Odwiecznym problemem ludzkości jest wzajemne porozumiewanie
się. Jak pamiętamy z Biblii Pan Bóg
pomieszał ludziom kiedyś języki i rozproszył po całej ziemi, aby nie mogli się ze
sobą porozumieć.
Wieża Babel, wg biblijnej Księgi Rodzaju to wieża, jaką zaczęto wznosić w ziemi Szinear w Babilonie (po hebrajsku Babel) z zamiarem, by sięgnęła nieba. Rozgniewany zuchwałością budowniczych Bóg sprawił, że zaczęli mówić różnymi językami i nie mogąc się porozumieć, musieli przerwać budowę.
„Mieszkańcy całej ziemi mieli jedną mowę, czyli jednakowe słowa. A gdy wędrowali ze wschodu, napotkali równinę w kraju Szinear i tam zamieszkali. (…) A gdy mieli już cegłę zamiast kamieni i smołę zamiast zaprawy murarskiej, rzekli: „Chodźcie, zbudujemy sobie miasto i wieżę, której wierzchołek będzie sięgał nieba, i w ten sposób uczynimy sobie znak, abyśmy nie rozproszyli się po całej ziemi”. A Pan zstąpił z nieba, by zobaczyć to miasto i wieżę, które budowali ludzie i rzekł: „Są oni jednym ludem i wszyscy mają jedną mowę, i to jest przyczyną, że zaczęli budować. A zatem w przyszłości nic nie będzie dla nich niemożliwe, cokolwiek zamierzą uczynić. Zejdźmy więc i pomieszajmy tam ich język, aby jeden nie rozumiał drugiego!” W ten sposób Pan rozproszył ich stamtąd po całej powierzchni ziemi, i tak nie dokończyli budowy tego miasta. Dlatego to nazwano je Babel, tam bowiem Pan pomieszał mowę mieszkańców całej ziemi. Stamtąd też Pan rozproszył ich po całej powierzchni ziemi” (BT, Rdz 11, 1-9).
Tak w minimalnym skrócie wygląda ten religijno-architektoniczny mit. Jest on próbą ludowej odpowiedzi na pytanie o pochodzenie wielości języków, a na płaszczyźnie teologicznej - przestrogą przed przekraczaniem granic wyznaczonych przez Boga ludzkiej wolności. W znaczeniu potocznym wieża Babel oznacza wielojęzyczny, zamęt, różnorodność poglądów.
Mamy dzisiaj rok 2016, globalizację, media społecznościowe i język angielski, który coraz bardziej staje się tym jedynym uniwersalnym językiem którym posługuje się większość ludzi.
Trudno wskazać dziś medium społecznościowe o większym zasięgu niż Facebook, co przekłada się między innymi na ogromny zasięg reklamowy, informacyjny i opiniotwórczy. W niektórych kręgach panuje wręcz przekonanie o tym, że jeśli ktoś nie ma konta na Facebooku to tak, jakby w ogóle nie istniał, nie tylko w Internecie.
Można go wielbić lub nienawidzić, faktem jest jednak to, że Facebook jest najbardziej popularnym portalem społecznościowym na świecie. Bez względu na to, czy korzystamy z niego czy nie, faktem jest, że korzysta z niego dziś ponad 1,5 miliarda użytkowników (niemal co czwarta osoba na świecie z uwzględnieniem małych dzieci i osób starszych!)
Dziennie uruchamia go aż 1,01 miliarda użytkowników. 1,31 miliarda osób korzysta z Facebooka za pomocą mobilnej aplikacji, czyli można z dużą pewnością przyjąć, że kto ma smartfona, ma na nim Facebooka. Średnio każdy użytkownik przeznacza dziennie na Facebooka 21 minut swojego czasu. Łącznie, co 60 sekund udostępniamy na Facebooku 1,3 miliona multimedialnych treści (z czego ponad 240 tysięcy to zdjęcia). Do tego należałoby doliczyć 150 tysięcy wysyłanych wiadomości, 293 tysiące aktualizacji statusów i 510 tysięcy komentarzy. Tak, tak, nadal mówimy o jednej minucie! Z Facebooka korzysta aż 91% osób w wieku 15-34 lat i to oni właśnie stanowią najliczniejszą grupę wiekową na portalu. Można więc pokusić się o stwierdzenie, że niemal każdy młody człowiek na świecie ma Facebooka! Ale także 45% osób starszych, tj. osób powyżej 65. roku. /źródło: https://socialmedia.pl/facebook-interesujace-fakty/
Portal ten w fundamentalny sposób zmienił sposób kontaktu i komunikacji między ludźmi. Informacje o każdym z nas, myśli, hobby, refleksje, wydarzenia z życia – wszystko to zapisuje się dziś rutynowo na Facebooku. Serwis wprowadził rewolucję w sposobie komunikowania się podobną wynalazkowi druku, telegrafu czy telewizji. Zob. historię Facebooka: http://softonet.pl/publikacje/rzuty_okiem/Historia.Facebooka.czyli.o.tym.jak.Zuckerberg.buduje.internet.w.internecie,1241
Ale są też zagrożenia. Wyjawił je m.in. Robert Winnicki, prezes Młodzieży Wszechpolskiej w latach 2009–2013, prezes Ruchu Narodowego, poseł na Sejm VIII kadencji: "Mamy do czynienia naprawdę z sytuacją precedensową. Warto, żeby była omawiana, dlatego, że to jest kwestia naszej przyszłości. Czy w XXI wieku dopuścimy do tego, że globalne korporacje, które zastrzegają sobie i obwarowują sobie, że nie mogą być pod jurysdykcją polskich sądów, będą dyktowały warunki" - przekonywał Winnicki. Dodał, że nie zakładałby konta na Facebooku, gdyby w pewnym momencie nie okazało się to koniecznością. - "Większa część młodego pokolenia tam po prostu jest".
Fenomenem serwisu takiego jak Facebook zajmują się też socjologowie, którzy problem ten badają nie tylko z punktu widzenia samej socjologii i stosunków międzyludzkich, ale również wątków psychologicznych. Wpływ tego serwisu na społeczność ludzi – w tym głównie osób młodych, które najczęściej korzystają z takich stron – jest przeogromna. Wyznacza on nierzadko nowy kierunek w trendach i modzie internetowej, pozwalają dzielić się swoimi opiniami i doświadczeniami oraz poznawać zupełnie nowe osoby o takich samych zainteresowaniach jak nasze. Niełatwo określić jednak, jak wielki jest to wpływ oraz jak konkretnie działa na całą internetową społeczność. Internauci są pod tym względem podzieleni – dla jednych jest szczytem internetowej agresji i kiczu, dla innych z kolei przykładem na budowanie silnych i trwałych relacji społecznościowych.
Nie sposób odmówić Markowi Zuckerbergowi szlachetnych intencji. Gdy 1.12.2015 roku został ojcem napisał na Facebooku: "Priscilla i ja jesteśmy bardzo szczęśliwi, że możemy przywitać na tym świecie naszą córeczkę Max!". Przy okazji Mark Zuckerberg poinformował, że z okazji narodzin córki postanowił przekazać 99% swoich udziałów w firmie fundacji zajmującej się prawami i edukacją dzieci - aktualnie ok. 45 miliardów dolarów - "aby przyłączyć się do innych w ulepszaniu tego świata dla przyszłych pokoleń."
Zuckerberg chwalił się też na swoim profilu, że w minionych latach udało mu się “czytać dwie książki miesięcznie, nauczyć się mandaryńskiego i poznawać jedną nową osobę każdego dnia”. Jego kolejne plany są jeszcze bardziej ambitne. Zdradził, że jego następnym celem jest stworzenie sztucznej inteligencji, która będzie działać jak filmowy Jarvis – czyli wirtualny asystent Iron-Mana.
Sztuczna inteligencja została nazwana Jarvis na cześć współpracownika ojca młodego przedsiębiorcy. Zuckerberg ma już plan prac:
- sprawdzenie, które z dostępnych technologii można wykorzystać
- nauczenie asystenta rozpoznawania głosu
- oddanie sztucznej inteligencji kontroli nad muzyką, światłami, temperaturą itp.
- nauczenie identyfikowania znajomych pod drzwiami przez skanowanie twarzy
- monitorowanie pokoju dziecka i informowanie o nietypowych zdarzeniach
Nie zabrakło też elementu wirtualnej rzeczywistości – to w tej formie mają być wizualizowane dane, które “Jarvis” zbierze i przetworzy. Markowi marzy się takie futurystyczne stanowisko pracy, które działa na wirtualnej płaszczyźnie.
Jak na razie nie poznaliśmy jednak zbyt wielu szczegółów, a jedynie ogólne założenia jakie ma spełniać ten system. Co ciekawe, Zuckerberg chce pracować nad nowym systemem bez wysługiwania się pracownikami. Wykorzysta istniejącą technologię, ale kodowaniem – a przynajmniej jego częścią – zajmie się samodzielnie.
Mark Zuckerberg zapowiada także, że niebawem technologia będzie tak wysoce zaawansowana, że ludzie będą mogli wysyłać przyjaciołom nawet własne myśli. Według niego wysyłanie postów i wiadomości telepatycznie będzie pewnego dnia realną możliwością swobodnego komunikowania się ze społecznością Facebooka.
Ale, ale - czy sztuczna inteligencja będzie potrafiła zagwarantować nam pluralizm i obiektywność?
Już dziś pojawiają się głosy, że "jeśli pozwolimy fałszować rzeczywistość portalom, które mają istotny wpływ na światopogląd młodego pokolenia, to za 10-15 lat FB będzie decydował, kto tu wygrywa wybory".
Aż strach pomyśleć, co nas czeka, gdy Facebookiem będzie zarządzała "sztuczna inteligencja", nad którą Zuckerberg już pracuje... Może już wie, że te marne 45 mld dolarów to nic w porównaniu z przyszłą władzą nad światem?
Tymczasem w Polsce toczy się spór o to czy wolność słowa może zostać złożona w ofierze globalnego porozumienia się ludzi. I być może od Polaków zależy, czy ta współczesna Wieża Babel sięgająca wyżyn samego Boga z jednym językiem zostanie zbudowana?
Spór toczy się o to, czy Facebook jest w ogóle polską firmą, a przynajmniej czy jego polski oddział jest związany polskim prawem? Wygląda na to, że tak, ponieważ wskazuje na to jasno wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i jego zupełnie poboczna refleksja przy okazji orzekania o „prawie do bycia zapomnianym”. Niestety, sam Facebook nie uznaje zbyt ochoczo tego wyroku, a próby kontaktu z polskim przedstawicielstwem zwykle kończą się słowami „Może i mamy pana płaszcz, ale jest on w Irlandii”. Znamienne jednak, że spośród administracji publicznej tylko GIODO miało odwagę uznać, że Facebook działa w Polsce kontaktując się w sposób „władczy” bezpośrednio z jego lokalnymi organami.
Kolejna kwestia to zgodność facebookowej cenzury z Konstytucją RP. Banowani facebookowicze co i rusz powołują się na zapisane w niej gwarancje równości i wolności słowa. „To jest Polska a nie rezerwat dzikich. Wy – Facebooku jesteście tutaj TYLKO gośćmi” – napisało na Twitterze stowarzyszenie Marsz Niepodległości. Wtórowali mu znani prawicowi publicyści, a Krzysztof Bosak zablokował nawet oficjalne konto Facebooka na Twitterze, tak, by nie mogło ono go obserwować.
Może to i śmieszne, ale całkiem możliwe, że i racjonalne, bo jak się wydaje sztuczna inteligencja na Facebooku już działa. - Nie istnieją bowiem racjonalne budżety ani możliwości techniczne, które załodze serwisu pozwoliłyby facebookową społeczność kontrolować. Z tego też względu moderację w witrynie oparto na dwóch elementach – sztucznej inteligencji oraz zaufaniu do społeczności. Sztuczna inteligencja coraz częściej wyręcza człowieka w szczególnie prewencyjnym zapobieganiu naruszeniom prawa. Takim chyba najbardziej znanym przykładem jest system ContentID zapobiegający naruszeniom prawa autorskiego na YouTube, ale i Facebook ma swoje mechanizmy odsiewające na przykład nagość, a nawet linki do pirackich serwisów. Skoro mechanizmy potrafią znaleźć na obrazku odsłonięty biust, to uczą się też zapewne, że z plakatem Marszu Niepodległości coś jest nie tak, skoro już kilkukrotnie wcześniej go usuwały.
Jeśli chodzi o aktywne działanie społeczności, to wcale bym się nie zdziwił, gdyby okazało się, że niektóre z obecnych ofiar mechanizmów Facebooka stały za tym, że swego czasu zablokowano fanpage Kuby Wojewódzkiego albo Jarosława Kuźniara. Ot – Facebook ufa intuicji swoich użytkowników i pozwala zgłaszać naruszenia regulaminu, a jeśli jest ich odpowiednio dużo, to prewencyjnie blokuje dostęp do treści, zanim wreszcie jakiś pracownik serwisu się z nimi nie zapozna.
Przyczyny blokowania fanpage’y i profilów pokrzywdzonych narodowców nie muszą leżeć w piwnicach warszawskiego biurowca przy Emilii Plater, gdzie mieści się specjalna komórka Facebooka, która starannie śledzi ich poczynania i tylko czeka aż wrzucą na łamy serwisu coś „faszystowskiego”, bo może to robić, przynajmniej wstępnie wspomniana wyżej sztuczna inteligencja.
W regulaminie FB bardzo precyzyjnie określone jest w jaki sposób serwis działa, jak działają jego mechanizmy blokowania treści czy konkretnych profilów oraz na jakie kwestie admini Facebooka są wyczuleni.
Wizerunek falangi nie narusza polskiego prawa, ale ze względu na swoje negatywne konotacje może nie podobać się Facebookowi. Jej eksponowanie, choć niejednoznacznie, może wykraczać poza granice standardów społeczności, które sprzeciwiają się mowie nienawiści. Te są akurat określone na tyle nieostro, że można – szczęśliwie lub nie – podporządkować im wiele inicjatyw.
Wiele wskazuje na to, że lwia część blokowanych profili to po prostu rezultat działalności internautów. Po prostu grupka trolli internetowych zgłasza profile, które w jakiś sposób im się nie podobają, a Facebook prewencyjnie je blokuje, potrzebując czasu na merytoryczne rozpoznanie sprawy (o czym jasno wspomina).
Do dokonywania zgłoszeń przyznawały się jawnie niektóre organizacje społeczne o lewicowym charakterze. Martwi i przeraża sposób w jaki środowiska lewicowe cenzurują współczesny Internet. Niektóre z tych organizacji realnie potrafią być zagrożeniem dla wolności słowa i być może akurat tutaj mamy przykład ich szkodliwej działalności. Ponieważ, umówmy się, sama idea Marszu Niepodległości, pomijając te nieszczęsne falangi, nie jest zła. Pochód setek tysięcy Polaków z flagami narodowymi wzrusza i łapie za serce. Facebookowi w tej dyskusji niewątpliwie nie pomaga fakt, iż wcale a wcale nie jest apolitycznym świętoszkiem i w przeszłości wielokrotnie udowadniał, że zdecydowanie bliżej mu ideologicznie do radykalnej z polskiego punktu widzenia lewicy, niż prawicowej wizji świata. Przy czym, przy tak kosmopolitycznym projekcie preferowanie tego typu wizji świata nie powinno akurat dziwić. Wygląda na to, że Facebook nie wypowiedział narodowcom wojny, on do niedawna nie miał pojęcia o ich istnieniu.
Wszystko wskazuje na to, że Facebook nie wypowiedział polskim narodowcom żadnej wojny, są z punktu widzenia serwisu tak bardzo nieistotni, że prawdopodobnie do niedawna nie miał on o ich istnieniu najmniejszego pojęcia. W ostatnich dniach sprawa ostatecznie dotarła do „góry” w Stanach Zjednoczonych, bo i jak miała nie dojść, skoro serwisowi wygrażali ministrowie rządu Rzeczypospolitej Polskiej, a poseł na Sejm RP chce zgłaszać go do prokuratury. Ale, zdaje się, „góra” bardziej przejęła się tym, że w Polsce trwają ataki na pracownicę Facebooka, Sylwię de Weydenthal niż to, że to medium zostanie pociągnięte do odpowiedzialności przez polski wymiar sprawiedliwości.
Dziwne, że Facebook nie kasuje treści w sposób oczywisty stanowiących obrazę uczuć religijnych, co może wskazywać na to, że facebookowa "sztuczna inteligencja" nie została uwrażliwiona tego typu zagrożenia...
Ale może to i dobrze, bo dzięki temu portal Zuckerberga może być adresatem roszczeń z tego tytułu, ograniczając swoje pole manewru przy wyłączeniu odpowiedzialności za sprawą notice and takedown. /- zob.: http://lookreatywni.pl/kategorie/nowe-technologie/zasada-notice-and-takedown/
Co do narodowców, to raczej nie stali się oni ofiarami Facebooka, tylko botów, trolli internetowych i może kilku złośliwych oponentów ideologicznych, którzy mają zbyt dużo czasu. Zresztą stopniowo profile są odblokowywane – nie na skutek apeli czy rozpaczliwych twitterowych gestów Krzysztofa Bosaka, tylko w toku moderacyjnej analizy, która musi przejść przez setki korporacyjnych procedur. /zob.: http://www.spidersweb.pl/2016/11/facebook-kontra-narodowcy.html
Po przywróceniu profilu narodowców pojawił się list otwarty wiceszefa Facebooka ds. polityki publicznej w regionie EMEA (Europa, Bliski Wschód, Afryka) Richarda Allana, w którym tłumaczy on zasady jakimi kieruje się Facebook : "Nasze Standardy Społeczności mówią o tym, co jest dozwolone na Facebooku i zostały stworzone, aby zrównoważyć wolność słowa z naszą odpowiedzialnością za zapewnienie ludziom korzystającym z platformy bezpieczeństwa. Chociaż osiągnięcie takiej równowagi jest trudne, intensywnie pracujemy, by zapewnić ją w skali globalnej" - napisał Richard Allan.
Podkreślił, że "nasze standardy są politycznie neutralne i zezwalają na szeroką gamę politycznych wypowiedzi, włączając w to poglądy, które niektórzy mogą uznać za obraźliwe", zabraniają jednak "szerzenia mowy nienawiści, w tym otwartych ataków na ludzi ze względu na ich rasę, przynależność etniczną lub narodową, poglądy religijne, orientację seksualną, płeć czy tożsamość płciową, a także poważną niepełnosprawność lub chorobę".
Allan dodał, że obowiązujące w Facebooku standardy są "zgodne z polskimi i unijnymi regulacjami, które zawierają podobne zakazy dotyczące ataków na mniejszości". Stwierdził też, że ich naruszenie traktowane jest bardzo poważnie, dlatego też usuwane są treści, profile i strony, które są zgłaszane jako niezgodne z tymi zasadami.
Wiceszef Facebooka wyjaśnił też dlaczego usuwano plakaty promujące Marsz Niepodległości: chodziło o umieszczony na nich symbol Falangi, "który jest zakazany na naszej platformie z powodu historycznych odniesień do mowy nienawiści".
Facebook jednak to co więcej niż tylko walka polskich lewaków z narodowcami, ale także sposób pokazywania się każdego kto chce przed całym światem. To także najważniejszy sposób wymiany informacji i wielostronnych kontaktów nie tylko między znajomymi ale ludźmi w ogóle. W tym całkowicie obcymi względem siebie. Jakkolwiek tworzenie profili fikcyjnych (fake) jest możliwa, to w dalszej perspektywie pozbawiona sensu, bo Facebook to nie tylko sposób anonimowego wyrażania poglądów, ale coś znacznie więcej. Mimo "fake" prawdziwy profil trzeba mieć, aby w pełni korzystać z dobrodziejstw tego medium.
Żeby zrozumieć fenomen Facebooka należy zdać sobie sprawę, że jest to narzędzie nie tylko wymiany informacji ale jednoczenia się ludzi wokół poszczególnych idei i spraw, które dla poszczególnych grup są ważne. Granice miedzy państwami przestają istnieć, odległość przestaje mieć znaczenie. Ludzie mimo rożnych kultur, języków, poglądów i upodobań zaczynają z sobą rozmawiać. Jednym słowem zaczynają się jednoczyć, ponad podziałami.
Przed jakim wyzwaniem zatem stanął twórca Facebooka Zuckerberg? - Przed koniecznością wdrożenia reguł pozwalających i ułatwiających wzajemną integrację przy jednoczesnym ograniczeniu / zminimalizowaniu działań destrukcyjnych / rozbijających rozmawianie ze sobą.
Z tego względu, że ludzie z natury mają różne poglądy, sympatie, systemy wartości, wierzenia, upodobania, estetyki , co implikuje istnienie większości i mniejszości, sprawą fundamentalną stało się wypracowanie takich zasad, które przy rządach większości będą umożliwiały istnienie i normalne funkcjonowanie mniejszości. Stąd potrzeba tolerancji i zagwarantowania praw mniejszości.
Prawa mniejszości przysługują każdemu, kto jest członkiem jakiejś grupy odrębnej od większości pod pewnym względem: narodowym, wyznaniowym, kulturowym itp. Każdy może zadecydować o swojej przynależności do mniejszości, choć najczęściej wynika ona z faktu urodzenia się i/lub wychowywania w rodzinie lub społeczności o określonej kulturze.
O przynależności narodowej każdego człowieka decyduje jego osobista deklaracja wyrażona w wolny, nieskrępowany sposób. Nikt nie ma prawa narzucać obywatelom przynależności do określonej grupy narodowej. Każdy ma również prawo do zmiany swej narodowości zgodnie z własnymi przekonaniami. Znane są przykłady osób, które w pewnych okolicznościach zmieniały swą przynależność narodową. Adalbert von Winkler (1838-1918), pochodzący z rodziny mieszkającej w Prusach Wschodnich, mimo iż został wychowany zgodnie z niemiecką tradycją narodową, kiedy dorósł, uznał, że jest Polakiem. Zmienił wówczas nazwisko na Wojciech Kętrzyński i dowiódł swego przywiązania do Polski, biorąc m.in. udział w powstaniu styczniowym, był on również wybitnym historykiem polskim. Należy pamiętać, że Polacy są jedną z grup narodowych.
Ale, przykro mi, Polacy nie są pępkiem świata, a ich problemy nie są dla wszystkich ani oczywiste, ani ważne i trudno oczekiwać, że ludzie na całym świecie będą się nimi zajmować.
Fenomen Facebooka jest prostym odzwierciedleniem stosunków społecznych i zasad współistnienia w jednym państwie i jednym porządku prawnym rożnych grup i partii. Historia pokazuje że tym najlepszym systemem politycznym jest demokracja liberalna.
Demokracja liberalna - to rodzaj demokracji przedstawicielskiej i parlamentarnej gwarantującej podmiotowość, prawa i wolności mniejszości, w tym opozycji. Ma ona chronić nie tylko przed tyranią jednostki czy grupy, ale też przed tyranią większości. Obecna opozycja w Polsce czuje się zaniepokojona i jest przekonana, że zbliżamy się do sytuacji, w której większość parlamentarna będzie mogła podejmować decyzje, nie zważając na nic i na nikogo. Ja oczywiście nie podzielam tego typu obaw, ale uważam, że należy się do nich odnieść z pełnym zrozumieniem.
Co ma wspólnego demokracja liberalna z Facebookiem? - Obydwa muszą zapewnić pokojowe współistnienie mniejszości.
Wszystko wskazuje na to, że od Facebooka nie ma już odwrotu. Zanim kontrolę nad nim całkowicie przejmie sztuczna inteligencja widać jasno, że obecnym celem Zuckerberga nie jest jedynie rozwój portalu społecznościowego, który pozwala na wymianę informacji pomiędzy znającymi się mniej lub bardziej osobami, a stworzenie platformy agregującej większość aspektów naszego internetowego życia. Pozwala na to ogromna popularność Facebooka, ale jest również wymuszone przez konieczność zatrzymania w usłudze użytkowników jak najdłużej. W niedługiej przyszłości może to sprawić, że w niektórych przypadkach jedyną stroną internetową otwieraną przez użytkowników Sieci będzie Facebook, który pozwoli im nie tylko na kontakt ze znajomymi, ale umożliwi przeczytanie pełnych wersji artykułów, zapoznanie się z najnowszymi wiadomościami w formie tekstowej lub obejrzenie relacji na żywo, przeglądanie filmów tradycyjnych oraz sferycznych, skontaktowanie się z pomocą techniczną producenta sprzętu lub dostawcy usług i załatwienie spraw czy nawet zorientowanie się co planują lokalne urzędy miejskie i gminne.
A skoro jesteśmy skazani na Fecebooka to ta platforma musi być maksymalnie akceptowalna przez ogół.
Pojawiają się głosy, że NWO / Iluminaci / masoni / jaszczury przygotowali już wszystko co trzeba dla lepszego zorganizowania ludzkości, tylko ludzie jeszcze niejako do tego nie dorośli. Być może do tego są potrzebni "uchodźcy" - Do wymuszenia i przyspieszenia procesów społecznych, które będą sprzyjały integracji ludzi, wszechobecnej globalizacji, wzajemnym porozumieniu i współdziałaniu. - Kto wie?
Czyż nie o to chodzi? Czy nie są to wspaniałe ideały, szczytne cele?
Czy jednak to może nie podobać się Bogu? I być może teraz szykuje się na nas Boża Interwencja?
Dlaczego Pan Bóg pomieszał ludziom języki?
0 komentarze:
Prześlij komentarz