niedziela, 18 sierpnia 2013

Idioci



Co to znaczy, że wyborcy to idioci? W sposób namacalny odkryli to Amerykanie, którzy stwierdzili, iż przeciętny obywatel ma zbyt małe rozeznanie by głosować bezpośrednio, stąd wybierają elektorów.

W nawiązaniu do notki pt. "10 Sposobów oszukiwania społeczeństwa przez media" - http://monitorpolskislowian.nowyekran.net/post/97156,10-sposobow-oszukiwania-spoleczenstwa-przez-media chciałbym przytoczyć tekst pt. "Idioci", który już od dłuższego czasu krąży w sieci. Oprócz oryginalnej narracji to zalew banału. Znajdują się tam spostrzeżenia powszechnie znane co najmniej od 2 tysięcy lat, kiedy to rodziła się demokracja. Cóż to bowiem znaczy, że demokracja jest medialna? Medialna ona jest od zawsze. Kiedyś tylko wychodził mówca na agorę i hipnotyzował kilkusetosobowy tłum popisem oratorskim, kierowanym bezpośrednio, a dziś robi to poprzez środki masowego przekazu, bo ilość słuchaczy sięga kilku milionów. Poza tym nic się nie zmieniło.



A cóż to znaczy, że wyborcy to idioci? W sposób namacalny odkryli to Amerykanie, którzy stwierdzili, iż przeciętny obywatel ma zbyt małe rozeznanie by głosować bezpośrednio, stąd wybierają elektorów.

Dosadnie w Polsce ogłosił to w 1996 Andrzej Szczypiorski pisząc, iż naród mamy siermiężny i wieśniaczy. Zresztą nie tylko my (kto normalny głosuje na Le Pena we Francji, Żyrynowskiego w Rosji..., etc). To wszystko jest tak oczywiste, że nie warto się nad tym pochylać. Równie dobrze można pytać czy po nocy przychodzi dzień...

To, czym PO zarządza sprawnie, to narracja, opowieść, story. Siedząc w fotelach, obserwujemy zmagania Indiany Jonesa i jego ludzi, takich jak poseł Palikot. A Indiana przeskakuje nad wodospadami, nunczaku toruje sobie drogę do samolotu, walczy w dżungli światowej polityki. Stresy go wykańczają. Nie jest doskonały: Indiana Jones boi się węży, a ten nasz od ciągłych przygód i problemów, a to z klimatem, a to z pomostówkami, łysieje. Jego problemy są naszymi problemami. Jego wrogowie – to ważne – naszymi wrogami. A politolodzy rwą włosy z głów: to niemożliwe, żeby po roku rządów poparcie dla jakiejkolwiek partii sięgało 60 procent. To musi się skończyć, to jest wbrew prawom fizyki! - Nie, nie musi. To będzie trwało.





Co raz więcej obserwacji utwierdza mnie w przekonaniu, że jesteśmy społeczeństwem idiotów. Żyjemy w świecie iluzji kreowanej przez telewizję, która zaspokaja wszystkie nasze potrzeby. Rząd dusz w tym kraju sprawuje aktualnie Ilona Łepkowska, która jednoczy naród dwa razy w tygodniu, kiedy to zasiadamy przed szklanym ekranem, by z zapartym tchem obserwować, jak dziadek Lucek radzi sobie z samochodem i czy pozbawiony mimiki Piotrek przekona swojego sobowtóra o równie ekspresyjnej twarzy, by zaprzestał uczestnictwa w "nielegalnych rajdach samochodowych". To jest serial dla idiotów a jednak kilka milionów ludzi go ogląda. Jeżeli porówna się to z amerykańskimi tasiemcami "Twin Peaks", "Californication", "Prison break", "Desperate Housewives" itp., to można dojść do wniosku, że nawet w tej dziedzinie jesteśmy w epoce kamienia łupanego.

W epoce kamienia łupanego jesteśmy również jeśli chodzi o naszą świadomość obywatelską. Dowodzi tego w sposób oczywisty fakt, że rządzi nami ekipa nieudolnych frajerów pod wodzą kompulsywnego gościa o twarzy Frankensteina po lekkim liftingu, której to ekipy celem numer jeden jest dowiezienie tego gościa do prezydentury. Powyższa ekipa posiłkuje się radami kilku firm od public relations i to wystarczy, rzeby nasze idiotyczne społeczeństwo radośnie uznawało, że wszystko jest pięknie a władzę mamy wprost cudowną. Być może ta kretyńska indolencja jest skutkiem przeorania nas przez pół wieku minionego ustroju, ale na miłość Boską, minęło już 20 lat niemal. Dlaczego nikt nie zadaje pytań? Dlaczego nikt nie rozlicza tych ludzi o poziomie udolności gangu Olsena z tego, co obiecywali. Dziś w dobrym tonie jest przylansować się na cynicznego inteligenta i powiedzieć "No cóż, w końcu wiadomo, że to tylko kiełbasa wyborcza, ale przynajmniej styl jest inny". Tak myśli idiota. Jeśli Twoim zdaniem, kluczowe jest to, że Donek jest wyższy od Jarka i ma fajniejsze krawaty (choć i tak są marne) oraz to, że zamiast krótkich rączek Gosia możesz sobie popatrzeć na kelnerską urodę Nowaka, to znaczy, że jesteś idiotą, którego przyrodzoną rolą jest kondycja chłopa pańszczyźnianego.


Władza pełni swoje funkcje z woli społeczeństwa. My jesteśmy mocodawcą władzy i mamy obowiązek ją rozliczać i domagać się konkretów. Co robi obecna władza poza dbaniem o słupki i dostarczaniem plebsowi kolejnych kolorowych obrazków?  Dobre pytanie. Jesteśmy państwem z jednym z najdłuższych w Europie średnich czasów egzekwowania należności. Jesteśmy państwem z jednym z najbardziej nieprzejrzystych i uciążliwych dla obywatela systemów podatkowych. Jesteśmy państwem z wysokim współczynnikiem korupcji. Jesteśmy państwem, gdzie rozpoczęcie działalności gospodarczej wymaga odstania kolejek w co najmniej czterech urzędach, co trwa około miesiąca. Co zostało zrobione, by to zmienić? Ostatnia realna zmiana polegała na wprowadzeniu liniówki i niskiego ZUSu przez pierwsze dwa lata działalności, co oczywiście nie jest zasługą tego rządu. Od tamtej pory nic.

Społeczeństwo idiotów nie stawia takich pytań. Idiota nie jest w stanie zrozumieć istnienia bezpośredniego związku pomiędzy tym kto rządzi a tym jaka jest jego  sytuacja. Nie rozumie wpływu rządzących na swoje życie. To jest właśnie różnica między społeczeństwem idiotów a społeczeństwem obywatelskim. W przerwie pomiędzy "Tańcem na lodzie" a "M jak miłość" zobaczymy jak Donek prezentuje się w indiańskiej czapce, jak Niesioł obszczeka kogo trzeba albo jak Palikot pomacha wibratorem. Nota bene ten ostatni powinien wiedzieć, że regułą jest tu szybkie znudzenie widza i potrzeba co raz silniejszych wrażeń. Teraz już chyba będzie musiał zesrać się na wizji, żeby utrzymać zainteresowanie. Idioci żyją w matriksie na bieżąco kreowanym przez wciągających koks copyrighterów z agencji reklamowych i równie kreatywnych ludzi od PR. Polityka jest na  poziomie wyznaczanym przez "M jak miłość", "Taniec z gwiazdami" i  "Szymon Majewski show". To społeczeństwo nie dorosło do demokracji, bo nie potrafi czynić z niej użytku, nie potrafi rozliczać, zadawać pytań ani wytworzyć w sobie jakiegokolwiek poglądu na sprawy państwa.

Polityka zeszła do poziomu kibla, skupiając się na prostym przekazie mieszczącym się w czasie jednego spotu reklamowego, co mądrzy ludzie określają mianem "narracji". Ci, którzy chcą rządzić w przyszłości, muszą to zrozumieć. Czas przekonywania do programu się skończył. Idiota nigdy nie zada sobie trudu, żeby posłuchać albo przeczytać. Liczy się krótkie, proste sformułowanie, bo nic ponad to nie trafi do ograniczonego łba idioty. Dzisiaj rządzą ci, którzy to pierwsi zrozumieli. Mam nadzieję, że kiedyś będą rządzić ci, którzy, umiejąc stosować metody niezbędne do uzyskania poparcia idiotów, będą mieli jakiś pomysł na to państwo. Nieważne jaki, aby cokolwiek było poza tą miałką nijakością.



Co mówił Kennedy do wyborców w 1961 roku? - Ask not what your country can do for you - ask what you can do for your country!
A co mówił niedawno ten Czarnecki, co tam wygrał wybory? - Yes, we can!
Czyli wygrał wybory posługując się czymś na kształt reklamy Coca-Coli. To się, zdaje się, w reklamie określa jako glittering generality.




Istotą szczęśliwej współczesności jest nic-nieznaczenie. To jest cholernie wygodne. W polityce, w pożyciu międzyludzkim, małżeńskim itp. I myślę sobie, że to - co Pan nazywa zidioceniem, to jest wyrachowana postawa. Nic-nieznaczenie - oddala użytkownika od jakiejkolwiek odpowiedzialności. Bo odpowiedzialność jest zaprzeczeniem postawy fun. A wszystko musi być fun. I właśnie dlatego Kaczyński, jako poważny drętwiak stoi na przegranej pozycji.

Żeby to było tylko "fun", to by uszło jeszcze jakoś w tłoku. Jednak, musi to być jeszcze "cool", "easy", "trendy" itd. Znaczy się "luzik", "łatwość" i "szpanerstwo". I nie jest to w jakimkolwiek stopniu przypadkowe, gdyż jest to ogólna strategia mająca na celu infantylizację nie tylko wąskiej grupy społecznej co praktycznie rzecz biorąc całej populacji. Jest to mechanizm prymitywizacji, który sprowadzać ma człowieka do czegoś w rodzaju brakującego ogniwa w teorii ewolucji, podatnego na zewnętrzne sterowanie, permisywnego, wyjałowionego z wartości wyższych, wytresowanego pro-konsumpcyjnie, funkcjonującego na poziomie nieomal atawizmów. W gruncie rzeczy chodzi tutaj o stworzenie arcy-plastycznej formatki, kontrolnie reaktywnej, przy czym pozbawionej skrupułów i sugestywnie warunkowanej.



źródło: http://www.fronda.pl/blogi/jozue/czy-jestesmy-spoleczenstwem-idiotow,37549.html

0 komentarze:

Prześlij komentarz

.