niedziela, 18 sierpnia 2013

Prawda Nikandera a Prawda Boża


Czy Nikandera można przeklinać, czy raczej należy mu współczuć, czy może cieszyć się, że ma rację? Jaka jest prawda? No bo prawda, jak czujemy musi być tylko jedna...

Prowokacja Nikandera (w końcu) zakończyła się. Ale na jej kanwie należało by zadać kilka pytań i uzyskać odpowiedzi od Redakcji NE.

Mirakes pisze: "Mamy (wszyscy) prawo wiedzieć:
1) na jakich zasadach notka ląduje na pudle, głównej, w polecanych
2) kto w danej chwili ma zmianę jako moderator, admin
3) kto jest w redakcji (pisze na zlecenie)
4) kto realnie zarządza polityką serwisu

To nie jest tylko problem obrazy katolickich nowoekranowiczów. Ci co pieją z zachwytu nad tym atakiem, będą przeklinać jak innym razem zawiśnie coś o odwrotnym zabarwieniu. A katolicy właśnie mają przykład co się może stać. Wyjawienie polityki, składu redakcji jak i tego kto, kiedy pełni dyżur leży w interesie wszystkich. Kontrola, jawność działań władzy (!) jest podstawą by domagać się ewentualnych zmian. Czy nie to samo mamy w skali kraju?"
Iwan Kruk: "Czy Nowy Ekran jest portalem katolickim? Komentuję temat, który zniknął z afisza. Jeszcze dzisiaj rano znalazłem go, a jakże wśród nowości - na samej górze, a teraz, wieczorem nawet na samym dole nie uświadczysz. Kiedyś niewygodne tematy upychano do staroci - na dół, gdzie już mało kto zagląda, a teraz ciach i po temacie".
Chess napisał: "tekst przeklejony z "Polityki" działać może na totalnych ignorantów. Jest czystą manipulacją. Pokażę na czym polega...

Pierwszy z brzegu przykład - Władysław, brat Boleslawa Krzywoustego - Piast; Piastowie zdrajcy?
Drugi to znany wszystkim przykład Janusza Radziwłła - szlachcic świecki jak najbardziej; wniosek - szlachta to zdrajcy?
Trzeci przykład - podczas potopu szwedzkiego mieszkańcy Leszna, protestanci; wniosek - protestanci to zdrajcy?
Czwarty przykład - Julia Brystygierowa, żydowski oprawca polskich patriotów w PRLowskim szmbie; wniosek - Żyd to zdrajca ? Czy może komuch to zdrajca?

Skopiowany przez ciebie nikanderze tekst może budzić uznanie tylko u ludzi, którzy albo historii nie znają albo czytają ją pod własną wizję Polski."
"Wszystkim tym, którzy chcieliby bliżej poznać błędy i kłamstwa w heretyckich bredniach polecam rewelacyjną stronę: http://www.apologetyka.info/" - Rebeliantka.
Podobno tekst ten pierwotnie był zamieszczony w "Faktach i Mitach". Ja znalazłem go tutaj: http://kefir2010.wordpress.com/2013/02/18/zakazana-historia-kosciol-katolicki-a-rozbiory-polski/ Roman Kotliński to wydawca "Faktów i mitów" zarejestrowany jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa pod pseudonimem "Janusz", teczka IPN BU 00162/32.
Nikander pisze: "Powstanie kościuszkowskie przegraliśmy dlatego, bo pod Maciejowice Kościuszko wziął tylko połowę wojska, bo reszta musiała pilnować "jakobinów" od Kilińskiego aby biskupów nie powywieszali. " - czym potwierdza swoją ignorancję, to że jego wiedza historyczna jest żenująco niska.

Zakończyła się prowokacja Nikandera, ale czym ona tak naprawdę była?

Oto Nikander znalazł w Internecie tekst propagandowy, znany mi  już od dłuższego czasu, i poczuł, że to jest ten moment, aby zadać fundamentalne pytanie: "jak jest"? Jak jest z tym Kościołem Katolickim, skoro jest w nim tyle błędów, wypaczeń, partykularnych interesów, działalności na szkodę Polski i Polaków. No bo przecież w głowie się nie mieści, żeby Kościół, który jest autentyczny, w którzym jak powiadają mieszka Duch Św. i Go prowadzi tak wyglądał jak Go przedstawia ten artykuł.

Zawołał więc: "Co na to oficerowie watykańskiej agentury. Czy to prawda?" - przedstawiam oto "Kościelne "zasługi" dla Polski".

Czy nie miał prawa? Czy nie miał racji?

Na pewno nie powinien tego robić w dziale Kościół Katolicki, który - jak zauważyła Circostance - jest działem blogerów katolickich a nie zbiorem artykułów o Kościele Katolickim.

Stara Baba pisze: "W przypadku, gdy ktoś wchodzi z butami w miejsce przeznaczone dla Katolików brudząc im "mieszkanie" (...) może świadczyć tylko i wyłącznie o nietolerancji w stosunku do drugiego człowieka. Każdy wie że zachowanie dystansu do różnych spraw i bycie tolerancyjnym nie jest łatwym wyzwaniem. Musimy jednak zdawać sobie sprawę iż jeden człowiek lubi chleb z masłem a drugi chleb ze smalcem i każdy mający w sobie godność powinien te różnice szanować. Dodam jeszcze że tolerancja nie jest absolutnie akceptacją do czego
bardzo często między innymi politycy chcą ludzi przekonywać".

Ale może i dobrze się stało, że tam ten jego artykuł trafił, mimo jawnego złamania regulaminu NE, mimo, że tak wielu katolików poczuło się urażonych tym opluwaniem ich wiary, co oczywiście jest niedopuszczalne i nigdy nie powinno się wydarzyć.

Nikander napisał: "tekst, który zamieściłem był moją wyrachowaną prowokacją (...). Nie liczyłem na to, ze zostanie promowany. Zwykle na moje notki obecnie nie wchodzi więcej niż 100 blogerów (...) Chyba idiota mógłby napisać, ze dziesięć przykazań jest czymś złym. Religijność i wspólnotowe potrzeby duchowe to jedno a polityka to drugie".

- Kiedy przeczytałem to jego ostatnie zdanie zdałem sobie sprawę, że nie jest z Nikanderem aż tak źle, jakby się miało wydawać. On nie tylko dostrzega, że Dziesięcioro Przykazań są dobre, ale i religijność i wspólnotowe potrzeby są dobre. Przecież każdy chciałby należeć do grupy ludzi, która ma ideały, słuszne, rzecz jasna, która ma przejrzysty i dobrze zdefiniowany cel, ma przewidziane nagrody za przyleżność do jej członków, a co najważniejsze ma błogsławieństwo od Boga (dla ateistów od Losu), którym On sprzyja i błogosławi. Prawda, że piekne? Każdy by tak chciał, to przecież realizacja potrzeb każdego człowieka.

No ale każdy średnio inteligentny człowiek zauważy prędzej czy później, że z prawdą o Kościele, o Bogu, o wierze coś jest nie tak. Rozdźwięk pomiędzy naszymi oczekiwaniami, naszymi definicjami w tym względzie jest często ogromny. Oto pierwsze z brzegu pytania: skoro Pan Bog jest dobry to dlaczego dopuszcza zło na tym świecie, które nas dotyka. A może robi to specjalnie? - Ale czy wtedy można nazwać Go dobrym? Albo skoro Biblia jest zbiorem tekstów napisanych przez samego Boga, to skąd w tym tak wiele sprzeczności? Różne opisy podboju Ziemi Obiecanej, różne Dziesięcioro Przykazań, na dodatek pozmienianych przez KRK. Proszę zobaczyć test biblijny który niedawno zamieściłem: http://miroslaw.szczepaniak.nowyekran.net/post/93023,test-z-wiedzy-religijnej Skąd w tym tyle sprzeczności? A sam Kościół Katolicki ze swoim nauczaniem? Czemu sprzeciwia się np. in vitro, skoro to jedyna droga dla par, które nie mogą w naturalny sposób dorobić się potomstwa? Czy w tym wszystkim jest Duch Św.? Czy prowadzi Kościół? To jak np. wytłumaczyć np. taką krucjatę dzieci, bo komuś się uroiło, że Ziemię Świętą zdołają zdobyć jedynie niewinne dzieci, które nie wiedzą jeszcze co to seks. Jak tragicznie to się skończyło wiemy. Ci nieliczni którzy przeżyli zostali sprzedani w niewolę, i w jasyr. Gdzie był Bóg? Dlaczego nie zechciał poprzeć tak doniosłej inicjatywy jak wyzwolenie Ziemii Świętej z rąk islamistów? Dlaczego nam często Pan Bóg nie błogosławi, chociaż chodzimy do Kościołą i modlimy się. Dlaczego Pan Bóg nie błogosławił Izraelowi, któremu się objawił, wyprowadził z niewoli egipskiej, pomógł zdobyć w końcu Ziemię Obiecaną? I w końcu posłał w niewolę babilońską. - No właśnie.

Wnioski z tego typu przemyśleń rodzą się takie: albo coś tym Panem Bogiem jest nie tak, albo może to my zwariowaliśmy? Stworzyliśmy sobie jakiegoś bożka, który w naszym mniemaniu ma mieć określone cechy, m. in. ma być dobry i nam błogosławić - czyli sprawiać, żeby wszystko nam się udawało - a on tego nie robi. Więc skoro tego nie robi, to pewnie jest to wytwór naszej wyobraźni, naszych potrzeb, a tak naprawdę Boga nie ma...

Nie zapomninajmy, że świadomość religijna większości Polaków, którzy są niby katolikami jest na żenująco niskim poziomie. Najczęściej edukacja religijna kończy się na przygotowaniu do Pierwszej Komunii Św. w wieku 7 - 8 lat. Ale człowiek jest już tak skonstruowany, że poszukuje przez całe życie, stawia pytania i poszukuje odpowiedzi. I ma nadzieję, że obiektywna prawda będzie zgodna z rzeczywistością. Tak jak Nikander.

Łatwo zauważyć jak wiele od samej definicji prawdy zależy. Czy naprawdę tak jest jak sądzimy? Czy to co widzimy jest prawdą? Czy wyciągnięte przez nas wnioski są prawdziwe? Jakie kryteria należy przyjąć, żeby dojść do słusznych wniosków?
A jak jest z naszym rozumieniem takich pojęć jak "dobro" i "zło"? Skąd wiemy, że wszyscy rozumiemy je tak samo, albo czy Pan Bóg zgadza się z nami w tym względzie?

Święty Augustyn,  a za nim przez długi czas chrześcijaństwo utożsamiało zło z brakiem i zakorzeniało jego źródło w historii biblijnej, której konsekwencje „rozlewają się” na cały rodzaj ludzki do dziś. Augustyn, czerpiąc ze wzorów platońskich, nadawał prymat poznaniu racjonalnemu (gr. noesis) nad zmysłowym, zakładając, że do wiecznych prawd dusza ludzka, będąca podmiotem poznającym, ma niezawodny dostęp. Dusza może dzięki oświeceniu duchowemu (illuminatio), udzielanemu przez Boga oglądać wieczne pierwowzory rzeczy, boskie idee, które są w Nim. Poznanie idei, a więc poznanie Boga, jest więc głównym zadaniem epistemologii. Natomiast introspekcja, jako pochodząca od Boga, jest nieomylna. Poznanie rozumowe, wzmożone przez Bożą łaskę iluminacji to podstawa  – zmysły nie mogą dać pewnej wiedzy o świecie. Wychodząc z założenia, że byt lepszy jest od nicości, stwierdza Augustyn, że byt jest dobry ze swej natury – istnienie jest dobrem, zaś nicość, czy też nieistnienie – złem. Dobra jest dlatego wszelka natura materialna (czyli stworzona przez Boga substancja). Również rozum i wiedza, są dobre ze swej natury: „Rozum jest siłą dobrą … kto zaś poznaje rozumem, postępuje dobrze”.

Jednakże to nie rozum jest najwyższą władzą człowieka. Augustyn stwierdza, że to wola, a nie rozum stanowi naturę ludzką, która przejawia się w chceniu, a nie wiedzeniu. Augustyn argumentuje, że natura rzeczy przejawia się w jej aktywności – a skoro rozum jest z natury bierny, natomiast dusza - jako źródło woli – aktywna, to właśnie ona musi być naturą ludzką. Człowiek dzięki Bogu może przejawiać inklinację do czynienia dobra. Natomiast jego własna wola, bez wspomożenia boskiego dla rozumu, może wybierać tylko moralne zło. Jak pisze: „tylko wola może złożyć z tronu pierwiastek rozumny i uniemożliwić jego prawidłowe działanie”. Wtedy w człowieku może pojawić się „myśl pozbawiona steru”. Widać więc, że rozum potrafi nieomylnie odczytywać zamysły i idee Boże (prawo naturalne), jednak może zostać zmącony przez wolę. To właśnie wola, przymiot swoiście ludzki, umożliwia zło moralne. Nie może ono pochodzić od Boga, bowiem Bóg, jako byt pierwszy, jest nieskończenie dobry, a z boskiego dobra nie może pochodzić zło. Ufając autorytetowi Biblii Augustyn stwierdza, że zło w świecie pochodzi od grzechu pierwszych ludzi (pecatuum originarium), którzy wykroczyli przeciwko Bogu poprzez pychę, pragnienie zrównania się z Nim. Odtąd natura ludzka jest skażona złem, które poprzez człowieka zostaje wpisane na stałe w naturę świata. Na pytanie, czy wszechmoc i wszechwiedza (praescientia) Boga nie mogłaby go wykorzenić, Augustyn odpowiada, że nie, bowiem „doskonalsze jest stworzenie, które grzeszy z wolnej woli, niż to, które nie grzeszy dlatego, że nie ma wolnej woli”, a Bóg wybiera doskonałości większe. Ostatecznie, świat z wolnym człowiekiem czyniącym zło jest lepszy, niż gdyby człowiek nie posiadał wolnej woli, a co za tym idzie, możliwości popełniania zła.

Aby czynić dobro konieczna jest łaska Boża – dobro czyni się więc z łaski Bożej. Człowiek jest odpowiedzialny za zło, ale bez pomocy Boga nie jest odpowiedzialny za dobro – bo bez łaski nie można dobrze czynić. Choć nie może on zasłużyć na łaskę, może o nią prosić, wierząc, że ją otrzyma.

Źródłem zła moralnego jest namiętność – przywiązanie do tego, co można utracić, zamiast do prawd wiecznych, lub też niewiedza – wynikająca z wrodzonej niedoskonałości ludzkiej. Jak pisze Augustyn: „Albo niewiedza pozbawia człowieka swobodnej decyzji woli, żeby mógł wybrać dobro, które powinien czynić, albo cielesne nałogi, które z powodu brutalności, towarzyszącej przekazywaniu śmiertelnego życia, zakorzeniły się jakby druga natura”. Władza namiętności wprowadza zamęt w duszę człowieka, wprawiając go w skrajne stany duchowe: „to przygnębia zgryzotami, to znowu mami oszukańczą radością”. W odróżnieniu do parkosyzmów emocji, które targają człowiekiem namiętnym, człowiek szczęśliwy to taki, któremu „radość ożywia dusze spokojnie, bez jej wysiłku, a stale”. Augustyn opisuje cztery cnoty kardynalne: roztropność, męstwo, umiarkowanie, sprawiedliwość, które właściwe są człowiekowi szczęśliwemu. Ludzie mogą być nieszczęśliwi z własnej woli – ale nie dlatego, że chcąc właśnie nieszczęścia, ale dlatego, że słabość ich woli pociąga za sobą nieszczęście.

Natomiast niewiedza ludzka, mogąca być drugim źródłem grzechu, bierze się z natury ludzkiej. Co ciekawe, wg Augustyna istnieją de facto dwa rozumienia „natury ludzkiej” - jedna jest naturą idealną, gwarantującą „odrębność rodzajową” człowieka, natomiast druga, to natura człowieka jako śmiertelnika, poddanego ciału z powodu kary pierwszego człowieka. Natura ludzka jest więc wadliwa, jednakże nie każda wada jest zawiniona. Wada jest tym, co sprzeciwia się naturze rzeczy, do której przynależy. Rzeczy są wadliwe w takim stopniu, w jakim posiadają defekt w stosunku do boskich prawzorów/idei. Jednak tylko dobrowolne oddalanie się od tych idei, przy udziale woli, jest winą. Nikt nie jest winien tego, czego nie otrzymał – więc wady ludzkie wynikające z natury (z przyrody) – jak np. przemijalność życia nie są zawinione.

"Za naturalną niewiedzę i naturalną niemoc dusza nie ponosi odpowiedzialności, lecz ponosi ją za to, że nie zabiegała o wiedzę i nie włożyła odpowiedniego wysiłku, żeby wyrobić w sobie łatwość czynienia dobrze”.

Bóg w niepojęty sposób czuwa nad losami świata; pozostając poza światem, jednocześnie ma wpływ na jego losy; jako byt bezczasowy posiada też wiedzę na temat wydarzeń ziemskich – przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Dopuszcza zło, bo dał wolność człowiekowi, ale równocześnie stara się minimalizować jego skutki i ze zła wyciągać dobro. Co bardzo ważne, wiedza boska w żaden sposób nie ogranicza wolnej woli ludzkiej. Chcieć nie znaczy wiedzieć. Jak pisze Augustyn: "Jakże to być może, że dzieje się tylko to, co Bóg przewidział, jeżeli nie będzie woli, którą On przewidział? … A więc nasza wola nie byłaby wolą, gdyby nie była w naszej mocy … Skoro bowiem Bóg przewiduje wolę, nastąpi właśnie przewidziana przez Niego wola… Lecz nie byłaby to wola, gdyby nie była w naszej mocy. A więc jego przewidywanie nie odbiera mi niezależności … Choć wiesz o przyszłym grzechu jakiegoś człowieka, nie zmuszasz go przez to, żeby zgrzeszył”.

Kant, wiązał zarówno zło, jak i dobro z wolnością człowieka, jednak zdecydowanie występując przeciwko doktrynie „dziedziczenia” zła, jako skutku prehistorycznego grzechu, które przyjmuje chrześcijaństwo. Kantowski racjonalizm opiera się na tezie o „czystości rozumu” – czyli przekonaniu, że stosując odpowiednie rozumowanie, wiedziony intuicją rozum (lux naturalis) jest w stanie dotrzeć do prawdy. Podczas gdy Augustyn zakłada możliwość bezbłędnego widzenia prawd Bożych, ale tylko dzięki nieustannej boskiej pomocy (iluminacja), tak rozum Kanta jest całkowicie samodzielny, może przeprowadzać bezbłędne wnioskowania o własnych siłach. Znany cytat Kanta „niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie” odnosi się właśnie do wiary w czystość rozumu – rozum nie jest instrumentalny, wręcz przeciwnie: może odkryć prawdę bezwzględną.

Drugim kluczowym elementem systemu Kanta jest pojęcie obowiązku, widzi w człowieku wrodzone predyspozycje biologiczne, będące elementem struktur gatunkowych. Są to predyspozycje: (1) do zwierzęcości – rozumiane jako czysto mechaniczna miłość własna, nierozumowa i instynktowna, mająca na celu rozmnażanie i przetrwanie; (2) do człowieczeństwa – rozumiane jako ‘porównująca miłość własna’, rozumowa, powodująca rywalizację w społeczeństwie; jest to de facto egoizm w grupie – człowiek porównuje się do innych, chcąc być najpierw im równy, a potem zdobyć nad nimi przewagę; (3) do osobowości – jest to „moralne uczucie”, szacunek dla prawa moralnego, odczytywanego rozumem.

W predyspozycjach mogą zasadzać się przywary, które jednak będąc biologicznymi, a nie pochodzącymi z rozumu nie są tożsame z moralnością, nie można człowieka osądzać z ich powodu (przywary Kanta to odpowiednik augustiańskich wad, z które człowiek nie ponosi winy). A zatem, nie mają związku ze złem moralnym. Tutaj ujawnia się dwojakie rozumienie natury (Natur) przez Kanta – natura człowieka jako predyspozycje biologiczne oraz natura jako możliwość wolnych aktów woli.

Predyspozycja (3) jest podstawą dla uczucia moralnego. Podobnie do Augustyna, Kant kryterium oceny moralnej czyni intencję, odróżniając legalizm od moralności. Pierwsza postawa to postępowanie zgodnie z prawem (np. ze względu na korzyść własną), druga zaś jest postępowaniem ze względu na to prawo, z poczucia moralnego obowiązku, wynikającego z ww. predyspozycji.

Człowiek, jako mający możliwość czystego rozumowania, odczytywania wiecznego moralnego prawa, poznaje swoje obowiązki:

„Człowiek (nawet najgorszy), obojętnie jakich by to nie dotyczyło maksym, nie rezygnuje z prawa moralnego na drodze buntu (wypowiadając posłuszeństwa). Prawo to narzuca mu się ciągle nieodparty sposób na mocy tkwiącej w człowieku moralnej predyspozycji. Jeśli przeciw temu nie działałyby żadne inne pobudki, to człowiek przyjąłby prawo do swojej naczelnej maksymy”[23].

Każdemu człowiekowi prawo moralne narzuca się zatem nieodparcie[24]. Dlatego w swoim postępowaniu tłumi skłonności i przyjmuje te maksymy, czyli zasady postępowania,  co do których akceptacji czuje się zobowiązany. A tylko taki czyn jest moralny, który wynika z obowiązku.

To, co czysty rozum traktuje jako obowiązek, religia przyjęła jako przykazania boskie: „Religia jest poznaniem wszystkich naszych obowiązków jako Bożych przykazań”[25]. Czerpanie moralności z religii jest więc pójściem niejako „na skróty”; przyjęciem jako objawienia tego, co dostępne jest rozumowo. Religia  jest powszechna w świecie, bowiem „ludzkość nie dojrzała jeszcze do oparcia swej religijnej wiary na samym rozumie”[26], nie może zrozumieć, że Bóg to transcendentalny pozór – byt, którego założenie jest konieczne tylko po to, aby etyka uzyskała transcendentalne zaczepienie, tzn. konieczność obowiązywania. Reszta to sfera rozumu. Jest więc Bóg ideą regulatywną[27] (tak jak idea jedności podmiotu poznającego i idea jedności świata), będącą w istocie ideą jedności wszystkich możliwych rzeczy, niepoznawalną empirycznie, a realną tylko jako „funkcja” porządkująca.

Pytanie o zło to u Kanta pytanie o podstawę przyjęcia maksym, brak tu odwołań do okoliczności, czy uwarunkowania decyzji przez kulturę. Czym jest więc zło?

”Zło musi polegać na subiektywnej podstawie możliwości odstępstwa maksymy od prawa moralnego. Przyjmując, że jest to ogólna skłonność właściwa człowiekowi (a więc charakterowi jego gatunku), możemy ją nazwać naturalną skłonnością człowieka do zła”.

Zło wynika więc z miłości własnej i skutkuje przyjęciem złej maksymy. Wydarza się wtedy, gdy człowiek, który czuje obowiązek przestrzegania prawa moralnego mimo wszystko świadomie decyduje się przyjąć maksymę przeciw niemu wykraczającą:

„Człowiek (także najlepszy) jest zły tylko dlatego, że przyjmując pobudki do swoich maksym, odwraca ich moralny porządek, obok prawa moralnego przyjmuje do swoich maksym prawo miłości własnej”.

W związku z tym, „aby człowieka nazwać złym, konieczne jest, aby ze złego postępowania, a nawet z jednego świadomie złego czynu móc a priori wywnioskować leżącą u jego podstaw złą maksymę” a „jedynie w prawidle, które wola sama sobie wyznacza dla korzystania ze swojej wolności, tzn. w maksymie może leżeć podstawa zła; a nigdy w naturalnym popędzie, ani w przedmiocie, który determinuje wolę poprzez skłonność”.

Według Kanta, człowiek zawsze pragnie dobra, choćby było to dobro subiektywne, dobro ze względu na coś, w jakimś celu. Człowiek poszukujący dobra względnego kieruje się imperatywem hipotetycznym (warunkowym), którego celem jest osiągnięcie tego, co wybierze sobie nasza wola, bez żadnych ograniczeń co do przedmiotu pragnienia[32]. Ten imperatyw nie jest w żaden sposób ograniczony powinnościami, posługiwanie się nim nie ma związku z moralnością. W przeciwieństwie do niego, Kant konstruuje imperatyw kategoryczny, który poszukuje dobra bezwzględnego. Wola ludzka jest prawdziwe wolna tylko wtedy, gdy sama, bez przymusu, jest w stanie rozumowo narzucić sobie ten właśnie imperatyw. Posługiwanie się nim oznacza samoograniczenie siebie poprzez przyjęcie jednej, uniwersalnej zasady postępowania, której celem jest samo jej przestrzeganie, bez względu na okoliczności. Najbardziej znane sformułowanie imperatywu kategorycznego ma formułę: „Postępuj tylko według takiej maksymy, dzięki której możesz zarazem chcieć, żeby stała się prawem powszechnym”.

Kant studiował Biblię i twierdził, że religia dogmatyzuje nakazem boskim to, co sam człowiek jest sobie w stanie nakazać.

A więc „człowiek, ogólnie jako człowiek, posiada w sobie jakąś (niemożliwą do zbadania przez nas) pierwotną podstawę umożliwiającą przyjmowanie dobrych albo złych (sprzecznych z prawem) maksym”[36]. Dobro oraz zło, jako dwa pierwiastki, są „obecne w człowieku od samego urodzenia, ale nie w ten sposób, że urodzenie jest jego przyczyną”. Nie można według Kanta powiedzieć, jak to było u Augustyna, że jesteśmy skazani na zło z powodu bycia ludźmi. Przeciwnie, jako ludzie jesteśmy raczej dobrzy, (bo potrafimy odczytać prawo moralne oraz zawsze pragniemy jakiegoś dobra, choćby dobra dla siebie), jednak jako ludzie wolni, mamy też skłonność do zła. Prawda leży więc pośrodku – człowiek wyjściowo jest albo dobry i zły zarazem, albo ani taki, ani taki. Sam człowiek, zależnie od maksym, jakie będzie przyjmował, okaże się dobry albo zły w ciągu indywidualnego życia. Jak więc widać, Kant, w przeciwieństwie do Augustyna, odrzuca skażenie, zdeterminowanie natury człowieka przez grzechy przodków. Choć przyznaje, że pochodzenie dobra i zła pozostaje zagadką, to jednak tylko od człowieka, od przyjmowanych przez niego maksym zależy, czy będzie dobry, czy zły. Zły czyn musi być traktowany jak gdyby człowiek dokonał go wychodząc ze stanu niewinności (jest to język, który stoi w przeciwności do augustianizmu, przypomina zaś pelagianizm). Zło zostaje zredukowane do czynu osobowego. Skłonność do przyjmowania złych maksym jest nieusuwalna, jednak należy odróżnić skłonność od predyspozycji. Skłonność do zła leży w naturze człowieka jako bytu wolnego, tak jak predyspozycja do szanowania prawa moralnego, czyli do dobra, leży w naturze ludzkiej jako bytu biologicznego.

Człowiek posiada predyspozycje do dobra oraz skłonność do zła. Kantowska „radykalność zła” oznacza  jego nieusuwalne zakorzenienie w wolności. W tym punkcie istnieje wyraźna zbieżność z koncepcją augustiańską (wolna wola może wybierać dobro/zło), choć istnieje też różnica: Kant pytanie o ostateczne pochodzenie zła pozostawia bez odpowiedzi (nie ma go ani w rozumie, ani w ciele), sugerując tylko jako podstawę możliwości zła wolność natury ludzkiej, podczas gdy Augustyn wywodzi je z prehistorii biblijnej.

Święty Augustyn, zakorzeniając genezę dobra i zła teodycei, rozgranicza przeszłość, w której człowiek – używając języka Kanta – odczytywał prawo moralne (Boże) bezbłędnie i teraźniejszość, w której ze względu na grzech pierworodny, ta władza została zachwiana. Według Kanta natomiast człowiek zawsze posiada niezachwianą możność odczytania prawa moralnego dzięki potędze rozumu. Obaj wierzą w światło rozumu, tyle, że w przypadku Kanta rozum może obejść się bez wspomożenia Boga. Co do zła, podczas gdy Augustyn zakorzenia jego przyczynę w prehistorycznym Micie (w rozumieniu Ricoeur’a), Kant o przyczynie zła milczy, a podstawą dla jego występowania czyni skłonności ludzkie, warunkowane predyspozycjami wrodzonymi, wpływającymi na wolę. Obaj myśliciele podkreślają priorytet siły woli ludzkiej, która staje się prawdziwie wolna, gdy będzie postępowała z prawem wiecznym (Augustyn), albo też – w wersji Kanta – będzie zdolna do narzucenia sobie konieczności postępowania według imperatywu kategorycznego. Obaj potrzebują również jakiegoś rodzaju konieczności dla zakorzenienia moralności – u Augustyna jest to Bóg, u Kanta – powinność wynikająca z odczytania prawa moralnego. Podczas gdy Augustyn obciąża naturę ludzką konsekwencjami grzechu prehistorycznego, Kant rozpatruje winy tylko w obrębie jednostkowego życia indywidualnego. Obaj myśliciele, co ciekawe, dwojako rozumieją naturę ludzką – po pierwsze jako bytu wywodzącego się z przyrody, skutkiem czego człowiek posiada ograniczenia (wady niezawinione u Augustyna, przywary u Kanta) za które nie jest odpowiedzialny; po drugie – jako naturę bytu wolnego, skażoną przedwiecznym złem (Augustyn), bądź skłonną do zła (Kant). W obu przypadkach dobro i zło to rzeczy, o których można jednak w jakiś sposób mówić i rozeznawać się w nich.

Porównanie myśli Augustyna i Kanta pokazuje przejście racjonalizmu teologicznego do racjonalizmu oświeceniowego. Historia filozofii poszła jednak dalej: współcześnie, wraz z wyczerpywaniem się formuły oświeceniowej przyszło nietzscheańskie zwątpienie w kategorie rozumowe, z którego wyłonił się postmodernizm. Takie koncepty jak czysty rozum, czy prawo moralne, nie wspominając już o prawie Bożym, straciły w kontynentalnej filozofii legitymizację – nawet sublimacja zmysłu moralnego do poziomu kantowskiego nie jest wystarczająca dla jego legitymizacji. Wszak według ponowoczesnego sposobu myślenia racjonalność okazała się instrumentalna, a prawda rozumowa zależna od interpretacji i interesów grup społecznych mających każdorazowo sprecyzowane interesy polityczne. W efekcie nie istnieje żadna wspólnota moralna, systemy etyczne są całkowicie zdeterminowane przez kulturę, a doszukiwanie się między nimi analogii i podobieństw przez filozofów powinno być obnażone jako kolejna z kolei próba narzucenia politycznie podszytej interpretacji społeczeństwu, które wreszcie zdążyło się wyzwolić od mitów i musi w tym stanie pozostać (redukcja filozofii do polityki – Wissenschaft is Macht, w dosłownym rozumieniu).

Choć Kant pokazał, że religia chrześcijańska może być zracjonalizowana, jeśli rozum zaczepi się o imperatyw kategoryczny, czyli rodzaj „dogmatu”, to należy spytać, czy religia w obrębie samego rozumu może być uniwersalna, tj. powszechna. Postmodernizm został przyjęty przez masy dlatego, że jego zwątpienie jest uniwersalne, proste, i nienawykłe do sublimacji; jest podejrzliwe wobec idei jako formy władzy.

- źródło: http://greglevitz.salon24.pl/147705,augustyn-i-kant-korzenie-zla-i-zrodla-wolnej-woli
Kant w „Krytyce czystego rozumu” zaproponował zbudowanie warunków możliwości prawomocnego poznania. W dziele tym Kant poddał krytyce zdolność postrzegania zmysłowego twierdząc, że rzeczy same w sobie (noumeny) wbrew klasycznej metafizyce są niedostępne doświadczeniom, a przez to niepoznawalne. Człowiek poznaje tylko rzeczy zmysłowe – fenomeny. Z tej myśli zrodziło się pytanie: jak na podstawie doświadczenia można orzekać o rzeczach samych w sobie, skoro nie możemy ich bezpośrednio doświadczyć. Aby dać no to pytanie odpowiedź Immanuel Kant przeprowadził dwojaki podział sądów:  uzyskane na podstawie doświadczenia (empiryczne, a posteriori) oraz  niezależne od niego (a priori) oraz na sądy analityczne (uwyraźniają treść) i syntetyczne (które poszerzają wiedzę). Podziały te połączył ze sobą uzyskując takie rodzaje sądów: analityczne a priori, syntetyczne a posteriori i syntetyczne a priori. O ile sądy analityczne a priori oraz syntetyczne a posteriori są łatwe do zrozumienia to istotne było wytłumaczenie sądów syntetycznych a priori.

Wg Kanta nie całe poznanie pochodzi od doświadczenia empirycznego, ale wiedza pochodzi też od umysłu, który owe doświadczenia przetwarza. Trzeba, zatem zbadać podmiotowe warunki poznania naukowego – dokonać analizy umysłu tzn. że umysł podmiotu nie jest tylko lustrem, nie jest bierny ale syntetyzuje wrażenia tworząc z nich jednolity obraz przedmiotu. Ową analizę nazywa transcendentalną, gdyż przekracza ona uwarunkowania empiryczne i odwołuje się do czystego rozumu.

Bóg wg Kanta.

Do centralnych problemów teoretycznej filozofii Kanta należał także problem istnienia Boga. W swojej rozprawie „Jedyna możliwa podstawa dla dowodu na istnienie Boga” („Der einzige mögliche Beweisgrund zu einer Demonstration des Daseins Gottes) wykazał niewystarczalność tradycyjnych dowodów istnienia Boga i powiedział, że nie posiadamy żadnej wiedzy teoretycznej na Jego temat. (Krytykował także teologię racjonalną, kwestionując propagowane przez szkołę leibnizjańsko-wolfiańską dowody na istnienie Boga: ontologiczny, wywodzący istnienie Boga z Jego istoty oraz kosmologiczny, dowodzący konieczności istnienia Boga z faktu istnienia wszechświata, uznał za rezultat błędu logicznego, czyli pomieszania wniosków z przesłankami). Sam zaproponował zatem własny dowód, który odwołuje się do pojęcia podstawy realnej. Wychodzi on od stwierdzenia, że wszelka możliwość zakłada coś rzeczywistego, coś co realnie istnieje. Istnieje zatem taka rzeczywistość (podstawa realna), której zniesienie pociągałoby za sobą unicestwienie wszelkiej rzeczy, nawet myślenia. Świat nie jest jednak nicością, jest rzeczywisty zatem podstawa realna musi istnieć. Człowiek powinien ze względów moralnych postępować tak, jak gdyby Bóg był stwórcą świata, choć prawo moralne może być oparte jedynie na rozumie i zachowuje ważność, nawet gdyby nie było Boga. Samo jednak przestrzeganie prawa moralnego nie zapewnia człowiekowi szczęścia i nie daje odpowiedzi na pytanie o cel i sens jego życia. Pozostawiony samemu sobie, może on zwątpić w znaczenie prawa, które nie rozwiązuje jego żywotnych problemów i dlatego Kant twierdzi, że istnienie Boga jest warunkiem tożsamości człowieka jako skończonej istoty rozumnej.

Religia

W swoim traktacie „Religia w obrębie samego rozumu” („Die Religion innerhalb der Grenzen der bloflen Vernunf”)  stwierdził, że najważniejszym i z niczym nieporównywalnym celem religii jest wzmacnianie w człowieku - rozdwojonym między skłonnością a obowiązkiem - moralnej predyspozycji do dobra. Celu jakim jest dobro nie powinny przesłaniać  jakiekolwiek działania instytucjonalne, akty religijności, sprowadzające się wyłącznie do kultu bądź do uznawania treści dogmatycznych. Wszelkie religie pozytywne (objawione, historyczne) traktował Kant jako środek wychowujący ludzi do czystej religii rozumu, która przedstawia obowiązki moralne jako Boskie przykazania.

Ponadto filozof przedstawia dzieje ludzkości jako historię ciągłego zmagania się dobra ze złem (jako symbol podał walkę Chrystusa z szatanem). Dzięki temu doszedł do wniosku, że indywidualne dążenie człowieka do moralnej doskonałości nie broni go przed złem. Dlatego ludzie powinni zjednoczyć swoje siły, aby wspólnie walczyć ze złem. Oni sami są jednak zdolni do utworzenia wspólnoty ogólnoludzkiej wtedy, gdy założymy istnienie Boga jako jej twórcy — wspólnota ludzka musi być wspólnotą religijną.

Religia to traktowanie naszych moralnych obowiązków, jako Bożych przykazań. A jedyny sposób oddawania chwały Bogu, czyli praktykowanie religii, to czynienie zadość naszym moralnym obowiązkom: prowadzenie dobrego życia i dążenie do moralnej doskonałości. Tak rozumiana religię może człowiek odkryć na podstawie samego rozumu i Kant nazwał ją religią naturalną albo religią rozumu. Religia ta nie przybliża nas do poznania Boga, co więcej zachowuje ważność, nawet gdyby Bóg nie istniał.

Owej naturalnej religii rozumu przeciwstawił religię opartą na objawieniu, powołując się na fakt, że istnieje bardzo wiele takich religii, które podają różne źródła swego pochodzenia, głoszą różne prawdy wiary i proponują różne formy kultu religijnego. W religii objawionej człowiek próbuje czcić Boga na różne sposoby, a wiedzę na ten temat czerpie z  świętych ksiąg lub tradycji przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Kant nie odrzucał takiej religii ale mówił, że powinna ona stanowić tylko pomoc dzięki której będzie można  dotrzeć do prawdziwej religii rozumu. Niedobrze zaś jest wtedy, gdy człowiek zapomina o tym celu i zamiast dążyć do moralnej doskonałości ogranicza się do bezrefleksyjnego i mechanicznego uczestnictwa w obrzędach Kościoła, wierząc przy tym, że w ten sposób stanie się człowiekiem miłym Bogu.

Prawo

W dziele „Metaphysik der Sitten” Kant podzielił na naukę prawa, obejmującą prawo prywatne i publiczne, oraz na naukę cnoty, czyli obowiązków człowieka wobec siebie samego oraz innych osób. Kant opiera się na założeniu, że zadaniem instytucji państwa jest zabezpieczenie wolności zewnętrznej obywateli, co dokonuje się w taki sposób, że każdy zrzeka się części swej osobistej wolności na rzecz społeczeństwa.

Społeczeństwo obywateli powinno funkcjonować jako związek organiczny, zgodny z imperatywem kategorycznym, który to nakazuje traktować każdego obywatela nie jako środek, ale zawsze zarazem jako cel istnienia społeczeństwa. Kant ową zasadę tę uważał za podstawę wykładni prawa międzynarodowego, którą zaprezentował rozprawie „Zum ewigen Friedel” (dzieło uchodzące za pierwszy projekt stworzenia rządu ogólnoświatowego)

źródło: http://www.katolik.pl/2043,416.druk?s=3

Dlaczego prawda jest schowana przed ludźmi? Czy nie prościej było by objawić jej pełnię ludziom? Niestety, ale prawda nie zawsze wyzwala i przynosi dobro.

Słowa Jezusa "Ja jestem drogą i prawdą, i życiem pokazują nam o co w tym wszystkim Panu Bogu chodzi. Wcale nie o prawdę, żeby wszyscy zobaczyli i przekonali się jak jest. "Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie" (J 14,6) oznaczają, że Jezus prowadzi Nas do Swojego Ojca, sprowadza nas na drobrą drogę życia, abyśmy byli wierzący. Prawdą jest to, że Jezus 'zaprowadzi' nas do Boga Ojca po śmierci, gdy życie się skończy. Bez naszej (ludzi) wiary nie byłoby szczęśliwego, lepszego życia po śmierci.
Jezus jest Drogą - bo tylko przez niego osiągniemy życie wieczne. On jest nową i żywą drogą do Ojca, Pośrednikiem, Bramą do Nieba.  Kroczymy za Nim naśladując Jego przykład życia. Mamy nadzieję znaleźć się na sądzie podobnymi do Niego…
Jezus utorował drogę! Bóg dokonał tego wszystkiego, a naszą odpowiedzialnością jest akceptacja tego faktu. Nie możemy zrobić nic, co moglibyśmy dodać do dzieła Chrystusa. Wszystko zostało zrobione dla nas. Gdyby ludzkość mogła dotrzeć do Boga w jakiś inny sposób, wtedy Jezus nie musiałby umrzeć.

Jezus jest Prawdą - bo wierzymy, że tylko On ma Słowa życia wiecznego objawiając w Ewangelii prawdę o Bogu i o nas. Otwieramy umysł na Jego światło aby przemienił nasz ludzki sposób myślenia. Uznajemy prawdę że nikt nie może znać Boga Ojca inaczej, jak przez osobę Jezusa Chrystusa

Jezus jest Życiem - bo On daje się nam w Eucharystii jako pokarm, umocnienie, uświęcenie…
Jest naszym wzorem życia, uczymy się od Niego jak być „dobry jak chleb , bo życie jest z Boga: tylko Bóg jest Życiem.

To życie we Mnie jest dla wszystkich, którzy przez wasze słowo uwierzą we Mnie. To życie jest ostatecznym darem nieśmiertelnego Boga dla śmiertelnego człowieka. „Przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem” (J 14,3).


0 komentarze:

Prześlij komentarz

.