Kim są nadludzie?

Czy nietzscheański Ubermensch ma coś wspólnego z chrześcijaństwem? A czy można chociaż zobaczyć w chrześcijaństwie pewne podobieństwa? - Zobaczmy. Pytania o człowieka, pytania o istotę człowieczeństwa należą do podstawowych.

Po co komu etyka?

Czym jest etyka i moralność? Czy zastanawiamy się nad tym na co dzień, czy postępujemy etycznie? Właściwe po co moralnością mamy się przejmować, albo jakimś zbiorem zasad etycznych?

Wojna cywilizacji według Samuela Huntingtona

Jak żywa jest pamięć zbiorowa? Huntington stawia tezę, że w XXI w. wojna między różnymi cywilizacjami zajmie miejsce dziewiętnastowiecznych wojen narodowych i dwudziestowiecznych wojen między ideologiami.

Dlaczego kult Maryi wywołuje u niektórych taki sprzeciw?

Kult Maryi jest zjawiskiem szczególnym i niezwykłym w Kościele Rzymsko-Katolickim. Obecny kształt tego kultu zawdzięczamy tradycji, pobożności ludowej, dyskusjom teologów i soborom. Dlaczego kult Maryi jest dla wielu chrześcijan kontrowersyjny?

Ks. Nikos Skuras: "oczywiście, oczywiście..."

Ks. Nikos - zawsze mówi o tym że Jezus Cię kocha z twoimi grzechami, i przyjmuje zawsze do Swego Serca. Ale używa mocnych słów i dla wielu jest kontrowersyjny. Jak atomowa bomba

Inżynieria zniewolenia

"Jeśli diabeł jest obecny w naszej historii to jest nim zasada władzy" - Mikhail Bakunin. Czym jest inżynieria społeczna? Mało kto wie, że inżynieria społeczna jest opartą na nauce sztuką nakłaniania innych ludzi do spełniania życzeń i oczekiwań rządzących.

Adama Doboszyńskiego Modlitwa o Wielką Polskę

Autorem modlitwy jest Adam Doboszyński - wybitny Polak, brutalnie zamordowany przez komunistów. Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Świętej Jedyny, Panie Jezu Chryste i Ty, Najświętsza Panno Kalwaryjska z cudownego obrazu, raczcie wejrzeć na szczerość dusz naszych i na czystość dążenia naszego...

Liberalizm – definicja bestii

W encyklice Pascendi Dominis Gregis papież Pius X napisał, iż „największa i najbliższą przyczyną modernizmu jest bez wątpienia pewnego rodzaju wypaczenie umysłu”...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą stop herezjom!. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą stop herezjom!. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 28 kwietnia 2016

Absurdy Intronizacji

Wygląda na to, że powoli, po cichu, małymi kroczkami grupka heretyków i zwolenników intronizacji przygotowała rebelię w polskim KRK. http://www.pch24.pl/intronizacja---tylko-jaka-,40865,i.html Kluczem do zrozumienia co się faktycznie wydarzyło podczas 372 zebrania plenarnego Episkopatu jest określenie, że biskupi zatwierdzili "Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana" bez słowa „intronizacja”. Ciekaw jestem jak to się wszystko zakończy i czy zwolennicy intronizacji tym się zadowolą?

Zawierzenie a intronizacja to zasadnicza różnica. Wszystko zależeć będzie od tego jak zachowają się władze Rzeczypospolitej: Prezydent i Premier. Gdyby doszło do tego, że czysto duchowy akt zawierzenia został by powtórzony w oficjalnym akcie państwowym, to będziemy mieli niezły kłopot.

Intronizacja Chrystusa Króla nie może być w żadnym wypadku próbą Jego "koronacji". Takie rozumienie intronizacji jest błędem semantycznym, wynikiem myślowej aberracji czy też zwykłej umysłowej ignorancji. Zob.: http://dominikanie.pl/2015/11/intronizacja-chrystusa-na-krola-polski-jest-jak-historia-cielca-ze-zlota/


Idea intronizacji w Polsce jest związana głównie z SB Rozalią Celakówną (1901-1944). Pochodziła z Podhala, i od 6. roku życia doznawała przeżyć mistycznych. Pracowała w Szpitalu Św. Łazarza w Krakowie na oddziale weneryczno-skórnym. Według jej wizji, które spisała w „Notatkach i wspomnieniach z życia”, Jezus skierował prośbę do Polaków o przeprowadzenie Intronizacji Jego Serca.

Istnieją też opinie, że pisma Rozalii mówią nie o Intronizacji Serca Pana Jezusa, ale o Intronizacji Jezusa jako Osoby na Króla Polski. Celuje w tym Stowarzyszenie Róża i ks. Natanek, o którym od czasu do czasu jest głośno.

Arcybiskup krakowski ks. kard. Stanisław Dziwisz powierzył troskę o poprawny kult oraz interpretację pism SB Rozalii Celakówny jezuitom Prowincji Polskiej Południowej. I jezuici orzekli, że według wizji Rozalii Jezus żąda Intronizacji Swego Serca a nie swej Osoby na Króla. Od tego czasu w tzw. ruchach intronizacyjnych toczy się spór wokół tej kwestii.

Pierwszą rzeczą, która wymaga wyraźnego podkreślenia, jest fakt, że w przypadku intronizacji nie mamy do czynienia z jednolitym stanowiskiem, a z szeregiem "ruchów", z których każdy posiada swoje szczególne postulaty. Dla wielu Polaków intronizacja Chrystusa na Króla Polski kojarzy się zapewne z suspendowanym ks. Piotrem Natankiem i jego ruchem czerwonych płaszczów, czyli rycerzy Chrystusa Króla. Jednak należy zdawać sobie sprawę, że ksiądz Natanek, zdecydowanie lawirujący na granicy ortodoksji, nie jest intronizacyjnym mainstreamem, a jedynie pewnym nurtem marginalnym, który pozostaje poddawany krytyce KRK.

Owe ruchy zasadniczo dzielą się na dwa obozy. Pierwszemu z nich patronuje spowiednik służebnicy Bożej Rozalii Celakówny, ojciec Zygmunt Dobrzycki oraz jego interpretacja pism krakowskiej mistyczki. Ruch ten uznawany jest za bardziej umiarkowany, ponieważ nie postuluje on intronizacji Chrystusa jako osoby, a jedynie podkreślenie godności królewskiej Najświętszego Serca Pana Jezusa. Koncentruje się on na prywatnym przyjęciu panowania Chrystusa w sercu każdego katolika, które jest osobistym ruchem zawierzenia. W tym sensie ma on charakter zdecydowanie bardziej emocjonalny, niż polityczny.

Drugi ruch, bardziej radykalny, wiąże się z ks. Tadeuszem Kiersztynem, będącym orędownikiem intronizacji osoby Chrystusa na Króla Polski. Jak pisze Rojek: "Intronizacja polega nie tylko na wewnętrznej przemianie serc, lecz na przekształceniu zewnętrznej rzeczywistości społecznej i politycznej". Ta teza rozciąga ideę zawierzenia prywatnego na konsekwencje publiczne. Jeśli przyjmuję, że Chrystus jest moim królem, to jako jego poddany posiadam określone obowiązki wobec wspólnot w jakich funkcjonuję: rodziny, sąsiadów, narodu czy wreszcie całego świata.

Wspólnotowy wymiar ruchu ma być wyrażony poprzez publiczny akt intronizacji Chrystusa na Króla Polski, którego mają dokonać zarówno władze duchowne, jak i świeckie. Akt podkreślałby rolę Chrystusa w wymiarze społecznym i uznawałby Go za naczelnego prawodawcę.

Pamiętajmy jednak, że państwo uznające Jezusa Chrystusa za swojego Króla w oczywisty sposób przestaje być neutralne religijnie.

Jak intronizacja Jezusa, Syna Boga Stwórcy Wszechświata na Króla ma się odbyć? Otóż jej zwolennicy głoszą, że ma być trzy-etapowa:
  • Pierwszy etap to przyjęcie przez wszystkich (obecnie) Polaków Jezusa za swojego Króla, czyli odbudowanie indywidualnej więzi każdego obywatela z Jezusem po przez powiązanie naszych serc (dusz) z Sercem Jezusa po przez Ducha Bożego.
  • Drugi etap to ustanowienie Jezusa jako Króla Polski z wpisaniem tego do Konstytucji oraz do szeregu formuł prawnych naszego państwa.
  • Trzeci etap to ustanowienie przez Jezusa swojego Królestwa również tu na Ziemi począwszy od Polski, jako siedziby (chyba nie jedynej). Wraz z Jezusem na Ziemię zstąpiłyby Zastępy Anielskie dla  ustanowienia procesu budowania tutaj Królestwa Bożego. Tym samym całkowity upadek zła w tym świecie zostałby rozpoczęty. 
Obawiam się jednak, iż realizacja tego całego procesu byłaby bardzo trudna bynajmniej w obecnym czasie i raczej nic nie wskazuje czy kiedykolwiek dojdzie do celu.

Jednak jej zwolennicy tym się nie zrażają i mówią wprost o możliwości wygaszenia wojen, ustanowienia nowych praw i nowych kierunków rozwoju cywilizacyjnego; nowej ekonomii, polityki, a nawet historii. Świat stałby się świadkiem nowego wizerunku wolności i miłości jako podstawowego prawa każdego człowieka na Ziemi. Idąc tym tokiem rozumowania nie musielibyśmy prawdopodobnie już płacić za energię, bo żyjemy w otoczeniu energii, co udowodnił Nikola Tesla.
Nie byłoby głodu, wyzysku, niewolnictwa i wielu innych, bo tego Bóg sobie nie życzy. To, że tego nadal doświadczamy jest skutkiem naszej doczesnej grzeszności. W tej grupie pobożnych życzeń wyróżnia się jeden: Jezus Chrystus, Król Polski miałby obronić Kraj i Polaków przed totalną zagładą w obliczu nieuchronnej III-ej Wojny Światowej...

Tymczasem Jezus mówił: "Królestwo Moje nie jest z tego świata ..."

Można powiedzieć, że cała ta intronizacja to naiwne tęsknoty tzw. kościoła ludowego, tymczasem epoka monarchii ziemskich już minęła, niektórym nawet trudno zrozumieć to odwoływanie się do królów. Ludzie oczyśćcie swoje serca, a nie myślcie że jakaś formalna decyzja/uchwała coś zmieni. To myślenie magiczne dalekie od chrześcijaństwa.

Jaki jest sens Intronizacji Jezusa Króla Polski? - Taki sam jak pomysł na osadzenie Gandalfa na nadwornego maga Królestwa Polskiego.
  • Po pierwsze – Polska nie jest monarchią i w związku z tym, nie funkcjonują takie obszary władzy jak tron czy król. Czyli zarówno stanowisko króla jak i sama intronizacja jest po prostu niemożliwa bez zmiany ustroju państwa.
  • Po drugie – nawet, jeśli Polska byłaby monarchią, to nie jest możliwe osadzenie na tronie nieistniejącej lub martwej osoby. Spór nie polega na tym, czy Jezus istniał czy nie. Problem leży w tym, że jeśli nie istniał to nigdy nie żył, a jeśli istniał to umarł i nie żyje. Może jak chcemy iść w tym kierunku to wybierzmy Piłsudskiego na prezydenta! Co z tego, że nie żyje – Hitler się go bał, więc może nam przynieść korzyść…
Dlaczego Jezus domaga się Aktu Intronizacji od władzy świeckiej i duchownej?
- Jezus niczego się nie domaga. A poza tym był obwołany królem żydowskim. Problem z tym pytaniem jest jeszcze jeden. Władza świecka w kraju demokratycznym podlega obywatelom i przed obywatelami odpowiada za swoje decyzje. Owszem, w Polsce świadomość tego jest niska i powoduje to wyborcze olewactwo Polaków, ale takie są fakty. Władza duchowna może sobie robić, co chce w ramach swoich struktur i hierarchii, nie nasza sprawa. Jak chcą, to mogą nawet powołać Abrahama albo Mojżesza na papieża…ale jeśli chodzi o władze świecką – wara!

Czy neutralność światopoglądowa państwa jest dobrym rozwiązaniem?
- Oglądaliśmy przez stulecia rządów kościoła katolickiego, rządy faszystowskie i komunistyczne jak wygląda sytuacja, gdy państwo przestaje być neutralne światopoglądowo. Zwolennikom intronizacji chyba tęskno do tych czasów, skoro kwestionują prawo i układ, który pozwala im w ogóle propagować takie kretynizmy. Za komuny poszliby pewnie szybciutko przed szpalerem gumowych pałek za takie propozycje. Ale nie, dla nich neutralność światopoglądowa państwa jest zagrożeniem…no chyba, że ten brak neutralności będzie po przeciwnej do nich stornie, wtedy brak neutralności stanie się problemem…

Czy Intronizacja jest sprzeczna z Konstytucją naszego państwa?
- Oczywiście, że jest. Polska nie jest monarchią, nie ma stanowiska króla, nie ma tronu o tym decyduje Konstytucja. Do tego dochodzą jeszcze inne problemy. Jeśli przesuniemy funkcję na prezydenta, to mamy - nie można ogłaszać głowy państwa. Głowa państwa musi zostać wybrana w wyborach. Głowa państwa musi mieć skończone 35 lat, czego Jezus nie spełnia…no i musi mieć pełnię praw wyborczych, czyli być żywy…

Jakie korzyści dla państwa i obywateli płyną z Intronizacji?
To jest pytanie hipoteza. Ale spróbujmy odpowiedzieć: żadne. Poza staniem się pośmiewiskiem świata.

Jaka jest różnica między kultem Serca Jezusa a kultem Jezusa Króla?
Kult Serca Jezusa to oddawanie czci symbolicznemu przedstawieniu miłości Boga do człowieka.
Kult Jezusa Króla jako osoby natomiast bierze się z nadinterpretacji przesłania S.B. Rozalii Celakówny, która miała objawienia i mówiła o Intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa. Wiec intronizatorzy Króla sobie pofolgowali z interpretacją…
W sensie słownikowym można by powiedzieć, że kult Jezusa Króla mówi o władzy Jezusa nad ludźmi, nie miłości Jezusa do ludzi. Jak widać w tym ogromne przesuniecie akcentu na niekorzyść ludzi…i wizerunku samego Jezusa…

Jakiej intronizacji domaga się Pan Jezus od naszego Narodu?
- Żadnej! Polska nawet, jako metafora nie występuje w żadnym z pism dotyczących Jezusa. Więc wszystkie pretensje dotyczące Polski dotyczą interpretacji objawień Rozalii Celakówny lub urojeń zwolenników intronizacji. Więc nie są podstawą do żadnych roszczeń.

Jak wypełnić w praktyce żądanie intronizatorów? Może tak: zbierzcie dużo kasiory na tacę, kupcie sobie tropikalną wyspę na własność, obwołajcie się niepodległą monarchią i wybierzcie sobie Baala na króla. Życzę powodzenia.

Czy to kult czy oszołomstwo?  - moim zdaniem to opcja druga lecz jakby nie patrzeć to zjawisko dosyć groźne zwłaszcza w granicach RP, bo nieuchronnie prowadzi do podziałów i nawet rozbicia Kościoła Katolickiego w Polsce, zakwestionowaniu jego głosu w dziedzinie wiary i moralności, doprowadzenie do demontażu państwa prawa, zniesienie rozdziału kościoła od państwa, ustanowienie tyranii światopoglądowej i państwa wyznaniowego, ograniczenie praw mniejszości religijnych i osób niewierzących. - To tylko niektóre zagrożenia.

Jak pamiętamy Maryja została kiedyś królową Polski. Czyżby zwolennicy intronizacji Jezusa Chrystusa chcieli ją zdetronizować, bo... nie sprawdziła się na tym stanowisku?
Rozbiory, zabory, krwawe i nieudane powstania, wojny w tym dwie światowe... oj dostało się nam pod Jej panowaniem. Tak czy owak przed intronizacją Jezusa Chrystusa trzeba najpierw dokonać detronizacji Mamusi - całkowicie pozbawić ją tytułów i godności, całkowicie usunąć ją w cień. A koronę przekazać Synowi. Zmienić modlitwy, wykreślić z litanii zwrot "Maryjo, Królowo Polski"... Przyszłościowo korona mogła by przypaść następnemu pokoleniu według prawa dziedziczenia - św. Graalowi.

- Absurdalnie to brzmi? To wszystko pokazuje w ramach jakiej paranoi funkcjonują lobbyści Intronizacji Jezusa Chrystusa na Króla Polski.

Jezuici wykazali poprawność rozumienia slow przekazanych przez Rozalię Celakówną, co powinno być wiążące. Wszelkie inne opinie, oraz koronowanie przed wiekami koronowanego Króla jest bezcelowe i wynika ze słabości ludzkiej. Człowiek nie może uważać, że jakaś pojedyncza ceremonia zmieni bieg czasów, bo Bóg nie zadowoli sie pojedynczym aktem.

Bóg nie mógł nigdy prosić o ponowne koronowanie Go, ponieważ każdy król jest koronowanym tylko jeden raz. Wszelkie działania Boga są celowe i zamierzone, a jaki cel może mieć ponowna koronacja, lokalna (Polska), skoro Bóg jest Królem całego świata? To nie wywyższenie a umniejszenie. Być Królem Świata, a nawet Wszechświata to więcej niż być tylko królem Polski. Ceremonii się nie powtarza. Nie najlepiej wypadła? Szkoda. Jezus cierpiał ale został ukoronowany i Jego koronacja przewyższa wszystkie inne, gdyż ceremonii dokonał wróg! To jest unikalność koronacji Jezusa, bo jeszcze nigdy na świecie tak się nie stało, by wróg koronował czyjegoś króla, i wbrew sobie! Koronacja, która się odbyła przewyższa wszelkie inne koronacje. Była wyjątkowa.

Przyszłość Polski nie zależy od intronizacji Chrystusa. Czy ktoś, kto był ochrzczony a nie zachowuje się jak chrześcijanin - musi ponownie być ochrzczonym? Tu jest analogia. Poza tym, Bóg to nie automat, a ceremonia to nie uruchomienie tego automatu.

Polacy nie powinni być jak faryzeusze redukujący wiarę do schematów ceremonii, ale wiara ma być żywa i prawdziwa. Nie chodzi o to by Boga starać się zadowolić jednorazowym aktem, lecz by trwać w wierze w Boga Żywego, Prawdziwego, przebywającego miedzy ludźmi i dla ludzi. Trzeba umieć prawdziwie miłować Boga i z miłości do Niego przestrzegać Jego Praw i w końcu uznać istnienie Jego Królestwa na Ziemi. To nie o jednorazowe zachowanie chodzi, na zasadzie "masz i się ciesz", ale o budowanie prawdziwej relacji miedzy Bogiem Ojcem i Jego dziećmi.

Bóg jest od dawna naszym Królem. Jednak skoro nie uznaje się Jego Królestwa na Ziemi, nie uznaje się Jego Praw (żadne przymierze nie zostało przez Boga cofnięte) i Króla też się nie do końca uznaje! Ktoś chce coś nadrobić? Czasu nie da się cofnąć, wiec trzeba patrzeć w przyszłość, a nie dublować to, co już się dokonało.

Bóg nie będzie się z Polakami kręcił wokół jednego punktu: budowania bezpieczeństwa i pomyślności Polski! Jest ponad tym, o czym wielu zapomniało.

Bóg w swej dobroci przychodzi do ludzi by ich prosić, choć z pozycji Mocarza nie musi tego robić. Prosi ludzi o uznanie Go Ojcem, żeby każdy człowiek Jego słodkie i czułe Ojcostwo mógł poznać. Polaków prosi o więcej. - Prosi o uznanie Go Królem, którym jest od dawna; prosi o uznanie Jego Królestwa, gdyż jest prawdziwe. "Nastało nad światem królowanie Pana naszego i Jego Pomazańca i będzie królować na wieki wieków" (Obj.11:15). Prosi o przestrzeganie Prawa, bo Jego prawa są słuszne. Polska ma być pierwsza i dać przykład innym narodom w przestrzeganiu Prawa, a tym samym (w dążności do) życia bez grzechów.


Jeśli się uznaje Królestwo, to uznaje się Króla. Jeśli uznaje się Króla to uznaje się Jego Prawa. Jeśli uznaje się Jego Prawa, to się je przestrzega. Jeśli się Jego Prawa przestrzega, to nie popełnia się grzechów, więc jest to dla Boga dowód uznania Jego Królestwa. Bóg tego oczekuje, a nie dodatkowej intronizacji, bo gdyby Bóg tego Sobie zażyczył, to Sam nie uznałby Własnej koronacji. Zrzekł by się korony cierniowej, ale tego nie zrobi, bo w jej kolcach jest pamiątka cierpienia za grzechy świata, oraz dokonania Dzieła Odkupienia. Ta Korona jest cenniejsza niż złota, którą chcą mu włożyć na głowę lobbyści intronizacji.


poniedziałek, 29 września 2014

Intronizacja Jezusa Chrystusa to akt bałwochwalstwa


Biskupi Polscy, już jakiś czas temu wystąpili stanowczo przeciwko działalności tzw. ruchów intronizacyjnych. Oświadczyli, że idea intronizacji nie jest potrzebna.

W liście pasterskim hierarchowie podkreślili, że już od momentu przyjścia Chrystusa urzeczywistnia się w świecie Królestwo Boże, które nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek formą panowania człowieka w świecie. Według biskupów myślenie, że po obwołaniu Chrystusa Królem Polski, wszystko się zmieni na lepsze, jest „iluzoryczne” i „wręcz szkodliwe dla rozumienia i urzeczywistniania Chrystusowego zbawienia w świecie”.

- Nie trzeba więc Chrystusa ogłaszać Królem, wprowadzać Go na tron. Bóg Ojciec wywyższył Go ponad wszystko. Trzeba natomiast uznać i przyjąć Jego królowanie, poddać się Jego władzy, która oznacza moc obdarowywania nowym życiem, z perspektywą życia na wieki - napisali w liście biskupi.

Zdaniem przedstawicieli Episkopatu w „prorockim programie misji idealnego Króla” nie ma żadnej aluzji do ziemskiego panowania, co oznacza, że nie potrzebuje on jakiejkolwiek formy intronizacji. Biskupi zachęcają wiernych, by oddali Chrystusowi życie w swoich domach i parafiach, bo „tylko wtedy zmieni się oblicze naszej Ojczyzny i Kościoła”.[1]

Inicjatorką Intronizacji była francuska zakonnica św. Małgorzata Maria Alacoque (1647-1690). Kult Najświętszego Serca Pana Jezusa rozpowszechnił się wtedy bardzo w całym Kościele, jako oddawanie się jego Sercu - osób indywidualnych, całych rodzin i społeczności. Było to jedną z najbardziej rozpowszechnionych form pobożności w Kościele.

Inny nurt intronizacyjny łączy swą działalność z objawieniami Sługi Bożej Rozalii Celakówny (1901-1944), której proces beatyfikacyjny jest w tokuByła zwykłą świecką kobietą, która całe życie przepracowała jako pielęgniarka na oddziale skórno-wenerycznym szpitala św. Łazarza w Krakowie. Była też wizjonerką. 

Na stronach redemptorystów (www. redemptor.pl) o. Jan Mikrut omawiając nurty intronizacyjne przestrzega: „Rozalia apostołka Intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa nigdzie nie pisze o intronizacji Chrystusa Króla. Słowo intronizacja jest ściśle związane z pojęciem Serce; Serce która oznacza Osobę Jezusa spostrzeganą przez Miłość, przez Serce”. - zob.: http://ekai.pl/diecezje/warszawska/x33083/dwie-inicjatywy-intronizacji-jezusa/

W polskim Kościele działają akceptowane przez Episkopat grupy wiernych, pragnących uroczystej intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa. Kładą nacisk na potrzebę głębokiej wewnętrznej przemiany, która jest efektem uznania Chrystusa za Króla i Pana całego życia. Jednym z takich środowisk są Wspólnoty Intronizacyjne – oddolny ruch świeckich, który zabiega o działanie w ramach Kościoła instytucjonalnego [2].

Nie za bardzo wiadomo czym się kierują zwolennicy Intronizacji. 

Można spotkać głosy, że bez pomocy Chrystusa Króla nie damy rady w walce z szatańskim podstępem i pokusami. Zapraszając Go do siebie (swojej osoby, rodziny, miasta, kraju) zyskujemy ogromnego Orędownika u Ojca , który pomoże nam przezwyciężyć Złego.

Zobacz też: http://nspj.jezuici.pl/intronizacja-najswietszego-serca-pana-jezusa-nauczanie-magisterium-kosciola-i-bledne-opinie-teologiczne-ks-dr-leszek-poleszak-scj-2/ , co jest również nieprzekonujące.


Polscy biskupi jednak podkreślili: „Wśród ważnych propozycji troski o Kościół i o Polskę oraz jej przyszłość są i takie, które budzą uzasadniony niepokój. Biskupi doceniają znaczenie uroczystości Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata, ustanowionej w 1925 r. przez papieża Piusa XI. Od tego momentu wszyscy mamy wspaniałe możliwości ofiarowania swojego życia, życia polskich rodzin oraz całej naszej Ojczyzny Chrystusowi, Królowi Wszechświata. Czynimy to co roku, szczególnie w przededniu Adwentu. Nie ma więc potrzeby szukania nowych, niezgodnych z zamysłem Kościoła, form nabożeństw do Chrystusa Króla. Niepokojące są działania podejmowane poza Kościołem diecezjalnym i wbrew biskupowi miejsca. Posłuszeństwo Kościołowi i troska o Jego jedność są głównymi kryteriami oceny wiarygodności religijnych inicjatyw” (przeczytaj treść komunikatu KEP: http://kosciol.wiara.pl/doc/929882.Komunikat-Rady-Biskupow-Diecezjalnych).

Ks. prof. Andrzej Muszala pisze: „Jeżeli człowiek jest prawidłowo rozwinięty duchowo, dziwne pomysły nie przyjdą mu do głowy. Wynikają one z braku formacji, a to sygnał, że nie ma w nim podstawowych wartości duchowych. Musi wtedy mieć Chrystusa Króla, ogłoszonego przez parlament. Cóż jednak dałby taki akt? Byłby kolejnym znakiem zewnętrznym (jak wiele ich już mieliśmy!), który do niczego nie prowadzi. Byłaby to kolejna akcja zewnętrzna. Za kilka lat wymyślimy, że należy intronizować Trójcę Świętą i tak dalej... Jeśli nie mamy właściwej relacji duchowej z Jezusem, to musimy mieć jakiś namacalny substytut. To symptom braku formacji. Czy można sobie wyobrazić Karola de Foucauld, który walczy o to, by intronizować we Francji Jezusa? Spektakularne akcje nie zastąpią dążenia do zjednoczenia z Bogiem” [3].

Co miałby dać taki akt? - Byłby kolejnym znakiem zewnętrznym, jakich wiele ich już mieliśmy, który do niczego nie prowadzi. Co więcej, mógłby on być nawet bardzo niebezpieczny, ponieważ groziłby zatraceniem tego, co bezcenne w Chrystusie, i co tak zażarcie chcieli obronić ojcowie patrystyczni oraz chrześcijanie pierwszych wieków – przekonanie, że Syn Boży jest także prawdziwym człowiekiem. Jeżeli traktujemy Go jako podwójnego Króla (przecież On i tak jest Królem Wszechświata!), to przesuwamy niebezpiecznie akcent w stronę Jego boskości do tego stopnia, że w naszej świadomości przestaje być człowiekiem – jednym z nas! Grozi to popadnięciem w herezję, która szerzyła się w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, odczłowieczania Chrystusa, która w konsekwencji prowadziła do twierdzenia, że nie mógł On umrzeć na krzyżu. Dlatego Sobór Chalcedoński w 451 roku uchwalił, że Chrystus jest prawdziwym Bogiem, ale też prawdziwym człowiekiem, czyli ma podwójną naturę. I nic więcej nie trzeba dodawać! Wielu chrześcijan ciągle jednak ma skłonności dodatkowego koronowania Chrystusa tak, że przestaje patrzeć na Niego jak na prawdziwego człowieka, który – jak my – doświadczał chorób i umarł [4].

Podstawą bycia katolikiem jest posłuszeństwo papieżowi i biskupom. W przypadku głosów domagających się Intronizacji jest to wypowiedzeniem posłuszeństwa, co skutkuje automatycznym wyłączeniem się ze społeczności wiernych.

Arcybiskup krakowski ks. kard. Stanisław Dziwisz powierzył troskę o poprawny kult oraz interpretację pism SB Rozalii Celakówny jezuitom Prowincji Polskiej Południowej. Jezuici orzekli, że według wizji Rozalii Jezus żąda Intronizacji Swego Serca a nie swej Osoby na Króla, więc spór wokół tej kwestii jest gołosłowny. Z tego powodu niektóre grupy wiernych mają koncepcje na Intronizację odmienne od stanowiska Kościoła. Łączy ich kwestia podstawowa: zgodność co do tego, że Jezus zażądał od Polski dokonania Intronizacji.

Jednak katolik nie może zachowywać się jak Hus, czy Luter i buntować innych przeciw władzom kościelnym.

W obietnicy danej Piotrowi - "cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie" - Kościół katolicki odczytuje m.in. zapowiedź nieomylności papieża jako nauczyciela wiary. Nieomylnie naucza Ewangelii nie tylko papież, ale również złączone z nim kolegium biskupów, nieomylna jest również wiara całego Kościoła, złączonego ze swoimi biskupami i papieżem. Prawdę tę przypomniał - warto o tym wiedzieć - ostatni Sobór. Następca Piotra jest bowiem znakiem jedności Kościoła, przez niego szczególnie ujawnia się nieomylna wiara Kościoła; wszakże jest to nie tylko jego wiara - wiara, której naucza papież, jest wiarą całego Kościoła.

Oto odnośne teksty Soboru Watykańskiego II: "Ogół wiernych, mających namaszczenie od Świętego, nie może zbłądzić w wierze i tę szczególną swoją właściwość ujawnia przez nadprzyrodzony zmysł wiary całego Ludu, gdy poczynając od biskupów aż po ostatniego z wiernych świeckich, ujawnia on swą powszechną zgodność w sprawach wiary i obyczajów" (Konstytucja o Kościele, nr 12); "Choć poszczególni biskupi nie posiadają przywileju nieomylności, to jednak głoszą oni nieomylnie naukę Chrystusową, wówczas gdy nawet rozproszeni po świecie, ale z zachowaniem więzów łączności między sobą i z Następcą Piotra, nauczając autentycznie o rzeczach wiary i obyczajów, jednomyślnie zgadzają się na jakieś zdanie, jako mające być definitywnie uznane" (tamże, nr 25) [5].

Ale dlaczego Intronizacja Jezusa Chrystusa miała by być aktem bałwochwalstwa?

W Kościele Katolickim na każdym kroku można spotkać osoby klękające oraz modlące się do wizerunków czy posągów, ludzi trzymających w rękach miniaturowe krzyże, różańce czy też szkaplerzyki. Wszystkie te dewocjonalia są nieodłącznymi atrybutami największej religii w kraju, czyli Kościoła Rzymsko-Katolickiego (KRK).

Wielu zarzuca, że tego rodzaju postępowanie jest bałwochwalstwem. Kościół (KRK) jednak zaprzecza i twierdzi, że jego wierni są ludźmi inteligentnymi i żaden wierny nie wierzy, że podobizna na ołtarzu, rzeźba czy różaniec jest Bogiem, Jezusem czy Maryją, ale są to jedynie figury wyobrażające Chrystusa czy inne osoby.

Modlący się przed figurą faktycznie modli się do osoby wyobrażonej w tej figurze (obrazie) a nie do samego obrazu czy rzeźby. - zob.: http://www.teologia.pl/m_k/kkk1k12.htm

Czym to miało by się różnić od Jezusa Chrystusa, który by został królem w akcie intronizacji? - Wymiarem. Bo taki Chrystus nie był by ograniczony do indywidualnego aktu spotkania człowieka z Bogiem, czy tej intymnej relacji stworzenia ze Stwórcą, tylko miał by istnieć w wymiarze państwa. Wielu zagorzałych zwolenników Intronizacji nawet nie ukrywa, że o to właśnie chodzi. - O obwołanie Jezusa Chrystusa królem Polski.

"Samo pojęcie intronizacja (wyniesienie na tron) określa ceremonię wyniesienia kogoś do godności królewskiej. Ceremonia ta zasadniczo składa się z dwóch części: z aktu ustanowienia króla oraz z aktu uznania go przez poddanych, a także złożenie mu hołdu. Dokonując zatem Intronizacji Jezusa Chrystusa, (...) wprowadzamy Go jako naszego Króla na monarszy tron, wystawiony Mu przez jednostkę, jak i zbiorowo przez cały naród" - czytaj dalej: http://intronizacja.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=380:pro-memoria-&catid=37:aaa

Wymiar teologiczny Intronizacji.

Prawdę mówiąc zarówno wiernym, jak i duchownym trudno ogarnąć o co w Intronizacji ma chodzić i czym to ma się różnić od obecnych form kultu Jezusa Chrystusa. Pojawiają się interpretacje zlewające w jedno kult Serca Jezusa i kult Chrystusa Króla i proponujące tzw. Intronizację Najświętszego Serca Jezusa, czasem określając ją jako Intronizację Najświętszego Serca Jezusa Króla Wszechświata lub Króla królów i Pana panujących… - zob.: http://intronizacja.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=85%3Aintronizacja-jezusa-krola-polski&catid=35&Itemid=137&showall=1

Ks. dr Leszek Poleszak  SCJ,  sercanin, teolog duchowości analizując wszystkie istniejące obecnie interpretacje dotyczące zagadnienia intronizacji, uznał je z założenia za „niejasne i fałszywe teorie”, które „wypaczają prawdziwy sens intronizacji”. Ze szczególną krytyką odnosi się do próby łączenia kultu Serca Jezusowego i kultu Chrystusa Króla, zwłaszcza zaś do promowania  jak to określa – „tak zwanej” Intronizacji Najświętszego Serca Jezusa.

Jednym z najbardziej znanych zwolenników Intronizacji jest ks. Małkowski. Jednak, jak się można przekonać jest to postać wielce kontrowersyjna. Sprzecznych wypowiedzi ks. Małkowskiego można wiele przeczytać, jak np. ze spotkania jakie odbyło się 15 IV o 17:30 przy Chełmskiej 21, u księży zmartwychwstańców, w budynku z szyldem… szkoły wyższej im. B. Jańskiego [6].

Ks. Małkowski ogłosił, że ma pomysł na prosty i krótki przekaz dla ludu – czego domagała się publiczność. Otóż zamierzał ogłosić od 1 maja krucjatę różańcową. Ale, uwaga, „na razie bez mowy o intronizacji, żeby nie alarmować przeciwników”. W modłach „prosimy o odrodzenie ojczyzny”, a wiadomo, że „zmiana polityczna korzystna, w wyniku krucjaty na Węgrzech nastąpiła”! Publiczność dodała, że podobne cuda działy się na Filipinach i w Austrii. Jak widać sprawa jest prosta. Zmianę rządów należy załatwić krucjatą, a jak już się zmienią, to pewnie wtedy nie będzie trzeba uważać „żeby nie narażać się na atak przeciwników”, będzie można z otwartą przyłbicą wystąpić o intronizację do premiera Kaczyńskiego. I sprawa załatwiona [7].

Ks. Małkowski pokazuje pewną drogę wszystkim tym, kórzy opowiadają się tak głośno za Intronizacją. Tylko czy to jest właściwa droga?

_________________________
źródła:
[1] http://niezalezna.pl/35146-biskupi-nie-oglosza-chrystusa-krolem-polski
[2] http://idziemy.com.pl/kosciol/biskupi-przeciwni-idei-intronizacji-chrystusa/
[3] http://kosciol.wiara.pl/doc/929866.Biskupi-przeciwni-intronizacji
[4] http://gosc.pl/doc/922102.Z-czego-wynikaja-problemy-Kosciola/2
[5] http://mateusz.pl/ksiazki/js-sd/Js-sd_45.htm
[6] http://wszystkojestmozliwe.wordpress.com/2011/04/17/sprytny-plan-ks-malkowskiego/
[7] http://wobroniewiaryitradycji.wordpress.com/komentarze-kaplana-krk/ks-malkowski-komentuje/wizja-ks-stanislawa-malkowskiego-uslyszalem-slowa-bl-ks-jerzego-staszku-jestem-z-toba-w-krucjacie-rozancowej/

sobota, 18 stycznia 2014

Wojtas, CePownia i wartości

@Krzysztof J. Wojtas 16:47:10:
"Dmowski nie przeszedł na poziom myślenia cywilizacyjnego."

- Ha ha ha, Dmowski na Wojtasie i CePowni się nie poznał? Proponuję naprawić ten błąd i myśli Dmowskiego na nowo zredefiniować. Po Dekalogu, Ewangelii, Konecznym aż się prosi aby podjąć to wyzwanie, które tylko Wojtas może udźwignąć :)

Polska Racja Stanu według Bibrusa.
Mind Service 03.01.2014 17:10:19




Opinie Wojtasa o samym sobie:
"Kiedyś istniała „instytucja” wiejskiego głupka. Tak dosłownie. Bo w każdej lokalnej społeczności zdarzały się przypadki osobników o ograniczonym zakresie kojarzenia. Ci ludzie żyli wykonując najprostsze prace, niekiedy niepotrzebne, ale dające im poczucie przynależności i miejsca w społeczności lokalnej."
/http://niepoprawni.pl/blog/365/wiejski-glupek



Tutaj więcej nt. Wojtasa:

Wszystkie herezje Wojtasa:
http://1do10.blogspot.com/2013/08/wszystkie-herezje-wojtasa.html
http://miroslaw.szczepaniak.neon24.pl/post/95464,wszystkie-herezje-wojtasa

Wartości i ich wymiar ważności
http://miroslaw.szczepaniak.neon24.pl/post/102515,wartosci-i-ich-wymiar-waznosci

Po co komu etyka?
http://1do10.blogspot.com/2013/08/po-co-komu-etyka.html
http://miroslaw.szczepaniak.neon24.pl/post/85847,po-co-komu-etyka

Dobro obywateli
http://mind.service.salon24.pl/552168,dobro-obywateli
http://1do10.blogspot.com/2014/01/dobro-obywateli.html
http://miroslaw.szczepaniak.neon24.pl/post/102128,dobro-obywateli

Przyczynki do założeń cywilizacyjnych
https://docs.google.com/document/d/1yu54oPOAub8lWqKHsFrej5X-44eZnMCsKffS1armRUs/edit#heading=h.uk5ztxbl0wf5
http://miroslaw.szczepaniak.neon24.pl/post/101933,przyczynki-do-zalozen-cywilizacyjnych

Wojna cywilizacji według Samuela Huntingtona
http://1do10.blogspot.com/2013/08/wojna-cywilizacji-wedug-samuela.html
http://miroslaw.szczepaniak.neon24.pl/post/94879,wojna-cywilizacji-wedlug-samuela-huntingtona

Relatywizm moralny
http://1do10.blogspot.com/2013/07/relatywizm-moralny.html
http://miroslaw.szczepaniak.neon24.pl/post/96035,relatywizm-moralny

Prawda Boża
http://1do10.blogspot.com/2013/08/prawda-nikandera-prawda-boza.html
http://miroslaw.szczepaniak.neon24.pl/post/93320,prawda-nikandera-a-prawda-boza

Nietolerancja
http://1do10.blogspot.com/2013/07/nietolerancja.html
http://miroslaw.szczepaniak.neon24.pl/post/96010,nietolerancja

Kultura jako programowanie umysłu
http://1do10.blogspot.com/2013/08/kultura-jako-programowanie-umysu.html
http://miroslaw.szczepaniak.neon24.pl/post/94053,kultura-jako-programowanie-umyslu

Personalistyczna CePownia
http://1do10.blogspot.com/2014/01/personalistyczna-cepownia-wojtasa.html
http://miroslaw.szczepaniak.neon24.pl/post/103139,personalistyczna-cepownia-wojtasa

Pytania Kanta
http://1do10.blogspot.com/2014/01/pytania-kanta.html
http://miroslaw.szczepaniak.neon24.pl/post/102517,pytania-kanta

Nieporządki w głowie Wojtasa cz.1
http://1do10.blogspot.com/2013/08/nieporzadki-w-gowie-wojtasa-cz1.html
http://miroslaw.szczepaniak.neon24.pl/post/95096,nieporzadki-w-glowie-wojtasa-cz-1

Nieporządki w głowie Wojtasa cz.2
http://1do10.blogspot.com/2013/08/nieporzadki-w-gowie-wojtasa-cz2.html
http://miroslaw.szczepaniak.neon24.pl/post/95097,nieporzadki-w-glowie-wojtasa-cz-2 

niedziela, 18 sierpnia 2013

Credo czyli wyznanie wiary. - Sprawdzam!


Skład Apostolski (łac. credo - wierzę), apostolski symbol wiary jedno z najwcześniejszych i najprostszych sformułowań chrześcijańskiego wyznania wiary. Jednocześnie sprawdzian "czy wierzę i jestem w Kościele"?

Spróbujmy powiedzieć Credo świadomie potwierdzając poszczegóne fragmenty, że w nie wierzymy. Jeżeli zgadzamy się ze wszystkim, to OK, jeśli z czymś nie zgadzamy się - wyłączamy się automatycznie z Kościoła, czyli ze Wspónoty Wiernych.

Trzeba pamiętać też, że takie stwierdzenie: "jestem wierzący ale niepraktykujący" to pomylenie pojęć. Nie można być wierzącym nie będąc w Kościele, lub wątpić w jakieś prawdy wiary.


Wyznanie wiary (Credo Nicejsko-Konstantynopolitańskie)

Wierzę w jednego Boga, * Ojca wszechmogącego, * Stworzyciela nieba i ziemi, * wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych. * I w jednego Pana Jezusa Chrystusa, * Syna Bożego Jednorodzonego, * który z Ojca jest zrodzony przed wszystkimi wiekami. * Bóg z Boga, * światłość ze światłości. * Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego. * Zrodzony, a nie stworzony, * współistotny Ojcu, * a przez Niego wszystko się stało. * On to dla nas, ludzi, * i dla naszego zbawienia * zstąpił z nieba. * I za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy, * i stał się człowiekiem. * Ukrzyżowany również za nas, * pod Poncjuszem Piłatem został umęczony i pogrzebany. * I zmartwychwstał dnia trzeciego, jak oznajmia Pismo. * I wstąpił do nieba; * siedzi po prawicy Ojca. * I powtórnie przyjdzie w chwale * sądzić żywych i umarłych: * a królestwu Jego nie będzie końca. * Wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela, * który od Ojca [i Syna] pochodzi. * Który z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę; * który mówił przez proroków. * Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół. * Wyznaję jeden chrzest * na odpuszczenie grzechów. * I oczekuję wskrzeszenia umarłych. * I życia wiecznego w przyszłym świecie. Amen.

Wyznanie wiary (Skład Apostolski)

Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego, * Stworzyciela nieba i ziemi, * i w Jezusa Chrystusa, * Syna Jego Jedynego, Pana naszego, * który się począł z Ducha Świętego, * narodził się z Maryi Panny, * umęczon pod Ponckim Piłatem, * ukrzyżowan, umarł i pogrzebion, * zstąpił do piekieł, * trzeciego dnia zmartwychwstał, * wstąpił na niebiosa, * siedzi po prawicy Boga Ojca Wszechmogącego, * stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych. * Wierzę w Ducha Świętego, * święty Kościół powszechny, * Świętych obcowanie, * grzechów odpuszczenie, * ciała zmartwychwstanie, * żywot wieczny. * Amen

Chrześcijanie pierwotnego Kościoła nazwali (…) wyznanie wiary „symbolem”. Nazwa ta wywodzi się ze starożytnego zwyczaju zawierania umowy przez przełamywanie na dwie części jakiejś monety lub pierścienia. Sýmbolon był znakiem rozpoznawczym, gdyż każda z dwu połówek przedmiotu przechowywana była w tym celu przez zainteresowane osoby. Złożenie ich razem (…) było potwierdzeniem, dowodem i gwarancją – nawet po długim czasie – zawartej umowy.

Czy chrześcijanie współczesnego świata wciąż wierzą w tego samego Boga? Czy katolicy, prawosławni i protestanci mogą wspólnie powiedzieć: Wierzę w jeden, święty, powszechny, katolicki i apostolski Kościół…? Czy wszyscy oni pójdą do tego samego nieba? Przed takimi pytaniami stanęło trzech wybitnych teologów chrześcijańskich: ks. Wacław Hryniewicz OMI (katolicyzm), ks. Henryk Paprocki (prawosławie), prof. Karol Karski (protestantyzm). Każdy z nich, nawiązując do tradycji swojej wspólnoty kościelnej, pokazuje, że raz wypowiedziane Credo, pozwoli nawet po długim czasie rozpoznać jako jedność przełamane niegdyś monety.
Wszyscy jesteśmy chrześcijanami. Wierzymy w Boga, dajemy pieniądze na kościół, a nawet często chodzimy do kościoła. Często rozmawiam z chrześcijanami, którzy przychodzą do mojego domu i opowiadają mi o swojej wizji Królestwa i sądu Bożego. Spotykam czasami innych chrześcijan, którzy mówią nieznanymi językami i uzdrawiają w imieniu Jezusa. Jesteśmy wszyscy chrześcijanami, a jednak tak bardzo różnimy się od siebie, twierdząc jednocześnie, że służymy temu samemu Bogu, że wierzymy w moc tej samej Chrystusowej krwi i że chodzimy w mocy tego samego ducha. Wszyscy jesteśmy chrześcijanami, uczniami Chrystusa, a mimo to nie może nas związać wzajemna miłość, która według słów Mistrza miała być znakiem uczniostwa – „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (Jan 13:35).

Chrześcijanie dążą do tak różnych celów, mają na tyle inne zasady, inne priorytety, że nigdy nie zjednoczą się w uczniowskiej miłości, chyba że wszyscy razem zaprą się swoich własnych przekonań, uznając, że nie mają one istotnego znaczenia. Taka jedność osiągnięta kosztem zarzucenia podstaw byłaby jednak bez wartości. Pozostawałaby też w sprzeczności z nauką Jezusa i jednego z jego uczniów, który w liście do braci Hebrajczyków napisał:
„Dlatego pominąwszy podstawowe nauki o Chrystusie przenieśmy się do tego, co doskonałe, nie zakładając ponownie fundamentu, jaki stanowią: pokuta od uczynków martwych i wiara w Boga, nauka o chrztach i nakładaniu rąk, o powstaniu z martwych i sądzie wiecznym. A i to uczynimy, jeśli Bóg pozwoli” – List do Hebrajczyków 6:1-3. http://biblia.oblubienica.eu/interlinearny/index/book/19/chapter/6/verse/1
Stwierdzenie o pominięciu nauk podstawowych nie oznacza bynajmniej, że należy zaniechać dyskusji na ich temat, gdyż są one nieistotne i niewarte sporu. Wręcz przeciwnie fundament podstawowych nauk o Chrystusie musi być uzgodniony na samym początku wspólnoty w Bogu i w Chrystusie. Stwierdzenie – „Nie zakładając ponownie fundamentu” oznacza przecież, że został on już kiedyś założony. Dopiero po osiągnięciu wspólnego fundamentu można przenieść się „do tego, co doskonałe”. Określony tutaj fundament jest zatem podstawą społecznego kontaktu z Bogiem. Bez osiągnięcia jedności w podanym przez Apostoła zakresie nie wyrośniemy nigdy z chrześcijańskiego dzieciństwa, gdyż, jak pisze on, „każdy, który pije [tylko] mleko, nieświadom jest nauki sprawiedliwości” (List do Hebr. 5:13).

Żyjemy w świecie pomieszanych wartości. Przyspieszony rytm życia codziennego pozostawia nam coraz mniej czasu na refleksję i określenie swojego osobistego stosunku do Boga i Chrystusa. W tej sytuacji najchętniej sięgamy po pigułkę wiary podawaną nam przez inżynierów teologii. Zrzucamy z siebie ciężkie prawo wolności i odwołujemy się do tradycji i przyzwyczajeń społeczności, w którym wzrośliśmy. Tak jest wygodniej, a wygoda jest religią naszych czasów.

Chcąc naprawdę ocenić, czy wyznawane przeze mnie poglądy nie są herezją, czy nie oddzielają mnie od prawdziwej wiary w Boga i Chrystusa sięgnijmy więc po zacytowany powyżej fragment Listu do Hebrajczyków określający podstawowe nauki o Chrystusie. Jest on dla nas kamieniem probierczym, pozwalającym określić nie tylko swoje własne przekonania, ale także wyróżnić tych chrześcijan, z którymi chcemy pozostawać w stałej społeczności, pozwalając im wywierać wpływ na nasze postępowanie. Ów sprawdzian nie oznacza podzielenia chrześcijan na złych i dobrych, mądrych i głupich, podobających się Bogu i odrzuconych przez Niego. Probierz ten pozwala nam jedynie określić ramy naszej osobistej społeczności z innymi chrześcijanami, bez osądzania jakości ich kontaktu z Bogiem. Moje Credo nie wyznacza granic chrześcijaństwa, ale określa zakres społeczności, której pragnę być aktywnym uczestnikiem. Moje Credo przede wszystkim i ponad wszystko wyznacza dla mnie samego kierunki myślenia o Bogu i Jego zamierzeniach względem swych stworzeń. Moje Credo stanowi podstawę pozwalającą mi skutecznie wznosić skomplikowaną konstrukcję doskonałej nauki sprawiedliwości. Nie jest to zadanie proste, ale zapewniona pomoc ducha sprawia, że jest ono wykonalne – „A i to uczynimy, jeśli Bóg pozwoli”.
Film z cyklu „Credo”. Ksiądz prałat Roman Kneblewski tłumaczy wyznanie wiary. W tym odcinku – „Credo in unum Deum”: http://youtu.be/duts-G7TLM0

"Credo" - to po prostu sprawdzian - na ile w moim życiu kieruję się wyznawaną wiarą. Konfucjusz powiedział kiedyś, że kiedy słowa tracą znaczenie, ludzie tracą wolność. Co oznaczają słowa mojego "credo", słowa mojej wiary? Czy dzięki nim, ich prawdzie, jestem wolny?

Gdy wyznajemy naszą wiarę, zaczynamy od słów: „Wierzę” lub „Wierzymy”. Dlatego wykład wiary Kościoła wyznawanej w Credo, celebrowanej w liturgii oraz przeżywanej w praktykowaniu przykazań i w modlitwie zaczynamy od pytania, co to znaczy „wierzyć”?

Wiara jest darem Boga, cnotą nadprzyrodzoną wlaną przez Niego, dzięki Jego łasce i odpowiedzią człowieka daną Bogu, który mu się objawia i udziela, przynosząc równocześnie obfite światło człowiekowi, poszukującemu ostatecznego sensu swego życia. Wiara chrześcijańska nie jest „religią Księgi”, chrześcijaństwo jest religią „Słowa”; nie słowa spisanego i milczącego, ale Słowa Wcielonego i żywego. Aby słowa Pisma Świętego nie pozostawały martwą literą, trzeba, by Chrystus, wieczne Słowo Boga żywego, przez Ducha Świętego oświecił nasze umysły, abyśmy właściwie „rozumieli Pisma” (Łk 24,45), Człowiek nie może żyć bez wody, powietrza i rozwijać się w pełni intelektualnie, duchowo bez wiary. Wiara katolicka otoczona jest duszpasterską opieką Chrystusowego Kościoła powszechnego. Oczyszcza wewnętrznie i duchowo każdego człowieka, który na nowo jej pragnie.

Trzeba, abyśmy my, katolicy (i nie tylko), uznali potrzebę skorzystania z zasadniczego „sprawdzianu, wykładnika”, jaki pozostawił nam nasz wielki rodak, bł. Jan Paweł II, który 19 czerwca 1983 r. na Jasnej Górze mówił: „Nigdzie indziej Bóg nie uobecnia się we właściwym sobie działaniu wobec człowieka tak radykalnie i nigdzie indziej nie ujawnia się wobec człowieka tak namacalnie, jak w swoim stwórczym działaniu, czyli jako dawca daru życia ludzkiego. Stąd stosunek do daru życia jest wykładnikiem i sprawdzianem autentycznego stosunku człowieka do Boga i do drugiego człowieka, czyli wykładnikiem i sprawdzianem autentycznej religijności i moralności”. A w Krakowie w 1979 r. wołał: „Musicie być mocni mocą wiary!”.

W prawdziwej Bożej wierze wierzymy i wyznajemy, że Jezus z Nazaretu, urodzony z Maryi Dziewicy w Betlejem, w czasach króla Heroda Wielkiego i cezara Augusta I, z zawodu cieśla, który umarł ukrzyżowany za nasze grzechy w Jerozolimie za czasów namiestnika Poncjusza Piłata, w czasie rządów cezara Tyberiusza, jest odwiecznym Synem Bożym, który stał się człowiekiem. Wierzymy, że „od Boga wyszedł” (J 13,3), „z nieba zstąpił” (J 3,13,33), „przyszedł w ciele” (1 J 4,2), ponieważ „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy.

Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali łaskę po łasce” (J 1,14,16). On ukazał nam pełny akt prawdziwej wiary i oznajmił, jak człowiek może osiągnąć, dobrą wolą, życie wieczne. To On [Jezus] zaprasza nas, byśmy nie zapominali, iż mimo konieczności troski o chleb powszedni jeszcze bardziej wzrastali w relacji z Bogiem, wzmacniali naszą wiarę w Tego, który jest Chlebem Żywym, który zaspokaja nasze pragnienie prawdy i miłości: „Ja jestem Chlebem Życia, kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął, a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie” - mówi wciąż do nas Jezus.

źródła:
http://dabar.de/artykuly/W1995_5_Credo1.htm
http://poznan.naszemiasto.pl/artykul/credo-symbol-wspolnej-wiary-waclaw-hryniewicz-omi-ks-henryk,236877,art,t,id,tm.html?sesja_gratka=def211ffdafda325f1c42415a3311eb1
_________________________________________________

Herezja
/ (gr.) αἵρεσις (hairesis), łac. haeresis – pierwotne znaczenie: wybór, podział – błędna interpretacja twierdzeń wiary chrześcijańskiej, polegająca na wyodrębnieniu jakiegoś zagadnienia i przedstawieniu go w sposób, który przeciwstawia się całości nauczania wiary. Nieprzyjmowanie jednego lub więcej twierdzeń, uznanych w Kościele za dogmat. Również: twierdzenie sprzeczne z obowiązującą w Kościele doktryną.
Stop herezjom!


Nieporządki w głowie Wojtasa cz.2

 

Czyli czym jest grzech?

Krzysztof Wojtas napisał: "Czy te decyzje przeciwne wybranej drodze rozwojowej należy traktować w kategorii grzechu? To błędne ujęcie. Grzech jest przekroczeniem prawa. W przypadku Porządku Zgodności – nie istnieje prawo nakazujące określone postępowanie. Są tworzone modele zachowań na bazie określenia ich jako konsensusu w relacjach. Nie są to jednak prawa, a raczej wzorce zachowań, które mogą być modyfikowane sytuacyjnie." /http://cygnus.nowyekran.net/post/89976,filozofia-porzadkow

Niestety definicja grzechu jest inna. W życiu człowieka nie ma też żadnych modeli zachowań, a tym bardziej zasad postępowania (moralnych), w których prawo by nie obowiązywało, albo w których postępowanie można by etycznie różnie wartościować.



    Grzech według Katechizmu Kościoła Katolickiego:

    KKK 1871 Grzech jest to "słowo, czyn lub pragnienie przeciwne prawu wiecznemu" (Św. Augustyn, Contra Faustum manichaeum, 22: PL 42, 418). Jest obrazą Boga. Przeciwstawia się Bogu w nieposłuszeństwie zaprzeczającym posłuszeństwu Chrystusa.

    KKK 1872 Grzech jest aktem przeciwnym rozumowi. Rani on naturę człowieka i godzi w ludzką solidarność.

    Definicja grzechu

KKK 1849 Grzech jest wykroczeniem przeciw rozumowi, prawdzie, prawemu sumieniu; jest brakiem prawdziwej miłości względem Boga i bliźniego z powodu niewłaściwego przywiązania do pewnych dóbr. Rani on naturę człowieka i godzi w ludzką solidarność. Został określony jako "słowo, czyn lub pragnienie przeciwne prawu wiecznemu" (Św. Augustyn, Contra Faustum manichaeum, 22: PL 42, 418; św. Tomasz z Akwinu, Summa theologiae, I-II, 71, 6).

KKK 1850 Grzech jest obrazą Boga: "Tylko przeciw Tobie zgrzeszyłem i uczyniłem, co złe jest przed Tobą" (Ps 51, 6). Grzech przeciwstawia się miłości Boga do nas i odwraca od Niego nasze serca. Jest on, podobnie jak grzech pierworodny, nieposłuszeństwem, buntem przeciw Bogu spowodowanym wolą stania się "jak Bóg", w poznawaniu i określaniu dobra i zła (Rdz 3, 5). Grzech jest więc "miłością siebie, posuniętą aż do pogardy Boga" (Św. Augustyn, De civitate Dei, 14, 28). Wskutek tego pysznego wywyższania siebie grzech jest całkowitym przeciwieństwem posłuszeństwa Jezusa, który dokonał zbawienia (Por. Flp 2, 6-9).

KKK 1851 Właśnie podczas męki, gdy miłosierdzie Chrystusa odniesie zwycięstwo nad grzechem, najlepiej ukazuje on swoją siłę i różnorodność: niedowiarstwo, morderczą nienawiść, odrzucenie i drwiny ze strony przywódców i ludu, tchórzostwo Piłata i okrucieństwo żołnierzy, zdradę Judasza tak dotkliwą dla Jezusa, zaparcie się Piotra i odejście uczniów. Tymczasem w godzinie ciemności i władcy tego świata (Por. J 14, 30. ofiara Chrystusa staje się w tajemniczy sposób źródłem, z którego wytryśnie niewyczerpane przebaczenie naszych grzechów.

    Zróżnicowanie grzechów

KKK 1852 Grzechy są bardzo zróżnicowane. Pismo święte dostarcza wiele ich wykazów. List do Galatów przeciwstawia uczynki ciała owocom ducha: "Jest... rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam wam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, Królestwa Bożego nie odziedziczą" (Ga 5, 19-21 ) (Por. Rz 1, 28-32;1 Kor 6, 9-10; Ef 5, 3-5; Kol 3, 5-8; 1 Tm 1, 9-10; 2 Tm 3, 2-5).

KKK 1853 Można rozróżniać grzechy w zależności od ich przedmiotu, tak jak w przypadku każdego czynu ludzkiego, w zależności od cnót, jakim przeciwstawiają się przez nadmiar bądź brak, lub w zależności od przykazań, którym są przeciwne. Można je uporządkować również w zależności od tego, czy dotyczą Boga, bliźniego czy siebie samego; można je podzielić na grzechy duchowe i cielesne bądź też grzechy popełnione "myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem". Źródłem grzechu jest serce człowieka i jego wolna wola, zgodnie z nauczaniem Pana: "Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa. To właśnie czyni człowieka nieczystym" (Mt 15, 19-20). W sercu także przebywa zasada dobrych i czystych uczynków – miłość, którą rani grzech.

    KKK 1487 Ten, kto grzeszy, rani cześć i miłość Boga, a także własną godność człowieka powołanego do synostwa Bożego oraz narusza duchowe dobro Kościoła, którego każdy chrześcijanin powinien być żywym kamieniem.

    KKK 1488 W świetle wiary nie ma większego zła niż grzech i nic innego nie powoduje gorszych skutków dla samych grzeszników, dla Kościoła i dla całego świata.

KKK 386 Grzech jest obecny w historii człowieka; na próżno ktoś chciałby go nie zauważać lub nadawać inne nazwy tej mrocznej rzeczywistości. Usiłując zrozumieć grzech, trzeba najpierw uznać głęboką więź człowieka z Bogiem, ponieważ poza tą relacją zło grzechu nie ujawnia się w swojej prawdziwej istocie jako odrzucenie Boga i przeciwstawienie się Mu, ciążąc w dalszym ciągu na życiu człowieka i na historii.

KKK 387 Rzeczywistość grzechu, a zwłaszcza grzechu pierworodnego, wyjaśnia się dopiero w świetle Objawienia Bożego. Bez tego poznania Boga, jakie ono nam daje, nie można jasno uznać grzechu; pojawia się pokusa, by wyjaśniać go jedynie jako wadę w rozwoju, słabość psychiczną, błąd, konieczną konsekwencję nieodpowiedniej struktury społecznej itd. Tylko poznanie zamysłu Bożego wobec człowieka pozwala zrozumieć, że grzech jest nadużyciem wolności, której Bóg udzielił osobom stworzonym, by mogły Go miłować oraz miłować się wzajemnie.

Zob. też: http://www.teologia.pl/m_k/spis11.htm

Czy istnieje prawo nakazujące określone postępowanie - pyta Wojtas? - I odpowiada: Nie /zob.: http://cygnus.nowyekran.net/post/89976,filozofia-porzadkow

     Biblia jednak jest innego zdania:

Teraz jednak dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, nie ma już potępienia. Albowiem prawo Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, wyzwoliło cię spod prawa grzechu i śmierci. Co bowiem było niemożliwe dla Prawa, ponieważ ciało czyniło je bezsilnym, [tego dokonał Bóg]. On to zesłał Syna swego w ciele podobnym do ciała grzesznego i dla [usunięcia] grzechu wydał w tym ciele wyrok potępiający grzech, aby to, co nakazuje Prawo, wypełniło się w nas, o ile postępujemy nie według ciała, ale według Ducha.
Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś, którzy żyją według Ducha - do tego, czego chce Duch. Dążność bowiem ciała prowadzi do śmierci, dążność zaś Ducha - do życia i pokoju. A to dlatego, że dążność ciała wroga jest Bogu, nie podporządkowuje się bowiem Prawu Bożemu, ani nawet nie jest do tego zdolna. /Biblia Tysiąclecia, List do Rzymian 8, 1-5

Prawo naturalne jest uczestnictwem istot rozumnych (ludzi) w odwiecznym prawie Bożym. Treść prawa naturalnego wypisana jest przez Boga w sercu każdego człowieka (por. Rz 2, 15). Prawo naturalne wynika bowiem z natury człowieka, stworzonej przez Boga. Słusznie więc nazywane jest Boskim, bo od Boga jako Stwórcy pochodzi. Pomimo Boskiego pochodzenia prawo to nie jest jednak narzucone z zewnątrz człowiekowi, lecz jest mu dane wraz z jego naturą, tak iż sprzyja i umożliwia realizację zdrowych dążeń indywidualnych i społecznych.

Jest ono rozpoznawane przez naturalne światło rozumu ludzkiego przy zachowaniu wolnej woli człowieka, który realizuje je w swym życiu poprzez podejmowanie wyborów. Podczas gdy byty mniej doskonałe wypełniają prawo natury bez udziału świadomości, człowiek jest jedyną istotą na ziemi, która odczytuje je w sposób świadomy i wolny (1).

Prawo naturalne wyraża pierwotny zmysł moralny człowieka, który pozwala rozpoznać mu, czym jest dobro i zło, prawda i kłamstwo (KKK 1954). Dzięki niemu człowiek może wznieść budowlę zasad moralnych, kierujących jego osobistymi decyzjami. Prawo naturalne stanowi też niezbędną podstawę moralną do budowania wspólnoty ludzkiej (KKK 1959).

Urząd Nauczycielski Kościoła, choć zawsze uważał się za stróża i interpretatora prawa naturalnego (HV 4), to jednak unikał podawania precyzyjnych sformułowań naukowych, bądź określonej i sformułowanej koncepcji tego prawa. Zalecenia Magisterium Kościoła mają zasadniczo charakter praktycznych wskazań dla konkretnych zagadnień, które podsuwa życie. Choć Kościół, wypowiadając się na temat prawa naturalnego, nie jest związany jakąkolwiek koncepcją filozoficzną, to jednak korzysta z najlepszych osiągnięć myśli ludzkiej. W dokumentach Magisterium można zwłaszcza zauważyć częste powoływanie się na filozofię św. Tomasza z Akwinu (2).

Leon XIII, nawiązując do poglądów św. Tomasza, nauczał, że prawo naturalne jest częścią prawa odwiecznego, wpisanego w naturę istot rozumnych i skłaniającym je ku właściwemu działaniu i celowi (LP 8). Prawo naturalne przeciwstawione jest w nauczaniu tego papieża niektórym kierunkom społecznym, jako sprzecznym z jego nakazami. W prawie naturalnym znajduje się uzasadnienie dla szeregu uprawnień przysługujących osobie ludzkiej (3).

Koncepcję tę podtrzymał i rozwijał papież Pius XI, zwłaszcza w encyklice Mit brennender Sorge. Przeciwstawiając się doktrynie narodowego socjalizmu, Pius XI położył szczególny nacisk na prawa osoby ludzkiej i na ich pierwszeństwo w stosunku do praw narodu i państwa. Zwrócił przy tym uwagę na związek zachodzący pomiędzy prawem naturalnym a prawami osoby (4).

Wiele miejsca poświęcił zagadnieniu prawa naturalnego Pius XII. W jego nauczaniu porządek naturalny, stanowiący podstawę i źródło prawa naturalnego, jest boski, absolutny, niezmienny, wieczny i powszechny. Wynikające z prawa naturalnego uprawnienia osoby ludzkiej mają więc swą podstawę w Bogu i Jego woli. Prawo naturalne odkrywane jest przez człowieka w swym sumieniu i realizowane osobowo (5).

Pośród najważniejszych zasad prawa naturalnego wskazuje się zasadniczo trzy ich rodzaje: zasady pierwszorzędne (prima principia), drugorzędne (conclusiones) i operatywne (normae operativae). Zasady pierwszorzędne mają charakter najbardziej powszechny, wypływający z porządku istnienia świata i najłatwiej rozpoznawany przez wszystkich ludzi. Chodzi to o wskazania typu: czyń dobro a unikaj zła; nie czyń drugiemu, co tobie jest niemiłe; poznaj prawdę o Stwórcy i porządku świata; szanuj swoje życie; załóż związek małżeński; posiadaj i wychowuj dzieci; pracuj.

Zasady drugorzędne wyprowadzone są z poprzednich na drodze dedukcji. Należą do nich przykazania dekalogu, z wyjątkiem trzeciego. Trzecia grupa zasad - normy operatywne - wynika z dwóch poprzednich. W jej skład wchodzą na przykład takie uprawnienia, jak: prawo do własności prywatnej, do nierozerwalności związku małżeńskiego, do swobodnego poruszania się po świecie, prawo do dziedziczenia (6).

W prawie naturalnym można wyodrębnić dwa rodzaje norm: pozytywne i negatywne. Pierwsze nakazują wypełnianie zalecanych czynów i rozwijanie postaw. Przykazania te obowiązuję powszechnie i są niezmienne. Reguły pozytywne wykazują jednak w praktyce daleko posunięte zróżnicowanie. W określonych sytuacjach może mieć miejsce pluralizm wyboru: dobra większego lub mniejszego, tej lub innej wartości. Zastosowania te zawsze jednak mieszczą się w granicach określonego dobra moralnego, wchodzącego w treść odnośnej normy prawa naturalnego (7).

Natomiast normy negatywne obowiązują wszystkich i każdego, zawsze i w każdej okoliczności. Wyrażają one zakazy, które zabraniają określonego działania. Nie znaczy to, jakoby normy negatywne miały donioślejsze znaczenie niż normy pozytywne. Normy pozytywne bowiem ze względu na swą właściwą dynamikę nie wyznaczają żadnej górnej granicy, określając jedynie granicę dolną. Poza tym, to, co należy czynić w określonej sytuacji, zależne jest od okoliczności, których nie można uprzednio przewidzieć. Natomiast istnieją zachowania, które nigdy i w żadnej sytuacji nie mogą uchodzić za właściwe. W końcu jest możliwe, że przymus lub inne okoliczności uniemożliwią doprowadzenie do końca określonych dobrych działań. Nie sposób natomiast odebrać człowiekowi możliwości powstrzymania się od zła (VS 52).

We współczesnym nauczaniu Kościoła zwraca się szczególną uwagę na personalistyczny aspekt prawa naturalnego. Wyraża się on najpierw w ścisłym rozgraniczeniu pomiędzy prawem naturalnym a prawem rządzącym światem rzeczy. Personalizm podkreśla także aktywną i twórczą rolę człowieka w odkrywaniu prawa naturalnego w swym sercu. Ta aktywność zaznacza się w roli rozumu, który poznaje cele życia i działalności człowieka, wskazuje środki i formułuje normy, dzięki którym mogą być one osiągnięte (8).

Personalistyczne ujęcie prawa naturalnego nie dopuszcza sztucznego rozgraniczenia pojęć natura i osoba. Natura człowieka jest zintegrowana w osobie. Wskazuje ona na to, co człowiekowi jako człowiekowi jest właściwe, co jest istotowo ludzkie, przez co człowiek jest człowiekiem. Zatem prawo naturalne, bazując na takiej zgodności natury i osoby, najbardziej odpowiada człowiekowi jako osobie, ustawia osobę we właściwym miejscu w stosunku do Boga i do źródła prawa. Człowiek staje się przez prawo naturalne kimś posiadającym uczestnictwo w Bogu, w jego rozumie (9).

Miejscem, w którym odbywa się dialog z Bogiem jest sumienie. Właśnie przez sumienie prawo naturalne staje się wiadome człowiekowi (DWR 3). Pełni ono podwójną rolę: świadka (VS 57) i sędziego (VS 61). Przynależy ono tylko człowiekowi i stanowi o jego osobowym stosunku do Stwórcy, który nie zmusza lecz wzywa ludzi, aby mu służyli i byli posłuszni nakazom sumienia. Bóg szanuje bowiem godność stworzonej przez siebie osoby ludzkiej, która powinna kierować się własnym rozeznaniem i korzystać z wolności (DWR 11).

Prawo naturalne ma charakter obiektywny, jest więc niezależne od woli poszczególnych jednostek czy zbiorowości. Człowiek, uczestnicząc aktywnie w odczytywaniu prawa naturalnego, nie tworzy go jednak. Znaczy to też, że prawo naturalne jest niezmienne. Jego podstawowe normy nie mogą zostać pozbawione mocy, ani zmienione, nie można ich złagodzić przez przywileje lub dyspensy (10). Istnieje trwale pośród wszelkich zmian historycznych, zmieniających się poglądów i obyczajów. Zasady, które są jego wyrazem, pozostają zawsze ważne w swej istocie (KKK 1958).

Obiektywność i niezmienność prawa naturalnego nie wyklucza bynajmniej jego dynamicznego charakteru. Dynamizm prawa naturalnego opisuje bowiem zobowiązanie człowieka do ciągłego rozwoju i doskonalenia się. Człowiek jest powołany do nieustannego integralnego rozwoju i udoskonalania swej osoby przez czynienie dobra i unikanie zła (11).

Rozwojowy charakter prawa naturalnego oznacza natomiast zmienność form, przy zachowaniu jednak podstawowej istoty prawa. Jego stosowanie jest bardzo zróżnicowane. Może ono wymagać refleksji dostosowanej do różnych warunków, w zależności od miejsca, czasu i okoliczności (KKK 1957).

Tak rozumiane prawo naturalne obowiązuje wszystkich ludzi, żyjących w każdej epoce historycznej. Pomimo przemian kultury ludzkiej, prawo naturalne nie doznaje przemiany (VS 53). Ta uniwersalność nie ignoruje jednakże odrębności poszczególnych istot ludzkich, nie przeczy jedyności i niepowtarzalności każdej osoby. Wypełnianie nakazów sumienia w wolności buduje prawdziwą komunię osób i szerzy miłość (VS 51).

Prawo naturalne jest wyrazem woli Bożej i jego wierne przestrzeganie jest ludziom konieczne do osiągnięcia zbawienia (HV 4). Nie przez wszystkich jednak ludzi jest ono przestrzegane w sposób jasny i bezpośredni. Dlatego grzeszny człowiek koniecznie potrzebuje łaski i objawienia, aby prawdy religijne i moralne mogły być poznane łatwo, pewnie i bez domieszki błędu (KKK 1960). Rolę głosiciela i interpretatora prawa naturalnego pełni Kościół na podstawie mandatu otrzymanego od Chrystusa, który zobowiązał swych uczniów do nauczania całego prawa moralnego. Jest nim nie tylko prawo ewangeliczne, ale i naturalne, ponieważ i ono stanowi wyraz woli Bożej wobec człowieka.

Prawo naturalne jest normatywnym punktem odniesienia dla prawa stanowionego (EV 70), które w sposób jasny i przystępny formułuje jego nakazy, precyzuje ogólne postulaty i wprowadza normy, zawierające się w nim i z niego wynikające (13). Prawo stanowione nie może stać nigdy w sprzeczności z prawem naturalnym. Podstawą uznania najbardziej podstawowych wartości, które reprezentuje prawo naturalne, nie może więc być tymczasowa i zmienna większość opinii publicznej ale wyłącznie uznanie obiektywnego charakteru tego prawa. /za: http://www.kns.gower.pl/filozofia/prawo_naturalne.htm

Jedynym gwarantem ludzkiej godności i życia jest Bóg. Stąd nadrzędność prawa Bożego nad prawem stanowionym. Zaprzeczać temu, to tworzyć prawa niesprawiedliwe i niebezpieczne /zob.: http://natemat.pl/63379,abp-henryk-hoser-prawo-boze-jest-nadrzedne-zaprzeczac-temu-to-tworzyc-prawa-niesprawiedliwe-i-niebezpieczne



Herezja
/ (gr.) αἵρεσις (hairesis), łac. haeresis – pierwotne znaczenie: wybór, podział – błędna interpretacja twierdzeń wiary chrześcijańskiej, polegająca na wyodrębnieniu jakiegoś zagadnienia i przedstawieniu go w sposób, który przeciwstawia się całości nauczania wiary. Nieprzyjmowanie jednego lub więcej twierdzeń, uznanych w Kościele za dogmat. Również: twierdzenie sprzeczne z obowiązującą w Kościele doktryną.
Stop herezjom!


Nieporządki w głowie Wojtasa cz.1




Czyli czym jest Prawda, Dobro i Piękno i jak istnieją?

Krzysztof Wojtas zauważył za prof. Konecznym, że istnieją takie podstawowe wartości jak Prawda, Dobro i Piękno. Ale kiedy zaczął zastanawiać się nad ich naturą doszedł do wniosku że "te pojęcia nie są jednoznaczne, a w ujęciu filozoficznym należą do bytów relacyjnych, czyli „słabych”. Ich rozumienie zależne jest od kontekstu sytuacyjnego". / http://cygnus.nowyekran.net/post/89976,filozofia-porzadkow

Niestety tak nie jest.



Zastanówmy się więc czym jest Prawda, Dobro i Piękno i jak istnieją?

Czym jest Prawda?

Można powiedzieć, że Prawda jest pewną cechą wypowiadanych zdań, określającą ich korelację z rzeczywistością. Problem zdefiniowania tego pojęcia trapił filozofów od starożytności. Przez całe wieki filozofowie nie potrafili znaleźć definicji prawdy, która z jednej strony byłaby formalnie poprawna (nie prowadziłaby do sprzeczności), a z drugiej adekwatna czyli bliska nieścisłemu, potocznemu rozumieniu słowa prawda. Podstawowa intuicja, jaką większość ludzi wiąże z pojęciem prawdy, została po raz pierwszy sprecyzowana przez Arystotelesa. W Metafizyce można znaleźć kilka sformułowań dookreślających to pojęcie. ”Prawda albo fałsz z punktu widzenia rzeczy zależy od ich połączenia lub rozdzielenia. Kto więc myśli o rozdzielonym, że jest rozdzielone, a o połączonym, że jest połączone, mówi prawdę, natomiast głosi się fałsz, gdy myśli się przeciwnie o tym stanie rzeczy” oraz „Mówić, że to, co jest, nie jest, a to, co nie jest, jest, to fałsz, a mówić, że to, co jest, jest, a to, co nie jest, nie jest, to prawda”.

Przytoczone sformułowania wyrażają istotę tzw. klasycznej korespondencyjnej definicji prawdy, zgodnie z którą prawdziwość danego nośnika prawdy polega na jego zgodności z rzeczywistością. Jednakże podane sformułowania trudno uznać za równoważne. Pierwsze posiada wyraźny sens ontologiczny i w odniesieniu do zdań głosi, że połączeniu lub rozdzieleniu składników zdania odpowiada połączenie lub rozdzielenie po stronie bytu. Natomiast drugie sformułowanie posiada charakter semantyczny. Zdanie jest prawdziwe, gdy w rzeczywistości jest tak, jak to zdanie głosi. Najbardziej znane sformułowanie korespondencyjnej koncepcji prawdy pochodzi od Tomasza z Akwinu. Stwierdza ono, że prawda jest zgodnością intelektu i rzeczy. Pojęciu prawdziwości, które jest konsekwencją korespondencyjnej definicji prawdy, przypisuje się na ogół kilka dalszych właściwości. Twierdzi się, że prawda jest absolutna. Oznacza to, że jest ona obiektywna, tzn. nie zależy od stanów mentalnych podmiotów poznających, że prawdziwość danego zdania nie zależy od prawdziwości innych zdań i nie zmienia się w czasie, tzn. zdanie prawdziwe nie może stać się zdaniem fałszywym. Twierdzi się również, że prawda jest niestopniowana. Zdanie może być lepiej lub gorzej uzasadnione, lecz nie może być w większym lub mniejszym stopniu prawdziwe. Wielu zwolenników definicji klasycznej uznaje prawdę za wartość autoteliczną, co oznacza, że jest ona wartością samą dla siebie i nie zależy od innych wartości.

W wyniku krytyki klasycznej koncepcji prawdy powstały tzw. nie klasyczne koncepcje prawdy. Ich zwolennicy twierdzą np., że istnieje taka własność jak prawdziwość, która przysługuje zdaniom (sądom itp.) i polega na zgodności. Zgodność ta jednak (wbrew koncepcji klasycznej) nie jest zgodnością z rzeczami, lecz z pewnymi ostatecznymi kryteriami (gr.kritrion ‘osąd, trybunał’), dzięki którym można rozstrzygnąć, czy dane zdanie (sąd itp.) jest prawdziwe, czy nie. W zależności od tego, co jest tym kryterium, wśród nieklasycznych koncepcji prawdy odróżniamy m.in.następujące koncepcje: koherencyjną, ewidencyjną, pragmatyczną, zgody powszechnej. Koncepcje te roszczą sobie pretensje do tego, by nie tylko określić, czym jest prawda, ale także, jak ją rozpoznać

Według KOHERENCYJNEJ KONCEPCJI PRAWDY (łac. cohaerentia ‘związek’), dane zdanie jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, gdy jest zgodne z innymi, już przyjętymi zdaniami. W tym ujęciu kryterium prawdy jest niesprzeczność, spójność lub jakiś rodzaj logicznego powiązania między zdaniami. Gdyby jednak stosować wyłącznie to kryterium, to każda uporządkowana bajka byłaby prawdziwa.

Według EWIDENCYJNEJ KONCEPCJI PRAWDY (łac. evidentia ‘jasność, wyrazistość, oczywistość’), dane zdanie jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, gdy jest oczywiste. Kryterium oczywistości – którym posługiwał się np. Kartezjusz –można rozumieć bądź subiektywnie (jako poczucie pewności towarzyszące wypowiadaniu tego zdania), bądź obiektywnie (jako swoistą własność tego zdania lub aktu poznawczego, którego owo zdanie jest rezultatem). Należy jednak pamiętać, że dostęp do kryterium obiektywnego mamy tylko przez kryterium subiektywne, które może zależeć od czynników poza poznawczych.

Według PRAGMATYCZNEJ KONCEPCJI PRAWDY (gr. pragma ‘czyn, dzieło, zajęcie’), dane zdanie jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, gdy zastosowane w praktyce, przynosi korzyść. Jeden z twórców tej koncepcji – amerykański filozof William James – bronił kryterium korzyści (użyteczności) następująco: dla zagubionego w lesie to zdanie jest prawdziwe, na podstawie którego może wyjść z lasu; zdanie to jest narzędziem sprawnego działania. Zauważmy jednak, że bywa tak, iż zdania prawdziwe (w klasycznym sensie) nie prowadzą do sukcesu, a zdania fałszywe – przeciwnie. Zdarza się bowiem tak, że z dwóch osób nieprzygotowanych do egzaminu zdaje tylko ta, która jest pewna siebie (a więc przyjęła fałszywe przekonanie „Umiem”).

Według KONCEPCJI ZGODY POWSZECHNEJ, dane zdanie jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, gdy jest akceptowane przez ogół osób kompetentnych w danej kwestii. W sprawach potocznych kryterium prawdy będzie tu więc opinia (większości) „przeciętnych” członków społeczeństwa posługujących się tzw. zdrowym rozsądkiem, natomiast w sprawach specjalistycznych – opinia (większości) ekspertów w danej dziedzinie; gdy występuje między nimi różnica poglądów, kryterium tym może być opinia uzyskana w wyniku dyskusji zwieńczonej porozumieniem. Kryterium zgody powszechnej jest istotnym elementem podejmowania decyzji społecznych w systemach demokratycznych; kryterium to m.in. zabezpiecza przed dyktaturą i silnymi konfliktami społecznymi, ale automatycznie nie gwarantuje słuszności samej decyzji.
Wielu filozofów uważa, że koncepcje nieklasyczne nie podają właściwej definicji prawdy, mogą jednak służyć jako propozycje kryteriów prawdy i w ten sposób uzupełniać koncepcję klasyczną (lub deflacyjną). Powyższa prezentacja tych kryteriów wykazała jednak, że są one tylko cząstkowe, względne i zawodne.



Czym jest Dobro?

Skoro zło jest metafizycznym brakiem, jeśli grzech jest uszczuplaniem dobroci bytu, jeśli grzech jest uszczupleniem bytu w jego istnieniu, to czym jest dobro z metafizycznego punktu widzenia? Odpowiedź nasuwa się sama i to w sposób niejako oczywisty. Dobro jest afirmacją bytu w jego bytowości, jest pomnożeniem dobroci bytu w jego istnieniu. Dobro więc jest najpierw uznaniem wartości i dobroci bytu jako takiego. Jest uznaniem samego faktu istnienia bytu za dobro.

W dziejach filozofii pojawiło się szereg koncepcji dobra. Te najbardziej znane zostały wypracowane w określonych nurtach myślowych czy systemach filozoficznych, takich jak np.: eudajmonizm, hedonizm, tomizm. Eudajmonizm (z  greckiego  εὐδαίµων, czyt.: eudaimon: „szczęśliwy”) jako pogląd filozoficzny utożsamia dobro z tym, co daje człowiekowi szczęście. Według hedonizmu (z greckiego ήδονή, czyt: hedone: „przyjemność”, „rozkosz”) tym dobrem, które prowadzi do szczęścia, jest przyjemność. Tomizm, system wywodzący się od  św. Tomasza z Akwinu, głosi,  że dobrem jest to, co pożądane (łac. appetibile) przez wszystkich, a szczęściem – oglądanie Boga. Już na przykładzie tych trzech poglądów widać ogromne rozbieżności w rozumieniu dobra. Mogłoby się wydawać, że rację ma  św. Tomasz, choćby dlatego,  że cieszy się on szczególnym autorytetem jako filozof, teolog i oczywiście święty. Zwróćmy jednak uwagę na jedną sprawę, mianowicie wyobraźmy sobie, że wszyscy pożądają narkotyków. Gdyby tak było, to czy narkotyki stałyby się czymś dobrym tylko dlatego, że – według opinii św. Tomasza – wszyscy ich pożądają?
Pomijając tych, którym ten pomysł się spodobał, trzeba stwierdzić, że byłaby to niedorzeczność, choćby z tego względu,  że nijak się mają do szczęścia w postaci oglądania Boga. Nie chcemy oczywiście polemizować z tak wielkim myślicielem, jak  św. Tomasz z Akwinu, ani tym bardziej podważać jego autorytetu, który jest...  niepodważalny. Naszym zamiarem jest zwrócenie uwagi na różne sposoby rozumienia dobra w filozofii. Nie powinno zatem dziwić, że te czasem skrajnie odmienne spojrzenie na dobro cechuje także nas samych. Czym zatem jest dobro? Czy w ogóle możliwe jest jego zdefiniowanie, skoro nawet filozofowie różnią się diametralnie w swych poglądach? Mimo trudności spróbujmy wniknąć w tę problematykę jeszcze głębiej.

Jest coś, co łączy wymienione powyżej nurty myślowe. Zwróćmy uwagę na to, że są one skoncentrowane na  życiu człowieka. Dotykają więc jego postępowania, co z kolei umiejscawia nasze rozważania w obszarze etyki. Oczywiście nie oznacza to, że wyłącznie w tym obszarze jest możliwe zbudowanie definicji dobra, ale niewątpliwie dobre postępowanie człowieka jest czymś, co szczególnie sobie cenimy. Skupmy więc naszą uwagę przede wszystkim na etycznym aspekcie dobra.

Wróćmy do problemu narkotyków. Jak można przypuszczać, trudno jest spotkać narkomana, który postrzega narkotyki wyłącznie jako zło, zwłaszcza w początkowym stadium uzależnienia. Gdyby nie doszukiwał się w narkotykach choćby cienia dobra, nigdy nie sięgnąłby po nie. Oczywiście pozwalamy sobie na pewne uproszczenia, ale nie  zmieniamy istoty problemu. Widać na tym przykładzie, że są takie rzeczy, zjawiska, zachowania, które tylko wydają się nam dobre, choć w rzeczywistości są złe. Dla narkomana to zło przybrało pozór dobra, które jest przez niego pożądane. Skrajni hedoniści zawsze nazwą zło „dobrem”, ponieważ ono w subiektywnym poczuciu przynosi im „szczęście”.

Czasami można sądzić, że coś, co dla mnie jest dobre, dla innych jest złe, np. lek dla kogoś zdrowego byłby z pewnością szkodliwy. Czy w związku z tym coś może być i dobre, i złe zarazem? Nie. Prawdziwe dobro jest zawsze obiektywne i wiąże się z człowiekiem, bo zawsze ma dla niego doniosłe znaczenie. Lek jest dobry, bo jest wytworzony właśnie dla człowieka, znajdującego się w trudnej sytuacji, jaką jest choroba. Gdyby zażył go ktoś zdrowy, pewnie zapadłby w chorobę, ale tym samym nie zamieniłoby to dobra w zło. Z dobra trzeba korzystać dobrze. 

Jedno ważne zastrzeżenie, jakie trzeba koniecznie poczynić w tym miejscu, dotyczy podstawy bytowej dobra, czyli tego, co sprawia, że coś jest tym właśnie dobrem. Otóż wcale nie jest tak, jak się często twierdzi, że dobro to coś, co służy człowiekowi. Jasne, że lek służy choremu, ale nie to służenie warunkuje dobro leku. Tym, co stanowi podstawę bytową dobra, jest wartość. Wartości istnieją obiektywnie, czyli niezależnie od upodobań człowieka. Jeśli jakaś rzecz, np. lek, jest bezużyteczny dla kogoś, bo jest zdrów, to nie znaczy, że lek nie ma w ogóle znaczenia. Owszem, ma nawet szczególnie doniosłe znaczenie ze względu na chorego. Jest bowiem dla niego obiektywnym dobrem, ponieważ posiada w sobie doniosłość wynikającą ze specyfiki leku. Autorem tej koncepcji jest Dietrich von Hildebrand, niemiecki filozof i etyk.

Pójdźmy dalej jego tropem. Zastanówmy się, dlaczego niewielu ludzi słucha muzyki klasycznej? Odpowiedź, jaka się od razu nasuwa, wskazuje na to, że jej po prostu nie lubią? Czy to oznacza,  że ta muzyka jest bezwartościowa? Nie. Niestety, niektórzy ludzie nie są wrażliwi na te wartości, można powiedzieć, że ich po prostu nie czują, dlatego nudzi ich np. Polonez As-dur op. 53 Fryderyka Chopina. Ktoś inny będzie się dziwił ludziom wystającym nad brzegiem morza i zachwycającym się zachodem słońca, gdyż dla niego będzie to wyłącznie astronomiczna prawidłowość. Zwróćmy uwagę, że ludzie niewrażliwi na tego typu wartości nie są od razu  źli. Ich to po prostu nie wzrusza. Natomiast, gdyby  kogoś nie wzruszył widok płaczącego dziecka, byłby już moralnie podejrzany. Gdyby chłopak bawił się uczuciami dziewczyny, byłby już z pewnością moralnie złym człowiekiem.  Dziewczynę, która byłaby z chłopakiem tylko dlatego, że posiada on zasobny portfel (raczej jego rodzice), nazwalibyśmy wyrachowaną egoistką i materialistką.

Podsumujmy. Dobro to doniosłość sama w sobie. Jest ono związane z wartościami obiektywnymi. I chociaż może służyć tylko mnie, jak np. lekarstwo, to nie znaczy, że dobro tego lekarstwa uzależnione jest ode mnie. Jeśli nie chcemy być egoistami, musimy kierować się prawdziwym dobrem, które rozpoznać możemy najłatwiej w obliczu człowieka. Tam, gdzie w grę wchodzi konflikt dóbr, trzeba wybrać to, które jest obiektywnie donioślejsze. Czasem trzeba zrezygnować z zakupu najnowszego aparatu telefonicznego, aby siostra czy brat mogli mieć podręczniki do szkoły. Dobro zwykle jest darem człowieka dla człowieka.

Tym darem może być nasza cierpliwość, wyrozumiałość, pomoc, przebaczenie, poświęcenie, własna osoba. Im bardziej jesteśmy wrażliwi na godność osoby, tym szybciej zareagujemy w trudnej dla niej sytuacji. Im bardziej kochamy, tym więcej dajemy z siebie. /zob.: http://staszic.info/old/kolo/filozofia/tekst4.pdf



Piękno

W encyklopedii piękno jest ujęte jako podstawowa wartościująca dodatnio kategoria estetyczna. W estetyce rozumianej jako „nauka o pięknie”, piękno stanowi wartość naczelną. Jest to zespół cech: proporcja kształtów, harmonia barw, dźwięków, który sprawia, że coś się podoba, budzi zachwyt. Piękno to także wysoka wartość moralna wykazywana przez daną osobę.

Już starożytni filozofowie starali się uchwycić, co można nazwać pięknem. Platon uważał, że „Co jest piękne, jest dobre”. Poeta John Keats twierdzi, iż „Piękno jest prawdą. Prawda jest pięknem”, a Anatol France pisze, że „Piękno jest wyrazistsze od samej prawdy”.

W średniowieczu autorzy obrazów i poeci oddawali piękno w zupełnie inny sposób niż teraźniejsi. Starali się oni uchwycić piękno Boga oraz osób i rzeczy znajdujących się w Jego bliskim otoczeniu. Ludzie, zwierzęta i rzeczy znajdujące się na ziemi były w tamtej kulturze pojmowane za brzydkie, gdyż nie mogły się równać z Bogiem, który był powszechnym obrazem piękna. Dawniej w Chinach dorośli krępowali małym dziewczynkom stopy, ponieważ w kulturze chińskiej kobieta, która miała małą stopę była uważana za piękną. Teraz jest to nielegalne, bo krępowanie stóp prowadziło do zapadania się ich podbicia, co powodowało charakterystyczny chód u Chinek.

Niegdyś obsesja na punkcie piękna kazała Eskimosom nosić buty, do których dostawał się śnieg. Zmuszało to kobiety do kołysania biodrami, ale czyniło je to bardziej atrakcyjniejszymi w oczach mężczyzn. W plemieniu Txikao w Brazylii wojownik maluje swoje ciało w cętki, które mają upodobnić go do jaguara. Na wyżynach Papui – Nowej Gwinei mężczyźni z ludu Huli starannie malują twarze, przygotowując się do corocznego święta sing – sing. Tam obiektami piękna są mężczyźni.

W kulturze zachodniej mężczyźni wolą kobiety o gładkiej skórze, długich, szeroko rozstawionych oczach, pełnych ustach, małym nosku i krągłych kształtach. Cechy te są, bowiem znakami młodości, dobrego zdrowia i płodności. W Teksasie, w jednym miasteczku z okazji ukończenia szkoły średniej, dziewczętom funduje się zabieg powiększenia biustu. Być męskim to znaczy być dobrze zbudowanym. Mężczyzna jest pięknym, gdy pod jego skórą znajdują się sploty mięśni.

Cyprian Kamil Norwid pisał: „Bo piękno na to jest, by zachwycało”.

Według św. Tomasza z Akwinu są trzy warunki piękna:
1. pełnia, czyli doskonałość rzeczy – pięknem jest to co nie ma skazy
2. proporcja, czyli harmonia – współgranie wszystkich elementów
3. blask, czyli błyszczące jest piękne – to co błyszczy jest piękne, bo piękno jest błyszczące

Podsumowując, piękno to zbiór cudownych cech tkwiących w człowieku, sposób, w jaki odnosi się do innych i w jaki się zachowuje. Piękno tkwi w naszych emocjach, jest sprawą gustu. Jest to rzecz doskonała, która wyróżnia się spośród innych idealną harmonią. Są dwie teorie piękna:
1. subiektywna – rzecz jest piękna, jeżeli znajdzie się wewnętrzne piękno
2. obiektywna – piękno rzeczowe

Z badań wynika, że ludzie atrakcyjni więcej zarabiają, częściej wywoływani są do odpowiedzi w szkole, dostają łagodniejsze wyroki skazujące i ogólnie uważani są za najbardziej przyjacielskich. Don Symson powiedział, że: „Piękno nie jest żadną fanaberią. Piękno ma swoje znaczenie. Piękno jest funkcjonalne”.

Relatywizm

Relatywizm ~ po francusku ‘relativisme’, po łacinie ‘relativs’, znaczy odnoszący się do czegoś, względny, warunkowy. Jest to pogląd głoszący, że wartości logiczno-poznawcze (prawda,fałsz), etyczne (dobro,zło), estetyczne (piękno,brzydota) czy normy, mają charakter względny i zależą od indywidualnego punktu widzenia. Nie ma żadnych absolutnych prawd ani wartości, nasze wypowiedzi o świecie są warunkowane przez nasz światopogląd i towarzyszące naszemu życiu okoliczności zewnętrzne.

W relatywizmie wszystko jest postrzegane przez kultury i społeczeństwa jak i przez poszczególne okresy dziejów np. niegdyś ludzie wierzyli, że Ziemia jest płaska, a dziś każdy wie, że to nieprawda. Powyższy przykład jest sądem naturalnie fałszywym, nigdy nie był prawdziwy, choć błędnie uznano go za prawdziwy. Wynika z tego, że prawda jest niezmienna, ale doskonali się ludzka wiedza o świecie. Na skutek pojawienia się sporów antagonistycznych wyłonił się sceptycyzm, z greckiego ‘skepsis’ tzn. dociekanie, powątpiewanie, powstrzymanie się od sądu. Sceptycyzm głosi, że problem prawdy jest problemem nierozwiązalnym.

Prosto ujmując relatywizm niesie przesłanie, że wszelkie ludzkie stwierdzenia wynikają z okoliczności w jakich się znajdujemy czy znajdowaliśmy. Istotą relatywizmu jest stanowisko, iż nie istnieją zdania niosące absolutną treść, których ocena byłaby identyczna i niezależna od jej kontekstu. Prawdziwość dowolnego sądu zależy od przyjętych założeń, poglądów czy podstaw kulturowych. Tzw. ‘czysty relatywizm’ stawiający tezę, że prawda jest względna, sam w sobie jest sprzeczny, bo akceptuje oraz neguje warunki sensu wypowiedzi. Wiadomo, że nigdy nie brak argumentów dla obrony doktryny, w którą chce się wierzyć. Inteligentny rozmówca, znający dokładnie meritum i cel relatywizmu, z pewności potrafiłby namieszać w głowie swojego oponenta tak, że pogubiły się on we własnych myślach, zapomniałby dlaczego trwa przy swoim zdaniu.

Broniąc własnego stanowiska relatywiści utrzymują, że ich teza jest wyjątkiem od zawartej w niej reguły i że ówże wyjątek potwierdza jej słuszność. Polemika z relatywistą pokazuje, że mamy do czynienia ze absurdem, który sam w sobie jest niebezpieczny dla kultury i życia społecznego. Niszczy podstawę budowania czegokolwiek, ponieważ to samo zdanie jest w jednej sytuacji prawdziwe, a w innej jest kłamstwem.

Relatywizm błędny i szkodliwy



Widzimy, że nie wszystko jest względne i nie wszystko jest naszym "widzimisię". Żyjąc jako ludzie, żyjemy poprzez kulturę, która stanowi bogactwo i dorobek wielu pokoleń. Choć jesteśmy wolni w wyborze celu, to po skutkach decyzji możemy się przekonać, że nie każdy wybór dobrze się przysłużył, bo mogliśmy siebie lub kogoś skrzywdzić. A nawet nasz gust, dopóki nie skonfrontujemy go z arcydziełami, jakże jest wiotki.
Potrzeba triady wpisana jest w ludzką naturę, na niej musi być budowana prawdziwa kultura, która pomaga człowiekowi stawać się coraz bardziej człowiekiem.

Relatywizm jest szkodliwy. Dlaczego? - Oddajmy głos prof. dr hab. Piotrowi Jaroszyńskiemu: "Relatywizm i subiektywizm jest na rękę głównie leniom lub nieukom, a promują go najczęściej filozoficzni dyletanci. Człowiek mądry wie, że z Prawdy, Dobra i Piękna zrezygnować nie wolno. Musimy ich ciągle się uczyć, by w ich świetle trafnie poznawać, podejmować prawidłowe decyzje i kształtować smak. Nie zawsze jest to łatwe, wymaga cierpliwości, ale na pewno przyniesie zdrowe owoce, bo uchroni nas przed nihilizmem - tą zmorą czasów współczesnych - pozwalając odzyskać wiarę w głębszy sens życia". /prof. dr hab. Piotr Jaroszyński, kierownik Katedry Filozofii Kultury KUL, członek Komitetu Naukowego PEF, http://www.piotrjaroszynski.pl/felietony-wywiady/triada-prawda-dobro-piekno-utracona.html


______________
Herezja / (gr.) αἵρεσις (hairesis), łac. haeresis – pierwotne znaczenie: wybór, podział – błędna interpretacja twierdzeń wiary chrześcijańskiej, polegająca na wyodrębnieniu jakiegoś zagadnienia i przedstawieniu go w sposób, który przeciwstawia się całości nauczania wiary. Nieprzyjmowanie jednego lub więcej twierdzeń, uznanych w Kościele za dogmat. Również: twierdzenie sprzeczne z obowiązującą w Kościele doktryną.
Stop herezjom!


.