sobota, 6 maja 2017

Nie będzie dalszego rozwoju bez zmiany konstytucji


Konstytucja nie na darmo nazywana jest ustawą zasadniczą, gdyż stanowi jednocześnie fundament i szkielet prawny danego państwa i społeczeństwa.
Porównać ją można do raz położonych torów - na długo (w domyśle – na zawsze) determinujących formy i kierunki rozwoju.
Jej kształt, w naszych warunkach powinien odpowiadać na dwa fundamentalne pytania (postawione przez premiera Jana Olszewskiego podczas ”Nocnej zmiany” w roku 1992; pamiętajmy też, że to jego rząd sformułował dwie rewolucyjne tezy rozwojowe – wejście do Unii Europejskiej i do NATO, rozpoczynając stosowne procedury akcesyjne): 
  • Jaka Polska?
  • Czyja Polska?
W krajach ustabilizowanych i mających przywilej wielowiekowego niezakłóconego rozwoju na własnych warunkach – konstytucje zwykle są długowieczne, gdyż i stosunki społeczno-polityczno-gospodarcze zwykle są tam stabilne i normy konstytucyjne długo nie tracą swej adekwatności.
Ustrój polityczny Wielkiej Brytanii to w zasadzie nadal opiera się na pryncypiach sformułowanych w roku 1215 (i mimo, że nigdy nie uchwalono tam jednego spójnego dokumentu konstytucyjnego, to od lat obowiązuje tam kilka regulacji mających rangę ustawy zasadniczej).
W 1215 roku Parlament doprowadził do uchwalenia Wielkiej Karty Swobód (łac. Magna Charta Libertatum), czyli przywileju m.in. ograniczającego prawa monarchy w zakresie nakładania podatków oraz dającego feudałom prawo do oporu wobec króla.”
=>  Wielka Brytania      
Co innego podczas rewolucyjnych przełomów – nie tak dawno Francja, borykająca się z wielkimi wyzwaniami społecznymi, przyjęła dwie konstytucje w ciągu 12 lat, całkowicie zmieniając przy tym ustrój polityczny z parlamentarno-gabinetowego na prezydencki.
„Czwarta Republika (fr. Quatrième République) – okres ustrojowy we Francji w latach 1946-1958, pod rządami czwartej konstytucji republikańskiej. (...) 
Poczyniono szereg prób wzmocnienia władzy wykonawczej, aby zapobiec chwiejnej sytuacji politycznej, która miała miejsce przed wojną, jednak niestabilność pozostała i doprowadzała do częstych zmian w rządzie.
Sytuacja zaostrzyła się szczególnie w 1958, w czasie wojny algierskiej, która spowodowała gwałtowną polaryzację społeczeństwa na algierskich kolonistów, prawicę i armię z jednej strony, a szeroko rozumianą lewicę, dążącą do rozmów pokojowych, z drugiej.
Aby uporać się z tym problemem, zwrócono się do bohatera z II wojny światowej, generała Charles’a de Gaulle’a, który przyjął zaoferowaną mu władzę pod warunkiem, że zostanie przyjęta nowa konstytucja, wprowadzająca silną władzę prezydencką. Zmiany te doprowadziły do powstania Piątej Republiki."
=>  Francja          
A jak to wygląda u nas?
Obowiązująca konstytucja z roku 1997 odzwierciedla minioną epokę, gdy wydawało się, że postkomunizm na dobre zawładnął sercami i umysłami Polaków, kształtując ustrój kraju „na modłę i podobieństwo swoje”.
Jakie to miało konsekwencje, starałem się opisać w poprzedniej notce o naszej reglamentowanej wolności, będącej pokłosiem nakazanej od góry i dlatego reglamentowanej rewolucji roku 1989.
Tak to zwykle bywa z odgórnym reformowaniem – gdzie nowe państwo i społeczeństwo zostają zaprojektowane przez kogoś, komu bliższe są wartości i normy tego odchodzącego - a raczej walącego się w gruzy świata, niż kwestie przyszłości.
Bo takie”rewolucje” zawsze cechuje nieśmiertelna prawda księcia Lampedusy:

"Jeśli chcemy, by wszystko pozostało tak, jak jest
- wszystko musi się zmienić."
No to zmieniono nam praktycznie wszystko...
I dlatego to z rąk komunistów otrzymaliśmy”pierwszego niekomunistycznego premiera oraz nowe, niekomunistyczne państwo", gdzie dalej po cichu starano się przede wszystkim dbać o interes dotychczasowych”właścicieli Polski Ludowej”  oraz ludzi im służących. Odbyło to się oczywiście kosztem reszty społeczeństwa.
I dlatego”gruba kreska” Mazowieckiego nie była dziełem przypadku…

I nawet, gdy ustawa Wilczka - obowiązująca od 01.01.1989 do 01.01. 2001 - wprowadziła podstawy wolności gospodarczej (ale jaka to wolność, bez własnego kapitału i dostępu do rozsądnych kredytów?) – pod hasłem:co nie jest zakazane, jest dozwolone” i „pozwólcie działać”- to jednak, gdy tylko partyjna nomenklatura okrzepła na zawłaszczonym majątku, zwykłym ludziom bardzo szybko zaczęto ograniczać możliwości rozpoczęcia i prowadzenia działalności gospodarczej (a początkowe 11 koncesji – czyli wymog uzyskania zgody państwa na działalność - szybko rozrosło się do prawie dwustu, a ogółem to zmieniano tę ustawę aż 40-krotnie – i zawsze  na  niekorzyść niepartyjnych przedsiębiorców).
„Zdaniem Roberta Gwiazdowskiego nie podjęto kroków do [...] usprawnienia kontroli i ścigania poprzez odpowiednie organy osób zarabiających nielegalnie. Efektem tego nie było upatrywanie i walka z układami biznesowo-politycznymi, lecz zniesienie liberalnej Ustawy Wilczka poprzez kolejne ograniczenia, koncesje i zezwolenia co trwa do dnia dzisiejszego. Spowodowało to znaczne utrudnienia dla uczciwych przedsiębiorców.
Elżbieta Mączyńska-Ziemacka: Zapomniano o starorzymskiej zasadzie, że nie wszystko, co dozwolone prawem, jest uczciwe.”
„Wilczek po prostu pozwolił działać ludziom, a oni go nie zawiedli. W wyniku wprowadzenia ustawy powstało 2 miliony nowych firm i stworzono 5-6 milionów miejsc pracy. (…)Później było już tylko gorzej: kolejne regulacje, ograniczenia, koncesje, zezwolenia w myśl typowej raczej dla komunizmu, a nie budowanego rzekomo kapitalizmu, zasady postępowania z prywaciarzami: trzeba ich tolerować, ale należy trzymać krótko".
Stopniowe "domykanie się" systemu działało na korzyść tych, którzy weszli do niego na samym początku - skutecznie odcięło konkurencję oraz pozwoliło na łowienie ryb w mętnym morzu kolejnych przepisów.”
Podobnie potraktowano pozostałe dziedziny życia społecznego – o czym więcej piszę we wspomnianej notce – tworząc raj dla uprzywilejowanych (tych mających stosowne dojścia i często jeszcze komunistyczne koneksje), ale spychając do prawdziwego piekła pozostałych – czy muszę opisywać konsekwencje”dzikiej prywatyzacji warszawskich kamienic”?
Dzięki napisaniu i przegłosowaniu konstytyucji głównie przez postkomunistów, przeniesiono do "wolnej Polski"  najgorsze cechy peerelu – będące jednocześnie jego sednem – chamstwo, oportunizm, krótkowzroczność, tanie cwaniactwo, brak odpowiedzialności, niespotykaną bezczelność, skrajną prywatę, daleko posuniętą i ostentacyjną służalczość wobec każdej ”waaadzy”oraz pospolite złodziejstwo – czyli w praktyce mentalność dworskiego fornala podniesioną wcześniej do rangi”cnoty rewolucyjnej”.
Podlano to sosem wulgarności i kultem knajactwa wprowadzonego ”na salony” –myślicie, że język ujawniony na taśmach prawdy jest czymś rażącym w kręgach postkomunistycznych?
A teraz wyobraźcie sobie tego typu ”dialogowanie” między Jarosławem Kaczyńskim, Andrzejem Dudą, czy Antonim Macierewiczem… Ano właśnie…
Ludzie PIS-u prezentują bowiem sobą najlepsze cechy przedwojennego środowiska Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS) – troskę o godne życie dla jak największej liczby obywateli oraz nieprzejednany patriotyzm.
I dlatego nie pasują do postkomunistycznej Polski, którą sami postkomuniści określali jako ”brzydka panna bez posagu”, ”państwo teoretyczne”lub  też ”ch… d…i kamieni kupa”.
Czy ktoś jeszcze pamięta, jak za postkomunizmu próbowano fizycznie wyeliminować J. Kaczyńskiego i A. Macierewicza?
Zauważyliście też, jak rzadko w postkomunistycznej Polsce pojawiało się tak fundamentalne określenie, jak ”polska racja stanu”?
Jej zdefiniowanie pociągnęłoby bowiem za sobą jeden wniosek
  w postkomunistycznej Polsce nikt nie dbał o polską rację stanu.
  • Bo czym było rozkradzenie i roztrwonienie polskiego majątku przez ”uprzywilejowanych”?
  • A czym masowa wyprzedaż polskich mediów”Niemcom”?
  • A co z polską racją stanu miała”prywatyzacja wszystkiego, jak leci” - bez jakichkolwiek refleksji ani głębszych analiz, a do tego bez gospodarskiego podejścia?
”Wolna Polska” została w dużej mierze ukształtowana przez największy tryumf postkomunistów, jakim okazała się ich konstytucja z 1997 roku.
Niespójna, mętna, wroga Polsce i Polakom, pełna wbudowanych konfliktów i wzajemnie sprzecznych rozwiązań – była i jest dokładnie taka, jak środowisko, które ją stworzyło.
A jeśli ludziom działającym w kraju udało się odnieść jakiś sukces, to dokonali tego nie przy wsparciu”swego” państwa, ale zdecydowanie wbrew jego intencjom.
Bo dla postkomunistów wychowanych w kulcie posłuszeństwa”dla naczalstwa”prawdziwym źródłem władzy oraz ostateczną legitymizacją nie jest wola narodu, ale oczekiwania obcych stolic - kiedyś była to Moskwa – a dziś Berlin, Bruksela, czy Tel-Aviv. Bo  to oni potrafią zbrukać wszystko co polskie, wypaczając tak najprostsze, jak i najgłębsze treści…
I dlatego małpowanie wszystkiego, co przychodzi”z wielkiego świata”– im coś głupszego, tym większy dla niego entuzjazm - tak łatwo przychodzi postkomunistom, z uwagi na ich brak zakorzenienia w wartościach polskiej kultury, którą - obrzydzano ludziom przez cały PRL (i jak się okazało, w odniesieniu do pewnych środowisk - całkiem skutecznie) - oraz typową dla nowobogackich pogardę dla własnych tradycji.


Ale skoro tak wiele udało się nam osiągnąć z całym postkomunistycznym balastem na plecach (od 1990 roku PKB przyrastał nam średnio o 4% rocznie), to pomyślcie ile możemy osiągnąć, gdy polskie państwo naprawdę stanie się nasze i wreszcie przestanie nam przeszkadzać?
A gdyby jeszcze do tego zaczęło nam aktywnie i autentycznie pomagać…?
A rząd Zjednoczonej Prawicy niewątpliwie działa sprzecznie z duchem obecnej konstytucji,co powinno być dla niego największym komplementem.
Bo najprostsza definicja polskiej racji stanu to konsekwentne działanie dla dobra Polski i Polaków.
I to jest podstawowy obowiązek państwa, które chce sobie zasłużyć na miano polskiego…
P.S. Prognozowałem wcześniej, że od roku 2018 zaczyna się piękny, dwunastoletni okres szybkiego rozwoju dla naszego kraju.
Czyżby miało to związek z ostatecznym odrzuceniem tej postkomunistycznej konstytucji oraz uwolnienie się od jej ograniczeń?
I może Polska wreszcie stanie się nasza… 
P.S. 2 Oddajmy na chwilę głos człowiekowi chyba najbardziej znienawidzonemu przez postkomunizm, Antoniemu Macierewiczowi:
  • "Adam Michnik – zawsze w cieniu Jacka Kuronia (…) Odnoszę wciąż wrażenie, że ma olbrzymie kompleksy wobec polskiej kultury. Zachowuje się tak, jakby uważał, że tylko narzucając swój sposób postrzegania świata, będzie mógł ukryć swoje słabości i fakt, że nie jest w stanie sprostać wartościom ukształtowanym przez polską cywilizację. Zawłaszczył gazetę, którą strona opozycyjna otrzymała podczas ustaleń Okrągłego Stołu, i bardzo chciałby zawłaszczyć i przekształcić na swoje wyobrażenie polską świadomość narodową. Pechowiec."
Źródło: Alfabet Antoniego Macierewicza, „Nowe Państwo” nr 12/2011
  • "Budowa państwa opartego na aparacie wywodzącym się z PZPR i SB była możliwa tylko pod warunkiem stworzenia gigantycznego systemu kłamstwa. Kłamstwa, w którym agenci komunistycznej bezpieki są bohaterami opozycji, partyjni nadzorcy i niszczyciele polskiej nauki – wybitnymi twórcami, a zwykli tchórze i złodzieje – moralnymi autorytetami.
    Założenia tego systemu najlepiej zdefiniował jego współtwórca Adam Michnik, uznając na łamach „Gazety Wyborczej” autorów stanu wojennego Jaruzelskiego i Kiszczaka za ludzi honoru, a twórców antykomunistycznej opozycji Olszewskiego i Macierewicza – za ludzi chorych z nienawiści.
    Ten świat odwróconych pojęć nazwano słusznie systemem łże-elit, które okupant próbował narzucić narodowi polskiemu po wyniszczeniu elit prawdziwych. I tak miało być wszędzie: w gospodarce, sztuce, nauce, polityce. PRL-bis miała być ukoronowaniem tego procesu."
    Źródło: Najdłuższa walka nowoczesnej Europy, „Gazeta Polska”, 6 czerwca 2012

0 komentarze:

Prześlij komentarz

.