Koncentracja sił samoobrony Donbasu po wyparciu ich z północy pozwala dokładniej ocenić ich obecne siły.
W niewoli terrorystów na Donbasie przebywa 396 osób
Jedno z ważniejszych pytań o sytuacje na Ukrainie dotyczy tożsamości powstańców: kim są uzbrojeni ludzie w zorganizowanych oddziałach w Donbasie, których propaganda kijowska nazywa „prorosyjskimi terrorystami”, zachodnia – separatystami, a rosyjska - „opołczeńcami” (powstańcami)? Ołeksyj Melnyk, ukraiński propagandysta z Centrum Badawczego im. Razumkowa twierdzi, że w Donieckim Zagłębiu Węglowym operuje szereg zbrojnych ugrupowań, które kontrolują agenci rosyjskich tajnych służb. Wśród nich, obok aktywnych agentów, mogą być także byli agenci tajnych służb. W propagandzie ukraińskiej przyjmuje się i głosi, że rosyjskich agentów, uprawiających głównie sabotaż, może być nawet dwa tysiące.Przejmują oni czołowe funkcje na wschodzie Ukrainy i rekrutują oraz szkolą nowych bojowników. Z przekonania przyłączyło się do nich około 5000 miejscowych bojówkarzy, chcących walczyć o własne państwo albo o przyłączenie tego regionu do Rosji - wyjaśnia Ołeksyj Dmytraszowski, rzecznik sztabu tzw. operacji antyterrorystycznej, czyli ukrofaszystowskiej ekspedycji karno-pacyfikacyjnej (ukry, karatieli).
Obecnie kiedy w regionie donieckim nastąpiła koncentracja oddziałów wycofanych ze Słowiańska i Kramatorska, łatwo wyróżnić trzy największe uzbrojone formacje powstańcze.
Za najlepiej wyszkolony i najbardziej skuteczny w boju uważa się batalion "Wostok", założony jeszcze w 1999 roku, któremu w Donbasie przewodzi Aleksander Chodakowski, były dowódca ukraińskiego oddziału specjalnego "Alfa" w Doniecku. Dowodzi on około tysiącem zaprawionych bojowników. W jednym z wywiadów Chodakowski wyjaśniał, że miał u siebie swego czasu grupę ochotników z Czeczenii (z tejpów lojalnych wobec Ramzana Kadyrowa) i w ogóle bojców z małych muzułmańskich grup etnicznych północnego Kaukazu. Dlatego czasami pojawiają się opinie, że jest to batalion czeczeński. W walkach o lotnisko w Doniecku zginęło ich około 30, co wiadomo z wysyłki ich ciał w trumnach do Groznego i Gudermesu. Według informacji ukraińskich dziennikarzy w szeregach ukraińskiego "Wostoku" są także zaprawieni w boju Osetyńcy, też z Kaukazu, ale którym miejscowi bardziej ufają, bo są prawosławni. Ostatnio pojawił się sygnał, że przez granicę rosyjską doszedł jeszcze jeden silny oddział osetyński.
Przypuszczalnie największą uzbrojoną grupę powstańców stanowią jednak miejscowi separatyści skupieni wokół pułkownika Igora Girkina, najczęściej nazywanego Striełkowem. W niektórych wywiadach podawał on, że jest byłym funkcjonariuszem rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), następczyni KGB.
Jest to rzeczywiście bardzo zdolny, doświadczony i odważny oficer, o silnych cechach przywódczych i dużej charyzmie osobistej. Po zdobyciu Słowiańska przez armię ukraińską Striełkow zmylił atakujących, wyprowadził prawie cały swój oddział wraz ze sprzętem z płonącego miasta i przeniósł swoją kwaterę główną do Doniecka. Liczebność jego oddziałów ocenia się nadal na około 4000-5000 osób, po uzupełnieniu nowymi rekrutami w Doniecku. Służby ukraińskie, które nie ustają w fabrykowaniu prymitywnych kłamstw propagandowych twierdzą, że ma on pod sobą doświadczonych żołnierzy najemnych z Rosji, Krymu i Naddniestrza, wyłącznie etnicznych Rosjan, chociaż wiadomo, że większość jego ludzi to z pewnością miejscowi. Jego oddziały dysponują czołgami, moździerzami i granatnikami oraz innym sprzętem pochodzącym z Rosji oraz zdobytym na armii ukraińskiej.
Na różnych stronach internetowych "Donieckiej Republiki Ludowej" można przeczytać, że dowódca "Wostoku" Chodakowski nie znalazł wspólnego języka ze Striełkowem po tym, jak ten ostatni musiał oddać Słowiańsk i ogłosił się "głównodowodzącym Doniecka". Te same źródła podają, że Chodakowski nie był gotów dzielić się w Doniecku władzą ze Striełkowem i dlatego udał się on ze swoim batalionem do sąsiedniej Makiejewki.
Oprócz batalionu "Wostok" i oddziałów Striełkowa w Doniecku jest jeszcze trzecia duża grupa, tzw. Rosyjska Armia Prawosławna, z którą łączy się nazwisko Pawła Gubariewa. Ukraińskie media niewiele donosiły jak dotąd o tych oddziałach. Jak twierdzą dziennikarze z Rosji oddziały te liczą ok. 4000 osób, też prawie wyłącznie z miejscowych, ale jeden z proukraińskich obserwatorów Deutsche Welle, prosząc o nieujawnianie jego tożsamości, powiedział, że wie z kręgów separatystów, iż Rosyjska Armia Prawosławna liczy tylko 500 osób. Sam Gubariew pisał na portalach społecznościowych, że jego armia jest "silnym oddziałem Republiki Donieckiej", z bojownikami walczącymi z przekonania. W rzeczywistości są to podobno głównie bezrobotni dziś Ukraińcy z tamtejszych osiedli górniczych, twierdzi informator Deutsche Welle. Nie mają oni wyszkolenia wojskowego i są najsłabszą bojowo z tych trzech formacji. Zazwyczaj atakują maruderów, przy czym sami też od czasu do czasu dopuszczają się plądrowań. Nie mają ciężkiego uzbrojenia - wyjaśniał Niemcom ów informator. Oprócz tych oddziałów są także mniejsze, uzbrojone ugrupowania, działające w regionie donieckim. Jeszcze więcej drobnych grup działa w regionie Ługańskim. Wiele z nich ma bardzo dobrą broń i sprawnie się nią posługuje. Niewiele wiadomo jednak, kto stoi na ich czele i na ile ich działania są skoordynowane.
Wydaje się, że z bronią w ogóle nie ma kłopotu, ale wciąż mało jest rąk do walki i prawie wszystkie grupy chętnie przyjmują na miejscu nowego rekruta. Dowódcy powstania od początku narzekają na to, że ludność Donbasu w ogromnej większości przyjęła postawę wyczekującą i woli się nie narażać licząc na rozstrzygnięcie z pomocą Rosji. Z tego względu, wśród bojowników można zaobserwować postawę nieskrywanej niechęci do tchórzliwych cywilów, która przejawia się częściowo tym, że w czasie działań bojowych powstańcy nie mają skrupułów, aby kryć się wśród dzielnic mieszkalnych i ściągać ogień artylerii na cywilów, a także – jak w przypadku Słowiańska i Kramatorska – aby wyjść cichcem z miasta zostawiając ludność oprawcom. „A co, myśleli, że jak się zadekują, to ich ukry oszczędzą?” – zapytał paląc przed kamerą papierosa jeden z ludzi Striełkowa zapytany o los cywilów w opuszczonym Słowiańsku.
0 komentarze:
Prześlij komentarz