Pakt między Polską a Ukrainą to nie tylko pobożne życzenia, wymóg chwili, misja dziejowa, słuszny wybór, pieśń przyszłości czy trudna przeszłość obu krajów, to także a może przede wszystkim droga do lepszego jutra tych narodów, droga do pokoju w tej części świata i sposób na budowę lepszego jutra..
Zobaczmy jak to onegdaj bywało. Taki pakt między obydwu krajami już kiedyś był, i był jednym z najważniejszych strategicznych paktów w tej części Europy.
W początkach wieku XIV Ruś Halicko – Włodzimierska, tj. tereny rozciągające się w głąb Podola na południowy - wschód od Roztocza Lwowsko – Tomaszowskiego, ulegała coraz większej destabilizacji i pogrążała się w upadku społeczno-gospodarczym. Taki stan rzeczy wynikał w dużej mierze z faktu, iż ziemie te z jednej strony padały ofiarą niszczących najazdów tatarskich, z drugiej zaś podlegały stałym naciskom litewskim z północy. Stąd też książę halicki Jerzy II spoglądał z nadzieją w kierunku Rzeczypospolitej i Węgier, szukając wsparcia u Kazimierza Wielkiego oraz Karola Roberta Andegaweńskiego. Ci ostatni natomiast ze swej strony żywo zainteresowani byli pogranicznymi terenami Grodów Czerwieńskich i Podola.
W 1340 roku, po śmierci Jerzego II, przychylność bojarstwa z wyżej wzmiankowanych ziem zaczęła coraz wyraźniej przeważać na stronę polską. I to na tyle silnie, iż pojawiły się propozycje zawarcia unii. Taki stan rzeczy pozwolił Kazimierzowi Wielkiemu najpierw na zawarcie porozumienia z przedstawicielami szlachty ruskiej, a następnie – w 1349 roku – na szybkie i całkowite opanowanie militarne Księstwa Halicko – Włodzimierskiego. Kwestia pretensji korony węgierskiej do tychże obszarów uregulowana została w roku następnym - na mocy układu podpisanego w Budzie- zaś dwa lata później kolejne porozumienia oddały Wołyń Litwie, a Ruś Czerwoną królowi polskiemu. Nie doszło jednak przy tym do oficjalnego włączenia ziemi ruskiej do Polski, lecz Kazimierz Wielki zdecydował się na utrzymanie z nią związków o charakterze unii personalnej.
Dopiero w 1387 roku Jadwiga podjęła działania, mające na celu przekwalifikowanie wzajemnych relacji tych dwóch organizmów terytorialnych na stały związek państwowy, choć z zachowaniem formalnej odrębności Rusi Halickiej. Wyrazem tegoż było brzmienie tytulatury królów Rzeczypospolitej, gdzie wyszczególniano wyraźnie, iż każdy z nich jest „królem polski, wielkim księciem litewskim, ruskim,...etc.” Tak więc ta część późniejszej Ukrainy formalnie nie została do Polski inkorporowana, lecz – przenosząc w realia XIV – wieczne terminologię późniejszą – niejako z nią skonfederowana. Nie zmienia to jednak faktu, iż granica polsko – ruska szybko ulegała zatarciu, zwłaszcza dzięki silnym i dwukierunkowym oddziaływaniom kulturowym.
Równolegle przebiegała ekspansja na południowy - wschód Wielkiego Księstwa Litewskiego, które objęło swymi granicami Białoruś i Ruś Naddnieprzańską, sięgając nawet na skraj ziem wielkoruskich. Zjawisko to o tyle było znaczącym, iż po unii Litwy z Polską doszło do administracyjnego połączenia w ramach Korony Rusi Czerwonej i Podola z ziemiami naddnieprzańskimi (1569 r.). Sytuacja ta zaś umożliwiała tamtejszej ludności uświadomienie sobie jedności tegoż terytorium i co z tego wynika - odrębności narodu ukraińskiego.
/za: Kresy.pl
Nieco informacji skąd i dlaczego Ruś pojawiła się na dawnych ziemiach Lachów. Tutaj problem Rusi we wczesnym okresie dziejów Polski: http://www.kki.pl/pioinf/przemysl/dzieje/rus/rus2.html
Polityka Lecha Kaczyńskiego zmierzała do politycznego zintegrowania krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Działania prezydenta nie przyniosły spodziewanych szybkich skutków, bo też tego typu wysiłki rzadko kończą się szybkim powodzeniem, jednak w oczach rosyjskich strategów i elit politycznych ich logika była całkowicie jasna i niebywale szkodliwa dla rosyjskich zamierzeń. Prezydent Kaczyński dążył bowiem do zbudowania trwałej koalicji Polski – jako lidera Europy Środkowej– nie tylko z krajami tzw. nowej Europy, ale również z krajami tzw. BUMAGI, czyli Białorusi, Ukrainy, Mołdawii, Azerbejdżanu, Gruzji i Armenii. Ta strategia zbudowana była na tradycyjnym polskim myśleniu geopolitycznym, którego korzenie sięgają czasów jagiellońskich.
„Polska nie porzuci Ukrainy”… – Prezydent Kaczyński prowadził bardzo aktywną politykę, której celem było utrwalenie sojuszu polsko-ukraińskiego. Sojusz strategiczny Polski z Ukrainą nie opiera się na osobistych relacjach polityków, ale na wspólnocie wartości i tej samej wizji przyszłości.
„Brakującym elementem o fundamentalnym znaczeniu jest pamięć o Rzeczpospolitej Obojga Narodów. To właśnie brakujący kamień węgielny. Bez przypomnienia znaczenia I Rzeczpospolitej nie uda nam się zbudować sprawnego, sprawiedliwego i wolnościowego państwa. Bez nawiązania do tradycji Jagiellońskich i Rzeczypospolitej wielu narodów nie uda nam się zrozumieć naszych przodków, naszych tęsknot, samych siebie. Bez Rzeczpospolitej nie zrozumiemy zachowania Polaków w wieku XIX, nie zrozumiemy atrakcyjności polskiej kultury, polskiego stylu życia, nie zrozumiemy wysiłku zbrojnego w wojnie bolszewickiej, a także determinacji Powstańców Warszawskich, niemal naturalnego oporu wobec obu totalitaryzmów, walki żołnierzy wyklętych czy fenomenu Solidarności. Bez I Rzeczpospolitej wreszcie nie uda się nam pogodzić Polaków z własnym państwem, nie uda się nam ze współczesnych Polaków uczynić dumnych i świadomych obywateli.”...
”Znany amerykański historyk Timothy Snyder w książce „Skrwawione ziemie" opisał europejskie terytoria, na których w pierwszej połowie XX wieku dochodziło do największych zorganizowanych mordów ludności cywilnej bez związku z prowadzonymi działaniami wojennymi. Na obszarze Europy Środkowej i Wschodniej w krótkim czasie (od lat trzydziestych do początku pięćdziesiątych) wymordowano około 14 milionów ludzi. Snyder zarysował mapę owych „skrwawionych ziem". Co zaskakujące mapa ta niemal w całości (z wyjątkiem Krymu) pokrywa się z mapą państwa Jagiellonów i Rzeczpospolitej Obojga Narodów.
Po lekturze książki Snydera nasuwa się myśl, że jedną z przyczyn Holokaustu, głodu na Ukrainie, ludobójstwa ludności polskiej, litewskiej, łotewskiej, estońskiej, białoruskiej, ukraińskiej i innych nacji, był brak znaczącej siły politycznej w Europie Środkowej i Wschodniej, która zapewniłaby bezpieczeństwo w tym rejonie. Zabrakło jakiejś formy Rzeczpospolitej.”...
”A tymczasem państwo Jagiellonów i Rzeczpospolita stanowią klucz do zrozumienia polskości. Bez wiedzy o tym, czym było państwo wolnych i równych obywateli bez względu na pochodzenie i religię, nie zrozumiemy dzisiejszych tęsknot Polaków, i dystansu do III RP. Bez wiedzy o Rzplitej nie jesteśmy nawet w stanie wyobrazić sobie, jak wysoką kulturę polityczną i jak znakomity ustrój stworzyli w XVI wieku nasi dalecy przodkowie.Każdorazowe sięgnięcie bezpośrednio do myśli, pism sejmowych czy sejmikowych z XVI czy pierwszej połowy XVII wieku pokazuje państwo współrządzone przez wolnych, znakomicie wykształconych obywateli, którzy w większości przedkładają to co wspólne nad to co partykularne i osobiste. Słowem lektura tekstów źródłowych zawstydza nas, bo podobne postawy niezwykle rozpowszechnione w XVI wieku, dziś należą do rzadkości.”
Z analizy amerykańskiego centrum wywiadu geopolitycznego Stratfor – nazywanego cieniem CIA wynika, że światowi przywódcy coraz częściej rozważają powrót do proponowanej przez marszałka Józefa Piłsudskiego koncepcji Międzymorza.
Jako pierwszy o konieczności takiego sojuszu mówił tuż po zakończeniu I wojny światowej marszałek Józef Piłsudski. Międzymorze miało stanowić sojusz obronny państw zarówno wobec Niemiec jak i Związku Radzieckiego. Nazwa „Międzymorze” odnosiła się do państw, które miały stanowić trzon sojuszu, gwarantując, że rozciągałby się od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego.
- Ze względu na ponowne pojawienie się rosyjskiej siły, w najbliższym czasie nieunikniony będzie powrót do idei Międzymorza jako sojuszu, któremu wsparcie zapewnić będzie miała nie tyle Francja, jak w pierwotnej koncepcji, lecz Stany Zjednoczone. Sojusz ten powinien skoncentrować się na rosji. Oświadczenia gen. Hodges'a o rozlokowaniu części sił amerykańskiej armii w krajach bałtyckich w zasadzie stanowi mały początek Międzymorza. Obszar, w którym rozlokowane będą poszczególne jednostki, od państw bałtyckich, przez Polskę, a następnie Rumunię i Bułgarię, aż do Morza Czarnego, jest jasnym sygnałem dla Rosji, że to, co dzieje się na Ukrainie powoduje zacieśnienie współpracy i scementowanie sojuszu Międzymorza – czytamy w analizie Stratfor.
Dyrektor Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego Jan Malicki powiedział w rozmowie z PAP, że rozwój sytuacji na Ukrainie zależy w głównej mierze po pierwsze od zachowania Rosji, a po drugie od działań Zachodu. Jak dodał, o ile zachowanie Rosji daje się łatwo przewidzieć, to trudniej jest przewidywać reakcję państw UE.
"Bez wątpienia Moskwa będzie cisnęła coraz bardziej i bez przerwy na Ukrainę i na kraje sąsiednie, powiększając swoją strefę wpływów tak daleko, jak to tylko będzie możliwe, dopóki nie napotka na opór Zachodu bądź krajów regionu wspartych przez Zachód" - powiedział. Postawa UE - dodał - jest jednak "wielką niewiadomą".
"Widać ogromną różnicę między postawą USA a postawą UE jako całości. Stany Zjednoczone już się pogodziły z faktem, że o bezpieczeństwie europejskim trzeba myśleć bez Rosji czy nawet wbrew Rosji. Natomiast UE nie jest w stanie pogodzić się z tym faktem i nadal dąży do tego, by Rosja była jednym z filarów bezpieczeństwa europejskiego" - ocenił ekspert.
Z tej logiki - dodał - wymykają się jedynie kraje "nowszej grupy unijnej" - m.in. Polska, Rumunia czy kraje bałtyckie. "Jednak ich głos jest zbyt słaby, aby mógł przeważyć siłę głosu głównych krajów UE, przede wszystkim Francji i Niemiec; a dodatkowo te kraje nie tworzą żadnego sojuszu" - zaznaczył Malicki.
Według szefa Studium Europy Wschodniej UW "Polska wypadła z wielkiej gryeuropejskiej o Ukrainę i w tej chwili nie jest w stanie ani sama silnie wpłynąć na poglądy UE w tej kwestii, ani nacisnąć czy przekonać kraje wschodniej Europy".
Malicki podkreślił, że przyszłość Ukrainy zależy mocno od tego, co zrobi Zachód - "czy postanowi zablokować postępy Rosji we wschodniej Europie, mające na celu przywrócenie dawnej strefy wpływów".
"Jeśli takiej blokady nie będzie - i tu nie chodzi o wojnę, tylko o zdecydowaną postawę, jasne deklaracje - to nacisk na Ukrainę będzie się powiększał i straty będą coraz większe, straty ludzkie a być może także straty terenu" - ocenił ekspert z UW. Tym bardziej - dodał - Ukraina potrzebuje jednoznacznego wsparcia Polski.
Według Malickiego Polska musi wziąć na siebie budowanie koalicji w gronie mniejszych, unijnych krajów regionu. "Nie chodzi tylko o Ukrainę, ale generalnie o budowanie grupy państw, która będzie myślała o bezpieczeństwie regionalnym, o zabezpieczeniu siebie, niestety przede wszystkich przed agresorem rosyjskim" - zaznaczył. Jak dodał, "niestety to się nie dzieje".
Jak zaznaczył, polskie wsparcie dla ukraińskich reform, licznie fundowane stypendia dla ukraińskich studentów, współpraca organizacji pozarządowych i samorządów, to wszystko bardzo potrzebne i cenne inicjatywy, jednak powinniśmy też brać czynny udział w "wielkiej polityce" dotyczącej Ukrainy. Obecnie - stwierdził - "z bólem trzeba powiedzieć, że jesteśmy na marginesie sprawy ukraińskiej".
Dyrektor fundacji Współpracy Polsko-Ukraińskiej PAUCI Jan Piekło ocenił w rozmowie z PAP, że niedzielna wizyta prezydenta Bronisława Komorowskiego w Kijowie na uroczystościach pierwszej rocznicy Majdanu, będzie wyraźnym sygnałem wsparcia. "Pojawienie się prezydenta Polski w momencie trudnym w Kijowie będzie stanowić silny gest solidarności z Ukrainą" - powiedział.
Dodał, że będzie to gest szczególnie ważny po wizycie prezydenta Rosji Władimira Putina w Budapeszcie. "Był to naprawdę spektakl przerażający, kiedy widziało się Orbana z Putinem, który składa wieńce na grobach okupantów sowieckich, którzy dławili powstanie w Budapeszcie w 1956 r." - stwierdził Piekło.
Ekspert ocenił, że dozbrojenie przez Polskę Ukrainy byłoby krokiem w dobrą stronę. "NATO zdecydowało, że każdy kraj członkowski może podjąć w tej kwestii decyzję samodzielnie. Robi to już Litwa, państwo mniejsze, które ma znacznie mniejszą polityczną rangę. Powinniśmy pójść śladem Litwy, bo to, by Ukraina była krajem proeuropejskim, demokratycznym i stabilnym, leży w żywotnym interesie Polski" - podkreślił Piekło.
Według niego drugie porozumienie z Mińska zakończyło się fiaskiem, a prezydent Rosji "wystawił do wiatru" przywódców europejskich, którzy przed rozpoczęciem rozmów w stolicy Białorusi mówili, że jest to ostatnia szansa powstrzymania konfliktu. "Widzimy teraz jasno, że rozejm miał wejść w życie dwa dni po rozmowach w Mińsku, ponieważ chodziło o zdobycie Debalcewe. Najwidoczniej taki był plan Putina i został dokładnie zrealizowany" - mówił Piekło.
Ekspert obawia się, że "przy takiej postawie polityków europejskich możemy spodziewać się porozumienia Mińsk III, do którego dojdzie po zdobyciu Mariupola". "Wówczas zostanie postanowione, że trzeba jeszcze dać separatystom korytarz lądowy na Krym. Może wtedy będzie spokój, bo o ten właśnie korytarz Rosji chodzi. On zapewni możliwość zaopatrywania Krymu; w zimie jest to jedyna droga poza powietrzną" - mówił Piekło.
W jego ocenie decydowanie się na kolejne negocjacje przez przywódców europejskich świadczy o dużej słabości polityki europejskiej. "Kanclerz Niemiec Angela Merkel postawiła na szali swój wielki autorytet i ten autorytet został mocno nadszarpnięty przez przywódcę Rosji" - uważa Piekło. Zdaniem eksperta politycy europejscy błędnie oceniają Putina, ciągle traktując go jako wiarygodnego partnera, który będzie dotrzymywał porozumień. "Tymczasem Putin wielokrotnie udowadniał, że to nieprawda" - podkreślił ekspert.
źeódło: http://wyborcza.pl/1,91446,17461175,Eksperci__Polska_powinna_budowac_sojusz_na_rzecz_Ukrainy.html
Zgol kultowom brode gosciu, bo sie kojarzysz...... Jak wiemy - komunizm był forma syjonizmu...Stwozony przez " starszych I madrzejszych " jako polityczne przelozenie talmudu na jezyk polityczny dla niedostosowanej ortodoksyjnej zydowskiej młodzieży w niemczech 19 wieku...Miał być też , rozsadnikiem państw narodowych I zlozeniem do grobu chrzescijanstwa. Był larwom pasozyta,zrodzonego w lonie masoneri. Komunizm wymyslili zydzi, wprowadzali zydzi, egzekucje w Katyniu wykonywali zydzi na gojach. Aparat partyjny w Rosji był w 99% żydowski, tak samo jak aparat terroru. W tyl glowy w Katyniu strzelali zydzi - ofiarami było kilka tysiecy Polaków i kilkadziesiat tysiecy Rosjan... Putin broni dziś miljonow Rosjan na Ukrainie. Należy sie ona Rosji jak psu buda. Ukraina to sztuczny twur tj sztuczny naród. To jedyne państwo które nie uznalo po 2 wojnie swojej zachodniej granicy I ma roszczenia terytorjalne do Polski. To kraj który nie przeprosil za zbrodnie wolynskom I UPA - mało tego - oficjalnie czci sie tam morderce Polaków Stiepana Bandere,odwolujac sie do jego poczynan.Brat mojego dziadka na wlasne oczy widział jak Ukraińcy przepilowywali reczna pilom ludzi na pul, ucinali glowy, rozpruwali brzuchy ciezarnym kobietom. Oczywiście dzisiejsi chazarzy rzadzacy w USA za plecami małpy figuranta maja sentyment do Ukrainy I chca jej w swojej strefie wplywow. ( NOWA CHAZARJA W PLANIE?)
OdpowiedzUsuń