sobota, 14 czerwca 2014

Wojna Informacyjna (na podstawie Woda z mózgu)


Jak donoszą media (źródło) służba wywiadu zagranicznego Federacji Rosyjskiej ogłosiła trzy zamknięte przetargi na zbudowanie całościowego systemu manipulowania świadomością masową za pośrednictwem sieci społecznościowych - podaje Biełsat TV, powołując się na informację rosyjskiego dziennika "Kommiersant".

Trzy projekty są ściśle ze sobą powiązane. Etapem początkowym ma być system pod kryptonimem "Dysput", który ma monitorować treść blogosfery i sieci społecznościowych. Według dokumentacji przetargowej, do której dotarli dziennikarze, "Dysput" ma zajmować się "badaniem procesów kształtowania społeczności oraz rozpowszechniania informacji w sieciach społecznościowych" oraz "wyznaczeniem czynników, które wpływają na popularność oraz szerokość rozchodzenia się informacji".

Drugim etapem ma być system "Monitor-3", który ma "rozpracowywać metody organizacji oraz kierowania w internecie wirtualną wspólnotą ekspertów, które służą stawianiu zadań oraz kontroli pracy w mediach społecznych jak również regularnemu otrzymywaniu od ekspertów informacji w obrębie zadanych tematów".

Wieńczyć nowy rosyjski system wojny informacyjnej ma jego element pod nazwą kodową "Sztorm-12", który będzie operował wrzucaniem potrzebnych wywiadowi informacji w sieci społecznościowe. Anonimowe źródło w służbie wywiadu zagranicznego poinformowało, że docelowo system ma być przeznaczony zarówno dla prowadzenia sterowania świadomością masową zarówno w kraju, jak i za granicą.

- Po tym jak budowa systemu zostanie zakończona, zacznie się etap testów, który ma udowodnić efektywność jego działania. Na pierwszym etapie system może być przetestowany na krajach Europy Wschodniej, które stanowiły część Związku Radzieckiego - cytuje dziennikarz anonimowego przedstawiciela wywiadu zagranicznego Federacji Rosyjskiej.

Koszt budowy systemu według dokumentacji przetargowej oceniany jest na ponad milion dolarów USA.

za: http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Rosja-otwiera-nowy-front-wojny-informacyjnej-Europa-Wschodnia-pierwszym-celem,wid,14874451,wiadomosc.html?ticaid=112e87


Pragnę przypomnieć kilka fragmentów z książki Marka Wareckiego i Wojciecha Wareckiego wydanej przez Frondę w 2011 ponieważ wydają się nader aktualne.

Wojna informacyjna to agresja prowadzona bez czołgów i rakiet, ale za to dziesiątkami i setkami specjalistów uzbrojonych w komputery, kamery i mikrofony. Utożsamia się ją niesłusznie z cyber-wojną niemniej pojecie to oznacza daleko więcej. Rosja od czasów Putina jest w stanie szczególnie intensywnej i permanentnej wojny informacyjnej, w której tradycyjnie najważniejszym przeciwnikiem jest Polska oraz Ukraina, Gruzja i kraje bałtyckie.

W opinii rosyjskich analityków wojskowych informacjonnaja wojna, to w szerokim znaczeniu „środki stosowane głównie w czasie pokoju i skierowane nie tyle przeciwko siłom zbrojnym, co przeciwko ludności cywilnej i jej świadomości, przeciwko systemowi administracji państwowej, systemowi nadzoru produkcji przemysłowej, nadzoru nauki, kultury, itd.” W węższym rozumieniu, są to działania, których zadaniem jest osiągnięcie przygniatającej przewagi nad przeciwnikiem w sferach:

  • skuteczności informacji,
  • pełni informacji,
  • wiarygodności informacji. [1]


Dobrze to widać na przykładzie katastrofy smoleńskiej, która stała się ważnym polem takich działań. Co prawda Putin ma ułatwione zadanie ponieważ wielu przedstawicieli polskich władz zachowuje się nader niekompetentnie niczym uczestnicy spisku, mający coś do ukrycia. W dziejach współczesnego świata jest to unikalne zjawisko, aby demokratycznie wybrany rząd kraju, oddał śledztwo bynajmniej nie zaprzyjaźnionemu ościennemu państwu.

Przejęcie dochodzenia dotyczącego katastrofy umożliwiło dysponowanie całą krytyczną informacją przez Rosję. Ludzie Putina mówią tylko to, co chcą, kiedy chcą i tylko to, co jest im wygodnie. Mieszają plotkę z częściami prawdy, insynuacje z niedomówieniami, kłamstwa z nieistotnymi informacjami. Przy tym wszystkim wyraźnie lekceważą polskich urzędników. Ostentacyjnie nie dotrzymują terminów, prowadzą ceremonialne rozmowy i wizyty pozbawione jakiegokolwiek znaczenia. Szafują uśmiechami i pustymi obietnicami zgodnie z najlepszymi tradycjami komunistycznych organów władzy. Są nieuchwytni niczym wiatr i twardzi jak skała.
Taka sytuacja uniemożliwia (a w każdym razie bardzo utrudnia) podejmowania trafnych i racjonalnych decyzji, nawet gdyby rząd chciałby takie podejmować. Nie mamy informacji, ponieważ na własne życzenie zrezygnowaliśmy nawet z możliwości ich samodzielnego szukania. Przekładając mądre definicje na język potoczny, wojna informacyjna sprowadza się to takiego otumanienia ludzi, żeby sami, z dobrej woli, wpakowali karki w jarzmo, przekonani, że jest to w ich najlepszym interesie. Wielcy adwersarze toczonej przez blisko pół wieku „zimnej wojny” zgodnie uważają, że zwycięstwo w wojnie informacyjnej należy do tego, kto opanuje zasoby informacji i wiedzy przeciwnika.
(…)
Przewagę osiąga ta strona, która zniszczy lub wypaczy wiedzę posiadaną przez zaatakowany naród i zmanipuluje tę wiedzę w takim stopniu, że zaatakowane społeczeństwo zacznie zachowywać się zgodnie z zamiarami agresora. Informacyjna ofensywa może koncentrować się na wszystkich obywatelach danego kraju lub tylko na elicie rządzącej i środowiskach opiniotwórczych, które po „przełknięciu” poddanej im informacji wtórnie niejako manipulują współobywatelami. Przy czym, to „przełknięcie” może być świadome - w zamian za określone profity, lub nieświadome - wskutek podstępnego podsunięcia sprytnie „ulukrowanej” informacji.[2]

Istnieje wyraźna skłonności niektórych naszych obywateli zajmujących eksponowane stanowiska do poddawania się bez walki w tej wojnie informacyjnej, Zapewne przyczyną tego jest długa tradycja obecności w naszej historii partii zagranicy. Nie bez kozery nasze obecne czasy nazywane bywają recydywą saską. Wiele osób znaczących – mniej czy bardziej jawnie – zwalcza jak może polski interes narodowy i piętnuje patriotyzm niczym komuniści w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. (…)
Istotnym orężem w ramach działań jest tak zwana informacja niszcząca, która ma za zadanie osłabić przeciwnika w szczególnie istotnych sprawach, na przykład nie dopuszczać kompetentnych ludzi do pełnienia stanowisk decyzyjnych. Sprzyja temu logika partyjnictwa i traktowanie państwa jako zbioru synekur, co prowadzi dokładnie do takich efektów.

Przykładem zastosowania informacji niszczącej do osłabienia struktury może być rozpowszechnianie na poły prawdziwych informacji dyskredytujących sprawnego, energicznego i kompetentnego polityka, żeby nie dopuścić go do wejścia w skład rządu, gdzie mógłby objąć resort kluczowy dla interesów państwa[3]. (…)
Jednym istotnych celi wojny informacyjnej jest osłabienie patriotyzmu obywateli. W Polsce –jak ktoś powiedział – ostygły serca dla ojczyzny i wiary. Co się na to złożyło? Istotną rolę w erozji polskiego patriotyzmu i więzi społecznych odegrały media i niektórzy politycy. Patriotyzm jest wartością więziotwórczą i regulującą komunikacje pomiędzy ludźmi w danej społeczności. Jeżeli środki komunikacji społecznej realizują niepolskie interesy i manipulują świadomością społeczną efektem tego jest osłabienie postaw patriotycznych. (…)

Polacy mają już za sobą jeden kryzys tożsamości narodowej, jaki wywołała konfrontacja z komunizmem pragnącym koniecznie stworzyć nowego człowieka (sowieckiego) dla którego naród jest sprawą wtórną. Głównie dzięki Kościołowi i religii Polakom udało się przejść przez to Morze Czerwone, ale nie bez strat. Straciliśmy większość elit, nasz rozwój uległ spowolnieniu a więzi społeczne i kultura degradacji, którą odczuwamy do dzisiaj. (…)

Jednym z celi wojny informacyjnej jest dążenie do centralizacji państwa i działanie na rzecz osłabienia jego struktur poziomych, ponieważ wtedy oddziaływanie agresora jest skuteczniejsze. Ludzie w strukturach wertykalnych pozbawieni możliwości decyzji, szybko uczą się bezkrytycznego przyjmowania wszelkich dyrektyw.


Agresor tworzy swoje własne media (czasem po przykryciem), działające na terenie przeciwnika:
W drugiej fazie przejmowania kontroli nad środkami masowego przekazu danego kraju następuje nabywanie już istniejących organizacji medialnych lub tworzenie własnych. Ponieważ otwarte przejęcie przez instytucje państwowe jednego kraju środków masowego przekazu w innym kraju nieuchronnie doprowadziłoby szybko do zdemaskowania wrogich zamiarów, kontrolę nad mediami zdobywa się za pośrednictwem firm prywatnych pod osłoną swobód gospodarki rynkowej. Można w tym celu założyć specjalnie firmę lub firmy o zakamuflowanym kapitale państwowym lub skłonić do współpracy i wykorzystać prywatne organizacje medialne własnego kraju w zamian za różnego rodzaju mniej lub bardziej utajnione subsydia. Mogą to być przykładowo zwolnienia podatkowe, ulgi celne, ulgi pocztowe, itp. Kamuflaż można posunąć jeszcze dalej i przejmować media „pod fałszywą flagą”, czyli pozorując, że nabywający organizację medialną jest prywatną firmą z kraju trzeciego, o kapitale zupełnie niezwiązanym z info-agresorem[4] (…)
Jeżeli już znaleźliśmy się na froncie wojny informacyjnej (czy nam się to podobało czy nie) to co może nam pomóc aby zachować przytomność umysł i trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość?

Dzięki szerokiej wiedzy – jeśli taką zdobędziemy w szkołach – możemy łatwiej rozpoznać dezinformację jeśli ktoś nam opowiada duby smalone o historii lub kreuje niestworzone opowieści o ekonomii. Znajomości metod manipulacji pozwala w porę je rozpoznać i obronić się przed nimi.

Warto korzystać z wielu źródeł informacji i sprawdzić, które są wiarygodne a które nie i eliminować te ostatnie. W ogóle najlepiej wyeliminować ze swojego pola uwagi wszelkich fałszywych ekspertów (wielu takich widzieliśmy, jako komentatorów tragedii smoleńskiej), rozmijających się z rzeczywistością polityków Dobrze też mieć swój prywatny ranking wiarygodności mediów i dziennikarzy. Trzeba być uważnym i czujnym, ponieważ nigdy nie wiadomo, kiedy i gdzie spotkamy się z dezinformacją i manipulacją.
Nic tak nie pomaga jak jasny i spójny system wartości i zasad z niego wynikających, stosowany w praktyce (dlatego dekalog jest świetną i trwałą podstawą opierania się indoktrynacji).

Wiarygodność informacji bada się na kamieniu probierczym posiadanej wiedzy, wiarygodność posiadanej wiedzy ocenia się w konfrontacji z przestrzeganymi zasadami moralnymi, wiarygodność zasad moralnych sprawdza się w oparciu o prawdy odwieczne, np. w oparciu o 10 przykazań[5]

_______________________________
[1] Rafał Brzeski, Wojna informacyjna
[2] Tamże
[3] Rafał Brzeski, Wojna informacyjna
[4] Rafał Brzeski „Wojna informacyjna”
[5] Rafał Brzeski „Wojna informacyjna

_______________________________
Zobacz także:

1 komentarze:

  1. Nie ma cenzury gnojku hasbarski?
    Śmieszny jesteś. Jak już cytujesz WP to może jeszcze GównoWyborcze/
    Pasuje jak ulał.

    OdpowiedzUsuń

.