Amerykańska ambasadoressa USA w Warszawie Georgette Mosbacher zasugerowała, że amerykańscy żołnierze rozmieszczeni w niemieckich bazach mogą zostać przeniesieni do Polski. "W przeciwieństwie do Niemiec, Polska wypełnia zobowiązanie do wydatkowania 2% PKB na rzecz NATO. Chętnie byśmy powitali w Polsce amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Niemczech" - napisała Mosbacher w czwartek na Twitterze.
Podobno żadne konkretne plany relokacji amerykańskich jednostek za tym się nie kryją, ale być może ten tweet jest zwiastunem zmian? Do tej pory administracja amerykańska starała się unikać sugestii, że wzmocnienie obecności wojskowej w Polsce odbędzie się kosztem Niemiec, ale nie jest tajemnicą, że taka możliwość jest w Waszyngtonie rozważana.
Wypowiedź Mosbacher odzwierciedla też opinię popularną w kręgach amerykańskiego rządu, że Polska jest dla Waszyngtonu lepszym sojusznikiem jeśli chodzi o sprawy bezpieczeństwa niż Niemcy i wiele innych europejskich krajów.
Na to nakłada się coraz większa niechęć niemieckiego społeczeństwa do obecności amerykańskich żołnierzy w ich kraju i do samego USA w ogóle.
- Z tego naturalnie wypływa wniosek, że skoro Niemcom nie zależy zbytnio na amerykańskim wsparciu wojskowym to może należałoby przesunąć przynajmniej część z 40 tys. żołnierzy stacjonujących w Niemczech do Polski? Polacy w przeciwieństwie do Niemców z takiej decyzji zapewne bardzo by się ucieszyli.
Zasady finansowania Amerykańskich żołnierzy są identyczne w Niemczech jak i w Polsce. Płacimy za bazy i wyposażenie na miejscu dla amerykańskich wojsk, ale to wszystko zostanie nawet, gdy Amerykanie opuszczą Polskę. A opuścić mogą w każdej chwili na żądanie naszych władz, co zdarzało się już wiele razy w różnych miejscach na świecie. W przeciwieństwie do Rosjan, którzy do nas weszli sami, bez zaproszenia - z bratnią pomocą, he he - i tak już zostali siedemdziesiąt lat.
Co do ponoszenia kosztów obecności wojsk USA to sytuacja w Polsce jest taka sama jak w Niemczech. Żołd jest opłacany przez USA. A pozostałe koszty? Pobyt amerykańskich żołnierzy w Niemczech, czyli 174 bazy USA, to całkowity koszt ok. 6,8 mld USD rocznie. Niemieckie władze wpłacają ok. 1 mld dolarów, co stanowi jedynie 15 proc. całości. Tam jednak obowiązują różnego rodzaju ulgi podatkowe. Ważne są też wydatki pośrednie, takie jak np. budowa szkół dla dzieci amerykańskich żołnierzy przez niemieckie państwo. To koszt rzędu 120 mln dolarów rocznie.
Tak jak już wspomniałem bezpieczeństwo kosztuje i Polacy mają tego świadomość, że nic nie ma za darmo. Polacy doskonale sobie zdają sprawę, że pokój kosztuje i albo się ma silną armię na swoim terytorium, albo trzeba gadać po rosyjsku i dzwonić na Kreml po opinie.
Przyjęcie choćby 15- 25 tys. amerykańskich żołnierzy znacząco by podniosło poziom bezpieczeństwa Polski. Zobaczyć minę Putina, gdy się dowie o relokacji - to będzie coś bezcennego. Z całą pewnością na Kremlu będzie okrutny skowyt i wycie, ale skutek będzie taki, że ani Putin, ani inny bolszewik już nam nie podskoczy.
Problem jest jednak z Niemcami. Było nie było, amerykańskie wojska na terenie Niemiec, to wojska okupacyjne, a Niemcy muszą być trzymani pod butem, bo w przeciwnym razie im odbija i wszczynają wojnę. Niemcy czerpią też profity z obecności wojsk USA, ale bardzo kochają Rosję i dlatego obecność militarna USA jest tam wielce pożądana. Niemcy bez silnego nadzoru wojskowego bardzo szybko narozrabiają na arenie międzynarodowej. A spichnięcie się rewizjonistycznych Niemiec z imperializmem rosyjskim w bardzo krótkim czasie doprowadzi do destabilizacji naszej części świata - to pewne. Dla Polski idealnym rozwiązaniem było by nadal trzymanie Niemców pod amerykańskim butem i jednocześnie znaczący wzrost obecności militarnej USA w Polsce, po to aby wzmocnić naszą obronę przed zakusami Putlera.
Niestety nie zawsze można dostać wszystko co się chce i często trzeba zadowalać się jakąś częścią, czy namiastką. Najgorsze, że Amerykanie nie mają żadnego interesu aby ponosić zwiększone obciążenia finansowe w naszej części świata, poza stopowaniem Rosji i zniechęcaniem jej do snucia planów inwazyjnych z Moskwy na zachód. A dla nas to już bardzo dużo.
Wpis Mosbacher można także zinterpretować jako wypuszczenie pewnego balonu próbnego po to by przekonać się jaki będzie oddżwięk. Bacznie należy więc obserwować wszelkie głosy, wypowiedzi różnych przywódców, polityków, dziennikarzy, zwłaszcza niemieckich i rosyjskich.
Czas pokaże jak będzie. A czy muszę namawiać, abyśmy trzymali za to kciuki?
_______________________________
źródła: Twitter, doniesienia agencyjne, serwisy informacyjne
0 komentarze:
Prześlij komentarz