Kim są nadludzie?

Czy nietzscheański Ubermensch ma coś wspólnego z chrześcijaństwem? A czy można chociaż zobaczyć w chrześcijaństwie pewne podobieństwa? - Zobaczmy. Pytania o człowieka, pytania o istotę człowieczeństwa należą do podstawowych.

Po co komu etyka?

Czym jest etyka i moralność? Czy zastanawiamy się nad tym na co dzień, czy postępujemy etycznie? Właściwe po co moralnością mamy się przejmować, albo jakimś zbiorem zasad etycznych?

Wojna cywilizacji według Samuela Huntingtona

Jak żywa jest pamięć zbiorowa? Huntington stawia tezę, że w XXI w. wojna między różnymi cywilizacjami zajmie miejsce dziewiętnastowiecznych wojen narodowych i dwudziestowiecznych wojen między ideologiami.

Dlaczego kult Maryi wywołuje u niektórych taki sprzeciw?

Kult Maryi jest zjawiskiem szczególnym i niezwykłym w Kościele Rzymsko-Katolickim. Obecny kształt tego kultu zawdzięczamy tradycji, pobożności ludowej, dyskusjom teologów i soborom. Dlaczego kult Maryi jest dla wielu chrześcijan kontrowersyjny?

Ks. Nikos Skuras: "oczywiście, oczywiście..."

Ks. Nikos - zawsze mówi o tym że Jezus Cię kocha z twoimi grzechami, i przyjmuje zawsze do Swego Serca. Ale używa mocnych słów i dla wielu jest kontrowersyjny. Jak atomowa bomba

Inżynieria zniewolenia

"Jeśli diabeł jest obecny w naszej historii to jest nim zasada władzy" - Mikhail Bakunin. Czym jest inżynieria społeczna? Mało kto wie, że inżynieria społeczna jest opartą na nauce sztuką nakłaniania innych ludzi do spełniania życzeń i oczekiwań rządzących.

Adama Doboszyńskiego Modlitwa o Wielką Polskę

Autorem modlitwy jest Adam Doboszyński - wybitny Polak, brutalnie zamordowany przez komunistów. Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Świętej Jedyny, Panie Jezu Chryste i Ty, Najświętsza Panno Kalwaryjska z cudownego obrazu, raczcie wejrzeć na szczerość dusz naszych i na czystość dążenia naszego...

Liberalizm – definicja bestii

W encyklice Pascendi Dominis Gregis papież Pius X napisał, iż „największa i najbliższą przyczyną modernizmu jest bez wątpienia pewnego rodzaju wypaczenie umysłu”...

wtorek, 31 stycznia 2017

Nowi obywatele Polski potrzebni na gwałt


Od dłuższego czasu media alarmują, że wciąż rodzi się zbyt mało dzieci, więc kurczymy się jako naród. To kolejna dziedzina, po służbie zdrowia, gdzie rządy liberałów doprowadziły do ciężkiej zapaści. Naiwne myślenie, że wszystko ureguluje "niewidzialna ręka rynku" kolejny raz nie sprawdziło się. Wolnorynkowe mrzonki liberałów okazały się nie tylko nieskuteczne, ale doprowadziły do bardzo poważnych szkód w społeczeństwie, może nieodwracalnych. Efektem ich poronionych pomysłów jest jedynie to, że Polakom żyje się gorzej i drożej. Wynika to z liberalnej ideologi, że jakoby najefektywniej jest wtedy, gdy wszystko jest prywatne, i za wszystko trzeba płacić z własnej kieszeni. jednak to utopia i zupełne pomylenie pojęć. Ma to bezpośredni i bardzo negatywny wpływ na polskie rodziny. Trudna sytuacja ekonomiczna przekłada się w prosty sposób na chęć planowania i posiadania przez rodziny dzieci. Rodzice rzadko się więc decydują, i trudno się im dziwić. Lansowany przez liberałów model rodziny 2+1 prowadzi naród do katastrofy. Także ekonomicznej.

Swoistym kuriozum jest, że emeryci, którzy zdołali wychować jedno lub dwoje dzieci, oczekują jeszcze emerytur od państwa. I to często wysokich, tłumacząc to swoimi dochodami z czasów, gdy pracowali. Ale to kardynalne nieporozumienie, bo ten co pracuje nie odprowadza składek na swoją emeryturę, tylko płaci na swoich dziadków i rodziców, którzy już aktywność zawodową zakończyli.

Model 2+2 też jeszcze nie jest w stanie zapewnić finansowania emerytów przez aktualnie pracujących. W Internecie można znaleźć szacunki, z których wynika, że obecnie aż czterech pracujących płaci na jednego emeryta. Zaś plany przewidują, że ta tendencja się utrzyma i nadal cztery osoby w wieku produkcyjnym będą musiały utrzymywać jednego emeryta! Tyle, że to niewykonalne, gdyż liczba emerytów wzrośnie, a liczba pracujących tak zmaleje, że jedynie dwóch aktywnych zawodowo będzie musiało płacić na jednego emeryta. Czy odprowadzane przez nich składki emerytalne się podwoją? Czy raczej zanosi się na to, że za kilka lat emerytury zmniejszą się o połowę? To wszystko musi pier...ąć! To tykająca bomba z opóźnionym zapłonem. Kto tego nie widzi jest ślepy! Oto co nam liberałowie z PO, a wcześniej z UW i SLD sprawujący władzę przez ostatnie dwadzieścia lat zafundowali!

Rodziny wielodzietne posiadające od czterech dzieci wzwyż są wręcz na wagę złota. Tymczasem w społeczeństwie wciąż funkcjonuje przekonanie, że rodzina wielodzietna to patologia!

Dwa lata temu ówczesny senator PiS Jan Maria Jackowski alarmował:

„Województwa: podlaskie, lubelskie, mazowieckie, świętokrzyskie i łódzkie, to obszary, gdzie proces starzenia się i wyludniania następuje najszybciej. Jest to przede wszystkim wynik błędnej polityki gospodarczo-społecznej ostatniego ćwierćwiecza powodującej degradację ekonomiczną całych połaci kraju, a w efekcie ogromną emigrację zarobkową za chlebem” – pisał na łamach „Naszego Dziennika”.

Według niego miliony, szczególnie młodych, Polaków nie widzą dla siebie perspektyw na przyszłość w kraju i wyjeżdżają z niego.

W świetle oficjalnych danych w 2013 r. za granicą przebywało 2,2 mln naszych rodaków, a w tym roku liczba ta jest znacznie wyższa. Trzeba jednak pamiętać, że to efekt ostatniej fali emigracji, a przecież wcześniej były inne emigracje wynikające z przyczyn politycznych i ekonomicznych, co spowodowało, że obecnie już co trzeci Polak mieszka poza granicami kraju ojczystego” – wskazywał senator.

Jak przekonuje, gigantyczna skala emigracji powoduje negatywne skutki społeczne, między innymi dezintegrację rodzin, a często rozwody i rozpad podstawowej komórki społeczeństwa.

Wyjeżdżają ludzie aktywni i dynamiczni, wykształceni na koszt całego społeczeństwa, a teraz pomnażający PKB i tak już bogatych krajów. Szacunkowy koszt wychowania i wykształcenia jednego obywatela to ok. 100 tys. dolarów, a jeśli się tę kwotę pomnoży przez miliony opuszczających kraj, to widzimy, jak Polska jest drenowana z kapitału ludzkiego. Kraje, do których jadą Polacy korzystają z już gotowego „produktu”, czyli zazwyczaj tańszej siły roboczej”.

Według niego miliony wyjeżdżających oraz rekordowo niski przyrost naturalny powodują, że Polska się wyludnia i starzeje. „Należy przy tym pamiętać, że wzrost PKB jest stymulowany przede wszystkim przez młode pokolenia, do 35 lat, a kiedy średnia wieku wzrasta i przekracza 45 lat, to PKB spowalnia. Ponadto następuje załamanie systemu emerytalnego i systemu ochrony zdrowia, gdyż proporcja między młodymi osobami pracującymi w Polsce a tymi, które odbierają emeryturę, niekorzystnie się zmieni”- pisał Jackowski.

Imigracja oznacza w jego opinii kolejne problemy, przede wszystkim społeczne, ekonomiczne, a także polityczne. „Ze względu na brak środków na inwestycje życie w miastach jest gehenną, dojazd do pracy zakorkowanymi, pełnymi dziur ulicami często zajmuje 2-3 godziny. […] dochód na mieszkańca jest tylko nieznacznie wyższy niż w Albanii”.

To pokazuje jego zdaniem jak ważna jest gruntowna zmiana polityki społecznej i gospodarczej, bo od tego zależy nasza przyszłość.

/źródło: http://www.naszdziennik.pl/mysl-felieton/115783,emigracja-migracja-przyszlosc.html?d=1

Gazeta Prawna rok temu pisała:

"W ubiegłym roku przyszło na świat w naszym kraju ok. 372 tys. dzieci – o 3,5 tys. mniej niż w roku poprzednim. Nie pomogło więc wprowadzenie w 2013 r. rocznego urlopu rodzicielskiego, który miał między innymi zachęcić rodziny do posiadania potomstwa.

Demografowie są zgodni, że Polska będzie się nadal wyludniać. Bo już od ponad 20 lat liczba urodzeń nie gwarantuje prostej zastępowalności pokoleń. Tak zwany współczynnik dzietności wynosi ok. 1,3, co oznacza, że na 100 kobiet w wieku rozrodczym (15–49 lat) przypada niespełna 130 urodzonych dzieci. Korzystna sytuacja demograficzna byłaby dopiero wtedy, gdyby na 100 kobiet w wieku rozrodczym przypadało 210–215 urodzonych dzieci".

/źródło: http://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/919872,gus-gospodrka-demografia-polska-2015.html

Zygmunt Kuźmiuk (https://pl.wikipedia.org/wiki/Zbigniew_Ku%C5%BAmiuk) napisał kilka dni temu:

"W 2016 roku urodziło się o 15 tys. dzieci więcej niż rok wcześniej (...) . W TVP Info minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska poinformowała, że w okresie styczeń-listopad 2016 urodziło w Polsce 353,3 tysiąca dzieci i doliczając średnią urodzeń z poprzednich lat za miesiąc grudzień (30-33 tys. urodzeń), w całym roku przyszło na świat 383 do 386 tys. dzieci.

W związku z tym, że w roku 2015 urodziło się niewiele ponad 370 tysięcy dzieci wszystko wskazuje na to, że w roku 2016 urodziło się o przynajmniej 15 tysięcy dzieci więcej i jest to najlepszy wynik, od co najmniej 5-lat (mimo tego, że w wieku rozrodczym jest coraz mniej kobiet z wyżu demograficznego lat 80-tych).

Minister Rafalska stwierdziła, że według informacji spływających do resortu coraz więcej rodzin deklaruje chęć posiadania większej liczby dzieci i jest to jej zdaniem rezultat przede wszystkim programu Rodzina 500plus, stabilnej sytuacji na rynku pracy, rosnących wynagrodzeń i wzrost poczucia bezpieczeństwa nie tylko materialnego wśród rodzin".

/źródło: http://naszeblogi.pl/65478-w-2016-roku-urodzilo-sie-o-15-tys-dzieci-wiecej-niz-rok

Niestety, to wciąż zbyt mało... Jak już przytoczyłem wcześniej - Polska będzie się nadal wyludniać. Bo liczba urodzeń nie gwarantuje prostej zastępowalności pokoleń...

- zob.: http://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/ludnosc/

Napisałem wtedy w formie komentarza:

"Wszelkie działanie rządu na rzecz zwiększenia populacji Polski są na wagę złota. Program 500+ jest krokiem we właściwym kierunku. Oczekiwał bym teraz kolejnych działań. Przede wszystkim polskie rodziny muszą zyskać bezpieczeństwo ekonomiczne.

W przypadku, gdy jedyny żywiciel rodziny straci pracę lub podstawowe źródło utrzymania to musi zyskać ochronę państwa w spłacie kredytów, płacenia czynszu, wydatków na jedzenie, itd. Innymi słowy w takim wypadku płatności powinny zostać zamrożone, albo płacenie należności powinno przejąć państwo.

W żadnym przypadku nie może dochodzić do sytuacji, że jakieś egzekucje komornicze, pozbawianie mieszkań mogły by być konsekwencją braku dochodów.

To rzecz podstawowa, ale nie jedyna. Polskie rodziny muszą mieć zagwarantowane konstytucyjnie prawo do posiadania mieszkania. Jeżeli kogoś nie będzie stać na jego kupno, powinien otrzymać je od gminy lub państwa nieodpłatnie lub na preferencyjnych warunkach; oczywiście każdy powinien tyle płacić ile go stać. Jak go nie stać, to powinien otrzymać mieszkanie za darmo. Analogicznie powinno być z płaceniem czynszu. Reasumując każda rodzina powinna mieć gdzie mieszkać i za co mieszkać i normalnie funkcjonować, niezależnie, czy dana rodzina ma dochody czy nie.

Kolejnym krokiem powinno być powiązanie ilości posiadanych dzieci od wspomagania państwa, m.inw postaci zasiłków. Czyli im więcej dzieci tym więcej pieniędzy dana rodzina powinna otrzymywać. Przy posiadaniu np. 4-ro dzieci wysokość zasiłków powinna być taka, że nie opłaca się pracować, bo na wszystko wystarcza, no chyba że ktoś chce.

Oczywiście skądś pieniądze dla rodzin wielodzietnych trzeba będzie wziąć, więc naturalną rzeczą jest, aby zwiększone podatki płaciły osoby dorosłe, które jeszcze nie założyły rodziny oraz takie rodziny, które posiadają tylko jedno dziecko. Innymi słowy model 2+1 nie tylko nie powinien uprawniać do świadczeń, ale także powinien skutkować oddawaniem dużej części swoich dochodów w postaci podatków dla rodzin posiadających więcej dzieci.

Polska także powinna zintensyfikować wysiłki w celu zachęcenia do przyjazdu do Polski obywateli, którzy mieszkają poza jej granicami, oraz posiadającymi polskie pochodzenie. Na takie osoby powinno czekać mieszkanie, praca lub bezpłatne studia oraz odpowiednia kwota na zagospodarowanie. Polska powinna także prowadzić mądrą politykę imigracyjną, tzn. naukowcy, specjaliści, biznesmeni z innych krajów powinni być zachęcani do osiedlania sie w Polsce. Oczywiście przy założeniu, że przyjezdni podzielają nasze wartości, tradycje, religię i nie stanowią zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa i ludzi. Myślę zwłaszcza o państwach ościennych, jak Ukraina, czy Białoruś - Polska już dziś powinna myśleć o przyjęciu kilku milionów obywateli z tych państw, którzy swoje plany życiowe będą chcieli związać z Polską".

/źródło: http://naszeblogi.pl/comment/reply/65478/1064931

To nie są "marksistowskie" mrzonki, jak mi tutejsi liberałowie zarzucali, tylko chłodna kalkulacja i próba znalezienia antidotum na to co ich ideologiczni koledzy z PO zepsuli.

Wygląda na to, że trafiłem w sedno, a rząd być może skorzystał z moich rad :). Otóż dowiadujemy się, że rząd RP przechodzi do konkretów, jeśli chodzi o przyciągnięcie osób z tzw. bliskiej zagranicy, które chciały by zamieszkać w Polsce, aby tu żyć, pracować i wiązać z Polską swoje plany życiowe. Skutkiem tego ma być budowa dużej mniejszości ukraińskiej w Polsce.

Ja widział bym w tym programie także i inne narodowości, szczególnie Białorusinów, ale dobrze, że są przynajmniej Ukraińcy - od czegoś trzeba zacząć.

"Zapowiedziano cztery dodatkowe przejścia graniczne i ułatwienia dla Ukraińców w przekraczaniu granicy z Polską. Zatem utrwalony zostanie proces imigracji z Ukrainy do Polski, który już w chwili obecnej liczony jest na 1,5-2 miliony, co w istotny sposób prowadzi do zmiany demograficznej w Polsce po przesiedleniach w drugiej połowie lat czterdziestych XX wieku i zmiany oblicza etnicznego naszego kraju.

Obecnie otrzymaliśmy od rządu zapowiedź oficjalnego programu. Dziennik Gazeta Prawna z 18.01.17 podaje m.in. następujące pomysły rządu w tej kwestii:

– nowa polityka migracyjna nastawiona głównie na Ukraińców ma być skuteczną receptą na demograficzne kłopoty Polski.

– rząd stawia na młodych. Większość Ukraińców przyjeżdża do Polski w ramach procedury oświadczeń. Maksymalnie mogą zostać przez pół roku. Rząd myśli o wprowadzaniu ułatwień w dawaniu wiz na dłuższe pobyty.

– ułatwienia dla rodzin. Dzieci imigrantów zyskają szerszy dostęp do edukacji. Niewykluczone, że dzieci osób z pozwoleniem na stały pobyt w Polsce zostaną np. objęte programem 500 plus.

rząd będzie zachęcał Ukraińców do uzyskiwania kart stałego pobytu oraz obywatelstwa.

/źródło: http://finanse.wp.pl/kat,1034079,title,Dziennik-Gazeta-Prawna-Imigranci-Zapraszamy,wid,18677934,wiadomosc.html?ticaid=1188b0

Z całą pewnością jeszcze silniej od deklaracji politycznych zwiąże to Polskę i Polaków z interesami i planami Ukraińców. Już od jakiegoś czasu na uczelniach, w sklepach, wśród ekip technicznych jest coraz więcej Ukraińców, a teraz jeszcze mają uzyskać dodatkowe ułatwienia i to głównie ludzie młodzi. Jednak gra jest warta świeczki, bo to bodaj główny sposób, aby proces wyludnienia Polski zatrzymać.

No bo czy można w tej kwestii liczyć tylko na polskie kobiety? - Pamiętamy przecież, co pisał Tadeusz Boy-Żeleński: "z tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz".

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Husky: Powitanie amerykańskich sojuszników to dziejowa chwila

Putinowskie trolle wypluły powyżej co mogły więc teraz na poważnie. Putinowska agentura pewnie sobie dziś pluje w brodę, że jak mieli wolną rękę za czasów poprzedniego POstkomunistycznego reżymu to nie załatwili "samobójczo" Antoniego Macierewicza. Dziś już jest za późno bo mam nadzieje Pan Antoni ma dobrą ochronę. Trudno Polskiemu Patriocie nie cieszyć się z przyjazdu Amerykańskich żołnierzy. Ja nie mam problemów z Ameryką Reagana, Joe McCarthy’ego czy Pattona. Ale mam problem z Ameryką Jimmy Cartera czy Husejna Obamy. A ponieważ niedouczony wyborca w USA zmienia poglądy jak rękawiczki, Polska musi się zabezpieczyć przed nieszczęśliwymi decyzjami za Atlantykiem. Oczywiście Amerykanie mogą nam powiedzieć: tak to prawda, że wybraliśmy Cartera i Obamę ale wy Polacy wybraliście też Tuska i Komoruska. Prawda! W “demokracjach” gdzie media i „akademia” pozostają pod kontrolą bolszewickiego monopolu łatwo manipulować opinią publiczną. Trump nie jest Ronaldem Reaganem, który miał zdecydowane przekonania. Trump to raczej biała kartka, którą nasi dyplomaci z Prawa i Sprawiedliwości muszą zręcznie wypełnić tym co łączy nasze i Amerykańskie interesy. W odróżnieniu od partnerstwa z Stanami Zjednoczonymi (które jest pożyteczne) w wypadku Chin Polacy nie będą musieli się modlić co cztery lata, by w Pekinie nie wybrano jakiegoś Jimmie Cartera, Husejna Obame czy innego sukinsyna. Na dalszą metę Polska MUSI szukać nowych sojuszników nie oglądając się na to czy systemy polityczne danych państw odzwierciedlają standardy zdegenerowanych stolic Europy, ale uwzględniając właśnie wspólnotę INTERESÓW. W skali globalnej państwem na którym należy skoncentrować wysiłki dyplomatyczne to Chiny. Są one już dzisiaj największą gospodarką a wkrótce staną się największą potęgą militarną świata. Nie istnieją ŻADNE sprawy, gdzie istniał by konflikt interesów między Polską a Państwem Środka. Jak pokazuje współczesna historia, Chiny były jedynym mocarstwem, które ośmieliło się w okresie ostatnich 50 lat stoczyć wojnę z naszym głównym wrogiem - Rosją. I zrobiły to wyraźnie jako odwetową akcję za inwazję na Czechosłowację w 1968 roku.


To bardzo ważny dzień, dziejowa chwila, witamy z wielką radością naszych amerykańskich sojuszników - powiedział w poniedziałek na poligonie w Żaganiu (woj. lubuskie) prezydent Andrzej Duda.

Prezydent przyjechał do Żagania obejrzeć początek szkolenia żołnierzy polskich razem z amerykańskimi, którzy w styczniu przyjechali do Polski w ramach wzmacniania wschodniej flanki NATO.


Wystąpienie Prezydenta RP w Żaganiu na inauguracji polsko-amerykańskich szkoleń wojskowych

Szanowny Panie Ministrze,
Szanowna Pani Minister,
Ekscelencjo, Panie Ambasadorze,
Szanowne Panie Posłanki, Szanowni Panowie Posłowie,
Szanowni Państwo Senatorowie,
Panie Wojewodo,
Panie Marszałku,
Przedstawiciele Samorządu Lokalnego,
Szanowni Panowie Generałowie,
Szanowne Panie i Szanowni Panowie Oficerowie,
Szanowne Panie i Szanowni Panowie Podoficerowie,
Żołnierze,
Wszyscy Dostojni Zebrani Goście,
Szanowni Państwo!

To bardzo ważny dzień! Przybyłem tutaj, do Żagania, z radością po to, aby powitać naszych gości i sojuszników – dowódców i żołnierzy armii Stanów Zjednoczonych. Ogromnie się cieszę, że wraz z wszystkimi Państwem, wraz z naszymi gośćmi – z Panem Ambasadorem, z Panami Generałami: z panem generałem Benem Hodgesem i panem generałem Timothym Rayem, dowódcami armii Stanów Zjednoczonych w Europie ‒ możemy być tutaj w tej chwili, która w moim osobistym przekonaniu – ale jestem pewien, że nie tylko moim – jest chwilą dziejową.

Przez dziesiątki lat, do nie tak bardzo dawna – do niecałych 30 lat temu ‒ tu, w Żaganiu, stacjonowały jednostki armii, którą kazano nam wtedy uważać za sojuszniczą, a której do Polski nie zapraszaliśmy. Zwłaszcza nie zapraszaliśmy, żeby tu została ‒ i czuliśmy się zniewoleni. Dziś przyjechali nasi sojusznicy będący symbolem wolności i porządku na świecie, a przede wszystkim symbolem bezpieczeństwa. Sojusznicy, których zapraszaliśmy i na których czekaliśmy. Jako przedstawiciele narodu, jako przedstawiciele Polaków, wielkiej tradycji militarnej polskiego oręża witamy z wielką radością naszych amerykańskich sojuszników – żołnierzy armii Stanów Zjednoczonych.

Ta chwila jest dziejowa dlatego, że następuje zmiana paradygmatów w naszej części Europy i w naszej części świata ‒ nie tylko w dokumentach takich jak te, które ostatnio zostały podjęte, i w decyzjach, jakie zapadają w gabinetach czy na salach obrad, jak podczas ostatniego warszawskiego szczytu NATO, ale dziś fizycznie Sojusz Północnoatlantycki, armia Stanów Zjednoczonych są obecne w Polsce. Oznacza to, że przestrzeń sojuszniczego bezpieczeństwa została rzeczywiście ‒ w pełnym tego słowa znaczeniu ‒ rozciągnięta na Polskę.

Obejrzymy za moment te pierwsze wspólne ćwiczenia w doskonaleniu kolektywnej obrony. Ale wierzę, że tak jak to ćwiczenie, tak każdy dzień współdziałania polskich i amerykańskich żołnierzy będzie właśnie budował sferę bezpieczeństwa, sferę współpracy i sferę sojuszniczej przyjaźni pomiędzy naszymi armiami i pomiędzy naszymi narodami. Jestem przekonany, że także ta obecność, jak i serdeczne przywitanie, z jakim spotkali się tu, w Polsce, nasi amerykańscy goście ‒ za co wszystkim bardzo serdecznie dziękuję ‒ będą umacniały więzi transatlantyckie, będą umacniały nasz sojusz ze Stanami Zjednoczonymi.

Jestem przekonany, że nasi amerykańscy sojusznicy, nasi goście po pobycie tutaj, w Polsce, w Żaganiu i w innych miejscach, a także w innych państwach Europy Środkowej, zastępowani przez swoich kolegów będą mogli wrócić do domu, przywożąc dobre wspomnienia, przywożąc dobrą wiadomość o tym, że Polska i Europa Środkowa się rozwijają i że jest to obszar przyjazny Stanom Zjednoczonym i obywatelom.

Życzę wszystkim żołnierzom i ich dowódcom powodzenia w ćwiczeniach, samych udanych operacji, a przede wszystkim także bezpiecznego powrotu do koszar i do domu.

God bless Poland, God bless America, God bless Polish and American soldiers.

Dziękuję.

środa, 25 stycznia 2017

Tryb a metoda


Mamy własnie reformę edukacji i każdy się głowi jak ją usprawnić i uczynić bardziej efektywną. Jedni twierdzą, że trzeba zlikwidować gimnazja, inni nie chcą ich likwidować. Następni chcą wszystkich belfrów wywalić na zbity pysk i zatrudnić nowych, mniej zmanierowanych. Inni proponują aby przesunąć rozpoczęcie edukacji maluchów nie tylko od siedem ale może i osiem lat; zaś ich przeciwnicy argumentują, że w krajach najbardziej rozwiniętych dzieci już zaczynają się uczyć w wieku czterech lat. To co się dzieje, przekracza już ludzkie wyobrażenia - jedni chcą zakazać dostępu do Internetu, drudzy wszelkie podręczniki tam chcą umieścić. Niektórzy nauczyciele występują z koniem, na co inni pytają: "co koniowi trzeba"? Tych sporów jest oczywiście więcej i nie sposób ich wszystkich wymienić, ani przedstawić przekonujących argumentów, np. dlaczego lekcje gimnastyki mają być bardziej pożyteczne od lekcji matematyki? - Co przypomina spór dlaczego ważniejsze są Święta Wielkanocne od świąt Bożego Narodzenia? Jednak na czoło tych wszystkich rozważań wysuwa się metoda jaka ma być zastosowana w nauczaniu. Jak się okazuje od tego zależy cały postęp i wychowanie przyszłych pokoleń.

Więc pozwólcie Państwo, że teraz będzie o metodzie. Nie powinno być o metodzie? Co nie, jak tak? Przecież tryb nauczania z metodą ściśle się wiąże. Zacznę więc od swojego przykładu. 

Choć rozpocząłem edukację już bez mała pół wieku temu, to pamiętam, jak te metody wyglądały. Mój kolega Jurek za to, że przeszkadzał na lekcji dostał tak kijem od nauczyciela, że ten się połamał na jego tyłku. Jak wyglądała ta jego dupa nie będę już opisywał, choć ją widziałem bo mi pokazywał. Był to taki długi drewniany kij robiący też za wskaźnik, który występował w komplecie z drewnianym cyrklem z kredą. Być może miał prawo w końcu się połamać, bo był w ciągłym użyciu, choć razy nim wymierzane zazwyczaj nie były zbyt mocne. - Co wszyscy akceptowali, włącznie z rodzicami, więc mama Jurka nie przyszła wtedy do szkoły ze skargą, choć on sam przez kilka dni nie przychodził na lekcje, bo nie mógł siedzieć. Niektórzy nauczyciele lubili też kable elektryczne i linijki. Na przykład nauczycielka od matematyki miała taką metodę zaliczania tabliczki mnożenia, że prowadziła specjalny kajet w którym zapisywała co kto umie. Wyglądało to tak, że trzeba było przyjść do niej w czasie przerwy i powiedzieć, że się nauczyło np. działania przez 4 i 7, i wtedy ona na wyrywki odpytywała. Każdy błąd był równoważny wymierzeniem raza linijką na otwartą rękę. Ta metoda była o tyle skuteczna, że na końcu owego procesu nauczania tabliczki mnożenia nauczycielka była pewna, że każdy całą ją umie. Ja dla przykładu zapamiętałem ją do dziś. Mój brat nie miał takiego wspomagania, więc tabliczki mnożenia tak łatwo się nie nauczył i aby coś pomnożyć musiał używać palców i wgłębień w dłoniach. 

A na studiach obowiązywała inna metoda: 4 razy Z. Czyli Zakuć, Zdać, Zapomnieć, Zapić. I też była skuteczna, gdyż wtedy się uczyłem - pamiętam, jak to się mówi - piąte przez dziesiąte. Ale taki był wtedy tryb studiowania. Dlaczego? Mnie nie pytajcie - tak było. Widocznie chodziło o to, aby nie pamiętać wszystkich niepotrzebnych rzeczy, które w każdym semestrze wykładano. Jak tak się teraz zastanawiam ta metoda obowiązująca na studiach była prostą konsekwencją zanikania bicia przez nauczycieli w miarę kolejnych lat edukacji. W liceum na przykład bicia już nie było. 

No i teraz podobno bicia też w szkołach nie ma, więc poziom nauczania spadł poniżej dopuszczalnej normy. Co prawda wynaleziono w międzyczasie różne nowe metody zapamiętywania: spiralne, mnemotechniczne albo wyprzedzające rozwój biologiczny, jednak wciąż to nie jest to. Nawet powszechne posiadanie przez młodzież smartfonów, tabletów i laptopów z wymyślnymi programami i dostępem "ona linia" do Internetu, czyli światowej skarbnicy wiedzy i informacji wszelakiej nie jest w stanie zastąpić prostego bicia, dzięki któremu wiedza wlewała się głowy jak te oleum przez górny czakram. 

O nauczaniu wyższym na razie nie wspominam, ale o tym początkowym i podstawowym, i zastanawiam się jak je uzdrowić. I tak sobie myślę, że trzeba by zatrudnić innych nauczycieli, nie takich miętkich, tylko twardych, dla których stanowczość i surowość to będzie jak chleb powszedni wyssany z mlekiem matki. Trzeba też zabrać wszelkie pomoce szkolne i zakazać używania tabletów i komputerów, szczególnie tych z dostępem do sieci. To będzie miało zbawienny skutek, bo dzieciaki przestaną rozpraszać uwagę na jakieś gry, albo (nie daj Boże) sprośne obrazki i skupią się na potrzebie zapamiętania wszystkiego co im nauczyciel powie. A ich umysł stanie się giętki i będzie myślał szybciej niż komputer. Z ilością informacji też nie będzie problemu, bo będą rejestrować wszystko jak leci. Problem tylko w tym, aby im się chciało chcieć. Ale przy odpowiedniej zachęcie kijem lub paskiem nie powinno z tym być problemu.

No, ale co zrobić z taką już całkiem dorosłą młodzieżą, która dajmy na to chce się załapać na studia? Bić takiego nie sposób, bo to często rośniejszy i silniejszy od profesora przed emeryturą; a i dziewczynki, to znaczy panienki nie lubią przemocy, gdyż kojarzy im się to z seksem i wykorzystaniem - więc bicie odpada. Cóż zatem zrobić? Jaką metodę obrać, aby w nauce pomóc? I żadne tam 4 razy Z. - To już było i efektem wyedukowane całe pokolenia marksistów i mentalnych Rosjan, którzy karierę widzieli w PZPR. Tylko nieliczni potrafili to przetrwać bez skazy na rozumie, jak ja.

No i co zrobić, żeby wiedza nie rzuciła się im na mózg? Miałem bowiem kolegę, bardzo biegłego w różnych naukach, który zaczął studiować prawo. Jednak na trzecim (chyba) roku doznał jakiegoś zwarcia w mózgownicy i styki mu się popaliły. Jednym słowem zbzikował. Zapamiętałem go jak siedzi w swoim pokoju i rozlepia po ścianach i drzwiach jakieś pisma i wygłasza mowy procesowe, z których nic nie rozumiałem...

A więc jak już doszliśmy do tego, że nadmiar wiedzy może być niebezpieczny, a intensywne uczenie się bez konsultacji z lekarzem może zagrażać życiu lub zdrowiu, to myślę, że należało by metody nauczania zweryfikować. Trzeba by wybadać jakie przedmioty bywają zgubne a jakie bezpieczne i pożądane. I tu z pomocą przychodzą najnowsze badania na których ma się oprzeć reforma edukacji w Polsce. Likwidacja szkół o podwyższonym ryzyku i zamiast matematyki i gimnastyki zwiększone godziny historii.

Też lubiłem historię, z zapałem słuchałem o różnych bitwach, wojnach i broniach. Z całą pewnością w tym naszym niebezpiecznym świecie to się przyda. No i morał z tego uczenia się historii w moich czasach był oczywisty - żeby nie być jak rycerz i nie mieć "zakutego łba". Długo się zastanawiałem po co tyle tej historii ma teraz być, a tu proszę: "zakuty łeb"!

No i te bronie. Co rusz odzywają się głosy żeby dać Polakom dostęp do broni palnej, aby mogli bronić się przed agresją ze Wschodu. Ja jednak myślę, że to zbyt niebezpieczne. A nuż tacy zechcą jeszcze kupić ubranka myśliwskie w sklepie za rogiem i zaczną ganiać po lesie? - Putin nie będzie musiał wysyłać "zielonych ludzików", bo ci już tu będą!
Zamiast tego proponował bym rozdać łuki i miecze. Na pewno bezpieczniejsze i dzięki historii każdy będzie wiedział do czego i z jakim skutkiem je używać.

Tak więc: /zamienić Piosenka -> Historia/

Piosenka jest dobra na wszystko
Piosenka na drogę za śliską
Piosenka na stopę za niską
Piosenka podniesie Ci ją
Parararara...

Piosenka to sposób z refrenkiem
Na inną, nieładną piosenkę
Na ładną niewinną panienkę
Piosenka - de son la chanson

Piosenka to jest klinek na splinek
Na brzydki bliźniego uczynek
Na braczek rzucony na rynek
Na taki jakiś nie taki ten byt

Piosenka pomoże na wiele
Na co dzień jak i na niedzielę
Na to żebyś Ty patrzał weselej
Piosenka - canzona, das Lied

Po to wiążą słowo z dźwiękiem kompozytor i ten drugi
Żebyś nie był bez piosenki, żebyś nigdy jej nie zgubił
Żebyś w sytuacji trudnej mógł lub mogła westchnąć z wdziękiem:
Życie czasem nie jest cudne, ale przecież mam piosenkę

Piosenka jest dobra na wszystko
Piosenka na drogę za śliską
Piosenka na stopę za niską
Piosenka podniesie Ci ją

Piosenka to sposób z refrenkiem
Na inną nieładną piosenkę
Na ładną niewinną panienkę
Piosenka de son la chanson

Piosenka to jest klinek na splinek
Na brzydki bliźniego uczynek
Na braczek rzucony na rynek
Na taki jakiś nie taki ten byt
Piosenka pomoże na wiele
Na co dzień jak i na niedzielę
Na to żebyś Ty patrzał weselej
Jej słowa, melodia i rytm


I tu się okazało jak przydatna może być matematyka. Z podstawowego wzoru zamieniania możemy historię zastąpić piosenką.

Ale jedno mnie martwi. W reformie edukacji nic nie słyszałem na temat lekcji religii. A ta jest przecież niezmiernie ważna. Do dzisiaj pamiętam jak ksiądz mówił, że "kto śpiewa, ten dwa razy się modli". I tak mi pozostało. Tylko żona mi nie pozwala śpiewać, bo twierdzi, że mój głos przypomina zgrzyt rur i uszy jej więdną. Ja jednak się tym za bardzo nie przejmuję i kiedy tylko mogę, to znaczy, jak mnie nikt nie słyszy to sobie nucę, a czasem nawet głośniej zaśpiewam.

Dlaczego ja o tym wszystkim piszę? - Jak ktoś jeszcze nie załapał, bo nie jest zbyt bystry wyjaśniam: dokonałem właśnie epokowego odkrycia w dziedzinie edukacji, co jest na czasie, bo mamy teraz reformę tejże. Chodzi o skuteczną metodę nauczania: zamiast bicia - piosenka, bo jest dobra na wszystko! 

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Lewactwo jako choroba


Skąd się bierze lewactwo?
Lewactwo może być przekazywane dziedzicznie(czerwone dynastie). Jak genetycy podają, lewactwo dziedziczone jest w sposób autosomalny recesywny. Przyczyną choroby jest mutacja jednego genu. Naukowcy podają, że nosiciele genu odpowiedzialnego za wystąpienie lewactwa stanowią około 5% populacji.

To tyle jeśli chodzi o lewactwo genetyczne, ale nie ma co się cieszyć jeśli ową choroba nie została nam przekazana w genach. Otóż nie od dziś wiadomo, że lewactwa można się nabawić nawet po poczęciu. Chociażby poprzez uszkodzenie jednego z genów. 

Lewactwem często występuje z innymi chorobami o podłożu psychosomatycznym, takimi jak nerwica, depresja czy paranoja. Lewactwo często sprzężone jest z ojkofobią.

Na uszkodzenie wyżej wymienionego genu narażone są szczególnie dzieci do szesnastego roku życia. Jak dowiedli naukowcy główną przyczyną destrukcji genu jest słuchanie bredni. Dzieje się tak, ponieważ podczas długotrwałej ekspozycji na głupotę, system odpornościowy zaczyna wariować i dochodzi do choroby autoimmunologicznej, która niszczy ten gen. 

Jak objawia się choroba?

W postaci lekkiej nie wyrządza dużych szkód w ciele, czy psychice chorego. Chory w takim przypadku może nawet przez całe życie nie odczuwać symptomów choroby. Przypadłość wtedy mylona jest z innymi schorzeniami. Chorego zdradza czasami, brak logiki, roztargnienie czy małostkowość. 
W formie ostrej bardzo powszechna jest chorobliwa nienawiść, zapalczywość, poważne defekty w myśleniu logicznym, Croce-fobia, wspomniana już ojkofobia i oszołomstwo. 
Chory najczęściej toczy pianę z ust. W kontaktach z innymi ludźmi jest opryskliwy.
Choroba prowadzi często do przedwczesnej śmierci. Do zgonu dochodzi najczęściej przez samobójstwo tradycyjne lub też przez eutanazję. 

Lewak ze względu na swoją niepełnosprawność umysłową, nie potrafi przestrzegać zasad etycznych i moralnych. Często domaga się poluzowania tych norm. W tym względzie jest podobny do dziecka, któremu matka coś zabroniła. Porządny rodzić w takim wypadku nie ustępuje, tak i my społeczeństwo powinniśmy zostać głusi na tupanie lewactwa. 

Jak leczyć?
Nie wynaleziono jeszcze skutecznego lekarstwa na tą przypadłość. Niektórzy naukowcy dowodzą, że stan pacjenta polepsza się gdy, chorego odetnie się od patogenu. Choroba jest o tyle dziwna, że chory wykazuje objawy uzależnienia od czynnika chorobotwórczego, czyli lewackich bredni. 
Lekarze z Ameryki południowej próbowali chorym podawać antytoksyny z konserwatyzmu i patriotyzmu. Niestety chorzy, źle reagowali na leczenie. Po podaniu antytoksyn pacjenci wchodzili w stan podobny do autyzmu. 
Część lewactwa jest groźna dla otoczenia, chociażby ze względu na psychopatyczną skłonność do mordowania innych poprzez aborcje, eutanazję czy w sposób tradycyjny, dlatego też powinna być izolowana. 

Dlatego też bardzo ważna jest profilaktyka. Ważne jest, aby chronić najmłodszych, którzy nie są jeszcze odporni na lewackie brednie.

źródło: http://teoriazycia.blogspot.com/2011/12/lewactwo-jako-choroba.html

Profanacja krzyża i mogił w Hucie Pieniackiej


Na zachodniej Ukrainie zdewastowano pomnik Polaków zamordowanych w 1944 r. we wsi Huta Pieniacka. Pomnik w Hucie Pieniackiej składał się z kamiennego krzyża i dwóch tablic z imionami i nazwiskami zamordowanych tam Polaków.

9 stycznia został opublikowany w rosyjskich mediach społecznościowych film z Huty Pieniackiej, opatrzony napisem w języku ukraińskim, zawierającym rusycyzmy, informował PAP.

Na nagraniach widać rozbity kamienny krzyż i zdewastowane tablice z nazwiskami ofiar zbrodni. Jedną z tablic zamalowano niebieską i żółtą farbą. Jest to odwołanie do ukraińskiej flagi. Na drugiej z tablic umieszczono barwy Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA), pod którą umieszczono litery SS. Zniszczenia dokonano na nieco ponad miesiąc przed 73. rocznicą zbrodni na Polakach, przypadającą na 28 lutego 2017 r.

Po tym jak polska ambasada na Ukrainie wystosowała notę dyplomatyczną w tej sprawie, rzeczniczka ukraińskiej dyplomacji Maria Beca, zamieściła na Twitterze wpis: „Potępiamy akty wandalizmu w miejscach pamięci, uważamy je za niedopuszczalne. To oczywista prowokacja. Trwa śledztwo”.

Huta Pieniacka to nieistniejąca dziś wieś w rejonie miasta Brody w obecnym obwodzie lwowskim. 28 lutego 1944 roku miał tam miejsce mord, którego dokonali ukraińscy ochotnicy z dywizji SS "Galizien" z 4. pułku policyjnego SS. Według różnych danych zabitych zostało wtedy od 600 do 900 osób. Z kolei najbardziej zainteresowani upamiętnieniem zbrodni Kresowianie na podstawie własnych źródeł, podają niekiedy liczbę nawet, powyżej 1200 ofiar.

Specjalne oświadczenie ws. zniszczenia pomnika w Hucie Pieniackiej zostało umieszczone na stronie, prowadzonej przez byłych, ocalałych z rzezi mieszkańców, tej dużej i pięknej nigdyś, polskiej wsi Ziemi Tarnopolskiej. Czytamy w nim: Szanowni Państwo, z przykrością informujemy, że pomnik upamiętniający zbrodnię dokonaną w Hucie Pieniackiej został zniszczony.

Stowarzyszenie Huta Pieniacka pozostaje w stałym kontakcie z odpowiednimi służbami w celu wyjaśnienia okoliczności tego zdarzenia. Jednocześnie pragniemy podziękować wszystkim, którzy ze szczerą troską i współczuciem informują nas o zaistniałej sytuacji. Składamy wyrazy głębokiej wdzięczności za wszelkie wyrazy wsparcia i solidarności, które dochodzą do nas tak z Polski jak i z Ukrainy. Celem naszego Stowarzyszenia jest upamiętnienie zbrodni popełnionej na naszych przodkach - mieszkańcach wsi Huta Pieniacka i okolicznych miejscowości. Naszym pragnieniem jest zachowanie pamięci i modlitwa. W tym trudnym czasie o to właśnie prosimy wszystkich Państwa. Małgorzata Gośniowska-Kola Prezes Zarządu Stowarzyszenia Huta Pieniacka.”.


Kilka faktów o dewastacji pomnika pomordowanych Polaków w Hucie Pieniackiej:
1. Profil na YT, który zamieścił krótki film obrazujący zniszczenie pomnika, a który nazywa się „Wolna Ukraina” (Вiльна Україна) z logo Prawego Sektora w tle (??) jest profilem nowym, na którym nic więcej nie ma.
2. Film zatytułowany jest „знищен польський пам’ятник” – w języku ukraińskim nie występuje słowo „знищен”, to kalka z rosyjskiego „уничтожен”, tak nie napisałby nie tylko Ukrainiec, ale nawet rosyjskojęzyczny Ukrainiec (o mieszkańcach dawnej Galicji, na której to terenie miało miejsce całe zdarzenie nie wspominając!).
3. Sprawa zostaje opisana na blogu VARJAG2007SU w serwisie LiveJournal_com, który podaje w świat filmik ze świeżego konta „Wolna Ukraina”.
4. W ciągu kilkunastu minut sprawę nagłaśnia rosyjska agencja Regnum, a dzięki niej sprawa nabiera rozgłosu.
5. Przekaz agencji Regnum (precyzyjnego narzędzia propagandowego Kremla) jest prosty: ukraińscy nacjonaliści nienawidzą wszystkiego co polskie i mają tak wiele kompleksów, że chcą niszczyć wszelkie oznaki polskości na ziemiach ukraińskich oraz przekaz drugi – zemsta za niszczenie grobów ukraińskich w Polsce w końcu nadeszła.
6. Najwięcej o sprawie mówią rosyjskie media, co jest identycznym schematem działania jak przy wcześniejszych operacjach informacyjnych Kremla.
7. W cały proces włączyły się także środowiska ukraińskich „emigrantów politycznych” w Moskwie, a zwłaszcza środowisk związanych z osobą byłego premiera Ukrainy za Janukowycza Mykołą Azarowem, przede wszystkim zbiegli z Ukrainy prowokatorzy-blogerzy realizujący założenia rosyjskiej propagandy.
8. W sprawie nie jest jeszcze jasny jaki udział w całym przedsięwzięciu mieli lokalni działacze-dywersanci pracujący dla Rosji (w tym działający w ramach różnych grup czy organizacji prowokatorów).

Wszystko wskazuje na to, że operacja w Hucie Pieniackiej jest przemyślanym, skoordynowanym działaniem, które ukierunkowane jest na 4 płaszczyzny:
a) nowe podniesienie temperatury w relacjach polsko-ukraińskich i wywołanie kolejnego skandalu, zrzucając winę na ukraińską radykalną prawicę i stwarzając pozory „odwetu” za podobne wydarzenia w Polsce (zresztą równie entuzjastycznie nagłaśnianych przez rosyjskie media oraz wspieranych przez prorosyjskie siły w Polsce),
b) zwiększenie chaosu wewnętrznego na Ukrainie, osłabienie autorytetu służb, władzy lokalnej i centralnej, ale i stopniowe uaktywnianie grup prorosyjskich, antypolskich oraz kontrolowanych przez Rosję dziennikarzy, blogerów i działaczy przeznaczonych do różnych innych zabiegów w przestrzeni informacyjnej,
c) zaktywizowanie struktur emigracji politycznej w Moskwie powiązanej z Janukowyczem, wykorzystanie ukraińskich „blogerów-uciekinierów” pracujących dla Rosji, a potencjalnie i test dla operatywności i skuteczności nowych struktur i środowisk,
d) postawienie na Kremlu środka ciężkości zabiegów propagandowych na sferę historyczną – co ma dzielić nie tylko Polaków i Ukraińców, ale i samych Ukraińców, a jednocześnie wzmacniać/potwierdzać przekaz rosyjskich propagandystów na użytek wewnętrzny, dla rosyjskich odbiorców: na Ukrainie jest chaos, faszyzm, nienawiść, ksenofobia, a nawet w tej najbardziej „proeuropejskiej” części kraju dochodzi do takich aktów wandalizmu…

Na koniec jedno pytanie retoryczne: czy jest sobie ktoś w stanie wyobrazić, że dzień po Bożym Narodzeniu, na św. Szczepana w Polsce organizowana jest dewastacja pomników? Analogicznie, żaden Ukrainiec z okolic Lwowa czy w ogóle z zachodniej części Ukrainy w drugi dzień Świąt (prawosławne Boże Narodzenie jest 7 stycznia, a pomnik zniszczony został 8 stycznia) nie wyszedłby wysadzać czy niszczyć żadnych pomników!


Odezwa Arcybiskupa Mieczysława Mokrzyckiego w sprawie dewastacji pomnika w Hucie Pieniackiej

Drodzy Bracia i Siostry!

Profanacja pomnika upamiętniającego ofiary okrutnych wydarzeń w Hucie Pieniackiej napełniła nas wielkim bólem i lękiem przed deptaniem godności i pamięci pomordowanych tam ludzi.

W czasach kiedy Ukraina boryka się z wieloma problemami, wśród których wojna na wschodzie stanowi bolesny rozdział jej współczesności, takie wydarzenie jak profanacja krzyża i mogił pomordowanych mieszkańców Huty Pieniackiej, okrywa cieniem dążenia do wolności na drodze odkrywania i szanowania prawdy historycznej.

Huta Pieniacka od lat była miejscem ekumenicznej modlitwy, której dążeniem było życie w prawdzie i niestrudzone poszukiwanie pokoju i współpracy między narodami: polskim i ukraińskim.

Wysadzenie w powietrze krzyża i zdewastowanie tablic z nazwiskami ofiar, to przejaw nietolerancji wobec narodu i religii, uczyniony przez ludzi lekceważących wszelkie wartości, nie tylko te międzyludzkie ale i te wypływające z wolności religijnej. 

Zniszczenie krzyża to uderzenie w cały świat chrześcijański, bez względu na obrządek czy przynależność narodowościową, bowiem dla wierzących w Chrystusa, krzyż jest największym dowodem miłości Boga do człowieka. Zatem jeśli ktoś niszczy ten Znak Miłości, to działa z pobudek nienawiści do wiary i ludzi wierzących.

Ufam, że władze Ukrainy uczynią wszystko, aby ten bolesny fakt doczekał się wyjaśnienia i ukarania odpowiedzialnych za profanację pomnika w Hucie Pieniackiej.
Wzywam do modlitwy o pokój i pojednanie. Proszę Boga o przebaczenie dla sprawców, skruchę serca i podjęcie pokuty za grzech profanacji.

Modlitwy ekspiacyjne zostaną odprawione przy pomniku w Hucie Pieniackiej w niedzielę 26 lutego br. w ramach obchodu kolejnej rocznicy tragicznych wydarzeń. Zapraszam wiernych, przedstawicieli władzy i duchowieństwo różnych wyznań i obrządków do uczestniczenia w tych modlitwach.

Nasza obecność niech będzie znakiem wiary i solidarności z rodzinami ofiar mordu w Hucie pieniackiej i sprzeciwem wobec zła niszczącego wolność religijną, pamięć historyczną i dobre relacje między Polską i Ukrainą.

Lwów, dnia 17 stycznia 2017 r.
+ Mieczysław Mokrzycki
Arcybiskup Metropolita Lwowski


źródła:

niedziela, 15 stycznia 2017

Używasz Facebooka? - Mają cię.

Nic nie stoi na przeszkodzie, by kilka małych zmian w algorytmach newsfeeda Facebooka mogło wpłynąć na część wyborców. To algorytmy decydują o tym, co widzimy, o tym jakie newsy do nas docierają. A

Facebook przecież potrafi manipulować naszymi emocjami


– sam się do tego przyznał. Nawet wyświetlając zdjęcia osób które zagłosowały Facebook mobilizuje i zwiększa frekwencję wyborczą. Tak ponoć było w czasie ostatnich wyborów w USA, gdy Facebook "grał nieczysto" przeciwko wyborowi Trumpa.

U nas w Polsce też użył kiedyś podobnego narzędzia. W dzień którychś wyborów na Facebooku można było zameldować, że się zagłosowało a serwis wyświetlał listę znajomych, którzy spełnili swój obywatelski obowiązek mobilizując i zawstydzając tych, którzy nie głosowali.
Facebook umożliwia też wrzucanie i dopasowywanie danych z własnych baz z bazą użytkowników serwisu, więc kandydaci wykorzystują to i dostają narzędzia do śledzenia swoich wyborców.

- czytaj dalej: http://www.spidersweb.pl/2016/04/facebook-google-manipulacja-wynikami-wyborow.html


Co pewien czas użytkownicy Facebooka z oburzeniem reagują na wiadomość, że serwis prowadzi na nich różne eksperymenty. Zapewne nie o wszystkich wiemy, ale kilka z nich zostało ujawnionych.

Serwis np. próbował manipulować naszymi emocjami („
I ty możesz zostać królikiem doświadczalnym. Facebook robił testy psychologiczne na użytkownikach”). W 2014 roku grupie wytypowanych użytkowników przedstawiano zmanipulowany newsfeed, gdzie
Płacisz albo jesteś towarem Oburzające? Być może, ale ujawnione informacje po raz kolejny prowadzą nas do wniosku, na który przy innych okazjach reagowaliście oburzeniem. Mimo tego warto go powtórzyć, bo – mam wrażenie – wielu użytkowników Sieci nadal tego nie rozumie.

Klientami dla darmowego serwisu internetowego, obojętnie, czy będzie to serwis blogowy, portal, czy serwis społecznościowy, nie są użytkownicy. Użytkownicy są towarem, oferowanym klientom, czyli reklamodawcom.

- czytaj: http://gadzetomania.pl/58221,facebook-badania


Zapraszam do przeczytania poniższych artykułów:

Facebook pozwolił na przeprowadzenie tajnego eksperymentu psychologicznego.

Czasopismo naukowe „Proceedings of the National Academy of Sciences” opublikowało szczegółowe omówienie przeprowadzonego dwa lata temu eksperymentu. Chociaż badanie nie było przełomowe, wzbudza wiele kontrowersji ze względu na formę jego przeprowadzenia.

W dniach od 11 do 18 stycznia 2012 roku naukowcy zbadali trzy miliony postów niczego nieświadomych użytkowników anglojęzycznej wersji portalu Facebook. Badacze, poprzez podsyłanie odpowiednio nacechowanych treści, sprawdzali „zaraźliwość emocji” w internecie.

Badanie polegało na podzieleniu 689 tysięcy użytkowników Facebooka na dwie grupy, a następnie na zmniejszeniu ilości nacechowanych pozytywnie lub negatywnie treści – odpowiednio dla grupy. W ten sposób naukowcy mogli sprawdzić czy osoby, które częściej widziały wśród znajomych radosne lub smutne zwroty i informacje, same zaczynały zamieszczać podobne treści.

Chociaż autorzy badania podkreślają, że nie odcinali użytkowników od pozostałych wpisów, nie pokazywanych ze względu na ustawienia filtra, ujawnienie eksperymentu wzbudziło wiele kontrowersji. Zarówno użytkownicy portalu, jak i obrońcy praw człowieka oraz politycy zarzucają organizatorom badania, że jest to zachowanie skandaliczne, a jego uczestnicy powinni być o wszystkim poinformowani.

Jim Sheridan, członek komisji ds. mediów w brytyjskiej Izbie Gmin: – Mówimy tu o bardzo potężnym narzędziu, które nie jest jeszcze uregulowane prawem, dlatego trzeba szybko znaleźć sposób, żeby się przed tym bronić. (...) To manipulacja osobistym materiałem z życia użytkowników, a jeśli kontroluje się umysły ludzi w jakikolwiek sposób, muszą być oni chronieni i na pewno muszą o tym wiedzieć.

źródło: http://jednymzdaniem.pl/news/265/facebookowa-manipulacja


Lubisz lajkować posty na Facebooku?

Z około 68 twoich polubień można wywnioskować kolor twojej skóry, preferencje seksualne oraz przynależność partyjną. 70 polubień wystarcza, aby maszyna określiła twój charakter lepiej niż przyjaciel. Przy 150, algorytm zna cię lepiej niż rodzice, przy więcej niż 300 – lepiej niż ty sam.

Program, który analizuje każdy twój ruch na Facebooku, został już z powodzeniem wykorzystany w odpowiedzialnej za Brexit kampanii Nigela Farage’a oraz przez sztab prezydenta-elekta Trumpa. Stworzył go zespół prowadzony przez Polaka, Michała Kosińskiego. Do celów politycznych wykorzystuje go firma Cambridge Analytica.
Od Facebooka do Brexitu Jak to działa? Specjaliści z firmy badają ślad, jaki twoja aktywność pozostawia za sobą w internecie. Najskuteczniejsze są polubienia na Facebooku, ale pomagają nawet dane zbierane, kiedy jesteś offline; np. gdzie przemieszczasz się ze swoim smartfonem. Specjaliści następnie wykorzystują dane do stworzenia modeli osobowości według kwestionariuszy OCEAN (od pięciu mierzonych cech osobowości: otwartości, sumienności, ekstrawertyczności, ugodowości i neurotyczności).

Skuteczność kwestionariuszy OCEAN przy określaniu charakteru danej osoby była znana od lat; problemem było nakłonienie ludzi do wypełniania wielustronicowych formularzy z pytaniami na swój temat. Wraz z nastaniem Facebooka i mediów społecznościowych, problem się rozwiązał. Okazało się, że wiele osób chętnie pozostawia za sobą potrzebne dane mimochodem. Dane trzeba było tylko zebrać i zinterpretować. A następnie wykorzystać w marketingu.
Nauka w rękach polityków Program potrzebny do wykorzystania mikrośladów na Facebooku opracował Polak Michał Kosiński podczas pracy na uniwersytecie w Cambridge.

Kosiński skończył studia na Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. W 2008 roku został zaproszony przez Cambridge do pracy w pierwszym na świecie laboratorium psychometrii – nauki próbującej zmierzyć ludzką osobowość za pomocą wymiernych danych. Najpierw zespół Polaka stworzył prostą aplikację z quizem z wybranymi pytaniami z kwestionariusza OCEAN i wprowadził ją na Facebooka. Po kilku latach pracy z danymi, Kosiński i jego zespoł byli już w stanie przyporządkować ludziom wybrane kryteria z OCEAN w oparciu o ich zdjęcia profilowe.

Wyniki badań naukowca zaczęły być wykorzystywane do celów marketingowych; inaczej zaczęły wyglądać reklamy kierowane do ekstrawertyków, inaczej do introwertyków. W niektórych przypadkach skutkowało to podwojeniem wyników sprzedaży.

W 2015 roku dane zaczęły być wykorzystywane w kampaniach politycznych, między innymi przez firmę Cambridge Analytica.

W listopadzie 2015 roku wspierana przez Nigela Farage’a kampania Leave.EU powierzyła właśnie tej firmie prowadzenie swoich działań marketingowych. Tę samą firmę wybrał następnie do prowadzenia swojej kampanii Donald Trump. W grudniu 2016, po sukcesach obydwu kampanii, triumfy firmy zaczęły być rozpropagowywane przez media: „kujony z Anglii wyniosły Trumpa na szczyt” – głosiło wiele nagłówków. Z reguły pomijano związki działań firmy z badaniami Polaka z Cambridge.

Cambridge Analytica nazywa swoją metodą „marketingiem mikrotargetującym” – dopasowanym idealnie do preferencji danej osoby na podstawie zebranych o niej w internecie danych. Działania marketingowe nie są już dobierane dla odbiorców tylko w zależności od płci, wieku, czy rasy. Teraz pod uwagę bierze się ich cały charakter, upodobania do imprezowania, hobby. To dlatego w ostatnim czasie, w zależności od naszych sympatii, na Facebooku czy nawet w wyszukiwarce Google, do nas i naszych znajomych docierają niekiedy zupełnie inne informacje na ten sam temat.
Z przymrużeniem oka
theguardian.com

Ze zrozumiałych względów Cambridge Analytica chętnie i głośno mówi o tych prowadzonych przez siebie kampaniach, które odniosły sukces. Mniej chętnie mówi już o tych przegranych – np. kampanii kontrkandydata Donalda Trumpa, Teda Cruza. Dlatego specjaliści podkreślają, by traktować rewelacje na temat osiągnięć firmy z przymrużeniem oka.

Sam Kosiński, obecnie wykładowca na uniwersytecie Standforda, dystansuje się od odważnych twierdzeń na temat skuteczności jego metody:
To oczywiste, że to nie analiza tzw. „big data” wygrywa wybory. Robią to kandydaci. Nie wiemy, jaką rolę w ich zwycięstwie odgrywa analiza danych
– mówił poproszony o komentarz przez dziennikarzy Bloomberga.

W wywiadzie dla Das Magazin Kosiński tłumaczył z kolei, że „on tylko pokazał, że bomba istnieje” – narzędzia, by dobierać dla użytkowników niezwykle dokładnie profilowane treści, już istnieją. Od zdolności polityków i marketerów zależy, czy będą one wykorzystywane skuteczne.

Od 2014 roku Kosiński opatruje jednak swoje badania ostrzeżeniem, że ich wykorzystanie może grozić „dobrobytowi, wolności a nawet życiu ludzkiemu”.


źródło: http://www.emito.net/artykuly/jak_twoje_lajki_pomogly_spowodowac_brexit_2103796.html

piątek, 6 stycznia 2017

Upadek Rosji tuż tuż.

Foto: Rosjanie liczą kopiejki

Pojawiają się coraz liczniejsze głosy, że już wkrótce może dojść w Rosji do przesilenia. Że rok 2017 przybliża krach finansowy. Do końca 2017 roku wyczerpią się m.in. środki jednego z dwóch państwowych funduszy inwestycyjnych. To kolejny etap rosnącego kryzysu finansowego. Przypomnijmy, że deficyt budżetowy rośnie od 2014 roku, zaś wpływ na to mają głównie niskie ceny ropy, sankcje UE i USA nałożone za aneksję Krymu i agresję Rosji przeciwko Ukrainie: rozpętanie wojny w Donbasie, gdzie obecnie - jak podają źródła - trzon separatystów stanowi ok. 5 tys. rosyjskich żołnierzy oraz najemników, doskonale wyszkolonych i wyposażonych przez Kreml. Do kryzysu finansowego w Rosji wydatnie przyczyniają się ogromne nakłady finansowe na zbrojenia - 5% PKB. Przy czym ten wielki kraj ma PKB utrzymujący się na poziomie Włoch. W wyniku czego skrajna nędza rosyjskiego społeczeństwa jest nie do wyobrażenia. Pojawia się coraz więcej prognoz zwiastujących wybuch buntu ludu, który przestanie w końcu wierzyć w bajki o zagrożeniu dla FR ze strony NATO i dojdzie do wniosku, że duma z imperialnych podbojów w Syrii i na Ukrainie nie rekompensuje miski z zupą. Nędza jest tak ogromna, że większość rosyjskich gospodyń domowych nie ma po prostu co do garnka włożyć. Niestety władza wzywa Rosjan do jeszcze większych poświęceń, a ci zresztą, nie mając wyjścia gotowi są stać na mrozie nawet kilka godzin, jak ci Moskwianie przed ambasadą Włoch po kawałek włoskiego sera. /-czyt.: http://kresy24.pl/w-moskwie-ustawila-sie-gigantyczna-kolejka-po-prawdziwy-ser/

Foto: Moskwa, ambasada Włoch

Do tego dochodzi ogromne zacofanie kraju i powszechne rosyjskie absurdy. Zob.: http://www.gazeta.tv/Wideo/0,131862.html?tag=toalety+w+Rosji

Według agencji Reutersa, opisującego prognozy rosyjskiego ministerstwa finansów, na koniec 2016 roku w Funduszu Rezerw będzie znajdowało się nie więcej niż ok. 15 mld dolarów (980 mld rubli). Zaś w którymś momencie 2017-go roku, ta topniejąca kwota osiągnie zero. Wszystkie zgromadzone tam środki mają zostać wykorzystane, tak jak do tej pory na ratowanie budżetu. Na początku 2014 roku ta rezerwa wynosiła 87 mld dolarów.

Rosja nie jest już w stanie znaleźć więcej oszczędności czy dochodów z innych źródeł. W 2017 r. zadłużenie wewnętrzne ma wynieść 1,29 biliona rubli. W 2014 r. deficyt wynosił 0,5 proc. PKB, w 2015 2,6 proc., a w pierwszej połowie 2016 roku już 4,6 proc. PKB. /-czyt więcej: http://businessinsider.com.pl/finanse/rynek/rosja-na-skraju-kryzysu-finansowego/86vbbw9

Na początku grudnia ub. r. Duma Państwowa, uchwaliła budżet na 2017 rok i okres budżetowy 2018-19. Dokument przewiduje stopniowe obniżanie deficytu budżetowego z 3,2 proc. PKB w przyszłym roku do 2,2 proc. w 2018 i 1,2 proc. w 2019 roku. Nietrudno zauważyć, że są to tylko "pobożne życzenia", cóż papier wszystko przyjmie. Zaklinanie rzeczywistości trwa więc w najlepsze. Władza najwidoczniej ma Rosjan za durniów, którzy łykną każdą bzdurę. Putin w swoim 13. orędziu wygłoszonym przed Zgromadzeniem Federalnym mówił: „Zmieniamy strukturę naszej gospodarki… W Rosji tkwi potencjał pozwalający na eksport niesurowcowy…  Jeszcze niedawno eksport rosyjskich technologii IT był zerowy, teraz wyrósł do 7 mld dolarów… Sankcje pomogły rosyjskim producentom na rynku krajowym, a eksport produktów rolnych daje  większy dochód niż eksport broni… Poziom zaawansowanej technologicznie pomocy medycznej w ciągu ostatnich 10 lat wzrósł 15-krotnie… W ciągu 2 lat wszystkie rosyjskie przychodnie i szpitale zostaną podłączone do Internetu… Przyrost naturalny nie przestaje wzrastać…”

A co Rosjanie na to? - Rosjanie coraz częściej piją perfumy zamiast wódki. /czyt.: http://www.bankier.pl/wiadomosc/Rosjanie-coraz-czesciej-pija-perfumy-zamiast-wodki-7487676.html

Także wartość rosyjskiej waluty utrzymuje się na rekordowo niskim poziomie - za dolara płaci się niemal 63 ruble, czyli blisko dwa razy więcej niż przed załamaniem rosyjskiej gospodarki w 2014 roku.

Mimo wysiłków Putina i rosyjskiej propagandy, coraz więcej ekspertów w Rosji wieszczy upadek tego kraju. Już w 2014-m roku Olga Kuronosowa widziała dla Federacji Rosyjskiej szansę w tym, że do 2016 roku zmienią się jej władze i oddadzą Ukrainie Krym. Jeśli to nie nastąpi, wg niej - jest prawdopodobny w 2017 roku krwawy scenariusz. Igor Charczenko, szef organizacji pozarządowej Centrum Rozwoju Społeczeństwa  zasugerował, że upadek Rosji może się przeciągnąć w czasie i będzie to raczej miękki upadek, gdyż takim scenariuszem jest zainteresowanych wiele sił. Kluczowym momentem będzie 2017, ewentualnie 2018 rok; po czym ma pojawić się nowa Rosja, z którą będzie można budować nowe relacje. Przekonamy się więc już wkrótce, czy nadzieje Rosjan związane z rozpoczynającą się lada moment prezydenturą Trumpa w USA się ziszczą.

Tymczasem kilka dni temu USA wydaliło 35 rosyjskich dyplomatów z Waszyngtonu i San Francisco - dano im 72 godziny na opuszczenie państwa. Prezydent USA Barack Obama powiedział też, że Stany Zjednoczone nie poprzestaną na publicznie ogłoszonych sankcjach i będą podejmować dalsze kroki przeciwko Moskwie.

Odpowiedź Rosji była zaskakująca i świadcząca de facto o jej słabości. - Takie jest prawo dyplomacji - stwierdził szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow. Putin zdecydował, że Rosja powstrzyma się od kroków odwetowych. Dyplomaci amerykańscy z Rosji nie zostaną wydaleni - poinformowała agencja TASS. Putin powiedział też, że nie jest zwolennikiem "kuchennej dyplomacji". Takie stanowisko Kremla zostało powszechnie zinterpretowane jako skłon w pasie przed hegemonem, obliczony na wymuszenie litości i złagodzenie sankcji gospodarczych i politycznych. "Pożyjom, uwidim".

De facto to nie Ameryka najbardziej zagraża Rosji, lecz Chiny. I zadzieranie z Ameryką jest głupotą. Kreml więc najwyraźniej pragnie ustawić się już teraz u boku USA przeciwko Chinom; tylko czy nowy prezydent Trump na to pójdzie? Bo jeśli nie, to los Kremla będzie nie do pozazdroszczenia.
Już wcześniej rosyjscy eksperci sygnalizowali, że w ciągu najbliższych 10 lat Rosja zbankrutuje i pogrąży się w chaosie, później ulegnie podziałowi, utraci Syberię, by stać się wreszcie satelitą Chin, który dostarcza Państwu Środka surowce. Niestety na nic więcej Rosja nie ma co liczyć. Nowy Jedwabny Szlak właśnie na naszych oczach staje się rzeczywistością. I to bez większych korzyści z tranzytu dla Rosji!

Jak dwa dni temu doniosła PAP za chińską agencją Xinhua, Chiny uruchomiły swe pierwsze kolejowe połączenie towarowe z Londynem, biegnące ze znanego jako ośrodek handlu hurtowego miasta Yiwu w przylegającej do Morza Wschodniochińskiego prowincji Czeciang (Zhejiang). Pociągi towarowe potrzebować będą 18 dni na pokonanie dystansu ponad 12 tys. kilometrów do Wielkiej Brytanii przez Kazachstan, Rosję, Białoruś, Polskę, Niemcy, Belgię i Francję. Stacja docelowa tego połączenia to Barking na północnym wschodzie Londynu.

Bezpośrednie połączenie między Chinami a Europą nie jest wyjątkiem. Wielka Brytania jest już pod tym względem ósmym państwem. Do czerwca ubiegłego roku z Chin przybyło do państw europejskich 1881 składów towarowych, a powróciło 502, zabierając między innymi niemieckie produkty mięsne, rosyjskie drewno i francuskie wina.

Sytuacja geopolityczna i finansowa Rosji jest nie do pozazdroszczenia, więc nie może dziwić, że konflikt na najwyższych szczeblach władzy w Rosji zaostrza się. W połowie listopada 2016 Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej podał, że minister ds. rozwoju gospodarczego Aleksiej Uljukajew został zatrzymany za przyjęcie 2 mln dolarów łapówki w zamian za wystawienie pozytywnej oceny koncernowi naftowemu Rosnieft, co pozwoliło tej firmie uzyskać 50 proc. udziałów w spółce naftowej Basznieft.

Pozycja Putina wydaje się z zewnątrz niezagrożona, ale kto wie, jakie zakulisowe rozgrywki i intrygi skrywają mury Kremla? Putin wydaje się silny, ale z pewnością nie zdoła wszystkich swoich przeciwników zabić i wtrącić do więzień. Być może nie boi się gniewu ludu, ale czy również nie powinien bać się swoich towarzyszy?

I jaki z tego wniosek dla nas? - Obyśmy też tam byli!

.