czwartek, 9 czerwca 2016

Aleksander Szumański - Sowiecka agentura w Polsce

Prof. Andrzej Zybertowicz, zaniepokojony tym, że „w Polsce zaczęło się pojawiać coraz więcej prorosyjskich komentarzy”, ogłosił na portalu niezależna.pl, iż są one inspirowane przez rosyjską agenturę wpływu, albo pochodzą od użytecznych idiotów (niezależna.pl, 9.03.2014).

Z kolei red. Tomasz Sakiewicz, wyjaśniając powody zerwania współpracy „Gazety Polskiej” z księdzem Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim zasugerował, że ksiądz szerzy putinowską propagandę i w związku z tym ma nawet krew na rękach (niezależna.pl, 8.03.2014). W redakcji „Gazety Polskiej” i niezależnej.pl powstała „czarna lista” publicystów, którzy „powielają rosyjską wersję wydarzeń na Ukrainie”.

Za tropienie ruskich agentów wzięła się również „Gazeta Wyborcza”, gdzie redaktorzy Sebastian Kucharski i Michał Wilgocki ujawnili, że krytycy USA, NATO, UE i polskiego rządu „rozwijają skrzydła dzięki kremlowskiej fundacji” (wyborcza.pl, 9.03.2014). Nazywa się owa fundacja Russkij Mir i nie dość, że finansuje kremlowską agenturę w postaci pisma „Obserwator Polityczny”


Agentura w Polsce wspierana przez koalicję PO-PSL

SOWIECKA AGENTURA W POLSCE POD OCHRONĄ KOALICJI PO - PSL

Zlikwidowane w 2006 roku Wojskowe Służby Informacyjne były sowiecką agenturą w Polsce. Fakt ich likwidacji wcale nie oznacza zaprzestania działalności tej agentury. Sowiecka agentura poraża ilością agentów rozsianych po całym świecie. W Polsce agentura posiada własny „personel” tajnych współpracowników. Faktycznie to sowiecka agentura rządzi Polską, a podległy jej „polski” rząd PO- PSL spełniał rolę chłopca na posyłki. To już nie pycha i władztwo rządzą Polską. To zwykły strach rządzących, zważywszy, iż Moskwa, to starzy wypróbowani profesjonalni mordercy, czy to całych ludzkich grup, czy też na indywidualne potrzeby kraju rad. Co sowieci wyrządzili naszemu krajowi z ludobójstwem i agresją polityczną to fakty ogólnie znane. W imperialnej polityce Rosji carskiej i sowieckiej Polska jest odnotowana jako wróg śmiertelny. Rosjanom pomaga propaganda kremlowska. W dalszym ciągu przeciętny Rosjanin nic nie wie o ludobójstwie NKWD w Katyniu, lub zna tę zbrodnię, lecz w wykonaniu Niemców. Pozostałości działania osławionej komisji Burdenki tkwią w umysłach ludzkich gangreną sowieckich zbirów w mózgach obywateli.

Propaganda Putina głosi, iż w latach 20. ub. wieku to Polacy mordowali jeńców bolszewickich w czasie wojny polsko-bolszewickiej . Sowieci oprócz mordów własnych komunistów, czy generalicji, zwanych czystkami stalinowskimi, mordowali również komunistów polskich. Zamordowali przecież Bolesława Bieruta agenta NKWD, Erichowi Honeckerowi przywódcy NRD wytoczyli proces o zdradę stanu etc.

Ostatnio Kreml zamordował Annę Politowską, Aleksandra Litwinienko, Anastazję Baburową, Żelimchana Jandarbijewa, Natalię Estemirową, a w spisku z reżimowcami polskimi prezydenta RP w zamachu smoleńskim.

Symptomatyczne, iż niedługo po wizycie Tuska u Putina, premier Polski bał się wspomnieć o Katyniu, sam Putin go o to zapytał, na co podnóżek odpowiedział, że Katyniem nie zajmują się politycy. Portal kremlowski http://www.gazeta.ru/ określił Tuska - „Nasz człowiek w Warszawie”, a po jego wyjeździe nuklearne rakiety sowieckie zostały nakierowane na Polskę, pomimo uzgodnienia przez Tuska i Putina terminu festiwalu piosenki radzieckiej w Zielonej Górze, a „Komsomalskaja Prawda” napisała o dziadku Tuska, iż dobrowolnie zgłosił się do Wehramachtu.

Według Tuska: " żarty się skończyły, PIS i to całe polskie bydło to polscy zdrajcy, nowa Targowica, sprzedająca Polskę, ośmielająca się domagać od sowietów zwrotu polskiej własności, kadłuba samolotu, czy też czarnych skrzynek, czyli nie drażnić Rosji, bo może być wojna".

ŻARTY SIĘ SKOŃCZYŁY

Rządy PO - PSL to było strojenie "żartów" ze społeczeństwa.

Tymi żartami była m. in. wyprzedaż Polski, w tym gospodarki narodowej, sanatoriów, likwidacja polskich stoczni , krycie afer korupcyjnych, nadawanie odznaczeń państwowych zdrajcom narodowym, wojna z wolnością słowa, mordy polityczne, działalność "służby" zdrowia – ergo – ilu Polaków do dzisiaj zmarło z powodu "refundacji" leków, walki z chorymi na cukrzycę i zamykania dostępu do chemioterapii chorym na nowotwory złośliwe, czy też milionowe zadłużenia polskich szpitali, placówek służby zdrowia, w tym ostatnio odkryta afera z zadłużeniem na 360 milionów złotych Centrum Zdrowia Dziecka. Ilu Polaków zamordowała Ewa Kopacz - Anioł śmierci - polski dr Mengele - Burdenko bis, swoją bandycką polityką "służby" zdrowia nikt jeszcze nie policzył? Ilu Polaków zamordował swoją kontynuacją służebną Bartosz Arłukowicz pospolity bandzior, a nie lekarz. Łaskawiec, kontynuator tej polityki zdrowotnej prof. Marian Zembala mordował polskie dzieci, odmawiając im leczenia. Ile polskich dzieci zginie na skutek starej polityki Po - PSL w czasie strajku pielęgniarek w Centrum Zdrowia Dziecka?

Trwa mord intelektualny potęgi narodu. Zamyka się oświatę, likwiduje polskie szkolnictwo, won społeczeństwu od historii własnego narodu. Głodówki? Taż to śmiech nad chichy. Kto się ze sługusów agenturalnych tym przejmuje. Pozdychajcie, o to przecież chodzi Moskwie i lokajom najemnym.

ZDYCHAJ NARODZIE HASŁO - SLUŻALCZE KOALICJI PO - PSL

Tak było w Katyniu - NKWD z Gestapo. Tak też na Wzgórzach Wuleckich we Lwowie, gdzie niemiecko – ukraiński batalion Nachtigall - OUN – UPA zamordował 45 profesorów lwowskich wyższych uczelni z pięciokrotnym premierem rządu II RP Kazimierzem Bartlem. Tak powstała Sonderaction Krakau zarodek śmierci fizycznej intelektualistów – mózgu narodu (listopad 1939 roku)profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego.

A PRZED 25 PAŹDZIERNIKA 2015 ROKU - "NA METR W GŁĄB"

Ekipa rządząca uprawiała nie tylko mord intelektualny.

Ile jeszcze kłamstw usłyszymy od polskiej "Doktor Śmierć" - "taaak głęboko kopaliśmy" - z towarzyszami radzieckimi "na metr w głąb" bardzo dobrze się współpracuje ( w zacieraniu śladów morderstwa w Smoleńsku).

Millera vel Burdenkę odwołuje się z rządu dając mu ciepłą posadkę wojewody małopolskiego, a kłamcę smoleńskiego Bogdana Klicha z rządu - siup za karę na senatora RP.

To były żarty. A co będzie dalej z szalejącą bez pardonu opozycją parlamentarną i poza parlamentarną. Wielka "Akcja Widelec" bis?

Przestanie się wypłacać emerytury, niech naród zdycha, nie tylko przez nową refundację leków, tych szybko trafi szlag.

Nie wyliczono ile osób zmarło na „świńską grypę” z powodu decyzji Kopacz o nie sprowadzeniu szczepionek.

Całkowity brak oświaty zdrowotnej sprowadza się do dzisiaj m.in. do wszczepiania pacjentom chorym na zaćmę (cataracta) tandetnych soczewek jedno-ogniskowych z lat 49 - 50 ub. wieku i to tylko do jednego oka. Drugie chore oko będzie operowane za kilka lat, albo i nie. W ten sposób czyni się niesłychaną krzywdę pacjentom, którzy niejednokrotnie po operacji gorzej widzą niż przed operacją. Soczewka jedno-ogniskowa dobrana przez NFZ jest najtańsza, a więc najgorsza, dająca widzenie wyłącznie do dali - jednego oka!!! Drugie zaćmione chorobą dalej nic nie widzi, ani do dali, ani do bliży. Widzi mgłę przez następne lata!!! A pacjenci bez najmniejszej wiedzy – dają się operować, stając się kalekami jednoocznymi. Tu się nic nie zmieniło.

"ZAMACH STANU KOMOROWSKIEGO

"Newsweek.pl z dnia 22.04.2010 donosi w tekście:

Przejęcie obowiązków przez Prezydenta RP dokonało się z rażącym naruszeniem przepisów Konstytucji. Biorąc pod uwagę całokształt okoliczności wydarzeń z tragicznego 10 kwietnia 2010, uzasadnionym jest podejrzenie, iż doszło w Polsce do faktycznego zamachu stanu z uzurpacją władzy prezydenta przez Marszałka Sejmu RP.

Marszałek Sejmu RP, Bronisław Komorowski przejął obowiązki Prezydenta na mocy art. 131 pkt. 2 Konstytucji, który enumeratywnie wylicza przypadki objęcia przez marszałka Sejmu obowiązków prezydenta.

Należą do nich:

1) śmierć Prezydenta Rzeczypospolitej,
2) zrzeczenie się urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej,
3) stwierdzenie nieważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej lub innych przyczyn nieobjęcia urzędu po wyborze,
4) uznanie przez Zgromadzenie Narodowe trwałej niezdolności Prezydenta Rzeczypospolitej do sprawowania urzędu ze względu na stan zdrowia, uchwałą podjętą większością co najmniej 2/3 głosów ustawowej liczby członków Zgromadzenia Narodowego,
5) złożenie Prezydenta Rzeczypospolitej z urzędu orzeczeniem Trybunału Stanu.

Przejęcie obowiązków Prezydenta przez Marszałka Sejmu zostało ogłoszone publicznie dnia 10 kwietnia 2010 około południa. Pierwsze czynności faktyczne dokonane na mocy upoważnień od Marszałka Sejmu pełniącego obowiązki Prezydenta RP (m.in. ogłoszenie żałoby narodowej) zostały wykonane przed godziną 14.

W czasie, w którym Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski formalnie i faktycznie przejmował obowiązki Prezydenta RP na mocy art. 131 pkt. 2 Konstytucji RP nie nastąpiło jeszcze formalne stwierdzenie zgonu Prezydenta Rzeczypospolitej, Jego Ekscelencji Lecha Kaczyńskiego. Nie istniał akt zgonu. Początkowe informacje po katastrofie wyszczególniały domniemaną liczbę pasażerów którzy przeżyli.

Zarówno z litery, jak i z ducha prawa (panował wtedy jeszcze ogromny chaos informacyjny i pojawiały się sprzeczne informacje o osobach, które mogły przeżyć katastrofę lotniczą w Smoleńsku),Pan Prezydent Lech Kaczyński był w tych godzinach osobą zaginioną.

Przejmowanie obowiązków Prezydenta przez Marszałka Sejmu w przypadku czasowej niemożliwości sprawowania urzędu (a za taki przypadek wobec zamkniętego katalogu przyczyn z art. 131 pkt. 2 należy uznać zaginięcie Prezydenta) reguluje art. 131 pkt. 1 Konstytucji RP. Przytaczam brzmienie tegoż artykułu, zdanie 2 i następne:

Gdy Prezydent Rzeczypospolitej nie jest w stanie zawiadomić Marszałka Sejmu o niemożności sprawowania urzędu, wówczas o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej rozstrzyga Trybunał Konstytucyjny na wniosek Marszałka Sejmu.

W razie uznania przejściowej niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej Trybunał Konstytucyjny powierza Marszałkowi Sejmu tymczasowe wykonywanie obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej".

Należy przy tym nadmienić, że nie miała miejsca okoliczność z art. 30 par. 1 Kodeksu Cywilnego, gdzie jest uregulowana możliwość uznania za zmarłego uczestnika m.in. podróży powietrznej.

Przytoczony przepis wymaga bowiem upływu 6 miesięcy od daty katastrofy.

Kodeks cywilny:
Art. 30 / Zdarzenia szczególne / par 1. Kto zaginął w czasie podróży powietrznej lub morskiej w związku z katastrofą statku lub okrętu albo w związku z innym szczególnym zdarzeniem, ten może być uznany za zmarłego po upływie sześciu miesięcy od dnia, w którym nastąpiła katastrofa, albo inne szczególne zdarzenie.

Pierwsze informacje o zidentyfikowaniu ciała Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego pojawiły się dopiero w sobotę wieczorem. ( 10 KWIETNIA 2010 dopisek A.S. ).

Reasumując, przejęcie obowiązków Prezydenta dokonało się z rażącym naruszeniem przepisów Konstytucji, stanowiąc delikt konstytucyjny.

Biorąc pod uwagę całokształt okoliczności wydarzeń z tragicznego 10 kwietnia 2010, uzasadnionym jest podejrzenie, iż doszło w Polsce do faktycznego zamachu stanu z uzurpacją władzy Prezydenta przez Marszałka Sejmu RP.

Posted in ■ aktualności by Maciejewski Kazimierz on 26 Styczeń 2012:
https://wzzw.wordpress.com/2012/01/26/bronislaw-komorowski-moze-byc-szantazowany/
https://wzzw.wordpress.com/2010/05/03/zamach-stanu/

Bronisław Komorowski może być szantażowany:
„Prezydent Bronisław Komorowski może być szantażowany przez byłych oficerów Wojskowych Służb Informacyjnych. Mają oni wiedzę dotyczącą jego kontaktów z oficerami Wojskowej Służby Wewnętrznej w latach 80. Dowodem są dwie notatki ze spotkań z Komorowskim, które przechowywane są w zbiorze zastrzeżonym IPN. Na przełomie 2007 r. i 2008 r. Komorowski starał się poznać treść aneksu do raportu z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych, który miał opisywać jego działalność i stawiać mu zarzuty. Próby te uwikłały go w kolejne skandale i uczyniły jeszcze bardziej podatnym na naciski.

OPERACJA "KUPCY"

W listopadzie 2007 r. ABW otrzymała informacje, że dziennikarz Wojciech Sumliński i emerytowany oficer WSI Aleksander L. handlują treścią tajnego aneksu, a także obiecują pomóc w załatwieniu pozytywnej weryfikacji żołnierzom wojskowych służb. ABW rozpoczęła akcję na szeroko zakrojoną skalę, aby uzyskać procesowe dowody, akcja otrzymała kryptonim „Kupcy”. W trakcie zbierania materiałów ABW dowiedziała się, że płk Aleksander L. rozmawiał na temat aneksu z ówczesnym marszałkiem Sejmu Bronisławem Komorowskim. Sprawy tej ABW nie wyjaśniała. Co ciekawe, równolegle do ABW sprawę przeciwko pułkownikowi i dziennikarzowi prowadziło CBA, kierowane przez Mariusza Kamińskiego. Nigdy nie doszło do połączenia materiału obu śledztw, chociaż CBA nagrywała spotkania dziennikarza i pułkownika.

W trakcie operacji „Kupcy” ABW inwigilowała czterech innych dziennikarzy, podejrzewając, że mają dostęp do treści aneksu. Wobec jednego z nich ABW skierowała wniosek do departamentu prawnego o zaopiniowanie przeszukania jego mieszkania. Dokładnie inwigilowano również weryfikatorów: Piotra Bączka i Leszka Pietrzaka (sporządzono ich charakterystyki, sprawdzono źródła utrzymania, także ich rodzin).

Działania ABW wsparła Służba Kontrwywiadu Wojskowego udzielając mu wsparcia w postaci poparcia trojga związanymi z nimi dziennikarzy. Mieli oni doprowadzić swoimi publikacjami do sytuacji, w której działania podjęte przeciwko członkom komisji weryfikacyjnej WSI i dziennikarzom zostaną zaakceptowane przez media Jak się okazało SKW prowadziło własną inwigilację członków Komisji Weryfikacyjnej. Jeden z dziennikarzy „zabezpieczający” operację „Kupcy” był kilka lat wcześniej wykorzystywany przez WSI w sprawie nagłośnienia nielegalnego handlu bronią.

Komorowski rozmawiał na temat aneksu nie tylko z płk Aleksandrem L. Według “Gazety Polskiej Codziennie ” spotkał się także z tajemniczym Krzysztofem W. Według „GPC” we wrześniu 2009 roku W. odwiedził Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Twierdził, że Bronisław Komorowski zaoferował mu 100 tysięcy złotych i funkcję podsekretarza stanu (dla wskazanego polityka) za przyniesienie mu kopii fragmentu aneksu do raportu, w którym jest mowa o jego działalności.

SZUKANIE PRETEKSTU

Krzysztof W. to współpracownik polskich tajnych służb, mający dobre kontakty z dziennikarzami śledczymi. 28 czerwca 2011 r. został zatrzymany za posługiwanie się fałszywymi dokumentami i próbę wprowadzenia do obrotu papierosów bez cła. Dzień później dokonano przeszukania domu, w którym mieszkał W. Zrywano podłogi (co jak wiadomo jest standardową procedurą przy osobach zatrzymanych za posługiwanie się fałszywymi dokumentami), rozpruwano meble, sprawdzano ściany. Znaleziono ostrą amunicję do broni sportowej, kamizelki kuloodporne. Jednak najbardziej zaskakującym znaleziskiem były dziesiątki zapisków, dokumenty i nagrania, które kompromitują wpływowych polityków zarówno koalicji rządzącej, jak i opozycji. Prowadząca sprawę krakowska prokuratura przekazała sprawę do prokuratury lubelskiej, ponieważ współpracowała z Krzysztofem W. i bała się zarzutów o brak obiektywizmu.

Jak ustaliliśmy przeszukujący szukali taśmy i innych dokumentów dotyczących spotkań W. i prezydenta Bronisława Komorowskiego. Z Komorowskim W. spotkał się po raz pierwszy jesienią 2007 r., tuż przed wyborami parlamentarnymi w jego biurze poselskim. Zorganizowała je Jadwiga Zakrzewska, posłanka PO. Uczestniczył płk Roman P., były oficer WSI, potem Agencji Wywiadu.

Krzysztof W. chciał, aby Komorowski pomógł mu odzyskać od jednego ze szpitali na Mazowszu kilkaset tysięcy złotych za wykonane w 2002 r. pracę (chodziło o sadzenie drzewek).

„B. Komorowski powiedział, że jak PO wygra wybory to dostanę zapłatę za wykonaną pracę (…) w ciągu 4-5 miesięcy. Wg B. Komorowskiego gdybym dostarczył jakieś “kwity” na PiS to bardzo by pomogło w mojej sprawie. Już po wyborach w zimie 2008 r. Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski spotkał się ze mną w swoim biurze poselskim i potwierdził obietnicę pomocy w odzyskaniu należnej mi zapłaty (…) Ja do tej pory nie dałem żadnym kwitów ani na PiS ani na inną partię.” – czytamy w oświadczeniu.

Prezydent potwierdza fakt spotkań z Krzysztofem W. jednak inaczej przedstawia ich przebieg.

RYZYKOWNA GRA

Swoją wiedzą na temat prezydenta Krzysztof W. próbował grać. W sierpniu 2010 r. złożył doniesienie do prokuratury na Bronisława Komorowskiego, że otrzymał od niego wiedzę o przestępstwach polityka PO (pomagał za łapówki w odrolnieniu ziemi pod inwestycje budowlane) i nic z nią nie zrobił. Do wniosku załączył oświadczenie płk Romana P. potwierdzającego jego wersję spotkania. Sprawę umorzyła prokuratura, a podtrzymał decyzję sąd. Krzysztof W. jednak nie odpuszczał i chodził do biur poselskich polityków PO chcąc porozmawiać o nagraniach. Po jednej z takich wizyt miałem rozmowę z pracownikiem ABW.

- Ile ma wzrostu pan Krzyś? – spytał mnie jeden z oficerów ABW, latem 2010 r. – Około 1,70 metra – odpowiedziałem.
– No właśnie, a Wisła ma teraz 7 metrów, więc niech przestanie rozrabiać. Przekaż mu to – usłyszałem.

Od zatrzymania Krzysztofa W. minęło już pół roku. ABW sprawdza teraz 4 dziennikarzy, z którymi Krzysztof W. miał kontakt, w celu ustalenia gdzie W. schował taśmę z rozmową z prezydentem. Fakt istnienia taśmy potwierdzają materiały operacyjne ABW. Przyjęto hipotezę, że W. mógł stracić kontrolę nad nagraniem, które przejęli dziennikarze. Odzyskanie jego jest obecnie priorytetem służby. Rozważane jest nawet przeprowadzenie przeszukania w domach dziennikarzy.

Ale to nie jedyny problem Komorowskiego. W materiałach operacji „Kupcy” jest notatka wskazująca, że rozmowę z Komorowskim nagrał płk Aleksander L. Rozmowę podczas, której, co przyznaje sam Komorowski, rozmawiano o aneksie WSI. Płk L. zaś był szkolony w Rosji i był podejrzewany przez nasze służby o szpiegostwo na rzecz tego kraju.

W tym kontekście bardzo ciekawie wygląda nieoficjalne spotkanie do którego doszło 8 lipca 2011 r. Bronisław Komorowski spotkał się wówczas z byłym szefem rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa Nikołajem Patruszewem.

Biuro Prasowe Kancelarii prezydenta zignorowało pytania o lipcowe spotkanie prezydenta z Patruszewem. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Służba Kontrwywiadu Wojskowego, które ustawowo powinny zabezpieczać takie spotkanie i powinny zostać o nim powiadomione, odmówiły komentarza w sprawie, zasłaniając się tajemnicą państwową. Informacje o prywatnej wizycie Patruszewa w Polsce i dziwnej koincydencji z wizytą prezydenta Komorowskiego, a także odwiedzającej nasz kraj w tym czasie Angeli Merkel, podał jako pierwszy portal niezalezna.pl.

Patruszew, to były oficer KGB, a później szef Federalnej Służby Bezpieczeństwa (następca KGB), który piastował swoją funkcję w latach 1998-2008. Przypomnijmy, że w tym czasie rosyjskie służby były oskarżane o szereg aktów terroru. Do najgłośniejszych należy zarzut celowego wysadzenia budynków mieszkalnych w Rosji i zwalenie winy na czeczeńskich terrorystów, co stało się pretekstem do wywołania drugiej wojny z tą zbuntowaną republiką. Na fali społecznego oburzenia wybrano na prezydenta Władimira Putina.

Były oficer FSB, Aleksander Litwinienko, który ujawnił te rewelacje w zakazanej w Rosji książce „Wysadzić Rosję” został zamordowany w 2006 r. w Londynie. Rosja odmówiła wydania Wielkiej Brytanii byłego oficera FSB podejrzanego o dokonanie egzekucji.

ZAKŁADNIK SŁUŻB?

Nasuwa się pytanie czy Rosjanie nie są obecnie właścicielami nagrania rozmowy Komorowskiego z płk L. Zupełnie niezrozumiałe jest ignorowanie tematu dziwnych kontaktów prezydenta przez media głównego nurtu. Jeszcze gorzej świadczy o prezydencie fakt, że nie odpowiada na pytania dziennikarzy i nie próbuje wyjaśniać swoich działań. Nie dostałem odpowiedzi nie tylko na pytania o spotkanie z Patruszewem, ale także na pytanie o spotkania z oficerami WSW w latach 80. Jak to się dzieje, że marszałek Sejmu, druga osoba w państwie, spotyka się z osobami działającymi w „szarej strefie” tajnych służb? Jak to się dzieje, że bez wyjaśnienia tych kontaktów udaje mu się przejść kampanię prezydencką? Charakterystyczne jest, że po objęciu przez niego urzędu prezydenta został poddany ostremu atakowi za gafy i wpadki. – Ktoś udziela mu lekcji, aby nie był zbyt samodzielny – skomentował jeden z moich znajomych oficerów służb”.

W czasie video - czatu transmitowanego na stronie internetowej Platformy Obywatelskiej Komorowski powiedział:

"problem polega na tym, że raport WSI był wymierzony przeciwko mnie osobiście. Jako były minister obrony narodowej musiałem się przeciwstawić, niestety udanej próbie likwidacji kontrwywiadu i wywiadu Polski. To jest eksces, wydarzenie bez precedensu. Ekipa braci Kaczyńskich doprowadziła do poważnego osłabienia polskiego wywiadu .Oni będą za to odpowiadać. Raport WSI to rzecz haniebna, wielu ludziom, którym Polska zaufała po odzyskaniu niepodległości zrobiono gigantyczną krzywdę, przedstawiono ich jako zdrajców".

wolnapolska.pl

DOROTA KANIA "WSI - REAKTYWACJA" - "GAZETA POLSKA" 22. 08.2010

Jedną z pierwszych decyzji prezydenta Komorowskiego było zlecenie Biuru Bezpieczeństwa Narodowego przygotowania zmian systemowych przeobrażających wojskowe służby specjalne - SKW (Służba Kontrwywiadu Wojskowego) i SWW (Służba Wywiadu Wojskowego). Nasi informatorzy twierdzą, że w praktyce chodzi o to, by do służby mogli wrócić byli żołnierze Wojskowych Służb Informacyjnych.

KREML STAWIA NA SZPIEGÓW

Podjęte prace które mają udzielić Komorowskiemu wniesienie do Sejmu ustaw refundujących służby specjalne mają jedyny cel – umożliwić prezydentowi jak największy wpływ na te służby i jednocześnie ograniczyć nadzór nad nimi premiera. W dokumentach BBN ( do których dotarła „Gazeta Polska”) jest mowa o służbach wojskowych i cywilnych, które mają być gruntownie przebudowane i w których najważniejsze funkcje pełnić będą ludzie zaakceptowani przez prezydenta. Z dokumentu wynika m.in. że jeżeli zmiany będą wprowadzone w życie, obecne specjalne służby wojskowe wrócą do statusu Wojskowych Służb Informacyjnych.

W dokumencie w którym opisano założenia dotyczące reformy służb specjalnych przypomniano czym były Wojskowe Służby Informacyjne z powołaniem na konkretne akty prawne. Nie przypomniano w nim jednak, że WSI były służbami wojskowymi, które po okresie PRL nie przeszły żadnej weryfikacji i faktycznie były to te same służby i ludzie funkcjonujący w III RP pod szyldem Wojskowych Służb Informacyjnych, nie ma ani słowa o uwikłaniu żołnierzy WSI w rozmaite, nie zawsze zgodne z prawem interesy. Nie przypomniano również rzeczy najważniejszej, że wielu żołnierzy WSI, a przede wszystkim niemal wszyscy dowódcy przeszli szkolenie w ZSRR na kursach GRU lub KGB, co znalazło potwierdzenie w dokumentach i zostało opublikowane w aneksie do raportu o weryfikacji WSI.

Komisja weryfikacyjna WSI pod kierownictwem Antoniego Macierewicza udowodniła, jak wiele działań niezgodnych z prawem kryło się po szyldem wojskowego wywiadu i kontrwywiadu. W aneksie do raportu wykazano listę osób niejawnie współpracujących z WSI „w zakresie działań wykraczających poza sprawy obronności państwa i bezpieczeństwa Sił Zbrojnych RP”, a także listę oficerów wojskowych służb uplasowanych poza wojskiem i skierowanych do działań które wykraczały poza sprawy obronności państwa i bezpieczeństwa Sił Zbrojnych RP, czyli listę agentów i niejawnych oficerów WSI, w sumie 64 nazwiska.

Niektórzy z tej listy już nie żyją. W 2009 roku w tajemniczych okolicznościach zmarł Adam Kapica wiceprezes ZUS nadzorujący pion informatyczny, m.in. komputeryzację ZUS przez firmę "Prokom" Ryszarda Krauzego. W katastrofie smoleńskiej zginął Piotr Nurowski prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego, wcześniej dyplomata PRL i członek władz telewizji Polsat. W grudniu 2011 roku zmarł w wieku 43 lat Grzegorz Hołdanowicz redaktor naczelny miesięcznika „Raport – Wojsko Technika Obronność”.

Ale większość osób wymienionych w raporcie Macierewicza żyje i ma się całkiem dobrze, zwłaszcza ci którzy trafili do dyplomacji. Nieźle mają się również dziennikarze i biznesmani wymienieni w raporcie jako ludzie WSI.

Duża część osób opisanych w raporcie komisji weryfikacyjnej oczywiście zaprzeczała i nadal zaprzecza swojej współpracy z WSI. Wielu z nich wytoczyło procesy cywilne Ministerstwu Obrony Narodowej i samemu Antoniemu Macierewiczowi. Te ostatnie poseł PIS regularnie wygrywa, tak było w przypadku powództwa Mariusza Waltera i grupy ITI, a także kilkunastu innych osób.

Ale w związku z raportem szykuje się jeszcze inny proces o uchylenie immunitetu poselskiego Antoniemu Macierewiczowi.

Tymczasem Kreml stawia na agenturę nie tylko w „bratniej” Polsce. Stawia na szpiegów, ukazując kolejnymi wpadkami olbrzymią skalę sowieckiej agentury na Zachodzie. Chociaż Wielka Brytania wielokrotnie ostrzegała, że na jej terenie działa tylu sowieckich szpiegów, co w czasach zimnej wojny, liczba wykrywanych szpiegów sowieckich budzi coraz większe zdumienie ekspertów. Nie ma praktycznie miesiąca, aby w którymś z krajów zachodnich nie namierzono agenta – szpiega sowieckiego.

Pod koniec 2011 roku za szpiegostwo na rzecz Moskwy skazano holenderskiego pilota Chrisa Vanakera. Na początku marca 2012 roku na lotnisku w Tallinie aresztowano wysokiego rangą pracownika służb bezpieczeństwa Moskwy Alieksieja Dressena, gdy przekazywał kopertę z tajnymi informacjami swojej żonie, wybierającej się w podróż do Moskwy. Sprawa przypomniała skandal z 2008 roku, kiedy w Estonii zatrzymano szefa departamentu bezpieczeństwa w Ministerstwie Obrony Hermana Simma, który przekazywał Rosjanom tajemnice NATO, wyrządzając ogromne szkody Sojuszowi.

Nie ucichły jeszcze echa skandalu w Estonii, a na początku kwietnia schwytano kolejnego rosyjskiego szpiega. Tym razem w Holandii. Zdaniem mediów chodziło o 60—letniego Raymonda Poeteraya, który od 2008 roku był holenderskim wicekonsulem w Hongkongu. Śledczy są przekonani, że Poeteray przekazywał informacje Andreasowi i Heidrun Anschlagom małżeństwu Austriaków, które zostało aresztowane w Niemczech w październiku 2010 roku. To za ich pośrednictwem informacje trafiały na Kreml. Zdemaskowanie Anschlagów zdumiało ekspertów. Para w średnim wieku mieszkała na przedmieściach Marburga, gdzie nie było zbyt wiele do szpiegowania. W czasie kiedy komandosi wtargnęli do ich domu, pani Heidrun odsłuchiwała zakodowane wiadomości na odbiorniku, który pamiętał czasy zimnej wojny. Niewykluczone, że małżonkowie mieli już dawno za sobą czasy szpiegowskiej świetności, ale centrala postanowiła dalej korzystać z ich usług jako skrzynki kontaktowej.

Namierzenie Anschlagów, a potem holenderskiego dyplomaty było możliwe dzięki informacjom zdobytym od grupy dziesięciu szpiegów aresztowanych w USA w lecie 2010 roku. Należała do nich słynna już Anna Chapman, która po powrocie do Rosji stała się medialną gwiazdą i ulubienicą (oblubienicą?) Władimira Putina – byłego agenta KGB. Rozbicie siatki, która bezkarnie działała na Zachodzie od lat 90. włączyło dzwonki alarmowe w wielu stolicach.

Służby specjalne w wielu krajach zdają sobie sprawę z zagrożenia. Ale co z tego, że wykrywają szpiegów, kiedy władze starają się wyciszać takie przypadki, aby nie psuć relacji z Moskwą. To demoralizujące dla służb – mówi „Rz” Edward Lucas dziennikarz tygodnika „Economist”.

Kiedy na początku roku 2012 w Kanadzie aresztowano oficera marynarki Jeffreya Delisle’a, a za narażanie bezpieczeństwa państwa władze nie ujawniły dla kogo podejrzany miał pracować.

W tym samym czasie rosyjską ambasadę w Ottawie opuściło jednak co najmniej czterech dyplomatów. Rosja zaprzeczyła, że zostali wydaleni, a kanadyjskie władze konsekwentnie odmawiają komentarza.

Mimo to kanadyjskie media uznały to za największy skandal szpiegowski od pół wieku. Edward Lucas twierdzi, iż to co widzimy, to zaledwie wierzchołek góry lodowej.

Rosyjskie służby działają równie bezwzględnie jak w czasach zimnej wojny. W czasach ZSRR szpiegostwem zajmowało się KGB i wojskowy wywiad zagraniczny GRU. Zdaniem dziennikarzy śledczych Andrieja Sołdatowa i Iriny Borogan założycieli portalu Agentura.ru (Spec służby Rosji), dziś Rosja ma o wiele bardziej rozbudowana siatkę. W zachodniej Europie i USA działa Służba Wywiadu Zagranicznego (SWR).

Jak dawniej funkcjonuje wywiad wojskowy GRU. KGB zostało zastąpione przez FSB, które działa głównie wewnątrz Rosji i na terenie byłych republik sowieckich, ale także w Pakistanie, czy Afganistanie. Rozbudowane służby szpiegowskie mają skutecznie walczyć o utrzymanie dawnej strefy wpływów i powstrzymać ekspansję NATO.

Po przejęciu władzy przez Władimira Putina służby zostały wzmocnione proporcjonalnie do rosnących ambicji Rosji na arenie międzynarodowej. Rosyjskie służby w czasach zimnej wojny były rozbudowane na nieporównanie większą skalę niż dzisiaj. Były też dużo lepiej wyszkolone, a na ich działanie przeznaczono gigantyczne środki.

To, co jest zauważalne dzisiaj, to wzmocnienie agentury w stosunku do lat 90. kiedy była zaniedbywana i niedofinansowana. Rosyjscy szpiedzy mają zdobywać m.in. informacje które wzmacniają kartę negocjacyjną Kremla w sprawach energetyki czy bezpieczeństwa. Informacje przekazywane przez estońskiego „kreta” z MON na temat tarczy antyrakietowej mogły pomóc Rosjanom pogrzebać pierwsza wersję projektu, z którego wycofał się prezydent USA Barack Obama.

Od rosyjskich szpiegów roi się też w biznesie i ośrodkach badawczych. Ich zadaniem jest wykradanie informacji i technologii, które mogą pomóc Rosji nadrobić zaległości wobec Zachodu.

Głęboko infiltrowane są również międzynarodowe instytucje takie jak OBWE czy Rada Europy, w której Rosja wykorzystuje swoje członkostwo do obrony przed zarzutami o łamanie praw człowieka. A także centra naukowe i uniwersytety, gdzie podobnie jak w czasach ZSRR opłacani przez Kreml naukowcy występują w obronie rosyjskich interesów.

Taką też rolę spełnił MAK pod wodzą Tatiany Anodiny z grupą naukowców w wyjaśnianiu katastrofy pod Smoleńskiem z 10 kwietnia 2010 roku, po której jak po sznurku poszła komisja Millera i cały serwilistyczny rząd III RP.

Ta sieć oplata najwyższe kręgi władzy w wielu krajach Europy, Kanady, czy USA. Widać to po ilości polityków, którzy po zakończeniu służby dla swojego kraju znajdują lukratywne posady w rosyjskich firmach.

Tam gdzie zawodzi lobbing, lub przekupstwo rosyjskie służby sięgają po stare sowieckie wypróbowane metody szantażu i zastraszania.

Rosyjska siatka jest tak wielka, że nie odczuwa żadnych wpadek i strat. Siatka agenturalna działająca w naszym kraju, jest tak potężna w działaniu wywierania presji na serwilistyczny establishment, iż szyderstwem jest mówienie o jakichś suwerennych rządach III RP.

Sowiecka siatka szpiegowska nie omija oczywiście Unii Europejskiej uważanej jednocześnie za rozkwitający od nowa Kraj Rad.

I właśnie w tym miejscu należy podkreślić działanie agentury starej i nowej w środowiskach polonijnych. Pod terminem „stara agentura” rozumie się b. pracowników bezpieki PRL jako oficerów prowadzących i ich Tajnych Współpracowników, lub Kontaktów Operacyjnych, nierzadko szantażowanych przez byłych mocodawców. W ponad milionowym środowisku Polonii amerykańskiej, jakim jest Chicago, służby te usiłują rozbić jedność Polaków, co im się najczęściej udaje. Rozbicie jedności Polaków na emigracji i w Macierzy służy zakusom imperialnym Kremla.

Działania służb kremlowskich daje się zauważyć również w mniejszych środowiskach światowej Polonii np. kanadyjskiej.

Agenci Kremla działają również we Lwowie wśród różnych towarzystw „szerzenia kultury lwowskiej”. Skuteczni są istotnie, skoro mają wiodącego agenta sowieckiego - prezydenta Ukrainy Janukowicza, który nawet nie zna „macierzystego” języka ukraińskiego.

Ten oszust i kłamca – agent kremlowski, kierując totalitarnym państwem, wywiera decydujący wpływ na wymiar „sprawiedliwości”, podobnie jak Łukaszenka, czego przykładem jest, zresztą antybohaterka narodowa, banderówka, Julia Tymoszenko.

Szczytem oszustwa i kłamstwa antypolskiego jest stanowisko Janukowicza w sprawie „Domu Polskiego” we Lwowie, działającego wspólnie i w porozumieniu z niejakim Emilem Legowiczem prezesem Towarzystwa Kultury Lwowskiej, którzy „popierają” działania otwarcia tego „Domu Polskiego” we Lwowie, którego nie ma i oczywiście nigdy nie będzie.

Natomiast służalczy polski establishment, pod płaszczykiem przyjaźni polsko – ukraińskiej, idąc w sukurs działaniom nacjonalistów ukraińskich z partii „Swoboda” otwiera w Przemyślu „Dom Ukraiński” ku chwale „bratniej” Ukrainy budującej pomniki ludobójcom Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, Banderze, Szuchewiczowi i innym bandytom, pod hasłami „Smert Lachom”, „Lachy za San”.

11 lipca Dzień PamięciMęczeństwa Kresowian Schetyna wspólnie i w porozumieniem z Komorowskim wrzuca do sejmowego kosza, aby wspólnie z Janukowiczem uczcić banderowców w Sahryniu.

11 lipca Narodowe Święto Pamięci Męczeństwa Kresowian miało powstać w tym dniu w 2016 roku. Projekt ustawy pod owym tytułem wprowadził do kancelarii Sejmu w dniu 10 lutego 2016 roku poseł PiS Michał Dworczyk. W uzasadnieniu projektu ustawy szeroko jest omówione ludobójstwo okrutne popełnione na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej przez bandy OUN - UPA. Decyzją prezydenta Ukrainy Walzmana (pseud. Petro Poroszenko) banderowcy są historycznymi bohaterami Ukrainy. Kto ich znieważa podlega surowej karze więzienia. Dotyczy to nawet cudzoziemców. Projekt Michała Dworczyka, upamiętniający te zbrodnie ludobójstwa został zniszczony przez pisarza Stanisława Srokowskiego, który określił działania PiS-u jako "przekręt", bo w tytule projektu nie było terminu ludobójstwo. To brzmiało na nie kresowym portalu jak potwarz dla tych Polaków, którzy uważają dzień 11 lipca 1943 roku jako symbol męczeństwa Polaków w czasie przebiegu II Wojny Światowej. Bez konsultacji ze środowiskami kresowymi Stanisław Srokowski zwyzywał na łamach "Warszawskiej Gazety" tych Kresowian którzy dążyli do ustanowienia Narodowego Święta 11 lipca jako symbolu męczeństwa i martyrologii Narodu Polskiego w czasie przebiegu II Wojny Światowej.

W tekście pod wyzywającym tytułem" Zło dużo gorsze niż przekręt Wałęsy" autor Stanisław Srokowski" szeroko opisuje przestępczą działalność konfidentów, donosicieli, kapusiów, powołując dokumenty IPN z których "wyziera świat ludzkiej podłości oraz mizeria charakterów", by w konkluzji odnotować:

"...ilekroć więc Kresowianie walczą o nazwanie tej tragedii (ludobójstwa , przypis redakcji) jedynym i słusznym terminem, właśnie ludobójstwem, tylekroć znajdzie się jakieś obłudne środowisko, kamaryla wpływowych i cynicznych osób, grupa moralnych przestępców, czy politycznych cwaniaków, która zacznie nam udowadniać, że należy na to spojrzeć szerzej, inaczej, bardziej łagodnie, bo nie pora jeszcze na całe ujawnienie prawdy. A my pytamy, kiedy przyjdzie wreszcie ta pora? Jak widzimy na przykładzie Wałęsy, nigdy nie przyjdzie. Osobiście zostałem przez p. Srokowskiego nazwany moralnym przestępcą, politycznym cwaniakiem, kamarylą cynicznych i wpływowych osób.

Zniosę tę porażkę, ale możemy Panu Stanisławowi Srokowskiemu "zawdzięczać", iż swoim zachowaniem doprowadził do niezaistnienia tego Narodowego Święta w dniu 11 lipca 2016 i w latach następnych.

Źródła:
Posted in ■ aktualności by Maciejewski Kazimierz on 26 Styczeń 2012:
https://wzzw.wordpress.com/2012/01/26/bronislaw-komorowski-moze-byc-szantazowany/
https://wzzw.wordpress.com/2010/05/03/zamach-stanu/
https://wzzw.wordpress.com/2015/03/22/%E2%96%A0%E2%96%A0-pis-ujawnilo-dowody-na-zwiazki-komorowskiego-z-wsi/
- „Rzeczpospolita” 7 – 9 kwietnia 2012 Wojciech Lorenz „Kreml stawia na szpiegów”,
- „Nasza Polska” 7 lutego 2012 Paweł Siergiejczyk „WSI wiecznie żywe”,
- „Gazeta Polska” 25 sierpnia 2010 Dorota Kania „WSI reaktywacja”.
- "Newsweek.pl
- www.niezalezna.pl
- www.wolnapolska.pl
Strona Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża Kazimierz Maciejewski
„Kurier” Chicago
“Najwyższy Czas”
"Warszawska Gazeta" 26.02 - 3.03. 2016 r.

Opracował Aleksander Szumański "Głos Polski" Toronto

1 komentarze:

.