenina w centrum Moskwy wkrótce po tym, jak opuścił go Putin. Rozebrały się od pasa w górę, a następnie zaczęły wykrzykiwać antyrządowe hasła, w tym "Putin - złodziej!". Na ciałach miały wypisane hasła: "Kremlowskie szczury", "Złodziej-3" i "Kradnę dla Putina". Zamierzały też wynieść urnę z kartą wyborczą wrzuconą przez premiera Rosji.

źródło: http://m.wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,117915,11280648.html

Niepoprawni.pl przepoczwarzają się w ścierwomedium?

Pisałem niedawno, że portal Niepoprawni.pl skręcił w stronę ruskiego ścierwomedium. To przykre, że kolejny patriotyczny prawicowy portal przepoczwarza się w ruską tubę propagandową. Chociaż może to za dużo powiedziane, bo pro-rosyjska linia programowa nie jest jeszcze bardzo widoczna, a i rosyjskie agitki nie są jeszcze masowe. No i nie ma jeszcze takiej cenzury jak na (nie)sławnym NeOnie24.ru, ale jak to się mówi "zamordyzm" jest coraz większy. I lansowanie ruskiej propagandy coraz bezczelniejsze. Wielu znakomitych blogerów odeszło, inni zostali po chamsku zbanowani...


Oto przykład doboru notek na stronie głównej tylko z jednego dnia - wpisującego się w kacapską propagandę i oddziałujacego na podświadomość niezorientowanych czytelników:


Kanikuła - rusyfikacja na całego, mimo że na NP czuwa ponoć ktoś nad czystością polskiego języka.

I dyżurny temat Wołyńskiego ludobójstwa. Ciągłe nagłaśnianie Rzezi Wołyńskiej jest w widoczny sposób inspirowane przez rosyjską agenturę wpływu. Cel jest bardzo czytelny: nie pomagać Ukraińcom, którzy zostali napadnięci przez Rosję i dzielnie bronią się przed rosyjskimi terrorystami w Donbasie.
Należy być bardzo wyczulonym na to aby nie podsycać nienawiści Polaków do Ukraińców. Najważniejszy jest dialog z Ukraińcami w tej kwestii i wspólne badanie zbrodni dokonanych w czasie Rzezi Wołyńskiej.
Też ta straszna wina całej UPA musi zastanawiać, bo już po rzezi Wołyńskiej, w 1945 na Zamojszczyźnie AK i UPA wspólnie walczyły z wojskami NKWD, co wobec tragedii wołyńskiej wygląda co najmniej dziwnie. Także trzeba mocno pomóc Ukraińcom w powołaniu w Kijowie odpowiednika IPNu, i potem dobrze byłoby, żeby powstała wspólna komisja historyczna, która gruntownie zbada wszystkie wątki tej sprawy. W każdym razie wbijanie drzazg w relacje polsko-ukraińskie, to jest strategiczny cel Rosji od co najmniej pierwszej ugody Perejesławskiej czyli 1654 roku, a właściwie dużo wcześniej.
Tragedia Wołyńska jest narzędziem polityki Divide et Impera, której celem jest utrzymanie dominacji Rosji w regionie, i praktycznej kontroli nad dwoma morzami, Bałtyckim i Czarnym. Właśnie dlatego po obaleniu Janukowycza, w ciągu kilku tygodni doszło do aneksji Krymu, i nawet ksiądz Isakowicz Zalewski dostał "uskorienia wołyńskiego".

Niestety powyższych przemyśleń nie ujrzymy w wyróżnionych notkach na temat Wołynia. Dominuje tam nagonka na Ukraińców za całe zło jakiego doznali Polacy na Kresach. I nie tylko wciskana jest odpowiedzialność zbiorowa, ale i to że jakoby Ukraińcy nazywani pogardliwie "ukrami" są "teraz bardziej skłonni do rezania Lachów"...


Jakieś inne samoloty leciały jeszcze 10-go kwietnia 2010 do Smoleńska? - To kolejny już raz odgrzebywanie ruskiej dezinformacji zwanej "maskirowką". 
Po prawej stronie znowu głos przeciwny pojednaniu polsko-ukraińskiemu. Autor napisał coś w rodzaju "jestem za a nawet przeciw". Tak to wyartykułował: "musimy wyciągać prawidłowe wnioski i nie sugerować się tym, co nam podają polskojęzyczne media, i kierować się  li tylko zasadą "Zło dobrem zwyciężaj" Błogosławionego Ks. Jerzego, ale pamiętając jednoczeście o drugiej równie ważnej, że "Nie staniemy przed Bogiem bez winy, jeśli przebaczymy to miało być ukarane", którą pozostawił nam Św. Augustyn." Otóż nie. Przebaczenie w wymiarze chrześcijańskim jest bezwarunkowe i dotyczy nie tego, który jest winny ale tego, który czuje się pokrzywdzony i sądzi bliźniego, że jest zły. Ten sąd jest zły i wymaga jego porzucenia. Dlatego to nie sprawca czynu który wyrządził zło ma występować o przebaczenie, ale ten którego to zło dotyka w wymiarze krzywdy. 

Prawda, że to ważne tematy zasługujące na wyróżnienia na stronie głównej?

Tymczasem apel o pojednanie między Polakami i Ukraińcami został zepchnięty do piwnicy przez moderatorów i po chamsko zaatakowany przez ruskich trolli:

Przecież to Poroszenko i jego ukraiński parlament pluje nam w twarz uznając bandziorów za bohaterów, stawia im pomniki i nawet grozi, że ktokolwiek będzie mówił o tych bandziorach prawdę zostanie przez ukraińskie władze ukarany. To tak ma wyglądać dialog? Gdzie jest też podobieństwo naszych kultur, kiedy panie Cysewski Polacy mordowali masowo dzieci łapiąc je na widły, nabijając na sztachety, wrzucając do ognisk, palących się domów itp. Może wreszcie odpowie mi pan na pytanie jacy "polskojęzyczni są teraz bardziej skłonni do rezania", jak to napisał pan wcześniej w jednym ze swoich komentarzy? 
Roman z USA - 11 Lipca, 2015 - 07:03

nie można im wierzyć, podpisy i tego rodzaju apele mają za zadanie nas uśpić i stworzyć złudną opinię, że oni żałują swoich zbrodni i zbrodni swoich przodków. Aby można było wierzyć w ich dobre intencje musi przeprosić Polaków ukraiński rząd i Poroszenko a nie straszyć karą za mówienie prawdy o bandziorach i tym ludobójstwie. Poza tym niech Poroszenko przestanie oszukiwać swoich rodaków i nie dorabia się dalej na handlu z ruskimi.
Roman z USA - 11 Lipca, 2015 - 08:39

@Mariusz Cysewski! - twoje nawoływanie do podpisania...
... tego apelu odczytuję jako przejaw nierozumienia, na czym polega pojednanie pomiędzy narodami.
W pełni zgadzam się z opinią Romana z USA, którą wyraził tutaj w dwóch swoich komentarzach. 
Nie może być tak, że polskie rodziny ofiar pomordowanych w okrutny sposób nie tylko przez OUN-UPA, ale także przez swoich ukraińskich sąsiadów - przebaczą oprawcom rzeź, podczas gdy naród ukraiński, a przede wszystkim parlament... nadal hołdują oprawcom i mordercom!
Polacy, jako naród katolicki powinni przebaczyć sprawcom tych ukraińskich zbrodni tylko i wyłącznie w przypadku, gdy naród ukraiński:
1) przyzna się do tych okrutnych zbrodni;
2) przeprosi naród polski;
3) zadośćuczyni rodzinom pomordowanych (chociażby w symboliczny sposób).
Jeśli tego nie uczyni, nie może być mowy o jakimkolwiek pojednaniu. Nie podaje się ręki tym, którzy zakłamują historię nie przyznając się do zbrodni, a co jest wprost niewybaczalne - nadal hołdują tym oprawcom! 
Zatem twoje nawoływanie do poparcia apelu wyraźnie potwierdza, iż nie pierwszy już raz występujesz w roli adwokata broniącego Ukraińców! A to z kolei daje obraz twojej antypolskiej postawy.
Apelem, jaki powyżej zaprezentowałeś - nie buduje się jedności między narodami. Jest on na wskroś proukraiński i jednocześnie antypolski, tak jak owi w zdecydowanej większości platformerscy sygnatariusze, którzy są bardzo daleko od problemów trapiących Polaków. 
Satyr - 11 Lipca, 2015 - 11:03

Źle oceniony komentarz
Komentarz użytkownika Mariusz Cysewski nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.
Mnie bardzo bawi widok i wycie pseudokresowych matołów... Zwłaszcza że żaden z nich nie ma nazwiska ani twarzy. Od matołów lepszy jest nawet Buzek, TW Docent, choćby tylko przez to, że używa nazwiska.
Pod tym apelem jest nazwisk - choć bardzo różnych - ale kilkaset.
Tak że, matoły.... jesteście marginesem :p
Mariusz Cysewski - 11 Lipca, 2015 - 13:17
Podoba mi się! 2  Nie podoba mi się! -9

@Mariusz Cysewski! - Jeśli twoim argumentem w dyskusji jest...
... tylko i wyłącznie inwektywa pt. "matoły". to rzeczywiście jesteś bardzo "roztropny". My nie wyjemy - jak napisałeś, ale wskazujemy, na czym miałby polegać proces pojednania. Tyle i aż tyle. A gdzie twoje rzeczowe argumenty?   
Przypominam ci, że obrzucenie inwektywami adwersarzy jest naruszeniem Regulaminu NP (Rozdz. III. pkt. 3.1. d). Znajdzie to swój epilog "na wokandzie" Admina.
Satyr - 11 Lipca, 2015 - 13:56

Z ruskimi matołami nie ma żadnych "dyskusji", jak i tym bardziej "argumentów".
Nie ma żadnych innych słów na ruskich matołów. Ruski matoł to ruski matoł.  Sprawy stawia się jasno. Zdrada to zdrada, nie będzie żadnego szacunku - zwłaszcza gdy matoł w dodatku śmierdzi.
Groteskowa jest też odzywka o wokandzie. Skoro nie boję się wokand towarzyszy w realu, to chyba tym mniej towarzyszy z ruskiego wirtualu. Na nowe wejście Armii Czerwonej na miejscu matołów też bym nie liczył. Prędzej się doczekają szubienicy od wolnych Polaków.
Mariusz Cysewski - 11 Lipca, 2015 - 17:23

Podpisali to ludzi ,którzy zawsze są przeciw Polsce np Buzek.
Frajer jest ten co myśli ,że teraz w sprawie Ukrainy jest inaczej.
Cysewski to skończony banderowski poputczik , kopną go w dupę jak nie będzie potrzebny
Kornell - 12 Lipca, 2015 - 14:48

Naczelny ruski piewca, propagandysta i lobbysta Aleszumm, czyli Aleksander Szumański to inny rozdział i materiał na osobny artykuł; jednak istotne w tym przypadku jest promowanie jego kłamstw na górze strony.

Szumański wcale nie ukrywa swojej pro-rosyjskiej sympatii.

Cóż można mu odpowiedzieć? Chyba tylko to: Te twoje propagandowe prowokacje autorze zadaniowany są tak tępę i prymitywne, że tylko ruska swołocz może wyć gdy je czyta. Każdy normalny człowiek, który potrafi samodzielnie myśleć omija je z daleka.

Nie uda się tobie poróżnić naszych dwóch bratnich narodów słowiańskich: polskiego i ukraińskiego. A soviecka dzicz z Moskwy, której się wysługujesz zginie marnie. Gdy Chińczycy zaczną anektować Syberię, nikt nie będzie za wami płakać.

Powyższe słowa można dedykować właścicielowi i moderatorom Niepoprawnych.pl aktywnie wspierających rosyjską propagandę.

Jak już was wszyscy opuszczą i zaczną was zaorywać za kacapskie kłamstwa - nikt nie będzie za wami płakać.

Stepan Bandera - dla Polaków zbrodniarz wojenny, dla Ukraińców - bohater narodowy w walce o niepodległość


Na Ukrainie trwa wojna. Ukraińcy osamotnieni i zapomniani przez świat dzielnie odpierają ataki rosyjskich bojówek, terrorystów i regularnych oddziałów Federacji Rosyjskiej w Donbasie. Krym i połowa Donbasu znajduje się pod rosyjską okupacją. Armia ukraińska przesiąknięta rosyjską agenturą ponosi klęskę za klęską, trwa jednak pospolite ruszenie pod auspicjami narodowo-nacjonalistycznego Prawego Sektora w wyniku którego powstają kolejne bataliony ochotników gotowych bronić swojej ojczyzny przed rosyjską agresją.

W warunkach wojny wszyscy wspominają wypowiedzi Stepana Bandery o północnym sąsiedzie, a mianowicie to, że z Moskwą nie wolno się dogadywać i że Moskwa to agresor - powiedział lider Swobody Ołeh Tiahnybok, którego cytuje agencja Unian.

Z kolei deputowany Rady Najwyższej Ukrainy z partii Swoboda Andrij Iljenko oświadczył, że "uczestnicy akcji pamięci domagają się, by wszyscy bojownicy o wolność Ukrainy, zwłaszcza Stepan Bandera i Roman Szuchewycz, zostali oficjalnie uznani przez państwo za bohaterów narodowych".

Marsze ku czci Bandery są organizowane w wielu ukraińskich miastach, w tym we Lwowie, Odessie, Dniepropietrowsku.

Foto: pomnik Stepana Bandery we Lwowie

Szuchewycz to dowódca Ukraińskiej Powstańczej Armii. Bandera był przywódcą jednej z frakcji Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), której zbrojne ramię, UPA, jest odpowiedzialne za prowadzone od wiosny 1943 roku czystki etniczne na ludności polskiej na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Jako działacz, a potem przywódca ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego w międzywojennej Polsce Bandera był organizatorem akcji terrorystycznych przeciwko państwu polskiemu i ZSRR, m.in. zamachów w 1933 roku na konsulat radziecki we Lwowie oraz w 1934 roku na ministra spraw wewnętrznych II RP Bronisława Pierackiego.

Za zamach na Pierackiego został skazany na karę śmierci, zamienioną następnie na dożywocie. Uwolniony został po upadku II Rzeczypospolitej. 30 czerwca 1941 roku Bandera ogłosił we Lwowie powstanie niepodległego państwa ukraińskiego, za co w lipcu 1941 był aresztowany przez Niemców i osadzony w obozie w Sachsenhausen. Przebywał tam do września 1944 r. Po II wojnie światowej Bandera zamieszkał w Monachium pod przybranym nazwiskiem Stefan Popiel. W październiku 1959 roku został zamordowany przez agenta KGB Bohdana Staszyńskiego.

W roku 2010 Stepan Bandera otrzymał pośmiertnie tytuł Bohatera Ukrainy. Nadał mu go specjalnym dekretem ustępujący wówczas prezydent Wiktor Juszczenko. Dekret ostatecznie został uchylony przez sąd. Przyznanie Banderze tytułu Bohatera Ukrainy wywołało sprzeciw w Rosji oraz w Polsce.

źródło: http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Marsze-na-Ukrainie-z-okazji-106-rocznicy-urodzin-Stepana-Bandery,wid,17147808,wiadomosc.html?ticaid=1153d6


Kim jest Bandera dla Ukraińców? Co wiemy o banderowcach? Wiemy, że wymordowali ok 200 tysięcy Polaków na ziemiach wschodnich II Rzeczpospolitej – i wiemy, że ta zbrodnia nigdy przez nas nie zostanie zapomniana, domagamy się także od Ukraińców zaprzestania gloryfikacji Bandery jako bohatera narodowego Ukrainy. Jest to reakcja całkowicie zrozumiała, problem w tym, że nie próbujemy jednocześnie brać pod uwagę resentymentów tych Ukraińców, którzy w Banderze widzą nadal bohatera narodowego.

Dlaczego tylu Ukraińców widzi w mordercy bohatera narodowego – to pytanie jest cały czas stawiane przez polska opinie publiczną. Jak na nie odpowiedzieć? I czy możemy nawiązać dialog z dzisiejszymi ugrupowaniami politycznymi na Ukrainie, które odwołują się tradycji Bandery?

Mówimy: wasza tożsamość narodowa nie może być oparta na mordach niewinnej ludności. Jak na nasze ewidentne postulaty odpowiadają Ukraińcy? Otóż odpowiadają prosto: bez tradycji walki Bandery nie ma i nie może być Wolnej Ukrainy, to on walczył od 1944 roku do 1957 z Armia Czerwoną i KGB, to on i jego armia stworzyła w podziemiu Wolna Ukrainę.

Co my o tym wiemy? Nic. Przecież przez 13 lat Bandera i jego armia walczyła z najpotężniejszą armią świata, to oni byli jedynymi bohaterami, którzy walczyli z komunizmem. Odcinając się od Bandery niszczymy w naszych sercach jedynie tradycje walki z komunizmem. Nie możecie od nas tego wymagać.

Ale to nie wszystko: Bandera tworzył swoje wojskowo-polityczne zaplecze w latach kiedy, komuniści w Rosji Sowieckiej zorganizowali głód na Ukrainie. W wyniku tej bezlitosnej akcji, pierwszego holocaustu z głodu i wycieńczenia umarło na Ukrainie 12 milionów ludzi. Jak ta tragedia wpływała na świadomość Bandery i jego zwolenników? Nikt o tej tragedii dzisiaj nie pamięta.

Naszym obowiązkiem natomiast jest pamięć o zamordowanych przez UPA Polaków i pamięć o zbrodniach sowieckich na ziemiach wschodniej Ukrainy. Jeżeli będziemy pamiętali o tych ofiarach to być może dzisiejsi zwolennicy Bandery dokonają rewizji jego ludobójczej ideologii.

źródło: http://www.prawica.net/arch/36788


zob. też: http://vod.tvp.pl/audycje/publicystyka/minela-dwudziesta/wideo/bandera-bohaterem-narodowym-ukrainy/1298620

Stefan Bandera to także „bohater narodowy” dla sporej części zwolenników Majdanu i porewolucyjnych władz w Kijowie. Jego portrety pojawiały się wraz z flagami i symbolami UPA na barykadach i w zdobytych gmachach. Pomniki UPA i Bandery stoją zresztą w setkach wsi i miast zachodniej Ukrainy, a środowiska skrajnie nacjonalistyczne, neonazistowskie, antypolskie, antyrosyjskie i antysemickie stanowią dużą część zaplecza nowych, „demokratycznych” władz.

Bandera jest głównym symbolem dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów z OUN i UPA ludobójstwem na Polakach na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Jest symbolem ukraińskiej kolaboracji z hitlerowskimi Niemcami, której realnym efektem było powstanie ukraińskiej dywizji SS „Galizien” i ukraińskich batalionów Wehrmachtu „Nachtigall” i „Roland”. Choć został przez Niemców aresztowany i osadzony w obozie koncentracyjnym, to przypuszczalnie na mocy nieformalnego porozumieniu o współpracy ukraińsko-niemieckiej przeciwko Armii Czerwonej został wraz z innymi przywódcami OUN przez hitlerowców zwolniony. Na Ukrainę jedna wrócić nie zdążył. Po wojnie przebywał w Monachium – pod fałszywymi nazwiskami i w przebraniu. Jego ochronę stanowić mieli byli esesmani. Ani Amerykanie, ani Sowieci nie zdołali pojmać Bandery. Zginął dopiero w 1959 roku w zorganizowanym przez ZSRR zamachu.

Polski historyk, zajmujący się tematyką II wojny światowej, holocaustu, faszyzmu i politycznych zbrodni na ludności cywilnej i pracujący na Wolnym Uniwersytecie Berlińskim, Grzegorz Rossoliński-Liebe, po kilkuletnich badaniach twierdzi, że Bandera po wojnie w dużo większym stopniu wspierany był przez służby wywiadowcze RFN, niż do tej pory przypuszczano.

Bandera – sojusznik USA, Wielkiej Brytanii i RFN

Po wojnie Bandera współpracował najpierw z brytyjskim Secret Intelligence Sernice (MI6) – w zamian za pomoc finansową, Bandera szkolił brytyjskich agentów i pomagał w przerzucaniu ich do ZSRR. Pod presją USA Brytyjczycy zerwali współpracę z Banderą w 1954, ale siatka Bandery działała w RFN nadal: drukowała własne gazety i książki, kierowała swoimi szpiegami w ZSRR, finansując to fałszywymi dolarami. Kierowała „Wolnym Ukraińskim Uniwersytetem” w Monachium i organizowała antyradzieckie akcje protestacyjne. Z centrali w Monachium jeden z czołowych ukraińskich działaczy, Jarosław Steczko, kierował „Antybolszewickim Blokiem Narodów”, organizacją dawnych nazistowskich kolaborantów z Chorwacji, Słowacji i Ukrainy, która podczas zimnej wojny działała jako bojówka antykomunistyczna. Przez cały ten czas, do 1960 – według danych policji niemieckiej – ugrupowanie banderowców dokonało w RFN ok. 100 zabójstw politycznych. Od wiosny 1956 Bandera, w zamian za pieniądze i broń, współpracował najpierw z wywiadem włoskim, a potem – zachodnioniemieckim. Bandera i Niemcy byli przekonani, że na terytorium Ukrainy i Polski działa silne, antyradzieckie ukraińskie podziemie (co, po części i na ziemiach polskich, było niestety prawdą). Nadal na Ukrainę i do Polski wysyłano kurierów i kilkuosobowe bojówki. W końcu, w 1957, Nikita Chruszczow zlecił zabójstwo emigracyjnego kierownictwa OUN – Bandery i Lwa Rebeta. Zamach na Banderę wykonano w Monachium 15 października 1959.

Niemcy nie otwierają archiwów

W wywiadzie udzielonym 2. maja portalowi german-foreign-policy.com Rossoliński-Liebe twierdzi na podstawie odtajnionych niedawno dokumentów CIA, że żaden zachodni wywiad tak długo nie wspierał Bandery, jak zachodnioniemiecki BND (Federalna Służba Wywiadowcza). BND finansował siatkę OUN w Monachium i napływających do niej ukraińskich nazistów i kolaborantów, wspierał także pozycję samego Bandery. Niemiecki wywiad nadal jednak nie ujawnia swoich dokumentów na ten temat.

Odtajnione amerykańskie akta jednak ujawniają kulisy początków współpracy Bandery z Brytyjczykami i Niemcami. W kontakcie z MI6 Bandera był już od 1948, a od 1949 brytyjski wywiad pomagał mu w wysyłaniu ukraińskich agentów na Ukrainę. Brytyjczycy zdawali sobie przy tym sprawę, z kim mają do czynienia: „To bandyta, jeśli chce się go tak nazwać, ale z gorącym patriotyzmem, który nadaje jemu bandytyzmowi moralne tło i uzasadnienie”. Najpóźniej od 1956 z Banderą współpracował także wywiad RFN, i także doskonale zdawał sobie sprawę, kim jest Bandera: „Znamy go już od dobrych 20 lat” – pisał w 1959 Heinz-Danko Herre, dawniej działający w hitlerowskim wywiadzie wojskowym na ZSRR (Fredem Heere Ost), a po wojnie odpowiedzialny w BND za szpiegostwo na terenie ZSRR.

Rossoliński-Liebe twierdzi, że dopóki niemiecki wywiad nie ujawni swoich dokumentów na temat współpracy z Banderą, nie będzie możliwe pełne wyjaśnienie jego wymiaru. Podkreśla jednak, że nikt inny tak długo i tak intensywnie nie wspierał po wojnie Bandery, jak BND. Cała ukraińska działalność w Monachium była możliwa tylko dlatego, że zachodnie kraje traktowały ukraińskiego nazistę jako partnera w walce z ZSRR i blokiem wschodnim. Dla historyka nie ma najmniejszej wątpliwości, że ideologia Stepana Bandery i jego frakcji OUN czerpała bezpośrednio z hitlerowskiego nazizmu.

źródło: http://www.konserwatyzm.pl/artykul/12075/niemiecki-wywiad-wspieral-bandere

A Marcin Hałaś w swojej książce "Oddajcie nam Lwów", napisał : Pozwalamy naszym wschodnim sąsiadom bezkarnie fałszować historię i tuszować własne zbrodnie, bo polskim elitom politycznym wydaje się, że dzięki temu będziemy mieli lepsze stosunki z Ukariną czy Litwą.

Zasadnicze pytanie dla nas to czy Ukraina odbudowana na kulcie Bandery musi być antypolska? - Dla Ukraińców nie, dla Polaków tak - i tu jest problem.

niedziela, 12 lipca 2015

Kulisy pracy rosyjskich, prorządowych trolli internetowych

Zjawisko trollingu to jednym z mniej rozumianych w polskim internecie. Ludzie reagują bardzo emocjonalni kiedy tylko podnosi się tą kwestię. To chyba przez używanie słowa "troll", które kojarzy im się tak źle. Stosują dziś słowo troll zamiennie z "wróg", "ktoś kogo nie lubię". Angielski "trolling" to polskie "nabieranie" niezależnie od tego czy technikę łowiecką nazywaną trollingiem [...]. Tymczasem osoby, które piszą tego rodzaju artykuły i komentarze na czyjeś zlecenie to manipulanci. Prawda, że obrzydliwi.

Manipulant natomiast kojarzy się już inaczej, co nie? To także określenie pejoratywne, ale o ile matki uczą swoje dzieci: - pamiętaj, trolli trzeba ignorować, to każdy ojciec synowi powie: kiedy znajdziesz manipulanta uważnie przysłuchaj się temu co mówi ponieważ to jest podstęp i powinieneś wyostrzyć swoją uwagę w tej sprawie. Ktoś ma interes w tym aby wprowadzić cię w błąd, tak więc ty powinieneś zadbać o to aby nie być wprowadzonym w błąd lecz dobrze poinformowanym.

Nie nazywajmy więc nabieractwem wszystkiego co nam się nie podoba. To proszenie się o kłopoty w przyszłości. Nie możemy także nie doceniać manipulantów. Należy zadbać o to aby nie czuli się bezpiecznie i by manipulowali w sposób taki jak im się podoba. Jednocześnie możemy oferować swoją kontr-opinię (tylko - czy na pewno lepszą?).

Poniżej ciekawy artykuł o ruskich trollach.

Jak pracują pro-rosyjscy płatni funkcjonariusze wojny ideologicznej?

- Masz przepisywać prawdziwe newsy tak, by ich wydźwięk był prorosyjski i antyukraiński. Ukraińską partyzantkę musisz nazywać faszystowskimi buntownikami. O separatystach nie wolno Ci pisać jak o terrorystach. Musisz wyprodukować 20 newsów dziennie. Przychodzisz do pracy na 9:00, wychodzisz o 17:30. Spóźnisz się minutę – czeka cię kara pieniężna.



W serwisie Sobaka.ru opublikowano niesamowicie interesujące zwierzenia byłego pracownika jednej z rosyjskich “agencji medialnych”, której zadaniem jest zalewanie internetu przekłamanymi informacjami i prorosyjskimi “demotywatorami”. Wszystko to — od samego przedmiotu pracy po jego realizację — choć żmudne i wtórne, jest dość innowacyjne i zaskakujące, zwłaszcza jeśli pod uwagę weźmiemy, że ogromna w swoich rozmiarach firma tak naprawdę świadczy propagandowe wsparcie internetowe w ramach prowadzonego przez Rosję konfliktu zbrojnego z Ukrainą.

Agencja propagandowa, która jest bohaterką tego artykułu oficjalnie nazywa się FAN (“Federalna Agencją Newsową)” i działa co najmniej od lipca 2014 roku. Skupia pod sobą 12 innych firm (różne lokalizacje) – większość z nich w ten czy inny sposób ma tworzyć materiały dotyczące konfliktu z Ukrainą lub polityki rosyjskiej.

Jak ludzie trafiają do rosyjskiej “trollowni”?

Z ogłoszenia. Oczywiście nikt nie szuka internetowych trolli. Na portalach dla szukających pracy widnieją ogłoszenia na pozycję “copywriterów” i “content managerów” z różnych firm, np. “Internet Research”. Te dotyczące “trollowania” można jednak rozpoznać po kilku niuansach. Żadne nie precyzuje co dokładnie będzie w zakresie obowiązków i wszystkie jako miejsce pracy wskazują miasto “Stare Selo” (na Ukrainie). Nie bez znaczenia jest dość atrakcyjna, jak na tamte rejony płaca — 45 000 rubli (ok. 2 500 PLN). Wysokie zarobki najprawdopodobniej mają sprawić, że rekrutujący się nie będą zadawali zbyt wielu pytań…

Jak ujawnia były pracownik “trollowni” — zarówno on, jak i wielu innych pracowników po prostu cieszyło się, że po miesiącach bezskutecznego poszukiwania pracy w końcu jest ktoś, kto chce go zatrudnić…

Rozmowa o pracę i przydział do konkretnego zespołu trolli

Rozmowa o pracę nie jest zbyt wymagająca. Odbywa się w nowoczesnym 4 piętrowym biurowcy na ul. Savushkina 55. Nikt niepożądany nie może tam wejść z ulicy — wejścia strzegą ochroniarze. Najpierw każą wypełnić stos formularzy, które zbierają informację na temat tego gdzie mieszkasz, gdzie pracowałeś i gdzie pracują twoi rodzice. Co ciekawe,nikt nie pyta o poglądy polityczne. Po rozmowie czeka cię zadanie praktyczne. Musisz “przepisać” prawdziwego newsa swoimi słowami.
Podobno biorą wszystkich, którzy mówią i piszą poprawnie po rosyjsku.

Po rozmowie możesz zostać przydzielony do kilku zespołów:
  • Content managerzy — osoby, które “przepisują na nowo” prawdziwe newsy agencyjne, robiąc to jednak tak, aby ich wydźwięk był prorosyjski i antyukraiński. Newsy umieszczają w kontrolowanych przez agencję serwisach internetowych.
  • Blogerzy — osoby, które tworzą wpisy w mediach społecznościowych i na platformach blogowych.
  • Ilustratorzy — osoby, które np. wymyślają tematyczne demotywatory
  • Specjaliści od SEO — czyli ci, którzy po prostu spamują linkami do treści w innych miejscach.
Praca zaczyna się o 9:00 i kończy o 17:30. Nie możesz się spóźniać (są za to kary finansowe). Na sali jesteś obserwowany przez kamerę. Twoje zadanie? Każdego dnia trzeba stworzyć 20 utworów (artykułów, newsów, itp.) i umieścić je na stronach kontrolowanych przez agencję (m.in. antimaidan i nahnews.com.ua). Nie wolno Ci pisać źle o Putinie, ale nie ma prania mózgu. Nie ma też spotkań. Cel: codziennie oglądalność sieci serwisów ma wzrastać o 3000 osób. Ponieważ ciężko to osiągnąć samą propagandą, czasem wrzuca się informacje na temat morderstw, gwałtów, celebryckich plotek oraz gejów (o nich można tylko i wyłącznie pisać negatywnie).

Jeśli góra będzie zadowolona z Twojej pracy, możesz awansować i stać się “seniorem”, którego pensja skacze do 60 000 RUB (ok. 3 200 PLN). Wtedy przechodzisz na wyższe piętro, gdzie zajmujesz się konkretnymi akcjami trollingu w mediach społecznościowych i pod artykułami “niewłasnymi” (np. na proukraińskich blogach).

Ponieważ większość pracowników to osoby całkiem inteligentne, wykształcone, które przyjechały z innych miast, gdzie nie mogły znaleźć pracy, to doskonale zdają sobie sprawę w czym uczestniczą. Dlatego, jak pisze były troll, z reguły można ich podzielić na 3 grupy:
  • Płacą mi, więc nic więcej mnie nie obchodzi. Nie wnikam w to kim jest mój pracodawca
  • Wiem, że mój pracodawca jest prorosyjską fabryką trolli, ale płaci mi, więc jest OK
  • Walczę w internecie przeciw faszystowskim buntownikom.
Tych ostatnich jest jednak bardzo mało. W 30 osobowym zespole były troll doliczył się tylko 2 osób o tak ortodoksyjnych poglądach.

Fenomen trollowni

W całej historii niewątpliwie interesujące jest to, że firma, której motywy działania są dość przewidywalne, mimo wszystko ściąga do siebie osoby o poglądach przeciwnych do tych wynikających z obowiązku pracy.

Ciekawe także jest to, że firma kryje się z faktycznym celem swoich działań, a jako wytłumaczenie podaje różne preteksty i oficjalnie nie przyznaje się do bycia finansowaną z rosyjskich prorządowych źródeł. Czyżby rosyjskiej armii nie opłacało się hodować własnych trolli, że tego typu działania propagandowe outsourcuje do firm prywatnych i cywili? Może wojskowi zakładają, że nikt nie jest w stanie wytrzymać dłużej niż kilka miesięcy przepisując artykuły o Putinie tak, aby miały jedynie ociekający pochwałami wydźwięk?

źródło: http://niebezpiecznik.pl/post/kulisy-pracy-rosyjskich-prorzadowych-trolli-internetowych/

sobota, 11 lipca 2015

Ewa Siemaszko: Genocidium atrox


Dla ocalałych z rzezi Kresowian milczenie oznacza zakopywanie prawdy w jednym dole śmierci z pomordowanymi.

Okrucieństwo i bezwzględność, z jakimi traktowano napadniętych, pastwienie się nad ofiarami i stosowanie wobec nich wyrafinowanych tortur zasługują na szczególnie potępienie. Dlatego ludobójstwo to określić należy mianem genocidum atrox – czyli ludobójstwa okrutnego (strasznego) - źródło: http://www.patriota.pl/index.php/dzieje-narodowe/biae-plamy/601

Zob. też: 362 sposoby UPA mordowania Polaków: http://wmeritum.pl/362-sposoby-upa-mordowanie-polakow/




Poniżej wywiad z Ewą Siemaszko - badaczką stosunków polsko-ukraińskich podczas II Wojny Światowej.

Maciej Rosalak: O zabijaniu Polaków przez Ukraińców na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej mówi się "rzeź", "mord", "zbrodnia wojenna". Pani używa bodaj najbardziej pejoratywnego, a jednocześnie ściśle określonego terminu - "ludobójstwo". Dlaczego?

Ewa Siemaszko: Celem zbrodni było usunięcie Polaków z tamtych terenów. Zwracają uwagę: organizacja mordów, ich przebieg, zasięg terytorialny i rozmiary oraz propagowana przy tym ideologia nawołująca do biologicznego wyniszczenia Polaków jako grupy narodowościowej. To wszystko niezbicie świadczy o tym, że była to zamierzona i zorganizowana akcja fizycznej eksterminacji ludności polskiej na tle narodowościowym - w świetle konwencji w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa, uchwalonej przez ONZ w grudniu 1948 r. - kwalifikowana jako ludobójstwo.

Do najważniejszych czynów popełnianych na Polakach w celu ich zniszczenia, wymienianych w definicji ludobójstwa, należą: zabójstwa oraz trwałe uszkodzenia ciała i psychiki tych, którym udało się ujść z życiem. Z kolei powszechność tortur, którym sprawcy ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce z OUN i UPA (Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii) poddawali swe polskie ofiary niezależnie od wieku i płci, a więc nawet dzieci, uprawnia do specjalnego określenia tej zbrodni jako genocidium atrox, czyli ludobójstwo straszliwe, dzikie, okrutne. Miało miejsce także niszczenie cywilizacji, do której należały ofiary i którą wcześniej wprowadzały na tych terenach przez kilka wieków.

Ludobójstwo w znaczeniu nie tylko prawnym, ale i powszechnie stosowanym w naukach społecznych - a więc zabijanie, stwarzanie warunków prowadzących do śmierci i kalectwa oraz wynaradawianie - spotkało Polaków podczas II wojny światowej również ze strony Niemców i Sowietów.

O ludobójstwie ze strony Ukraińców świadczą rozkazy wydawane przez OUN-UPA, mówiące też o zabijaniu tych Polaków, którzy nie zechcą się wynieść...

Dokładnie takie rozkazy wydano w 1944 r. w Małopolsce Wschodniej, gdzie ludności polskiej było znacznie więcej i była ona lepiej zorganizowana niż na Wołyniu. Tam były rozrzucane ulotki wzywające Polaków do wyjazdu, z groźbą śmierci w razie niezastosowania się do nakazu. Na Wołyniu takich rozkazów nie było, tam dążono do wymordowania wszystkich Polaków. Stosowano podstępy, aby ująć uciekających. Były przypadki namawiania uchodźców w miastach, by powrócili do swych gospodarstw - gwarantowano im bezpieczeństwo, a potem ich mordowano. Nacjonalistom ukraińskim nie wystarczało, że Polacy opuścili swoją ziemię, chcieli uniemożliwić ich powrót w przyszłości.

Nie udało się jednak wszystkich wymordować. Uciekinierzy zatrzymywali się w miastach i miasteczkach, gdzie obecność Niemców odstraszała UPA, następnie - jeśli nie mogli się tam zatrzymać - byli wywożeni na roboty do Rzeszy albo przenosili się do Generalnego Gubernatorstwa.

Tych, którzy schronili się we Lwowie albo winnych większych miastach galicyjskich, czekało zresztą później wygnanie przez Sowietów.
"Lachom śmierć"

Joanna Wieliczka-Szarkowa dodaje, wpływ na ukraińskich nacjonalistów wywarły przede wszystkim poglądy Dmytro Doncowa, autora wydanej w 1926 r. książki „Nacjonalizm”. Doncow przekonywał w niej, że naturalnym dążeniem narodu jest ekspansja i walka z jego nieprzyjaciółmi. Takie same cele stawiała przed sobą powstała w 1929 r. Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów z Jewhenem Konowalcem, Andrijem Melnykiem, Stepanem Banderą i Mikołajem Lebedem na czele. 

Propaganda OUN przedstawiała Polaków jako naturalnych wrogów narodu ukraińskiego. Wśród członków organizacji szczególnie popularna była pieśń „Zrodziliśmy się z krwi narodu”, której jedna ze zwrotek brzmi: „Śmierć, śmierć, Lachom śmierć/ Śmierć moskiewsko-żydowskiej przeklętej komunie/ Prowadzi nas OUN na krwawy bój”. 

Jak przypomina Wieliczka-Szarkowa, jednym z celów OUN była czynna walka z polskimi władzami. Bandera, który dowodził OUN na terytorium II RP, przygotował m.in. głośny zamach na ministra Bronisława Pierackiego, dokonany 15 czerwca 1934 r. w Warszawie. Był następnie przez trzy lata więziony przez polskie władze – fakt ten, zauważa autorka książki, uczynił z niego bohatera ukraińskiego ruchu narodowowyzwoleńczego

Rok po wybuchu II wojny światowej Bandera stanął na czele frakcji banderowskiej OUN (OUN-B), która zmierzała do wywalczenia niepodległości Ukrainy z bronią w ręku. W tym celu w 1942 r. powstała Ukraińska Powstańcza Armia, stanowiąca zbrojne ramię banderowców. 

Apogeum zbrodni

Ideologia OUN-B ściśle łączyła jednak drogę do niepodległości z depolonizacją Kresów. Polscy historycy zgodnie uznają, że zorganizowane mordy UPA na polskiej ludności Wołynia rozpoczęły się 9 lutego 1943 r., kiedy ukraińscy napastnicy wymordowali mieszkańców wsi Parośla. Z rąk UPA zginęło wówczas, według szacunków Ewy i Władysława Siemaszków, 149 Polaków i 6 Rosjan. 

Mord na Polakach w Parośli zapoczątkował regularne antypolskie akcje UPA, których celem była eksterminacja wszystkich „Lachów”. Wieliczka-Szarkowa zaznacza, że działania te były zgodne z dyrektywną jednego z głównych organizatorów rzezi wołyńskiej, dowódcy UPA-Północ Dmytra Klaczkiwskiego, który pisał: „Powinniśmy przeprowadzić wielką akcję likwidacji polskiego elementu. Przy odejściu wojsk niemieckich należy wykorzystać ten dogodny moment dla zlikwidowania całej ludności męskiej w wieku od 16 do 60 lat (…). Tej walki nie możemy przegrać i za każdą cenę trzeba osłabić polskie siły”. 
źródło: http://www.polskatimes.pl/artykul/942193,zbrodnia-wolynska-ludobojstwo-dzikie-i-okrutne-bestialstwo-upa-362-metody-tortur-18,id,t.html

„Nie ma (…) powszechnej świadomości, że naród polski podczas II wojny światowej był ofiarą trzech ludobójstw – niemieckiego, sowieckiego (z czym na ogół obywatel polski już jest obeznany) i ukraińskiego” – pisze we wstępie do publikacji badaczka problematyki zbrodni wołyńskiej Ewa Siemaszko. Według jej szacunków, w latach 1943-1945 na Wołyniu i w Galicji Wschodniej ofiarami UPA padło ok. 130 tys. Polaków, mordowanych bestialstwo na różne sposoby niezależnie od płci i wieku.

11 lipca 1943 roku to jeden z najtragiczniejszy dni w polskiej historii, nazywany "krwawą niedzielą", apogeum Rzezi Wołyńskiej. Dziesiątki tysięcy Polaków zostało bestialsko zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów. 

"Polaków zaatakowano w 99 miejscowościach, głównie w powiatach włodzimierskim i horochowskim. Do eksterminacji przystąpiły Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów Stepana Bandery (OUN-B) oraz Ukraińska Armia Powstańcza (UPA). Ukraińcy banderowcy już od początku lipca 1943 r. przygotowywali się do „ostatecznego rozwiązania kwestii polskiej” na Wołyniu. Na nic zdały się próby negocjacji. Polskich posłańców, w tym Zygmunta Rumela, komendanta VIII Okręgu Wołyń Batalionów Chłopskich i oficera Armii Krajowej, którzy w przeddzień masakry chcieli odwieść Ukraińców od zbrodniczych planów, bestialsko zamordowano.

Do masakry przystąpiono w niedzielę, licząc na to, że Polacy tłumnie zgromadzą się w kościołach, co zresztą miało miejsce. W lipcu 1943 r. celem napadów stało się 520 wsi i osad, a zamordowano w tym czasie ok. 10–11 tys. Polaków. W sumie rzeź wołyńska pochłonęła według różnych szacunków do 60 tys. osób."

Na uśpione niedzielnym odpoczynkiem w pierwszych dniach żniw polskie wsie i chutory, na wiernych zgromadzonych w katolickich świątyniach spadły pociski, granaty, butelki z zapaloną benzyną, ostrza wideł, kos, noży, siekier i pogrzebaczy. Nie było obrońców, bowiem w wielu miejscowościach pozostały w większości kobiety i dzieci…

Polacy od lat domagali się, aby rzeź wołyńską uznać za ludobójstwo. W lipcu 2013 roku Sejm nawet miał okazję przyjąć taką uchwałę. Niestety, głosami polityków Platformy Obywatelskie i Ruchu Palikota, Sejm wówczas nie zgodził się na dodanie zapisów mówiących wprost o dokonywanym na Polakach ludobójstwie. Znalazł się w niej zapis określający zbrodnię mianem "czystki etnicznej o znamionach ludobójstwa".

Trzeba zaznaczyć, że za tą zbrodnię odpowiedzialni w myśl prawa międzynarodowego są Niemcy i Rosjanie, którzy wtedy rozpętali wojnę światową napadając we wrześniu 1939 na Polskę; oni też tam wtedy rządzili i na nich spoczywała odpowiedzialność za zapewnienie bezpieczeństwa ludności. Sowieci zlikwidowali Banderę w latach 50-tych, ale należy postawić pytanie komu Ludobójstwo Wołyńskie było na rękę?
Co do likwidacji Bandery jawi się też takie pytanie: może wiedział za dużo i sowieci usunęli niewygodnego świadka? Odpowiedzi na oba pytania prawdopodobnie znajdują się w archiwach na Łubiance.

Takiego bestialstwa, jaki przejawiali ukraińscy nacjonaliści nie sposób wytłumaczyć inaczej niż zbiorowym opętaniem
http://gloria.tv/media/ybeYfEeDm1p ,,Mysterium Iniquitatis czyli Rzeź wołyńska jako zbiorowe opętanie

Konflikt miedzy Polakami i Ukraińcami ma wielowiekową tradycję. Skoro mowa o niesnaskach i krzywdach między Ukraińcami a Polakami, a szczególnie o ludobójstwie na Wołyniu w czasie II-ej Wojny Światowej to należało by  cofnąć się jeszcze dalej w przeszłość. Popatrzmy zatem np. na zbrodnie podczas tłumienia trzech powstań kozackich przez księcia Jaremę Wiśniowieckiego. W owym czasie tylko wojska polskie - wzorem Tatarów - wbijały na pale. Wybiórcze traktowanie historii prowadzi na manowce. W ten sposob niczego się z niej nie nauczymy. Ciągle będziemy bezwolnym narzędziem w ręku cwaniaków i obcej agentury.
Zob. też Zbrodnie podczas buntu Chmielnickiego: http://www.polskieradio.pl/39/246/Artykul/903975,Bohdan-Chmielnicki-wrog-Rzeczypospolitej-bohater-Ukrainy-
Zanim zapłonął Wołyń: http://www.eprudnik.pl/koliszczyzna-zapomniana-rzez/ 
Rzeź Humania: http://histmag.org/Zanim-zaplonal-Wolyn-rzez-Humania-1768-8159

W żadnym wypadku nie wolno nam zapomnieć o Rzezi Wołyńskiej, bo my Polacy musimy pamiętać o wszystkich zamordowanych Polakach, nie ma znaczenia przez kogo. Obecnie jednak istnieje dziwna dysproporcja - nie wypominamy tak bardzo zamordowania 6 mln naszych Rodaków przez Niemców; cicho o pomordowanych przez Rosjan polskich oficerach w Katyniu; cicho o napaści Rosji na Rzeczpospolitą w 1920-m roku.... Ciągłe nagłaśnianie Rzezi Wołyńskiej jest w widoczny sposób inspirowane przez rosyjską agenturę wpływu. Cel jest bardzo czytelny: nie pomagać Ukraińcom, którzy zostali napadnięci przez Rosję i dzielnie bronią się przed rosyjskimi terrorystami w Donbasie, 

Należy być bardzo wyczulonym na to aby nie podsycać nienawiści Polaków do Ukraińców. Niestety zrobi to film Smarzowskiego (a niby ma prowadzić do czegoś dobrego). 

Nie chodzi o to, by zapomnieć, ale najważniejszy jest dialog z Ukraińcami w tej kwestii i wspólne badanie zbrodni dokonanych w czasie Rzezi Wołyńskiej. Należy też liczyć się z tym, że inicjatorem ludobójstwa nie byli Ukraińcy, chociaż byli jej wykonawcami. 

Fakty. 1. W czasie Rzezi Wołyńskiej obszar Kresów był pod kontrolą / władztwem hitlerowcow i stalinowców - a więc bezpośrednio terytorialnie za zbrodnię ponoszą wspólnie odpowiedzialność także: ZSRR i Niemcy. Bo to ten kto włada obszarem odpowiada za przestrzeganie prawa na tym obszarze... tak mówi prawo międzynarodowe. 2. Nawet w Normberdze  nie sądzono zbiorowo wszystkich Niemców lecz poszczególnych zbrodniarzy hitlerowskich za konkretne czyny. 3. Za Rzeź Wołyńską zgodnie z prawem międzynarodowym odpowiadają indywidualnie konkretni zbrodniarze, a więc dowódcy konkretnych oddziałów UPA i ich rosyjscy i hitlerowscy pomagierzy, a nie Ukraina której de facto nie było, ani nie było jej jakichkolwiek suwerennych władz. 4. O innych aspektach tej sprawy także stanowi prawo międzynarodowe i precedens sądów norymberskich, jak choćby to, że my Polacy, w tym ofiary Rzezi możemy mieć roszczenia finansowe w sprawie Rzezi Wołyńskiej także wobec Niemiec i Rosji jako bezpośrednich "władców" i współsprawców mordów na tych terenach w czasie wojny. Proszę zwrócić uwagę jak ruskie tituszki traktują ofiary Rzezi Wołyńskiej - jeden skowyt w obronie esesmańskich i rosyjskich zbrodniarzy - co prawda nie robia tego wprost, ale taki jest kontekst ich wypowiedzi: to winni są wyłącznie Ukraińcy a nie także i przede wszystkim inspiratorzy i podrzegacze z ówczesnych Niemiec i z Rosji. 

Teraz małe porównania - 2 lata temu przy 70 rocznicy Rzezi Wołyńskiej we wszystkich mediach przypominano o tym, co wydarzyło się na Wołyniu. Media u wielu ludzi spowodowały spadek sympatii do Ukraińców lub początek niechęci do nich. Jednak rok temu 70 lat po rocznicy rzezi Woli dokonanej przez Niemców w mediach było cicho. Nawet 1 września podczas kolejnych rocznic II wojny światowej, nie wypomina się Niemcom ich zbrodni tak jak Ukraińcom. Dlaczego stosowane są podwójne standardy - zbrodnie jednych musimy pamiętać, a zbrodnie drugich najlepiej zapomnieć? 

Gdyby teraz Niemcy zostali zaatakowani, to większość mówiłaby: ,,Dajmy już im spokój, ile można wypominać? Oni teraz wystarczająco płacą za swoje zbrodnie. Wybaczmy im.'', a w przypadku Ukraińców: ,,Dobrze im tak, że giną, zasłużyli sobie. Nigdy nie wybaczymy''. Po raz kolejny zaznaczam, że to nie oznacza, iż mamy zapomnieć o rzezi wołyńskiej, ale znaleźć złoty środek - pomiędzy brakiem pamięci, a wypominaniem przeszłości połączonym ze wzbudzaniem nienawiści. 

Należy też przypomnieć, że wielu Ukraińców straciło życie ratując Polaków, co w przypadku Niemców zazwyczaj się nie zdarzało. Przypomnieć też trzeba, że 90% Niemców popierało działalność Hitlera, przy czym działalność Bandery (o ile Bandera rzeczywiście był inicjatorem) popierało mniej niż 10% Ukraińców. Jest to dobrze opisane w poniższym linku:
http://wpolityce.pl/polityka/136242-ludobojcze-dzialania-upa-zadnych-pozytywnych-korzysci-sprawie-ukrainskiej-nie-przyniosly

Dlatego takie apele jak ten poniżej są niezwykle cenne: My, niżej podpisani, apelujemy do Polaków i Ukraińców, aby nie ulegali jakimkolwiek prowokacjom i próbom podsycania wrogości między naszymi narodami i społeczeństwami. Potępiamy wszelkie formy niszczenia pomników polskich na Ukrainie i ukraińskich w Polsce.

Nie dajmy się znowu skłócić. Tyle razy w naszej historii dochodziło do konfliktów podsycanych z zewnątrz przez siły wrogie Polsce i Ukrainie (co potwierdzają kolejne świadectwa). Kończyło się to dramatem narodów i śmiercią wielu niewinnych ludzi.

Dlatego z zadowoleniem przyjmujemy decyzję o powołaniu przez Instytuty Pamięci Narodowej obu naszych państw wspólnej komisji historycznej, a także postanowienie Zgromadzenia Parlamentarnego Rzeczypospolitej Polskiej i Ukrainy o powołaniu zespołu, który przygotuje deklarację pojednania Narodów Polskiego i Ukraińskiego.

Chcemy otwartej dyskusji o trudnej przeszłości, aby pojednać się w prawdzie w imię braterskiej współpracy, biorąc pod uwagę europejskie wartości: współpracę w miejsce walki między narodami; tolerancję i zrozumienie w miejsce szowinizmu. Aby już bez obciążeń móc współpracować i razem wpływać na bieg spraw w Europie.
za: http://niepoprawni.pl/blog/mariusz-cysewski/polska-ukraina-nie-dajmy-sie-sklocic-wspolny-apel-podpisz

Należy uprawiać politykę opartą na realnych przesłankach i geopolitycznej rzeczywistości, taką jaka jest, a nie w oparciu o taką,  jaka nam Polakom się tylko marzy. Generalnie, żeby mieć wpływ na to, co zrobią dzisiaj Ukraińcy w wielu dla nas istotnych sprawach, trzeba najpierw dobrze rozpoznać i zrozumieć ich motywację i to, co się tam teraz dzieje. Nie może być zgody na zbiorową odpowiedzialność Ukraińców i Polaków w sprawach związanych z Kresami RP i z dzisiejszą Rusią, czyli Ukrainą.

Odpowiedzialność zbiorową stosowali hitlerowcy i komuniści. Przyzwoici ludzie sądzą konkretnych zbrodniarzy za konkretne zbrodnie. A teraz o polskiej odpowiedzialności: ze strony ukraińskiej na "nasze" argumenty z których płynie ich odpowiedzialność zbiorowa, oni dzisiaj odpowiadają podobnie. Czy nam Polakom zależy na takim właśnie podejściu do sprawy? - Chyba nie. Bo jak to się skończy nie trudno przewidzieć. Jest jedna droga by to rozwiązać: stosować prawo. Okropności Rzezi Wołyńskiej nikt rozsądny nie będzie podważał. Jeżeli chodzi o kwestię pomników oraz zagrożenia ze strony ukraińskich nacjonalistów wzglecem Polski, to żadnej merytorycznej dyskusji nikt nie podejmuje. Jest tylko biadolenie i roszczenia bez zrozumienia czegokolwiek. Czy mozna sądzić, że ze zdaniem grupy Polaków na czele której stoi umownie ks. Isakowicz-Zaleski współczesny świat będzie się jakoś liczył? Otóż nie będzie, będzie to izolował wbrew naszym interesom. Przykładowo, jeśli chodzi o nasze finansowe roszczenia - to taka jest motywacja Rosji i Niemiec by nas izolować. O, i  pierwszy efekt obserwujemy przy okazji wykluczenia Polski z rozmów: Ukraina, Rosja, UE. To nie znaczy że ksiądz nie ma racji, to znaczy tylko tyle, że odbierane jest to w geopolityce jako "wspólnictwo z Putinem" w walce z Ukrainą. Zainteresowany "świat" nas kiwa i realizuje swoje interesy. Nam pozostawiając biadolenie o Wołyniu, z czego nic konkretnego nie wynika.
źródło: http://niepoprawni.pl/comment/1486108#comment-1486108

Ciąg dalszy wywiadu z Ewą Siemaszko

Jakie znaczenie dla ludobójstwa dokonywanego na Polakach miało wcześniejsze ludobójstwo Żydów, przeprowadzane z udziałem Ukraińców na tych samych terenach?

Nienawiść do Żydów szerzono tak samo jak do Polaków. Kiedy w 1941 r. okupację sowiecką zastąpiła okupacja niemiecka, zdominowane przez OUN formacje policyjne podległe Niemcom śpiewały piosenkę ze słowami: "Śmierć, śmierć, Lachom śmierć / Śmierć żydowskiej komunie". To był jeden z przejawów zamierzeń OUN - wymordowanie jednej i drugiej nacji. Oczywiście sprawcami zagłady ludności żydowskiej byli Niemcy, ale robili to z ogromną pomocą policji ukraińskiej i licznych Ukraińców nienależących do tej formacji, którzy wyłapywali, a nawet sami zabijali Żydów. W Holokauście Żydów w 1942 r. brali udział policjanci ukraińscy, którzy w 1943 r. przeszli do UPA i masowo mordowali naszych rodaków. Znamienne, że podczas ludobójstwa Żydów do Polaków docierały pogróżki: "Teraz z Żydami, a potem to samo zrobimy z Polakami". To wskazuje na długofalowy plan...

...poza tym kaci nabierali doświadczenia.

Tak, nabierali doświadczenia w pozbawianiu ludzi życia. Holokaust stał się dla Ukraińców przykładem, że można dokonywać masowych zbrodni bezkarnie i jest to nawet sankcjonowane przez państwo lub organizacje. Moralne spustoszenie wśród tych, którzy patrzyli na te zbrodnie czy brali w nich udział, ułatwiło później mordowanie Polaków.

Straszliwy jest dziejowy korowód krwawych jatek przeprowadzanych przez plemiona żyjące od pokoleń obok siebie. Dowodzą tego rzeź Ormian przez Turków, Nigeria podczas secesji Biafry, rozpadająca się Jugosławia, Rwanda. Czy sąsiedzi są bardziej skłonni do ludobójstwa niż najeźdźcy z oddali?

Sądzę, że nie, bo nie tylko sąsiedzi popełniali zbrodnie ludobójstwa, na przykład francuskich Żydów mordowali Niemcy niebędący ich sąsiadami. Przede wszystkim aby sąsiad rzucał się na sąsiada, musi być do tego odpowiednio przygotowany. Na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej hasła do mordu nie rzucono nagle. Przysposabianie psychiczne ludności trwało długo. Nienawiść do Polaków OUN sączyła się od początku lat 30. Świadkowie rzezi mówią wprawdzie, że dobre stosunki z sąsiadami trwały niekiedy do ostatniej chwili, ale też pojawiały się symptomy, że wśród Ukraińców dzieje się coś niedobrego: zdarzały się pogróżki, pobicia, szykany, unikanie rozmów, zaprzestawanie zabaw z polskimi dziećmi. Ten proces z czasem narastał.

Niesłychane zbrodnie podczas buntu Chmielnickiego, koliszczyzny, rzezi Humania, a wreszcie akcji OUN-UPA spowodowały, że wielu Polaków przypisuje Ukraińcom skłonność do szczególnego okrucieństwa, bestialstwa. Czy podziela pani pogląd, że owa cecha wyróżnia tę nację spośród innych?

Jeżeli przypominamy sobie inne zdarzenia tego rodzaju, na przykład te dziejące się w Afryce, to nie można mówić o bestialstwie wyróżniającym akurat tę nację. Choć z kolei ciąg dziejowy, przez pana wspomniany, zdaje się o tym świadczyć. Jednak jeśli spojrzymy uważniej na historię, to bestialskie czyny ujrzymy w wykonaniu wielu innych społeczeństw. Na przykład we Francji podczas tłumienia powstania w Wandei. Jednak podczas dalszego rozwoju społecznego takie zachowania były potępiane i zarzucane. Być może dlatego, iż na omawianych przez nas terenach nastąpiło zahamowanie rozwoju społecznego i stąd powtarzanie zbrodniczych zachowań, zwłaszcza jeśli ktoś do nich podszczuje.

Czy przejawia się w tym kompleks wywołany wielowiekowym brakiem własnego państwa?

Istotnie, kompleks ukraiński wynika z faktu, że ten naród nie potrafił przez wieki stworzyć i utrzymać własnego państwa. Tymczasem sąsiedzi mieli państwa, a niektórzy - tak jak my - nawet je tracąc, umieli jednak je odzyskać i utrzymać. Dotyczy to szczególnie okresu po I wojnie światowej.

Mieli poczucie krzywdy przez nas wyrządzonej? Że to my zabraliśmy im państwo?

Tak to sobie wyobrażali. Jednak w latach 1918-1920, kiedy podczas rewolucji bolszewickiej mieli szansę oderwania się od imperium rosyjskiego, jej nie wykorzystali. Przecież nawet Petlura nie był w stanie zmobilizować odpowiedniej liczby Ukraińców do wstąpienia do swego wojska i przeciwstawić się bolszewikom razem z Piłsudskim. Elity czuły się pokrzywdzone, ale nie było tak, że cały lud uważał, iż jest mu potrzebne ukraińskie państwo. Z różnych dokumentów OUN wynika, że inteligencja ukraińska chciała różnymi sposobami zmusić lud, ażeby za nią poszedł. Niecałe jednak społeczeństwo chciało tego, co OUN, czyli zdobywania własnego państwa metodą masowych zbrodni.

Czy można powiedzieć, że dopiero współuczestnictwo w zbrodni musiało scementować jedność społeczności ukraińskiej? Czy taki był zamysł OUN-UPA?

Nie wiem, czy był taki zamysł Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Wydaje mi się, że OUN chciała porwać masy, aby osiągnąć zamierzony cel. Ale czy chciała jednoczyć je przez zbrodnię - w to wątpię. Zresztą była to organizacja terrorystyczna, która dążyła nie tyle do zjednoczenia narodu, ile do narzucenia mu swojej woli. Kto się jej nie podporządkowywał, był karany śmiercią. OUN uważała się za twórczą elitę, która ma prawo narzucić swoją wizję życia społecznego i państwa. Gdyby rzeczywiście osiągnęła ten cel, powstałoby straszne państwo totalitarne, w którym wymagano by wobec niej bezwzględnego posłuszeństwa.

Ukraińcy starają się zrównoważyć swoje winy, obarczając Armię Krajową odpowiedzialnością za krwawe pacyfikacje wsi ukraińskich. Rzeczywiście do nich dochodziło. Może więc mają rację?

Po pierwsze takich przypadków było niewiele i stanowiły one reakcję na ogromne zbrodnie popełnione przez Ukraińców. Do pacyfikacji kilku wsi ukraińskich doszło w powiecie lubomelskim, gdzie oddział polskiej partyzantki powstał po rzeziach ukraińskich. Jesienią 1943 r., po wymordowaniu Polaków z Ostrówek, Woli Ostrowieckiej, Kątów, Jankowiec, Czmykosa i rozsianych w innych miejscowościach, ów oddział dokonał pogromu, którego celem było zlikwidowanie skupisk upowców, a nie ślepe mordowanie wszystkich mieszkańców. U PA stacjonowała w tych wioskach, miejscowi chłopi ją wspomagali i wcześniej wraz z UPA mordowali polskich sąsiadów. Była to więc akcja profilaktyczna, polegająca na zniszczeniu baz UPA i zapobieżeniu dalszym mordom. Jednakże był to odwet przeprowadzony przecież przez tych, którzy ocaleli z Zagłady, a mścili się za śmierć i męczarnie swych najbliższych. Podczas polskiej akcji śmierć ponosili ukraińscy cywile, ale to wśród nich znajdowali się mordercy. Rozgraniczenie, kto zawinił, a kto nie, było w tamtych warunkach niemożliwe.

Do czasu rzezi lipcowych w 1943 r. nie działał zresztą żaden polski oddział partyzancki. Organizowaliśmy jedynie lokalne samoobrony, stopniowo wyrzynane przez napastników. Natomiast w drugiej połowie 1943 r. nasze oddziały partyzanckie krążyły wokół kilku naszych baz obronnych i czasem likwidowały UPA we wsiach sąsiednich, a przy tym mogli ginąć również nienależący do UPA Ukraińcy. Jedynie kobiety i dzieci można uznać za niewinne ofiary, choć znane są też przypadki dobijania rannych przez Ukrainki i podpalania domostw przez ukraińskie wyrostki, a nawet dzieci. Stąd odwetowe emocje wśród polskich partyzantów, które można zrozumieć, choć oczywiście trudno usprawiedliwić.

Czy odwet został nakazany przez rząd RP na uchodźstwie albo Polskie Państwo Podziemne?

Po pierwsze nie było programu Polskiego Państwa Podziemnego, aby niszczyć naród ukraiński - w przeciwieństwie do OUN, która niszczenie polskości miała zapisane w programie "Ukraina dla Ukraińców". U nas nigdy nie było analogicznych programów. Po drugie, kiedy zaczęły się rzezie, Polskie Państwo Podziemne apelowało o niedokonywanie odwetu. Przewidziano taką reakcję, więc wzywano, aby nie kierować jej przeciw niewinnej ludności cywilnej, natomiast podkreślano celowość likwidowania band morderców. Takie rozkazy kierowano do struktur konspiracyjnych, samoobrony, oddziałów Armii Krajowej, a wreszcie do 27. Wołyńskiej Dywizji AK. Wszystko, co działo się niedobrego, stało się wbrew tym rozkazom i w sposób niekontrolowany.

Jaki był bilans ofiar po obu stronach?

Na samym Wołyniu wymordowano około 60 tys. Polaków, natomiast w akcjach odwetowych Armii Krajowej zginęło najwyżej 2 tys. Ukraińców. Tak to obliczał śp. Józef Turowski. Natomiast strona ukraińska przypisuje Armii Krajowej działania Schutzmannschaften, czyli tzw. policji polskiej, która została zorganizowana przez Niemców po rzeziach i po ucieczce policji ukraińskiej do UPA.

Komendant Okręgu Wołyńskiego AK wydał wprawdzie rozkaz, aby Polacy nie wstępowali do policji, ale struktury Armii Krajowej nie były tam tak rozbudowane, aby mieć wpływ na wszystkich Polaków. Dla wielu z nich był to zresztą jedyny sposób, aby dostać broń i uchronić się przed tragicznym losem. Niemcy wykorzystywali ich do akcji pacyfikacyjnych, ale to już nie są "zbrodnie Armii Krajowej", tylko niemieckie.

Wszystkie rządy polskie po 1989 r. (o czasach komuny nie ma co mówić) starały się omijać temat rzezi wołyńskiej. Czy rzeczywiście wymaga tego racja stanu? Czy taka jest cena za przyjaźń Polski z Ukrainą?

Z pewnością nie. Uważam, że z politycznego punktu widzenia jest to błąd. Założenie, aby nie drażnić Ukraińców przypominaniem im o popełnionych zbrodniach przez UPA i inne organizacje nacjonalistyczne, wypływa z koncepcji Giedroycia - oderwania zachodnich republik od ZSRR i potem odciągania ich od Rosji. Ale on formułował takie postulaty jeszcze za czasów istnienia Związku Sowieckiego, pragnął wówczas jego rozbicia i powstania suwerennych państw pomiędzy Polską a Rosją. I tak się stało, gdy - przy moralnym wpływie polskiej "Solidarności" - zawalił się Związek Sowiecki. Ale kiedy już te państwa powstały, należało je traktować jako normalnych partnerów.

Przecież na samej Ukrainie nie ma jednoznacznego stosunku do UPA, a w pierwszych latach niezależności nacjonalistyczne poglądy odżyły jedynie w zachodniej Ukrainie. W pozostałej części uważano UPA za zbrodniarzy. Gdybyśmy od samego początku przedstawiali tragiczną historię zgodnie z prawdą, zapewne sentymenty wobec UPA odżyłyby w znacznie mniejszym stopniu. Nie rozkwitłby jej mit jako jedynej szlachetnej siły dążącej do niepodległości Ukrainy.

Cóż, są też rodacy, zwłaszcza niemający korzeni kresowych, którzy rzeczywiście sądzą, że "rozdrapywanie ran" do niczego nie doprowadzi... Ale pojawił się w rozmowie ciekawy wątek sowiecki. Otóż Polacy na Kresach doskonale wiedzieli, co oznacza okupacja sowiecka, ale Ukraińcy nieśli grozę niechybnej nagłej śmierci. Stąd zarówno partyzantka sowiecka, jak i później Armia Czerwona, zwalczając UPA, obiektywnie przynosiła im ochronę zdrowia i życia. Było to wszystko bardziej skomplikowane niż na Wileńszczyźnie i Nowogródczyźnie, gdzie Sowieci stali się - po odejściu Niemców - jednoznacznie wrogiem...

Oczywiście, był taki etap, kiedy Sowieci rzeczywiście zapewniali bezpieczeństwo ludności polskiej. Na przykład na Wołyniu w 1943 r., podczas zmasowanego napadu UPA, partyzanci sowieccy, wspierając polską samoobronę, uratowali przed unicestwieniem mieszkańców Przebraża. Po wkroczeniu Armii Czerwonej NKWD ostro zwalczało UPA, co odwracało niebezpieczeństwo z jej strony od Polaków. Ale przecież Sowieci wcale nie chcieli mieć tam Polaków i robili wszystko, aby stamtąd wyjechali. Do ucieczki naszych rodaków zmuszały dwie siły: nacjonaliści ukraińscy i Sowieci. Efekt był taki, że ci drudzy faktycznie zrealizowali ostatecznie cel tych pierwszych.

Kiedy Polacy i Żydzi słyszą o "Żegocie", Irenie Sendler, Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, rosną między nimi sympatia i porozumienie. Może najwyższy czas, abyśmy zaczęli wyróżniać Sprawiedliwych wśród Narodu Ukraińskiego? Przecież niektórzy sami ponieśli śmierć za niesienie pomocy polskim sąsiadom...

Ocaleni z rzezi domagali się tego od dawna. Ich przedstawiciele - na przykład Stowarzyszenie Upamiętniania Ofiar Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu - zwracali się z tym do władz, ale brak dotychczas właściwego oddźwięku ze strony instytucji państwowych. A przecież powinniśmy w ten sposób pokazać, i to samym Ukraińcom, że pamiętamy o ich odwadze i przeciwstawianiu się zbrodniczej ideologii oraz dokonywanym zbrodniom. Że byli wśród nich prawdziwi bohaterowie, a nie są nimi upowcy-zbrodniarze.

Może wywołałoby to głębszą refleksję na Ukrainie. Ukraińcy dowiedzieliby się, że nie wszyscy ich rodacy popierali UPA, i zastanowiliby się nad tym, która z dwóch postaw była prawdziwie godna i która przez nich samych powinna być uznana za słuszną. Milczenie ze strony naszego państwa może zaś oznaczać, że akceptuje ono zbrodnie dokonane przez OUN i UPA. Że akceptuje zwykłych morderców. A dla ocalałych z rzezi Kresowiaków milczenie polskiego państwa oznacza zakopywanie prawdy w jednym dole śmierci z pomordowanymi. Pomordowanymi podwójnie: i wtedy, gdy tracili życie, i dziś, kiedy obszary milczenia pokrywają pamięć o tragedii.

* * *
Ewa Siemaszko - badaczka stosunków polsko-ukraińskich podczas II wojny światowej i w latach powojennych, współautorka wraz z ojcem Władysławem Siemaszką dwutomowej pracy "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945", a także licznych innych publikacji na ten temat.

Rozmawiał Maciej Rosalak ("Do Rzeczy - Historia" nr 5/2013)
Artykuł pochodzi z serwisu "Wołyń naszych przodków" www.nawolyniu.pl

.