Kim są nadludzie?

Czy nietzscheański Ubermensch ma coś wspólnego z chrześcijaństwem? A czy można chociaż zobaczyć w chrześcijaństwie pewne podobieństwa? - Zobaczmy. Pytania o człowieka, pytania o istotę człowieczeństwa należą do podstawowych.

Po co komu etyka?

Czym jest etyka i moralność? Czy zastanawiamy się nad tym na co dzień, czy postępujemy etycznie? Właściwe po co moralnością mamy się przejmować, albo jakimś zbiorem zasad etycznych?

Wojna cywilizacji według Samuela Huntingtona

Jak żywa jest pamięć zbiorowa? Huntington stawia tezę, że w XXI w. wojna między różnymi cywilizacjami zajmie miejsce dziewiętnastowiecznych wojen narodowych i dwudziestowiecznych wojen między ideologiami.

Dlaczego kult Maryi wywołuje u niektórych taki sprzeciw?

Kult Maryi jest zjawiskiem szczególnym i niezwykłym w Kościele Rzymsko-Katolickim. Obecny kształt tego kultu zawdzięczamy tradycji, pobożności ludowej, dyskusjom teologów i soborom. Dlaczego kult Maryi jest dla wielu chrześcijan kontrowersyjny?

Ks. Nikos Skuras: "oczywiście, oczywiście..."

Ks. Nikos - zawsze mówi o tym że Jezus Cię kocha z twoimi grzechami, i przyjmuje zawsze do Swego Serca. Ale używa mocnych słów i dla wielu jest kontrowersyjny. Jak atomowa bomba

Inżynieria zniewolenia

"Jeśli diabeł jest obecny w naszej historii to jest nim zasada władzy" - Mikhail Bakunin. Czym jest inżynieria społeczna? Mało kto wie, że inżynieria społeczna jest opartą na nauce sztuką nakłaniania innych ludzi do spełniania życzeń i oczekiwań rządzących.

Adama Doboszyńskiego Modlitwa o Wielką Polskę

Autorem modlitwy jest Adam Doboszyński - wybitny Polak, brutalnie zamordowany przez komunistów. Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Świętej Jedyny, Panie Jezu Chryste i Ty, Najświętsza Panno Kalwaryjska z cudownego obrazu, raczcie wejrzeć na szczerość dusz naszych i na czystość dążenia naszego...

Liberalizm – definicja bestii

W encyklice Pascendi Dominis Gregis papież Pius X napisał, iż „największa i najbliższą przyczyną modernizmu jest bez wątpienia pewnego rodzaju wypaczenie umysłu”...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dobro. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dobro. Pokaż wszystkie posty

sobota, 18 stycznia 2014

Personalistyczna CePownia Wojtasa


Ręce opadają, gdyż omawiając "myśli" Wojtasa należało by praktycznie prostować każde jego zdanie, albo wyjaśniać herezje, które głosi.

Wojtas w swojej notce podjął temat personalizmu. Wygląda jednak na to, że o personalizmie, czy filozofii personalistycznej nie ma zielonego pojęcia. Co można zauważyć, to to, że personalizm kojarzy mu się z prawem człowieka do przeciwstawienia się Panu Bogu. Aby tą tezę udowodnić przeprowadza on jakieś analizy biblijne:
"Ks. Rodzaju 3.4 - 5 Wtedy rzekł wąż do niewiasty: „Na pewno nie umrzecie. Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło”. To bardzo ważne i znamienne zdanie – ostrzeżenie, gdyż w takich kategoriach należy je interpretować. Poprzez rozróżnianie dobra i zła – człowiek ma stać się równy Bogu. Czyli stać się osobą, osobnym bytem, który może przeciwstawiać się Woli Bożej z racji własnej oceny, co jest dobre, a co złe. Takie może być źródło personalizmu."

Cóż by tu powiedzieć? Chyba tylko "nie przypiął ni przyłatał". Zobaczmy czym tak wogóle jest filozofia personalistyczna, w skrócie personalizm?

Personalizm – nazwa kilku (czasem przenikających się) kierunków współczesnych filozoficznych o nastawieniu na autonomiczną wartość osobowości, przykładających szczególną wagę do pojęcia osoby (łac. persona).

Termin ten po raz pierwszy użyty został przez Friedricha Schleiermachera na określenie koncepcji Boga osobowego, która była przeciwstawna panteizmowi.

Wśród personalistycznych myśli filozoficznych wyróżnić można: system filozoficzny Charlesa Renouviera wszystkie koncepcje filozoficzne, które uznawały szczególną rolę osoby ludzkiej za byt wykraczający poza naturę i historię (m.in. Bowne, Flewelling, Johna McTaggarta); nurt XX-wiecznej filozofii, który głosił nadrzędność wartości osoby ludzkiej wobec uwarunkowań społeczno-ekonomicznych oraz historycznych, rozwinął się on w dwóch wersjach: humanizmu integralnego (Jacques Maritain, Józef Tischner, Jan Paweł II) oraz wersji społecznej (Emmanuel Mounier)./ Wikipedia

A jakie są źródła personalizmu?

Oprzemy się w tym na książce: Juana Manuela Burgos, pt. Personalizm w tłum: K. Koprowskiego. Wydawnictwo Centrum Myśli Jana Pawła II. Warszawa 2010, ss. 205.
Książka Juana M. Burgosa, przedstawiciela personalizmu hiszpańskiego, założyciela i przewodniczącego Stowarzyszenia Personalistów Hiszpańskich, stanowi swoiste kompendium personalizmu i jego odmian, a także jego recepcji w poszczególnych krajach Europy.

Możemy dowiedzieć się w niej iż Personalizm jest filozofią wielopłaszczyznową. Zrodził się na początku ubiegłego stulecia w wyniku dostrzeżenia potrzeby ponownego podjęcia refleksji na temat człowieka i jego wartości na tle problemów, przed jakimi stał świat na przełomie XIX i XX wieku oraz prób ich rozwiązania. Jego genezy upatrywać należy w problemach społeczno-kulturowych, na przykład w zmianach związanych z urbanizacją i rewolucją przemysłową czy w stanowiącym formę wyzysku skrajnym kapitalizmie. Na jego rozwój wpływ miały także wydarzenia historyczne, zwłaszcza doświadczenia obu wojen światowych i totalitaryzmów. Ponadto, narastający kryzys wartości oraz idee kolektywizmu marksistowskiego i liberalnego indywidualizmu, prowadziły do degradacji człowieka. Nie bez znaczenia były też systemy lub nurty filozoficzne, dominujące w XIX i na początku XX wieku (np. filozofia pozytywna, scjentyzm, heglizm, marksizm, ewolucjonizm), które – wyzbywając się transcendencji – uznawały jedynie materialistyczne odniesienia. Z kolei pozytywistyczne myślenie zamknęło świat nauki na wpływ humanistycznej myśli chrześcijańskiej. Personalizm narodził się więc jako odpowiedź na konkretne potrzeby rzeczywistości i sytuacji człowieka początku XX wieku. Stąd też w personalizmie najpierw podejmowano działania na rzecz osoby ludzkiej, a potem kształtowano pojęcia i spójną doktrynę.

Personalizm nie jest zatem jedynie filozofią teoretyczną czy akademicką. Posiada silny wydźwięk praktyczny. Oddziałuje na wszystkie płaszczyzny życia – tak kulturowego, jak społecznego i politycznego (wspomnieć tu można choćby o wpływie personalizmu na kształtowanie Deklaracji Praw Człowieka).

Personalizm powstał najpierw jako ruch na rzecz działań o charakterze społecznym oraz „[...] środek oddziaływania (intelektualnego) na rzeczywistość” (s. 23), przez co możemy mówić o „[...] filozofii, której najważniejszą cechą jest umieszczenie osoby w centrum refleksji i struktury pojęciowej” (s. 19). Poddając analizie kontekst kulturowo-historyczny, wskazał czynniki charakteryzujące Europę początku XX wieku, które, jego zdaniem, miały decydujący wpływ na pojawienie się personalizmu. Zaliczył do nich „[...] mentalność pozytywistyczną i naukową” (s. 24-25), czyli fascynację naukami przyrodniczymi oraz uznanie poznania naukowego i metody eksperymentalnej jako jedynej drogi prawdziwego poznania. Implikuje to przyznanie realnego istnienia tylko tym bytom, które pochodzą ze świata fizycznego i materialnego. Nie bez znaczenia dla takiej wizji rzeczywistości była teoria ewolucji, która – sprowadzając człowieka do produktu przypadkowych procesów ewolucyjnych – wyparła zeń całą sferę duchową. W konsekwencji doprowadziło to do utraty zaufania do religii, a następnie do jej eliminacji. Kolejnymi czynnikami warunkującymi powstanie personalizmu były wspomniane już wyżej kapitalistyczny wyzysk człowieka, marksizm oraz inne totalitaryzmy o heglowskich korzeniach (nazizm i faszyzm) (s. 31-33). Ponadto, autor wskazuje na osłabienie roli kultury chrześcijańskiej, przejawiające się głównie w braku inicjatywy ze strony środowisk chrześcijańskich lub chrześcijaństwem inspirowanych. Czytamy: „W tamtej epoce już nie chrześcijanie inicjowali główne ruchy kulturowe czy społeczne; oni je tylko modyfikowali, zmieniali ich kierunek albo w razie konieczności je zwalczali”

Przedstawiciele personalizmu. Począwszy od zarysowania personalizmu francuskiego, autor prezentuje postać Jacquesa Maritaina uznając go za „[...] pośrednika między tomizmem a personalizmem” (s. 45). Następnie szeroko omawia życie i twórczość Emmanuela Mouniera, jako twórcy personalizmu. Autor podkreślił, że „[...] w pismach Mouniera można znaleźć, wyłożone bezpośrednio, zasadnicze pojęcia personalizmu. Prezentacja jego doktryny jest zatem równoznaczna z zarysowaniem schematu tej filozofii” (s. 63). Dlatego dość szczegółowo omówił zarówno charakterystyczne dla Mouniera pojęcia osoby i personalizmu wspólnotowego, wskazując przy tym istotne rozróżnienie pomiędzy wspólnotą a społecznością, jak i doktrynę społeczno-polityczną francuskiego myśliciela. W dalszej kolejności zaprezentowane zostały poglądy Maurice’a Nedoncelle’a (personalizm metafizyczny) oraz Gabriela Marcela, zaliczonego przez autora do przedstawicieli personalizmu egzystencjalistycznego.

W ramach Innych nurtów personalizmu nakreślony został personalizm włoski oraz polski ze szkołą lubelską i personalizmem etycznym Karola Wojtyły. Ponadto, zaznaczając że mimo, iż w krajach niemieckojęzycznych „[...] nie można raczej mówić o personalizmie mającym tak jasno określone cechy jak personalizm francuski czy polski”, to jednak istnieją tam „[...] nurty bliskie personalizmowi takie, jak fenomenologia, a zwłaszcza kierunek zwany filozofią dialogu” (s. 119). Dlatego na treść rozdziału trzeciego składają się również refleksje dotyczące Edmunda Husserla oraz filozofów dialogu: Ferdynanda Ebnera i Martina Bubera. Rozważania nad „personalizmem niemieckim” autor zakończył stosunkowo obszernym omówieniem życia i poglądów Romano Guardiniego. Przegląd poszczególnych nurtów myśli personalistycznej zamyka historia personalizmu w Hiszpanii wraz z prezentacją jego głównych przedstawicieli, a wśród nich zwłaszcza Juliana Mariasa.

Następnie J. M. Burgos podjął próbę zdefiniowania personalizmu, ukazując go jako nową i realistyczną filozofię. Wskazał przy tym na pewne trudności, dotyczące określenia terminów, pojęć czy usystematyzowania sformułowań, które to trudności stanowią konsekwencję zaniedbania równoczesnego tworzenia aparatu teoretycznego dostosowanego do rozwoju personalizmu w sferze społecznokulturowej.

Z tego względu nie wszyscy zgadzają się z postrzeganiem personalizmu w kategoriach nurtu filozoficznego w sensie ścisłym: „Na ogół autorzy, którzy odmawiają personalizmowi miana filozofii albo kierunku filozoficznego, twierdzą, że nie ma on wystarczającej wagi i spójności” (s. 151). Ponadto zarzuca się personalizmowi brak dostatecznego uporządkowania treści oraz to, że owe treści „[...] nie tworzą jednorodnego systemu i różnią się znacznie u poszczególnych autorów” (s. 152). Autor, poddając szczegółowej analizie krytykę personalizmu, podał szereg argumentów pozwalających uznać personalizm za system filozoficzny konsekwentnie odpierając tym samym podnoszone zarzuty.

Zarysowująć panoramę myśli polskiej, kształtującej się na przełomie XIX i XX wieku, aby na jej tle opisać fenomen polskiego personalizmu i jego odmian, nie sposób nie zauważyć szczególny i oryginalny przykład, jakim jest osoba w dziele Karola Wojtyły, papieŜa Jana Pawła II.

Wojtas jednak w personalizmie dostrzega tylko zdolność człowieka do przeciwstawieniu się Bogu "z racji odrębnego rozumienia pojęcia dobra, to trudno się dziwić, że w każdym innym przypadku, przy tworzeniu wspólnot ludzkich, będą pojawiały się jednostki, które nie będą akceptowały ustalonego przez większość pojęcia dobra wspólnego." /K. Wojtas

Tymczasem personalizm chrześcijański, wyrastając z całej nauki Kościoła, stanowi pogłębioną refleksję myśli filozoficznej i teologicznej nad integralną koncepcją osoby ludzkiej. Centralnym twierdzeniem personalizmu jest zatem prawda o człowieku jako osobie, swoista proklamacja fenomenu osoby. Do teoretyków współczesnego personalizmu chrześcijańskiego zalicza się między innymi: Pierre’a Teilharda de Chardin (1881 – 1955), Jacquesa Maritaina (1882 – 1973), Gabriela Marcela (1889 – 1973) i Emmanuela Mouniera (1905 – 1950). Na gruncie polskim natomiast antropologię personalizmu rozwijają w ostatnich czasach: Wincenty Granat (1900 – 1979), Stefan Świeżawski (ur. 1907), Mieczysław A. Krąpiec (ur. 1920), Mieczysław Gogacz (ur. 1926), kard. Henryk Gulbinowicz (ur. 1928), Józef Życiński (ur. 1948) oraz Sługa Boży Karol Wojtyła – papież Jan Paweł II (1920 - 2005). W refleksji nad współczesnym personalizmem zauważa się, że nie jest on kierunkiem jednorodnym, ale “obejmuje różne nurty: tomistyczny, aksjologiczny, egzystencjalny, społeczno – ekonomiczny. […] W każdym z tych nurtów podkreśla się szczególną rolę i wartość osoby ludzkiej ze względu na nią samą, uznając w człowieku, byt nie tylko biologiczny i historyczny, ale przede wszystkim taki, który wykracza poza naturę i poza historię. Rozwój osoby ludzkiej jest rozumiany jako cel życia społecznego, prymat wartości osobowych (rozum, wolność) stawiany jest przed wartościami ekonomicznymi i strukturami społecznymi, które warunkują ich postęp i rozwój.”

Przy tworzeniu pojęcia osoby personalizm chrześcijański odwołuje się do klasycznej definicji Boecjusza: “osoba jest indywidualną substancją natury rozumnej” (persona est naturae rationis individua substantia). Definicja ta jest jednak niewystarczająca, z tego też powodu warto w tym miejscu przytoczyć określenia osoby ludzkiej skonstruowane przez myślicieli personalistycznych. Według E. Mouniera na przykład osoba jest “jedyną rzeczywistością, którą poznajemy i zarazem tworzymy od wewnątrz. Wszędzie obecna, nigdy nie jest dana. Jest […] przeżywaną działalnością autokreacji, komunikacji i przynależności, którą daje się uchwycić i poznać w swoim akcie jako ruch personalizacji.” Inną definicję osoby ludzkiej proponuje ksiądz Wincenty Granat: “Osoba ludzka jest to jednostkowy, indywidualny, substancjonalny, cielesno – duchowy podmiot zdolny działać w sposób rozumny, dobrowolny, moralny i społeczny w celu harmonijnego ubogacenia siebie i innych ludzi w zakresie kultury.”

Za najbardziej jednak reprezentatywne dla personalizmu chrześcijańskiego należy uznać stanowisko papieża Jana Pawła II. Począwszy od rozważań filozoficznych ujętych w pracach przedpontyfikalnych, a mianowicie: Personalizm tomistyczny, Osoba i czyn, Osoba ludzka a prawo naturalne, Osoba: podmiot i wspólnota, Osobowa struktura samostanowienia oraz Miłość i odpowiedzialność, jego teoria człowieka uzyskuje pełny kształt w myśli teologicznej prezentowanej w nauczaniu papieskim. Poczesne miejsce w tym zakresie zajmuje pierwsza encyklika Jana Pawła II jego teoria człowieka uzyskuje pełny kształt w myśli teologicznej prezentowanej w nauczaniu papieskim. Poczesne miejsce w tym zakresie zajmuje pierwsza encyklika Jana Pawła II Redemptor hominis, będąca niejako programem jego pontyfikatu, a w całości poświęcona proklamacji wielkości człowieka i jego godności. Poddając wnikliwej analizie zjawisko personalizmu warto zauważyć, że: “Wojtyła szukał personalizmu poczynając od głębokiego i mistyczno–religijnego ujęcia fenomenu osoby ludzkiej. W tym celu konfrontował personalizm tomistyczny (i augustyński) z polskim (np. S. Wyspiański), fenomenologicznym (E. Husserl, M. Scheler, R. Ingarden, E. Stein) i z innymi systemami współczesnymi. W koncepcji osoby opowiedział się za syntezą substancjalności i relacyjności, a więc za ‘relacją substancjonalną’ (św. Augustyn, św. Tomasz), czyli osoba jest substancją i zarazem relacją. Akcentował absolutną tajemnicę istnienia, które też stanowi element konstytutywny osoby jako tej oto, absolutnie niepowtarzalnej w gatunku (lub rodzaju) ludzkim.” Osoba jest zatem równocześnie bytem substancjalnym, istniejącym w sobie, jak i najdoskonalszym aktem bytu – istnieniem (esse). Ale osoba to nie tylko indywidualna substancja, w znaczeniu ontycznym osoba to przede wszystkim “ktoś”. W dziele Miłość i odpowiedzialność Karol Wojtyła konstatuje: “Człowiek jest przedmiotowo ‘kimś’ – i to go wyodrębnia wśród reszty bytów widzialnego świata, które przedmiotowo są zawsze tylko ‘czymś’.” Człowiek jest “kimś” w sensie ontycznym z natury bez względu na czyny, jakich jest sprawcą, natomiast “kimś” w sensie moralnym, etycznym staje się poprzez świadome działanie, przez spełnianie konkretnych czynów. W ontologicznym rozumieniu człowieka jest zatem zakorzenione jego rozumienie aksjologiczne.Ze swej natury człowiek jest bytem osobowym, dlatego przysługuje mu właściwa osobie – podmiotowość. W nauczaniu papieskim podmiotowość osoby jest rozważana w kontekście czynu ludzkiego stanowiącego formę uzewnętrznienia tejże osoby. “Osobowa podmiotowość człowieka to ta, którą przeżywamy jako własne ‘ja/

Jego teoria człowieka uzyskuje pełny kształt w myśli teologicznej prezentowanej w nauczaniu papieskim. Poczesne miejsce w tym zakresie zajmuje pierwsza encyklika Jana Pawła II ’ w swoich czynach, a która jawi się nam w sobie właściwej głębi w przeżyciu wartości moralnej—dobra lub zła, które to przeżycie pozostaje w doświadczalnym związku z momentem sumienia w czynach ludzkich.” Punktem wyjścia myśli antropologicznej Jana Pawła II jest kategoria doświadczenia. Poprzez doświadczenie człowiek ujawnia się jako osoba, ujawnia siebie jako podmiot i równocześnie przedmiot tegoż doświadczenia. Osoba jest więc podmiotem (suppositum) tak istnienia, jak i działania.

Transcendencja, wskazująca na wymiar duchowy człowieka, umożliwia jego integralność i tożsamość jako bytu podmiotowego. Stąd wniosek, że duchowość stanowi o jedności osobowej i bytowej człowieka. Fakt ten pozwala z kolei dojrzeć w człowieku jego złożoność bytową, stanowiącą “naturę ludzką”, a mianowicie złożoność duszy i ciała. Osoba ludzka jest więc bytem o materialno – duchowej strukturze. Karol Wojtyła podkreśla: “Tak jak nie możemy oderwać osoby od duchowości, tak też nie możemy odrywać duchowości od osoby. Na to zdaje się wskazywać doświadczenie. I dlatego też, kiedy mowa o ‘naturze duchowej’ (natura rationalis), można przyjąć to pojęcie o tyle, o ile wskazuje ono na pewną stałość czy też substancjalność bytu duchowego.” Fundament filozoficznej antropologii Karola Wojtyły – Jana Pawła II stanowi zatem doświadczenie człowieka, które jak wynika z treści przytoczonego fragmentu dzieła Osoba i czyn, jest warunkiem jedności człowieka – bytu osobowego i podmiotowego zarazem, warunkiem tożsamości i integralności ludzkiego “ja”.Ważne miejsce w myśli antropologicznej papieża zajmuje także problematyka ludzkiego dynamizmu. Osoba ludzka jest bowiem rzeczywistością stającą się w czynach i poprzez nie, ściślej mówiąc poprzez realizowane w nich dobro lub zło moralne. Osoba poznaje zatem własny dynamizm w doświadczeniu czynu, odkrywa w nim swoje “ja” jako podstawę, źródło i podmiot (suppositum) działania. “Czyny są szczególnym momentem oglądu – pisze Karol Wojtyła – a więc doświadczalnego poznania osoby. Stanowią niejako najwłaściwszy punkt wyjścia zrozumienia jej dynamicznej istoty. Moralność zaś jako wewnętrzna tychże czynów właściwość w szczególniejszy jeszcze sposób prowadzi do tego samego.” Ludzkie doświadczenie, a w sposób szczególny doświadczenie czynu stoi u podstaw, jak to już wcześniej zostało nadmienione, całościowej wiedzy o człowieku. Czyn bowiem jest rzeczywistością, poprzez którą najpełniej wyraża się osoba ludzka, stanowiąca podmiot i sprawcę działania moralnego.

W refleksji Jana Pawła II byt osobowy ukazany został jako wartość, jako dobro, do którego jedynym pełnowartościowym odniesieniem jest miłość. W tym miejscu godna szczególnej uwagi wydaje się teza, zgodnie z którą najwłaściwszą relacją dla ludzkiej struktury osobowej jest relacja miłości rozumiana jako afirmacja jej wartości. Człowiek jest bowiem “bytem relacyjnym, pozostającym w ścisłej relacji z innymi osobami. W osobie jest obecny – zdaniem Karola Wojtyły – wymiar, który nazywa on uczestnictwem. Jest to coś więcej niż społeczny charakter człowieka – to skierowanie ku życiu z innymi osobami, a w sposób szczególny z Bytem Absolutnym. Osobowa zdolność do uczestnictwa polega na tym, że człowiek istnieje i działa z innymi osobami i ze wspólnotą w taki sposób, iż zachowuje swoją tożsamość, nie przestaje być sobą, a jego wolność (samostanowienie) nie ulega przekreśleniu.” Teorią uczestnictwa papież zatem tłumaczy wymiar społeczny, relacyjny osoby ludzkiej. Uczestnictwo tkwi głęboko w osobie, jest jej właściwością. Osoba bowiem urzeczywistnia siebie samą w relacji do innych osób oraz w odniesieniu do wspólnego dobra. “Osoba jest relacją do innych osób i do Boga, ale jest to relacja obdarzona dużą miarą wolności. Na podstawie wolności i miłości rozwija się jej byt, autocelowość i doskonałość moralna, co ostatecznie spotyka się z wymiarem religijnym. Osoba jest realnością w sobie samej, ale jednocześnie posiada istotne relacje do drugiej osoby, do innych osób przede wszystkim do Osób Niestworzonych. Człowiek jako osoba jest obrazem Trójcy Świętej. Na linii poziomej zaś idzie relacja wspólnotowa, a w chrześcijaństwie – eklezjalna.” Personalizm chrześcijański, jak wynika z całego nauczania Karola Wojtyły – Jana Pawła II, uznaje społeczny wymiar natury ludzkiej, głęboko zakorzeniony w osobowym charakterze człowieka.Centrum antropologii teologicznej papieża Jana Pawła II stanowi usytuowanie człowieka w dziele stwórczym Boga, a dalej w rzeczywistości Chrystusowego Wcielenia i Odkupienia. Nauczanie papieskie jawi się jako konsekwencja istniejącej od zawsze w Kościele prawdy, zgodnie z którą człowiek stanowi najdoskonalsze dzieło stworzone przez Boga z miłości, obdarzone nieśmiertelną duszą, rozumem, wolną wolą i eschatologicznym powołaniem. Biblijny opis stworzenia świata uczy, jak czytamy w dokumentach Soboru Watykańskiego II, “że człowiek został stworzony ‘ na obraz Boży’, zdolny do poznania i miłowania swego Stwórcy, ustanowiony przez Niego panem wszystkich stworzeń ziemskich, aby rządził i posługiwał się nimi, dając chwałę Bogu.” Człowiek będąc obrazem i podobieństwem Boga pozostaje w relacji osobowej do swego Stwórcy. Ludzkie osobowe “ja” poprzez zdolność poznania i samostanowienia, a zarazem poprzez podmiotową i komunijną strukturę wewnętrzną potrafi nawiązać relację interpersonalną z Boskim Osobowym “Ty”, jest w stanie otworzyć się na przyjęcie samoudzielającego się Boga – Stwórcy oraz uczynić bezinteresowny dar z siebie. Zdaniem Jana Pawła II osoba ludzka jest jedynym stworzeniem posiadającym zdolność do partnerskiego dialogu z Bogiem. Pierwszą definicją człowieka i niejako wskazówką do odkrycia siebie samego, swej bezcenności i niezwykłości jest więc obraz Boży w człowieku. Człowiek bowiem będąc harmonijną syntezą zarówno pierwiastków osobowych, jak i społecznych stanowi swoiste odbicie życia Osób Bożych w Trójcy Świętej.

Kolejną charakterystyczną cechą antropologii Jana Pawła II, pozwalającą na pełne zrozumienie prawdy o człowieku, jest niewątpliwie jego odniesienie do Chrystusowego Wcielenia i Odkupienia, ponieważ w Chrystusie “objawia się niejako na nowo ta podstawowa prawda o stworzeniu, którą Księga Rodzaju wyznaje.” W Nim ujawnia się cała rzeczywistość stworzonego przez Boga świata oraz prawda o stworzonym na Boży obraz i podobieństwo człowieku. Uznanie wyjątkowej roli Jezusa Chrystusa prowadzi papieża do sformułowania tezy, zgodnie z którą “człowieka nie można zrozumieć bez Chrystusa.” Bez Syna Bożego nie jest zatem możliwe właściwe rozpoznanie tajemnicy istoty i natury człowieka, jego niezbywalnej godności, powołania, a także przeznaczenia. To bowiem Chrystus przez fakt stanowienia jedności z Ojcem pozwala zrozumieć, co to znaczy być Bożym obrazem, przez Wcielenie i Odkupienie przywraca On zniekształcone na skutek grzechu podobieństwo Boże w człowieku. W interpretacji tajemnicy człowieka Jan Paweł II poczesne miejsce przypisuje więc Jezusowi Chrystusowi – Słowu Wcielonemu. Fakt ten widoczny jest w całym papieskim nauczaniu, szczególnie jednak w encyklice Redemptor hominis, w której opierając się na wypowiedziach Soboru Watykańskiego II, stwierdza: “’Tajemnica człowieka wyjaśnia się naprawdę dopiero w tajemnicy Słowa Wcielonego. Albowiem Adam, pierwszy człowiek, był figurą przyszłego, mianowicie Chrystusa Pana. Chrystus, nowy Adam, już w samym objawieniu tajemnicy Ojca i Jego Miłości objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi i okazuje mu najwyższe jego powołanie’. I dalej: ‘Ten, który jest<< obrazem Boga niewidzialnego >> (Kol. 1,15), jest człowiekiem doskonałym, który przywrócił synom Adama podobieństwo Boże, zniekształcone od czasu pierwszego grzechu. Skoro w nim przybrana natura nie ulega zniszczeniu, tym samym została ona wyniesiona również w nas do wysokiej godności. Albowiem On, Syn Boży, przez wcielenie swoje zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem.’” Jak wynika z treści przytoczonego fragmentu wcielenie Bożego Syna stało się niejako drogą powrotu człowieka do integralnej prawdy o nim samym, do źródła i pełni jego człowieczeństwa, przewidzianego przez Boga w akcie stworzenia. Wcielenie będące początkiem samoobjawienia się Boga stało się aktem, przez który Bóg w sposób szczególny zjednoczył się z każdym konkretnym, historycznym człowiekiem.
Personalizm antropologiczny Jana Pawła II jest więc ściśle związany z chrystologią, co z kolei implikuje jego powiązanie z soteriologią. “Spoiwem łączącym antropologię z soteriologią jest Osoba Jezusa Chrystusa. Objawia Ona człowiekowi jego wartość, godność, powołanie, przede wszystkim poprzez miłość wyrażoną w czynie Wcielenia i Odkupienia. Uznać zatem należy, że zbawcze oddziaływanie Chrystusa pozwala poznać nie tylko tajemnicę Jego Osoby, ale również tajemnicę osoby ludzkiej.” Celem zbawczego działania Syna Bożego było wyzwolenie każdego człowieka od zła, od grzechów. Dokonało się ono za cenę męki i śmierci Chrystusa, który poprzez dobrowolne złożenie siebie samego w ofierze na krzyżu stał się Odkupicielem konkretnego człowieka i całej ludzkości. W swym nauczaniu papież podkreśla zatem uniwersalny charakter zbawczego dzieła Jezusa Chrystusa. Odkupiony człowiek, poza wyzwoleniem z niewoli grzechów, doświadcza szczególnego wyniesienia do roli “nowego stworzenia” obdarzonego “nowym życiem”. Pisze o tym Jan Paweł II w encyklice Redemptor hominis: “Człowiek zostaje w Tajemnicy Odkupienia na nowo potwierdzony, niejako wypowiedziany na nowo. Stworzony na nowo!” W ten sposób w człowieku następuje głęboka wewnętrzna, duchowa transformacja, dzięki której zostaje on pojednany z Bogiem, z bliźnimi i z samym sobą. Istotą tejże przemiany jest otrzymany od Boga w darze nowy status ontyczny, to znaczy usynowienie. “Człowiek, przybrany w Chrystusie za dziecko Boże, jest prawdziwie uczestnikiem synostwa Syna Bożego.” Przybrane synostwo jest wartością stałą, chrześcijanin nie może go utracić. “W Chrystusie otrzymuje więc człowiek szczególne ubogacenie ontyczne: staje się dzieckiem Boga i uczestnikiem Jego życia. To wyniesienie na poziom życia Bożego umożliwia mu bliskie obcowanie z Bogiem, a jednocześnie rodzi prawo i otwiera drogę do królestwa niebieskiego.

Dokonuje się ‘uchrystusowienie’, które niesie z sobą przybranie za dzieci Boże. Człowiek zostaje dopuszczony do zrozumienia swej transcendentnej wartości i sensu swego ziemskiego bytowania (por. RH 11). Co więcej: uświadamia sobie, że w określonym sensie jest kimś nieporównywalnym i jedynym w swej godności.” Dzięki Tajemnicy Wcielenia i Odkupienia dokonuje się osobowe zjednoczenie człowieka z Chrystusem, co stanowi o niepowtarzalności, wielkości a zarazem godności osoby ludzkiej. “Chrystus jest wypełnieniem Bożego planu odkupieńczej miłości. W mocy tego planu człowiek ma przystęp do Boga, nie tylko jako stworzenie do swojego Stwórcy, ale jako dziecko do Ojca. Chrześcijaństwo oznacza więc nowe stworzenie, nowe życie – życie w Chrystusie, przez którego człowiek może mówić do Ojca: Abba – Ojcze mój, Ojcze nasz.”


Personalizm antropologiczny Jana Pawła II akcentując godność osoby ludzkiej, ujmuje ją w dwóch aspektach. Po pierwsze w aspekcie naturalnym. Podstawą tego ujęcia jest fakt stworzenia człowieka na Boży obraz i podobieństwo. Człowiek jako byt osobowy i podmiotowy zarazem, byt duchowy, wolny i rozumny, ze względu na właściwości swej natury posiada niezbywalną godność. Po drugie godność osoby ludzkiej ma charakter nadprzyrodzony. W tym aspekcie wielkość człowieka wynika ze stwórczego aktu Boga, z Jego samoobjawienia oraz z Chrystusowego Wcielenia i Odkupienia. Źródłem tej nadprzyrodzonej godności jest zatem Chrystus – Słowo Wcielone i Odkupiciel. Papież tę podstawową prawdę chrześcijańską podkreślił podczas pielgrzymki do Ojczyzny w 1997 roku, gdy skonstatował: “[…] to Jezus Chrystus, ‘Ten sam wczoraj, dziś i na wieki’ ( por. Hbr 13,8), objawił człowiekowi jego godność! To On jest gwarantem tej godności!” Nadprzyrodzona godność osoby ludzkiej stanowi niejako nobilitację dla jej godności naturalnej, a zarazem obydwa wymiary wielkości i niepowtarzalności człowieka tworzą integralną całość.

Podczas wspomnianej pielgrzymki do Polski w roku 1997 Jan Paweł II zwrócił uwagę na jeszcze jeden istotny aspekt ludzkiej godności. Uczynił to słowami: “ Jak wielką godnością zostaliśmy obdarzeni! Syn Boży daje nam samego siebie w Najświętszym Sakramencie Ciała i Krwi swojej. Jakże nieskończenie hojny jest Bóg! Odpowiada na nasze najgłębsze pragnienia, które nie są tylko pragnieniami ziemskiego chleba, lecz sięgają horyzontów życia wiecznego.” Wielkość człowieka, według papieża, ma zatem ścisły związek z Eucharystią, w której Chrystus cały składa człowiekowi dar z siebie, staje się dla człowieka pokarmem i napojem na życie wieczne. “ Ten pokarm zawiera w sobie całą moc Chrystusowego odkupienia. Człowiek, ażeby żyć, potrzebuje pokarmu i napoju. Człowiek, ażeby osiągnąć życie wieczne, potrzebuje Eucharystii. Jest to pokarm oraz napój, który przemienia życie człowieka i otwiera przed nim horyzont życia wiecznego. Spożywając Ciało i Krew Chrystusa, człowiek już tu, na ziemi, nosi w sobie zalążek życia wiecznego, gdyż Eucharystia jest sakramentem życia w Bogu.” Eucharystia jest sakramentem komunii człowieka z Emmanuelem – Bogiem z nami, znakiem łączności osoby ludzkiej z innymi osobami w Chrystusie, jest potwierdzeniem relacyjnego, wspólnotowego wymiaru człowieka, zdolnego do uczestnictwa w życiu Bożym i życiu wespół z innymi. Uznać zatem należy, że Eucharystia jest tą właściwą perspektywą, która pozwala na głębsze i bardziej wnikliwe odkrycie zarówno tajemnicy Boga, jak i tajemnicy człowieka stworzonego na podobieństwo Boże. W związku z tą prawdą we Wrocławiu podczas przemówienia na Statio Orbis Jan Paweł II wypowiedział znamienne słowa, w których wskazał na Eucharystię jako na źródło wartości i godności człowieka: “ Gdy kontemplujemy Eucharystię, ogarnia nas wielkie zdumienie wiary nie tylko nad tajemnicą Boga i Jego miłości bezgranicznej, lecz również nad tajemnicą człowieka. Wobec Eucharystii cisną się spontanicznie na usta słowa Psalmisty: ‘Czymże jest człowiek, że tak o niego się troszczysz?’ Jak wielką wartość ma w oczach Bożych człowiek, skoro sam Bóg karmi go swoim Ciałem! Jak wielką przestrzeń kryje w sobie ludzkie serce, skoro wypełnić je może tylko Bóg!” Chrystus – Odkupiciel człowieka, ukryty w Najświętszym Sakramencie, staje się dla każdej osoby ludzkiej Chlebem życia, pokarmem na drodze do eschatologicznego spełnienia. On to przez swoje Wcielenie, Odkupienie a także przez udzielanie się człowiekowi w Sakramencie Eucharystii “objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi.” Dzięki Chrystusowi osoba ludzka ma możliwość posiadania pełnej świadomości własnej godności, transcendentnej wartości oraz ostatecznego sensu swej egzystencji.

Jak wynika z powyższych rozważań całe nauczanie Jana Pawła II jest naznaczone zainteresowaniem osobą ludzką, ujętą w sposób personalistyczny i aktywistyczny. Koncepcja osoby w antropologii papieskiej jest niewątpliwie związana z Osobą Jezusa Chrystusa – Boga i Człowieka zarazem. Podstawę i gwarancję godności osoby ludzkiej papież upatruje w akcie stwórczym Boga oraz w Tajemnicy Chrystusowego Wcielenia i Odkupienia, we współczesnej rzeczywistości uobecniającej się w Sakramencie Eucharystii. Personalistyczną optykę nauczania papieża Jana Pawła II najtrafniej streszczają słowa encykliki Redemptor hominis: “Każdy człowiek w całej tej niepowtarzalnej rzeczywistości bytu i działania, świadomości i woli, sumienia i ‘serca’ […] – każdy z osobna (gdyż jest właśnie ‘osobą’) – ma swoją własną historię życia, a nade wszystko swoje własne ‘dzieje duszy’.” Osoba ludzka, stanowiąca drogę Kościoła, objawia się w działaniu “ w całej prawdzie swego istnienia i bycia osobowego i zarazem ‘wspólnotowego’, i zrazem ‘społecznego’ [...].”

Źródło: http://www.szkolnictwo.pl/index.php?id=PU7580

Trzeba zadać fundamentalne pytanie: dlaczego Wojtas kradnie pojęcie personalizmu podkładając pod wyrwane z kontekstu fragmenty z Biblii, które mają jakoby prowadzić do wiekopomnych odkryć?

Wojtas np. pisze tak: "źródła personalizmu chrześcijańskiego można dopatrywać się w pierwszych słowach modlitwy, której uczył Chrystus: „Ojcze nasz...”. Czyli jesteśmy Dziećmi Boga, a skoro tak, to mamy prawo rozwoju w kierunku uzyskania świadomości tożsamej ze Świadomością Bożą. Warto zaznaczyć, że jest to bardzo bliskie rozumieniu rozwoju w duchu filozofii chińskiej"

Tworzy na podstawie tego jakieś kosmiczne bzdury, po co?

niedziela, 18 sierpnia 2013

Czy Bóg jest dobry?


Niewierzący profesor filozofii stojąc w audytorium wypełnionym studentami zadaje pytanie jednemu z nich: - Jesteś chrześcijaninem synu, prawda? - Tak, panie profesorze.

- Czyli wierzysz w Boga.
- Oczywiście.
- Czy Bóg jest dobry?
- Naturalnie, że jest dobry.
- A czy Bóg jest wszechmogący? Czy Bóg może wszystko?
- Tak.
- A Ty - jesteś dobry czy zły?
- Według Biblii jestem zły.
Na twarzy profesora pojawił się uśmiech wyższości
- Ach tak, Biblia!
A po chwili zastanowienia dodaje:
- Mam dla Ciebie pewien przykład. Powiedzmy że znasz chorą I cierpiącą osobę, którą możesz uzdrowić. Masz takie zdolności. Pomógłbyś tej osobie? Albo czy spróbowałbyś przynajmniej?
- Oczywiście, panie profesorze.
- Więc jesteś dobry...!
- Myślę, że nie można tego tak ująć.
- Ale dlaczego nie? Przecież pomógłbyś chorej, będącej w potrzebie osobie, jeśli byś tylko miał taką możliwość. Większość z nas by tak zrobiła. Ale Bóg nie.
Wobec milczenia studenta profesor mówi dalej
- Nie pomaga, prawda? Mój brat był chrześcijaninem i zmarł na raka, pomimo że modlił się do Jezusa o uzdrowienie. Zatem czy Jezus jest dobry? Czy możesz mi odpowiedzieć na to pytanie?
Student nadal milczy, więc profesor dodaje
- Nie potrafisz udzielić odpowiedzi, prawda?
Aby dać studentowi chwilę zastanowienia profesor sięga po szklankę ze swojego biurka i popija łyk wody.
- Zacznijmy od początku chłopcze. Czy Bóg jest dobry?
- No tak... jest dobry.
- A czy szatan jest dobry?
Bez chwili wahania student odpowiada
- Nie.
- A od kogo pochodzi szatan?
Student aż drgnął:
- Od Boga.
- No właśnie. Zatem to Bóg stworzył szatana. A teraz powiedz mi jeszcze synu - czy na świecie istnieje zło?
- Istnieje panie profesorze ...
- Czyli zło obecne jest we Wszechświecie. A to przecież Bóg stworzył Wszechświat, prawda?
- Prawda.
- Więc kto stworzył zło? Skoro Bóg stworzył wszystko, zatem Bóg stworzył również i zło. A skoro zło istnieje, więc zgodnie z regułami logiki także i Bóg jest zły.
Student ponownie nie potrafi znaleźć odpowiedzi..
- A czy istnieją choroby, niemoralność, nienawiść, ohyda? Te wszystkie okropieństwa, które pojawiają się w otaczającym nas świece?
Student drżącym głosem odpowiada
- Występują.
- A kto je stworzył?
W sali zaległa cisza, więc profesor ponawia pytanie
- Kto je stworzył?
Wobec braku odpowiedzi profesor wstrzymuje krok i zaczyna się rozglądać po audytorium. Wszyscy studenci zamarli.
- Powiedz mi - wykładowca zwraca się do kolejnej osoby
- Czy wierzysz w Jezusa Chrystusa synu?
Zdecydowany ton odpowiedzi przykuwa uwagę profesora:
- Tak panie profesorze, wierzę.
Starszy człowiek zwraca się do studenta:
- W świetle nauki posiadasz pięć zmysłów, które używasz do oceny otaczającego cię świata. Czy kiedykolwiek widziałeś Jezusa?
- Nie panie profesorze. Nigdy Go nie widziałem.
- Powiedz nam zatem, czy kiedykolwiek słyszałeś swojego Jezusa?
- Nie panie profesorze..
- A czy kiedykolwiek dotykałeś swojego Jezusa, smakowałeś Go, czy może wąchałeś? Czy kiedykolwiek miałeś jakiś fizyczny kontakt z Jezusem Chrystusem, czy też Bogiem w jakiejkolwiek postaci?
- Nie panie profesorze.. Niestety nie miałem takiego kontaktu.
- I nadal w Niego wierzysz?
- Tak.
- Przecież zgodnie z wszelkimi zasadami przeprowadzania doświadczenia, nauka twierdzi że Twój Bóg nie istnieje... Co Ty na to synu?
- Nic - pada w odpowiedzi - mam tylko swoją wiarę.
- Tak, wiarę... - powtarza profesor - i właśnie w tym miejscu nauka napotyka problem z Bogiem. Nie ma dowodów, jest tylko wiara.
Student milczy przez chwilę, po czym sam zadaje pytanie:
- Panie profesorze - czy istnieje coś takiego jak ciepło?
- Tak.
- A czy istnieje takie zjawisko jak zimno?
- Tak, synu, zimno również istnieje.
- Nie, panie profesorze, zimno nie istnieje.
Wyraźnie zainteresowany profesor odwrócił się w kierunku studenta.
Wszyscy w sali zamarli. Student zaczyna wyjaśniać:
- Może pan mieć dużo ciepła, więcej ciepła, super-ciepło, mega ciepło, ciepło nieskończone, rozgrzanie do białości, mało ciepła lub też brak ciepła, ale nie mamy niczego takiego, co moglibyśmy nazwać zimnem. Może pan schłodzić substancje do temperatury minus 273,15 stopni Celsjusza (zera absolutnego), co właśnie oznacza brak ciepła - nie potrafimy osiągnąć niższej temperatury. Nie ma takiego zjawiska jak zimno, w przeciwnym razie potrafilibyśmy schładzać substancje do temperatur poniżej 273,15stC. Każda substancja lub rzecz poddają się badaniu, kiedy posiadają energię lub są jej źródłem. Zero absolutne jest całkowitym brakiem ciepła. Jak pan widzi profesorze, zimno jest jedynie słowem, które służy nam do opisu braku ciepła. Nie potrafimy mierzyć zimna. Ciepło mierzymy w jednostkach energii, ponieważ ciepło jest energią. Zimno nie jest przeciwieństwem ciepła, zimno jest jego brakiem.
W sali wykładowej zaległa głęboka cisza. W odległym kącie ktoś upuścił pióro, wydając tym odgłos przypominający uderzenie młota.
- A co z ciemnością panie profesorze? Czy istnieje takie zjawisko jak ciemność?
- Tak - profesor odpowiada bez wahania - czymże jest noc jeśli nie ciemnością?
- Jest pan znowu w błędzie. Ciemność nie jest czymś, ciemność jest brakiem czegoś. Może pan mieć niewiele światła, normalne światło, jasne światło, migające światło, ale jeśli tego światła brak, nie ma wtedy nic i właśnie to nazywamy ciemnością, czyż nie? Właśnie takie znaczenie ma słowo ciemność. W rzeczywistości ciemność nie istnieje. Jeśli istniałaby, potrafiłby pan uczynić ją jeszcze ciemniejszą, czyż nie?
Profesor uśmiecha się nieznacznie patrząc na studenta. Zapowiada się dobry semestr.
- Co mi chcesz przez to powiedzieć młody człowieku?
- Zmierzam do tego panie profesorze, że założenia pańskiego rozumowania są fałszywe już od samego początku, zatem wyciągnięty wniosek jest również fałszywy.
Tym razem na twarzy profesora pojawia się zdumienie:
- Fałszywe? W jaki sposób zamierzasz mi to wytłumaczyć?
- Założenia pańskich rozważań opierają się na dualizmie - wyjaśnia student
- twierdzi pan, że jest życie i jest śmierć, że jest dobry Bóg i zły Bóg. Rozważa pan Boga jako kogoś skończonego, kogo możemy poddać pomiarom. Panie profesorze, nauka nie jest w stanie wyjaśnić nawet takiego zjawiska jak myśl. Używa pojęć z zakresu elektryczności i magnetyzmu, nie poznawszy przecież w pełni istoty żadnego z tych zjawisk. Twierdzenie, że
śmierć jest przeciwieństwem życia świadczy o ignorowaniu faktu, że śmierć nie istnieje jako mierzalne zjawisko. Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, tylko jego brakiem. A teraz panie profesorze proszę mi odpowiedzieć Czy naucza pan studentów, którzy pochodzą od małp?
- Jeśli masz na myśli proces ewolucji, młody człowieku, to tak właśnie jest.
- A czy kiedykolwiek obserwował pan ten proces na własne oczy?
Profesor potrząsa głową wciąż się uśmiechając, zdawszy sobie sprawę w jakim kierunku zmierza argumentacja studenta. Bardzo dobry semestr, naprawdę.
- Skoro żaden z nas nigdy nie był świadkiem procesów ewolucyjnych I nie jest w stanie ich prześledzić wykonując jakiekolwiek doświadczenie, to przecież w tej sytuacji, zgodnie ze swoją poprzednią argumentacją, nie wykłada nam już pan naukowych opinii, prawda? Czy nie jest pan w takim razie bardziej kaznodzieją niż naukowcem?
W sali zaszemrało. Student czeka aż opadnie napięcie.
- Żeby panu uzmysłowić sposób, w jaki manipulował pan moim poprzednikiem, pozwolę sobie podać panu jeszcze jeden przykład - student rozgląda się po sali
- Czy ktokolwiek z was widział kiedyś mózg pana profesora?
Audytorium wybucha śmiechem.
- Czy ktokolwiek z was kiedykolwiek słyszał, dotykał, smakował czy wąchał mózg pana profesora? Wygląda na to, że nikt. A zatem zgodnie z naukową metodą badawczą, jaką przytoczył pan wcześniej, można powiedzieć, z całym szacunkiem dla pana, że pan nie ma mózgu, panie profesorze. Skoro nauka mówi, że pan nie ma mózgu, jak możemy ufać pańskim wykładom, profesorze?
W sali zapada martwa cisza. Profesor patrzy na studenta oczyma szerokimi z niedowierzania. Po chwili milczenia, która wszystkim zdaje się trwać wieczność profesor wydusza z siebie:
- Wygląda na to, że musicie je brać na wiarę.
- A zatem przyznaje pan, że wiara istnieje, a co więcej - stanowi niezbędny element naszej codzienności. A teraz panie profesorze, proszę mi powiedzieć, czy istnieje coś takiego jak zło?
Niezbyt pewny odpowiedzi profesor mówi
- Oczywiście że istnieje.Dostrzegamy je przecież każdego dnia. Choćby w codziennym występowaniu człowieka przeciw człowiekowi. W całym ogromie przestępstw i przemocy
obecnym na świecie. Przecież te zjawiska to nic innego jak właśnie zło.
Na to student odpowiada:
- Zło nie istnieje panie profesorze, albo też raczej nie występuje jako zjawisko samo w sobie. Zło jest po prostu brakiem Boga. Jest jak ciemność i zimno, występuje jako słowo stworzone przez człowieka dla określenia braku Boga. Bóg nie stworzył zła. Zło pojawia się w momencie, kiedy człowiek nie ma Boga w sercu. Zło jest jak zimno, które jest skutkiem braku ciepła i jak ciemność, która jest wynikiem braku światła.
Profesor osunął się bezwładnie na krzesło.

PS.
Tym drugim studentem był Albert Einstein. Einstein napisał książkę
zatytułowaną "Bóg a nauka" w roku 1921.















źródło: http://www.nazaretanki.pl/dmn/mg28n.pdf

Nieporządki w głowie Wojtasa cz.1




Czyli czym jest Prawda, Dobro i Piękno i jak istnieją?

Krzysztof Wojtas zauważył za prof. Konecznym, że istnieją takie podstawowe wartości jak Prawda, Dobro i Piękno. Ale kiedy zaczął zastanawiać się nad ich naturą doszedł do wniosku że "te pojęcia nie są jednoznaczne, a w ujęciu filozoficznym należą do bytów relacyjnych, czyli „słabych”. Ich rozumienie zależne jest od kontekstu sytuacyjnego". / http://cygnus.nowyekran.net/post/89976,filozofia-porzadkow

Niestety tak nie jest.



Zastanówmy się więc czym jest Prawda, Dobro i Piękno i jak istnieją?

Czym jest Prawda?

Można powiedzieć, że Prawda jest pewną cechą wypowiadanych zdań, określającą ich korelację z rzeczywistością. Problem zdefiniowania tego pojęcia trapił filozofów od starożytności. Przez całe wieki filozofowie nie potrafili znaleźć definicji prawdy, która z jednej strony byłaby formalnie poprawna (nie prowadziłaby do sprzeczności), a z drugiej adekwatna czyli bliska nieścisłemu, potocznemu rozumieniu słowa prawda. Podstawowa intuicja, jaką większość ludzi wiąże z pojęciem prawdy, została po raz pierwszy sprecyzowana przez Arystotelesa. W Metafizyce można znaleźć kilka sformułowań dookreślających to pojęcie. ”Prawda albo fałsz z punktu widzenia rzeczy zależy od ich połączenia lub rozdzielenia. Kto więc myśli o rozdzielonym, że jest rozdzielone, a o połączonym, że jest połączone, mówi prawdę, natomiast głosi się fałsz, gdy myśli się przeciwnie o tym stanie rzeczy” oraz „Mówić, że to, co jest, nie jest, a to, co nie jest, jest, to fałsz, a mówić, że to, co jest, jest, a to, co nie jest, nie jest, to prawda”.

Przytoczone sformułowania wyrażają istotę tzw. klasycznej korespondencyjnej definicji prawdy, zgodnie z którą prawdziwość danego nośnika prawdy polega na jego zgodności z rzeczywistością. Jednakże podane sformułowania trudno uznać za równoważne. Pierwsze posiada wyraźny sens ontologiczny i w odniesieniu do zdań głosi, że połączeniu lub rozdzieleniu składników zdania odpowiada połączenie lub rozdzielenie po stronie bytu. Natomiast drugie sformułowanie posiada charakter semantyczny. Zdanie jest prawdziwe, gdy w rzeczywistości jest tak, jak to zdanie głosi. Najbardziej znane sformułowanie korespondencyjnej koncepcji prawdy pochodzi od Tomasza z Akwinu. Stwierdza ono, że prawda jest zgodnością intelektu i rzeczy. Pojęciu prawdziwości, które jest konsekwencją korespondencyjnej definicji prawdy, przypisuje się na ogół kilka dalszych właściwości. Twierdzi się, że prawda jest absolutna. Oznacza to, że jest ona obiektywna, tzn. nie zależy od stanów mentalnych podmiotów poznających, że prawdziwość danego zdania nie zależy od prawdziwości innych zdań i nie zmienia się w czasie, tzn. zdanie prawdziwe nie może stać się zdaniem fałszywym. Twierdzi się również, że prawda jest niestopniowana. Zdanie może być lepiej lub gorzej uzasadnione, lecz nie może być w większym lub mniejszym stopniu prawdziwe. Wielu zwolenników definicji klasycznej uznaje prawdę za wartość autoteliczną, co oznacza, że jest ona wartością samą dla siebie i nie zależy od innych wartości.

W wyniku krytyki klasycznej koncepcji prawdy powstały tzw. nie klasyczne koncepcje prawdy. Ich zwolennicy twierdzą np., że istnieje taka własność jak prawdziwość, która przysługuje zdaniom (sądom itp.) i polega na zgodności. Zgodność ta jednak (wbrew koncepcji klasycznej) nie jest zgodnością z rzeczami, lecz z pewnymi ostatecznymi kryteriami (gr.kritrion ‘osąd, trybunał’), dzięki którym można rozstrzygnąć, czy dane zdanie (sąd itp.) jest prawdziwe, czy nie. W zależności od tego, co jest tym kryterium, wśród nieklasycznych koncepcji prawdy odróżniamy m.in.następujące koncepcje: koherencyjną, ewidencyjną, pragmatyczną, zgody powszechnej. Koncepcje te roszczą sobie pretensje do tego, by nie tylko określić, czym jest prawda, ale także, jak ją rozpoznać

Według KOHERENCYJNEJ KONCEPCJI PRAWDY (łac. cohaerentia ‘związek’), dane zdanie jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, gdy jest zgodne z innymi, już przyjętymi zdaniami. W tym ujęciu kryterium prawdy jest niesprzeczność, spójność lub jakiś rodzaj logicznego powiązania między zdaniami. Gdyby jednak stosować wyłącznie to kryterium, to każda uporządkowana bajka byłaby prawdziwa.

Według EWIDENCYJNEJ KONCEPCJI PRAWDY (łac. evidentia ‘jasność, wyrazistość, oczywistość’), dane zdanie jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, gdy jest oczywiste. Kryterium oczywistości – którym posługiwał się np. Kartezjusz –można rozumieć bądź subiektywnie (jako poczucie pewności towarzyszące wypowiadaniu tego zdania), bądź obiektywnie (jako swoistą własność tego zdania lub aktu poznawczego, którego owo zdanie jest rezultatem). Należy jednak pamiętać, że dostęp do kryterium obiektywnego mamy tylko przez kryterium subiektywne, które może zależeć od czynników poza poznawczych.

Według PRAGMATYCZNEJ KONCEPCJI PRAWDY (gr. pragma ‘czyn, dzieło, zajęcie’), dane zdanie jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, gdy zastosowane w praktyce, przynosi korzyść. Jeden z twórców tej koncepcji – amerykański filozof William James – bronił kryterium korzyści (użyteczności) następująco: dla zagubionego w lesie to zdanie jest prawdziwe, na podstawie którego może wyjść z lasu; zdanie to jest narzędziem sprawnego działania. Zauważmy jednak, że bywa tak, iż zdania prawdziwe (w klasycznym sensie) nie prowadzą do sukcesu, a zdania fałszywe – przeciwnie. Zdarza się bowiem tak, że z dwóch osób nieprzygotowanych do egzaminu zdaje tylko ta, która jest pewna siebie (a więc przyjęła fałszywe przekonanie „Umiem”).

Według KONCEPCJI ZGODY POWSZECHNEJ, dane zdanie jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, gdy jest akceptowane przez ogół osób kompetentnych w danej kwestii. W sprawach potocznych kryterium prawdy będzie tu więc opinia (większości) „przeciętnych” członków społeczeństwa posługujących się tzw. zdrowym rozsądkiem, natomiast w sprawach specjalistycznych – opinia (większości) ekspertów w danej dziedzinie; gdy występuje między nimi różnica poglądów, kryterium tym może być opinia uzyskana w wyniku dyskusji zwieńczonej porozumieniem. Kryterium zgody powszechnej jest istotnym elementem podejmowania decyzji społecznych w systemach demokratycznych; kryterium to m.in. zabezpiecza przed dyktaturą i silnymi konfliktami społecznymi, ale automatycznie nie gwarantuje słuszności samej decyzji.
Wielu filozofów uważa, że koncepcje nieklasyczne nie podają właściwej definicji prawdy, mogą jednak służyć jako propozycje kryteriów prawdy i w ten sposób uzupełniać koncepcję klasyczną (lub deflacyjną). Powyższa prezentacja tych kryteriów wykazała jednak, że są one tylko cząstkowe, względne i zawodne.



Czym jest Dobro?

Skoro zło jest metafizycznym brakiem, jeśli grzech jest uszczuplaniem dobroci bytu, jeśli grzech jest uszczupleniem bytu w jego istnieniu, to czym jest dobro z metafizycznego punktu widzenia? Odpowiedź nasuwa się sama i to w sposób niejako oczywisty. Dobro jest afirmacją bytu w jego bytowości, jest pomnożeniem dobroci bytu w jego istnieniu. Dobro więc jest najpierw uznaniem wartości i dobroci bytu jako takiego. Jest uznaniem samego faktu istnienia bytu za dobro.

W dziejach filozofii pojawiło się szereg koncepcji dobra. Te najbardziej znane zostały wypracowane w określonych nurtach myślowych czy systemach filozoficznych, takich jak np.: eudajmonizm, hedonizm, tomizm. Eudajmonizm (z  greckiego  εὐδαίµων, czyt.: eudaimon: „szczęśliwy”) jako pogląd filozoficzny utożsamia dobro z tym, co daje człowiekowi szczęście. Według hedonizmu (z greckiego ήδονή, czyt: hedone: „przyjemność”, „rozkosz”) tym dobrem, które prowadzi do szczęścia, jest przyjemność. Tomizm, system wywodzący się od  św. Tomasza z Akwinu, głosi,  że dobrem jest to, co pożądane (łac. appetibile) przez wszystkich, a szczęściem – oglądanie Boga. Już na przykładzie tych trzech poglądów widać ogromne rozbieżności w rozumieniu dobra. Mogłoby się wydawać, że rację ma  św. Tomasz, choćby dlatego,  że cieszy się on szczególnym autorytetem jako filozof, teolog i oczywiście święty. Zwróćmy jednak uwagę na jedną sprawę, mianowicie wyobraźmy sobie, że wszyscy pożądają narkotyków. Gdyby tak było, to czy narkotyki stałyby się czymś dobrym tylko dlatego, że – według opinii św. Tomasza – wszyscy ich pożądają?
Pomijając tych, którym ten pomysł się spodobał, trzeba stwierdzić, że byłaby to niedorzeczność, choćby z tego względu,  że nijak się mają do szczęścia w postaci oglądania Boga. Nie chcemy oczywiście polemizować z tak wielkim myślicielem, jak  św. Tomasz z Akwinu, ani tym bardziej podważać jego autorytetu, który jest...  niepodważalny. Naszym zamiarem jest zwrócenie uwagi na różne sposoby rozumienia dobra w filozofii. Nie powinno zatem dziwić, że te czasem skrajnie odmienne spojrzenie na dobro cechuje także nas samych. Czym zatem jest dobro? Czy w ogóle możliwe jest jego zdefiniowanie, skoro nawet filozofowie różnią się diametralnie w swych poglądach? Mimo trudności spróbujmy wniknąć w tę problematykę jeszcze głębiej.

Jest coś, co łączy wymienione powyżej nurty myślowe. Zwróćmy uwagę na to, że są one skoncentrowane na  życiu człowieka. Dotykają więc jego postępowania, co z kolei umiejscawia nasze rozważania w obszarze etyki. Oczywiście nie oznacza to, że wyłącznie w tym obszarze jest możliwe zbudowanie definicji dobra, ale niewątpliwie dobre postępowanie człowieka jest czymś, co szczególnie sobie cenimy. Skupmy więc naszą uwagę przede wszystkim na etycznym aspekcie dobra.

Wróćmy do problemu narkotyków. Jak można przypuszczać, trudno jest spotkać narkomana, który postrzega narkotyki wyłącznie jako zło, zwłaszcza w początkowym stadium uzależnienia. Gdyby nie doszukiwał się w narkotykach choćby cienia dobra, nigdy nie sięgnąłby po nie. Oczywiście pozwalamy sobie na pewne uproszczenia, ale nie  zmieniamy istoty problemu. Widać na tym przykładzie, że są takie rzeczy, zjawiska, zachowania, które tylko wydają się nam dobre, choć w rzeczywistości są złe. Dla narkomana to zło przybrało pozór dobra, które jest przez niego pożądane. Skrajni hedoniści zawsze nazwą zło „dobrem”, ponieważ ono w subiektywnym poczuciu przynosi im „szczęście”.

Czasami można sądzić, że coś, co dla mnie jest dobre, dla innych jest złe, np. lek dla kogoś zdrowego byłby z pewnością szkodliwy. Czy w związku z tym coś może być i dobre, i złe zarazem? Nie. Prawdziwe dobro jest zawsze obiektywne i wiąże się z człowiekiem, bo zawsze ma dla niego doniosłe znaczenie. Lek jest dobry, bo jest wytworzony właśnie dla człowieka, znajdującego się w trudnej sytuacji, jaką jest choroba. Gdyby zażył go ktoś zdrowy, pewnie zapadłby w chorobę, ale tym samym nie zamieniłoby to dobra w zło. Z dobra trzeba korzystać dobrze. 

Jedno ważne zastrzeżenie, jakie trzeba koniecznie poczynić w tym miejscu, dotyczy podstawy bytowej dobra, czyli tego, co sprawia, że coś jest tym właśnie dobrem. Otóż wcale nie jest tak, jak się często twierdzi, że dobro to coś, co służy człowiekowi. Jasne, że lek służy choremu, ale nie to służenie warunkuje dobro leku. Tym, co stanowi podstawę bytową dobra, jest wartość. Wartości istnieją obiektywnie, czyli niezależnie od upodobań człowieka. Jeśli jakaś rzecz, np. lek, jest bezużyteczny dla kogoś, bo jest zdrów, to nie znaczy, że lek nie ma w ogóle znaczenia. Owszem, ma nawet szczególnie doniosłe znaczenie ze względu na chorego. Jest bowiem dla niego obiektywnym dobrem, ponieważ posiada w sobie doniosłość wynikającą ze specyfiki leku. Autorem tej koncepcji jest Dietrich von Hildebrand, niemiecki filozof i etyk.

Pójdźmy dalej jego tropem. Zastanówmy się, dlaczego niewielu ludzi słucha muzyki klasycznej? Odpowiedź, jaka się od razu nasuwa, wskazuje na to, że jej po prostu nie lubią? Czy to oznacza,  że ta muzyka jest bezwartościowa? Nie. Niestety, niektórzy ludzie nie są wrażliwi na te wartości, można powiedzieć, że ich po prostu nie czują, dlatego nudzi ich np. Polonez As-dur op. 53 Fryderyka Chopina. Ktoś inny będzie się dziwił ludziom wystającym nad brzegiem morza i zachwycającym się zachodem słońca, gdyż dla niego będzie to wyłącznie astronomiczna prawidłowość. Zwróćmy uwagę, że ludzie niewrażliwi na tego typu wartości nie są od razu  źli. Ich to po prostu nie wzrusza. Natomiast, gdyby  kogoś nie wzruszył widok płaczącego dziecka, byłby już moralnie podejrzany. Gdyby chłopak bawił się uczuciami dziewczyny, byłby już z pewnością moralnie złym człowiekiem.  Dziewczynę, która byłaby z chłopakiem tylko dlatego, że posiada on zasobny portfel (raczej jego rodzice), nazwalibyśmy wyrachowaną egoistką i materialistką.

Podsumujmy. Dobro to doniosłość sama w sobie. Jest ono związane z wartościami obiektywnymi. I chociaż może służyć tylko mnie, jak np. lekarstwo, to nie znaczy, że dobro tego lekarstwa uzależnione jest ode mnie. Jeśli nie chcemy być egoistami, musimy kierować się prawdziwym dobrem, które rozpoznać możemy najłatwiej w obliczu człowieka. Tam, gdzie w grę wchodzi konflikt dóbr, trzeba wybrać to, które jest obiektywnie donioślejsze. Czasem trzeba zrezygnować z zakupu najnowszego aparatu telefonicznego, aby siostra czy brat mogli mieć podręczniki do szkoły. Dobro zwykle jest darem człowieka dla człowieka.

Tym darem może być nasza cierpliwość, wyrozumiałość, pomoc, przebaczenie, poświęcenie, własna osoba. Im bardziej jesteśmy wrażliwi na godność osoby, tym szybciej zareagujemy w trudnej dla niej sytuacji. Im bardziej kochamy, tym więcej dajemy z siebie. /zob.: http://staszic.info/old/kolo/filozofia/tekst4.pdf



Piękno

W encyklopedii piękno jest ujęte jako podstawowa wartościująca dodatnio kategoria estetyczna. W estetyce rozumianej jako „nauka o pięknie”, piękno stanowi wartość naczelną. Jest to zespół cech: proporcja kształtów, harmonia barw, dźwięków, który sprawia, że coś się podoba, budzi zachwyt. Piękno to także wysoka wartość moralna wykazywana przez daną osobę.

Już starożytni filozofowie starali się uchwycić, co można nazwać pięknem. Platon uważał, że „Co jest piękne, jest dobre”. Poeta John Keats twierdzi, iż „Piękno jest prawdą. Prawda jest pięknem”, a Anatol France pisze, że „Piękno jest wyrazistsze od samej prawdy”.

W średniowieczu autorzy obrazów i poeci oddawali piękno w zupełnie inny sposób niż teraźniejsi. Starali się oni uchwycić piękno Boga oraz osób i rzeczy znajdujących się w Jego bliskim otoczeniu. Ludzie, zwierzęta i rzeczy znajdujące się na ziemi były w tamtej kulturze pojmowane za brzydkie, gdyż nie mogły się równać z Bogiem, który był powszechnym obrazem piękna. Dawniej w Chinach dorośli krępowali małym dziewczynkom stopy, ponieważ w kulturze chińskiej kobieta, która miała małą stopę była uważana za piękną. Teraz jest to nielegalne, bo krępowanie stóp prowadziło do zapadania się ich podbicia, co powodowało charakterystyczny chód u Chinek.

Niegdyś obsesja na punkcie piękna kazała Eskimosom nosić buty, do których dostawał się śnieg. Zmuszało to kobiety do kołysania biodrami, ale czyniło je to bardziej atrakcyjniejszymi w oczach mężczyzn. W plemieniu Txikao w Brazylii wojownik maluje swoje ciało w cętki, które mają upodobnić go do jaguara. Na wyżynach Papui – Nowej Gwinei mężczyźni z ludu Huli starannie malują twarze, przygotowując się do corocznego święta sing – sing. Tam obiektami piękna są mężczyźni.

W kulturze zachodniej mężczyźni wolą kobiety o gładkiej skórze, długich, szeroko rozstawionych oczach, pełnych ustach, małym nosku i krągłych kształtach. Cechy te są, bowiem znakami młodości, dobrego zdrowia i płodności. W Teksasie, w jednym miasteczku z okazji ukończenia szkoły średniej, dziewczętom funduje się zabieg powiększenia biustu. Być męskim to znaczy być dobrze zbudowanym. Mężczyzna jest pięknym, gdy pod jego skórą znajdują się sploty mięśni.

Cyprian Kamil Norwid pisał: „Bo piękno na to jest, by zachwycało”.

Według św. Tomasza z Akwinu są trzy warunki piękna:
1. pełnia, czyli doskonałość rzeczy – pięknem jest to co nie ma skazy
2. proporcja, czyli harmonia – współgranie wszystkich elementów
3. blask, czyli błyszczące jest piękne – to co błyszczy jest piękne, bo piękno jest błyszczące

Podsumowując, piękno to zbiór cudownych cech tkwiących w człowieku, sposób, w jaki odnosi się do innych i w jaki się zachowuje. Piękno tkwi w naszych emocjach, jest sprawą gustu. Jest to rzecz doskonała, która wyróżnia się spośród innych idealną harmonią. Są dwie teorie piękna:
1. subiektywna – rzecz jest piękna, jeżeli znajdzie się wewnętrzne piękno
2. obiektywna – piękno rzeczowe

Z badań wynika, że ludzie atrakcyjni więcej zarabiają, częściej wywoływani są do odpowiedzi w szkole, dostają łagodniejsze wyroki skazujące i ogólnie uważani są za najbardziej przyjacielskich. Don Symson powiedział, że: „Piękno nie jest żadną fanaberią. Piękno ma swoje znaczenie. Piękno jest funkcjonalne”.

Relatywizm

Relatywizm ~ po francusku ‘relativisme’, po łacinie ‘relativs’, znaczy odnoszący się do czegoś, względny, warunkowy. Jest to pogląd głoszący, że wartości logiczno-poznawcze (prawda,fałsz), etyczne (dobro,zło), estetyczne (piękno,brzydota) czy normy, mają charakter względny i zależą od indywidualnego punktu widzenia. Nie ma żadnych absolutnych prawd ani wartości, nasze wypowiedzi o świecie są warunkowane przez nasz światopogląd i towarzyszące naszemu życiu okoliczności zewnętrzne.

W relatywizmie wszystko jest postrzegane przez kultury i społeczeństwa jak i przez poszczególne okresy dziejów np. niegdyś ludzie wierzyli, że Ziemia jest płaska, a dziś każdy wie, że to nieprawda. Powyższy przykład jest sądem naturalnie fałszywym, nigdy nie był prawdziwy, choć błędnie uznano go za prawdziwy. Wynika z tego, że prawda jest niezmienna, ale doskonali się ludzka wiedza o świecie. Na skutek pojawienia się sporów antagonistycznych wyłonił się sceptycyzm, z greckiego ‘skepsis’ tzn. dociekanie, powątpiewanie, powstrzymanie się od sądu. Sceptycyzm głosi, że problem prawdy jest problemem nierozwiązalnym.

Prosto ujmując relatywizm niesie przesłanie, że wszelkie ludzkie stwierdzenia wynikają z okoliczności w jakich się znajdujemy czy znajdowaliśmy. Istotą relatywizmu jest stanowisko, iż nie istnieją zdania niosące absolutną treść, których ocena byłaby identyczna i niezależna od jej kontekstu. Prawdziwość dowolnego sądu zależy od przyjętych założeń, poglądów czy podstaw kulturowych. Tzw. ‘czysty relatywizm’ stawiający tezę, że prawda jest względna, sam w sobie jest sprzeczny, bo akceptuje oraz neguje warunki sensu wypowiedzi. Wiadomo, że nigdy nie brak argumentów dla obrony doktryny, w którą chce się wierzyć. Inteligentny rozmówca, znający dokładnie meritum i cel relatywizmu, z pewności potrafiłby namieszać w głowie swojego oponenta tak, że pogubiły się on we własnych myślach, zapomniałby dlaczego trwa przy swoim zdaniu.

Broniąc własnego stanowiska relatywiści utrzymują, że ich teza jest wyjątkiem od zawartej w niej reguły i że ówże wyjątek potwierdza jej słuszność. Polemika z relatywistą pokazuje, że mamy do czynienia ze absurdem, który sam w sobie jest niebezpieczny dla kultury i życia społecznego. Niszczy podstawę budowania czegokolwiek, ponieważ to samo zdanie jest w jednej sytuacji prawdziwe, a w innej jest kłamstwem.

Relatywizm błędny i szkodliwy



Widzimy, że nie wszystko jest względne i nie wszystko jest naszym "widzimisię". Żyjąc jako ludzie, żyjemy poprzez kulturę, która stanowi bogactwo i dorobek wielu pokoleń. Choć jesteśmy wolni w wyborze celu, to po skutkach decyzji możemy się przekonać, że nie każdy wybór dobrze się przysłużył, bo mogliśmy siebie lub kogoś skrzywdzić. A nawet nasz gust, dopóki nie skonfrontujemy go z arcydziełami, jakże jest wiotki.
Potrzeba triady wpisana jest w ludzką naturę, na niej musi być budowana prawdziwa kultura, która pomaga człowiekowi stawać się coraz bardziej człowiekiem.

Relatywizm jest szkodliwy. Dlaczego? - Oddajmy głos prof. dr hab. Piotrowi Jaroszyńskiemu: "Relatywizm i subiektywizm jest na rękę głównie leniom lub nieukom, a promują go najczęściej filozoficzni dyletanci. Człowiek mądry wie, że z Prawdy, Dobra i Piękna zrezygnować nie wolno. Musimy ich ciągle się uczyć, by w ich świetle trafnie poznawać, podejmować prawidłowe decyzje i kształtować smak. Nie zawsze jest to łatwe, wymaga cierpliwości, ale na pewno przyniesie zdrowe owoce, bo uchroni nas przed nihilizmem - tą zmorą czasów współczesnych - pozwalając odzyskać wiarę w głębszy sens życia". /prof. dr hab. Piotr Jaroszyński, kierownik Katedry Filozofii Kultury KUL, członek Komitetu Naukowego PEF, http://www.piotrjaroszynski.pl/felietony-wywiady/triada-prawda-dobro-piekno-utracona.html


______________
Herezja / (gr.) αἵρεσις (hairesis), łac. haeresis – pierwotne znaczenie: wybór, podział – błędna interpretacja twierdzeń wiary chrześcijańskiej, polegająca na wyodrębnieniu jakiegoś zagadnienia i przedstawieniu go w sposób, który przeciwstawia się całości nauczania wiary. Nieprzyjmowanie jednego lub więcej twierdzeń, uznanych w Kościele za dogmat. Również: twierdzenie sprzeczne z obowiązującą w Kościele doktryną.
Stop herezjom!


.