niedziela, 18 sierpnia 2013

Agentura ma się dobrze


Kształt i charakter większości mediów w Polsce jest wynikiem działalności środowiska dawnych służb specjalnych.


W raporcie ds. WSI były dokładnie opisane działania służb w zakresie inwigilowania przedstawicieli mediów. Śledzono dziennikarzy, publicystów, pisarzy, którzy negatywnie wypowiadali się o WSI. Wszystko to pod pozorem, że te publikacje prasowe podważają możliwości obronne RP. Pod lupą WSI znajdowali się wszyscy kontestujący zmiany po 90. roku, a właściwie brak odbudowy wojska i zaniechanie dekomunizacji.

Obecny kształt mediów w Polsce jest wynikiem działalności służb,
ale również lewicowej części Solidarności, która wszystkie działania służb akceptowała. Nieszczęściem dla demokratycznej Polski jest to, że w ten sposób zablokowano rozwój normalnego, pluralistycznego i naprawdę wolnego rynku medialnego - mówi były członek Komisji WSI.
Na koniec wyraża nadzieję, iż budowa silnych, niezależnych mediów, przez prawicowe i patriotyczne środowiska będzie nadal przebiegać sprawnie, aby zniwelować lewicowy monopol w mediach. Tak się jednak nie dzieje. Dlaczego? Odpowiedź nasuwa się sama jeśli skupimy uwagę na jakimś konkretnym celu, np. na Nowym Ekranie.

Jedną zasadniczą rzecz należy sobie uzmysłowić:
agentura nigdy nie będzie widoczna, nie będzie zwalczana i zawsze będzie chroniona.
Naczelną zasadą w pracy wywiadu i kontrwywiadu na całym świecie jest zachowanie przez jego aparat kierowniczy ciągłości i sprawności działań operacyjnych podległej służby. Obowiązuje bezwzględny wymóg ochrony agentury i zapewnienia osobistego bezpieczeństwa zarówno tajnym współpracownikom, jak i oficerom prowadzącym agentów, szczególnie w przypadku dekonspiracji ich kontaktów wywiadowczych. Wszelki rozgłos i dyskusje publiczne na temat ujawnienia materiałów operacyjnych agentury wprowadzają szum informacyjny do niezwykle delikatnej materii tajnych kontaktów osobowych służb specjalnych, co bezpośrednio odbija się na skuteczności ich działań.

Tajne służby są nerwem każdego państwa, ich wstrząs odbija się na kondycji całego państwa. Każda próba zachwiania ich pozycji, podejmowana z motywacji pozamerytorycznych, w tym szczególnie ze względów politycznych, jest w gruncie rzeczy wymierzona przeciwko państwu. Wyjawienie z poziomu centrali dokumentacji operacyjnej, w tym zwłaszcza list współpracowników i agentów oznacza w praktyce rozbicie całej organizacji wywiadu, który opiera się na osobowych źródłach informacji, prowadząc do zaprzepaszczenia całego dorobku operacyjnego tajnych służb i zniszczenia wywiadowczego i kontrwywiadowczego zabezpieczenia interesów reprezentowanego państwa.

Sprawa ta należy do kwestii podstawowych funkcjonowania służb specjalnych i nieodłącznie wiąże się z problemem bezpieczeństwa każdego państwa.

Załamanie się możliwości pracy operacyjnej służb wywiadowczych

prowadzi w efekcie do naruszenia suwerenności państwa przez obcych. Zidentyfikowanie pojedynczego agenta lub jego siatki nie stanowi istotnego zagrożenia dla całości działań wywiadu. Jednakże ujawnienie podstaw agentury nie tylko ją unieszkodliwia, ale przede wszystkim umożliwia przeciwnikowi wniknięcie w zakres i charakter zadań, zasięg zainteresowań i wpływów oraz metody prowadzonej penetracji, dając w efekcie sumaryczny obraz działalności operacyjnej wywiadu, którego nowe wcielenie nie będzie wiele odbiegać od starego. Wgląd w sferę zainteresowań operacyjnych wywiadu umożliwia na koniec odzwierciedlenie głównych tendencji w polityce wewnętrznej i zagranicznej państwa, opierającej się na realnych faktach, a nie w kształcie deklaratywnym albo oficjalnym. Kontakty wywiadowcze stanowią drugą, nieoficjalną płaszczyznę międzypaństwowych stosunków politycznych.

Pochodną tych wszystkich negatywnych zjawisk jest utrata wiarygodności wobec przyszłych partnerów tajnych kontaktów i ograniczenie kontroli nad aktywnością obcych służb na własnym terenie. Dlatego materiały operacyjne, a w tym szczególnie akta agenturalne są specjalnie chronione. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia możliwością ujawnienia podstawowego zasobu aktowego tajnych służb, gdy dochodzi do przewrotu politycznego, wojny albo upadku państwa, dokumentacja agenturalna jest niszczona w pierwszej kolejności. Wiele dokumentów, które dochowały się do naszych czasów, nawet jeśli pochodzą sprzed wielu dziesięcioleci, nie udostępnia się badaczom.

Historycy mają tylko ograniczony dostęp do dokumentacji historycznej, "martwej" dla wywiadu i pozbawionej aktualnych treści politycznych. Dostępna baza źródłowa jest zazwyczaj niepełna, a w kwestiach podstawowych zwykle szczątkowa, co często uniemożliwia podjęcie badań o istotnym znaczeniu merytorycznym. Wszelka ingerencja z zewnątrz do bieżącego zasobu tajnych akt, wgląd w dokumentację operacyjną, bez merytorycznego uzasadnienia poszukiwań archiwalnych, podejmowanych i ocenianych z punktu widzenia państwowego interesu służb specjalnych, ujawnienie opinii publicznej danych byłych współpracowników wywiadu, oznacza naruszenie ścisłych reguł tajemnicy służbowej i podważenie fundamentalnych zasad zachowania anonimowości agentury.

Publiczne roztrząsanie problemu ujawniania tajnych materiałów stanowi zwykle zagadnienie polityczne, jest elementem walki o władzę, podnoszonym w okresach wielkich napięć społecznych, wstrząsów i przewrotów politycznych, przy ignorowaniu stanowiska służb wywiadu. Ocena tych samych zjawisk, merytoryczna i polityczna, znajduje się wówczas na dwóch przeciwstawnych biegunach określenia racji stanu państwa, weryfikującego kierunki wewnętrznych i zewnętrznych zagrożeń. Pochodną tych zjawisk są m. in. dążenia do tzw. lustracji tajnych służb, czyli dotarcia do największych tajemnic owej ciemnej siły, odpowiedzialnej za wszystkie nieszczęścia narodowe w przeszłości, najlepiej bez własnego w tym udziału propagatorów myśli lustracyjnej.

Krótka historia polskich służb wywiadu zaświadcza o nich jak najgorzej, jeśli chodzi o wypełnianie podstawowych obowiązków ubezpieczania agentury, mimo wielu innych chlubnych kart aktywności wywiadowczej. Zagadnienie to staje się bardziej widoczne, gdy porównuje się czynności zabezpieczające innych tajnych służb, podejmowane w podobnych warunkach działania. Wywiad polski cechowało niemal zawsze ogromne niedbalstwo i

brak odpowiedzialności za bezpieczeństwo tajnych informatorów.

W momentach krytycznych kierowniczy aparat wywiadu nie sprawdzał się, doprowadzając do ujawnienia podległej agentury z poziomu centrali, co niejednokrotnie prowadziło do śmierci jego wielu oddanych współpracowników, a w najlepszym wypadku rujnowało ich życie prywatne, a przede wszystkim zrywało długo i misternie tworzone powiązania wywiadowcze, niwecząc w końcu cały dorobek operacyjny nad rozpoznaniem zagrożeń zewnętrznych.

Kwestię skuteczności działań wywiadu rozstrzyga zawsze ich ostateczny rezultat. Od tej strony dzieje polskiego wywiadu od 1918 r. układają się w schemat niekompetencji albo zewnętrznej zależności. Przy konflikcie interesów, wynikającym z niespójności podejmowanych zamierzeń wywiadowczych wobec polityki państwa, które realizowało interesy grupy rządzącej albo racje ideologiczne zewnętrznego dysponenta władzy, nie wypracowano nawyków pełnego podporządkowania się wymogom służby. Oprócz tego nazbyt często posługiwano się narzędziem wywiadu jako instrumentem oddziaływania w wewnętrznych rozgrywkach politycznych. Niemal w całym okresie swej aktywności tajne służby Polski nie zdołały utrzymać pełnego nadzoru nad własnym systemem informacyjnym i zapewnić poufność danych osobowych, niezbędnym warunkiem suwerenności podejmowanych zadań, przesądzającym o końcowym rezultacie konfrontacji wywiadowczej.

Rzeczywisty obraz stanu służb Oddziału II ukazywał się, gdy na jego kondycję nakładały się błędy w polityce zagranicznej. Rządy II Rzeczypospolitej unikały przyjęcia pełnej odpowiedzialności za swoje zaangażowanie na głównych kierunkach określenia racji stanu państwa. Polityka balansowania między interesem Niemiec i Związku Radzieckiego a odciążającym ten układ dążeniem do zagwarantowania bezpieczeństwa państwa przez Francję i Wielką Brytanię była zgubna. Przeorientowanie polityki polskiej pod koniec 1938 r. oznaczało dla wywiadu zmianę jakościową reguł gry, które dopracowywano przez wiele lat. Do wiosny 1939 r. Oddział II Sztabu Generalnego traktował teren Niemiec jako kierunek drugorzędny, defensywny dla swych zainteresowań. Wywiad nie był przygotowany do konfrontacji wojennej na Zachodzie. Budowanie zbliżenia z Niemcami okazało się fikcją, niwecząc wysiłki II Oddziału nad zabezpieczeniem interesów polskich w kształcie tych działań operacyjnych, które były odzwierciedleniem dotychczasowej polityki zagranicznej.

Efekty prowadzonego w latach 1918-1939 przez Oddział II rozpoznania wywiadowczego w Niemczech i w Związku Radzieckim przejęła Abwehra i NKWD po wybuchu wojny w 1939 r. Przechwycenie przez te służby akt osobowych Oddziału II przekreślało dotychczasowy dorobek operacyjny zabezpieczenia kontroli informacyjnej na głównych kierunkach zagrożeń dla państwa. Ta tragiczna w skutkach niefrasobliwość służb odpowiedzialnych za zabezpieczenie materiałów operacyjnych Oddziału II, pociągnęła za sobą

wiele aresztowań wśród współpracowników polskiego wywiadu.

Doszło do tragedii wielu ludzi. Wiele osób skazano na śmierć. Wszystkie agendy polskiego wywiadu w Rzeszy Niemieckiej i w ZSRR zostały praktycznie zlikwidowane. Wgląd do podstawowego zasobu aktowego Oddziału II umożliwił przeciwnikowi przejęcie kontroli nad całym zdobytym aparatem wywiadowczym i usprawnienie działań własnych służb specjalnych w walce z Polakami.
Podczas drugiej wojny światowej wywiad Oddziału II podlegał zewnętrznej dyspozycyjności Wielkiej Brytanii. Od 1944 do 1989 r. kontrola informacyjna w państwie znajdowała się w obcych rękach. Całkowity nadzór nad wywiadem PRL sprawował ZSRR.

Po rozpadzie systemu władzy komunistycznej w 1989 r. przez długi czas otwartą pozostawała kwestia prawdziwości odwrócenia sojuszy w pracach Służby Bezpieczeństwa i Urzędu Ochrony Państwa, przez przyjęcie defensywności na kierunku zachodnim, a ofensywności na kierunku wschodnim. Brak dostępnych danych na temat wyjściowych założeń operacyjnych wywiadu w zmienionej sytuacji politycznej uniemożliwia potwierdzenie tych zamiarów strategicznych. Zebrane doświadczenia historyczne utrudniały uwiarygodnienie działań UOP, podpowiadały ostrożność przy podejmowaniu decyzji o nawiązaniu bliskiej współpracy przez nowych jego partnerów, jeśli wręcz nie uniemożliwiały jej, chociaż przeprowadzono weryfikację kadr SB, w ramach ogólnych dążeń lustracyjnych działań aparatu władzy komunistycznej.

Hasła lustracyjne po upadku komunizmu w Europie przekładały się na propagandowe hasła rozliczeń społecznych z minionym okresem historycznym, zastępując istotę problemu. Zagadnienie lustracji stało się przedmiotem targów politycznych. Miało przesłonić istotę problemów związanych z bezpieczeństwem państwa, ukryć prawdziwe motywacje i intencje autorów dyskusji publicznej na ten temat. Czym innym jest bowiem szlachetna idea lustracji, a czym innym twarda rzeczywistość walki politycznej, gdzie kwestii tej nadano wyraz mechanizmu destrukcji, nie tylko w pojęciu tajnych służb, ale i w szerszym znaczeniu, funkcjonowania państwa.

Ocena ta nie obejmuje wszakże względów politycznych i moralnych weryfikacji podejmowanych w przeszłości działań wywiadowczych. Podstawowe struktury bezpieczeństwa państwa w okresie Polski Ludowej podlegały nadrzędnej władzy Związku Radzieckiego. NKWD i KGB oraz GRU miały bieżący dostęp do kartotek osobowych zaplecza kadrowego i agenturalnego UB i SB oraz aparatu partyjnego PPR i PZPR. Komunizm był w swojej istocie zbrodniczą formacją władzy, która jednak budowała swoją pozycję w powiązaniu z podporządkowanym sobie społeczeństwem, aby tworzony system, w sposób niejako naturalny, wyrastał z dążeń i aspiracji możliwie najszerszych kręgów społecznych. Na tym samym korzeniu wyrastał aparat bezpieczeństwa, który rządził się pewnymi uniwersalnymi zasadami, przyjętymi w obrębie podobnych służb. Trudna do zaakceptowania ze względów etycznych rola aparatu komunistycznego w budowie socjalizmu nie powinna jednak przesłaniać kwestii zasadniczych w pracy wywiadu, stanowiącego nerw każdego organizmu państwowego, nieodłącznie z nim związanego, na dobre i złe. Z konieczności więc weryfikacja podjętych w przeszłości działań specjalnych nie może dotyczyć ogólnie przyjętych zasad pracy wywiadu, chyba że ulegają zniszczeniu podstawowe struktury władzy politycznej, państwo przestaje istnieć, a jego urzędu zostają rozwiązane. Wówczas następuje przerwanie działań wywiadu, przez zaprzestanie wszelkich czynności operacyjnych. Nawet bowiem w tej sytuacji, bez dystansu historycznego, niemożliwy jest pełny wgląd w przeszłość. Opisana sytuacja nigdy nie dzieje się bowiem w próżni politycznej. Nowy organizm sukcesyjny kieruje się własnym interesem państwowym, gdzie również obowiązują określone reguły postępowania.

W przypadku sytuacji Polski po 1989 r. chodziło o dekomunizację, przy pomijaniu formalno-prawnego określenia odpowiedzialności aparatu partyjnego, jako kierowniczej siły w państwie, i przemieszaniu podstawowych pojęć - służby bezpieczeństwa, a więc części aparatu politycznego ucisku, w odróżnieniu od służb klasycznego wywiadu i kontrwywiadu, powiązanych wprawdzie z aparatem bezpieczeństwa, ale wykonujących wydzielone zadania na odcinku zagrożeń zewnętrznych. Wymowa polityczna wszystkich działań była jednakowa, ale odpowiedzialność polityczna rozkładała się różnie.

Lustracja byłaby więc jednym z elementów dekomunizacji,

do tego przy wyraźnym oddzieleniu sfery odpowiedzialności sowieckiej.
Lustracja w kształcie proponowanym w Polsce, bez dekomunizacji, służy przemieszczeniu odpowiedzialności od dysponenta władzy politycznej, jakim był aparat PPR i PZPR, do jednego z urzędów wykonawczych reżimu. Mamy do czynienia z działaniami pozorującymi lustrację i wybiórczym traktowaniem problemu odpowiedzialności personalnej, wyłącznie z poziomu jednej ze struktur wykonawczych narzuconego społeczeństwu systemu władzy. W tym wypadku pojęcie lustracji musi być obwarowane cudzysłowem. Fakt, że organa bezpieczeństwa zajmowały elitarną pozycję wśród całej kadry budującej system komunistyczny, nie może przesłaniać istoty zagadnienia w podporządkowaniu i dyspozycyjności wobec nadrzędnej władzy politycznej, nie bagatelizując przy tym dużej samodzielności działania, zasięgu wpływów i oddziaływania tej instytucji na różne dziedziny życia. Aparat bezpieczeństwa służył bezpośrednio interesom obozu rządzącego. Przyczyniał się do zachowania jego dominującej pozycji w społeczeństwie, posuwając się nawet do fizycznej likwidacji przeciwników panujących stosunków, co w początkowym okresie budowy podstaw systemu władzy komunistycznej stanowiło regułę postępowania. Teraz za krzywdy i upokorzenia moralne głównej części społeczeństwa mają odpowiadać często ofiary tego zbrodniczego systemu oraz jego pomocnicy. Autorzy "socjalistycznych przemian", dysponenci polityczni ze wszystkich ośrodków władzy, od centralnego kierownictwa partyjnego do jego najniższych szczebli terenowych, odpowiedzialni za decyzje podstawowe, podejmowane w imię zachowania panującego ustroju, pozostaną bez naznaczonej społecznie winy i kary.

Paradoks historii polega na tym, że niemożliwa jest pełna, zewnętrzna weryfikacja działań tajnych służb, nawet po upadku systemów totalitarnych. Lustracja jest zjawiskiem marginalnym, o które ocierają się w praktyce tajne służby. Decyduje uświęcona tradycja ochrony kontaktów operacyjnych. W KGB ujmowano to w jednej formule: "Nigdy nie publikować niczego o tajnych informatorach". Każdy przypadek podjętych współcześnie prób lustracyjnych należy rozpatrywać indywidualnie. Nawet w byłej NRD lustracja objęła tylko zachowane archiwum służby bezpieczeństwa, z wyłączeniem zbiorów akt wywiadu i kontrwywiadu. Na podstawie dostępnych informacji wynika, że wszędzie zasób aktowy został zdekompletowany. Nie ma informacji o przejęciu całej agentury tajnych służb NRD. Przechowały się w zasadzie archiwalia historyczne. Brakuje podstawowych dokumentów finansowych i operacyjnych z okresu poprzedzającego przewrót. Aparat bezpieczeństwa NRD miał widocznie dość czasu na "uporządkowanie" archiwum. Trudno też sobie wyobrazić, że przejęte archiwalia nie były badane przez służby BND, zanim trafiły do urzędu Gaucka. Pamiętać również trzeba, że nawet w tak ograniczonym zakresie lustracja została podjęta, gdy przestało istnieć państwo. NRD zostało wchłonięte przez demokratyczny organizm państwowy RFN. Podstawowym zagadnieniem, nad którym pracuje urząd Gaucka jest ujawnienie działań systemowych aparatu bezpieczeństwa NRD, co pozwoli na uzyskanie pełniejszej odpowiedzi na pytanie, jaką część historii powojennych Niemiec wypełniają działania sowieckich i enerdowskich tajnych służb.

Nie jest prawdą, jak chcą niektórzy historycy i politycy, że można dokonać oglądu akt służb specjalnych bez wniknięcia w ich kwestie osobowe, przypisania odpowiedzialności personalnej za przekazywane informacje i podejmowane na ich podstawie decyzje wykonawcze. Wywiad polski, w zakresie działań Urzędu Bezpieczeństwa, Służby Bezpieczeństwa i Urzędu Ochrony Państwa, jak każdy inny współcześnie, opierał się na osobowych źródłach informacji i analizy danych.

Postulat dostępu do archiwum byłego MBP i MSW,

z wyłączeniem akt identyfikacyjnych agentury, owych teczek ewidencyjnych, jest przekłamaniem rzeczywistości. Uwzględnia tylko fakt przemieszania działań aparatu bezpieczeństwa z funkcjami policji politycznej, wywiadu i kontrwywiadu. Świadczy o nieznajomości istoty zagadnienia oraz braku przygotowania merytorycznego i metodologicznego autorów tych zamysłów lustracyjnych do kwerendy źródłowej w aktach tajnych służb. Nie dostrzega się bowiem różnicy między spuścizną aktową innych urzędów czy organizacji politycznych. Akta ewidencyjne stanowią podstawowy zrąb każdej dokumentacji wywiadu i klucz do zrozumienia jego zamierzeń. Ogólniki i półprawdy nie zastąpią rzetelnej wiedzy. Każde celowe działanie przyporządkowane jest instytucjonalnie do konkretnej osoby lub zespołu osób. Bez rozpoznania takich osób w dziedzinie wywiadu operuje się stanem mgławicowym.

Dostęp do danych identyfikacyjnych współpracowników wywiadu daje możność pełnego zrozumienia zachowanej dokumentacji. Odtworzenie schematów strukturalnych i przypisanego im personelu kadrowego, funkcjonariuszy aparatu wywiadu oraz członków sieci agenturalnych, daje możność wniknięcia w zakres i charakter podejmowanych zadań. Dopiero wówczas staje się możliwa weryfikacja działań praktycznych wywiadu, rozstrzygnięcie kwestii wiarygodności źródeł informacji, przy ustaleniu kanałów personalnych obiegu dokumentacji agenturalnej i decyzji operacyjnych oraz określeniu poziomów kompetencji rozwijania lub powstrzymywania konkretnych działań wywiadowczych, po zdefiniowaniu kierunków zagrożeń. Teczki personalne pozwalają wreszcie zrozumieć mechanizm i konsekwencje działań, podejmowanych w ośrodkach dyspozycji politycznej, gdzie instalowano agentury wpływu. Bez wskazania osób penetrujących własne środowiska niemożliwe jest zrozumienie decyzji, jakie wychodziły z tych środowisk.

Wewnętrzna kontrola stanu służb specjalnych,

krytyczny przegląd ich działań operacyjnych jest zadaniem dla samego aparatu wywiadu. Badania zewnętrznych komisji śledczych bezpośrednio na żywej tkance dokumentacji operacyjnej są niemożliwe do wykonania, na co nie pozwala system wewnętrznych zabezpieczeń zasobu dokumentacyjnego. W ogóle nie ma praktycznych możliwości dostępu do wszystkich danych operacyjnych. Wiele informacji uzyskuje się w nie rejestrowanych przez wywiad fazach wykonawczych operacji, przeważnie przy współpracy z obcymi służbami, które w takich kontaktach zastrzegają sobie pełną anonimowość. Przede wszystkim jednak zapis dokumentalny nie obejmuje ustnych zarządzeń, wytycznych, poleceń, raportów i doniesień agenturalnych wywiadu i kontrwywiadu. Typowy dla tych właśnie służb system komunikacji, nie utrwalonego w żadnej formie przekazu i obiegu informacji, nie podlega żadnej formalnej kontroli zewnętrznej, nawet w obrębie samego aparatu wywiadu. Celowe przemilczenia i różne deformacje wtórnych opisów dokumentalnych oraz masowe niszczenia całych partii akt w trybie współczesnych czynności operacyjnych powiększają luki i skalę niewiadomych w materiale podstawowym. O wielu sprawach nie dowiemy się nigdy. Taka jest natura funkcjonowania służb specjalnych. Wszelkie badania, podejmowane przez czynniki poza wywiadem, nie mogą być przez to obiektywne. Lustracja, w rozumieniu dokładnych oględzin czynności operacyjnych przez czynniki poza wywiadem, jest możliwa dopiero po wyłączeniu badanego zasobu aktowego z głównego archiwum, który nie ma już znaczenia dla bieżących prac wywiadu.

Dla służb specjalnych istnieje tylko problem weryfikacji kadr oraz zadań wywiadowczych i metod zbierania informacji, przy zmianie ogólnej sytuacji politycznej. Podjęte wówczas zabiegi sprawdzające obejmują rozpoznanie popełnionych w przeszłości błędów oraz przyczyn niepowodzeń przedsięwziętych operacji, w tym głównie w fazie wykonawczej, na styku z rzeczywistością polityczną. Dobrze, jeśli przy okazji dokonuje się okresowego przemodelowania pracy wywiadu. Zabiegi takie miały miejsce w Polsce po 1989 r. Powołanie UOP w 1990 r. nie wpłynęło jednak znacząco na kondycję aparatu wywiadu. Odziedziczony po PRL schemat pracy SB funkcjonował dalej. Obowiązywały dawne kanony służby oraz przestarzałe podejście do zadań wywiadu i kontrwywiadu, co mogło prowadzić do formułowania uproszczonych i błędnych założeń operacyjnych.

Tymczasem na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat wywiady państw zachodnich zostały ostatecznie zdominowane przez analityków, posługujących się naukowymi metodami kontroli informacyjnej przeciwnika, zarówno w dziedzinie "białego" wywiadu, jak i, w znacznie mniejszym zakresie, klasycznych form pracy tajnych służb, co wynika z ich naturalnego rozwoju. Tajny system zbierania informacji zszedł już dawno na drugi plan, pozostał domeną agentur, wykonujących wydzielone zadania specjalne. W nowych warunkach dawne, tajne środki rozpoznania zawodzą w konfrontacji wywiadowczej. Myślenie o wywiadzie w tradycyjny sposób stało się zawodne i zgubne, niosąc ze sobą marazm i brak perspektyw rozwoju. Każde służby mogą być profesjonalne tylko w określonym zakresie swych realnych możliwości i zainteresowań. Przyjmuje się, że wywiad operuje realnymi faktami, a więc takimi, które postrzegają jego agendy. Tymczasem pewne dziedziny obcej penetracji wywiadowczej mogą być w ogóle nie zauważone, gdy nie obejmuje się całej, realnej rzeczywistości. Zdefiniowanie podstaw niebezpieczeństwa nie oznacza ustalenia wszystkich kierunków zagrożenia interesów państwa. W rezultacie pozostają nie rozpoznane duże obszary aktywności wywiadowczej i nie funkcjonują całe piony operacyjno-analityczne rozpoznania zewnętrznych wpływów. Klasycznym tego przykładem jest utrzymująca się do dzisiaj w UOP

programowa niechęć do "białego" wywiadu

i traktowanie jego ustaleń jako drugorzędnych, a w dziedzinie prac operacyjnych nieprzygotowanie do konfrontacji z zagadnieniem agentury wpływu. W każdych warunkach służby wywiadowcze podporządkowane są władzy państwowej, która określa im pole działania, w obrębie wyznawanej orientacji międzypaństwowych stosunków politycznych. Kierunek i zakres aktywności wywiadowczej wyznacza interes państwa. Służby specjalne nie mogą działać według odrębnych założeń strategicznych, chyba że jedna ze stron prowadzi podskórnie samodzielną grę na swoim poziomie kompetencji władzy państwowej, opierając się na własnym zapleczu politycznym, wewnętrznym i zewnętrznym, przy niespójności otwarcie głoszonej wykładni racji stanu oraz wykonawczej polityki rządowej. Jednakże, wcześniej czy później, musi dojść do konfrontacji postaw i ujednolicenia ogólnej wymowy politycznej podjętych działań. Przypisywanie aparatowi bezpieczeństwa odpowiedzialności za politykę państwa jest więc błędne w samym założeniu, oderwane od całego kompleksu uwarunkowań, stanowiących bezpośrednią siłę sprawczą przyjętych zadań taktycznych dla rozwiązania problemów grupy rządzącej.

Faktem jest, że UOP nie potrafił przeciwstawić się widmu lustracji, której głównym rzecznikiem stał się ostatecznie szef MSW w rządzie Jana Olszewskiego, minister Antoni Macierewicz. 4 czerwca 1992 r. minister Macierewicz w atmosferze skandalu politycznego przesłał prezydentowi, premierowi, marszałkom Sejmu i Senatu oraz Konwentowi Seniorów, I prezesowi Sądu Najwyższego i prezesowi Trybunału Konstytucyjnego dane kilkudziesięciu osób z grona czołowych reprezentantów państwa, w osobach prezydenta i marszałka Sejmu, a także członków rządu i parlamentu oraz wysokich urzędników Kancelarii Prezydenta, którzy mieli w przeszłości współpracować z SB i UOP. Powagę państwa uratowały działania prezydenta Lecha Wałęsy. Rząd został odwołany, ale pozostały krążące po kraju listy konfidentów. Nawet w tak skromnym zakresie, ograniczonym do najwyższych władz w państwie, nie zachowano poufności przekazanych informacji. Okazało się wkrótce, że przeprowadzona lustracja nie miała prawnego uzasadnienia, ale przyjął się zwyczaj weryfikacji danych o kandydatach na ważne stanowiska w państwie, powszechny do tej pory w MSZ i MSW. Wprawdzie część najważniejszej dokumentacji SB wcześniej zniszczono (podobnie jak akta Wojskowych Służb Informacyjnych), jednak pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że nadzór KGB nad MSW nie był tylko formalny. Służbę Bezpieczeństwa zobowiązano do wymiany informacji operacyjnych oraz osobowych. Kontrola informacyjna UOP nad danymi z zasobów dawnych archiwów MSW oznaczała więc fikcję. Nie zweryfikowano oficjalnie proskrypcyjnych "list Macierewicza".

Oskarżenia nie uzyskały nawet sankcji moralnej.

Lustracja nie wpłynęła w sposób zasadniczy na losy osób zweryfikowanych negatywnie. Wiele z nich piastuje w dalszym ciągu wysokie urzędy i godności honorowe w państwie, w jego ośrodkach centralnych, jak i na szczeblu lokalnym. Przyczyn takiego stanu rzeczy należałoby szukać w powszechnej współcześnie kompromitacji idei lustracyjnej, a także w niezupełnie określonym układzie realnych wpływów starych i nowych sił, w którym większość osób posądzonych o współpracę ze służbami bezpieczeństwa mogło dalej funkcjonować, pozostając w obrębie wyznawanej orientacji politycznej.

Przede wszystkim jednak przyjęty tryb lustracyjny przy weryfikacji kadr państwowych nie obejmował właściwej kategorii osób, o rzeczywistych powiązaniach agenturalnych w przeszłości. Opierano się na typowej dla aparatu bezpieczeństwa dokumentacji o charakterze policyjno-rozpoznawczym, z wyłączeniem akt agenturalnych. Przemieszano różne dokumenty prowadzonych spraw z materiałami informacyjnymi. Wystarczyło, że agentura była przyporządkowana sieci wywiadu lub kontrwywiadu, a nie było do niej dostępu. Służba Bezpieczeństwa używała tych właśnie sieci do rozpracowania operacyjnego działań opozycji. Klasyfikacja operacyjna sieci konfidencjonalnej, opierającej się na świadomych lub nieświadomych informatorach pionu politycznego SB, którzy niejednokrotnie znajdowali się w przymusowych sytuacjach kontaktów z organami bezpieczeństwa PRL, różni się istotnie od sieci
agenturalnej, wpływającej od wewnątrz na działania różnych grup i organizacji z kręgów opozycyjnych.

Krytyczny przegląd dokonań UOP powinien obecnie zawierać ocenę własną stopnia rozpoznania wywiadowczego i kontrwywiadowczego zagrożeń bezpieczeństwa oraz ochrony interesów Polski, przez określenie zasięgu przyjętych zainteresowań operacyjnych, analizę konfrontacji wywiadowczej z obcymi służbami specjalnymi, z rozpoznaniem ich zamiarów operacyjnych. Nakładał się na to przekaz informacyjny dla czynników rządowych. Wszystkie składniki oceny weryfikowała rzeczywistość, sukcesy i porażki polityki państwa. Problem centralny określenia kierunków zagrożeń dla Polski stanowiło rozpoznanie zasadniczych tendencji rozwojowych zjednoczonych Niemiec, jak również odradzającego się imperializmu rosyjskiego.

Na podstawie skrupulatnej analizy powszechnie dostępnych, jawnych informacji można było bez większego trudu

wyciągnąć właściwe wnioski o konsekwencjach międzynarodowych rozwoju sytuacji w ZSRR,

a później w Rosji, ze wskazaniem celów długofalowych i oddzieleniem zjawisk krótkotrwałych od czynników stałych w polityce mocarstwowej wschodniego sąsiada. Pierwsze sygnały o niebezpieczeństwie rosyjskim dla Polski można było rozpoznać przynajmniej od początku 1990 r. Takimi informacjami dysponowała SB i UOP. "Celem polityki ZSRR" - czytamy w jednym z materiałów analitycznych, datowanym na 5 kwietnia 1990 r. - "jest odbudowa w nowej formie imperium sowieckiego, federacji państw albo narodów, jako przeciwstawienie federacji europejskiej. W nowej Europie mają mieć dominujący wpływ polityczny Niemcy i Rosjanie. Wpływy amerykańskie mają być wyrugowane z Europy. Z punktu widzenia Moskwy, Polska musi być zależna albo od Niemiec, albo od Rosji. Nie do przyjęcia jest wariant Polski niezależnej od Niemiec i Rosji, a opierającej się na sojuszu z USA. Dopóki Rosja nie upora się z własnymi problemami, Polska ma prowadzić politykę niezdecydowaną, na "przetrzymanie", z pozorami niezawisłości". Wobec tego - dodano we wnioskach - "Polska powinna wykorzystać obecną sytuację międzynarodową do faktycznego oderwania się od Moskwy. Metoda ewolucji jest iluzją. Potrzebne są zdecydowane i jednoznaczne deklaracje (np. forum ONZ, wystąpienie z Układu Warszawskiego, przy wsparciu Zachodu, i deklaracja wejścia do NATO)". Fakt dosyć wczesnego określenia zamiarów i taktyki "rozpadającego się" imperium sowieckiego wobec Polski jest znamienny, tak jak brak wyraźnego przeciwdziałania ze strony czynników władzy w państwie, jeśli znany był im cały obraz sytuacji, a publicznie głoszone dążenia do przewartościowania dawnych i nowych kierunków aliansów odzwierciedlały rzeczywiste intencje ówczesnego kierownictwa politycznego w Warszawie.

Bez większego wysiłku można było wskazać środowiska, które mogły realizować zamierzenia rosyjskie w Polsce. Wszędzie komuniści stanowili odrębną formację ideologiczną doktrynalnego trwania przy dawnych powiązaniach wewnętrznych i zewnętrznych. W okresie przejściowym, w jakim znalazła się Polska po 1989 r., należało wziąć pod lupę całe życie polityczne, w tym szczególnie te ugrupowania, które wyrastały z dawnych układów wasalnych z ZSRR. W ten sposób ugrupowania te mogły przynajmniej uwiarygodnić swoje działania. Agentura wpływu nie była zagadnieniem nowym w pracy operacyjnej wywiadu i kontrwywiadu (szerzej o zagadnieniu agentury wpływu pisałem w "Rzeczypospolitej" w nr 17 z 20-21 stycznia br.). Zbagatelizowanie ostrzeżeń świadczyło o tym, że kierownictwo UOP nie zdawało sobie sprawy ze skali problemu, jeśli w ogóle go postrzegało w kategoriach zagrożenia dla interesu państwa.

Późniejszy bieg wydarzeń, ujawnienie pod koniec 1995 r. penetracji wywiadowczej Rosji na szczytach władzy o wyraźnych cechach agentury wpływu, dowiódł, że dla bezpieczeństwa Polski ten kierunek zagrożeń był aktualnie najważniejszy. Możliwość obcej kontroli informacyjnej, prowadzonej z najwyższych poziomów władz państwowych, oznaczała, że w tym kierunku służby kontrwywiadu nie prowadziły wcześniej rozpoznania i nie podjęły przeciwdziałania, pozwalając na ukorzenienie się agentury, przez zdobycie własnej, odrębnej pozycji w układach ekonomicznych i politycznych, opierających się na dawnym zapleczu kadrowym i społecznym władzy komunistycznej. Nieodparcie nasuwają się tutaj analogie do roli mniejszości niemieckiej w okresie wojny we wrześniu 1939 r. Kontrwywiad nie panował wówczas nad sytuacją, zaskoczony zwłaszcza dużą intensywnością działań V kolumny, która w nowej rzeczywistości, totalnej konfrontacji politycznej, stawała się ciałem obcym i wrogim Obecnie nie można oprzeć się wrażeniu, że tzw. lewica postkomunistyczna została wpisana w scenariusz KGB destrukcji politycznej "solidarnościowego" układu władzy i odbudowy dawnych wpływów w Polsce. Należy podkreślić, że agentura wpływu, jako odrębna kategoria operacyjna wywiadowczych struktur dezinformacji i inspiracji, działa systemowo, tworząc przedpole do zmian politycznych, przeprowadzanych w interesie jej zewnętrznych i wewnętrznych mocodawców. Można ją zwalczyć tylko poprzez

wprowadzenie własnego systemu kontroli i neutralizacji politycznej

jej wpływów. Kwestią otwartą pozostaje zagadnienie odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie wdrożono zawczasu właściwych mechanizmów sprawdzających, które wyeliminowałyby zagrożenie. Decydowali o tym politycy, albo braki w przygotowaniu profesjonalnym aparatu UOP. Wiele oficjalnych i nieoficjalnych wypowiedzi osób kompetentnych w sprawie zawiera w sobie projekcję zewnętrznej inspiracji obserwowanych ostatnio zdarzeń, którą nietrudno wpisać w schematy działania agentury wpływu, poddanej rosyjskiej dyspozycyjności. To jest zasadnicza kwestia całego problemu, z głównym pytaniem o centralny punkt odniesienia powiązań agenturalnych, który ma umocowanie w ośrodkach decyzyjnych w państwie, tworząc własny system władzy nieformalnej. Widać, że adresatem albo nośnikiem przekazu informacyjnego, świadomym i nieświadomym, uaktywnionych struktur dezinformacyjno-inspiracyjnych jest aparat lewicy komunistycznej, wraz z podbudowującym go nostalgicznym zapleczem politycznym i gospodarczym, które grupuje ludzi starego systemu. Niestety, nie było takiego założenia operacyjnego w pracach UOP, co wydawałoby się niezbędne nawet w tym celu, aby wykluczyć przywołany wyżej scenariusz.

Warto przy tej okazji odnieść się również do zaplecza technicznego UOP. Wyobrażenie o środkach, jakimi dysponuje polski wywiad dla zabezpieczenia dokumentacyjnego prowadzonych operacji najlepiej oddają niepełne nagrania zbyt krótkich taśm magnetofonowych. Pomijając fakt, że ogólnie dostępne środki techniczne pozwalają na ciągły nasłuch i nagrywanie sygnałów audio i wideo z elektronicznym sterowaniem zapisu, to ważne operacje wywiadowcze są powszechnie dublowane, a utrwalenie obrazu i dźwięku, dodatkowo kodowane, jest prowadzone z dwóch niezależnych źródeł.

Podobnych problemów w minionym okresie było znacznie więcej, ale nie miejsce tutaj na ich wyliczanie. Chodzi o ogólne zagadnienie spójności działań politycznych, wewnętrznych i zagranicznych. Nieokreśloność polskiej polityki jest zgubna dla wywiadu. Gdy nie ma jasnych kryteriów racji stanu państwa, niemożliwe staje się określenie istotnych kierunków zagrożeń. Bliższe wejrzenie w kwestie merytoryczne wiarygodności politycznej elit rządzących, rozpatrywane na styku dwóch rzeczywistości, interesu państwa oraz polityki rządu, w powiązaniu z wykonywanymi zadaniami tajnych służb, powinno stać się przedmiotem postulowanych wewnętrznych czynności weryfikacyjno-lustracyjnych działania operacyjnego UOP.

Zaniechanie dyskusji merytorycznej w tym kształcie nie tylko zmniejsza skuteczność działań wywiadu, ale wprowadza element destrukcji w jego prace, uniemożliwia istotne przemodelowanie i dostosowanie się do nowych warunków szybko zmieniającej się zewnętrznej rzeczywistości politycznej, co w efekcie prowadzi do katastrofy państwa, które nie umie sobie poradzić z oceną przyczyn, przebiegu i następstw bardziej znaczących faktów i negatywnych zjawisk z jego najbliższej historii, nie mówiąc już o ich skutecznym przełamaniu.

Podsumowując, należy stwierdzić, że wywiad polski w swojej krótkiej, kilkudziesięcioletniej historii, nie dopracował się systemu wczesnego ostrzegania zarówno dla samego państwa, jak i dla służby, którą reprezentował. Wiele win można przypisać nieodpowiedzialnym działaniom polityków, jednak

kwestie bezpieczeństwa własnego zaplecza agenturalnego i służbowego

leżały w zakresie wiedzy i kompetencji kierownictwa tajnych służb, które w zasadzie nie umiało stanąć na wysokości zadania w obronie własnych interesów, gdy dochodziło do zawieruchy wojennej albo politycznej, ukazując w pełnym zakresie nieprzygotowanie do konfrontacji wywiadowczej. Własne pozycje na tajnym froncie zdobywa się żmudną i celową pracą, z wykorzystaniem najnowszych technik i metod kontroli informacyjnej. Każda próba uchybienia sztywnym i rygorystycznym wymogom tajemnicy operacyjnego zaplecza podjętych działań musi oznaczać zdradę stanu, niezależnie od motywacji tych prób oraz pozycji służbowej albo politycznej ich mocodawców. Realnego wpływu na stan bezpieczeństwa państwa nie zastąpią deklaracje i działania pozorujące wielkość i siłę tajnych służb, skrywających za zasłoną tajemniczości słabość i niekompetencję, zwłaszcza wówczas, gdy muszą one realizować zamierzenia aktualnego układu władzy w państwie i reprezentowanej w nim formacji politycznej. Podjęte w ostatnich latach zamiary uwiarygodnienia prac UOP przy rozpracowywaniu zagrożeń na kierunku rosyjskim mogły zapoczątkować postulowane przemiany i reformę prac wywiadu. Źle się jednak stało, że dyskusję merytoryczną przeniesiono na płaszczyznę sporu politycznego, a przy podjętych próbach ujawnienia zakulisowej roli sowieckich i rosyjskich służb specjalnych w polskim życiu politycznym wystąpiły dążenia do zniszczenia możliwości operacyjnych i destrukcji wywiadu UOP. Widać, że wciąż nie dopracowano się właściwych narzędzi posłuchu dla wniosków z ustaleń operacyjnych wywiadu, aby skuteczniej bronić racje państwa przeciwko interesom grupy rządzącej, gdyby te były rozbieżne przy ocenie zagrożenia bezpieczeństwa. Wszelkie działania weryfikacyjno-lustracyjne powinny podbudowywać procesy demokratyzacyjne, mieszcząc się w formule dekomunizacji i zawierając elementy reformy urzędów gwarantujących bezpieczeństwo państwa, aby w efekcie zaprzeczyć długiej tradycji ich małej wiarygodności.

Na co obecnie przygotowują się służby w Polsce?

- Na zamieszki, na zmiecenie całej klasy politycznej, na oddanie władzy w ręce PiS? Wcale nie jest tak trudno na to odpowiedzieć. Wystarczy rozejrzeć się wokół siebie. Na pewno są czujni i gotowi.


źródło: http://www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/istnieje-agentura-w-mediach-,6605807073

0 komentarze:

Prześlij komentarz

.