sobota, 30 sierpnia 2014

Ukraina przegrywa wojnę z Rosją


"Jeśli nie będzie szybkiej i realnej pomocy, Ukraina przegra wojnę" – ocenił gen. Waldemar Skrzypczak. Zdaniem byłego dowódcy wojsk lądowych sytuacja na wschodniej Ukrainie jest dramatyczna, a sam region wydaje się być stracony.

Putin konsekwentnie realizuje swój plan. Działa na tyle, na ile mu pozwolono. Nie rozumiem, dlaczego Europa nie ma jednolitego stanowiska w sprawie bezpieczeństwa. Jeśli polegnie Ukraina, zagrożona będzie Europa – mówił gen. Skrzypczak.


Jego zdaniem wojska ukraińskie mocno słabną. – Ukraińskiej armii należy pomóc, trzeba ją wesprzeć. Niestety politycy są głusi na te słowa. Oceniając informacje o otwartej inwazji na Ukrainę, gen. Skrzypczak stwierdził, iż „wyraźnie widać, że Rosjanie przeszli do działań w kilku kierunkach jednocześnie”. – Wojska otoczone w okolicach Doniecka zostaną zmiażdżone przez Rosjan, i taki cel miało to uderzenie. Wtedy "separatyści" zyskają pole do działania – analizował sytuację były dowódca wojsk lądowych.


Kontrofensywa "separatystów" i regularnych związków taktycznych armii rosyjskiej, doprowadziła do powstania nowych „kotłów”, w których zamknięte zostały znaczne siły ukraińskie. Najpoważniejsze siły ATO zamknięte zostały w „kotle iłowajskim” (Iłowajsk-Mospino-Starobeszewe-Kutejnikowo), jednakże "separatyści" twierdzą, że zamknęli mniejsze siły rządowe także w dwóch innych kotłach – w rejonie Jelenowki i w rejonie Amrosijewki. Uderzenie na Nowoazowsk ściągnęło ostatnie na tym odcinku frontu rezerwy ukraińskie (które mogły iść na odsiecz zgrupowaniu pod Iłowajskiem) i zagroziły rozbiciem znacznych sił ukraińskich.

Strona ukraińska – ustami dowódcy batalionu „Donbas” – przyznała, że w okrążenie wpadło zgrupowanie pod Iłowajskiem. W wersji separatystów w okrążeniu miało się znaleźć ok. 5 tys. ludzi z ochotniczych i armijnych związków taktycznych. Dokładny spis okrążonych batalionów podawany przez stronę rządową i rebeliancką różni się od siebie.

W rejonie Iłowajska biją się od wielu dni (od kilku dni w okrążeniu) przede wszystkim ochotnicze bataliony, które nie dysponowały sprzętem pancernym i artylerią.

Największa krytyka na sztab ATO spadła w ostatnich dniach z ust Semena Semenczenko, dowódcy ochotniczego batalionu „Donbas”, który wykrwawia się w samym Iłowajsku. Sytuacja wydaje się niezwykle trudna – w okrążeniu znalazły się m.in. elementy batalionów „Donbas”, „Szachtarsk”, „Dniepr”, „Chersoń”, „Kriwbass” oraz pododdziały armii.


Analityk na portalu InfoResist zadaje retoryczne pytanie:
Pod Iłowajskiem siły ATO [Antyterrorystycznej Operacji] wpadły w kolejny „kocioł”. Sztab ATO nie chce uczyć się na [własnych] błędach. „Grzebiąc” cztery brygady w „izwaryńskim kotle” to samo zdecydowali się powtórzyć i pod Iłowajskiem?
Wyraźnie widać, że na głównych kierunkach uderzeń lekko uzbrojone bataliony ochotnicze nie mogą zastąpić związków taktycznych armii. Batalion „Donbas” (i zapewne inne) przeszedł do obrony.

Chłopcy zakopali się w ziemi, naryli okopów, terroryści boją się nosa wychylić, ostrzeliwują tylko z daleka. Nie możemy póki co wywieźć rannych” – napisał na Facebooku Semenczenko.

Biorąc pod uwagę, że od kilku dni nie następuje (?) próba efektywnego wzmocnienia zgrupowania, a ostatnio próby skutecznego przebicia się do „kotła” (w sensie istotnego poprawienia położenia taktycznego, a nie wycofania rannych wybitym „korytarzem”) można stwierdzić, że położenie okrążonych sił jest niezwykle ciężkie. Ze strony "separatystów" walczą tu m.in. pododdziały z brygad „Wostok” i „Opłot”, pododdział „Motoroli” (w samym Iłowajsku), oddział donieckiego Berkutu i inne - najprawdopodobniej także rosyjskie regularne pododdziały.

Współpracujący z „Donbasem” aktywista pisze, że duch w oddziałach jest dobry, ale sytuacja taktyczna dramatyczna – „Oni nie proszą o wycofanie z kotła – chłopcy proszą o wsparcia ludźmi i sprzętem, żeby dobić putinowską gadzinę”.

Inna aktywistka pisze o okrążonych 110 bojownikach z 40 batalionu terytorialnego „Kriwbass”, którzy nie zostali wycofani (jak sztab i reszta batalionu) - odbili dwa ataki, ale kończy im się możliwość obrony (brak broni ciężkiej, kończąca się amunicja).

"Noworosyjskie" relacje z frontu wspominają o poddających się żołnierzach ukraińskich: pod Kutejnikowo do niewoli pójść miało 94 żołnierzy, kolejnych 129 żołnierzy i gwardzistów w miejscowości Starobeszewe. Strona ukraińska (wolontariusze i rodziny 51 Brygady) informują o rozbiciu 3 batalionu 51 Brygady – poza stratami w zabitych i rannych 27 sierpnia do niewoli miało dostać się 40 oficerów i żołnierzy tego związku taktycznego. Trudno na razie określić na ile wiarygodne i precyzyjne są to informacje.

Powstaje wrażenie, że sztab ATO nie reaguje, nie nadąża za wydarzeniami, ponieważ… nie ma rezerw. Już wcześniej krytyczne analizy (co ciekawe, także rosyjskie) wskazują na niesprawne dowodzenie operacją – siły ATO atakują szerokim frontem, na wielu kierunkach, tymczasem istotnych rezerw strategicznych (odwodów) – nie ma. Te które są dostępne muszą być rzucane gdzie indziej – inicjatywa jest po stronie separatystów (w coraz istotniejszym stopniu po prostu rosyjskich, zmechanizowanych grup taktycznych). Losy zgrupowania pod Iłowajskiem mogą ważyć się na nowym kierunku uderzenia separatystów (wojsk rosyjskich) po linii Nowoazowsk-Mariupol.

Sytuacja w rejonie Iłowajska, nagłośniona w ostatnich dniach przez dowódców okrążonych batalionów, wolontariuszy, czy niektóre media, odbija się coraz mocniejszym echem. 27 sierpnia w Krzywym Rogu drogę na Dniepropietrowsk zablokowały rodziny członków batalionu „Kriwbass” żądając natychmiastowej pomocy odciętym pod Iłowajskiem siłom. Semenczenko wzywa do pikietowania sztabu generalnego, który uważa za nieudolny.

Tymczasem kontrofensywa tzw. separatystów i regularnych jednostek rosyjskich nabiera tempa.


-----------------------------------
Opinie
-----------------------------------

Bataliony ochotnicze nie powinny działac na podobieństwo wojska liniowego ,za duże straty ,powinni działać w rozproszeniu na podobieństwo oddziałow dywersyjno-partyzanckich , w rozproszeniu większe szanse na zasadzkę ,glowną zaletą takich działan jest mobilnośc, przykładem walki w w świecie arabskim.Być może niektórych zasad powinni uczyć zawodowi wojskowi.Wtedy odciążyli by ciężkie oddziały i mogą powodować spore zamieszanie.A tak szkoda chłopaków.

-----------------------------------

Wydaje sie ze calą operacją antyterrorystyczna kierują na Ukrainie politycy a nie wojskowi. Majac problemy z mobilizacją, braki w ludziach i w sprzęcie, brak rozpoznania oraz pewność, że przeciwnik jest aktywnie wspierany przez Rosję, nie atakuje się wszystkimi siłami wszędzie. Ługańsk, Donieck, Izwarino, Iłowajsk, Horliwka. Miejscowości rozrzucone na olbrzymim terenie, ataki często na bliżej nieokreślonych kierunkach. Kompletny chaos. Ataki na Donieck... Kto wpadł na pomysł żeby milionowe miasto atakować 5 moze 7 tys ludzi? Ani zdobyć, ani utrzymać... Ok w mediach brzmi dumnie "nasze siły wkroczyły do Doniecka". I w takich bezsensownych akcjach skąpe siły ukraińskie wykrwawiają się dzień po dniu. Ukraina miała swoje 5 minut w lipcu i na początku sierpnia, kiedy po silniejszych atakach chaos ogarnał siły separatystów. Teraz, wygląda na to, cięzar walk przejmuja armia rosyjska i całość operacji separatystów ogarneli wojskowi rosyjscy i taryfa ulgowa się skończyła. Dotychczasowa zabawa w "wojnę medialną" moze Ukrainę bardzo drogo kosztować.

------------------------------------

Jak można planować ofensywę przeciwko tzw."separatystom" bez wcześniejszego rozeznania co do jej (nie taktycznego), ale strategicznego celu ? Cały czas  przewija się wątek "korytarza", ale i trafne (w mej subiektywnej ocenie) opinie n/t samej przyczyny sprawczej tej wojny o "odzyskanie"; w glównym zalożeniu - samej Ukrainy, jako takiej? Reszta jest tylko skutkiem, ale właśnie z tego tylko powodu kontrakcja Kijowa bez r e a l n e j pomocy Zachodu, czyli Stanów i UE od samego początku jest skazana na niepowodzenie. To Rosja ma wole realizacji swego nadrzędnego celu bez oglądania się na nic i na nikogo - a już na pewno na utratę twarzy Władymira Władymirowicza i jakieś śmieszne "stanowcze protesty", oraz z góry w straty wkalkulowane sankcje. Jak Kijów jeszcze pprzez rosyjską agresją stojący na granicy bankructwa miał podołać takiemu wyzwaniu? To tak od strony finasowo/politycznej. A teraz aspekt stricte militarny. Wszystko co planuje sobie dowództwo ATO bez wątpienia w wiekszości trafia od razu na biurka GRU, bo tam nie można było po prostu w tak krótkim czasie przeprowadzić głębokiej reformy slużb i pozbyć się ewidentnych stronników (tak, nie agentów!) Moskwy a przecież już tylko to samo z siebie z góry wykluczało jakikolwiek sukces. Ochotnicze bataliony i mało wartościowe w swej większości i zdezorientowane sytuacją jednostki niedofinansowanej ukraińskiej armii, pozbawione w dodatku właściwego rozpoznania i wsparcia własnej artylerii oraz zupełnie sparaliżowanego już lotnictwa z poprzedniej epoki - zwyczajnie nie są w stanie stawić czoła rosyjskiemu specnazowi i weteranom wojny gruzińskiej wspieranych (bez tych wszystkich ograniczeń wiążących ręce stronie ukraińskiej) przez doskonałe rozpoznanie i bynajmniej nie ślepe wsparcie artyleryjskie, o którym ukraińscy żołnierze mogą tylko pomarzyć. A Rosja w przeciwieństwie do tracącej już dech Ukrainy ma niemal niewyczerpalne rezerwy na tę wojnę i to w dodatku, tam na miejscu i pod reką. Co rząd ukraiński powinien zatem obecnie czynić (jak się wydaje już nieśmiało to próbuje pod niemieckim patronatem) i to niemal natychmiast? Proszę sobie samemu odpowiedzieć, bo prawda jest wyjątkowo niemiła i chyba niemile tu widziana.

-----------------------------------


Armia ukraińska była pokonana zanim rozpoczęły się działania zbrojne. Zdolność obronna Ukrainy została wyczerpana w pierwszych 48h na Krymie.
To nie jest żadna filozofia dla armii mocarstwa aby bez intensyfikacji konfliktu spacyfikować armię państwa średniej wielkości.
Pytanie czy Rosjanie mają służby komornicze, policyjne, bezpiekę, strukturę skarbową i administracyjną aby po militarnym zwycięstwie coś z tym dalej zrobić po wbiciu flagi?
Z praktyki jankeskiej wynika, że postawienie całej administracji (ambasady) dla wielokrotnie mniejszego Iraq nie odniosło skutku.
I to jest wyzwanie. Prowadzenie działań zbrojnych to pikuś przy rządzeniu po tych działaniach.

-----------------------------------

Dlatego Rosja będzie atakować tylko te kraje, w których jest choć niewielka mniejszość rosyjska, albo chociaż część ludności jest prorosyjska (co ma miejsce na Krymie czy wschodzie Ukrainy, Osetia w Gruzji, Czeczenia).
Na takich ludziach można oprzeć lokalną administracje, lokalną policję i stworzyć choć niewielkie siły wojskowe ( np. Czeczeński Specnaz ).
Resztę populacji zastraszy obecność wojsk Rosyjskich wspartych przez lokalną policję i lokalne jednostki wojskowe, ci których to nie zastraszy zostaną objęci represjami.

-----------------------------------


Jak sądzę Putin zakłada, źe poza Donbasem i "korytarzem" dalej nie siegną, bo i po co?

-----------------------------------

Jak najbardziej powinniśmy im pomóc. Najlepiej po cichu wysłać im nasz stary poradziecki sprzęt. My się tego pozbędziemy, bo nam nie jest on potrzebny, a Ukrainie się to przyda do obronny. Jak nic nie zrobimy za parę lat te same wydarzenia mogą mieć miejsce przy polskiej granicy, więc trzeba działać a nie siedzieć i pierdzieć w stołek.

-----------------------------------

No niestety, obecny etap tej wojny uwidacznia że są to zmagania zawodnika kategorii ciężkiej z zawodnikiem kategorii piórkowej. Zarówno w Rosji jak i na Ukrainie zostało mnóstwo sprzętu wojskowego po zimnej wojnie. Ukraińcy (czy raczej klika Janukowycza) swoje starocie powyprzedawali, a na nowy sprzęt nie było kasy ani chęci. Tymczasem Rosjanie się przyczaili, staroci nie wycofali, za ropę i gaz rozbudowali swe jednostki. I zaatakowali.
Faza pierwsza: Krym plus atak propagandowy. Faza druga: intensywna propaganda, aktywizowanie grup paramilitarnych na terenie Donbasu (np. przez wciąganie grup zajmujących się przestępczością zorganizowaną).
Na tym etapie aż dziwiła bierność Ukraińców. No, może dlatego, że wielu decydentów w tamtym czasie zastanawiało się z której strony wieje wiatr i do kogo się przyłączyć.
Faza trzecia: przerzut na teren Donbasu najemników, organizacji paramilitarnych, "ochotników", rezerwistów posiadających odpowiednie kwalifikacje oraz jednostek armii zajmujących się zwiadem i dywersją. Wszystkie te grupy zaopatruje się w sprzęt zalegający do tej pory w magazynach jeszcze z czasów zimnej wojny. Także specjalistyczny, jak np. wyrzutnie Buk.
W momencie jak Ukraińcom udaje się zorganizować na tyle by skutecznie zagrozić siłom (pro)rosyjskim w Ługańsku i Doniecku, następuje faza czwarta: wejście jednostek regularnych.
Kłopot ATO jest taki, że nie mają środków do prowadzenia długotrwałych walk. Ich armia została pozbawiona rezerw przez klikę Janukowycza. Jedynym czynnikiem który może zastopować Rosjan jest strach przed NATO, czy właściwie USA. No, ale przez te kilka miesięcy okazało się, że miłującym pokój europejczykom i amerykanom trudno jest podjąć jakiej konkretne działania. I niestety powtarza się sytuacja z 1938.
Donieck i Ługańsk stracone. Iłowiańsk, Sawur Mogiła i Amwrosiwka to kwestia czasu. ATO przy takim zaangażowaniu Rosjan bardziej boi się utraty Mariupola niż quazi wojskowych jednostek jak batalion Donbas. A szkoda, bo to najbardziej patriotyczne i proeuropejskie jednostki.
Czy ATO skutecznie oprze się rosyjskiej inwazji na Mariupol? Niestety, może tylko spowolnić te działania. Bez skutecznych kontrdziałań ze strony NATO to tylko kwestia kiedy. Czy we wrześniu, czy w październiku? Rosjanom jak widać się specjalnie nie spieszy. W imię pozorów i stopniowego przyzwyczajania europejczyków do eskalacji konfliktu mogą się w takiego kotka i myszkę pobawić. Do strat w ludziach są przyzwyczajeni.
Jedyna nadzieja w szczycie NATO 4-5 września. Przyznam, że niestety niewielka.

-----------------------------------


Rosjanie zastosowali starą i wypróbowaną taktykę. Mając ogromną przewagę (militarną, polityczną, gospodarczą) nad przeciwnikiem powoli eskalowali konflikt na wschodzie. Czas grał na ich korzyść. Zmusili Ukraińców aby rzucili najlepsze jednostki których rezerwy ludzkie i sprzętowe musiały w końcu się skurczyć m.in. właśnie tego chcieli Sowieci. Obecnie zwielokrotnienie ognisk zapalnych powoduje wręcz tragiczną sytuację ukraińskich żołnierzy i tutaj widać ile jest warta armia bez dobrze wyszkolonych rezerw. Ukraina będzie zmuszona zapewne do przyjęcia haniebnego zawieszenia broni, gdyż nie leży w interesie Moskwy podpisanie z Kijowem pokoju. Zgadzam się, nadzieja na wsparcie NATO jest niewielka ale jej brak oznacza dla Ukraińców pogodzenie się z klęską. Największym jednak zagrożeniem dla Kijowa będą nadchodzące wybory. Wygrana skrajnej prawicy może osłabić poparcie polityczne zachodu i wzmocnić - zintensyfikować wojnę informacyjną Moskwy, a co za tym idzie usprawiedliwić i zintensyfikować dalsze działania zbrojne.

-----------------------------------

Ukraina sama nie da rady. Jesli teraz nie pomożemy sprzętem i logistyką to kiedy?! W stategicznym intersie Polski leży, aby Ukraina była niepodległa i stanowiła bufor między nami a FR.

-----------------------------------


Jesli chodzi o bron i finansowanie Ukrainy. Moze faktycznie nalezaloby im dostarczyc bron, ale organizacji struktur wojskowych nie wyeksportujemy, nie ma do tego podstaw. Ukraincy w tej kwestii sa zdani na siebie. Dowodcow tez im nikt nie wysle, za to moga dostac wszelka pomoc wywiadu i zwiadu lotniczego i satelitarnego. Niestety myslenia Ukraincow o poteznej armi radzieckiej tez nikt nie usunie z ich glow.

-----------------------------------

Jeśli prawdą jest, że na terytorium Ukrainy Rosjanie przywieźli, między innymi, nowoczesne systemy przeciwlotnicze Pancyr-S1 (SA-22) to ciężko będzie nawet z nieoficjalnym zwiadem lotniczym i zostana tylko satelity.


źródło:  http://www.defence24.pl/analiza_nowe-kotly-w-donbasie-przyczynek-do-wojny-informacyjnej


5 komentarze:

  1. No zobacz jak ty kłamiesz? Jeszcze niedawno pisałeś jakie to sukcesy odnoszą dzielni mołojcy od bandery a teraz wyszło szydło z worka. Tysiąc zielonych ludzików Putina grzmoci całą dzielną banderowską armię. Tak trzymać! HŁE hłe hłe
    Teraz będziesz sławił putlera sprzedajna gnido?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak będziesz pisał bez inwektyw to nie będę kasował twoich komentarzy.

    Więc nie jest to żadna "banderowska armia" tylko legalne siły ukraińskie. I nie tysiąc "zielonych ludzików", bo NATO potwierdzało trzy dni temu, że te tysiąc to są Rosyjscy żołnierze, którzy wkroczyli na pomoc swoim na Ukrainę. Razem z ciężkim sprzętem i rakietami.

    Putlera nigdy nie będę sławił, jak ty. Powinieneś się wstydzić, że sławisz bandytę, który ma krew na rękach i rozpętał właśnie wojnę w Europie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
  3. „Zdrada! Kule dziurawiły nas jak masło, dowódca uciekł pierwszy!” Wstrząsające relacje ukraińskich żołnierzy.

    - Zrobili z nas armatnie mięso. Statystyki naszych strat są wielokrotnie zaniżone. W Sztabie Generalnym są zdrajcy – twierdzą ukraińscy żołnierze, którzy wyrwali się z rosyjskiego okrążenia w Donbasie. Na początku sierpnia ich 30 Brygadę Zmechanizowaną okrążyły w Stiepanowce rosyjskie czołgi i praktycznie wybiły do nogi. Poległo ich tysiąc, część dostała się do niewoli, wrócił zaledwie co dziesiąty.

    - Siedzieliśmy w tej Stiepanowce od 3 do 13 sierpnia. W tym czasie ani razu nie wystrzeliłem bo nie było rozkazu. Za to nieustannie prała po nas nasza własna artyleria. Do separatystów czemuś w ogóle nie strzelała. Żartowaliśmy ponuro, że nasze dowództwo stosuje najwyraźniej taktykę z 1941 roku – maksymalizacji własnych strat – opowiada jeden z żołnierzy. – Kilka razy namierzyliśmy sektor, skąd strzelały czołgi wroga. Przekazaliśmy namiary dowództwu, prosimy: dowalcie im! Zero reakcji – żali się chłopak.

    - Nad nami ciągle krążyły rosyjskie drony, ale nie mieliśmy ich czym zestrzelić. Nasz dowódca kazał umieścić skład amunicji tuż obok parku maszyn. Czołg separatystów trafił w to bez problemu i wszystko wyleciało w powietrze. Miny, pociski i rakiety eksplodowały przez cztery godziny, a wraz z nimi 4 nasze wozy BMP i dwa czołgi – relacjonuje inny żołnierz.

    Kolejny – kierowca-mechanik – ujawnia jak wyglądał jego wyjazd na front: – Szkolili mnie tylko z książek, a po 20 dniach przesadzili z roweru na czołg. Na miejscu się nauczysz! – powiedzieli. Ale na miejscu okazało się, że w jednym czołgu nie obraca się wieża, a w drugim nie ma stabilizatora.

    - Na 80 osób w moim oddziale było 10 hełmów i 9 krótkofalówek. Okopy 10 osób kopało jedną łopatą. Nasze kamizelki kuloodporne były 4 kategorii – kule separatystów wchodziły w nie jak nóż w masło. Pytam dowódcę batalionu, podpułkownika: kiedy dostaniemy broń? Zabierzcie zabitym! – to była jedyna odpowiedź – mówi rozgoryczony żołnierz.

    - Jedliśmy tylko suchary, przez dwa miesiące nie wypłacili żadnego żołdu. Rannym wypłacali po 300 hrywien, a rodzinom zabitych w ogóle nic. A najdziwniejsze, że oficjalnie… w ogóle mnie tam nie było!

    - Siedzieliśmy w piwnicy kiedy trafił w nią pocisk z moździerza. Czterech zdążyło wyjść, a dwóch się zaklinowało. Błagali, żeby ich wyciągnąć, ale nie dało się – wszędzie rozrywały się pociski. W końcu udusili się pod gruzami. Chłopcy mieli po 20 lat… – wspomina inny poborowy. – Największy szok jest jak zbierasz kawałki zabitego kolegi, przywiązujesz mu oderwane ręce do desek, żeby się trzymały – mówi inny żołnierz.

    - Zero koordynacji, zero łączności. Nasza artyleria stale strzelała do naszych własnych posterunków. Kiedy nasza kolumna ruszyła, oni skierowali na nas działa i otworzyli ogień. Potem przyjechał dowódca tej baterii, co strzelała i zdziwił się, że to my. W końcu dotarliśmy do Stiepanowki. A tam miejscowe dowództwo jeszcze bardziej się zdziwiło, że w ogóle jeszcze żyjemy – opowiada inny ocalały.

    - Potem kazali nam wywieźć „ładunek 200″ (ciała zabitych) z Marinowki, dali dwa samochody i dwa wozy piechoty. Ale okazało się, że nie da się z nich strzelać, a w jednym spaliny leciały do środka. Musieliśmy zawrócić pod ostrzałem. W końcu do naszego dowódcy zadzwonił na komórkę szef separatystów i mówi, żebyśmy zabrali swoich. Pojechaliśmy pod białymi flagami i zabraliśmy. Nawet nie ciała tylko kawałki trupów do worków…

    W końcu ukraińscy żołnierze porzucili pozycje w Stiepanowce i wycofali się. – Pierwszy zbiegł nasz dowódca. Tuż przed kolejnym ostrzałem poszedł niby po wodę i już nie wrócił” – mówią. Przed wycofaniem się napisali raporty z odmową dalszej służby w strefie operacji antyterrorystycznej.

    - Mieliśmy wybór: umrzeć albo trafić pod śledztwo. Nie nawołujemy do dezercji, ale oburza nas skala bezsensownych ofiar. W dowództwie panuje zbrodniczy bałagan. Mamy zdrajców w Sztabie Generalnym. Bo jak inaczej to wszystko wytłumaczyć? – pytają ukraińscy żołnierze.

    Kresy24.pl / Obozrevatel.com

    OdpowiedzUsuń
  4. wal się palancie! jesteś gorszy cenzor jak Sakiewicz.
    Prawda w dupe kole szmaciarzu?

    OdpowiedzUsuń

.