niedziela, 12 lipca 2015

Kulisy pracy rosyjskich, prorządowych trolli internetowych

Zjawisko trollingu to jednym z mniej rozumianych w polskim internecie. Ludzie reagują bardzo emocjonalni kiedy tylko podnosi się tą kwestię. To chyba przez używanie słowa "troll", które kojarzy im się tak źle. Stosują dziś słowo troll zamiennie z "wróg", "ktoś kogo nie lubię". Angielski "trolling" to polskie "nabieranie" niezależnie od tego czy technikę łowiecką nazywaną trollingiem [...]. Tymczasem osoby, które piszą tego rodzaju artykuły i komentarze na czyjeś zlecenie to manipulanci. Prawda, że obrzydliwi.

Manipulant natomiast kojarzy się już inaczej, co nie? To także określenie pejoratywne, ale o ile matki uczą swoje dzieci: - pamiętaj, trolli trzeba ignorować, to każdy ojciec synowi powie: kiedy znajdziesz manipulanta uważnie przysłuchaj się temu co mówi ponieważ to jest podstęp i powinieneś wyostrzyć swoją uwagę w tej sprawie. Ktoś ma interes w tym aby wprowadzić cię w błąd, tak więc ty powinieneś zadbać o to aby nie być wprowadzonym w błąd lecz dobrze poinformowanym.

Nie nazywajmy więc nabieractwem wszystkiego co nam się nie podoba. To proszenie się o kłopoty w przyszłości. Nie możemy także nie doceniać manipulantów. Należy zadbać o to aby nie czuli się bezpiecznie i by manipulowali w sposób taki jak im się podoba. Jednocześnie możemy oferować swoją kontr-opinię (tylko - czy na pewno lepszą?).

Poniżej ciekawy artykuł o ruskich trollach.

Jak pracują pro-rosyjscy płatni funkcjonariusze wojny ideologicznej?

- Masz przepisywać prawdziwe newsy tak, by ich wydźwięk był prorosyjski i antyukraiński. Ukraińską partyzantkę musisz nazywać faszystowskimi buntownikami. O separatystach nie wolno Ci pisać jak o terrorystach. Musisz wyprodukować 20 newsów dziennie. Przychodzisz do pracy na 9:00, wychodzisz o 17:30. Spóźnisz się minutę – czeka cię kara pieniężna.



W serwisie Sobaka.ru opublikowano niesamowicie interesujące zwierzenia byłego pracownika jednej z rosyjskich “agencji medialnych”, której zadaniem jest zalewanie internetu przekłamanymi informacjami i prorosyjskimi “demotywatorami”. Wszystko to — od samego przedmiotu pracy po jego realizację — choć żmudne i wtórne, jest dość innowacyjne i zaskakujące, zwłaszcza jeśli pod uwagę weźmiemy, że ogromna w swoich rozmiarach firma tak naprawdę świadczy propagandowe wsparcie internetowe w ramach prowadzonego przez Rosję konfliktu zbrojnego z Ukrainą.

Agencja propagandowa, która jest bohaterką tego artykułu oficjalnie nazywa się FAN (“Federalna Agencją Newsową)” i działa co najmniej od lipca 2014 roku. Skupia pod sobą 12 innych firm (różne lokalizacje) – większość z nich w ten czy inny sposób ma tworzyć materiały dotyczące konfliktu z Ukrainą lub polityki rosyjskiej.

Jak ludzie trafiają do rosyjskiej “trollowni”?

Z ogłoszenia. Oczywiście nikt nie szuka internetowych trolli. Na portalach dla szukających pracy widnieją ogłoszenia na pozycję “copywriterów” i “content managerów” z różnych firm, np. “Internet Research”. Te dotyczące “trollowania” można jednak rozpoznać po kilku niuansach. Żadne nie precyzuje co dokładnie będzie w zakresie obowiązków i wszystkie jako miejsce pracy wskazują miasto “Stare Selo” (na Ukrainie). Nie bez znaczenia jest dość atrakcyjna, jak na tamte rejony płaca — 45 000 rubli (ok. 2 500 PLN). Wysokie zarobki najprawdopodobniej mają sprawić, że rekrutujący się nie będą zadawali zbyt wielu pytań…

Jak ujawnia były pracownik “trollowni” — zarówno on, jak i wielu innych pracowników po prostu cieszyło się, że po miesiącach bezskutecznego poszukiwania pracy w końcu jest ktoś, kto chce go zatrudnić…

Rozmowa o pracę i przydział do konkretnego zespołu trolli

Rozmowa o pracę nie jest zbyt wymagająca. Odbywa się w nowoczesnym 4 piętrowym biurowcy na ul. Savushkina 55. Nikt niepożądany nie może tam wejść z ulicy — wejścia strzegą ochroniarze. Najpierw każą wypełnić stos formularzy, które zbierają informację na temat tego gdzie mieszkasz, gdzie pracowałeś i gdzie pracują twoi rodzice. Co ciekawe,nikt nie pyta o poglądy polityczne. Po rozmowie czeka cię zadanie praktyczne. Musisz “przepisać” prawdziwego newsa swoimi słowami.
Podobno biorą wszystkich, którzy mówią i piszą poprawnie po rosyjsku.

Po rozmowie możesz zostać przydzielony do kilku zespołów:
  • Content managerzy — osoby, które “przepisują na nowo” prawdziwe newsy agencyjne, robiąc to jednak tak, aby ich wydźwięk był prorosyjski i antyukraiński. Newsy umieszczają w kontrolowanych przez agencję serwisach internetowych.
  • Blogerzy — osoby, które tworzą wpisy w mediach społecznościowych i na platformach blogowych.
  • Ilustratorzy — osoby, które np. wymyślają tematyczne demotywatory
  • Specjaliści od SEO — czyli ci, którzy po prostu spamują linkami do treści w innych miejscach.
Praca zaczyna się o 9:00 i kończy o 17:30. Nie możesz się spóźniać (są za to kary finansowe). Na sali jesteś obserwowany przez kamerę. Twoje zadanie? Każdego dnia trzeba stworzyć 20 utworów (artykułów, newsów, itp.) i umieścić je na stronach kontrolowanych przez agencję (m.in. antimaidan i nahnews.com.ua). Nie wolno Ci pisać źle o Putinie, ale nie ma prania mózgu. Nie ma też spotkań. Cel: codziennie oglądalność sieci serwisów ma wzrastać o 3000 osób. Ponieważ ciężko to osiągnąć samą propagandą, czasem wrzuca się informacje na temat morderstw, gwałtów, celebryckich plotek oraz gejów (o nich można tylko i wyłącznie pisać negatywnie).

Jeśli góra będzie zadowolona z Twojej pracy, możesz awansować i stać się “seniorem”, którego pensja skacze do 60 000 RUB (ok. 3 200 PLN). Wtedy przechodzisz na wyższe piętro, gdzie zajmujesz się konkretnymi akcjami trollingu w mediach społecznościowych i pod artykułami “niewłasnymi” (np. na proukraińskich blogach).

Ponieważ większość pracowników to osoby całkiem inteligentne, wykształcone, które przyjechały z innych miast, gdzie nie mogły znaleźć pracy, to doskonale zdają sobie sprawę w czym uczestniczą. Dlatego, jak pisze były troll, z reguły można ich podzielić na 3 grupy:
  • Płacą mi, więc nic więcej mnie nie obchodzi. Nie wnikam w to kim jest mój pracodawca
  • Wiem, że mój pracodawca jest prorosyjską fabryką trolli, ale płaci mi, więc jest OK
  • Walczę w internecie przeciw faszystowskim buntownikom.
Tych ostatnich jest jednak bardzo mało. W 30 osobowym zespole były troll doliczył się tylko 2 osób o tak ortodoksyjnych poglądach.

Fenomen trollowni

W całej historii niewątpliwie interesujące jest to, że firma, której motywy działania są dość przewidywalne, mimo wszystko ściąga do siebie osoby o poglądach przeciwnych do tych wynikających z obowiązku pracy.

Ciekawe także jest to, że firma kryje się z faktycznym celem swoich działań, a jako wytłumaczenie podaje różne preteksty i oficjalnie nie przyznaje się do bycia finansowaną z rosyjskich prorządowych źródeł. Czyżby rosyjskiej armii nie opłacało się hodować własnych trolli, że tego typu działania propagandowe outsourcuje do firm prywatnych i cywili? Może wojskowi zakładają, że nikt nie jest w stanie wytrzymać dłużej niż kilka miesięcy przepisując artykuły o Putinie tak, aby miały jedynie ociekający pochwałami wydźwięk?

źródło: http://niebezpiecznik.pl/post/kulisy-pracy-rosyjskich-prorzadowych-trolli-internetowych/

0 komentarze:

Prześlij komentarz

.