- ale jakiego prawa? liberalnego, moralnego, boskiego?
Ze względu na umocowanie prawa możemy je podzielić na naturalne i stanowione. Prawo stanowione (pozytywne) musi być zapisane i odpowiednio ustanowione. Obowiązuje wszystkie osoby przebywające na terytorium danego państwa.
Zasadniczą cecha prawa powinno być to, że jest ono ...ślepe
- czyli bezstronne.
Prawo jest dla ludzi a nie ludzie dla prawa
Obecny spor o Trybunał Konstytucyjny pokazuje, ze sędziowie (nie tylko sędziowie TK) bardzo rożnie i najczęściej literalnie rozumieją przepisy prawa. Często brakuje im refleksji, czemu ma służyć dana regulacja prawna. Można to śmiało określić mianem kryzysu prawa. I nie jest to niestety tylko przypadłość polska.
Zdarza się, ze przy wykładni przepisów ustawowych sędziowie niekiedy sięgają do konstytucji i aksjologii w niej zawartej. Powołują się nawet na kartę praw podstawowych UE czy europejską konwencję o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Jak jednak wskazują badania, np. sądy administracyjne świetnie stosują prawo unijne, ale w sądownictwie powszechnym nie jest już to tak oczywiste. Skąd bierze się ten problem?
Problem z wykładnią prawa
U nas wciąż króluje wykładnia językowa, literalna. Tylko zupełnie pomocniczo stosuje się wykładnię celowościową czy funkcjonalną. Brakuje często refleksji, czemu ma służyć dana regulacja prawna. Europa zdaje się podążać nieco inną drogą. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej np. posługuje się głównie wykładnią celowościową. Stosowanie różnych metod wykładni prawa zapewnia jednocześnie lepszą skuteczność prawa, ale także większą spójność z poczuciem sprawiedliwości. Sądy nie są bowiem od przepisywania tekstu ustaw, ale od wymierzania sprawiedliwości. /zrodlo: http://www.rp.pl/artykul/1148867-Sedziom-brakuje-refleksji--czemu-ma-sluzyc-przepis.html
Ale gdyby to był tylko problem literalnego stosowania prawa to pól biedy, bo obserwujemy też oderwanie zapisów prawa od podstawy światopoglądowej i moralnej. Dlatego tak łatwo spotkać orzeczenia całkowicie ze sobą sprzeczne. Takim przykładem jest chociażby spor prawny o prawo kobiety do przerywania ciąży. - Co jest w takim przypadku ważniejsze? - Zycie dziecka, które ma się urodzić czy prawo kobiety do decydowania o tym z własnym sumieniem? W różnych krajach obowiązują różne przepisy prawne, dotyczące dopuszczalności usunięcia ciąży lub całkowitego zakazu aborcji. I na ogół mają one niewiele wspólnego z ustawami, uchwalonymi przez organizacje światowe. I tak np. zgodnie z uchwaloną w 1989 r. przez ONZ Konwencją o Prawach Dziecka „dziecko oznacza każdą istotę ludzką w wieku poniżej 18 lat" (art.1) oraz "każde dziecko ma niezbywalne prawo do życia" (art.6).
W roku 2004 Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu niejednogłośnie orzekł, że „nienarodzone dziecko nie jest uznawane za „osobę” bezpośrednio chronioną art. 2 Konwencji (prawo do życia), a nawet jeśli nienarodzone ma „prawo do życia”, to jest on implicite ograniczane przez prawa i interesy matki”.
Polskie ustawodawstwo dopuszcza przerwanie ciąży gdy ciąża zagraża zdrowiu lub życiu kobiety, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na ciężkie i nieodwracalne upośledzenie płodu, gdy ciąża powstała w wyniku przestępstwa (do 12 tygodnia).
W krajach, w których aborcja legalna jest na życzenie, dopuszczalna jest wyłącznie we wczesnym okresie ciąży. Po pierwszym trymestrze, poza szczególnymi wyjątkami, na ogół jest traktowana jako przestępstwo.
Do krajów o zaostrzonych warunkach dopuszczalności przerywania ciąży lub jej całkowitym zakazie w Europie należą: Malta, San Marino, Monako, Watykan, Liechtenstein, Irlandia i Polska.
W krajach, w których aborcja jest nielegalna lub mocno ograniczona, zdarza się, że kobiety jeżdżą na zabieg za granicę (np. z Polski do Niemiec, Szwecji, Wielkiej Brytanii). Czy takie postępowanie jest moralne i czy nie powinno być egzekwowane prawo kraju, którego dana kobieta jest obywatelem? Tymczasem okazuje się, że można (legalnie?) osunąć ciążę za granicą i w ten sposób obejść prawo w naszym kraju obowiązujące.
Takie i inne paradoksy z łatwością możemy zaobserwować i w innych momentach.
/za: http://www.poradnikzdrowie.pl/sprawdz-sie/niezbednik-pacjenta/aborcja-regulacje-prawne-dotyczace-przerywania-ciazy_38290.html
Prawo a wartości
Wielu ludzi w Polsce zastanawia się dzisiaj czy Trybunał Konstytucyjny walczy z wartościami konserwatywnymi? Z tego wywodzą przekonanie, ze TK należy rozwiązać, albo przynajmniej zastąpić sędziów o poglądach liberalnych sędziami z przekonaniami konserwatywnymi. Czy to jednak właściwa droga? Łatwo wyciągnąć wniosek, ze w przyszłości następna formacja polityczna, która wygra wybory, dajmy na to lewica zechce zastąpić zastanych sędziów osobami o poglądach lewicowych, lub - o zgrozo - LGBT.
Gwoli sprawiedliwości należy przypomnieć, że w przeszłości nie zawsze Trybunał Konstytucyjny kierował się wyłącznie poglądami liberalnymi. Na przykład uznał on za niezgodną z Konstytucją możliwość przerwania ciąży ze względu na trudną sytuację osobistą. Podobne rozstrzygnięcie wydał w sprawie ograniczenia możliwości powoływania się przez lekarzy na klauzulę sumienia. Co więcej, uznawał za zgodne z Konstytucją wliczanie do średniej ocen oceny z obowiązkowych zajęć religii, a także karanie za obrazę uczuć religijnych. Jednak brak umocowania w konkretnych wartościach moralnych daje się łatwo zauważyć. Zbyt często nie wiadomo od czego zależy konkretny wyrok. Raz w orzeczeniu możemy zaobserwować wpływ przekonań lewicowych i liberalnych a następnym razem są to poglądy konserwatywne, a nawet wartości chrześcijańskie. Tak nie powinno być, gdyż rodzi to konflikty ideologiczne i brak pewności rozstrzygnięć, które mogą być zależne od nastrojów i poglądów konkretnych sędziów oraz zapotrzebowania politycznego w danej chwili.
"Ponad prawem jest dobro narodu"
- mówił poseł Kornel Morawiecki, były antykomunistyczny opozycjonista. "Prawo powinno służyć nam. Prawo które nie służy narodowi jest bezprawiem" - dodaje. Takie słowa nie spodobały się Januszowi Korwinowi-Mikke, który określił je negowaniem dziedzictwa cywilizacji europejskiej, opartej na "rzymskim poszanowaniu prawa".
"Prawo znamy, jest spisane – a skąd możemy wiedzieć, co wg WCzc. Kornela Morawieckiego „służy narodowi”? I za co jutro pójdziemy siedzieć?" - straszył JKM. "A kto powiedział: «Mnie nie interesuje prawo, mnie interesuje sprawiedliwość!»? Tak jest, Adolf Hitler. I jeszcze jeden cytat: «Ten, kto jest gotów uczynić sprawę narodową swoją własną, do tego stopnia, że nie zna wyższego ideału, niż dobro swego narodu (…) – ten jest socjalistą». Panie Kornelu: Pan będzie po części odpowiedzialny za to, co się stanie!” - mówił Janusz Korwin-Mikke.
Dlaczego JKM tak ostro zareagował? - Bo wyszło na to, że człowiek związany niegdyś z gospodarczo lewicującą "Solidarnością" okazał się być znacznie bardziej liberalny niż "czołowy polski wolnościowiec". Pozytywizm prawniczy jest wszak ściśle związany z lewicą, etatyzmem i ruchami socjalistycznymi razem z ich kultem państwa.
Z kontekstu wypowiedzi Kornela Morawieckiego jasno wynika, że chodzi o oparcie prawa na moralności. Kto zna jego życiorys i poglądy nie powinien wątpić, że przez "naród" rozumie on ludzi, którzy na ów naród się składają - nie zaś abstrakcyjny, autonomiczny byt - jak chciał lewicowy hitlerowski socjalizm. Sprowadzanie słusznej wszak zasady do wypaczonego systemu, który się nią posłużył, to demagogia i najczystszej wody sofizmat. Może zrobić wrażenie, jak wystrzał na postrach - jednak gdy tylko huk przebrzmi okazuje się, że strzelano ślepymi nabojami.
Kornel Morawiecki - a poza nim wszyscy niemal przedstawiciele konserwatywnej myśli liberalnej - twierdzi że prawo powinno opierać się na moralności, że ma służyć człowiekowi. Tymczasem Janusz Korwin-Mikke powołuje się na rzymską zasadę "dura lex, sed lex". Panu Januszowi warto przypomnieć, że według tego samego rzymskiego prawa ojciec miał prawo zabić, jako swoją własność, córkę do 12 roku życia i nie ponieść z tego tytułu żadnych konsekwencji. Kiepsko to się zgrywa z duchem cywilizacji łacińskiej...
Ewolucja prawa jest nieuchronna bo:
Prawo wyrasta z cywilizacji
Jednak prawo nie może podlegać relatywizmowi i być dowolnie zmieniane wg chwilowego, politycznego i społecznego zapotrzebowania.
Święty Tomasz z Akwinu, który filozofią swoją wniósł niebagatelny wkład w budowę tejże cywilizacji, sformułował był przed blisko ośmiuset laty teorię prawa naturalnego, rozwiniętą w ubiegłym stuleciu przez myślicieli libertariańskich - między innymi Murraya Rothbarda. Prawo owo, bądź to wynikające z natury człowieka, bądź to dane człowiekowi od Boga (zwanego przez Tomasza Suprema Natura - Naturą Najwyższą), powinno stanowić podstawę i absolutną granicę dla ludzkiego prawodawstwa. To co Akwinata zaznaczył dość szeroko, Rothbard sprecyzował w dwóch założeniach: "Każdy człowiek jest jedynym właścicielem samego siebie" i "Nie wolno dokonywać niesprowokowanej agresji na drugiego człowieka i jego własność" (przedwojenny polski kapitan Edward Pacewicz określił to jeszcze ładniej: "Nu! Żyjtie parzondnie!").
Od czasów Tomasza różnie próbowano uzurpować sobie przywilej decydowania o stanowieniu prawa. Ludwik XIV lubił stawiać siebie na równi z antycznymi cezarami, mawiając: "Państwo to ja". Wielu cesarzy bizantyńskich (ale i frankońsko-niemieckich) na malowidłach przedstawiało siebie i Chrystusa, dla którego wydzielali też miejsce na swoim, specjalnie poszerzonym, tronie. Miało to symbolizować, że to oni mają mandat na tworzenie władzy. Nadal jednak robili to wbrew nauczaniu chrześcijańskiej moralności, na której wyrosła Europa. Nie mogli przy tym uniknąć krytyki ze strony myślicieli i filozofów.
Wraz z absolutyzmem dopiero narodził się pozytywizm prawniczy. "Prawo pozytywne", czyli tworzone, nadawane przez władzę - w odróżnieniu od prawa, które istnieje samo z siebie. Taka formuła przyjęta została nie tylko przez absolutystów, ale także - nieco później - przez socjalistów i komunistów, którzy najniespodziewaniej od swych "ciemiężycieli" przejęli kult państwa właśnie. W tym ujęciu prawo przestało nakazem moralnym, a zaczęło być środkiem legitymizowania władzy. Pozytywizm prawniczy zakłada bowiem, że prawo jest dobre, ponieważ ustanowiła je władza. Zatem władza dysponująca odpowiednią siłą by dyktować prawo (jakież to prymitywne i brutalne... - jak cały socjalizm) - była władzą prawowitą, ponieważ ustaliła obowiązujące prawo. Stąd już krótka droga do usprawiedliwienia każdej popełnionej w majestacie prawa zbrodni.
Tymczasem postulat ogłoszony na sejmowej mównicy przez Kornela Morawieckiego, który sprowadzić można do głoszonej przez Akwinatę i Rothbarda zasady prawa naturalnego gwarantuje, że władzę przejmie wreszcie naród. Władzę bezpośrednią, nie sprawowaną przez wybranych urzędników. Prawo skodyfikowane w oparciu o moralność, o zasady nieagresji i samoposiadania, automatycznie ukróca bowiem urzędniczą samowolę i ogranicza możliwości represjonowania obywateli w granicach prawa przez państwo (czego przykłady oglądaliśmy nie raz przez ostatnie osiem lat). Są to przy tym zasady na tyle uniwersalne, że swobodnie da się skonstruować na ich bazie spójny, jednolity i całkowicie wyczerpujący kodeks.
To co moralnie naganne zawsze regulowane jest przez społeczeństwa w naturalny sposób - w ten sposób bronią się one przed rozpadem. To co nie kłóci się z moralnością nie powinno być natomiast zakazane. Rzecz jasna jest to truizm; dziwne tylko, że nie rozumie tego akurat konserwatywny liberał... /zrodlo: http://polmedia.pl/index.php/aktualnosci/1596-morawiecki-prawo-ma-sluzyc-narodowi-korwin-porownuje-go-do-hitlera
I w ten sposób dochodzimy do
Rożnicy między prawem naturalnym a prawem stanowionym.
Prawo naturalne (lex naturalis) - to zbiór norm, które obowiązują całe społeczeństwo i władzę państwową bez względu na to, czy są one przez tą władzę ustanawiane i uznawane, czy nie.
Każda zbiorowość ludzka we wczesnych etapach swojego rozwoju wykształciła zbiór norm postępowania, co potwierdza jedna z sentencji łacińskich „Ubi societas, ibi ius” (gdzie społeczeństwo tam prawo). Ludzie od momentu tworzenia pierwszych zorganizowanych zbiorowości organizowali też prawo. Było ono niezbędne we współistnieniu i relacjach społecznych. Początkowo było to prawo zwyczajowe, niepisane.
Pierwszy skodyfikowany zbiór praw wydał władca Babilonu Hammurabi (XVIII XVII w. p.n.e.), przez historyków nazywany Kodeksem Hammurabiego. Kodeks zawierał szereg praw obowiązujących obywateli i niewolników.
Za źródło norm postępowania uważa się naturę Boga (Kościół Katolicki), naturę społeczną lub niezmienną naturę ludzką (oświecenie). O boskim pochodzeniu prawa pisali w swoich dziełach św. Augustyn i św. Tomasz z Akwinu. Zwolennicy pochodzenia prawa z natury społecznej to m in. Jan Jakub Rousseau i Immanuel Kant.
Współcześnie uznaje się prawo naturalne za wzór dla prawa stanowionego. Normy prawa naturalnego odwołują się do natury człowieka, któremu Bóg dał wolną wolę i rozum, aby nimi rozporządzać dla dobra ogólnego. Naczelną ideą prawa naturalnego jest idea dobra i nakaz - Należy czynić dobro.
Prawo naturalne oparte jest na naturze ludzkiej, nie można więc jego zniszczyć lub zabrać człowiekowi. Prawo naturalne jest nadrzędne przy tworzeniu prawa państwowego, nawiązuje do godności człowieka, powszechnego dobra i sprawiedliwości społecznej, a nie dążenia władzy do zaspokojenia własnych doraźnych interesów.
Prawo naturalne jest bardziej stabilne i trwałe od prawa stanowionego, gdyż odnosi się do woli Bożej, która podyktowała człowiekowi uniwersalne i niezmienne zasady postępowania w zbiorowości.
Podstawowe przykłady prawa naturalnego to: prawo do własności, do życia, do owoców swojej pracy, do zabawy, do religii itp.
Prawo stanowione (ius civile) - to zbiór norm, które zostały ustanowione przez organy państwowe, ustawodawcze, uwzględniając normy ogólne przyjęte w danym społeczeństwie. Państwo gwarantuje przestrzeganie tego typu prawa za pomocą przymusu. Prawo stanowione niektórzy określają jako prawo pozytywne, gdyż jest wolne od ocen moralnych i tylko jego należy przestrzegać.
Jakie powinny być relacje pomiędzy prawem naturalnym, a stanowionym (pozytywnym)?
Prawo naturalne
- Prawo jest ściśle określona wartością.
- Prawo wyraża dążenie do idei dobra, piękna, sprawiedliwości.
- Normy moralne są dane człowiekowi od Boga, wynikają z natury ludzkiej i zasad współżycia zbiorowości. Posiadają moc wiążącą.
- Zasady moralne powinny być podstawa przepisów prawnych.
- Prawo jest ściśle określone leksykalnie.
- Większość nie widzi potrzeby oceny prawa z punktu moralnego.
- Norma moralna nie traci na ważności nawet gdy jest uznana za niesprawiedliwą i niemoralną. Norma traci swoją wagę i znaczenie dopiero gdy uchyli ją organ legislacyjny zgodnie z procedurami.
- Wśród norm postępowania są takie, które określają jedynie normy moralne.
- Niektóre zachowania określają tylko normy prawne np. procedury podejmowania pewnych czynności.
Każde zachowanie jednostki jest regulowane przez prawo, które zawiera w sobie zasady moralne.
Formuła Radbrucha nakazuje nieprzestrzeganie prawa pozytywnego jeśli narusza ono podstawowe normy moralne. Jako przykład można podać orzecznictwo podczas procesu norymberskiego, kiedy państwo nazistowskie nakazywało łamać wiele norm moralnych, a wśród nich podstawowe - prawo do życia. /źródło: http://www.wosna5.pl/prawo_naturalne_a_prawo_stanowione
Konkluzja, czyli potrzeba naprawy prawa
Prawo powinno być "dla obywatela, a nie dla palestry". - Jeżeli obywatel nie jest w stanie zrozumieć prawa, to znaczy, że jest ono źle napisane.
Należy w trybie pilnym przeanalizować i napisać od nowa niektóre gałęzie prawa. Najważniejsza jest gospodarka, bo ona daje miejsca pracy i podatki, z których finansuje się cele społeczne. Trzeba by eksperci napisali nowe prawo podatkowe. By tego dokonać, Prezydent może powołać rodzaj komisji kodyfikacyjnej złożonej z ekspertów, która napisze nowe prawo podatkowe. Następnie gotowy projekt zostanie złożony w Sejmie.
Prawo musi być proste i prawo musi być dla obywatela,
a nie dla państwa, systemu czy samego prawa.
Konflikty, których podłożem jest złe i niejednoznaczne prawo pokazują, jak dużo jest do zrobienia w naszym systemie prawnym. Niejasne i niespójne przepisy, pisane na kolanie, będące często zbitkiem przepisów po jeszcze poprzednich systemach politycznych, zniechęcają ludzi do państwa, utrudniają życie obywatelom i urzędnikom. Obywatel często staje się mimowolnym przestępcą z powodu niejasności prawa, gdyż nie wie i nie może zrozumieć, jakie prawa mu przysługują.
Dzisiaj sytuacja wygląda tak, że np: prawo podatkowe interpretuje się indywidualnie i w zależności od miejsca zamieszkania te interpretacje są inne i wręcz w różnych miastach sprzeczne. Indywidualna Interpretacja Podatkowa to jest dopiero łamanie Konstytucji. Jeśli w jednym mieście urzędnik raz zinterpretuje, iż od jakiejś transakcji nie ma np. Vat to wówczas całe grupy firm przerejestrowują się do tego miasta, gdyż wiedzą, że urzędnik sobie nie zaprzeczy i każda następna interpretacja będzie podobna. Prawo nie może zależeć od pojętności urzędnika.
Niejasne prawo likwiduje miejsca pracy, łamie życie, doprowadza do bankructw obywateli, którzy zamiast rozwijać nasz kraj, tracą masę czasu i energii w urzędach czy sądach. To jest całkowicie niezgodne z moralnością, etyką, Konstytucją i interesem państwa.
Prawo jest dla obywateli i jeżeli obywatel nie może go zrozumieć to znaczy, że jest źle napisane i trzeba je zmienić.
Bardzo źle, gdy społeczeństwo przestaje ufać wymiarowi sprawiedliwości, który ma świadczyć taką szczególną usługę publiczną, jaką jest sprawiedliwość. Brak zaufania do władzy sądowniczej jest gorszy niż brak zaufania do władzy ustawodawczej czy rządowej, bo władzę ustawodawczą czy rządową obywatele mogą sobie co pewien czas zmienić, a sądowej nie. Nie można obywatelom powiedzieć – że jeśli nie podobają się wam sądy, to wybierzcie sobie lepsze. Obywatel w Polsce nie ma takiej możliwości. Równocześnie jego oczekiwania wobec systemu sądownictwa są szczególnie wysokie i rosną ze względu na zapotrzebowanie na to ważne dobro publiczne, jakim jest sprawiedliwość.
OdpowiedzUsuńBrak zaufania do wymiaru sprawiedliwości zawsze oznacza w konsekwencji poważny kryzys autorytetu państwa. Ma to szczególne znaczenie obecnie, kiedy od kilku już lat mamy do czynienia z narastającym kryzysem prawa w świecie i jego negatywnymi konsekwencjami dla wielu ważnych dziedzin życia społecznego – w tym sektora publicznego. Kryzys ten, tym bardziej skłania do przyspieszenia reform, szczególnie w wymiarze sprawiedliwości.
Prawo i Sprawiedliwość dostało wyborczy mandat do kierowania Polską. Głupota lewica zapewniła temu ugrupowaniu bezwzględną większość w parlamencie i możliwość wprowadzania niezapowiedzianych zmian ustrojowych. Poparcie dla planowanych przez PiS zmian nie bardzo można znaleźć w polskich środowiskach intelektualnych. Środowisko akademickie z renomowanych polskich uczelni nie pozostawia suchej nitki na prawie zatwierdzonym przez Prezydenta i innym, leżącym już na jego biurku. Odzywają się oczywiście głosy poparcia w tygodniku „wSieci” czy portalu „wPolitce”,ale nawet tam znajdujemy głosy znanych publicystów zdumionych bezwzględnością czy bezczelnością nieliczenia się z prawnym porządkiem przez ustawodawcę. Ustanowione prawo jest bronione tylko i wyłącznie przez PiS, które powinno w zasadzie dodać do swojej nazwy przymiotnik „Ludowe” Prawo i Sprawiedliwość.
OdpowiedzUsuń