niedziela, 14 lutego 2016

„Symfonia” Cerkwi i państwa w Rosji

tablica-Cyrylica


Jednym z głównych założeń cywilizacji bizantyjskiej było stworzenie uniwersalnego społeczeństwa opartego na fundamencie wartości chrześcijańskich, administrowanego przez cesarza i pod religijnym kierownictwem Kościoła. W ten sposób stworzono pewnego rodzaju nierozerwalną jedność. Bez niej, w rozumieniu Bizantyjczyka, społeczeństwo nie mogłoby wręcz normalnie funkcjonować.
Jak silne było to przeświadczenie świadczy odpowiedź Patriarchy Konstantynopola Antoniego IV, na pytanie postawione przez księcia Moskiewskiego Wasyla, czy Rosjanie mogą pomijać w liturgii imię cesarza: Jest niemożliwością dla chrześcijan mieć Kościół, a nie mieć Cesarstwa; albowiem Kościół i Cesarstwo tworzą wielka jedność i społeczność; nie mogą one istnieć oddzielnie od siebie.
Po 1453 r., na Rusi Moskiewskiej, wśród prawosławnych powszechnie panowało przekonanie, że uprawnienia cesarstwa bizantyjskiego przeszły na „Trzeci Rzym”, czyli Moskwę. Toteż zgodnie z tradycją bizantyjską, także Prawosławie rosyjskie zaczęło uważać, że państwo jest tak samo potrzebne do zbawienia jak Cerkiew, a ścisłe powiązanie państwa z Cerkwią wyraża związek ludzi z Bogiem. Już od czasów Iwana III następuje proces sakralizacji władzy. Idea ta za panowania Iwana IV zaczęła przybierać realne kształty. Władca oficjalnie przyjął tytuł cara, a przełożony monasteru wołokołamskiego – Józef (1439–1515) ogłosił potrzebę jedności Cerkwi i państwa w celu realizacji Królestwa Bożego na ziemi.
Także i obecnie polityka hierarchii Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej i władz państwowych Rosji zmierza do stworzenia z prawosławia religii państwowej. Rosyjska Cerkiew Prawosławna, podobnie jak kiedyś Cerkiew bizantyjska, pozostaje ściśle połączona z państwem. Sprawujący władzę w Rosji, z wyjątkiem okresu komunistycznego (choć nawet wtedy w kanonie Boskiej Liturgii wymieniano i modlono się za Stalina), zawsze dążyli do konsolidacji państwa i społeczeństwa przy pomocy Cerkwi. Źródłem przymierza państwa i Cerkwi początkowo stały się zasady apostolskie, a w ostatnich trzech stuleciach, wyłączając okres komunizmu, symbioza Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej i państwa w Rosji opiera się na obopólnych interesach. W takiej sytuacji nie dziwi fakt politycznego zaangażowania duchownych prawosławnych – są oni np. członkami Dumy – Parlamentu Federacji Rosyjskiej oraz wchodzą w skład władz lokalnych np. wojewódzkich – oraz aktywnego wspierania władz państwowych. Ma to również swoje odbicie w oficjalnych dokumentach Cerkwi prawosławnej i wypowiedziach hierarchów.
To powiązanie, trwający nadal „sojusz ołtarza i tronu” w Rosji potwierdzają również wydarzenia jakie mają miejsce ostatnimi czasy na Ukrainie – faktyczna agresja Rosji na Ukrainę, którą aktywnie wspiera i błogosławi Patriarchat Moskiewski w osobie Patriarchy Moskwy i Wszechrusi Cyryla. Nie tak dawno oskarżył on ukraińskich grekokatolików o rusofobię. I ostrzegł Watykan, że to kładzie się cieniem na relacjach z prawosławiem i może utrudnić dialog: Ukraińska Cerkiew greckokatolicka zajmuje się zupełnie wprost działalnością polityczną, i niestety posługuje się przy tym głębokimi rusofobicznymi uprzedzeniami i stereotypami – przekonywał patriarcha Cyryl, którego zdaniem Ukraińska Cerkiew Greckokatolicka wciąż atakuje Rosyjską Cerkiew Prawosławną. Taka sytuacja, uzupełnił Cyryl, „kładzie się cieniem” na relacje między Rosyjską Cerkwią Prawosławną a Stolicą Apostolską.
Wcześniej z równie ostrą krytyką ukraińskich grekokatolików wystąpił metropolita Hilarion, który przekonywał, że hierarchowie Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej za mocno zaangażowali się w sytuację polityczną na Ukrainie, i że ich apele mogły przyczynić się do rozlewu krwi. Metropolita Hilarion oskarżył też metropolitę Światosława Szewczuka o to, że wzywał Stany Zjednoczone o zaangażowanie się w sprawy ukraińskie. Co najmniej dziwnie brzmią te oskarżenia w ustach osób, które mają KGB-istowską przeszłość i aktywnie angażują się w imperialistyczną politykę Rosji. Trzeba w końcu powiedzieć jasno i otwarcie, w chwili obecnej Rosyjska Cerkiew Prawosławna Patriarchatu Moskiewskiego to jedna wielka partia polityczna, która realizuje bardziej dyrektywy płynące z Kremla niż nakazy wypływające z Ewangelii! Mówienie o atakowaniu Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej przez Grekokatolików jest po prostu śmieszne i nie odpowiada stanowi faktycznemu. To prawda, że Kościół Greckokatolicki aktywnie wspiera niepodległościowe dążenia Ukraińców, ale jest to jedynie realizowanie jednej z misji Kościoła. Wszyscy bowiem ludzie i narody mają prawo do samostanowienia o sobie, życia w pełnej wolności i pokoju. Tego prawa od wieków broni Kościół.
Prawdą jest, że Cerkiew prawosławna Patriarchatu Moskiewskiego w niektórych regionach Ukrainy nie cieszy się zbytnią popularnością, ale są ku temu konkretne powody. Przez tą Cerkiew jest bowiem od dziesięcioleci realizowany plan rusyfikacji Ukrainy. Czy więc można się dziwić tej niechęci? Jednak mówienie o atakowaniu czy nawet wręcz prześladowaniu, to gruba przesada, chyba że w odwrotnym kierunku. Nie tak dawno w Internecie pojawiło się zdjęcie tablicy informacyjnej umieszczonej w jednej z cerkwi Patriarchatu Moskiewskiego, na której jest wypisane za kogo NIE MOŻNA MODLIĆ się w cerkwi. Wymieniono tam standardowo nieochrzczonych, ateistów, samobójców, tych którzy zajmują się wróżbiarstwem, odłączonych (czyli prawosławnych z Kijowskiego Patriarchatu), autokefalistów (Cerkwi Autokefalnej), Protestantów, KATOLIKÓW, Baptystów, Ewangelików itd.
Często na takich tablicach w/w stawia się na równi z psami, których nie wolno do cerkwi wpuszczać. No cóż jak widać miłość bliźniego w „czystej formie”. Dodam od siebie, że ja osobiście widziałem podobną „tablicę informacyjną” w Poczajewskiej Ławrze na Ukrainie, który to klasztor należy właśnie do Patriarchatu Moskiewskiego. Nie dziwi więc fakt, że greckokatolicki hierarcha z Wielkiej Brytanii biskup Hlib Łonczyna poparł apel arcybiskupa Światosława Szewczuka, który skrytykował zachowanie prawosławnego duchowieństwa i potępił przemoc wobec przedstawicieli mniejszości religijnej w Ukrainie (nie tylko grekokatolików, ale także wiernych Kościoła rzymskokatolickiego czy wiernych prawosławnych należących do Patriarchatu Kijowskiego).
W liście z 21 sierpnia arcybiskup Kijowa i Halicza zaapelował do wiernych o modlitwę w intencji Ukraińców wszystkich wyznań, znajdujących się w niebezpieczeństwie. Zarzucił rosyjskiej cerkwi celową dezinformację, narażającą katolików na ataki ze strony separatystów mieniących się „obrońcami” prawosławia. Arcybiskup Szewczuk zauważył, że kierownictwo rosyjskiej cerkwi atakuje Ukraińców, którzy nie należą do struktur podporządkowanych Moskwie. Grekokatolicy są przedstawiani jako „unici” i „schizmatycy”, przypisywana im też jest odpowiedzialność za wybuch konfliktu zbrojnego na wschodzie kraju. Według moskiewskiej Cerkwi, to grekokatolicy podsycają konflikt, nawołują też do atakowania prawosławnych duchownych.
Takimi oszczerstwami prawosławne duchowieństwo naraża katolików i grekokatolików na ataki ze strony separatystów. Prawosławni duchowni nie mogą ingerować w życie innych grup religijnych. Oskarżenia, według których grekokatolicy atakują członków innych wspólnot, są nieprawdziwe – podkreślił hierarcha. Arcybiskup dodał przy tym, że konflikt nie odzwierciedla podziałów religijnych ukraińskiego społeczeństwa, żołnierzom zaangażowanym w operację terrorystyczną towarzyszą kapelani reprezentujący różne wspólnoty chrześcijańskie.
Dk. Jacek Jan Pawłowicz
Mozaika Berdyczowska Lipiec-sierpień 2014 roku NR 4 (117)

0 komentarze:

Prześlij komentarz

.