czwartek, 4 października 2018

Moralność antyklerykała na przykładzie filmu "Kler" Smarzowskiego.


Film "Kler" obejrzałem już kilka dni temu i nie znalazłem tam nic, co by mnie przekonało o jego szczególnych walorach, wartościach, wyjątkowym przesłaniu, albo o pokazaniu skrywanej dotąd prawdy. Zobaczyłem za to, właściwie nie film, ale paszkwil, który propaguje agresywny antyklerykalizm. Który piętnuje polskich duchownych, aby walczyć z kościołem katolickim, zwalczać chrześcijaństwo i obrażać uczucia religijne wierzących. Jaki jest tego cel? Na myśl przychodzi mi pewna analogia. Otóż pod koniec lat trzydziestych prasa nazistowska, będąca na usługach obłąkanej nazistowską ideologią NSDAP stworzyła wizerunek Żyda, który miał usprawiedliwić szykowane, a potem dokonywane na nich pogromy. Żyda, który jakoby miał genetycznie zakodowane skłonności pedofilskie i czyhał jako pedofil na niemieckie dzieci. Podobny obraz kapłana rysuje Smarzowski w swojej produkcji, dorzuca do tego chciwość, alkoholizm i rozwiązły styl życia. Być może Smarzowskiemu spodobały się słowa Hitlera, które zamieścił w swoim życiowym dziele Mein Kampf: "Wielka masa ludzka padnie łatwiej ofiarą wielkiego kłamstwa niż drobnego fałszu". No i padła, na szczęście tylko antyklerykalna, bo katolicka ma ugruntowaną wizję KK i jego hierarchów. Radość braci antyklerykalnej z rzekomego sukcesu "Kleru" jest trochę przedwczesna, przecież jury festiwalu w Gdyni nie przyznało temu filmowi ani Złotych ani Srebrnych Lwów.

Krytyczne opinie na temat filmu Smarzowskiego są zadziwiająco zgodne i obecne nawet w liberalno-lewicowej prasie: "Istnieją ideolodzy, którym samo istnienie Kościoła uwiera, i dlatego cieszą się, kiedy znajdują godnych siebie fanatyków po stronie katolickiej. Wtedy ich obraz Kościoła krzewiącego niebezpieczny „mit” o zbawieniu potwierdza się i wszystko staje się jasne. Obydwie strony mogą swobodnie hasać w stworzonej na swój użytek nierzeczywistości, są tak naprawdę sobie potrzebne, znakomicie się uzupełniają". (...) "Polska smarzowska ma swój kretyński urok. Kto nie widzi, a nie musi widzieć, w niej jakiejś alarmującej diagnozy, chichocze i rechocze z powszechnego zidiocenia. I dobrze mu tak, i dobrze mu z tym. Słowem, dla takiej widowni ów pejzaż pędzla Smarzowskiego jest chciany. Również dla zawodowych moralistów, których podobny obraz społeczeństwa utwierdza w poczuciu własnej wyższości, w prawie do potępiania i zawstydzania”. /zródło: https://www.newsweek.pl/kultura/filmy-i-seriale/ksiadz-andrzej-luter-o-filmie-kler-wojciecha-smarzowskiego/4gd709z

Idźmy dalej. Czy Smarzowski w filmie "Kler "tak naprawdę opowiada o swoim środowisku sztuki teatralno-filmowej, tylko prawdziwe postacie zakrywa wymyślonymi? Nie sposób nie odnieść wrażenia, że przedstawienie Smarzowskiego w Mszy-Kazaniu to zakamuflowana analogia do czegoś innego. Czy za biskupa należało by podstawić jakiegoś "szefa" od kultury, a za księży dyrektorów kin i teatrów? Przecież Kościół Katolicki to środowisko, gdzie najmniej tego zła i najbardziej się to potępia; dużo więcej, statystycznie, tego zła jest w amerykańskim Hollywood. I bardzo prawdopodobne, że w polskim odpowiedniku tego filmowego środowiska również tak jest. Corey Feldman, znany aktor, który swoją karierę rozpoczynał w latach 80-tych opowiedział w 2012 roku w jednym z brytyjskich tabloidów, że kiedy miał 14-15 lat był otoczony przez zboczeńców. Aktor przypomniał również w wywiadzie sprawę dziennikarza BBC, Jimmiego Savila, który przez dekady gwałcił gości swojego programu za milczącym przyzwoleniem otaczających go ludzi - zob.:
http://www.fronda.pl/a/aktor-z-wladcy-pierscieni-mowi-o-pedofilii-w-hollywood,103835.html

Skoro amerykański Hollywood jest miejscem ludzi o podejrzanej moralności i wynaturzonych skłonnościach seksualnych, to może i polski świat filmowy po części też? Może jest tak, że "złodziej krzyczy łapaj złodzieja"? Albo "widzi drzazgę w oku innych, a belki u siebie nie dostrzega? - Zob.:
http://telewizjarepublika.pl/quothollywood-jest-miejscem-zdrajcow-i-pedofilowquot-slowa-eastwood39a-wywolaly-niemale-poruszenie,66410.html

Warto się zastanowić z czego wynika ta pokrętna logika, która każe napiętnować polskich duchownych za wyimaginowane nadużycia, przestępstwa, w tym seksualne, uogólniać jednostkowe przypadki, i jednocześnie milczeć na takie same grzechy artystów, dziennikarzy i polityków o lewicowych przekonaniach?

Pokuśmy się w tym miejscu na pewne analizy i diagnozy. - Podejrzewam, że dzieje się tak z powodu upadku moralnego pewnego środowiska i pewnych ludzi. Można zauważyć, że w jakimś momencie dochodzi do zanegowania wartości moralnych i ich ustalonej hierarchii z powodu potrzeby usprawiedliwienia własnej niegodziwości. Zaczyna wtedy dominować pycha i na tej bazie budowana jest cała machina służąca usprawiedliwianiu głosów oskarżających i płynących z sumienia, coraz bardziej spaczonego. Warto zastanowić się, czy wtedy sumienie spełnia rolę wewnętrznego głosu w sensie informatywnym przed? Dalej widać, że z biegiem czasu tak zdeprawowana osoba zaczyna budować subiektywne pojęcia i zasady, jak swoje normy etyczne, definicję prawdy, wolności, w opozycji do wartości istniejących obiektywnie i pojęć powszechnie dotąd funkcjonujących. Stąd dla takiej osoby oczywistym wydaje się relatywizm, czyli, że wszystko jest względne, że każdy ma swoją prawdę, swoje potrzeby, które są ważniejsze, bo moje. Takie osoby nie mogą potem zrozumieć tych, którzy zachowują się honorowo, bezinteresownie bronią prawdy, godności, swojej wiary, czy poświęcają swój czas, karierę dla jakichś wyższych racji, albo dla drugiego człowieka. Nie potrafią pojąć, np. dlaczego powstańcy warszawscy woleli zginąć niż żyć w zniewoleniu? I pytają, czy nie lepiej było przeczekać i zachować życie? Osoba ze spaczonym sumieniem będzie tchórzem, obronę ojczyzny w razie wojny będzie nazywała głupotą, a bohaterów frajerami. Zasady ustąpią cwaniactwu. Dochodzić wtedy może do zaniku wyższych norm moralnych. I do tworzenia coraz więcej dziwnych i pokrętnych zasad, przepisów prawnych i pojęć, np. cenzura zostaje zastąpiona "polityczną poprawnością", wolność - hasłem "róbta co chceta", imperatyw kategoryczny - "moralnością Kalego". To dlatego u takiej osoby jest możliwy taki absurd, jak litość nad bezpańskim psem, i jednocześnie przyzwolenie na zabicie nienarodzonego dziecka. Dziecka, które jest przecież istotą ludzką już od momentu poczęcia. Taka osoba, wbrew naukowym faktom będzie dalej nazywała nienarodzone dziecko zygotą, płodem, tylko po to, by usprawiedliwić po swojemu możliwość odebrania mu życia. To przez takie wypowiedzi jest budowana tzw. cywilizacja śmierci, gdzie nawet eutanazja jest nazywana mniejszym złem. Taki ktoś całkowicie świadomie neguje wtedy życie jako wartość najwyższą, co było od zawsze oczywistością i za zabójstwo drugiego człowieka karano śmiercią. No, ale wg takiej logiki, gdy nie dotyczy to jego osobiście, to można.

Daje się zauważyć pewna prawidłowość - to ci sami ludzie, te same środowiska, redakcje i organizacje zachwycają się takim filmem jak "Kler", i ci sami domagają się aborcji na żądanie, tolerancji dla homoseksualizmu, legalizacji związków jako małżeństw tej samej płci, a nawet adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Jak to się dzieje, że nie protestują, gdy homoseksualista okazuje się pedofilem? - Badania przeprowadzone przez dr Freuda z Clarke Institute of Psychiatry w Toronto wykazały, że 34 proc. homoseksualistów to pedofile. /czyt.: http://prawy.pl/3958-do-40-proc-homoseksualistow-to-pedofile-w-mediach-cisza/

Antyklerykalni mają swoje prawdy, są przekonani, że wszystko wiedzą lepiej i dlatego, wg nich muszą mieć zawsze rację. Wierzący i popierający prawicę to wg nich ciemnogród. Oczywiście nie potrafią swoich poglądów przekonująco bronić, ale i nie są tym zainteresowani. Oni nie szukają prawdy i nie dopuszczają myśli, że strona przeciwna może mieć rację. Ideologia (liberalizm, lewicowość, LGBT, prawo do aborcji na żądanie) jest przyjmowana przez nich na wiarę. To wyznawcy i dlatego do nich nic nie dociera, bo i dotrzeć nie może, gdyż nie myślą logicznie i racjonalnie. Są zainteresowani tylko ciągłym potwierdzaniem swoich racji, dlatego manipulują, kłamią i usprawiedliwiają. Często jest to komiczne, gdy sami sobie wtedy przeczą. Ale gdy im to wykazać, to reagują agresją. Atak trzeba u nich rozumieć jako formę obrony, gdy są bezsilni. Dlatego też cenzurują, banują, donoszą. Gdy im odpłacić tym samym, to zdziwienie i kwik jak tak można?

Konkluzja jednak prowadzi do smutnych wniosków, że dyskusja z takimi osobnikami jest niemożliwa. Mechanizm wyparcia poczynił już tak nieodwracalne zmiany w ich myśleniu, że żadne argumenty nie dotrą. Płaszczyzną porozumienia nie może być wtedy rozum, gdyż przesłaniają go emocje.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

.