Prawda polityczna tworzona jest w umyśle filozofa,
który programowo odcina się i gardzi tym, co empiryczne, wierząc, że sam
tylko umysł, na podstawie rozumowania, a nie doświadczenia, może
dotrzeć do obrazu świata takiego, jakim on powinien być.
Roman Dmowski, to jeden z najwybitniejszych polityków w naszej
historii. Urodził się w 1864 roku w Warszawie na Pradze. W 1893 roku
ukończył Uniwersytet Warszawski uzyskując stopień kandydata nauk
przyrodniczych. Już jako student uczestniczył w życiu politycznym. W
1888 roku wstąpił do Związku Młodzieży Polskiej „Zet”, ponadzaborowej
organizacji młodzieżowej, zorganizowanej przez Zygmunta Balickiego, a w
1889 roku został przyjęty do Ligi Polskiej. Był to znaczący związek
trójzaborowy, mający na celu niepodległość Polski ze wszystkimi jej
ziemiami. W 1893 roku Ligę Polską przemianowano na Ligę Narodową, a
Roman Dmowski wszedł w skład jej ścisłego kierownictwa. W sierpniu tegoż
roku, za współorganizowanie manifestacji narodowej w setną rocznicę
Konstytucji 3 Maja, Dmowski po 4 miesiącach pobytu w Cytadeli został
zesłany na dwa lata do Mitawy. Po powrocie redagował „Przegląd
Wszechpolski” we Lwowie, oraz współtworzył Stronnictwo Demokratyczno –
Narodowe.
Był zagorzałym przeciwnikie politycznym Józefa Piłsudskiego i
jego planów rozszerzenia granic II RP zbyt daleko na wschód od linii
Curzona poprzez stworzenie państwa federacyjnego – wizji
wielowyznaniowej i wielonarodowościowej Polski, był twórcą
inkorporacyjnej koncepcji państwa narodowego, zakładającej polonizację
ludności niepolskiej za tą linią.
W 1903 roku Roman Dmowski wydał książkę „Myśli nowoczesnego Polaka”.
Czytamy tam m.in.: „…każdy ma obowiązek być czynnym obywatelem, znającym
stan spraw politycznych swego kraju i wpływającym na ich bieg w miarę
sił swoich. I wszyscy są za bieg tych spraw odpowiedzialni”. Słowa te są
nadal aktualne i oby jak najwięcej Polaków to zrozumiało.
Roman Dmowski, zgodnie z programem wszechpolskim, stał na stanowisku, że
sprawę Polski należy łączyć z przymierzem francusko-rosyjskim przeciw
Niemcom. Było to odejście od tradycji romantycznej i walki
antyrosyjskiej. W 1907 roku Dmowski został posłem do Dumy. Swoje poglądy
wyłożył w książce „Niemcy, Rosja i kwestia polska”
W listopadzie 1915 roku Dmowski wyjechał na Zachód, by tam podjąć akcję
dyplomatyczną na rzecz niepodległości Polski.15 sierpnia 1917 roku
został prezesem powstałego Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu,
uznanego przez państwa alianckie. Był to czas trudnych negocjacji. W
liście Romana Dmowskiego do Marii Niklewiczowej z dnia 28 grudnia 1918
r. z Paryża, czytamy: ” konferencja pokojowa za pasem…co stracimy teraz,
nie prędko będziemy mieli widoki odzyskać. Pilnować sprawy tutaj – to
mój psi obowiązek i nikt mnie w spełnieniu go jak się należy nie
zastąpi. … Jeszcze długa droga przed nami i niemało jeszcze zniesiemy.
Pomimo, że sobie uprzytamniam całkowicie straszne i niebezpieczne
położenie kraju, staram się nie tracić zimnej krwi, nie niecierpliwić
się i zmierzać do celu, bez względu na to, co to kosztuje. Wszystko w
bólach się rodzi, tem bardziej taka wielka rzecz, jak Polska, mająca
tylu wrogów, zawziętych, przebiegłych, nie przebierających w środkach.”
Od 1919 Dmowski formalnie przewodzi Delegacji Polskiej, która była
aktywnym współtwórcą traktatu pokojowego po pokonaniu Niemiec. Świetnie
przygotowane materiały i aktywność Delegacji Polskiej doprowadziły do
uznania Polski z Wielkopolską i Pomorzem Gdańskim, nakazania referendum
na Warmii, Mazurach i Górnym Śląsku, oraz ustanowienia Wolnego Miasta
Gdańska. Traktat podpisywali w Wersalu w dniu 29.VI.1919 roku, z
ramienia Polski, Ignacy Paderewski i Roman Dmowski. Pieczęć Dmowskiego
do tego celu użyta, przez wiele lat była przechowywana w Drozdowie, ale
wobec częstych rewizji, została wywieziona prawdopodobnie do Muzeum
Narodowego Polskiego w Rapperswil.
Roman Dmowski nie był typem rewolucjonisty, ani mówcy wiecowego,
porywającego tłumy. Cenił wytrwałą pracę dla osiągnięcia dobrze
przygotowanych celów. Po powrocie z Paryża miał już 55 lat i nie
najlepsze zdrowie. Poza krótkim okresem, gdy był w 1923 roku ministrem
Spraw Zagranicznych w rządzie Witosa, zajmował się pisarstwem
politycznym i formowaniem obozu narodowego.
W 1925 wydał książkę „Polityka polska i odbudowanie państwa” świadczącą o
jego ogromnym poczuciu odpowiedzialności za Kraj „bo Polska nie jest
własnością tego czy innego Polaka, tego czy innego obozu, ani nawet
jednego pokolenia. Należy ona do całego łańcucha pokoleń, wszystkich
tych, które były i które będą”.
Ostatnią ważną książką Dmowskiego było „Kościół, naród, państwo” gdzie
czytamy m.in. „usiłowanie oddzielenia u nas katolicyzmu od polskości,
oderwania narodu od religii i od kościoła, jest niszczeniem samej istoty
narodu”.
Umarł 2.I.1939 roku. Jego pogrzeb, mimo utrudnień ze strony władz
sanacyjnych, był wielką manifestacją narodową. Spoczął na Bródnie w
Warszawie w grobie rodzinnym.
Za zasługi na rzecz niepodległości oraz za przyczynienie się do
rozwoju polskiej świadomości narodowej, Roman Dmowski został 8 stycznia
1999, w 60 rocznicę śmierci uczczony przez Sejm RP jako mąż stanu,
specjalną uchwałą.
Roman Dmowski, Polityka polska i odbudowanie państwa, Warszawa 1989.
Z rozdziału IV:
„Nie ma takiego kraju na świecie, gdzie by polityka najbardziej
zbawienna, najwyraźniej odpowiadająca interesowi narodowemu, miała cały
naród za sobą. Tym bardziej nie można było tego oczekiwać w Polsce, w
narodzie pozbawionym swego państwa, posiadającym tak złą tradycję
polityczną, którego działania od dawna już na miano polityki właściwie
nie zasługiwały, który wreszcie w znacznej części swych czynnych
politycznie żywiołów zatracił był już pojęcie sprawy polskiej jako
całości, ześrodkował swą myśl i swe wysiłki na miejscowych sprawach
trzech dzielnic.
Tym bardziej nie można było oczekiwać tego w warunkach, których polityka
polska głosząca solidarność z Rosją przeciw Niemcom miała przeciw sobie
rząd rosyjski i w walce z nim musiała być organizowana.
Przy najlepszym planie zbawienia ojczyzny, mieć pretensję, że są tacy w
ojczyźnie, co nas nie rozumieją, czy nie chcą rozumieć, co nam
przeszkadzają – jest rzeczą śmieszną. Polityka nie jest tylko sztuką
myślenia, ale i działania. Trzeba nie tylko się zdobyć na dobrą myśl,
ale umieć ją w płodny czyn wcielić. Ten tylko może w polityce coś
zrobić, kto nie boi się zwalczać przeszkód stojących mu na drodze.
Smutna i godna politowania jest rola tych, którzy mówią: chciałem
dobrze, ale mi nie pozwolili.
Nieprawdą jest, że dla Polski można coś zrobić, ale z Polakami nigdy.
Chcąc zrobić coś dla Polski, jak zresztą dla każdego innego kraju,
trzeba iść z jednymi rodakami przeciw innym. Tylko trzeba mieć mocną
wiarę w swój cel i w prowadzącą do niego drogę, i nie wahać się w walce o
tę swoją wiarę. I główna rzecz, trzeba rozumieć swe społeczeństwo, jego
duszę, znać jego instynkty, w których podstawie zawsze leży instynkt
samozachowawczy narodu. Trzeba mu przez właściwą organizację polityki
dać możność wypowiedzenia się.
Jeżeli polityka Polski porozbiorowej była właściwie polityką narodowego
samobójstwa, to nie dlatego, żeby nasz naród był pozbawiony instynktu
samozachowawczego, tylko dlatego, że był bierny, niezorganizowany, co
pozwalało zorganizowanym garstkom, popychanym przeważnie przez wpływy
obce, narzucać mu samobójcze akty.
(…)
To przecie każdy wiedział, że mamy w społeczeństwie znaczną ilość ludzi,
którzy w rzeczach politycznych nie umieją myśleć logicznie i działać
planowo, którzy tylko reagują odruchami na podrażnienia. To zachowanie
się szczególnie było właściwe młodzieży, kobietom mniej lub więcej
dotkniętym histerią, i tym dość licznym u nas w czasach przedwojennych
ludziom, którzy przez całe życie należeli do młodzieży i zwykle niewiele
się różnili od histerycznych kobiet. Z góry można było przewidzieć, że
ten rodzaj ludzi pójdzie przeciw Rosji”.
Z rozdziału V:
„Wiedziałem, z czym trzeba będzie walczyć, jaki ciężar bierzemy na swe
barki, postanawiając politykę polską na tych jedynych rozumnych
podstawach [współpracy z Rosją] zorganizować. Tyle było przeszkód i w
Polsce, i w Rosji.
Cała tradycja porozbiorowa, święcona stale w obchodach listopadowych i
styczniowych, była przeciw tej polityce. Była to, co prawda, tradycja
klęsk, tradycja stopniowego likwidowania sprawy polskiej, myśmy wszakże
tak odbiegli od innych narodów, że święcimy klęski, gdy tamte święcą
zwycięstwa. Gorsza, że autorowie klęsk umieją przemawiać jak mistrze.
Pamiętam, raz w gronie emigrantów z 1863 roku za granicą ostro napadano
na mnie za kierunek mojej polityki. Jeden z nich, szanowany zresztą
antykwariusz Bukowski ze Sztokholmu zawołał:
– Myśmy inaczej działali w 1863 roku, innymi drogami szliśmy do niepodległości!
– Aleście nie doszli – odpowiedziałem. – Ten, kto przegrał, nie ma prawa żądać, żeby go naśladowano.
Przeciw tej polityce była psychologia szerokich kół społeczeństwa, ich
wstręt, ich nienawiść do Rosjan. Zwłaszcza każdy z nas, którzyśmy
przechodzili szkołę apuchtinowską, o ile wyniósł z rodziny tradycję
polską i podstawy polskiej kultury, wchodził w życie z „chorobą na
Moskala", jak to Żeromski nazwał w jednym ze swych wcześniejszych
utworów. Był to rodzaj psychozy, rozwiniętej pod wpływem cierpień
moralnych w szkole, w której na każdym kroku poniżano godność ludzką,
obrażano uczucia narodowe, plwano na to, co dla nas było święte.
W miarę wszakże jak człowiek mężniał, jak charakter jego krzepł,
otrząsał się z choroby. I musiał z niej wyrosnąć, jeżeli chciał o
położeniu Polski logicznie myśleć, z zimną krwią działać, jeżeli chciał
dawać rodakom wskazania polityczne.
Niewola wychowuje niewolników. Niewolnicy bywają albo ulegli i
posłuszni, albo zbuntowani. Zbuntowani umieją tylko szukać zemsty na
swych panach, ale ani walczyć o wolność, ani żyć w wolności nie umieją;
pozostają zawsze niewolnikami. W naszym kraju niewola tak długo trwała i
tak była ciężka, że wytworzyła liczne zastępy niewolników – i uległych,
i zbuntowanych. Iluż to mieliśmy ludzi, co umieją się tylko kłaniać,
tylko szukać łaski czy to u jednego pana, czy u innego, który na jego
miejsce przyszedł! Ilu takich, co się zaprzęgali do służby innemu panu,
żeby się zemścić na poprzednim! Ilu wreszcie, którzy nie umieli myśleć o
Polsce, jeno o tym, jakby Moskalom zaszkodzić! Wszystko ta niewolnicy,
mniejsza o to, że w połowie zbuntowani. I, jako niewolnicy, nie byli
zdolni do tworzenia wolnej Polski.
Nie lekceważyłem sobie tej psychologii, wiedziałem, że walka z nią
będzie bardzo ciężka. Przewidywałem, że i na swoich, na towarzyszy
pracy, nie zawsze można będzie liczyć, że w chwilach większej próby
zabraknie im odwagi do przeciwstawienia się psychice środowiska. Ale
trzeba było iść naprzód, bo czasu do stracenia nie było. Trzeba było
krok za krokiem robić wyłomy w zakorzenionym sposobie politycznego
myślenia, o ile je można było nazwać politycznym”.
Z rozdziału VIII:
„Z najmniej przyjaznym przyjęciem naszych dążeń i naszego stanowiska
spotkałem się w miejscu, w którym zdawałoby się najmniej należało tego
oczekiwać, mianowicie w Watykanie. Miałem wrażenie, że papież Benedykt
XV jest bardzo życzliwie dla Polski usposobiony, nie mogłem wszakże
poznać bliżej jego stanowiska, bo dyplomacja watykańska postawiła mi za
warunek, żebym na audiencji o polityce nie mówił. Natomiast rozmowy z
kierownikami polityki watykańskiej aż nadto jasno mi określiły ich
stanowisko.
Poruszam przedmiot dla kraju katolickiego bardzo drażliwy, ale zarazem
bardzo ważny i wymagający poważnego i ścisłego traktowania.
Rozróżniam Kościół i politykę Stolicy Apostolskiej. Kościół dla
katolików jest władzą, której w rzeczach wiary są obowiązani bezwzględne
posłuszeństwo. Polityka watykańska jest rzeczą ludzką, jak każda rzecz
ludzka nie wolną od błędów, i staje w równym rzędzie z polityką
wszystkich państw. Najbardziej katolickie państwo ma obowiązek o tyle
tylko z nią się łączyć, o ile nie stoi ona w sprzeczności z dobrem
państwa i narodu.
Mnie się zdaje, że polityka watykańska popełniła duże podczas wojny błędy, w szczególności w stosunku do Polski.
Stanowisko jej w sprawie polskiej najlepiej określa rozmowa, jaką miałem
w styczniu 1916 roku z wysokim dygnitarzem watykańskim, a z której
dosłownie przytaczam część mającą znaczenie.
Zostałem zapytany:
– Dlaczego pan idzie z Rosją?
– Bo mi trzeba, żeby Niemcy były pobite.
– Na cóż panu przegrana Niemiec?
– Bo bez niej nie będzie zjednoczonej Polski.
– To pan sądzi, że zjednoczona Polska będzie szczęśliwa pod berłem monarchy rosyjskiego?
– Sądzę, że Polska może pozostawać pod obcymi rządami, dopóki jest
podzielona. Gdy będzie zjednoczona, będzie niepodległa. Dążąc do
zjednoczenia, dążymy do Polski niepodległej.
Na to usłyszałem wybuch śmiechu.
– Polska niepodległa? Ależ to marzenie, to cel nieziszczalny!...
Zadania polityki polskiej
[Źródło: R. Dmowski, Pisma, Tom IX, str. 29-82]
CELE I ZADANIA POLITYKI NARODOWEJ
Polityka narodowa jest systemem działań, mających na celu zachowanie i
rozwój narodowego bytu. Zachowanie i rozwój narodowego bytu zależą od
stanu wewnętrznego narodu i od jego położenia zewnętrznego. Stąd
polityka narodowa dzieli się na wewnętrzną i zewnętrzną. Te wszakże dwa
jej działy ściśle są nawzajem od siebie uzależnione: im naród się lepiej
broni przeciw wrogim czynnikom zewnętrznym i skuteczniej zabezpiecza
swe interesy i swą niezależność od innych narodów, tym lepsze ma warunki
rozwoju wewnętrznego; im zaś pomyślniej rozwija się na wewnątrz, tym
jest silniejszy, tym skuteczniej jest zdolny bronić się od wrogów.
Polityka tedy wewnętrzna i zewnętrzna narodu stanowi jeden całkowity
system działań. Nie można powiedzieć, że dla przyszłości narodu
ważniejsze są zagadnienia jego polityki wewnętrznej lub zewnętrznej,
gdyż zaniedbanie któregokolwiek z tych działów odbija się jednakowo na
jego sprawach wewnętrznych i zewnętrznych i mści się nieubłaganie na
jego losach. Ci, którym w polityce naprawdę chodzi o zachowanie i rozwój
narodowego bytu, którym przyszłość narodu jest droga, jednakową muszą
żywić troskę o jego stan wewnętrzny i położenie zewnętrzne.
Jednostronność w tym względzie świadczy bądź o lekkomyślności i nie
rozumieniu dobra narodu, bądź o tym, że motywem danej polityki nie jest
dobro narodu, że pod hasłami narodowymi służy ono obcym celom.
Są momenty w życiu narodów, kiedy niebezpieczne płożenie na zewnątrz i
wypływające stąd zagadnienia tak je pochłaniają, że sprawy wewnętrzne na
pewien czas muszą ulec zaniedbaniu. Czas ten wszakże bez wielkiego
niebezpieczeństwa dla przyszłości narodu nie może się zbytnio
przedłużać. Inaczej same podstawy jego bytu ulegają rozstrojowi i
osłabieniu, a wtedy i siła jego na zewnątrz maleje.
Historia dostarcza licznych przykładów takiej zgubnej jednostronności w
kierunku polityki zewnętrznej. Jednym z najwybitniejszych jest Turcja,
której cała niemal polityka była zwrócona na zewnątrz, i która tą drogą z
wielkiej, groźnej dla świata potęgi zeszła do zupełnego bankructwa.
Można też wskazać na Rosję, która wykazywała podobną jednostronność,
jakkolwiek w mniejszym stopniu, a co do której wszyscy się godzą, że
klęski jej w wojnie krymskiej i japońskiej były wynikiem zaniedbania
przez długi czas wewnętrznych spraw narodu. I dlatego to w Rosji o wiele
większy dowód dbałości o przyszłość narodu składają ci, którzy środek
ciężkości polityki widzą w wysiłkach, skierowanych ku naprawie
wewnętrznej, niż ci, którzy całą energię narodu chcą zwrócić na zewnątrz
- czy to ku nowym podbojom, czy ku niszczeniu bytu innych narodów w
państwie.
I są znów w życiu narodów okresy, kiedy wewnętrzne przemiany i
wewnętrzne walki o ustrój życia odwracają ich uwagę i energię od
zagadnień zewnętrznych. Jeżeli te okresy trwają zbyt długo, naród za nie
płaci utratą wpływów, posiadłości, mniejszym lub większym uzależnieniem
od innych narodów. Tak Niemcy w ciągu paru stuleci po Reformacji, która
dała w następstwie okres walk wewnętrznych, musiały patrzeć, jak
Francja zagarniała ziemie niemieckie i jak, zająwszy pierwsze stanowisko
w Europie, dyktowała jej swą wolę i narzucała swe wpływy. Tak znów
Francja, nie mogąca w ciągu całego stulecia od wielkiej rewolucji dojść
do równowagi wewnętrznej i mająca na wewnątrz ciągłą walkę o formę
rządu, nie była zdolna przeszkodzić wyrośnięciu do jej zniszczenia Prus,
które stopniowo zajęły należące przedtem do niej stanowisko pierwszej
potęgi na lądzie europejskim i które w zwycięskiej wojnie zabrały jej
ziemie, związane mocnymi węzłami z Francją.
Polityka, która zamyka oczy na sprawy wewnętrzne narodu dla zewnętrznych
czy odwrotnie, nie zasługuje na miano polityki narodowej i zwykle też
dyktowana jest przez pobudki, mające mało wspólnego z dążeniem do
zachowania i rozwoju narodowego bytu. Kierują nią zazwyczaj bądź
interesy i ambicje jednostek, bądź dążenia przeciwstawiających się
narodowi grup społecznych, bądź doktrynerstwo, nie zdające sobie sprawy z
podstaw, na których byt społeczny się opiera, bądź wreszcie ignorancja
co do położenia narodu w danym momencie i bezmyślne naśladownictwo
działań, podejmowanych przez inne narody w warunkach całkowicie
odmiennych.
Narodowa polityka wewnętrzna ma przed sobą cel dwojaki: z jednej strony
-- zachowanie i rozwój siły moralnej narodu, z drugiej -- rozwój jego
sił fizycznych, zwiększenie zasobów materialnych, udoskonalanie narzędzi
i środków jego pracy i walki o byt narodowy, wreszcie podniesienie
poziomu intelektualnego, postęp wiedzy i oświaty.
Narodowi pod groźbą zagłady nie wolno zaniedbywać żadnego z tych dwóch
celów. Naród liczny, bogaty, ekonomicznie wytwórczy, intelektualnie
wysoko stojący, może się znajdować nad przepaścią, jeżeli mu zabraknie
siły moralnej, tj. tych czynników moralnych, które dają trwałość bytowi
społecznemu i czynią naród zdolnym do skutecznej walki z wrogami.
Rzymianie byli liczni, bogaci i stanowili umysłowy kwiat zdolności, a
jednak rozkładający się szybko ich byt społeczny został w końcu
zniszczony przez mniej od nich licznych i ubogich barbarzyńców. Ale i
naród, mający wysokie zalety moralne, zdrowe podstawy ustroju
społecznego, przywiązanie do swej idei narodowej i zdolność do walki o
nią, nie rozwinie swego bytu samoistnego i nie obroni go we
współzawodnictwie czy w walce zbrojnej z innymi, jeżeli nie jest dość
silny liczbą (której słabość zastępują w znacznej mierze sojusze z
innymi narodami), jeżeli nie będzie miał dostatecznych zasobów
materialnych, jeżeli w narzędziach pracy i walki będzie znacznie niżej
stał od swych współzawodników czy wrogów w polu, jeżeli poziom jego
umysłowy nie będzie dość wysoki, ażeby mu dał możliwość zrozumienia
potrzeb współczesnego życia i oceny położenia, w jakiem się znajduje.
Japończycy złożyli ostatnimi czasy dowód niepospolitej zbiorowej siły
moralnej, budzącej zachwyt i zazdrość w narodach europejskich. Kiedy
wszakże w początkach drugiej połowy zeszłego stulecia na wodach
japońskich ukazały się wojenne statki mocarstw, po pierwszej próbie
oporu, która była wprost śmieszną ze względu na pierwotność środków
bojowych, z jakimi wystąpili, nie pozostało im nic innego, jak upokorzyć
się i przyjąć warunki, podyktowane przez niepożądanych gości. Dopiero
pół stulecia wielkiej, zadziwiającej swym natężeniem pracy nad zdobyciem
europejskiej wiedzy, narzędzi pracy i walki, nad podniesieniem
ekonomicznym kraju i zdobyciem zasobów materialnych, wreszcie nad
wewnętrznymi reformami politycznymi, które dały Japonii fizjonomię
cywilizowanego po europejsku mocarstwa, a przez to zdobyty dla niej
szacunek, umożliwiający zawieranie w Europie sojuszów - doprowadziło
Japonię do zwycięstwa nad groźnym sąsiadem, dało jej równorzędne do
innych narodów stanowiska polityczne, a jednocześnie zabezpieczyło ją od
ekonomicznego wyzysku przez Europę i Amerykę, czyniąc -- przeciwnie -- z
niej samej niebezpiecznego współzawodnika na tym polu. Siła moralna
stała się ratunkiem bytu niezawisłego i podstawą pomyślności narodu
dopiero wtedy, gdy dostała materialne narzędzia w swe ręce.
Świetne chwile dziejowe w życiu państw i narodów, momenty wielkich ich
zwycięstw przychodzą zwykle po okresach gromadzenia sit fizycznych i
zasobów materialnych. W Polsce po Kazimierzu Wielkim przyszedł Grunwald i
unia z Litwą; tak również dzięki swemu gromadzącemu skarb ojcu mógł się
zjawić Fryderyk Wielki, twórca potęgi pruskiej.
Europa dzisiejsza, skutkiem licznych przyczyn, a przede wszystkim
skutkiem tego, że dzisiejszy ustrój ekonomiczny wysuwa na czoło życia
żywioły, przedstawiające wcale nie najwyższy typ człowieka, oraz
skutkiem olbrzymiego wpływu Żydów na jej życie, niesłychanie szybko się
materializuje. Ludzie tracą wszelką miarę wartości moralnych, cenią
tylko materialne -- pieniądz i to, co za pieniądz kupić można. Nawet
używanie życia obniżyło się. bo ludzie zatracają zdolność do korzystania
z jego rozkoszy najwyższych, których się za pieniądze nie kupuje. Ta
ogólna atmosfera silnie się odbija i na polityce, i na jej pojęciach.
Panuje powszechna skłonność do mierzenia siły narodu wyłącznie jego
liczbą, zewnętrzną kulturą i zasobami materialnymi. Stąd jednostronne
pojęcie polityki wewnętrznej, której całe zadanie widziane bywa
materialistycznie.
Przeciętny przedstawiciel dzisiejszego mieszczaństwa europejskiego nie
zastanawia się nawet nad tym, że naród może potrzebować czegoś więcej
ponad zamożność i zewnętrzną kulturę, nie rozumie, że byt społeczny i
zewnętrzna siła narodu ma pierwszą podstawę w jego ustroju moralnym, że
jeżeli ustrój ten ulegnie rozkładowi, to największe bogactwo i kultura
zewnętrzna narodu nie ocalą. Przedstawiciele tego jednostronnego poglądu
są bardzo liczni i w naszym społeczeństwie.
Z drugiej wszakże strony w niektórych społeczeństwach -- a do tych
przede wszystkim polskie należy, bodaj skutkiem tego w głównej mierze,
że nie ma swego silnego i zamożnego mieszczaństwa -- znaczna liczba
ludzi żyje jeszcze w okresie romantyzmu i, "mierząc siły na zamiary",
wyobraża sobie, że losy narodu zależą wyłącznie od napięcia jego
aspiracji, od przywiązania do sprawy narodowej i gotowości do walki za
nią. Na siłach moralnych narodu, bardzo jednostronnie zresztą pojętych,
chcą oni oprzeć całą jego walkę z wrogami, gdy zaś myśl ich zwraca się
ku środkom fizycznym tej walki, ku jej narzędziom, ku potrzebnym do niej
zasobom materialnym, pojmują je zazwyczaj wprost dziecinnie, wykazując
nieznajomość elementarnych warunków dzisiejszego życia narodów, ich
współzawodnictwa i ich rozpraw zbrojnych.
Na to, żeby naród mógł wykazać siłę na zewnątrz we współzawodnictwie
ekonomicznym i kulturalnym z innymi narodami, w walce politycznej z
nimi, wreszcie żeby mógł stanąć, gdy potrzeba, do rozprawy zbrojnej i w
niej zwyciężyć, a także -- co jest niemniej ważne -- żeby umiał żyć sam
dla siebie, żeby byt jego społeczny się nie dezorganizował, ale rozwijał
pomyślnie na trwałych podstawach, żeby rozwój jego życia prowadził do
podniesienia, a nie do obniżenia wartości człowieka -- potrzeba mu
zarówno siły moralnej, jak sił fizycznych, zasobów materialnych,
zdobyczy zewnętrznej kultury i umysłowego postępu. I polityka wewnętrzna
narodu musi okazywać jednaką troskę o te wszystkie dobra.
Dążenie do zachowania i rozwoju siły moralnej narodu, będące podstawową
częścią polityki narodowej, jest zarazem jej częścią najtrudniejszą.
Obejmuje ona zagadnienia najgłębsze, najmniej konkretne, najmniej
dostępne dla niezdyscyplinowanych w dziedzinie społecznej umysłów.
Skutkiem tego w tej dziedzinie ludzie się kierują przede wszystkim
instynktami i zależnie od tego, jakie są ich instynkty narodowe, silne
czy słabe, zajmują w niej różne, często biegunowo przeciwne sobie
stanowiska. Wreszcie właściwe wypełnienie zadań w tej dziedzinie wymaga
nie chwilowego, ale stałego poświęcenia jednostki dla narodu,
wyrzeczenia się w niejednym kierunku tego, co jest dla niej dogodne,
ponętne, co ją kusi łatwością zdobycia, wyrzeczenia się w imię pobudek
wyższych, nieosobistych, na które mogą zdobywać się tylko ludzie na
pewnym poziomie moralnym.
Siłę moralną narodu stanowi przede wszystkim jego spójność. Dla
zachowania jej i rozwinięcia polityka narodowa musi przede wszystkim
bronić od rozkładu i osłabienia cały szereg czynników, które tę spójność
tworzą. Stąd wypływa cały szereg jej zadań, których wypełnienie
znajduje silne poparcie w instynktach narodowych mas, ale jednocześnie
spotyka się z przeciwdziałaniem różnych żywiołów, bądź stojących na
niskim poziomie moralnym, bądź mających słabsze instynkty narodowe, bądź
ulegających wpływowi doktryn i prądów, mających obce, nie narodowe
źródła.
Polityka narodowa musi czuwać nad składem narodu pod względem
pochodzenia, nie dopuszczać do tego, ażeby go zalewały w zbyt wielkiej
liczbie pierwiastki obce, wnoszące z sobą obce instynkty, przywiązania,
pojęcia i wierzenia. Musi dążyć do tego, żeby te obce pierwiastki, które
w naród wsiąkają, nie tylko asymilowały się powierzchownie, ale żeby
się z nim moralnie zespalały, musi bronić naród przeciw zdobywaniu w nim
większego wpływu przez żywioły, które moralnie z nim zespolić się nie
mogą, musi je o ile możności eliminować. Te żywioły, obce pochodzeniem,
które są na drodze do całkowitego moralnego zespolenia się z narodem,
muszą w polityce narodowej znaleźć zachętę i poparcie, te, które dążą do
stworzenia w narodzie grupy odrębnej swą fizjonomią moralną, swymi
skłonnościami i dążeniami, muszą być zwalczane. Inaczej narodowi grozi
zatrata jego bytu integralnego, rozkład jego duszy narodowej, paraliż
jego samowiedzy -- największy cios dla jego samoistności.
Z kolei wysuwa się zadanie utrwalania i pogłębiania w narodzie poczucia
własności i jedności ziemi ojczyzny, przywiązanie do niej, jako do
kołyski narodu i wspólnego jego dobra, którego ani utracić, ani
podzielić z nikim nie wolno, dobra otrzymanego w spuściźnie od ojców, z
obowiązkiem przekazania przyszłym pokoleniom. To poczucie i to
przywiązanie jednoczy naród moralnie, skupia jego siły, sprawia, że
zagrożenie jednej części ojczyzny na jej kresach budzi świadomość całego
narodu i cały powołuje do obrony.
Do najgłówniejszych zadań należy szerzenie przywiązania do państwa czy
tradycji i idei państwowej narodu, obrona instytucji, stanowiących o
odrębności i samoistności jego politycznego bytu, pogłębienie poczucia
jedności i ciągłości bytu narodowego, jego związku z przeszłością, która
naród stworzyła, uczyniła z niego zwartą całość duchową. Każdy byt
podmiotowy, indywidualny czy zbiorowy, na przeszłości się opiera, w niej
swój fundament posiada, i naród, który swą przeszłość przywala grobowym
kamieniem, tym samem fundamenty bytu moralnego traci.
Dla polityki, która stawia sobie za zadanie spójność duchową narodu
wzmocnić, pierwszorzędną jest sprawa narodowego języka, jego wartości
oraz jego roli w życiu i w wychowaniu młodych pokoleń. Musi ona czuwać
nad jego czystością, bronić go przed skażeniem, zanieczyszczeniem, przed
zacieraniem jego indywidualności, przed odbieraniem stylu jego budowie,
robieniem z niego żargonu, przed obniżeniem jego jako wyrazu myśli;
natomiast musi popierać wszelką pracę ducha, która ten język doskonali,
na coraz wyższy podnosi poziom. I musi ona walczyć o panowanie tego
języka w życiu rodzinnym, towarzyskim i publicznym, bronić go w
wychowaniu młodzieży, zarówno w rodzinie, jak w szkole. Człowiek, który
ducha swego języka ojczystego nie zna głęboko -- pod tym względem ludzie
oświeceni często niżej stoją od ludu -- dlatego, że w rodzinie od
dziecka przede wszystkim uczono go języków obcych, lub dlatego, że
przeszedł obcą szkołę, człowiek taki tym samym słabszymi węzłami jest
związany ze swoim narodem. Władanie lepsze językiem obcym, niż
ojczystym, jest początkiem oderwania się od narodu, wynarodowieniem.
Przechodzimy do zadania, które w dzisiejszej dobie budzi zacięte spory,
mianowicie do stanowiska polityki narodowej względem religii.
Bardzo rozpowszechnionym jest błędne przekonanie, mające swe źródło w
ignorancji co do istoty bytu społecznego, a wpojone pod wpływem prądów
antynarodowych, że stosunek do religii jest czysto osobistą sprawą
człowieka, że w tym względzie niema żadnych narodowych obowiązków.
Sprawą osobistą człowieka jest to, w co wierzy, i musi nią być, bo wiary
nikomu narzucić nie można -- można narzucić tylko obłudę. Ale nie jest
sprawą osobistą człowieka, jak się względem religii zachowuje. Religia
nie jest jedynie wyrazem indywidualnych uczuć, wierzeń, poglądów i
stosunków etycznych -- jest ona jednocześnie instytucją społeczną, która
między innymi odgrywa rolę potężnego czynnika narodowej jedności. W
duszy narodu jest wiele tego, co wytworzyła religia, która go wychowała,
i człowiek do danej religii należy nie tylko przez swą wiarę w jej
dogmaty, ale także przez swój związek duchowy z przeszłością, który jest
podstawą związku z narodem. Nie można nikomu narzucić obowiązku wiary w
dogmaty, ale to nie uwalnia nikogo od obowiązku czci dla religii, jako
dla wychowawczyni narodu i podstawy moralnego istnienia głównej jego
masy. I tego obowiązku przestrzegać musi polityka narodowa, broniąc na
tej drodze potężnego czynnika narodowej spójności i fundamentu siły
moralnej narodu.
Są narody, które to zadanie znakomicie rozumieją, są inne, które z niego
wcale nie zdają sobie sprawy. Do pierwszych należą przede wszystkim
narody protestanckie, do drugich -- przede wszystkim katolickie. Wśród
pierwszych przoduje naród angielski, który pielęgnowanie religii, jako
głównego czynnika siły moralnej narodu, uważa za jedno z naczelnych
zadań wewnętrznych i to zadanie wypełnia z niesłychaną konsekwencją. W
społeczeństwie angielskim, które przoduje w świecie swą kulturą i
poziomem intelektualnym, o którym śmiało można powiedzieć, że wytworzyło
najwyższy typ cywilizacyjny, cześć dla religii jest powszechnie
obowiązującą i opinia bardzo surowo piętnuje wszelkie w tym względzie
wykroczenia. Nie jest to kontrola wierzeń, od której wolna i
tolerancyjna dziś Anglia jest jak najdalsza, jeno kontrola społecznego
postępowania jednostek w stosunku do religii. Biegunowo przeciwne
stanowisko zajmuje naród francuski, wśród którego ludzie, nie
podzielający wiary w dogmaty religii, często uważają się nie tylko za
zwolnionych od wszelkich względem niej obowiązków, ale nawet wypowiadają
jej zaciętą walkę.
Ta różnica w stosunku do religii społeczeństw protestanckich i
katolickich nie polega tylko na tym, że protestantyzm mniej krępuje
umysły i łatwiej się przystosowuje do warunków współczesnego życia, ale
także i to przede wszystkim na tym, że protestantyzm jest religią
narodów germańskich, a katolicyzm -- przede wszystkim łacińskich. Narody
łacińskie odznaczają się słabszymi i płytszymi od innych instynktami.
One nie mają tych odwiecznych instynktów, łączących religię z całym
narodowym bytem. Z drugiej strony tam, gdzie instynkty są słabe, umysł
wpada w racjonalizm, łatwo w nim zapanowuje dogmatyzm. Stąd w narodach
łacińskich, przede wszystkim we francuskim, człowiek łatwo się przerzuca
od bezwzględnego dogmatyzmu religijnego, który wszystko podporządkowuje
stanowisku wyznaniowemu i umie je nawet przeciwstawić dążeniom
narodowym, do dogmatyzmu antyreligijnego, który na religię patrzy z
pogardą, a w Kościele widzi największego wroga. W pewnym związku z tym
stoi fakt, będący także bardzo poważnym źródłem tej różnicy, mianowicie,
że wolnomularstwo, które w krajach protestanckich godzi się z ich
organizacją kościelną, ponieważ ma możność wywierania na nią silnego
wpływu, Kościół katolicki bezwzględnie zwalcza, jako potęgę sobie
przeciwną, która wpływowi jego nigdy nie ulegnie. Dla tej głównie
przyczyny wolnomularstwo w krajach katolickich jest bez porównania w
większej mierze czynnikiem, rozkładającym siły moralne narodu,
niszczącym jego spójność.
Jeżeli dla każdego narodu, nawet dla tak oświeconego i skutkiem tego
posiadającego silną narodową świadomość w szerokich masach, jak
angielski, religia jest wielkim czynnikiem spójności i w ogóle siły
moralnej, to tym większe jest jej znaczenie w tym kierunku dla narodów, w
których skutkiem niskiej oświaty świadomość narodowa w masach ludowych
jest słaba, w których ją zastępuje często poczucie odrębności
religijnej, a przywiązanie do religii jest jednocześnie wyrazem
przywiązania do ojczyzny. Wreszcie znaczenie to wzrasta jeszcze bardziej
tam, gdzie ścieranie się dwóch religii jest jednocześnie ścieraniem się
dwóch typów cywilizacyjnych, gdzie świat zachodni, wychowany w
cywilizacji rzymskiej, spotyka się ze światem wschodnim, wychowanym
przez Bizancjum. Tam walka bezpośrednia z religią lub też pośrednie
niszczenie poczucia religijnego w masach należy do działań,
najskuteczniej rozbijających naród na wewnątrz i dla jego przyszłości
najniebezpieczniejszych.
Wszystko, co wzmacnia spójność narodu, co go łączy w zwartą duchową
całość, a więc, prócz wyżej wymienionych czynników, narodowe obyczaje,
zwyczaje, tradycyjne instytucje życia, duch umysłowości, styl w sztuce
itd. -- wszystko to musi doznawać opieki i obrony, wszystko jest
przedmiotem wewnętrznej polityki narodowej. Ludzie, którzy te czynniki
lekceważą, którzy przykładają się do ich niszczenia, są albo
ignorantami, nie zdającymi sobie sprawy z podstaw narodowego bytu, albo
składają dowód braku narodowego poczucia.
Drugim, obok spójności, warunkiem siły moralnej narodu jest siła jego
narodowych przywiązań oraz jego woli w dążeniu do zachowania i rozwoju
narodowego bytu. Bez tych zalet narody nigdy nie osiągają wielkich
rzeczy i nie umieją bronić należycie swego dobra. Dość powszechne też
jest uznanie potrzeby kształcenia ich w narodzie, ale drogi tego
kształcenia pojmuje się zwykle powierzchownie. Zarówno w wychowaniu
młodych pokoleń, jak w oddziaływaniu na szersze masy narodu, ludzie
uważają często, iż spełniają w tym względzie należycie swój obowiązek,
gdy propagują pewne kanony, pewne przykazania narodowe, gdy głoszą mocny
frazes patriotyczny.
Powyższe zalety w narodzie związane są ściśle z jego stanem moralnym i obyczajowym w ogóle.
Społeczeństwo, w którym się rozkłada obyczaj, rozwija bezwstyd, brutalna
czy wyrafinowana rozpusta, w którym człowiek zatraca szacunek dla
samego siebie -- cofa się w swej zdolności do uczuć szlachetniejszych,
do wyższych napięć woli w rzeczach nieosobistych, przechodzi niejako w
stan moralnego znieczulenia. Na gruncie zwyrodnienia moralnego występuje
pierwotny, zwierzęcy egoizm, który przy wyższym podkładzie
intelektualnym przybiera miano indywidualizmu, a który czyni z jednostki
świadomego lub nieświadomego wroga narodu. Dlatego to polityka
narodowa, w dążeniu swoim do pogłębienia uczuć narodowych, do
wzmocnienia narodowej woli, za pierwszy swój obowiązek uważać musi walkę
przeciw niemoralności w ogóle, przeciw publicznemu bezwstydowi, przeciw
wyuzdaniu obyczajów, panoszeniu się pornografii, przeciw rozbestwieniu
moralnemu w literaturze itd. Dlatego w systemie wychowania młodych
pokoleń musi ona stawiać na pierwszym planie rozwijanie poczucia
obywatelskiego, szacunku dla samego siebie, kształcenie charakteru,
zdolności panowania nad niższymi popędami, opierania się niezdrowym
wpływom otoczenia, zarazie moralnej. Jest to zadanie najpierwszej
doniosłości, a w obecnej dobie życia społeczeństw europejskich jedno z
najtrudniejszych.
Dzisiejszy ustrój polityczny, gwarantujący wolność jednostki, nie
pozwala na używanie w tym względzie poważniejszych środków przymusu
państwowego i surowej cenzury. Jeden tylko naród angielski umiał
pogodzić w swoim ustroju wielkie swobody polityczne z wcale surową
cenzurą obyczajności w literaturze, prasie i przedstawieniach
publicznych, z dużym dotychczas rezultatem, dzięki temu, że za rządem w
tej sprawie stoi silna opinia publiczna.
Spełnienie tego zadania utrudnia w ogromnej mierze osłabienie poczucia
religijnego, które często jest równoznaczne z obniżeniem etycznym.
Główna wszakże trudność tkwi w samym charakterze dzisiejszego ustroju
ekonomicznego, wysuwającego na czoło życia żywioły niższe moralnie,
szerzące rozprzężenie obyczajowe, i w wielkim na życie współczesne
wpływie Żydów, którzy właściwym swej rasie bezwstydem zarażają dziś
szybko społeczeństwa europejskie.
Jest rzeczą znamienną, że świadomie antynarodowe kierunki w literaturze
więcej niż często niosą ze sobą propagandę rozluźnienia obyczajowego i
pornografii w tej czy innej postaci. Jest to świadome, czy nieświadome
poczucie, że najkrótszą drogą do wytępienia uczuć narodowych i
zniszczenia siły moralnej narodu jako całości, do uniemożliwienia w nim
aktów silnej woli zbiorowej, jest doprowadzenie go do rozprzężenia
obyczajów.
Polityka, która chce mieć naród silny, postępujący w rozwoju
cywilizacyjnym i opierający ten rozwój na trwałych podstawach, a
jednocześnie zdolny do wytężonej walki na zewnątrz o swoje dobro, musi
mieć śmiałość i energię do przeciwstawienia się temu moralnemu i
obyczajowemu niszczycielstwu na wszystkich polach. Musi ona budzić we
wszystkich sferach narodu poczucie, że bierne przyglądanie się postępowi
zniszczenia w tym względzie jest narodową zbrodnią, że obowiązkiem
każdego członka społeczeństwa jest przyczyniać się do wytworzenia silnej
opinii publicznej, która musi dawać poparcie i obronę tym jednostkom i
grupom, które większą odwagę i gorliwość w tym względzie wykazują.
Spełniając dobrze te zadania zarówno w życiu publicznym, jak w
wychowaniu młodych pokoleń, nie napotka ona wielkich trudności w
pogłębianiu narodowej woli i nie będzie miała potrzeby uciekania się w
tym celu do zbyt hałaśliwej propagandy, do głoszenia zbyt mocnych
frazesów. Głośny frazes jest zazwyczaj wyrazem słabej treści i
najbardziej hałaśliwie manifestują swój patriotyzm żywioły, w których
duszy ma on bardzo niegłębokie korzenie. Człowiek zdrowy moralnie,
posiadający głębokie instynkty narodowe, silny w swym narodowym
poczuciu, swą wiarę narodową uważa za rzecz zbyt świętą, zbyt uroczystą,
ażeby ją hałaśliwie obnosić. W świecie katolickim wcale nie są
najbardziej religijnie te ludy, które urządzają procesje z rakietami,
fajerwerkami, z salwami wystrzałów i fanfarami. Zbytnia hałaśliwość
patriotyzmu raczej obniża go moralnie, czyni go płytszym i pospolitszym,
czyni z niego rzecz mniej świętą, mniej zdolną pociągnąć ludzi do
wielkich wysiłków, do ofiar i poświęceń.
Naród, mający silne poczucie swej jedności i odrębności, przywiązany
bardzo do swej sprawy i mający wielu ludzi, zdolnych do wielkich dla
jego sprawy wysiłków i poświęceń, jeszcze nie jest silny moralnie,
jeżeli jednostkowe siły jego idą w rozsypkę, jeżeli nie są zdolne skupić
się należycie w zbiorowym życiu i działaniu, wytworzyć silnej
organizacji w pracy i walce. Wszelkie zbiorowe działanie, o ile ma
posiadać ciągłość, wszelka organizacja opiera się na uzależnieniu
człowieka od człowieka, na karności, na wzmacnianiu hierarchii i władzy.
Pod tym względem o wiele większe, niż pod innymi, panują różnice
pomiędzy poszczególnymi narodami, zależnie od tego, jaką miały historię,
jaką przeszły społeczną tresurę. Najwyżej tu stoją narody
zachodnio-europejskie, a przede wszystkim narody rasy germańskiej, którą
poczucie hierarchii i karności uczyniło, jak już wspomnieliśmy,
organizatorką polityczną całej niemal Europy i twórczynią europejskiej
państwowości.
Hierarchia i władza może być rozmaita, może być dziedziczna, rodowa,
taka jaka panowała powszechnie przed zmianami politycznymi XIX stulecia
-- zaznaczyć należy, że w najsilniejszych politycznie społeczeństwach
angielskim i niemieckim poczucie hierarchii dziedzicznej jeszcze i dziś
jest wyjątkowo silne; może pochodzić z wyboru, z zaufania ogółu, jaką
jest już dziś w różnej mierze w rozmaitych narodach; może być
urzędniczą, pochodzącą z mianowania przez władzę najwyższą; może się
opierać na majątku; wreszcie może być narzucona wprost drogą siły
fizycznej, drogą gwałtu. Każdy naród w rozmaitych dziedzinach życia ma
taką hierarchię, do jakiej dorósł i jaką mu dzieje wytworzyły. Najgorsza
wszakże nawet, najmniej uzasadniona w naszych pojęciach moralnych
hierarchia jest lepsza, niż jej brak całkowity. Bez hierarchii i władzy
takiego czy innego pochodzenia byt społeczny jest niemożliwy, i tam,
gdzie żadna inna nie znajduje podstawy do poczucia w instynktach
społeczeństwa, przychodzi władza i hierarchia gwałtu, opierająca się na
postrachu, na terrorze, który przy odpowiedniej sile zawsze może za
podstawę służyć, bo tam, gdzie brak instynktów innych, społecznych,
instynkt samozachowawczy istnieje i z większą o wiele przemawia siłą.
Dlatego to najwolniejsze, najwięcej zabezpieczone od gwałtu są te
narody, które mają najsilniejsze poczucie władzy, hierarchii i karności,
które wyrosły z wielostronnej tyranii ustroju feudalnego i pod jej
wpływem zdobyły w szeregu pokoleń owocne w tym względzie instynkty.
Dlatego to masy ludzkie, pozbawione poczucia hierarchii i władzy, a z
nim społecznej karności, są przeznaczone na niewolników, rządzonych
postrachem przez narzuconą z zewnątrz władzę. Jedna hierarchia może
upaść bez szkody dla bytu społecznego, jeżeli na jej miejsce zjawia się
inna, równie silna lub silniejsza, ale jeżeli upada samo poczucie
hierarchii i karności, nieuniknionym tego następstwem jest ucisk i
niewola. Rzym był o wiele wolniejszy pod surową władzą senatu, niż
później, kiedy się poczucie tej władzy rozprzęgło, pod panowaniem
cezarów i pretorianów.
W społeczeństwach, w których poczucie hierarchii i karności jest słabe, o
ile nie mają władzy narzuconej gwałtem, władza się wytwarza przez
przemawianie do egoizmu jednostek i tłumów, do ich interesów, ambicji i
próżności -- przez schlebianie, kaptowanie, demagogię, przekupstwo w
najrozmaitszych postaciach. W tych społeczeństwach zapanowuje władza
kłamstwa, oszustwa, cynicznego krzywdzenia interesów ogółu i interesów
okłamywanych jednostek. Dochodzą do tej władzy ludzie, najmniej mający
skrupułów moralnych, oraz bandy, zorganizowane na podstawie podziału
łupów, rozmaitego rodzaju i rozmaitego stopnia kultury kamorry i mafie.
Polityka, która ma na celu rozwój cywilizacyjny narodu na trwałych
podstawach, która chce mieć naród, zdolny do zabezpieczenia swej
niezawisłości od wrogów zewnętrznych, a na wewnątrz nie poddający się
panowaniu mniej lub więcej kulturalnych szajek bandyckich, która chce,
ażeby obywatele narodu korzystali z wolności istotnej, a nie fikcyjnej,
wolności w zakresie, odpowiadającym dobru narodu, musi umacniać i
kształcić w narodzie poczucie hierarchii i karności, starając się, ażeby
hierarchia, jaką naród posiada, czy sobie wytwarza, dobru jego jak
najbardziej odpowiadała. Na tym poczuciu i na tym odwołaniu się do
narodowych instynktów i do zrozumienia narodowego dobra musi ona przede
wszystkim swój byt opierać. Uciekając się nawet dla dobrej sprawy do
schlebiania, kaptowania, do przekupstwa w jakiejkolwiek postaci,
prowadzi ona gospodarkę rabunkową, bo osiągając nawet na razie cel
korzystny dla narodu, demoralizuje go, obniża jego wartość polityczną,
rozkłada jego siłę moralną, osłabia podstawy jego bytu na przyszłość.
PODZIAŁ NARODÓW NA OBOZY POLITYCZNE
Zadania wewnętrznej polityki narodowej w zakresie zachowania i rozwoju
siły moralnej narodu, na którą składa się narodowa spójność,
przywiązanie do narodowego dobra, zdolność do wysiłków i napięcia
narodowych aspiracji, wreszcie poczucie hierarchii i karności
wewnętrznej -- zadania te w dzisiejszej dobie życia narodów europejskich
nabierają szczególnej wagi. Ich pojmowaniem zaczyna się dziś warunkować
wewnętrzny podział narodów na obozy polityczne, na stronnictwa.
Kraje europejskie w zakresie polityki wewnętrznej znajdują się dziś w
dobie przejściowej. Dotychczasowe przedmioty walk wewnętrznych schodzą
szybko z porządku dziennego, na ich miejsce zaś zjawiają się inne. I
dotychczasowe podziały na stronnictwa tracą szybko rację bytu, a
natomiast życie wytwarza podziały nowe.
W dziewiętnastym stuleciu, po wielkiej rewolucji francuskiej i po
szeregu mniejszych rewolucji w różnych krajach, których głównym
rezultatem było powołanie do życia przedstawicielstwa narodowego i
oddanie, w jego ręce władzy prawodawczej w mniejszym lub większym
zakresie, wytworzył się z natury rzeczy podział na stronnictwa we
wszystkich krajach analogiczny, mniej więcej na jednej podstawie oparty.
Wszędzie głównym przedmiotem walki między stronnictwami była kwestia
praw politycznych. Po jednej stronie grupowały się stronnictwa, noszące
miano demokratycznych, liberalnych, postępowych, radykalnych, których
dążeniem było rozszerzenie kompetencji i zakresu władzy
przedstawicielstwa narodowego, rozszerzenie i utrwalenie gwarancji
obywatelskich, wolności stowarzyszeń i zgromadzeń, wolności słowa,
wreszcie rozszerzenie praw wyborczych, rozciągniętych z początku w
rozmaitych krajach na bardzo ograniczoną część ludności. Stronnictwa te
ideowo wyprowadzały się na ogół od rewolucji francuskiej, przyjmując nie
tylko jej polityczne dążenia, ale i jej doktryny, jej dogmat praw
człowieka, często jej stosunek do religii, narodu itd. Przeciw tym
stronnictwom stanął wszędzie obóz konserwatywny, zachowawczy, wywodzący
się ideowo od starego porządku, broniący tego, co z niego pozostało w
ustroju politycznym, a często dążący do cofnięcia wprowadzonych reform, w
skrajniejszych swych żywiołach marzący nawet o powrocie do panującego
przed rewolucją stanu rzeczy. Obóz ten bronił praw monarchy przeciw
parlamentowi, lub przy rządach republikańskich dążył do restauracji
monarchii, walczył o przywileje hierarchii dziedzicznej arystokracji i
szlachty, sprzeciwiał się rozszerzaniu swobód praw obywatelskich na
liczniejsze masy społeczne, bronił religii itd.
Główną treścią życia politycznego wszystkich narodów stała się walka
między demokracją a konserwatyzmem, lub -- jak często mówiono -- między
rewolucją a reakcją. Walka ta wszędzie została przez konserwatyzm
przegrana. Wszędzie zostały rozszerzone i ugruntowane gwarancje
obywatelskie, wszędzie parlamenty doszły do realnej władzy, wyrażającej
się bądź w formalnej odpowiedzialności rządów przed parlamentami, bądź
przynajmniej w ich faktycznej zależności od parlamentów, wszędzie prawo
wyborcze stało się udziałem mas szerokich, bądź w postaci powszechnego i
równego głosowania, bądź z nieznacznymi względnie ograniczeniami. A
choć monarchiczna forma rządu przeważnie się utrzymała, to przy
monarchii konstytucyjnej mało się ona różni w istocie od
republikańskiej.
Same stronnictwa konserwatywne na całej linii pobankrutowały. Bądź
znikły całkowicie z widowni, bądź się poprzekształcały, przejmując od
przeciwników pojęcia nowe i zatracając swój charakter zachowawczy, bądź
wreszcie zdegenerowały się, straciły wiarę w swą ideę i pędzą żywot
bezideowy, redukując swoje zadanie prawie wyłącznie do obrony interesów
ekonomicznych większej własności rolnej, będącej przeważnie w ręku
arystokracji i szlachty.
Dziś wprawdzie jeszcze rozbrzmiewają szeroko echa tej walki, masy są
często jeszcze straszone konserwatyzmem, wstecznictwem, potęgą reakcji,
jednak dla każdego człowieka myślącego jest widoczne, że konserwatyzm
jest trupem, że o reakcji, o powrocie do starego porządku w krajach
europejskich nie może być już mowy. Dziś ludzie myślący zaczynają się
zastanawiać nad znaczeniem tego kończącego się okresu, oceniać znaczenie
przebrzmiewającej walki i niewątpliwego zwycięstwa demokracji, wreszcie
przenikać najbliższą przyszłość i tę treść nowych walk, którą ona ze
sobą niesie.
Demokracja polityczna, jak to już z początku zaznaczyliśmy, stała się
podwaliną ustroju współczesnych narodów europejskich, na niej się oparło
wystąpienie narodu jako podmiotu polityki i z niej wynikło zapanowanie w
polityce współczesnej interesu narodowego. Demokracja tedy europejska,
często bez świadomości tego, przyśpieszyła spotężnienie i dojrzałość
narodowej jaźni i, wprowadzając na widownię instynkty narodowe mas,
otwarła w polityce szerokie pole duchowi narodowemu.
Z drugiej strony wszakże, pod wpływem dziedzictwa doktryn rewolucji
francuskiej, przeważnie walczyła ona świadomie z tym, co siłę moralną
narodu stanowi, idąc daleko w przeciwstawianiu jednostki, jej praw i
interesów -- narodowi jako całości. Skutkiem tego swego charakteru
przyciągała ona i wchłaniała w siebie wszelki żywioły antynarodowe, w
rozmaitych swoich odłamach popadała pod silny wpływ Żydów i stawali się
coraz bardziej wyrazicielką wszelkich antynarodowych dążeń,
występujących w imię haseł indywidualistycznych, klasowych czy
ogólnoludzkich. Samo to, że przeważnie pozostawała ona pod kierownictwem
organizacji wolnomularskiej, przeciwstawiającej panowaniu narodowego
ducha swoją tajną władzę, czyniło ją w coraz silniejszym stopniu
czynnikiem antynarodowym. Musiała też ona w końcu wyrodzić się w
rozmaitych kierunkach, wydając z siebie bądź obozy giełdowo-liberalne,
reprezentujące zupełną bezideowość, cyniczne wyrzeczenie się wszelkich
obowiązków społecznych i gruby interes materialny nielicznych żywiołów,
gromadzących kapitał w swych rękach; bądź socjalistyczne, szerzące wśród
robotników jednostronne pojmowanie interesu klasowego, nienawiść do
innych klas oraz do wszystkiego, co stanowi moralną siłę narodu, i
używające ich za narzędzie do rozbijania nie już współczesnego ustroju
ekonomicznego, ale samych podstaw społecznego bytu; wreszcie
doktrynersko-radykalne, najwierniej przechowujące tradycje teoretyków
wielkiej rewolucji, pielęgnujące ślepą niekrytyczną wiarę w rozmaite
dogmaty, bez względu na to, jaką one przedstawiają wartość w życiu.
Konserwatyzm, broniąc resztek starego ustroju bronił w znacznej mierze
podwalin społecznego bytu i czynników moralnej siły narodu przeciw
ślepej bezwzględności, z jaką młode jeszcze, niedojrzałe i naiwne
żywioły społeczne walczyły o "prawa człowieka", co było w znacznej
mierze walką interesów jednostki przeciw interesom społeczeństwa. Z
drugiej strony wszakże stał on na przeszkodzie procesowi obywatelskiego
dojrzewania szerokich mas społecznych, usiłował kierownictwo spraw
narodów utrzymać w ręku żywiołów, które się w znacznej mierze przeżyły i
temu wielkiemu zadaniu same podołać nie były zdolne.
Zazdrośnie strzegąc przywileju władzy społecznej i politycznej przed
nowymi, dojrzewającymi do niej żywiołami, nie rozumiejąc potrzeb nowego
życia i ogromu jego zadań, przeszkadzał on wzmocnieniu organizmów
narodowych, rozwinięciu przez nie nowych sił, bez których nie mogłyby
stawić czoła przeciwnikom w powszechnym współzawodnictwie
międzynarodowym. Zmuszony z jednaj strony do ustępowania przed tymi
nowymi siłami, z drugiej zaś ulegając wpływowi nowoczesnej organizacji
życia ekonomicznego, konserwatyzm zbliżał się coraz bardziej z żywiołami
liberalno-kapitalistycznymi, szukał często w nich oparcia, przejmował
się ich duchem. W tym zbliżeniu zatracił swe najlepsze strony, zatracił
przywiązanie do tradycji, do religii, zatracił wiarę w moralne podstawy
swego program, uwierzył zbyt bezwzględnie w pieniądz, zmaterializował
się, dla obrony interesu ekonomicznego i dla władzy zaczął wszystko
robić przedmiotem kompromisu.
Żywioły społeczne, z których się rekrutował obóz konserwatywny,
arystokracja przede wszystkim, w swym stosunku do życia i w jego
używaniu upodobniły się do bogatego mieszczaństwa liberalnego -- które
ze swej strony do nich się starało upodobnić -- i poczuły, że im zaczyna
być w życiu niewygodną, że je zaczyna krępować rola obrońców tradycji,
obyczaju, religii, że dla tej roli trzeba by wyrzec się wielu rzeczy
przyjemnych.
Tym sposobem konserwatyzm zatracił swą duszę, swą fizjonomię ideową, swą
narodową wartość, a nabrał egoizmu, stał się wyrazicielem egoistycznych
klasy, która na swoją obronę nie ma tego usprawiedliwienia, żeby była
ekonomicznie upośledzoną, a społecznie niedojrzałą. Losy konserwatyzmu
europejskiego są ilustracją wielkiej prawdy, że wszelką władzę, wszelki
autorytet zdobywa się i utrzymuje kosztem rozmaitych wyrzeczeń się i
poświęceń, kosztem panowania nad swymi słabostkami, podyktowanego przez
poczucie odpowiedzialności, z władzy wypływające. Żywioły, które to
poczucie odpowiedzialności, a tym samym i panowanie nad sobą tracą,
które sobie niczego nie są zdolne odmówić, tracą powagę, autorytet,
przestają być zdolnymi do piastowania władzy. Na tej przede wszystkim
drodze ginęła zawsze wszelka władza, wszelka hierarchia i musiała
ustępować miejsca innej.
Znaczna część dopuszczonych do używania praw politycznych szerszych
żywiołów społecznych, kierowana instynktami narodowymi, przywiązaniem do
religii i poczuciem hierarchii, stała przez długi czas przy
konserwatyzmie, z wiarą w jego rolę obrońcy tego wszystkiego, co jest
najwyższym dobrem moralnym narodów. W miarę wszakże, jak z jednej
stronny postępowało dojrzewanie polityczne szerszych mas społecznych, z
drugiej zaś żywioły stojące na czele obozu zachowawczego wyzbywały się
swych najświętszych zasad i stawały się coraz bardziej wyłącznymi
wyrazicielami egoizmu klasowego, szeregi szczerych wyznawców
konserwatyzmu rzedły, a pod sztandarem obozu pozostawali tylko ci,
których interesom klasowym służył, których materialnie od siebie
uzależniał i których sobie kupił.
Obóz demokratyczny odniósł w całej Europie zwycięstwo nie tylko
faktyczne, ale i moralne. Wiara w jego sztandar stała się panującą,
komenda jego znalazła posłuch w większości każdego narodu, hasła jego w
młodzieńczych żywiołach społecznych zdobyły siłę hipnotyczną. Jednakże
dojrzewanie polityczne społeczeństw przy doświadczeniu, jakiego coraz
więcej zdobywają, oraz przy dzisiejszych środkach szerzenia wiedzy i
kultury idzie szybko naprzód, coraz mniej jest bezkrytyczności, coraz
wyraźniejsze umysłowe usamodzielnienie mas szerokich. Pod wpływem tego
postępu zapanowuje coraz bardziej krytyczne stanowisko względem tego, co
się nazywa demokracją w Europie współczesnej. Z kolei jej moralna i
polityczna wartość zaczyna być kwestionowana.
Instynkt samozachowawczy narodów oraz coraz głębsze rozumienie warunków
ich wewnętrznego bytu i zewnętrznego położenia wskazuje im, że
występujące pod sztandarem demokratycznym stronnictwa liberalne,
radykalne i socjalistyczne, nęcąc masy hasłami wolności indywidualnej
lub interesu klasowego, pracując nad osłabieniem moralnych podstaw
narodowego bytu, anarchizują narody na wewnątrz i rozkładają ich siłę w
walce z wrogami zewnętrznymi. Służą one bądź wolnomularstwu, które w
rozkładzie duszy narodowej widzi warunek umocnienia swych tajnych
rządów, bądź interesom społeczności żydowskiej, która żywiołowo dąży do
zapanowania nad światem na gruncie rozbicia politycznego i moralnej
dezorganizacji narodów, wśród których żyje, bądź indywidualnym interesom
i ambicjom żywiołów, które demagogią starają się zdobyć władzę, a
rozumieją, że demagogia najlepsze daje rezultaty w rozbitym społecznie i
w tłum zamienionym środowisku. Coraz liczniejsze sfery zdają sobie
sprawę z tego, że kierownictwo wymienionych stronnictw dostało się w
ręce żywiołów najsłabiej związanych z narodem, często w ręce Żydów --
żywiołów, które instynktownie wprost przeciwstawiają się narodowi, jego
dobru, jego interesom. Obok tego widoczna jest coraz bardziej planowość
antynarodowych dążeń: rozmaite stronnictwa, walczące pomiędzy sobą o
interesy klasowe, znajdują się w doskonałej zgodzie, gdy chodzi o
zwalczanie dążeń narodowych, wszystkiego, co prowadzi do dźwignięcia sił
moralnych narodu, wzmocnienia jego spójności, zorganizowania go w
zwarte, karne zastępy.
I oto występuje nowe zjawisko polityczce. W różnych krajach zaczynają
się zjawiać zaczątki obozu narodowego, którego myśl, oparta na
przyswojeniu zdobyczy ewolucji politycznej dziewiętnastego stulecia,
ceni swobody polityczne i w rozszerzeniu praw politycznych na masy
ludowe widzi podstawę narodowej siły; uznaje interesy klas społecznych,
przede wszystkim tych, w których upośledzeniu widzi osłabienie organizmu
narodowego; ale ponad wszystkim stawia dobro narodu jako całości, a
cały swój program opiera na dążeniu do zachowania i rozwoju narodowego
bytu.
Kierunek ten, który jeszcze rzadko występuje w dość czystej, uwolnionej
od obcych mu domieszek postaci, a dla którego uciera się nazwa
nacjonalizmu, ma -- jak już wspomnieliśmy -- dwojakie źródło: z jednej
strony dojrzewanie szerszych mas społecznych do politycznego wpływu i
ujawnienie się w polityce ich instynktów narodowych, z drugiej postęp
wiedzy o podstawach bytu społecznego, o istocie narodu, i bankructwo
dawnych doktryn społecznych, zrodzonych w XVIII stuleciu, w epoce,
poprzedzającej dobę najświetniejszego rozkwitu badań przyrody; człowieka
i społeczeństwa.
Obóz narodowy, opierając się na zdobyczach demokracji XIX stulecia i z
nich czerpiąc siłę, która się wyraża przede wszystkim w głębokich
instynktach narodowych ludu, budując przyszłość narodu na uobywateleniu
szerokich mas ludowych i na ich świadomym, samoistnym udziale w życiu
społecznym i politycznym, podejmuje jednocześnie sztandar niedołężnie, a
później nieszczerze trzymany, wreszcie upuszczony przez obóz
zachowawczy, sztandar obrony wszystkiego, co stanowi podstawę moralnej
siły narodu -- przywiązania do tradycji, do ziemi i mowy ojczystej, do
religii, obyczaju, poczucia hierarchii, nie przeżytej i zwyrodniałej,
ale dorastającej do dzisiejszych zadań, wreszcie karności narodowej.
Dlatego to antynarodowi przeciwnicy tego kierunku nazywają go
konserwatywnym, wstecznym, reakcyjnym często z całą świadomością
popełnianego fałszu.
Dziś właściwie przebrzmiały już antytezy rewolucji i reakcji, demokracji
i konserwatyzmu -- to są echa walk, które się już skończyły lub
zbliżają ku końcowi. Dziś występują do walki nowe sztandary: po jednej
stronie sztandar narodowy, na którym wypisane jest dobro narodu,
zachowanie i rozwój narodowego bytu; po drugiej -- cały szereg
sztandarów z "prawami człowieka", z interesami i dążeniami jednostki,
przeciwstawiającej się narodowi, z interesami klasowymi, z dobrem
bezimiennej ludzkości. I jeżeli dziś może być mowa o wstecznictwie, to
reprezentują je te obozy, które szukają uzasadnienia dla swych programów
w przeżytych doktrynach teoretyków rewolucji, opartych na ignorancji co
do istoty bytu społecznego.
Dzisiejsza doba jest właśnie dobą tego wielkiego, epokowego przełomu w
życiu narodów, w ich polityce wewnętrznej. Stoimy na rubieży dwóch
okresów: stare walki się kończą, przebrzmiewają, a zaczynają się nowe. I
pierwszą rzeczą jest zdać sobie jasno sprawę z tego przełomu, możliwie
dokładnie się przyjrzeć temu, co życiowa rzeczywistość ze sobą niesie.
Jak wiemy wszakże, umysł ludzki z trudnością za postępem życia podąża.
Jak powiedzieliśmy już, bądź pozostaje za nim w tyle i operuje pojęciami
przeżytymi, bądź wyprzedza teraźniejszość i wpada w dziedzinę fikcji.
Dlatego to spory dzisiejsze tak pełne są przebrzmiałych wyrazów, ech
minionej doby, walki postępu ze wstecznictwem, ideałów wolnościowych z
reakcją, demokracji z konserwatyzmem, kiedy właściwie w Europie -- o
Europie tylko mówimy w ściślejszym znaczeniu -- głównym dziś momentem w
polityce wewnętrznej narodów jest walka kierunku narodowego z kierunkami
wyraźnie lub ukrycie antynarodowymi, przeciwstawiającymi narodowi
jednostkę, pod hasłami "praw człowieka", interesów klasowych lub dobra
ludzkości.
Zagadnienia moralnego bytu i moralnej siły społeczeństw oraz ściśle
związane z nimi zagadnienia ich wewnętrznego ustroju politycznego
przedstawiają, jak widzimy, pole największych sporów i na ich gruncie
przede wszystkim rozwija się wewnątrz narodu walka stronnictw.
Dzieje się to dlatego po pierwsze, iż zagadnienia te obejmują dziedzinę
zjawisk najbardziej skomplikowanych i najmniej zbadanych, a stąd
przedstawiających pole do największej dowolności sądów; po wtóre zaś
dlatego, że w zagadnieniach natury moralnej o stanowisku człowieka
decyduje przede wszystkim moralny ustrój jego duszy -- siła lub słabość
jego instynktów narodowych, jego przywiązań, jego uczuć społecznych,
stopnia, w jakim jest moralnie związany z narodem i jego przeszłością,
pod tym zaś względem, jak wiemy, panują pomiędzy jednostkami, z których
naród się składa, ogromne różnice.
Z tego drugiego względu podział narodu na walczące ze sobą obozy jest
zjawiskiem wprost przyrodzonym, mającym swe źródła w samej jego budowie,
w ustroju dusz jego członków i jako taki nie jest zjawiskiem
przemijającym. Im większa też jest dojrzałość polityczna społeczeństwa,
dojrzałość umysłowa, wyrażająca się w mniejszym lub większym rozumieniu
spraw politycznych, i dojrzałość moralna, dyktująca żywy i czynny udział
we wszystkim, co dotyczy losów narodu i społecznego bytu w ogóle, tym
podział ten jest głębszy, obejmuje szersze masy obywateli, tym mniej w
społeczeństwie jest żywiołów bądź nieświadomych, do których echa walki
obozów nawet nie dochodzą, bądź chwiejnych i powierzchownie pojmujących
najistotniejsze dla narodu sprawy, pozyskiwanych raz przez ten, drugi
raz przez inny obóz, pod wpływem takich lub innych pojedynczych faktów i
wystąpień, bądź wreszcie tzw. bezpartyjnych, obojętnie przyglądających
się, jak w ciężkiej walce wewnętrznej rozstrzygają się najdonioślejsze
zagadnienia narodowego bytu, a nie czujących dość silnego bodźca
moralnego do wzięcia w tej walce udziału zgodnie z sumieniem. I im
dojrzalszy politycznie jest naród, im wyższy jest intelektualnie, a
moralnie zdrowszy, tym istotniejsze są przedmioty jego walk
wewnętrznych, tym głębiej sięgają one w ważne dla jego bytu zagadnienia,
tym mniej te walki są sporami o fikcje lub ścieraniem się tylko
interesów i ambicji osobistych, którym hasła ogólniejsze służą jedynie
za pokrywkę.
Walka stronnictw, o ile jej treścią istotną a nie pozorną jest spór o
doniosłe zagadnienia narodowego bytu, o przewagę tego lub innego
pojmowania potrzeb społeczeństwa, a nie o władzę jedynie, wpływ i
korzyści tych lub innych ludzi, ma z jednej strony ogromne znaczenie
polityczno-wychowawcze, z drugiej zaś jest bezpośrednim regulatorem
samej polityki, nadaje jej właściwy, odpowiedni potrzebom narodu
kierunek. Bo z jednej strony w sporze tym pogłębia się rozumienie
skomplikowanych zagadnień bytu społecznego i przenika do coraz szerszych
kół społeczeństwa, z drugiej zaś obozy polityczne, pozostając pod
ciągłą kontrolą i krytyką przeciwników, zmuszone są do ciągłego
rewidowania, poprawiania i uzupełniania swych programów, chronią się
przez to od zabójczej jednostronności, gdy zaś w tę jednostronność
popadają, uświadomiona przez przeciwników opinia publiczna nie pozwala
się wyrazić jej w szkodliwym czynie. Dzięki tej walce obozy, których
uwaga głównie zwrócona jest na zachowanie tradycyjnych podstaw
narodowego bytu, wchodzą często na drogę głębokich a niezbędnych reform
społecznych, obozy zaś, złożone z żywiołów, nie mających należytego
poczucia narodowego interesu, liczą się z nim w szerokim nieraz
zakresie, zwłaszcza gdy dochodzą do władzy, czego wybitne przykłady mamy
we Francji współczesnej.
POLITYKA EKONOMICZNA I ŻYCIE UMYSŁOWE
W porównaniu z zagadnieniami moralnego byty narodów kwestie polityki
wewnętrznej, dotyczące rozwoju zasobów materialnych narodu, jego kultury
zewnętrznej i umysłowego postępu są proste, obejmują dziedzinę zjawisk
lepiej poznaną i zrozumienie zadań w tej dziedzinie jest łatwo dostępne
dla przeciętnego umysłu. Na tym też gruncie rzadko się rozwijają silne
spory, ale właśnie dlatego zapewne panuje tu mnóstwo pojęć szablonowych,
nie zanalizowanych głębiej ogólników.
Niema obozu, któryby twierdził, że pomnożenie zasobów materialnych
narodu, postęp bogactwa narodowego jest niepotrzebny, wszyscy się godzą,
że działalność w tym kierunku jest jednym z donioślejszych, zadań
polityki wewnętrznej. Są wszakże momenty w życiu narodów, kiedy sprawa
ekonomicznego podźwignięcia staje się dla nich kwestią ich
niezależności, kwestią bytu, kiedy największe wysiłki powinny być
zwrócone w tym kierunku, a kiedy kierowana pod rozmaitymi wpływami w
inną stronę myśl polityczna nie zdolna jest tego zadania w przybliżeniu
nawet zrozumieć.
Niedostateczne uświadomienie co do istoty dzisiejszych stosunków
międzynarodowych, treści współzawodnictwa powszechnego, narzędzi i
środków, jakim się w nim narody posługują, sprawia, iż wielu ludzi nie
zdaje sobie sprawy z tego, że niezawisłość ekonomiczna jest dziś
pierwszym warunkiem niezawisłości politycznej narodu. Kapitał narodowy w
dzisiejszej walce jest narzędziem równorzędnym do armii; podbija on
kraje, bierze w niewolę narody i, ujarzmiwszy je ekonomicznie,
paraliżuje rozwój życia narodowego we wszystkich dziedzinach i
samodzielność narodowej polityki, zapewniając ujarzmiającemu
ekonomicznie narodowi wpływy wielostronne, sięgające daleko poza granice
jego politycznego panowania.
Wewnętrzne życie narodów, przy dzisiejszym jego bujnym rozwoju i
wielostronnych jego potrzebach, jest ściślej, niż kiedykolwiek, związane
z ich stanem ekonomicznym. Postęp tego życia, organizacja pracy
narodowej na wszystkich polach jest ściśle uzależniona od zamożności
narodu.
Z tych względów popieranie ekonomicznego rozwoju kraju jest jednym z
najgłówniejszych zadań polityki wewnętrznej. Wymaga ono tym baczniejszej
z jej strony uwagi, tym większych wysiłków, im bardziej naród w swej
samodzielności ekonomicznej jest zagrożony, im bardziej jest wystawiony
na wyzysk przez inne narody.
To zadanie wszakże jest często pojmowane zbyt powierzchownie, zbyt
szablonowo. Postęp ekonomiczny kraju, jego bogacenie się ma o tyle
wartość dla narodowego bytu, o ile prowadzi do organizacji kapitału
narodowego. Jeżeli kapitał gromadzą siedzące w kraju żywioły obce, z
narodem moralnie nie związane, to kapitał ten na wewnątrz nie odgrywa
roli w rozwoju narodowego życia, na zewnątrz zaś nie występuje jako
narzędzie obrony interesów narodowych. Przy takim położeniu wytwarza
się, przeciwnie, dla narodu ogromne niebezpieczeństwo, w wewnętrznym
bowiem życiu jego w kapitale tym znajdują oparcie wszelkie dążenia
antynarodowe, wszelkie czynniki, rozkładające narodową siłę, na zewnątrz
zaś pomaga on ujarzmieniu narodu przez obcych. Niebezpieczeństwo to
jest szczególnie wielkie, tam, gdzie naród nie ma swego państwa, od
którego żywioły, rozporządzające kapitałem, czują się uzależnionymi i z
którego wymaganiami politycznymi zmuszone są się liczyć.
Można tu przytoczyć przykład dwóch narodów, podobnych tym, że oba są
pozbawione niezawisłego bytu państwowego, a zasadniczo różnych swą
organizacją ekonomiczną, mianowicie Czechów i Polaków.
Zarówno Czechy, jak główna część Polski, Królestwo, znalazły się w
okresie ostatnich lat kilkudziesięciu w warunkach, sprzyjających
szybkiemu postępowi ekonomicznemu i pomnożeniu bogactwa krajowego. Oba
te kraje znakomicie podniosły w tym okresie swą zamożność, z tą jednak
różnicą, że w Czechach przemysł, handel i organizacja obrotu pieniężnego
znalazła się przede wszystkim w rękach czeskich, w Polsce zaś -- w
niemieckich, a głównie w żydowskich. I oto czeski kapitał narodowy,
szybko się organizując, nie tylko dźwignął instytucje życia narodowego
wewnątrz kraju i stał się czynnikiem duchowego rozwoju narodu, ale w
dalszym ciągu stał się narzędziem czeskiej polityki zewnętrznej, poszedł
na podboje do innych krajów słowiańskich, umacniając tam wpływy
czeskie, przybrał kierunek działalności ekonomicznej, odpowiadający
ściśle widokom czeskiej polityki narodowej. W Polsce zaś kapitał
nienarodowy obojętnie patrzy na nędzną wegetację materialną instytucji
narodowych, przede wszystkim szkół polskich, popiera prądy antynarodowe,
zasilał nawet dziką anarchię w okresie tzw. rewolucji 1905-6 roku, na
zewnątrz zaś służy za narzędzie do odebrania krajowi resztek jego
ekonomicznej samodzielności, jest w Królestwie organem pomocniczym
kapitału rosyjskiego a przede wszystkim, niemieckiego, służąc znakomicie
widokom niemieckiej polityki.
Brak narodowej organizacji kapitału jest może najgłówniejszym źródłem
słabości politycznej Polaków w dobie obecnej i jednym z głównych źródeł
ich politycznej nielogiczności. Bo to, co się często przypisuje
niezdawaniu sobie sprawy z położenia narodowego i nieumiejętności
wyciągania z niego rozumnych wniosków politycznych, nie jest często
niczym innym, jak wynikiem bezpośredniej lub pośredniej zależności ludzi
od obcego kapitału, a stąd brakiem swobody wypowiadania tego, co myślą,
i postępowania tak, jakby im sumienie narodowe nakazywało.
Wewnętrzna polityka ekonomiczna, dążąc do pomnożenia zasobów
materialnych narodu jako całości, w każdym okresie narodowego życia ma
nadto zadania specjalne, w zastosowaniu do współczesnego położenia i
jego potrzeb, zadania, które nakazują jej kłaść szczególny nacisk na
podźwignięcie ekonomiczne tej lub innej warstwy narodu. Naród, który ma
liczną warstwę włościańską, przeznaczoną na to, żeby tworzyła podwalinę
jego siły, a niezdolną do odegrania należytej roli skutkiem zapóźnienia
kulturalnego i ubóstwa, musi za wielkie swe zadanie uważać podźwignięcie
jej ekonomiczne, wzmożenie jej wytwórczości, z którym w parze idzie
postęp intelektualny, a którego następstwem jest wzrost wpływu danej
warstwy na bieg spraw narodowych. Naród, który ma słabe miasta, którego
mieszczaństwo musi walczyć na miejscu z silnym żywiołem obcym i
nieprzyjaznym, jak np. z Żydami, na czoło swych zadań ekonomicznych musi
wysunąć popieranie rodzimego mieszczaństwa, rodzimego handlu, przemysłu
i rzemiosł, musi dla tego celu zdobyć się na wielkie nawet poświęcenia,
inaczej bowiem grozi mu, że nigdy panem swego życia i spraw swoich nie
będzie.
Bardzo błędne, a dosyć powszechne jest pojęcie, że stosunki ekonomiczne
muszą być pozostawione ich żywiołowemu rozwojowi, że o tym rozwoju może
decydować tylko interes ekonomiczny jednostek, że zatem niepożądane jest
wprowadzanie do nich czynników innej, moralnej i politycznej natury.
Pojęcie to wypływa z płytkiego i jednostronnego pojmowania zasad
ekonomii politycznej, z nierozumienia tego, że na rozwój stosunków
ekonomicznych wszędzie wywiera ogromny wpływ ekonomiczna polityka.
Środki zaś prowadzenia polityki ekonomicznej mają nie tylko państwa,
ustanawiające cła protekcyjne i prohibicyjne, premie, taryfy przewozowe,
rozdzielające planowo dostawy i roboty publiczne, rozkładające podatki,
tworzące ustawodawstwo przemysłowe i handlowe, szkolnictwo zawodowe,
wreszcie nadające kierunek operacjom pożyczkowym banków. Środki tej
polityki mają także i masy narodowe, gdy w imię obowiązku narodowego
umieją poddać się pewnej dyrektywie, wykonywać zgodnie pewien program,
jak popierania przedsiębiorczości rodzimej, bojkotowania obcych towarów i
obcych przedsiębiorstw, gdy pod nakazem narodowego sumienia umieją się w
wykonaniu tego programu zdobyć nawet na ofiary. Jak bez planowego
poparcia państwa nie może często powstać, i wzmocnić się dana gałąź
wytwórczości, tak poparcie mas narodowych w imię obowiązku, w imię nie
bezpośredniego interesu osobistego, ale wyższych względów narodowych,
dać może początek i trwałe podstawy przedsięwzięciom rodzimym, które w
następstwie bez szczególnej opieki, żywiołowo idą po drodze pomyślnego
rozwoju (Czechy).
Postęp ekonomiczny narodu wymaga podniesienia środków, udoskonalenia
sposobów i narzędzi jego wytwórczości, i tu polityka ekonomiczna
przechodzi w politykę kulturalną, której zadaniem jest podniesienie
intelektualnego poziomu narodu, szerzenie oświaty ogólnej, wreszcie
podniesienie kultury każdego poszczególnego zawodu, przede wszystkim zaś
tych zawodów, które odgrywają lub mogą odgrywać główną rolę w
pomnażaniu bogactwa narodowego.
Niema może tak popularnego frazesu, jak ten, który mówi o pożytku
oświaty i umysłowego postępu narodu. Znajduje się on na ustach
wszystkich i przez nikogo nie jest kwestionowany. I dlatego może znów i
tu panuje szablon, powierzchowność w pojmowaniu wielkiej sprawy. Są
ludzie, którzy żywią dochodzącą do fetyszyzmu wiarę w drukowane słowo i w
bezwzględny pożytek jego rozpowszechnienia, bez względu na to, co ono
ze sobą niesie. Zdaje im się, że dosyć jest dać człowiekowi umiejętność
czytania i zrobić czytanie jego potrzebą, ażeby go wprowadzić na drogę
cywilizacyjnego rozwoju. Tymczasem pod wpływem czytania ludzie umieją
dziczeć moralnie, a więc cofać się cywilizacyjnie. Kto wie, czy
większość zbrodni, popełnianych dzisiaj w niektórych krajach, nie jest
skutkiem zarazy moralnej, szerzonej przez prasę i literaturę popularną.
Do polityki narodowej należy nie tylko szerzenie mechanicznej oświaty,
ale wlanie w tę oświatę treści twórczej, podnoszącej człowieka na wyższy
poziom pod każdym względem, czuwanie nad tym, co w swej treści daje
szkoła, co szerzy prasa i literatura, rozchodząca się szeroko.
Dotyczy to zresztą nie tylko oświaty mas ludowych.
Zadaniem wewnętrznej polityki narodu jest popieranie twórczości
umysłowej we wszystkich dziedzinach, w nauce, w umiejętnościach
praktycznych, w literaturze i sztuce. Ale chodzić jej musi nie tylko o
poziom intelektualny i o siłę talentu, wyrażającą się w tej twórczości.
Tu chodzi także o jej jakość, o to, czy jej utwory są czynnikami
rozkładu lub zacierania duchowego oblicza narodu. Naród, który o te
rzeczy nie dba, lub który nie umie ustalić sobie dla nich sprawdzianu,
przy bujniejszym rozkwicie twórczości intelektualnej może się znajdować w
przededniu rozkładu i cofnięcia się na drodze cywilizacyjnego rozwoju.
Dlatego polityka narodowa nie pozwala zgodzić się z wymaganiami pewnej
kategorii literatów i artystów, ażeby to, co jest dziełem istotnego czy
mniemanego talentu, tym samym było już wolne od krytyki ze stanowiska
społecznego. Ludzie talentu przemijają, naród zaś żyje przed nimi i po
nich, i dobro jego, jego pożytek nie może być im podporządkowany. Tym
bardziej wymagają oni społecznej kontroli, że bardzo często to, co się
podaje za wyraz duszy artystycznej, jest często tylko wyrazem
materialnych interesów autora, że w dążeniu do handlowego powodzenia
swych dzieł, schlebia on niższym lub niezdrowym skłonnościom ludzkim lub
przystosowuje się do upodobań najzamożniejszych spożywców literatury i
sztuki, jak np. Żydów. Pod hasłami niezawisłości sztuki i talentu
przeciwstawia się tu często ordynarny interes materialny jednostki --
dobru społeczeństwa jako całości.
Zagadnienie życia umysłowego narodu, jego postępu, wznoszenia się na
coraz wyższy poziom, jego samodzielności umysłowej ma pierwszorzędną dla
polityki narodowej doniosłość. Przedmiotem jego są dwie sprawy, ściśle
ze sobą związane: sprawa oświaty szerokich mas narodu, od której poziomu
zależy wartość pracy, ekonomicznej wytwórczości narodu, lepsze lub
gorsze funkcjonowanie wszelkich instytucji życia społecznego, wreszcie
stopień i charakter wpływu, wywieranego przez te masy na politykę
narodu, a wiec siła i kierunek tej polityki, oraz sprawa życia i
twórczości umysłowej żywiołów przewodnich, nad ogółem umysłowo
górujących, wychowujących naród, kierujących jego działaniem na różnych
polach i zbogacających jego umysłowy dorobek.
Ze stanowiska narodowego rozwój intelektualny jednostki, o ile nie
prowadzi do jakiejkolwiek wytwórczości, żadnej wartości nie posiada.
Kult intelektu, jako takiego, intelektualizm, zjawisko znane w różnych
społeczeństwach, nawet wtedy, gdy nie jest płytki i fałszywy, gdy
istotnie wprowadza jednostkę na wysoki szczebel rozwoju umysłowego,
któremu nie towarzyszy potrzeba wyrażenia się w takim czy innym
działaniu, w takiej czy innej twórczości, jest jednym z przejawów
czystego egoizmu, obojętności na losy społeczeństwa, i ze stanowiska też
społecznego jest zjawiskiem nie tylko obojętnym, ale nawet szkodliwym.
Bo jednostka, kultywująca swą nieprodukcyjną umysłowość, korzysta z
warunków, jakie jej do tego stwarza byt społeczny w ogóle i twórczość
umysłowa narodu w szczególności, nic zaś w zamian od siebie nie daje,
jest tedy wyzyskiwaczem narodu. Ten jałowy intelektualizm, otaczając się
fałszywym nimbem wyższości, patrząc z góry na wszelkie usiłowania
praktyczne, stanowi łatwy pokarm dla próżności ludzi, odznaczających się
słabą wolą, pociąga ich, zaraża nieraz szerokie koła, staje się poważną
chorobą społeczną. Szerzy się on zwykle wśród narodów, bądź
rozkładających się moralnie, bądź chwilowo moralnie osłabionych na
skutek niepowodzeń, klęsk, zawodów w polityce zewnętrznej. Tak zwrócono
uwagę, że intelektualizm stał się we Francji powszechną chorobą
pokolenia, które wyrosło bezpośrednio po klęsce 1871 roku, gdy obecnie w
nowym pokoleniu zaznacza się silna przeciw niemu reakcja1). W imię
kultu czynu mierzy ona wartość umysłu jego zdolnością do wyrażenia się w
twórczości społecznej, w użytecznym działaniu.
Trzeba tu zaznaczyć, że narody młodsze cywilizacyjnie lub skutkiem
przyczyn dziejowych zahamowane w cywilizacyjnym rozwoju, a stąd
pozostające w tyle i zmuszone więcej od innych do umysłowego
zapożyczania się u obcych, znajdują się w warunkach umysłowego rozwoju
bardzo trudnych i niebezpiecznych, a niebezpieczeństwa w tym względzie
nie są na ogół należycie uświadomione.
U narodu, należącego do cywilizacyjnie przodujących i idącego naprzód we
wszystkich dziedzinach własną przede wszystkim twórczością, rozwój
życia umysłowego -- włączając w nie zarówno ogólne zainteresowania
umysłowe szerokich kół myślącego ogółu, jak twórczość w dziedzinie
nauki, literatury, sztuki -- jest organiczną częścią ogólnego rozwoju
społecznego i pozostaje z nim w ścisłym związku. Umysłowość takiego
narodu jest gmachem, posiadającym nie tylko piękny styl indywidualny,
ale i mocną budowę od fundamentów aż do dachu, gmachem, który fasadą
kryje wszystko, co narodowi do życia jest potrzebne: umysłowa kultura
narodu wyraża tu wszystko, co jest potrzebą jego życia, czy to w
dziedzinie myśli oderwanej, czy też praktycznej, wcielającej się w
pracę, w czyn codzienny.
Natomiast narody, podążające w tyle za innymi i stale się u nich
zapożyczające, są periodycznie olśniewane wielkimi zdobyczami myśli
tamtych i chwytają je szybko, nie mając czasu ani danych do zdania sobie
sprawy z gruntu społecznego, na którym te płody myśli obcej wyrosły i z
wymagań życia, na które są odpowiedzią. Rezultatem tego jest ślepe,
powierzchowne naśladownictwo, zjawianie się prądów myśli, nie mających
korzeni w życiu danego społeczeństwa, nie odpowiadających jego
organicznym potrzebom, prądów, wnoszących często nowe, pożyteczne,
twórcze pierwiastki w to życie, ale równie często zakłócających
organiczny jego rozwój, anarchizujących społeczeństwo. U tych narodów
często pomiędzy przedmiotami zainteresowania kół intelektualnych oraz
kierunkami ich twórczości a potrzebami życia narodowego ogółu istnieje
niezgłębiona przepaść. Zdarzają się momenty, kiedy życie umysłowe narodu
w najwyższych jego formach jest czymś odciętym od całości narodowego
życia, czymś mu obcym, jakimś istnieniem samym w sobie, a właściwie w
zawisłości wyłącznej od wpływów zewnętrznych. Wytwarza się umysłowość
bez gruntu w społeczeństwie, bez celu, któryby w życiu społeczeństwa
miał uzasadnienie. Prądy myśli rozkwitają i przekwitają bez głębszego
wpływu na rozwój życia narodu, lub wyłącznie z wpływem ujemnym,
zakłócającym organiczność tego rozwoju, a nawet obniżającym kulturę
duchową narodu. Dlatego to w narodach niższych cywilizacyjnie o wiele
częstsze są objawy bezpłodnego intelektualizmu, najczęściej płytkiego,
pochodzącego z olśnienia obcą myślą, dlatego też wykształcenie u nich
częściej jest pojmowane jako powierzchowne dyletanckie chwytanie wiedzy z
najróżnorodniejszych dziedzin, bez zdobycia gruntowniejszych podstaw,
pozwalających tę wiedzę w twórczej pracy zużytkować. Na wykształcenie
patrzy się tu, jako na bezcelowe meblowanie głowy, gdy u narodów
gruntownie cywilizowanych celem jego świadomym jest uzdolnienie
człowieka do pracy twórczej w tej czy innej dziedzinie i do spełniania
obowiązków obywatelskich w ogóle. Młody Polak czy Rosjanin, znalazłszy
się na Zachodzie, ma zwykle poczucie, że jest inteligentniejszy,
bardziej wykształcony od tamtejszej młodzieży, a nie zadaje sobie nawet
pytania, czy ukształtowanie umysłu i wiadomości, które tam posiadają
młodzi ludzie, nie czynią ich zdolniejszymi do dokonania czegoś w życiu,
nie tylko w dziedzinie praktycznej, ale i w zakresie twórczości
umysłowej.
Dlatego też wśród tych narodów o wiele częściej zdarzają się ludzie,
którym zdobyte z książek wiadomości nie ułatwiają rozumienia życia, ale
je utrudniają. Są oni odgrodzeni od życia jakby parawanem z
zadrukowanego papieru i ilekroć usiłują poznać zjawiska życia, oczy ich
opierają się o tę przegrodę, która przed nimi życie zasłania. I tu też
spotykamy częściej ludzi, którym się zdaje, że etapy rozwoju społecznego
zaczynają się w literaturze, a z niej dopiero przechodzą w życie, że
rozwój ten polega na stosowaniu w życiu tego, co się urodziło na
papierze. Odwracają oni pojęcia: twórczość umysłowa nie jest u nich
wynikiem życia i jego rozwoju, ale życie wynikiem produkcji
intelektualnej.
U narodów tedy, idących w drugim i dalszych szeregach postępu
cywilizacyjnego ludzkości, sprawa organizacji życia umysłowego, jego
związku z organicznym rozwojem życia narodowego w ogóle, jego
samodzielności i wartości dla narodowego rozwoju przedstawia się jako
sprawa wielkiej doniosłości i niesłychanie trudna. Ta samodzielność, ten
jej związek organiczny z życiem, który narodom cywilizacyjnie
przodującym przychodzi niejako sam przez się, tu musi być osiągany drogą
wielkich, świadomych wysiłków, drogą walki z myślą oderwaną od życia,
od rodzimego podłoża, z myślą, pasożytującą na pracy twórczej innych
narodów, a jednocześnie grającą rolę nowotworu w organizmie własnego
narodu. Tu sprawa organizacji życia umysłowego stanowi pierwszorzędne
zagadnienie polityki wewnętrznej narodu, zagadnienie, do którego
niesłychanie trudno dorosnąć, wymaga ono bowiem od myśli narodowej
wielkiej samodzielności, objęcia szerokich widnokręgów, głębokiego
wniknięcia w życie narodu i w życie współczesne w ogóle.
Naród podwaliny swego życia umysłowego kładzie przez wychowanie
umysłowe młodych pokoleń. Jeżeli też dla każdego narodu organizacja
wychowania publicznego jest jednym z najgłówniejszych zadań jego
polityki wewnętrznej, i zarazem jednym z najtrudniejszych, w którego
wypełnieniu żaden naród nie unika wielkich błędów, to szczególnie ważnym
i trudnym jest to zadanie w życiu narodów cywilizacyjnie drugorzędnych.
Tu rzadko ludzie dorastają do zrozumienia, że szkoła, zasługująca na to
miano -- to nie jest warsztat do mechanicznego napełniania młodych głów
sieczką martwych wiadomości według uznanych szablonów. Szkoła, która ma
swe zadanie dobrze spełnić, musi być organem życia narodowego w ścisłym
tego słowa znaczeniu, zrośniętym z całością narodowego życia, musi ona
młode umysły z życiem ściśle związać, a nie odrywać ich od niego,
zaprawiać je w samodzielności myślenia, w czerpaniu mądrości z życia, i z
całą świadomością celu musi przygotowywać narodowi takich obywateli i
takich pracowników, jacy mu w danych warunkach, w danej dobie jego życia
są przede wszystkim potrzebni.
Naród, dbający o swoją przyszłość, nie może się cofać przed wielkimi
nawet ofiarami na wychowanie publiczne, ale ofiary te są fałszywie
umieszczone, jeżeli wychowankowie szkół nie umieją później swą pracą,
swą twórczością, swym całym życiem opłacić z nakładem kosztów, na ich
wychowanie przez ogół poniesionych.
Wychowanie ma o tyle wartość istotną, o ile jest narodowym. Ale nie jest
narodowym wtedy, gdy jest prowadzone według martwych szablonów i nie
przetrawionych wzorów obcych, z okrasą frazesu patriotycznego. Na to
miano zasługuje ono dopiero wtedy, gdy cały duch narodowego życia w jego
duchu się odbija, gdy potrzeby tego życia w nim znajdują głębokie
zrozumienie.
WALKI WEWNĘTRZNE A USTRÓJ SPOŁECZNY
Nie było nigdy i nie będzie umysłu ludzkiego, któryby był zdolny objąć
wszystkie potrzeby i wszystkie zadania tej wielkiej, skomplikowanej i
cudownej w swym skomplikowaniu całości, jaką jest życie narodu. Naród
nie stoi w miejscu, nie czeka, aż umysł ludzki zbada jego istnienie we
wszystkich przejawach, ale ciągle idzie naprzód, w życiu jego następują
ciągłe przeobrażenia, a stąd zmieniają się ciągle jego potrzeby: jedne
zadania tracą swą pierwszorzędną wagę, ustępują na plan drugi, a na ich
miejsce zjawiają się nowe, których spełnienie staje się dla narodu
kwestią bytu. Za tymi zmianami umysły nie mogą podążyć i nie są zdolne
wytknąć narodowi całości jego zadań. Żaden też naród w żadnej epoce
swego życia nie miał polityki wewnętrznej, która by w całości jego
potrzeb dorastała: dobrą polityką nazywamy tę, która popełnia mniejszą
ilość błędów. Największymi mężami stanu, największymi prawodawcami byli
ci, którzy w tym ogromie narodowego życia umieli wytknąć jedną lub parę
linii, odkryć jedną lub parę wielkich potrzeb tego życia i znaleźć dla
nich mniej lub więcej właściwe zaspokojenie. I to im już dawało tytuł do
chwały, jakkolwiek nie tylko potomność, która ma więcej danych do oceny
czynów politycznych, ale nawet współcześni widzieli nieraz wielkie ich w
innych kierunkach błędy.
Nieraz ludziom się zdaje, że obejmują całość potrzeby narodowego życia w
danej jego dobie, że zdolni są wytknąć narodowi zadania we wszystkich
kierunkach; jest to rzecz zwykła w każdej dziedzinie myśli, że
najpewniejsi siebie, najłatwiej wyrokujący o całości są ci, którzy się
najmniej w przedmiot zagłębiają.
Niesłychanie mało jest ludzi, zdających sobie sprawę z tego, do jakiego
stopnia każdy, najdrobniejszy, zdawałoby się, krok w polityce
wewnętrznej narodu, odbija się na jego życiu, na jego sile, a co za tym
idzie, na jego losach. Każda mniejsza lub większa reforma, każde nowe
prawo, każdy pojedynczy artykuł prawa, każda nowa instytucja publiczna
pociąga za sobą nieobliczalne skutki, pobudza lub hamuje życie, ułatwia
lub powstrzymuje rozwój sił narodowych, staje się jednym ze źródeł
powodzenia lub klęsk narodu. Ileż to mamy przykładów, kiedy stworzenie
jednej, mądrze pomyślanej instytucji finansowej wprowadzało cały rozwój
ekonomiczny kraju na nowe, pomyślne drogi; kiedy jedna reforma wojskowa
armię niedołężną, bitą na wszystkich polach, zamieniała na zwycięską;
kiedy jedna reforma wychowawcza stwarzała epokę w życiu narodu,
wyprowadzając na widownię nowe pokolenie ludzi z nowymi, wielkimi
zaletami; kiedy wprowadzenie nowego kodeksu praw cały układ bytu
społecznego zmieniało do głębi, powołując do życia nowe siły narodowe. I
ile mamy przykładów, kiedy kroki fałszywe, reformy, będące wynikiem
nieświadomego błędu, lub podyktowane świadomą, obcą dobru narodowemu,
myślą dezorganizowały życie narodu, rozkładały jego siły, stawały się
źródłem klęsk wielkich.
Niezmiernie często ludzie, bardzo przywiązani do narodowego dobra i
wielką przejęci troską o przyszłość Ojczyzny, lekceważą sobie te lub
inne zagadnienia polityki wewnętrznej, uważają za sprawę podrzędnej
wagi, czy dane prawo będzie brzmiało tak lub inaczej, czy dana
instytucja będzie oparta na takich lub innych podstawach. Zdaje im się,
że losy narodu, że jego przyszłość rozstrzyga się tylko w wielkich
liniach, w zagadnieniach najogólniejszych: nie rozumieją tego, że
kierunek tych wielkich linii, postać tych zagadnień najogólniejszych,
jest wynikiem pomyślnego lub niepomyślnego rozwoju życia i sił narodu w
każdej, nawet najbardziej podrzędne, jakby się zdawało, dziedzinie. W
życiu narodu, jak w życiu organizmu, żadna funkcja nie może być
lekceważona -- tylko możliwie harmonijny rozwój wszystkich funkcji daje
mu zdrowie i trwałą siłę.
Narody mają wielkie, dziejowe momenty tylko od czasu do czasu;
czasami szereg pokoleń mija, nie zaznaczywszy się wielkim czynem,
podniesieniem wielkiego zagadnienia, postawieniem słupa granicznego
nowej epoki. Ale nie zdajemy sobie sprawy z tego, że te bezimienne w
dziejach pokolenia były współpracownikiem wielkich czynów, które po nich
przyszły, przez to, że organizacją życia narodowego w szczegółach i
pracą siły narodu do tych wielkich czynów przygotowywały.
Lekceważenie tej organizacji i tej pracy, zamykanie oczu na
wszechstronne potrzeby życia narodowego, a ześrodkowanie uwagi na
momentach wielkich, na zagadnieniach najogólniejszych, jest najczęściej
wynikiem patrzenia na politykę przez szkła literatury. Bo literatura z
natury rzeczy zatrzymuje się na tym, co uderza wyobraźnię, co
przedstawia wielki efekt, i nie może podejmować doszukiwania się jego
źródeł, wykrywania jego istotnych czynników. Polityka również wymaga
wyobraźni, ale nie literackiej, zatrzymującej się na efektach. Wymaga
ona zdolności uprzytomnienia sobie możliwie wszechstronnych warunków
każdego czynu i możliwie daleko idących jego skutków. Kto tę zdolność w
sobie wykształci, a ma istotne, gorące przywiązanie do sprawy swego
narodu, ten znajdzie w swej duszy zainteresowanie i zapał do
wszystkiego, cokolwiek cząstkę życia narodowego stanowi, ten żadnego z
zagadnień tego życia nie będzie lekceważył.
Jak już wyżej wspomnieliśmy, w narodach cywilizacyjnie drugorzędnych
szczególnie rozwija się skłonność do literackiego traktowania zagadnień
polityki. A jest ona dla nich bardziej zabójcza, gdyż są one gorzej na
zewnątrz urządzone i sprawa pomyślnego ich rozwoju tym więcej wymaga
jasnej myśli w zrozumieniu potrzeb każdej dziedziny życia i tym więcej
wysiłków w poszukiwaniu dróg do ich zaspokojenia.
Brak tej jasnej myśli politycznej, nie wypaczonej pod wpływem
literatury, i brak energii, skierowanej do zaspakajania wewnętrznych
potrzeb życia narodowego, do czuwania nad samoistną, odpowiadającą tym
potrzebom jego organizacją, a tym samym do pomnażania sił narodu --
największą jest klęską w życiu narodów, pozbawionych własnego bytu
państwowego. Albowiem organizację wewnętrznego ich życia w znacznym
zakresie tworzą obcy, których celem jest ich osłabienie. Tu naród, jako
masa, musi zaspakajać te potrzeby, spełniać te zadania, które gdzie
indziej ciążą przede wszystkim na rządzie. Jeżeli myśl narodowa,
oderwana od twardej, codziennej rzeczywistości, buja w krainie
wyobraźni, uczepiona wielkich, ogólnych zagadnień, do których
rozstrzygnięcia w danej chwili niema warunków, jeżeli w polityce
interesuje ją tylko to, co przedstawia wielki efekt -- to nieuchronnym
tego wynikiem musi być postępujący ciągle rozkład życia narodowego,
redukcja jego samoistności, upadek sił narodu, coraz tragiczniejsza
przepaść pomiędzy tym, czego się czepia wyobraźnia, a co przynosi
bolesna rzeczywistość.
Dlatego właśnie, że byt narodowy przedstawia tak wielką i
skomplikowaną całość, że zagadnienia tego bytu, potrzeby i zadania
narodowego życia stanowią przedmiot, którego w całości żaden umysł
ludzki nie jest zdolny objąć, niemożliwą jest i szkodliwą byłaby zgoda
całego narodu w jego polityce wewnętrznej. Gdyby nawet była możliwą,
mielibyśmy harmonię nie tylko poglądów słusznych i czynów użytecznych,
ale i harmonię błędów oraz dążeń i czynów szkodliwych. Dla dobra tedy
narodu, dla wytknięcia najwłaściwszej drogi jego polityce wewnętrznej
potrzebna walka różnych poglądów, ścieranie się dążeń sprzecznych, a
więc istnienie obozów, stronnictw, rozmaicie pojmujących potrzeby
narodu. Świadomy, nieobojętny na losy narodu jego członek musi mieć swój
pogląd na potrzeby i zadania jego życia, musi mieć swą polityczną
wiarę, i ma nie tylko prawo, ale i obowiązek jej bronić. Dla skutecznej
zaś obrony swej politycznej wiary nie może iść samopas, ale musi swe
wysiłki łączyć z wysiłkami innych, którzy mu są dążeniami bliscy.
Należenie człowieka samoistnego umysłowo i moralnie do stronnictwa nie
polega na utożsamieniu się z nim, gdyż doskonała tożsamość poglądów w
tak szerokiej i skomplikowanej dziedzinie, jak zagadnienie narodowego
bytu, jest niemożliwa. Stosunek człowieka do stronnictwa jest właściwie
kompromisem, w którym człowiek pozyskuje poparcie dla najgłówniejszych
swoich poglądów i dążeń, czyniąc w zamian ustępstwa w sprawach, które
uważa za rzeczy drugorzędnej wagi. Tylko przy głębokim zrozumieniu i
uczciwym a rozumnym zastosowaniu idei kompromisu, zdrowy byt i użyteczna
działalność w rzeczach tak wielkiej wagi i tak każdemu uczciwemu
człowiekowi drogich, byłaby możliwa bez wprowadzenia fałszu, bez
pogwałcenia samodzielności, bez poniżenia godności ludzkiej. Właściwe
zrozumienie zasady kompromisu jest wyrazem wielkiej dojrzałości
moralnej, i dlatego to najdojrzalsze narody mają stronnictwa najtrwalsze
i najbardziej zwarte w praktycznym działaniu.
Tak samo pomyślny rozwój wewnętrzny narodu wymaga, ażeby każda jego
warstwa, każda klasa społeczna, każda organizacja pracy broniła swoich
interesów, walczyła o nie tam, gdzie doznają krzywdy ze strony innych
klas i grup społecznych. Naród w wyjątkowych momentach wymaga od swoich
synów, by wszystko dla niego umieli poświęcić, nawet życie oddać, ale
byt jego ciągły opiera się na pomyślności jego członków, na rozwoju
wszystkich sił jego.
Gdyby nawet wszyscy ludzie kierowali się przede wszystkim dobrem
narodu jako całości, gdyby żywioły, posiadające przeważający wpływ na
sprawy narodu, nie okazywały dążności do wyzyskiwania tego wpływu na
rzecz swoich korzyści, to i tak, wobec tego, że objęcie całości potrzeb
narodowego życia dla żadnego umysłu nie jest rzeczą możliwą, każdy
powinien pamiętać o sprawach mu bliższych, lepiej mu znanych, o
potrzebach, lepiej przezeń rozumianych i odczuwanych mocniej. Rolnik,
który nie pamięta o interesach rolnictwa krajowego, kupiec, który nie
stowarzysza się z innymi dla obrony interesów narodowego handlu,
robotnik fabryczny, który nie poczuwa się do obrony interesów
ekonomicznych, kulturalnych i moralnych warstwy robotniczej -- nie
spełnia całkowicie swych obowiązków narodowych, nawet wtedy, gdy myślą i
pracą bierze udział w ogólnych sprawach narodu. Walka sprzecznych
interesów rozmaitych warstw i grup społecznych wewnątrz narodu, o ile
jest walką uczciwą, szczerą, miarkowaną względami na dobro narodu jako
całości, opartą na zrozumieniu, co rozmaite warstwy społeczne dzieli, a
co je łączy -- nie rozbija narodu, jak się to często fałszywie twierdzi,
ale przeciwnie, dźwiga jego siły, kształci, hartuje, a przede wszystkim
wytyka właściwą linię wewnętrznego rozwoju narodu.
Szerzenie poglądu, że między poszczególnymi warstwami jednego narodu
istnieje bezwzględne przeciwieństwo interesów, że nie mają one żadnych
interesów wspólnych, jest szerzeniem fałszu, podyktowanym nie względami
na dobro tej czy innej klasy społecznej, ale dążeniem do wyzyskania jej
zaślepienia dla celów jej obcych, jawnie czy ukrycie antynarodowych. Ale
również fałszem jest, jakoby szczera i energiczna obrona interesów
danej warstwy społecznej była niezgodna ze stanowiskiem narodowym, bo,
przeciwnie, dobro narodu, jego pomyślny rozwój tej obrony wymaga.
Byt narodów nigdy nie stał na tym, że się wszyscy na wewnątrz godzili
na to, co jest dobre i co jest złe w narodowym życiu. Najpotężniejsze
narody przechodziły i przechodzą silne walki wewnętrzne i walki te, przy
mocnych podstawach narodowej jedności, stawały się dla narodu
czynnikiem rozwoju, pochodu naprzód, źródłem przyrostu sił nowych.
Walka wewnętrzna paraliżuje rozwój narodu na wewnątrz i siłę jego w
walce z wrogami zewnętrznymi wtedy, kiedy jest niezdecydowana, kiedy nie
daje na dłuższy lub krótszy okres stanowczej przewagi jednej stronie i
przez to nie pozwala ustalić w narodzie silnej władzy, jednolitego i
konsekwentnego kierownictwa narodowymi sprawami. Wtedy naród na zewnątrz
ma parę polityk, nawzajem siebie paraliżujących i wygrywanych przeciw
sobie przez jego wrogów, na wewnątrz zaś niema możności zorganizowania
przymusu, bez którego życie społeczne się anarchizuje.
Ustrój społeczny, który się z przymusu zrodził, bez przymusu zdrowo
istnieć i rozwijać się nie może. Rozwój życia narodowego i sił narodu
idzie pomyślnie tylko wtedy, kiedy się do niego przykładają wszyscy
członkowie narodu, nie tylko ci, którym służbę narodową i ofiary na
rzecz ojczyzny dyktuje wewnętrzny przymus moralny, poczucie obowiązku,
ale i ci, którzy poczucia tego nie mają. Bez przymusu zewnętrznego
ludzie korzystają z dobrodziejstw narodowego bytu, nie ponosząc na jego
rzecz ofiar, i naród niszczeje, wyzyskiwany przez egoizm jednostek.
Naród niezdolny zorganizować silnego przymusu zewnętrznego na jednostkę,
traci najsilniejszy czynnik wychowawczo-społeczny: w narodzie takim
stopniowo zanika poczucie obowiązku i odpowiedzialności -- najważniejsze
podstawy moralne narodowego bytu.
Przymus zewnętrzny organizuje się w narodzie przez rząd, przez
instytucje społeczne i przez opinię publiczną. Dla posiadania czy to
silnego rządu lub silnych organizacji, które go częściowo zastępują, czy
silnej opinii publicznej, koniecznym warunkiem jest, ażeby w walce
zmagających się sil na wewnątrz narodu w każdym okresie życia narodowego
jedna miała decydującą przewagę i przez to zdolna była dać narodowi
władzę -- stanowczy, jednolity spraw narodowych kierunek. I dlatego
wielkim obowiązkiem względem narodu jest walkę wewnętrzną prowadzić do
końca, do całkowitego zwycięstwa, do wzięcia stanowczej przewagi nad
przeciwnikami. Obozy polityczne, które mają dane do zapanowania w
narodowym życiu, do ujęcia silnie w swe ręce steru spraw narodowych, a
które się przed tym z jakichkolwiek względów cofają, skazują tym samym
naród na rozbicie, na anarchię wewnętrzną, na słabość w obronie dobra
narodowego na zewnątrz. I tu jest największa dziejowa odpowiedzialność,
najcięższa wina przed przyszłymi pokoleniami narodu.
Czytaj / pobierz: Roman Dmowski - Polityka polska, odbudowanie państwa polskiego Tom 1, Tom 2
niedziela, 18 sierpnia 2013
Czy Roman Dmowski jest jeszcze aktualny, czyli polityka polska i odbudowanie państwa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I was wondering if you ever considered changing the layout of your website?
OdpowiedzUsuńIts very well written; I love what youve got to say.
But maybe you could a little more in the way of content so people could connect with it
better. Youve got an awful lot of text for only having one or two pictures.
Maybe you could space it out better?
my web site ... oczyszczalnia przydomowa dla kina