poniedziałek, 21 marca 2016

W co uwierzą młodzi Rosjanie?

W Rosji, w sprawie religii w szkołach państwo boi się ustąpić. Po zakończeniu programu pilotażowego uzgodniono, że przedmiot otrzyma nazwę „Duchowa i moralna edukacja”, będzie dobrowolny, nauczycielami pozostaną osoby świeckie, a uczniowie sami wybiorą blok, na który będą chcieli uczęszczać- prawosławny, judaistyczny, islamski, buddyjski lub etykę świecką. Lekcje religii dotyczą młodych ludzi, a ci oprócz wiary w Boga i kosmitów, stanowią równie ciekawą miksturę socjologiczną. Deklarują przywiązanie do wartości rodzinnych i własnego kraju, ale to właściwie wszystko, co łączy ich z poprzednimi pokoleniami. Otwarcie mówią, że nie mają zamiaru stać w kolejkach po papier toaletowy jak dziadkowie i głodować jak rodzice w okresie jelcynowskiej smuty. Są dobrze wykształceni i świetnie znają świat zagraniczny z Internetu. Na liście swoich idoli umieszczają gwiazdy hip hopu, sportowców i oligarchów, czyli ludzi sukcesu. W dążeniach do lepszego życia wykazują się roszczeniowością, agresją i determinacją. Głosują na Jedną Rosję i Władimira Putina, także człowieka o nieprzeciętnych osiągnięciach.

Czy ortodoksyjny kościół prawosławny będzie w stanie choćby w niewielkim stopniu przystosować się do takiego profilu nowego wyznawcy? I czy ten wyznawca zainteresuje się tradycyjnym nabożeństwem i surowym kodeksem moralnym swojego kościoła? To raczej pytania retoryczne. Jest tylko jedno „ale”. Antoni Czechow, pod koniec życia określający siebie mianem ateisty, w jednej z korespondencji napisał „Rosyjskie życie to nieprzerwany ciąg wierzeń i różnych pasji (..). Jeśli Rosjanin nie wierzy w Boga, to znaczy, że wierzy w coś innego”. W co dziś uwierzą młodzi Rosjanie?
http://studioopinii.pl/kuba-benedyczak-religia-wraca-do-rosji/

Młodzi Rosjanie nie wierzą w demokrację

Rosjanie świętują Nowy Rok na Placu Czerwonym w Moskwie (Fot. AP)

- Już raz Rosja próbowała naśladować Zachód w latach 90. i skończyło się katastrofą - mówią młodzi Rosjanie. Putin i Miedwiediew to dla nich gwarancja dalszego rozkwitu Rosji.

Lena Wołkowa skończyła geografię trzy lata temu. Wciąż współwynajmuje studenckie mieszkanie w pobreżniewowskim wieżowcu niedaleko Dworca Białoruskiego w Moskwie. W pokojach nadal po studencku - materace zamiast łóżek, stare szafki odzyskane z remontów i prowizoryczne żaluzje w oknach. Jednak Lena uważa, że wkrótce będzie lepiej - znalazła pracę w rosyjskiej filii Danone i zarabia ponad dwa razy więcej niż jej rodzice spoza Moskwy.

- Nie jest źle. Właściwie to jesteśmy zadowolone - mówią jej współlokatorki Katia i Natasza. Cieszą się perspektywą dostatniego życia, ale jednocześnie - być może dzięki prowincjonalnemu pochodzeniu - marzą, by stać się częścią rosyjskiej inteligencji. Nie opuszczają wykładów w modnym moskiewskim klubie Bilingua (łączącym pub z księgarnią), Lena regularnie chodzi na wieczory literackie w klubie OGI. Wszystkie kilka razy w roku do teatru. - Wreszcie inteligent i biedak nie są synonimami - podkreślają.

Choć świetnie znają "Biesy" Dostojewskiego, to nie interesują ich tajemnice współczesnych wydarzeń politycznych. - Polityka? Trudna i nieciekawa. To nie dla ludzi - odpowiadają. Zgodnie z powszechną manierą kpią z tego, że wszystkie podróże prezydenta Władimira Putina i jego następcy Dmitrija Miedwiediewa do kołchozów są do znużenia pokazywane w TV. Ale nie widzą nikogo lepszego od nich.

W marcowych wyborach prezydenckich nie głosowały, bo i tak "wszystko było z góry postanowione". Demonstracje to nie dla nich, bo "nie lubią tłumów". A partie polityczne są odrażające, bo to "wszystko sprzedajność i korupcja".

Co myślą o sytuacji na rosyjskim Kaukazie? - A powinnam mieć jakiś zdanie? Przecież w Czeczenii nic się już nie dzieje - odpowiada Lena.

Młode Rosjanki z mieszkania Leny mają znajomych, którzy załapali się na kilkumiesięczne stypendia w Paryżu i Madrycie. Wszystkie były w Europie Zachodniej.

- Nie brakuje wam w Rosji wolności słowa w telewizji, praworządności i demokracji takiej jak na Zachodzie? - pytam.

- O, jakie wielkie słowa! U nas się to nie sprawdza. Niech będzie, jak jest. Lepiej nic nie ruszać - mówią. I z imponującą zręcznością cytują z pamięci fragmenty literatury potwierdzające "specyfikę Rosji", jej nieprzystawalność do zachodnich modeli politycznych. Podobnie jak kremlowscy urzędnicy powtarzają mantrę o niemożności zrozumienia rosyjskiej wyjątkowości "cudzoziemskim rozumem" i przykładania do niej "zachodniej miary".

- Rosja próbowała naśladować Zachód w latach 90. i skończyło się katastrofą - studentka Natalia kryje się za najczęstszym w Rosji argumentem przeciw demokracji.

- Dziś władza nawet nie musi oszukiwać młodych, że mamy demokrację. Wielu z nich godzi się na to, że jej nie mamy i mieć nie będziemy. Akceptują, że to wynika z rosyjskiego charakteru i dziedzictwa - tłumaczy socjolog Natalia Zorkaja.

Około połowy młodych Rosjan do 29. roku życia uważa niedawne wybory parlamentarne i prezydenckie za "pozorną rywalizację", której wynik był z góry przesądzony. Jednocześnie ok. 65 proc. deklaruje zadowolenie z życia w Rosji. Choć młodzi są grupą, która najmniej chętnie chodzi na wybory (ok. 40 proc.), to jednocześnie deklarują w sondażach największe poparcie dla Kremla.

- Nie głosują, bo nie chcą zmian. Jednocześnie wierzą, że ich głosy nie są potrzebne do podtrzymania status quo - tłumaczy socjolog Borys Dubin. Tydzień przed wyborami ok. 60 proc. młodych ani raz nie rozmawiało o wyborach z rodziną i przyjaciółmi.

Polityczna bierność młodych i wielkomiejskich Rosjan, którzy zwykle mają pełny dostęp do niezależnej informacji np. w internecie, rozczarowuje zachodnich działaczy pomagających w budowie rosyjskiego społeczeństwa obywatelskiego.

- Rzuciłem to wszystko, bo miałem dość tej przygnębiającej bierności - opowiada Francuz Pierre, który przed blisko rokiem wyjechał z Moskwy, gdzie pracował dla międzynarodowych organizacji wspomagających równouprawnienie kobiet i mniejszości seksualnych. Opowiada, że nawet wśród zawodowych działaczy społecznych słowo "demonstracja" często wywoływało popłoch.

"Po co drażnić ludzi?", "Po co eskalować konflikt?", "Nie można po cichu?", "Wymachiwanie transparentami na ulicy to takie banalne" - cytuje Francuz rosyjskich działaczy. 
http://wyborcza.pl/dziennikarze/1,110629,5159587.html

Coraz więcej młodych ludzi zapada na tę prawie nieuleczalną chorobę. Na wczesnym etapie, gdy można im jeszcze pomóc, nawet doświadczony lekarz z trudem może wykryć groźne objawy na wczesnym etapie. Co to za choroba?

Coraz więcej młodych ludzi zapada na tę prawie nieuleczalną chorobę. Na wczesnym etapie, gdy można im jeszcze pomóc, nawet doświadczony lekarz z trudem może wykryć groźne objawy na wczesnym etapie. Co to za choroba? Jak uchronić się przed nią?

Chodzi o chorobę, która może dopaść każdego. Dysmorfofobia jest psychicznym zaburzeniem, wyrażającym się w zniekształconym odbiorze swojego ciała i nienawiści do siebie. Chorobie tej towarzyszy wysokie ryzyko samobójstwa, zwłaszcza wśród młodych ludzi przed 25-30 rokiem życia.
„Głos Rosji” razem z psychologiem Iriną Łukjanową postanowił przyjrzeć się sposobom na szybkie wykrycie zalążki dysmorfofobii u siebie i swoich krewnych. Spróbujemy wyjaśnić, jak postępować, jeśli znalazłeś się w grupie ryzyka i jak słusznie rozpocząć leczenie.

W większości przypadków do grupy ryzyka trafiają osoby, bardzo krytyczne wobec siebie, będące perfekcjonistami i cierpiące na „kompleks piątkowicza”. Szczególnie podatni na dysmorfofobię są nastolatkowie, poczynając od 14-15 roku życia. Zazwyczaj po trzydziestce liczba „chorych” wielokrotnie maleje, a potem w ogóle znika.

Irina Łukjanowa wyjaśnia, jak można rozpoznać objawy dysmorfofobii:
Jeśli zauważyłeś, że twoje myśli ciągle kręcą się wokół pewnej cechy wyglądu, często zaglądasz do lustra, starając się ustalić, na ile „wada ” może rzucać się w oczy otaczającym ludziom i co można zrobić, aby ją ukryć, unikasz fotografowania się, czujesz apatię i niechęć do jakiejkolwiek aktywności, to najprawdopodobniej znalazłeś się wśród ofiar tej podstępnej choroby. Jeśli uważasz, że specyfika twojego wyglądu jest nie do zniesienia i gdyby nie to, życie wyglądałoby zupełnie inaczej: byłbyś społecznie aktywny, odnoszący sukcesy i szczęśliwy. Jeśli jedynym pragnieniem jest zrobienie operacji plastycznej lub w ogóle popełnienie samobójstwa, to trzeba jak najwcześniej zwrócić się do wykwalifikowanego psychoterapeuty.

Nie ostatnią rolę w skłonności człowieka do dysmorfofobii odgrywa jego najbliższe otoczenie. Zgodnie ze statystyką, ponad 60% chorych informuje, że jako dziecko byli stale krytykowani za wygląd przez rodziców i rówieśników. Dążenie do powszechnej akceptacji i miłości w przyszłości popycha takie osoby do radykalnych zmian wyglądu za pomocą ekstrawaganckiego stylu, tatuaży oraz różnych operacji plastycznych. Drudzy natomiast starają się ograniczyć do minimum kontakty z światem zewnętrznym: prowadzą odosobniony tryb życia, starają się nie opuszczać domu w ciągu dnia, aby otaczający nie mogli zobaczyć ich „brzydotę”.

Ponadto, nie ostatnią rolę w rozwoju dysmorfofobii grają media. Irina Łukjanowa zgadza się z tym: Nastolatkowie odbierają świat idealistycznie. Nie zdają sobie sprawy z tego, że obrobione zdjęcia modelek z modnych magazynów nie mają nic wspólnego z prawdziwym życiem. Postacie, przedstawiane na okładkach, w rzeczywistości są takimi samymi ludźmi, jak wszyscy, ze swoimi wadami, ale młodzież tego nie rozumie.

Młodzi ludzie szczerze wierzą, że ludzie nie mają ani porów, ani zmarszczek, ani podrażnień na skórze. Wszyscy są wysocy, wiecznie młodzi i szczupli. Dlatego wielu zaczyna mieć zniekształconą wizję tego, jak w rzeczywistości powinno wyglądać ludzkie ciało. Standard wyglądu, narzucany przez modne czasopisma, w rzeczywistości jest nieosiągalny, lecz niestety młodzież rzadko to rozumie. Nie będąc w stanie dostosować się do standardów, które ustala dyktatura współczesnej mody, popadają w depresję, tracą pewność siebie, a niekiedy chęć życia.

Co trzeba robić, aby pokonać dysmorfofobię i nie dopuścić do jej skrajnych form? Fakty nie napawają optymizmem: samodzielne wyleczenie się jest prawie niemożliwe. Potrzebne jest wielostronne podejście, poczynając od psychoterapii i zażywania leków antydepresyjnych, a kończąc na pobycie w szpitalu. Bez odpowiedniego leczenia choroba może przybrać przewlekły charakter z okresami ostrych nawrotów i remisji. Ważne jest zrozumienie, że ani dermatolodzy, ani kosmetolodzy, ani chirurdzy plastyczni nie są w stanie pomóc chorym, gdyż chodzi zazwyczaj nie o realne wady wyglądu, a zmyślone.

Problem niechęci zaakceptowania swojego ciała takim jakie jest nie zniknie po operacjach, ponieważ ma charakter psychologiczny. W szczególnie ciężkich przypadkach podczas nawrotów choroby chorzy mogą siebie okaleczyć, starając się samodzielnie przeprowadzić operację likwidacji „swojej brzydoty”. Znane są przypadki, gdy ludzie próbowali samodzielnie usunąć tłuszcz z brzucha i bioder, spiłować część chrząstki nosowej. Albo też podejmowali decyzję w sprawie samobójstwa, nie będąc w stanie siebie zaakceptować.

Ta niepokojąca tendencja z roku na rok przybiera na sile, zabijając wielu młodych ludzi. Bądź ostrożny! Nie podchodź krytycznie ani do swoich, ani do cudzych szczegółów wyglądu. Staraj się nie robić uwag na temat wyglądu otaczających, nawet jeśli masz dobre twoim zdaniem zamiary. Nikt przecież nie wie, co możesz posiać w duszy człowieka. Być może burzę, która złamie jego życie.

Czytaj dalej: http://polish.ruvr.ru/2014_01_30/Jaka-tajemnicza-choroba-zabija-mlodziez/

0 komentarze:

Prześlij komentarz

.