Po czym poznać ruskiego agenta? - Po realizacji wytycznych z Kremla. Np. zobaczmy taki komentarz:
dlaczego ma być uważany za agenta Rosji - przecież w Katyniu zginęło kilkanaście mniej polaków jak na Wołyniu i innych wschodnich rubieżach - nie trzeba wszystkich niezadowolonych z namolnej propagandy sukcesu polskiej codzienności obywateli, nazywać agentami Rosji.
Zaważyliście jak jest pisana nazwa: Rosja i polacy? - Rosja z dużej litery, Polacy z małej - to oczywiście agresja podprogowa w celu poniżenia Polaków i wdrukowania im poczucia małej wartości w porównaniu do Wielkiej Rosji.
_________________________________________
Zachęcam też do przeczytania artykułu:
Internet zalała powódź prorosyjskich komentarzy. Na newsweek.pl 80 procent z nich wysłano z nieprawdziwych kont. Ekspert: Rosyjska cyber-propaganda to dopiero początek.
Sytuacja zawsze wygląda w ten sam sposób. Gdy na newsweek.pl publikujemy artykuł dotyczący sytuacji na Ukrainie, na początku pojawiają się wyważone komentarze dotyczące zaangażowania stron w konflikcie. Jednak w pewnym momencie, jakby na akord, liczba komentarzy dramatycznie wzrasta, stają się one bardzo prorosyjskie, anty-ukraińskie i anty-polskie, często wulgarne. Merytoryczna dyskusja całkowicie ginie, internetowi trolle przejmują temat, normalne komentarze są spychane w niebyt.
Z początku w redakcji myśleliśmy, że autorami komentarzy są niezadowoleni Polacy, ale ilość, zajadłość i niezwykła synchronizacja wpisów sprawiły, że poprosiliśmy informatyków o przeprowadzenie śledztwa. Po ustaleniu adresów IP i ich geolokalizacji, okazało się, że ponad 80 procent z ponad pięćdziesięciu skontrolowanych prorosyjskich wpisów nie pochodzi z Polski, a z najróżniejszych miejsc na świecie.
Oto kilka przykładów (pisownia autentyczna):
IP z San Francisco: Czy Pan Premier Tusk może wyjaśnić dlaczego wchodzimy Ukrainie w dupę bez wazeliny??? Od kiedy to nasi przyjaciele?
IP z Zurychu: Czy amerykanie to ludobójcy dla których jedynym celem jest zdobycie dóbr materialnych ? Obecnie wszystko by na wskazywało. I ci tyrani śmieją dyktować warunki Rosji ?
IP z Aten: Jakby nie lubić Ruskich,to trzeba przyznać, że akcja na Krymie jest rzeczywiście formą akcji stabilizacyjnej. I nie ma nad czym płakać ani się oburzać,a pobrzękiwanie szabelką jest wbrew polskiej racji stanu.
IP z Norymbergi: won do piekła ku...o wściekła! jeden mały znak,i odetchnie Ojczyzna od zakłamania, obietnic, i będzie jeszcze taka jak marzenie naszych Przodków, chcesz "phremierze"Majdanu?
Nasze przypuszczenia potwierdził w rozmowie ekspert ds. cyberterroryzmu Collegium Civitas Andrzej Mroczek. – Wielość miejsc, z których wysyłane są adresy IP nie znaczy, że są one wysyłane z tych krajów. To standardowy wybieg hakerów i cyber-przestępców, którzy nie chcą być zlokalizowani.
Liczba najbezczelniej propagandowych komentarzy umieszczanych we wszystkich znaczących serwisach i portalach przy użyciu ewidentnie fejkowych kont wydaje się jednoznaczna.
Żaden z komentarzy nie pochodził jednak z Rosji, a to ten kraj wydaje się pierwszym podejrzanym. – Rosja ma jedną z trzech największych armii hakerskich na świecie. Na terenie Federacji Rosyjskiej działa kilka ośrodków m.in. w Kazaniu lub Czelabińsku. Stamtąd prowadzona jest obecnie, najprawdopodobniej nie tylko w Polsce, akcja propagandowa – mówi Mroczek.
Podobne podejrzenia co do akcji propagandowej opublikował na Facebooku pisarz, znawca internetu i autor głośnego tekstu „My, dzieci sieci” Piotr Czerski: „Jestem absolutnie pewny, że polski internet poddawany jest niespotykanej i właściwie jawnej akcji dezinformacyjnej, sterowanej przez Rosję. Nie mam oczywiście żadnych badań, ale liczba najbezczelniej propagandowych komentarzy umieszczanych we wszystkich znaczących serwisach i portalach przy użyciu ewidentnie fejkowych kont wydaje mi się jednoznaczna”.
Preludium poważnych ataków
O podobnych metodach rosyjskich hakerów pisał również we wrześniu 2013 roku St. Petersburg Times, rosyjski serwis internetowy. Opisał on historię Natalii Lwowej, młodej dziennikarki, która poszła na rozmowę kwalifikacyjną w jednej z firm zajmujących się pisaniem negatywnych komentarzy pod artykułami w rosyjskim internecie.
Według niej biuro, składające się z dwóch pokoi wypełnionych komputerami, znajdowało się w dużym jednorodzinnym domu w podpetersburskiej miejscowości. Zatrudnieni w biurze pisali zarówno komentarze na blogach, mediach społecznościowych i artykułach. Gdy spytała się jak organizowana jest praca, jej koordynator powiedział „Odnosimy się do bieżących wydarzeń. Na przykład wczoraj wspieraliśmy pochwalnie burmistrza Moskwy, a dzisiaj 'sramy' na Nawalnego” (najsławniejszego rosyjskiego blogera i opozycjonistę).
Haker-komentator: Wczoraj wspieraliśmy pochwalnie burmistrza Moskwy, a dzisiaj 'sramy' na Nawalnego.
Lwowa stwierdziła, że każdy komentator pisze dziennie nie mniej niż 100 komentarzy i zarabiają tyle co zwykły rosyjski copywriter: odpowiednik około 2400 złotych za miesiąc.
Jak przyznaje Mroczek teraz mamy podobną sytuację, tyle że skierowaną na zewnątrz. – Wszystko wskazuje na to, że obecna propaganda to dopiero preludium większych ataków hakerskich na Polskę. Następne mogą być strony rządowe, tak jak w czasie konfliktu z Gruzją w 2008 roku. Jeśli sytuacja będzie eskalować niewykluczony jest atak podobny do Estonii w 2007 roku, gdy rosyjscy hakerzy zablokowali strony parlamentu, rządu, banków i największych mediów.
Sytuacja zawsze wygląda w ten sam sposób. Gdy na newsweek.pl publikujemy artykuł dotyczący sytuacji na Ukrainie, na początku pojawiają się wyważone komentarze dotyczące zaangażowania stron w konflikcie. Jednak w pewnym momencie, jakby na akord, liczba komentarzy dramatycznie wzrasta, stają się one bardzo prorosyjskie, anty-ukraińskie i anty-polskie, często wulgarne. Merytoryczna dyskusja całkowicie ginie, internetowi trolle przejmują temat, normalne komentarze są spychane w niebyt.
Z początku w redakcji myśleliśmy, że autorami komentarzy są niezadowoleni Polacy, ale ilość, zajadłość i niezwykła synchronizacja wpisów sprawiły, że poprosiliśmy informatyków o przeprowadzenie śledztwa. Po ustaleniu adresów IP i ich geolokalizacji, okazało się, że ponad 80 procent z ponad pięćdziesięciu skontrolowanych prorosyjskich wpisów nie pochodzi z Polski, a z najróżniejszych miejsc na świecie.
Oto kilka przykładów (pisownia autentyczna):
IP z San Francisco: Czy Pan Premier Tusk może wyjaśnić dlaczego wchodzimy Ukrainie w dupę bez wazeliny??? Od kiedy to nasi przyjaciele?
IP z Zurychu: Czy amerykanie to ludobójcy dla których jedynym celem jest zdobycie dóbr materialnych ? Obecnie wszystko by na wskazywało. I ci tyrani śmieją dyktować warunki Rosji ?
IP z Aten: Jakby nie lubić Ruskich,to trzeba przyznać, że akcja na Krymie jest rzeczywiście formą akcji stabilizacyjnej. I nie ma nad czym płakać ani się oburzać,a pobrzękiwanie szabelką jest wbrew polskiej racji stanu.
IP z Norymbergi: won do piekła ku...o wściekła! jeden mały znak,i odetchnie Ojczyzna od zakłamania, obietnic, i będzie jeszcze taka jak marzenie naszych Przodków, chcesz "phremierze"Majdanu?
Nasze przypuszczenia potwierdził w rozmowie ekspert ds. cyberterroryzmu Collegium Civitas Andrzej Mroczek. – Wielość miejsc, z których wysyłane są adresy IP nie znaczy, że są one wysyłane z tych krajów. To standardowy wybieg hakerów i cyber-przestępców, którzy nie chcą być zlokalizowani.
Liczba najbezczelniej propagandowych komentarzy umieszczanych we wszystkich znaczących serwisach i portalach przy użyciu ewidentnie fejkowych kont wydaje się jednoznaczna.
Żaden z komentarzy nie pochodził jednak z Rosji, a to ten kraj wydaje się pierwszym podejrzanym. – Rosja ma jedną z trzech największych armii hakerskich na świecie. Na terenie Federacji Rosyjskiej działa kilka ośrodków m.in. w Kazaniu lub Czelabińsku. Stamtąd prowadzona jest obecnie, najprawdopodobniej nie tylko w Polsce, akcja propagandowa – mówi Mroczek.
Podobne podejrzenia co do akcji propagandowej opublikował na Facebooku pisarz, znawca internetu i autor głośnego tekstu „My, dzieci sieci” Piotr Czerski: „Jestem absolutnie pewny, że polski internet poddawany jest niespotykanej i właściwie jawnej akcji dezinformacyjnej, sterowanej przez Rosję. Nie mam oczywiście żadnych badań, ale liczba najbezczelniej propagandowych komentarzy umieszczanych we wszystkich znaczących serwisach i portalach przy użyciu ewidentnie fejkowych kont wydaje mi się jednoznaczna”.
Preludium poważnych ataków
O podobnych metodach rosyjskich hakerów pisał również we wrześniu 2013 roku St. Petersburg Times, rosyjski serwis internetowy. Opisał on historię Natalii Lwowej, młodej dziennikarki, która poszła na rozmowę kwalifikacyjną w jednej z firm zajmujących się pisaniem negatywnych komentarzy pod artykułami w rosyjskim internecie.
Według niej biuro, składające się z dwóch pokoi wypełnionych komputerami, znajdowało się w dużym jednorodzinnym domu w podpetersburskiej miejscowości. Zatrudnieni w biurze pisali zarówno komentarze na blogach, mediach społecznościowych i artykułach. Gdy spytała się jak organizowana jest praca, jej koordynator powiedział „Odnosimy się do bieżących wydarzeń. Na przykład wczoraj wspieraliśmy pochwalnie burmistrza Moskwy, a dzisiaj 'sramy' na Nawalnego” (najsławniejszego rosyjskiego blogera i opozycjonistę).
Haker-komentator: Wczoraj wspieraliśmy pochwalnie burmistrza Moskwy, a dzisiaj 'sramy' na Nawalnego.
Lwowa stwierdziła, że każdy komentator pisze dziennie nie mniej niż 100 komentarzy i zarabiają tyle co zwykły rosyjski copywriter: odpowiednik około 2400 złotych za miesiąc.
Jak przyznaje Mroczek teraz mamy podobną sytuację, tyle że skierowaną na zewnątrz. – Wszystko wskazuje na to, że obecna propaganda to dopiero preludium większych ataków hakerskich na Polskę. Następne mogą być strony rządowe, tak jak w czasie konfliktu z Gruzją w 2008 roku. Jeśli sytuacja będzie eskalować niewykluczony jest atak podobny do Estonii w 2007 roku, gdy rosyjscy hakerzy zablokowali strony parlamentu, rządu, banków i największych mediów.
0 komentarze:
Prześlij komentarz