sobota, 26 lipca 2014

Czy Polska może odnieść jakieś korzyści z tragedii malezyjskiego samolotu?

Jesteśmy na wojnie. Rosja sięga po broń, aby odbudować swoje imperium. Zatem na wojnie ludzie giną.
Ale dobrze by było, żeby to inni ginęli w naszej sprawie, a nie Polacy po raz kolejny musieli udowadniać swoje męstwo i honor. A później i tak

...przegrać.

Więc dobrze, żeby jak najwięcej państw odczuło co to rosyjski imperializm i do czego prowadzi.

Z tego punktu widzenia tragedia malezyjskiego samolotu na Ukrainie, była prawdziwym szczęściem.
Tak jak dziennikarze cieszą się, gdy zdarza się tragedia, bo wtedy nie mają problemu, co wstawić jako pierwszą wiadomość dnia. To dla nas Polaków, ta tragedia też jest pewną szansą do wykorzystania.

Od tej pory nikt już nie będzie mógł powiedzieć, że Polacy są przewrażliwieni na punkcie Rosji. Że wszędzie widzą rosyjskie wpływy i imperializm. Nikt nie będzie mógł powiedzieć, że Putin wprawdzie jest despotą, ale dopóki dotyczy to Rosjan, to warto przymykać oczy, bo jaki Putin jest taki jest, ale trzyma Rosję w ryzach.

Teraz imperializm rosyjski dotyczy ich osobiście. To ich obywatele giną, gdy rosyjski imperializm się rozpycha. I nie cieszę się z tragedii, ale ciesze się, że tragedia dotyczy inne narody, a nie Polski.

Naprawdę nie mogło przytrafić się nic lepszego Polsce. Może po raz pierwszy fortuna się do nas uśmiechnęła i to nie my samotnie, będziemy musieli stawić czoła Rosji w jej marszu na Zachód. A Zachód zawsze nam kibicował, wspierał słownie, aby to Polacy dzielnie stawiali czoła Rosji. Co kończyło się tym, że to MY się wykrwawialiśmy najbardziej powstrzymując Rosję na pierwszej linii.

Teraz jeśli ma na nas spaść rzeź, to będzie ona dotyczyła też i państw zachodnich, bo to nie tylko my jesteśmy na pierwszej linii.

Ale od pomysłu do przemysłu jest daleka droga. Nie mamy żadnych możliwości zagrozić Rosji. Nie mamy rakiet zdolnych sięgnąć Moskwy, okrętów podwodnych z bronią strategiczną, samolotów 5-ej generacji; ba - nawet nie ustawiliśmy się w kolejce po ich zakup. Nie mamy tarczy antyrakietowej.

Za to mamy wycelowane w nasze największe miasta rakiety Iskander i S-400 z głowicami jądrowymi. A nasi stratedzy - generałowie przed emeryturą po sowieckich kursach kupują złomowane niemieckie czołgi.

Powszechnie się sądzi, że najwyżsi przedstawiciele władz z Bul-Bulem i Rudym Oszustem na czele to marionetki sterowane przez Kreml i Berlin. I podsłuchiwani przez nich nawet w kiblu. Więc boją się pierdnąć, nie mówiąc o zrobieniu czegoś w interesie Kraju. Zakaz wydobycia łubków i najdroższy gaz w Europie kupowany od Rosji jest tego najlepszym przykładem.

Niby jak mieli by ten los na loterii wykorzystać? Boją się o stołki, co widać, słychać i czuć. Zresztą poparcia społecznego w tym ostrym kursie przeciwko Rosji też niewidać. Lemingi wolą ujadać na PiS i Macierewicza zamiast pomyśleć o polskiej racji stanu.

Polskie wojska powinny być już dawno na wschodniej Ukrainie i likwidować terrorystów, których wysłał Putin. Zamiast tego nasz Radek pozoruje ruchy tak żeby nie wyjść przed szereg Niemcom.

Co powinni zrobić Polacy, żeby ten los na loterii wykorzystać? Zrobić Majdan w Warszawie i pogonić całe to tałatajstwo? A potem razem z Ukraińcami pójść zdobywać Moskwę. Ale ilu jest w Polsce patriotów? Słychać ich? Robią wiece poparcia chociaż? Nie! Bardziej interesują się ideologią gender i wygłupami JKM.

A jak jest dyskusja o kupnie okrętów od Francji to przeważają głosy, że zamiast tego lepiej się położyć i przykryć białym prześcieradłem.

Po prostu porażka!

1 komentarze:

  1. Radosław Sikorski w wywiadzie dla brytyjskiego Kanału 4 (Channel 4) powiedział, że na sankcjach wobec Rosji najwięcej stracą Polacy bo handel z tym krajem stanowi dziś 7% naszego eksportu. Powiedział, oczywiście, prawdę – szkoda tylko, że nic z tego nie wynika. Rząd Donalda Tuska wymachuje szabelką, grozi i namawia nie zastanawiając się w ogóle nad interesem Polski i polską racją stanu. A za nim, niestety, spora część opinii publicznej, która za wszelką cenę chce kopnąć boleśnie Putina w zadek nie zdając sobie sprawy, że gdy ten się odwinie wybijając nam zęby za dentystę będziemy musieli zapłacić sobie sami.

    Oczywistością jest, że Ukrainę należy w walce z Rosją wspierać a samą Rosję powstrzymać przed dalszą ekspansją. Oczywistością dla każdego, kto choć trochę potrafi myśleć. Jednak to wsparcie nie może mieć charakteru ataku kamikaze – nie dość, że mało skutecznego bo większość samolotów-pocisków uda się zestrzelić zanim dojdą celu to jeszcze w skutkach bardziej bolesnego dla samych atakujących. A tak właśnie wygląda polska polityka wobec rosyjskiej agresji. Do tego dochodzi jeszcze jeden idiotyzm – otóż rzucamy się łbem naprzód w obronie sąsiada, a jeżeli chodzi na nasze własne sprawy (katastrofa smoleńska, budka przy ruskiej ambasadzie czy chociaż embarga nakładane na import naszych produktów rolnych) występujemy z pozycji kolankowo-łokciowej licząc zapewne, że to przyniesie jakiś pozytywny skutek.

    Jest jeszcze jedna kwestia. W polityce międzynarodowej nie istnieje coś takiego jak bezinteresowność, państwa nie mają przyjaciół, państwa mają interesy. Kiedy Amerykanie potrzebowali dostępu do lotnisk przed swoją operacją w Iraku zwrócili się do Turcji – a to owszem, zgodziła się, ale za swoją zgodę zażądała słonej zapłaty. I Amerykanie bez zbędnych targów zapłacili. Tymczasem Polska angażuje się w ukraiński konflikt bez żadnych targów, warunków czy negocjacji, ot zabawiamy się w miłosiernego samarytanina na poziomie państwowym. I zamiast zapłaty dostajemy (czemu trudno się dziwić) kopa w cztery litery – Ukraiński minister rolnictwa Igor Szwajka domaga się embarga na import polskiej wieprzowiny argumentując, że odkryto u nas kilka przypadków afrykańskiego pomoru świń. Ciekawa rzecz, znacznie więcej takich przypadków odkryto na Litwie czy na Białorusi, ale o embargu na wieprzowinę pochodzącą stamtąd jakoś nie słychać. Jasnym jest, że chodzi o ochronę wewnętrznego rynku przed importowanym z Polski mięsem i trudno się dziwić Ukraińcom, że na taki krok się decydują. Nie da się też zrozumieć przyczyn, dla których nasz ukochany rząd nie próbuje temu zapobiec stawiając na szali poparcie w konflikcie z Rosją.

    To znaczy nie dałoby się zrozumieć gdyby polski rząd składał się z normalnych polityków, do jakich przywykli chociażby Brytyjczycy, Niemcy, Amerykanie czy wspomniani wyżej Turcy, czyli polityków stawiających narodowy interes przed własnym. Niestety, nasze mężyki stanu widzą wyłącznie czubek swojego nosa a jedyny interes jaki się dla nich liczy to stanowiska unijne.

    OdpowiedzUsuń

.