niedziela, 6 lipca 2014

Cerkiew - narzędzie w rękach Putina


Pragnę przytoczyć tekst, który do dziś nie stracił na aktualności. Prawosławna Cerkiew nie tylko toleruje, ale i aktywnie wspiera faszystowskie i imperialne działania Putina. Jest w najwyższym stopniu zinfiltrowana przez służby Kremla. Co więcej jest także wykorzystywana jako narzędzie w tej zbrodniczej polityce. Faszystowska mistyczna ideologia Dugina nie była by możliwa bez oparcia w Cerkwi Prawosławnej a także w aktywnym wsparciu. 

Cały czas niepokój w Polsce budzą próby zbliżenia Kościoła Rzymsko-Katolickiego z Cerkwią Prawosławną, gdyż tej drugiej nie zależy na autentycznym pojednaniu i zbliżeniu a na wykorzytaniu tego w politycznej propagandzie Kremla.

Jezus  dał  swoim  uczniom poważne ostrzeżenie: Miejcie się na baczności i strzeżcie  się  kwasu  faryzeuszów  i  saduceuszów! Mat. 16:6

Faryzeusze  to  stronnictwo żydowskie  głoszące  zewnętrzną ortodoksję  religijną,  pieczołowicie sprawujące  rytuały  i  obrzędy, okraszając  je  społeczno-patriotycznym sosem. Saduceusze nie  byli  aż tak gorliwi  religijnie, ale  sprawowali  najwyższe  urzędy duchowne i świeckie w społeczności  żydowskiej.  Ze względu  na swoją  pozycję  i  majątek  lepiej rozumieli  „dziejową  konieczność” współpracy  z  rzymskim okupantem.  Głównym  zarzutem,  jaki  Jezus  stawiał  obydwu  tym  grupom, była obłuda: Strzeżcie się kwasu faryzeuszów, to jest obłudy. Łuk. 12:1

U  tych  religijnych  ludzi  występował  rozziew  pomiędzy  celami  deklarowanymi  a  rzeczywistymi. Pięknie mówiąc  o  Bogu,  sami nie mieli zamiaru służyć Mu z całego serca, a interesowały ich ziemskie cele, dobra i przyjemności. Warto zauważyć, że Jezus ostrzega przed tym swoich wybranych uczniów. Możemy stąd wyciągnąć wniosek, że postawa faryzejska jest ciągłym zagrożeniem dla chrześcijan, a szczególnie dla przywódców kościelnych. Apostoł Paweł zapowiedział, że w przyszłości, w bezpośredniej bliskości czasu Apokalipsy, to niebezpieczeństwo mocno się nasili:
A to wiedz, że w dniach ostatecznych nastaną trudne czasy: Ludzie  bowiem  będą  samolubni, chciwi, chełpliwi,  pyszni,  bluźnierczy, rodzicom nieposłuszni, niewdzięczni, bezbożni, bez serca, nieprzejednani, przewrotni, niepowściągliwi, okrutni, nie miłujący tego, co dobre, zdradzieccy, zuchwali, nadęci, miłujący więcej rozkosze  niż  Boga,  którzy  przybierają  pozór  pobożności, podczas  gdy  życie  ich  jest  zaprzeczeniem  jej  mocy; również tych się wystrzegaj. Albowiem z nich wywodzą  się  ci,  którzy wdzierają  się  do  domów  i  usidlają kobiety opanowane przez różne pożądliwości,  które  zawsze się uczą, a nigdy do poznania  prawdy  dojść  nie  mogą. Podobnie  jak Jannes  i  Jambres przeciwstawili  się  Mojżeszowi, tak  samo  ci  przeciwstawiają się  prawdzie, ludzie spaczonego  umysłu,  niewytrzymujący próby wiary. 2 Tym. 3:1-8

Apostoł  Paweł  zapowiada,  że  w  „dniach  ostatecznych”  pojawią  się  przywódcy duchowi  z  pozoru pobożni,  a wewnętrznie  zaprzedani  małym żądzom czy interesom. W warstwie  zewnętrznej  będą uchodzić  za  reprezentantów Boga, a w rzeczywistości będą zajadłymi wrogami Prawdy. W
innym miejscu ap. Paweł kreśli  jeszcze  wyraźniejszy  portret tych ludzi:
Tacy  bowiem  są  fałszywymi apostołami,  pracownikami zdradliwymi,  którzy  tylko przybierają postać  apostołów  Chrystusowych.  I  nic dziwnego;  wszak  i  szatan przybiera  postać  anioła światłości.  Nic  więc  nadzwyczajnego,  jeśli  i  słudzy  jego przybierają  postać  sług sprawiedliwości; lecz  kres  ich  taki, jakie są ich uczynki. 2 Kor. 11:13-15

Widzimy  tu  element zdrady,  czyli  świadomego przejścia  na  „drugą  stronę mocy”,  oraz  podszywanie się pod  apostołów  Chrystusa.

Straszną  prawdą  tego  tekstu  jest  adresat  służby  tych  hierarchów. W tym kontekście należy ocenić prowadzone pełną parą przygotowania do zbliżenia rzymskiego katolicyzmu z putinowską cerkwią. Od strony ziemskiej opisują je między innymi ks. Isakowicz-Zaleski,  Aleksander  Ścios  i  Sławomir Cenckiewicz. Oto  tylko  fragmenty  ich  tekstów,  do  przeczytania  całości  serdecznie zachęcam:
W związku z sojuszem Episkopatu Polski z Patriarchatem Moskiewskim warto przeczytać tekst Leszka Pietrzaka, który na początku  2012  r.  ukazał  się  w  "Gazecie  Warszawskiej".  Tekst powinien  być kubłem  zimnej  wody  na  entuzjastów  przesłania podpisanego  w  czasie  politycznej  i  kompletnie świeckiej "oficjałki" na Zamku Królewskim w Warszawie. (…)

Od kilku lat władze Kremla prowadzą akcję promocji cerkwi prawosławnej. Nie jest ona jednak wyrazem troski państwa o kościół. Putin i jego doradcy postanowili uczynić z cerkwi narzędzie  swojej  polityki, wewnętrznej  i  wielkomocarstwowej.  Ludzie KGB-owskiego aparatu, przez lata zwalczający religię, doprowadzając  do  moralnego  upadku  społeczeństwa,  dziś  pierwsi  stają przy ołtarzu. (…) Cały naród musiał widzieć, że w Rosji jest rządząca władza i rządząca religia i że one szanują się nawzajem,  a nawet są ze sobą w przymierzu. Skoro rządzący oraz hierarchowie rosyjskiej cerkwi odpowiedzialni za moralność ludu rosyjskiego  razem  biorą  udział  w  najważniejszych  religijnych  uroczystościach,  to  świadczy  o moralności  władzy.  Właśnie  taki  przekaz, dotyczący  relacji  pomiędzy  rosyjską  władzą  a  rosyjską cerkwią prawosławną,  od  kilku  lat  jest  obowiązującym.  (…)  w  czasach Putina  rosyjska  cerkiew prawosławna  stała  się  „poręczycielem”, podtrzymującym  i  uwiarygodniającym  jego  rządy.  Ale  cerkiew otrzymuje za to hojną nagrodę w postaci wszelkiego wsparcia ze strony państwa i  zniesienia wszelkich ograniczeń w swojej działalności, nie tylko duszpasterskiej. Putin dał również cerkwi swoje przyzwolenie  na agresywną  politykę  wobec  innych  kościołów  i wyznań  (…).  Za  polityką  promowania przez Kreml cerkwi kryje się jej znacznie  skuteczniejsza  kontrola niż było to w czasach ZSRR.
- „Jak  KGB  nawróciło  się  na prawosławie”, www.isakowicz.pl

Ks.  Isakowicz  stawia  tezę, że  poziom  kontroli  Cerkwi  przez KGB,  jej  przedmiotowego  traktowania w polityce imperialnej Putina  oraz  stopień  demoralizacji  hierarchów  jest  dziś  większy  niż  w Rosji sowieckiej.  Jeśli  weźmie  się pod uwagę zabiegi KGB związane z Soborem  Watykańskim  II  oraz pontyfikatami  papieży,  poczynając od  Jana  XXIII,  można  domniemywać,  że  służby  rosyjskie  nie poprzestały  tylko  na  infiltracji  Cerkwi,  ale  podobnie  silnie  zinfiltrowały Watykan. Owoc ich zabiegów tak opisał Sławomir Cenckiewicz:
Moskwa była więc zorientowana w układzie sił i frakcji w Watykanie.  Do  zakulisowych  ustaleń  pomiędzy Tisserantem  a Nikodemem doszło w połowie września 1962 r. w Metz. W sprawę zaangażowano  jedynie gospodarza  spotkania, ordynariusza  diecezji  bp.  Paula  Schmidta.  Kardynał  Tisserant  miał  wówczas  w imieniu  papieża  złożyć  obietnicę,  że  sobór  powstrzyma  się  od wypowiedzi na temat komunizmu. Purpurat ustalił z Nikodemem, że  odpowiednią  deklarację  w  sprawie  „apolityczności  soboru" zawiezie do Moskwy przedstawiciel Stolicy Apostolskiej.
„Sobór w cieniu Kremla”, Uważam Rze

Zdrada  zepchniętych  do  podziemia  katolików  chińskich  i wietnamskich, „polityka wschodnia” kardynałów Koeniga i Casarolliego usuwających ze stolic biskupich hierarchów niechętnych komunistom, renegocjacja konkordatów i upadek państw katolickich, wreszcie duchowe męczeństwo kardynałów Mindszentego i Slipija pozbawionych swoich owiec oraz morderstwa dokonywane na  polskich  kapłanach  jeszcze w  latach  80.,  są  widzialnym  znakiem tej posoborowej tragedii i flirtu z bolszewikami.

"Vaticanum II oczami bezpieki"
Polityka  Putina  doprowadziła  także  na  arenie  międzynarodowej do o wiele poważniejszych „sukcesów” niż największe dokonania Stalina czy Breżniewa. Dziś Stanami Zjednoczonymi Ameryki  rządzi  człowiek, który  nie  wahał  się  przed  swoją  reelekcją złożyć Putinowi następującej deklaracji: Co do wszystkich tych zagadnień, ale zwłaszcza tarczy antyrakietowej,  to  może  być  rozwiązane,  ale  ważne  jest,  żeby  on (Putin – przyp. red) dał mi na to czas. (…) To moje ostatnie wybory. Po wyborach będę miał większą elastyczność, swobodę ruchu (ang. flexibility). onet.pl

Obama  prowadzi  więc  USA  od  klęski  do  klęski  na  arenie międzynarodowej, czego kulminacją była kompromitacja Ameryki w Syrii oraz poważne symptomy „odwrócenia sojuszy” na Bliskim Wschodzie. Pod koniec października w reakcji na amerykańską ugodową politykę wobec Syrii i Iranu rząd Arabii Saudyjskiej,  tradycyjnego  sojusznika  USA,  „zapowiedział "zasadniczą zmianę" swej polityki w relacjach z USA”. Kilka  dni temu (20.11.) Eli Barbur zamieścił na Twitterze szokującą informację:  „BREAKING:  Szef  MSZ  w  Jerozolimie  Lieberman stwierdził nagle, że USA wycofują się z Bliskiego Wschodu i Izrael powinien znaleźć sobie innych sojuszników...”  W  niedzielę  24.11.2013r.  nagłówki  mediów  już  oficjalnie  ogłosiły: „Świat cieszy się z umowy z Iranem. Izrael samotnie protestuje” PR. (Los Izraela w zaistniałej sytuacji jest niezwykle zagrożony, co  z  wyprzedzeniem  opisałem  w  drugim  numerze  „idź  POD PRĄD” „Po co ta awantura?”, 2003)

O uzależnieniu UE od Putina nie będę się rozpisywał, bo jest aż nadto widoczne.
Jak w tym kontekście mają się sprawy w Watykanie? Czy macki  Moskwy  umocniły  się  w porównaniu  z czasami  „Dobrego Papieża”,  jak  zapewne  z  inspiracji Moskwy nazywano Jana XXIII?

O konieczności pojednania się z  Cerkwią  mówili  następcy  Jana XXIII,  a  „nasz  Papież”  porównał nawet  prawosławie  do  „drugiego płuca”  Kościoła.  Przejawia  się  w tym konsekwentne dążenie Rzymu do  rozciągnięcia  swej  jurysdykcji na  Wschód.  Putin  będzie  na  tej nucie  umiejętnie  grał.  Widać  to chociażby  we  wstrzemięźliwej  i wzywającej  Polaków  do  pojednania  z  Rosją  reakcji  Watykanu  na katastrofę  nad  Smoleńskiem  oraz w  sekundowaniu  aliansowi  polskiego  Kościoła  z  Cerkwią  Putina.

Tu oddjmy głos Aleksandrowi Ściosowi:
W  tym  samym  czasie,  gdy  Sobór Ludowy  w  niewybrednych  słowach  fałszuje  historię  polskorosyjską i  oskarża  nas  o  nienawiść  do  Rosjan,  Episkopat  Polski ogłosił „kolejny krok na drodze polsko-rosyjskiego pojednania” – jak  nazwano  „katolicko-prawosławną  konferencję  o  roli  Kościołów  z  Polski i  Rosji  w  budowaniu  przyszłości  chrześcijaństwa  w Europie”.(…)  Cokolwiek  polscy  hierarchowie powiedzą  nam  na temat  tej  nowej  inicjatywy,  jakkolwiek  wytłumaczą  jej  sens „katolickie  media”,  nie sposób  ukryć  prawdy,  że  fundament  posmoleńskiego procesu „pojednania” wyznacza retoryka Tomasza Turowskiego, w szczególności zaś ów straszliwy i zakłamany passus o przynależności Rosji i Polski „do tej samej ogromnej judeochrześcijańskiej tradycji”, w której „wielkie rzeczy zawsze rodziły się we krwi”. Z tej krwi, co podkreślał Turowski, a za nim wielu polskich hierarchów, ma „wyrosnąć to, na co my wszyscy czekamy - nowe, dobre stosunki pomiędzy Polską i Rosją”.

Nie  ma  bardziej  szatańskiego  fałszerstwa,  gdy  ktoś  krew ofiar zrównuje z krwią oprawców. Dlatego w wizjach kreślonych przez  pułkownika  SB  i  powielanych  przez  hierarchów  nie  ma wskazania winnych śmierci tysięcy naszych rodaków, nie ma potępienia  dwóch  stuleci  rosyjskiego  terroru,  prośby  o wyznanie win, wezwania do rachunku krzywd ani próby ich naprawienia.
Tego  faktu  nie  ukryją  dziś  żadne  zabiegi  propagandowe, demagogiczne  zarzuty  „rusofobii”  i „ataków na  Kościół”.  U  podstaw  procesu,  którego  kolejną  odsłonę  funduje  nam  Episkopat, leży  interes polityczny  Putina,  realizowany  poprzez  narzędzie, jakim jest Rosyjski Kościół Prawosławny. W rękach kagiebowskich ludobójców  jest  to  narzędzie  niezwykle  groźne,  bo  celem  obecnych  działań  jest  idea "zjednoczenia”,  wyrażona  wprost  przez jednego z czołowych przedstawicieli Patriarchatu Moskiewskiego: "Nie ulega wątpliwości, że działania polskich hierarchów  w  kierunku  "zbliżenia"  z  Cerkwią  mają aprobatę  Stolicy  Apostolskiej.  Świadczy  o  tym wiele  wypowiedzi  papieża  i  urzędników watykańskich. Jak dalece sięga ta aprobata, nie sposób powiedzieć.Warto  natomiast  w  ocenie  takich  zjawisk  kierować się faktami. Te zaś prowadzą do wniosku, że polityka  Watykanu  w  kwestii  "otwarcia  ekumenicznego" była  w  ogromnej  mierze  zasługą  rozlicznych kombinacji operacyjnych prowadzonych przez służby sowieckie i ich agenturę. Ta kwestia ma  nie  tylko  wymiar  religijny,  jak  chcą  nam  to przedstawić niektórzy hierarchowie, ale jest efektem szeregu błędów i zaniechań popełnianych od lat 60. ubiegłego wieku." Aleksander Ścios, ścios.pl

„Rosyjska  Cerkiew  liczy  na  to,  że  prawosławne  narody  zmienią ludzkość, a w szczególności oblicze Starego Kontynentu. Cywilizacja wschodniego chrześcijaństwa powinna zjednoczyć swoje siły w obronie tradycyjnych wartości, stojących u podstaw kultury europejskiej”. Tego rodzaju „zjednoczenie” pod patronatem KGB - najbardziej  zbrodniczej  organizacji  świata,  dokonywane  z  pogwałceniem  prawdy historycznej,  praw  ludzkich  i  boskich  jest  drogą agresywnej ekspansji i wiedzie wprost do haniebnego zniewolenia społeczeństw i narodów. Jest „pojednaniem” poprzez strzał w potylicę - jedyną formę zażegnywania sporów, jaką znają kremlowscy ludobójcy.  „MILOWY KROK NA DRODZE DO CERKWI”, scios.pl

Rosja  Putina  realizuje  dalekosiężny  cel:  zdominowanie zachodniego  świata  przy  pomocy  ekspansji Cerkwi,  która  wejdzie w destrukcyjny alians z Kościołem rzymskim. Nowy Kościół „o dwóch płucach” z pewnością będzie cechował się bizantyjską służalczością wobec władzy państwowej i stanie się narzędziem indoktrynacji  społeczeństw  Zachodu,  „zaś jego wymiar religijny  zostanie  sprowadzony  do demagogicznej,  pustej  fasady”  j.w.

Ciekawym  elementem  tej  układanki  jest  obraz  opisanego w  Biblii  apokaliptycznego  tworu  religijnego (co  prawda  nie  z dwoma płucami, ale innymi częściami ciała), który służy światowej, szatańskiej władzy politycznej:

I  widziałem  inne  zwierzę,  wychodzące  z  ziemi,  które  miało dwa rogi podobne do baranich, i mówiło jak smok. A wykonuje ono wszelką władzę pierwszego zwierzęcia na jego oczach. Ono to sprawia,  że  ziemia  i  jej  mieszkańcy  oddają  pokłon  pierwszemu zwierzęciu, którego śmiertelna rana była wygojona. I czyni wielkie cuda, tak że i ogień z nieba spuszcza na ziemię na oczach ludzi. I zwodzi  mieszkańców  ziemi  przez  cuda,  jakie  dano  mu czynić  na  oczach  zwierzęcia,  namawiając mieszkańców  ziemi,  by  postawili  posąg  zwierzęciu, które ma ranę od miecza, a jednak zostało przy życiu. I dano mu tchnąć ducha w posąg zwierzęcia,  aby  posąg  zwierzęcia  przemówił  i  sprawił,  że wszyscy, którzy  nie  oddali  pokłonu  posągowi  zwierzęcia,  zostaną  zabici. On  też  sprawia,  że wszyscy,  mali  i  wielcy,  bogaci  i  ubodzy, wolni i niewolnicy otrzymują znamię na swojej prawej ręce albo na swoim czole, i że nikt nie może kupować ani sprzedawać, jeżeli nie ma znamienia, to jest imienia zwierzęcia lub liczby jego imienia. Obj. 13:11-17

źródło: http://www.podprad.org/index.php/archiwum/polityka/item/45-czas-wielkiego-oszustwa/45-czas-wielkiego-oszustwa

CERKIEW NARZĘDZIE W RĘKACH PUTINA I KSIĘŻA PATRIOCI


CYRYL I AGENT KREMLOWSKI KSYWA “MICHAJŁOW” GOŚCIEM KS. ARCYBISKUPA JÓZEFA MICHALIKA PRZEW. KONF. EPISKOPATU POLSKI.



CERKIEW NARZĘDZIE W RĘKACH PUTINA

GAZETA POLSKA

Zdaniem środowisk opozycyjnych prawosławie w Rosji jest dziś przede wszystkim narzędziem indoktrynacji rosyjskiego społeczeństwa i służy ekspansji władzy kagiebistów, a jego wymiar religijny został sprowadzony do efekciarskiej, pustej fasady. Kościół pod przywództwem Cyryla porównuje się wręcz do „ideologicznego wydziału Komitetu Centralnego KPZR” i oskarża o bezgraniczną podległość władzy kremlowskiej.

„Cieszy nas to, że podczas działań Waszych współpracowników szczególną uwagę poświęcacie sprawom duchowo-moralnym. Jestem przekonany, że konstruktywna współpraca Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej i Służb Federalnych posłuży umocnieniu moralno-patriotycznego ducha obrońców Ojczyzny”. Ten fragment niedawnego listu patriarchy Cyryla I do szefa Federalnej Służby Bezpieczeństwa Aleksandra Bortnikowa z okazji 60-lecia urodzin generała doskonale oddaje charakter stosunków łączących Rosyjską Cerkiew Prawosławną z władzą kremlowskich kagiebistów.

Ich symbolem jest jedna z najważniejszych świątyń prawosławia – cerkiew św. Zofii, położona niedaleko Łubianki, którą w 2002 r. uroczyście poświęcono jako oficjalną świątynię pracowników Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Wśród funkcjonariuszy KGB/FSB zasiadających na Kremlu sformowała się nawet grupa „prawosławnych czekistów” z Władimirem Jakuninem na czele, która zabiega o wsparcie finansowe i dba o dobre kontakty z przedstawicielami hierarchii.

Cyryl I, czyli agent „Michajłow”

W zgodnej opinii niemal wszystkich rosyjskich środowisk opozycyjnych Rosyjska Cerkiew Prawosławna stanowi dziś wyłącznie „narzędzie w rękach Putina”, sam patriarcha jest zaś uważany za członka ekipy pułkownika KGB – przy czym określenie to należy do łagodniejszych epitetów. Niektórzy z rosyjskich duchownych, jak 74-letni Wiaczesław Winnikow, nazywają kościół pod przywództwem Cyryla „Kościołem Szatana” i mówią wprost o „zorganizowanej grupie przestępczej pod nazwą Rosyjski Kościół Prawosławny.

Zwraca się uwagę, że Władimir Michajłowicz Gundiajew – wieloletni agent KGB o pseudonimie Michajłow, znany dziś jako patriarcha Cyryl I, od początku swojej kariery był związany ze służbami sowieckimi. Prześledzenie jego autentycznej biografii nie jest jednak łatwe, bo od roku 2000 – tj. od początku „epoki Putina” – publikacje na ten temat ukazują się tylko za granicą, w Rosji zaś są objęte cenzurą. Gdy w początkach lat 90., które przez „Michajłowa” są uznawane za najgorsze w historii Rosji, doszło do próby lustracji i badania akt KGB, natychmiast interweniował Patriarchat Moskiewski. Powołano wówczas (podobnie jak to miało miejsce w III RP) specjalną kościelną komisję do zbadania faktów współpracy duchownych ze służbami specjalnymi. Na jej czele stanął biskup kostromski Aleksy. Do dziś ani komisja, ani kolejne Synody Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego nie wydały żadnego komunikatu w tej sprawie. Jak twierdzi opozycja, Cyryl zareagował szybko na to zagrożenie i zajął się gromadzeniem tajnych materiałów na swój temat, tworząc obszerne prywatne archiwum. Dzięki temu jego oficjalny życiorys przypomina dziś hagiografię świętego mędrca i ma niewiele wspólnego z prawdą.

Problemy z biografią Cyryla dotyczą już lat najwcześniejszych. Zwraca się np. uwagę, że młody Gundiajew musiał cieszyć się niezwykłą przychylnością władzy radzieckiej, skoro został przedterminowo zwolniony ze służby wojskowej i za sprawą metropolity Nikodema (agenta KGB o pseudonimie „Światosław”) prosto z Armii Czerwonej trafił do Leningradzkiego Seminarium Duchownego.

To metropolita Leningradu i Nowogrodu Nikodem przez lata czuwał nad karierą Gundiajewa, zabiegając o szybkie otrzymanie przezeń święceń kapłańskich, posady wykładowcy w Leningradzkiej Akademii Teologicznej czy roli reprezentanta rosyjskiej Cerkwi w Międzynarodowym Forum Młodzieży Prawosławnej. Dzięki Nikodemowi zaledwie 23-letni Gundiajew, występując jako osobisty sekretarz biskupa, mógł wyjeżdżać bez problemów za granicę i cieszył się zaufaniem komunistycznej władzy.

Znany jest dokument z 16 kwietnia 1960 r., w którym szef KGB Aleksander Szelepin rekomenduje Komitetowi Centralnemu KPZR metropolitę Nikodema na stanowisko przewodniczącego Wydziału Stosunków Zewnętrznych Cerkwi Prawosławnej i poleca mianowanie go przedstawicielem Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego w Światowej Radzie Pokoju. KGB miało prawo nominacji na urzędy kościelne nie tylko w Cerkwi prawosławnej. Głosem doradczym dysponowała Rada do Spraw Religijnych, która – jak twierdzi Wasilij Mitrochin – stanowiła oficjalną twarz IV Departamentu KGB. Zdaniem Mitrochina, na czele wszystkich związków wyznaniowych w ZSRS stali oficerowie komunistycznych służb specjalnych.

Ponieważ Cyryl I, pozostając przez wiele lat pod opieką „Światosława”, przeszedł identyczną drogę kariery, można przypuszczać, że jej poszczególne etapy – od działalności w Światowej Radzie Kościołów i kierowania wydziałem zewnętrznych stosunków cerkiewnych, po stanowisko biskupa smoleńskiego i patriarchy moskiewskiego – musiały również przebiegać pod czujnym okiem KGB/FSB. W niektórych publikacjach podkreśla się, że – ze względu na doświadczenie operacyjne – Gundiajewa w sposób szczególny łączy serdeczna przyjaźń z płk. Putinem i jest to „więź dwóch profesjonalistów – kolegów pracujących w różnych oddziałach służb sowieckich”.

W wydanej na Zachodzie książce „Wieże tajemnic” były funkcjonariusz IV Departamentu KGB (zajmującego się Cerkwią) Wiktor Szejmow twierdził, że agentura w Kościele prawosławnym była czymś więcej niż tylko źródłem informacji. Był to aktyw KGB, zaliczany do nieumundurowanych pracowników tej organizacji. Inny były oficer KGB, Anatol Szuszpanow, w wywiadzie udzielonym przed laty rosyjskiemu tygodnikowi „Argumenty i Fakty” przyznał, że agenci – duchowni Cerkwi prawosławnej – byli de facto pracownikami KGB.

Interesy hierarchy, czyli od papierosów do klubu nocnego

Karierze Cyryla towarzyszyły także liczne skandale finansowe i zarzuty korupcyjne. Jeszcze przed objęciem stanowiska patriarchy Moskwy jego osobisty majątek oceniano na 4 mln dolarów. Gundiajew prócz apartamentu w Moskwie ma także posiadać dom w Szwajcarii (gdzie co roku jeździ na narty) oraz liczne konta bankowe i nieruchomości rozsiane po całym świecie. Na początku lat 90. duchowny zajmował się handlem wyrobami tytoniowymi, wwożonymi do Rosji bez cła i składowanymi w Monasterze Daniłowskim, oraz obrotem ropą naftową, wykorzystując w tym celu instytucje religijne i korzystając z ulg i odpisów podatkowych. Był m.in. założycielem banku komercyjnego oraz funduszu „Nika”, który posłużył do importu do Rosji ogromnych ilości papierosów w ramach „pomocy humanitarnej”. Zyski z tych przedsięwzięć ocenia się na setki milionów dolarów, a działająca pod koniec lat 90. komisja nadzwyczajna, licząc straty państwa z tytułu przywilejów celnych w latach 1994–1996, stwierdziła, że wyniosły one prawie 33 mld rubli.

W 2000 r. pojawiły się w prasie informacje o działalności Gundiajewa na rynku… handlu owocami morza. Spółka, w której ówczesny biskup smoleński miał udziały (JSC „Region”), zajmowała się połowem krabów królewskich i krewetek, a zyski z tego interesu szacowano na co najmniej 17 mln dolarów. Kilka lat temu w jednym z wywiadów Cyryl ironicznie stwierdził, że jego wrogowie są tak zaciekli, iż próbowali go oskarżać o próbę zniszczenia wielu cennych gatunków krabów. Obecne pomysły biznesowe Gundajewa dotyczą rozwoju spółek medialnych oraz budowy sieci nocnych klubów, w których rosyjska młodzież poznawałaby „alternatywne sposoby spędzania czasu po zmierzchu”.

Zwalczanie Pussy Riot

Od kilku miesięcy opozycyjne media stawiają patriarsze zarzuty związane z aresztowaniem trzech młodych kobiet z zespołu punkowego Pussy Riot. W lutym br. wykonały one w soborze Chrystusa Zbawiciela w Moskwie utwór, w którym prosiły Bogurodzicę, by przepędziła z Rosji Władimira Putina. Władze Cerkwi oskarżyły artystki o „sprofanowanie świątyni, obrażenie uczuć religijnych i szerzenie nienawiści”. W atak na Pussy Riot włączył się osobiście Cyryl I, grzmiąc o „upadku obyczajów” i „bezczeszczeniu narodowych świętości” oraz domagając się surowego ukarania sprawczyń. Mimo listu protestacyjnego rosyjskich intelektualistów, podpisanego również przez dziesiątki tysięcy Rosjan, areszt wobec dziewczyn przedłużono do stycznia 2013 r., a za „czyn chuligański” grozi im kara siedmiu lat więzienia. Rosyjska opozycja, krytykując obłudną postawę Cyryla, podkreśla, że sprawa ma wyłącznie kontekst polityczny i świadczy o bezwzględnym podporządkowaniu Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej interesom kremlowskich kagiebistów.

Powszechnie wyśmiewana i krytykowana Cerkiew broni się w niewyszukany sposób. Jej przedstawiciele powtarzają, że ataki na hierarchów to nic innego jak „akcja zaplanowana przez wrogów Rosji za granicą”, a przede wszystkim przez sprawcę wszelkiego zła, czyli Departament Stanu USA. Najnowsza uchwała soborowa Kongresu Narodu Rosyjskiego organizowanego przez Patriarchat Moskiewski, wydana po serii wielotysięcznych manifestacji opozycji, mówi o „próbie destabilizacji kraju przy udziale zewnętrznych wpływów i sił radykalnych”.

Ta retoryka, zaczerpnięta wprost z wystąpień obecnego prezydenta FR, ma być przestrogą, że przeciwnicy Putina są również wrogami Cerkwi i każdy, kto występuje przeciwko reżimowi kagiebisty, może liczyć na miano śmiertelnego wroga rosyjskiego prawosławia.

Miliardy dla Cyryla

Nie dziwi zatem, że strona Patriarchatu Moskiewskiego przypomina oficjalny biuletyn rządu Federacji Rosyjskiej. Listy gratulacyjne oraz życzenia od i do poszczególnych ministrów przeplatają się z informacjami o wzajemnych wizytach, naradach i spotkaniach. Najnowszym sukcesem Cyryla jest kwietniowe rozporządzenie premiera Rosji o uproszczeniu procedury przekazywania darowizn i nieruchomości na cele religijne. Reżim Putina nie żałuje również pieniędzy na finansowanie budownictwa sakralnego. Przed kilkoma miesiącami Putin chwalił się, że „jeśli w latach 2008–2011 przeznaczyliśmy kwotę 2,3 mld rubli na przywrócenie świetności budowli sakralnych i transferów do organizacji religijnych, to w ciągu najbliższych trzech lat będzie to prawie 3,5 mld rubli”.

W zamian za liczne przywileje Cerkiew, wspólnie z kagiebistami, buduje system autorytarnej władzy „opartej na tradycyjnych rosyjskich wartościach” i kontynuuje drogę wytyczoną wiernopoddańczym listem metropolity Sergiusza z roku 1926, w którym znalazł się m.in. nakaz: „Musimy nie słowami, lecz czynami pokazać, że jesteśmy wiernymi obywatelami Związku Sowieckiego, lojalnymi wobec władzy sowieckiej” oraz pouczenie, iż „Wszelki cios, skierowany przeciwko Związkowi Sowieckiemu – czy to wojna, czy bojkot, czy jakakolwiek klęska społeczna, czy zwykłe zabójstwo zza węgła, w rodzaju warszawskiego – uważamy za cios skierowany przeciwko nam”.

W obronie „unikalnej rosyjskiej cywilizacji”

Sergiaństwo – jak przeciwnicy obecnej Cerkwi nazywają sojusz prawosławia z władzą kagiebistów – święci dziś triumfy i pod kierunkiem Cyryla i Putina zmierza do najściślejszej fuzji tych dwóch porządków. W raporcie prestiżowego Instytutu Keston, zajmującego się od 1969 r. badaniem religii w krajach komunistycznych, mówi się o „narastaniu bezwarunkowej lojalności” i serwilizmie Cerkwi wobec Putina. Podstawowy dogmat kremlowskiej ideologii – koncepcja „wyjątkowości, unikalności rosyjskiej wizji demokracji i praw człowieka” – został uchwalony na Światowym Kongresie Narodu Rosyjskiego, zorganizowanym przez Patriarchat Moskiewski w 2006 r. Natomiast w pod koniec maja 2010 r., podczas spotkania Cyryla I z przedstawicielami putinowskiej partii „Jedna Rosja”, podpisano oświadczenie o współpracy, w którym zadeklarowano „narodowe porozumienie co do podstawowych wartości moralnych” oraz intencję „utrzymywania Rosji jako unikalnej cywilizacji, szczególnie w kontekście globalizacji i wdrażanie na szeroką skalę programu modernizacji kraju”.

Główną rolę w działaniach zagranicznych Cerkwi spełnia wydział kontaktów zewnętrznych – obsadzany od dziesięcioleci najwierniejszymi agentami KGB. Również dziś Służba Wywiadu Zagranicznego (SWR) posiada w nim liczną agenturę zapewniającą m.in. doskonałe kontakty z emigracją rosyjską. Przewodniczącym wydziału w latach 1960–1972 był patron Gundiajewa, metropolita Nikodem (agent „Światosław”), a przez 10 lat na jego czele stał sam agent „Michajłow”. To przedstawiciele tego wydziału odwiedzili Polskę we wrześniu 2009 r., tuż po wizycie Putina na Westerplatte, która zapoczątkowała proces „zacieśniania przyjaźni” z kremlowskim reżimem. Efektem tej wizyty był projekt wspólnego listu Episkopatu i Cerkwi „o poszanowaniu prawdy historycznej i wezwaniu Polaków i Rosjan do pojednania”. Kolejna wizyta, tym razem przewodniczącego wydziału, metropolity wołokołamskiego Hilariona, miała miejsce tuż po tragedii smoleńskiej, w czerwcu 2010 r. Powołano wówczas dwa zespoły: polski i rosyjski, które miały opracować tekst wspólnego orędzia.

Komu służy pojednanie

Jak wiemy, do jego podpisania dojdzie podczas czterodniowej wizyty Gudiajewa-Cyryla w Polsce, 17 sierpnia br., gdy przedstawiciele obu Kościołów uczynią to w obecności Bronisława Komorowskiego. Tekst orędzia wzywającego do „pojednania” zostanie następnie odczytany we wszystkich polskich kościołach.

Minister Anna Fatyga, pisząc niedawno o tym projekcie, zapytała: „Komu służy to pojednanie? Dlaczego, choć to ważne wydarzenie, nikt w tej sprawie nie zabiera głosu? Milczą historycy, religioznawcy, milczy laikat. Ta cisza jest przerażająca, dźwięczy mi w uszach”.

W istocie – cisza panująca wokół tego wydarzenia powinna nas przerażać, bo ponad wszelką wątpliwość akt ten ma groźny wymiar polityczny i służy interesom kremlowskich kagiebistów. Te zaś nigdy nie były i nie będą zgodne z dążeniami milionów Polaków.

Towarzyszące planowanemu orędziu Episkopatu i Cerkwi demagogia oraz religijna retoryka stanowią rodzaj zasłony, zza której wyziera twarz płk. Putina i intencje dalekie od „historycznego pojednania”. W sposób daleki od prawdy przedstawia się nie tylko postać patriarchy Cyryla, ale również pozycję i rolę Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Milczeniem pomija się fakt, że jest to instytucja podległa władzy Kremla, wspierająca fałszowanie historii stosunków polsko-rosyjskich, pochwalająca eksterminację narodu czeczeńskiego i „błogosławiąca” bandyckie działania służb Putina.

Do dziś nie znamy nawet treści wspólnego orędzia, a jego całkowite utajnienie – aż do chwili odczytania w kościołach – pozwala przypuszczać, że w proces ten zaangażowani zostali również ludzie służb specjalnych. Nie ma wątpliwości, że w takich kategoriach trzeba postrzegać wielu przedstawicieli rosyjskiej Cerkwi. W publikacji „GPC” z 17 lipca br. przypomniano zaś, że wizyta Gudiajewa jest wynikiem m.in. zabiegów byłego pułkownika SB Tomasza Turowskiego, który z nadania Radosława Sikorskiego zajmował się „pogłębianiem stosunków z Rosyjskim Kościołem Prawosławnym”. Rzeczywisty wymiar tego „pojednania” uwidacznia się również w fakcie, że po jednej stronie sygnatariuszy znajdujemy agenta KGB „Michajłowa”, z drugiej zaś hierarchę, który – jak wynika z akt przechowywanych w IPN – zarejestrowany został jako tajny współpracownik SB o pseudonimie Zefir.

Mamy prawo pytać: jakie owoce może przynieść to „pojednanie” – jeśli nie poprzedził go rachunek krzywd, wyznanie win i akt skruchy? Na czym jest ono oparte, skoro w obecnych stosunkach polsko-rosyjskich nie ma nawet definicji oprawcy i ofiary, a do kłamstwa katyńskiego rosyjski reżim dołożył kłamstwo smoleńskie i złowrogą tajemnicę śmierci polskiej elity?

Jan Paweł II w Adhortacji Apostolskiej Reconciliatio Et Paenitentia przypominał, że „pojednanie nie może być mniej głębokie niż sam rozłam. Tęsknota za pojednaniem i ono samo będą w takiej mierze pełne i skuteczne, w jakiej zdołają uleczyć ową pierwotną ranę, będącą źródłem wszystkich innych, czyli grzech”.

Czy wspólne orędzie Cerkwi i Episkopatu może uleczyć ogromną ranę polskich dziejów związaną z krzywdami doznanymi od Rosjan – jeśli nigdy ich nie nazwano, nie policzono i nie przeproszono za nie? Jaki grzech ma uleczyć to „pojednanie”, skoro nie ma wyznania winy ani woli poprawy? I które rozłamy ma zasypać, jeśli zabroniono nam o nich nawet mówić?
Kategorie:

   Autor: Aleksander Ścios



LIST OTWARTY PORTALU  Blogmedia24.pl

Jego Ekscelencja
Ksiądz Arcybiskup Józef Michalik
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski

Skwer Ks. Kard. S. Wyszyńskiego 6

01-015 Warszawa
skep1@episkopat.pl

Wasza Ekscelencjo,
Czcigodny Księże Arcybiskupie,

my, wierni Kościoła Katolickiego w Polsce, z niepokojem przyjęliśmy informację, ze podczas wizyty Cyryla I w Polsce ma dojść do podpisania Orędzia do Narodów Rosji i Polski – wspólnego dokumentu Rosyjskiej Cerkwi i Episkopatu Polski, nad którym prace trwały od ponad dwóch lat, a o którym wierni nie byli informowani przez swoich Biskupów.

Kościół Katolicki w Polsce był od wieków miejscem, gdzie wierni gromadzili się pod opiekę Maryji Królowej Polski, szukając wsparcia u swoich Pasterzy w momentach zagrożenia dla wiary i państwowości Polski. I przez wieki znajdowali Pasterzy, którzy potrafili ich przeprowadzić w modlitwie i Opiece Boskiej przez wszystkie zakręty historii.

W Wielką Niedzielę abp Józef Michalik w orędziu wielkanocnym powiedział, że "zmartwychwstanie Chrystusa ma wielkie przesłanie do nas: Nie poddawajmy się!". Ktoś kto zagarnia historię, przeszłość już sięga ręka po przyszłość, działa na szkodę.

To jest siła narodu naszego. Trzeba umieć słuchać narodu. Bolesne jest to, że niejednokrotnie rządzący nie chcą tego narodu słuchać w różnych sytuacjach ."

Odwołując się do słów Waszej Ekscelencji, naszego Pasterza, prosimy o wysłuchanie naszej opinii i wycofanie się z podpisania tego niebezpiecznego dla przyszłości Polski wspólnego orędzia.

Bolejemy nad tym, że ponad dwa lata od śmierci polskiej elity, Episkopat Polski nie odważył się powiedzieć Polakom, że obecna władza ukrywa prawdę o tragedii smoleńskiej i w pakcie z Putinem pozbawia nas resztek godności i suwerenności. Przeciwnie, od dawna zauważamy szereg niepokojących sygnałów płynących od naszych duszpasterzy.

Nigdy nie usłyszeliśmy apelu o rzetelne wyjaśnienie przyczyn tragedii ani głosu w obronie tych, którzy zginęli na nieludzkiej ziemi. Nie powiedziano Polakom, kto ponosi moralną odpowiedzialność za wzniecanie kampanii nienawiści i nie wskazano winnych niszczenia naszej państwowości.

Gdy na Krakowskim Przedmieściu bito i lżono obrońców krzyża, a człowiek wybrany prezydentem rozpętał wojnę z symbolem chrześcijaństwa – w stanowisku Episkopatu z dnia 12 sierpnia 2010 r. napisano: „Modlącym się pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu zwracamy uwagę, że w zaistniałej sytuacji stają się, mimo swej najlepszej woli, politycznym punktem przetargowym stron konfliktu”, a z ust najwyższych przedstawicieli Kościoła usłyszeliśmy o „fanatycznej sekcie broniącej krzyża” i „bezrozumnych zwierzętach”.

Zaledwie tydzień po tragedii, sekretarz Konferencji Episkopatu Polski. bp Stanisław Budzik wyraził nadzieję, „że wspólne przeżywanie katastrofy, jaka wydarzyła się pod Smoleńskiem będzie nowym otwarciem, kamieniem milowym na drodze porozumienia i pojednania polsko-rosyjskiego” i przypomniał, że hierarchowie polskiego Kościoła „zinterpretowali tragiczne wydarzenia pod Smoleńskiem jako okazję do pogłębienia dialogu polsko-rosyjskiego”.

Głos ten Polacy usłyszeli wówczas, gdy rosyjscy żołdacy niszczyli wrak samolotu, zacierali ślady po smoleńskiej tragedii i kłamliwie oskarżali polskich pilotów o spowodowanie katastrofy. Brzmiał tym bardziej obłudnie, że władze Rosji nie tylko „wspólnie przeżywały” śmierć naszej elity, ale zaprzeczały też odpowiedzialności za katyńskie ludobójstwo i wespół z rosyjską Cerkwią zawłaszczały miejsce kaźni polskich oficerów, stawiając na terenie Zespołu Memorialnego w Lesie Katyńskim Cerkiew Zmartwychwstania Chrystusa. Inicjatorem tej budowy był Cyryl I, a jej wykonanie sfinansował koncern Rosnieft, zarządzany przez ludzi KGB.

Symbolem wspólnych dążeń do zadekretowania „pojednania” z Rosją, była także decyzja władz Archidiecezji Warszawskiej o ulokowaniu w biurowcu należącym do Archidiecezji siedziby Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia. Ta rządowa instytucja została powołana natychmiast po tragedii smoleńskiej i na wzór komunistycznego TPPR –u, ma zajmować się „ratyfikację polsko-rosyjskiego dialogu i porozumienia”.

W trakcie pogrzebu pary prezydenckiej na Wawelu, kard. Stanisław Dziwisz przypomniał, że „przed blisko półwieczem biskupi polscy wykonali prawdziwie proroczy krok w kierunku Niemców, mówiąc do nich w imieniu narodu polskiego: ,,Wybaczamy i prosimy o wybaczenie!“ i dodał: „Musimy dorastać do wypowiedzenia tych samych słów wobec braci Rosjan.” „Orędzie skierowane do narodów Polski i Rosji będzie odpowiednikiem tego, co się stało w relacjach polsko-niemieckich w 1965 roku” stwierdził ks. Henryk Paprocki, rzecznik Kościoła prawosławnego w Polsce.

W naszym mniemaniu Orędzie do Narodów Rosji i Polski, będące zwieńczeniem wielu niebezpiecznych sygnałów płynących z ostatnich miesięcy, nie może być porównywane z listem do biskupów niemieckich z 1965 r. Próba narzucenia takiej interpretacji każe przypuszczać, że mamy do czynienia z aktem historycznego fałszerstwa, którego konsekwencje mogą być wręcz nieobliczalne i trwale zaważyć na przyszłości Polski i polskiego Kościoła.

Dość przypomnieć, że List biskupów polskich do niemieckich został poprzedzony autentycznym procesem pojednania i był odpowiedzią polskich hierarchów na wieloletnie starania strony niemieckiej. Wyprzedziły go działania kościołów niemieckich, w tym Kościoła ewangelickiego, który w swym memorandum z 1 października 1965 r. wzywał do zaakceptowania granic na Odrze i Nysie oraz do podjęcia dzieła pojednania Niemców ze wschodnimi sąsiadami. Wcześniejszym gestem intelektualistów ewangelickich było tzw. memorandum z Tybingi – przedstawione deputowanym Bundestagu w roku 1961, nawołujące zachodnioniemieckich polityków do odejścia od idei rewizji granic. Okazją do podjęcia procesu pojednania był przede wszystkim Sobór Watykański II, dając możliwość bezpośredniego spotkania przedstawicieli Episkopatów obu krajów.

Poprzedziły go wspólne wystąpienia w sprawie beatyfikacji franciszkanina — męczennika Auschwitz — o. Maksymiliana Kolbe czy pielgrzymki niemieckich chrześcijan do miejsc zbrodni hitlerowskich w Polsce. Słowa „przebaczamy i prosimy o przebaczenie” – podpisane m.in. przez kardynała Stefana Wyszyńskiego i biskupa Karola Wojtyłę – były nie tylko aktem mądrości politycznej ówczesnych hierarchów Kościoła, ale wypływały z głębokiego przeświadczenia, że istnieją rzeczywiste warunki pojednania „w tym jak najbardziej chrześcijańskim, ale i bardzo ludzkim duchu”.
Jeśli ówczesne władze komunistyczne zareagowały z wściekłością na orędzie polskich biskupów – to również dlatego, że było ono wyrazem ewangelicznej i chrześcijańskiej postawy.

Każdy, kto zna stan dzisiejszych stosunków polsko-rosyjskich, musi wiedzieć, że nie spełniają one żadnego z warunków koniecznych do prawdziwego pojednania. W wymiarze politycznym, historycznym czy religijnym – nie sposób nawet wskazać wydarzenia na miarę inicjacji takiego procesu. Również Rosyjska Cerkiew Prawosławna jest daleka od budowania relacji opartych na prawdzie, a wobec reżimu kremlowskiego spełnia dziś rolę stronnika i wasala.
Symbolem obecnych relacji może być wypowiedź patriarchy Cyryla, który 4 listopada ubiegłego roku, w ustanowione przez Putina święto Jedności Narodowej, porównał wypędzenie Polaków z Moskwy w roku 1612 do zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami w 1945 roku.

Sam sygnatariusz orędzia, Cyryl I patriarcha Moskwy i Wszechrusi , Władimir Michajłowicz Gundiajew jest współpracownikiem KGB o pseudonimie „Michajłow".

Są to fakty znane wiernym Kościoła w Polsce, jak również fakt że Patriarcha, uważany w Rosji za członka ekipy Putina w przeszłości zajmował się m.in. obrotem wyrobami tytoniowymi, wwożonymi do Rosji bez cła i składowanymi w Monasterze Daniłowskim oraz handlem ropą naftową, czerpiąc z tych nielegalnych procederów milionowe zyski.

Na czym zatem miałoby opierać się owo „pojednanie’ między kościołami i narodami – jeśli nadal nie ma rachunku krzywd, poczucia winy ani woli poprawy? Jaki akt „wybaczenia” chcą nam przygotować polscy hierarchowie, gdy ukryto prawdę o przyczynach tragedii smoleńskiej, a Prawosławna Cerkiew wspiera człowieka odpowiedzialnego za śmierć naszych rodaków?

Czy polski Episkopat zapomniał już słów Jana Pawła II, że ,,pojednanie nie może być mniej głębokie niż sam rozłam“ i nie pamięta o hańbie pozorów pojednania?

Nie mamy wątpliwości, że wspólne orędzie hierarchów polskich i rosyjskich stanowi integralny element fałszywego procesu „pojednania” – narzuconego Polakom od dnia tragedii smoleńskiej i w sposób bezpośredni wpisuje się w plan uczynienia z naszego kraju rosyjskiego dominium. Jest inicjatywą, którą należy oceniać w perspektywie celów politycznych wyznaczonych przez grupę rządzącą.

Podpisując to orędzie, biskupi mogą być pewni przychylnej reakcji władzy, która spróbuje je wpisać we własną politykę.
Ale co się stanie z owcami powierzonymi Pasterzom, wiernymi którzy poczują się oszukani i opuszczeni?

W 1993 roku papież Jan Paweł II powiedział:

„Anty­chryst jest wśród nas. Nie możemy przy­my­kać oczu na to, co nas ota­cza. Musimy nazwać po imie­niu złego. Nie możemy prze­oczyć faktu, że wraz z kul­turą miło­ści i życia na świe­cie roz­po­wszech­nia się inna cywi­li­za­cja, cywi­li­za­cja śmierci, będąca bez­po­śred­nim dzie­łem sza­tana i sta­no­wiąca jeden z prze­ja­wów zbli­ża­ją­cej się Apokalipsy.“

Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi. (Mt 5:33-37).

Biorąc pod uwagę powyższe argumenty, zatroskani o dobro Kościoła katolickiego w Polsce apelujemy o niepodpisywanie orędzia polsko-rosyjskiego. Jesteśmy przekonani o jego szkodliwości dla przyszłości Kościoła w Polsce, jak i dla przyszłości naszej Ojczyzny. Nadszedł moment, gdy na drodze fałszywego pojednania powinniśmy powiedzieć „Non possumus!”


W imieniu

katolickiego laikatu, świeckich prawdziwie zaangażowanych, zatroskanych o obecność wiary, Ewangelii, Chrystusa pośrodku nas i o przyszłość naszej Ojczyzny, zgromadzonych wokół portalu Stowarzyszenia Blogmedia24.pl

Prezes Zarządu
Elżbieta Szmidt

prosimy o propagowanie jego treści na innych portalach i zachęcania tych, którzy się zgadzają z treścią listu, o podpisywanie we własnym imieniu i wysyłanie na adres:

Jego Ekscelencja

Ksiądz Arcybiskup Józef Michalik
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski

Skwer Ks. Kard. S. Wyszyńskiego 6
01-015 Warszawa
skep1@episkopat.pl


____________________________
Cerkiew, narzędzie w rękach Putina
http://www.gazetapolska.pl/21276-cerkiew-narzedzie-w-rekach-putina

Cyryl I w Polsce
http://www.naszdziennik.pl/mysl-felieton/6794,cyryl-i-w-polsce.html

5 komentarze:

  1. Odwieczną przypadłością rosyjskiej cerkwi jest jej bierność, zwłaszcza w momentach nasilonej represji państwa. Nawet, gdy uderzają w nią bezpośrednio. Piotr I znosząc patriarchat po prostu wysłał kopię dokumentów do hierarchii kościelnej, a ta bez najmniejszych protestów je podpisała. Zgodziła się również na składanie przysięgi na wierność carowi i złamanie chrześcijańskiego sacrum- ujawnianie działań i poglądów antypaństwowych zasłyszanych w trakcie spowiedzi! Na pogrzebie Józefa Stalina patriarcha Aleksy nazwał go „wielkim przywódcą odkrywającym to, co niewidoczne i niedostępne zwykłym ludziom”. Rosyjskie prawosławie nie tylko nie walczyło z opresyjnym państwem, ale pozbyło się instynktu samozachowawczego, nakazującego obronę własnych interesów.

    Jeśli zatem nie strzegło kościelnych instytucji, nie umierało za wiarę, to nie było również gotowe na ponoszenie ofiar za wiernych. W 1972 roku Aleksander Sołżenicyn wydał „Wielkopostne przesłanie” do patriarchy Pimena, w którym pisał „Jesteśmy zmuszeni oddać nasze bezbronne dzieci w ręce ludzi, którzy bynajmniej nie są neutralni, ale posługują się najbrutalniejszą i pozbawioną skrupułów propagandą ateistyczną. Tracimy ostatnie symbole chrześcijaństwa, pozbywamy się cech chrześcijan, jak to możliwe, by sprawy te nie stanowiły głównego problemu prawosławnego patriarchy?”.

    Cerkiew nie udzieliła pomocy garstce dysydentów, jacy pojawili się w Związku Radzieckim w latach 60 (nawet tym religijnym), nie potrafiła być miejscem ucieczki dla poturbowanych przez totalitaryzm Rosjan, i co ważniejsze, nigdy nie wyraziła moralnego protestu wobec opresji komunizmu. Ponadto za czasów Chruszczowa została zanieczyszczona od środka. W epoce odwilży służba bezpieczeństwa rekrutowała do seminariów, jak mówiono „wiejskich idiotów”- słabo wykształconych, uległych i przekupnych. Stanowili oni idealny materiał do sterowania i obrzydzania Rosjanom religii. Od tej pory kościół prawosławny coraz częściej nazywano „cerkwią szumowin”, gdyż obserwowano niemalże jawną współpracę hierarchów z KGB oraz to, że wielu z nich figurowało w aktach bezpieki, jako agenci operacyjni.

    OdpowiedzUsuń
  2. cd.

    Utracony autorytet to nie jedyne zmartwienie patriarchów. Prawosławie w Rosji stanowiło czynnik porządkujący zabobonność narodu, przykrywający jego płytką religijność. Bieliński w liście do Gogola pisał „Rosjanin wymawiając imię boże, drapie się w tyłek”. Nie bez przyczyny ateizacja w Związku Radzieckim postępowała tak szybko. Ponadto prawosławie rosyjskie jest dość purytańskie. Złośliwie skomentował to Wiktor Jerofiejew „Zawsze w historii prawosławie zaciekle walczyło z seksem, zakazując wszystkiego poza pozycją misjonarską. Każdy eksperyment, wliczając w to więcej niż jeden stosunek w ciągu nocy, karano postem do 10 lat (no proszę, i mamy źródło naszego stalinizmu). Za masturbację 60 dni postu i 140 pokłonów na kolanach. Chrześcijaństwo jest wykończone wielowiekową, przegraną wojną z seksem”.

    A ten typ religijności wcale nie przeminął. W dzisiejszej Rosji nadal występuje wybuchowa mieszanka wiary, przesądów i naskórkowego przywiązania do religii. Denis Wołkow z Lewada Center w Radio Swoboda mówił, że choć ponad połowa Rosjan ufa cerkwi i 80% deklaruje się jako osoby prawosławne to zaledwie 10% bierze udział w nabożeństwach, 63% wierzy w przepowiednie, 59% w prorocze sny, a 33% w kosmitów. Inteligenci w zdecydowanej większości deklarują swój ateizm. Przynależność do prawosławia jest więc wyrazem wyłącznie tożsamości kulturowej i nie można jej porównać do typu religijności zakotwiczonego w Stanach Zjednoczonych. Jeśli zatem cerkiew postanowiła zawalczyć o zdeklarowane 80% musiała wyciągnąć rękę po pomoc w kierunku Kremla

    OdpowiedzUsuń
  3. cd.

    Hierarchowie zaczęli pojawiać się w radio i telewizji oraz na uroczystościach państwowych. Odbudowa stała się możliwa dzięki pomocy oligarchów, przychylności władz- zwłaszcza Putina, a także wielu ulgom podatkowym, wywołującym wściekłość niektórych środowisk. Z drugiej strony ewangelizacja i katechizacja znajdują się na poziomie zerowym. Co prawda cerkiew posiada obecnie najliczniejszą sieć organizacji pomocy biednym w Rosji, ale nie znajduje sposobu na dotarcie do inteligencji, otwarcie protestującej przeciwko obecności duchownych w przestrzeni publicznej. Prawosławna telewizja „Spas” przetrwała niecałe 6 lat, tak więc nie ma alternatywy dla medialnego imperium prawosławia a la ojciec Rydzyk. Nie wychowano też żelaznych wyznawców.

    Osoba Władimira Putina po raz kolejny stała się papierkiem lakmusowym całego procesu. Obecny premier oficjalnie deklarował, że w każdą podróż zagraniczną zabiera do samolotu Biblię, nigdy nie zdejmuje z szyi krzyżyka otrzymanego na chrzcie oraz jest przywiązany do wartości chrześcijańskich. Nikt nie potrafi powiedzieć, ile w tym prawdy, ile politycznego cynizmu, a ile idee fixe skonstruowania patriotyzmu natchnionego duchem prawosławia. Nie zmienia to faktu, że Kreml wyciągnął prawosławie z katakumb i życzliwym okiem spogląda na narodowy kościół, przynajmniej dopóki ten odwdzięcza mu się poparciem. A cerkiew rzeczywiście poparła niepopularną wojnę w Czeczenii, dała suspensę kapłanowi, który odwiedził Chodorkowskiego w łagrze, zaś Aleksy II nazwał premiera „przywódcą, który pomógł ukazać duszę narodu”. Zresztą w niejednej kwestii, jak choćby globalizacja, demokracja, pluralizm czy polityka zagraniczna obydwie strony mają zbieżne poglądy. Właściwie najwyżsi rangą duchowni tylko raz obrazili się na Putina. Kiedy zaprosił Jana Pawła II do Rosji.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Autor

    fragment książki Święta Ruś

    Religijny fundament Rosji został zbudowany przez Bizancjum. Okoliczności historyczne go zmodyfikowały, ale nie wykorzeniły. Rosja długo była krajem słabym i zagrożonym. Nie chodziło tutaj o ataki ze strony Zachodu, który zostawiał zazwyczaj Rosję w jej lasach. Nacjonalistyczna historiografia bardzo przesadnie eksponuje zagrożenie zachodnie. Za agresora uważa się Polskę, choć ona najczęściej zadowalała się obroną własnych granic, pomijając niefortunne przedsięwzięcie, które w roku 1610 doprowadziło do krótkiej okupacji Moskwy. Było to możliwe na skutek zawalenia się państwa moskiewskiego w czasie tzw. Wielkiej Smuty. Ten epizod jest podkreślany, gdyż – jak się uważa – sprowadził na ziemie ruskie największe niebezpieczeństwo nawrócenia na katolicyzm. Dlatego właśnie Sołżenicyn uważa, że agresja polska, mogąca wywołać „zmiany genetyczne”, była o wiele groźniejsza od ataków mongolskich, które pozostawiły nietknięte struktury religijne kraju.

    (...)

    W tym klimacie szczególnych cech nabrało rosyjskie prawosławie. Najważniejszą z nich jest zmieszanie elementów narodowych i religijnych (przymiotnik narodnyj lepiej tłumaczyć niemieckim völkisch niż francuskim national) pod batem szczególnie despotycznej autokracji.

    Żaden inny kraj na świecie – poza Ziemią Świętą – nie odważył się przyznać sobie określenia święty. Nazwa „Święta Ruś” otacza aurą świętości jednocześnie ziemię, lud i państwo rosyjskie. Trzeba prześledzić jej historię.

    (...)

    Upadek Konstantynopola był uważany w Moskwie za karę niebios. Jedynym bastionem prawdziwej wiary stała się, w słowach Mowy przeciwko łacinnikom, „promienna i święta Ruś”. Małżeństwo cara Iwana III z Zofią Paleolog zostało zawiązane pod patronatem Rzymu, który pragnął zwerbować Moskwę do wyzwolicielskiej krucjaty przeciwko Turkom. W Moskwie interpretowano to inaczej: jako nową odpowiedzialność Rusi, dziedziczki Konstantynopola, czyli pełnienie misji mesjańskiej. Zbliżał się właśnie rok 7000 (czyli 1492 zgodnie z obecnym kalendarzem), który uważano za moment nadejścia Antychrysta. Wierzono w to do tego stopnia, że w cerkwiach nie wygłaszano napomnień wielkanocnych (paschalia), co było odwiecznym zwyczajem[4]. Rok przeminął i zamiast końca świata doszło do wyniesienia wielkiego księcia Iwana Wasilewicza, autokraty Wszechrusi, do godności nowego Konstantyna, a Moskwa stała się nowym Konstantynopolem lub nawet nowym Rzymem.

    Na przełomie XV i XVI wieku doszło do konsolidacji tego mitu. Obrastał w rozmaite legendy, jak na przykład ta o „wpierw wezwanym” św. Andrzeju, który miał nawiedzić i poświęcić ziemię ruską; czy też ta o białym Kłobuku (mniszym kapturze) i jego cudownym pojawieniu się w Moskwie. W tym klimacie zostały wypowiedziane znane słowa Filoteusza z Pskowa: „Dwa Rzymy upadły, ale trzeci trwa i czwartego nie będzie”. „Na całym świecie jest tylko jeden car chrześcijański, car Wszechrusi”. Od tamtego czasu trwa stabilnie ideologia rosyjskiej autokracji. Misją cara stało się rozszerzanie granic królestwa prawosławnego. Nie ponosi on odpowiedzialności przed ludźmi, lecz wyłącznie przed Bogiem. Nieposłuszeństwo carowi to bunt przeciwko Bogu. Efektem tego było przekształcenie państwa rosyjskiego w sektę.

    http://www.ekspedyt.org/andy-aandy/2014/07/13/27090_alain-besancon-swieta-rus.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzeci Rzym to stara historia jeszcze z początków XIX w.Apogeum pretensji do przywódctwa
    Rosji w Europie przypada na lata 40-60 dziewiętnastego wieku. W sporze "zapadników" z "Wielkorusami " ,który zapadnicy przegrali z kretesem, sformułowano to,co dzisiaj głosi Dugin ; Rassieja przywódcą Europy z tytułu posiadania dużych obszarów w Azji. Jest to naturalnie ideologia imperialistyczna, co warto uświadomić Chińczykom, Japończykom, Malajom i Hindusom. W starej dziewiętnastowiecznej koncepcji czekało by ich nawrócenie na prawosławie .Dziś chyba już nie,bo sami nie potrafią się porządnie przeżegnać trzema palcami,chociaż-podobnie jak "nasi" -uczęszczają na msze. .W tej kwestii (Rassieja /Zapad ) warto na nowo przeczytać Lenina " O dumie narodowej Wielkorusów " zawierający ciekawą krytykę rosyjskiego nacjonalizmu z pozycji socjaldemokratycznych.
    Przy okazji przypomną swój stary aforyzm; "Nacjonalizm małych i średnich narodów jest najczęściej samoobroną, natomiast nacjonalizm wielkich może stanowić poważne zagrożenie pokoju światowego "

    OdpowiedzUsuń

.