niedziela, 4 sierpnia 2019

"Wiem, że nic nie wiem" - jako istota poznania


- Gdy niewiedza jest nam potrzebna.
Pewien człowiek myślał, myślał, myślał tak długo, że w końcu doszedł do wniosku, że jedyne co wie, to to, że nic nie wie... - Sokrates mu było. A wiedza jak wiemy to rzecz ważna, dla niektórych nawet święta. Ten starożytny myśliciel wykombinował sobie, że wiedza jest największą i najcenniejszą cnotą. No bo jeśli ktoś wie, to posiada wiedzę o tym, co jest dobre, a co złe, i dlatego nie może czynić źle. Czy do słusznych wniosków doszedł - nie wiem, ale na razie to zostawmy. W każdym bądź razie wiedza według Sokratesa jest gwarantem moralnego i etycznego postępowania.
A co z niewiedzą? Co oznaczają jego sławne słowa „wiem, że nic nie wiem”? - Po prostu oznaczają świadomość własnej niewiedzy. Czyli, że gdy czegoś nie wiemy i mamy tego świadomość, to znaczy, że posiadamy wiedzę o własnej niewiedzy. A to już coś.
Do podobnych wniosków doszedł parę lat temu Donald Rumsfeld - sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych w latach 2001–2006. Podczas briefingu prasowego 12 lutego 2002 roku zaskoczył wszystkich takim oto stwierdzeniem: "Mamy znane wiadome. Rzeczy, o których wiemy, że je wiemy. Wiemy również, że istnieją znane niewiadome. Innymi słowy, wiemy, że są pewne rzeczy, których nie wiemy. Ale są również nieznane niewiadome – takie, o których nie wiemy, że ich nie wiemy". Po angielsku brzmiało to tak: "As we know, there are known knowns; there are things we know we know. We also know there are known unknowns; that is to say we know there are some things we do not know. But there are also unknown unknowns – the ones we don't know we don't know".
Czy Rumsfeld odkrył coś nowego? - Chyba nie. Ale ważne jest to, że tą naszą niewiedzę nazwał i określił gdzie się skrywa.
Przyjrzyjmy się teraz temu jak poznajemy, jak zdobywamy wiedzę o czymś, o otaczającym nas świecie, o nas samych, itd. Prawdopodobnie jest tak, że cały czas jesteśmy przekonani, że jednak coś tam wiemy. Może mało, może nie tak coś rozumiemy jak trzeba, ale to jest jednak coś, a nie nic. I dążymy cały czas do tego, aby poznać i zrozumieć więcej. Ugruntować swoją wiedzę. Dlatego uczymy się, studiujemy, czytamy, oglądamy programy publicystyczne i popularno-naukowe w TV, rozmawiamy i słuchamy innych... Niekiedy nawet mamy świadomość tego, że może się mylimy? W takim ujęciu dążenie do wiedzy to bezustanna weryfikacja danych, aktualizacja informacji, ciągłe poprawki. A w międzyczasie nasz mózg uzupełnia miejsca niedookreślone, czyli braki w naszej wiedzy swoimi wymysłami. - Tak oto tworzymy nasze przekonania.
Może tak jest, a może ten proces poznawczy jest inny lub bardziej skomplikowany, ale to w tym momencie jest nieistotne. Istotne jest zaś to, że mając pewną bazę, pewien zakres pojęć, definicji i przekonań ciągle dokładamy do tego co już jest, pozbawiając się w ten sposób możliwości zakwestionowania tych błędnych paradygmatów, które nam blokują proces weryfikacji i możliwość rozpoczęcia badań i wniosków od nowa, bez dotychczasowych znaczeń i możliwych przeinaczeń.
Potrzeba zakwestionowania podstaw tego co wiemy, przedefiniowania dotychczasowych pojęć i dogmatów naukowych nie jest postulatem aż tak bardzo współczesnym - liczy już przynajmniej sto lat. Edmund Huserl zauważył, że podważanie obiektywności i prawomocności wiedzy, prowadzi do relatywizacji jej osiągnięć i kończy się beznadzieją sceptycyzmu. I temu Huserl zapragnął się przeciwstawić. Postanowił poszukać takich podstaw wiedzy, które stanowiłyby jej stabilny i niepodważalny fundament. Sama nauka mająca dawać pewne fundamenty dla innych nauk sama musi być bezzałożeniowa, ponieważ każde założenie może budzić wątpliwości, jest arbitralne i może być kwestionowane - zdecydował więc, aby tego wszystkiego się pozbyc. Ta nowa metoda powinna być niejako tylko opisowa - jedynie ma mówić nam o tym, czy i jaki jest świat, ale nie zakładać z góry jego istnienia i formy. Założył, że to co jest trwałe, podstawowe i niezmienne, to nie są zjawiska, ale istota (eidos). Istoty rzeczy wg niego są uchwytywane przez świadomość w prostym akcie naoczności, co ma umożliwiać intencjonalny charakter świadomości. I teraz to, co jest kapitalne: akt bezpośredniej naoczności wymaga rezygnacji z pośrednictwa pojęć. Ten postulat nazwał "powrotem do rzeczy samej". Krótko mówiąc rezygnacja z posługiwania się pojęciami intelektualnego oglądu skłania nas ku postrzeganiu intuicyjnemu.
Fajnie i przekonująco to nawet brzmi, ale niewiele z tego dla nas wynika. Bo intuicją co prawda się posługujemy, ale tego sobie nie uświadamiamy. W jaki sposób w ogóle może działać intuicja?
Pewne światło na to zagadnienie rzucił rosyjski biofizyk i biolog molekularny Piotr Garjajev, który ze swoim zespołem badał wpływ wibracji na zachowanie DNA. Zwróćmy uwagę na słowo "wibracje". Garjajevowi udało się przemodulować pewne wzorce częstotliwości dźwięku i zaobserwować wpływ tego zmienionego strumienia dźwiękowego na częstotliwości w jakiej drga nasze DNA. Po prostu określona fala dźwiękowa była w stanie wpłynąć na ludzki kod genetyczny. Jak wyjaśnia Garjajev żywe DNA (w żywej tkance) reaguje na modulowane słowami promienie laserowe, a nawet fale radiowe o odpowiedniej częstotliwości.
Ci rosyjscy naukowcy odkryli także, że nasze DNA może powodować zakłócenia, tworząc w ten sposób tunele czasoprzestrzenne. Dali Bóg nie wiem jak do tego doszli, ale podają, że postrzeganie pozazmysłowe i intuicyjne może się odbywać poprzez te tunele czasoprzestrzenne. Z fizyki wiemy, że tunele czasoprzestrzenne są mikroskopijnymi odpowiednikami tzw. mostów Einsteina-Rosena w pobliżu czarnych dziur, jakie pozostały po wypalonych gwiazdach. Te połączenia mogą łączyć różne obszary Wszechświata. Mogą przez nie być przekazywane informacje poza czasem i przestrzenią. I taką drogą DNA może przyciągać te porcje informacji i przekazywać do naszej świadomości.
No więc, jeżeli jest tak, iż to co do tej pory nie wiedzieliśmy teraz znalazło wytłumaczenie, to oznacza całkowity przełom w komunikacji między ludźmi, w rozumieniu istoty naszej integracji z rzeczywistością i życia we Wszechświecie. Ale to nie wszystko - to wymaga przedefiniowania naszego człowieczeństwa. No bo kim/czym jest człowiek? Istotą fizyczno- duchową? No to gdzie w ludzkim ciele skrywa się duch, czy dusza? A może jesteśmy duszami uwięzionymi w ludzkim ciele? - Na czas pobytu na Ziemi, bo jeśli dusza ludzka jest nieśmiertelna i istnieje reinkarnacja?...
I jak ta nasza dusza może istnieć poza naszym trójwymiarowym światem, i poza czasem - co najważniejsze? A dlaczego jesteśmy przekonani, że tych wymiarów jest tylko trzy?

0 komentarze:

Prześlij komentarz

.