Kim są nadludzie?

Czy nietzscheański Ubermensch ma coś wspólnego z chrześcijaństwem? A czy można chociaż zobaczyć w chrześcijaństwie pewne podobieństwa? - Zobaczmy. Pytania o człowieka, pytania o istotę człowieczeństwa należą do podstawowych.

Po co komu etyka?

Czym jest etyka i moralność? Czy zastanawiamy się nad tym na co dzień, czy postępujemy etycznie? Właściwe po co moralnością mamy się przejmować, albo jakimś zbiorem zasad etycznych?

Wojna cywilizacji według Samuela Huntingtona

Jak żywa jest pamięć zbiorowa? Huntington stawia tezę, że w XXI w. wojna między różnymi cywilizacjami zajmie miejsce dziewiętnastowiecznych wojen narodowych i dwudziestowiecznych wojen między ideologiami.

Dlaczego kult Maryi wywołuje u niektórych taki sprzeciw?

Kult Maryi jest zjawiskiem szczególnym i niezwykłym w Kościele Rzymsko-Katolickim. Obecny kształt tego kultu zawdzięczamy tradycji, pobożności ludowej, dyskusjom teologów i soborom. Dlaczego kult Maryi jest dla wielu chrześcijan kontrowersyjny?

Ks. Nikos Skuras: "oczywiście, oczywiście..."

Ks. Nikos - zawsze mówi o tym że Jezus Cię kocha z twoimi grzechami, i przyjmuje zawsze do Swego Serca. Ale używa mocnych słów i dla wielu jest kontrowersyjny. Jak atomowa bomba

Inżynieria zniewolenia

"Jeśli diabeł jest obecny w naszej historii to jest nim zasada władzy" - Mikhail Bakunin. Czym jest inżynieria społeczna? Mało kto wie, że inżynieria społeczna jest opartą na nauce sztuką nakłaniania innych ludzi do spełniania życzeń i oczekiwań rządzących.

Adama Doboszyńskiego Modlitwa o Wielką Polskę

Autorem modlitwy jest Adam Doboszyński - wybitny Polak, brutalnie zamordowany przez komunistów. Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Świętej Jedyny, Panie Jezu Chryste i Ty, Najświętsza Panno Kalwaryjska z cudownego obrazu, raczcie wejrzeć na szczerość dusz naszych i na czystość dążenia naszego...

Liberalizm – definicja bestii

W encyklice Pascendi Dominis Gregis papież Pius X napisał, iż „największa i najbliższą przyczyną modernizmu jest bez wątpienia pewnego rodzaju wypaczenie umysłu”...

czwartek, 26 września 2013

Gdzie w muzyce ukrywa się diabeł?



Najlepsi kościelni naukowcy odkryli głos szatana. Już wiemy, jakiej muzyki słuchać, by mieć kontakt z samym diabłem!

Wiadomo było od dawna, że w szybkiej muzyce coś jest. Mądrość ludowa głosiła, że jak się człowiek spieszy to się diabeł cieszy. Kolejnym znakiem były utwory gwałtownie zaczynające się (co nagle, to po...) i zespoły, w których są kobiety (gdzie diabeł nie może, tam babę pośle).

Okazało się, że natężenie działania ciemnych mocy można obliczyć i ująć w skali. To największe oddziaływanie szatana osiągnąć może nawet 10 stopni w skali Natanka!
Jak widać - muzyka jest najważniejszym nośnikiem szatańskich doktryn - czyli doktryny lucyferiańskiej a tym samym deprawacji tych, którzy jej słuchają. Ale to nie wszystko!



Strój instrumentów muzycznych - ujednolicony na całym świecie jest także konspiracją. Strojenie wszelkich instrumentów do podstawowego dźwięku A - 440 Hz jest więc także konspiracją przeciwko ludzkości.

Wszystko we wszechświecie jest oparte na wibracjach o określonych częstotliwościach. Materia jak wiadomo jest złożona z atomów. Jednakże nie jesteśmy pewni, czy atomy to energia czy materia. Istnieją hipotezy, że atomy są materią, ale jest to energia elektronów okrążających jądro atomowe. Według tych hipotez atom jest czystą energią o określonej ścisłej częstotliwości, która jest zależna od liczby atomowej. Według owych częstotliwości rozpoznajemy poszczególne pierwiastki z dużych nawet odległości - jak odległość od Słońca czy nawet bardzo odległych gwiazd.

Fala dźwiękowa jest ruchem cząsteczek powietrza o określonych częstotliwościach, które oddziaływają na całe nasze otoczenie wraz z naszymi ciałami oraz  z naszym umysłem włącznie.

Wszystko w całym wszechświecie jest więc poddane wibracjom o ściśle określonych częstotliwościach.

Jest także bezspornym faktem, że dźwięk współ-reaguje z najbliższym otoczeniem. Woda nie jest wyjątkiem i także reaguje na określone częstotliwości. Oznacza to, że nasze ciała będą reagowały na te same częstotliwości, na jakie reaguje woda, która stanowi około 70% masy ludzkiego ciała a także na wielki wachlarz częstotliwości odbieranych za pomocą uszu a nawet układu kostnego.

Reakcje ciała ludzkiego na wiele częstotliwości są pozytywne i korzystne dla ludzkiego organizmu. Są jednak także częstotliwości, które posiadają na nas zdecydowanie negatywny wpływ.


Innym takim niepokojącym zjawiskiem są wschodnie tradycje i filozofie oraz hipnoza. Twierdzi się, że cała tajemnica rozbudzania niezwykłych możliwości umysłu leży w umiejętności wprowadzania go w odpowiedni stan nazywany "stanem alfa". Określenie to jest zaczerpnięte z psychologii. Częstotliwość alfa to częstotliwość fal mózgowych w fazie spoczynku. Nie powinniśmy jednak dać się zwieść tym językiem. Przyjrzyjmy się na przykład metodzie Silvy, która - mimo stwarzania pozorów naukowości - jest po prostu konglomeratem różnych technik medytacyjnych i koncentracyjnych o pochodzeniu nie tylko wschodnim, ale i spirytystycznym oraz okultystycznym. Jednym słowem jej techniki odwołują się wprost do mocy szatana.

Co ma wspólnego metoda Silvy z muzyką? - Otóż zauważono, że ludzie słuchając muzyki doznają dekoncentracji; często wyłączają uwagę i wprowadzają swój umysł w stan swego rodzaju zauroczenia i błogostanu. Zaobserwowano wtedy stan umysłu zawieszonego niejako między jawą a snem. Ci, którzy lubią długo słuchać muzyki ze słuchawkami na uszach, zapadają w drzemkę; co jest ponoć nieuchronne i uzależniające.

Czy prawdziwy chrześcijanin powinien decydować się - w sposób świadomy - na współpracę z wrogiem Boga?

Aktualnie istniejącym problemem współczesnej epoki jest poszukiwanie przez młode pokolenie wsparcia w codzienności i sensu życia. Na kształtowanie ich osobowości mają niewątpliwie wielki wpływ środki masowego przekazu. Co za tym idzie również propagowana przez nie muzyka. Jest ona obecna niemal wszędzie, gdzie jest to tylko możliwe. Nie każda jednak muzyka niesie ze sobą niebezpieczeństwo. Na pewno drzemie ono w muzyce rockowej a szczególnie w jego najcięższym odłamie, w heavy – metalu.

Krótko przyjrzyjmy się rozwojowi tej muzyki. Badania muzykologiczne wykazały, że terminu hevy-metal użyto po raz pierwszy w powieści Nagi lunch w Paryżu w 1959 roku, w tekście zaś utworu muzycznego 9 lat później. Początkowo heavy-metal był modyfikacją hard rocka, granego od końca lat 60. Jego właściwy wzorzec stworzyła grupa Led Zeppelin. Była ona podpatrywana i naśladowana przez kolejne formacje muzyczne. Hevy metal jest wielokrotnie dynamiczniejszy od muzyki rockowej a schematy gitarowych riffów i solówek są bardziej przejrzyste. Heavy-metal możemy podzielić na trzy zasadnicze podgatunki: trash-metal, speed-metal, i black-metal. Jednak muzyka metalowa wykształciła ich o wiele więcej, około 40 podgatunków.



Tematyka poruszana przez grupy muzyczne z kręgu heavy-metalu zasadniczo nawiązuje do dwóch kierunków: mitologicznego – związanego z kulturami i religiami germańskimi i celtyckimi oraz satanistyczny. Ten charakteryzuje się fascynacją śmierci, czarną magią, spirytyzmem, okultyzmem. Nie brak w niej także elementów kultycznych demonizmu i satanizmu. Występom zespołów heavy-metalowych towarzyszy specyficzny nastrój grozy, wielkiej manifestacji siły, profanacji symboli religijnych, zwłaszcza chrześcijańskich. Muzyka ta nawiązuje do potęgi mitologicznych tytanów a także do tajemniczości, poczucia grozy, czy też gloryfikacji śmierci.

Muzyka heavy-metalowa ma dość wywrotowy charakter. Nie zawsze jednak bezpośrednio przekazywane są treści destruktywne. Do pewnego czasu większość wykonawców i producentów kamuflowała przekazywane antywartości. System ten nie był jednak znany odbiorcom, aż do sprawy zespołu Led Zeppelin w Kalifornii, gdzie podczas śledztwa, w utworze Stairways to Heaven (Schody do nieba), odkryto zakamuflowane nagranie od tyłu. Było to początkiem wprowadzenia znaków informujących o zawartości na płytach przekazów podświadomych. Sprawa grupy Led Zeppelin nie jest wyjątkiem, i nie stanowi ona największego problemu. To tylko wierzchołek góry lodowej. Bowiem, z tego typu technik kamuflujących korzysta znaczna większość grup metalowych.

W procesie ukrytego przekazu, czyli podświadomego, chodzi o przekazanie treści, które mogą dotrzeć do słuchacza poniżej progu jego świadomości. Wnika on bezpośrednio w podświadomość słuchacza, która nie jest w żaden sposób w stanie się bronić. W tym wypadku słuchacz w ogóle nie zdaje sobie sprawy, że jest atakowany od strony podświadomości. Ponieważ świadomość jest wyłączona to jej zadanie przejmuje podświadomość, która przyjmuje przekazywane treści, odczytuje je odtwarza i przekazuje do świadomości.



W muzyce heavy-metalowej w ten sposób przekazywane są najróżniejsze treści od 1) perwersji seksualnych, przez 2) apele do buntu przeciw ustalonym normom, 3) sugestie samobójcze, 4) nawoływanie do zabójstw, aż do 5) oddania się szatanowi.

W przekazach podświadomych rozróżniamy warstwę dźwiękową i słowną. 1> Najczęściej wykorzystywaną techniką jest nagrywanie wspak. Polega ono na nagraniu dowolnego dźwięku na jednej ze ścieżek magnetofonu wielośladowego. Nagranie to jest jednak w odwrotnym kierunku do normalnego. W efekcie, przy odsłuchiwaniu danego utworu, słuchać pewien potok nieznanych słów, w nieokreślonym języku. Badania jednak dowodzą, że podświadomość może uchwycić przekazywany wspak tekst, a następnie go przyswoić, nawet, gdy jest on podany w nieznanym dla słuchacza języku. 2> Inną formą kamuflażu jest zapis w bardzo niskim przedziale częstotliwości, tj. 14-20 Hz. Zapis ten nie jest zauważalny przy normalnym odsłuchiwaniu utworów. 3> Kolejną techniką jest zapis o bardzo wysokiej częstotliwości, tj. 17000 – 20000 Hz. 4> Wyróżniamy także zapis w częstotliwościach modulowanych, oraz 5> zapis dokonywany w zmiennych prędkościach.

W warstwie dźwiękowej sygnały podświadome są przekazywane przez modulowany beat. Synkopowana pulsacja rytmu powoduje w organiźmie ludzkim rozgłos biopsychologiczny, zdolny wywołać zmiany w organach ciała. Powoduje on przyśpieszenie w biciu serca z 70-80 uderzeń na minutę nawet do 120-130. Wzrasta także poziom adrenaliny, która nie może w takich ilościach zostać spożytkowana, a to może powodować ekscytacją seksualną. Kolejnym niebezpieczeństwem jest zapis o częstotliwościach ultradźwiękowych. Taki sygnał ultrasoniczny powoduje reakcje biochemiczne, podobne do działania morfiny. Takie pobudzenie mózgu pozwala na przyswajanie przekazów podświadomych. Również używanie stroboskopu, czyli urządzenia oświetleniowego o charakterze pulsacyjnym, przy cyklu zmian powyżej 25 na sekundę, nakładają się fale światła na fale alfa w mózgu i prowadzi do utraty zdolności kontroli.



Te środki techniczne naruszają wolność i środki obrony u człowieka, powodując szkody umysłowe, moralne i duchowe.

O używaniu przez grupy muzyczne tych technik wpływu na podświadomość świadczą sami ich twórcy, jak Mick Jagger z Rolling Stones, czy George Harrison z The Beatles. Także w utworach niektórych zespołów znajdujemy przekazy do podświadomości. Min. w „Podpalaj wioski” zespołu Electric Light Orchestra, „Schody do nieba” Led Zeppelin, czy „Killers” zespołu Queen. W tych utworach, w sposób zakamuflowany przekazywane jest nawoływanie do palenia marihuany, zabójstw i oddania się szatanowi.

Przekazy do podświadomości stanowią jednak tylko część problemu. Wiele z grup Heavy-metalowych w sposób jawny wyrażają satanistyczne poglądy. Tak jest w przypadku albumu „El Dorado” grupy Electric Light Orchestra, w utworach „Bóg grzmotu” grupy Rask czy też w utworach takich formacji jak AC/DC, Judas Priest, Accept, Black Sabbat, Kiss, Death czy Obituary.



Te przesłania nie wynikają z samej muzyki, bo ona jest tworzona przez człowieka. Pośród twórców tego rodzaju muzyki większość z nich jawnie przyznaje się do przynależności do sekt satanistycznych. Także beż ogródek przyznają, że dobrowolnie oddały się pod władzę szatanowi. Do takich należą min. Alice Cooper, którego prawdziwe nazwisko to Vincent Pournier, przybrał on jednak nazwę żeńskiego ducha, którego wywoływano na seansie spirytystycznym. Innymi twórcami poświęcającymi się na służbę siłą zła są również Keeth Richard, Mick Jagger, czy Ozzy Osborn. Najczęściej poświęcają się oni siłom ciemności w zamian za zapewnienie im muzycznej sławy, popularności i bogactwa. Tak samo producenci muzyki heavy-metalowej są członkami kościoła satanistycznego, bądź też są związani tymi ruchami. Przed nagraniem płyty, w specjalnych rytuałach poświęcają je siłom zła i proszą, aby osiągnęły one sukces. Najczęściej produkcje tych płyt są finansowane przez loże masońską Illuminator, oraz inne sekty destruktywne. Celem ich jest unarodowienie młodzieży i oderwanie jej od więzów z rodziną, kościołem, ojczyzną czy kulturą. Młodzież ma stać się obywatelami świata, bez wiary, praw i obowiązków, za wyjątkiem nieświadomego posłuszeństwa siłom ciemności. Potwierdzeniem negatywnego charakteru tej muzyki są również okładki płyt. Bardzo często widnieją na nich symbole satanistyczne jak również inne motywy gloryfikujące śmierć i przemoc.

Niestety, w społeczeństwie przesiąkniętym obojętnością nie zwraca się uwagi na powagę problemu, jaki stanowi muzyka heavy-metalowa. Jest ona najczęściej spostrzegana jako nieszkodliwa forma rozrywki współczesnej młodzieży. Sami natomiast jej twórcy uważają coś zupełnie przeciwnego. Oto stwierdzenie jednego z nich: „Nasza muzyka jest zdolna wywołać chwiejność emocjonalną, zachowanie się patologiczne a nawet bunt i rewolucje. Ona jest więcej niż muzyką, jest środkiem energetycznym nowej kultury i rewolucji światowej”. Ale jak może być inaczej, jak przeciętny nastolatek słucha takiej muzyki około 7-8 godzin dziennie. Ponad 70% sprzedawanych płyt na świecie to muzyka rockowa i heavy-metalowa. Zatem niebezpieczeństwo jest ogromne.

Z punktu widzenia medycznego ten rodzaj muzyki powoduje zmiany pulsu, oddechu, podniesione wydzielanie gruczołów endokrynalnych, w szczególności gruczołu śluzowego, który kieruje procesami witalnymi w organizmie. Podnoszenie się melodii powoduje ściśnięcie się krtani, a w szczególnym natężeniu może prowadzić nawet do uduszenia. W trakcie słuchania modyfikacjom podlega przemiana materii i poziom cukru we krwi. Pozwala to na manipulowanie organizmem ludzkim poprzez muzykę, dokonując spięć różnych warstw mózgowych, na co pozwalają sobie jej twórcy. Zwiększona intensywność tej muzyki wpływa na całe ciało człowieka, stymulując pewne funkcje hormonalne układu endokrynaolnego. Przy dźwiękach powyżej 80 decybeli efekt jest nieprzyjemny, a powyżej 90 szkodliwy.



Na koncertach dźwięk dochodzi do 106-108 decybeli, a przy samej orkiestrze nawet do 120. Takie natężenie dźwięku powoduje poważne problemy słuchowe u młodych ludzi, jak również zwiększenie liczby zachorowań na choroby wieńcowe i błędnika. Podobnie ma się sprawa z chorobami oczu u osób uczestniczących w koncertach. Używane mocne oświetlenie stroboskopowe oraz coraz częściej pojawiające się światło laserowe powoduje nieodwracalne szkody dla oczu. Promienie laserowe mogą spowodować wypalenie siatkówki i utworzyć nieodwracalną plamę ślepoty. Nadmierne błyski światła na takich koncertach mogą również wywoływać zawroty głowy, mdłości i zjawiska halucynacyjne. Znany muzykoterapeuta stwierdza, że „Zasadniczym problemem tej muzyki jest intensywność hałasu, który powoduje wrogość, wyczerpanie, narcyzm, panikę, niestrawność, wysokie ciśnienie i dziwną narkozę. Muzyka ta jest bardziej śmiertelnym narkotykiem niż heroina i zatruwa życie młodzieży”. Od strony seksualnej, Bob Larsen twierdzi, iż „Wibracje o niskich częstotliwościach wywołane aplikacją gitar basowych, do których dorzuca się efekt powtarzającego się beatu, wywołują znaczny wpływ na gruczoły śluzowe, odpowiedzialne za wydzielanie hormonów seksualnych i nadnercza. Powodują zmianę wskaźnika insuliny we krwi tak, że różnorodne funkcje nakazów moralnych spadają poniżej progu tolerancji albo są całkowicie zneutralizowane.



Efekty psychologiczne wywołane słuchaniem heavy-metalu są jeszcze bardziej niebezpieczne. Przez dłuższy czas słuchania tej muzyki ulega się głębokim psychicznym urazom. Do nich należy zaliczyć: 1> zmianę reakcji emocjonalnych od frustracji do niekontrolowanej gwałtowności, 2> utratę kontroli świadomości i refleksu oraz zdolność koncentracji, 3> znaczne zmniejszenie kontroli inteligencji i woli przez podświadomość, 4> podniecenie neurozmysłowe powodujące euforie, łatwe uleganie sugestiom, histeriom lub halucynacjom, 5> poważne kłopoty z pamięcią, funkcjami mózgowymi i koordynacją układu nerwowego, 6> stan hipnotyczny lub kataleptyczny czyniący z osoby robota, 7> stan depresyjny przechodzący w neurozę i psychozę, zwłaszcza, gdy słuchana jest ta muzyka przy użyciu narkotyków, 8> tendencje samobójcze i zabójcze, 9> samosąd, samozniszczenie, samookaleczenie się zwłaszcza w większych zgromadzeniach, 10> nieodparte impulsy destrukcji, wandalizmu i zamieszek jako wynik koncertów i festiwali rockowych.

Muzyka heavy-metalowa sprowadza się do 5 zasadniczych tematów: bunt, narkotyki, seks, fałszywa religia i elementy demoniczne. Wolna wola i sumienie ulegają atakom przez wszystkie zmysły, a ich zdolność oporu jest znacznie zmniejszona, czasem nawet zneutralizowana. W takim zamęcie moralnym i duchowym zaczynają dochodzić do głosu takie uczucia jak nienawiść, złość, zazdrość i mściwość. Również twórcy muzyki heavy-metalowej, będący często zwolennikami a nawet członkami sekt satanistycznych, stają się modelami do naśladowania dla młodzieży. Często swoim zachowaniem prowokują młodych do pełnienia zła a nierzadko sami popełniając samobójstwo pociągają za sobą rzesze swoich słuchaczy. Nawet osoby o głębokim poczuciu moralnym nie są w stanie oprzeć się, przy dłuższym słuchaniu wpływom tej muzyki.

Muzyka heavy-metalowa, a zwłaszcza koncerty, które gromadzą tłumy młodych ludzi stanowią poważne niebezpieczeństwo dla społeczeństwa. Przesłanie tych utworów nawołuje bowiem do buntu przeciw wszelkim przyjętym normom życia społecznego. Bunt ten jest skierowany przede wszystkim wobec religii, lecz nie oszczędza także rodziny, polityki, ekonomi czy też sił wojskowych. Koncerty grup heavy-metalowych zmieniają się najczęściej w zamieszki. Wywołują grupowe histerie i niestety, ale bardzo często dochodzi na nich do profanacji wartości i symboli religijnych i narodowych. Często ich zakończenia są katastrofalne, gdyż dochodzi do zabójstw, a niekiedy w panującym chaosie zostają stratowane i żywcem zadeptane słabsze osoby.



Tak więc, ta muzyka stała się nośnikiem dla najbardziej niebezpiecznych ideologii. W ostatnich 30 latach, wśród młodzieży słuchającej metalu stopień przestępczości i zepsucie wzrosło na skalę, jakiej nie zanotowano dotychczas w dziejach ludzkości. Niestety, ale nadal nie robi się zbyt wiele w tym kierunku, aby powstrzymać tą falę śmierci, której siłą napędową jest muzyka heavy-metalowa.

Pozostaje jeszcze jedno pytanie, a mianowicie, co z chrześcijańskim rockiem, jak podchodzić do takiej muzyki. Pewnym jest to, że ta muzyka nie ma prawa zaistnieć w liturgii Kościoła. Składa się bowiem z warstwy dźwiękowej i warstwy słownej. Warstwa dźwiękowa takiej muzyki jest nie do przyjęcia jako element liturgiczny. Z kolei, warstwa tekstowa jest jak najbardziej do zaakceptowana. Przepojona jest pozytywnymi elementami, a nie rzadko zawarte w niej są teksty z psalmów, czy też innych ksiąg Pisma Świętego. Może zatem stać się ona pomostem do nawrócenia dla słuchających muzyki heavy-metalowj. Należy jednak bardzo ostrożnie podejść do słuchania rocka chrześcijańskiego, aby nie stał się on tylko rodzajem muzyki, przeznaczonym dla samego słuchania. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo pewnego uzależnienia od tej muzyki, jak jest w przypadku słuchania heavy-metalu.


źródła i więcej na ten temat:

środa, 25 września 2013

Rocznica Nowa. Pieśń na znaną nutę.

Gdy naród warszawski się porwał do boju,
Gdy z bronią powstali cywile
- Gdzie ty byłeś wtedy, sowiecki gieroju?
Za Wisłą, opodal, o mile.
O, cześć wam, radzieccy kamraci!
O, cześć, towarzysze przytomni!
Za pomoc w Powstaniu niech Bóg wam zapłaci
A Polska wam jej nie zapomni.
Gdy ponad Warszawa święciły się łuny
Powstańczej, szaleńczej batalii,
Za Wisła czekali sołdaci komuny,
Aż ogień się do cna wypali.
O, cześć, sojuszniku łaskawy!
O, cześć wam, radzieccy kamraci!
Za pomoc dla ludu walczącej Warszawy,
Niech Bóg wam stokrotnie zapłaci!
Gdy trupem padały kobiety i dzieci
U miejskich barykad i szańców,
Za Wisłą spokojnie czekali sowieci,
Aż Hitler dobije powstańców.
O, cześć wam, o cześć, w samej rzeczy!
O, cześć wam, o cześć, demokraci!
Za pomoc w Powstaniu, za pośpiech w odsieczy,
Niech Bóg wam stokrotnie zapłaci!
Ten sam Rokossowski, nasz wódz-falsyfikat,
Widokiem się nie mógł nacieszyć
I mruczał: Dopóki strzelają z barykad
- Nu, nima do czego się śpieszyć.
O, cześć ci marszałku zwycięski!
Za odsiecz ginących twych braci,
Za pomoc Warszawie w tej dobie jej klęski,
Niech Bóg ci stokrotnie zapłaci!
A Bierut w Lublinie, a Bierut sobaka,
Rozkazy już zaczął powielać:
Każdego Paljaka, kto tylko był w AK
Od razu na miejscu rozstrzelać!
O, cześć wam, moskiewskie bieruty!
O, cześć wam, ludowi kamraci!
Niech Bóg wam stuleciem straszliwej pokuty
Za zdradę Warszawy zapłaci!
A dzisiaj, ta ciżba moskiewskich zaprzańców,
A dzisiaj, te same psubraty
Z butami się pchają na groby powstańców
I wieńce im niosą i kwiaty
- Dziś oni te groby chcą wziąć w swą arendę
I ukraść im honor tej chwili
I zwołać umarłych pod swoja komendę,
Gdy żywych już sami dobili.
Ach, precz stad radzieccy kamraci!
Ach, precz stad, zdradzieccy psubraci!
Czekaliście wtedy, i dziś poczekajcie.
Nie bójcie się. Bóg wam zapłaci.


Marian Hemar, 1954

________________________________________________

Marian Hemar, urodzony jako Jan Marian Hescheles, pseud. Jan Mariański, Marian Wallenrod i inne (ur. 6 kwietnia 1901 we Lwowie, zm. 11 lutego 1972 w Dorking) – polski poeta, satyryk, komediopisarz, dramaturg, tłumacz poezji, autor tekstów piosenek. Marian Hemar był autorem tekstów ponad dwóch tysięcy piosenek, m.in. takich szlagierów jak Kiedy znów zakwitną białe bzy, Czy pani Marta jest grzechu warta, Ten wąsik, Nikt, tylko ty, Może kiedyś innym razem, Upić się warto, Jest jedna, jedyna.

poniedziałek, 23 września 2013

Krzyż w kulturze narodowej i religijnej


Dlaczego jako Polacy robimy znak krzyża świętego?


Krzyż jest godłem Chrystusa, naszego Zbawiciela, pieczęcią Jego władzy i sztandarem Jego królestwa. Kiedy czynimy znak krzyża św., chcemy się przezeń oddać pod władzę i opiekę Boga w Trójcy św. Jedynego, który objawił się nam w Chrystusie.

Znak krzyża św. jest także wyznaniem przynależności. Gdy na pełnym morzu okręt jakiś wywiesza flagę, daje tym znak, do jakiego państwa przynależy. Kiedy chrześcijanin przed modlitwą, przed pracą czy przed spoczynkiem robi znak krzyża św., wyznaje przez to, że wszystko, czym jest i co czyni, należy do Chrystusa Pana.

Znak krzyża św. jest nadto oznaką opieki i błogosławieństwa. Gdy okręt wystawia na pełnym morzu flagę swego państwa, znaczy to także, że okręt ten jest pod opieką tego państwa. Kto atakuje okręt, atakuje tym samym państwo i cały naród będzie go bronił. Kto w potrzebie, w niebezpieczeństwie lub w pokusie robi znak krzyża św., ten udaje się pod opiekę Chrystusa-Zwycięzcy. Kto napada na własność Chrystusa, napada na Chrystusa samego i Chrystus będzie Swej własności bronił.

Krzyż Jezusa Chrystusa to dla każdego chrześcijanina źródło łaski i moc dająca zbawienie. Świadczą o tym m.in. krzyże przydrożne wpisane w krajobraz naszej ojczyzny. Niezliczona ich liczba pokazuje, że krzyż jest głęboko zakorzeniony w polskiej religijności i kulturze.

Podtrzymywanie i kultywowanie języka polskiego i kultury polskiej jest obowiązkiem każdego Polaka niezależnie od miejsca zamieszkania. Ponieważ świat staje się coraz mniejszy głównie w wyniku rozwoju środków masowego przekazu, przyspieszeniu i globalizacji wymiany międzynarodowej, języki narodowe i narodowa kultura poddana jest ciągłemu zagrożeniu. Jako miłośnicy języka polskiego i polskiej kultury musimy przeciwstawiać się temu zagrożeniu. /źródło

Polacy w istocie swojej religijnośc odwołują się do znaczenia i symboliki krzyża. Dlatego poniżej zamieszczam krótki tekst z pogranicza językoznawstwa i zakorzenionej w kulturze religijności. Jest to fragment artykułu Witaj, Krzyżu – Ave Crux [1], którego autorem jest prof. Kazimierz Ożóg [2].

Już w X w. na samym początku polskiego chrześcijaństwa przejęliśmy z łaciny słowo crux, które na gruncie dawnej polszczyzny dało najpierw utrzymującą się przez kilka stuleci formę krziż, a następnie na skutek zmian fonetycznych postać krzyż. W obręb polskiej kultury narodowej i religijnej wszedł wyraz bardzo obciążony symbolicznie. Warto tu wspomnieć o krzyżach wieńczących wieże polskich kościołów, z których wiele jest pod wezwaniem Krzyża św. bądź Podwyższenia Krzyża, nierzadkie są w Polsce sanktuaria Krzyża św. czy kalwarie, krzyże wiszą w chrześcijańskich domach, w miejscach nauki i pracy, krzyże stawiano na rozstajach dróg, aby nie zbłądzić, dzisiaj coraz częściej krzyże przydrożne stoją w miejscu wypadków drogowych. Od opactwa Benedyktynów, które posiada relikwię Krzyża św. pobliskie góry, najstarsze w Polsce, zostały nazwane Świętokrzyskimi. Najstarszy zabytek języka polskiego to zbiór kazań z XIII wieku nazywany Kazaniami Świętokrzyskimi. Polscy pisarze, poeci, malarze nierzadko jako główny temat swoich dzieł obierali motyw krzyża. Bez krzyża nie możemy zrozumieć Polski.

[1] Tekst ukazał się w Piśmie Wyższego Seminarium Duchownego w Rzeszowie, nr 3 (62), październik-grudzień 2010. Prof. Ożóg pisze w nim przede wszystkim o znaczeniach, w jakich używane jest słowo krzyż w staropolskich pieśniach pasyjnych. Artykuł jak najbardziej językoznawczy i bardzo interesujący – dobrze, że w takich sprawach edukuje się kleryków, przynajmniej rzeszowskich (jak jest gdzie indziej, nie mam pojęcia). Tych, którzy mają możliwość dotarcia do czasopisma – odsyłam i zachęcam do przeczytania.

[2] Kazimierz Ożóg jest profesorem nauk humanistycznych, obecnie pracuje na Uniwersytecie Rzeszowskim. W latach 1976-1990 pracował na Uniwersytecie Jagiellońskim, a w latach 1990-1994 na Uniwersytecie Lille III.

niedziela, 22 września 2013

Tylko pod tym znakiem


Krzyż w ponad 1000-letniej historii Polski zawsze odgrywał doniosłą rolę.


Pisał nasz wieszcz Adam Mickiewicz:

Tylko pod krzyżem,
Tylko pod tym znakiem,
Polska jest Polską,
A Polak Polakiem.

Inny wieszcz Zygmunt Krasiński nazywa Polskę "krainą mogił i krzyży" (Irydion. Dokończenie). Od Krzyża zaczęła się historia Polski, co dobitnie ukazał nasz wielki malarz Jan Matejko w obrazie pt. "Zaprowadzenie chrześcijaństwa R.P. 965". Również w "Poczcie królów Polskich" tego malarza wielu władcom Polski ukazana towarzyszy krzyżem, m.in.: Mieszko I, Mieszko II, Kazimierz I Odnowiciel, Kazimierz II Sprawiedliwy, Kazimierz IV Jagielończyk, Zygmunt I Stary, Zygmunt III Waza. To nie tylko wizja malarza, który ich portrety tworzył z wyobraźni, ale pewność, że władcy Polski zarówno swój los, jak i tego kraju mocno związali ze znakiem Krzyża.



Najbardziej żałosne a jednocześnie świadczące o prawdzie dotyczącej naszej wiary katolickiej i …,,kochaj bliźniego swego jak siebie samego,, są zaniedbane, unikatowe budynki na terenie Roztocza związane z kultem wiary a stanowiące jedne z najcenniejszych zabytków budownictwa drewnianego środkowej Europy!
W tym obecnym zapomnieniu przez Polaków – to że nie zawaliły się one tak stojąc od setek lat graniczy wręcz z Boskim cudem a jednocześnie dowodzi niezwykłego kunsztu dawnych cieśli…



- czyt dalej: http://pigipedia.blog.com/archives/1697/

Z Bogiem w sercu i z krzyżem przed oczyma

Krzyż przyniósł ocalenie słowiańskich plemion zamieszkujących tereny dzisiejszej Polski: Polan, Wiślan, Mazowszan, Ślężan, Pomorzan. Wielkim zagrożeniem ich bytu w tym czasie była ekspansja terytorialna Cesarstwa Niemieckiego prowadzona pod przykrywką misji chrześcijańskiej. Cesarz Otton I od początku swojego panowania zakładał zajęcie i podporządkowanie ziem słowiańskich. Zapędy te zostały powstrzymane przez przyjęcie Chrztu przez Mieszka I i poślubienie czeskiej księżniczki Dobrawy.

Niemieckim planom zawładnięcia słowiańskimi ziemiami stanął wtedy na drodze Krzyż, który rozpostarł swoje opiekuńcze ramiona na młodym Państwem Piastowskim. Ileż to razy od tego czasu z Bogiem w sercu i z krzyżem przed oczyma stawał Naród Polski o bronie swojej wolności, tożsamości, polskości i wiary. Cedynia, Głogów, Psie Pole, Legnica, Płowce, Grunwald, Chocim, Cecora, Kircholm, Oliwa, powstanie Chmielnickiego i bitwa pod Beresteczkiem, potop szwedzki i Jasna Góra, Wiedeń, Zieleniec, powstanie kościuszkowskie i Racławice oraz Maciejowice, powstanie listopadowe i Grochów oraz Iganie, powstanie styczniowe, wojna polsko-sowiecka i Cud nad Wisłą, II wojna światowa i Westerplatte, Bzura, Kock, Katyń, Monte Cassino, Berlin oraz powstanie warszawskie. "

Rząd białych krzyży

Miejsca uświęcone krwią tych, którzy nie zawahali się złożyć swego życia na ołtarzu Ojczyzny i spocząć pod Krzyżem Jezusa. "Czy widzisz ten rząd białych krzyży?/ To Polak z honorem brał ślub." - te słowa z piosenki "Czerwone maki na Monte Cassino" są najtrafniejszym potwierdzeniem słów, które stanowiły prawdziwy patriotyczny wyznacznik wszystkich Polaków: "Bóg - Honor - Ojczyzna".
Szczególną wymowę w historii Polski zyskał Krzyż w XIX w. W mesjanistycznych wizjach naszych wieszczów rozbiory Polski porównano do ukrzyżowania Chrystusa. Tym razem na krzyżu narodów umarła Polska. Oto ks. Piotr w scenie V mickiewiczowskich "Dziadów" w swoim widzeniu mówi:

Krzyż ma długie na całą Europę ramiona,
Z trzech wyschłych ludów, jak z trzech twardych drzew ukuty. -
Już wleką; już mój Naród na tronie pokuty -
Rzekł: "Pragnę" - Rakus octem, Borus żółcią poi,
A Matka Wolność u nóg zapłakana stoi.
Patrz - oto żołdak Moskal z kopiją przyskoczył
I krew niewinną mojego narodu wytoczył.





W krzyżu ratunku przyszło temu Narodowi szukać

Wymazanie Polski z map Europy przez trzy rozbiory, uznane przez Europę postanowieniami Kongresu Wiedeńskiego, porównano do śmierci Chrystusa na krzyżu. To mesjanistyczne połączenie Polski z krzyżem stało się przyczyną głębokiej wiary Polaków w to, że Polska powstanie z niebytu, tak jak niegdyś zmartwychwstał Jezus Chrystus. Krzyż stał się wtedy symbolem nadziei, źródłem siły i tarczą obrony. Moc krzyża stała się tak wielka, że bał się go zaborca, zakazując stawiania nowych i odnawiania starych.

W krzyżu ratunku przyszło temu Narodowi szukać jeszcze wielokrotnie. Czarną noc okupacji hitlerowskich Niemiec rozjaśniały krzyże: na kościołach, przy drogach, na rozstajach i... w sercach Polaków. Krzyżami naznaczono czas i miejsce, kiedy w okresie duchowego zniewolenia przez nieludzki ustrój, człowiek upomniał się o swoją godność, swoje prawa, o Boga: Poznań'1956; Wybrzeże'1970, Ursus-Radom'1976; Gdańsk'1980; kopalnia "Wujek"'1981. Dzisiaj monumentalne krzyże m.in. w Poznaniu i Gdańsku, świadczą prawdę o tamtych czasach, o umiłowaniu Ojczyzny i wolności, o potrzebie Boga w życiu naszego Narodu i każdego Polaka.

Drewniany krzyż z przewieszoną stułą

Jest jeszcze jeden krzyż, który stał się kamieniem milowym wiodącym Naród ku wolności - drewniany krzyż z przewieszoną na jego ramionach stułą, który wyraźnie wybijał się na tle bieli ołtarza, przy którym 2 czerwca 1979r. stał Papież-Polak Jan Paweł II. Przez ten krzyż płynęły wtedy znamienne słowa Ojca Świętego Jana Pawła II: "Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej Ziemi!" Obecnie świadectwo światu o tej wyjątkowej modlitwie, jaka spłynęła z ust Ojca Świętego do Boga w imieniu narodu polskiego, daje granitowy krzyż, ustawiony w tym samym miejscu na pamiątkę tamtego, drewnianego.

Znak krzyża, moc z niego wypływająca tylekroć w historii Polski decydował o jej losach, że naturalną konsekwencją tego jest jego trwałe zespolenie się z bytem naszej Ojczyzny i Narodu. Jest znakiem, który jednoczył, umacniał siłą, prowadził do walki, pokrzepiał nadzieją, uczył patriotyzmu, ugruntowywał w wierze. Ojciec Święty Jan Paweł II najpełniej o tym przypomniał swoim Rodakom: "W okresach najcięższych dziejowych prób naród szukał i znajdował siłę do przetrwania i do powstania z dziejowych klęsk właśnie w nim - w Chrystusowym Krzyżu! I nigdy się nie zawiódł. Był mocny mocą i mądrością Krzyża! Czy można o tym nie pamiętać?"


Źródło: Tadeusz Basiura, Skoczów, 1995
http://www.katolik.pl/znaczenie-krzyza-w-historii-polski,2557,416,cz.html


czwartek, 19 września 2013

Kim jest prawdziwy Polak?


Polskość zobowiązuje, historia uczy, przyszłość zależy od nas.


Był na Neonie kiedyś ciekawy i mądry bloger - Jerzy Wawro. Ale przeszkadzał; i były nawoływania do jego usunięcia. Komu przeszkadzał? Kolaborantom?
- zob: Jerzy Wawro, "Kolaboranci i patrioci".




Napisałem wcześniej, na tym portalu, że dla mnie patriotyzm jest konsekwencją oparcia się o wartości, takie jak Bóg, Honor, Ojczyzna. Z tego wyrastają konkretne postawy i poglądy oraz decyzje w krytycznych momentach. Bo gadać to sobie można...

Czy prawdziwy Polak musi być katolikiem? Niekoniecznie, ale w większości tak jest. Czy innowierca może być patriotą – oczywiście, było wiele takich przypadków. Ale nie o to chodzi - chodzi o to, że krzyż i chrześcijaństwo jest symbolem nie tylko religijnym ale też kulturowym. W wielu krajach Europy a także w samej Europie, a szczególnie u nas, we Włoszech czy w Irlandii.



Próbując określić naszą polską narodową tożsamość zauważamy, że nie sposób uciec od naszej polskiej chrześcijańskiej historii i chrześcijańskiej kultury. Historyczną datą powstania Polski jest jej Chrzest w 966 roku. Przed Bitwą pod Grunwaldem śpiewano Bogurodzicę, która przez lata była nieoficjalnym hymnem. Pieśń Boże Coś Polskę, śpiewana bardzo uroczyście w Kościołach od lat podbudowywała Polaków. Podobnie jak Pieśń Konfederatów Barskich. Rota. Wiele pieśni legionowych, wojskowych, harcerskich – tam wszędzie mamy połączenie wiary katolickiej i polskości. Choćby „My chcemy Boga w książce w szkole…” śpiewane przez antykomunistyczną opozycję. Tylko pod tym krzyżem…” doprowadzaliśmy w latach osiemdziesiątych na pielgrzymkach do szału pilnujących nas milicjantów.
I jest to tak trwale wpisane w naszą kulturę, że żaden wyrok, żadne nowe idee, żadne reguły postępu tego nie zmienią. Podobnie jak setki chamskich komentarzy na forach internetowych i w blogosferze.

Adam Mickiewicz pisał „Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem – Polska jest Polską, a Polak Polakiem”. Co oznacza to zdanie? Bynajmniej nie, że niekatolik nie może być Polakiem czy patriotą. Oczywiście, że może. Chodzi jednak o to że wiara i patriotyzm są cechą wspólną, bo taka jest polska kultura. Nasi przodkowie byli chrześcijanami i oni budowali potęgę Polski, a potem walczyli w różny sposób o jej odbudowę. Wyjątki się zdarzają i zdarzały – mieliśmy wielkich patriotów nie chrześcijan, mieliśmy chrześcijan zdrajców (pytanie na ile byli oni chrześcijanami). Pytanie zasadnicze jest jednak takie: czy ktoś otwarcie zwalczający Kościół Katolicki, wiarę Naszych Ojców może być nazwany patriotą? Wg mnie nie może. Dla mnie taka osoba jest koaborantem, kimś, kto kala własne gniazdo. O pobudkach tutaj nie miejsce aby się rozpisywać; zazwyczaj jednak wynikają one z nienawiści do Boga, Polski i Polaków.

Adam Mickiewicz napisał też inne, ważne słowa na ten temat:
Mówisz: Niech sobie ludzie nie kochają Boga,
Byle im była cnota i Ojczyzna droga.
Głupiec mówi: Niech sobie źródło wyschnie w górach,
Byleby mi płynęła woda w miejskich rurach
.

Dlatego nasz wieszcz narodowy przekonywał: "Tylko pod Krzyżem, tylko pod tym znakiem Polska jest Polską a Polak Polakiem. Jak ktoś tego nie rozumie albo udaje, że nie rozumie to albo jest ignorantem albo kolaborantem.



Kim jest kolaborant?
Kolaboracja współpraca z nieprzyjacielem, okupantem (zwł. z hitlerowcami w czasie 2. wojny świat.)
kolaborant, kolaboracjonista ten, kto współpracuje z wrogiem, zaborcą, kto kolaborował z faszystowskimi Niemcami w czasie 2. wojny świat.
/Słownik wyrazów... Kopalińskiego

Co oznacza słowo patriota?
Patriotyzm (łac. patria,-ae = ojczyzna, gr. patriates) – postawa szacunku, umiłowania i oddania własnej ojczyźnie oraz chęć ponoszenia za nią ofiar; pełna gotowość do jej obrony, w każdej chwili. Charakteryzuje się też przedkładaniem celów ważnych dla ojczyzny nad osobiste, a także gotowością do pracy dla jej dobra i w razie potrzeby poświęcenia dla niej własnego zdrowia lub życia. Patriotyzm to również umiłowanie i pielęgnowanie narodowej tradycji, kultury czy języka. Patriotyzm oparty jest na poczuciu więzi społecznej, wspólnoty kulturowej oraz solidarności z własnym narodem i społecznością.
/Wikipedia

Nie wolno Innowiercom i niewierzącym odmawiać prawa do identyfikowania się z polskością. Wspomnieć możemy choćby Berka Joselewicza. Wystarczy przejrzeć listę katyńską, by zobaczyć dla ilu z pomordowanych żołnierzy to nie krzyż był znakiem z którym identyfikowali się religijnie. Ale na pewno to krzyż był znakiem z którym identyfikowali się patriotycznie. Bo pod sztandarem z napisem :”Bóg, Honor, Ojczyzna” szli do boju za te wartości.
My też musimy walczyć o polskość i katolickość. Z tolerancją dla mniejszości. Ale tylko z tolerancją, a nie admiracją. /Skanderbeg.



Roman Dmowski, człowiek dzięki którego koncepcjom politycznym Polska odzyskała niepodległość po 123 latach niewoli w swojej książce „Kościół, naród, państwo” napisał: „Katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, zabarwieniem jej na pewien sposób, ale tkwi w jej istocie, w znacznej mierze stanowi jej istotę.
USIŁOWANIE ODDZIELENIA U NAS KATOLICYZMU OD POLSKOŚCI, ODERWANIA NARODU OD RELIGII I OD KOŚCIOŁA, JEST NISZCZENIEM SAMEJ ISTOTY NARODU”

Czytaj też:

niedziela, 15 września 2013

Cechy fałszywych objawień


Czyli o rozeznawaniu



CECHY OBJAWIEŃ PRAWDZIWYCH

     Prawdziwe objawienia odznaczają się pewnymi cechami. Mianowicie: głoszą prawdę zgodną z Pismem św., nauczaniem Kościoła, Papieża; nie zawierają błędu i nie wprowadzają w błąd; ich treść – ponieważ pochodzi od Boga – przekracza wiedzę i doświadczenie wizjonera; duch, czyli „klimat" prawdziwych objawień, ujawnia ducha Bożego, przez co rodzi pokój, nadzieję, pobudza do miłości. Objawienia prawdziwe skłaniają do tego, by w innych rozbudzać miłość do Boga, Kościoła, bliźnich. Tak więc owocami prawdziwych objawień jest pogłębienie wiary, umocnienie nadziei i rozbudzenie miłości. Pobudzają one do życia Słowem Bożym zawartym w Biblii i do życia sakramentami.

 
CECHY FAŁSZYWYCH OBJAWIEŃ

     Fałszywe objawienia – chociażby nawet zawierały słuszne i prawdziwe pouczenia doktrynalne i moralne – mają na celu wprowadzanie w błąd. Często w subtelny sposób wsączają pychę, agresję, skłaniają do bezowocnego aktywizmu, do modlitwy formalistycznej, do moralności faryzejskiej dotyczącej np. określonego stroju (najczęściej chodzi o spodnie), zewnętrznego sposobu zachowania się, kolejności odmawianych modlitw itp. Fałszywe orędzia skłaniają nieraz do wręcz zabobonnych praktyk, takich jak zakopywanie medalików w określonych miejscach dla zapewnienia sobie bezpieczeństwa itp.

     Nieprawdziwe objawienia – ponieważ nie pochodzą od Boga – nigdy nie zrodzą takich owoców Ducha jak: «miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie.» (Ga 5,22n). Ponieważ fałszywe objawienia są tworem ducha ludzkiego lub szatańskiego, dlatego nie ma w nich «klimatu» Miłości, Miłosierdzia i Sprawiedliwości Bożej.


DLACZEGO FAŁSZYWE OBJAWIENIA MAJĄ ZWOLENNIKÓW?

     Może powstać pytanie, dlaczego fałszywe objawienia mają nieraz wielu "wiernych" zwolenników. Przyczyny mogą być liczne. Zaliczyć do nich można autentyczne poszukiwanie Boga, modlitwy, dobra, a także specyficzne oczekiwania, np. uzdrowienia, oraz – różne formy zastraszania i „uzależniania", wywoływane przez fałszywych wizjonerów.


KLIMAT MODLITEWNY MIEJSCA "OBJAWIEŃ" I POSZUKIWANIE PRAWDZIWEGO BOGA

     Wiele osób autentycznie szukających Boga z różnych względów udaje się do miejsc fałszywych objawień lub czyta nieprawdziwe orędzia w nadziei spotkania się z żywym Bogiem. Niektórzy spragnieni modlitwy odnajdują w takich miejscach klimat modlitewny, wytworzony przez pobożnych i rozmodlonych pielgrzymów.

     Trzeba jednak odróżnić klimat miejsca – wytworzony nie tyle przez wizjonera, ile przez przybywających pielgrzymów – od treści samych orędzi, które mogą być wymyślone, a więc nie pochodzić od Boga.

     Czasami wielkie obietnice duchowe związane z odwiedzaniem miejsc rzekomych objawień zachęcają do udawania się tam. Jako przykład można podać «objawienia» w Okołowicach.

     Wizjonerka w swoim orędziu z 13.02.91 ukazuje szansę ocalenia w Polsce nawet tych, «co serca mają komunistyczne». Chociaż – jak twierdzi – «są to ludzie złego ducha», jednak «jest im jeszcze dana szansa uratowania... jak przyjdą do tego źródełka i do tego żłóbka betlejemskiego tu do Okołowic po błogosławieństwo...» Podstawowym warunkiem ocalenia jest więc – według wizjonerki – odwiedzenie miejsca rzekomego objawienia.

     Podobną radę daje też kobietom prowadzącym grzeszne życie. Pod datą 26.04.1991 czytamy: «Która z kobiet przyjdzie tu do tego Betlejem, do Okołowic, to sąd ją minie... będzie podlegać amnestii, choćby była grzeszna jak Judasz...» Rytuał odwiedzenia jakiegoś miejsca ma się więc stać podstawowym działaniem podjętym przez człowieka w celu uzyskania ocalenia.


ZASTRASZANIE, SZANTAŻ DUCHOWY

     Bardzo częstym czynnikiem wywołującym długie nawet trwanie przy jakimś fałszywym wizjonerze, jego orędziach lub miejscu objawień jest strach rodzący się z pewnej formy «duchowego szantażowania» i uzależniania.

     Fałszywe orędzia i fałszywi wizjonerzy wywołują lęk, aby człowiek nie miał odwagi odwrócić się od nich. Następuje uzależnianie się od fałszywych proroków jako «jedynych posiadaczy prawdy».

     Przez fałszywe orędzia zastrasza przede wszystkim szatan. Robi to w tym celu, by przerażeni ludzie bali się odrzucić nieprawdziwe objawienia. Osoba przepełniona lękiem, np. z powodu przepowiedni wizjonera, może zacząć wykonywać jego polecenia, stając się zastraszonym «zakładnikiem» rozpowszechnianych przez niego orędzi, bojąc się je odrzucić.

     Strach powodujący trwanie przy fałszywych objawieniach może przyjmować różne formy:
1) Lęk, że za odejście od jakichś objawień nie uzyska się uzdrowienia, ściągnie się na siebie lub na innych karę w postaci jakiegoś kataklizmu a nawet potępienia wiecznego (pomimo że Bóg pragnie przede wszystkim miłości i zamieszkania w sercu człowieka; por. Ez 18,23: Czyż tak bardzo mi zależy na śmierci występnego – wyrocznia Pana Boga – a nie raczej na tym, by się nawrócił i żył?).

2) Strach przed "błądzącym" Kościołem (a przecież posiada on Papieża obdarzonego charyzmatem nieomylności; por. Mt 16,18: Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą.).

3) Obawa, że np. za niewybudowanie kaplicy lub kościoła na miejscu «objawień» kraj i cały świat ogarną wojny (tymczasem Bóg pragnie tylko autentycznego nawrócenia; por. Łk 13,05: ...lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie. Mt 9,13: Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników.).
Rozważmy bliżej te różne formy zastraszania.


BĘDZIESZ ZDROWY, JEŚLI...

     Specyficzna forma zastraszenia i przyciągania do fałszywych objawień bazuje na pragnieniu zdrowia dla siebie lub najbliższych. Ktoś np. spodziewa się uzdrowienia, dlatego szuka kontaktu z fałszywym wizjonerem, który przypisuje sobie wielką moc uzdrawiającą, mającą być dowodem na prawdziwość jego orędzi. Osoby szukające uwolnienia od choroby boją się "zerwać" z fałszywymi objawieniami w obawie przed utratą "ostatniej" szansy na uzdrowienie. Boją się "kary" za opuszczenie jakiegoś miejsca fałszywych objawień.

     Jest charakterystyczne, że wiele wątpliwych objawień łączy się z rzekomym udzieleniem wizjonerowi mocy uzdrawiania (np. Oława, Chotyniec, Okonin - zob. V.D. 2/95). Życie potwierdza, że nadzieja uzyskania zdrowia przyciąga wiele zrozpaczonych osób, które nie chcą przepuścić żadnej okazji uzyskania zdrowia dla siebie lub najbliższych.

     Była już o tym mowa, że przyczyny uzdrowień mogą być inne niż "prawdziwość objawień", np. magnetyzm wizjonera lub po prostu autentyczna wiara człowieka, którego Bóg uzdrawia, pomimo nieprawdziwości objawień w danym miejscu (por. Vox Domini nr 3/95).

     Łudzenie ludzi przybywających do jakiegoś miejsca obietnicą ich uzdrowienia może zapewnić stały napływ pielgrzymów. Np. w Okołowicach wizjonerka – zapowiadając powstanie źródełka – zapisała 14.11.1990: «To źródełko będzie służyć jako najwyższy lek ze wszystkich leków, jakie do tej pory służyły medycynie na całej kuli ziemskiej, bo już tym źródełkiem zakończymy walkę z tymi chorobami, które szalały po całej kuli ziemskiej...» Potem następuje szczegółowy porządek – podyktowany «z góry» – w jakich dniach i godzinach źródełko «będzie czynne», w jaki sposób wizjonerka ma dotknąć człowieka, jak ma się on zachować, a nawet... jak głęboko skłonić.


PRZYJDZIE KATAKLIZM LUB INNE NIESZCZĘŚCIE, JEŚLI...

     Fałszywe objawienia bardzo często wymuszają uznanie ich prawdziwości poprzez rodzenie strachu. Przykładem takiego „przekonywania o prawdziwości" przy pomocy zastraszania może być orędzie z Chotyńca z 12.08.90: «Z tą wodą (ze źródełka w Chotyńcu) wypływa Moja Najświętsza Krew. Jak tego nie zrozumieją nastanie taka kara jakiej ta miejscowość nie widziała od początku świata». Dla uniknięcia kary należy więc uwierzyć w coś zupełnie absurdalnego.

     Niektóre fałszywe objawienia zdobywają zwolenników, ponieważ z jednej strony rodzą strach zapowiadając różne kataklizmy, z drugiej zaś – wytwarzają złudne poczucie bezpieczeństwa. Podają bowiem możliwości ochronienia się przed zapowiadaną karą w zasadzie bez konieczności nawracania się i radykalnego zmieniania swojego życia, np. przez gromadzenie poświęconej żywności, udawanie się do "bezpiecznych" miejsc na kuli ziemskiej lub na samo miejsce objawień. I tak buduje się poczucie bezpieczeństwa na fałszywych podstawach.

     Przykładem może być jedno z kanadyjskich objawień publikowane przez «brata Jana» (popierające Oławę, Małego Kamyka i in.). Nawołuje on między innymi – rzekomo po otrzymaniu nakazu z Nieba – do budowy miasteczek-azyli o kulistym kształcie na czas kary ognia, która dotknie wszystkie kontynenty. Św. Teresa miała ukazać we śnie miejsca na mapie, gdzie miasteczka te mają powstać. Ochrona – czysto fizyczna – zapewniona zostanie wszystkim, którzy przybędą do takiego miasteczka, a wcześniej dopomogą finansowo w ich wybudowaniu (por. La Cité Asile z 11.02.93).

     W objawieniu tym występuje ponadto podawanie nie sprawdzających się przepowiedni, które Pismo Święte jednoznacznie klasyfikuje jako znak fałszywości proroka (por. Vox Domini nr 4/95). I tak 30.04.92 wizjoner zobaczył św. Michała, który zbliżał się do ziemi z mieczem wołając: «854 dni!». Przewidywania – na dzień 1.09.94 – ważnych i decydujących dla całego świata wydarzeń nie potwierdziły się.

     Również Weronika Leuken (z Bayside w USA), «pierwsza nauczycielka» Małego Kamyka (spędził u niej kilka tygodni, po czym – po okresie szerzenia jej «objawień» – sam stwierdził, iż ma widzenia) również podaje sposoby «zabezpieczenia się» przed karą. Pisze 18.06.88, przytaczając rzekomo słowa Matki Bożej: «Miejcie czystą wodę w butelkach. Nie przyjmujcie do swoich domów obcych w tych czasach, bo dusze, które będą pukać do drzwi waszych domów będą rozpoznane jako złe i one mogą także zrujnować dusze młodych...»

     I ona jest autorką wielu nie spełnionych proroctw (np. z 18.06.88: «W ciągu dwóch lat albo wcześniej nastąpi załamanie na giełdzie. System monetarny świata zostanie sparaliżowany»). Pomimo tych "niepowodzeń" Weronika nie waha się napisać: "Nie powinniście się interesować innymi słowami lub pismami o objawieniach w różnych miejscach (...) Jeśli chodzi o jakiekolwiek z tych objawień, najlepiej je ignorować" (18.03.89).

     Element strachu i przerażenia wprowadzany jest nieustannie w orędziach Weroniki Leuken przez zapowiadane przez nią ukazania się «Kuli Odkupienia», która ma za zadanie – pomimo swej optymistycznej nazwy – zniszczyć trzy czwarte ziemi (np. 18.06.91. Matka Boża miała w tym dniu powiedzieć m. in.: «Wielu upadnie poprzez Kulę Zbawienia (...) Mam wielką nadzieję, że wybawię większość Moich dzieci, lecz Ojciec Odwieczny podaje do wiadomości, że liczba ocalonych będzie bardzo mała.»

     Wierność fałszywym objawieniom może się więc opierać na obawie, iż porzucenie ich pozbawi człowieka istotnych wskazówek dotyczących tego, jak się ocalić w czasie kary. Wskazówki w dużej części dotyczą zabezpieczenia ciała, przetrwania fizycznego. Tymczasem każdy prawdziwie wierzący człowiek wie, że nie ma wartości większej niż ocalenie duszy, osiągnięcie zbawienia i dopomożenie w tym bliźnim przez modlitwę i ofiary.


STRACH PRZED POTĘPIENIEM

     Oprócz zastraszania kataklizmami, nieszczęściami, śmiercią, wojną można się spotkać ponadto ze straszeniem piekłem za niewypełnienie życzeń wizjonera lub "zdradzenie" jakichś fałszywych objawień przez odejście od nich. Przykładem takiego zastraszania, "duchowego szantażowania", może być rzekome ostrzeżenie Matki Bożej, która miała powiedzieć w Chotyńcu: «Przekazuję ci, że kto wstąpił do Domu Modlitwy (św. Szarbela) i uczestniczył a odejdzie, Ja wasza Matka przyrzekam, że odejdę od niego w ostatnią godzinę życia...» (18.10.89) Zakładanie pod wpływem tego «orędzia» Domów Modlitwy św. Szarbela – których inicjatorem na całym świecie był Mały Kamyk – lub lęk przed opuszczeniem takiego domu w obliczu rzekomo grożących konsekwencji niewiele ma wspólnego z autentycznym nawróceniem serca. Strach ten sprawia, że wiele osób – pomimo przeżywanych wątpliwości – nie potrafi odrzucić fałszywych objawień.

     Gdy mowa już o domach modlitwy św. Szarbela – bazujących na fałszywym australijskim objawieniu w Nowra (o czym pisaliśmy w VD 3 i 4/95) – to warto wspomnieć, że do zakładania ich nawołuje również p. Stanisław Ślipek w Rudzie k/Sieradza. Napisał on 7.12.87: Matka Boża «prosi o modlitwy do św. Szarbela i mówi: W tej wiosce mają być trzy domy, w każdym będzie przełożony i przełożona». Prośba ta powtarza się np. w orędziu z 6.01.88.

     Przykładem straszenia tych, którzy nie przyjmują jakiegoś objawienia, mogą być także rzekome słowa Pana Jezusa przytoczone przez Katarzynę Szymon («Katarzynkę») z 1985 roku: «Są tacy księża, którzy nie wierzą w objawienia Matki Bożej w Oławie i nie przyjeżdżają odprawiać Mszy św. w Oławie. Oni w ostatniej chwili zrozumieją swój błąd i będą biec do tego świętego miejsca, ale nie dotrą i zginą.»


STRACH PRZED «BŁĄDZĄCYM KOŚCIOŁEM»

     Inny sposób zdobywania zwolenników przez fałszywych wizjonerów polega na rodzeniu strachu przed Kościołem „zniszczonym" przez Sobór Watykański II i reformy zaaprobowane przez Papieża.

     I tak np. przyjmowanie Komunii św. więcej niż jeden raz dziennie jest potępiane m. in. w Oławie oraz w Chotyńcu, gdzie np. 15.02.90 wizjoner zapisał słowa: «Ciało Mojego Syna przyjmujcie wszyscy, ale tylko raz a nie dwa razy dziennie, jak mówią wam niektórzy kapłani, że można przyjmować rano i wieczorem. Pamiętajcie, że tylko raz! Kapłan może i trzy razy gdy odprawia Mszę Świętą, a wy jedynie możecie przyjmować dwa razy tylko w Boże Narodzenie. Ale w inne dni nie wolno. Nie wolno także przyjmować wcześniej, niż co najmniej po trzech godzinach po posiłku. A po Komunii należy najpierw spożyć czystą wodę.»

     Wcześniej podobną akcję przeciwstawiania się prawu kościelnemu rozpoczęła «Katarzynka», podając 19.03.85 rzekome słowa Chrystusa: «Jedzcie Ciało Moje w 3 godziny po jedzeniu. Moi Kapłani nie chcą Mnie słuchać. Nie wyznam ich przed Ojcem Moim. (...) Przyjmujcie raz dziennie Komunię św. i w 3 godziny po jedzeniu...»

     W ten sposób "objawienia" te kwestionują zatwierdzony przez papieża przepisy kościelne – zawarte między innymi w Kodeksie Prawa Kanonicznego oraz w Katechizmie Kościoła Katolickiego – dopuszczające możliwość przyjmowania Komunii św. dwa razy w ciągu tego samego dnia. Jest to szczególną łaską i dobrodziejstwem – za które powinniśmy być wdzięczni – nie tylko dla samych wiernych przyjmujących Komunię św., ale i dla całego Kościoła, Mistycznego Ciała Chrystusa, które wzrasta i umacnia się dzięki każdej komunii eucharystycznej.

     Całą gamę przykładów podważania autorytetu Kościoła i papieży przez fałszywe objawienia można znaleźć w pismach Weroniki Leuken. Np. 21.05.83 przekazuje wiadomość o otruciu Jana Pawła I: «On otrzymał przerażenie i męczeństwo przez picie z kielicha. To był kielich na szampan, dany jemu przez zmarłego członka z duchowieństwa i administracji spraw zagranicznych.» Dalej twierdzi ona, że Papież Jan Paweł II «jest pod dominacją swoich biskupów i kardynałów» (2.10.89), zaś pod tytułem «Sobowtór Papieża» zapisuje w odniesieniu do Pawła VI słowa: «odsunęli go i ustawili innego w jego miejsce.»

     W Polsce szerzy niepokój i brak zaufania do Kościoła m. in. Władysław Biernacki. W otrzymywanych rzekomo z Nieba przekazach broni on ekskomunikowanego za nieposłuszeństwo Papieżowi abp Lefčbvre’a: «Władysławie, kiedy ty wreszcie w imieniu Moim napiszesz list do Mego umiłowanego syna arcybiskupa Francji Marcell Lefčbvre... Jego kościoły diabeł nie zmodernizował, w jego kościołach żyje Bóg...» (16.02.88).

     Rozpowszechnianie tych wiadomości wywołuje w ludziach lęk o prawdziwość i słuszność decyzji podejmowanych przez Papieża, budzi brak zaufania i niepokój, rodzi wewnętrzne rozterki wierzących. Wiąże się z tym również nierzadko ośmieszanie Papieża i podważanie jego autorytetu. Pomimo deklarowanej przez wizjonerów miłości i szacunku, przedstawia się go jako człowieka godnego litości i za nic już nie odpowiadającego.

     Przykładem mogą być słowa p. Wandy Kołodziejskiej, której przekazy roją się od stwierdzeń sprzecznych z nauczaniem Kościoła: «Sobór Watykański II został sfałszowany... Mój umiłowany syn, Mój zastępca Jan Paweł II nie przeczytał dokładnie II Soboru Watykańskiego, bo był bardzo zajęty. Nie miał czasu i podpisał. Potem bardzo tego żałował, ale niestety już było za późno. Dlatego tak teraz się dzieje w Kościele...» (orędzie nr 8 – brak daty).

     Wandzie Kołodziejskiej wtóruje Władysław Biernacki pisząc: «Papież dużo by uczynił dla świata, dla Chrystusa, ale nie może, bo musi być posłuszny Soborowi, któremu złożył przyrzeczenie na wierność nieświadomie. Za to został przez Chrystusa ukarany, ale dzięki ludzkim modlitwom w Polsce został uratowany, ale Chrystus cierpi.» (16.02.88).

     Podważanie przez różnych wizjonerów autorytetu Papieża Jana Pawła II może mieć konkretny cel. Na przykład: zwrócić uwagę na postać Małego Kamyka i zachęcić do słuchania raczej jego niż Jana Pawła II. Pani Kołodziejska jednoznacznie popiera Małego Kamyka. W następnych orędziach czytamy bowiem m. in. «A Mój umiłowany syn Kamyk jest Moim bardzo, bardzo umiłowanym synem» (11.06.89). Następnie 7.07.90: «Ja sam będę mianował Kamyka, Mojego umiłowanego syna, na Piotra II (...) Kamyk – Papież Piotr II – będzie żył aż do końca tego świata, do samego końca tego świata będzie żył...»

     Skutkiem nieprawdziwych objawień jest więc rodzenie nieufności wobec Kościoła, Papieża, odrzucanie praw i przepisów kościelnych oraz postanowień z obawy, że są sfałszowane, niezgodne z wolą Chrystusa. Zapomina się przy tym o udzielonej przez Chrystusa władzy: «I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie» (Mt 16,19).

     Podważa się też najwyższy autorytet Papieża, osłabia pośrednio dogmat o jego nieomylności w sprawach wiary i moralności. Wyraża się wątpliwość w Bożą opiekę nad Kościołem, Mistycznym Ciałem Chrystusa, oraz w obietnicę trwałości Kościoła, daną Piotrowi: Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr czyli Skała, i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą (Mt 16,18).

     Rozpowszechnianie «objawień» dowodzących, że Papież nie podejmuje już decyzji, robi coś w pośpiechu i potem żałuje, oraz że jest zdominowany przez wrogów Kościoła itp., oprócz ośmieszania Głowy Kościoła wyraża także brak wiary w słowa Chrystusa.

     Skłaniając do nieufności wobec Kościoła, fałszywe objawienia rodzą przy tym specyficzne poczucie bezpieczeństwa. Polega ono na przekonaniu, że trwając przy danych orędziach, objawieniach, wizjonerze, miejscu objawień – a z daleka od rzekomo całkowicie "zabłąkanego" Kościoła, postanowień Soboru Watykańskiego II itp. – jest się na dobrej, a więc na bezpiecznej drodze. Rodząc to kruche poczucie bezpieczeństwa, fałszywe objawienia odciągają od Papieża i kwestionują autentyczne Sobory oraz odnowę wzbudzaną w Kościele przez Ducha Świętego, który towarzyszy Papieżowi w jego trudnej misji kierowania Kościołem.


NIE BĘDZIE POKOJU, JEŚLI... NIE POWSTANIE KOŚCIÓŁ LUB KAPLICA...

     Charakterystyczne jest, że wiele wątpliwych objawień rozpoczyna się od udzielenia wizjonerowi władzy uzdrawiania oraz polecenia budowania kaplicy lub kościoła. Zarówno jedno jak i drugie sprzyja napływowi pielgrzymów. Moc uzdrawiania przyciąga chorych, szukających ulgi w cierpieniu, zaś budowanie świątyni ma „dowodzić", że objawienie pochodzi od Boga. Pielgrzymi spragnieni uzdrowienia często zapewniają środki finansowe dla kontynuowania budowy.

     Oczywiście, prawdziwe objawienie może mieć na celu utworzenie nowego miejsca kultu, w którym ma stać świątynia, czego dowodzi np. maryjne objawienie w Lourdes czy Fatimie. Zdarza się jednak, że kościół jest budowany również w miejscu fałszywych objawień, aby je w ten sposób uwiarygodnić. Ponadto jego powstanie „sprzyja odbywaniu się objawień" także w niekorzystnych warunkach meteorologicznych.

     Zdarza się, że dla zmobilizowania ludzi do większej ofiarności i przyśpieszenia budowy świątyni orędzia również posługują się bardzo skutecznym środkiem, jakim jest właśnie wywoływanie strachu. Mogą się m. in. odwoływać do naturalnego lęku przed wojną. I tak np. zastrasza się słowami: «trzeba, aby jak najszybciej była wybudowana Świątynia Bożego Pokoju, bo Boży Pokój zależy od tego miejsca. Moje dzieci przychodźcie i budujcie tę świątynię Bożego Pokoju...» (Oława 8.09.93) lub: «Moje dzieci, dopóki nie zostanie zatwierdzone miejsce Moich objawień w Oławie i nie zostanie zbudowana Kaplica Bożego Pokoju, dotąd wasz kraj nie zazna spokoju...» (Chotyniec, 3.01.90).

     Uzależnienie pokoju na świecie od wybudowania w jakimś miejscu kaplicy wydaje się formą subtelnego zastraszania, rodzenia lęku utrudniającego w obserwatorach słuszne uznanie jakiegoś objawienia za nieprawdziwe. Pokój na świecie uzależniony jest od powrotu do Boga, od szanowania Jego prawa, zwłaszcza zaś – przykazania miłości. To coś więcej niż wybudowanie nawet największego obiektu sakralnego. Koncentrowanie całej uwagi ludzkiej na budowie świątyni (często obok już istniejącego kościoła, w którym przechowywany jest Najświętszy Sakrament w przeciwieństwie do nowo powstałych obiektów) wydaje się być odwracaniem uwagi od tego, na co Bóg naprawdę czeka, aby na świecie zapanował pokój: od autentycznego nawrócenia serca.

Źródło: „Vox Domini" nr 6/95 str. 10-12

Czytaj też: JP2, Veritatis Splendor -  http://www.vatican.va/holy_father/john_paul_ii/encyclicals/documents/hf_jp-ii_enc_06081993_veritatis-splendor_pl.html

środa, 11 września 2013

Jak odróżnić dobro od zła? Neurobiologia moralności.

Absolutnym sukcesem zła jest uwierzenie w to, że nie istnieje albo nie ma różnicy między złem a dobrem. Więc spotkajmy się, a ja poderżnę ci gardło a potem pójdę spokojnie na drinka...


Jaki jest obecny stan wiedzy o mózgu? Jaki jest poziom najnowszych badań dotyczących mózgu? Mózg człowieka jest najbardziej skomplikowanym tworem przyrody. Jego poznanie stanowi największe wyzwanie stojące przed uczonymi. Przyjrzyjmy się poglądom prof. dr hab. Jerzego Vetulani, który jest kierownikiem Zakładu Biochemii w Instytucie Farmakologii PAN w Krakowie.
Jerzy Vetulani

Odróżnianie dobra od zła jest cechą, która ma wyróżniać człowieka od zwierzęcia. Zgodnie z Biblią cecha ta nie była dana człowiekowi od początku — możliwość odróżniania złego od dobrego zdobył człowiek łamiąc - w wyniku prowokacji szatana - zakaz spożywania owoców z drzewa wiadomości dobrego i złego. Wiedzę tę okupił - zgodnie z Biblią - utratą niewinności i nieśmiertelności.

Niezależnie od tego, czy wierzymy w przekaz biblijny, czy jesteśmy wyznawcami religii przekazującej inny sposób powstania człowieka, czy wreszcie, jeżeli nie wierzymy w nic, wszyscy często stajemy w sytuacjach, w których musimy wybrać między postępowaniem dobrym a postępowaniem złym. Wybór taki nazywamy wyborem moralnym. W przeważającej liczbie przypadków nie zdajemy sobie nawet sprawy z tego, że wyboru takiego dokonujemy, bo jest on dla nas oczywisty. Czasem jednak pojawiają się problemy, które nazwiemy dylematami moralnymi: jakie postępowanie w danej sytuacji jest lepsze, jakie gorsze. Czy udzielić pomocy rannemu, ryzykując poplamienie ubrania krwią? Czy dać proszącemu pieniądze, zmniejszając własne zasoby, a na dodatek ryzykując, że zamiast pomóc potrzebującemu zaspokoimy nadzieje oszusta?

Dylematy moralne są czasem dramatyczne. Spotyka się je często w praktyce lekarskiej, gdzie decyduje się, na przykład, czy przeprowadzić bardzo ryzykowny zabieg, czy zaprzestać agresywnych metod podtrzymywania życia, której z dwóch ofiar wypadku udzielić najpierw pomocy, wiedząc, że tylko jedną jest się w stanie uratować? Wielkie dylematy moralne, w której każda ze stron miała ważne, ale przeciwstawne racje, to oś fabularna wielkich tragedii. Tak na przykład racje Antygony, wywodzące się z poczucia spełnienia obowiązku religijnego, zderzają się z racjami Kreona, wywodzącymi się z poczucia odpowiedzialności za państwo i za losy mieszkańców Teb. Dla Antygony mniejszym złem jest wystąpienie przeciw władzy państwowej, dla Kreona - złamanie nakazów religijnych dotyczących pogrzebu.

Wielcy myśliciele europejscy nie byli zgodni co do tego, jakie zachowanie jest moralne i co jest jego przyczyną. John Stuart Mill reprezentował stanowisko utylitarne - sądził, że działanie moralne jest kierowane rozumem i ma na celu zwiększenie sumy szczęścia ludzkości. To wydaje się przekonujące, ale trzeba byłoby podać sposób sumowania szczęścia. Na pewno nie jest to prosta arytmetyka. Czy nieszczęście matki tracącej dwójkę dzieci jest przeważone szczęściem oficera, który wysyłając je na pole minowe dzięki temu uratował pluton żołnierzy? Inny pogląd, również podkreślający rolę rozumu, reprezentował Immanuel Kant. Był on zwolennikiem postawy deontologicznej - liczą się intencje, a nie skutki. Ważniejszym jest nienaruszanie czyichś praw, niż uzyskane optymalnego wyniku. Wreszcie według Arystotelesa moralność polegała na rozwoju cnót i zwalczaniu żądz, do czego służy rozum, przy czym dążyć trzeba nie do skrajności, ale do sytuacji pośredniej, określanej mianem złotego środka. W odróżnieniu od podejścia rozumowego, sentymentaliści tacy jak David Hume i Adam Smith uważali, że podstawą dla osądu moralnego są emocje.

Religia a moralność

Nie ulega wątpliwości, że nasze normy moralne są umieszczone w systemach religijnych, i jesteśmy na ogół przekonani, że powstały one w konsekwencji powstania religii. Religia jest to system wierzeń dotyczących genezy i celu istnienia człowieka, a związane z nią zachowania oraz formy organizacyjne narzucają pewien typ zachowań, nazywanych zachowaniami moralnymi. Człowiek jest rzeczywiście gatunkiem religijnym. Religijność jest zjawiskiem powszechnym, niewątpliwie ukształtowanym w przebiegu ewolucji i dla gatunku ludzkiego korzystnym. Wspólne wierzenia, nawet bardzo irracjonalne, utrzymywały spójność nawet rozległych grup społecznych znacznie lepiej, niż wszelkiego rodzaju rozumowanie. Zachowania moralne— przestrzeganie norm, najczęściej wypływających, zdaniem wierzących, z przekazów religijnych, regulowało sprawne życie grupy, ograniczając indywidualne zachowania na rzecz zachowań korzystnych dla przetrwania społeczności, która chroniła jednostki potencjalnie wartościowe. Religie towarzyszyły więc ludzkości od jej początków, a właściwie chyba powstały wcześniej niż Homo sapiens, gdyż fakt, że człowiek neandertalski rytualne grzebał zmarłych, o czym świadczą pozostawione przezeń groby, dowodzi, że i jemu wierzenia w życie pozagrobowe nie były obce.

Powszechność religii i powszechne istnienie norm moralnych sugeruje, że są one wynikiem działania określonych systemów neuronalnych, ukształtowanych w procesie ewolucji naszego gatunku i wbudowanych w mózgi wszystkich normalnych osobników. W myśl tej koncepcji mimo tego, że jesteśmy przekonani, że religie i moralność wynikają z przyczyn pozaludzkich, objawionych, są one związane z budową i działaniem naszego mózgu i jego obwodów neuronalnych. Rzeczywiście liczne badania wykazały nie tylko oczywisty fakt, że religijność jest zjawiskiem powszechnym, ale także, że wybory moralne ludzi - niezależnie od rasy, wyznania, płci, cywilizacji i religii - są w zasadzie bardzo podobne.

Rozwiązywanie dylematów moralnych

Badania nad tym, co ludzie uważają za mniejsze zło przeprowadzono na wielką skalę w Internecie. Badacze z Zakładu Psychologii Uniwersytetu Harvarda, którym kieruje Marc Hauser, opracowali testy, w których internautom przedstawiano dylematy moralne - sytuację, w której należy dokonać wyboru pomiędzy dwoma możliwościami, z których żadna nie może być uznana za dobrą. W pierwszym teście badany porównuje siedem par podobnych, ale nieco różnych sytuacji, i ocenia, które rozwiązanie było moralniejsze. W drugim ocenia, w 21 sytuacjach, czy dokonany wybór był dobry, dopuszczalny, lub niesłuszny. Test ten, „The Moral Sense Test” (MST) znajduje się na stronie http://moral.wjh.harvard.edu/. Każdy znający angielski, hiszpański lub chiński może sprawdzić, jak zachowałby się w skomplikowanych sytuacjach.

Testy w pierwszej części MST w ostatecznym wyniku sprowadzają się do pytania: czy można poświęcić życie jednej osoby, aby uratować pięć.Wróżnych wariantach można oczekiwać różnych ocen i różnych odpowiedzi. Klasycznymi dylematami, umieszczonymi też w MST, zaproponowanymi w 1986 r. przez Thomsona są dylematy zwrotnicy i mostka.

Dylemat zwrotnicy to sytuacja, w której znajdujesz się przy torach i zwrotnicy (ryc. 1). Po szynach z góry nadjeżdża rozpędzony wózek. Zwrotnica ustawiona jest tak, że wózek pojedzie prosto, ale jeżeli tak się stanie, uderzy w plecy pięciu nieznanych ci osób stojących na torze, tyłem do wózka. Jeżeli nie uczynisz nic, wózek ich wszystkich zabije. Masz jednak możność ich uratować, przestawiając zwrotnicę. Wówczas wózek skręci na boczny tor, na którym znajduje się jednak jeden, również nieznany ci człowiek, również niewiedzący o niebezpieczeństwie. Jeżeli przestawisz zwrotnicę, ratując życie pięciu osób, zabijesz tego człowieka. Jak postąpić w takiej sytuacji?

Ryc. 1

Badania wykazały, że większość badanych przesunę łaby dźwignię. Wybór taki, zgodnie z teorią Johna Stuarta Milla, nazwalibyśmy wyborem utylitarnym. W myśl koncepcji Milla zachowania dobre to zachowania zwiększające sumę szczęścia, a w tym konkretnym przypadku minimalizujące nieuniknione straty. W sumie „zaoszczędzisz” życie pięciu ludzi.

Sytuacje matematycznie identyczną przedstawia dylemat mostka (ryc. 2). Sytuacja jest podobna - tor, rozpędzony wózek, pięć osób na torze, które bez twojej interwencji nie unikną śmierci. Ale faktycznie sytuacja jest inna - tor się nie rozdziela, biegnie prosto, ale biegnie pod mostkiem, na którym stoisz. Koło ciebie na mostku nad torem stoi nieznany ci duży człowiek, podobny do tych na torach. Jeżeli zepchniesz go w odpowiednim momencie, to padając na tor jego ciało zatrzyma wózek, chociaż on sam niechybnie zginie. Czy go zepchniesz?

Ryc. 2

W tym wypadku większość badanych odpowiada, że nie uczyni tego - nie zabije prawie własnoręcznie człowieka, nawet nieznanego. Wybiera się zazwyczaj postępowanie deontologiczne, bardziej emocjonalne niż racjonalne. Skąd tak różne zachowania w sytuacji, gdy ostateczny skutek wyboru jest identyczny - w zależności od twojej decyzji przeżyje jedna, albo pięć osób? W obu wypadkach nasza decyzja ma charakter etyczny i jest związana z pogwałceniem norm moralnych, które nie pozwalają na zabicie człowieka. Istnieje jednak między nimi zasadnicza różnica. W dylemacie zwrotnicy to pogwałcenie norm jest bezosobowe. Wynika ono z pewnej abstrakcji, z koncepcji wartości życia ludzkiego. W przypadku mostka pogwałcenie to ma charakter osobowy - własnym bezpośrednim ruchem krzywdzisz druga osobę.

Znakomita większość ludzi godzi się na bezosobowe pogwałcenie norm,moralnych, ale odrzuca pogwałcenie osobowe. To ostatnie ma miejsce, gdy spełnione są trzy warunki:
  • a. spowoduje śmierć lub bardzo poważne uszkodzenie ciała;
  • b. jest skierowane przeciw konkretnej osobie;
  • c. jest dokonane w taki sposób, że krzywda nie jest spowodowana przesunięciem rzeczywistego niebezpieczeństwa na osoby trzecie.
Tak właśnie jest w przypadku dylematu mostka: osobie stojącej koło ciebie nic nie zagraża, a ty działając właśnie na nią spowodujesz jej śmierć.

Innymi słowy, osobowe pogwałcenie norm moralnych występuje, gdy JA KRZYWDZĘ CIEBIE. Przy czym „krzywdzę” oznacza taki typ prymitywnego uszkodzenia ciała, który byłby zrozumiały również dla Neandertalczyka czy szympansa, a więc nie np. kradzież portfela czy pomówienie, CIEBIE oznacza, że osoba jest równie żywa i zdolna do cierpienia jak ty, a JA wskazuje, że działanie musi być spowodowane moją wolą aby zadać ci krzywdę.

Niechęć do pogwałcenia osobowego norm moralnych dzielimy z innymi wyższymi naczelnymi - małpami. Szympans rozumie, że spychając innego szympansa pod pędzący pociąg, tak jak pod lawinę kamieni, spowoduje jego śmierć. Ale koncepcja „wartości życia szympansiego” jest mu obca, zwłaszcza jeżeli uratowanie szympansów wymagałoby złożonej operacji technicznej.

Ta sama niechęć do osobowego pogwałcenia norm moralnych i łatwiejsza akceptacja działania nieosobowego powoduje, że współczesne konflikty zbrojne stają się tak krwawe: znacznie trudniej jest przebić włócznią poddającego się przeciwnika czy zmiażdżyć główkę dziecka maczugą, niż zrzucić bombę na szpital czy odpalić rakietę dalekiego zasięgu wycelowaną w wielomilionową metropolię.

Neurobiologia wyboru

W jaki sposób nasz mózg rozwiązuje dylematy moralne? Jak wspomnieliśmy tradycyjne teorie filozofii moralnej przypisują główna rolę rozumowaniu, i są one w obecnym czasie uznawane przez wiele autorytetów, głównie psychologów rozwojowych, takich jak Lawrence Kohlberg. Pojawiają się jednak woeród filozofów poglądy, które kładą raczej nacisk na rolę emocji. Przedstawicielem ich jest Jonathan Haidt, autor książki "Hipoteza Szczęścia" (The Happiness Hypothesis: Finding Modern Truth in Ancient Wisdom). Tymczasem neurobiolodzy nie wypowiadali się na ten temat, dopóki nie uzyskali narzędzia do badania problemu, a narzędziem tym stało się obrazowanie pracy mózgu metodami funkcjonalnego rezonansu magnetycznego. Badania te sugerują, że w procesie rozwiązywania dylematów moralnych biorą udział zarówno procesy poznawcze jak i emocjonalne, często ze sobą rywalizując.

Przy pomocy funkcjonalnego rezonansu magnetycznego możemy badać, które obszary mózgu wzmagają swoją aktywność przy wykonywaniu odpowiedniej czynności psychicznej. Badania nad aktywnością mózgu w czasie podejmowania decyzji moralnej przeprowadził Joshua Greene, również z Zakładu Psychologii Uniwersytetu Harvarda.

Stosując metody neuroobrazowania Greene chciał sprawdzić, czy słuszną jest koncepcja, którą przedstawił wraz z Heidtem, że rozwiązania osobowych dylematów moralnych są napędzane przede wszystkim przez odpowiedzi emocjonalno-społeczne, podczas gdy rozwiązania dylematów bezosobowych są napędzane przez procesy kognitywne, poznawcze, często przeciwstawne procesom emocjonalnym.

Koncepcje Greene’a brały się stąd, że badania współczesnych małp człekokształtnych sugerują, iż nasi wspólni przodkowie prowadzili intensywne życie społeczne, kierowane przez takie emocje, jak empatia, gniew, wdzięczność, zazdrość, radość, miłość, a nawet poczucie sprawiedliwości, a wszystko to w nieobecności rozumowania, czyli powolnego, wartościującego procesu posługującego się abstrakcją i introspekcją. W ewolucji naszej linii rozwinęła się u ludzi zdolność do bardzo złożonego rozumowania abstrakcyjnego, i byłoby dziwnym, gdyby te zdolności nie zostały wprzęgnięte w proces podejmowania decyzji moralnych.

Wiadomo jednak, że procesy poznawcze, rozumowe, hamują procesy emocjonalne. Badania neurobiologiczne wykazały, że emocje są związane z pobudzeniem m. in. zespołu jąder migdałowatych, a aktywność tej struktury blokowana jest przez bodźce płynące z kory czołowej. Praktycznie dwa tysiące lat wcześniej wykorzystali to już starożytni Rzymianie, radząc, aby przed podjęciem decyzji pod wpływem nagłej emocji policzyć do dziesięciu. Liczenie w pamięci aktywuje korę mózgową, a aktywacja ta hamuje pobudzone nadmiernie jądra migdałowate, ułatwiając podjęcie racjonalnej decyzji.

Prace Greene’a i współpracowników przeprowadzone na ochotnikach wykazały, że przy rozwiązywaniu dylematów moralnych aktywują się określone okolice mózgu, i że inne okolice są szczególnie aktywowane przy rozwiązaniu problemów moralnie trudniejszych, związanych z pogwałceniem osobowym norm moralnych, a inne przy problemach, w których normy moralne były naruszane w sposób bezosobowy. Ryc. 3 przedstawia wyniki pierwszych takich badań. Wynika z nich, że obszary mózgu związane z emocjami i rozpoznaniem społecznym - przyśrodkowa kora przedczołowa, tylny zakręt obręczy i kora przedklinkowa, oraz górna bruzda skroniowa i połączenie skroniowo-ciemieniowe - zwiększają swoją aktywność w czasie rozważania przez badanych osobowych konfliktów moralnych, natomiast obszary „rozumowe” mózgu, związane z myśleniem abstrakcyjnym i rozwiązywaniem problemów - grzbietowo-boczna kora przedczołowa i płat ciemieniowy —zwiększały aktywność w czasie rozważania dylematów nieosobowych.

Ryc. 3 Części mózgu, których aktywność się zmienia w odpowiedzi na osobowe pogwałcenie norm moralnych, w porównaniu z pogwałceniem nieosobowym. Większa aktywność przy pogwałceniu osobowym: przysrodkowy zawój czołowy, tylny zawój obręczy, górna bruzda skroniowa, dolny płat ciemieniowy. Większa aktywność przy pogwałceniu nieosobowym: grzbietowo-brzuszna kora przedczołowa, płat ciemieniowy.
Wg Greene, J.D. et al., (2001), An fMRI investigation of emotional engagement in moral judgment. Science,293: 2105–2108


W wyniku prac grupy Greene’a zdobyliśmy wiedzę o tym, które części mózgu partycypują w procesach dokonywania wyborów moralnych (ryc. 4).
Ryc. 4. Obszary mózgu zaangażowane w procesy moralne. 1. Przyśrodkowy zakręt czołowy. 2. Tylny zakręt obręczy, kora przedklinkowa,kora retrosplenialna. 3. Górna bruzda skroniowa, dolny płat ciemieniowy. 4. Kora orbitofrontalna, brzuszno-przyśrodkowa kora czołowa. 5. Biegun skroniowy. 6. Zespół jąder migdałowatych. 7. Grzbietowo-boczna kora przedczołowa. 8. Płat ciemieniowy.
Wg. Greene J & Haidt J., (2002), How (and where) does moral judgment work? Trends Cogn. Sci., 6: 517–523

Poza badaniami neuroobrazowania hipotezę o różnicach miedzy rozwiązywaniem osobowych i nieosobowych dylematów moralnych Greene i Haidt potwierdzili porównując czasy, w których padały odpowiedzi. Przy problemie wózka odpowiedź „przesuwam dźwignię” lub „nic nie robię” jest udzielana równie szybko. W dylemacie mostku odpowiedź „zepchnę” jeżeli pada, to po znacznie dłuższym czasie, niż odpowiedź „nie zepchnę”. Potwierdza to założenie, że osobowe pogwałcenie norm moralnych powoduje przemożnie negatywne odpowiedzi społeczno-emocjonalne, które powodują, że ludzie rozwiązania takie uważają za niewłaściwe. Wobec tego, aby zawyrokować, że naruszenie osobowe norm moralnych jest właściwe ze względu na mniejsze zło, badany musi przezwyciężyć bardzo silną tendencję do jego odrzucenia.

Sytuacja przypomina nieco to, co obserwuje się w tzw. teście Stroopa, w którym nazwy kolorów są napisane innym kolorem, niż słowo, które je oznacza (np. „zielony” napisane jest czarnymi literami, „czerwony” - niebieskimi, żółty - czerwonymi. (ryc. 5). Gdy badany ma podać nazwę koloru, którymi napisane jest dane słowo, chociaż na usta ciśnie mu się napisana nazwa, test trwa znacznie dłużej, niż gdy ma się przeczytać napisane nazwy kolorów. Przezwyciężenie tej tendencji wymaga dyscypliny umysłowej, nazwanej „kontrolą poznawczą”.

Ryc. 5. Test Stroopa

Greene uważa, że jest to dowód na to, że odpowiedź w kierunku utylitarnym - wyrokowanie, że pogwałcenie osobowe norm moralnych dla wyższego dobra - nie tylko angażuje rozumowanie abstrakcyjne, ale również powoduje uruchomienie kontroli poznawczej, koniecznej dla przezwyciężenia potężnej tendencji społeczno-emocjonalnej przy rozwiązywaniu problemu.

W dalszych badaniach Greene i współpracownicy badali, czy to przedłużenie czasu odpowiedzi jest powodowane konfliktem związanym z rywalizacją pomiędzy instynktowną odpowiedzią społeczno-emocjonalną a odpowiedzią narzucaną przez rozumowanie abstrakcyjne. Zbadali więc aktywność obszaru, dla którego udowodniono rolę w kontroli poznawczej w teście Stroopa, dla przedniej kory obręczy, oraz aktywność grzbietowo-bocznej kory przedczołowej, zaangażowanej w procesy rozumowania abstrakcyjnego i kontroli poznawczej. W badaniach tych przedstawili bardziej złożony dylemat płaczącego dziecka.

Mieszkańcy wioski maja być wymordowani. Spora ich grupa ukryła się w stodole. Koło stodoły kręcą się żołnierze, ale niczego nie zauważyli. W pewnej chwili dziecko jednaj z ukrywających się kobiet zaczyna płakać. Matka zaciska mu dłoń na ustach. Dziecko nie przestaje usiłować wrzeszczeć. Jeżeli żołnierze usłyszą krzyk, wejdą do stodoły i wymordują wszystkich, łącznie z dzieckiem. Jeżeli matka dalej będzie dziecku zatykać usta, mały udusi się. Jak ma postąpić matka?

Jest to szczególnie trudny problem moralny, ponieważ w grę wchodzi z jednej strony uratowanie życia wielu ludzi, ale z drugiej zabicie własnoręczne własnego dziecka. Przy czym, jeżeli matka je nie zadusi, dziecko i tak zginie. Tak wiec zarówno utylitarne jak i emocjonalne odpowiedzi są tu szczególnie natężone.

Jako dylemat kontrolny przedstawiono dylemat rodzącej nastolatki: sytuację, w której gimnazjalistka, do ostatnich chwil ukrywająca skutecznie ciążę, po porodzie, który nastąpił w szkole w szatni, dusi własne dziecko i chowa zwłoki. Jest to sytuacja moralnie uznawana za jednoznaczną, potępiana przez znakomitą większość badanych.

Badania techniką funkcjonalnego rezonansu magnetycznego wykazały, że struktury zaangażowane w osobowe pogwałcenie norm moralnych reagowały wyraźnie silniej, gdy problem moralny był trudniejszy. Poza tym, u osób wybierających w dylemacie płaczącego dziecka rozwiązanie utylitarne (zaduszenie dziecka) miały wyraźnie przedłużony czas odpowiedzi i zwiększoną aktywność w obszarze związanym z rozumowaniem: przedniej grzbietowo-bocznej korze przedczołowej.

Uwagi końcowe

Badania nad rozwiązaniami dylematów moralnych, przeprowadzane zarówno na szerokiej populacji internautów metodą ankietowania, jak i na wąskiej grupie ochotników metodami obrazowania mózgu, rzuciły istotne światło na neurobiologiczne podstawy naszych zachowań moralnych.

Przez ostatnie dwa wieki filozofia moralna naszego świata była przedmiotem sporów dwóch kierunków. Utylitarianie (a szerzej konsekwencjonaliści) uważali, ze moralność powinna przynosić „większe dobro”, a deontolodzy uważali, że pewne normy moralne nie mogą być przekraczane, niezależnie od możliwości osiągnięcia większego dobra. Wyniki badań z zastosowaniem dylematów moralnych sugerują, że te dwie postawy filozofii moralnej odzwierciedlają bardziej fundamentalne napięcia pomiędzy strukturami ludzkiego mózgu. Nasze odpowiedzi społeczno-emocjonalne, odziedziczone po naszych przedludzkich przodkach, a umocnione przez nasze doświadczenie kulturalne i religię, podkreślają pewne absolutne zakazy, tak ważne dla deontologii. W przeciwieństwie do nich „kalkulacje moralne”, charakterystyczne dla utylitarianizmu, są możliwe dzięki powstaniu w przednich płatach mózgowych nowych struktur, które zapewniają zdolność do myślenia abstrakcyjnego i wysoki poziom kontroli poznawczej. Te struktury mieszczą w sobie pewne ostatnio nabyte w procesie ewolucji cechy neuronalne i związane z nimi zdolności poznawcze.

Zapewne rozważania te należałoby podsumować zapytaniem o rolę religii dla rozwoju moralności. Nie ma tu miejsca na szczegółowe rozważania tego problemu, ale przytoczona na wstępie uwaga, że człowiek jest gatunkiem religijnym wskazuje, że nasz mózg został tak ukształtowany czy stworzony, że religijność wypływa z jego budowy. Teorie „lewopółkulowego interpretatora” - układu, tłumaczącego nam racjonalnie rzeczy niewyjaśnione, sugeruje, że normy etyczne i moralne, wytworzone w procesie ewolucji, były wcześniejsze, niż wierzenia religijne, a te ostatnie powstały właśnie dla racjonalizacji naszej moralności.

Prof. dr hab. Jerzy Vetulani jest kierownikiem Zakładu Biochemii w Instytucie Farmakologii PAN w Krakowie.

"Bóg, Honor, Ojczyzna"


Ta staropolska dewiza była chętnie grawerowana również na zbrojach i szablach, w czasach niewoli często widniała na biżuterii. Świadczyła o wierności wobec religii i państwa, a także o poszanowaniu tradycji rycerskiej.

Hasło powszechnie znane, bardzo często używane, jednak czy ktoś zna historię tego hasła? Kiedy ono powstało, kto je stworzył?

Podobno to hasło powstało na przełomie XVI i XVII wieku (wikipedia), po za tym używane jest na sztandarach i w postaci "Honor Ojczyzna" na odznaczeniach Legii Honorowej Napoleona. Ponad to w wersji polskiej pojawiło się na sztandarach Wojska Polskiego na mocy ustawy z 1919 roku.


Bóg i Honor i Ojczyzna - trzy słowa, trzy symbole - najcenniejsza synteza idei patriotyzmu polskiego. To nierozerwalna i najgłębsza synteza istoty i sensu życia człowieka. Z triadą słów: Bóg-Honor - Ojczyzna, nie polemizuje się. Ona jest. Ona żyje, trwa, wskazuje światło dla wartości humanizmu. Patriotyzm równolegle trwa z człowiekiem - jego życiem. Dopóki na ziemi będzie człowiek dopóty z nim zawsze będzie patriotyzm.



Jan Paweł II - najwybitniejszy Polak - Syn Naszej Ojczyzny. Człowiek, który był wzorem i uczył nas, Rodaków, ale i Wszystkich w świecie, co znaczy „ojczyzna Boża” i ojczyzna ziemska. Uczył jak żyć i pracować, aby rozwijać się i stale wzrastać w człowieczeństwie.

Jeśli chodzi o tożsamość narodową, to widzimy, że Bóg jest nieodzownym elementem tej tożsamości narodowej (nie państwowej, tylko narodowej - jeśli nie wiesz co oznacza pojęcie "naród", to popatrz na naród żydowski). I szczerze mówiąc, nie pamiętam wielu ludzi pracujących dla rozwoju tożsamości narodowej Polaków, którzy nie wierzyliby w Boga. Jeśli Polacy odchodzili od Boga, to zawsze naród upadał, gdy wracał, to naród się umacniał.
"Honor, to jest robić to, co przekazała nam matka"

Hasło "Bóg, Honor, Ojczyczna" jest wyznacznikiem tożsamości Polaków, to hasło odróżnia nasz naród od innych. narodów. Próby odcinania się od któregokolwiek z elementów tego hasła niszczy polskość w samych podstawach, w korzeniach. Swiadomość istnienia elementów tego hasła można odnaleść w całej historii Polski. W tej najlepszej, narodowotwórczej części historii Polski. Trzymanie się tego hasła pozwala na przetrwanie narodu Polskiego.

.