sobota, 24 sierpnia 2013

Kościół a globalizacja

Kościół pozwolił nam poczuć się obywatelami świata. Czy zauważamy, że dzięki globalizacji jesteśmy członkami Kościoła, czyli świata Bożego rozproszonego po całej ziemi?
Globalizacja wciąż budzi wiele kontrowersji. To co dla jednych jest złem, dla drugich jest dobrem. Jednak chrześcijanin powinien rozpoznawać w globalizacji wezwanie do uczestnictwa w zorganizowanym zupełnie inaczej niż kiedyś świecie.

Już sama nazwa procesu, który - czy nam się on podoba, czy nie - istnieje i przemienia społeczności, budzi wśród wielu zaniepokojenie. Przeciętny człowiek ma już dość wszelkich trudnych pojęć. Tak było z komasacją gruntów, nacjonalizacją, industrializacją, lustracją i dekomunizacją. Dziś męczy go nawet demokracja. Ale współczesnego świata nie można zrozumieć bez spojrzenia na zjawisko globalizacji. Jak więc wytłumaczyć prościej zmiany, które przynosi globalizacja?



Świat zdąża wielkimi krokami ku uniformizmowi. Rozwój techniki i gospodarki przemysłowej powoduje niwelowanie różnic i skłania do uniformizmu, a nawet cywilizacji planetarnej (kosmopolityzmu). Ponadto, cywilizacja przemysłowa jest wszędzie podobna, a właśnie ona determinuje kulturę. Toteż różnice kulturowe zacierają się coraz bardziej. Proces globalizacji postępuje wieloma drogami. Dzięki środkom społecznego komunikowania redukuje się przestrzeń. Świat staje się coraz mniejszy. Kontakty między ludźmi różnych narodowości są coraz częstsze. Normalizacja w produkcji przemysłowej sprawia, że standardy w różnych częściach świata nie różnią się zasadniczo od siebie.

Zanika także indywidualność kulturalna. Kultura staje się masowa, co z kolei sprawia konieczność powierzchowności i ograniczania się do pewnych szablonów i standardów. Mentalność ludzi na całym świecie w związku z tym kształtowana jest niemal jednakowo. Wszystkie te procesy zmierzają coraz bardziej do unifikacji świata. Identyczność cywilizacji musi spowodować także unifikację prawną, gospodarczą, polityczną, a nade wszystko kulturową. Jest to proces nieodwracalny i nieunikniony. Można go dostrzegać albo nie, ale on istnieje. Globalizacja jest faktem. Rodzi się pytanie, czy ten proces globalizacji, który prowadzi do cywilizacji standardowej, nie niszczy kultur ludowych, regionalnych i narodowych? Czy w tym wszystkim myśli się o dobru wspólnym, czyli o stworzeniu takich warunków życia, dzięki którym każdy człowiek może osiągnąć własną doskonałość? Czy w tym znajdzie się miejsce na etykę? Jaka jest w procesie globalizacji rola Kościoła?

Kościół nie pozostaje obojętny wobec procesów globalizacyjnych i ustami swych przedstawicieli w sposób jasny i zdecydowany przedstawia swoje stanowisko w tym względzie.

Sobór Watykański II dał nowy impuls Kościołowi Powszechnemu. Uświadomił, że kościół jest źródłem mądrości moralnej oraz że ma on swój sposób funkcjonowania we współczesnym świecie i wypowiadania się o nim, co jest istotne również w temacie globalizacji. Pozwala to Kościołowi na prowadzenie dyskusji na poziomie Kościołów lokalnych. Jest to o tyle ważne, że inaczej wygląda globalizacja w Nowym Jorku, w Sao Paulo, w Lusace, w Warszawie, w Manili czy w Jerozolimie. A tym samym dzięki lokalnym Kościołom mamy możliwość uczestniczenia w dyskusji o globalizacji, uwzględniając uwarunkowania lokalne. Zatem stanowisko soborowe to aktywna działalność społeczna Kościoła powiązana z zasadami moralnymi zawartymi w jego nauce.

Jan Paweł II, znacząco pogłębił i rozszerzył zasady katolickiej nauki społecznej. Pojęcie solidarności występowało w nauce społecznej długo przed objęciem przez Jana Pawła II Stolicy Apostolskiej, ale solidarność we współczesnym katolicyzmie, z powodu osobistego świadectwa Papieża, znaczy dużo więcej. Tak więc podstawę, dzięki której Kościół mógł przygotować się do zaangażowania w sprawie globalizacji, stanowią: dziedzictwo nauki społecznej, oddziaływanie Soboru i nauczanie Jana Pawła II.

Jako katolicy dysponujemy nie tylko zestawem idei/poglądów na temat globalizacji, ale także szeregiem instytucji. Globalizacja jest zjawiskiem trudnym i skomplikowanym. Nie można wpływać na nią tylko przez wyrażanie życzeń. Trzeba wywierać wpływ na kształt globalizacji, wykorzystując istniejące silne struktury instytucjonalne. Jedną z cech Kościoła katolickiego jest jego ponadnarodowy charakter. Taki sam charakter ma zjawisko globalizacji. Inną cechą Kościoła, używając słownictwa ekonomicznego, jest głęboka pionowa integracja. Silna struktura daje możliwość wypowiadania się silnym głosem przez Kościół jako całość w sprawach światowych (siłę i jedność Kościoła najlepiej uosabia Papież); zajmowania stanowiska odnośnie spraw narodowych przez lokalne Kościoły (np. Konferencje Episkopatów); mówienia o problemach lokalnych społeczności na poziomie diecezji, parafii, zorganizowanych grup oraz związków. Ta pionowo zintegrowana struktura Kościoła, prowadząca swą działalność na poziomie światowym, narodowym i lokalnym, pozwala na wielowymiarowe podejście do problemów globalizacji. W związku ze złożonością tego zjawiska zdaniem o. Hehira właśnie Kościół posiada cechy, umożliwiające zajęcie się problemami globalizacji.

Globalizacja jest dla społecznego nauczania Kościoła podobnym wyzwaniem, jakim była industrializacja pod koniec XIX wieku. Przed Rerum Novarum istniało społeczne nauczanie w Kościele, ale proces industrializacji pokazał, że musi ono być dużo bardziej systematyczne, rygorystyczne i ekspansywne, jeżeli miało sprostać złożonym wyzwaniom moralnym industrializacji.

Spoglądając na nauczanie katolickie od czasu Vaticanum II, widzimy, że nauka ta stale się rozwija i rozszerza. Tomasz z Akwinu omawiał dobro wspólne, ale nigdy międzynarodowe, jak dzisiejsze nauczanie społeczne Kościoła. Akwinata mówił o sprawiedliwości prawnej. W dzisiejszych czasach mówimy o sprawiedliwości społecznej i oznacza to nowe spojrzenie na sprawy społeczne. Podejmując wyzwania związane z globalizacją, nie możemy tylko korzystać ze starych koncepcji. Potrzebne jest rozwinięcie nowych, aby sprostać wszystkimi problemom.

Jedną ze spraw odróżniających dzisiejszą globalizację od zjawisk końca XIX wieku są procesy zachodzące na rynkach finansowych: ich silna integracja i szybkie przepływy kapitału finansowego w świecie. Pytania o globalne rynki finansowe (czy należy próbować je regulować czy nie; czy należy opodatkować przepływy pieniędzy czy nie) stanowią szeroko dyskutowane przez ekonomistów zagadnienia. Oczywiście nie ma w tradycji Kościoła żadnego dokumentu dającego odpowiedź na takie pytania. Aby przedstawić, co myślimy o wszystkich tych zagadnieniach, musimy jednak zaczynać od zera, gdyż jest to jeden z obszarów, w którym istnieje luka w naszej wizji świata.



Benedykt XVI dostrzega dwa zagrożenia rozwoju ludzkości związane z relacją rozum - wiara, a także ze stosunkiem religia - sfera publiczna. Zarówno laicyzm, jak i fundamentalizm, wykluczają możliwość postępu. Rozum, także polityczny, bez wiary pozostaje nieoczyszczony, co powoduje, że prawa człowieka albo nie są respektowane, albo pozbawia się je transcendentalnego fundamentu, a rozum uważa się za wszechmocny. Bez Boga niemożliwe staje się prawdziwe spotkanie osób. Widać to właśnie w zjawisku globalizacji, które mimo że zbliża ludzi, wcale nie czyni ich braćmi, bowiem braterstwo nie jest wynikiem jedynie ludzkiej refleksji, ale darem Tego, który pierwszy nas umiłował. Jeśli jest możliwa jedność i komunia ludzkości, to tylko pod warunkiem integralnego rozwoju, nie wykluczającego transcendentalnego wymiaru: „Powołanie chrześcijańskie do (...) rozwoju dotyczy zarówno wymiaru przyrodzonego, jak i nadprzyrodzonego" - Benedykt XVI, Caritas in veritate.

Globalizacja jest dziś zjawiskiem obecnym we wszystkich dziedzinach ludzkiego życia. Urzeczywistnia się na płaszczyźnie infrastruktury technicznej, światowego uspołecznienia ekonomii, w dziedzinie mass mediów i społecznego komunikowania oraz na płaszczyźnie politycznej i kulturalnej. Globalizacja oznacza, że świat, w którym żyjemy w coraz większym stopniu zmienia się w jeden świat. Proces ten bez wątpienia nie zostaje również obojętny wobec Kościoła katolickiego jednego z największych i najstarszych aktorów globalnych. Należy podkreślić także fakt, że Kościół również ma wpływ na zmieniająca się rzeczywistość. Ponieważ Kościół katolicki, który może poszczycić się wielowiekową tradycją działań w skali międzynarodowej, globalnej i to zarówno w sferze duszpasterskiej i ekonomicznej, ma ogromny potencjał oddziaływania na świat. W związku z tym wzajemne relacje globalizacji i Kościoła stają się istotnym zaganianym we współczesnym świecie.

"Globalizacja nie jest a priori dobra ani zła. Będzie taka, jaką uczynią ją ludzie. Żaden system nie jest celem samym w sobie, należy zatem konsekwentnie głosić, że globalizacja, jak każdy inny system, musi służyć człowiekowi, musi służyć solidarności i dobru wspólnemu." - JP2.

Jan Paweł 2 pisze dalej: "Kościół ze swej strony przypomina nieustannie, że refleksja etyczna w kontekście globalizacji musi się opierać na dwóch nierozerwalnie powiązanych zasadach:

— Po pierwsze, na niezbywalnej wartości człowieka, która jest źródłem wszelkich praw ludzkich i wszelkiego ładu społecznego. Człowiek musi być zawsze celem, a nie środkiem, podmiotem, a nie przedmiotem ani towarem rynkowym.

— Po drugie, na wartości ludzkich kultur, których żadna zewnętrzna władza nie ma prawa lekceważyć ani tym bardziej niszczyć. Globalizacja nie może być nową postacią kolonializmu. Musi respektować wielość kultur, które w ramach powszechnej harmonii narodów są jakby różnymi kluczami interpretacyjnymi ludzkiego życia. W szczególności zaś nie może odbierać ubogim tego, co pozostaje dla nich najcenniejsze, w tym ich wierzeń i praktyk religijnych, ponieważ autentyczne przekonania religijne są najbardziej wyrazistym przejawem ludzkiej wolności.

Ludzkość wkraczająca w erę globalizacji nie może się już dłużej obejść bez wspólnego kodeksu etycznego. Nie ma to być jeden wspólny system społeczno-ekonomiczny czy kultura, która narzuci etyce swoje wartości i kryteria. Zasad życia społecznego trzeba szukać we wnętrzu człowieka jako takiego, w uniwersalnej naturze ludzkości, jaka wyszła z rąk Stwórcy. Takie poszukiwanie jest konieczne, jeśli globalizacja nie ma się stać jeszcze jedną formą absolutnej relatywizacji wartości, uniformizacji stylów życia i kultur. Przy całej różnorodności form kultury istnieją uniwersalne wartości ludzkie, które należy wyrażać i stawiać na pierwszym planie jako wiodącą siłę wszelkiego rozwoju i postępu." - źródło: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/przemowienia/globalizacja_27042001.html

W Gaudium et Spes znajduje się wspaniałe wyrażenie, stwierdzające, że drogą pozwalającą Kościołowi pokazanie jego miłości do świata jest zgoda na dialog ze światem. Dialog oznacza zrozumienie, że nie wie się wszystkiego. Jest to posoborowa postawa ufnej skromności. Kościół może więc nauczyć wiele, ale sam też się musi wiele nauczyć, by móc sprostać wyzwaniom, jakie niesie z sobą globalizacja.

Kościół akcentuje konieczność „globalizacji bez marginalizacji". JP 2 zachęcał do podejmowania wysiłków zmierzających do tego, żeby społeczna nauka Kościoła była koniecznie uwzględniana w formułowaniu norm etycznych, które powinny regulować światowy wolny rynek i społeczne środki przekazu. Katoliccy odpowiedzialni i profesjonaliści, powinny wywierać presję na rządy i instytucje finansowe i handlowe, żeby uznały i respektowały te normy.

Benedykt XVI w „Caritas in veritate" odnosi się z jednej strony bardzo drobiazgowo do poszczególnych aspektów ludzkiego rozwoju, a z drugiej strony każe czytelnikowi pamiętać o szerokim tle - integralnym rozwoju, bez którego żaden jego aspekt, w tym i ekonomiczny, nie może zostać właściwie zrozumiany, osądzony i pokierowany.

Kościół zdaje sobie sprawę, że życie społeczne, w tym ekonomia, nie są wolne od elementu zła. W świecie natomiast dominuje przekonanie, że człowiek o własnych siłach może być samowystarczalny i zdolny do usunięcia zła, próbuje się więc budować jedynie materialny dobrobyt. Do tego powszechnego przekonania o wyjątkowej roli ekonomii, dodaje współczesny człowiek autonomię ekonomii względem moralności. Okazuje się jednak, że tak pojęty rozwój wcale nie prowadzi do tego, czego się po nim oczekuje: ani nie likwiduje ubóstwa, ani nie niweluje różnic w rozwoju, a tym samym poziomie życia.

Benedykt XV nie waha się użyć następujących słów: „rozwój ekonomiczny, społeczny i polityczny, jeśli chce być autentycznie ludzki, powinien uwzględniać zasadę bezinteresowności jako wyraz braterstwa" (Benedykt XVI, Enc. Caritas in veritate, nr 34). Jasne, że logika daru nie może wykluczać sprawiedliwości, ale może ją tylko przekraczać - co nie jest możliwe bez wcześniejszego otwarcia się na dar Bożej miłości, który zawsze wyprzedza odpowiedź człowieka.

Temu wezwaniu do miłości towarzyszy refleksja rozumowa - elementem prawdy w budowaniu braterskich relacji jest bowiem fakt, że solidarność ludzka sprzyja samemu rynkowi, który jako „kierujący się jedynie zasadą równowartości zamienianych dóbr, nie potrafi doprowadzić do jedności społecznej, której zresztą potrzebuje, aby dobrze funkcjonować. Bez wewnętrznych form solidarności i wzajemnego zaufania, rynek nie może wypełnić swojej ekonomicznej funkcji" (Tamże, nr 35). Według papieża samo rozszerzanie logiki rynkowej nie jest w stanie rozwiązywać problemów społecznych. Tym bardziej, jeśli przyjąć, że rynek przyjmuje kształt zależny od „konfiguracji kulturowych, które go specyfikują i ukierunkowują" (Tamże, nr 36), przekształcając się tym samym z neutralnego narzędzia w narzędzie szkodliwe.

Nie sposób nie zauważyć, że siłą napędową procesów globalizacyjnych jest pieniądz, a ściślej mówiąc obrót towarami. Pierwszym wspólnym językiem globalnego świata są dolary, euro, jeny i funty. Towary, od przysłowiowej igły do potężnego masowca, a właściwie ich cena, mogą być porównywane na całym świecie. Poza nielicznymi wyjątkami nie ma już enklaw gospodarczych. Dziś celom handlowym służą nie tylko lokalne miejskie targi, ale także potężne i międzynarodowe giełdy towarowe. Większość produktów można zamówić i nabyć w każdym punkcie globu. Wystarczy dostęp do Internetu. Przedsiębiorcy, agendy rządowe, korporacje handlowe, a nawet pojedynczy obywatele kupują towary w najodleglejszych zakątkach świata. Nikogo z ludzi w Polsce nie dziwi już francuski ciuch, chińska bawełna, kolumbijska kawa, amerykański samolot, japoński telewizor czy włoski makaron. A przecież nasi dziadkowie nawet o tym nie marzyli.

Kościół wskazuje w tym miejscu na odpowiedzialność człowieka, a nie samego w sobie rynku. Pierwszą konsekwencją tego faktu jawi się stwierdzenie, że nie wolno wykluczać ekonomii z całości powołania człowieka, do którego należy również troska i odpowiedzialność za innych. W obliczu kryzysu ekonomicznego wyraźniej widać niedomaganie współczesnego rynku, w którego stosunkach „zasada bezinteresowności oraz logika daru jako wyraz braterstwa mogą i powinny znaleźć miejsce w obrębie normalnej działalności ekonomicznej. Są to wymogi człowieka w obecnej chwili, ale także wymogi samej racji ekonomicznej. Chodzi o wymogi zarazem miłości, jak i prawdy" (Tamże, nr 36). A drugą konkluzję papież formułuje tak oto: „sfera ekonomiczna nie jest ani etycznie neutralna, ani ze swej natury nieludzka i antyspołeczna. Należy ona do działalności człowieka, i właśnie dlatego, że jest ludzka, powinna być etycznie strukturyzowana i instytucjonalizowana" (Tamże, nr 36).



Nawet, jeśli kiedyś było to do pomyślenia, dziś już na pewno nie da się pozostawić państwu (i władzy lokalnej) kontroli nad wytworzonym przez wolną od moralności ekonomię (przekraczającą granice). Każdy etap wytwarzania dóbr powinien więc tym bardziej podlegać nie tylko regułom zysku, ale i sprawiedliwości, a nawet i miłości. „Jeśli wczoraj można było utrzymywać, że najpierw należy się starać o sprawiedliwość i że bezinteresowność wkroczy później jako uzupełnienie, dzisiaj trzeba powiedzieć, że bez bezinteresowności nie można realizować również sprawiedliwości" (Tamże, nr 38). Nie wystarcza binomium rynek-państwo, aby utrzymać zmysł społeczny, który wymaga bezinteresowności innej od „dać, aby mieć, właściwym dla logiki wymiany, i do dać z obowiązku, właściwym dla logiki zachowań publicznych narzuconych przez prawo państwowe" (Tamże, nr 39). Wymagane jest rozwijanie takiego rodzaju działalności, która nastawiona byłaby na bezinteresowność. „Rynek bezinteresowności nie istnieje i nie można zarządzać prawem postaw bezinteresownych. Natomiast zarówno rynek, jak i polityka potrzebują osób otwartych na wzajemny dar" (Tamże, nr 39).

Benedykt XVI docenia powstające w społeczeństwach dążenia do wypracowania etyki w biznesie, przytomnie zauważa jednak, że każda etyka odnosi się do jakiegoś systemu moralnego. Kościół podpowiada w tym miejscu światu dwa niezbędne filary pozwalające uniknąć zagrożeń i instrumentalizacji; chodzi o: nienaruszalną godność osoby ludzkiej oraz transcendentną wartość naturalnych norm moralnych. Etyka gospodarcza, która nie brałaby pod uwagę tych dwóch filarów, narażona byłaby nieuchronnie na utratę swojego szczególnego rysu i poddanie instrumentalizacji.

Papież zachęca do powstawania organizacji będącymi czymś pośrednim między tymi przynoszącym zysk (profit) a tymi, które nie są nastawione na zysk (non profit), bowiem organizacje takie traktując zysk jako nie cel sam w sobie, ale środek do osiągnięcia celu, humanizują rynek i społeczeństwo, a także ubogacają go w większą konkurencyjność. Prosi papież o nowe spojrzenie na rolę związków zawodowych oraz stowarzyszeń konsumentów. Nie tylko powinny one uwzględnić konflikt pomiędzy pracownikiem a konsumentem, ale także wymaga się od nich - wciąż przecież w imię miłości w prawdzie - „by krajowe związki zawodowe, przeważnie skupione na obronie interesów swoich członków, spoglądały również na tych, którzy do nich nie należą, a w szczególności na pracowników w krajach rozwijających się, gdzie prawa socjalne są często naruszane" (Tamże, nr 64).

Konsumentom przypomina, że „...kupno jest zawsze aktem moralnym, nie tylko ekonomicznym. Istnieje więc ścisła odpowiedzialność społeczna konsumenta, która idzie w parze z odpowiedzialnością społeczną świata biznesu. Konsumentów trzeba stale wychowywać do roli, którą codziennie odgrywają, powinni robić to z poszanowaniem zasad moralnych, co nie umniejsza racjonalności ekonomicznej aktu kupna" (Tamże, nr 66).

Benedykt XVI przypomina, że zasada pomocniczości charakteryzuje taką pomoc, w myśl której jest ona udzielana tylko wtedy, gdy podmiot niższego rzędu nie radzi sobie sam. Tak pojmowana subsydiarnosć bazuje na godności ludzkiej oraz stanowi „najskuteczniejsze antidotum na każdą formę paternalistycznej opiekuńczości", a tym samym odsuwa niebezpieczeństwo „władzy uniwersalnej typu monokratycznego" (Tamże, nr 57). „Zasada pomocniczości musi być ściśle powiązana z zasadą solidarności, i na odwrót, ponieważ pomocniczość bez solidarności prowadzi do partykularyzmu społecznego, a solidarność bez pomocniczości przeradza się w opiekuńczość poniżającą potrzebującego człowieka" (Tamże, nr 58). Solidarna pomoc na poziomie międzynarodowym powinna obejmować aktywne na rynku potrzebującym pomocy podmioty, powinna również wspierać ten proces, „który umożliwia im pełne uczestnictwo w międzynarodowym życiu gospodarczym" (Tamże, nr 58).



Takie działanie podejmowane w imię miłości nie jest sprzeczne z prawdą, i to także tym jej przejawem, który stanowi prawda ekonomiczna. „W poszukiwaniu rozwiązań dla obecnego kryzysu ekonomicznego, wspomaganie rozwoju krajów ubogich powinno być uważane za prawdziwe narzędzie wytwarzania bogactwa dla wszystkich. Jakiż projekt pomocy może przynieść tak znaczący wzrost wartości - również gospodarki światowej - jak wsparcie narodów, które znajdują się jeszcze w początkowej lub niezbyt zaawansowanej fazie rozwoju ekonomicznego?" (Tamże, nr 60) pisze B XVI.


źródła:
http://www.nauczaniejp2.pl/index/index/eId/8741
http://ekonomia.opoka.org.pl/nauka-kosciola-o-ekonomii/2844.1,Globalizacja_jako_komunia_Benedykta_XVI_wizja_totalna.html

0 komentarze:

Prześlij komentarz

.