piątek, 23 grudnia 2016

Absurdalna kolęda, czyli w co wierzą katolicy?


"Bóg się rodzi, moc truchleje" - ile razy to już słyszeliśmy, a może i śpiewaliśmy? Zwróćmy uwagę na czas teraźniejszy "rodzi się", a nie kiedyś się urodził. No więc, jeżeli się rodzi, to pytanie gdzie? W kościele? Wiele razy widziałem różne żłobki, ale nigdy nie spotkałem tam żywego noworodka, płci męskiej.


W ogóle, gdyby zacząć analizować kolejne strofy tej skądinąd pięknej kolędy, to pewnie prędko doszlibyśmy do wniosku, że słowa są tak absurdalne, że aż nie wiadomo jak je skomentować. No i jak w to wszystko wierzyć, a jest to jeden z głównych kanonów naszej katolickiej wiary. Czyt. więcej: http://profeto.pl/blog,76,507.html

Co do samego narodzenia Jezusa, to nie budzi ono wątpliwości, uznaje się to wydarzenie za fakt historyczny. Tyle, że nie wiemy dokładnie kiedy miało ono miejsce. Na pewno nie 25-go grudnia roku 0. Tego dnia wypadały urodziny boga Mitry; obchodzono też wtedy święto Soi Invictus ku czci rzymskiego boga Słońca Niezwyciężonego, które zbiega się z przesileniem zimowym,  kiedy to słońce powraca, a dni zaczynają się wydłużać. Ale Jezus Chrystus to nie jest jakieś nowe wcielenie boga Mitry, albo Ra.

Tak więc, Jezus nie urodził się 25 grudnia, datę tę wybrano, by zastąpić obchodzone wtedy święto pogańskie. Tradycja chrześcijańska zaadoptowała tamte wydarzenia na potrzeby kultu Jezusa i chrystianizacji; a stało się to kilka wieków później. Istnieją źródła, że w Rzymie po raz pierwszy zaczęto obchodzić święto Bożego Narodzenia dopiero w 354r. n.e. Żeby nie zanudzać czytelników i zachęcić do własnych poszukiwań napiszę tylko, że najprawdopodobniej Pan Jezus przyszedł na świat na wiosnę w miesiącach marzec - kwiecień, albo też wczesną jesienią: wrzesień - październik.

Co do roku - nie było wtedy roku zerowego. Oś czasu wyglądała wtedy: -4, -3, -2, -1, +1, +2, +3, itd. Zero zostało wynalezione dopiero w piątym wieku n.e. przez hindusów - źródło: http://www.math.us.edu.pl/pgladki/faq/node56.html

Najwięcej zamieszania wprowadził w roku 525 niejaki Dionizy Mały, który na polecenie ówczesnego papieża Jana I-go obliczył, że Jezus Chrystus urodził się 25 grudnia 753r. (według kalendarza rzymskiego) od założenia Rzymu (łac. Ab Urbe condita). Od roku następującego po tej dacie (rok 1 n.e.) zaczął liczyć erę chrześcijańską.

Żeby nie przedłużać, napiszę tylko, iż wg moich prywatnych ustaleń, datę narodzenia Jezusa należało by cofnąć jeszcze kilka lat wstecz. Najbardziej prawdopodobnym rokiem dla mnie jest 4 r. p.n.e.

OK, no to już wiemy, że narodzenie Jezusa jest faktem historycznym. Wniosek z tego taki, że urodził się jako człowiek, w prawdziwym ciele i w ziemskiej, marnej rzeczywistości. Ale jaki to ma związek z Jego narodzeniem dzisiaj, które jakoby ma nastąpić, najpewniej w czasie pasterki?

A może ktoś w to wątpi? Jednak nie ma podstaw, bo to jest możliwe. Ale jak?

Mądrość ludowa powiada: "Wierzysz, że się Bóg zrodził w betlejemskim żłobie, Lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie." - Pójdźmy tym tropem. Okazuje się bowiem, że tak jak Jezus Chrystus przyszedł na świat w ludzkim ciele, a teraz kolejny raz się rodzi na nowo w ludzkiej duszy (kiedy są ku temu odpowiednie warunki), tak człowiek, który kiedyś się urodził jest zaproszony do "ponownego narodzenia się".

Bóg istnieje wiecznie, natomiast w momencie Wcielenia przyjął prawdziwą, śmiertelną ludzką naturę. W Ewangelii św. Jana czytamy: "Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało,
a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi". „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas...”(J 1, 14)

W pierwszych latach chrześcijaństwa, gdy nie obchodzono jeszcze Świąt Bożego Narodzenia. wiara chrześcijan skupiała się wokół prawdy, że Jezus z Nazaretu, który został ukrzyżowany i umarł, potem zmartwychwstał i żyje. I dzięki Niemu my też możemy zmartwychwstać i mieć życie wieczne. Innymi słowy dostąpić "Królestwa Bożego", już tu na ziemi.

Człowiek jest podobny do Boga, bo Ten człowieka nie tylko stworzył, ale stwarza na nowo, tu i teraz. Podobieństwo człowieka do Boga zawarte jest w duszy człowieka, która tkwi pomiędzy wykluczającymi się wzajemnie dwiema mocami. Albo inaczej dwiema drogami, wszak z uwagi na posiadanie wolnej woli podobno mamy wybór. Więc jedna droga "wiedzie na zatracenie, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. A ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do żywota; i niewielu jest takich, którzy ją znajdują” (Mt 7,13.14).

Bóg stwarzając człowieka, dał mu cząstkę Siebie samego. Człowiek pochodzi od Boga i do Boga podąża, a Bóg chce aby w duszy człowieka przebywać. Do tego jednak potrzebne jest "nowe narodzenie", czyli "narodzenie z Ducha".

W Piśmie Świętym możemy przeczytać rozmowę Jezusa z Nikodemem, w której stwierdza: „zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego” (J 3,3). I dalej: „Zaprawdę powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego” (J 3,5). Chrystus uzależnia dostąpienie zbawienia od przemiany duchowej, którą nazywa "narodzeniem się z Ducha Świętego". Dzieci są podobne do rodziców, bo od nich pochodzą; podobnie też narodzeni z Ducha są podobni do Boga. Człowiek jest jakby sobowtórem Boga - powiadał św. Tomasz.

Ale teologia idzie tutaj dalej. Nie tylko o podobieństwo do Boga chodzi, ale o "przebóstwienie". „Czyż nie wiecie żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście” - pisał św. Paweł (1 Kor 3,16-17).

 “Twą chwałą, Chryste, jest człowiek”, mówił św. Grzegorz z Nyssy. Przebóstwienie to inaczej uczestnictwo człowieka w Boskiej Naturze. Pięknie o tym opowiada Cerkiew Prawosławna, gdzie wg jej nauczania człowiek ma stać się bogiem, dostąpić theosis, „przebóstwienia” czy też „upodobnienia do Boga” (gr. theopoiesis) - zob.: http://www.pawlowicz.opoka.org/przebostwienie%20jako%20uczestnictwo.pdf.

Papież Leon I Wielki powiadał: „Zbawiciel nasz właśnie dlatego stał się synem człowieczym, abyśmy mogli zostać synami bożymi”, i właśnie Wcielenie jest warunkiem naszego przebóstwienia, bowiem gdyby „On nie zstąpił do nas w tym uniżeniu, nikt nie zdołałby wznieść się do Niego przez jakąkolwiek swoją zasługę” (LWM, 26,2).

OK, ale jak ma się to stać, skoro "nie znam męża" (Łk 1, 34) - możemy zapytać za Maryją? "Oto młoda kobieta pocznie i porodzi syna i nazwie Go imieniem Emmanuel" (Iz 7, 14). Hebr. alma[h] oznacza młodą pannę lub młodą kobietę zamężną, nie będącą jeszcze matką; Septuaginta oddaje je wyrazem parthenos - dziewica, który podkreśla dziewictwo osoby (podobnie jak hebr. betula[h]).  Zwiastowanie jest fundamentem tego, co dokona się później w życiu Maryi. Anioł Gabriel mówi do Niej: "Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Pana" (Łk 1, 30), i Maryja na to wezwanie odpowiada: "Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego" (Łk 1, 38). Dokładnie taka sama gotowość na wypełnienie woli Bożej jest pożądana u nas.

Czyli gotowość i przyzwolenie na działanie Ducha Świętego w naszym życiu. Ale nie na zasadzie spełniania rytuału, jak np. chodzenie na mszę świętą w niedzielę, obchodzenie Świąt Bożego Narodzenia w naszym domu z rodziną, karpiem i prezentami, albo odklepanie formułki Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana, który niektórzy tłumaczą jako Intronizację. "Co mi po mnóstwie waszych ofiar? - mówi Pan. Syt jestem całopalenia kozłów i łoju tłustych cielców. Krew wołów i baranów, i kozłów mi obrzydła. Gdy przychodzicie, by stanąć przede Mną, kto tego żądał od was, żebyście wydeptywali me dziedzińce? Przestańcie składania czczych ofiar! Obrzydłe Mi jest wznoszenie dymu; święta nowiu, szabaty, zwoływanie świętych zebrań... Nie mogę ścierpieć świąt i uroczystości. Nienawidzę całą duszą waszych świąt nowiu i obchodów; stały Mi się ciężarem; sprzykrzyło Mi się je znosić! Gdy wyciągniecie ręce, odwrócę od was me oczy.
Choćbyście nawet mnożyli modlitwy, Ja nie wysłucham." (Iz 1, 11-15).

Chodzenie do Kościoła na mszę jest oczywiście potrzebne i ważne, ale nie jako wypełnianie obowiązku i traktowanie tego jako udział w jakimś magicznym obrzędzie, dzięki któremu Pan Bóg będzie sprowadzony do roli bóstwa, które ma spełniać nasze oczekiwania, choćby najszlachetniejsze.

Przywiązanie do tradycji jest ważne, ale niekiedy przybiera to groteskowe formy, jak np. "święconka" w czasie świąt wielkanocnych. Ludzie mogą cały rok nie chodzić do kościoła, ale pójście na poświęcenie koszyczka z pokarmami to rzecz święta. Okoliczne uliczki wokół kościoła wtedy są kompletnie zablokowane, a policja kieruje ruchem. Ksiądz proboszcz wyznacza godziny otwarcia kościoła i odźwiernych, którzy wpuszczają ludzi w określonym czasie. Podczas święcenia kościół pęka w szwach, a ci którzy nie zdążyli załapać się na wejście napierają na drzwi; ale nie mają wyjścia i muszą czekać aż następna tura dostąpi łaski wpuszczenia. Tłum gęstnieje wtedy z minuty na minutę, a tubylcy, którzy jeszcze nie wiedzą o co chodzi patrzą z nieukrywanym rozbawieniem co ci Polacy wyprawiają.

A więc tradycja i rytuały to nie jest droga do zbawienia. Nie tego oczekuje od nas Bóg. - On chce tylko nas przemienić na swoje podobieństwo i w nas zamieszkać. Dokładnie to odkryły tzw. ruchy charyzmatyczne w Kościele Katolickim i dlatego śpiewają "Niechaj zstąpi Duch Twój, i odnowi ziemię, Życiodajny spłynie deszcz na spragnione serce, Obmyj mnie i uświęć mnie" -


I tego właśnie nie mogą znieść tzw. tradycjonaliści, dla których największym zmartwieniem jest "komunia na rękę" i "na stojąco", albo biegające dzieci po kościele podczas mszy świętej.

Po co ma się Jezus narodzić w nas? - Aby nas wyzwolić od strachu i od poczucia winy. Czyli inaczej uczynić nas wolnymi. "Nadzieja na Boże miłosierdzie otwiera nam perspektywy i czyni nas wolnymi, natomiast klerykalna surowość zamyka nasze serca i wyrządza wiele zła" mówił Papież Franciszek podczas porannej Eucharystii w Domu Świętej Marty.

Żyjemy w rzeczywistości pełnej ograniczeń, a nasza niedoskonałość i grzeszność jeszcze dodatkowo to zniewolenie potęgują. Z tego wszystkiego nasz Bóg pragnie nas wyzwolić. Niewolnikami łatwiej rządzić, ludzie wolni znają swoją wartość i możliwości, a to już jest i niewygodne i czasami niebezpieczne dla władzy; i wymagające od tych wolnych ogromnej odpowiedzialności. Słyszeliście o tym, że "wiara może góry przenosić"? - No właśnie.

I takiej wiary, takiej przemiany duchowej, takiego nowego narodzenia się Boga w nas, w naszym życiu na te nadchodzące Święta Bożego Narodzenia wszystkim życzę.

Mind Service.

3 komentarze:

  1. Zobacz co fajnego znalazłem:

    "Głośnym echem odbił się w blogosferze planowany na mnie zamach na ul. Generała Okulickiego w Gdańsku. Można powiedzieć, że cudem uszedłem z życiem. Los okazał się dla mnie łaskawy. Niełaskawy okazał się natomiast dla Ruszkiewicza; sprawdziło się w ten sposób przysłowie: "kto pod kim dołki kopie ten sam w nie wpada".

    Wydaje mnie się, że zachowuję należytą ostrożność: kluczę, stawiam znaki ostrzegawcze i pułapki, zmieniam nazwiska i miejsca pobytu. Nie podaję adresu, numeru telefonu i emaila. Udaję, że nie mam Twittera i Facebooka... Nie zrobię takiego błędu jak Jazgdyni, który dzisiaj boi się wyjść z domu bez powiadomienia najbliższych i należytej ochrony. A mimo to, jak zobaczę na ulicy kobietę w chustce na głowie to odruchowo rozglądam się, czy gdzieś w pobliżu nie ma czarnego kota"

    Bój sie dalej, tchórzu :))))))))))))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się rozpisałeś! Ale dobrałeś kolędę nieszczęśliwie, jeżeli chodziło ci o "czepienie" się kościoła. Wszystko ma swój kontekst, a ta kolęda była pierwszy raz zaśpiewania w roku 1792. Coś ci data mówi? A w tekście, linijka o błogosławieniu ojczyzny miłej? Bóg się rodzi - otucha dla Polaków w czasie nadchodzącego mroku rozpadu państwa. Poza tym, istnieje też coś takiego jak "symbolika". Szukanie dosłowności w tekstach pieśni religijnych - to już poleciałeś po bandzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. mam przynajmniej nadzieję, że z mojego komentarza, którego nie zamieściłeś wysnułeś jakieś wnioski i już rozumiesz skąd taka kolęda.

    OdpowiedzUsuń

.