poniedziałek, 5 maja 2014

Putinowo - Merkelowe rozgrywanie Ukrainy


Putin rozmawiał z Merkel. Uzgodnili, że do Moskwy pojedzie misja OBWE.

- Co to znaczy? - Ano znaczy to, że Rosja ma silnego sojusznika w Europie a Putin jako pułkownik KGB rezydujący kiedyś w NRD doskonale zna słabe punkty Merkel. Putin rozkazał, Merkelowa przyklasnęła. Tak wygląda w praktyce przewodnia rola Niemiec w UE.

Gdy w 2007 roku Angela Merkel odwiedziła Putina w jego letniej rezydencji i obydwoje zasiedli przy kominku, nagle do pokoju wpadła czarna labradorka Putina "Koni". Angela Merkel zastygła. A potem ogarnęła ją wściekłość. W latach 90. miała już przykrą przygodę z psem: rzuciła się na nią "Betty", myśliwski pies sąsiada w Uckermark, który ugryzł ją w kolano. Od tego czasu Merkel boi się psów. Kiedy udaje się gdzieś w podróż, jej asystenci, przygotowując teren wizyty, zaznaczają: żadnych psów! Wszyscy mają to więc na uwadze – wszyscy, oprócz Putina. Ponoć delektował się chwilą przerażenia w oczach gościa z Niemiec. Ten cały numer z psem nie był z pewnością przypadkowy. Był próbą zastraszenia, choć na chwilę, niemieckiej kanclerz. Zastraszenie to z resztą jedno ze standardowych "narzędzi pracy" rosyjskiego polityka. /źródło/

Rosja próbuje narzucić Ukrainie ustrój federalny, choć w moskiewskim wydaniu bardziej przypomina to demontaż państwa. Kijów przygotowuje własną odpowiedź: decentralizację, która ma umożliwić reformy i przyspieszyć modernizację kraju.

Obecna propozycja Putina to powrót do tego z czym przyjechał niedawno do Genewy Ławrow. Niczego nie uzyskał. No ale wtedy spotkania nie organizował Berlin. 

Wtedy do spotkania stron doszło dzięki wysiłkom Brukseli i Waszyngtonu, a Genewę wybrano na miejsce rozmów ze względu na szczególny charakter tego miasta: tu tradycyjnie odbywają się ważne i trudne negocjacje. Ławrow zasiadł przy jednym stole z Deszczycią, ministrem rządu, którego Moskwa nie uznaje.
Ukraina domagała się wycofania agentów oraz wojsk rosyjskich ze swojego terytorium i rozpoczęcia rozmów o deeskalacji, argumentując, że narastające napięcie na wschodzie kraju wykreowali Rosjanie, którzy wspierają tzw. separatystów. To rosyjskie służby stoją za atakami na budynki administracji: służba bezpieczeństwa Ukrainy przechwyciła nawet rozmowy uczestników protestów z promotorami w Moskwie. Kijów chciał też rozmawiać w Genewie o anulowaniu przez Rosję dekretu o aneksji Krymu oraz o wykorzystywaniu rosyjskiego wojska na terytorium Ukrainy.

Rosjanie tymczasem chcieli wymusić reformę konstytucji ukraińskiej, wprowadzić tam zapis o federalizacji kraju. W sprawie wyborów prezydenta, wyznaczonych na 25 maja, Moskwa domagała się przesunięcia daty elekcji. Zdaniem Moskwy najpierw powinny się odbyć referenda w poszczególnych regionach, dotyczące ich autonomii. Kreml domagał się też zaniechania użycia siły wobec protestujących – prorosyjskich i rosyjskojęzycznych mieszkańców wschodnich i południowych regionów – czyli w praktyce odstąpienia od decyzji o działaniach antyterrorystycznych, jakie są prowadzone na Ukrainie.

Przy tak rozbieżnych oczekiwaniach do rzeczywistego kompromisu nie doszło. Coś tam podpisano, ale nie miało to żadnego znaczenia, bo Rosji na kompromisie nie zależało, gdyż Rosja woli rozgrywać Ukrainę. Po Krymie obserwujemy właśnie następny etap tej rozgrywki. Tam wypuścili głuchoniemych na ulicę, a na wschodzie Ukrainy, gdzie przeważa ludność rosyjska, ludzie z wiosek zawracają z powrotem ukraińskie kolumny pancerne, a w miastach dywersanci z Rosji zajmują bez przeszkód budynki publiczne i magazyny broni. Wojsko ukraińskie nie ma ani krzty chęci do walki i często przechodzi na stronę Rosji, bo tam oferują wyższy żołd.

17 kwietnia szefowie dyplomacji Ukrainy, Rosji, UE i USA podpisali niby-porozumienie, w którym wszystkie strony zobowiązały się dążyć do deeskalacji napięcia we wschodnich regionach Ukrainy. Które z góry było skazane na niepowodzenie, bo Putin nie ma w zwyczaju przestrzegać porozumień.

Dlaczego teraz Moskwa naciska na spotkanie w sprawie federalizacji Ukrainy? I dlaczego o tym mają rozmawiać Putin i jakiś pełnomocnik Merkel (szef OBWE) ponad głowami Ukraińców? Czy to jest dla wszystkich do przyjęcia?

No i co na to Polska? Cóż ostatnio jest zupełnie nieobecna w międzynarodowych działaniach na rzecz rozwiązania konfliktu na Ukrainie. Ba, nawet trudno o jakieś sensowne wypowiedzi przedstawicieli polskiego rządu. Dla przykładu minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz, który powinien znać Rosję i jej imperialne dążenia zwłaszcza pod rządami prezydenta Putina (przed objęciem teki ministra był ekspertem Ośrodka Studiów Wschodnich), co jakiś czas w sprawie Ukrainy, mówi językiem ministra Ławrowa. Ostatnio zdołał jedynie wydusić z siebie, „że władze w Kijowie nie kontrolują całego terytorium swojego państwa” co oczywiście jest stwierdzeniem prawdziwym, tylko bez wyjaśnienia z jakiego to się dzieje powodu. Co jest wpisywaniem się w rosyjską narrację. /źródło/

Radosław Sikorski mówiąc o mającym odbyć się wtedy spotkaniu pomiędzy USA, Unią Europejską, Ukrainą i Rosją w Genewie obiecywał, że świat zachodni nie sprzeda Ukrainy. Sikorski obawiał się, że Rosja w czasie spotkania w Genewie będzie chciała przeforsować federalizację Ukrainy. - Nie możemy zgodzić się z kolonialnym dyskursem, że to mocarstwa narzucają dużemu europejskiemu krajowi jego konstytucję. Ukraina, jeśli zechce, to się sama zdecentralizuje - mówił szef polskiej dyplomacji. Zaznaczył jednocześnie, że jego zdaniem Ukraina powinna się zdecentralizować. - Tam są mianowani przedstawiciele rządu do najniższych szczebli. Zatem więcej demokracji lokalnej na Ukrainie by się przydało, ale to muszą być decyzje ukraińskie - podkreślił. /źródło/

Czy z takim samym przesłaniem na zaproszenie Putina do Moskwy pojedzie misja OBWE?

O zmianie ustroju Ukrainy Moskwa zaczęła myśleć na długo, zanim upadł Janukowycz. Już w grudniu 2013r., Wiktor Medwedczuk, były szef administracji prezydenta Leonida Kuczmy, teraz uważany za głównego przedstawiciela Rosji nad Dnieprem, mówił, że „rozłam na Ukrainie jest już faktem dokonanym”.
A żeby nie rozłam nie zmienił się w rozpad, trzeba sfederalizować państwo – przekonywał. /źródło/

Po upadku Janukowycza, hasło „federacji” podchwyciła już oficjalnie Moskwa i jej sojusznicy na Ukrainie. Jak uzasadniają swoją propozycję? Rosyjskie media piszą o niej w samych superlatywach. Wg nich federalizacja miałaby:
- dać więcej ekonomicznej i politycznej samodzielności regionom;
- zmniejszyć napięcia językowe, religijne, narodowościowe;
- pozwolić lokalnym społecznościom decydować ws. języka w szkole;
- umożliwić wzajemną kontrolę władz centralnej i lokalnej;
- zwiększyć efektywność wydawania pieniędzy.

Niby nic złego, ale diabeł tkwi w szczegółach.

Po raz pierwszy szczegółowo postulat ten Rosja przedstawiła 17 marca. Analiza kolejnych zapisów komunikatu MSZ pokazuje, że w rzeczywistości jest to przepis na rozkład państwa ukraińskiego.

MSZ Rosji to oświadczenie wydało w czasie aneksji Krymu, więc światowe agencje prawie go nie zauważyły. Tymczasem właśnie tamten komunikatstał się podstawą wszystkich późniejszych żądań Rosji.

Już na początku ów komunikat MSZ Rosji podkreśla rzekomą polaryzację i głębokie podziały oraz różnice między różnymi częściami kraju ("...głębokiego kryzysu ukraińskiego państwa, prowadzącego do polaryzacji społeczeństwa i gwałtownego zaostrzenia antagonizmu między różnymi częściami kraju".). Jakimi zasadami powinni się kierować wszyscy zainteresowani stabilizacją Ukrainy? Moskwa niemal w każdym punkcie podkreśla "różnorodność" sąsiedniego kraju. Mamy więc "szanowanie interesów wieloetnicznego narodu Ukrainy", a konkretnie "wsparcie legalnych wysiłków wszystkich Ukraińców i wszystkich regionów kraju do życia w bezpieczeństwie i w zgodzie ze swoimi tradycjami i obyczajami, swobodnie korzystać z rodowitego języka, mieć bez przeszkód dostęp do swojej kultury i podtrzymywać szerokie więzi ze swoimi rodakami i sąsiadami". Warto zwrócić uwagę na końcówkę zdania. To pierwsza wzmianka o tym, że podmioty federacji ukraińskiej powinny mieć wolną rękę w prowadzeniu polityki zagranicznej niezależnie od Kijowa. Ten postulat jest teraz jednym z najważniejszych podnoszonych przez Moskwę.

Wg Kremla federalna Ukraina powinna być neutralna. Regiony mają samodzielnie w głosowaniu bezpośrednim wybierać organy swojej władzy ustawodawczej i wykonawczej oraz mieć szerokie pełnomocnictwa, wyrażające kulturowo-historyczną specyfikę każdego z nich, w kwestiach gospodarki i finansów, sfery socjalnej, języka, nauki, zagranicznych międzyregionalnych kontaktów, przy zapewnieniu ochrony praw mniejszości narodowych, żyjących w każdym podmiocie federacji: "Regiony będą samodzielnie w głosowaniu bezpośrednim wybierać organy swojej prawodawczej i wykonawczej władzy oraz mieć szerokie pełnomocnictwa, wyrażające kulturowo-historyczną specyfikę każdego z nich, w kwestiach gospodarki i finansów, sfery socjalnej, języka, nauki, zagranicznych międzyregionalnych kontaktów, przy zapewnieniu ochrony praw mniejszości narodowych, żyjących w każdym podmiocie federacji". Według Rosjan konstytucja powinna zapewnić "językowi rosyjskiemu na równi z ukraińskim status drugiego języka państwowego".

O wyborach na Ukrainie Kreml pisze tak: "Zaraz po uchwaleniu nowej konstytucji powinno być wyznaczone przeprowadzenie przy szerokiej i obiektywnej międzynarodowej obserwacji ogólnonarodowych wyborów do wysokich organów władzy państwowej Ukrainy z jednoczesnym przeprowadzeniem wyborów organów władzy prawodawczej i wykonawczej w każdym podmiocie federacji".

Oczywiście Rosja od razu chciałaby sformalizować aneksję Krymu. W punkcie 4. czytamy: "Uznaje się i szanuje prawo Krymu do określenia swojego losu w zgodzie z wynikami wolnego wyrażenia woli jego ludności w trakcie referendum 16 marca 2014".

Brzmi to jak wyrok na Ukrainę.
/źródło/

Rosyjski plan oznacza złamanie dotychczasowej obowiązującej Konstytucji Ukrainy i przyjęcie ustawy zasadniczej w formie forsowanej przez Moskwę.

Utrzymywanie przez obwody kontaktów z obcymi państwami bez oglądania się na politykę rządu w Kijowie, a więc paraliż polityki zagranicznej i obronnej Ukrainy. Brak jednolitej polityki ekonomicznej, społecznej, kulturalnej i edukacyjnej, a więc powolny rozkład państwa od wewnątrz.

Przyjęcie rosyjskiego scenariusza skończyłoby się całkowitym paraliżem państwa ukraińskiego. Kijów straciłby suwerenność, a przy formalnie neutralnym statusie, państwo utknęłoby na dobre w rosyjskiej strefie wpływów.


Z pewnością Ukrainie potrzebne jest referendum w którym Ukraińcy mogliby wypowiedzieć się czy chcą mieć suwerenne i niezależne politycznie państwo czy chcą wstąpić do WNP i rosyjskiej unii celnej. Rzeczywiście jest ku temu znakomita okazja. Można by to referendum przeprowadzić wraz z wyborami prezydenta Ukrainy, 25 maja a do tego czasu wstrzymać działania militarne, z obu stron.

- Jednak nie o to chodzi Rosji.

Czy można mieć pewność jak zagłosowali by Ukraińcy w takim ustrojowym referendum? Ponoć ponad 70 proc. Ukraińców jest przeciw federalizacji. Ale -

Dlaczego na Ukrainie była możliwa rewolucja? - Z powodu biedy 90% Ukraińców okradanych przez nieliczną grupę tzw. oligarchów powiedziało "Nie".

Wcześniej na Ukrainie, jako jednej z byłych republik ZSRR nie było prywatnej własności środków produkcji (poza przydomowymi ogródkami). Skąd zatem wzięli się oligarchowie? - W większości to ludzie komunistycznej władzy, a tylko nieliczni zdobyli bogactwa dzięki własnej pracy i pomysłowości. Pytanie skąd ci ludzie (komunistyczny establishment) wzięli pieniądze na prywatyzację? - Najczęściej z korupcji, ale również a może przede wszystkim z banków rosyjskich i zakładanych przez Rosjan spółek joint-venture.

Jest wiele danych, które wskazują na to, że początek rewolucji był inspirowany przez służby specjalne Rosji. Utrata przez Rosję 1 mld dolarów za przerwę w eksporcie gazu do Europy została wkalkulowana w cenę odcięcia Ukrainy od Unii i NATO. Aspekt finansowy ma zresztą wyłącznie znaczenie polityczne, gdyż pieniądze z eksportu ropy i gazu potrzebne są do finansowania polityki neoimperialnej. Analitycy podkreślają, że w konflikcie gazowym chodzi o podniesienie cen gazu do poziomu rynkowego. Przypomina to głęboką analizę konfliktu niemiecko-polskiego z 1939, w którym, jak wiadomo, chodziło o problemy transportowe, gdyż Polska nie zgadzała się na autostradę do Prus Wschodnich. /żródło/

Wiemy więc, że Majdan został wywołany przez Moskwę, ale później wymknęło się to spod ich kontroli. Masowe poparcie Majdanu wzięło się z biedy i buntu Ukraińców przeciwko oligarchom. Jak to się skończy?

- Bo Rosja nie odpuści. Czy Ukraińcy ulegną Putinowi i pożegnają swoje ambicje zbliżenia się z Unią Europejską i zwrócą się do Rosji i jej koncepcji Unii Euroazjatyckiej, BRICS? Pozbędą się swojej armii, tożsamości narodowej i samostanowienia?

Czas pokaże.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

.