Dla ocalałych z rzezi Kresowian milczenie oznacza zakopywanie prawdy w jednym dole śmierci z pomordowanymi.
Okrucieństwo i bezwzględność, z jakimi traktowano napadniętych, pastwienie się nad ofiarami i stosowanie wobec nich wyrafinowanych tortur zasługują na szczególnie potępienie. Dlatego ludobójstwo to określić należy mianem genocidum atrox – czyli ludobójstwa okrutnego (strasznego) - źródło: http://www.patriota.pl/index.php/dzieje-narodowe/biae-plamy/601
Zob. też: 362 sposoby UPA mordowania Polaków: http://wmeritum.pl/362-sposoby-upa-mordowanie-polakow/
Poniżej wywiad z Ewą Siemaszko - badaczką stosunków polsko-ukraińskich podczas II Wojny Światowej.
Maciej Rosalak: O zabijaniu Polaków przez Ukraińców na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej mówi się "rzeź", "mord", "zbrodnia wojenna". Pani używa bodaj najbardziej pejoratywnego, a jednocześnie ściśle określonego terminu - "ludobójstwo". Dlaczego?
Ewa Siemaszko: Celem zbrodni było usunięcie Polaków z tamtych terenów. Zwracają uwagę: organizacja mordów, ich przebieg, zasięg terytorialny i rozmiary oraz propagowana przy tym ideologia nawołująca do biologicznego wyniszczenia Polaków jako grupy narodowościowej. To wszystko niezbicie świadczy o tym, że była to zamierzona i zorganizowana akcja fizycznej eksterminacji ludności polskiej na tle narodowościowym - w świetle konwencji w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa, uchwalonej przez ONZ w grudniu 1948 r. - kwalifikowana jako ludobójstwo.
Do najważniejszych czynów popełnianych na Polakach w celu ich zniszczenia, wymienianych w definicji ludobójstwa, należą: zabójstwa oraz trwałe uszkodzenia ciała i psychiki tych, którym udało się ujść z życiem. Z kolei powszechność tortur, którym sprawcy ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce z OUN i UPA (Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii) poddawali swe polskie ofiary niezależnie od wieku i płci, a więc nawet dzieci, uprawnia do specjalnego określenia tej zbrodni jako genocidium atrox, czyli ludobójstwo straszliwe, dzikie, okrutne. Miało miejsce także niszczenie cywilizacji, do której należały ofiary i którą wcześniej wprowadzały na tych terenach przez kilka wieków.
Ludobójstwo w znaczeniu nie tylko prawnym, ale i powszechnie stosowanym w naukach społecznych - a więc zabijanie, stwarzanie warunków prowadzących do śmierci i kalectwa oraz wynaradawianie - spotkało Polaków podczas II wojny światowej również ze strony Niemców i Sowietów.
O ludobójstwie ze strony Ukraińców świadczą rozkazy wydawane przez OUN-UPA, mówiące też o zabijaniu tych Polaków, którzy nie zechcą się wynieść...
Dokładnie takie rozkazy wydano w 1944 r. w Małopolsce Wschodniej, gdzie ludności polskiej było znacznie więcej i była ona lepiej zorganizowana niż na Wołyniu. Tam były rozrzucane ulotki wzywające Polaków do wyjazdu, z groźbą śmierci w razie niezastosowania się do nakazu. Na Wołyniu takich rozkazów nie było, tam dążono do wymordowania wszystkich Polaków. Stosowano podstępy, aby ująć uciekających. Były przypadki namawiania uchodźców w miastach, by powrócili do swych gospodarstw - gwarantowano im bezpieczeństwo, a potem ich mordowano. Nacjonalistom ukraińskim nie wystarczało, że Polacy opuścili swoją ziemię, chcieli uniemożliwić ich powrót w przyszłości.
Nie udało się jednak wszystkich wymordować. Uciekinierzy zatrzymywali się w miastach i miasteczkach, gdzie obecność Niemców odstraszała UPA, następnie - jeśli nie mogli się tam zatrzymać - byli wywożeni na roboty do Rzeszy albo przenosili się do Generalnego Gubernatorstwa.
Tych, którzy schronili się we Lwowie albo winnych większych miastach galicyjskich, czekało zresztą później wygnanie przez Sowietów.
"Lachom śmierć"
Joanna Wieliczka-Szarkowa dodaje, wpływ na ukraińskich nacjonalistów wywarły przede wszystkim poglądy Dmytro Doncowa, autora wydanej w 1926 r. książki „Nacjonalizm”. Doncow przekonywał w niej, że naturalnym dążeniem narodu jest ekspansja i walka z jego nieprzyjaciółmi. Takie same cele stawiała przed sobą powstała w 1929 r. Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów z Jewhenem Konowalcem, Andrijem Melnykiem, Stepanem Banderą i Mikołajem Lebedem na czele.
Propaganda OUN przedstawiała Polaków jako naturalnych wrogów narodu ukraińskiego. Wśród członków organizacji szczególnie popularna była pieśń „Zrodziliśmy się z krwi narodu”, której jedna ze zwrotek brzmi: „Śmierć, śmierć, Lachom śmierć/ Śmierć moskiewsko-żydowskiej przeklętej komunie/ Prowadzi nas OUN na krwawy bój”.
Jak przypomina Wieliczka-Szarkowa, jednym z celów OUN była czynna walka z polskimi władzami. Bandera, który dowodził OUN na terytorium II RP, przygotował m.in. głośny zamach na ministra Bronisława Pierackiego, dokonany 15 czerwca 1934 r. w Warszawie. Był następnie przez trzy lata więziony przez polskie władze – fakt ten, zauważa autorka książki, uczynił z niego bohatera ukraińskiego ruchu narodowowyzwoleńczego.
Rok po wybuchu II wojny światowej Bandera stanął na czele frakcji banderowskiej OUN (OUN-B), która zmierzała do wywalczenia niepodległości Ukrainy z bronią w ręku. W tym celu w 1942 r. powstała Ukraińska Powstańcza Armia, stanowiąca zbrojne ramię banderowców.
Apogeum zbrodni
Ideologia OUN-B ściśle łączyła jednak drogę do niepodległości z depolonizacją Kresów. Polscy historycy zgodnie uznają, że zorganizowane mordy UPA na polskiej ludności Wołynia rozpoczęły się 9 lutego 1943 r., kiedy ukraińscy napastnicy wymordowali mieszkańców wsi Parośla. Z rąk UPA zginęło wówczas, według szacunków Ewy i Władysława Siemaszków, 149 Polaków i 6 Rosjan.
Mord na Polakach w Parośli zapoczątkował regularne antypolskie akcje UPA, których celem była eksterminacja wszystkich „Lachów”. Wieliczka-Szarkowa zaznacza, że działania te były zgodne z dyrektywną jednego z głównych organizatorów rzezi wołyńskiej, dowódcy UPA-Północ Dmytra Klaczkiwskiego, który pisał: „Powinniśmy przeprowadzić wielką akcję likwidacji polskiego elementu. Przy odejściu wojsk niemieckich należy wykorzystać ten dogodny moment dla zlikwidowania całej ludności męskiej w wieku od 16 do 60 lat (…). Tej walki nie możemy przegrać i za każdą cenę trzeba osłabić polskie siły”.
źródło: http://www.polskatimes.pl/artykul/942193,zbrodnia-wolynska-ludobojstwo-dzikie-i-okrutne-bestialstwo-upa-362-metody-tortur-18,id,t.html
„Nie ma (…) powszechnej świadomości, że naród polski podczas II wojny światowej był ofiarą trzech ludobójstw – niemieckiego, sowieckiego (z czym na ogół obywatel polski już jest obeznany) i ukraińskiego” – pisze we wstępie do publikacji badaczka problematyki zbrodni wołyńskiej Ewa Siemaszko. Według jej szacunków, w latach 1943-1945 na Wołyniu i w Galicji Wschodniej ofiarami UPA padło ok. 130 tys. Polaków, mordowanych bestialstwo na różne sposoby niezależnie od płci i wieku.
11 lipca 1943 roku to jeden z najtragiczniejszy dni w polskiej historii, nazywany "krwawą niedzielą", apogeum Rzezi Wołyńskiej. Dziesiątki tysięcy Polaków zostało bestialsko zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów.
"Polaków zaatakowano w 99 miejscowościach, głównie w powiatach włodzimierskim i horochowskim. Do eksterminacji przystąpiły Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów Stepana Bandery (OUN-B) oraz Ukraińska Armia Powstańcza (UPA). Ukraińcy banderowcy już od początku lipca 1943 r. przygotowywali się do „ostatecznego rozwiązania kwestii polskiej” na Wołyniu. Na nic zdały się próby negocjacji. Polskich posłańców, w tym Zygmunta Rumela, komendanta VIII Okręgu Wołyń Batalionów Chłopskich i oficera Armii Krajowej, którzy w przeddzień masakry chcieli odwieść Ukraińców od zbrodniczych planów, bestialsko zamordowano.
Do masakry przystąpiono w niedzielę, licząc na to, że Polacy tłumnie zgromadzą się w kościołach, co zresztą miało miejsce. W lipcu 1943 r. celem napadów stało się 520 wsi i osad, a zamordowano w tym czasie ok. 10–11 tys. Polaków. W sumie rzeź wołyńska pochłonęła według różnych szacunków do 60 tys. osób."
Na uśpione niedzielnym odpoczynkiem w pierwszych dniach żniw polskie wsie i chutory, na wiernych zgromadzonych w katolickich świątyniach spadły pociski, granaty, butelki z zapaloną benzyną, ostrza wideł, kos, noży, siekier i pogrzebaczy. Nie było obrońców, bowiem w wielu miejscowościach pozostały w większości kobiety i dzieci…
Polacy od lat domagali się, aby rzeź wołyńską uznać za ludobójstwo. W lipcu 2013 roku Sejm nawet miał okazję przyjąć taką uchwałę. Niestety, głosami polityków Platformy Obywatelskie i Ruchu Palikota, Sejm wówczas nie zgodził się na dodanie zapisów mówiących wprost o dokonywanym na Polakach ludobójstwie. Znalazł się w niej zapis określający zbrodnię mianem "czystki etnicznej o znamionach ludobójstwa".
Trzeba zaznaczyć, że za tą zbrodnię odpowiedzialni w myśl prawa międzynarodowego są Niemcy i Rosjanie, którzy wtedy rozpętali wojnę światową napadając we wrześniu 1939 na Polskę; oni też tam wtedy rządzili i na nich spoczywała odpowiedzialność za zapewnienie bezpieczeństwa ludności. Sowieci zlikwidowali Banderę w latach 50-tych, ale należy postawić pytanie komu Ludobójstwo Wołyńskie było na rękę?
Co do likwidacji Bandery jawi się też takie pytanie: może wiedział za dużo i sowieci usunęli niewygodnego świadka? Odpowiedzi na oba pytania prawdopodobnie znajdują się w archiwach na Łubiance.
Takiego bestialstwa, jaki przejawiali ukraińscy nacjonaliści nie sposób wytłumaczyć inaczej niż zbiorowym opętaniem:
http://gloria.tv/media/ybeYfEeDm1p ,,Mysterium Iniquitatis czyli Rzeź wołyńska jako zbiorowe opętanie
Konflikt miedzy Polakami i Ukraińcami ma wielowiekową tradycję. Skoro mowa o niesnaskach i krzywdach między Ukraińcami a Polakami, a szczególnie o ludobójstwie na Wołyniu w czasie II-ej Wojny Światowej to należało by cofnąć się jeszcze dalej w przeszłość. Popatrzmy zatem np. na zbrodnie podczas tłumienia trzech powstań kozackich przez księcia Jaremę Wiśniowieckiego. W owym czasie tylko wojska polskie - wzorem Tatarów - wbijały na pale. Wybiórcze traktowanie historii prowadzi na manowce. W ten sposob niczego się z niej nie nauczymy. Ciągle będziemy bezwolnym narzędziem w ręku cwaniaków i obcej agentury.
Zob. też Zbrodnie podczas buntu Chmielnickiego: http://www.polskieradio.pl/39/246/Artykul/903975,Bohdan-Chmielnicki-wrog-Rzeczypospolitej-bohater-Ukrainy- ,
Zanim zapłonął Wołyń: http://www.eprudnik.pl/koliszczyzna-zapomniana-rzez/
Rzeź Humania: http://histmag.org/Zanim-zaplonal-Wolyn-rzez-Humania-1768-8159
W żadnym wypadku nie wolno nam zapomnieć o Rzezi Wołyńskiej, bo my Polacy musimy pamiętać o wszystkich zamordowanych Polakach, nie ma znaczenia przez kogo. Obecnie jednak istnieje dziwna dysproporcja - nie wypominamy tak bardzo zamordowania 6 mln naszych Rodaków przez Niemców; cicho o pomordowanych przez Rosjan polskich oficerach w Katyniu; cicho o napaści Rosji na Rzeczpospolitą w 1920-m roku.... Ciągłe nagłaśnianie Rzezi Wołyńskiej jest w widoczny sposób inspirowane przez rosyjską agenturę wpływu. Cel jest bardzo czytelny: nie pomagać Ukraińcom, którzy zostali napadnięci przez Rosję i dzielnie bronią się przed rosyjskimi terrorystami w Donbasie,
Należy być bardzo wyczulonym na to aby nie podsycać nienawiści Polaków do Ukraińców. Niestety zrobi to film Smarzowskiego (a niby ma prowadzić do czegoś dobrego).
Nie chodzi o to, by zapomnieć, ale najważniejszy jest dialog z Ukraińcami w tej kwestii i wspólne badanie zbrodni dokonanych w czasie Rzezi Wołyńskiej. Należy też liczyć się z tym, że inicjatorem ludobójstwa nie byli Ukraińcy, chociaż byli jej wykonawcami.
Fakty. 1. W czasie Rzezi Wołyńskiej obszar Kresów był pod kontrolą / władztwem hitlerowcow i stalinowców - a więc bezpośrednio terytorialnie za zbrodnię ponoszą wspólnie odpowiedzialność także: ZSRR i Niemcy. Bo to ten kto włada obszarem odpowiada za przestrzeganie prawa na tym obszarze... tak mówi prawo międzynarodowe. 2. Nawet w Normberdze nie sądzono zbiorowo wszystkich Niemców lecz poszczególnych zbrodniarzy hitlerowskich za konkretne czyny. 3. Za Rzeź Wołyńską zgodnie z prawem międzynarodowym odpowiadają indywidualnie konkretni zbrodniarze, a więc dowódcy konkretnych oddziałów UPA i ich rosyjscy i hitlerowscy pomagierzy, a nie Ukraina której de facto nie było, ani nie było jej jakichkolwiek suwerennych władz. 4. O innych aspektach tej sprawy także stanowi prawo międzynarodowe i precedens sądów norymberskich, jak choćby to, że my Polacy, w tym ofiary Rzezi możemy mieć roszczenia finansowe w sprawie Rzezi Wołyńskiej także wobec Niemiec i Rosji jako bezpośrednich "władców" i współsprawców mordów na tych terenach w czasie wojny. Proszę zwrócić uwagę jak ruskie tituszki traktują ofiary Rzezi Wołyńskiej - jeden skowyt w obronie esesmańskich i rosyjskich zbrodniarzy - co prawda nie robia tego wprost, ale taki jest kontekst ich wypowiedzi: to winni są wyłącznie Ukraińcy a nie także i przede wszystkim inspiratorzy i podrzegacze z ówczesnych Niemiec i z Rosji.
Teraz małe porównania - 2 lata temu przy 70 rocznicy Rzezi Wołyńskiej we wszystkich mediach przypominano o tym, co wydarzyło się na Wołyniu. Media u wielu ludzi spowodowały spadek sympatii do Ukraińców lub początek niechęci do nich. Jednak rok temu 70 lat po rocznicy rzezi Woli dokonanej przez Niemców w mediach było cicho. Nawet 1 września podczas kolejnych rocznic II wojny światowej, nie wypomina się Niemcom ich zbrodni tak jak Ukraińcom. Dlaczego stosowane są podwójne standardy - zbrodnie jednych musimy pamiętać, a zbrodnie drugich najlepiej zapomnieć?
Gdyby teraz Niemcy zostali zaatakowani, to większość mówiłaby: ,,Dajmy już im spokój, ile można wypominać? Oni teraz wystarczająco płacą za swoje zbrodnie. Wybaczmy im.'', a w przypadku Ukraińców: ,,Dobrze im tak, że giną, zasłużyli sobie. Nigdy nie wybaczymy''. Po raz kolejny zaznaczam, że to nie oznacza, iż mamy zapomnieć o rzezi wołyńskiej, ale znaleźć złoty środek - pomiędzy brakiem pamięci, a wypominaniem przeszłości połączonym ze wzbudzaniem nienawiści.
Należy też przypomnieć, że wielu Ukraińców straciło życie ratując Polaków, co w przypadku Niemców zazwyczaj się nie zdarzało. Przypomnieć też trzeba, że 90% Niemców popierało działalność Hitlera, przy czym działalność Bandery (o ile Bandera rzeczywiście był inicjatorem) popierało mniej niż 10% Ukraińców. Jest to dobrze opisane w poniższym linku:
http://wpolityce.pl/polityka/136242-ludobojcze-dzialania-upa-zadnych-pozytywnych-korzysci-sprawie-ukrainskiej-nie-przyniosly
Dlatego takie apele jak ten poniżej są niezwykle cenne: My, niżej podpisani, apelujemy do Polaków i Ukraińców, aby nie ulegali jakimkolwiek prowokacjom i próbom podsycania wrogości między naszymi narodami i społeczeństwami. Potępiamy wszelkie formy niszczenia pomników polskich na Ukrainie i ukraińskich w Polsce.
Nie dajmy się znowu skłócić. Tyle razy w naszej historii dochodziło do konfliktów podsycanych z zewnątrz przez siły wrogie Polsce i Ukrainie (co potwierdzają kolejne świadectwa). Kończyło się to dramatem narodów i śmiercią wielu niewinnych ludzi.
Dlatego z zadowoleniem przyjmujemy decyzję o powołaniu przez Instytuty Pamięci Narodowej obu naszych państw wspólnej komisji historycznej, a także postanowienie Zgromadzenia Parlamentarnego Rzeczypospolitej Polskiej i Ukrainy o powołaniu zespołu, który przygotuje deklarację pojednania Narodów Polskiego i Ukraińskiego.
Chcemy otwartej dyskusji o trudnej przeszłości, aby pojednać się w prawdzie w imię braterskiej współpracy, biorąc pod uwagę europejskie wartości: współpracę w miejsce walki między narodami; tolerancję i zrozumienie w miejsce szowinizmu. Aby już bez obciążeń móc współpracować i razem wpływać na bieg spraw w Europie.
za: http://niepoprawni.pl/blog/mariusz-cysewski/polska-ukraina-nie-dajmy-sie-sklocic-wspolny-apel-podpisz
Należy uprawiać politykę opartą na realnych przesłankach i geopolitycznej rzeczywistości, taką jaka jest, a nie w oparciu o taką, jaka nam Polakom się tylko marzy. Generalnie, żeby mieć wpływ na to, co zrobią dzisiaj Ukraińcy w wielu dla nas istotnych sprawach, trzeba najpierw dobrze rozpoznać i zrozumieć ich motywację i to, co się tam teraz dzieje. Nie może być zgody na zbiorową odpowiedzialność Ukraińców i Polaków w sprawach związanych z Kresami RP i z dzisiejszą Rusią, czyli Ukrainą.
Odpowiedzialność zbiorową stosowali hitlerowcy i komuniści. Przyzwoici ludzie sądzą konkretnych zbrodniarzy za konkretne zbrodnie. A teraz o polskiej odpowiedzialności: ze strony ukraińskiej na "nasze" argumenty z których płynie ich odpowiedzialność zbiorowa, oni dzisiaj odpowiadają podobnie. Czy nam Polakom zależy na takim właśnie podejściu do sprawy? - Chyba nie. Bo jak to się skończy nie trudno przewidzieć. Jest jedna droga by to rozwiązać: stosować prawo. Okropności Rzezi Wołyńskiej nikt rozsądny nie będzie podważał. Jeżeli chodzi o kwestię pomników oraz zagrożenia ze strony ukraińskich nacjonalistów wzglecem Polski, to żadnej merytorycznej dyskusji nikt nie podejmuje. Jest tylko biadolenie i roszczenia bez zrozumienia czegokolwiek. Czy mozna sądzić, że ze zdaniem grupy Polaków na czele której stoi umownie ks. Isakowicz-Zaleski współczesny świat będzie się jakoś liczył? Otóż nie będzie, będzie to izolował wbrew naszym interesom. Przykładowo, jeśli chodzi o nasze finansowe roszczenia - to taka jest motywacja Rosji i Niemiec by nas izolować. O, i pierwszy efekt obserwujemy przy okazji wykluczenia Polski z rozmów: Ukraina, Rosja, UE. To nie znaczy że ksiądz nie ma racji, to znaczy tylko tyle, że odbierane jest to w geopolityce jako "wspólnictwo z Putinem" w walce z Ukrainą. Zainteresowany "świat" nas kiwa i realizuje swoje interesy. Nam pozostawiając biadolenie o Wołyniu, z czego nic konkretnego nie wynika.
źródło: http://niepoprawni.pl/comment/1486108#comment-1486108
Ciąg dalszy wywiadu z Ewą Siemaszko
Jakie znaczenie dla ludobójstwa dokonywanego na Polakach miało wcześniejsze ludobójstwo Żydów, przeprowadzane z udziałem Ukraińców na tych samych terenach?
Nienawiść do Żydów szerzono tak samo jak do Polaków. Kiedy w 1941 r. okupację sowiecką zastąpiła okupacja niemiecka, zdominowane przez OUN formacje policyjne podległe Niemcom śpiewały piosenkę ze słowami: "Śmierć, śmierć, Lachom śmierć / Śmierć żydowskiej komunie". To był jeden z przejawów zamierzeń OUN - wymordowanie jednej i drugiej nacji. Oczywiście sprawcami zagłady ludności żydowskiej byli Niemcy, ale robili to z ogromną pomocą policji ukraińskiej i licznych Ukraińców nienależących do tej formacji, którzy wyłapywali, a nawet sami zabijali Żydów. W Holokauście Żydów w 1942 r. brali udział policjanci ukraińscy, którzy w 1943 r. przeszli do UPA i masowo mordowali naszych rodaków. Znamienne, że podczas ludobójstwa Żydów do Polaków docierały pogróżki: "Teraz z Żydami, a potem to samo zrobimy z Polakami". To wskazuje na długofalowy plan...
...poza tym kaci nabierali doświadczenia.
Tak, nabierali doświadczenia w pozbawianiu ludzi życia. Holokaust stał się dla Ukraińców przykładem, że można dokonywać masowych zbrodni bezkarnie i jest to nawet sankcjonowane przez państwo lub organizacje. Moralne spustoszenie wśród tych, którzy patrzyli na te zbrodnie czy brali w nich udział, ułatwiło później mordowanie Polaków.
Straszliwy jest dziejowy korowód krwawych jatek przeprowadzanych przez plemiona żyjące od pokoleń obok siebie. Dowodzą tego rzeź Ormian przez Turków, Nigeria podczas secesji Biafry, rozpadająca się Jugosławia, Rwanda. Czy sąsiedzi są bardziej skłonni do ludobójstwa niż najeźdźcy z oddali?
Sądzę, że nie, bo nie tylko sąsiedzi popełniali zbrodnie ludobójstwa, na przykład francuskich Żydów mordowali Niemcy niebędący ich sąsiadami. Przede wszystkim aby sąsiad rzucał się na sąsiada, musi być do tego odpowiednio przygotowany. Na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej hasła do mordu nie rzucono nagle. Przysposabianie psychiczne ludności trwało długo. Nienawiść do Polaków OUN sączyła się od początku lat 30. Świadkowie rzezi mówią wprawdzie, że dobre stosunki z sąsiadami trwały niekiedy do ostatniej chwili, ale też pojawiały się symptomy, że wśród Ukraińców dzieje się coś niedobrego: zdarzały się pogróżki, pobicia, szykany, unikanie rozmów, zaprzestawanie zabaw z polskimi dziećmi. Ten proces z czasem narastał.
Niesłychane zbrodnie podczas buntu Chmielnickiego, koliszczyzny, rzezi Humania, a wreszcie akcji OUN-UPA spowodowały, że wielu Polaków przypisuje Ukraińcom skłonność do szczególnego okrucieństwa, bestialstwa. Czy podziela pani pogląd, że owa cecha wyróżnia tę nację spośród innych?
Jeżeli przypominamy sobie inne zdarzenia tego rodzaju, na przykład te dziejące się w Afryce, to nie można mówić o bestialstwie wyróżniającym akurat tę nację. Choć z kolei ciąg dziejowy, przez pana wspomniany, zdaje się o tym świadczyć. Jednak jeśli spojrzymy uważniej na historię, to bestialskie czyny ujrzymy w wykonaniu wielu innych społeczeństw. Na przykład we Francji podczas tłumienia powstania w Wandei. Jednak podczas dalszego rozwoju społecznego takie zachowania były potępiane i zarzucane. Być może dlatego, iż na omawianych przez nas terenach nastąpiło zahamowanie rozwoju społecznego i stąd powtarzanie zbrodniczych zachowań, zwłaszcza jeśli ktoś do nich podszczuje.
Czy przejawia się w tym kompleks wywołany wielowiekowym brakiem własnego państwa?
Istotnie, kompleks ukraiński wynika z faktu, że ten naród nie potrafił przez wieki stworzyć i utrzymać własnego państwa. Tymczasem sąsiedzi mieli państwa, a niektórzy - tak jak my - nawet je tracąc, umieli jednak je odzyskać i utrzymać. Dotyczy to szczególnie okresu po I wojnie światowej.
Mieli poczucie krzywdy przez nas wyrządzonej? Że to my zabraliśmy im państwo?
Tak to sobie wyobrażali. Jednak w latach 1918-1920, kiedy podczas rewolucji bolszewickiej mieli szansę oderwania się od imperium rosyjskiego, jej nie wykorzystali. Przecież nawet Petlura nie był w stanie zmobilizować odpowiedniej liczby Ukraińców do wstąpienia do swego wojska i przeciwstawić się bolszewikom razem z Piłsudskim. Elity czuły się pokrzywdzone, ale nie było tak, że cały lud uważał, iż jest mu potrzebne ukraińskie państwo. Z różnych dokumentów OUN wynika, że inteligencja ukraińska chciała różnymi sposobami zmusić lud, ażeby za nią poszedł. Niecałe jednak społeczeństwo chciało tego, co OUN, czyli zdobywania własnego państwa metodą masowych zbrodni.
Czy można powiedzieć, że dopiero współuczestnictwo w zbrodni musiało scementować jedność społeczności ukraińskiej? Czy taki był zamysł OUN-UPA?
Nie wiem, czy był taki zamysł Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Wydaje mi się, że OUN chciała porwać masy, aby osiągnąć zamierzony cel. Ale czy chciała jednoczyć je przez zbrodnię - w to wątpię. Zresztą była to organizacja terrorystyczna, która dążyła nie tyle do zjednoczenia narodu, ile do narzucenia mu swojej woli. Kto się jej nie podporządkowywał, był karany śmiercią. OUN uważała się za twórczą elitę, która ma prawo narzucić swoją wizję życia społecznego i państwa. Gdyby rzeczywiście osiągnęła ten cel, powstałoby straszne państwo totalitarne, w którym wymagano by wobec niej bezwzględnego posłuszeństwa.
Ukraińcy starają się zrównoważyć swoje winy, obarczając Armię Krajową odpowiedzialnością za krwawe pacyfikacje wsi ukraińskich. Rzeczywiście do nich dochodziło. Może więc mają rację?
Po pierwsze takich przypadków było niewiele i stanowiły one reakcję na ogromne zbrodnie popełnione przez Ukraińców. Do pacyfikacji kilku wsi ukraińskich doszło w powiecie lubomelskim, gdzie oddział polskiej partyzantki powstał po rzeziach ukraińskich. Jesienią 1943 r., po wymordowaniu Polaków z Ostrówek, Woli Ostrowieckiej, Kątów, Jankowiec, Czmykosa i rozsianych w innych miejscowościach, ów oddział dokonał pogromu, którego celem było zlikwidowanie skupisk upowców, a nie ślepe mordowanie wszystkich mieszkańców. U PA stacjonowała w tych wioskach, miejscowi chłopi ją wspomagali i wcześniej wraz z UPA mordowali polskich sąsiadów. Była to więc akcja profilaktyczna, polegająca na zniszczeniu baz UPA i zapobieżeniu dalszym mordom. Jednakże był to odwet przeprowadzony przecież przez tych, którzy ocaleli z Zagłady, a mścili się za śmierć i męczarnie swych najbliższych. Podczas polskiej akcji śmierć ponosili ukraińscy cywile, ale to wśród nich znajdowali się mordercy. Rozgraniczenie, kto zawinił, a kto nie, było w tamtych warunkach niemożliwe.
Do czasu rzezi lipcowych w 1943 r. nie działał zresztą żaden polski oddział partyzancki. Organizowaliśmy jedynie lokalne samoobrony, stopniowo wyrzynane przez napastników. Natomiast w drugiej połowie 1943 r. nasze oddziały partyzanckie krążyły wokół kilku naszych baz obronnych i czasem likwidowały UPA we wsiach sąsiednich, a przy tym mogli ginąć również nienależący do UPA Ukraińcy. Jedynie kobiety i dzieci można uznać za niewinne ofiary, choć znane są też przypadki dobijania rannych przez Ukrainki i podpalania domostw przez ukraińskie wyrostki, a nawet dzieci. Stąd odwetowe emocje wśród polskich partyzantów, które można zrozumieć, choć oczywiście trudno usprawiedliwić.
Czy odwet został nakazany przez rząd RP na uchodźstwie albo Polskie Państwo Podziemne?
Po pierwsze nie było programu Polskiego Państwa Podziemnego, aby niszczyć naród ukraiński - w przeciwieństwie do OUN, która niszczenie polskości miała zapisane w programie "Ukraina dla Ukraińców". U nas nigdy nie było analogicznych programów. Po drugie, kiedy zaczęły się rzezie, Polskie Państwo Podziemne apelowało o niedokonywanie odwetu. Przewidziano taką reakcję, więc wzywano, aby nie kierować jej przeciw niewinnej ludności cywilnej, natomiast podkreślano celowość likwidowania band morderców. Takie rozkazy kierowano do struktur konspiracyjnych, samoobrony, oddziałów Armii Krajowej, a wreszcie do 27. Wołyńskiej Dywizji AK. Wszystko, co działo się niedobrego, stało się wbrew tym rozkazom i w sposób niekontrolowany.
Jaki był bilans ofiar po obu stronach?
Na samym Wołyniu wymordowano około 60 tys. Polaków, natomiast w akcjach odwetowych Armii Krajowej zginęło najwyżej 2 tys. Ukraińców. Tak to obliczał śp. Józef Turowski. Natomiast strona ukraińska przypisuje Armii Krajowej działania Schutzmannschaften, czyli tzw. policji polskiej, która została zorganizowana przez Niemców po rzeziach i po ucieczce policji ukraińskiej do UPA.
Komendant Okręgu Wołyńskiego AK wydał wprawdzie rozkaz, aby Polacy nie wstępowali do policji, ale struktury Armii Krajowej nie były tam tak rozbudowane, aby mieć wpływ na wszystkich Polaków. Dla wielu z nich był to zresztą jedyny sposób, aby dostać broń i uchronić się przed tragicznym losem. Niemcy wykorzystywali ich do akcji pacyfikacyjnych, ale to już nie są "zbrodnie Armii Krajowej", tylko niemieckie.
Wszystkie rządy polskie po 1989 r. (o czasach komuny nie ma co mówić) starały się omijać temat rzezi wołyńskiej. Czy rzeczywiście wymaga tego racja stanu? Czy taka jest cena za przyjaźń Polski z Ukrainą?
Z pewnością nie. Uważam, że z politycznego punktu widzenia jest to błąd. Założenie, aby nie drażnić Ukraińców przypominaniem im o popełnionych zbrodniach przez UPA i inne organizacje nacjonalistyczne, wypływa z koncepcji Giedroycia - oderwania zachodnich republik od ZSRR i potem odciągania ich od Rosji. Ale on formułował takie postulaty jeszcze za czasów istnienia Związku Sowieckiego, pragnął wówczas jego rozbicia i powstania suwerennych państw pomiędzy Polską a Rosją. I tak się stało, gdy - przy moralnym wpływie polskiej "Solidarności" - zawalił się Związek Sowiecki. Ale kiedy już te państwa powstały, należało je traktować jako normalnych partnerów.
Przecież na samej Ukrainie nie ma jednoznacznego stosunku do UPA, a w pierwszych latach niezależności nacjonalistyczne poglądy odżyły jedynie w zachodniej Ukrainie. W pozostałej części uważano UPA za zbrodniarzy. Gdybyśmy od samego początku przedstawiali tragiczną historię zgodnie z prawdą, zapewne sentymenty wobec UPA odżyłyby w znacznie mniejszym stopniu. Nie rozkwitłby jej mit jako jedynej szlachetnej siły dążącej do niepodległości Ukrainy.
Cóż, są też rodacy, zwłaszcza niemający korzeni kresowych, którzy rzeczywiście sądzą, że "rozdrapywanie ran" do niczego nie doprowadzi... Ale pojawił się w rozmowie ciekawy wątek sowiecki. Otóż Polacy na Kresach doskonale wiedzieli, co oznacza okupacja sowiecka, ale Ukraińcy nieśli grozę niechybnej nagłej śmierci. Stąd zarówno partyzantka sowiecka, jak i później Armia Czerwona, zwalczając UPA, obiektywnie przynosiła im ochronę zdrowia i życia. Było to wszystko bardziej skomplikowane niż na Wileńszczyźnie i Nowogródczyźnie, gdzie Sowieci stali się - po odejściu Niemców - jednoznacznie wrogiem...
Oczywiście, był taki etap, kiedy Sowieci rzeczywiście zapewniali bezpieczeństwo ludności polskiej. Na przykład na Wołyniu w 1943 r., podczas zmasowanego napadu UPA, partyzanci sowieccy, wspierając polską samoobronę, uratowali przed unicestwieniem mieszkańców Przebraża. Po wkroczeniu Armii Czerwonej NKWD ostro zwalczało UPA, co odwracało niebezpieczeństwo z jej strony od Polaków. Ale przecież Sowieci wcale nie chcieli mieć tam Polaków i robili wszystko, aby stamtąd wyjechali. Do ucieczki naszych rodaków zmuszały dwie siły: nacjonaliści ukraińscy i Sowieci. Efekt był taki, że ci drudzy faktycznie zrealizowali ostatecznie cel tych pierwszych.
Kiedy Polacy i Żydzi słyszą o "Żegocie", Irenie Sendler, Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, rosną między nimi sympatia i porozumienie. Może najwyższy czas, abyśmy zaczęli wyróżniać Sprawiedliwych wśród Narodu Ukraińskiego? Przecież niektórzy sami ponieśli śmierć za niesienie pomocy polskim sąsiadom...
Ocaleni z rzezi domagali się tego od dawna. Ich przedstawiciele - na przykład Stowarzyszenie Upamiętniania Ofiar Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu - zwracali się z tym do władz, ale brak dotychczas właściwego oddźwięku ze strony instytucji państwowych. A przecież powinniśmy w ten sposób pokazać, i to samym Ukraińcom, że pamiętamy o ich odwadze i przeciwstawianiu się zbrodniczej ideologii oraz dokonywanym zbrodniom. Że byli wśród nich prawdziwi bohaterowie, a nie są nimi upowcy-zbrodniarze.
Może wywołałoby to głębszą refleksję na Ukrainie. Ukraińcy dowiedzieliby się, że nie wszyscy ich rodacy popierali UPA, i zastanowiliby się nad tym, która z dwóch postaw była prawdziwie godna i która przez nich samych powinna być uznana za słuszną. Milczenie ze strony naszego państwa może zaś oznaczać, że akceptuje ono zbrodnie dokonane przez OUN i UPA. Że akceptuje zwykłych morderców. A dla ocalałych z rzezi Kresowiaków milczenie polskiego państwa oznacza zakopywanie prawdy w jednym dole śmierci z pomordowanymi. Pomordowanymi podwójnie: i wtedy, gdy tracili życie, i dziś, kiedy obszary milczenia pokrywają pamięć o tragedii.
* * *
Ewa Siemaszko - badaczka stosunków polsko-ukraińskich podczas II wojny światowej i w latach powojennych, współautorka wraz z ojcem Władysławem Siemaszką dwutomowej pracy "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945", a także licznych innych publikacji na ten temat.
Rozmawiał Maciej Rosalak ("Do Rzeczy - Historia" nr 5/2013)
Artykuł pochodzi z serwisu "Wołyń naszych przodków" www.nawolyniu.pl
krew za krew
OdpowiedzUsuńpodpisz prosze Apel wsUpamietnienia Ofiar RzeziWolynskiej
Usuńhttp://www.citizengo.org/pl/3572-apel-do-poslow?tc=gm
Zwierzęta ... i to tuż za naszą wschodnią granicą.
OdpowiedzUsuńApel ws.Upamietnienia Ofiar Rzezi Wolynskiej
OdpowiedzUsuńhttp://www.citizengo.org/pl/3572-apel-do-poslow?tc=gm
Bandera, który na zachodniej Ukrainie jest czczony jak bohater, a w wielu miejscowościach jego pomniki ciągle stoją na cokołach. Uchodzi za bojownika o wolność, piewcę idei ukraińskiej niepodległości. W Rosji i w Polsce już dawno uznany za zbrodniarza. Co możemy zrobić, aby nazywać rzeczy po imieniu?
OdpowiedzUsuń