Kim są nadludzie?

Czy nietzscheański Ubermensch ma coś wspólnego z chrześcijaństwem? A czy można chociaż zobaczyć w chrześcijaństwie pewne podobieństwa? - Zobaczmy. Pytania o człowieka, pytania o istotę człowieczeństwa należą do podstawowych.

Po co komu etyka?

Czym jest etyka i moralność? Czy zastanawiamy się nad tym na co dzień, czy postępujemy etycznie? Właściwe po co moralnością mamy się przejmować, albo jakimś zbiorem zasad etycznych?

Wojna cywilizacji według Samuela Huntingtona

Jak żywa jest pamięć zbiorowa? Huntington stawia tezę, że w XXI w. wojna między różnymi cywilizacjami zajmie miejsce dziewiętnastowiecznych wojen narodowych i dwudziestowiecznych wojen między ideologiami.

Dlaczego kult Maryi wywołuje u niektórych taki sprzeciw?

Kult Maryi jest zjawiskiem szczególnym i niezwykłym w Kościele Rzymsko-Katolickim. Obecny kształt tego kultu zawdzięczamy tradycji, pobożności ludowej, dyskusjom teologów i soborom. Dlaczego kult Maryi jest dla wielu chrześcijan kontrowersyjny?

Ks. Nikos Skuras: "oczywiście, oczywiście..."

Ks. Nikos - zawsze mówi o tym że Jezus Cię kocha z twoimi grzechami, i przyjmuje zawsze do Swego Serca. Ale używa mocnych słów i dla wielu jest kontrowersyjny. Jak atomowa bomba

Inżynieria zniewolenia

"Jeśli diabeł jest obecny w naszej historii to jest nim zasada władzy" - Mikhail Bakunin. Czym jest inżynieria społeczna? Mało kto wie, że inżynieria społeczna jest opartą na nauce sztuką nakłaniania innych ludzi do spełniania życzeń i oczekiwań rządzących.

Adama Doboszyńskiego Modlitwa o Wielką Polskę

Autorem modlitwy jest Adam Doboszyński - wybitny Polak, brutalnie zamordowany przez komunistów. Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Świętej Jedyny, Panie Jezu Chryste i Ty, Najświętsza Panno Kalwaryjska z cudownego obrazu, raczcie wejrzeć na szczerość dusz naszych i na czystość dążenia naszego...

Liberalizm – definicja bestii

W encyklice Pascendi Dominis Gregis papież Pius X napisał, iż „największa i najbliższą przyczyną modernizmu jest bez wątpienia pewnego rodzaju wypaczenie umysłu”...

piątek, 23 grudnia 2016

Absurdalna kolęda, czyli w co wierzą katolicy?


"Bóg się rodzi, moc truchleje" - ile razy to już słyszeliśmy, a może i śpiewaliśmy? Zwróćmy uwagę na czas teraźniejszy "rodzi się", a nie kiedyś się urodził. No więc, jeżeli się rodzi, to pytanie gdzie? W kościele? Wiele razy widziałem różne żłobki, ale nigdy nie spotkałem tam żywego noworodka, płci męskiej.


W ogóle, gdyby zacząć analizować kolejne strofy tej skądinąd pięknej kolędy, to pewnie prędko doszlibyśmy do wniosku, że słowa są tak absurdalne, że aż nie wiadomo jak je skomentować. No i jak w to wszystko wierzyć, a jest to jeden z głównych kanonów naszej katolickiej wiary. Czyt. więcej: http://profeto.pl/blog,76,507.html

Co do samego narodzenia Jezusa, to nie budzi ono wątpliwości, uznaje się to wydarzenie za fakt historyczny. Tyle, że nie wiemy dokładnie kiedy miało ono miejsce. Na pewno nie 25-go grudnia roku 0. Tego dnia wypadały urodziny boga Mitry; obchodzono też wtedy święto Soi Invictus ku czci rzymskiego boga Słońca Niezwyciężonego, które zbiega się z przesileniem zimowym,  kiedy to słońce powraca, a dni zaczynają się wydłużać. Ale Jezus Chrystus to nie jest jakieś nowe wcielenie boga Mitry, albo Ra.

Tak więc, Jezus nie urodził się 25 grudnia, datę tę wybrano, by zastąpić obchodzone wtedy święto pogańskie. Tradycja chrześcijańska zaadoptowała tamte wydarzenia na potrzeby kultu Jezusa i chrystianizacji; a stało się to kilka wieków później. Istnieją źródła, że w Rzymie po raz pierwszy zaczęto obchodzić święto Bożego Narodzenia dopiero w 354r. n.e. Żeby nie zanudzać czytelników i zachęcić do własnych poszukiwań napiszę tylko, że najprawdopodobniej Pan Jezus przyszedł na świat na wiosnę w miesiącach marzec - kwiecień, albo też wczesną jesienią: wrzesień - październik.

Co do roku - nie było wtedy roku zerowego. Oś czasu wyglądała wtedy: -4, -3, -2, -1, +1, +2, +3, itd. Zero zostało wynalezione dopiero w piątym wieku n.e. przez hindusów - źródło: http://www.math.us.edu.pl/pgladki/faq/node56.html

Najwięcej zamieszania wprowadził w roku 525 niejaki Dionizy Mały, który na polecenie ówczesnego papieża Jana I-go obliczył, że Jezus Chrystus urodził się 25 grudnia 753r. (według kalendarza rzymskiego) od założenia Rzymu (łac. Ab Urbe condita). Od roku następującego po tej dacie (rok 1 n.e.) zaczął liczyć erę chrześcijańską.

Żeby nie przedłużać, napiszę tylko, iż wg moich prywatnych ustaleń, datę narodzenia Jezusa należało by cofnąć jeszcze kilka lat wstecz. Najbardziej prawdopodobnym rokiem dla mnie jest 4 r. p.n.e.

OK, no to już wiemy, że narodzenie Jezusa jest faktem historycznym. Wniosek z tego taki, że urodził się jako człowiek, w prawdziwym ciele i w ziemskiej, marnej rzeczywistości. Ale jaki to ma związek z Jego narodzeniem dzisiaj, które jakoby ma nastąpić, najpewniej w czasie pasterki?

A może ktoś w to wątpi? Jednak nie ma podstaw, bo to jest możliwe. Ale jak?

Mądrość ludowa powiada: "Wierzysz, że się Bóg zrodził w betlejemskim żłobie, Lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie." - Pójdźmy tym tropem. Okazuje się bowiem, że tak jak Jezus Chrystus przyszedł na świat w ludzkim ciele, a teraz kolejny raz się rodzi na nowo w ludzkiej duszy (kiedy są ku temu odpowiednie warunki), tak człowiek, który kiedyś się urodził jest zaproszony do "ponownego narodzenia się".

Bóg istnieje wiecznie, natomiast w momencie Wcielenia przyjął prawdziwą, śmiertelną ludzką naturę. W Ewangelii św. Jana czytamy: "Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało,
a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi". „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas...”(J 1, 14)

W pierwszych latach chrześcijaństwa, gdy nie obchodzono jeszcze Świąt Bożego Narodzenia. wiara chrześcijan skupiała się wokół prawdy, że Jezus z Nazaretu, który został ukrzyżowany i umarł, potem zmartwychwstał i żyje. I dzięki Niemu my też możemy zmartwychwstać i mieć życie wieczne. Innymi słowy dostąpić "Królestwa Bożego", już tu na ziemi.

Człowiek jest podobny do Boga, bo Ten człowieka nie tylko stworzył, ale stwarza na nowo, tu i teraz. Podobieństwo człowieka do Boga zawarte jest w duszy człowieka, która tkwi pomiędzy wykluczającymi się wzajemnie dwiema mocami. Albo inaczej dwiema drogami, wszak z uwagi na posiadanie wolnej woli podobno mamy wybór. Więc jedna droga "wiedzie na zatracenie, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. A ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do żywota; i niewielu jest takich, którzy ją znajdują” (Mt 7,13.14).

Bóg stwarzając człowieka, dał mu cząstkę Siebie samego. Człowiek pochodzi od Boga i do Boga podąża, a Bóg chce aby w duszy człowieka przebywać. Do tego jednak potrzebne jest "nowe narodzenie", czyli "narodzenie z Ducha".

W Piśmie Świętym możemy przeczytać rozmowę Jezusa z Nikodemem, w której stwierdza: „zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego” (J 3,3). I dalej: „Zaprawdę powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego” (J 3,5). Chrystus uzależnia dostąpienie zbawienia od przemiany duchowej, którą nazywa "narodzeniem się z Ducha Świętego". Dzieci są podobne do rodziców, bo od nich pochodzą; podobnie też narodzeni z Ducha są podobni do Boga. Człowiek jest jakby sobowtórem Boga - powiadał św. Tomasz.

Ale teologia idzie tutaj dalej. Nie tylko o podobieństwo do Boga chodzi, ale o "przebóstwienie". „Czyż nie wiecie żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście” - pisał św. Paweł (1 Kor 3,16-17).

 “Twą chwałą, Chryste, jest człowiek”, mówił św. Grzegorz z Nyssy. Przebóstwienie to inaczej uczestnictwo człowieka w Boskiej Naturze. Pięknie o tym opowiada Cerkiew Prawosławna, gdzie wg jej nauczania człowiek ma stać się bogiem, dostąpić theosis, „przebóstwienia” czy też „upodobnienia do Boga” (gr. theopoiesis) - zob.: http://www.pawlowicz.opoka.org/przebostwienie%20jako%20uczestnictwo.pdf.

Papież Leon I Wielki powiadał: „Zbawiciel nasz właśnie dlatego stał się synem człowieczym, abyśmy mogli zostać synami bożymi”, i właśnie Wcielenie jest warunkiem naszego przebóstwienia, bowiem gdyby „On nie zstąpił do nas w tym uniżeniu, nikt nie zdołałby wznieść się do Niego przez jakąkolwiek swoją zasługę” (LWM, 26,2).

OK, ale jak ma się to stać, skoro "nie znam męża" (Łk 1, 34) - możemy zapytać za Maryją? "Oto młoda kobieta pocznie i porodzi syna i nazwie Go imieniem Emmanuel" (Iz 7, 14). Hebr. alma[h] oznacza młodą pannę lub młodą kobietę zamężną, nie będącą jeszcze matką; Septuaginta oddaje je wyrazem parthenos - dziewica, który podkreśla dziewictwo osoby (podobnie jak hebr. betula[h]).  Zwiastowanie jest fundamentem tego, co dokona się później w życiu Maryi. Anioł Gabriel mówi do Niej: "Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Pana" (Łk 1, 30), i Maryja na to wezwanie odpowiada: "Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego" (Łk 1, 38). Dokładnie taka sama gotowość na wypełnienie woli Bożej jest pożądana u nas.

Czyli gotowość i przyzwolenie na działanie Ducha Świętego w naszym życiu. Ale nie na zasadzie spełniania rytuału, jak np. chodzenie na mszę świętą w niedzielę, obchodzenie Świąt Bożego Narodzenia w naszym domu z rodziną, karpiem i prezentami, albo odklepanie formułki Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana, który niektórzy tłumaczą jako Intronizację. "Co mi po mnóstwie waszych ofiar? - mówi Pan. Syt jestem całopalenia kozłów i łoju tłustych cielców. Krew wołów i baranów, i kozłów mi obrzydła. Gdy przychodzicie, by stanąć przede Mną, kto tego żądał od was, żebyście wydeptywali me dziedzińce? Przestańcie składania czczych ofiar! Obrzydłe Mi jest wznoszenie dymu; święta nowiu, szabaty, zwoływanie świętych zebrań... Nie mogę ścierpieć świąt i uroczystości. Nienawidzę całą duszą waszych świąt nowiu i obchodów; stały Mi się ciężarem; sprzykrzyło Mi się je znosić! Gdy wyciągniecie ręce, odwrócę od was me oczy.
Choćbyście nawet mnożyli modlitwy, Ja nie wysłucham." (Iz 1, 11-15).

Chodzenie do Kościoła na mszę jest oczywiście potrzebne i ważne, ale nie jako wypełnianie obowiązku i traktowanie tego jako udział w jakimś magicznym obrzędzie, dzięki któremu Pan Bóg będzie sprowadzony do roli bóstwa, które ma spełniać nasze oczekiwania, choćby najszlachetniejsze.

Przywiązanie do tradycji jest ważne, ale niekiedy przybiera to groteskowe formy, jak np. "święconka" w czasie świąt wielkanocnych. Ludzie mogą cały rok nie chodzić do kościoła, ale pójście na poświęcenie koszyczka z pokarmami to rzecz święta. Okoliczne uliczki wokół kościoła wtedy są kompletnie zablokowane, a policja kieruje ruchem. Ksiądz proboszcz wyznacza godziny otwarcia kościoła i odźwiernych, którzy wpuszczają ludzi w określonym czasie. Podczas święcenia kościół pęka w szwach, a ci którzy nie zdążyli załapać się na wejście napierają na drzwi; ale nie mają wyjścia i muszą czekać aż następna tura dostąpi łaski wpuszczenia. Tłum gęstnieje wtedy z minuty na minutę, a tubylcy, którzy jeszcze nie wiedzą o co chodzi patrzą z nieukrywanym rozbawieniem co ci Polacy wyprawiają.

A więc tradycja i rytuały to nie jest droga do zbawienia. Nie tego oczekuje od nas Bóg. - On chce tylko nas przemienić na swoje podobieństwo i w nas zamieszkać. Dokładnie to odkryły tzw. ruchy charyzmatyczne w Kościele Katolickim i dlatego śpiewają "Niechaj zstąpi Duch Twój, i odnowi ziemię, Życiodajny spłynie deszcz na spragnione serce, Obmyj mnie i uświęć mnie" -


I tego właśnie nie mogą znieść tzw. tradycjonaliści, dla których największym zmartwieniem jest "komunia na rękę" i "na stojąco", albo biegające dzieci po kościele podczas mszy świętej.

Po co ma się Jezus narodzić w nas? - Aby nas wyzwolić od strachu i od poczucia winy. Czyli inaczej uczynić nas wolnymi. "Nadzieja na Boże miłosierdzie otwiera nam perspektywy i czyni nas wolnymi, natomiast klerykalna surowość zamyka nasze serca i wyrządza wiele zła" mówił Papież Franciszek podczas porannej Eucharystii w Domu Świętej Marty.

Żyjemy w rzeczywistości pełnej ograniczeń, a nasza niedoskonałość i grzeszność jeszcze dodatkowo to zniewolenie potęgują. Z tego wszystkiego nasz Bóg pragnie nas wyzwolić. Niewolnikami łatwiej rządzić, ludzie wolni znają swoją wartość i możliwości, a to już jest i niewygodne i czasami niebezpieczne dla władzy; i wymagające od tych wolnych ogromnej odpowiedzialności. Słyszeliście o tym, że "wiara może góry przenosić"? - No właśnie.

I takiej wiary, takiej przemiany duchowej, takiego nowego narodzenia się Boga w nas, w naszym życiu na te nadchodzące Święta Bożego Narodzenia wszystkim życzę.

Mind Service.

środa, 23 listopada 2016

O co chodzi w sporze o Intronizację?


Ptr
2016-11-23 [20:37]
Odnosze wrażenie ,że spór idzie o to, że Chrystus wg. niektórych może być Królem Wszechświata, ale nie może być obwołany Królem Polski. To by nawiazywało do określenia Go Królem Żydowskim, a to sugerowałoby przeniesienie jakiejś godności na inny naród.


- W ogóle nie o to chodzi...

Myślę, że w odpowiedzi warto uporządkować stan sporu wokół Intronizacji, czy też Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana, jak chciał Episkopat Polski. Małe zastrzeżenie: dyskusja cały czas toczy się wśród ludzi wierzących i praktykujących. Oraz zainteresowanych pełnieniem woli Pana Jezusa, w odniesieniu do przesłania Rozalii Celakówny. Dlatego proszę o mniej emocji i bardziej skupić się na merytorycznych argumentach i własnych przemyśleniach.

A więc:

1. Spór idzie o to czy w ogóle jakaś Intronizacja była, czy nie. Ja twierdzę, że nie. Tak samo twierdzi bp. Czaja i ks. Małkowski. Przeciwne stanowisko prezentują ci, którzy na siłę starają się udowodnić, że Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana był tą właściwą i ostateczną Intronizacją.

2. Spór idzie o to, jak należy rozumieć objawienia Rozalii Celakówny? Ja twierdzę, że dosłownie: Polski parlament ma wpisać do Konstytucji zmianę ustroju na monarchię i usankcjonować prawnie władcę, czyli króla. W tym przypadku Jezusa Chrystusa. Polska ma stać się państwem wyznaniowym, w którym religią dominującą będzie katolicyzm i będzie usankcjonowany prymat Prawa Bożego nad prawem świeckim. Na przeciwnym biegunie są ci, którzy starają się na siłę udowodnić, że Celakówna co innego myślała, a co innego mówiła. Mówiła np. Polska, a chodziło jej o Naród Polski. Wg nich chodzi tylko o akt duchowy w wymiarze indywidualnym. Żonglerka pojęciami i ich wzajemna zamiana, np. Polska <=> Naród ma jakoby to uwiarygadniać.

3. Spór idzie o to, czy Intronizacja (rozumiana dosłownie, tak jak chciała tego Celakówna) budzi wątpliwości natury teologicznej, czy nie? Chodzi o to głównie, czy są tam treści heretyckie i bałwochwalcze, czy nie? Np. złota korona zamiast cierniowej. Ja twierdzę, że podejrzenia są uzasadnione i sprawa nie jest jednoznaczna. Wymaga to podjęcia szczegółowych badań i analiz teologicznych. Dla przykładu w tej chwili w Kościele obowiązuje zasada, że prywatne objawienia nie mogą być ważniejsze od całości, czyli depozytu wiary. Podobne zastrzeżenia zgłasza wielu biskupów i teologów. Strona przeciwna twierdzi, że obawy są nieuzasadnione i nieważne. Nawet jak prywatne objawienia są niezgodne ze stanem wiedzy teologicznej i Magisterium to przesłanie Celakówny jest ważniejsze.

4. Wypełnienie woli Celakówny w opinii zwolenników Intronizacji miało by uchronić Polskę przed III-cią Wojną Światową, Armagedonem albo i całkowitą zagładą. Niektórzy idą jeszcze dalej pokładając dzięki temu nadzieję na pomyślność i dobrobyt. Druga strona uważa, że nie ma na to żadnych racjonalnych przesłanek. Jak dotąd nikt ich nie przedstawił. Nie ma też przykładów na podobne zależności i działania w przeszłości. Co więcej:

5. Jeżeli akt Intronizacji jest chytrym i zwodniczym planem Szatana podszywającego się pod samego Jezusa Chrystusa, to naraża nas to jako Polaków na gniew Boga i być może srogą karę. Analogia z Izraelitami i cielcem na pustyni nasuwa się sama. Tych niebezpieczeństw nie chcą w ogóle widzieć zwolennicy Intronizacji.

6. Co Intronizacja ma dać w wymiarze duchowym i osobowym osoby uznającej Jezusa za Króla? Zwolennicy Intronizacji raczej nie przywiązują do tego wielkiej wagi. Przeważa pogląd, że trzeba pójść do spowiedzi i komunii św., a potem starać się unikać grzechów i przestrzegać 10-cioro przykazań. Strona przeciwna widzi w takim podejściu ogromne spłycenie wymiaru duchowości, brak chęci rzeczywistego nawrócenia się i odmiany życia.

Tych sporów i podziałów można przytoczyć oczywiście więcej, np.

7. Jakie są szanse wprowadzenia Intronizacji w Polsce? Są, czy ich nie ma?

8. Jak rozeznać rzeczywistą wolę Pana Boga w tej sprawie? A może nie ma potrzeby?

Itd. ...

niedziela, 20 listopada 2016

Intronizacja a Prawo Boże


Jak już pisałem wczoraj obrońcy Intronizacji Jezusa Chrystusa na króla Polski dwoją się i troją aby uzasadnić, że Intronizacja jednak miała miejsce.

Nieudana próba obrony Intronizacji, czyli Obserwatorowi do sztambucha.

W odniesieniu do wpisu http://naszeblogi.pl/64461-mindserviceom-do-sztambucha jestem zmuszony dokonać sprostowania. Niniejszy wpis jestem zmuszony zakwalifikować jako jeszcze jedną nieudolną próbę obrony wczorajszego aktu zawierzenia jako Intronizacji. Niestety tłumaczenia autora są mało przekonujące.

Przede wszystkim Intronizację należy rozumieć zgodnie z jej znaczeniem, a nie w sposób specyficzny, tak aby potwierdzić z góry założoną tezę. Jej encyklopedyczna definicja jest zresztą prosta i nie budząca wątpliwości. Intronizacja (łac. inthronizatio, inthronizare; gr. enthronídzein (thrónos tron)) – to inaczej wyniesienie na tron. Terminem tym określa się wyniesienie do rządów nowego papieża lub biskupa, a także koronację króla.

To jak kiedyś Intronizacja przebiegała w Polsce w procesie wybierania króla ma znaczenie drugorzędne i pozostaje bez związku z przesłaniem Celakówny.

Zresztą, gdyby tak miało być jak chce autor tamtej notki, to Rozalia Celakówna powinna była dokładnie wyjaśnić,  że np. chodzi tylko o akt duchowy i Polskę jako naród a nie państwo. Niestety nic takiego nie miało miejsca.

Co więcej Panu Jezusowi nie tylko chodziło o Polskę: "Ostoją się tylko te państwa, w których będzie Chrystus królował. Jeśli chcecie ratować świat, trzeba przeprowadzić intronizację (…) we wszystkich państwach i narodach na całym świecie. Tu i jedynie tu jest ratunek. Które państwa i narody jej nie przyjmą i nie poddadzą się pod panowanie słodkiej miłości Jezusowej, zginą bezpowrotnie z powierzchni ziemi i już nigdy nie powstaną".

I w innym miejscu: "Polska musi w sposób wyjątkowy uroczyście ogłosić Pana Jezusa swym Królem przez Intronizację Jego Boskiego Serca i wtedy Jezus będzie jej błogosławił i bronił od nieprzyjaciół". /źródło: http://www.intronizacja.pl/index.php?option=com_content&id=65&Itemid=80

Co do samego aktu Intronizacji jej przesłanie jest również jasne: "Aby ocalić siebie, musi uznać Jezusa swym Królem w całym tego słowa znaczeniu poprzez Akt Intronizacji. Ma być on dokonany przez cały Naród, a w szczególności przez władze państwowe i kościelne, które w imieniu Narodu mają wspólnie dokonać w sposób uroczysty tego Aktu".

A także: "Polska nie zginie o ile przyjmie Chrystusa za Króla w całym tego słowa znaczeniu, jeżeli się podporządkuje pod prawo Boże". /źródło:  http://www.intronizacja.pl/index.php?option=com_content&id=65&Itemid=80


Ale jak należy rozumieć Prawo Boże?

Krótko mówiąc jako prawo moralne. Katechizm Kościoła Katolickiego prawo moralne definiuje w następujący sposób: "Prawo moralne jest dziełem Mądrości Bożej. Można je określić, w sensie biblijnym, jako ojcowskie pouczenie, pedagogię Bożą. Wyznacza ono człowiekowi drogi, zasady postępowania, które prowadzą do obiecanego szczęścia; zakazuje dróg do zła, które odwraca od Boga i Jego miłości. Jest stałe w swoich przykazaniach i zarazem godne miłości w swoich obietnicach." (KKK 1950).

Ksiądz profesor Janusz Nagórny, w Encyklopedii nauczania moralnego Jana Pawła II, prawo cywilne definiuje jako "prawo stanowione w społeczności świeckiej (państwie); według definicji klasycznej: rozumne rozporządzanie, mające na celu dobro ogółu, wydane i ogłoszone przez piastuna prawowitej władzy publicznej; jego zasadniczym celem jest promocja i ochrona życia ludzkiego".

Tradycyjna teologia moralna prawo cywilne rozumie jako swego rodzaju obowiązek w sumieniu. Powołuje się przy tym na Nowy Testament, a konkretnie na słowa Jezusa: "Oddajcie więc cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga" (Mt 22, 21).

Od strony formalnej wskazuje się na dwa zasadnicze warunki: kompetencje prawodawcy i podanie do publicznej wiadomości. Żeby poszczególny akt prawny obowiązywał w sumieniu musi być przede wszystkim godziwy (zgodny z prawem Boskim), sprawiedliwy, możliwy do wykonania, konieczny lub prawdziwie pożyteczny (dla dobra ogółu). Człowiek nie ponosi winy za nieprzestrzeganie prawa, gdy istnieje usprawiedliwiona moralnie nieznajomość tego prawa, a także wtedy, gdy wykonanie danego przepisu jest dla niego fizycznie niemożliwe bądź przynosi mu znaczną szkodę.

Jaka jest geneza prawa cywilnego? Aby dogłębnie rozważyć to zagadnienie konieczne jest odwołanie do pierwszych spisanych konstytucji nowożytnych. Najstarszy znany nam dokument Karta Praw Wirginii, z 12 czerwca 1776 roku, wspomina w 16. artykule o "powinności, jaką jesteśmy dłużni naszemu Stwórcy".

Późniejsza o trzy miesiące Deklaracja Niepodległości USA zawiera już w Preambule bardzo znaczące stwierdzenie, że "wszyscy ludzie zostali stworzeni równi, zostali wyposażeni przez Stwórcę w pewne niezbywalne prawa, między którymi są: życie, wolność i dążenie do szczęścia".

Również Konstytucja 3 maja rozpoczyna się bezpośrednim zwrotem "W imię Boga w Trójcy Jedynego". Bezdyskusyjnym wydaje się więc pogląd, iż prawo moralne zostało ustanowione znacznie wcześniej, zanim społeczeństwa ludzkie zaczęły tworzyć swoje regulacje prawne. Prawo stanowione musiało więc opierać się na Prawie Bożym, dlatego jest z nim nierozerwalnie związane.

Ksiądz profesor Janusz Nagórny twierdzi, że: "Prawo cywilne pozostaje w ścisłym związku z prawem naturalnym. Wprawdzie prawo naturalne działa w sferze wewnętrznej, a prawo cywilne nade wszystko w sferze zewnętrznej, jednakże przedmiotem obydwu jest ten sam człowiek".

Rolą władzy ustawodawczej, czyli parlamentu w państwie wyznaniowym, w którym dominującą religią jest katolicyzm jest takie stanowienie prawa cywilnego aby korelowało ono z Prawem Bożym, w tym Prawem Naturalnym.


Wracając do Rozalii Celakówny to jej wizje wyraźnie podkreślają konieczność przestrzegania Prawa Bożego. Stąd szczególna rola parlamentu i konieczność dodania aktu Intronizacji przez świeckie władze państwowe, w tym parlamentarzystów, którzy mają zagwarantować prymat prawa moralnego nad prawem świeckim.

Wniosek z tego nasuwa się sam: obrońcy Intronizacji odczytujący dosłownie przesłanie Rozalii Celakówny mają rację - nie ma tam miejsca na żadne kompromisy, duchowe rozumienia, uznania zamiast oficjalnej Intronizacji posadawiającej Jezusa na tronie Polski jako świeckiego władcy zamiast prezydenta, premiera i rządu.

Tyle tylko, że taka interpretacja jest nie do przyjęcia, gdyż zastępowała by władze świeckie w rządzeniu krajem, a także dlatego, że  nosiła by znamiona herezji i bałwochwalstwa.

Detronizacja

W sobotę 19 listopada w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie – Łagiewnikach odbyły się obchody uznające Jezusa Chrystusa za Króla Polski.
W uroczystości udział wziął prezydent Duda z mamą i występował tam prywatnie a nie jak się spodziewano oficjalnie.

Nie zabrakło też przedstawicieli sekty księdza Natanka. Czy sam Natanek był obecny, nie wiadomo, chociaż niektórzy przekonują, że był. Obawiano się tego kontrowersyjnego kapłana oraz jego. "rycerzy" - najbardziej agresywnych przedstawicieli ruchów intronizacyjnych. Noszą czerwone płaszcze z wizerunkiem Jezusa w koronie. Nazywają Watykan siedliskiem Sodomy i Gomory, głoszą specyficzny, a wręcz ośmieszający Kościół, kult aniołów i Matki Bożej. Natanek 5 lat temu został zawieszony w funkcjach kapłańskich. Nie przeszkadza mu to jednak w prowadzeniu swojej krucjaty w kraju i za granicą.


Czy Jezus może w ogóle zostać królem Polski?

Absurdalność tego pomysłu z całą bezwzględnością obnażył znany heretyk i neonowy ideolog Krzysztof J. Wojtas: http://brakszysz.salon24.pl/736576,intronizacja

Jednak ci, którzy dosłownie odczytują przesłanie Celakówny chcą Go widzieć na tronie Polski.
Władze w Polsce stanęły wobec trudnego zadania: przeprowadzić tak Intronizację aby jej de facto nie było. Bo dosłowne wypełnienie przesłania trąciło by herezją i bałwochwalstwem. I co gorsze wodzeniem Jezusa na pokuszenie.

Przebrał się diabeł w ornat i na mszę ogonem dzwoni - powiadano niegdyś w Polsce.

"Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła. (...)
Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: «Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon». Na to odrzekł mu Jezus: «Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz»" /Biblia Tysiąclecia Mt 4. 8-10.

Posadowienie Jezusa Chrystusa na polskim tronie i danie mu władzy świeckiej, albo inaczej głosu decydującego w sprawach świeckich, jak zakres dopuszczalnej aborcji, lojalki dla innowierców albo zakaz pracy w niedziele było by zmuszaniem Jezusa do uznania władzy szatana nad światem. A Jezus nie mieszał się do polityki. - Co najmniej z trzech powodów. Po pierwsze, znał pogląd swego Ojca na niezależność ludzi, w tym na  ich samodzielne rządy. Po drugie, był świadomy, że istnieją potężne, niewidzialne siły, które udaremniają nawet  najszlachetniejsze wysiłki człowieczych władców. Po trzecie, wiedział, że Bóg chce ustanowić Królestwo Boże. Był to główny temat nauk Jezusa  (Łukasza  4:43) Lecz on im rzekł: „Również innym miastom muszę oznajmiać dobrą nowinę o królestwie Bożym, gdyż po to zostałem  posłany”.  Jana 17:16: „Nie są częścią świata, jak i ja  nie jestem częścią świata”.

Jana 6:15: „Jezus zaś, wiedząc, iż  chcą przyjść i go porwać, żeby go uczynić królem, oddalił się znowu na górę sam jeden”. Później powiedział do rzymskiego namiestnika: „Moje królestwo nie jest częścią tego świata. Gdyby moje królestwo było częścią tego świata, moi słudzy walczyliby, żebym nie został wydany Żydom. Ale przecież moje królestwo nie jest stąd” (Jana 18:36).

Jak. 4:4: „Cudzołożnice, czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem jest nieprzyjaźnią z Bogiem? Kto więc chce być przyjacielem świata, czyni siebie nieprzyjacielem Boga”.  (1 Jana 5:19) Wiemy, że pochodzimy od Boga, lecz cały świat podlega mocy niegodziwca.

Intronizacja czy Uznanie Jezusa Chrystusa?

Episkopat w marcu 2008 roku twierdził, że ogłaszanie Chrystusa Królem Polski jest "niewłaściwe i niepotrzebne", a w 2012 r. uważał, że "nie trzeba Chrystusa ogłaszać Królem, wprowadzać Go na tron". Znaleziono później jednak zadowalającą formułę, aby jak to się mówi wilk był syty i owca cała. Nazwę "intronizacja" zastąpiono słowem "uznanie". W styczniu 2016 roku bp Andrzej Czaja oświadczył: „Stwierdziliśmy, że uznanie przez wspólnotę ojczysta panowania Jezusa Chrystusa nad nią jest teologicznie dopuszczalne”.

Dlatego nie było żadnej Intronizacji. Powiedziano tylko to, co ludzie wiedzą od zawsze, że słońce wschodzi na wschodzie. Póki co w mediach trwa w najlepsze kabaret. Zwolennicy Intronizacji zaklinają rzeczywistość i przekonują, że Intronizacja była; ci którzy w Intronizacji widzieli herezję i bałwochwalstwo podkreślają, że zamiast Intronizacji było "uznanie". Obrazu groteski dopełniają dociekania, czy premier Szydło była na uroczystości. Większość doniesień podaje, że Beata Szydło była w Łagiewnikach, komentatorzy twierdzą, że nikt jej nie widział. Nie wiem jak było, bo też tam nie byłem, chociaż akcję "uznania" popieram całym sercem.

Uznanie Jezusa Chrystusa za Króla i Pana w wymiarze osobistym 

- to nie to samo co Intronizacja Jezusa Chrystusa na Króla Polski. Ten sprytny manewr pozwolił władzom duchownym wyprzedzić ruch wiernych i umożliwił przejęcie inicjatywy. Tylko czy zwolenników Intronizacji to zadowoli?

Wielu z nich nie podoba się to, że nie padło słowo Intronizacja albo, że nie padło określenie Król Polski.

Przeciwnicy Intronizacji tłumaczą, że słowo "Intronizacja" obrażało by Jezusa Chrystusa który przecież jest Królem wszystkich Królów, wszystkich narodów i całego wszechświata.

O żadnej Intronizacji więc mowy być nie może.

W ocenie zwolenników Intronizacji a nie uznania podnoszone są głosy że ten ważny akt zredukowano do aktu zawierzenia jakich w kościele wiele. Zarzucają iż efekt końcowy skutkował bardzo powierzchownym charakterem owego aktu strzelistego, tak typowego dla współczesnego polskiego katolicyzmu. Żadnej duchowej głębi, żadnego mistycyzmu. Tylko słowa, słowa, słowa. I deklaracje bez większego praktycznego znaczenia...

Czy aby na pewno?

Przesłanie Rozalii Celakówny jest jasne i nie budzi wątpliwości:

"(...) jeśli Polska chce ocalić siebie, musi uznać Jezusa swym Królem w całym tego słowa znaczeniu poprzez Akt Intronizacji. Ma być on dokonany przez cały Naród, a w szczególności przez władze państwowe i kościelne, które w imieniu Narodu mają wspólnie dokonać w sposób uroczysty tego Aktu..."

W takim kontekście należy zapytać: jest to spełnienie woli Jezusa, czy nie? Jeżeli przyjmiemy, że takie życzenie Pan Jezus rzeczywiście wyjawił. A zatem, gdzie były władze państwowe? Czy wspólnie dokonały aktu Intronizacji Jezusa na Króla Polski?

Wg Celakówny taki akt jest nie wystarczający, gdyż najwyższe władze państwowe miały  poprzez inicjatywę ustawodawczą wprowadzić Boże Prawo w Ojczyźnie. Jezus powiedział Rozalii: "z rządem na czele". Tymczasem brak rządu bardzo rzucał się w oczy. Brakowało zobowiązania się do tworzenia Bożego prawa. Akt intronizacji powinien być uroczysty i państwowy, a nie ograniczony społeczno-kościelny. Na pewno, to co obserwowaliśmy, nie jest prawdziwym aktem Intronizacji, choć samo w sobie jest w porządku. Jednak nie wypełnia prośby Jezusa przekazanej Rozalii.

Królestwo Boże

Piłat powiedział do Jezusa: "Czy Ty jesteś Królem żydowskim? Jezus odpowiedział: Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie? Piłat odparł: Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił?

Odpowiedział Jezus: Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd. Piłat zatem powiedział do Niego: A więc jesteś królem? [Odpowiedział Jezus:] Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu."

Spośród wielu tytułów, jakie Pismo święte nadaje Jezusowi jest tytuł króla. Tytuł ten wyeksponowany jest szczególnie w czasie procesu Jezusa i na krzyżu: Był także nad Nim napis w języku greckim, łacińskim i hebrajskim: "To jest król żydowski" (Łk 23, 38).

Jezus objawił swoje królestwo poprzez cierpienie i krzyż. Wtedy i teraz, bo Jezus żyje - jakby ktoś nie wiedział. Właśnie wtedy, gdy zostaje osądzony, znienawidzony, odrzucony, przybity do krzyża…, jest królem. Ten obraz kłóci się z naszym pojęciem króla. Tytuł królewski zwykle wiążemy z władzą, mocą, bogactwem, splendorem, sławą, dlatego zwolennicy Intronizacji przedstawiają Jezusa w złotej koronie. Niestety to jest obraz nieprawdziwy i de facto detronizujący Go…

Jezus Król wskazuje na inne wartości: cichość, pokorę, miłosierdzie, przebaczenie, sprawiedliwość, pokój, cierpienie… Te wartości głosił w swym nauczaniu, życiu, i w końcu w swojej męce i śmierci.

Jednak liczne figury i obrazy przedstawiające Jezusa Chrystusa jako króla pokazują Go ze złotą koroną na głowie.

- To bałwochwalstwo i herezja.

Dlatego potrzeba było aktu detronizacji, czyli zdjęcia tej złotej świeckiej korony z Głowy Pana Jezusa, aby wszyscy zobaczyli tą prawdziwą koronę z cierni, która jest największym znakiem Królestwa Bożego i jest bezcenna, gdyż tej koronacji, która odbyła się tuż przed Jego męczeńską śmiercią na krzyżu dokonał sam wróg. Uznając tym samym Jezusa za króla.

I ta wspaniała uroczystość uznania Jezusa za naszego Pana i Króla jest aktem niebywałej odwagi, wręcz szaleństwa dla każdego, kto to uznanie uznał. Dlaczego? - Bo wiedzie takiego prosto na krzyż. Bo tylko tam można spotkać Jezusa, króla Wszechświata i Polski.

Tylko czy wszyscy o tym wiedzą?

poniedziałek, 14 listopada 2016

Treborok: Sabat Illuminatów w Petersburgu

W „Dniu Jedności Narodowej”, kochani! Niezłe święto urządzili nam sataniści!!! Moja dawna dobra przyjaciółka włączyła telewizor piątego listopada, i oto co zobaczyła:


Wydawałoby się, że jakie? Święto światła, bardzo piękny widok. No-no … Święto mówcie? Światła, mówcie? Dobrze rozbierzmy je razem. Na początek, co mówią oficjalne media:

„Autorzy pokazali wydarzenia, w czasach których ludzie łączyli się aby pomóc miastu, krajowi i sobie nawzajem. Tysiące widzów zobaczyło obrazy powodzi z XIX wieku, rewolucję z 1917 roku i straszne sceny blokady. Jan Woskresenski zobaczył historię miasta…

Zmieniono nie do poznania arcydzieła. Najnowsze osiągnięcia w dziedzinie projektowania oświetlenia zmieniły wygląd atrakcji Petersburga. Montserrat i Stackenschneider – w mieście nad Newą zbudowali nie tylko największą świątynię i wspaniały pałac – po ponad pół wieku – budynki stały się ogromnymi ekranami do pokazu technologii wizualnych. Do spektaklu zaangażowano główny zabytek kuratora obu obiektów – imperatora Mikołaja I … „

A teraz rozbierzmy ten „świetlny spektakl” na kadry. Na początku wyraźna aluzja do początków Iluminatów, egipscy kapłani, oświeceni, święci, od których zapożyczono nazwę tajnego zakonu satanistów. Teraz dalej:


Widzicie postrzępione twarze? Bardzo dobrze widać na prawej części fasady. No a co… Na święto. Raduje się stado! (u góry)


Ruiny i rzeki krwi, zdaniem autorów „Święta światła”, powinny wprowadzić w dobry nastrój. I niestety, nie pomylili się! Tłum wiwatował! Wszyscy w euforii, jakby sceny z apokalipsy były tym na co wszyscy czekali aby się radować.


Budowa Petersburga lub hak rzeźnika? A może szubienica?


Straszne, ale nie jest jasne. Kto to w ogóle? Jaki ma to związek z historią Petersburga?


I kulminacja … Królestwo Mordoru, walące się miasta i … Uwaga na napisy w górnym lwem rogu ekranu. „Moskwa, wrzesień 2016 r.” skąd to nagle? Po co? „Błąd” pracowników telewizji? Nie wierzę!


Ogień. Morze ognia. I z nad tego ognistego morza unoszą się cztery konie. Cztery konie dla jeźdźców apokalipsy. Asocjacja bardziej, niż przekonująca. Tylko dla kogo ona? W lewym rogu nadal „Moskwa wrzesień 2016г.”. Kto ma się do tego przygotować? A może już wszystko się skończyło a my tego nie zauważyliśmy … Od wrześnie upłynęło już sporo czasu?


A tu w ogóle bajka! Zaczyna się potop, a dla wtajemniczonych świecą się napisy po angielsku „Wyjście”. I strzałeczki na purpurowe zasłony. Oczywiste jest, że ratunek tylko dla swoich.


I oto co nas wszystkich czeka, zdaniem autorów „święta”.


Wesoły świąteczny obrazek. Przypomnijcie mi, bohaterem którego hollywoodzkiego horroru była ta postać, bałwan – zabójca w ubraniu marynarza?


No i zamknięte oko Saurona. Być może mojej przyjaciółce wszystko to się przywidziało?

Przejrzałem wszystko od nowa, i odszukałem reportaż o tym „święcie”, na Petersburskim piątym kanale. Zauważyłem jeszcze parę szczegółów:


Oto potop, zmywający Petersburg, w całej swej krasie. Tak jakby autor widział to wszystko na własne oczy. Zwracam uwaga, to nie powódź! To ogromna fala, zmywająca miasto. Można nawet wywnioskować skąd przyszła. Nie z Bałtyku, a od strony Ładogi i morza białego!


A na deser – twarz głównego autora „święta”. Nie ma wątpliwości w jego szczere pragnienie podarowania mieszkańcom Peresburga radości i zabawy. Zwróćcie uwagę na jego imię! U Iluminatów liczy się każdy szczegół. Dlatego jestem pewny, że to nie przypadek, że nazywa się Joseph Christian. W stylu, ojciec Jezusa?

Ciekawe co na to wszystko powiedzą sami mieszkańcy Petersburga? To jak, spodobało się wam święto? Wesołe było? A widzieliście, pod jakimi obrazkami tam skakaliście? Oto co się dzieje z naszym narodem!?

Przeraża mnie to …

źródła: 

Zbigwie: Rewolucja w Rosji w 2017 r. nadchodzi. Nieuchronnie!

Rewolucja to jedna z postaci politycznych zmian istniejących we współczesnym świecie. Istnieją dwa poważne czynniki, które mogą spowodować jej start szczególnie w 2017 roku.

Pierwszy jest związany z wyborami prezydenta przewidzianymi na 19 marca 2018 r. One jednak najprawdopodobniej odbędą się przedterminowo i zostanie ustalona zupełnie nowa konfiguracja władzy w związku z reformą konstytucyjną. Wszystko to nieuchronnie sprowokuje dezorganizację elit.

Drugi czynnik jest związany z nastrojami mas. Te nastroje będą zmieniać się znacznie szybciej niż to dzisiaj się prognozuje. Teraz te zmiany nastrojów są słabo zauważalne – one nie manifestują się w postaci socjalnych i politycznych zachowań. Rzecz idzie już nie o oderwaniu się od władzy, ale o przeciwstawieniu się jej.

W politycznej prognostyce istnieje swoisty aksjomat: możemy przewidzieć wejście w kryzys, ale nie to, jak on będzie się rozwijał i jakie będą jego rezultaty. Nikt na świecie nie dysponuje taką prognostyczną metodologią. Jednak początek kryzysu można prognozować z bardzo wysokim prawdopodobieństwem.

W przyszłym roku wstąpimy w taki polityczny kryzys. Ten kryzys nie nastąpi momentalnie, a zajmie pewien okres czasu do swojego pełnego rozwinięcia. Ta jego dynamika otworzy okno możliwości dla wszystkich, kto będzie miał wolę, siłę i dążenie do wykorzystania tej nowej sytuacji.

Wielka konstytucyjna reforma też u nas się szykuje. Funkcja prezydenta zostanie albo całkowicie ograniczona, albo nastąpi radykalne ograniczenie jego pełnomocnictw. To jest w pełni możliwe ponieważ z „pewnych powodów” – jak to nazwałem  „okoliczności siły wyższej” Władimir Władimorowicz będzie zmuszony zniknąć z głównej sceny politycznej (уйти в тень).


Niewiarygodne sensacje. Fantasmagorie wypisuję – tak sądzisz, czytelniku?

Te sensacje pochodzą prosto z Moskwy i łącza się nawet ze skandalem. Czytaj dalej.

W rozpatrywanym nowym modelu, prezydent będzie wypełniał tylko rytualne, przedstawicielskie funkcje. I najprawdopodobniej będzie próbował ułożyć stosunki z Zachodem. Realna władza będzie w rękach szefa Państwowej Rady Federacji Rosyjskiej (PRFR), którym, naturalnie, stanie się Putin. Teraz PRFR to niekonstytucyjny organ, dlatego też niezbędna będzie konstytucyjna reforma.

Już jest bardziej wiarygodnie?

Teraz wszystko wyjaśniam po kolei

Codzienna ważna rosyjska gazeta „Moskiewski Komsomolec (MK)” zamieściła na swojej stronie internetowej w czwartek 10.11. b.r. ze słynnym rosyjskim analitykiem Walerym Sołowiejem profesorem Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych.

Ten wywiad jednak szybko – po kilku godzinach – zniknął ze strony MK i z całego Internetu. Zniknął też z Moskwy prof. Sołowiej – podobno wyjechał i nie wiadomo gdzie się znajduje. Jest on dobrze znany ze swoich dokładnych prognoz dotyczących o politycznych decyzjach Kremla, o odwołaniach i powołaniach na wysokie funkcje państwowe. Jego prognozy jak dotychczas zawsze się sprawdzały.

W swoim wywiadzie Sołowiej ogłosił, ze Kreml może ogłosić przedterminowe wybory w 2017 r., dlatego, że Putin rozumie iż Rosji nie uda się znormalizować stosunków z Zachodem z nim u władzy jako prezydentem i do rozmów powinien przystąpić inny przedstawiciel Rosji. A rozmowy trzeba podjąć, przecież gospodarka Rosji upada z roku na rok coraz bardziej

Sołowiej także ujawnił, że Putin będzie miał „pewne inne problemy” i będzie często nieobecny na scenie politycznej w przeciągu kilku miesięcy w przyszłym roku – nie podał jednak żadnych szczegółów. Wszyscy się domyślają, że chodzi tu o stan zdrowia Putina.

Ba! Prof. Sołowiej ujawnił w wywiadzie, że Kreml ogłosi o przedterminowych wyborach prezydenta już w grudniu bieżącego roku!


Putin zostanie zamieniony na stanowisku prezydenta albo przez Dmitrija Miedwiediewa, przeciwko któremu występują resorty siłowe (силовики), albo gubernator obwodu Tulskiego Aleksiej Djumin.


Resorty siłowe jednak stawiają na swojego kandydata, byłego szefa administracji prezydenta Rosyjskiej Federacji Sergieja Iwanowa, nawiasem mówiąc generała.


Wywiad z prof. Sołowiejem już nie istnieje na stronach MK. Redaktor naczelny „Moskiewskiego Komsomolca” i właściciel Paweł Gusiew wyjaśnia, że w tekście wywiadu jakoby zauważono błędy, których usunięcie wymaga kilku dni pracy.

A profesor i kierownik katedry stosunków społecznych MGIMO Walery Sołowiej, który gdzieś zniknął napisał tymczasem na swojej stronie w Facebooku:

„Los jest nieubłagany. Nabywamy i tracimy władzę. Pod koniec tego roku, szanowany publiczność otrzyma potwierdzenie wszystkiego, co zostało powiedziane w  sensacyjnym wywiadzie” („Судьба неумолима. Мы приобретаем власть и теряем ее. До конца этого года уважаемая публика получит подтверждение всего, сказанного в нашумевшем интервью”).

Przytoczę jeszcze słowa prof. Sołowieja z końcówki jego wywiadu:

Wszystko będzie wyglądać podobnie jak to miało miejsce w ZSRR w latach 198-90, kiedy to rozgniewanie ludzie w miastach sowiecka klasa średnia – inteligencja techniczna protestowała razem z robotnikami.

Źródłem protestów, jego iskrą staną się wystąpienia przeciwko władzy w miastach z przemysłem spowodowane narastającymi socjalno – gospodarczymi problemami w kraju. Stare metody reagowania władzy na takie protesty okażą się nieadekwatne. Te metody w stosunku do dotychczasowego putinowskiego elektoratu nic nie dadzą.

Wcześniej wszystko było prosto – były pieniądze. Teraz pieniędzy nie ma. O tym mówił Miedwiediew.

Te protesty na początku nie będą miały politycznego charakteru – ludzie nie będą żądać demokracji. Ale nie ma to znaczenia. Najważniejsze jest to, że stworzą one bardzo sprzyjającą sytuację dla politycznych wystąpień w wielkich miastach i stolicach obwodów. No i spowodują rozczarowanie elit w stosunku do wodza.

Przecież z punktu widzenia elity, główne zadanie Putina to „trzymać elektorat”! Jeśli elita zobaczy, że społeczeństwo wymyka się spod kontroli, to jej stosunek do Władimira Władimirowicza od razu się zmieni. Napięcie w stosunkach między ugrupowaniami władzy bardzo mocno wzrośnie, zaktualizują się potencjalne linie rozpadu. „Baszty Kremla” zaczną przekształcać się w polityczne frakcje.

Ilość demokratów we władzy będzie rosła szybko. Ba! Oni ogłoszą, że zawsze byli demokratami, zawsze okazywali demokratom swoją pomocną dłoń!

I będzie to w przybliżeniu to co obserwowaliśmy w latach „pieriestrojki”. Noc pryncypialnie nowego nie nastąpi. Tego rodzaju procesy u nas zawsze postępują według tego samego schematu.

Tyle w ogromnym skrócie twierdzi prof. Sołowiej, który zniknął i póki co nie wiadomo, czy i kiedy się odnajdzie.

Zastanawiacie się zapewne jak mogłem napisać ten tekst, jeśli sensacyjny wywiad zniknął z Internetu?

Ależ jest to bardzo proste. Dysponuję pełnym tekstem wywiadu, którego tytuł brzmi: „Burza 2017 roku: możliwe, że Putin za kilka miesięcy zmieni jego następca”.

A w Google istnieje coś takiego, co nazywa się „webcache”!

I już na koniec proste pytanie:

– Czy nie sądzicie, że działania  Donalda Trumpa jako prezydenta USA mogą spowodować zmiany w przebiegu i efektach przewidywanej w 2017r. specyficznej rewolucji w Rosji?


źródło: http://blogpublika.com/2016/11/13/rewolucja-w-rosji-w-2017-r-nadchodzi-nieuchronnie/

Bydło, za które musimy się wstydzić

Niektórym się wydaje, że nienawiść do Ukraińców za Rzeź Wołyńską jest wyrazem patriotyzmu i polską racją stanu. Są i tacy, którzy kierując się swoiście rozumianą religijnością przejawiają chęć wybaczenia, ale dopiero wtedy, gdy Ukraińcy wyrażą skruchę i pokornie poproszą o przebaczenie.

Niektórzy powtarzają nawet brednie, jakoby Ukraińcy w Polsce stanowili zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa, no bo przecież mogą w każdej chwili zgłosić roszczenia terytorialne wobec Polski z Przemyślem i Krakowem włącznie. Zdarzają się też rasowi rasiści, uważający Ukraińców za podludzi, dzicz kozacką mającą we krwi grabież i mordy, dlatego nazywają ich pogardliwie "ukrami" lub faszystami.

Niestety, takie poglądy nie są odosobnione i są nawet publicznie manifestowane. Fora internetowe pełne są takich wpisów, tym częściej, im ich autorom wydaje się, że są anonimowi i bezkarni.

Oczywiście nie chodzi o to, aby stosować cenzurę, ale odpowiedzialność za słowo powinna być egzekwowana.

Nie będę teraz dokonywał analizy przyczyn takich postaw, wymienię tylko dwie: celowa ruska propaganda mająca na celu dzielenie Polaków i Ukraińców poprzez cyniczne wykorzystywanie ludobójstwa na Wołyniu sprzed 70-ciu lat i podatność na nią mało rozgarniętych, czyli takich, którzy nie potrafią samodzielnie myśleć i wyciągać wniosków. I druga: wrodzona ksenofobia, rasizm i nietolerancja podszyta obawą wobec innych i obcych, np. że Ukraińcy zabiorą nam najlepsze miejsca pracy, mieszkania, których i dla Polaków nie starcza.

Wygląda na to, że tacy ludzie to margines (na szczęście), jednak swoją postawą potrafią rzucić cień na wszystkich Polaków.


Podczas Marszu Niepodległości 2016 doszło do haniebnego incydentu, czyli spalenia flagi Ukrainy, jakby nie patrzeć przyjaznego nam państwa - zob.:https://www.facebook.com/JanGrabiecLegionowo/videos/1860502594195643/.

W związku ze spaleniem ukraińskiej flagi podczas Marszu Niepodległości w Warszawie, ambasada Ukrainy w Polsce przygotowuje oficjalną notę protestacyjną, która trafi do Ministerstwa Spraw Zagranicznych.


Mam nadzieję, że sprawcy tej prowokacji szybko zostaną ustaleni i pociągnięci do odpowiedzialności. - czyt. dalej:http://fakty.interia.pl/polska/news-policja-bada-sprawe-spalenia-flagi-ukrainy-podczas-swieta-ni,nId,2305531

Poniżej przykład zbydlęcenia za który my Polacy możemy tylko się wstydzić i prosić Boga aby więcej nic podobnego nie powtórzyło.


Jade sobie tramwajem nr18 od Św. Gertrudy na Stradom. Słyszę, że w tramwaju trwa jakaś awantura. Nawet nie tyle co awantura, a słowotok pewnej pani, po pięćdziesiątce. Przysłuchałem się o czym mówi... i okazało się, że zwraca się do siedzącej obok (około 20 letniej) bardzo ładnej blondynki. A zwracała się w sposób następujący (przepraszam za wulgaryzmy... cytuję):

- "Ty głupia ukraińska ku*wo! Nie masz prawa tu być! Wracaj na Ukrainę robić loda Putinowi! Jeszcze trochę i zrobimy z wami porządek! Poobcinamy wam głowy i wydłubiemy oczy jak wy nam w Wołyniu! Nie znasz dnia ani godziny kiedy przyjdziemy po Ciebie ścierwo ludzkie! " - w tym momencie dziewczynie zaczęły lecieć łzy, wstała i pobiegła na drugi koniec tramwaju i zaczęła dość mocno szlochać... patrzę po współpasażerach - przerażające 0 rekacji... No to zagotowała się we mnie moja buraczana krew i najpierw zwracając się do starszej kobiety powiedziałem, żeby swoje wypaczone zdanie trzymała dla siebie, że taki poziom nienawiści się leczy to raz a dwa, jeżeli nie chce się leczyć to za chwilę zadzwonię na policję bo groziła tej dziewczynie śmiercią, co jest w tym kraju karalne. I jedyną niechcianą osobą w tym tramwaju i w tym kraju jest ona i jej posrane zdanie, którego koniec końców nikogo nie obchodzi. Wtedy dopiero jedna Pani dołączyła do mnie i zaczęła tłumaczyć tej starszej pani "patriotce", że powinna się wstydzić i przeprosić tę dziewczynę. Na co polska "patriotka" powiedziała, że Pani jest brudną cygańską ku*wą (Pani była po prostu opalona...) i powinna się umyć a nie zwracać jej uwagę. Mi też się dostało od żydów i pedałów :) . W końcu jednak Pani po dobroci wysiadła z tramwaju. Ja - "pedalski żyd" wraz z panią "brudną cyganką" poszliśmy poprzytulać i uspokoić złotowłosą Ukrainkę. Ona nam wytłumaczyła, że ta Pani ją zaatakowała ponieważ z tatą przez telefon rozmawiała po Ukraińsku... Chyba nam się udało wytłumaczyć jej, że jest tu chciana, że może mówić w języku jaki jej się podoba no i, że ta Pani to margines społeczeństwa i nikt poza nią tak nie myśli. Zakończyło się na uśmiechu dziewczyny.
Chcę mocno wierzyć, że jest tak jak tłumaczyliśmy tej dziewczynie... No właśnie tylko czy oby napewno? Widząc wpisy niektórych znajomych na FB, jak to się broni "narodowców" którzy w 90% chyba mentalnie stoją po stronie starszej polskiej "patriotki". Przeraża mnie to gdzie zmierzamy. Ale od dziś zapowiadam, że choćby na najmniejszy akt mowy nienawiści przez kogokolwiek z moich znajomych czy też nie, będę reagował tak samo - czyli zgłoszeniem na policje.

Jeżeli ktoś kategoryzuje i segreguje ludzi przez ich narodowość, historię ich kraju (sic!), kolor skóry, orientacje seksualną, ulubioną muzykę itp. powinien obrazić się na swoich rodziców czy opiekunów ponieważ najwyraźniej nie zaznali w dzieciństwie fundamentalnej wartości w życiu jaką jest miłość.

źródło:https://m.facebook.com/photo.php?fbid=1302990753086569

poniedziałek, 7 listopada 2016

Wieża Fabel

Odwiecznym problemem ludzkości jest wzajemne porozumiewanie się. Jak pamiętamy z Biblii Pan Bóg pomieszał ludziom kiedyś języki i rozproszył po całej ziemi, aby nie mogli się ze sobą porozumieć.


Wieża Babel, wg biblijnej Księgi Rodzaju to wieża, jaką zaczęto wznosić w ziemi Szinear w Babilonie (po hebrajsku Babel) z zamiarem, by sięgnęła nieba. Rozgniewany zuchwałością budowniczych Bóg sprawił, że zaczęli mówić różnymi językami i nie mogąc się porozumieć, musieli przerwać budowę.

„Mieszkańcy całej ziemi mieli jedną mowę, czyli jednakowe słowa. A gdy wędrowali ze wschodu, napotkali równinę w kraju Szinear i tam zamieszkali. (…) A gdy mieli już cegłę zamiast kamieni i smołę zamiast zaprawy murarskiej, rzekli: „Chodźcie, zbudujemy sobie miasto i wieżę, której wierzchołek będzie sięgał nieba, i w ten sposób uczynimy sobie znak, abyśmy nie rozproszyli się po całej ziemi”. A Pan zstąpił z nieba, by zobaczyć to miasto i wieżę, które budowali ludzie i rzekł: „Są oni jednym ludem i wszyscy mają jedną mowę, i to jest przyczyną, że zaczęli budować. A zatem w przyszłości nic nie będzie dla nich niemożliwe, cokolwiek zamierzą uczynić. Zejdźmy więc i pomieszajmy tam ich język, aby jeden nie rozumiał drugiego!” W ten sposób Pan rozproszył ich stamtąd po całej powierzchni ziemi, i tak nie dokończyli budowy tego miasta. Dlatego to nazwano je Babel, tam bowiem Pan pomieszał mowę mieszkańców całej ziemi. Stamtąd też Pan rozproszył ich po całej powierzchni ziemi” (BT, Rdz 11, 1-9).

Tak w minimalnym skrócie wygląda ten religijno-architektoniczny mit. Jest on próbą ludowej odpowiedzi na pytanie o pochodzenie wielości języków, a na płaszczyźnie teologicznej - przestrogą przed przekraczaniem granic wyznaczonych przez Boga ludzkiej wolności. W znaczeniu potocznym wieża Babel oznacza wielojęzyczny, zamęt, różnorodność poglądów.

Mamy dzisiaj rok 2016, globalizację, media społecznościowe i język angielski, który coraz bardziej staje się tym jedynym uniwersalnym językiem którym posługuje się większość ludzi.

Trudno wskazać dziś medium społecznościowe o większym zasięgu niż Facebook, co przekłada się między innymi na ogromny zasięg reklamowy, informacyjny i opiniotwórczy. W niektórych kręgach panuje wręcz przekonanie o tym, że jeśli ktoś nie ma konta na Facebooku to tak, jakby w ogóle nie istniał, nie tylko w Internecie.

Można go wielbić lub nienawidzić, faktem jest jednak to, że Facebook jest najbardziej popularnym portalem społecznościowym na świecie. Bez względu na to, czy korzystamy z niego czy nie, faktem jest, że korzysta z niego dziś ponad 1,5 miliarda użytkowników (niemal co czwarta osoba na świecie z uwzględnieniem małych dzieci i osób starszych!)

Dziennie uruchamia go aż 1,01 miliarda użytkowników. 1,31 miliarda osób korzysta z Facebooka za pomocą mobilnej aplikacji, czyli można z dużą pewnością przyjąć, że kto ma smartfona, ma na nim Facebooka. Średnio każdy użytkownik przeznacza dziennie na Facebooka 21 minut swojego czasu. Łącznie, co 60 sekund udostępniamy na Facebooku 1,3 miliona multimedialnych treści (z czego ponad 240 tysięcy to zdjęcia). Do tego należałoby doliczyć 150 tysięcy wysyłanych wiadomości, 293 tysiące aktualizacji statusów i 510 tysięcy komentarzy. Tak, tak, nadal mówimy o jednej minucie! Z Facebooka korzysta aż 91% osób w wieku 15-34 lat i to oni właśnie stanowią najliczniejszą grupę wiekową na portalu. Można więc pokusić się o stwierdzenie, że niemal każdy młody człowiek na świecie ma Facebooka! Ale także 45% osób starszych, tj. osób powyżej 65. roku. /źródło: https://socialmedia.pl/facebook-interesujace-fakty/

Portal ten w fundamentalny sposób zmienił sposób kontaktu i komunikacji między ludźmi. Informacje o każdym z nas, myśli, hobby, refleksje, wydarzenia z życia – wszystko to zapisuje się dziś rutynowo na Facebooku. Serwis wprowadził rewolucję w sposobie komunikowania się podobną wynalazkowi druku, telegrafu czy telewizji. Zob. historię Facebooka: http://softonet.pl/publikacje/rzuty_okiem/Historia.Facebooka.czyli.o.tym.jak.Zuckerberg.buduje.internet.w.internecie,1241

Ale są też zagrożenia. Wyjawił je m.in. Robert Winnicki, prezes Młodzieży Wszechpolskiej w latach 2009–2013, prezes Ruchu Narodowego, poseł na Sejm VIII kadencji: "Mamy do czynienia naprawdę z sytuacją precedensową. Warto, żeby była omawiana, dlatego, że to jest kwestia naszej przyszłości. Czy w XXI wieku dopuścimy do tego, że globalne korporacje, które zastrzegają sobie i obwarowują sobie, że nie mogą być pod jurysdykcją polskich sądów, będą dyktowały warunki" - przekonywał Winnicki. Dodał, że nie zakładałby konta na Facebooku, gdyby w pewnym momencie nie okazało się to koniecznością. - "Większa część młodego pokolenia tam po prostu jest".

Fenomenem serwisu takiego jak Facebook zajmują się też socjologowie, którzy problem ten badają nie tylko z punktu widzenia samej socjologii i stosunków międzyludzkich, ale również wątków psychologicznych. Wpływ tego serwisu na społeczność ludzi – w tym głównie osób młodych, które najczęściej korzystają z takich stron – jest przeogromna. Wyznacza on nierzadko nowy kierunek w trendach i modzie internetowej, pozwalają dzielić się swoimi opiniami i doświadczeniami oraz poznawać zupełnie nowe osoby o takich samych zainteresowaniach jak nasze. Niełatwo określić jednak, jak wielki jest to wpływ oraz jak konkretnie działa na całą internetową społeczność. Internauci są pod tym względem podzieleni – dla jednych jest szczytem internetowej agresji i kiczu, dla innych z kolei przykładem na budowanie silnych i trwałych relacji społecznościowych.

Nie sposób odmówić Markowi Zuckerbergowi szlachetnych intencji. Gdy 1.12.2015 roku został ojcem napisał na Facebooku: "Priscilla i ja jesteśmy bardzo szczęśliwi, że możemy przywitać na tym świecie naszą córeczkę Max!". Przy okazji Mark Zuckerberg poinformował, że z okazji narodzin córki postanowił przekazać 99% swoich udziałów w firmie fundacji zajmującej się prawami i edukacją dzieci - aktualnie ok. 45 miliardów dolarów - "aby przyłączyć się do innych w ulepszaniu tego świata dla przyszłych pokoleń."

Zuckerberg chwalił się też na swoim profilu, że w minionych latach udało mu się “czytać dwie książki miesięcznie, nauczyć się mandaryńskiego i poznawać jedną nową osobę każdego dnia”. Jego kolejne plany są jeszcze bardziej ambitne. Zdradził, że jego następnym celem jest stworzenie sztucznej inteligencji, która będzie działać jak filmowy Jarvis – czyli wirtualny asystent Iron-Mana.

Sztuczna inteligencja została nazwana Jarvis na cześć współpracownika ojca młodego przedsiębiorcy. Zuckerberg ma już plan prac:
- sprawdzenie, które z dostępnych technologii można wykorzystać
- nauczenie asystenta rozpoznawania głosu
- oddanie sztucznej inteligencji kontroli nad muzyką, światłami, temperaturą itp.
- nauczenie identyfikowania znajomych pod drzwiami przez skanowanie twarzy
- monitorowanie pokoju dziecka i informowanie o nietypowych zdarzeniach

Nie zabrakło też elementu wirtualnej rzeczywistości – to w tej formie mają być wizualizowane dane, które “Jarvis” zbierze i przetworzy. Markowi marzy się takie futurystyczne stanowisko pracy, które działa na wirtualnej płaszczyźnie.

Jak na razie nie poznaliśmy jednak zbyt wielu szczegółów, a jedynie ogólne założenia jakie ma spełniać ten system. Co ciekawe, Zuckerberg chce pracować nad nowym systemem bez wysługiwania się pracownikami. Wykorzysta istniejącą technologię, ale kodowaniem – a przynajmniej jego częścią – zajmie się samodzielnie.

Mark Zuckerberg zapowiada także, że niebawem technologia będzie tak wysoce zaawansowana, że ludzie będą mogli wysyłać przyjaciołom nawet własne myśli. Według niego wysyłanie postów i wiadomości telepatycznie będzie pewnego dnia realną możliwością swobodnego komunikowania się ze społecznością Facebooka.

Ale, ale - czy sztuczna inteligencja będzie potrafiła zagwarantować nam pluralizm i obiektywność?

Już dziś pojawiają się głosy, że "jeśli pozwolimy fałszować rzeczywistość portalom, które mają istotny wpływ na światopogląd młodego pokolenia, to za 10-15 lat FB będzie decydował, kto tu wygrywa wybory".

Aż strach pomyśleć, co nas czeka, gdy Facebookiem będzie zarządzała "sztuczna inteligencja", nad którą Zuckerberg już pracuje... Może już wie, że te marne 45 mld dolarów to nic w porównaniu z przyszłą władzą nad światem?

Tymczasem w Polsce toczy się spór o to czy wolność słowa może zostać złożona w ofierze globalnego porozumienia się ludzi. I być może od Polaków zależy, czy ta współczesna Wieża Babel sięgająca wyżyn samego Boga z jednym językiem zostanie zbudowana?

Spór toczy się o to, czy Facebook jest w ogóle polską firmą, a przynajmniej czy jego polski oddział jest związany polskim prawem? Wygląda na to, że tak, ponieważ wskazuje na to jasno wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i jego zupełnie poboczna refleksja przy okazji orzekania o „prawie do bycia zapomnianym”. Niestety, sam Facebook nie uznaje zbyt ochoczo tego wyroku, a próby kontaktu z polskim przedstawicielstwem zwykle kończą się słowami „Może i mamy pana płaszcz, ale jest on w Irlandii”. Znamienne jednak, że spośród administracji publicznej tylko GIODO miało odwagę uznać, że Facebook działa w Polsce kontaktując się w sposób „władczy” bezpośrednio z jego lokalnymi organami.

Kolejna kwestia to zgodność facebookowej cenzury z Konstytucją RP. Banowani facebookowicze co i rusz powołują się na zapisane w niej gwarancje równości i wolności słowa. „To jest Polska a nie rezerwat dzikich. Wy – Facebooku jesteście tutaj TYLKO gośćmi” – napisało na Twitterze stowarzyszenie Marsz Niepodległości. Wtórowali mu znani prawicowi publicyści, a Krzysztof Bosak zablokował nawet oficjalne konto Facebooka na Twitterze, tak, by nie mogło ono go obserwować.

Może to i śmieszne, ale całkiem możliwe, że i racjonalne, bo jak się wydaje sztuczna inteligencja na Facebooku już działa. - Nie istnieją bowiem racjonalne budżety ani możliwości techniczne, które załodze serwisu pozwoliłyby facebookową społeczność kontrolować. Z tego też względu moderację w witrynie oparto na dwóch elementach – sztucznej inteligencji oraz zaufaniu do społeczności. Sztuczna inteligencja coraz częściej wyręcza człowieka w szczególnie prewencyjnym zapobieganiu naruszeniom prawa. Takim chyba najbardziej znanym przykładem jest system ContentID zapobiegający naruszeniom prawa autorskiego na YouTube, ale i Facebook ma swoje mechanizmy odsiewające na przykład nagość, a nawet linki do pirackich serwisów. Skoro mechanizmy potrafią znaleźć na obrazku odsłonięty biust, to uczą się też zapewne, że z plakatem Marszu Niepodległości coś jest nie tak, skoro już kilkukrotnie wcześniej go usuwały.

Jeśli chodzi o aktywne działanie społeczności, to wcale bym się nie zdziwił, gdyby okazało się, że niektóre z obecnych ofiar mechanizmów Facebooka stały za tym, że swego czasu zablokowano fanpage Kuby Wojewódzkiego albo Jarosława Kuźniara. Ot – Facebook ufa intuicji swoich użytkowników i pozwala zgłaszać naruszenia regulaminu, a jeśli jest ich odpowiednio dużo, to prewencyjnie blokuje dostęp do treści, zanim wreszcie jakiś pracownik serwisu się z nimi nie zapozna.

Przyczyny blokowania fanpage’y i profilów pokrzywdzonych narodowców nie muszą leżeć w piwnicach warszawskiego biurowca przy Emilii Plater, gdzie mieści się specjalna komórka Facebooka, która starannie śledzi ich poczynania i tylko czeka aż wrzucą na łamy serwisu coś „faszystowskiego”, bo może to robić, przynajmniej wstępnie wspomniana wyżej sztuczna inteligencja.

W regulaminie FB bardzo precyzyjnie określone jest w jaki sposób serwis działa, jak działają jego mechanizmy blokowania treści czy konkretnych profilów oraz na jakie kwestie admini Facebooka są wyczuleni.

Wizerunek falangi nie narusza polskiego prawa, ale ze względu na swoje negatywne konotacje może nie podobać się Facebookowi. Jej eksponowanie, choć niejednoznacznie, może wykraczać poza granice standardów społeczności, które sprzeciwiają się mowie nienawiści. Te są akurat określone na tyle nieostro, że można – szczęśliwie lub nie – podporządkować im wiele inicjatyw.

Wiele wskazuje na to, że lwia część blokowanych profili to po prostu rezultat działalności internautów. Po prostu grupka trolli internetowych zgłasza profile, które w jakiś sposób im się nie podobają, a Facebook prewencyjnie je blokuje, potrzebując czasu na merytoryczne rozpoznanie sprawy (o czym jasno wspomina).

Do dokonywania zgłoszeń przyznawały się jawnie niektóre organizacje społeczne o lewicowym charakterze. Martwi i przeraża sposób w jaki środowiska lewicowe cenzurują współczesny Internet. Niektóre z tych organizacji realnie potrafią być zagrożeniem dla wolności słowa i być może akurat tutaj mamy przykład ich szkodliwej działalności. Ponieważ, umówmy się, sama idea Marszu Niepodległości, pomijając te nieszczęsne falangi, nie jest zła. Pochód setek tysięcy Polaków z flagami narodowymi wzrusza i łapie za serce. Facebookowi w tej dyskusji niewątpliwie nie pomaga fakt, iż wcale a wcale nie jest apolitycznym świętoszkiem i w przeszłości wielokrotnie udowadniał, że zdecydowanie bliżej mu ideologicznie do radykalnej z polskiego punktu widzenia lewicy, niż prawicowej wizji świata. Przy czym, przy tak kosmopolitycznym projekcie preferowanie tego typu wizji świata nie powinno akurat dziwić. Wygląda na to, że Facebook nie wypowiedział narodowcom wojny, on do niedawna nie miał pojęcia o ich istnieniu.

Wszystko wskazuje na to, że Facebook nie wypowiedział polskim narodowcom żadnej wojny, są z punktu widzenia serwisu tak bardzo nieistotni, że prawdopodobnie do niedawna nie miał on o ich istnieniu najmniejszego pojęcia. W ostatnich dniach sprawa ostatecznie dotarła do „góry” w Stanach Zjednoczonych, bo i jak miała nie dojść, skoro serwisowi wygrażali ministrowie rządu Rzeczypospolitej Polskiej, a poseł na Sejm RP chce zgłaszać go do prokuratury. Ale, zdaje się, „góra” bardziej przejęła się tym, że w Polsce trwają ataki na pracownicę Facebooka, Sylwię de Weydenthal niż to, że to medium zostanie pociągnięte do odpowiedzialności przez polski wymiar sprawiedliwości.

Dziwne, że Facebook nie kasuje treści w sposób oczywisty stanowiących obrazę uczuć religijnych, co może wskazywać na to, że facebookowa "sztuczna inteligencja" nie została uwrażliwiona tego typu zagrożenia...

Ale może to i dobrze, bo dzięki temu portal Zuckerberga może być adresatem roszczeń z tego tytułu, ograniczając swoje pole manewru przy wyłączeniu odpowiedzialności za sprawą notice and takedown. /- zob.: http://lookreatywni.pl/kategorie/nowe-technologie/zasada-notice-and-takedown/

Co do narodowców, to raczej nie stali się oni ofiarami Facebooka, tylko botów, trolli internetowych i może kilku złośliwych oponentów ideologicznych, którzy mają zbyt dużo czasu. Zresztą stopniowo profile są odblokowywane – nie na skutek apeli czy rozpaczliwych twitterowych gestów Krzysztofa Bosaka, tylko w toku moderacyjnej analizy, która musi przejść przez setki korporacyjnych procedur. /zob.: http://www.spidersweb.pl/2016/11/facebook-kontra-narodowcy.html

Po przywróceniu profilu narodowców pojawił się list otwarty wiceszefa Facebooka ds. polityki publicznej w regionie EMEA (Europa, Bliski Wschód, Afryka) Richarda Allana, w którym tłumaczy on zasady jakimi kieruje się Facebook : "Nasze Standardy Społeczności mówią o tym, co jest dozwolone na Facebooku i zostały stworzone, aby zrównoważyć wolność słowa z naszą odpowiedzialnością za zapewnienie ludziom korzystającym z platformy bezpieczeństwa. Chociaż osiągnięcie takiej równowagi jest trudne, intensywnie pracujemy, by zapewnić ją w skali globalnej" - napisał Richard Allan.


Podkreślił, że "nasze standardy są politycznie neutralne i zezwalają na szeroką gamę politycznych wypowiedzi, włączając w to poglądy, które niektórzy mogą uznać za obraźliwe", zabraniają jednak "szerzenia mowy nienawiści, w tym otwartych ataków na ludzi ze względu na ich rasę, przynależność etniczną lub narodową, poglądy religijne, orientację seksualną, płeć czy tożsamość płciową, a także poważną niepełnosprawność lub chorobę".

Allan dodał, że obowiązujące w Facebooku standardy są "zgodne z polskimi i unijnymi regulacjami, które zawierają podobne zakazy dotyczące ataków na mniejszości". Stwierdził też, że ich naruszenie traktowane jest bardzo poważnie, dlatego też usuwane są treści, profile i strony, które są zgłaszane jako niezgodne z tymi zasadami.

Wiceszef Facebooka wyjaśnił też dlaczego usuwano plakaty promujące Marsz Niepodległości: chodziło o umieszczony na nich symbol Falangi, "który jest zakazany na naszej platformie z powodu historycznych odniesień do mowy nienawiści".

Facebook jednak to co więcej niż tylko walka polskich lewaków z narodowcami, ale także sposób pokazywania się każdego kto chce przed całym światem. To także najważniejszy sposób wymiany informacji i wielostronnych kontaktów nie tylko między znajomymi ale ludźmi w ogóle. W tym całkowicie obcymi względem siebie. Jakkolwiek tworzenie profili fikcyjnych (fake) jest możliwa, to w dalszej perspektywie pozbawiona sensu, bo Facebook to nie tylko sposób anonimowego wyrażania poglądów, ale coś znacznie więcej. Mimo "fake" prawdziwy profil trzeba mieć, aby w pełni korzystać z dobrodziejstw tego medium.

Żeby zrozumieć fenomen Facebooka należy zdać sobie sprawę, że jest to narzędzie nie tylko wymiany informacji ale jednoczenia się ludzi wokół poszczególnych idei i spraw, które dla poszczególnych grup są ważne. Granice miedzy państwami przestają istnieć, odległość przestaje mieć znaczenie. Ludzie mimo rożnych kultur, języków, poglądów i upodobań zaczynają z sobą rozmawiać. Jednym słowem zaczynają się jednoczyć, ponad podziałami.

Przed jakim wyzwaniem zatem stanął twórca Facebooka Zuckerberg? - Przed koniecznością wdrożenia reguł pozwalających i ułatwiających wzajemną integrację przy jednoczesnym ograniczeniu / zminimalizowaniu działań destrukcyjnych / rozbijających rozmawianie ze sobą.

Z tego względu, że ludzie z natury mają różne poglądy, sympatie, systemy wartości, wierzenia, upodobania, estetyki , co implikuje istnienie większości i mniejszości, sprawą fundamentalną stało się wypracowanie takich zasad, które przy rządach większości będą umożliwiały istnienie i normalne funkcjonowanie mniejszości. Stąd potrzeba tolerancji i zagwarantowania praw mniejszości.

Prawa mniejszości przysługują każdemu, kto jest członkiem jakiejś grupy odrębnej od większości pod pewnym względem: narodowym, wyznaniowym, kulturowym itp. Każdy może zadecydować o swojej przynależności do mniejszości, choć najczęściej wynika ona z faktu urodzenia się i/lub wychowywania w rodzinie lub społeczności o określonej kulturze.

O przynależności narodowej każdego człowieka decyduje jego osobista deklaracja wyrażona w wolny, nieskrępowany sposób. Nikt nie ma prawa narzucać obywatelom przynależności do określonej grupy narodowej. Każdy ma również prawo do zmiany swej narodowości zgodnie z własnymi przekonaniami. Znane są przykłady osób, które w pewnych okolicznościach zmieniały swą przynależność narodową. Adalbert von Winkler (1838-1918), pochodzący z rodziny mieszkającej w Prusach Wschodnich, mimo iż został wychowany zgodnie z niemiecką tradycją narodową, kiedy dorósł, uznał, że jest Polakiem. Zmienił wówczas nazwisko na Wojciech Kętrzyński i dowiódł swego przywiązania do Polski, biorąc m.in. udział w powstaniu styczniowym, był on również wybitnym historykiem polskim. Należy pamiętać, że Polacy są jedną z grup narodowych.

Ale, przykro mi, Polacy nie są pępkiem świata, a ich problemy nie są dla wszystkich ani oczywiste, ani ważne i trudno oczekiwać, że ludzie na całym świecie będą się nimi zajmować.

Fenomen Facebooka jest prostym odzwierciedleniem stosunków społecznych i zasad współistnienia w jednym państwie i jednym porządku prawnym rożnych grup i partii. Historia pokazuje że tym najlepszym systemem politycznym jest demokracja liberalna.

Demokracja liberalna - to rodzaj demokracji przedstawicielskiej i parlamentarnej gwarantującej podmiotowość, prawa i wolności mniejszości, w tym opozycji. Ma ona chronić nie tylko przed tyranią jednostki czy grupy, ale też przed tyranią większości. Obecna opozycja w Polsce czuje się zaniepokojona i jest przekonana, że zbliżamy się do sytuacji, w której większość parlamentarna będzie mogła podejmować decyzje, nie zważając na nic i na nikogo. Ja oczywiście nie podzielam tego typu obaw, ale uważam, że należy się do nich odnieść z pełnym zrozumieniem.

Co ma wspólnego demokracja liberalna z Facebookiem? - Obydwa muszą zapewnić pokojowe współistnienie mniejszości.

Wszystko wskazuje na to, że od Facebooka nie ma już odwrotu. Zanim kontrolę nad nim całkowicie przejmie sztuczna inteligencja widać jasno, że obecnym celem Zuckerberga nie jest jedynie rozwój portalu społecznościowego, który pozwala na wymianę informacji pomiędzy znającymi się mniej lub bardziej osobami, a stworzenie platformy agregującej większość aspektów naszego internetowego życia. Pozwala na to ogromna popularność Facebooka, ale jest również wymuszone przez konieczność zatrzymania w usłudze użytkowników jak najdłużej. W niedługiej przyszłości może to sprawić, że w niektórych przypadkach jedyną stroną internetową otwieraną przez użytkowników Sieci będzie Facebook, który pozwoli im nie tylko na kontakt ze znajomymi, ale umożliwi przeczytanie pełnych wersji artykułów, zapoznanie się z najnowszymi wiadomościami w formie tekstowej lub obejrzenie relacji na żywo, przeglądanie filmów tradycyjnych oraz sferycznych, skontaktowanie się z pomocą techniczną producenta sprzętu lub dostawcy usług i załatwienie spraw czy nawet zorientowanie się co planują lokalne urzędy miejskie i gminne.

A skoro jesteśmy skazani na Fecebooka to ta platforma musi być maksymalnie akceptowalna przez ogół.

Pojawiają się głosy, że NWO / Iluminaci / masoni / jaszczury przygotowali już wszystko co trzeba dla lepszego zorganizowania ludzkości, tylko ludzie jeszcze niejako do tego nie dorośli. Być może do tego są potrzebni "uchodźcy" - Do wymuszenia i przyspieszenia procesów społecznych, które będą sprzyjały integracji ludzi, wszechobecnej globalizacji, wzajemnym porozumieniu i współdziałaniu. - Kto wie?


Czyż nie o to chodzi? Czy nie są to wspaniałe ideały, szczytne cele?

Czy jednak to może nie podobać się Bogu? I być może teraz szykuje się na nas Boża Interwencja?

Dlaczego Pan Bóg pomieszał ludziom języki?

poniedziałek, 31 października 2016

Stop cenzurze na Facebooku!

Portal społecznościowy Facebook wypowiedział wojnę totalną nie tylko narodowcom, ale wszystkim, którzy umieszczają na nim treści patriotyczne.

Usuwany przez Facebooka plakat Marszu Niepodległości





Mamy taką oto sytuację, że monopolista na rynku mediów społecznościowych, którego dyrektorem jest osoba aktywnie zaangażowana w lewicowo-liberalny ruch społeczny blokuje profile organizacji stojących po drugiej stronie politycznego sporu. Co więcej, blokowany jest profil największego od 30 lat regularnego marszu świętującego polskie Święto Niepodległości, w którym regularnie uczestniczy przeszło 70 tysięcy ludzi.


Za zniknięciem stron głoszących "niewygodne poglądy" stoją konkretni ludzie - sympatycy Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, którzy przez FB umówili się na masowe zgłaszanie administracji stron Narodowców. Żakowski to przewidział smucąc swego czasu coś o polskim Hamasie - organizacji bojowników, która ostrzeliwuje się z Izraelem ukrywając się wśród ludności cywilnej, a wszelkie działania odwetowe przedstawiają jako akty ludobójstwa Armii Izraela. Ten sam schemat wykorzystano tutaj. W bezpośrednim starciu dziadki z KOD i ich wnuczkowie "Europejczycy" po prostu przegrywają. Stąd tchórzliwe, anonimowe donosy, które prywatna firma dbająca o swoją renomę MUSIAŁA rozpatrzyć. Coraz mniej jest naiwniaków, którzy łykają całą tą narrację o równości i tolerancji.... Młode pokolenie bardziej inspiruje się Armią Krajową, Żołnierzami Niezłomnymi, czy najlepsza jazdą w historii - Husarią. To są dla nich autorytety i wzorce do naśladowania. Nie Adam Michnik, który na prośbę o pozdrowienie brata dostaje małpiego rozumu, a jego sympatycy znający dobrze rodzinne meandry Szechterów nie idą, by kopać po kostkach... O nie! Oni chcą walić po... pod brzuchem. A zatem wszystkie chwyty dozwolone!


"Tematem zainteresowała się też Anna Streżyńska, minister cyfryzacji w rządzie Beaty Szydło. Minister poinformowała na Twitterze, że wie o problemie i poprosiła administrację Facebooka o rozmowy „na odpowiednim szczeblu”. Będziemy na bieżąco informować, czy do nich dojdzie i jaki będzie ich wynik."
http://wmeritum.pl/cenzura-facebooka-bedzie-interwencja-polskiej-minister/159367



Pogratulować należy wszelkiej maści lewakom, liberałom i "Europejczykom"... Burza jaka rozpętała się wokół Marszu Niepodległości, tylko napędza frekwencję imprezie Narodowców. Czy na pewno o to chodziło? 



Komentarz Ziemkiewicza
PRECZ Z CENZURĄ

Szanowni Państwo, pozbyliśmy sie cenzorów z Mysiej, którzy mieli przynajmniej adres i podstawę prawną działania - a oto mamy na ich miejsce anonimowych cenzorów Facebooka, prywatnej korporacji, nie opowiadających się nikomu. Tak samo jak ci dawni, roszczą oni sobie prawo do rozstrzygania, jakie poglądy wolno nam miec i okazywać. Jeśli sa to poglądy patriotyczne, jeśli towarzyszą im patrioryczne symbole, albo nazwy legalnie działających w RP organizacji, które anonimowym cenzorom się nie spodobały - korporacja, która pozorując apolityczność zdobyła sobie pozycję quasi-monopolisty, przyznaje sobie prawo do ich usuwania z przestrzeni publicznej.

Wojna, którą Facebook Polska wypowiedział Marszowi Niepodległości to sygnał wielkiego zagrożenia. Nie chodzi o sam Marsz, o usuwanie kont w jakikolwiek sposób wspominających o istnieniu MW czy ONR. Chodzi o to, czy państwo polskie będzie pozwalać jakimś anonimowym, zagranicznym gremiom bezprawnie, podle swojego widzimisię, dozować Polakom wolność.

Uważam, że tak jak robi się to w wypadku banków, korporacji żywnościowych, tak, jak zrobił to modelowo Ronald Reagan z telecomami - wobec Facebooka PL należy wszcząć postępowanie antymonopolowe. Jego dążenie do wyeliminowania z życia publicznego organizacji, które działają legalnie, pod kontrolą sądów i prawa polskiego, powinno zainteresować rząd i parlament i skłonić je do modyfikacji stanu prawnego w sposób uwzględniający nowe zagrożenie dla wolności.

Last but not least, osoby i organizacje, których konta Facebook zamknął bez merytorycznego powodu, powinny wystąpić przeciwko tej korporacji na drogę sądową z pozwem zbiorowym.

Proszę o rozpowszechnienie tego apelu, dopóki będzie to możliwe. W nabliższym bowiem czasie ja także zamieszczę tutaj banowany przez anonimowych cenzorów plakat zapraszający na tegoroczny Marsz Niepodleglości.

PS. "Pożytecznym idiotom" twierdzącym, że korporacja może wszystko bo jest prywatna, powiem krótko - wyobrażcie sobie, że jakakolwiek firma odmówiłaby dostępu do swych usług kolorowym albo homoseksualistom. A brednie typu "załóżcie sobie własny fejsbuk" dowodzą już kompletnego zidiocenia. Załóżcie sobie własną Wall Street, zamiast narzekać na banki i globalizację.


Od paru miesięcy trwa bezpardonowa walka administracji Facebooka z polskimi profilami patriotycznymi, a nawet z prywatnymi profilami działaczy. W ten sposób zniknęły m.in. strony Ruchu Narodowego, Marszu Niepodległości, Obozu Narodowo-Radykalnego i jego poszczególnych brygad. Czołowi działacze są notorycznie banowani czasowo lub permanentnie. Jednocześnie nie zdarza się, by znikały - pomimo wielu zgłoszeń - strony szkalując Naród Polski albo papieża św. Jana Pawła II (notabene istnieje powstałe ostatnio wydarzenie "Mistrzostwa Polski w szkalowaniu papieża”).

Podejrzenia od dawna kierowały się w stronę polskiej administracji portalu i właśnie dziennikarz śledczy Cezary "Trotyl" Gmyz wpadł na trop. Gmyz wcześniej publikował teksty śledcze dotyczące afery Art-B, afery hazardowej (jego artykuł ujawnił sprawę), o komunistycznych szpiegach w Watykanie (w tym Tomasza Turowskiego), w 2015 ujawnił jedną z rozmów z tzw. afery podsłuchowej.

Na czele polskiego oddziału Facebooka stoi bowiem Sylwia de Weydenthal, bardzo aktywna działaczka Komitetu Obrony Demokracji.


Sylwia de Wyedenthal - Fb na Polskę. Ze swymi lewakami kasuje profile i treści patriotyczne, promuje plucie na Jana Pawła II i sok z buraka.

W Facebooku pracują ludzie. Tak się składa że na czele miejscowego oddziału stoi konkretna osoba-sympatyk, działacz? KOD. Jako klient mogę domagać się wyciągnięcia dla niej konsekwencji...

 
Wszyscy jesteśmy Narodowcami! Precz z lewacką czerwoną zarazą! Śmierć wrogom Ojczyzny!

.