sobota, 14 czerwca 2014

Zderzenie propagandy z nauką


„Jeśli wybucha wojna, prawda jest pierwszą ofiarą” - pisał Arthur Ponsonby

Trwa właśnie walka informacyjna także w polskim internecie. Niniejsza notka jest niejako dalszym ciągiem w cyklu Wojna informacyjna i metody manipulacji.

Termin „walka informacyjna” został zdefiniowany całkiem niedawno, bo dopiero w 1996 roku. Co nie oznacza, że przed tą datą ten rodzaj walki nie był prowadzony. Nie ogranicza się wyłącznie do działań wojskowych, występuje praktycznie w każdej dziedzinie, zarówno w życiu politycznym, ekonomiczno – gospodarczym, kulturowym, jak i społecznym. Charakterystyczną cechą walki informacyjnej jest trudność namierzenia atakującego, który może zaatakować z każdego miejsca zarówno wewnątrz danej organizacji, jak i na zewnątrz. 

Walka informacyjna oznacza wszelkie działania mające na celu uzyskanie przewagi informacyjnej poprzez wpływanie na informacje, procesy informacyjne, systemy informatyczne oraz sieci komputerowe przeciwnika przy jednoczesnym zapewnieniu ochrony własnym zasobom informacyjnym. 
Wojna informacyjna oznacza także niszczenie elementów systemów informacyjnych przeciwnika za pomocą różnego rodzaju środków działania. 

Podstawowym narzędziem walki informacyjnej jest telekomunikacja i technika informatyczna, które służą między innymi do szybkiego i skrytego działania zarówno na cywilne, jak i na wojskowe w taki sposób, aby skutecznie je zakłócać lub uniemożliwiać ich użytkowanie.

Wojna informacyjna może być prowadzona na poziomie:
  • osobowym – odbywa się w obszarze prywatnej danej osoby, każdy gromadzi w osobistych komputerach ogromne ilości informacji, które mogą być wykorzystywane, wykradane, a następnie wykorzystywane – w skrajnych przypadkach może dochodzić nawet do tzw. kradzieży tożsamości;
  • pomiędzy instytucjami, placówkami i przedsiębiorstwami – prowadzony jest z wykorzystaniem technologii komputerowych umożliwiających pozyskiwanie tajemnic konkurenta, niszczenie jego baz danych, itp.,
  • regionalnym lub globalnym – skierowana jest przeciwko określonemu państwu lub grupie państw, obiektami ataku mogą być np. systemy kierowania obronnością państwa, infrastruktura państwa o znaczeniu strategicznym, np. energetyka, transport, łączność, itp.

Przed zagrożeniami ze strony walki  informacyjnej można (należy się) bronić. Umożliwia to zespół kompleksowych przedsięwzięć – to tzw. informacyjne operacje defensywne, które powinny mieć charakter ciągły i obejmować:
  • ochronę środowiska informacyjnego,
  • jak najwcześniejsze wykrycie ataku,
  • odtworzenie zniszczonego, uszkodzonego potencjału,
  • kontratak.


Zapraszam do przeczytania tekstu autorstwa Michała Kacewicza i Michała Krzymowskiego, który stanowi wdzięczny materiał do analizy zastosowań socjotechniki propagandy w dużych mediach i jest bardzo dobrym przykładem złego dziennikarstwa – działalności propagandowej realizowanej pod przykrywką dziennikarstwa. Stanowi wręcz modelowy przykład, który może posłużyć do badań nad zastosowaniem propagandy i prowadzenia wojny psychologicznej w środkach masowego przekazu.

„Nie ma teraz instytucji, która miałaby taką siłę kształtowania świadomości, jaką mają współczesne media. Tu nie można być niedojrzałym, nie można się bawić, nie można się ścigać. Tu trzeba mieć wielkie poczucie, czym się jest i za co się ponosi odpowiedzialność”.
Ryszard Kapuściński

Dyskusję polityczną w Polsce charakteryzuje duży ładunek emocji, które coraz bardziej pogłębiają podziały w społeczeństwie. Jednym z efektów takiej, a nie innej sytuacji jest sprowadzenie debaty w naszym kraju do propagandowej awantury praktycznie bez żadnego merytorycznego dyskursu. Na próżno szukać w polskiej polityce głębszej refleksji na temat dalekosiężnej strategii państwa, uwarunkowań geopolitycznych czy geoekonomicznych, w jakich znalazł się nasz kraj w obecnej epoce.

Szkopuł w tym, że trąd propagandowej awantury dotknął także środki masowego przekazu w Polsce. Jednym z takich jaskrawych przykładów jest artykuł autorstwa Michała Krzymowskiego i Michała Kacewicza „Euroazjaci w Warszawie”, który ukazał się na łamach tygodnika „Newsweek” (nr 3/2013) i poświęcony został Europejskiemu Centrum Analiz Geopolitycznych (ECAG). Zapewne tekst zostałby bezkrytycznie przyjęty i odebrany za dobrą monetę przez opinię publiczną, gdyby nie fakt, że na portalu ECAG (www.geopolityka.org) można skonfrontować to, co napisali dziennikarze „Newsweeka”, z tym, co powiedział w rozmowie z nimi prezes ECAG Marcin Domagała. I na tym polega pech i nieszczęście autorów artykułu, bowiem rozdźwięk pomiędzy faktami, a tym co napisali redaktorzy Krzymowski i Kacewicz jest uderzający.

W tym kontekście tekst opublikowany w tygodniku „Newsweek” posiada – o ironio losu! – zalety natury edukacyjnej, bowiem jest naszpikowany dezinformacją, manipulacją, perswazją i innymi elementami socjotechniki propagandy. Z tego powodu artykuł stanowi wdzięczny materiał do analizy zastosowań socjotechniki propagandy w dużych mediach i jest bardzo dobrym przykładem złego dziennikarstwa – działalności propagandowej realizowanej pod przykrywką dziennikarstwa. Stanowi wręcz modelowy przykład, który może posłużyć do badań nad zastosowaniem propagandy i prowadzenia wojny psychologicznej w środkach masowego przekazu. Stąd zainteresowanie tymże artykułem ze strony autora niniejszej analizy.

Propaganda, manipulacja i dezinformacja
Zanim przejdziemy do analizy socjotechniki propagandy, zastosowanej przez dziennikarzy „Newsweeka”, zdefiniujmy pojęcia propagandy, manipulacji i dezinformacji, bowiem bez zdefiniowania tych pojęć byłoby to niediagnostyczne operowanie stereotypem. Otóż w niniejszej analizie PROPAGANDA oznacza umotywowane politycznie lub ekonomicznie, celowe, systematyczne kształtowanie percepcji i ludzkich postaw za pomocą środków masowego przekazu.

Z kolei MANIPULACJĄ jest to rodzaj sterowania ludźmi, przy którym ukrywa się przed nimi prawdziwy cel lub nawet sam fakt sterowania ich działaniami. Ludzie skutecznie manipulowani wyobrażają sobie, że realizują zupełnie inne cele, niż te do których realizacji faktycznie zmierzają, sądząc, że myślą i działają samodzielnie.

DEZINFORMACJA rozpatrywana jest w węższym i szerszym rozumieniu. W węższym znaczeniu stanowi formę pośrednią pomiędzy wprowadzaniem w błąd a wywieraniem wpływu. Takie wprowadzanie w błąd ma zazwyczaj charakter jednorazowy. W szerszym znaczeniu dezinformacja rozumiana jest jako czynności podejmowane z zaangażowaniem poważnych środków, aby wmówić określone rzeczy określonym osobom. Prowadzona jest w sposób systematyczny i fachowy, przeważnie przy użyciu wzmocnienia medialnego i jest adresowana do opinii publicznej.

Stereotyp i stygmatyzacja
Fundamentem, na którym opiera się cała konstrukcja socjotechniki propagandy i manipulacji w omawianym artykule, jest stereotyp i stygmatyzacja. Zacznijmy więc od krótkiego nakreślenia istoty stereotypu, jego roli w propagandzie oraz zastosowania go w tekście „Euroazjaci w Warszawie”. Podstawowymi, niejako organizującymi, elementami kodu społeczno-kulturowego są stereotypy, które stanowią coś w rodzaju standardowych szablonów, będących układem odniesienia i filtrem, dla wszelkich bodźców i niesionych przez nie informacji, służąc do ich identyfikacji i oceny. Stereotyp można zdefiniować jako wspólne, dla określonej grupy społecznej, skojarzenie uproszczonej normy poznawczej z decyzyjną (tzn. gotowością do działania lub działaniem), wywołane bodźcem w postaci słowa – nazwy. Dla wywierania wpływu na psychikę i działania ludzi poprzez wzbudzanie emocji, bardzo istotne znaczenie ma wykorzystywanie w propagandzie stereotypów funkcjonujących w społeczeństwie lub tworzenie nowych.

Stereotyp (od przymiotnika greckiego stereos: twardy, stężały) znalazł się w obiegu początkowo w poligrafii już w końcu XVIII wieku, to jednak jako pojęcie został wprowadzony przez Waltera Lippmanna w 1922 roku. Stereotypy, według W. Lippmanna, autora teorii stereotypizacji, są to uproszczone, standaryzowane wyobrażenia o zjawiskach społecznych, które są przyswajane i automatycznie odtwarzane, gdy tylko zaistnieją odpowiednie „bodźce”. Istota rzeczy – jego zdaniem – leży w tym, że realna rzeczywistość jest zbyt skomplikowana dla przeciętnego człowieka. Musi on w myśli przetwarzać otaczające go środowisko według prostego modelu, tzn. tworzyć stereotyp. Stereotypy dla myślenia, które pomaga wprowadzić do niewyraźnego, chaotycznego obrazu świata jakiś sens i stabilizację. Stereotypy rządzą całym procesem percepcji przeciętnego człowieka, z góry określając jego sądy, opinie i oceny. Ustalają one określone obiekty jako obce mu lub znajome, działają w charakterze bodźców wywołujących określone uczucia (sympatii lub antypatii), gdy tylko ich posiadacz styka się z czymś, co powoduje jakiekolwiek skojarzenie z tymi stereotypami.

W procesach poznawczych podstawą manipulacji jest dezinformacja, polegająca na zastępowaniu pojęć, i opartego na nich krytycznego, samodzielnego myślenia i dochodzenia do prawdy obiektywnej, stereotypami i opartym na nich myśleniu niesamodzielnym, silnie wartościującym, w oderwaniu od prawdy obiektywnej. Kluczem zarówno do pojęć, jak i stereotypów, są najczęściej te same słowa, które są nazwami doniosłych społecznie obiektów lub zjawisk. Różnica między nimi polega na tym, że pojęcia mają charakter czysto poznawczy, natomiast stereotypy mają przede wszystkim charakter wartościujący, wywołując silne emocje (pozytywne lub negatywne), przy bardzo zawężonym lub niezgodnym z prawdą obiektywną, sensie poznawczym.
Podstawą pojęcia jest jego definicja, stereotyp jest natomiast wpajany bez definicji, którą zastępuje ocena. Jeżeli ludzi zaprogramuje się określonym systemem stereotypów i równocześnie oduczy samodzielnego myślenia pojęciowego – a tak właśnie najczęściej programują szerokie rzesze swych odbiorców media, – to operując odpowiednią propagandą, odwołującą się do tych stereotypów, można będzie łatwo takich ludzi dezinformować i nimi skutecznie manipulować.

Socjotechnika manipulacji, opartej na wykorzystywaniu stereotypów w społecznych procesach poznawczych, towarzyszących walce politycznej, polega na tym, że określonym ludziom, organizacjom lub działaniom, przylepia się odpowiednie „stygmaty” – etykietki negatywne lub pozytywne (niekoniecznie prawdziwe), aby wytworzyć wobec nich określone postawy i wywołać odpowiednie działania oparte na emocjach. Manipulatorzy stosują z reguły tego rodzaju socjotechnikę, że nie podają definicji pojęć, a tylko wywołują określone emocje związane ze stereotypami.

Stereotypem infoagresor stygmatyzuje osobę, tudzież środowisko atakowane w przestrzeni informacyjnej. Potocznie nazywa się to „przyklejaniem łatki”, „dorabianiem buzi” lub „obrzucaniem błotem.

Stereotypy dzielą się na pozytywne i negatywne. Jednym z negatywnych stereotypów, funkcjonujących w polskim społeczeństwie, jest stereotyp „ruskiego agenta”. Jakim groźnym instrumentem jest stygmatyzowanie poprzez stereotyp przekonali się m.in. prezydent Aleksander Kwaśniewski, wicepremier Waldemar Pawlak, generał Stanisław Koziej czy prezydent Bronisław Komorowski. Przekonał się o tym m.in. wicepremier Waldemar Pawlak, gdy podczas poprzedniej kadencji rządu premiera Donalda Tuska w Sejmie miało odbyć się głosowanie nad odwołaniem ówczesnego ministra Obrony Narodowej Bogdana Klicha. Część posłów PSL twierdziła, że zastanawia się nad głosowaniem za odwołaniem ministra Klicha. Pozycja ministra ON była zagrożona. Wówczas media podały news, że służby specjalne rzekomo posiadają kompromitujące materiały zawierające informacje na temat kontaktów wicepremiera W. Pawlaka z rosyjskimi specsłużbami.

Wyciek o tej rzekomej notatce o W. Pawlaku do mediów nastąpił dosłownie kilkanaście godzin przed głosowaniem. Duża część mediów połknęła haczyk i puściła tę dezinformację. Z kolei część dziennikarzy zorientowała się, że sprawa jest ewidentnie „uszyta” w celu „zdyscyplinowania” PSL. Wszak dokładnie w tym dniu miało odbyć się głosowanie nad odwołaniem szefa resortu obrony, a część posłów PSL bynajmniej nie stawała murem za Bogdanem Klichem.

Efekt zastosowania stereotypu „rosyjskiego agenta” spowodował, że Klub Parlamentarny PSL został „zdyscyplinowany” i solidarnie zagłosował za pozostawieniem na fotelu ministra Bogdana Klicha. Kazus Waldemara Pawlaka pokazuje, jak skutecznym orężem w walce informacyjnej jest używanie stereotypu „ruskiego agenta”. Czego wystraszył się wicepremier W. Pawlak? Nie działalności agenturalnej, którą można między bajki włożyć. Wystraszył się stygmatu „ruskiego agenta” i medialnego błota, które przylepiłoby się do niego. Trwającego latami procesu oczyszczania się przed absurdalnymi zarzutami i udowadniania, że nie jest wielbłądem. Tak działa terror psychologiczny „ruskiego agenta”, który skazuje człowieka na śmierć cywilną. Człowieka można zabić nie tylko fizycznie…

Co jakiś czas w naszym kraju używa się w przestrzeni informacyjnej tego instrumentu. Wystarczy przypomnieć, że praktycznie na każdej demonstracji środowisk związanych z PiS pod adresem prezydenta B. Komorowskiego używa się epitetu „Komoruski”.

Reasumując tę część niniejszej analizy: negatywny stereotyp „rosyjski agent” został użyty w materiale opublikowanym przez „Newsweek” pod adresem ECAG. Jest to dokładnie ten sam instrument socjotechniki propagandy, który stosuje część środowisk politycznych m.in. pod adresem prezydenta B. Komorowskiego. Smaczku i pikanterii dodaje fakt, że proceder stygmatyzowania poprzez stereotyp ma miejsce na łamach tygodnika, kierowanego przez Tomasza Lisa.

Obrona przed manipulacją w sferze procesów poznawczych, polega na oduczaniu siebie i innych, myślenia stereotypowego oraz trenowaniu samodzielnego, krytycznego myślenia pojęciowego. Przy ocenie informacji i twierdzeń podawanych – zwłaszcza przez media – można pytać o definicje pojęć i dowody twierdzeń. Np. w wypadku gdy ktoś twierdzi, że jakaś osoba jest „agentem”, stosowana jest socjotechnika obronna, polegająca na pytaniu, co rozumiemy przez słowo „agent” i jakie są dowody na to, że dana osoba jest lub była agentem (zgodnie z podaną definicją).

Strach (fear)
Następnym instrumentem z arsenału socjotechniki arsenału propagandy, zastosowanym przez dziennikarzy „Newsweeka”, jest strach (fear). Manipulator – propagandzista kreuje sytuację tzw. oblężonej twierdzy i przekonująco sugeruje, iż zagrożenie nadejdzie z konkretnej strony, czy to kraju, nacji czy też grupy społecznej lub partii politycznej. W omawianym przypadku sugerowane zagrożenie ma być ze strony Rosji i Rosjan, a konkretnie „rosyjskich agentów wpływu”. Straszenie Polaków Rosją i Rosjanami jest stosunkowo łatwym zadaniem. Wszak relacje polsko-rosyjskie w ostatnich trzech stuleciach były naznaczone wojnami, zaborami i rozlewem krwi. Gdy Polak mówi „Rosja”, to myśli: „Sybir”, „represje” i wreszcie „Katyń”.

Agent wpływu
Na stronie internetowej tygodnika „Newsweek” nad artykułem poświęconym ECAG zatytułowanym „Za pieniądze Kremla” na górnym pasku widnieje hasło „Europejskie Centrum Analiz Geopolitycznych Agentura Wpływu – Wiadomości – Newsweek.pl”.
zrzut_newsweek
Fragment zrzutu ekranowego ze strony internetowej Newsweek.pl (prawym przyciskiem myszy można powiększyć obrazek)

Agent wpływu nie jest szpiegiem – to elementarz walki informacyjnej. Agenci wpływu mają zabronione przez swoją służbę szpiegowanie i wykradanie tajemnic, bowiem taka działalność ułatwia ich namierzenie służbom kontrwywiadowczym. Dlatego wykrycie agentury wpływu jest bardzo trudne. Agenci wpływu należą do osób o najściślej strzeżonej tożsamości w ewidencji służby infoagresora. Są bowiem najczęściej postaciami publicznymi, a ich skuteczność opiera się na totalnym utajnieniu. Raz zdemaskowany agent wpływu nieodwracalnie traci swą przydatność. Agenci wpływu, zwłaszcza uplasowani wysoko w hierarchii politycznej, dziennikarskiej czy naukowej (jako tzw. „autorytety”), prowadzeni są najczęściej werbalnie, drogą ustnych sugestii, bez zostawiania śladów w dokumentacji służby specjalnej, która go prowadzi. Często w prowadzonej przez służbę ewidencji agentury jeden kryptonim obejmuje całą grupę lub organizację, złożoną z wielu osób, których tożsamość nie jest wymieniana. Zdarza się, że anonimowi agenci wpływu ukrywani są zbiorowo pod kryptonimem konkretnej operacji i uaktywniani incydentalnie w momentach ważnych rozstrzygnięć politycznych. Zabiegi te sprawiają, że agentura wpływu dekonspirowana jest najczęściej przez oficerów wywiadu, którzy przeszli na drugą stronę.

Wysoki stopień utajnienia tożsamości agentów wpływu sprawia, że udowodnienie im przed sądem działania na rzecz obcego państwa jest praktycznie niemożliwe. Podstawą demokracji jest bowiem prawo do głoszenia własnych poglądów. Agent wpływu nie wykrada tajemnic z sejfów i prawie nie sposób przyłapać go na „gorącym uczynku”. Najczęściej nie kontaktuje się potajemnie z oficerem prowadzącym i nie otrzymuje od niego instrukcji, zadań lub wynagrodzenia. Nie odwiedza skrzynek kontaktowych, nie zostawia nigdzie mikrofilmów lub innych materiałów wywiadowczych. Agent wpływu wyjeżdża oficjalnie na jawne seminaria lub konferencje naukowe, pobiera stypendia naukowe lub wykłada na zagranicznym uniwersytecie, zagraniczni wydawcy publikują jego książki, otrzymuje nagrody twórcze, spotyka się z politykami, ludźmi ze świata gospodarki i nauki. Zebrane „wrażenia” ubrane we „własne przemyślenia” publikuje jako np. dziennikarz w mediach, rozpowszechnia w „politycznych salonach”, albo podczas spotkań z politykami i decydentami własnego kraju. Formalnie nie robi nic nielegalnego.

Tygodnik „Newsweek” kojarząc na swojej stronie internetowej stowarzyszenie ECAG z agenturą wpływu dopuścił się kolejnej manipulacji, bowiem nie podał żadnych dowodów. Podążając za tokiem rozumowania redaktorów M. Krzymowskiego i M. Kacewicza praktycznie każdemu badaczowi geopolityki, naukowcowi czy dziennikarzowi (także „Newsweeka”, który wyjeżdża w strefę działań wojennych np. do Syrii) można dorobić etykietkę agenta wpływu i bezpodstawnie oskarżać. W tym kontekście warto nadmienić, że w historii występuje pewna prawidłowość – ci, którzy najgłośniej krzyczeli „uwaga agenci!”, „łapać agentów!” sami okazywali się agentami obcych służb. Wszak w mętnej wodzie najłatwiej łowi się ryby, a prawdziwi szpiedzy i agenci wpływu najlepiej czują się w atmosferze szpiegomanii.

Dezinformacja dysymulacyjna
Kolejnym narzędziem socjotechniki propagandy zastosowanym w artykule opublikowanym w „Newsweeku” jest dezinformacja dysymulacyjna. Artykuł miał wydźwięk zgodny ze z góry założoną przez autorów tezą, czyli ECAG jako rosyjska agentura wpływu. Jednakże fakty obalają tę tezę. Otóż redaktorzy M. Krzymowski i M. Kacewicz napisali w swoim tekście tylko i wyłącznie o kontaktach i współpracy ECAG w Rosji, na Białorusi, Ukrainie czy na Bliskim Wschodzie. Natomiast pomimo tego, że posiadają wiedzę o współpracy ECAG z amerykańskim ośrodkiem Stratfor, który zajmuje się wywiadem i nie bez kozery nazywany jest „cieniem CIA”, ani słowa nie napisali na ten temat. Dlaczego? Bo współpraca ECAG ze Stratfor zaprzecza tezie postawionej przez autorów, że ECAG jest powiązany z Rosją, Białorusią i bliskowschodnimi reżimami i otrzymuje środki finansowe od nich. No bo jacy to rosyjscy agenci wpływu, jeśli w najlepsze współpracują ze Stratfor – „cieniem CIA”? Przyjmując optykę redaktorów M. Krzymowskiego i M. Kacewicza równie dobrze można odwrócić wektory ataku informacyjnego i zarzucić ECAG „współpracę ze Stratfor – cieniem CIA”. Tylko dokąd takie rozumowanie prowadzi?

Manipulacja, której dopuścili się dziennikarze „Newsweeka”, w nomenklaturze specjalistów z zakresu walki informacyjnej i działań psychologicznych, nazywa się dezinformacją dysymulacyjną, czyli jest przemilczeniem pewnych faktów. W tym konkretnym przypadku współpracy z amerykańskim Stratfor.

Dezinformacja symulacyjna
Następną manipulacją jaką zastosowali redaktorzy M. Krzymowski i M. Kacewicz jest dezinformacja symulacyjna, czyli zmyślanie. Otóż napisali m.in.: „(…) Warunki ku temu są sprzyjające: Piskorski stawia dom pod Warszawą (…)”.
Szkopuł w tym, że Mateusz Piskorski nie ma żadnego domu pod Warszawą, ani w samej Warszawie. W tekście „O braku pożytku z braków w edukacji”, opublikowanym na portalu geopolityka.org, mającym charakter listu otwartego do redaktora naczelnego „Newsweeka” Tomasza Lisa, Piskorski zaznacza: „(…) Dodam też, że nie jestem posiadaczem żadnego domu pod Warszawą, co sprawdzić przeciętnemu nawet tropicielowi dziennikarskiemu niezwykle łatwo”. Tak więc czytelnik artykułu „Euroazjaci w Warszawie” jest dezinformowany symulacyjnie.

Fałszywe związki – przenoszenie (transfer) i świadczenie się (testimonial)
W kategorii fałszywych związków wyróżnia się dwa narzędzia, zbliżone do siebie: przenoszenie (transfer) oraz świadczenie się (testimonial). Polegają one na przenoszeniu z jednej osoby czy instytucji na drugą osobę lub instytucję konkretnych skojarzeń. Przy pierwszym z wymienionych narzędzi mamy do czynienia z przenoszeniem emocji pozytywnych, jak i negatywnych (w przypadku omawianego artykułu negatywnych). Dzieje się tak poprzez wykorzystanie wypowiedzi innych osób, powoływanie się na czyjeś słowa, korzystanie z raportów i opracowań, z których wybiera się odpowiednie fragmenty tekstów. Przy używaniu tego narzędzia wykorzystywane są również elementy graficzne (zastosowano je w artykule).
Tego typu zabiegi socjotechniki propagandy można znaleźć w kilku fragmentach artykułu, gdy autorzy powołują się m.in. na słowa Andrija Ławriniuka, dziennikarza ukraińskiej agencji prasowej UNIAN, Aleksieja Koczetkowa – szefa organizacji CIS-EMO, anonimowego byłego posła czy anonimowego rozmówcę, który był z ECAG na kilku misjach.

Naciąganie faktów i argumentów (card stacking)
Jest to odpowiedni dobór faktów i fałszów, ilustracji czy szczegółów o charakterze rozrywkowym, argumentów logicznych i nielogicznych – mających na celu przedstawienie jakiejś sprawy czy osoby w jak najlepszym albo jak najgorszym świetle.

W artykule opublikowanym w „Newsweeku” jest to np. w tym fragmencie: „(…) W Trypolisie Domagała paradował w reżimowej chuście (…)”. Wystarczy odsłuchać zamieszczony na portalu ECAG cały wywiad z Marcinem Domagałą, aby dowiedzieć się, że założył tę chustę, aby w ogóle zaistniała możliwość rozmowy z nieufną wobec obcych miejscową ludnością i zrobił to w celach poznawczych – naukowych. Tymczasem redaktorzy M. Krzymowski i M. Kacewicz wyrwali tę wypowiedź z szerszego kontekstu, dołożyli dalszy ciąg zdania: „(…) a cała trójka dodatkowo wystąpiła na propagandowym spotkaniu z przedstawicielami libijskiego rządu” i czarny PR gotowy.

Gry słowne – doczepianie epitetów (name calling)
Stosując ten instrument socjotechniki propagandy łączy się osoby lub instytucje z określeniami w powszechnej świadomości konotowanymi negatywnie.

W artykule „Euroazjaci w Warszawie” jest to m.in. w tych fragmentach: „(…) Kiedy poprosiliśmy o program wyprawy, okazało się, że wyjazd jestpropagandową ustawką (…)”. Określenie „propagandowa ustawka” jednoznacznie kojarzy się ze starciami bojówek kibicowskich i ma negatywny społecznie wydźwięk. Kolejny fragment: „(…) Podróże za pieniądze Kremla, kontakty z rosyjskimi służbami i pielgrzymki do krwawych reżimów”. Słowo „pielgrzymka” oznacza, że jedzie się w konkretne miejsce modlić, adorować, gloryfikować. Autorzy sugerują czytelnikowi, że naukowcy z ECAG udają się z takimi zamiarami do „krwawych reżimów”. Jest to klasyczny przykład gier słownych.

Wywieranie wpływu, czyli perswazja
Manipulatorzy swoją socjotechniką propagandy bazują na fakcie, że przygniatająca większość odbiorców mediów masowych jest tzw. „skąpcami poznawczymi”, którzy zawsze próbują oszczędzać swoją energię poznawczą, a więc nie zadają sobie trudu, aby zweryfikować zawarte w danym artykule, reportażu czy felietonie informacje. Większość ludzi mając na względzie ograniczoną zdolność przetwarzania informacji często z góry akceptuje jakieś twierdzenie albo wniosek podany przez mass media dlatego, że towarzyszy im prosty mechanizm perswazyjny.

Techniki wywierania wpływu dzielą się na cztery podstawowe etapy. Pierwsza technika polega na stworzeniu atmosfery sprzyjającej komunikatowi; proces ten nazywany jest „perswazją wstępną”. Perswazja wstępna odnosi się do struktury problemu jaki nadawca przedstawia odbiorcy mediów. Nadawca, który używa tego mechanizmu socjotechniki propagandy ustala to, „co każdy wie” i „co wszyscy uważają za oczywiste” nawet jeśli nie powinni, bowiem w rzeczywistości kwestia powinna być przedmiotem dyskusji. Jeżeli nadawcy udaje się sprytnie sformułować problem i zdefiniować sposób, w jaki należy o nim dyskutować, może wpłynąć na reakcje poznawcze odbiorców i uzyskać ich zgodę, wcale nie stwarzając wrażenia , że próbuje odbiorców mediów do czegokolwiek przekonać.

W tym kontekście tytuł na stronie internetowej „Newsweeka” „Za pieniądze Kremla” i hasło na górnym pasku „Europejskie Centrum Analiz Geopolitycznych Agentura Wpływu – Wiadomości – Newsweek.pl” są niczym innym jak ustaleniem tego, co „każdy wie” i „co wszyscy uważają za oczywiste”. Jest to klasyczny pierwszy etap perswazji.

Drugi warunek skutecznej perswazji, to zadbanie o właściwy wizerunek swojego medium w oczach odbiorców. Technikę tę określa się mianem „wiarygodności źródła”. Innymi słowy, nadawca prezentuje się jako ktoś sympatyczny, dobrze poinformowany, godny zaufania. Ten warunek został spełniony, bowiem „Newsweek” jako tygodnik wysokonakładowy cieszy się poczytnością i dużym zaufaniem społecznym. Wiarygodności dodaje osoba redaktora Michała Krzymowskiego, znanego odbiorcom mediów chociażby z komentowania bieżącej sytuacji politycznej w TVP Info.

Trzecia technika skutecznej perswazji polega na skonstruowaniu i przekazaniu zagadnienia, które skupi uwagę i myśli odbiorców dokładnie na tym, na czym zależy manipulatorowi – odwróci uwagę odbiorców od argumentów przemawiających przeciwko prezentowanemu stanowisku.
Autorzy artykułu „Euroazjaci w Warszawie” skoncentrowali uwagę odbiorcy na współpracy ECAG z ośrodkami analitycznymi na Wschodzie w celu uwiarygodnienia z góry założonej tezy, że ECAG współpracuje z Rosją za pieniądze Kremla. W tym też celu dokonali dezinformacji dysymulacyjnej, czyli przemilczeli fakt współpracy ECAG z amerykańskim Stratfor zwanym „cieniem CIA” czy jednym z izraelskich ośrodków analitycznych.

Czwarta technika polega na kontrolowaniu uczuć odbiorców i przestrzega prostej zasady: wzbudź w odbiorcach określone emocje, a następnie podsuń im sposób reakcji na te emocje, który pokrywa się z działaniem do którego nadawca próbuje ich nakłonić. W takiej sytuacji odbiorcy skupiają się na własnych uczuciach.

Także ten punkt skutecznego wpływania został zrealizowany w omawianym artykule. Jak wyżej wspomniano relacje polsko-rosyjskie w ostatnich trzech stuleciach były naznaczone wojnami, zaborami i rozlewem krwi. Stąd dość łatwo w Polakach wzbudzić negatywne emocje względem Rosji oraz osób mających na Wschodzie dobre relacje stygmatyzując ich etykietką „rosyjskiego agenta wpływu”.

Osoby poddane manipulacji przyjmują spreparowaną informację – dzieje się to przez wdrukowanie w nieświadomość odbiorcy sugestii, określających sposób oceny i wyboru podawanych mu informacji. Mają przekonanie o prawdziwości spreparowanych informacji, bowiem przyjęły i emocjonalnie wzmocniły przyjętą z zewnątrz motywację, co wpływa na ich wybór postępowania. Na poziomie świadomym pojawia się u osób zmanipulowanych przekonanie o słuszności osobistego wyboru. Po tym procesie podejmują oczekiwane decyzje i wykonują szereg czynności korzystnych dla nadawcy dezinformacji.

Dziennikarza zawód diablo trudny…
Pomiędzy dziennikarzami „Newsweeka” a naukowcami z ECAG doszło do zderzenia informacyjnego, bo dojść musiało. Obydwie strony działają na zupełnie innych płaszczyznach. Dziennikarze niestety dali się uwikłać w doraźne przepychanki polityczne, które sprowadziły ich do uprawiania propagandy. Propaganda ma to do siebie, że najczęściej działa w imię motywacji ideologicznych. Z kolei naukowcy z ECAG jako geopolitycy siłą rzeczy odrzucają ideologię, a swą uwagę koncentrują na realnych bytach jakimi są państwa i narody zanurzone w przestrzeni geograficznej. Mają dominujące motywacje poznawcze. W imię tychże motywacji poznawczych, bez względu na ustrój, badają każde państwo i jego położenie na geopolitycznej szachownicy świata.

Redaktorzy M. Krzymowski i M. Kacewicz w swoim artykule zastosowali dość prymitywną konstrukcję socjotechniki propagandy. Nie zaprezentowali wirtuozerii pod tym względem. I ten fakt musi dziwić i zastanawiać. Być może odpowiedzi pod tym względem należy szukać w słowach redaktora naczelnego „Newsweeka” Tomasza Lisa, który swego czasu, podczas jednego z paneli dyskusyjnych na temat roli mass-mediów w naszym kraju powiedział: „(…) Osoby, jeśli są wystarczająco inteligentne, żeby pracować w telewizji, ale nie żeby ją oglądać. Nie możemy mówić poważnie, bo poważnie znaczy nudno. A nudno to te barany wezmą pilota i przełączą. Widz w Polsce wybaczy wiele, bardzo wiele, ale jednego nie wybaczy nigdy. Nigdy, przenigdy tego, żeby go traktować poważnie. (…) Nie ma pół miliona widzów – program znika. Ktoś powie: hipokryzja, walenrodyzm. Trzeba kombinować, trzeba manewrować. (…) Instynktownie to wyczuwałem. Nie zdawałem sobie sprawy, że będzie się tak szybko działo, że to chamstwo zaczęło galopować. Cham, głupiec i prostak to nie jest ktoś, kto się chowa, kto jest zażenowany. Kto ma tyle powodów do wstydu, że woli uciekać, być na zapleczu. Cham, głupiec, prostak to jest ktoś, kto jest w ofensywie. (…) Po co się uczyć tak jak Pan profesor, żeby zrobić karierę. Gulczas nie musiał. (…) Gdyby nie Internet to bym nie wiedział, że na świecie jest tylu kretynów. Panie profesorze, my się będziemy porozumiewali z łatwością, oni też się będą porozumiewali z łatwością. Tylko my z nimi i oni z nami nie będą mogli. Bądźmy szczerzy. My w tej salce i pewnie jest takich spotkań może z 70 w tym kraju, w 70 innych salkach w Polsce, to jest kompletny margines. Ludzie nie są tacy głupi, jak nam się wydaje. Są dużo głupsi” (fragment wystąpienia redaktora Tomasza Lisa w debacie 25 marca 2010 r., Stara Biblioteka UW, http://www.uo.uw.edu.pl/).

W artykule „Euroazjaci w Warszawie” jedna rzecz jest charakterystyczna: fakt, że redaktorzy M. Krzymowski i M. Kacewicz zarzucając udział w „ustawkach propagandowych” naukowcom z ECAG sami bez żadnych skrupułów propagandę czytelnikom „Newsweeka” zaserwowali. Dlatego wydaje się, że najlepszym podsumowaniem ich publicystyki jest fragment epigramatu „Dziennikarz” autorstwa Aleksandra hrabiego Fredry: „Jak kominiarza, tak dziennikarza zawód diablo trudny: czyści, a sam brudny”.

Literatura:
1. F.  d’Almeida, „Manipulacja”, Gdańsk 2004
2. E.  Błachowicz, „Plotka”, Rzeszów 2010
3. L. Ciborowski, „Walka informacyjna”, Toruń 1999
4. D. E. Denning, „Wojna informacyjna i bezpieczeństwo informacji”, Warszawa 2002
5. B. Dobek-Ostrowska, Janina Fras, Beata Ociepka, „Teoria i praktyka propagandy”, Wrocław 1999
6. B. Dobek-Ostrowska (red.), „Studia z teorii komunikowania masowego”, Wrocław 1999
7. T. Gackowski, J. Dziedzic (red.), „Manipulacje w mediach. Media o manipulacji”, Warszawa 2011
8. P. Gajdziński, „Imperium plotki”, Warszawa 2000
9. A. Golicyn, „Nowe kłamstwa w miejsce starych”, Warszawa 2007
10. M. Golka, „Bariery w komunikowaniu i społeczeństwo (dez)informacyjne”, Warszawa 2008
11. Ch. Hadnagy, „Socjotechnika”, Gliwice 2010
12. G. Hartley, M. Karinach, „Podręcznik manipulacji”, Warszawa 2011
13. A. Jarmułka, „Manipulacja i wywieranie wpływu na ludzi”, Wrocław 2006
14. M. Karwat, „O złośliwej dyskredytacji”, Warszawa 2007
15. A. Kasińska – Metryka, „Mity i stereotypy w polityce”, Toruń 2010
16. J. Kossecki, „Granice manipulacji”, Warszawa 1984
17. J. Kossecki, „Tajniki sterowania ludźmi”, Warszawa 1984
18. J. Kossecki, „Elementy nowoczesnej wiedzy o sterowaniu ludźmi”, Kielce 2001
19. A. Kozłowska, „Reklama. Techniki perswazyjne”, Warszawa 2011
20. S. Kwiatkowski, „Słowo i emocje w propagandzie”, Warszawa 1976
21. M. Mazur, „Cybernetyka i charakter”, Warszawa 1976
22. D. Lakhani, „Perswazja podprogowa”, Gliwice 2010
23. G. Le Bon, „Psychologia tłumu”, Lwów 1930
24. P. Legutko, Dobrosław Rodziewicz, „Mity czwartej władzy”, Poznań 2010
25. P. M. A. Linebarger, „Wojna psychologiczna”, Waszyngton 1954
26. W. Łukaszewski, D. Doliński, T. Maruszewski, R. Ohme, „Manipulacja”, Sopot 2009
27. D. Matheson, S. Allan, „Dziennikarstwo wojenne online”, Warszawa 2012
28. S. Newcourt – Nowodworski, „Czarna propaganda”, Kraków 2008
29. A. Nowak, „Działania psychologiczne w konfliktach zbrojnych”, Warszawa 2007
30. A. Olszewska, Urszula Zielińska, „Psychomanipulacja. Metody i techniki”, Wrocław 2006
31. A. Podgórecki (red. nauk.), „Socjotechnika. Style działania”, Warszawa 1972
32. M. Poletyło, „Propaganda wojenna w liberalnej demokracji”, Toruń 2008
33. A. Pratkanis, E. Aronson, „Wiek propagandy. Używanie i nadużywanie perswazji na co dzień”, Warszawa 2008
34. M. Szulczewski, „Propaganda polityczna”, Warszawa 1972
35. Ł. Szurmiński, „Mechanizmy propagandy. Wizerunek konfliktu kosowskiego w publicystyce”, Warszawa 2008
36. K.  Taylor, „Pranie mózgu”, Warszawa 2006
37. A. Wagner, „Zaufać mediom?”, Kraków 2010
38. M. Wrzosek, „Dezinformacja jako komponent operacji informacyjnych”, Warszawa 2005
39. V. Volkoff, „Psychosocjotechnika dezinformacja oręż wojny”, Komorów 1999
40. E. Zdankiewicz-Ścigała, T. Maruszewski, „Wokół psychomanipulacji”, Warszawa 2003
41. P. Znyk, „Od komunikacji do manipulacji”, Keźmarok 2008
42. P. Znyk, „Propaganda – współczesne oblicza”, Łask 2011

źródło: http://piotrbein.wordpress.com/2013/01/28/zydo-agentura-wplywu-wciska-ruska-agenture/

1 komentarze:

.