Kim są nadludzie?

Czy nietzscheański Ubermensch ma coś wspólnego z chrześcijaństwem? A czy można chociaż zobaczyć w chrześcijaństwie pewne podobieństwa? - Zobaczmy. Pytania o człowieka, pytania o istotę człowieczeństwa należą do podstawowych.

Po co komu etyka?

Czym jest etyka i moralność? Czy zastanawiamy się nad tym na co dzień, czy postępujemy etycznie? Właściwe po co moralnością mamy się przejmować, albo jakimś zbiorem zasad etycznych?

Wojna cywilizacji według Samuela Huntingtona

Jak żywa jest pamięć zbiorowa? Huntington stawia tezę, że w XXI w. wojna między różnymi cywilizacjami zajmie miejsce dziewiętnastowiecznych wojen narodowych i dwudziestowiecznych wojen między ideologiami.

Dlaczego kult Maryi wywołuje u niektórych taki sprzeciw?

Kult Maryi jest zjawiskiem szczególnym i niezwykłym w Kościele Rzymsko-Katolickim. Obecny kształt tego kultu zawdzięczamy tradycji, pobożności ludowej, dyskusjom teologów i soborom. Dlaczego kult Maryi jest dla wielu chrześcijan kontrowersyjny?

Ks. Nikos Skuras: "oczywiście, oczywiście..."

Ks. Nikos - zawsze mówi o tym że Jezus Cię kocha z twoimi grzechami, i przyjmuje zawsze do Swego Serca. Ale używa mocnych słów i dla wielu jest kontrowersyjny. Jak atomowa bomba

Inżynieria zniewolenia

"Jeśli diabeł jest obecny w naszej historii to jest nim zasada władzy" - Mikhail Bakunin. Czym jest inżynieria społeczna? Mało kto wie, że inżynieria społeczna jest opartą na nauce sztuką nakłaniania innych ludzi do spełniania życzeń i oczekiwań rządzących.

Adama Doboszyńskiego Modlitwa o Wielką Polskę

Autorem modlitwy jest Adam Doboszyński - wybitny Polak, brutalnie zamordowany przez komunistów. Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Świętej Jedyny, Panie Jezu Chryste i Ty, Najświętsza Panno Kalwaryjska z cudownego obrazu, raczcie wejrzeć na szczerość dusz naszych i na czystość dążenia naszego...

Liberalizm – definicja bestii

W encyklice Pascendi Dominis Gregis papież Pius X napisał, iż „największa i najbliższą przyczyną modernizmu jest bez wątpienia pewnego rodzaju wypaczenie umysłu”...

niedziela, 27 grudnia 2015

Kierunki, obecne uwarunkowania i perspektywy dla Polski

Zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych po raz pierwszy w historii III RP umożliwia samodzielne rządy. Również w zakresie polityki zagranicznej partia Jarosława Kaczyńskiego będzie mogła realizować wszystkie swoje postulaty. Z jednej strony prezydent Andrzej Duda wywodzący się ze środowiska PiS-u, z drugiej na czele Ministerstwa Spraw Zagranicznych również stanął polityk tej formacji.

Jak zatem będzie wyglądała polska polityka zagraniczna? Jak będą kształtowały się relacje z Niemcami i Francją? Jak powinniśmy rozegrać sprawę ukraińską również w kontekście stosunków dyplomatycznych z Rosją? Czy Polska pozostanie w głównym nurcie polityki europejskiej, czy nastąpi przesunięcie akcentów i integracja regionalna?

- zapraszam na przegląd doniesień i opinii na ten temat.


Suwerennościowa polityka zagraniczna będzie się spotykać z zagraniczną krytyką - tym bardziej wściekłą, im bardziej będzie szła w poprzek interesów danego kraju. Nie warto się tym przejmować, bo dzisiaj znacznie ważniejsze jest, aby przypilnować interesów realnych, a nie dobrych opinii w zagranicznej prasie - pisze Łukasz Warzecha dla Wirtualnej Polski. Felietonista podsumowuje 2015 rok i przewiduje, jaki będzie rok 2016.

Skupieni na naszych wewnętrznych wojenkach, nie dostrzegliśmy, że rok 2015 był nie tylko czasem przełomu w polskiej polityce, ale i w polityce europejskiej, a może nawet światowej. Czekają nas trudne czasy, znacznie trudniejsze niż dotąd, a w takich momentach lepiej sprawdza się władza, która nie ma kompleksów, nie czepia się natrętnie cudzej poły i ma własną, a nie pożyczoną, wizję miejsca państwa w międzynarodowym porządku. PiS zajął miejsce Platformy w samą porę. - czyt. dalej: http://wiadomosci.wp.pl/kat,141202,title,Lukasz-Warzecha-Niemcy-beda-wsciekli-na-Polske-I-dobrze,wid,18068621,wiadomosc.html

Co jest źródłem ponad dwustuletnich nieszczęść Polski i Polaków? - U ich zarania stoi Kongres Wiedeński z 1815 r., a więc zmowa przeciwko Polsce tych państw, które przez wyżej wspomniany okres solidarne przyczyniały się do strukturalnego zniewalania i  demoralizowania naszego narodu, jak również likwidacji lub podporządkowania sobie naszego państwa. Wyjątkiem oczywiście była II RP. Owe święte przymierze, które nic nie miało wspólnego ze świętością, zmieniało swoich sygnatariuszy, ale w stosunku do Polski dwaj, choć ich losy były zmienne, okazali się niezmienni. To Niemcy i Rosja… Wśród Polaków pokutuje niewolnicze przekonanie, że można się „dogadać” z jednym z nich. Otóż, w polityce nie istniej możliwość „dogadania się” silnego ze słabym. Po prostu nie ma takiej możliwości!! I to trzeba wreszcie zrozumieć!

Najważniejszym pytaniem, nie tylko dla polityki zagranicznej państwa, a może przede wszystkim, dla Suwerena, a więc świadomych obywateli polskich, powinna być odpowiedź na pytanie kto lub co rozbija ten spetryfikowany układ „świętego przymierza”? Nie rozbijają go oczywiście ani Niemcy, ani Rosja, ani nawet Stany Zjednoczone – rozbijają go Chiny. I Chiny unieruchamiają Rosję na swoim terytorium. Więcej, polityka Niemiec, Rosji i USA sama wpycha nas w chińską konstelację. I wbrew pozorom, nie jest to teren dla nas obcy. Łączy nas idea I RP (na Zachodzie nie ma świadomości potrzeby istnienia Polski, jest natomiast ta potrzeba na Wschodzie), osoba bardzo wpływowego reformatora Sun Yat-sena, a także rok 1956, dzięki któremu Sowieci nie weszli do Polski (Pisał o nich prof. A. Dudek i mówił prof. T. Marczak). /źródło: http://naszeblogi.pl/59516-co-najwazniejsze

28 września 2015, w Nowym Jorku, podczas swojej pierwszej przemówieniu do Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych, prezydent Chin Xi Jinping podkreślił zaangażowanie swojego kraju do zrównoważonego rozwoju, wartości Narodów Zjednoczonych i jej coraz większą rolę w stosunkach międzynarodowych.

2015 oznacza świt nowej agendy 2030 dla Zrównoważonego Rozwoju - ambitny i uniwersalny ramy wspierające rozwój w ciągu najbliższych lat 15, mające zastosowanie do wszystkich krajów świata. Chiny odgrywają coraz widoczną rolę w określaniu obszarów priorytetowych.

Procesy postępu integracji europejskiej oraz zasadnicze zmiany sprawiły, że Unia stała się bardzo ważnym graczem na scenie światowej. Tym samym stanęła przed koniecznością określenia swoich interesów na arenie globalnej oraz polityki wobec innych liczących się graczy, już nie tylko w kontekście ekonomicznym, ale i politycznym. Jednym z nich są oczywiście Chiny.

Z perspektywy europejskiej Chiny z roku na rok nabierają znaczenia, a kształtowanie relacji z Państwem Środka staje się jednym z najistotniejszych wyzwań, przed jakimi stoi Unia na arenie międzynarodowej

Co Polsce daje ewentualna współpraca z Chinami? Pozwala we właściwy sposób wykorzystać swoje geopolityczne położenie, wzmacnia każdą naszą pozycję przetargową i daje perspektywę na rozwój państwa, a także narodu we właściwym kierunku. Taka polityka nie oznacza oczywiście wyjścia z UE, ale oznacza poważne wzmocnienie własnej podmiotowości wewnętrznej i zewnętrznej. Taka postawa będzie wręcz pomocna dla utrzymania zwartości UE i zburzenia krzywdzących nas mitów – zwłaszcza niemieckich, rosyjskich i amerykańskich. Te państwa oczywiście będą nam przeszkadzać, ale nasze położenie wymusza kreację wybitnych polityków i mężów stanu.

Gospodarka oparta na taniej sile roboczej i reklamie odwołującej się do najniższych instynktów nie nadaje się już do niczego. Pogoń za tanią siłą roboczą zamyka perspektywę młodemu pokoleniu, które ma naturalny obowiązek dalej rozwijać swoją kulturę narodową i państwo. Odbieranie im perspektywy jest forma niewolnictwa, którego uprawianie jest zakazane. Brak właściwego wykształcenia, a co za tym idzie i możliwości zrozumienia drugiego człowieka, rozkłada demokrację w kierunku proletariackiej anarchii. Odwoływanie się do najniższych instynktów lub zdemoralizowanej rozrywki, to nic innego, jak próba zniszczenia ludzkiej konstrukcji moralnej, odebrania człowiekowi jego człowieczeństwa i zdrowego rozsądku. /http://naszeblogi.pl/59516-co-najwazniejsze

Trzeba mieć świadomość, ze Rosja nie po raz pierwszy będzie chciała rozgrywać polską scenę polityczną. Zna nasze podziały. Wie o tym, jak wyglądają relacje między odchodzącą koalicją a Prawem i Sprawiedliwością. Rosja najzwyczajniej próbuje to rozegrać na swoją korzyść. Robi to nie po raz pierwszy i z pewnością nie po raz ostatni. Nie wyobrażam sobie szczególnej zmiany w relacjach polsko-rosyjskich. Uległy one gwałtownemu pogorszeniu w wyniku wojny na Ukrainie i nielegalnej aneksji Krymu. Po okresie odwilży w latach 2010–2013 mamy znowu zamrożenie. I to takie, że jak mówi ambasador rosyjski w Polsce, relacje są najgorsze od 1945 roku. Elektorat Prawa i Sprawiedliwości jest patriotyczny i z pewnością nie jest skory do ulegania Rosji. /-czyt. dalej: http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/nowa-polska-polityka-zagraniczna-pis-marcin-zaborowski-komentuje/mj4ls6

Wraz z uformowaniem rządu Beaty Szydło polską polityką zagraniczną zaczęli kierować będą Witold Waszczykowski i Konrad Szymański. I jeden, i drugi posiadają odpowiednie kompetencje, doświadczenie, kontakty oraz zdolności negocjacyjne.

Obaj panowie akcentują, ze potrzebna jest znaczna zmiana polityki wschodniej. - Straciliśmy jeden z atutów od czasu PRL - zdolność do bycia stroną łagodzącą konflikty. Polska straciła miano państwa, który łagodził konflikty, a stała się stroną tych konfliktów. Przestaliśmy prowadzić politykę suwerenną, nie zaprasza się nas już do stołu. Rola koncyliacyjna Polski została utracona. Ostatnio jako partner ws. konfliktu na Ukrainie przemawialiśmy ustami R. Sikorskiego. W kategoriach straty można ocenić fakt, że Polska wycofała się z działań na Bliskim Wschodzie. W naszym interesie leży, by Europa podtrzymywała sankcje a nie je łagodziła wobec Rosji, dopóki trwa agresja tego kraju w Donbasie i bezprawna okupacja Krymu.

Obsadzenie Szymańskiego w resorcie ds. europejskich jest ewidentnym, kompromisowym gestem, świadczącym o tym, że polityka europejska będzie pragmatyczna. Zapewne nowy rząd nie zmieni zasad przyjmowania uchodźców, chociaż m.in. z tego powodu rząd znajdzie się pod wieloma europejskim naciskami.

Jednak Niemcy nas potrzebują. Jeśli chodzi o politykę migracyjną, piłka w grze jest po stronie Niemiec. Merkel powinna zaproponować pewien kompromis, aby rządy środkowej Europy mogły się wycofać ze swoich decyzji dt. uchodźców z twarzą.

Ważną kwestią, z punktu widzenia polityki zagranicznej Niemiec, jest to jakiego partnera będą miały w Warszawie  "jeśli będzie to partner bardzo twardy, konstrukcja polityczna Niemiec może się wywrócić" - mówił red. Szewko w TVN24 BiS - więcej: http://tvn24bis.pl/z-kraju,74/nowe-kierunki-zagranicznej-polityki-pis,593109.html

Rosja  przegrywa Zimną Wojnę 2.0 z Zachodem, jej gospodarka wali się coraz szybciej, traci ostatnich sojuszników, dość rozpaczliwy ruch z Syrią przyniósł głównie nowe  kłopoty i nowych przeciwników. W tej sytuacji jedynym wyjściem jest próba rozłupania zgodnego frontu Zachodu dzięki wykorzystaniu coraz większych rozdźwięków części "Starej Europy" skupionej wokół Niemiec z resztą Unii. Muszą się jednak spieszyć, nim wreszcie w USA pojawi się  prawdziwy Prezydent,  a nie jego atrapa.

Unia Europejska  znajduje się w  najgorszym kryzysie od jej powstania,  głównie kryzysie przywództwa.  Jej Liderzy nie mają pojęcia, jak rozwiązać problem zalewu Europy przez masy uciekinierów z rozpadającego się Islamu Arabskiego. Już pierwszy milion w b.r. praktycznie wyczerpał możliwości organizacyjne Unii, a w przyszłym oczekuje się następnych 3 mln. lub więcej. Co gorsza, pozbawieni Lidera Anglosasi wycofali się z pomocy Europie po raz pierwszy od 100 lat. Łatwo przewidzieć, jakie to otwiera możliwości dla Rosji i wszelkich skrajnych ugrupowań, szczególnie gdy władze nadal są sparaliżowane Lewacką " Political correctness ".

Na Bliskim Wschodzie postępuje rozkład Arabskich Państw, spowodowany  ostatecznym rozpadem  Społeczeństwa Islamskiego, ten proces będzie się potęgował niezależnie od chęci i posunięć pozostałych Graczy z zewnątrz. Wojny domowe, powstanie Al-kaidy czy Kalifatu są tylko objawami tego rozpadu, podobnie jak masowa ucieczka do bogatej i spokojnej Europy. Pisałem o tym od lat, niestety wszystko się sprawdza....

W tej sytuacji powstał projekt budowy  Sojuszu Państw Europy Wschodniej,  którego celem jest z jednej strony  odebranie Rosji państw z jej strefy wpływów,z których największa jest Ukraina, a z drugiej uzyskanie silniejszej pozycji wobec "Starej Europy". Ponieważ same te państwa są zdecydowanie za słabe dla zrealizowania tych celów, konieczne było  uzyskanie wsparcia zewnętrznych potęg, czyli Ameryki i Chin.

Polscy politycy byli inicjatorami tego projektu, a Prezydent Duda od momentu objęcia władzy  kontynuuje tę operację. Jego wizyty w Ameryce, Chinach czy w Bukareszcie służyły budowie Sojuszu ( którego ja nazwałem Paktem Karpackim)  z Polskim Prezydentem jako jego Liderem. /źródło: http://marek.w.salon24.pl/688333,zmiana-warty-w-polskiej-polityce-zagranicznej

Przysłuchując się wszelkiego rodzaju telewizyjnym i radiowym debatom można zauważyć, że sinusoida odzewu na wygraną PiS rozdwaja się i zmierza w dwóch różnych kierunkach: jeden jakby samoczynnie podporządkowuje się nowym zmianom, drugi natomiast wzmaga się i prowadzi w kierunku protestów na każdym dostępnym poziomie. Przy czym ich organizatorzy, i w dużej mierze sami demonstrujący, nie zauważają, że czas się zmienił i ich protesty stały się obroną starego systemu, którego obronić już nie sposób. Bo to nie PiS weryfikuje ich postawy i wyobrażenia, lecz historia za pomocą PiS-u! Pretensje do Prawa i Sprawiedliwości są tak samo bezsensowne, jak pretensje do paryskiego ludu, że obalił Bastylię. Jak dotąd wszelkie patologie władzy i patologie społeczne musiała weryfikować rewolucja lub wojna. To one czyściły stajnie Augiasza. Potem ta sama władza się demoralizowała itd. Jeżeli w XXI w., w dobie wielkich możliwości syntezy, jakie daje komputeryzacja, społeczeństwo Europy nie wróci do swoich  cywilizacyjnych zasad, to zadepcze ją niższa cywilizacja muzułmańska. Paradoksalnie właśnie ci, których tak chce bronić KOD.

Przysłuchując się wielu audycjom można dojść do przekonania, że część przedstawicieli polskich elit nie rozumie na czym polega państwo. Aktualne wydarzenia nie rozpatrują oni z punktu widzenia potrzeb społeczeństwa, państwa i chwili, lecz na płaszczyźnie walki politycznej. To kompletny brak przygotowania i umiejętności perspektywicznego patrzenia. I znów, to nie PiS wyciska tych wszystkich, do których można zastosować powiedzenie, że „oliwa sama na wierzch wypływa”, lecz czyni to sytuacja chwili. To ona znamionuje tych, którzy chcą wskrzeszać trupa. No takie są prawidła dziejów i nic na to nie można poradzić. Owszem, można siłą chwilowo wstrzymać logiczny bieg dziejów, lecz powoduje to spiętrzenie, które wzmoże tę sama reakcję w przyszłości. Historia dostarcza wielu przykładów.

Polacy z zaborów wyszli podzieleni. Konsolidująca rola II RP w tym względzie jest nie do przecenienia. Polskie Państwo Podziemne skonsolidowało naród we wspólnej walce. Po wojnie ponownie podzieliła je komuna. I ten PRL siedzi jeszcze mocno w głowach. PiS jest jedyna partią, która ma szansę tej konsolidacji dokonać ponownie. Nie ważne są sympatie lub antypatie, ważne jest aby w obliczu nadchodzącej III wojny światowej mieć państwo mentalnie i fizycznie zdolne do obrony własnych interesów. Po raz pierwszy od 1945 r. polski rząd zaczął zachowywać się jak naturalny przywódca Europy Środkowo-Wschodniej. Po raz pierwszy od ponad 200 lat mamy okazję zneutralizować to „święte przymierze”, które przez dwa wieli odbierało nam szanse na rozwój gospodarczy i intelektualny. Czy chiński program 16+1 nie idzie w tym samym kierunku, co nasze potrzeby geopolityczne i gospodarcze. UE słabnie i wiele wskazuje na to, że zamknie się w swoim małym obszarze porzucając „nowe przyjęte kraje”. Czy po raz kolejny (czwarty) mamy za nią ginąć? I to są pytania fundamentalne, na które wszyscy musimy odpowiedzieć. Nie możemy pozostać bezbronni. Wykorzystajmy to! Demokracja niczego nie obroni, ale państwo ma taki obowiązek. Dajmy mu szansę. /http://naszeblogi.pl/59516-co-najwazniejsze

O wyższości prawa

- ale jakiego prawa? liberalnego, moralnego, boskiego?

Ze względu na umocowanie prawa możemy je podzielić na naturalne i stanowione. Prawo stanowione (pozytywne) musi być zapisane i odpowiednio ustanowione. Obowiązuje wszystkie osoby przebywające na terytorium danego państwa.

Zasadniczą cecha prawa powinno być to, że jest ono ...ślepe

- czyli bezstronne.


Prawo jest dla ludzi a nie ludzie dla prawa

Obecny spor o Trybunał Konstytucyjny pokazuje, ze sędziowie (nie tylko sędziowie TK) bardzo rożnie i najczęściej literalnie rozumieją przepisy prawa. Często brakuje im refleksji, czemu ma służyć dana regulacja prawna. Można to śmiało określić mianem kryzysu prawa. I nie jest to niestety tylko przypadłość polska.

Zdarza się, ze przy wykładni przepisów ustawowych sędziowie niekiedy sięgają do konstytucji i aksjologii w niej zawartej. Powołują się nawet na kartę praw podstawowych UE czy europejską konwencję o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Jak jednak wskazują badania, np. sądy administracyjne świetnie stosują prawo unijne, ale w sądownictwie powszechnym nie jest już to tak oczywiste. Skąd bierze się ten problem?

Problem z wykładnią prawa

U nas wciąż króluje wykładnia językowa, literalna. Tylko zupełnie pomocniczo stosuje się wykładnię celowościową czy funkcjonalną. Brakuje często refleksji, czemu ma służyć dana regulacja prawna. Europa zdaje się podążać nieco inną drogą. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej np. posługuje się głównie wykładnią celowościową. Stosowanie różnych metod wykładni prawa zapewnia jednocześnie lepszą skuteczność prawa, ale także większą spójność z poczuciem sprawiedliwości. Sądy nie są bowiem od przepisywania tekstu ustaw, ale od wymierzania sprawiedliwości. /zrodlo: http://www.rp.pl/artykul/1148867-Sedziom-brakuje-refleksji--czemu-ma-sluzyc-przepis.html

Ale gdyby to był tylko problem literalnego stosowania prawa to pól biedy, bo obserwujemy też oderwanie zapisów prawa od podstawy światopoglądowej i moralnej. Dlatego tak łatwo spotkać orzeczenia całkowicie ze sobą sprzeczne. Takim przykładem jest chociażby spor prawny o prawo kobiety do przerywania ciąży. - Co jest w takim przypadku ważniejsze? - Zycie dziecka, które ma się urodzić czy prawo kobiety do decydowania o tym z własnym sumieniem? W różnych krajach obowiązują różne przepisy prawne, dotyczące dopuszczalności usunięcia ciąży lub całkowitego zakazu aborcji. I na ogół mają one niewiele wspólnego z ustawami, uchwalonymi przez organizacje światowe. I tak np. zgodnie z uchwaloną w 1989 r. przez ONZ Konwencją o Prawach Dziecka „dziecko oznacza każdą istotę ludzką w wieku poniżej 18 lat" (art.1) oraz "każde dziecko ma niezbywalne prawo do życia" (art.6).

W roku 2004 Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu niejednogłośnie orzekł, że „nienarodzone dziecko nie jest uznawane za „osobę” bezpośrednio chronioną art. 2 Konwencji (prawo do życia), a nawet jeśli nienarodzone ma „prawo do życia”, to jest on implicite ograniczane przez prawa i interesy matki”.

Polskie ustawodawstwo dopuszcza przerwanie ciąży gdy ciąża zagraża zdrowiu lub życiu kobiety, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na ciężkie i nieodwracalne upośledzenie płodu, gdy ciąża powstała w wyniku przestępstwa (do 12 tygodnia).
W krajach, w których aborcja legalna jest na życzenie, dopuszczalna jest wyłącznie we wczesnym okresie ciąży. Po pierwszym trymestrze, poza szczególnymi wyjątkami, na ogół jest traktowana jako przestępstwo.

Do krajów o zaostrzonych warunkach dopuszczalności przerywania ciąży lub jej całkowitym zakazie w Europie należą: Malta, San Marino, Monako, Watykan, Liechtenstein, Irlandia i Polska.
W krajach, w których aborcja jest nielegalna lub mocno ograniczona, zdarza się, że kobiety jeżdżą na zabieg za granicę (np. z Polski do Niemiec, Szwecji, Wielkiej Brytanii). Czy takie postępowanie jest moralne i czy nie powinno być egzekwowane prawo kraju, którego dana kobieta jest obywatelem? Tymczasem okazuje się, że można (legalnie?) osunąć ciążę za granicą i w ten sposób obejść prawo w naszym kraju obowiązujące.

Takie i inne paradoksy z łatwością możemy zaobserwować i w innych momentach.
/za: http://www.poradnikzdrowie.pl/sprawdz-sie/niezbednik-pacjenta/aborcja-regulacje-prawne-dotyczace-przerywania-ciazy_38290.html

Prawo a wartości

Wielu ludzi w Polsce zastanawia się dzisiaj czy Trybunał Konstytucyjny walczy z wartościami konserwatywnymi? Z tego wywodzą przekonanie, ze TK należy rozwiązać, albo przynajmniej zastąpić sędziów o poglądach liberalnych sędziami z przekonaniami konserwatywnymi. Czy to jednak właściwa droga? Łatwo wyciągnąć wniosek, ze w przyszłości następna formacja polityczna, która wygra wybory, dajmy na to lewica zechce zastąpić zastanych sędziów osobami o poglądach lewicowych, lub - o zgrozo - LGBT.

Gwoli sprawiedliwości należy przypomnieć, że w przeszłości nie zawsze Trybunał Konstytucyjny kierował się wyłącznie poglądami liberalnymi. Na przykład uznał on za niezgodną z Konstytucją możliwość przerwania ciąży ze względu na trudną sytuację osobistą. Podobne rozstrzygnięcie wydał w sprawie ograniczenia możliwości powoływania się przez lekarzy na klauzulę sumienia. Co więcej, uznawał za zgodne z Konstytucją wliczanie do średniej ocen oceny z obowiązkowych zajęć religii, a także karanie za obrazę uczuć religijnych. Jednak brak umocowania w konkretnych wartościach moralnych daje się łatwo zauważyć. Zbyt często nie wiadomo od czego zależy konkretny wyrok. Raz w orzeczeniu możemy zaobserwować wpływ przekonań lewicowych i liberalnych a następnym razem są to poglądy konserwatywne, a nawet wartości chrześcijańskie. Tak nie powinno być, gdyż rodzi to konflikty ideologiczne i brak pewności rozstrzygnięć, które mogą być zależne od nastrojów i poglądów konkretnych sędziów oraz zapotrzebowania politycznego w danej chwili.

"Ponad prawem jest dobro narodu"

- mówił poseł Kornel Morawiecki, były antykomunistyczny opozycjonista. "Prawo powinno służyć nam. Prawo które nie służy narodowi jest bezprawiem" - dodaje. Takie słowa nie spodobały się Januszowi Korwinowi-Mikke, który określił je negowaniem dziedzictwa cywilizacji europejskiej, opartej na "rzymskim poszanowaniu prawa".

"Prawo znamy, jest spisane – a skąd możemy wiedzieć, co wg WCzc. Kornela Morawieckiego „służy narodowi”? I za co jutro pójdziemy siedzieć?" - straszył JKM. "A kto powiedział: «Mnie nie in­te­resu­je prawo, mnie in­te­resu­je sprawiedliwość!»? Tak jest, Adolf Hitler. I jeszcze jeden cytat: «Ten, kto jest gotów uczynić sprawę narodową swoją własną, do tego stopnia, że nie zna wyższego ideału, niż dobro swego narodu (…) – ten jest socjalistą». Panie Kornelu: Pan będzie po części odpowiedzialny za to, co się stanie!” - mówił Janusz Korwin-Mikke.

Dlaczego JKM tak ostro zareagował? - Bo wyszło na to, że człowiek związany niegdyś z gospodarczo lewicującą "Solidarnością" okazał się być znacznie bardziej liberalny niż "czołowy polski wolnościowiec". Pozytywizm prawniczy jest wszak ściśle związany z lewicą, etatyzmem i ruchami socjalistycznymi razem z ich kultem państwa.

Z kontekstu wypowiedzi Kornela Morawieckiego jasno wynika, że chodzi o oparcie prawa na moralności. Kto zna jego życiorys i poglądy nie powinien wątpić, że przez "naród" rozumie on ludzi, którzy na ów naród się składają - nie zaś abstrakcyjny, autonomiczny byt - jak chciał lewicowy hitlerowski socjalizm. Sprowadzanie słusznej wszak zasady do wypaczonego systemu, który się nią posłużył, to demagogia i najczystszej wody sofizmat. Może zrobić wrażenie, jak wystrzał na postrach - jednak gdy tylko huk przebrzmi okazuje się, że strzelano ślepymi nabojami.

Kornel Morawiecki - a poza nim wszyscy niemal przedstawiciele konserwatywnej myśli liberalnej - twierdzi że prawo powinno opierać się na moralności, że ma służyć człowiekowi. Tymczasem Janusz Korwin-Mikke powołuje się na rzymską zasadę "dura lex, sed lex". Panu Januszowi warto przypomnieć, że według tego samego rzymskiego prawa ojciec miał prawo zabić, jako swoją własność, córkę do 12 roku życia i nie ponieść z tego tytułu żadnych konsekwencji. Kiepsko to się zgrywa z duchem cywilizacji łacińskiej...

Ewolucja prawa jest nieuchronna bo:

Prawo wyrasta z cywilizacji

Jednak prawo nie może podlegać relatywizmowi i być dowolnie zmieniane wg chwilowego, politycznego i społecznego zapotrzebowania.

Święty Tomasz z Akwinu, który filozofią swoją wniósł niebagatelny wkład w budowę tejże cywilizacji, sformułował był przed blisko ośmiuset laty teorię prawa naturalnego, rozwiniętą w ubiegłym stuleciu przez myślicieli libertariańskich - między innymi Murraya Rothbarda. Prawo owo, bądź to wynikające z natury człowieka, bądź to dane człowiekowi od Boga (zwanego przez Tomasza Suprema Natura - Naturą Najwyższą), powinno stanowić podstawę i absolutną granicę dla ludzkiego prawodawstwa. To co Akwinata zaznaczył dość szeroko, Rothbard sprecyzował w dwóch założeniach: "Każdy człowiek jest jedynym właścicielem samego siebie" i "Nie wolno dokonywać niesprowokowanej agresji na drugiego człowieka i jego własność" (przedwojenny polski kapitan Edward Pacewicz określił to jeszcze ładniej: "Nu! Żyjtie parzondnie!").

Od czasów Tomasza różnie próbowano uzurpować sobie przywilej decydowania o stanowieniu prawa. Ludwik XIV lubił stawiać siebie na równi z antycznymi cezarami, mawiając: "Państwo to ja". Wielu cesarzy bizantyńskich (ale i frankońsko-niemieckich) na malowidłach przedstawiało siebie i Chrystusa, dla którego wydzielali też miejsce na swoim, specjalnie poszerzonym, tronie. Miało to symbolizować, że to oni mają mandat na tworzenie władzy. Nadal jednak robili to wbrew nauczaniu chrześcijańskiej moralności, na której wyrosła Europa. Nie mogli przy tym uniknąć krytyki ze strony myślicieli i filozofów.

Wraz z absolutyzmem dopiero narodził się pozytywizm prawniczy. "Prawo pozytywne", czyli tworzone, nadawane przez władzę - w odróżnieniu od prawa, które istnieje samo z siebie. Taka formuła przyjęta została nie tylko przez absolutystów, ale także - nieco później - przez socjalistów i komunistów, którzy najniespodziewaniej od swych "ciemiężycieli" przejęli kult państwa właśnie. W tym ujęciu prawo przestało nakazem moralnym, a zaczęło być środkiem legitymizowania władzy. Pozytywizm prawniczy zakłada bowiem, że prawo jest dobre, ponieważ ustanowiła je władza. Zatem władza dysponująca odpowiednią siłą by dyktować prawo (jakież to prymitywne i brutalne... - jak cały socjalizm) - była władzą prawowitą, ponieważ ustaliła obowiązujące prawo. Stąd już krótka droga do usprawiedliwienia każdej popełnionej w majestacie prawa zbrodni.

Tymczasem postulat ogłoszony na sejmowej mównicy przez Kornela Morawieckiego, który sprowadzić można do głoszonej przez Akwinatę i Rothbarda zasady prawa naturalnego gwarantuje, że władzę przejmie wreszcie naród. Władzę bezpośrednią, nie sprawowaną przez wybranych urzędników. Prawo skodyfikowane w oparciu o moralność, o zasady nieagresji i samoposiadania, automatycznie ukróca bowiem urzędniczą samowolę i ogranicza możliwości represjonowania obywateli w granicach prawa przez państwo (czego przykłady oglądaliśmy nie raz przez ostatnie osiem lat). Są to przy tym zasady na tyle uniwersalne, że swobodnie da się skonstruować na ich bazie spójny, jednolity i całkowicie wyczerpujący kodeks.

To co moralnie naganne zawsze regulowane jest przez społeczeństwa w naturalny sposób - w ten sposób bronią się one przed rozpadem. To co nie kłóci się z moralnością nie powinno być natomiast zakazane. Rzecz jasna jest to truizm; dziwne tylko, że nie rozumie tego akurat konserwatywny liberał... /zrodlo: http://polmedia.pl/index.php/aktualnosci/1596-morawiecki-prawo-ma-sluzyc-narodowi-korwin-porownuje-go-do-hitlera

I w ten sposób dochodzimy do

Rożnicy między prawem naturalnym a prawem stanowionym.

Prawo naturalne (lex naturalis) - to zbiór norm, które obowiązują całe społeczeństwo i władzę państwową bez względu na to, czy są one przez tą władzę ustanawiane i uznawane, czy nie.

Każda zbiorowość ludzka we wczesnych etapach swojego rozwoju wykształciła zbiór norm postępowania, co potwierdza jedna z sentencji łacińskich „Ubi societas, ibi ius” (gdzie społeczeństwo tam prawo). Ludzie od momentu tworzenia pierwszych zorganizowanych zbiorowości organizowali też prawo. Było ono niezbędne we współistnieniu i relacjach społecznych. Początkowo było to prawo zwyczajowe, niepisane.

Pierwszy skodyfikowany zbiór praw wydał władca Babilonu Hammurabi (XVIII XVII w. p.n.e.), przez historyków nazywany Kodeksem Hammurabiego. Kodeks zawierał szereg praw obowiązujących obywateli i niewolników.

Za źródło norm postępowania uważa się naturę Boga (Kościół Katolicki), naturę społeczną lub niezmienną naturę ludzką (oświecenie). O boskim pochodzeniu prawa pisali w swoich dziełach św. Augustyn i św. Tomasz z Akwinu. Zwolennicy pochodzenia prawa z natury społecznej to m in. Jan Jakub Rousseau i Immanuel Kant.

Współcześnie uznaje się prawo naturalne za wzór dla prawa stanowionego. Normy prawa naturalnego odwołują się do natury człowieka, któremu Bóg dał wolną wolę i rozum, aby nimi rozporządzać dla dobra ogólnego. Naczelną ideą prawa naturalnego jest idea dobra i nakaz - Należy czynić dobro.

Prawo naturalne oparte jest na naturze ludzkiej, nie można więc jego zniszczyć lub zabrać człowiekowi. Prawo naturalne jest nadrzędne przy tworzeniu prawa państwowego, nawiązuje do godności człowieka, powszechnego dobra i sprawiedliwości społecznej, a nie dążenia władzy do zaspokojenia własnych doraźnych interesów.

Prawo naturalne jest bardziej stabilne i trwałe od prawa stanowionego, gdyż odnosi się do woli Bożej, która podyktowała człowiekowi uniwersalne i niezmienne zasady postępowania w zbiorowości.

Podstawowe przykłady prawa naturalnego to: prawo do własności, do życia, do owoców swojej pracy, do zabawy, do religii itp.

Prawo stanowione (ius civile) - to zbiór norm, które zostały ustanowione przez organy państwowe, ustawodawcze, uwzględniając normy ogólne przyjęte w danym społeczeństwie. Państwo gwarantuje przestrzeganie tego typu prawa za pomocą przymusu. Prawo stanowione niektórzy określają jako prawo pozytywne, gdyż jest wolne od ocen moralnych i tylko jego należy przestrzegać.

Jakie powinny być relacje pomiędzy prawem naturalnym, a stanowionym (pozytywnym)?

Prawo naturalne
  • Prawo jest ściśle określona wartością.
  • Prawo wyraża dążenie do idei dobra, piękna, sprawiedliwości.
  • Normy moralne są dane człowiekowi od Boga, wynikają z natury ludzkiej i zasad współżycia zbiorowości. Posiadają moc wiążącą.
  • Zasady moralne powinny być podstawa przepisów prawnych.
Prawo pozytywne
  • Prawo jest ściśle określone leksykalnie.
  • Większość nie widzi potrzeby oceny prawa z punktu moralnego.
  • Norma moralna nie traci na ważności nawet gdy jest uznana za niesprawiedliwą i niemoralną. Norma traci swoją wagę i znaczenie dopiero gdy uchyli ją organ legislacyjny zgodnie z procedurami.
W państwie istnieją zasady spisane w przepisach prawnych. Niezależnie od rozbieżności pomiędzy zwolennikami prawa naturalnego, a stanowionego (pozytywnego) istnieją teorie, które uznają za właściwe następujące rozumowanie:
  • Wśród norm postępowania są takie, które określają jedynie normy moralne.
  • Niektóre zachowania określają tylko normy prawne np. procedury podejmowania pewnych czynności.
Istnieją zachowania regulowane zarówno przez normy moralne jak i prawne np. zabójstwo.
Każde zachowanie jednostki jest regulowane przez prawo, które zawiera w sobie zasady moralne.

Formuła Radbrucha nakazuje nieprzestrzeganie prawa pozytywnego jeśli narusza ono podstawowe normy moralne. Jako przykład można podać orzecznictwo podczas procesu norymberskiego, kiedy państwo nazistowskie nakazywało łamać wiele norm moralnych, a wśród nich podstawowe - prawo do życia. /źródło: http://www.wosna5.pl/prawo_naturalne_a_prawo_stanowione

Konkluzja, czyli potrzeba naprawy prawa

Prawo powinno być "dla obywatela, a nie dla palestry". - Jeżeli obywatel nie jest w stanie zrozumieć prawa, to znaczy, że jest ono źle napisane.

Należy w trybie pilnym przeanalizować i napisać od nowa niektóre gałęzie prawa. Najważniejsza jest gospodarka, bo ona daje miejsca pracy i podatki, z których finansuje się cele społeczne. Trzeba by eksperci napisali nowe prawo podatkowe. By tego dokonać, Prezydent może powołać rodzaj komisji kodyfikacyjnej złożonej z ekspertów, która napisze nowe prawo podatkowe. Następnie gotowy projekt zostanie złożony w Sejmie.

Prawo musi być proste i prawo musi być dla obywatela,

a nie dla państwa, systemu czy samego prawa.

Konflikty, których podłożem jest złe i niejednoznaczne prawo pokazują, jak dużo jest do zrobienia w naszym systemie prawnym. Niejasne i niespójne przepisy, pisane na kolanie, będące często zbitkiem przepisów po jeszcze poprzednich systemach politycznych, zniechęcają ludzi do państwa, utrudniają życie obywatelom i urzędnikom. Obywatel często staje się mimowolnym przestępcą z powodu niejasności prawa, gdyż nie wie i nie może zrozumieć, jakie prawa mu przysługują.

Dzisiaj sytuacja wygląda tak, że np: prawo podatkowe interpretuje się indywidualnie i w zależności od miejsca zamieszkania te interpretacje są inne i wręcz w różnych miastach sprzeczne. Indywidualna Interpretacja Podatkowa to jest dopiero łamanie Konstytucji. Jeśli w  jednym mieście urzędnik raz zinterpretuje, iż od jakiejś transakcji nie ma np. Vat to wówczas całe grupy firm przerejestrowują się do tego miasta, gdyż wiedzą, że urzędnik sobie nie zaprzeczy i każda następna interpretacja będzie podobna. Prawo nie może zależeć od pojętności urzędnika.

Niejasne prawo likwiduje miejsca pracy, łamie życie, doprowadza do bankructw obywateli, którzy zamiast rozwijać nasz kraj, tracą masę czasu i energii w urzędach czy sądach. To jest całkowicie niezgodne z moralnością, etyką,  Konstytucją i interesem państwa.

Prawo jest dla obywateli i jeżeli obywatel nie może go zrozumieć to znaczy, że jest źle napisane i trzeba je zmienić.

piątek, 25 grudnia 2015

Co do działań PiS-u wobec Trybunału Konstytucyjnego

Motto: "Źródłem całego zamieszania jest zła postkomunistyczna konstytucja z 1997, daje pole politycznym hochsztaplerom do wielu prawnych sztuczek."

Kukiz: do tej pory Trybunał bronił postbolszewickiej konstytucji. 
- Nie wyobrażam sobie większego zła niż Trybunał Konstytucyjny w kształcie uformowanym przez Platformę Obywatelską i kolegów pana Burego - powiedział w "Jeden na jeden" Paweł Kukiz, lider ruchu Kukiz'15. (http://www.tvn24.pl)

Dlaczego wiele środowisk ostatnio coraz mocniej domaga się zmiany konstytucji? - Odpowiedź na to pytanie leży w obszarze wartości i sposobów funkcjonowania społeczeństwa. Obecnie rządząca opcja polityczna ma program wyraźnie niechętny pewnym rozwiązaniom demokracji liberalnej, które w obecnej konstytucji są mocno chronione. PiS stara się przekonać obywateli, że przyczyną ich frustracji i niepowodzeń jest właśnie kształt obecnej konstytucji, która sankcjonuje okrągłostołowy układ postkomunistów z działaczami ówczesnej Solidarności pod patronatem byłej WSI. 

Na ile jest to prawdziwa diagnoza polskiej rzeczywistości można dyskutować, bo wydaje się, że tee liberalne rozwiązania popiera dużo więcej grup, w tym interesu oraz lewicowych. Spór ideowy jednak jest faktem.

Dzisiaj mamy do czynienia z problemem ideowym w przypadku konstytucji, a nie prawnym - stąd gra PiS-u na obniżenie statusu sądu konstytucyjnego, jakim jest Trybunał, tak by "dobro narodu" było ponad prawem oraz po to, by nie było organu, który mógłby badać zgodność ustaw z obecną konstytucją. 

Przyjęcie zasady, że dobro narodu stoi nad prawem jest oczywiście równoznaczne z kwestionowaniem roli prawa - liberalnego prawa powszechnie obowiązującego w obecnej Polsce.

Przyjrzyjmy się zatem temu co się dzieje wokół Trybunału Konstytucyjnego, bo doskonale ilustruje to walkę nowej władzy z obrońcami III-ej RP broniącymi w większości swoich przywilejów.


Sam rdzeń działania PiS-u nie leży w zakresie działań "konstytucjonalistów", czyli sędziów TK.
Zarówno uchwały konwalidacyjne jak i u chwały dotyczące wyboru 5 sędziów są indywidualnymi , a nie normatywnymi aktami prawa i jako takie nie podpadają pod jurysdykcję TK. 

Działania PO zostały już dawno opisane i ocenione pod względem konstytucyjnym.
Teraz tak naprawdę należały wziąć pod lupę sam TK i jego prezesa.
- Prezes i wiceprezes TK piszą ustawę i przepychają ją na komisji sejmowej wraz z PO-PSL ,
ustawa zostaje przegłosowana a TK potem ją odwala w dużej części jako niekonstytucyjną. Gdzie odpowiedzialność za taki bubel? Zdroworozsądkowo - obaj panowie powinni natychmiast odejść z TK.
- Prezes i wiceprezes wyłączają się z dalszego postępowania dopiero po naciskach rządu i opinii publicznej połączonych z przypomnieniem własnych deklaracji Rzeplińskiego, a nie z własnej woli i inicjatywy.
- TK wydaje decyzję o "zabezpieczeniu" w sposób jawny przekracza swoje kompetencje (ingerencja w niezawisłość Sejmu, brak umocowania do takich działań w ustawie i Konstytucji) jednocześnie zaprzeczając swoim wcześniejszym orzeczeniom dokładnie dotyczącym zastosowania tych przepisów z KPC przez TK. WAŻNE: jest to część tego samego "konfliktu" - orzeka w 9 osobowym składzie 
- Początkowo zapada decyzja o kontynuacji orzekania nt. ustawi czerwcowej w pełnym 9 osobowym składzie gdyż sprawa jest jednoznacznie zawiła i doniosła ( artykuł ustawy o TK mówi żw w tym takim przypadku TK musi orzekać w pełnym 9 osobowym składzie ) która zostaje jednak szybko zmieniona ( decyzja ta znika ze stron TK lecz internauci zachowali screeny) i wbrew ustawie i własnym orzekaniu ( decyzja o zabezpieczeniu ) TK orzeka w 5 osobowym składzie.
- Nieumocowana w ustawie i konstytucji próba nacisku na Prezydenta w sprawie interpretacji ustawy o TK ("niezwłoczne" zaprzysiężenie sędziów).

Widać czarno na białym że w TK siedzi polityczna mafia , można wnioskować że PiS słusznie przewidziało że zawłaszczony TK będzie wykorzystywany do bombardowania wszystkich ustaw "dobrej zmiany".

/Polacy Mądrzy Przed Szkodą - http://pikio.pl/komitet-obrony-debilizmu/

poniedziałek, 7 grudnia 2015

O co chodzi z Trybunałem Konstytucyjnym? - Dla niekumatych.

Usłużne media grzmią, że prezydent Duda ośmielił się aż do tej pory (od trzeciego grudnia!) nie wykonać orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego.


A jak Prezydent powinien wykonać orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego? Czy Trybunał Konstytucyjny o cokolwiek oskarża Prezydenta, nakazuje mu bądź zaleca? Obserwując dyskusje w mediach dochodzimy do wniosku, że prawie nikt nie przeczytał wyroku a komentowane są wyłącznie komentarze "znawców" którzy plotą co im ślina na język przyniesie.

Oto ten wyrok:

WYROK
w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej

Warszawa, dnia 3 grudnia 2015 r.

Trybunał Konstytucyjny w składzie:

Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz – przewodniczący
Leon Kieres – sprawozdawca
Stanisław Rymar
Andrzej Wróbel
Marek Zubik – sprawozdawca,

protokolant: Grażyna Szałygo,

po rozpoznaniu, z udziałem wnioskodawcy oraz Sejmu, Prokuratora Generalnego, Rady Ministrów i Rzecznika Praw Obywatelskich, na rozprawie w dniu 3 grudnia 2015 r., wniosku grupy posłów o zbadanie zgodności:

1) art. 3 ustawy z dnia 25 czerwca 2015 r. o Trybunale Konstytucyjnym (Dz. U. poz. 1064) z art. 2 i art. 197 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej,

o r z e k a:

1. Art. 3 ustawy z dnia 25 czerwca 2015 r. o Trybunale Konstytucyjnym (Dz. U. poz. 1064) jest zgodny z art. 2 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej oraz nie jest niezgodny z art. 197 Konstytucji.

2. Art. 12 ust. 2 ustawy powołanej w punkcie 1 jest zgodny z art. 2 Konstytucji.

3. Art. 12 ust. 1 i 5 ustawy powołanej w punkcie 1 jest zgodny z art. 144 ust. 3 pkt 21 Konstytucji.

4. Art. 19 ust. 2 ustawy powołanej w punkcie 1 jest zgodny z art. 112 Konstytucji oraz nie jest niezgodny z art. 197 Konstytucji.

5. Art. 21 ust. 1 ustawy powołanej w punkcie 1, rozumiany w sposób inny, niż przewidujący obowiązek Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej niezwłocznego odebrania ślubowania od sędziego Trybunału wybranego przez Sejm, jest niezgodny z art. 194 ust. 1 Konstytucji.

6. Art. 24 ust. 1 i 2 w związku z art. 42 ust. 1 ustawy powołanej w punkcie 1 jest zgodny z art. 196 Konstytucji.

7. Art. 104 ust. 1 pkt 3 ustawy powołanej w punkcie 1 jest zgodny z art. 191 ust. 1 i art. 193 Konstytucji.

8. Art. 137 ustawy powołanej w punkcie 1:

a) jest zgodny z art. 112 Konstytucji oraz nie jest niezgodny z art. 62 ust. 1 i art. 197 Konstytucji,

b) w zakresie, w jakim dotyczy sędziów Trybunału, których kadencja upływa 6 listopada 2015 r., jest zgodny z art. 194 ust. 1 Konstytucji,

c) w zakresie, w jakim dotyczy sędziów Trybunału, których kadencja upływa odpowiednio 2 i 8 grudnia 2015 r., jest niezgodny z art. 194 ust. 1 Konstytucji.

Ponadto p o s t a n a w i a:

na podstawie art. 104 ust. 1 pkt 2 ustawy z dnia 25 czerwca 2015 r. o Trybunale Konstytucyjnym (Dz. U. poz. 1064) umorzyć postępowanie w pozostałym zakresie.

Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz
Leon Kieres
Stanisław Rymar
Andrzej Wróbel
Marek Zubik

http://trybunal.gov.pl/rozprawy-i-ogloszenia-orzeczen/wyroki/art/8748-ustawa-o-trybunale-konstytucyjnym/

Sejm VII kadencji uchwalił ustawę o TK (częściowo niezgodną z Konstytucją). Później Sejm dokonał wyboru 5 sędziów TK. Jak?

---------------------------------------------------------------

Wniosek
Prezydium Sejmu
z dnia 29 września 2015 r.
w sprawie kandydatury na stanowisko sędziego Trybunału Konstytucyjnego
Na podstawie art. 30 ust. 1 regulaminu Sejmu, w związku z art. 137 ustawy o
Trybunale Konstytucyjnym, Prezydium Sejmu zgłasza następującą kandydaturę na
stanowisko sędziego Trybunału Konstytucyjnego:
- Romana Hausera w miejsce sędzi Marii Gintowt-Jankowicz, której kadencja upływa
w dniu 6 listopada 2015 r.
(...)
MARSZAŁEK SEJMU

---------------------------------------------------------------

Później dopiero była uchwała Sejmu powołująca na stanowisko sędziego.
Co zakwestionował PiS? Niewłaściwy tryb ZGŁASZANIA KANDYDATUR - sprzeczny z regulaminem Sejmu. Wszystkie pięć kandydatur zostało zgłoszone wadliwie. Stąd późniejsze uchwały o braku mocy prawnej wyboru na sędziego.
PiS nie powołuje się na sprzeczność wyboru z Konstytucją tylko z wewnętrznym regulaminem Sejmu.

O ile TK ma umocowanie prawne, żeby rozstrzygać niezgodność z konstytucją ustaw (akty normatywne) oraz uchwał Sejmu jeśli są aktami normatywnymi to nie jest władny ingerować w prace Sejmu.

Uchwały nominacyjne nie są aktami normatywnymi, bo nie normują (tworzą, zmieniają) prawa.
Ustawa (o TK) mówi JAK, a uchwała mówi KOGO.
Zwróćmy uwagę na to, że w USTAWIE z czerwca nie są wymienione żadne nazwiska. Bo to SZABLON, czyli zasada prawna.
Dopiero odrębny akt - uchwała nominacyjna - określa jaka konkretna osoba będzie sprawowała funkcję. Tu dla TK nie ma żadnej roboty.

Przytoczono wyżej tekst uchwały zgłaszającej jedną z kandydatur. Znajduje się w niej fragment:
"Na podstawie art. 30 ust. 1 regulaminu Sejmu, w związku z art. 137 ustawy o Trybunale Konstytucyjnym..."

- Mamy tu do czynienia z KONIUNKCJĄ podstaw prawnych. Muszą być spełnione oba warunki PRAWIDŁOWEGO, zgodnego z prawem zgłoszenia kandydatury. Musi być zgodność z Regulaminem Sejmu ORAZ z Konstytucją.

W sumie poszło o drobiazg. O uchybienie co do terminu. Ale to wystarczyło, żeby zgłoszenie kandydatur było obarczone wadą prawną. Pozostała więc tylko formalność - naprawienie błędu przez Sejm następnej kadencji.

I nie mamy tu żadnego zagrożenia demokracji, ani złamania Konstytucji.
Orzeczenie TK o częściowej niezgodności czerwcowej ustawy jest więc niejako OBOK tego co się naprawdę dzieje.

A że TK zażądał zaprzysiężenia trzech sędziów? No cóż, nie każdy zawsze kieruje się dobrą wolą...
KRYZYS KONSTYTUCYJNY, z którym mamy do czynienia wynika z tego, że Trybunał Konstytucyjny wypowiedział się w sprawach, do których nie miał upoważnienia. I stąd zamęt. No bo z jednej strony TK "ma zawsze rację", a z drugiej strony - tu jej akurat nie ma.

O co w tym wszystkim chodzi?

- Chodzi po prostu o to, że PO ZAPLANOWAŁA PRZEWRÓT! Tych pięciu sędziów to tylko zasłona dymna.

Clou całej sprawy to :

1.możliwość usunięcia z urzędu Pana Prezydenta dr Andrzeja Dudy przez TRYBUNAŁ KONSTYTUCYJNY (KONTRREWOLUCYJNY) - BEZ podania poważnej przyczyny.

2.możliwość zdelegalizowania Partii Prawicowych czyli odsunięcia od władzy większości sejmowej i zmiany rządu CZYLI ZMIANY WYNIKÓW WYBORÓW przez TRYBUNAŁ KONSTYTUCYJNY (KONTRREWOLUCYJNY) BEZ podania poważnej przyczyny.

Jak to nazwać? Jak to określić?
Czy ktoś ma jeszcze jakiekolwiek wątpliwości?

Ci wszyscy którzy podnoszą wrzask przeciwko Większości Sejmowej, którym chce przewodzić PREZIO TK to ANTYPOLSKA BANDA którą TRZEBA ZNISZCZYĆ!
Tych wszystkich którzy piszą donosy do Trybunału Europejskiego trzeba dobrze rozpoznać i wziąć na celownik.

Nie pozwólmy zniszczyć NASZEJ OJCZYZNY!
Nie pozwólmy zniszczyć Polski!
Na ich zboczone, antypolskie,antynarodowe zadymy ODPOWIEDZMY TWARDĄ, ZDECYDOWANĄ postawą!

To MY wyjdźmy na ulice, brońmy NASZEGO PREZYDENTA, BROŃMY NASZ RZĄD, brońmy demokracji!

- źródło: http://polityka-od-kuchni.salon24.pl/684410,prezydent-nie-wykonal-orzeczenia-tk-i-co-teraz#comment_10980812

niedziela, 29 listopada 2015

Telewizja kłamie



Widzę jakąś niemoc intelektualną u zwolenników dawnego systemu utożsamianego z III-ą RP, co jest widoczne zwłaszcza w mediach głównego nurtu. Same gadające pseudo-autorytety i wycie na PiS. A szkoda, bo wiele się dzieje w przestrzeni publicznej i warto się nad tym zastanowić. Ja wiem, że myślenie nie jest mocną stroną tzw. lemingów, czyli głównie zwolenników upadłej Platformy Oszustów, zachęcał bym jednak do wysilenia mózgownicy - to nie boli. Powinna wtedy przejść ochota do czarnowidztwa i doszukiwania się wszędzie spisków Prawa i Sprawiedliwości i niby-knowań Prezesa Jarosława Kaczyńskiego.

Dlatego chciałbym zainicjować temat "Wpływ mediów na kształtowanie naszych postaw, postrzeganie rzeczywistości i światopogląd". Zapraszam do dyskusji. W ramach wprowadzenia proponuję zapoznać się z pracą Magdaleny Różyckiej pt. "Społeczeństwo obywatelskie a media" - http://naukowy-przeglad-dziennikarski.org/nr/3-2013/2.pdf . Znajdujemy tam takie swierdzenie: "M. McLuhan: Każde medium jest przekazem w tym sensie, że każdy przekaz oprócz tego, co jest jego przedmiotem, prezentuje pewne, właściwe danemu medium jego ujęcie, czyli pokazuje go i uczy oglądać w specyficznej określonej przez medium postaci. Dlatego media, które ze względu na swą powszechność i stałość oddziaływania dominują w danej kulturze, w znacznej mierze decydują o tym, jak wygląda i czym jest dla nas otaczający świat”. Media ukazują nam nie tylko to, co widzimy i słyszymy, ale także kształtują w nas sposób widzenia i słyszenia. One „interpretują świat, wpływają na styl myślenia i zachowania ludzi".

Żeby się nie rozwodzić warto zauważyć, że gdzieś w tym wszystkim zatracono istotę mediów publicznych, tj. nieskrępowane prawo człowieka do dostępu do obiektywnej informacji, bez jej interpretacji, bez tłumaczenia mu jak ma to wszystko rozumieć. To de facto odebranie człowiekowi prawa do autonomicznego tworzenia sądów i postaw na podstawie tego co do niego wraz daną informacją dociera.

Podobno jedynie 30 procent odbiorców korzysta z innych źródeł informowania niż wszechobecna telewizja w jej głównym nurcie. Czyli jedynie co trzeci zagląda np. do Internetu aby dowiedzieć się czegoś więcej. Tymczasem główne media jak TVP i TVN docierają do prawie wszystkich.

Niestety przekaz tych stacji jest tendencyjny i mocno ograniczający zakres ważnych wydarzeń. Jest to choćby widoczne na przykładzie informowania o podróżach zagranicznych Prezydenta Dudy czy Ministra Spraw Zagranicznych Waszczykowskiego i niezwykle istotnych aspektach tych wizyt dla Kraju i Polaków (zob. http://zbigniewkuzmiuk.salon24.pl/682669,udana-wizyta-prezydenta-dudy-w-chinach ). Za to zamach na Trybunał Konstytucyjny jaki dokonała PO praktycznie nie istnieje w relacjach telewizyjnych, co więcej próbuje się narzucić odwrotną narrację marginalnej grupy, w tym nielicznych prawników związanych z dawnym układem władzy wg której jakoby to PiS dokonał pogwałcenia demokracji poprzez zamach na TK, gdy tymczasem jest to jedynie próba naprawienia tego co dawna władza uczyniła. Przy niedopuszczeniu głosów strony przeciwnej widz odnosi wrażenie, że jest to jedyne i słuszne rozumienie tego co się dzieje. Jednak tak nie jest.

Warto zauważyć, że wyborcy obecnego zwycięskiego obozu jaki sprawuje obecnie władzę ustawodawczą i wykonawczą w przeważającej większości uodpornili się na to mówią gadające pseudoautorytety w mediach reżimowych, często nazywanych ścierwomediami. Podobnie jak w czasach PRL-u żywe jest hasło: "telewizja kłamie!". Zwolennicy odchodzących w niebyt PO, SLD, Ruchu Palikota takich niezależnych kanałów dostępu do różnych informacji nie wypracowali.

Nie wiem czym wytłumaczyć to jednostronne widzenie świata i wiarę we wszystko co telewizja powie? - Może predyspozycją człowieka do wiary? Nie od dziś wiadomo, że ludzie są z natury religijni i nawet uważający się za niewierzących bądź ateistów mają swoje dogmaty w które ślepo wierzą. Tacy są np. wyznawcy sekty pancernej brzozy, wierzący bezkrytycznie niejakiemu Laskowi i Anodinie; tacy są też wyznawcy LGBT mnożący np. płcie ludzkie. Ile już utworzyli tych płci, doprawdy trudno zliczyć - pogubiłem się. Jak też zwolennicy aborcji, którzy wbrew nauce a nawet ONZ nie wiadomo dlaczego odmawiają uznania, że człowiekiem się jest od chwili poczęcia. Albo miłośnicy multi-kulti w wyniku fałszywie pojętego altruizmu celowo nie odróżniający uchodźców od emigrantów ekonomicznych. Te przykłady można mnożyć. Wspólnymi cechami tych postaw są relatywizm, pogarda dla wartości ogólnoludzkich, tradycji i nie respektowanie ustalonej przecież hierarchii wartości. Widocznym efektem jest destrukcja cywilizacji w której żyjemy. A może komuś na tym zależy, no bo jak inaczej wytłumaczyć np. brak informacji, że na świecie co 5 minut ginie wyznawca Chrystusa; za to chętnie nagłaśnia się rzekomą powszechną nietolerancję wobec homoseksualistów, a nawet celowo kształtuje fałszywy obraz, że ksiądz = pedofil? / http://krakow.gosc.pl/doc/2845701.Co-5-minut-ginie-wyznawca-Chrystusa

Ale wróćmy do przykładu fałszowania przekazu informacji przez środki masowej komunikacji. Oto Prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Rzepliński (niegdyś członek PZPR, a nawet sekretarz POP) popisał się chamską odzywką pod adresem dziennikarki: „pewnie Pani wie dlaczego musiałem wyjść (…) chyba, że Pani jest głucha” (źródło: https://www.youtube.com/watch?v=6P2S1lZyNQw&sns=tw ). Tymczasem w „Wiadomościach” TVP zaprezentowano tylko część tej wypowiedzi (ok. 3 minuty 50 sekundy programu) pomijając bulwersujący fragment „chyba, że Pani jest głucha”. To skandaliczne zachowanie „Wiadomości” - nie pokazali prawdy o tym kim okazał się szef TK. A wydawało by się, że osoba piasująca tak zaszczytny urząd w państwie powinna mieć najwyższe morale i nieskazitelną przeszłość. Nie mówiąc już o bezstronności, co jest kluczowe u sędziego. Dlaczego więc tych cech u Rzepińskiego brak?

Oficjalne media utwierdzają nas w przekonaniu, że w Trybunale zasiadają nieomylni i apolityczni sędziowie których oświecił Duch Święty i mogą decydować o wszystkim - od zakresu działalności Prezydenta po pieniądze obywateli w OFE. Rzeczywistość jest niestety zupełnie inna. Ową "nieomylność" i "apolityczność" zaprezentowali np. w jawnie niesprawiedliwym wyroku uznającym kradzież środków obywateli zgromadzonych w OFE za legalne. Owi podobno nieomylni i jakoby apolityczni sędziowie wydali wyrok na polecenie ówczesnej władzy i przeciwko obywatelom, którzy te środki utracili. To wyrok urągający elementarnemu poczuciu sprawiedliwości; każdy przecież wie doskonale, że jak złodziej zabierze komuś pieniądze to trzeba takiego złapać i ukarać. Musi też wynagrodzić krzywdy jakie wyrządził, czyli musi zwrócić to co ukradł. Owi sędziowie dali wyraz temu, że państwo jest ważniejsze od obywateli. Takie działanie ma swoją nazwę - to totalitaryzm. To idzie niestety dalej - np. władze Gdańska chcą zakazać manifestacji przeciwko przyjmowaniu nielegalnych imigrantów: http://www.radiomaryja.pl/informacje/wladze-gdanska-chca-zakazac-antyimigranckich-manifestacji/ . To już zamordyzm.

Wracając do mediów warto zastanowić się czemu one służą lub mają służyć? Państwu, czy obywatelom? Czy powinny być wolne i obiektywne, czy raczej mają wybierać, selekcjonować informację na określone zamówienie i narzucać odbiorcom interpretację?

No i czy nam i każdemu z osobna tak naprawdę zależy na poznawaniu prawdy, na dokonywaniu krytycznej oceny przekazu? Na dyskusji i ścieraniu się poglądów? W przeciwnym razie niezadowolonym może wystarczą głupawe memy "kaczora" i odliczanie dni do końca PiS nie wiadomo po co?

poniedziałek, 9 listopada 2015

Putin posłańcem Azraela w Syrii?

Azrael - to anioł śmierci i Dnia Sądu Ostatecznego (arab. عزرائیل – ten, któremu pomaga Bóg), również: Azra'il, Izra'il . W Koranie pojawia się jako Malaikat Maut (dosłownie: anioł śmierci) (Koran 32:11 - w Koranie nie wymienia się go z imienia - jest wspominany jako „anioł śmierci” (malak al-mawt)). Jego funkcja anioła śmierci wiąże się z mitem o stworzeniu człowieka, któremu Bóg dał władzę nad ludzkimi duszami po ich śmierci. Według mitów ludowych kultury islamskiej strzeże tablicy, na której zapisane są imiona i losy wszystkich ludzi, którzy żyli, żyją i będą żyć – od pierwszej pary aż do końca świata.

- źródło: Wikipedia

W mistyce żydowskiej Azrael jest ucieleśnieniem zła, geniuszem śmierci. Właśnie Azrael miał być czwartym aniołem, któremu udało się przynieść Bogu garść ziemi, z której następnie został stworzony Adam. Ma on mieć "siedemdziesiąt tysięcy stóp i cztery tysiące skrzydeł, a w jego ciele znajduje się tyle oczu i języków, ile żyje ludzi na świecie."

Imię Azarel widnieje na piątym pentagramie Księżyca (Mathers, The Grea-ter Key of Solomon).

Co Azrael ma wspólnego z chaosem?



- Oto Julia Wang, lat 33, modelka, zwyciężczyni słynnej "Bitwy Ekstrasensów" w Rosji z 2014 roku. Posiada niezwykle zdolności paranormalne, sprawdzone także przez Sceptyków - Profesjonalistów, obecnych zawsze obowiązkowo w tym programie. Uwielbiana przez Tłumy. Zaprzedana i propagująca Zwycięstwo Ducha Chaosu (co widać na zdjęciach). Ulubiona liczba (co ogłosiła publicznie) - 666. Można ją znaleźć w jednym z jej adresów mailowych.

Oto tematy do których odsyła Julia, na swoich stronach:
#‎ДжулияВанг‬ ‪#‎JuliaVang‬ ‪#‎ДжулиВанг‬ ‪#‎djulivang‬ ‪#‎abyss‬ ‪#‎chaos‬ ‪#‎gothic‬‪#‎духхаоса‬ ‪#‎Lucifer‬ ‪#‎Хаос‬ ‪#‎Бездна‬ ‪#‎Люцифер‬ ‪#‎astral‬ ‪#‎астрал‬‪#‎Julia_Vang_Official‬

Kim dla Julii Wang jest Duch Chaosu? Albo co Azrael ma wspólnego z chaosem? Dla przykładu w grze Chaos Legion Azrael to duch chaosu, ale to tylko gra.

Podobne powiązanie znajdujemy również w operze "Cesarz Atlantydy" Victora Ullmanna, powstałej w 1943 r. w Theresienstadt, hitlerowskim obozie koncentracyjnym.  Śmierć symbolizowana przez Azraela przedstawiana jest jako nieuniknione fatum, które ciąży nad losem każdego człowieka; jest to siła okrutna i nieubłagana, która „zabija i porywa dusze”. Motyw Azraela rozbrzmiewa w postaci „archanielskiej trąby”, o której mowa w proroctwie dotyczącym losu anioła śmierci: „umrze ostatni, kiedy drugi raz zabrzmi trąba archanielska”. Przywołuje to kontekst sytuacji apokaliptycznej i związanej z nią ostatecznej zagłady ludzi. Interpretować też można to jako sugestię powiązania gwałtownej formy śmierci z wydarzeniami wojennymi, które z uwagi na rozmiar i charakter (wojna „wszystkich ze wszystkimi”) zyskują wymiar wojny ostatecznej – Armagedonu.

Z budowy motywu chaosu oraz kontekstu okoliczności, jakim towarzyszy, można wywnioskować, że za jego pośrednictwem manifestowana jest obecność drugiego z aniołów Apokalipsy – Abbadona, anioła przepaści, otchłani, „burzyciela porządku” i niszczyciela (Exterminans).

- źródło: http://www.resfactanova.pl/pliki/archiwum/numer_23/RFN23%20Gaul%20-%20Symbolika%20opery%20Cesarz%20Atlantydy.pdf

Teoria chaosu powstała na gruncie nauk ścisłych. Podwaliny pod nią stworzył Edward Lorenz, który analizował modele prognozowania pogody. Przez przypadek odkrył, że bardzo mała zmiana danych wejściowych może spowodować kolosalną, zupełnie niespodziewaną różnicę w wynikach końcowych. Tyczy się to szczególnie układów dynamicznych, mających odzwierciedlenie między innymi w zmianach pogody. Zależności prowadzące do takiego, a nie innego obrotu sprawy, są bardzo skomplikowane i nawet miniaturowa modyfikacja jednego z czynników może spowodować, że zamiast bezwietrznej pogody nadejdzie tornado.

Aby zilustrować teorię chaosu na poziomie pogody, ułożono alegorię zwaną „efektem motyla”. Zakłada ona, że czynnik tak miniaturowy, jak trzepot skrzydeł owada w jednym miejscu, może być tym, co przeważy o powstaniu tornada w innym, bardzo odległym miejscu. To oczywiście tylko opowiastka i realne wpływy nie są aż tak kolosalne, ale przekaz jest jasny. Choć z daleka zmiany pogody mogą wydawać się losowe, są one jednak kompletnie przewidywalne, a złudzenie nieprzewidywalności jest tylko pokłosiem naszej ograniczonej wiedzy na temat wielkiej liczby czynników pośredniczących w powstawaniu tego przykładowego tornada. W rzeczywistości w atmosferze zachodzi mnogość procesów, które czasem się wzajemnie wzmacniają, a czasem osłabiają. Gdybyśmy mogli poznać i dokładnie określić siłę ich wszystkich, złudzenie losowości kompletnie by zniknęło, a prognozy zawsze by się sprawdzały.

Dzisiejsza nauka, zwana też „nową nauką”, odchodzi i przekracza dotychczasową wiedzę wraz z jej tradycyjnymi aksjomatami i porusza się po obszarach, które laikowi wydawać się muszą "paranormalne". Naukowcy też mają swe przekonania, lecz trudno je nazwać wiarą - trudno w coś wierzyć, gdy się to wie... Teoria Chaosu - która opiera się na założeniu, iż możliwe jest dokonywanie pomiarów, kontrolowanie lub odtwarzanie matematycznie nieprzewidywalnego zachowania się układów lub przebiegu zjawisk (procesy chaotyczne można zaobserwować np. w przebiegu zjawisk atmosferycznych bądź w turbulencjach ruchliwych cieczy, kiedy to ledwie dostrzegalne zakłócenia warunków początkowych powodują znaczące zmiany w końcowych stadiach ruchu; istnieje poetyczna wizja motylego skrzydła, które wprawione w ruch w Afryce wpływa na przebieg globalnych zjawisk klimatycznych) - po prostu dezaktualizuje większość naszych dotychczasowych poglądów, przekonań i tradycyjnych wiar zbudowanych na starych paradygmatach, zupełnie nieprzystawalnych jako narzędzia do dzisiejszych problemów, potrzeb, pytań i odkryć.

Dlaczego tak się dzieje? Co się stało? Otóż "odpowiedzialne" są tu pospołu: fizyka kwantowa, relatywizm nauki, zasada nieokreśloności Wernera Heisenberga (teoria mówiąca, iż obserwacja danego procesu nieuchronnie oddziałuje na ten proces, a zatem wyniki takiej obserwacji są zawsze wartościami relatywnymi, nie absolutnymi), zasada antropiczna (zespół teorii fizycznych i kosmologicznych głoszących, że obecność człowieka (gr. anthropos) we wszechświecie nie jest przypadkowa, a człowiek jako obserwator kosmosu jest czynnikiem determinującym prawdopodobieństwo w fizyce, ma on też zasadniczy wpływ na powstawanie rozmaitych zjawisk we wszechświecie, przetwarza i przekazuje informacje, co byłoby potwierdzeniem Einsteinowskiej koncepcji czasoprzestrzeni), a także wynikająca z tego wszystkiego "nowa kosmologia".

Teoria chaosu stała się jedną z trzech (obok Teorii Względności i Mechaniki Kwantowej) największą rewolucją w nauce XX wieku, jednak w odróżnieniu od wyżej wymienionych dotyczy ona wszystkiego (tamte odpowiednio: fizyki; fizyki, chemii, biologii). Rewolucja ta polegała na odkryciu że bardzo proste formuły matematyczne prowadzą do chaosu (wcześniej uważano że układy są skomplikowane ponieważ opisują je skomplikowane formuły matematyczne.

Dokonując analizy wyłącznie na bazie fizyki (szczególnie dynamiki) rozróżniamy trzy możliwe typy zachowań układów dynamicznych: periodyczne (włączając tu niezależne od czasu), quasiperiodyczne i chaotyczne. Zachowanie quasiperiodyczne jest złożeniem przebiegów periodycznych o niewspółmiernych częstościach.

Zachowanie chaotyczne charakteryzuje się niestabilnością (brakiem stanu równowagi, nie trwałością) rozwiązań równania ruchu ze względu na warunki początkowe. Oznacza to, że dowolnie mała zmiana stanu początkowego prowadzi po jakimś czasie do jakościowych zmian trajektorii.

Chaos w równaniach ruchu można wykryć numerycznie za pomocą tzw. wskaźników Lapunowa. Bada się mianowicie zależność od czasu różnicy dwóch trajektorii, początkowo bardzo małej. Ta różnica jest parametryzowana jako exp(at), gdzie a jest wskaźnikiem Lapunowa. Jeśli a>0, mamy do czynienia z chaosem.

Chaos nie występuje w układach, opisanych liniowymi równaniami ruchu. Na przykład rozwiązania równania dx /dt = ax nie uważamy za chaotyczne. Zwykle dyskutuje się przypadki, kiedy trajektoria jest ograniczona w przestrzeni.

Jednym z najsłynniejszych przykładów zachowania chaotycznego są rozwiązania równań Lorentza. Są to trzy nieliniowe równania różniczkowe pierwszego rzędu, skonstruowane z myślą o modelowaniu zjawisk atmosferycznych.

źródło: http://www.fizykon.org/fiz_wspolczesna/teoria_chaosu.htm

Nie ma chyba jednak bardziej dynamicznego układu niż życie człowieka, ponieważ na nasz los wpływa nieskończona liczba czynników. Jedne z nich są mniej, inne bardziej ważne, ale czasem nawet bardzo niewielka zmiana okoliczności kieruje nas na zupełnie inne tory. Teorię chaosu na poziom ludzkich losów próbowało przełożyć już wielu pisarzy i reżyserów. Najbardziej znanym jest chyba „Efekt motyla”, produkcja z 2004 roku. Niestety, film ten jest sprowadzeniem teorii chaosu do poziomu głupkowatego amerykańskiego nastolatka, a sama idea tego dzieła na poziomie logicznym zupełnie się rozsypuje. Fabuła opowiada o człowieku, który potrafi zmieniać swoje wspomnienia, co przekłada się na sytuację, w której znajduje się już w dorosłości. Cofając się do kluczowych wydarzeń w przeszłości i zmieniając ich bieg, odkrywa, że wszystko poszło nie tak, jak zaplanował, bo dzięki efektowi motyla zaistniały jakieś nieprzewidziane okoliczności, które pchnęły koleje jego życia na nieprzewidziane tory. I wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że w każdej z alternatywnych rzeczywistości ci sami bohaterowie studiują (żeby było śmieszniej – psychologię) na tej samej uczelni, zmienia się tylko układ, kto z kim sypia. W rzeczywistości teoria chaosu spowodowałaby, że w odmiennych realiach byliby zupełnie innymi ludźmi – tworzyliby inne związki, rozwinęli w sobie inne zainteresowania, uczyli się w różnych miejscach. Tymczasem w filmie zmienia się tylko jeden parametr, a reszta stoi w miejscu, co jest właśnie zaprzeczeniem efektu motyla.

W rzeczywistym świecie nie możemy modyfikować przeszłości i sprawdzać różnych alternatyw. Wystarczy wyobrazić sobie jednak, że Hitler walcząc podczas pierwszej wojny światowej dostałby odłamkiem szrapnela, czego oczywiście był bardzo blisko, tak jak i innych okoliczności, w których mógł ponieść śmierć lub zostać kaleką. Kaleką, który nie mógłby być wzorem siły Aryjczyka. Na to, że pocisk spadł w tym a nie innym miejscu, miało wpływ tysiące, a gdyby przyjrzeć się bliżej – miliony, miliardy i biliony czynników. Celowniczy mógł choćby podrapać się po nosie, ustawiając korbkę wysokości lub zrobić cokolwiek innego, co choćby minimalnie zmieniło warunki wystrzału. Inna wilgotność powietrza, mały podmuch wiatru lub cokolwiek, co wpłynęło na ustawienie działa. Miliardy możliwości, z których każda powstała w wyniku splotu miliardów poprzednich czynników, z których każdy też był rezultatem miliardów przypadków itd. Nie potrzeba nawet iść tak daleko, wystarczyłoby, żeby Hitlera przyjęto na Akademię Sztuk Pięknych, a nie byłoby dzisiaj ani Ciebie, ani mnie, ani wszystkiego tego, co znamy. Znaczy coś by było, ale w zupełnie innym wydaniu.
Na czynniki takie, jak tor lotu pocisku artyleryjskiego, nie mamy żadnego wpływu. Co jednak z ludźmi i ich wewnętrznym światem? Adolf Hitler wcale nie musiał być potworem. Jego psychika także ukształtowała się w wyniku skomplikowanych procesów, które bardzo trudno odtworzyć. Ludzki umysł to układ pozornie chaotyczny. Ale – jak już wiemy – losowość jest tylko złudzeniem. Gdybyśmy umieli odtworzyć wszystkie świadome i przede wszystkim nieświadome procesy, mogli gruntownie poznać wszystkie ważne doświadczenia z przeszłości, nasza psychika okazałaby się równie przewidywalna jak procesy fizyczne, takie jak choćby wspomniana pogoda. W praktyce w pełni nigdy nie jest to realne, a nawet wyrysowanie głównych procesów i schematów, które nas ukształtowały, jest strasznie trudne. Trudne, ale jednak możliwe. Teorią chaosu na poziomie psychiki jest psychologia głębi, czyli termin zawierający w sobie wszystkie formy i szkoły psychoterapii, które wyrosły z psychoanalizy, a także wiele teorii zupełnie już od niej odległych.



Podobnie wytłumaczalne jest zło, które znamy z kart historii. Wlad Tepes, książę wołoski i pierwowzór filmowego hrabiego Drakuli, faktycznie lubował się w zadawaniu cierpienia. Uwielbiał wbijać ludzi na pal, co polega na wprowadzeniu naostrzonego drąga przez odbyt do wnętrzności.

Całkiem naturalne jest tu falliczne skojarzenie, tym bardziej, że Wlad był przetrzymywany w dzieciństwie jako zakładnik na dworze sułtana tureckiego. W tamtym świecie seksualne wykorzystywanie dzieci nie było niczym nadzwyczajnym, jednak dla syna arystokratycznej rodziny musiało być ogromną traumą. Traumą, która mogła być wyciszona tylko przez identyfikację z agresorem i zrobienie tej samej krzywdy swoim wrogom. Z tą różnicą, że penis został zamieniony w pal, który Wlad w ciągu swojego panowania kazał wbić w odbyt tysiącom ludzi.

Życie wydaje się chaosem. Otacza nas nieustanny trzepot skrzydeł – motyli, ptaków, a czasem nawet jakichś gigantycznych smoków. Świadomość to tylko czubek góry lodowej, której znakomita większość ukrywa się pod wodą. Tak też nasza psychika pokazuje nam tylko niewielki swój fragment, resztę skrywając w odmętach nieświadomości. Na co dzień nie musimy widzieć tego, co kryje się pod powierzchnią. Często nawet nie powinniśmy, aby te – nie przypadkiem wyparte – treści nie rozbiły naszej osobowości. Ale sensowne poznawanie ciemnej głębi nas samych może być pomocne. Szczególnie wtedy, kiedy próbujemy się zmienić i świadomie zejść z drogi, która na skutek wielu zrządzeń losu nas prowadzi. Podobnie ciekawie jest móc zrozumieć innych, nawet jeśli oni sami się do końca nie rozumieją. Psychika człowieka jest układem niebywale złożonym, ale jednak logicznym. Im więcej puzzli znamy, tym lepiej potrafimy wyobrazić sobie, co przedstawiałby w pełni ułożony obraz. Obraz psychiki konkretnego człowieka, który z prawdziwym, nieprzewidywalnym chaosem nie ma tak naprawdę nic wspólnego.

źródło: http://3dno.pl/teoria-chaosu/

Wygląda to tak, że życie zawęża nam wybór dróg, które możemy wybrać, ale na każdym życiowym "skrzyżowaniu" mamy jednak pewne pole do manewru. To trochę tak jak w teście "Pyłek na wietrze" - choć gna nas wiatr życia, to przy odrobienie wysiłku i dobrej woli możemy nieco zmienić swój kierunek lotu.

Inaczej takie myślenie nie miałoby sensu, bo redukowałoby się do absurdu - nawet to, że się nad tym zastanawiamy musiałoby być nam "pisane", tak jak i każda myśl itp. itd. W rzeczywistości stajemy przed różnymi wyborami i z naszej perspektywy podejmujemy decyzje, które przekładają się na nasze dalsze losy. I choć zakres tej wolnej woli jest stosunkowo niewielki, to jednak nie wszystko jest z góry napisane przez przeszłość.

Może z punktu widzenia hipotetycznego Boga wyglądałoby to zupełnie inaczej, ale wolimy raczej skupiać się na swoim tu i teraz niż rozważać coś, co nijak nie może być rozstrzygnięte.

Mechanika kwantowa zna procesy niedeterministyczne, nawet na ich kanwie powstały filmy.

Ludzki umysł to układ pozornie chaotyczny. Ale – jak już wiemy – losowość jest tylko złudzeniem. Gdybyśmy umieli odtworzyć wszystkie świadome i przede wszystkim nieświadome procesy, mogli gruntownie poznać wszystkie ważne doświadczenia z przeszłości, nasza psychika okazałaby
się równie przewidywalna jak procesy fizyczne, takie jak choćby wspomniana pogoda.

Co do teorii chaosu - obecnie poziom wiedzy w dziedzinie fizyki wzrósł ze względu na prowadzone w skali mikroskopowej badania i powstanie fizyki kwantowej. Teoria chaosu zakłada, że obserwowana przez nas losowość jest złudzeniem, ponieważ w rzeczywistości mamy do czynienia z chaotycznym, ale deterministycznym ruchem. Fizyka kwantowa temu zaprzecza, ponieważ odrzuca determinizm. Na poziomie kwantowym występuje prawdziwa, a nie złudna losowość, ponieważ aby opisać tą mikroskopową rzeczywistość za pomocą matematyki, musimy sięgnąć właśnie po pojęcia prawdopodobieństwa, losowości - inaczej otrzymane przez nas wyniki będą nieprawdziwe, tzn. niepokrywające się z doświadczeniem.

Gdyby porównać ludzką psychikę do teorii chaosu, to to porównanie lepiej oddaje istotę rzeczy (są miedzy sobą bardziej skorelowane niż ludzka psychika i fizyka kwantowa) czy też z innych powodów (typu teorię chaosu łatwiej wyjaśnić, więc lepiej nadaje się na analogię?).
Jeślibyśmy porównali ludzką psychikę do fizyki kwantowej, to straciłoby na aktualności twierdzenie, że możemy ją w pełni poznać, mając wystarczającą ilość informacji.

Nie jest jednak tak że chaos jest złudzeniem, to człowiek gdy tylko spojrzy natychmiast porządkuje chaos, bo ile jest liści na drzewie, ile kot ma włosów sierści, ile jest zadrapań na ścianie itd. Nikt nie jest w stanie uchwycić chaosu nas otaczającego bo tego jest zbyt wiele, ile robaków jest w trawie, więc z chaosu dziejących się rzeczy natychmiast wyciągamy porządek a reszta wchodzi w niebyt, ale żeby dany element nam się narzucił, żeby wywarł wrażenie musimy do niego wrócić , to się dzieje bardzo szybko, jak obsesja która nas nachodzi i nie puszcza, a tym etapie rzeczywistości wszyscy jesteśmy szaleńcami. Nie bez powodu geniusze to w większości ludzie zaburzeni, bo kto by się zastanawiał dlaczego jabłko spadło mu na głowę i cel tego spadania. Następnie nasz wyciągnięty z chaosu porządek nie jest tylko w nas, ale funkcjonuje w przestrzeni jako determinant, część naszej psychiki /kwanty/jest w przestrzeni i potrafi bardzo zarażać innych, którzy dotknięci determinizmem porządkują się zgodnie z nim na jakiś czas.

Bóg jest tym, który porządkuje chaos: „A ziemia była pustkowiem i chaosem; ciemność była nad otchłanią, a Duch Boży unosił się nad powierzchnią wód. I rzekł Bóg: Niech stanie się światłość. I stała się światłość. I widział Bóg, że światłość była dobra. Oddzielił tedy Bóg światłość od ciemności.” I Moj. 1:2-4

Chaos, pomieszana dusza z duchem, emocje z wiarą, i tym podobne stany są wielkim wrogiem chrześcijaństwa. Szatan jest autorem chaosu, również w naszym życiu i potrzebujemy uporządkowania.

Putin, angażując się w awanturę w Syrii i mordując Syryjczyków, w tym niewinnych cywilów - kobiety i dzieci staje po ciemnej stronie mocy; staje się narzędziem szatana. Kto pamięta przepowiednie dotyczące zburzenia Damaszku i rozpętania III-ej Wojny Światowej, która miała się rozpocząć od Syrii?

O jaki chaos chodzi w teorii chaosu? Najpierw trzeba zauważyć, że jest to chaos określany przymiotnikiem deterministyczny. Ten dziwny związek znaczeniowy jest usprawiedliwiony naturą mechanizmów, które znajdują się u źródła omawianego zjawiska. Istnieje uniwersalny mechanizm powstawania chaosu deterministycznego (w szczegółach jest on realizowany na różnych drogach).
Teoria chaosu nakłada epistemiczne granice na poznanie naukowe makroświata. W tym punkcie trzeba przede wszystkim odnieść się do kwestii przewidywalności. Omawiana teoria sugeruje potrzebę wyróżnienia różnych typów przewidywalności (przewidywalność „w zasadzie”, „w praktyce”, krótko– i długo–okresowa) i nieprzewidywalności.

źródło: http://dokumenty.upjp2.edu.pl/czasopismo_artykul/8a5f7111e5ec2c3ed77ea3120fa9e0da.2.Poznanski.pdf

Do czego jeszcze można wykorzystać Teorię Chaosu? - Do modelowania przyszłości.
- Putin zapewne to wie:

  • Przyszłość przesądzono…
  • Przyszłość zależy tylko od nas…

- Między tymi dwoma prawdami nie ma granicy. To dwa przeciwne potoki, w których rodzi się nasza rzeczywistość. Mamy możliwość zarówno przewidywać przyszłość jak i ją budować! I robimy te działania jednocześnie. Zechcieć to poczuć jest proste, po prostu wykonując proste działania, ale nie ciałem, a świadomością.

Bestseller Vitaliya Giberta (w Rosji przez 9 miesięcy sprzedano ponad 100 000 egzemplarzy), laureata 11. edycji rosyjskiego teleturnieju „Bitwa ekstrasensów”, który wygrał go nieprawdopodobną ze statystycznego punktu widzenia 95 procentową ilością głosów telewidzów, co, jak twierdzi, sam wymodelował (wyobraźmy sobie polityka lub partię, która w normalnych wyborach wygrywa taką przewagą). Książka Vitaliya Giberta przenosi nas do czasów szczęśliwego dzieciństwa, do tych odczuć, kiedy bez lęku o przyszłość bujaliśmy się na huśtawce, z głową w chmurach przemierzaliśmy ukwiecone polany, robiliśmy tylko to, co chcieliśmy, niczego nie musieliśmy i wiedzieliśmy dokładnie, gdzie schowano przed nami słodycze. Dorastając, zapominamy niestety o tych prostych zasadach prowadzenia beztroskiego życia, w którym wszystko układa się tak dobrze, jakby było zaczarowane. Przejmujemy wszystkie błędy świata dorosłych, razem z ich niepewnością, obawami, pseudo wartościami i... cierpieniem. Bo podobno takie właśnie jest dorosłe życie. Nie trzeba zgłębiać wiedzy tajemnej na specjalnych kursach ani jeździć na kraj świata do oświeconych mistrzów duchowych w poszukiwaniu wiedzy, która przecież od dnia narodzin znajduje się w naszym wnętrzu.

***

Na zaciemnionym parkingu stoi kilkanaście samochodów. Pomiędzy nie wprowadzony zostaje między innymi młody człowiek o jasnym, przenikliwym spojrzeniu. Ma wskazać, w bagażniku którego samochodu ukryty jest człowiek. Przechodzi obok kilku pojazdów, potem wskazuje na jeden z nich. Po chwili zostaje otwarty bagażnik wskazanego pojazdu. Pytany nie pomylił się – wskazał poprawnie samochód, o który chodziło.

Czy to scena z filmu gangsterskiego? A może informator policji wskazywał miejsce ukrycia narkotyków? Albo ktoś szukał miejsca ukrycia okupu? Nic z tych rzeczy. To scena z rosyjskiego widowiska „Bitwa ekstrasensów” – najbardziej niezwykłego, zagadkowego, a niektórzy twierdzą, że zachwycającego teleturnieju, jaki widziała rosyjska telewizja. W tym zadaniu oczywiście żaden z ekstrasensów nie wiedział, jaka jest poprawna odpowiedź – a przynajmniej tak twierdzą organizatorzy widowiska.

Opisywanym człowiekiem jest Vitaliy Gibert, jeden z najmłodszych, a jednocześnie najbardziej ostatnio znanych – w dużej mierze dzięki telewizji – rosyjskich ekstrasensów. To on zwyciężył w 11 sezonie wyżej wymienionego teleturnieju, przechodząc wcześniej pomyślnie przez wiele castingów. Jednocześnie, pośród wielu innych, z których wielu śmiało można określić mianem dziwaków, Gilbert wygląda właściwie jak normalny, niczym nie wyróżniający się chłopak.

Przedstawiany jest jako młody ezoteryk i mistyk, aktywnie zajmujący się uzdrawianiem. Mimo tworzenia wokół siebie odrobiny blichtru, ma opinię przyciągającego do siebie wyłącznie pozytywne emocje i ludzi, wśród których nie da się nie zauważyć sporej liczby przedstawicielek płci pięknej.
Vitaliy nie uważa się za czarodzieja, wiedźmina czy nadczłowieka. Według swoich słów jest jedynie „przewodnikiem wyjaśniającym połączenia pomiędzy dwoma różnymi, ale ściśle ze sobą związanymi światami, dwoma wymiarami”. Zaprzecza, jakoby mógł uzdrowić śmiertelnie chorego człowieka, tak samo jak nie może nikomu zapewnić rozwoju kariery czy bogactwa. Twierdzi, że zajmuje się jedynie sprawami na poziomie duchowym i nie zajmuje się problemami świata materialnego. Ale że łączą się one ze sobą, efekty mogą być różne...

Jednocześnie Gibert twierdzi, że z dowolnymi problemami człowiek może poradzić sobie sam, że jest Panem i Władcą swojego świata, własnej rzeczywistości, w której żyje. Jedyne, co robi, to podpowiadanie mu odpowiedniego kierunku i tego, jak dokładnie rozpocząć poruszanie się po ścieżce prowadzącej do własnego celu, bo, jak twierdzi, „właśnie ten start jest głównym problemem całej ludzkości i właśnie pomocą w jego rozpoczęciu się zajmuje”.

Vitaliy nie jest pierwszą osobą, która pisze, że własnymi myślami tworzymy nasz świat. Przypomina się w tym momencie wiele osób, które twierdziły podobne rzeczy, przewijające się w książkach Carlosa Castanedy czy tytułach takich jak „Transerfing rzeczywistości” lub – o wiele prostszy do zrozumienia – „Sekret”.

Żeby to zilustrować Vitaliy przytacza taką przypowieść: „Pewnego razu osioł wpadł do studni i zaczął głośno ryczeć, wzywając pomocy. Na jego krzyki przybiegł właściciel i rozłożył ręce – przecież nie da się wyciągnąć osła ze studni.
Wówczas gospodarz pomyślał: „Mój osioł jest już stary i niewiele życia mu zostało, a ja i tak chciałem kupić nowego, młodego osła. Ta studnia całkiem już wyschła i już dawno chciałem ją zasypać oraz wykopać nową. Czemuż by więc nie upiec dwóch pieczeni przy jednym ogniu – zasypię starą studnię i jednocześnie pochowam osła”.
Niewiele myśląc, zaprosił swych sąsiadów, wszyscy zgodnie chwycili za łopaty i zaczęli wrzucać ziemię do studni. Osioł od razu zrozumiał, co jest grane, i zaczął głośno ryczeć, ale ludzie nie zwracali uwagi na jego krzyk rozpaczy i milcząc, wrzucali ziemię do studni.
Jednak osiołek bardzo szybko umilkł. Kiedy gospodarz zajrzał do studni, ujrzał następujący widok: każdy kawałek ziemi, który spadał na grzbiet osiołka, ten strząsał i udeptywał. Po jakimś czasie, ku powszechnemu zdziwieniu, osiołek znalazł się na powierzchni i wyskoczył ze studni!”.

Jaki stąd morał?
- „W naszym życiu zdarza się wiele różnych nieprzyjemności i w przyszłości możesz przyciągać do siebie coraz to nowe. I za każdym razem, kiedy spadnie na Ciebie kolejna gruda, pamiętaj, że możesz strząsnąć ją i właśnie dzięki niej wznieść się nieco wyżej. W ten sposób stopniowo zdołasz wydostać się z najgłębszej studni problemów”.
Być może fragment ten brzmi dla nas dziecinnie i banalnie, ale biorąc pod uwagę całą książkę, wcale się taka nie wydaje.

Jakie jeszcze są poglądy autora?
- „Nie wierzę w przeznaczenie i los. Uważam, że to największa brednia na naszej planecie. Nic nie jest wcześniej określone, możesz uzyskać wszystko, czego chcesz. Wszystko zależy od Twojej fantazji. Potwierdzeniem są przykłady założycieli takich koncernów jak Apple i Microsoft. Ludzie wymyślają uzasadnienie dla swego lenistwa, mówiąc o ludziach sukcesu: „Jemu się udało”, „Pewnie z kimś się przespała” itd. Najważniejsze, żeby odnaleźć samego siebie i kochać swą pracę. To, czym ja się zajmuję, przynosi mi kolosalne zadowolenie. Moje życie jest moją radością. Nie od razu do tego doszedłem. Niestety wielu ludzi wybiera pracę i partnerów umysłem, a nie sercem”.

Czy Vitaliy Gibert jest jedynie postacią wylansowaną przez telewizję? Czy ktoś chciał jedynie na nim zarobić, jednocześnie dostarczając rozrywki gawiedzi? A może w czasie trwania teleturnieju, przechodząc liczne próby, wśród których było między innymi wyjście ze skomplikowanego „labiryntu Minotaura” (co zresztą zrobił najkrótszą drogą) czy określenie, co kryje się za ciemną, nieprzenikliwą szybą, znał odpowiedzi na zadawane pytania, bo został o tym przez kogoś z góry uprzedzony. Czy dlatego wygrał rosyjską „Bitwę ekstrasensów”?

Rzecz ciekawa, że Vitaliy wygrał przewagą 95% głosów telewidzów. Aż taka przewaga i jednomyślność głosujących, teoretycznie niemożliwa ze statystycznego punktu widzenia wszystkich zadziwiła. W finale teleturnieju jego rywalami byli naprawdę mocni ekstrasensi o imponujących zdolnościach. W swej książce Vitaliy twierdzi, że wymodelował sobie przewagę głosów wynoszącą 95%. Twierdzi też, że jego technika, którą przybliża w książce, jest niezwykle szybka i efektywna. Nazywa ją modelowaniem, by odróżnić to od powszechnie znanych „wizualizacji”.

źródło: http://www.transerfing.pl/index.php/modelowanie-przyszlosciczy-mozna-cos-jeszcze-napisac-o-zarzadzaniu-swoim-losem.html

Modelowanie rzeczywistości to nie tylko jej opis ale i projekcja. Jeżeli potrafi modelować rzeczywistość taki Vitaliy, który chwali się tym publicznie w telewizji, to jak modeluje rzeczywistość Putin i jego świta?

Obserwując jego imperialne poczynania zdaje się, że ten rosyjski car jest groźniejszy niż nam się wydaje i dysponuje skuteczniejszymi środkami do osiągania swoich niecnych celów niż możemy to sobie wyobrazić.

niedziela, 8 listopada 2015

Rosyjskie zbrodnie wojenne i spodziewane fiasko rosyjskiej agresji w Syrii

Dzisiaj, czyli 8-go listopada 2015 Rosjanie zbombardowali targ pełen ludzi. Zginęło 23 cywilów.

Foto: Ofiary rosyjskiego bombardowania targu pełnego ludzi /BASSAM KHABIEH/REUTERS

Dzisiaj Syria jest podzielona na tereny kontrolowane przez reżim Asada, różne bojówki opozycyjne, Kurdów i Państwo Islamskie. Długi i krwawy konflikt zrujnował znaczną część kraju i zmusił do opuszczenia swoich domów prawdopodobnie do 10 milionów ludzi, czyli niemal połowy ludności kraju. Około czterech milionów uciekło za granicę. Według ONZ, w ciągu czterech lat wojny domowej zginęło ponad 250 tys. Syryjczyków.

Z powodu nasilania się walk od 30 września, gdy w konflikt zaangażowała się wtedy rosyjska armia, kolejne tysiące Syryjczyków musiało opuścić swoje domy. Tylko we wrześniu 1 700 rodzin dołączyło do pozostałych 110 tys., które znalazły schronienie w obozach w Idlib. Część z tych ludzi będzie próbowała uciec do Europy, w której trwa największy od II wojny światowej kryzys imigracyjny.

Dlaczego Putin poszedł na wojnę przeciwko Syryjczykom?

Zaangażowanie Rosji w Syrii to element szerszej strategii, karta przetargowa w negocjacjach z Zachodem; ma na celu sprowokowania USA do większego zaangażowania na Bliskim Wschodzie i odwrócenie ich uwagi od poczynań Rosji w jej sąsiedztwie - uważają eksperci.

Jak wygląda sytuacja w Syrii? - Reżim przegrywa, a planem awaryjnym jest wycofanie się (Asada i jego zwolenników) na terytoria etniczne, zamieszkane przez mniejszość alawitów, czyli na wybrzeże syryjskie w okolice Latakii i portowego miasta Tartus. Tam powstanie ostatni bastion obronny. Rosjanie dali Asadowi - nie wiemy tego na pewno, ale prawdopodobnie - obietnicę obrony reżimu. Rosjanie mają w tym swój interes, bo w porcie Tartus znajduje się baza zaopatrzeniowa floty rosyjskiej; jedyna, jaką Rosja ma poza swoim terytorium macierzystym - mówi dr Fyderek.

Zaplecze polityczne i zwolennicy Asada to bliska szyitom i szczególnie znienawidzona przez sunnitów (którzy uznają ją za heretyków) mniejszość religijna alawitów. Tak długo, jak długo u władzy jest Asad, trzymają oni w szachu syryjskich sunnitów.

- Dla Rosji udział w tej wojnie to element rozgrywki toczącej się na wielu szachownicach. Eskalacja konfliktu na Ukrainie okazała się dla Rosji bardzo kosztowna - między innymi za sprawą sankcji - i Władimir Putin przenosi konfrontację na inny teatr działań, również z przyczyn wewnętrznych - mówi dr Fyderek.

- Nie należy się przy tym spodziewać, że Rosja zdecyduje się na szeroką konfrontację z Zachodem, czy kampanię przeciw dżihadystom. Rosjanie kalkulują, że taki przyczółek na Bliskim Wschodzie - przeciwko dżihadystom - kontrolowany przez nich, będzie cennym aktywem w rozgrywkach strategicznych zarówno w tym regionie, jak i w kontekście Europy i USA.

Stratfor ostrzegał też wielokrotnie w swych analizach, że Moskwa może mieć na celu zwiększenia napięć na Bliskim Wschodzie tak, aby wymagało to większego zaangażowania USA, co po części musiałoby oderwać uwagę Waszyngtonu od imperialnych poczynań Rosji w jej sąsiedztwie.

Zdaniem dr Fyderka konsekwencją takiej sytuacji w Syrii będzie nasilający się kryzys imigracyjny. Mieszkańcom Syrii nie zagraża tylko wyjątkowe okrucieństwo IS oraz wielu podobnych, równie brutalnych grup, ale też desperacka zmiana taktyki Asada, który zrezygnował już z próby prowadzenia "polityki kija i marchewki", polegającej na takich działaniach wojennych, które nie powinny zbyt alienować ludności cywilnej. Teraz armia nasiliła bombardowania cywilnych celów; w miarę dalszej eskalacji konfliktu Syryjczycy coraz bardziej zmuszeni będą uciekać przed naporem dżihadystów z jednej strony, a atakami regularnej armii - z drugiej.

Foto: Rosyjskie lotnictwo bombarduje cele w Syrii /PAP

Foto: Syryjczycy przy ciałach ofiar rosyjskich nalotów /PAP/EPA/MOHAMMED BADRA

Foto: Rosyjski pilot opuszcza kokpit Su-25 w bazie lotniczej w Syrii /AFP/Komsomolskaya Pravda/Alexander Kots)

Czytaj też: http://www.polskatimes.pl/artykul/9041423,syria-msf-w-ostatnich-tygodniach-zbombardowano-kilkanascie-szpitali-zginelo-ponad-35-osob,id,t.html?cookie=1

Zbrodnie wojenne Rosji spotkały się ze zdecydowaną odpowiedzią islamskich ekstremistów, którzy postanowili nie być dłużni, czego efektem był zamach bombowy na rosyjskiego Airbusa A321, który rozbił się 31 października na egipskim półwyspie Synaj. W katastrofie zginęły 224 osoby, w większości rosyjscy turyści wracający do Petersburga z wakacji w Egipcie.

Rosyjska awantura zaczęła dotykać zwykłych Rosjan

Tylko w ciągu ostatnich 24 godzin Rosja ewakuowała z Egiptu 11 tysięcy rosyjskich turystów - poinformowała w niedzielę agencja RIA-Nowosti, powołując się na wicepremiera A. Dworkowicza. Kolejni Rosjanie zostaną sprowadzeni do kraju jeszcze w niedzielę. Operację wywozu z Egiptu ok. 80 tysięcy swych obywateli, którzy utknęli w tym kraju, gdy zawieszono wszystkie połączenia lotnicze między Rosją a Egiptem, rozpoczęto w sobotę.

Zawieszenie lotów zalecił dzień wcześniej rosyjski Narodowy Komitet Antyterrorystyczny (NAK) i ma ono obowiązywać do czasu wyjaśnienia przyczyn katastrofy rosyjskiego Airbusa A321, który rozbił się 31 października na egipskim półwyspie Synaj. W katastrofie zginęły 224 osoby, w większości rosyjscy turyści wracający do Petersburga z wakacji w Egipcie.

Turyści z Egiptu wywożeni są bez bagażu, co jest spowodowane względami bezpieczeństwa. Podróżni na pokład mogą wziąć jedynie bagaż podręczny z najniezbędniejszymi rzeczami, w tym jedzenie dla dzieci i lekarstwa.

Koszty rosyjskiej operacji w Syrii

Rosyjskie naloty w Syrii kosztują Moskwę nawet 4 miliony dolarów dziennie - informuje "The Moscow Times", powołując się na dane think tanku zajmującego się obronnością, ale trzeba pamiętać, że nakłady finansowe stale rosną. Analitycy ostrzegają, że konflikt w Syrii może ciągnąć się latami, a rosyjskie zaangażowanie może rosnąć.

Dokładne dane są niedostępne, ale według doniesień mediów, konserwacją i ochroną lotnictwa zajmuje się na miejscu od 1,5-2 tysięcy żołnierzy, przetransportowanych do Syrii samolotami oraz drogą morską. Ich działanie wzmacniają dodatkowo okręty wojenne, stacjonujące we wschodniej części Morza Śródziemnego.

Według danych IHS każda godzina lotu samolotu bojowego kosztuje 12 tys. dolarów, a śmigłowca 3 tys. dolarów. Tempo interwencji jest niezwykle intensywne. Na ten cel Moskwa wydaje dziennie około 710 tys. dolarów. Przy czym w grę wchodzi jeszcze amunicja, która dziennie kosztuje budżet 750 tys. dolarów. - Źródło: mil.ru

To jednak nie koniec. Wydatki na personel wojskowy mają kosztować około 440 tys. dziennie. Utrzymanie statków na Morzu Śródziemnym to kolejne koszty, których wartość szacuje się na 200 tys. dolarów. Ponadto, do wyliczeń należy dodać wydatki na logistykę, komunikację, inżynierię. Ich łączny dzienny koszt wynosi 250 tys. dol.

Oznacza, to że minimalny koszt utrzymania operacji, to 2,4 mln dolarów dziennie. Jak wskazuje jednak Ben Moorens, analityk IHS, rzeczywisty koszt może być blisko dwukrotnie wyższy.

Wstępna ocena efektywności realizacji rosyjskich celów strategicznych w Syrii

Trwająca już ponad cztery tygodnie rosyjska interwencja militarna w Syrii - niezależnie od jej faktycznych celów strategicznych i stojących za nią politycznych zamysłów włodarzy Kremla - ma także swój konkretny wymiar operacyjny i taktyczny. Tymczasem Amerykanie nie tylko podjęli grę, ale także mocno podbili stawkę, dostarczając rebeliantom wielkie zasoby broni przeciwpancernej.

Jak na razie, efekty zmasowanej operacji sił powietrznych FR w Syrii są jednak dalekie od oczekiwań zarówno Damaszku, jak i - choć o tym głośno się nie mówi - samej Moskwy.

Przyczyną takiego stanu rzeczy nie jest jednak niedostatecznie intensywne zaangażowanie sił rosyjskiego kontyngentu. Wręcz przeciwnie - jeśli wierzyć oficjalnym komunikatom Minoborony (ministerstwa obrony Rosji), to operacja w Syrii imponuje swą skalą i rozmachem operacyjnym. Liczący nieco ponad 30 samolotów bojowych i kilkanaście śmigłowców uderzeniowych kontyngent rosyjski dosłownie dwoi się i troi, przeprowadzając w ciągu każdej doby od 50 do nawet 100 nalotów. Ponoć każdy z samolotów dyslokowanych w bazie w Latakii spędza w powietrzu co najmniej 1,5 godziny dziennie - to wbrew pozorom bardzo dużo, bo w syryjskich realiach oznacza to, że każda maszyna wykonuje minimum dwa loty bojowe dziennie. Obciążenie sprzętu, załóg i obsługi naziemnej jest więc olbrzymie i rośnie wprost proporcjonalnie do wydłużania się czasu trwania całej operacji.

Naloty - lekcja nieskuteczności 

A zatem dlaczego, pomimo obiektywnie dużego tempa działań rosyjskiego kontyngentu, dodatkowo "podkręcanego" przez kremlowską propagandę, efekty "w terenie" nie są jak na razie oszałamiające? Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta ani jednoznaczna, a powody takiego stanu rzeczy tkwią w istocie w kilku różnych aspektach aktualnej sytuacji operacyjnej w Syrii, a także ewolucji sytuacji strategicznej wokół tego kraju.

Pierwszą, najważniejszą sprawą jest stara jak istnienie lotnictwa bojowego prawda, że samymi nalotami, nawet najbardziej intensywnymi, nie uda się nie tylko wygrać wojny, ale nawet często - tak jak w przypadku Syrii - przechylić wyraźnie szali zwycięstwa na korzyść strony dysponującej - jak Rosjanie - absolutną przewagą powietrzną wobec "terrorystów" (czytaj: przeciwników władzy Baszara al-Asada).

Historia tylko ostatnich dwóch dekad dobitnie pokazała, że same zmasowane naloty powietrzne niewiele pomogą w wygraniu wojny, jeśli nie pójdzie za nimi skorelowana i równie intensywna operacja sił lądowych. Przekonali się o tym Amerykanie (wraz z NATO) w Kosowie w 1999 roku, przekonali się o tym również Izraelczycy w 2006 roku w Libanie. Obecnie lekcję tę przerabiają Saudyjczycy, których półroczna, niezwykle intensywna i kosztowna kampania nalotów na siły szyickich rebeliantów w Jemenie nie przekłada się póki co na wyraźny sukces strategiczny.

Problem na lądzie 

W Syrii rosyjskie naloty - w większości o charakterze bezpośredniego, taktycznego wsparcia pola walki, bo Rosjanie dysponują w Syrii głównie samolotami Su-25 i Su-24, przeznaczonymi do takich właśnie działań - miały w założeniu wesprzeć działania lądowych sił wiernych władzom w Damaszku.

Niestety, jak się wydaje zasadniczy problem polega na tym, że oddziały syryjskie są już dzisiaj, po ponad czterech latach nieprzerwanego i zażartego boju, skrajnie wyczerpane i w istocie niezdolne do długotrwałych, a co ważniejsze skutecznych, działań ofensywnych. Sytuacji formacji rządowych w tym zakresie nie poprawia nawet szybko rosnące i znaczące liczebnie wsparcie sojuszników z zagranicy - tylko w samym październiku br. w postaci ok. 1 tys. doświadczonych i dobrze wyszkolonych bojowników szyickiej milicji Kata’ib al-Hizb’allah (Brygady Hezbollahu) z Iraku, a także co najmniej 2 tys. (a według niektórych źródeł nawet 6 tys.) żołnierzy irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (Pasdaran).

Obecnie jednak bolączką lojalistów nie jest brak żołnierzy, broni lekkiej czy amunicji, a nawet - jak się wydaje - ciężkiego uzbrojenia. Zasadniczym problemem Damaszku jest szybko kurczący się zasób wyszkolonych i doświadczonych załóg czołgów, bojowych wozów piechoty czy artylerzystów. W warunkach ciężkich walk, głównie w terenie miejskim, ludzie ci po prostu giną szybciej, niż można wyszkolić nowych... W tym kontekście warto odnotować pojawienie się w ostatnich tygodniach w internecie (m.in. na rosyjskojęzycznej wersji portalu YouTube) wielu filmów wideo, nagranych w Syrii, a przedstawiających mówiących po rosyjsku niezidentyfikowanych (mundury bez oznak) żołnierzy, stanowiących załogi czołgów i BWP sił rządowych. Do tej intrygującej kwestii jeszcze za chwilę wrócimy.

Braki rosyjskiej taktyki 

Kolejną kwestią, która ma wpływ na relatywnie niewielką efektywność rosyjskich działań, jest ... brak precyzji i celności tych nalotów. Jak dotychczas, sposób prowadzenia rosyjskich działań w Syrii i ich efekty potwierdzają tezę, znaną od dawna ekspertom, że rosyjskie siły powietrzne po prostu nie znają czegoś takiego, jak misje typu CAS (close air support) w ich zachodnim rozumieniu.

Taktyczne wsparcie powietrzne działań sił lądowych to, w wydaniu rosyjskiej myśli wojennej, niemal wyłącznie masowe bombardowanie z powietrza rejonu, w którym okopały się/ukryły siły przeciwnika, bez starania się o eliminację konkretnych, punktowych celów, np. stanowisk wrogiej broni przeciwpancernej.

Efekty takiej taktyki, a raczej jej braku, szczególnie wyraźnie widać było podczas kilku operacji ofensywnych, podjętych w Latakii, regionie Aleppo oraz Homs przez siły syryjskie w połowie października br. Ewidentny brak komunikacji i bliskiego współdziałania między rosyjskim lotnictwem a oddziałami lojalistów na ziemi skutkował ciężkimi stratami sił rządowych, szczególnie w czołgach i sprzęcie pancernym. W kilku przypadkach (Aleppo, wschodnia prowincja Homs) całe kolumny zmechanizowane nacierających formacji lojalistycznych były przez dłuższy czas bezkarnie masakrowane przez rebeliantów, dysponujących kilkoma lub nawet kilkunastoma wyrzutniami przeciwpancernymi typu ATGM (przeciwpancernych pocisków kierowanych). W większości takich sytuacji lotnictwo rosyjskie lub syryjskie interweniowało za późno i nieskutecznie.

Zachód i Saudowie zbroją rebelię 

Wspomniane wyżej uzbrojenie przeciwpancerne typu ATGM, znajdujące się na wyposażeniu sił rebelianckich, to w większości efekt najnowszych dostaw z zagranicy. Wśród wyrzutni tych są zarówno najlepsze w swej klasie amerykańskie TOW, jak i nieco starsze radzieckie typy, np. "Fagot", "Malutka", "Konkurs" - prostsze w obsłudze, a do tego znane już wcześniej w syryjskiej armii. Ta "znajomość" oznacza, że można wykorzystać tysiące rakiet do nich, zalegających w zdobytych przez rebeliantów składach i magazynach wojskowych. Dotychczas brakowało jednak sprawnych wyrzutni - teraz CIA skupuje je za bezcen m.in. na Bałkanach oraz Ukrainie i wysyła do Syrii.

To śmiercionośne dla wszelkiego opancerzonego sprzętu wojskowego uzbrojenie napływa do ugrupowań syryjskiej opozycji szerokim strumieniem, a głównymi sponsorami tego procederu są Arabia Saudyjska i Katar, ale też państwa zachodnie (USA, Wlk. Brytania, Niemcy, Francja).

Wydaje się, że od miesiąca aktywność członków "Grupy Przyjaciół Syrii" nakierowana jest niemal wyłącznie na dostarczenie opozycji najnowocześniejszego uzbrojenia. Sami tylko Saudowie (i to tylko w październiku!) przekazali Wolnej Armii Syryjskiej (FSA) partię najnowszej generacji 500 rakiet do wyrzutni typu TOW.

Wcześniej, począwszy od wiosny 2014 roku, dostarczyli syryjskim rebeliantom ok. 100 wyrzutni tego typu i niemal 6 tys. (!) rakiet do nich. Dla przypomnienia - stan posiadania sił syryjskich w kategorii broni pancernej i zmechanizowanej szacuje się obecnie na ok. 2 tys. czołgów i tyleż samo bojowych wozów piechoty, tj. ok. 35-40 proc. stanów wyjściowych z chwili wybuchu wojny domowej.

Urodzaj rakiet 

W chwili obecnej poziom nasycenia oddziałów rebelianckich (zarówno FSA, jak i islamistów) bronią typu ATGM jest tak duży, że jest ona używana także jako środek walki z siłą żywą przeciwnika, a nawet sporadycznie, acz z oczywistych względów bezskutecznie, jako broń przeciwlotnicza wobec nisko i wolno lecących celów powietrznych, np. śmigłowców.

Lokalni dowódcy polowi FSA i innych ugrupowań rebelianckich, w tym także - uwaga! - powiązanego z Al-Kaidą Frontu al-Nusra, otwarcie już chełpią się, że mają pod ręką „dziesiątki wyrzutni i setki rakiet”, nie muszą więc przejmować się brakiem dostatecznego wyszkolenia swoich operatorów tego typu broni i oszczędzać amunicję do ATGM ze względu na słabą celność strzelców.

Statystyki w pełni to potwierdzają. Ośrodki analityczne, zajmujące się monitorowaniem aktywności militarnej w Syrii, odnotowały w październiku br. 140 celnych wystrzeleń rakiet typu ATGM (z czego aż 115 przypadało na amerykańskie TOW), wobec 22 podobnych incydentów we wrześniu i 37 w sierpniu. A można mieć pewność, że skoro odnotowywane w tych statystykach są jedynie wystrzelenia trafiające w cel (z różnym zresztą skutkiem, nie zawsze terminalnym) - to faktyczna liczba odpaleń ATGM z pewnością jest znacznie wyższa, być może nawet trzy- lub czterokrotnie.

Rosjanie zginą z amerykańskiej broni? 

Kluczem do w pełni efektywnego wykorzystania na polu walki tak precyzyjnego i wartościowego uzbrojenia, jakim są ATGM, jest wyszkolenie ich operatorów. Wyrzutnia kierowanych pocisków przeciwpancernych to nie byle RPG, którego obsługi można się nauczyć w kilka minut. Tu konieczny jest co najmniej kilkudniowy intensywny trening. Dotychczasowe szkolenia z obsługi tych systemów, prowadzone dla rebeliantów syryjskich w Jordanii, Turcji czy Katarze, okazały się niewystarczające.

Być może dlatego właśnie Amerykanie zdecydowali się ostatnio wysłać do Syrii swoich żołnierzy z sił specjalnych. Jednym z ich celów z pewnością będzie szkolenie na miejscu operatorów ATGM z sił opozycyjnych. Warto jednak postawić pytanie, jak owi "specjalsi" zamierzają unikać ataków ze strony rosyjskiego lotnictwa i co stanie się, kiedy jednak jakiś amerykański komandos zginie wskutek rosyjskiego nalotu.

W kontekście rozważań o wzroście skuteczności sił rebelianckich w zakresie zwalczania opancerzonych formacji rządowych i udziału sił zbrojnych USA i FR w konflikcie, warto wrócić do wspominanej wyżej informacji o rzekomym udziale żołnierzy rosyjskich ("zielonych ludzików", a może ochotników?) w walkach po stronie władz w Damaszku. Jeśli te nagrania i zdjęcia odzwierciedlają stan faktyczny, oznacza to, że być może wielu Rosjan (Białorusinów, Ukraińców?) już zginęło - lub zginie niedługo - w ciasnych i dusznych skorupach obsługiwanych przez siebie czołgów, dział samobieżnych lub bojowych wozów piechoty syryjskich sił rządowych, wystawionych na zmasowany ogień rebelianckich ATGM-ów. A więc broni dostarczonej do Syrii przez Amerykanów i ich regionalnych sojuszników, którzy ponadto szkolą syryjskich rebeliantów w jej obsłudze.

Rosja przegrywa we własnej grze 

A co to wszystko oznacza w wymiarze strategicznym ? Krótkie podsumowanie: Rosjanie podjęli pod koniec września zmasowaną, zakrojoną na wielką skalę, zarówno w sensie militarnym, jak i propagandowym, operację w Syrii, której celem było w istocie uratowanie władzy prezydenta Baszara al-Asada. Miało to, w zamyśle Kremla, nastąpić niejako dwutorowo: po pierwsze, przez radykalne poprawienie sytuacji operacyjnej sił lojalistycznych, wiernych Damaszkowi. Po drugie, co wynika niejako z tego pierwszego faktu, poprzez zmuszenie głównych sponsorów antyrządowej syryjskiej rebelii, czyli USA i państw arabskich, do zaniechania intensywnej pomocy dla opozycji.

Ostatecznym celem Moskwy było zatem wypracowanie dogodnych warunków militarnych i politycznych dla takiego uregulowania całego konfliktu, w którym status równoprawnego partnera i uczestnika porozumienia miałby zarówno obecny obóz władzy w Syrii, jak i sama Rosja.

W tym sensie plany rosyjskie spaliły jednak na panewce. Akcja zbrojna w Lewancie nie tylko nie polepszyła dotychczas znacząco operacyjnej sytuacji sił syryjskich, ale też nie zmusiła oponentów, głównie USA, do zmiany ich stanowiska względem władz w Damaszku.

Wręcz przeciwnie - intensyfikacja procederu dostarczania syryjskim rebeliantom zaawansowanego technologicznie uzbrojenia świadczy o tym, że Amerykanie i ich sojusznicy podjęli rosyjską grę, do tego podbijając jej stawkę.

Nasycenie szeregów rebelii systemami typu ATGM sprawia bowiem, że błyskawicznie znika jakakolwiek, nawet nominalna przewaga, zyskiwana przez siły syryjskie ze względu na zaangażowanie lotnictwa rosyjskiego. Jak mydlana bańka pryska tym samym podstawowe założenie operacji sił powietrznych FR, że syryjskie czołgi i BWP - operujące pod osłoną rosyjskich samolotów - będą w stanie ostatecznie zmienić losy wojny.

W tym sensie nowoczesne ATGM w rękach syryjskiej opozycji skutecznie niwelują potencjalny wpływ rosyjskiej operacji powietrznej na operacyjne i strategiczne aspekty kampanii w Syrii. Tak więc, jak się wydaje, rosyjski odpowiednik osławionego "Legionu Condor" raczej nie spełni dziś w Lewancie swego zadania.

Kolej na broń przeciwlotniczą? 

Sprawy mogą przybrać jeszcze gorszy obrót. Najnowsze "przecieki" z Waszyngtonu i Brukseli mówią o rozważanej ponoć przez Zachód opcji dostarczenia siłom "umiarkowanej" syryjskiej opozycji najnowocześniejszych przenośnych zestawów przeciwlotniczych, tzw. MANPADs (Man-Portable Air-Defense Systems). Amerykanie już raz, w latach 80. XX w., pokonali w ten sposób Rosjan w Afganistanie, dostarczając słynne Stingery tamtejszym mudżahedinom. Teraz jednak chyba zapomnieli, że nad Syrią i Irakiem latają także ich samoloty, jak również ich sojuszników.

Co więcej - Lewant to dzisiaj środowisko strategiczne zdominowane przede wszystkim przez islamskich radykałów, w większości dżihadystów, co sprawia, że kontrola nad wysyłaną w ten region bronią jest w istocie niemożliwa. A im jest ona nowocześniejsza, tym większe zagrożenie, że ktoś kiedyś użyje jej przeciwko tym, którzy ją tam posłali. Albo przeciwko samolotom rosyjskim.

Należy wątpić, aby prezydent Barack Obama i jego doradcy mieli już plan awaryjny na wypadek sytuacji, w której jakiś syryjski rebeliant, przy użyciu świeżo dostarczonej nowoczesnej przenośnej rakiety przeciwlotniczej "Made in U.S.A.", strąca rosyjski samolot lub śmigłowiec. Prezydent Władimir Putin raczej nie należy do takich przywódców państwowych, którzy przeszliby nad tego typu zdarzeniem do porządku dziennego.

Źródło: http://wiadomosci.wp.pl/kat,1027139,title,Rosyjska-gra-w-Syrii-Amerykanie-podbijaja-stawke,wid,17957093,wiadomosc.html

.