wtorek, 20 sierpnia 2013

Liberalizm jest niezgodny z ludzką naturą

 
Projekt Rousseau był projektem utopijnym, stąd próba jego urzeczywistnienia nie mogła się ziścić, natomiast droga do jego realizacji musiała być krwawa (rewolucja francuska).

Chciałbym zaproponować teraz dwa spojrzenia na liberalizm. Obydwa negatywne. Niestety. Wbrew różnym entuzjastom i propagatorom liberalizmu nie jest on ani przyjazny człowiekowi i społeczeństwu ani też nie jest systemem najlepszym z możliwych, Co więcej jest utopią, której w całości nie da się wprowadzić. Ideolodzy liberalni żywią mniemanie, że wystarczy przekonująco wyłożyć wszelkie dobrodziejstwa liberalnej doktryny a ludzie natychmiast przekonają się do jedynie słusznej drogi rozwoju: duchowego i ekonomicznego. Nic bardziej błędnego. Ludzie w swoich wyborach nie kierują się rozumem a emocjami.

Liberalizm jest doktryną, głoszącą zupełną niezależność wolności ludzkiej, a tym samym przecząca wszelkiej nad człowieka wyższej powadze w porządku umysłowym, religijnym i politycznym. Liberalizm jest więc ostatecznym rozwinięciem pychy ludzkiej przeciwko miłości Bożej i ostatnim wysiłkiem stworzenia rozumnego przeciwko opiece i kierownictwu swego Stwórcy.

Zasadniczym symbolem liberalizmu jest głośna z czasów rewolucji francuskiej Deklaracja praw człowieka. Ta deklaracja utorowała drogę reżimowi liberalnemu w sferze światopoglądowej i gospodarczej. Liberalizm jest de facto zniewoleniem jednostki i społeczeństwa. Jest przyzwoleniem i uzasadnieniem stosowania przemocy wobec innych inaczej myślących i czyniących. Mimo, że na ustach ma frazesy o wolności to zniewala. I przywłaszcza sobie prawa jednostek i narodów, które wynikają z zupełnie innych źródeł. Niepodległość, wolność, wcale nie muszą wynikać z idei liberalizmu.

Liberalizm ma nieludzką twarz

Liberalizm jest systemem nieludzkim. Z całą pewnością ideologia liberalizmu i liberalny system polityczny jest niezgodny z naturą człowieka, która ma charakter wspólnotowy. Każda zaś wspólnota opiera się na konstytuujących ją wartościach. Ci, którzy opierają się nim, kontestują je, są eliminowani w drastyczny sposób. W czasach świetności Cywilizacji Zachodu społeczeństwo eliminowało heretyków i wolnomyślicieli, podpalając pod nimi drewniane stosy, czyli penalizując herezję, bluźnierstwo i apostazję. Potem rozpoczęło się zjawisko opisane znakomicie przez Carla Schmitta w jego pracy „Lewiatan w teorii państwa Thomasa Hobbesa” (1937): mediewalne społeczeństwo monoideowe zaczęło pękać i pod skorupą oficjalnej ortodoksji zaczęły się pojawiać prądy wolnomyślicielskie. Najpierw publicznie oddawano jeszcze Bogu cześć wedle ustalonej przez suwerena ortodoksji, ale w sercu już w to nie wierzono, a w końcu publicznie zaczęto kwestionować wszystkie prawdy. I tak oto narodziło się społeczeństwo liberalne. Schmitt uważał takie zjawisko za nietrwałe, gdyż sprzeczne z naturą ludzką, która domaga się, aby wspólnota ufundowana była na jakiejś ortodoksji. Stąd pojawiły się „ortodoksje zastępcze”, które podjęły próby narzucenia masom zeświecczonej religii w postaci ideologii. To świat dwudziestowiecznych totalitaryzmów.

Niemiecki prawnik uważał, że oto świat powrócił do pewnej bardzo niedoskonałej „normalności”, czyli do monoidei, acz o laickim i mitycznym charakterze. Ideologia totalitarna to taka zlaicyzowana postać religii. Nie ma wątpliwości, że Carl Schmitt pomylił się co do tego, że przyszłością świata jest monoidea faszystowska. Ma jednak rację co do natury ludzkiej: ta rzeczywiście domaga się jedności wierzeń, jedności poglądów i walki z odstępcami za pomocą ustaw o świętokradztwie. Kwestią wtórną jest, czy ortodoksją będzie katolicyzm rzymski, luteranizm, anglikanizm, faszyzm, bolszewizm czy demoliberalizm. Mechanizm ludzkiego myślenia jest zawsze ten sam: mamy wspólnotę i chcemy, abyśmy wszyscy czuli się jako jedno wielkie „my”. Dlatego domagamy się brutalnego spacyfikowania odstępców, którzy świętokradczo naruszyli drogie nam wartości, bez których nie istnieje nasza wspólnota polityczna.

Ktoś spyta o Prawdę? Schmitt odpowiada cytatem z Hobbesa: „To władza, a nie prawda tworzy prawo” (Auctoritas non veritas facit legem). Kwestia nie sprowadza się do tego, czy prawda w ogóle istnieje – ludzie nie umieją funkcjonować bez pozytywnej odpowiedzi na to pytanie – ale do kwestii, która z oferowanych nam prawd jest rzeczywiście „prawdziwa” (czyli twierdzenie jest zgodne z rzeczą – jakby to powiedział Arystoteles)? Mówiąc znów językiem Hobbesa: w sumie nie jest istotne, czy prawda istnieje i która z oferowanym nam prawd jest „prawdziwa”. Ważne jest tylko, kto decyduje, co jest prawdą i która z nich ma być oficjalną doktryną integrującą ludzi w społeczeństwo (Quis interpretabitur?). Tak właśnie odczytuję wspomniany projekt ustawy o „mowie nienawiści”.

Na naszych oczach widzimy przełomowy moment w polskiej historii: oto kończy się wolność proklamowana w błyskach fleszy w 1989 roku. Oczywiście ktoś powie, że nigdy jej nie było, iż III RP od samego początku przeżarta była socjalizmem. To oczywiście prawda, ale cały ten bajzel funkcjonował przez prawie ćwierć wieku z hasłami „wolności” na sztandarach, a jedną z podstawowych swobód była wolność wypowiedzi, sumienia i przekonań. I oto władza postanowiła nam powiedzieć zupełnie jasno i wprost: wolność właśnie się skończyła i będziemy represjonować wszystkich „bluźnierców” wobec oficjalnej doktryny państwa, którą jest „wolność”, „tolerancja” i „prawa człowieka”.

Tak, my w Średniowieczu także represjonowaliśmy heretyków, z kolei faszyści i komuniści podobne prawodawstwo wprowadzili wobec przeciwników politycznych. Oto logika każdego normalnego, ludzkiego systemu władzy. Na naszych oczach liberalna demokracja także „domyka się” i ustanawia swoją wersję ustawy o „świętokradztwie”. To logiczne.

Rządząca Polską Platforma Obywatelska – a konkretnie przedstawiciele jej lewicowo-liberalnego skrzydła – zapowiedziała złożenie w Sejmie ustawy przeciwko „mowie nienawiści. Z medialnych doniesień dowiadujemy się, że penalizowana nie będzie wszelka „nienawiść”, lecz jedynie ta, która skierowana jest przeciwko cechom wrodzonym, niezależnym od człowieka. Chodzi o rasę, narodowość, płeć i orientację seksualną. Czyli przy okazji zostanie zadekretowane, że homoseksualizm nie jest chorobą, tylko wrodzoną „odmiennością”. W ten sposób ustawodawca rozstrzygnie problem, o który spierają się lekarze. Quis interpretabitur? Za pomocą tej ustawy system zadekretuje ochronę „grupy trzymającej władzę” w liberalnym państwie.

Co ważne, wręcz kluczowe, ustawa o „mowie nienawiści” nie ma dotyczyć tych elementów, które nie są wrodzone. A co nie jest wrodzone? Nabyta jest wiara chrześcijańska, patriotyzm, duma narodowa, własność prywatna. Bez groźby kary można więc będzie tryskać nienawiścią do Kościoła, polskości i właścicieli. Oto system pokazuje, że te elementy nie konstytuują wartości, na których zbudowana jest III RP. Po ewentualnym uchwaleniu ustawy o „mowie nienawiści” liberalna demokracja ostatecznie domknie się, przekształcając się w nowy monoideowy system z własną cenzurą.

Liberalizm wchodzi o to w fazę legalnego terroryzmu państwowego. To rodzaj antyśredniowiecza z antyteologią i antydogmatyką, zbrojny w ustawę o antybluźnierstwie, na straży której stać będą antyinkwizytorzy.
źródło: http://nczas.com/publicystyka/wielomski-ideologia-liberalizmu-jest-niezgodna-z-natura-ludzka-dlaczego/


Liberalizm jest utopią

Liberalizm, podobnie jak nominalizm, nie jest kierunkiem filozoficznym na wzór platonizmu, arystotelizmu czy tomizmu, jest to raczej pewien rozgałęziony nurt, który przecina w poprzek różne kierunki filozoficzne. Z tego tytułu trudno o jednolite określenie, czym jest liberalizm. Także analiza liberalizmu zorientowana być musi na poszczególnych myślicieli. Temat: czy w liberalistycznej koncepcji wolności jest miejsce na odpowiedzialność, dotyka jednej z kluczowych spraw mieszczących się w kręgu problematyki związanej z wolnością. Bez odpowiedzialności sama wolność stoi pod znakiem zapytania, a przecież liberalizm wolność uznaje za swe sztandarowe hasło.

Zobaczmy jakim deformacjom ulega lub do jakich deformacji w rozumieniu odpowiedzialności może prowadzić koncepcja wolności u sztandarowych postaci liberalizmu, do jakich bez wątpienia należały poglądy John Locke i J. J. Rousseau. W obu wypadkach zanika pojęcie odpowiedzialności indywidualnej, pozostaje miejsce dla odpowiedzialności zbiorowej albo zanik jakiejkolwiek realnej odpowiedzialności.

Filozoficzni ojcowie liberalizmu uważali, że wolność jest najbardziej podstawowym atrybutem człowieka znajdującego się w stanie natury. John Locke pisał: „By właściwie zrozumieć władzę polityczną i wyprowadzić ja z jej źródła, musimy rozważyć stan, w jakim wszyscy ludzie znajdują się naturalnie, a więc stan zupełnej wolności w działaniu oraz rozporządzaniu swymi majątkami i osobami, tak jak oni uznają za właściwe, w granicach prawa natury nie pytając nikogo o zezwolenie, bez zależności od woli innego człowieka". Dopiero po wolności mowa jest o równości i o własności.

A więc wolność w stanie natury jest to stan zupełnej, czyli doskonałej wolności (a perfect freedom). Doskonała wolność obejmuje działanie i rozporządzanie własnym majątkiem i osobami. Działanie to mieści się w granicach praw natury, które obowiązują wszystkich ludzi. Działanie zależne jest od działającego wedle jego pojęcia o tym, co jest właściwe. Niezależne jest natomiast od woli i zezwolenia innego człowieka.

Wolność w stanie natury nie jest - mówiąc językiem dzisiejszym - permisywizmem, czyli zgodą na robienie czegokolwiek, co się komu podoba. Locke wyjaśnia: „Człowiek posiada w tym stanie niemożliwą do kontrolowania wolność dysponowania swą osobą i majątkiem, nie posiada jednak wolności unicestwienia samego siebie ani żadnej istoty znajdującej się w jego posiadaniu, jeżeli nie wymagają tego szlachet-niejsze cele niż tylko jego samozachowanie. W stanie natury ma rządzić obowiązujące każdego prawo natury. Rozum, który jest tym prawem, uczy cały rodzaj ludzki, jeśli tylko ten chce się go poradzić, że skoro wszyscy są równi i niezależni, nikt nie powinien wyrządzać drugiemu szkód na życiu, zdrowiu, wolności czy majątku". Prawa natury obejmują więc prawo do życia, zdrowia, wolności i własności. Z takim prawem wiąże się też prawo do sądzenia i karania łamiących te prawa, łącznie z możliwością pozbawienia ich życia.

Pojawia się pytanie, czy i kto jest w stanie natury? Bo przecież człowiek przychodzi na świat w zorganizowanej już społeczności. Na to pytanie Locke odpowiada: „...obecnie wszyscy książęta i władcy niezależnych rządów na całym świecie znajdują się w stanie natury. Jasne jest, że na świecie nigdy nie brakowało ani nie będzie brakować dużej liczby osób znajdujących się w tym stanie"5. Stan natury obejmuje więc władców, którzy nie podlegając społeczeństwu, podlegają tylko prawom natury. Ale w stanie takim znajdują się wszyscy ci, którzy mocą własnej zgody nie stają się członkami jakiegoś społeczeństwa. Gdy natomiast ktoś zgodzi się na wspólnotę, to dobrowolnie przyjmuje na siebie szereg ograniczeń (praw) ustanowionych przez tę wspólnotę. „Stąd też ustają wszystkie prywatne sądy, a wspólnota na mocy stałych i niezmiennych praw jest bezstronnym i jedynym rozjemcą dla wszystkich".

Wolność człowieka w społeczeństwie polega na podleganiu tylko władzy powołanej na mocy zgody przez daną wspólnotę, a niepodleganiu jakiejkolwiek obcej woli i obcemu prawu. Jak wolność w stanie natury podlega tylko prawom natury, tak wolność polityczna podlega prawom natury i prawom danej wspólnoty.

Wspólnotą polityczną opartą na właściwych zasadach jest wedle Locke'a, nie monarchia absolutna, w której władca stawia się ponad społeczeństwem (i jest ciągle w stanie natury), ale społeczność obywatelska. „I tak każdy człowiek, zgadzając się z innymi na utworzenie jednego ciała politycznego pod władząjednego rządu, zaciąga wobec każdego człowieka w tym społeczeństwie zobowiązanie do podlegania postanowieniom większości. Ta pierwotna umowa, na mocy której połączył on się z innymi w jedno społeczeństwo, nie posiadałaby żad-nego znaczenia, nie byłaby żadną umową, gdyby pozostał on nadal wolny i nie zaciągał żadnych innych zobowiązań niż te, którym podlegał w stanie natury"8. Dobrowolne włączenie się do wspólnoty (umowa społeczna) pociąga za sobą dobrowolną zgodę na poddanie się głosom większości wyrażonym pod postacią uchwalonych praw. Ta zgoda większości ma znaczenie zgody wszystkich, ponieważ gdyby opierać społeczeństwo tylko na zgodzie wszystkich, to twór taki byłby bardzo krótkotrwały. A zatem człowiek w stanie społecznym ogranicza swą wolność, poddając się prawu stanowionemu. Następuje dobrowolne samoograniczenie własnej wolności.

Jak w tym świetle wygląda problem odpowiedzialności? Oddanie siebie pod władzę ogółu oraz traktowanie głosów większości jako wiążących mniejszość i poszczególne jednostki prowadzi do przekazania realnej odpowiedzialności osobistej na odpowiedzialność większości. W konsekwencji jedynym podmiotem odpowiedzialnym staje się władza, głównie władza polityczna. To następnie prowadzić może nawet do totalitaryzmu, a także do dominacji legalizmu. Totalitaryzm ten różnić się będzie od tyranii lub rewolucji sposobem dojścia do władzy. Totalitaryzm liberalny polega na dobrowolnym zrzeczeniu się wolności na rzecz władzy, podczas gdy tyran lub rewolucjonista do władzy dochodzi podstępem i przemocą. W zakresie sprawowania władzy władza liberalna i tyrańska traktuje społeczeństwo w sposób odpodmiotowiony, ponieważ tylko władza jest wolna i tylko władza ma władzę. Wolność społeczeństwa albo jest zawieszona (liberalizm), albo podeptana (tyrania), ale aktualnie społeczeństwu i jednostkom nie przysługuje. Dlatego w obu wypadkach, choć na różne sposoby, nie ma miejsca na aktualną odpowiedzialność indywidualną poszczególnych członków społeczeństwa. Niemniej jednak władza wyłoniona demokratycznie jest odpowiedzialna względem społeczeństwa, ponieważ jest aktualnie wolna, natomiast władza tyrańska jest samowolna, a więc przed nikim nie jest odpowiedzialna. Władza tyrańska jest wolna i nieodpowiedzialna, społeczeństwo żyjące pod władzą tyrańska jest zniewolone i nieodpowiedzialne. Władza liberalna jest wolna i odpowiedzialna; społeczeństwo znajdujące się pod władzą przez siebie wyłonioną jest aktualnie niewolne i nieodpowiedzialne, natomiast jest wolne i odpowiedzialne przy wybieraniu władzy.

O ile w sprawowania władzy w tyranii decydujące znaczenie ma wola władcy jakkolwiek wyrażona, to w przypadku liberalnej demokracji, decyduje wola większości wyrażona przy pomocy prawa (wówczas prawa stanowionego). Oderwanie prawa stanowionego od prawa natury, przy zachowaniu procedur demokratycznych, prowadzi następnie do legalizmu, czyli dyktatu prawa stanowionego, które może być przeciwne prawu naturalnemu i wówczas prawo staje się zalegalizowanym bezprawiem. Procedura (demokratyczna) rugować może obiektywne podstawy (prawo naturalne) i cel (dobro) stanowionego prawa.

Locke jednak mówi: „Społeczeństwo polityczne istnieje tam i tylko tam, gdzie każdy z jego członków zrezygnował ze swej naturalnej wła dzy i złożył ją w ręce wspólnoty nie wyłączając jednak tym samym możliwości odwołania się do ustanowionych przeznie praw"9 (podkr. P. J.). Takie odwoływanie się może mieć charakter albo pobożnego i bezsilnego życzenia, albo też przybierze postać zamachu stanu, ponieważ legalna władza posiada aktualnie całą wolność społeczeństwa i środki sprawowania władzy w skali całegopaństwa. Władza po wyborze jest już poza zasięgiem społecznego oddziaływania.

I takie właśnie mogą być konsekwencje liberalistycznej w sensie Locke'a koncepcji wolności. Prowadzą do statolatrii (kult państwa-władzy) i legalizmu (kult prawa stanowionego). Ze względu jednak na procedurę wyłaniania władzy (dobrowolność) państwo liberalne zazwyczaj przeciwstawiane jest w całości państwu totalitarnemu. Tymczasem państwo liberalne może być totalitarne w zakresie sprawowania władzy. Społeczeństwo liberalne jest wolne i odpowiedzialne w zakresie wyboru władzy, ale przestaje być odpowiedzialne po wyborze władzy, bo wówczas tylko władza jest wolna, a tym samym odpowiedzialna.

Jednak odpowiedzialność władzy liberalnej zależy od tego, czy uznaje ona coś, co leży poza zasięgiem jej wolności. Tym jest prawo naturalne. Jeżeli władza liberalna uznaje prawo naturalne, to w swoich postanowieniach wolność jej jest przez owo prawo związana, a tym samym pojawia się odpowiedzialność za zgodność postanowień z prawem naturalnym. Jeżeli jednak władza liberalna przestaje się liczyć z prawem naturalnym, to wówczas znika obiektywna podstawa odpowiedzialności. Władza „uwolniona" od obiektywnych podstaw prawa stać się może władzą totalitarną, kreującą prawo niezależnie od dobra i podmiotowości społeczeństwa. Jest to wówczas władza wolna (bo nie krępuje jej ani społeczeństwo, ani prawo naturalne) i nieodpowiedzialna (nie odpowiada za dobro społeczeństwa, które nie jest dla niej podmiotem). Społeczeństwo i poszczególne osoby są wolne do wybierania władzy, ale nie są wolne żyjąc pod określoną władzą, gdyż ich wolność przejęła władza. Społeczeństwo pozbawione aktualnej wolności przestaje być odpowiedzialne, tak jak zanika odpowiedzialność osobista.
Poglądy J. J. Rousseau są jeszcze bardziej radykalne niż Johna Locke'a. Rousseau uważał, że człowiek z natury jest doskonały. Zło bierze się ze społeczeństwa i cywilizacji, które popsuły doskonałego człowieka. Ideałem jest takie zorganizowanie społeczeństwa, które pozwoliłoby na odzyskanie pierwotnej doskonałości i wolności ludzkiej.

W poglądach Rousseau na temat wolności należy wyodrębnić dwa aspekty, jeden polityczny, drugi religijny. W aspekcie politycznym Rousseau staje przed dylematem: jaka forma zrzeszenia bronić będzie dobra poszczególnych osób tak, aby jednostka należąc do zrzeszenia pozostawała nadal wolna? Rozwiązanie jakie proponuje Rousseau bliskie jest w pierwszej fazie poglądom Locke'a, każdy dobrowolnie oddaje siebie ogółowi, ale w odróżnieniu od Locke'a Rousseau nie ceduje wolności jednostek na wybraną władzę polityczną. Władza ustawodawcza jest wyrazem woli wszystkich i dotyczy wszystkich. Oznacza to, że poszczególne osoby cedują swą wolność nie na jakąś władzę reprezentacyjną, ale na wolę powszechną, w której współuczestniczą. Tworzenie ustaw musi przebiegać poprzez referenda. Władza wykonawcza wydaje tylko przepisy szczegółowe i jest zależna od władzy wszystkich obywateli (ludu). Tak pojęta demokracja ma, zdaniem Rousseau, zabezpieczać równość i wolność wszystkich.

Projekt Rousseau był projektem utopijnym, stąd próba jego urzeczywistnienia nie mogła się ziścić, natomiast droga do jego realizacji musiała być krwawa (rewolucja francuska). Na czym polegał błąd? Na tym, że osiągnięcie jednomyślności we wszystkich sprawach jest w większości wypadków niemożliwe, mniejszość ulec więc musi większości. W ten sposób zanika wolność. Równość staje się fikcją ze względu na zróżnicowanie kompetencji. Ludzie, mając równe prawo głosu, nie są w równy sposób odpowiedzialni, ponieważ nierówne są ich kompetencje. Odpowiedzialność obejmuje nie tylko zakres wolności, ale również treść wolności, która wkracza na teren wiedzy i umiejętności.

Ale tu dotykamy głębszego problemu. O jakim „człowieku" mówi Rousseau? Jest to człowiek znajdujący się w stanie natury, którego odpowiednikiem nie tyle jest ktoś „dziki", żyjący poza społeczeństwem, ale biblijny Adam. Rousseau, mówiąc o człowieku w stanie natury, ma na myśli Adama przed grzechem pierworodnym. Ma to swoje ważkie konsekwencje. Zło w ludzkim działaniu jest skutkiem grzechu pierworodnego, jeśli jednak paradygmatem staje się Adam przed grzechem, stan do którego można dojść dzięki odpowiedniemu ustrojowi politycznemu, to pojawia się wówczas wizja nowego człowieka, który jest ponad dobrem i złem. Do wizji takiej dojdzie później Nietzsche, ale jej zalążki są u Rousseau, a powstały na tle spekulacji nie tyle filozoficznych, co teologicznych. Jeżeli człowiek w stanie natury jest poza grzechem, to pozostając w stanie wolności jest poza odpowiedzialnością, gdyż wręcz nie może uczynić nic złego. Apoteoza wolności człowieka w stanie natury prowadzi w konsekwencji do kultu nieodpowiedzialności, jako nieodłącznej towarzyszki wolności. Jest to uproszczona wersja poglądów Rousseau, ale takie staje się jej praktyczne oblicze. Ten liberalizm bardzo łatwo prowadzi do libertynizmu i permisywizmu. U jego źródeł leży błąd teologiczny, negujący obecność w ludzkim działaniu, z racji wewnętrznych (grzech), a nie zewnętrznych (społeczeństwo), skutków grzechu pierworodnego.

Liberalistyczna koncepcja wolności, choć stawia w punkcie wyjścia ludzką wolność jako najważniejszą cechę człowieczeństwa, prowadzi do totalitaryzmu, libertynizmu i permisywizmu. Są to różne formy zniewolenia, czy to politycznego (totalitaryzm), czy moralnego (permisywizm, libertynizm). Tak pojęta wolność pozostawia bardzo małe pole dla odpowiedzialności zarówno indywidualnej, jak i społecznej oraz politycznej. Istnieje bowiem silna tendencja i pokusa, aby wola (indywidualna lub zbiorowa) kreowała dobro, wskutek czego owo dobro wykreowane samo się tłumaczy przez odniesienie do woli, a nie do obiektywnego, zastanego i odczytanego układu rzeczy. Liberalistyczna koncepcja wolności stanowi zagrożenie dla prawdziwej i odpowiedzialnej wolności ludzkiej tak w wymiarze osobistym, jak i społecznym.


Za: http://www.piotrjaroszynski.pl/felietony-wywiady/czy-w-liberalistycznej-koncepcji-wolnosci-jest-miejsce-na-odpowiedzialnosc.html

0 komentarze:

Prześlij komentarz

.