Komisarz Elżbieta Bieńkowska wzięła udział w podjęciu decyzji przez Komisję Europejską o wszczęciu procedury kontrolnej przeciwko Polsce. Gwoli ścisłości do głosowania jako takiego nie doszło i wobec braku głosów sprzeciwu uznano że wszczęto procedurę objęcia kontrolą naszego Kraju. Gdyby Bieńkowska zgłosiła votum separatum, do podjęcia tej decyzji w ogóle by nie doszło. Niestety komisarz Bieńkowska nie uznała za stosowne by bronić interesu Polski; stanęła po stronie donosicieli z PO i Nowoczesnej oraz Tuska, czyli nowej Targowicy. Komentarze na forach internetowych dotyczących tej pani są jednoznaczne: "Gdyby analogiczna sytuacja dotyczyła Rosji albo Chin, to słoneczka już by nie zobaczyła. To Targowica live. Żeby tak opluć swoją Ojczyznę, to trzeba być starą sprzedajną zdzi..ą".
Bieńkowska dopuściła się zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Art. 129. Zdrada dyplomatyczna:
"Kto, będąc upoważniony do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją, działa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10".
Marian Kowalski, były wiceprezes partii Ruch Narodowy, napisał, że takim jak Elżbieta Bieńkowska "za okupacji strzygli łby". Chodzi o to, że polska komisarz nie sprzeciwiła się decyzji KE o skontrolowaniu praworządności w Polsce.
Krytyki nie szczędzą też prawicowe media. M.in. Niezależna.pl i Telewizja Republika podały w wątpliwość jej lojalność wobec polskiego rządu. Drugie medium nawet zapytało premier o ewentualne odwołanie Bieńkowskiej, jeśli ta nie sprzeciwiła się KE.
Kowalski, który w 2015 roku kandydował na prezydenta RP, odniósł się do wszczęcia przez Komisję Europejską procedury wobec Polski. Chodzi mu konkretnie o wystąpienie Elżbiety Bieńkowskiej, unijnej komisarz. Na Twitterze porównał ją do osób, którym "partyzanci za okupacji strzygli łby". /źródło: http://natemat.pl/168229,bienkowska-zdrajczynia-polski-marian-kowalski-porownuje-ja-do-partyzantow-za-poparcie-ke
W internecie dostępna jest rozmowa Elżbiety Bieńkowskiej z Pawłem Wojtunikiem. Ówczesna wicepremier w rządzie Donalda Tuska dziwi się, że ktokolwiek mógłby chcieć pracować za 6 tys. złotych. Jej zdaniem jest wręcz „niemożliwe, żeby ktoś za tyle pracował”.
Elżbieta Bieńkowska wspomina Wojtunikowi o swojej znajomej, która musi utrzymywać się za głodową jej zdaniem pensję wynoszącą 6 tys. zł:
B: Mówi: ja dostawałam pensji 6 tys. 6 tys. zł! No rozumiesz to?
W: Nie, nie...
B: No albo złodziej, albo idiota. To jest niemożliwe tak? Żeby ktoś za tyle pracował. Ona mówi, że jej koledzy z uczelni to w ogóle się w głowę pukają, bo nie wierzą. Jak uwierzą, to się w głowę pukają – co ona tu jeszcze robi?!
W: Kiedyś w Polsce było tak, że bycie wiceministrem to jest już kamień milowy w CV. Że po tym już jesteś autorytetem, guru, czeka cię tylko lepsza kariera. A tu po prostu każdy patrzy. Mnie też się tak kiedyś wydawało… A teraz podsekretarzem stanu, tak? Zobacz jak wiceministrowie mają (...) klepią biedę.
B: Tak, tak…
https://youtu.be/ztJ0iKvHQkk
Taśma Bieńkowska-Kwiatkowski pokazuje przyzwolenie na patologię w państwie Tuska. Gdyby funkcjonowały sprawne mechanizmy, które powodowałyby, że presja opinii publicznej eliminuje zdemoralizowanego polityka z życia społecznego, to dzisiaj Elżbieta Bieńkowska musiałaby się pakować z Brukseli. Czy Bieńkowska poniesie jakąkolwiek odpowiedzialność? – widzę to marnie z tego punktu widzenia, że klimat przyzwolenia na tego typu postawy jest powszechny. To, co kiedyś było nie do pomyślenia – na przykład szydzenie z własnego państwa, jego instytucji i nawet patriotyzmu – w tej chwili jest czymś pożądanym. To szalenie smutne.
Jak bardzo trzeba być zdemoralizowanym i oderwanym od rzeczywistości, żeby opowiadać takie rzeczy. Pani Bieńkowska powinna wrócić na ziemię i rozejrzeć się wokół siebie. Za 6 tysięcy nie pracują w Polsce idioci. Za tyle to wielu chciałoby dopiero pracować. Tyle że szans na to nie mają.
Arogancja władzy PO/PSL sięgnęła zenitu. Dyskusje Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem Wojtiukiem obnażyły ją poza kolejny. Oto bowiem ogromna grupa Polaków została nazwana idiotami. Bo przecież tylko idiota za tak marne pieniądze by pracował. Za marne 6 tysięcy Elżbieta Bieńkowska pewnie nawet nie kiwnęłaby palcem u nogi. Tyle tylko, że na 6 tysięcy przeciętni Polacy pracują po dwa, trzy miesiące. I cieszą się, że w ogóle mogą pracować. Szkoda, że zza szyb restauracji Sowa i Przyjaciele rozmówcy nie chcieli tego zobaczyć.
Jak w takim razie określiłaby Elżbieta Bieńkowska tych wszystkich, którzy pracują po tysiąc, dwa tysiące na miesiąc, często na umowach śmieciowych, bez szans na poprawę sytuacji. I nie chodzi o tych ludzi, którym się nie chciało. Chodzi o tych, którzy się uczyli, inwestowali w siebie, w swój rozwój i dziś dowiadują się, że są złodziejami lub idiotami.
Czy idiotą nazwie Elżbieta Bieńkowska panią, która co dzień o 4.00 rano wsiada w pociąg podmiejski, żeby o 6.00 móc zacząć pracę w Warszawie. Pięć godzin dziennie spędza w podróży, żeby zarobić tysiąc pięćset złotych. A może idiotą jest młody lekarz w trakcie specjalizacji, który z pensji szpitalnej nie jest w stanie wyżyć sam, nie mówiąc już o jego rodzinie. A może idiotą jest młody absolwent, który załapał się w call center i przez 10 godzin dziennie siedzi ze słuchawkami na uszach, bo lepszej pracy nie ma? I co władza tym ludziom, którzy chcą pracować, jest w stanie zaoferować? Emigrację? Stek wyzwisk?
Zdaniem Elżbiety Bieńkowskiej idiotami są więc ci wszyscy, którzy również pracują za mniej niż sześć tysięcy. Idiotami są więc nauczyciele, pielęgniarki, rozpoczynający swoją pracę lekarze, urzędnicy, ekspedientki, dziennikarze itp. Lista zawodów jest bardzo długa. 6 tysięcy złotych miesięcznie dla nie jednej rodziny to byłyby godne pieniądze pozwalające żyć na przyzwoitym poziomie. Tyle że kwota ta pozostaje w sferze marzeń. W końcu nie od dziś wiadomo, że władza zawsze się wyżywi. Inni niech się sami o siebie martwią.
- Czyt.: https://tajnearchiwumwatykanskie.wordpress.com/tag/elzbieta-bienkowska/
-------------------------------------------
http://wiadomosci.robertbrzoza.pl/polska-kolonia/niemcy-chca-zniszczyc-pis-chodzi-o-1-bln-usd/
To już na pewno nie jest ta wspólna Europa, która stała za deklaracją Schumana,która miała być wspólnotą gospodarcza wolnych europejskich narodów.
Widać wyraźnie, że brukselska hydra chce zawładnąć polityczną niezależnością państw członkowskich.
Po zwycięstwie PISu, przyszła kolej na Polskę i jej nowe władze.
Już od dnia październikowych wyborów brukselscy Niemcy wydali Polsce wojnę. Rękami "polskich" folksdojczów ślących donosy na nasze władze.
Nie ma takiego drugiego państwa w Europie, gdzie jawna zdrada i knucie z odwiecznym wrogiem miałoby aż tylu zwolenników.
Zwolenników chcących za wszelką cenę odwrócić demokratyczny wyborczy werdykt wyborców.
Zaprzaństwo jest przez bardzo wielu cenione.
Suwerenność to dla nich brzęczące srebrniki i wysługiwanie się obcym panom.
Patriotyzm to dla nich ciemnota i zacofanie.
Unia europejska poprzez swoje agendy i niemieckie pieniądze wykształciła w Polsce szeroka grupę targowiczan, wdzięczących się do obcej siły.
Dla nich Polska nie może być samodzielna, suwerenna, nowoczesna i dumna .
Dla nich Polska to miejsce do spania, a do zarabiania jest Bruksela czy Berlin.
I tam chcą służyć swym panom, sprzedając za bezcen wszystkie wartości bliskie Polakom od pokoleń.
-------------------------------------------
25 lutego 1793 r. największy w Rzeczpospolitej bank - Piotra Fergussona Teppera ogłosił bankructwo. W ślad za nim upadło pięć innych instytucji bankowych, co spowodowało przejściową niewypłacalność poselstw pruskiego i rosyjskiego. Tepper wspólnie z Piotrem Blankiem odpowiadał za wypłacanie politykom polskim i litewskim łapówek z kasy władców zaborczych, dlatego ambasador rosyjski nakazał opieczętowanie archiwów bankiera. Na niewiele zdały się pieczęcie, kiedy 20 kwietnia 1794 r. podczas insurekcji kościuszkowskiej wzburzony tłum wpadł do rezydencji byłego bankiera spodziewając się znaleźć kompromitujące dokumenty.
Nie pomylili się. Według ksiąg bankiera na stałej pensji był Poniatowski i całe jego najbliższe otoczenie. Doprowadziło to do publicznych egzekucji targowiczan (bądź ich portretów). Władca uniknął śmierci dzięki postawie części mieszczan, którzy postanowili go uratować i wyznaczyli gwardię przyboczną. Wojna, która w kolejnych miesiącach ogarnęła kraj stała się pretekstem do kolejnego rozbioru i likwidacji państwa.
Słowo "targowica” jest w języku polskim synonimem najcięższej zdrady narodu i państwa. Przywódcy konfederacji targowickiej dążyli do podziału państwa na samodzielne prowincje i nie zamierzali poddać się prawom ustanowionym przez Konstytucję 3 Maja.
27 kwietnia 1792 podpisano akt zawiązania konfederacji targowickiej.
W Petersburgu przeciwnicy reform Sejmu Czteroletniego, ze Stanisławem Potockim i Sewerynem Rzewuskim na czele, pod hasłem obrony zagrożonej wolności, zawiązali za zgodą Rosji konfederację przeciw Stanisławowi Augustowi i Konstytucji 3 Maja. Dla zwolenników Konstytucji 3 Maja konfederacja targowicka stała się symbolem zdrady narodowej. Podczas insurekcji kościuszkowskiej wielu jej przywódców skazano na śmierć.
Zawiązanie konfederacji było pochodną niezadowolenia prorosyjskiego obozu magnackiego z reform Sejmu Czteroletniego, a w szczególności wyrazem sprzeciwu wobec porządku ustrojowego, który zapanował w Rzeczpospolitej po uchwaleniu w 1791 roku konstytucji. Według przeciwników ustawy zasadniczej, była ona "spiskiem monarchicznym", przeprowadzonym w wyniku działań "nielegalnego sejmu". Jej twórców podejrzewano o jakobińskie sympatie, co było równoznaczne z zarzutem o wspieranie rewolucyjnej Francji.
Po uchwaleniu konstytucji w kraju zapanowała powszechna euforia, która udzieliła się także Stanisławowi Augustowi. Zawarcie w marcu 1790 roku porozumienia z Prusami sprawiło, że na królewskim dworze nie dopuszczano do świadomości, że reformy mające na celu uzdrowienie państwa mogą zostać anulowane. Możliwości interwencji ze wschodu nie brano poważnie pod uwagę, nawet wówczas, gdy w styczniu 1792 roku Rosja i Turcja zakończyły działania zbrojne i zawarły pokój.
27 kwietnia 1792 roku trzynastu magnatów przebywających w Petersburgu zawiązało konfederację generalną koronną. Pod aktem konfederacji podpisy złożyli m.in.: generał artylerii koronnej Stanisław Szczęsny Potocki, hetman wielki koronny Franciszek Ksawery Branicki oraz hetman polny koronny Seweryn Rzewuski.
Marszałkiem konfederacji został Stanisław Potocki, władzę nad wojskiem sprawowali Branicki i Rzewuski. Sekretarzem konfederacji mianowano poetę i publicystę, Dyzmę Bończę-Tomaszewskiego.
Akt konfederacji liczył 40 stron tekstu zredagowanego przez rosyjskiego generała Wasilija Popowa. W akcie argumentowano, że - ze względu na nieudolne panowanie Stanisława Augusta określanego mianem "despoty" - w Polsce nie szanuje się wolności i praw szlacheckich, czego dowodem jest zniesienie liberum veto i wolnej elekcji. "A że Rzeczpospolita podbita i w rękach swych ciemiężycielów moc całą mająca, własnymi się z niewoli dźwignąć nie może siłami, nic jej innego nie zostaje, tylko uciec się z ufnością do wielkiej Katarzyny, która Narodowi Sąsiedniemu przyjaznemu i sprzymierzonemu z taką sławą i sprawiedliwością panuje" - uzasadniano.
Przywódcy konfederacji uzgodnili z Katarzyną II, że po dotarciu do Polski ogłoszą jej akt w miejscowości Targowica nad Siniuchą w południowo-wschodniej części Rzeczypospolitej. Dokument miał zostać przedatowany na 14 maja.
Przywódców konfederacji targowickiej spotkały surowy osąd, a w większości również adekwatna do niego kara. Hetman wielki litewski Szymon Kossakowski został aresztowany 24 marca 1794 roku w Wilnie. Sąd kryminalny skazał go na śmierć przez powieszenie. Wyrok wykonano 25 kwietnia na placu przed wileńskim ratuszem. Świadkowie zanotowali, że Kossakowski ubrany był w żółty szlafrok. Kiedy sznur zaciskał się na szyi zdrajcy zaczęły bić dzwony kościoła Św. Kazimierza, a tłum wiwatował „Niech żyje Rzeczpospolita!”. Jeszcze w trakcie trwania konfederacji anonimowy autor napisał „Nagrobek Szymonowi Kossakowskiemu”:
„Przechodniu! Wstrzymay twe modły, BOG ie za Prawych odbiera;
Jam Oyczyzny zdrayca podły- Jak kto żyie, tak umiera.
Straciłem życie i sławę, Niż pierwsze ostatnie wprzodu;
Sam sobie dałem Buławę, Stryczek był z Woli Narodu.
Śmierć mą nie głosiły Dzwony, Wyrok słuszny dni mych przerwą,
Jam tu został powieszony, I tu moje ginie ścierwo”.
Brat Szymona, biskup inflancko-pityński, Józef Kazimierz Kossakowski został z wyroku Sądu Kryminalnego Księstwa Mazowieckiego powieszony w publicznej egzekucji na Rynku Starego Miasta w Warszawie 9 maja 1794 r. Razem z nim stracono hetmana wielkiego koronnego Piotra Ożarowskiego. W czasie procesu: "Pytano go się, czyli on podpisał rozbiór kraju. Na to Ożarowski odpowiedział, że podpisał. Czyli on za to wziął pieniądze? Odpowiedział, że wziął i jeszcze bierze. Pytanie: czyli on wydał wojsku polskiemu ordynanse na łączenie się z Moskalami i na bicie Polaków? Przyznał, że to on wydał (...)". W tej samej egzekucji powieszono jeszcze hetmana polnego litewskiego Józefa Zabiełłę, oraz marszałka Rady Nieustającej Józefa Ankwicza. Marszałek wedle świadków publicznie uznał słuszność wyroku i w odróżnieniu od pozostałych targowiczan jako jedyny zachowywał się godnie pod szubienicą.
28 czerwca 1794 r. zginął w Warszawie biskup wileński Ignacy Jakub Massalski. Aresztowany na rozkaz Tadeusza Kościuszki został wywleczony z więzienia przez wzburzony tłum i powieszony bez sądu na konopnym lejcu. To samo spotkało tego dnia również byłego marszałka konfederacji targowickiej Antoniego Czetwertyńskiego, dyplomatę Karola Boscampa – Lasopolskiego, szambelana Stefana Grabowskiego, instygatora królewskiego Mateusza Roguskiego, instygatora sądów kryminalnych Józefa Majewskiego, oraz rosyjskiego szpiega Marcelego Piętkę. Razem z nimi zginął adwokat Michał Wulfers, najprawdopodobniej niesłusznie aresztowany i oskarżony o kontakty ze zdrajcami.
Sąd Najwyższy Kryminalny skazał: generała artylerii koronnej i marszałka konfederacji targowickiej Stanisława Szczęsnego Potockiego, hetmana wielkiego koronnego Franciszka Ksawerego Branickiego, hetmana polnego koronnego Seweryna Rzewuskiego, szambelana królewskiego Jerzego Wielhorskiego, posła podolskiego i komendanta Kamieńca Podolskiego Antoniego Polikarpa Złotnickiego, posła Racławskiego Adama Moszczeńskiego, posła wołyńskiego Jana Zagórskiego, oraz posła gnieźnieńskiego Jana Suchorzewskiego na karę śmierci przez powieszenie, utratę wszystkich urzędów, wieczną infamię, i konfiskatę majątków. Wyrok wykonano „In affigie” 29 września 1794 roku wieszając obrazy wymienionych zdrajców (pozostających wówczas na emigracji lub pod opieką wojsk rosyjskich).
Elżbieta Bieńkowska nie weźmie udziału w posiedzeniu sejmowej komisji europejskiej. „Fakt” twierdzi, że komisarz boi się przyjeżdżać do Polski. Bieńkowska głosowała za objęciem Polski procedurą nadzoru przez Komisję Europejską.
OdpowiedzUsuń- Jest wyraźnie podłamana, izoluje się – mówi o Bieńkowskiej polityk PO, na którego powołuje się tabloid.
http://www.fronda.pl/a/sorry-do-polski-strach-przyjezdzac,64084.html
Byłem przekonany, że ta procedura nie zostanie uruchomiona. Z tego, co wiem, Jean-Claude Juncker tego nie proponował, ale został pokonany przez jastrzębie. Uważam, że Elżbieta Bieńkowska źle się zachowała. Mogła wyraźnie powiedzieć "nie", wtedy mielibyśmy chociaż jeden głos sprzeciwu - mówił w "TVN24" Leszek Miller.
OdpowiedzUsuńBieńkowską należałoby pozbawić polskiego obywatelstwa
OdpowiedzUsuńKolejność musi być inna. Najpierw musi odpowiedzieć karnie za wszystkie swoje popełnione przestępstwa. Po odbyciu kary - dopiero wtedy - należy pozbawić ją polskiego obywatelstwa. Tylko pojawia się przeszkoda formalno-prawna. Bo tą procedurą należało by objąć osoby, które już nie żyją. Za zdradę stanu i zbrodnie przeciwko Narodowi Polskiemu jest przewidziana tylko jedna kara - kara śmierci. Co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości. Dodałbym jeszcze jedno postępowanie: konfiskatę wszelkich dóbr, majątków, środków zgromadzonych na kontach bankowych (w przypadku kont zagranicznych należy wystąpić o zabezpieczenie i przejęcie ich przez skarb państwa). Chodzi o to aby nikt z bliskich, rodziny nie mógł z tego korzystać. Podobnie ze świadczeniami emerytalnymi dla rodziny - należy ich tego pozbawić. Pozostaje jeszcze kwestia pochówku. Tu powinny wypowiedzieć się władze kościelne, bo jak wiemy grzesznika i zbrodniarza nie wolno pochować w poświęconej ziemi, bo ta go wyrzuci. Można by zaproponować na przykład jakiś opuszczony cmentarz po-żydowski, ale tu jest problem, bo przypuszczalnie żydzi na taką profanację się nie zgodzą. Zresztą należało by wpierw rozstrzygnąć, czy można takie osoby pochować w ogóle na terytorium Polski?
Usuń