wtorek, 18 listopada 2014

10 kłamstw Rosji, w które ma uwierzyć przeciętny Polak


Każdy sąsiad Rosji (zwłaszcza tej obecnej - totalitarnej) powinien pamiętać stare rzymskie powiedzenie: "Si vis pacem - para bellum". Bo Rosja to oprócz kraju również stan umysłu - czego w dalszym ciągu nie zauważa wielu demokratycznych polityków.

Trzeba pamiętać, że Rosjanie to o w ogromnej części naród tchórzliwych niewolników. W 90 % to pospólstwo popierające swoich zbrodniczych "carów". Menatalność polska i rosyjska są absolutnie różne. Bo też historia Polski i Rosji są różne diametralnie. Polska to cywilizacja łacińska z masową kulturą szlachecką, która zeszła na "doły". Rosja to cywilizacja bizantyjsko-stepowo-mongolska (wpojona im przez 250 lat okrutnej, zbrodniczej niewoli mongolskiej), gdzie absolutny władca sam ustala kto ma prawo żyć, a kto musi być podstępnie zgładzony, albo zamęczony w gułagu. Sam ustala też co jest prawdą, a co kłamstwem i jaka jest definicja wolności. A swoich przeciwników wewnętrznych i zewnętrznych podstępnie morduje nożem w plecy albo trucizną co wszyscy rosjanie milcząco akceptują i w duchu popierają. Mentalność rosyjska nie różni się wiele od mentalności mongołów z czasów Czyngiz-Chana. Podstęp, zdrada i nóż w plecy, trucizna jako "środki walki" czy jako "kodeks moralny" są przez nich wysoko cenione. To im zastępuje nasze "Bóg, Honor i Ojczyzna".

Jeśli wydaje się Państwu, że Putin zmuszony do zrzucenia skóry łagodnego baranka odsłonił prawdziwe oblicze, mylą się Państwo. Obraz Rosji miotającej pogróżki jest równie zakłamany co tej kochającej pojednanie. Mamy bać się takich jej działań, których wcale nie podejmie. I ze strachu zaniechać przygotowań do realnej agresji. „Gazeta Polska” prezentuje aktualne rosyjskie strachy, zachęty i „ludowe mądrości” dla Polaków.

1) Jeśli będziemy wobec Rosji ugodowi, mamy większe szanse uniknąć wojny

To absurd, co nie zmienia faktu, że tak myśli duża część Polaków, a partie rządzące ich w tym utwierdzają. PSL posunął się nawet do tego, że w swoich gazetkach rozprowadzanych na wsi umieścił hasło „PiS=wojna” z atomowym grzybem nad Polską. „Kto zapewni, że jeśli rusofob Kaczyński dojdzie do władzy, to nie wyśle na Ukrainę polskich żołnierzy i nie wywoła wojny z Rosją?” – padło pytanie. Na to, że wśród przestraszonej części Polaków taka retoryka może być skuteczna, wskazywał wzrost notowań PO tuż po wybuchu wojny, przed wyborami do PE.

Jak jest naprawdę? Celem Putina jest odbudowa imperium poprzez – na początek – podporządkowanie sobie dawnych państw Układu Warszawskiego, wśród których Polska ma znaczenie kluczowe. Twierdzenie, że Putin kieruje się w realizacji tego planu emocjami – wzruszają go gesty pojednania, a hardość prowokuje do agresji – to naiwność.

Polityka rosyjska jest jak partia szachów. Kto ma jakiekolwiek pojęcie o strategii Rosji, wie, że ona działa od wieków metodami przejętymi od Mongołów – korumpuje elity kraju, który chce podbić lub zwasalizować (jak Polskę przedrozbiorową lub przedsmoleńską), doprowadza do jego moralnego rozkładu, upadku woli walki, i wreszcie niszczy bezbronny organizm.

Prowadzenie przez Polskę polityki ugodowej wobec Rosji nie jest możliwe. Ona uzna za akt wrogości każde realne polskie działanie na rzecz wzmocnienia własnej siły. Za taki uznawała wejście Polski do NATO, skutecznie przeciwstawiała się tarczy antyrakietowej w naszym kraju, dziś zrobi wszystko, żeby nie powstały u nas bazy NATO.

Przed wyborami do PE Tusk mówił, że zdecydują one, czy 1 września polskie dzieci pójdą do szkoły. To była dezinformacja. Polsce będącej członkiem NATO nie grozi atak w krótkiej perspektywie.

Atak militarny grozi nam natomiast w ciągu kilku lat, może dziesięciolecia, jeśli nie wzmocnimy siły swojego państwa i pozycji międzynarodowej (np. poprzez obecność amerykańskich żołnierzy). Jeśli nie odważymy się denerwować Rosji teraz, gdy zajęta Ukrainą nic nam nie może zrobić, zapłacimy za to, gdy przyjdzie na nas kolej.

Dlatego utrzymywanie się w Polsce u władzy Bronisława Komorowskiego oraz PO z PSL jest niemal gwarancją, że za ileś lat na polskie domy spadną bomby.

2) Rosja ma potężne siły zbrojne, natomiast nie ma w Polsce liczącej się agentury

Rosja chce, żeby świat myślał o niej jako o niezwyciężonej militarnej potędze. Każdego 9 maja parady zwycięstwa organizowane są z gigantycznym rozmachem. Rozganianie chmur, butne pieśni, imponujące wyglądem wyrzutnie rakiet – tym stara się ona porazić wroga.

Rzeczywistość rosyjskiej armii zdecydowanie odbiega od owych demonstracji. Podczas wojen z malutką Czeczenią doznawała ona drastycznych porażek. Degeneracja oficerów i żołnierzy jak również stan zaniedbanego wojskowego sprzętu dopełniały opisu sytuacji. W ostatnich latach Rosja przeznaczyła olbrzymie środki na modernizację armii, jednak w porównaniu z potencjałem NATO jest ona zdecydowanie słabsza.

O ile Rosja chce, żebyśmy drżeli przed jej armią, o tyle mamy nic nie wiedzieć o jej agenturze w polskich partiach politycznych, mediach czy biznesie. Rosyjska agentura ma się nam kojarzyć co najwyżej z marginalnymi, skrajnymi ugrupowaniami.

Jest dokładnie odwrotnie: armia rosyjska jest dla nas na obecnym etapie całkiem niegroźna, natomiast groźna jest jej agentura w Polsce. Jej siłę pokazuje fakt, że przez 25 lat nie potrafiliśmy uniezależnić się od rosyjskiego gazu.

Obecnie międzynarodowa koniunktura dla Polski jest DOBRA. Dzięki Majdanowi i twardej postawie Ukraińców Putin musiał się zdecydować na walkę zbrojną, rujnującą wizerunek reformującej się Rosji , którym hipnotyzował Zachód.

Gdyby polskie władze naprawdę reprezentowały nasze interesy, mogłyby w tych dniach wiele zrobić dla umocnienia naszej siły. Argument, że trzeba wzmocnić Polskę jak frontowe państwo NATO, stałby się na jego forum trudny do zbicia.

Tymczasem polskie władze nie wykazują tu żadnej własnej, mocnej inicjatywy. Polski establishment, który zachował się po Smoleńsku jak rosyjska agentura, obecnie je w proteście przeciwko Putinowi polskie jabłka.

3) Pomagając Ukrainie, realizujemy cudze interesy kosztem własnych

Czy jest możliwe, by ktoś nie rozumiał, że skoro mamy na wschód od siebie otwarcie wrogie nam państwo liczące 150 milionów mieszkańców i to państwo chce podporządkować sobie kraj innego naszego sąsiada, który ma 50 milionów mieszkańców, nie jest to w naszym interesie? Że lepiej, byśmy nie mieli przeciwko sobie 200-milionowej potęgi?

Tymczasem wedle propagandowych wrzutek nasze zaangażowanie w poparcie Ukrainy ma być wybieganiem przed europejski szereg w imię cudzych interesów, np. Ameryki czy Niemiec, które potrzebują rynków zbytu albo – wersja sączona narodowcom – Izraela, który chce w Polsce i (lub) na Ukrainie osiedlić 3 miliony Żydów.

Ta ostatnia wersja, choć kuriozalna, w ostatnich miesiącach intensywnie krąży po internecie. Zapewne dlatego, że Rosja, od wieków grająca antysemityzmem, używa go niejako „z przyzwyczajenia”, choć w tym przypadku nie ma to w Polsce większego sensu.

4) Rosja to przyjaciel polskich narodowców

Jest jasne, że w przypadku zajęcia Polski przez Rosję to uczestnicy marszów niepodległości czy kibice pierwsi trafią – w najlepszym wypadku – do więzień, jako mogący stanowić zarzewie oporu. Stanowią oni bowiem najbardziej ideową część młodego pokolenia.

Wśród polskiej radykalnej prawicy widać wyraźne różnice, gdy chodzi o stosunek do Rosji pomiędzy prorosyjskimi liderami a antyrosyjskimi przeciętnymi zwolennikami. Tak jest zarówno w przypadku otwarcie prorosyjskiego Kongresu Nowej Prawicy Korwin-Mikkego, jak i przyjmujących, gdy chodzi o geopolitykę, korzystną z punktu widzenia Rosji linię liderów Ruchu Narodowego.

Tymczasem przeciętny uczestnik Marszu Niepodległości ma poglądy nie mniej antyrosyjskie jak „Gazeta Polska”. W czasie Euro 2012 kibice, których chcą wykorzystać jako swoje zaplecze RN i KNP, atakowali ostro kibiców tylko jednej z przybyłych na mistrzostwa drużyn – właśnie Rosji.

Przed patriotami, którym pokoleniowo i estetycznie blisko do narodowców, stoi wybór – albo antyrosyjski program nawiązujący do tradycji NSZ i Żołnierzy Wyklętych, albo prorosyjska linia nawiązująca do tradycji rodu Giertychów i „narodowców” kolaborujących z komunizmem.

W ostatnich tygodniach Rosja, jak się zdaje, postanowiła, nie pytając o zgodę samych liderów narodowców, przyspieszyć korzystny dla siebie scenariusz.

„Pozdro od Stiełkowa natowska ku...o” (zabrakło „r”) – taki napis, obok którego znalazł się znak Falangi, pojawił się na drzwiach naszego kolegi Samuela Pereiry. Wywołało to u niego niemałe zdziwienie, bo prawie nie pisał o Ukrainie.

Adresatem tej rosyjskiej akcji mieli być młodzi narodowcy. Samuel został wybrany tylko z jednego powodu: ze względu na imię. W rosyjskiej narracji celem akcji było skierowanie buntu młodych patriotów nie przeciwko postkomunie czy Tuskowi, lecz przeciw „Żydkom z NATO”.

Zapewne tę samą kalkę moskiewskie ambasady stosują w tym czasie w innych państwach regionu. Notabene „Żydek” został wyznaczony omyłkowo, bo Samuel akurat ma korzenie portugalskie, a w jego rodzinie tradycyjnie nadaje się dzieciom imiona starochrześcijańskie.

Młodzi narodowcy mieli poczuć jakąś identyfikację z tą akcją (radykalna, ryzykowna). A nasza redakcja miała z kolei zacząć ich oskarżać.

Nic z tego nie wyszło, nasza redakcja nie uwierzyła w winę Ruchu Narodowego czy jego sympatyków. A Tomasz Pałasz, lider Młodzieży Wszechpolskiej, stwierdził: „Zdecydowanie potępiam takie zachowanie. Ci sprawcy sami ujmują swojej godności, nie zasługują nawet na odrobinę uwagi. W żadnym wypadku nie można nazywać ich narodowcami. To akt absurdalnego wandalizmu”.

Agresja Putina pokazała, że rachuby Rosji, iż uda się z narodowców stworzyć siłę walczącą z obozem niepodległościowym, nie mniej od nich krytycznym wobec feministek czy gejowskiej ideologii, ale widzącym miejsce Polski w NATO, a kulturowo po stronie zachodniej cywilizacji chrześcijańskiej, wyraźnie zawiodły.

5) Rosja jest zdrowsza moralnie niż zgniły Zachód wspierający homoseksualistów

To argument kierowany nie tylko do narodowców. Oczywiście żadna zdrowa Rosja nie istnieje. Jest tylko ta z nieporównanie wyższą w stosunku do reszty Europy zachorowalnością na HIV. Pierwsza na świecie, oprócz Chin, gdy chodzi liczbę aborcji. Pierwsza w konsumpcji heroiny. Gdy chodzi o długość życia mężczyzn, znajdująca się na miejscu 134.

I jeszcze jedno: po Smoleńsku politykiem najbardziej zasłużonym w niszczeniu prób dojścia do prawdy o tym zamachu był Janusz Palikot. To przedstawiciel jego partii poprowadził rosyjski marsz w czasie Euro 2012. W przypadku Polski Rosja wspierała więc jawnie ugrupowanie Biedronia i Grodzkiej.

6) Putin jest z punktu widzenia Rosjan świetnym prezydentem

To nieprawdziwa teza, upowszechniana m.in. przez Janusza Korwin-Mikkego czy Mariusza Max Kolonko.Stosunek Putina do własnych obywateli najlepiej pokazuje los chowanych potajemnie rosyjskich żołnierzy, którzy zginęli na Ukrainie. Wszystkie statystyki pokazują, że poziom życia przeciętnego Polaka jest wyższy niż przeciętnego Rosjanina. Młodzi Polacy emigrują na Wyspy Brytyjskie, a nie do obwodu kaliningradzkiego, choć byłoby im bliżej, a do tego zamieszkują go – jak chce Donatan – bracia Słowianie.

W przypadku imperiów zachodnich budowanie ich mocarstwowej pozycji służy dobrobytowi ich mieszkańców. W przypadku Rosji nigdy tak nie było. Świetny polski znawca Rosji Ryszard Wraga pisał o tym: „Proces rozszerzania terytorialnego państwowości rosyjskiej nigdy nie wynikał z interesów ludu rosyjskiego, lecz wprost przeciwnie – sam przez się stawał się w rękach uprzywilejowanej mniejszości narzędziem ucisku mas (…). Rosjanin przyzwyczaił się do otrzymywania od swojej władzy jako jedynej rekompensaty za własne niewolnictwo i za poniżającą rolę żandarma wobec innych narodów – prawa do dumy z posiadania i nieustannego, a bezgranicznego rozszerzania ogromnego mocarstwa”. Nie inaczej jest dziś.

7) Podejrzewanie celebrytów o działalność na rzecz Rosji to dowód obłędu

Gdy w „Gazecie Polskiej” ukazały się teksty pokazujące, jak działania zachwycającego się Putinem Mariusza Max Kolonko czy słowianofila Donatana szykują grunt pod prorosyjską ewolucję radykalnej prawicy, były one obśmiewane w wielu mediach: od prorządowych, przez tabloidy po – w przypadku Donatana – portal wNas.pl braci Karnowskich. Z kolei Max Kolonko gościł wcześniej na okładce tygodnika „Do Rzeczy”.

Fakt, że nawet media życzliwe obozowi niepodległościowemu nie rozumiały, co jest grane, świadczy o tragicznie niskim poziomie wiedzy o metodach Rosji nawet wśród konserwatywnych publicystów. Zwyczajnie nie czytali oni polskich sowietologów – Włodzimierza Bączkowskiego, Ryszarda Wragi, Henryka Józewskiego, Mariana Zdziechowskiego i wielu innych.

Ta niewiedza jest dla Polski skrajnie szkodliwa. Dla każdego, kto zna rosyjskie metody, lansowanie patriotycznych w formie i promoskiewskich w treści celebrytów było czymś zupełnie oczywistym. Moskwa, w przeciwieństwie do Zachodu, świetnie rozumie siłę oddziaływania idei. Polscy rosjoznawcy znakomicie opisali zjawisko infekowania polskich idei i kultury mutacjami rosyjskiego wirusa. Używanie z wielkim rozmachem kultury masowej do realizowania własnych celów to także znak rozpoznawczy intryg Moskwy, znany z czasów sowieckich.

8) Ukraińcy walczący o niepodległość swojego kraju to banderowcy

Rozgrywanie przeciwko sobie nacjonalizmów to klasyka rosyjskiej taktyki wobec mniejszych państw, które chce podbić. Także bezwzględne wykorzystywanie prawdziwych przeszłych krzywd i zbrodni, jak w przypadku ludobójstwa na Wołyniu.

„Gazeta Polska” pisała o Wołyniu od zawsze. Ale gdy tylko Rosja zaatakowała Ukrainę, napisałem, że kto akurat teraz zacznie krzyczeć o zbrodniach banderowców, jest rosyjskim agentem wpływu lub naiwnie daje się popchnąć do wykonywania tej roli. Oczywiście wkrótce o banderowcach zaczął mówić Putin, a na Krymie urządzono widowisko z udziałem „banderowców” tańczących w znaku swastyki.

9) Istnieje młoda, otwarta na świat Rosja, która chce modernizacji tego kraju

Argument, który dziś zszedł na drugi plan, ale w przygotowaniu agresji na Ukrainę odegrał czołową rolę. Świat zachwycił się parę miesięcy temu spektaklem w czasie uroczystości zamknięcia olimpiady w Soczi. Pokazywał on wielowiekowy dorobek rosyjskiej kultury, łącznie z antysowieckimi dysydentami, Aleksandrem Sołżenicynem i Anną Achmatową.

Rzecz jasna o to, kto prześladował Achmatową oraz Sołżenicyna i czy nie była to przypadkiem służba Putina, nikt nie zapytał. Po co się czepiać, skoro Rosja się zmienia? Oto nadchodzi Rosja nowa, obywatelska, a główny dowód na to to wspaniałe zaangażowanie wolontariuszy w igrzyska – takie było przesłanie spektaklu.

Cel przedstawienia był jeden: rozmiękczenie woli oporu ze strony Zachodu wobec planowanych przez Rosję agresji. Był on preludium do zbrodni. Czy bez olimpiady w Soczi Rosja zestrzeliłaby malezyjski samolot? Na pewno byłoby jej trudniej to zrobić.

10) Nie wolno zapominać, że istnieje wielka kultura rosyjska

Odwrotnie, musimy zrozumieć, że – tę fundamentalną tezę postawił polski dyplomata i publicysta Wacław Zbyszewski – coś takiego jak rosyjska kultura narodowa nie istnieje.

Dlaczego? Najwspanialsze dzieła stworzone przez rosyjskich artystów nie wywarły nigdy najmniejszego pozytywnego wpływu na rzeczywistość rosyjską. To, co pisał Mickiewicz czy Sienkiewicz, wpływało na czyny Polaków, a gdy mieli własne państwo – na zachowanie jej władz. Podobnie jest we Francji, w Anglii czy w Niemczech – choć tam bywało, że kultura niemiecka traciła kontakt z niemieckim życiem, czego najlepszym dowodem jest hitleryzm.

„Może istnieć kultura w społeczeństwie, ustroju okrutnym; nie może istnieć w barbarzyńskim. (…) Gdzie, w czym znajduje wyraz fakt istnienia kultury rosyjskiej? (…) Cóż z tego że ktoś nauczy się na pamięć Błoka czy Tiutczewa, jeśli w chwilę potem będzie smagał knutem, rozpruwał czaszki czy płaszczył się ohydnie przed tyranem?” – pytał Zbyszewski.

Fakt, iż istnieją Rosjanie tworzący wielkie dzieła literackie czy muzyczne, używany jest przez rosyjską władzę jedynie do zafałszowywania własnego wizerunku i kamuflowania własnych zbrodniczych celów – jak w przypadku pokazywania podobizn Achmatowej i Sołżenicyna w Soczi.

źródło: http://niezalezna.pl/59297-10-klamstw-rosji-w-ktore-ma-uwierzyc-przecietny-polak

0 komentarze:

Prześlij komentarz

.