Odwiecznym problemem ludzkości jest wzajemne porozumiewanie
się. Jak pamiętamy z Biblii Pan Bóg
pomieszał ludziom kiedyś języki i rozproszył po całej ziemi, aby nie mogli się ze
sobą porozumieć.
Wieża Babel, wg biblijnej Księgi Rodzaju to wieża, jaką
zaczęto wznosić w ziemi Szinear w Babilonie (po hebrajsku Babel) z zamiarem, by
sięgnęła nieba. Rozgniewany zuchwałością budowniczych Bóg sprawił, że zaczęli
mówić różnymi językami i nie mogąc się porozumieć, musieli przerwać budowę.
„Mieszkańcy całej ziemi mieli jedną mowę, czyli jednakowe
słowa. A gdy wędrowali ze wschodu, napotkali równinę w kraju Szinear i tam
zamieszkali. (…) A gdy mieli już cegłę zamiast kamieni i smołę zamiast zaprawy
murarskiej, rzekli: „Chodźcie, zbudujemy sobie miasto i wieżę, której wierzchołek
będzie sięgał nieba, i w ten sposób uczynimy sobie znak, abyśmy nie rozproszyli
się po całej ziemi”. A Pan zstąpił z nieba, by zobaczyć to miasto i wieżę,
które budowali ludzie i rzekł: „Są oni jednym ludem i wszyscy mają jedną mowę,
i to jest przyczyną, że zaczęli budować. A zatem w przyszłości nic nie będzie
dla nich niemożliwe, cokolwiek zamierzą uczynić. Zejdźmy więc i pomieszajmy tam
ich język, aby jeden nie rozumiał drugiego!” W ten sposób Pan rozproszył ich
stamtąd po całej powierzchni ziemi, i tak nie dokończyli budowy tego miasta.
Dlatego to nazwano je Babel, tam bowiem Pan pomieszał mowę mieszkańców całej
ziemi. Stamtąd też Pan rozproszył ich po całej powierzchni ziemi” (BT, Rdz 11,
1-9).
Tak w minimalnym skrócie wygląda ten religijno-architektoniczny
mit. Jest on próbą ludowej odpowiedzi na pytanie o pochodzenie wielości
języków, a na płaszczyźnie teologicznej - przestrogą przed przekraczaniem
granic wyznaczonych przez Boga ludzkiej wolności. W znaczeniu potocznym wieża
Babel oznacza wielojęzyczny, zamęt, różnorodność poglądów.
Mamy dzisiaj rok 2016, globalizację, media społecznościowe i
język angielski, który coraz bardziej staje się tym jedynym uniwersalnym
językiem którym posługuje się większość ludzi.
Trudno wskazać dziś medium społecznościowe o większym
zasięgu niż Facebook, co przekłada się między innymi na ogromny zasięg
reklamowy, informacyjny i opiniotwórczy. W niektórych kręgach panuje wręcz
przekonanie o tym, że jeśli ktoś nie ma konta na Facebooku to tak, jakby w
ogóle nie istniał, nie tylko w Internecie.
Można go wielbić lub nienawidzić, faktem jest jednak to, że
Facebook jest najbardziej popularnym portalem społecznościowym na świecie. Bez
względu na to, czy korzystamy z niego czy nie, faktem jest, że korzysta z niego
dziś ponad 1,5 miliarda użytkowników (niemal co czwarta osoba na świecie z
uwzględnieniem małych dzieci i osób starszych!)
Dziennie uruchamia go aż 1,01 miliarda użytkowników. 1,31
miliarda osób korzysta z Facebooka za pomocą mobilnej aplikacji, czyli można z
dużą pewnością przyjąć, że kto ma smartfona, ma na nim Facebooka. Średnio każdy
użytkownik przeznacza dziennie na Facebooka 21 minut swojego czasu. Łącznie, co
60 sekund udostępniamy na Facebooku 1,3 miliona multimedialnych treści (z czego
ponad 240 tysięcy to zdjęcia). Do tego należałoby doliczyć 150 tysięcy
wysyłanych wiadomości, 293 tysiące aktualizacji statusów i 510 tysięcy
komentarzy. Tak, tak, nadal mówimy o jednej minucie! Z Facebooka korzysta aż
91% osób w wieku 15-34 lat i to oni właśnie stanowią najliczniejszą grupę
wiekową na portalu. Można więc pokusić się o stwierdzenie, że niemal każdy
młody człowiek na świecie ma Facebooka! Ale także 45% osób starszych, tj. osób
powyżej 65. roku. /źródło:
https://socialmedia.pl/facebook-interesujace-fakty/
Portal ten w fundamentalny sposób zmienił sposób kontaktu i
komunikacji między ludźmi. Informacje o każdym z nas, myśli, hobby, refleksje,
wydarzenia z życia – wszystko to zapisuje się dziś rutynowo na Facebooku.
Serwis wprowadził rewolucję w sposobie komunikowania się podobną wynalazkowi
druku, telegrafu czy telewizji. Zob. historię Facebooka:
http://softonet.pl/publikacje/rzuty_okiem/Historia.Facebooka.czyli.o.tym.jak.Zuckerberg.buduje.internet.w.internecie,1241
Ale są też zagrożenia. Wyjawił je m.in. Robert Winnicki,
prezes Młodzieży Wszechpolskiej w latach 2009–2013, prezes Ruchu Narodowego,
poseł na Sejm VIII kadencji: "Mamy do czynienia naprawdę z sytuacją
precedensową. Warto, żeby była omawiana, dlatego, że to jest kwestia naszej
przyszłości. Czy w XXI wieku dopuścimy do tego, że globalne korporacje, które
zastrzegają sobie i obwarowują sobie, że nie mogą być pod jurysdykcją polskich
sądów, będą dyktowały warunki" - przekonywał Winnicki. Dodał, że nie
zakładałby konta na Facebooku, gdyby w pewnym momencie nie okazało się to
koniecznością. - "Większa część młodego pokolenia tam po prostu
jest".
Fenomenem serwisu takiego jak Facebook zajmują się też
socjologowie, którzy problem ten badają nie tylko z punktu widzenia samej
socjologii i stosunków międzyludzkich, ale również wątków psychologicznych.
Wpływ tego serwisu na społeczność ludzi – w tym głównie osób młodych, które
najczęściej korzystają z takich stron – jest przeogromna. Wyznacza on nierzadko
nowy kierunek w trendach i modzie internetowej, pozwalają dzielić się swoimi
opiniami i doświadczeniami oraz poznawać zupełnie nowe osoby o takich samych
zainteresowaniach jak nasze. Niełatwo określić jednak, jak wielki jest to wpływ
oraz jak konkretnie działa na całą internetową społeczność. Internauci są pod
tym względem podzieleni – dla jednych jest szczytem internetowej agresji i
kiczu, dla innych z kolei przykładem na budowanie silnych i trwałych relacji
społecznościowych.
Nie sposób odmówić Markowi Zuckerbergowi szlachetnych
intencji. Gdy 1.12.2015 roku został ojcem napisał na Facebooku: "Priscilla
i ja jesteśmy bardzo szczęśliwi, że możemy przywitać na tym świecie naszą
córeczkę Max!". Przy okazji Mark Zuckerberg poinformował, że z okazji
narodzin córki postanowił przekazać 99% swoich udziałów w firmie fundacji
zajmującej się prawami i edukacją dzieci - aktualnie ok. 45 miliardów dolarów -
"aby przyłączyć się do innych w ulepszaniu tego świata dla przyszłych
pokoleń."
Zuckerberg chwalił się też na swoim profilu, że w minionych
latach udało mu się “czytać dwie książki miesięcznie, nauczyć się
mandaryńskiego i poznawać jedną nową osobę każdego dnia”. Jego kolejne plany są
jeszcze bardziej ambitne. Zdradził, że jego następnym celem jest stworzenie
sztucznej inteligencji, która będzie działać jak filmowy Jarvis – czyli
wirtualny asystent Iron-Mana.
Sztuczna inteligencja została nazwana Jarvis na cześć
współpracownika ojca młodego przedsiębiorcy. Zuckerberg ma już plan prac:
- sprawdzenie, które z dostępnych technologii
można wykorzystać
- nauczenie asystenta rozpoznawania głosu
- oddanie sztucznej inteligencji kontroli nad
muzyką, światłami, temperaturą itp.
- nauczenie identyfikowania znajomych pod drzwiami
przez skanowanie twarzy
- monitorowanie pokoju dziecka i informowanie o
nietypowych zdarzeniach
Nie zabrakło też elementu wirtualnej rzeczywistości – to w
tej formie mają być wizualizowane dane, które “Jarvis” zbierze i przetworzy.
Markowi marzy się takie futurystyczne stanowisko pracy, które działa na
wirtualnej płaszczyźnie.
Jak na razie nie poznaliśmy jednak zbyt wielu szczegółów, a
jedynie ogólne założenia jakie ma spełniać ten system. Co ciekawe, Zuckerberg
chce pracować nad nowym systemem bez wysługiwania się pracownikami. Wykorzysta
istniejącą technologię, ale kodowaniem – a przynajmniej jego częścią – zajmie
się samodzielnie.
Mark Zuckerberg zapowiada także, że niebawem technologia
będzie tak wysoce zaawansowana, że ludzie będą mogli wysyłać przyjaciołom nawet
własne myśli. Według niego wysyłanie postów i wiadomości telepatycznie będzie
pewnego dnia realną możliwością swobodnego komunikowania się ze społecznością
Facebooka.
Ale, ale - czy sztuczna inteligencja będzie potrafiła
zagwarantować nam pluralizm i obiektywność?
Już dziś pojawiają się głosy, że "jeśli pozwolimy
fałszować rzeczywistość portalom, które mają istotny wpływ na światopogląd
młodego pokolenia, to za 10-15 lat FB będzie decydował, kto tu wygrywa
wybory".
Aż strach pomyśleć, co nas czeka, gdy Facebookiem będzie
zarządzała "sztuczna inteligencja", nad którą Zuckerberg już
pracuje... Może już wie, że te marne 45 mld dolarów to nic w porównaniu z
przyszłą władzą nad światem?
Tymczasem w Polsce toczy się spór o to czy wolność słowa
może zostać złożona w ofierze globalnego porozumienia się ludzi. I być może od
Polaków zależy, czy ta współczesna Wieża Babel sięgająca wyżyn samego Boga z
jednym językiem zostanie zbudowana?
Spór toczy się o to, czy Facebook jest w ogóle polską firmą,
a przynajmniej czy jego polski oddział jest związany polskim prawem? Wygląda na
to, że tak, ponieważ wskazuje na to jasno wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii
Europejskiej i jego zupełnie poboczna refleksja przy okazji orzekania o „prawie
do bycia zapomnianym”. Niestety, sam Facebook nie uznaje zbyt ochoczo tego
wyroku, a próby kontaktu z polskim przedstawicielstwem zwykle kończą się
słowami „Może i mamy pana płaszcz, ale jest on w Irlandii”. Znamienne jednak,
że spośród administracji publicznej tylko GIODO miało odwagę uznać, że Facebook
działa w Polsce kontaktując się w sposób „władczy” bezpośrednio z jego
lokalnymi organami.
Kolejna kwestia to zgodność facebookowej cenzury z
Konstytucją RP. Banowani facebookowicze co i rusz powołują się na zapisane w
niej gwarancje równości i wolności słowa. „To jest Polska a nie rezerwat
dzikich. Wy – Facebooku jesteście tutaj TYLKO gośćmi” – napisało na Twitterze
stowarzyszenie Marsz Niepodległości. Wtórowali mu znani prawicowi publicyści, a
Krzysztof Bosak zablokował nawet oficjalne konto Facebooka na Twitterze, tak,
by nie mogło ono go obserwować.
Może to i śmieszne, ale całkiem możliwe, że i racjonalne, bo
jak się wydaje sztuczna inteligencja na Facebooku już działa. - Nie istnieją
bowiem racjonalne budżety ani możliwości techniczne, które załodze serwisu
pozwoliłyby facebookową społeczność kontrolować. Z tego też względu moderację w
witrynie oparto na dwóch elementach – sztucznej inteligencji oraz zaufaniu do
społeczności. Sztuczna inteligencja coraz częściej wyręcza człowieka w
szczególnie prewencyjnym zapobieganiu naruszeniom prawa. Takim chyba
najbardziej znanym przykładem jest system ContentID zapobiegający naruszeniom
prawa autorskiego na YouTube, ale i Facebook ma swoje mechanizmy odsiewające na
przykład nagość, a nawet linki do pirackich serwisów. Skoro mechanizmy potrafią
znaleźć na obrazku odsłonięty biust, to uczą się też zapewne, że z plakatem
Marszu Niepodległości coś jest nie tak, skoro już kilkukrotnie wcześniej go
usuwały.
Jeśli chodzi o aktywne działanie społeczności, to wcale bym
się nie zdziwił, gdyby okazało się, że niektóre z obecnych ofiar mechanizmów
Facebooka stały za tym, że swego czasu zablokowano fanpage Kuby Wojewódzkiego
albo Jarosława Kuźniara. Ot – Facebook ufa intuicji swoich użytkowników i
pozwala zgłaszać naruszenia regulaminu, a jeśli jest ich odpowiednio dużo, to
prewencyjnie blokuje dostęp do treści, zanim wreszcie jakiś pracownik serwisu
się z nimi nie zapozna.
Przyczyny blokowania fanpage’y i profilów pokrzywdzonych
narodowców nie muszą leżeć w piwnicach warszawskiego biurowca przy Emilii
Plater, gdzie mieści się specjalna komórka Facebooka, która starannie śledzi
ich poczynania i tylko czeka aż wrzucą na łamy serwisu coś „faszystowskiego”,
bo może to robić, przynajmniej wstępnie wspomniana wyżej sztuczna inteligencja.
W regulaminie FB bardzo precyzyjnie określone jest w jaki
sposób serwis działa, jak działają jego mechanizmy blokowania treści czy
konkretnych profilów oraz na jakie kwestie admini Facebooka są wyczuleni.
Wizerunek falangi nie narusza polskiego prawa, ale ze
względu na swoje negatywne konotacje może nie podobać się Facebookowi. Jej
eksponowanie, choć niejednoznacznie, może wykraczać poza granice standardów
społeczności, które sprzeciwiają się mowie nienawiści. Te są akurat określone
na tyle nieostro, że można – szczęśliwie lub nie – podporządkować im wiele
inicjatyw.
Wiele wskazuje na to, że lwia część blokowanych profili to
po prostu rezultat działalności internautów. Po prostu grupka trolli
internetowych zgłasza profile, które w jakiś sposób im się nie podobają, a
Facebook prewencyjnie je blokuje, potrzebując czasu na merytoryczne rozpoznanie
sprawy (o czym jasno wspomina).
Do dokonywania zgłoszeń przyznawały się jawnie niektóre
organizacje społeczne o lewicowym charakterze. Martwi i przeraża sposób w jaki
środowiska lewicowe cenzurują współczesny Internet. Niektóre z tych organizacji
realnie potrafią być zagrożeniem dla wolności słowa i być może akurat tutaj
mamy przykład ich szkodliwej działalności. Ponieważ, umówmy się, sama idea
Marszu Niepodległości, pomijając te nieszczęsne falangi, nie jest zła. Pochód
setek tysięcy Polaków z flagami narodowymi wzrusza i łapie za serce.
Facebookowi w tej dyskusji niewątpliwie nie pomaga fakt, iż wcale a wcale nie
jest apolitycznym świętoszkiem i w przeszłości wielokrotnie udowadniał, że
zdecydowanie bliżej mu ideologicznie do radykalnej z polskiego punktu widzenia
lewicy, niż prawicowej wizji świata. Przy czym, przy tak kosmopolitycznym
projekcie preferowanie tego typu wizji świata nie powinno akurat dziwić.
Wygląda na to, że Facebook nie wypowiedział narodowcom wojny, on do niedawna
nie miał pojęcia o ich istnieniu.
Wszystko wskazuje na to, że Facebook nie wypowiedział
polskim narodowcom żadnej wojny, są z punktu widzenia serwisu tak bardzo
nieistotni, że prawdopodobnie do niedawna nie miał on o ich istnieniu
najmniejszego pojęcia. W ostatnich dniach sprawa ostatecznie dotarła do „góry”
w Stanach Zjednoczonych, bo i jak miała nie dojść, skoro serwisowi wygrażali
ministrowie rządu Rzeczypospolitej Polskiej, a poseł na Sejm RP chce zgłaszać
go do prokuratury. Ale, zdaje się, „góra” bardziej przejęła się tym, że w
Polsce trwają ataki na pracownicę Facebooka, Sylwię de Weydenthal niż to, że to
medium zostanie pociągnięte do odpowiedzialności przez polski wymiar
sprawiedliwości.
Dziwne, że Facebook nie kasuje treści w sposób oczywisty
stanowiących obrazę uczuć religijnych, co może wskazywać na to, że facebookowa
"sztuczna inteligencja" nie została uwrażliwiona tego typu
zagrożenia...
Ale może to i dobrze, bo dzięki temu portal Zuckerberga może
być adresatem roszczeń z tego tytułu, ograniczając swoje pole manewru przy
wyłączeniu odpowiedzialności za sprawą notice and takedown. /- zob.:
http://lookreatywni.pl/kategorie/nowe-technologie/zasada-notice-and-takedown/
Co do narodowców, to raczej nie stali się oni ofiarami
Facebooka, tylko botów, trolli internetowych i może kilku złośliwych oponentów
ideologicznych, którzy mają zbyt dużo czasu. Zresztą stopniowo profile są
odblokowywane – nie na skutek apeli czy rozpaczliwych twitterowych gestów
Krzysztofa Bosaka, tylko w toku moderacyjnej analizy, która musi przejść przez
setki korporacyjnych procedur. /zob.:
http://www.spidersweb.pl/2016/11/facebook-kontra-narodowcy.html
Po przywróceniu profilu narodowców pojawił się list otwarty
wiceszefa Facebooka ds. polityki publicznej w regionie EMEA (Europa, Bliski
Wschód, Afryka) Richarda Allana, w którym tłumaczy on zasady jakimi kieruje się
Facebook : "Nasze Standardy Społeczności mówią o tym, co jest dozwolone na
Facebooku i zostały stworzone, aby zrównoważyć wolność słowa z naszą
odpowiedzialnością za zapewnienie ludziom korzystającym z platformy
bezpieczeństwa.
Chociaż osiągnięcie
takiej równowagi jest trudne, intensywnie pracujemy, by zapewnić ją w skali
globalnej" - napisał Richard Allan.
Podkreślił, że "nasze standardy są politycznie
neutralne i zezwalają na szeroką gamę politycznych wypowiedzi, włączając w to
poglądy, które niektórzy mogą uznać za obraźliwe", zabraniają jednak
"szerzenia mowy nienawiści, w tym otwartych ataków na ludzi ze względu na
ich rasę, przynależność etniczną lub narodową, poglądy religijne, orientację
seksualną, płeć czy tożsamość płciową, a także poważną niepełnosprawność lub
chorobę".
Allan dodał, że obowiązujące w Facebooku standardy są
"zgodne z polskimi i unijnymi regulacjami, które zawierają podobne zakazy
dotyczące ataków na mniejszości". Stwierdził też, że ich naruszenie
traktowane jest bardzo poważnie, dlatego też usuwane są treści, profile i
strony, które są zgłaszane jako niezgodne z tymi zasadami.
Wiceszef Facebooka wyjaśnił też dlaczego usuwano plakaty
promujące Marsz Niepodległości: chodziło o umieszczony na nich symbol Falangi,
"który jest zakazany na naszej platformie z powodu historycznych odniesień
do mowy nienawiści".
Facebook jednak to co więcej niż tylko walka polskich lewaków z
narodowcami, ale także sposób
pokazywania się każdego kto chce przed całym światem. To także najważniejszy
sposób wymiany informacji i wielostronnych kontaktów nie tylko między znajomymi
ale ludźmi w ogóle. W tym całkowicie obcymi względem siebie. Jakkolwiek
tworzenie profili fikcyjnych (fake) jest możliwa, to w dalszej perspektywie
pozbawiona sensu, bo Facebook to nie tylko sposób anonimowego wyrażania
poglądów, ale coś znacznie więcej. Mimo "fake" prawdziwy profil
trzeba mieć, aby w pełni korzystać z dobrodziejstw tego medium.
Żeby zrozumieć fenomen Facebooka należy zdać sobie sprawę,
że jest to narzędzie nie tylko wymiany informacji ale jednoczenia się ludzi
wokół poszczególnych idei i spraw, które dla poszczególnych grup są ważne.
Granice miedzy państwami przestają istnieć,
odległość przestaje mieć znaczenie. Ludzie mimo rożnych kultur, języków,
poglądów i upodobań zaczynają z sobą rozmawiać. Jednym słowem zaczynają się
jednoczyć, ponad podziałami.
Przed jakim wyzwaniem zatem stanął twórca Facebooka
Zuckerberg? - Przed koniecznością wdrożenia reguł pozwalających i ułatwiających
wzajemną integrację przy jednoczesnym ograniczeniu / zminimalizowaniu działań
destrukcyjnych / rozbijających rozmawianie ze sobą.
Z tego względu, że ludzie z natury mają różne poglądy,
sympatie, systemy wartości, wierzenia, upodobania, estetyki , co implikuje
istnienie większości i mniejszości, sprawą fundamentalną stało się wypracowanie
takich zasad, które przy rządach większości będą umożliwiały istnienie i
normalne funkcjonowanie mniejszości. Stąd potrzeba tolerancji i zagwarantowania
praw mniejszości.
Prawa mniejszości przysługują każdemu, kto jest członkiem
jakiejś grupy odrębnej od większości pod pewnym względem: narodowym,
wyznaniowym, kulturowym itp. Każdy może zadecydować o swojej przynależności do
mniejszości, choć najczęściej wynika ona z faktu urodzenia się i/lub
wychowywania w rodzinie lub społeczności o określonej kulturze.
O przynależności narodowej każdego człowieka decyduje jego
osobista deklaracja wyrażona w wolny, nieskrępowany sposób. Nikt nie ma prawa
narzucać obywatelom przynależności do określonej grupy narodowej. Każdy ma
również prawo do zmiany swej narodowości zgodnie z własnymi przekonaniami.
Znane są przykłady osób, które w pewnych okolicznościach zmieniały swą
przynależność narodową. Adalbert von Winkler (1838-1918), pochodzący z rodziny
mieszkającej w Prusach Wschodnich, mimo iż został wychowany zgodnie z niemiecką
tradycją narodową, kiedy dorósł, uznał, że jest Polakiem. Zmienił wówczas
nazwisko na Wojciech Kętrzyński i dowiódł swego przywiązania do Polski, biorąc
m.in. udział w powstaniu styczniowym, był on również wybitnym historykiem
polskim. Należy pamiętać, że Polacy są jedną z grup narodowych.
Ale, przykro mi, Polacy nie są pępkiem świata, a ich
problemy nie są dla wszystkich ani oczywiste, ani ważne i trudno oczekiwać, że
ludzie na całym świecie będą się nimi zajmować.
Fenomen Facebooka jest prostym odzwierciedleniem stosunków
społecznych i zasad współistnienia w jednym państwie i jednym porządku prawnym
rożnych grup i partii. Historia pokazuje że tym najlepszym systemem politycznym
jest demokracja liberalna.
Demokracja liberalna - to rodzaj demokracji
przedstawicielskiej i parlamentarnej gwarantującej podmiotowość, prawa i
wolności mniejszości, w tym opozycji. Ma ona chronić nie tylko przed tyranią
jednostki czy grupy, ale też przed tyranią większości. Obecna opozycja w Polsce
czuje się zaniepokojona i jest przekonana, że zbliżamy się do sytuacji, w
której większość parlamentarna będzie mogła podejmować decyzje, nie zważając na
nic i na nikogo. Ja oczywiście nie podzielam tego typu obaw, ale uważam, że
należy się do nich odnieść z pełnym zrozumieniem.
Co ma wspólnego demokracja liberalna z Facebookiem? - Obydwa muszą zapewnić pokojowe współistnienie mniejszości.
Wszystko wskazuje na to, że od Facebooka nie ma już odwrotu.
Zanim kontrolę nad nim całkowicie przejmie sztuczna inteligencja widać jasno,
że obecnym celem Zuckerberga nie jest jedynie rozwój portalu społecznościowego,
który pozwala na wymianę informacji pomiędzy znającymi się mniej lub bardziej
osobami, a stworzenie platformy agregującej większość aspektów naszego
internetowego życia. Pozwala na to ogromna popularność Facebooka, ale jest
również wymuszone przez konieczność zatrzymania w usłudze użytkowników jak
najdłużej. W niedługiej przyszłości może to sprawić, że w niektórych
przypadkach jedyną stroną internetową otwieraną przez użytkowników Sieci będzie
Facebook, który pozwoli im nie tylko na kontakt ze znajomymi, ale umożliwi
przeczytanie pełnych wersji artykułów, zapoznanie się z najnowszymi
wiadomościami w formie tekstowej lub obejrzenie relacji na żywo, przeglądanie
filmów tradycyjnych oraz sferycznych, skontaktowanie się z pomocą techniczną
producenta sprzętu lub dostawcy usług i załatwienie spraw czy nawet
zorientowanie się co planują lokalne urzędy miejskie i gminne.
A skoro jesteśmy skazani na Fecebooka to ta platforma musi
być maksymalnie akceptowalna przez ogół.
Pojawiają się głosy, że NWO / Iluminaci / masoni / jaszczury
przygotowali już wszystko co trzeba dla lepszego zorganizowania ludzkości,
tylko ludzie jeszcze niejako do tego nie dorośli. Być może do tego są potrzebni
"uchodźcy" - Do wymuszenia i przyspieszenia procesów społecznych,
które będą sprzyjały integracji ludzi, wszechobecnej globalizacji, wzajemnym
porozumieniu i współdziałaniu. - Kto wie?
Czyż nie o to chodzi? Czy nie są to wspaniałe ideały,
szczytne cele?
Czy jednak to może nie podobać się Bogu? I być może teraz
szykuje się na nas Boża Interwencja?
Dlaczego Pan Bóg pomieszał ludziom języki?