piątek, 20 lutego 2015

Frajerom uświadamiam, że przecwelenie jest procesem nieodwracalnym. Orbana już nie ma!

Sprawa jest prościutka i typowo kagiebowska. Przekaz do innych państw jest prosty: nie wtrącać się w rzeź Ukrainy; i można sporo zarobić. Taki przekaz właśnie współtworzy Orban. 

Po właściwie przyjechał Orban do Polski? Najprawdopodobniej dostał wytyczne i teraz Kopacz dostała wytyczne. Co pozostaje? Skoordynować działania przecwelowanych. Przecwelowani z wszystkich krajów łączcie się!

Pisałem wczoraj, że Orban to wyjątkowa świnia, buc pozbawiony honoru i zasad. Nie wiedziałem tylko skąd to się bierze. Poniżej chciałbym przytoczyć doskonały artykuł MatkiKurki wyjaśniający upadek moralny Orbana.

Człowiek jest zwierzęciem, które ma skłonności do komplikowania rzeczy naturalnych, to znaczy zachowuje się jak zwierzę, a potem tłumaczy, że to subtelność. Pozostawiając daleko w tyle wszelkie analizy polityczne motywowane sympatiami i ideologiami, każde zwierzę zwane człowiekiem z łatwością zauważy, co się stało w Budapeszcie przy pomniku „radzieckich wyzwolicieli” z 1956 roku. Owczarek Kaukaski obsikał teren, na oczach węgierskiego ratlerka, który obwąchał siki, zakwilił i zamerdał podkulonym ogonkiem. W świecie ludzkim ten zwierzęcy obyczaj nazywa się przecweleniem, o którym swego czasu pisałem bogato. Proces kryminalnego upokarzania jest nieodwracalny i w związku z tym kompletnie nie interesują mnie dywagacje za ile Orban kupił gaz od Putina i ilu Żydów w Brukseli trafił szlag.
Kto nie rozumie rytuału ten się pociesza komplikowaniem rzeczy prostych, kto sięgnie do literatury fachowej będzie wiedział, że nie ma żadnych Węgier w roli partnera Rosji, tak jak nie ma pragmatycznego polityka Orbana. Od kilku dni mamy tylko jedną relację Pan – niewolnik. To, co frajerzy nazywają „realpolityk” jest tylko i wyłącznie pierwotnym zaznaczeniem terenu i upokorzeniem podległego stada. Aby zrozumieć czym jest przecwelenie trzeba sobie wyobrazić brutalność tego procesu. Gdy czytam, że obsikanie grobu i pamięci Węgrów, którzy walczyli w 1956 roku o wolność i człowieczeństwo, nie ma znaczenia, bo jest tylko sentymentalnym kwileniem nad fantastycznie niską ceną gazu, od razu przypomina mi się rytuał z podstawówki, nawet kilka rytuałów. Wyznacznikiem godności w podstawówce był proceder, który polegał na spluwaniu na ziemię, w odpowiedzi na jakieś błagania typu: „kopsnij 5 zeta”. Pluło się na ziemię, by po chwili zwrócić się do frajera: „jak mi to zliżesz”. Nie pamiętam, aby po takim zabiegu najcięższy frajer dał się upokorzyć, wszyscy podnosili głowę i rozumieli, że dyskusja się kończy.
Innym rodzajem tresury było „sprzedawanie muki”. Podchodziło się do ofiary i szybkim ruchem pięści symulowało cios we wrażliwe miejsca. Osobnik zazwyczaj się uginał, czasami ledwie drgnął, ale to i tak nie miało znaczenia, ponieważ padało sakramentalne pytanie: „Była muka?”. Gdy mięczak odpowiadał twierdząco usłyszał: „Była muka, jedna sztuka” i po tym zaklęciu dostawał kuksańca. Gdy przeczył, wyrok brzmiał jeszcze gorzej: „za brak muki, cztery sztuki”. Drodzy analitycy, politycy, Rodacy, jak widać z opisanego życia dzieci i zwierząt, wyznaczenie miejsca w szeregu jest dziecinnie łatwe i zwierzęco brutalne, jeśli się nie rozumie zasad obowiązujących w przyrodzie, to się obwąchuje siki i zlizuje z bruku ślinę. Putuin na oczach Węgier i świata przecwelił Orbana i co gorsze sporą część Węgrów. Orban poprosił o „5 zeta”, Putin splunął na ziemię i węgierski frajer wszystko grzecznie wylizał. Od tej chwili Orban będzie lizał glebę i dostawał mukę za muką, bez względu na to jak się zachowa. Tak działa rytuał, frajer nie jest partnerem i Putin nie dogadał się z Orbanem, ale pojechał na Węgry, by zademonstrować swoją zwierzęcą dominację, kupioną za parę złotych. Jednak najbardziej smutne i niepokojące jest to, że w Polsce podniosło się wiele głosów zachwytu, jakie to piękne i mądre być cwelem Putina. Dziękuję nie wsiadam. Człowieczeństwo traci się tylko raz, cwelem zostaje się na całe życie. Żaden człowiek za żadną cenę nie pozwoli nasrać, ani nawet źdźbła trawy poruszyć na grobie swojej matki, brata, dziadka. Symbolika tylko dla idiotów jest sentymentalnym bzdetem, dla ludzi i zwierząt to wyznacznik potęgi lub upadku. Poza wszystkim istnieje jeszcze parę okoliczności, które każą się puknąć w czoło na widok egzegezy głoszącej działanie Orbana na rzecz Węgrów wbrew woli Żydów. Których Żydów?
W końcu zadałem sobie trud i przyjrzałem się historii Orbana. Kto jest sifu i opiekunem Orbana? Legenda lichwy György Schwarz znany jako George Soros. Komu Orban robi „łaskę”? Widzieliśmy! Długi czas zastanawiałem się jakim cudem małe Węgry i Orban uznawany za faszystę są w stanie prowadzić samodzielną politykę zagraniczną i finansową? Dotąd nie umiałem odpowiedzieć na to pytanie. Patrząc na zewnętrze spektakle i efekty, które bardzo mi się podobały, z lenistwa nie sięgałem za kulisy. Kurtyna sama opadła i ukazał się taki banał, że aż oczy pieką. Orban dał się przecwelić Putinowi i reprezentuje interesy promoskiewskiej lichwy żydowskiej, która ma porachunki z żydowską lichwą europejską, cała tajemnica „suwerenności” Węgier i „asertywności” Orbana. Cudów nie ma są tylko rytuały. I co teraz? Prawdę mówiąc dupa blada. Nawet gdyby przyjąć chory argument, że Węgrzy są realistami, a nie upokorzonym stadem, to Polska ma zupełnie inne interesy niż Węgry. Jeśli Putin zechce połknie Polskę w 48 godzin z pomocą Niemiec i gdy NATO z UE będą na urlopie. W tej sytuacji „pragmatyczne” dogadywanie się, poza tym, że jest utratą człowieczeństwa, nie ma najmniejszego sensu. Zostaliśmy sami, rządzeni przez zdrajców i kretynów, bez broni i armii, czego się i w 10 lat nie da nadrobić. Wybór jest tylko jeden i uderzająco podobny do 1939 roku. Na wypadek wojny, czy rozbiorów, co staje się niebezpiecznie realne, Nasz los jest przesądzony. Pozostaje zachować godność i wolność pomimo zniewalania kraju albo zostać cwelem. Nigdy, za żadną cenę, nie zostanę cwelem i rozmawiam tylko z ludźmi, na resztę nie mam wpływu. Jedyne, co można zrobić to pozostać człowiekiem, tylko tego nie może odebrać Ci bandyta.
Autor MatkaKurka on czw., 2015-02-19 17:47

1 komentarze:

  1. Polityka Orbána wobec Moskwy jest krótkowzroczna. Jestem przekonany, że największą cenę za obecną awanturę zapłaci Moskwa – wcześniej czy później – więc nie warto być w obozie przegranych. Poza tym łamanie europejskiej solidarności w kwestii nienaruszalności granic najbardziej niebezpieczne jest dla mniejszych państw, a więc i dla Węgier. W momencie gdy to Węgrzy będą mieli kłopoty, nie będzie zbyt wielu chętnych, by im pomagać. To trzeba Orbánowi spokojnie tłumaczyć. A co do przyjaźni polsko-węgierskiej, to ma już ona 700 lat i żadna polityka jej nie zniszczy. Bywało gorzej, np. w czasie II wojny światowej, gdy Budapeszt był po stronie Berlina, a Węgrzy i tak pomagali Polakom.

    OdpowiedzUsuń

.