niedziela, 17 sierpnia 2014

Przewidywalna Rosja i naiwny Zachód, w tym Polska

- Jednym słowem geopolityka i sytuacja w regionie na dzień 17 sierpnia 2014.


Problem rosyjski to problem jaki Europa sama sobie stworzyła lat temu kilkadziesiąt w Jałcie, Teheranie i Poczdamie za naciskiem USA i przy wsparciu agentów Stalina. Dlatego z obecną Rosją jakikolwiek polityczny dialog dotykający jej żywotnych interesów jest w praktyce niemożliwy, gdyż Rosja nie zna po prostu żadnej innej formy dialogu jak uprawianie polityki imperializmu, którą to myśl zszczepili  jej dawno temu pierwsi carowie, następnie rozbudowała i scementowała caryca Katarzyna II, później ród Romanowów , po nich zaś Lenin i Stalin a obecnie Władmir Putin. Dzięki temu Rosja jawi się wobec powyższego krajem, dla którego idea imperium pozostaje celem nadrzędnym oraz stałą wykładnią polityczną niezależnie od tego kto to państwo reprezentuje na arenie międzynarodowej. Czy będzie więc to demokratyczna, carska czy też bolszewicka stanowić będzie  Rosja nieustanne zagrożenie nie tylko dla Polski, ale i dla Europy.

Nie twierdzę, że z Rosją należy się więc bić za wszystko i o wszystko, ale wypadałoby chociażby nim się przystąpi do potencjalnej  bitwy  z nią o wolność poznać chociaż w zarysie  zasady jakie obowiązują w polityce rosyjskiej oraz mentalność jej twórców. Pierwszą z  zasad nadzwyczaj prosto wyartykułował dawno temu Stalin. Powiedział on, że tam gdzie stanęła noga rosyjskiego (bolszewickiego) żołnierza, tam jest i będzie na zawsze Rosja. Drugą zasadę, przedstawił Marszałek Piłsudski, według którego z Rosją bolszewicką powinno się rozmawiać jedynie za pomocą bata, gdyż jest to państwo w swej zachłanności terytorialnej i ideologicznej niezwykle niebezpieczne. Potwierdzali ów fakt bezpośredni znawcy realiów sowieckich i duszy rosyjsko-bolszewickiej: Ferdynand Ossendowski i Sergiusz Piasecki. Pierwszy opisał zbrodniczą strukturę myślenia bolszewika w książce "Lenin", a drugi rozwinął tę myśl w głośnych  "Zapiskach oficera Armii Czerwonej".

Obie te książki mimo upływu dzieisiątków  lat nie tracą dotąd nic a nic ze swej aktualności. Szczególnie bystre obserwacje Piaseckiego, który w prostych słowach  obnażył prawdziwą twarz rosyjsko-bolszewickiego imperializmu w dobie porewolucyjnej pozostają nadzwyczaj cennymi dla zrozumienia czym się mogą i kierują w polityce współcześni Rosjanie. Trzeba bowiem zauważyć, że  obecna Rosja putinowska wbrew głoszonej przez siebie pokojowej automedialnej kampanii kraju demokratycznego pozostaje nadal wyrachowanym sowiecko-imperialnym tworem do którego dodano jako kwiatek kapitalizm. Na tym też  z pozoru tylko idiotycznym trójnogu Władmir Putin stworzył obecną Rosję mamiąc równolegle Zachód nie tylko kapitalistczną formułą zarządzania, ale przede wszystkim surowcami, podczas gdy głównym napędem pozostaje nadal dobrze sprawdzony w historii tego państwa ogólnoświatowy imperializm, którego Rosja  wcale  się nie wyrzekła i nie zamierza się wyrzec.

Można się więc tylko zastanawiać, dlaczego nasi politycy, zakładając że z grubsza znali predyspozycje i cele rosyjskiej polityki wchodzili z Władimirem Putinem w tak głębokie relacje lub nadwyrężali je do granic ostateczności nie osiągając w rezultacie niczego, co dałoby gospodarcze korzyści. Dzięki temu mamy takie rolnicze  kwiatki jak afrykański pomór świń, który dotarł do nas z Rosji, dlatego Rosja nałożyła na polską wieprzowinę embargo, unieszczęśliwiając przy okazji embargiem na inne produkty z Unii  pozostałe kraje stosując cynicznie zasadę odpowiedzialności zbiorowej  jota w jotę podobną do tej hitlerowskiej. Straciły na tym interesie z Rosją chyba najbardziej  z dawnego Układu Warszawskiego Węgry premiera Orbana, który próbował się z Rosją indywidualnie gospodarczo układać.

Powiadają  że Rosja jest niezbadana jak tajga z tundrą razem wzięte. Nieprawda.  Rosja jest do bólu wręcz przewidywalna, tylko my sami nie chcemy tego zauważyć i sami siebie na tym polu oszukujemy  że jest inaczej. Dzisiaj w Berlinie być może  znowu się więc uda Moskwie obezwładnić łatwowierny Zachód kolejną bajką, że jest ona niewinną w sprawie Ukrainy. Przytoczą zapewne Rosjanie ustami ministra Ławrowa masę dowodów i faktów na to, że nie tylko oni przekroczyli granicę, ale że czynili to także Ukraińcy zapuszczając się zbrojnie na terytorium Rosji (doniesienia "Naszego Dziennika i PAP). Że przecież ostatecznie każdy kraj jest usprawiedliwiony w dostawie broni, jeżeli jego rodacy na obczyźnie są mordowani przez  państwo na którego terytorium zamieszkują itd. itp.

W ten sposób po raz kolejny być może zdołają odwrócić uwagę Zachodu od głównych celów jakie im przyświecają, a jakie wyznaczyli Rosji Lenin wraz ze Stalinem w trakcie wojny 1920 roku. Zachód prawdopodobnie weźmie jednak te tłumaczenia za dobrą monetę, i w imię pokoju światowego, oraz w imię własnego lenistwa w poszukiwaniu źródeł zaopatrzenia w surowce inne niż rosyjskie odda Moskwie wschodnią Ukrainę, o czym już dwuznacznie powiedział prezydent Francji. Nas Polaków - psa łańcuchowego Europy, tradycyjnie do stołu nie zaproszono, ale z chęcią się nam opowie po raz kolejny w chwili zagrozenia bajeczkę , że powinniśmy walczyć za Europę, bo jesteśmy przecież jej ważnym sojusznikiem, istotną częścią kultury zachodu oraz co ważne częścią Unii Europejskiej  w tym NATO.

Poska jest 38 milionowym krajem graniczącym wprost z obszarem w którym narasta militarny konflikt. Żeby nie nazwać tego wprost wojną..I podobnie jak lata temu znowu ustalenia i rozgrywki odbywają się bez naszego udziału. To jest najlepszy i oczywisty przykład na ile liczymy się i jak jesteśmy traktowani w UE i regionie. Ale swoją drogą czego się spodziewać gdy sami siebie nie szanujemy ( Smoleńsk). Wówczas obśmiewany i do dziś poniżany ś.p. Lech Kaczyński mówił o zagrożeniu wyraźnie i bez zbędnej politpoprawności. Ale straciliśmy co najmniej kilka lat. Straciliśmy, bo zachowawczy następcy woleli zamknąć oczy i jak małe dzieci udawać, że nas nie ma prowadząc „reaktywną” politykę na bieżące problemy. Zgodnie z doktryną Tuska „Tu i teraz”, nie róbmy polityki budujmy mosty. Oczywiście budujmy pod warunkiem , że to nasze firmy je budują…Bez jakiegokolwiek planu na najbliższe lata. Teraz taka postawa i tzw. polityka mówi nam prosto w twarz : „STOP - sprawdzam”.

Dziennik „The Times” - „Priorytetem w odpowiedzi na aneksję Krymu musi być odstraszenie Putina od jakiejkolwiek próby zaatakowania członka NATO. W największym niebezpieczeństwie są kraje bałtyckie” – zauważa gazeta. Dodaje, że również Polska i Rumunia mogą stać się celem agresji Kremla. Według „The Times”, w ciągu następnej dekady Moskwa może wydać na modernizację swego arsenału nawet 430 miliardów funtów ( ponad pół biliona euro…).

Z raportu firmy doradczej Deloitte „Global Defense Outlook 2014 Adapt, collaborate and invest” wynika że wydatki pięćdziesięciu światowych liderów w dziedzinie obronności wyniosły w 2013 roku 1,6 bln dolarów, co stanowiło 92 proc. całkowitych wydatków zbrojeniowych na świecie. Analitycy przewidują, że w 2015 r. łączne wydatki na wojsko Rosji i Chin będą wyższe niż wszystkich krajów UE razem wziętych. Tylko same Stany Zjednoczone w ciągu ostatnich pięciu lat zredukowały swój budżet wojskowy o 53 mld dolarów. W tym samym czasie Chiny zwiększyły swoje wydatki na obronność o 60 mld dolarów, Rosja o 21 mld dolarów, a Arabia Saudyjska o 16 mld dolarów. Kraje te należą do grupy szesnastu państw spośród TOP 50, które wydają na wojsko więcej niż 3 proc. swojego PKB.

Położenie geopolityczne Polski praktycznie wymusza posiadanie stosunkowo silnych sił zbrojnych, nawet w okresie, gdy relacje z większością państw sąsiedzkich są dobre lub bardzo dobre. Dziś główne zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski nie płynie z zachodu, północy ani południa, ale ze wschodu i północnego-wschodu. Dyktatura w Białorusi, niepewny kurs polityki strategicznej Ukrainy i jej losów oraz od dawna obecny imperializm Rosji to podstawowe hipotetyczne źródła zagrożenia militarnego dla Polski. Do tego dochodzi zagrożenie związane z terroryzmem i odpowiedzialność za bezpieczeństwo zbiorowe w sojuszu.

Możemy sobie organizować defilady kilku pojazdów ale to „natęż” dla dziennikarzy i wzmożonych komentatorów. Rzeczywistość skrzeczy jak nie przymierzając gąsienice w APG. Sytuacja marynarki wojennej jest tragiczna. Nie stanowi ona prawie żadnej siły odstraszania, nie posiada znaczących możliwości bojowych, jak i również niedługo zostanie zamknięta na akwen Bałtyku, gdzie i tu będzie miała bardzo ograniczone możliwości działania. Sytuacja sił powietrznych z każdym rokiem staje się coraz mniej ciekawa. Z jednej strony są nowoczesne maszyny F-16, odmłodzona flota transportowców, przyzwoita infrastruktura i jej dalsza modernizacja, a z drugiej strony przestarzałe MiG-29, Su-22 oraz obrona przeciwlotnicza będąca obecnie w katastrofalnym stanie. Ostatni element Sił Zbrojnych III RP to wojska lądowe, które są obecnie raczej masowym skansenem z drobnymi wyjątkami niż siłą na poziomie nowoczesnej armii takiej, jaką mają Niemcy, Hiszpania, Francja, Wielka Brytania, Włochy czy Kanada. Jedynie siły specjalne prezentują się bardzo dobrze i zaliczyć je można do światowej czołówki. Mamy tzw. armię zawodową. I tu możemy się pochwalić. Ale nie wyposażeniem czy nowoczesnością ale ….liczbą generałów. Mamy ich 119-tu. Innymi słowy jeden generał przypada u nas na 838 żołnierzy. To chyba rekord świata. I powód do dumy oczywiście…

Konferencja w Berlinie dotyczy konfliktu Rosja-Ukraina, zaś Polska nie jest stroną tego konfliktu. Graniczących z Ukrainą Słowacji, Węgier i Rumunii też w Berlinie nie ma, a ze strony UE są Niemcy i Francja, czy dwie z trzech największych potęg UE, które sporo płacą za tę całą zabawę, a Francja dodatkowo dysponuje własnym potężnym arsenałem militarnym i dziwić by się ewentualnie można, dlaczego nie ma tam przedstawiciela W.Brytanii - ale to inny problem.

Mnie osobiście najbardziej dziwi nieobecność pani Ashton. Ostatecznie to ona, przynajmniej teoretycznie, jest szefowa europejskiej dyplomacji i to ona powinna reprezentować stanowisko UE.

Putin od lat stosuje zasade wyluskiwania niektorych krajow z EU, celowo rozwala Unię na zasadzie dziel i rzadz Inna sprawa to taka, ze Berlin i Moskwe laczy cos wiecej niz biznes… Komunista Hollande tez z wielka przyjemnoscia lize tylek Putinowi...

I po co na tej konferencji miałby być przedstawiciel Polski? Fotygi z Kaczyńskim, też by tam nie było, bo po co? Ustalenia na konferencji będą zgodne z interesem UE, więc także z naszym polskim interesem i zakulisowo z polskim, jak i każdym rządem członków UE zostały (te ustalenia) omówione.

Z tego co slychać, to dyskusje w Polsce nie dotycza rozwiazania problemu, ale tylko i wylacznie tego, ze Polakow tam nie ma. Tak wiec i tym razem nie chodzi o rozwiazanie problemu, a o urazone ambicje mocarstwowe Polski. Tylko zeby uczestniczyc w tego tyou rozmowach trzeba miec jakis plan i posiadac jakies zaufanie. Polska nie ma ani jednego ani drugiego. Nie ma też mozliwosci nacisku na Rosje. Poza tym polski minister spraw zagranicznych jest właśnie na urlopie...

Polska już siedem lat temu przestała tak naprawdę aspirować do bycia graczem europejskim. Tusk wykonał afront na premierze Czech i próbował wykonać to samo z Orbanem, ale mu nie wyszło. Odrzucił proponowane alianse z Północą i pokochał Panią kanclerz jako tę silniejszą - kompleks ma taki.

Nie można prowadzić samodzielnej polityki nieustannie lekceważąc swoje rzeczywiste i potencjalne zaplecze. Tusk aspirował nade wszystko do wysadzenia z siodła Czech jako partnera dla Niemiec i ta pozycja, którą osiągnął, jak widać mu wystarcza.

Dyplomatów mamy po GMIMO, albo po Twitterze. Ci pierwsi nawet by się do czegoś nadawali tylko szkopuł w tym, że mogą nadawać na dwie strony. (Jak widzą kwestię sojuszy można było zaobserwować po działaniach Millera i spółki w Kiejkutach - sprowadzają to do kwestii zmiany właściciela koryta, kwestie inwestycji polskich w Iraku przez litość pomijam).

Ci drudzy zajmują się dyplomacją komórkową i... może to i lepiej? Byle plan taryfowy i budżet MSZ wytrzymał :)

Biorąc pod uwagę słabość (liczebność i uzbrojenie) armii lepiej, że jesteśmy ciszej. Mamy jeszcze czas, po ewentualnym przewrocie w Moskwie, na to by być głośniej.

Chociaż raczej z tego i tak nic nie wyniknie ponieważ nie widać intelektualnie zdolnych do wykorzystania nawet okazji, którą los nam przyniesie.

Istnieje potrzeba, żeby świat – także Polska – pomógł w zmianie sytuacji na Ukrainie. Przykre jest to, że Polska została wyeliminowana z tego procesu. Warto zauważyć, że jesteśmy jedynym krajem UE, który graniczy zarówno z Rosją, jak i Ukrainą – nasze zdanie powinno się liczyć – mówił na antenie TVP Info Tadeusz Iwiński z SLD, odnosząc się w ten sposób do dzisiejszego spotkania w Berlinie ws. Ukrainy bez polskiej reprezentacji.

– Uważam, że solidarne, europejskie stanowisko zostanie przez Niemców i Francuzów podtrzymane – powiedział Andrzej Halicki.  – W rekach separatystów jest ciężki, zaawansowany sprzęt, to nie jest zwykła partyzantka. Rosja udziela terrorystom ewidentnego wsparcia – cały cywilizowany świat powinien się temu sprzeciwić – dodał.

Adam Struzik Z PSL także podkreślił, że mniej istotne jest, kto usiądzie do rozmów, a „ważne jest, by zachowanie Polski było tożsame z zachowaniem reszty, aktywnych graczy”. – Dekompozycja Ukrainy postępuje w zastraszającym tempie – powiedział polityk. Zaznaczył, że to bardzo niebezpieczna sytuacja dla Polski.

– Ta wojna trwa, to jest po prostu zbrojny konflikt, nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu – powiedział Robert Kwiatkowski z TR. – Polski rząd powinien zwrócić uwagę na nieco inne instrumenty prowadzenia polityki zagranicznej – dlaczego Polska nie wysłała w tamten region znaczącej pomocy humanitarnej złożonej w dużej mierze z żywności? – pytał Kwiatkowski.

 – Minister Sikorski aspiruje do bycia ważnym politykiem w UE, a go nie będzie. Dlaczego Ukraina nie zwraca się o pomoc do Polski? Dlatego, że stanowisko Polski nic w Unii nie znaczy – powiedział w ostrych słowach Mariusz Błaszczak z PiS-u. Polityk powiedział też, że „jeżeli zachodni świat nie zatrzyma Putina na Ukrainie, to Putin przyjdzie też do Polski”.

 – To już nie jest symulacja konfliktu. Regularna armia rosyjska przekroczyła granicę i prowadzi wojnę z regularną armią ukraińską – powiedział Jacek Żalek ze Sprawiedliwej Polski. Poseł dodał, że „Ukraina może nie wytrzymać presji braku wsparcia”.

– Unia Europejska nie jest federacją z dominująca rolą Niemiec, jakby chciał tego minister Sikorski. UE jest związkiem państw, w którym trzeba zabiegać o swoja pozycję – skomentował sprawę braku szefa polskiej dyplomacji na rozmowach w Berlinie poseł Błaszczak. Dodał, że polska rola w UE została tym samym „zmarginalizowana”.

Nie każde rozmowy i nie zawsze są dobre. Ukraina nie powinna się była zgodzić na jakiekolwiek rozmowy, w których Polska, jej główny adwokat, nie siedzi obok niej - powiedział w programie "Horyzont" w TVN24 Jacek Saryusz-Wolski.
Według eurodeputowanego rozmowy szefów MSZ Ukrainy, Rosji, Francji i Niemiec zaplanowane na niedziele nie przyniosą żadnych skutków.

- Były takie rozmowy, które się źle dla Europy skończyły (...) to idzie na rękę propagandzie rosyjskiej. Poza tym nie może być tak, że to Putin dobiera sobie rozmówców. Tam powinni siedzieć: Herman Van Rompuy w imieniu Unii Europejskiej i jeśli przedstawiciele państw członkowskich, to na pewno powinna się tam znaleźć Polska - mówił Saryusz-Wolski.

Sayrusz-Wolski podkreślił, że według niego Ukraina "nie powinna się była zgodzić na jakiekolwiek rozmowy, w których Polska - jej główny adwokat - nie siedzi obok niej".

- Zgodziła się natomiast na układ, w którym jest w słabszej pozycji i prawdopodobnie rezultat będzie żaden. Tzn. będzie to pozytywny efekt propagandowy, który pozwoli nadal udawać Moskwie, że prowadzi rozmowy, ma dobrą wolę, chce pomagać, a nie najeżdżać Ukrainę - ocenił Saryusz-Wolski.

Zdaniem eurodeputowanego Polskę przestano zapraszać na życzenie Putina.

- Mam żal do prezydenta Poroszenki i do ministra Klimkina, że do tego dopuścili. Ukraina powinna powiedzieć: nie siadamy tak długo, jak nie ma przy stole Polaków - przekonywał Saryusz-Wolski.

Tymczasem czas nie stoi w miejscu. Kilka dni temu, pierwszy raz od początku wojny kolumna rosyjskich wojsk otwarcie przekroczyła granicę.

Władimir Putin posuwa się coraz dalej. W czwartkowy wieczór ponad 20 wozów pancernych i ciężarówek, którym towarzyszyły cysterny z paliwem, wjechało na Ukrainę w pobliżu rosyjskiej miejscowości Donieck (drugi Donieck jest po stronie ukraińskiej).

Do tej pory odbywało się to po cichu, tym razem otwarcie powiewały na nich rosyjskie flagi, wszystkie miały też rosyjskie oznaczenia i numery. „Nawet nie wyłączyli świateł!" – napisał obserwujący ten ruch brytyjski dziennikarz Roland Oliphant z gazety „Telegraph".

Ukraińcy na rosyjską agresję odpowiedzieli zbrojnie. Prezydent Petro Poroszenko poinformował brytyjskiego premiera Davida Camerona, że ukraińska artyleria zniszczyła część kolumny. Wojska Kijowa nie panują wprawdzie nad 150-kilometrowym odcinkiem granicy z Rosją, ale z rozmieszczonych w głębi kraju stanowisk mogą ostrzeliwać transporty jadące z pomocą separatystom.

Po tej rozmowie brytyjski minister spraw zagranicznych Philip Hammond wezwał rosyjskiego ambasadora w Londynie, by „wyjaśnić doniesienia o rosyjskim wtargnięciu" i „trwającej ciągle koncentracji rosyjskich wojsk na granicy".

Minister spraw zagranicznych Ukrainy Pawło Klimkin zaapelował w wywiadzie dla rozgłośni radiowej Deutschlandfunk do UE i NATO o pomoc wojskową dla swojego kraju.

"Po­trzeb­na jest nam pomoc woj­sko­wa" - odpo­wie­dział Klim­kin na py­ta­nie dzien­ni­kar­ki DLF Sa­bi­ne Adler. "Taka pomoc uła­twi­ła­by na­szym od­dzia­łom pro­wa­dze­nie dzia­łań w miej­scu kon­flik­tu" - pod­kre­ślił szef ukra­iń­skiej dy­plo­ma­cji.

Za­pew­nił, że Kijów "i tak opa­nu­je sy­tu­ację". "W końcu cho­dzi nie o ofen­sy­wę woj­sko­wą, lecz o ro­zejm. Cho­dzi o po­ko­jo­we roz­wią­za­nie" - za­zna­czył Klim­kin. Za­rzu­cił pro­ro­syj­skim se­pa­ra­ty­stom brak woli dia­lo­gu. "Nie na­wią­zu­ją kon­tak­tu, nie chcą roz­ma­wiać" - po­wie­dział. Jego zda­niem trud­no jest skło­nić ich nawet do dia­lo­gu w ra­mach grupy kon­tak­to­wej, skła­da­ją­cej się z przed­sta­wi­cie­li Rosji, Ukra­iny i OBWE.

Zda­niem Klim­ki­na NATO po­win­no wy­pra­co­wać nową stra­te­gię i nowe po­dej­ście wobec Ukra­iny. "Po­win­no się pomóc Ukra­inie za po­mo­cą no­wych środ­ków" - po­wie­dział, nie pre­cy­zu­jąc, o jakie środ­ki cho­dzi. Szef ukra­iń­skiej dy­plo­ma­cji spo­dzie­wa się, że na szczy­cie NATO w Walii we wrze­śniu za­pad­ną de­cy­zje o zwięk­sze­niu po­mo­cy dla Ukra­iny. "Wię­cej po­mo­cy dla re­form i dla na­szych sił zbroj­nych" - za­zna­czył, do­da­jąc że myśli nie tylko o po­mo­cy w "kla­sycz­nych ob­sza­rach", lecz także o walce z ter­ro­ry­zmem.

Mi­ni­ster wska­zał na zna­cze­nie unij­nej po­mo­cy. "Unia Eu­ro­pej­ska musi (w spra­wie Ukra­iny) mówić jed­nym gło­sem.

W Brukseli spotkali się w piątek ministrowie spraw zagranicznych UE. Narada początkowo była poświęcona problemom Iraku i Strefy Gazy, ale wobec powagi sytuacji na Ukrainie szefowie resortów dyplomacji przypomnieli Moskwie, że cały czas istnieje „podstawa do rozszerzenia sankcji" wobec niej. "Jakiekolwiek akcje militarne na Ukrainie ze strony Federacji Rosyjskiej pod jakimkolwiek pretekstem – w tym humanitarnym – zostaną przyjęte przez Unię jako rażące złamanie prawa międzynarodowego" – poinformowali po spotkaniu.

Na pocieszenie wszyscy jak mantrę powtarzają, że już jest po Putinie. To tylko ostatnie konwulsje przed utratą Ukrainy. Ukraina zasługuje by być samodzielna suwerenna. Każdy kraj ma prawo do samostanowienia! Polska i tak będzie brana pod uwagę przy dalszych rozmowach pokojowych. Nie tylko Polska ale także USA i Unia Europejska inaczej nie będzie spokoju. Pokój tak ale nie na warunkach Rosji...

Źródła:

  • Wyborcza.pl
  • Wpolityce.pl
  • RP.pl
  • Wprost.pl
  • Onet.pl
  • Salon24.pl
  • Militis.pl
  • Tvn24.pl 
  • Tvp.info.pl
  • Polskieradio.pl


0 komentarze:

Prześlij komentarz

.