piątek, 5 lutego 2016

Federacja Polsko-Białorusko-Litewsko-Ukraińska i Trzy wymiary Międzymorza


Napiszę coś co może się wydawać przedwczesne jednak w najbliższej przyszłości jest jak najbardziej realne. Z uwagi na postępującą erozję i stopniowy upadek Federacji Rosyjskiej i jej neo-imperialne zapędy, sensownym było by utworzenie federacji

POLSKO-BIAŁORUSKO-LITEWSKO-UKRAIŃSKIEJ

ze stolicą w Warszawie, coś na wzór Rzeczpospolitej Obojga Narodów, ze wspólnym prezydentem, armią i polityka zagraniczną, jednak też szeroką lokalną autonomią. Doświadczenia historyczne nas uczą, że w obliczu zagrożeń ze wschodu czy to ruskich czy mongolskich (zwłaszcza Rosji) narody słowiańskie tej części Europy zawsze się konsolidowały i Polska jako najsilniejsza w regionie im przewodziła. Obecnie na sojuszników z zachodu coraz trudniej liczyć a moskiewski "wampir" jest coraz bardziej żądny świeżej krwi. Jeśli przyjdzie wybierać pomiędzy łagodnym dyktatem warszawskim, a ciężkim moskiewskim buciorem, to wybór będzie oczywisty i być może dokona się jeszcze za naszego życia. Opisany przeze mnie twór mógł by być po USA, Rosji i Chinach czwartą potęgą na świecie. Rosja jak i Niemcy jednak z uporem maniaka będą dążyć do tego aby twór taki nie powstał, bo to był by dla nich największy koszmar, jednak USA widziało by tu korzyści, bo mógł by to być dla nich silny i pewny sojusznik w tej części świata, skutecznie blokujący neo-imperialne zapędy władz na Kremlu.

Na Kremlu zdają sobie z tego faktu doskonale sprawę, dlatego rosyjska agentura wpływu z całych sił stara się wbić klin między Polskę i Ukrainę. Za wszelką cenę chcą przemycić schemat, że Ukrainiec = banderowiec, który tylko czeka aby znów "rezać Lachów" i przejąć Przemyśl. To jest tak głupie, że aż żal.

Jak długo nasi będą jeszcze się nabierać na takie tanie tricki jak banderyzm? - wytwór ruskiej propagandy. Tzw. "banderowców" jest na Ukrainie co najwyżej kilka procent. I podobnie jak w Polsce i Zachodniej Europie inwigilowanych przez FSB, co jak widać jest normą wśród środowisk narodowo-patriotycznych. Reszta to normalni, zwykli ludzie chcący się wyzwolić spod sowieckiego buta. To Moskwie się nie podoba, ale to jest proces nieuchronny - Rosja jest za słaba aby temu przeciwdziałać. - Więc Rosja nie powinna się wtrącać w sprawy Korony i Litwy - przyszłego mocarstwa w tej części świata.

Integracja państw w Międzymorze to powinien być naturalny proces. Rosja ten proces zawsze zatrzymywała wojskiem. Korona Polska z Litwą i jeszcze z Koroną św. Stefana, same się skleją, bo taka jest naturalna grawitacja, która do tej pory była gwałcona.

A Rzeczpospolita Nowogrodzka była wcześniej niż polska. I szukała u nas ratunku przed Moskwą. Nowogród był naszym lennem, wojsko nowogrodzkie biło się za Polskę pod Grunwaldem. W 1570 Iwan Groźny dokonał tzw. masakry nowogrodzkiej - wymordował większość mieszkańców Nowogrodu i zrabował cały ich majątek. - Pamiętajmy więc o historii.

Wspierajmy więc ideę Międzymorza - nowe państwo w Europie - Korona Rzeczypospolitej - będzie regionalnym mocarstwem, centrum siły i rozwoju. Polska, Litwa, Białoruś i Ukraina utworzą swojego rodzaju "słowiańską Wielką Brytanię"


Trzy wymiary Międzymorza

Międzymorze jest coraz popularniejszą w Polsce ideą.  Do jej założeń odwołują się Prezydent Andrzej Duda czy minister Witold Waszczykowski. Przeciwnicy polityki zagranicznej obecnego rządu powołują się na koncepcje Piłsudskiego, jako dowód na rzekomy brak racjonalności prawicowej ekipy.  A jakie mogą być naprawdę perspektywy tego projektu?

Do idei współpracy narodów Europy Środkowo-Wschodniej polska prawica odwołuje się od dawna. Służyć miała temu Grupa Wyszehradzka czy szereg prodemokratycznych inicjatyw skierowanych do naszych sąsiadów ze wschodu, zwieńczonych programem Partnerstwa Wschodniego. Nie dziwne, że kiedy po raz pierwszy w Polsce partia prawicowa może sprawować w Polsce samodzielnie władzę, idee integracji naszego regionu stała się ważnym motywem polityki zagranicznej. Sprzyja jej też sytuacja międzynarodowa, gdzie obok słabnącej, ale agresywnej Rosji mamy do czynienia z kryzysem już nie tylko gospodarczym, ale i tożsamościowym w Unii Europejskiej.

Flanka wschodnia

Rosyjska agresja na Ukrainę uświadomiła wielu ludziom na Zachodzie, że historia wcale się nie skończyła, a wojna w Europie nadal jest możliwa. Wiele państw zmienia swoje zdanie zarówno o Rosji Putina, jak i potrzebie utrzymania silnej armii. Powoli zmieniają się też wektory polityki USA. Reset z Moskwą Prezydenta Obamy należy już do historii. Razem z pierwszym czarnoskórym prezydentem, odchodzi też pewna filozofia polityki zagranicznej, oparta na naiwnej wierze w dobrą wolę mocarstw takich jak Rosja. Tym bardziej, że poważni kandydaci na nowego lokatora Gabinetu Owalnego (trudno do nich zaliczyć Donalda Trumpa) nawołują do zwiększenia amerykańskiej aktywności za granicą, w tym także na Flance Wschodniej NATO.

W momencie niepokoju na wschodzie Europy, i w obliczu agresywnej polityki Władimira Putina, nasz region jest szczególnie ważny dla NATO. Amerykanie i Brytyjczycy zapowiadają zwiększenie zaangażowania w Europie środkowej. Coraz głośniej mówi się o stałych bazach w naszym regionie.  Amerykański Instytutu Stratfor, zwany też prywatnym CIA, w swoich analizach stwierdza, że właśnie koncepcja Międzymorza może być odpowiedzią na politykę Moskwy. Polska, jako najsilniejsze państwo w regionie, podejmuje już pierwsze inicjatywy w kierunku współpracy polityczno-militarnej naszego regionu. Pod koniec stycznia została zainaugurowana działalność Polsko-Litewsko-Ukraińskiej brygady. W Listopadzie zeszłego roku odbył się w Bukareszcie mini-szczyt 8 krajów wschodniej flanki NATO. Przed lipcowym szczytem NATO w Warszawie zapowiadane są kolejne konsultacje z naszymi regionalnymi partnerami. Są to na razie wstępne działania, ale są zapowiedzią głębszej współpracy w przyszłości.

Nowa Europa

Wydawało się, że po różnicy zdań dotyczących wydarzeń na Ukrainie, Grupa Wyszehradzka została ostatecznie rozbita. Jednak kryzys imigracyjny na nowo zjednoczył państwa tzw. Nowej Europy.  Próba relokacji rzeszy muzułmańskich imigrantów, wzbudziła słuszny sprzeciw w Polsce, w Czechach czy na Węgrzech. W obliczu kryzysu wywołanego przez nieodpowiedzialna politykę Kanclerz Angeli Merkel, kraje naszego regionu potrafią się zjednoczyć. Co prawda Premier Ewa Kopacz zdradziła ostatecznie naszych partnerów, ale jej ekipa została odrzucona przez wyborców, a nowy rząd wykazuje więcej zrozumienia potrzeby współpracy nowych krajów UE, a mniej dla interesów Niemiec czy brukselskiej biurokracji.

Według zasad Traktatu Nicejskiego (w niektórych wypadkach obowiązują one do marca przyszłego roku), państwa przyjęte do Unii po 2004 r. mają razem 101 głosów w Radzie Unii Europejskiej, czyli więcej niż wynosi mniejszość blokująca. W wypadku systemu lizbońskiego, gdzie większość blokująca musi reprezentować 35% populacji UE, „Nowa Europa” dysponuje 20,5%. Widać, że działając razem, nasz region dysponuje sporą siłą w Unii Europejskiej. Nie tylko w Polsce zrozumienie regionalnej współpracy jest coraz większe. A jest, nad czym pracować, bo zagrożenia wynikające z ideologicznego wariactwa elit zachodnioeuropejskich to nie tylko nieodpowiedzialna polityka multikulti, ale i zagrażające naszym gospodarkom Polityka Klimatyczna czy pomysły koordynacji polityki podatkowej.

Druga prędkość europejska

W dyskusjach na tematy europejskie często pojawia się groźba Europy drugiej prędkości. Jest to argument o tyle dziwny, że biorąc pod uwagę wzrost gospodarczy, to ta „druga prędkość europejska” jest tą większą prędkością. Europa zachodnia w zdecydowanej większości pozostaje od dłuższego czasu w stagnacji, jeśli nie w fazie spadku PKB. Kraje przyjęte do UE po 2004 r. notują w większości szybki wzrost gospodarczy. Po latach komunizmu kraje naszego regionu wydają się bardziej otwarte na prorynkowe rozwiązania niż uginające się pod ciężarem regulacji gospodarczych państwa zachodnioeuropejskie.

Państwa naszego regionu podejmują coraz częściej działania mające na celu wzmocnienie swoich narodowych gospodarek, jak chociażby próba unaradawiania systemu bankowego. Oczywiście takie działania wywołują histeryczną reakcje zachodnich korporacji i wspierających je rządów. Pomóc naszym rządom mogłaby w tym wypadku pewna koordynacja działań. Dużą nadzieją dla naszego regionu stanowią też coraz bardziej zachodnie aspiracje krajów byłego ZSRR czy Jugosławii. Nasz region, mając duże doświadczenie w transformacji rynkowej, mógłby się zaangażować w reformy na Ukrainie czy w Serbii.  Mogłoby to zaowocować korzystną współpracą gospodarczą w przyszłości i wzmocnieniem „Nowej Europy” w stosunku z innymi państwami UE.

Historyczna szansa

Idea Międzymorza ma w tej chwili przed sobą bardzo dobre perspektywy. Z coraz większym dla niej zrozumieniem mamy do czynienia nie tylko w Polsce. Sytuacja geopolityczna daje nam dzisiaj historyczną szansę wyrwania naszego regionu z zaklętego kręgu podległości potędze Niemiec lub Rosji. Kraje Europy Środkowo-Wschodniej, działając wspólnie, mają szansę na przyspieszenie swojego rozwoju i wzmocnienie własnej pozycji na arenie międzynarodowej. Na szczęście rządy tych krajach, w tym przede wszystkim nowe polskie włądze, nie tylko rozumieją wagę tej współpracy, ale podejmują działania aby urzeczywistnić idee głoszone już 100 lat temu przez Józefa Piłsudskiego.

Bartosz Bartczak

5.02.2016, 16:40
http://www.fronda.pl/a/trzy-wymiary-miedzymorza,65332.html

2 komentarze:

  1. Z dzisiejszej perspektywy widać jaką krzywdę zrobili nam zaprzedani obcym interesom politycy polscy z XVIII wieku. Gdyby nie rozbiory, nie byłoby prawdopodobnie problemu Rosji pchającej się do Europy, czy Niemiec prących na Wschód…
    Piłsudski miał inną ideę Międzymorza, bardziej rozszerzoną, niż taką, którą dziś proponuje Stratfor. Marszałek widział w nim takie kraje jak Czechy, Słowacja, Bułgaria czy Węgry. Częściowo nawet Bałkany wchodziły pierwotnie w skład „piłsudskiego” Międzymorza. To dziś nierealne. Związek państw, o których pisze Richard Drozdowski dla Euromajdanu, musi rzeczywiście składać się jedynie z takich podmiotów, które czują się zagrożone ze strony Rosji.

    http://wpolityce.pl/polityka/239935-jak-trwoga-to-do-miedzymorza-pilsudskiego-w-obawie-przed-rosja-ukraincy-odswiezaja-dawne-imperialne-idee-rzeczypospolitej

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie chodzi o to by nienawidzić każdego pojedynczego Rosjanina. Prawda jest jednak taka, że Niemcy i Rosja zawsze stały i będą stać po przeciwnej stronie barykady. Można się oczywiście zaprzyjaźnić z jakimś zwykłym szarym Rosjaninem, ale państwo rosyjskie jako CAŁOŚĆ nigdy nie będzie dążyć do tego by Polska była silna, niezależna i niepodległa. Podobnie jest zresztą z Niemcami. To są kraje, które chcą dominować w Europie więc silna Polska nie jest im do niczego potrzebna i to jest zrozumiałe. Polski interes narodowy jest sprzeczny z interesami Niemiec i Rosji. Nie od wczoraj tylko od kilkuset lat. To nie jest tak, że Niemcy postanowiły zniszczyć Polskę dopiero gdy Hitler doszedł do władzy a wcześniej nas kochali. Niemcy zwalczają Polskę już od kilku wieków (Rosja podobnie). To jest pewna ciągłość... Niemcy w czasie ostatniej wojny mówili wielokrotnie, że Warszawa od 700 lat blokuje niemiecki marsz na wschód. Gubernator dystryktu warszawskiego, w notatce z dnia 11 października 1944 informował, że: "Nowy rozkaz Führera o zburzeniu Warszawy ma olbrzymie znaczenie dla DALSZEJ polityki w sprawie Polski". Niemcy jeszcze na początku lat 90-tych nie uznawały granicy z Polską na Odrze i Nysie Łużyckiej. Jeśli ktoś myśli, że teraz nagle nas pokochają to jest doprawdy naiwnym człowiekiem. Winston Churchill powiedział kiedyś, że państwa nie mają przyjaciół, państwa mają interesy i tak to właśnie wygląda.

    OdpowiedzUsuń

.