Chciałbym powrócić do informacji jaka obiegła świat kilka miesięcy temu; czyli krótko po zajęciu przez Rosjan Krymu. Wtedy zastanawiano się powszechnie, czy Rosjanie nie rozpętają wojny na szerszą skalę.
Ujawniono wówczas tajny raport CIA o planach imperialnych Kremla w najbliższej przyszłości.
Dzisiaj, kiedy lider nacjonalistycznej Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji (LDPR) Władimir Żyrinowski oświadczył w rosyjskiej TV, że w wypadku konfliktu wojennego między Federacją Rosyjską, a Zachodem o Ukrainę Polska oraz kraje bałtyckie zostaną zmiecione z powierzchni ziemi ten plan ponownie nabrał złowrogiej aktualności.
Zdaniem Żyrinowskiego Władimir Putin podjął już decyzję o rozpoczęciu III wojny światowej.
To oświadczenie jest o tyle istotne, że zostało wygłoszone w rosyjskiej państwowej TV, a jak wiemy nic nie dzieje się tam przypadkowo. Żyrinowskiego można uważać (i słusznie) za nacjonalistę, faszystę i wariata, ale to co mówi najprawdopodobniej jest jednym z elementów rosyjskiej polityki zagranicznej. Nawet jak jest to tylko straszenie wojną. Oznaczać to może także ostrzeżenie żeby w razie rozpoczęcia inwazji Rosji na Ukrainę Zachód trzymał się od tego z daleka i dał wolną rękę Putinowi. Wygląda to na blef, ale wcale tak nie musi być. Bo któż może wiedzieć co siedzi w głowie szaleńca.
Powróćmy zatem do wspomnianego raportu.
Atak Rosji na Ukrainę to sprawa przesądzona – wynika z tajnego raportu CIA, ujawnionego przez telewizję CNN. Pytanie, kiedy to nastąpi? Niewykluczone, że już w ciągu najbliższych dni – ostrzegał wtedy analityk Paweł Felgenhauer na łamach amerykańskiego pisma „Foregin Policy”
Inwazja Rosji na Ukrainę to sprawa najbliższych dni. Do takiego wniosku doszli autorzy tajnego raportu CIA, ujawnionego przez amerykańską telewizję CNN. Według raportu, ruchy rosyjskich oddziałów są podobne do tych, jakie poprzedziły inwazję na Gruzję w 2008 r. i wojnę w Czeczenii. Podobny jest skład zgromadzonych wojsk i ich rodzaje.
Według wywiadu amerykańskiego, Rosja może wkroczyć na wschodnią Ukrainę w celu utworzenia połączenia lądowego z zajętym wcześniej Krymem. Rosyjskie wojska wtedy skierują się na trzy duże miasta ukraińskie: Charków, Ługańsk i Donieck. Obecnie wojska rosyjskie skoncentrowane są w Rostowie nad Donem, Kursku i Biełgorodzie oraz wokół tych miast na południowym zachodzie Rosji. Zapewne równocześnie nastąpi atak z Krymu, gdzie Rosjanie zgromadzii przynajmniej 10 tys. Żołnierzy.
Amerykański wywiad ocenia, że liczebność sił zgromadzonych przez Rosję przy wschodniej granicy Ukrainy to ponad 40 tys. żołnierzy. Oprócz wielu jednostek piechoty zmechanizowanej jest także artyleria przeciwlotnicza. W innych częściach Rosji postawiono w stan gotowości dodatkowe oddziały sił specjalnych, wojsk powietrznodesantowych i transportu powietrznego.
Autorzy nie podają żadnych dat ewentualnej inwazji na Ukrainę, ale nie mają wątpliwości co do tego, że ona nastąpi.
Jak się wydaje plany ataku na Ukrainę w celu jej całkowitego podbicia są przygotowane od dawna. Zapewne też od dawna są przygotowane plany wojny Rosji z Zachodem.
Obecnie utrzymuje się stan niepewności na granicy rosyjsko-ukraińskiej. Ukraińcy przechytrzyli Rosjan i okrążyli Donieck wraz z głównymi siłami rosyjskich dywersantów. Odcięli drogi zaopatrzenia, w tym dostawy sprzętu wojennego, żywności i siły żywej z Rosji. Donieck został pozbawiony możliwości wsparcia ogniowego ze strony Rosji, co ma cały czas miejsce w pobliżu Ługańska. Dlatego też Striełkow - główno-dowodzący rosyjskimi dywersantami w Doniecku, a także Putin wpadli w panikę.
Stąd rozpaczliwe nawoływania Moskwy o przerwanie ognia i pomoc humanitarną. Rzecz jasna - najlepiej na rosyjskich czołgach.
Sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen oświadczył, że nie widzi oznak wycofania rosyjskich wojsk przy granicy z Ukrainą. Jego zdaniem nadal "bardzo prawdopodobna" jest interwencja militarna Rosji na wschodzie tego kraju. Rzecznik ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Andrij Łysenko oświadczył z kolei, że Rosjanie zgromadzili przy granicy z Ukrainą 45 tys. wojsk oraz ciężki sprzęt.
Jeszcze klika dni temu NATO szacowało, że Rosja zgromadziła przy wschodniej granicy z Ukrainą ok. 20 tys. żołnierzy. Sojusz przestrzega, że Rosjanie mogą wykorzystać ciężką sytuację w rejonie walk na wschodzie, by pod tym pretekstem wprowadzić wojska na teren Ukrainy.
W poniedziałkowym wywiadzie dla agencji Reutera sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen powiedział, że ocenia jako "bardzo prawdopodobną" rosyjską interwencję na wschodzie Ukrainy.
W poniedziałkowym wywiadzie dla agencji Reutera sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen powiedział, że ocenia jako "bardzo prawdopodobną" rosyjską interwencję na wschodzie Ukrainy.
Podkreślił również, że Sojusz nie odnotował oznak zmniejszenia obecności rosyjskich wojsk przy granicy z tym krajem.
- Widzimy, jak Rosjanie wypracowują pretekst do działań militarnych pod przykrywką misji humanitarnej i obserwujemy przygotowania wojskowe, które będą mogły zostać wykorzystane do przeprowadzenia nielegalnych operacji militarnych na Ukrainie - powiedział Rasmussen.
Coraz więcej wojsk?
Rzecznik ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Andrij Łysenko oświadczył z kolei w poniedziałek, że Rosjanie zgromadzili przy granicy z Ukrainą 45 tys. wojsk. Oprócz żołnierzy - zdaniem Kijowa - przy granicy znajduje się m.in. 160 czołgów, 1360 transporterów opancerzonych, 390 sztuk uzbrojenia artyleryjskiego czy 150 wieloprowadnicowych wyrzutni artyleryjskich pocisków rakietowych BM-21 Grad.
Ambasador USA przy ONZ Samantha Power przestrzegła w piątek Rosję, że wszelka jednostronna interwencja na Ukrainie pod pozorem misji pokojowej będzie traktowana jako inwazja.
W poniedziałek rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zapewnił, że Rosja nie zdecyduje się na wysłanie pomocy humanitarnej na Ukrainę, jeśli nie zgodzą się na to wszystkie strony konfliktu.
Atak Rosji na Europę
- jak się wydaje jest nieprawdopodobny w obecnej sytuacji. Ale czy później do niego dojdzie - niewiadomo.
Tak jak pisałem już kiedyś. Najłatwiej można było powstrzymać Putina, gdy wszedł ze swoimi "zielonymi ludzikami" na Krym. Jednak wtedy wojska ukraińskie były zdemoralizowane, rozbrojone i pozbawione skutecznego dowództwa, a gwaranci niepodległości Ukrainy (porozumienie budapesztańskie) schowali głowy w piasek i udawali, ze nic nie widzą.
Dużo trudniej było powstrzymać Putina, gdy zaczął destabilizować wschód Ukrainy wysyłając dywersantów i terrorystów, których zadaniem było doprowadzić do pospolitego buntu ludności i wcielenia w życie rosyjskiego planu propagandowego pod nazwą "Małorosji". To się nie udało, bo ukraińska ludność rosyjsko języczna zachowała się biernie (z nielicznymi wyjątkami). Jednak rozniecone nacjonalistyczne i imperialne nadzieje Rosjan cierpliwie czekają na kolejny (po aneksji Krymu) sukces ich wielkiego przywódcy Putina.
A więc - trudniej było powstrzymać Rosjan, gdy ruszyła ukraińska Operacja Antyterrorystyczna, ale wciąż było to możliwe przy wsparciu wojskowym i logistycznym NATO. Jednak ukraińskie apele o pomoc spotkały się ze stanowczym sprzeciwem Niemiec i pomniejszych państw jak Węgry czy Czechy, które postanowiły ugrać w tym coś dla siebie.
Jeżeli zacznie się inwazja na Ukrainę a państwa Zachodu znowu nic nie zrobią to z pewnością przybliży to konfrontację militarną Rosji z Zachodem. Rozzuchwalony Putin będzie przekonany, że mu wszystko wolno. Dokładnie tak samo jak Hitler w 1939-m. Plany rosyjskie znamy: po Ukrainie będą państwa bałtyckie a potem Polska.
Na co liczą przywódcy Polski, od dłuższego już czasu zachowując całkowite milczenie i bierność? - Nie wiadomo. Jedno jest pewne - takie zachowanie źle wróży na przyszłość.
0 komentarze:
Prześlij komentarz